Autor | "You are all my life." | ||
^ChandSharma Administrator |
| ||
Opowiadanie, które widzieli tylko nieliczni. Zastanawiam się w ogóle, czy jest sens je publikować .-.. --- Jak zwykle to ja wykręcę numer twój i powiem ci - o tobie piszę znów, choć nie ten sam sens, imiona też nie. Lecz nie mogę winić jego ani jej. To jednak był błąd i dobrze to wiem. Nie pomogło, dodatkowo czuję, że, nadciąga ten dzień, gdy wszystko zmieni się. Bałagan tu zostanie, a w nim ja. - Monika Brodka, Dziewczyna mojego chłopaka Warszawa, 23 lipca 2012 Dziewiętnastoletnia dziewczyna siedziała przy jednym ze stolików przepełnionej restauracji McDonald's położonej w samym centrum hałaśliwej i tłocznej stolicy. Powoli popijała kawę i co chwila zerkała na zegarek bębniąc długimi paznokciami w blat. Jedenasta. Jedenasta dwie. Jedenasta siedem. Dziesięć po. Słychać dźwięk odsuwanego krzesła. - A zawsze narzekasz, że to ja się spóźniam - mruknęła do nowo przybyłej. - Bo ty nigdy nie potrafisz się wygrzebać - odparła jej przyjaciółka, Natalia. - Wszyscy wiemy, że lubisz pospać sobie do południa albo i dłużej. - Wiesz, zanim dojadę do Centrum mija godzina. Ty, o dziwo, z Milanówka masz lepiej. Ale nie po to chciałam się z tobą spotkać. Natalia przyjrzała się przyjaciółce. Znały się od sześciu lat, chodziły razem do gimnazjum, a potem do liceum. Przez sześć lat tworzyły wspaniały duet: ona, Monika, szalona i roześmiana, Natalia spokojna i cicha. Wiele się zmieniło. Dziewczyna od trzech lat nosiła tylko czarne ubrania, mimo że jej przyjaciółka nalegała na cieplejsze kolory, ale czarny pasował do osobowości Natalii. W stylu przyjaciółki zmieniło się najwięcej: miała na sobie niebieskie szorty, fioletową koszulkę i po dwa kolczyki w każdym uchu. Jak zwykle na nogach miała szare trampki, blond włosy rozczochrane, a jeden kosmyk zapleciony w warkocz. Zniknęły bordowe okulary, a zamiast nich pojawiły się szkła kontaktowe. Jedna rzecz została taka sama: przyjaciółka Natalii zawsze byłą chłopczycą, co często wywoływało u niej śmiech. - Dlaczego kłamiesz? - spytała Natalię Monika. - Nie kłamię. - Nat... Przy swoich słowach Natalia odwróciła wzrok i patrzyła na stolik, nie na przyjaciółkę. - O co ci chodzi? - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. - Jesteśmy, wiesz o tym. Od razu stałyśmy się przyjaciółkami twojego pierwszego dnia w szkole. Jesteśmy - powtórzyła. - Nie. Nie kiedy kłamiesz. - Nie kłamię - powtórzyła. Natalia ponownie spojrzała na przyjaciółkę. - Wszystko zaczęło psuć się po zakończeniu roku szkolnego. Przestałaś się mnie odzywać. Wiem, że kręciłaś, mówiłaś, że nie masz czasu. Mam dość, wiesz? Zapadła cisza. - To przez Jolkę - powiedziała po chwili Monika. - N-nie... - Tak? To skąd odpowiedzi typu: "Nie wiem jak Jola", "Spytam Joli", "Jola też przyjedzie". Nie znasz jej za dobrze. Ja ją znam. Byłam z nią na obozie. Kradła nam rzeczy, kłamała... - dziewczyna podniosła głos. - Pewnie niedługo nauczy cię kraść! Nie lubię jej. Wiesz co ciągle od ciebie słyszę? Nie? "Jola, Jola, Jola", aż mam ochotę wymiotować. Pewnie musiałaś się jej spytać, czy możesz tu przyjść. Pff. Zauważyłam, że moje zdanie już się nie liczy, ale teraz to ja mówię. Znowu zapadła cisza. Natalia zauważyła, że jej przyjaciółka grzebie w torbie. Po chwili wyciągnęła coś z jeansu. Kurtkę. - Masz. Byłaś u mnie w odwiedzinach dwa miesiące temu i nawet nie pofatygowałaś się po swoją kurtkę, której zapomniałaś. Monika wstała. Natalia wciąż siedziała i nic nie mówiła. - Zadzwoń do mnie jak sobie uświadomisz, że Jolka nie jest prawdziwą przyjaciółką i dowiesz się, jak mocno w to wdepnęłaś. Nie będę kazała ci wybierać, więc idę. Myślałam, że sobie ufamy. Dziewczyna odwróciła się na pięcie zostawiając Natalię samą. Po chwili znalazła się na ulicy i zniknęła w tłumie ludzi. Monika wysiadła z autobusu kierując się w stronę swojego bloku. Stanęła przy wejściu do budynku i zawahała się. Po chwili ruszyła dalej, do parku. Przechodziła przez plac zabaw, na którym bawiły się dzieci, a rodzice odpoczywali w cieniu drzew. Szła dalej przechodząc przez mostek i przez chwilę wpatrywała się w spokojną taflę strumyka patrząc na kaczki. Wyjęła z torebki resztki rogalika i nakarmiła je po czym poszła dalej. Siedziała w parku aż do zmierzchu i postanowiła, że w końcu wróci do domu. Droga wydawała jej się krótsza niż wcześniej. Nawet nie pamiętała, kiedy otworzyła kluczem drzwi do mieszkania, wyszła na spacer z psem, zjadła kolację w pustym domu i przyszykowała się do snu. Jednak nie poszła spać tylko usiadła przed laptopem i porozmawiała chwilę ze znajomymi udzielając im wymijających odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie odzywała się cały dzień. Po godzinie wyłączyła komputer i oglądała zdjęcia stojące w ramkach na jej biurku. Nagle coś ją tchnęło i wyjęła z szafy gitarę, prezent od ojca na dziesiąte urodziny. Znalazła swój pamiętnik i wyszukała odpowiednią piosenkę po czym zaczęła grać. To tam powinnam być, nie ma innego miejsca, gdzie moja dusza chce żyć. Nie marnuję swoich szans. Już czas powiedzieć co czuję, co mnie porusza, gdy życie się marnuje. Chcę wolna być. Muszę uwierzyć. Po jej policzku spłynęła łza. Wszyscy odchodzą, pomyślała. Wszyscy. Ola, Natalia, tata... Wszyscy mają mnie gdzieś. Zamknęła oczy i zaczęła wspominać. {grafika} || {linktr.ee/ChandSharma} Edytowane przez ChandSharma dnia 01-01-2013 20:23 | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
~jasmin Użytkownik |
| ||
Pamiętam, gdy to przeczytałam pierwszy raz... Dokładne 29.07.2012 (pamiętam dokładne bo... mniejsza) na blogu somewhere-in-poland, który już nie istnieje. Tak, byłam jedną z tych "nielicznych" którzy to czytali wtedy. Nie wiem czemu, nie wiem czy jest jakiś konkretny powód, ale się wzruszyłam. Takie pesymistyczne (bynajmniej teraz) opowiadanie jest jak dla mnie bardzo, hm. Ja się tak wczuwam w takich opowiadaniach (zresztą, nie tylko w takich) i jakoś wtedy mi się dziwnie w sercu robi, gdy czytam takie opowiadanie jak twoje, Chand. Dobra, koniec z tym i tak nie umiem wytłumaczyć tego uczucia. Chand, powiem ci, że masz wielki talent. Umiesz dobrze napisać opowiadanie, gdyż jest w sam raz: są wątki z dialogami, wątki gdzie się coś opisuje, wątki gdzie się myśli. Wszystkiego nie za dużo, nie za mało. I jeszcze jeden plus, że dodałaś kawałek piosenki, gdyż mało kto by ją wymyślił, pewnie większość by o tak zakończyło opowiadanie, bez piosenki. A kawałek tej poezji się naprawdę dobrze tutaj komponuje. I już chyba ci mówiłam, że co jak co, ale poezje umiesz pisać wspaniale. Jak to czytałam pierwszy raz, zaczęłam wymyślać sobie melodie. I się zaczęłam wczuwać w to opowiadanie. I to jest najlepsze w czytaniu: wczuwać się w tą sytuacje. Nie każdy pisarz, jednak, umie tak zrobić, że ten kto czyta się "wczuwa". Ty umiesz, a to wieeeelki plus. Czekam na następny rozdział. ^^ 'til the love runs out, 'til the love runs out. | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
użytkownik usunięty |
| ||
Mało rzeczy mnie wzrusza. A mam łzy w oczach. To jest, nie na słów określających. Dodaj więcej jestem ciekawa co się stanie. Bardzo dobrze, że dodałaś. Zawsze jest taka wątpliwość, też tak miałam jak dodawałam i dalej tak mam. Wkrótce zobaczysz, że warto. Dobry więcej? | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
~Atelie Użytkownik |
| ||
Kochaną powiem krótko opowiadanie jest niezłe. Jak zawsze widzę że życiorys tego jest bardzo podobny do twojego hihi po części jestem bardzo ciekawa dalszych relacji a z drugiej strony zaciekawiło.. ^ ^ CZEKAM. | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
^ChandSharma Administrator |
| ||
Wielkomiejski szum, natłok wrażeń, szukam znaku, który się okaże drogowskazem. Tym razem nie sięgam do książek, gazet, mam przeczucie: muszę uciec w uczucie. Uciec światu, w którym wszystko jest jasne, a ludzie cierpią przez swoje aspiracje. Jedyne takie święte miejsce, gdzie rozum przegrywa z duszą i z sercem, a cały ten tercet wypowiada twoje imię. Poddałem się temu, jestem sam sobie winien. To mi nie minie tak szybko, tak łatwo, bo jesteś mą wiarą, nadzieją, zagadką, której nie umiem objąć rozumem, dlatego mam do niej taki szacunek. Może zwyczajnie brak mi taktu, ale wierzę w ciebie, moje sacrum. - Mezo & Tabb & Kasia Wilk, Sacrum Warszawa, wrzesień 2006 Monika uwielbiała jesień. Jednak nie taką wczesną, która przychodziła razem z początkiem roku szkolnego, tylko tą, która powoli ustępowała zimie. Tak, kochała zimę jesieni. Tą piękną, barwną, pełną opadających i kolorowych liści. Barwę listopadową. Jednak nienawidziła jesieni w Warszawie. Przed początkiem roku szkolnego razem ze swoją przyjaciółką - Olką - spacerowałaby po mieście w poszukiwaniu książek, zeszytów i innych szkolnych przyborów na ostatnią chwilę. Przy okazji, mogły w spokoju przyglądać się zmianom, które następowały w ich rodzinnym mieście - Gdańsku. W lecie rynek był przepełniony turystami z Polski i innych krajów, którzy zwiedzali miasto i przy okazji szukali różnorakich pamiątek z wakacji, by później pochwalić się swoim znajomym. Wszyscy odwiedzali także takie miejsca jak Westerplatte czy Stocznia, a w upalne dni na plaży nie można było znaleźć wygodnego miejsca do opalania. Pod koniec sierpnia ulice pustoszały, a uliczne kafejki powoli siały pustką. Zaczynała się szkoła. Przez trzynaście lat Monika i Ola mieszkały w sąsiednich domach w jednej z dzielnic Gdańska o nazwie Orunia. Teraz Monika przenosiła się do Warszawy. Nie była zadowolona, a przeprowadzce wręcz przeciwna. Z ciężkim sercem opuszczała miejsce, które znała i kochała, musiała pożegnać się z najlepszą przyjaciółką na świecie, która była dla niej jak siostra. Tego było dla niej już za wiele. Monika spojrzała na budynek ponurym wzrokiem. Szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum z internatem, pomyślała. Mamo, ale mnie wkopałaś. Od kiedy pojawiła się w Warszawie (czyli dwa tygodnie temu), jej mama rozmawiała tylko na temat szkoły i nowego życia. Nowe życie i nowa szkoła, nic więcej. Dziewczyna mogła jedynie słuchać, jak jej matka wesoło szczebiota o tym, że niedługo rozwiedzie się ze swoim mężem. Jednakże, czego tu się dziwić, skoro obie - matka i córka - widywały Adama Kaczmarka zaledwie dwa, czasami trzy razy w roku. Monika nie dawała po sobie poznać, że jest wściekła na ojca z powodu jego ciągłych wyjazdów za granicę, jednak bardzo ją to męczyło. Budynek był dosyć mały jak na miejsce, gdzie znajduje się internat i trzy szkoły. A właściwie budynki, bo były dwa: trzypiętrowy internat oraz dwupiętrowa szkoła z małymi klasami, obydwa połączone "łącznikiem", czyli stołówką, nad którą była także sala gimnastyczna. Dziewczyna niechętnie przekroczyła próg od początku znienawidzonej jej instytucji. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą i pragnęła wrócić do domu. Wmieszała się w tłum uczniów. Większość była z rodzicami, co Monikę trochę denerwowało, ze względu na to, ze ona przyszła sama bez matki i bez ojca. Widziała kilka grupek dziewcząt, które rozmawiały na temat wakacji nad jeziorem, morzem czy za granicą. W tej chwili pomyślała o Olce, która pewnie też czuje się samotna w nowej szkole. Nie znajdzie takiej drugiej Olki wśród tych pustych laleczek, rodowitych warszawianek. - A ty co? - usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą bruneta o szarych oczach. Był od niej niewiele wyższy i pewnie starszy. - Co ja "co"? - spytała trochę ostrym tonem. Nie miała dobrego humoru. - No nic, wydajesz mi się zagubiona i pomyślałem, ze może trzeba ci pomóc. Nigdy cię tu nie widziałam, jesteś nowa? - Tak, jestem nowa - powiedziała szybko. - Fajne mi pomaganie nowej koleżance, tez mi coś... - mruknęła. - Jestem Michał. - Chłopak wyciągnął do niej rękę na przywitanie. - Monika. Michał okazał się miłym kolegą i pokazał dziewczynie całą szkołę, a potem zaprowadził ją na górę, gdzie miała rozpocząć się inauguracja roku szkolnego. Monika dowiedziała się, że jest on w klasie wyżej niż ona, ale jeśli miałaby jakieś kłopoty czy problemy, może do niego podejść. Po chwili przywitał się ze swoimi kolegami z klasy i odszedł. - Wygląda na to, że skoro spotkałaś Michała Grabowskiego, to możesz stać się popularna - odezwał dziewczęcy głos. Ne jednym z pomarańczowych krzeseł siedziała niska szatynka o brązowych oczach. Tak jak Monika, miała na nosie okulary, jednak, w przeciwieństwie do Moniki, dziewczyna była ubrana w krótką, biała bluzkę oraz granatową spódnicę, a na nogach miała baleriny. Natomiast sama Monika miała na sobie czarne spodnie, białą koszulę, czarną garsonkę oraz czarne pantofle. - Hę? Co masz na myśli? - Oprowadzał cię po szkole czy nie? On z byle kim się nie zadaje - powiedziała dziewczyna, po czym wróciła do czytania grubej książki, którą miała na kolanach. Monika chciała coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili zadzwonił szkolny dzwonek, wiec poszła szukać wolnego miejsca. MUZYKA Monika wysiadła w centrum stolicy, niedaleko ulicy Nowy Świat. Słońce świeciło, a mimo września, wciąż był upał, jednak dziewczynie to nie przeszkadzało, więc postanowiła przejść się po Starym Mieście. W wielu kawiarniach przesiadywali ludzie, ciesząc się z wolnego popołudnia, ponieważ dopiero jutro tak naprawdę zacznie się harówka. Dziewczyna powolnym krokiem szła wśród ulicznych kwiaciarni i sklepików. Przy jednej kwiaciarni stała dość długo, przyglądając się swoim ulubionym kwiatom - różom herbacianym. Uwielbiała ich zapach, a patrząc na nie, miała przed oczami mały ogródek, o który dbała z Olą z wielką starannością. Po kilku minutach z marzeń wyrwał ją głos właścicielki kwiaciarni. Monika myślała, że pewnie dowie się, że ma już sobie stąd iść, ale kobieta przywołała ją gestem i wręczyła najpiękniejsza z róż. - Ale... - zaczęła, ale kobieta uciszyła ją ruchem ręki. - Tamten chłopak zapłacił za nią i prosił, żebym ci ją wręczyła - powiedziała po czym szybko odeszła. Monika odwróciła się. Po drugiej stronie ulicy stał Michał. ---- Jejku, już na pierwszy rzut oka widzę, że jest za krótkie. .-. Ale musiałam tak napisać, bo gdybym dała jeszcze jedną sytuację, to nie miałabym pomysłu na następną część. Tak w ogóle, to zaczęłam to publikować także na blogu, a tutaj można zaznajomić się z bohaterami opowiadania. {grafika} || {linktr.ee/ChandSharma} Edytowane przez ChandSharma dnia 10-02-2013 22:46 | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
~Atelie Użytkownik |
| ||
Kochana, muszę powiedzieć to, co u góry: jestem pod wrażeniem, dla mnie twoje opowiadania mają w sobie taką magię rzeczywistości! Dla mnie bohaterzy tego opowiadania mają taki precyzyjny wdzięk i charakter, który cenię. Muszę dodać jeszcze, że czekam na kolejny rozdział, bo bardzo mnie zaciekawiło . Więc pisz, bo czekam! zestaw by ChandSharma Edytowane przez ChandSharma dnia 20-02-2013 15:38 | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
~Emi Użytkownik |
| ||
Wspaniałe opowiadanie. Pierwszy rozdział i początek drugiego jest taki wzruszający.Te wszystkie pożegnania i rozstania, tak się w to wczułam, że prawie się rozpłakałam, a rzadko to się u mnie zdarza przy opowiadaniach. Jesteś po prostu geniuszem. Jasmin ma rację, komu by się chciało wymyślać słowa do piosenki? Raczej mało osób by to zrobiło, a ty jesteś inna. W twoim opowiadaniu wszystko jest dobrze napisane. Są dialogi, są opisy, niczego za mało i niczego za dużo. Rzadko się tak rozpisuje przy opowiadaniach, prawie nigdy, a twoje jest tak świetne, że mogłabym pisać i pisać. Edytowane przez ChandSharma dnia 20-02-2013 15:39 | |||
Autor | RE: "You are all my life." | ||
^ChandSharma Administrator |
| ||
Jasmin ma rację, komu by się chciało wymyślać słowa do piosenki? No cóż, jeśli chodzi o piosenki, to nie piszę ich tylko na potrzeby opowiadania. Są to teksty, które można zobaczyć w moim temacie, w "Poezji" - ja tylko staram się je dopasować do sytuacji i nastroju (chociaż czasami może mi się zdarzyć, ze napisze coś dla opowiadania) :3. I dziękuję za miłe opinie, to wiele dla mnie znaczy. Rozdział niedługo się pojawi, nie wiem dokładnie kiedy, bo piszę we własnym tempie, ale na pewno będzie. Do Florki: opowiadanie będzie kontynuowane. {grafika} || {linktr.ee/ChandSharma} Edytowane przez ChandSharma dnia 20-02-2013 15:44 | |||
Skocz do Forum: |
Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.
.