Nowości
1.05.2024
❧ naprawiono muzykę ze specjalów

25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,056
 Najnowszy Użytkownik: ~Klaudixx00
Dzisiejsi Solenizanci
curly9087


Niedokończone/ zawieszone opowiadania
❧  Almost unreal  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorAlmost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-02-2012 00:00
To opowiadanie miało być oneshotem, ale jakoś mi nie wyszło. Nie jestem dobra w pisaniu jednopartówek - phi, tak jakbym była dobra w pisaniu czegokolwiek.
Tytuł opowiadania odnosi się do fragmentu przemyśleń Musy - domyślicie się który dokładnie. Ogólnie sam tytuł jest również tytułem piosenki zespołu Roxette - Almost unreal która właśnie zainspirowała mnie do napisania tego fragmentu =]
Główną bohaterką jest Musa, która niespodziewanie musi... dowiedzie się jak przeczytacie =P
Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział i liczę, że się Wam spodoba.

Rozdział I

Siedziała na parapecie swojego okna spoglądając daleko przed siebie. W zasadzie to sama nie wiedziała co dokładnie tak przykuło jej uwagę. Po prostu patrzyła przed siebie, całkowicie nieobecna duchem.
Słońce już powoli zachodziło za horyzontem pozbawiając jej pokój jedynego źródła światła. Była przygnębiona i samotna. Jedyna osoba z jaką chciała teraz rozmawiać nie żyła, a tego właśnie dnia mijała piętnasta rocznica jej śmierci.
- Hej Musa- do pokoju niczym strzała wparowała Stella- idziemy na plażę, przejdziesz się z nami?
- Idźcie beze mnie- rzuciła obojętnie, obudzona z letargu.
- Ale Musa, cały dzień siedzisz zamknięta w pokoju- blondynka nalegała.
- Stella- zaczęła Layla wchodząc do pokoju za przyjaciółką- daj spokój- pociągnęła ją w stronę wyjścia- Musa ma ciężki dzień.
Uśmiechnęła się mimowolnie. Layla jako jedyna ją rozumiała. Wiedziała, dlaczego ten jeden dzień w roku wolała być sama.
- Jak sobie chcesz- prychnęła blondynka i wyszła z pokoju.
- Wszystko w porządku?- spytała Layla gdy tylko Stella wyszła.
- Tak.
- Gdybyś się lepiej poczuła to wiesz gdzie nas szukać.
- Jasne- odpowiedziała smutno- dzięki.
- To do zobaczenia- rzuciła smutno. Opuściła pokój.
Mogła spokojnie powrócić do rozmyślania o matce. Nie mogła uwierzyć, że minęło już piętnaście lat odkąd jej nie ma. Na samą myśl poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Jej życie byłoby o wiele łatwiejsze.
Pomimo iż ojciec starał się jak mógł, był zbyt nadopiekuńczy. Chciał dla niej jak najlepiej, ale nie zawsze wychodziło mu to tak jakby tego pragnął.
Siedziała tak dość długi czas rozmyślając o swoim dotychczasowym życiu. Nie było złe, wręcz przeciwnie. Było lepsze niż mogła sobie wymarzyć jako mała dziewczynka. Już dawno zrozumiała, że gdyby nie Winx nie osiągnęłaby tego co teraz ma.
Gdyby tylko ojciec nie zapisał jej do Alfei, nie było by jej tu i teraz. Nie miałaby tak wspaniałych przyjaciółek oraz chłopaka.
To wszystko było prawie nierealne.
Kurczowo trzymała przy sobie pozytywkę, którą otrzymała od ojca. Mogła zobaczyć swoją matkę kiedy by tylko chciała, jednak to nie było to samo. Mogła zobaczyć jedynie jej hologram, nic więcej. Nie mogła z nią porozmawiać, nie mogła się do niej przytulić.
Jej rozmyślania przerwało nagłe uderzenie o szybę. Przestraszona zeskoczyła z parapetu, o mało co się nie przewracając. Wciąż kurczowo trzymała w dłoni pozytywkę, prawie że miażdżąc jej delikatną powłokę.
Dokładnie przyglądała się widokowi za oknem, chcąc zorientować się co takiego mogło uderzyć w szybę.
Przez moment przeszła jej myśl, że to może Riven rzucił kamieniem w okno, ale szybko odrzuciła taką opcję. Z trzech powodów.
Pierwszy: Riven był już za stary na takie szczeniackie podrywy. Pomijając fakt, że nigdy nie był z niego aż taki romantyk, żeby po kryjomu zwabić ją do okna - to był powód numer dwa. A trzeci, to co uderzyło w okno było zbyt duże jak na kamień.
Po chwili przyglądania Musa w końcu odważyła podejść się do okna. Co niby takiego mogło się jej stać? W końcu była wróżką, posiadała Believix, niegdyś uważana za chłopczyce potrafiła sobie poradzić w trudnych sytuacjach. Mimo to wciąż kurczowo trzymała w ręku pozytywkę, jakby chciała aby ją obroniła. Jednak się bała.
Za oknem zauważyła znajomy kształt.
- Livy- krzyknęła z ulgą, ale i zdziwiona. Położyła pozytywkę na parapecie i otworzyła okno- wystraszyłaś mnie, mała wróżko- uśmiechnęła się serdecznie do wróżki wiadomości- co ty tutaj robisz?
- Mam dla ciebie wiadomość- odpowiedziała radośnie mała istotka poprawiając swoje ubranko i wskakując powrotem na swój środek transportu - kopertę.
- Dla mnie?- zdziwiła się brunetka- od kogo?
- Twój ojciec przysyła ci list- wręczyła wiadomość czarodziejce- prosił aby była dostarczona w trybie natychmiastowym. Ponoć to bardzo ważne.
- Coś się stało?- przeraziła się na nowo. Bała się, że może stało się coś okropnego. Co jeśli jej ojciec śmiertelnie zachorował i jego koniec jest bliski?
Trzęsącymi rękami otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej jej zawartość. Rozwinęła list i zaczęła czytać, aby po chwili zanieść się gromkim płaczem. Łzy wielkie jak grochy spływały jej po policzkach, a twarz z każdą sekundą zdawała się coraz bardziej czerwienić.
Nie namyślając się za wiele wybiegła z domu. Kierowała się na plażę. Widziała z oddali przyjaciół, siedzieli wspólnie przy ognisku, był też Riven, które bez niej musiał się czuć jak piąte koło u wozu, pośród tych wszystkich par.
- Musa- krzyknęła radośnie Bloom, zauważając obecność przyjaciółki. Cieszyła się, że w końcu wyszła z pokoju, po tym jak cały dzień w nim przesiedziała. Z drugiej zaś strony, wiedziała dlaczego Musa jest tak przygnębiona. Layla jej wszystko powiedziała. Mina jednak szybko jej zrzedła widząc zapłakaną twarz przyjaciółki- coś się stało?
- Muszę wracać na Melodię. Wychodzę za mąż- starała się powstrzymać falę płaczu, która ponownie ją zalewała.
Ostatnie słowa Musy wstrząsnęły wszystkimi zebranymi. W pierwszej kolejności spojrzeli na Rivena. Jednak on był tak samo zaskoczony wiadomością o ślubie jak reszta.
- Za kogo?- Flora jako jedyna zadała pytanie, które wszystkim cisnęło się na usta, jednak każdy bał się je wypowiedzieć.
- Za księcia Gastona.
- Księcia Melodii?- zdziwiła się Stella- ale co Rivenem?
- Właśnie co z Rivenem?- zdenerwowany wstał i stanął naprzeciw Musy- chyba nie tak wyobrażałaś sobie naszą przyszłość, mówiąc mi że mnie kochasz.
- Wybacz, Riven- rozpłakała się jeszcze bardziej- ale to nie ma sensu- nieudało się jej powstrzymać płaczu, odwróciła się i pobiegła tylko w sobie znanym kierunku, przy okazji upuszczając list od ojca.
- Riven- przyjaciele okrążyli go, chcąc w jakiś sposób pocieszyć- przykro mi- w głosie Skya można było usłyszeć smutek. Było mu przykro przyjaciela, pomimo spięć jakie pomiędzy nimi były.
- Nie obchodzi mnie wasze współczucie- warknął i poszedł w zupełnie innym kierunku niż jego była dziewczyna.
- Żegnaj Muso, witaj stary Rivenie- rzuciła opryskliwie księżniczka Solarii.
- Stella!- skarciła ją Flora- nie sądzisz, że trochę przesadziłaś?!
- Ale to prawda- starała się obronić- gdy tylko Musa z nim zerwała stał się z powrotem zgorzkniałym i opryskliwym gburem.
- Stella!- tym razem wszyscy podnieśli na nią głos.
- Niech wam będzie przesadziłam- przyznała im rację, choć niechętnie to zrobiła.
- Nie sądzę, żeby Musa zerwała z nim z własnej woli- Layla wróciła do poprzedniego tematu, który przerwał temperament ich przyjaciółki.
- Też mi się to nie podoba- zawtórowała jej Flora- Musa za bardzo kochała Rivena.
- I nigdy nie mówiła, że jest zaręczona z księciem Gastonem- dodała Tecna.
- Zobaczcie coś upuściła- Bloom podeszła do skrawka papieru, który wypadł Musie i go podniosła. Zaczęła czytać.
- Co to takiego?- zaciekawiona Stella podeszła do przyjaciółki.
- To list od jej ojca- rzuciła pospiesznie- nie, to list od księcia Gastona- przerażona treścią listu Bloom, poczuła jak kolana jej miękną.
- Co jest w nim napisane?- spytał Sky, oglądając się za odchodzącym przyjacielem.
Tak samo jak dziewczyny nie wierzył, że Musa była w stanie tak po prostu zostawić Rivena i wyjść za kogoś innego. W razie gdyby wiadomość, którą posiadali wszystko wyjaśniała chciał mieć Rivena na oku. Chciał móc mu wszystko wyjaśnić. I wiedział, że list który otrzymała mógł na powrót sprowadzić tego Rivena, którego dała im Musa.
- Uwięził ojca Musy i obiecał go wypuścić jeśli ona za niego wyjdzie. W przeciwnym wypadku jak to ujął "jej ojciec nigdy nie zobaczy światła dziennego".
- On ją szantażuje- krzyknął wściekły Brandon.
- Księżniczka Galatea to bardzo miła osoba- rzuciła Flora- jak to możliwe, żeby jej brat był zdolny do takich okropnych rzeczy?
- Król Melodii od pewnego czasu jest chory, więc według panujących tam reguł, panowanie przejął regent czyli książę Gaston- wyjaśniła Stella- z tego co mi wiadomo królowi nie zostało wiele czasu, więc aby zostać królem książę potrzebuje małżonki.
- I niestety za cel wybrał sobie naszą Musę- dodała Bloom- a po liście wnioskuję, że tak łatwo nie odpuści.
- Co zrobimy?- spytała Tecna- bo coś zrobimy, prawda?
- Uratujemy ojca Musy i nie dopuścimy do ślubu- ogłosiła zawadiacko Layla.
- Najpierw musimy zatrzymać Rivena- rzucił pospiesznie Sky- nie może tak po prostu odejść kiedy jego dziewczyna stara się uratować ojca.
- Więc- zaczęła Bloom- chłopcy zatrzymajcie Rivena i z nim porozmawiajcie. My wyruszymy za Musą- poleciła.
- Tak jest!- krzyknęła uradowana Stella- Winx ponownie ruszają na ratunek!




-> Otome maniac <-

Edytowane przez Son Yume dnia 31-07-2012 21:29
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
@czarodziejka_flora
Super Administrator

avatar
Dodane dnia 09-02-2012 23:06
Son Yume napisał/a:
W pierwszej kolejności spojrzeli na Rivena. Jednak on był tak samo zaskoczony wiadomością o ślubie jak reszta.

łahahahhaha to się Riven zdziwił. hm.. rzadko czytam opowiadania, bo mi się zwyczajnie nie chce, ale Twoje jest naprawdę dobre. Widzę pomysł. Pisz dalej. Czekam na drugi rozdział.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Smietanka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-02-2012 23:18
Gaston - to imię kojarzy mi się z Pięknej i Bestii. Dziwne, że książę Melodii zechciał naszą Musę, ale powiedzmy, że to urok osobisty.



Edytowane przez Smietanka dnia 10-02-2012 23:19
43215232 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-02-2012 23:43
Dziwne bo nie wytłumaczyłam do końca dlaczego tak jest. Dowiemy się przy spotkaniu księcia z Musą. Może już nie będzie tak dziwne =]

Faktycznie ten bufon nazywał się Gaston. Hm... cóż, ja wybrałam to imię, żeby mniej więcej pasowało a nie chciałam nazywać gościa Filip, Eryk albo coś bo to zbyt polsko =]




-> Otome maniac <-
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
^ChandSharma
Administrator

avatar
Dodane dnia 11-02-2012 02:03
Gaston - pasuje do Galatei. uśmiech
Moim zdaniem on wybrał Musę dlatego, że nasza czarodziejka muzyki jest sławną na cały wszechświat członkinią Klubu Winx.
Son Yume - zainspirowałaś mnie i mam wenę na wznowienie jednego z moich opowiadań, które od baaardzo dawna siedzi w mojej głowie. :]


___
{grafika} || {linktr.ee/ChandSharma}
48034616 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-02-2012 02:26
Zepsułaś mi cały efekt =P Dobra jesteś, szybko wydedukowałaś co miałam na myśli mruga
Cieszę się, że Cię zainspirowałam. Teraz tylko wydobądź to opowiadanie z głowy i szybko publikuj na forum mruga




-> Otome maniac <-
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
^ChandSharma
Administrator

avatar
Dodane dnia 11-02-2012 14:50
Ha! Wiedziałam. xD
Dobra, tylko muszę prolog odrobinę rozwinąć, żeby nie był za krótki.


___
{grafika} || {linktr.ee/ChandSharma}
48034616 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Paula
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 24-02-2012 17:44
o matko, to jest świetne! te emocje. i w dodatku z ukochaną Musą i cudownym Rivenem :] z wielką niecierpliwością czekam na kolejną część, mam nadzieję, że pojawi się szybko niegrzeczny
Yuki Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-02-2012 01:04
Rozdział II

Szła prosto przed siebie, w zasadzie już dawno za pomocą zoomixa mogła przenieść się na Melodię, ale chciała jeszcze tylko trochę czasu spędzić na Ziemi. Chciała powspominać. Możliwe, że już nigdy tutaj nie wróci. Zasadniczo to była tego pewna. Skoro książę Gaston był zdolny do porwania i uwięzienia jej ojca, to ona zapewne będzie jego skowronkiem w złotej klatce. Resztę życia miała spędzić w zamknięciu.
Stanęła na pomoście spoglądając na spokojną taflę morza. Będzie za tym tęskniła. Bardzo. Zostawiała za sobą całe swoje życie, musiała się ze wszystkim pożegnać. Love&Pet. Frutti. Winx. Riven.
Nie potrafiła powstrzymać łez, nawet gdyby chciała.
Ostatni raz spojrzała na łunę księżyca odbijającą się w tafli wody i zamknęła oczy chcąc zapamiętać ten widok do końca życia.
- Zoomix- westchnęła.
Otwierając oczy miała cichą nadzieję, na to że to jednak był zły sen. Że otwierając teraz oczy zobaczy sufit swojego pokoju, że będzie mogła wstać i zobaczyć wszystkie bliskie jej osoby i uściskać je wszystkie z osobna.
Niestety. Kiedy tylko podniosła powieki jej oczom ukazał się misterny zamek jej rodzimej planety. A jednak, to wciąż była rzeczywistość.
Stała przed samą bramą oddzielającą pałacowe życie od życia pospólstwa do jakiego jeszcze nie dawno się zaliczała. Tak po prostu w jednej chwili miała stać się księżniczką, a wkrótce potem królową. Nie chciała tego. Chciała być szczęśliwa na swój sposób. Chciała wyjść za Rivena i chciała być zwykłą Musą.
Udało się jej wywalczyć to życie z ojcem, a teraz musiała polec żeby go uratować.
Wzięła głęboki oddech i zrobiła nieśmiały krok w stronę pałacu. I następny. Kolejny. Wyprostowała ramiona. Skoro już musiała zmienić całe swoje życie zrobi to z godnością. Nie będzie kaprysić, nie będzie krzyczeć i stroić fochów. Będzie dumna i z godnością przyjmie to co los dla niej sprezentował.
Pałac był wystrojony, zupełnie jak w dniu zaślubin króla Melodii z jego drugą żoną. Więc przygotowania do ślubu już zaczęto. Książę Gaston był bardzo pewny siebie i doskonale wiedział, że Musa przyjdzie uratować ojca. To znaczy przyjdzie wyjść za niego, żeby uratować swojego ojca.
- Pani Musa- strażnicy pilnujący bramy od razu się jej pokłonili w pas. Najwyraźniej już wszyscy wiedzieli kim jest i każdy był poinformowany o zbliżającym się ślubie.
Miała ochotę zaśmiać się w niebogłosy. Przygotowania do ślubu zaczęto zanim jeszcze ona dowiedziała się o tym, że jej ojciec został zamknięty w lochach. Zanim w ogóle dowiedziała się że książę Gaston upodobał ją sobie na żonę.
Przeszła przez bramę kiedy nagle poczuła jak cała jej magia gdzieś ulatuje. Ponownie na jej twarzy wystąpił kpiarski uśmiech. Książę Gaston kazał otoczyć zamek barierą niwelującą wszelką magiczną moc. Żeby nie odwinęła numeru i nie uwolniła ojca i nie uciekła.
Kierowała się główną aleją w stronę głównego wyjścia. W żaden sposób nie wyglądała na księżniczkę. Jej ubiór był zwykły, normalny, ale wyłącznie na Ziemi lub w Magix. Ale krótka spódnica czy białe skarpety nie pasowały do dworskiego życia.
Mimo to nadal szła prosto z podniesioną głową czekając na najgorsze, spotkanie z bezwzględnym księciem.
Drzwi otworzyły się zanim jeszcze doszła do schodów doń prowadzących. W progu stanęły cztery kobiety, zapewne dwórki. Ubrane prawie jednakowo w długie suknie zakrywające ramiona i dekolt. Przewiązany wstążką w talii gorset wyszczuplał je wszystkie. Jedne mniej, drugie bardziej co było widać po pucołowatych policzkach.
Kobiety były w różnym wieku, jednak wszystkie miały to samo krytyczne spojrzenie widząc wyzywający, ich zdaniem, ubiór przyszłej władczyni.
- Pani Musa- ukłoniły się pokornie, chociaż zapewne żadnej z nich nie uśmiechało się kłonić zwykłej dziewczynie która na salony dostała się jedynie z powodu jednego z kaprysów księcia- zaprowadzimy panią do jej komnaty i przygotujemy na spotkanie z księciem Gastonem.
- Chcę się z nim widzieć natychmiast- odpowiedziała dziarsko. Wolała mieć najgorsze za sobą. Nie chciała odliczać minut do spotkania ze swoim katem.
- A-ale- zająknęła się najmłodsza z nich. Wtedy Musa zauważyła, że są mniej więcej w tym samym wieku. Nawet było jej trochę żal młodej dwórki. Zapewne od najmłodszych lat była uczona jak zostać starą, wiecznie niezadowoloną jędzą.
- W takim stroju nie wypada stawać przed obliczem członka rodziny królewskiej- rzekła surowo najstarsza z dwórek.
- Książę Gaston przypodobał mnie sobie taką jaką jestem- zaczęła- więc jeśli chce mnie widzieć to musi znieść mój teraźniejszy wizerunek- upierała się przy swoim.
Z początku nie wiedziały co w ogóle zrobić lub powiedzieć. Nie miały pojęcia czy w ogóle powinny się odzywać. W końcu najstarsza z nich na chwilę zniknęła za drzwiami. Gdy wróciła Musa zauważyła przebiegającego za kobietami młodego chłopca, zapewne posłańca. Stara wysłała go aby poskarżyć królowi na jego przyszłą żonę.
Miała w nosie to, że od razu na wstępie nie przystosowała się do nadwornego życia. Może i miała przejść przez to wszystko z godnością, ale nie miała zamiaru ulegać całkowicie. Musiała pokazać swojemu przyszłemu mężowi, że nie będzie uległą żoną jaką zapewne on by chciał.
Młody chłopiec po chwili przybiegł z powrotem, cały zdyszany wyszeptał wiadomość starej dwórce.
- Jego książęca mość oczekuje pani w swoim gabinecie- wypowiedziała dumnie aby ukryć swoją irytację.
Bez zbędnego słowa dwórki odwróciły się i w kolumnie powędrowały w stronę schodów. Musa wzięła głęboki oddech i dołączyła do nich. Pomimo iż na zewnątrz wyglądała na opanowaną, tak naprawdę w środku szargały nią nerwy.
Z każdym krokiem była coraz bardziej zdenerwowana. Coraz bardziej przerażona perspektywą spotkania ze złym księciem. Bo na pewno był zły. Ktoś kto szantażuje nie może być dobry. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi ludzkie życie.
Stanęły przed drzwiami i wtedy zamarła. Cała jej pewność siebie i odwaga przeminęły. Tak po prostu uleciały.
"Weź się w garść, dziewczyno!" skarciła się w duchu. "Co by powiedziała Stella gdyby cię teraz zobaczyła?!" mimowolnie się uśmiechnęła na wspomnienie ciętych kawałów przyjaciółki.
"Co by powiedział Rivenr30;?" momentalnie posmutniała. Straciła najważniejszą dla niej osobę. "Riven powiedziałby, że musisz stanąć na wysokości zadania. Że musisz być pewna siebie i w żaden sposób nie ujawniać swoich obaw. Bądź twarda!"
Na samą myśl o tym, że Riven nie chciałby jej widzieć tak słabej ponownie nabrała pewności siebie. Mimo iż go straciła mogła zrobić coś dla niego i nie być słabą.
Najstarsza z dwórek zapukała leciutko w drzwi. Zupełnie jakby bała się reakcji księcia. Musa była w szoku, twarda i dumna kobieta, którą poznała chwilę temu naglę zmiękła.
- Wejść- zza drzwi rozległo się polecenie wydane ostrym tonem. Ciarki ją przeszły. Nie raz i nie dwa widziała księcia Gastona, ale z daleka i w miejscach publicznych, gdzie nie przejawiał żadnych oznak, aby był skory do porwania czy szantażu. Ah, jakiż świat fleszy był fałszywy.
Jedna z dwórek nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi, aby Musa mogła wejść do pomieszczenia. Przekraczając próg gabinetu całe życie przelatywało jej przed oczami. Zupełnie jakby zaraz miała umrzeć.
Wzięła głęboki oddech i stanęła na środku gabinetu księcia, a dwórki w szeregu stanęły za nią.
Gaston stał przy oknie, spoglądając na krajobraz rozciągający się za nim. Musa mogła stwierdzić iż jej przyszły mąż był dobrze zbudowanym blondynem.
- Zostawcie nas samych- odezwał się nagle do dwórek, które tak samo jak Musa na dźwięk jego ostrego tonu wzdrygnęły. Przez chwilę się wahały ale ostatecznie opuściły pomieszczenie zostawiając czarodziejkę samą na pastwę bezwzględnego księcia.
Kiedy tylko można było słyszeć charakterystyczne kliknięcie zapadki zamka mężczyzna momentalnie odwrócił się w stronę swojej przyszłej żony.
Nie był zły. Znaczy się nie był zły z wyglądu. Jego twarz była całkiem przyjemna dla żeńskiego oka. Ale tym co zrobił choćby obiecał Musie wszystkie bogactwa Magicznego Wymiaru to i tak nie zmieniłaby o nim zdania. Był po prostu rozwydrzonym bachorem, który nie spoczął dopóki dopóty nie dostał tego co chciał.
- Nie sądziłem, że będziesz chciała się ze mną spotkać tak szybko- rzucił z cwaniackim uśmiechem.
- Pewne rzeczy wolę mieć już za sobą- odpowiedziała dumnie. Nie była bezczelna, ale potulna również.
- Jakie rzeczy?- ciągnął, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Chcę mieć pewność, że kiedy będzie po wszystkim puścisz mojego ojca- zaczęła- że nie spadnie mu ani jeden włos z głowy.
- Umowa stoi- rzucił pospiesznie.
- I chcę go teraz zobaczyć- dodała natychmiast.
- O tym nie było mowy.
- Chcę mieć pewność, że wciąż żyje i że nic mu nie jest- spojrzała mu prosto w oczy, dowodząc tym samym że się go nie boi i jeśli trzeba potrafi negocjować warunki.
- Dobrze więc- podszedł bliżej, podniósł rękę z zamiarem pogłaskania jej po twarzy.
- Ręce przy sobie- wciąż stała dumnie, pomimo iż w środku cała się trzęsła. Postanowiła grać odważną i twardo stąpającą po ziemi, ale nie wiedziała jak to się może skończyć.
Zacisnął mocniej zęby i gwałtownie odsunął rękę.
- Jak sobie chcesz- fuknął zdenerwowany- ale jako moja żona będziesz miała małżeńskie obowiązki czy ci się to podoba czy nie- arogancki uśmieszek ponownie zagościł na jego twarzy.
- To po ślubie- odpowiedziała obojętnie.
- Nie ciekawi cię, dlaczego wybrałem cię na żonę?- spytał w końcu. Chciał jej powiedzieć dlaczego akurat ona, ale skoro ona nie pytała to musiał wymusić to na niej.
- Nie specjalnie.
- Kiedyś moja siostra pokazała mi filmik z twojego koncertu w tej szkole dla magików.
"Czerwona Fontanna!" Myślała, że zaraz się popłacze, to wtedy jej ojciec przekonał się do Rivena, pomógł uratować mu życie.
- Spodobało mi się to co zobaczyłem- ciągnął swoją wypowiedź- postanowiłem więc wysłać za tobą ludzi. Dotarli za tobą aż na ziemię. W końcu postanowiłem, że będziesz moją żoną. Wiedziałem, że masz chłopaka i że się nie zgodzisz, więc postanowiłem zagrać innymi kartami.
- Postanowiłeś kantować.
- To też forma gry.




-> Otome maniac <-

Edytowane przez Son Yume dnia 25-02-2012 11:23
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Paula
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-02-2012 08:20
po prostu świetne. aż wyobrażałam sobie jak ten Gaston rozmawia z Musą, jak wygląda i wgl. i nadal czekam na ciąg dalszy niegrzeczny
Yuki Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-03-2012 00:39
Rozdział III

- Pani się przebierze i strażnicy zaprowadzą ją do ojca- rzuciła stara guwernantka, kiedy tylko wyszła z gabinetu Gastona.
- Chcę iść do niego natychmiast- odpowiedziała wypuściwszy wcześniej zalegające w jej płucach powietrze.
- Tak nie można- kobieta starała się sprzeciwić.
- Natychmiast!- prawie krzyknęła.
Miała dość. Nie obchodziło ją co pomyślą ludzie i czy ten pyszałkowaty Gaston usłyszał jej wybuch. Chciała zobaczyć się z ojcem. Upewnić się, że nic mu nie jest, a zamiast tego wciąż słyszała jakieś sprzeciwy. Była ciekawa jak oni by się czuli gdyby to ich ojciec był zamknięty w obskurnym lochu a im odmawiano spotkania z nim.
Stara guwernantka wyprostowała się dumnie, wysuwając do przodu i tak spory biust.
- Dobrze więc- miała ochotę prychnąć. W ogóle nie podobało się jej zachowanie przyszłej władczyni, uważała ją za niegodną tytułu jaki miała otrzymać- Diana uda się z panią.
- Niech wam będzie- westchnęła. Lepsze to niż nic.

Kiedy szli ciemnymi korytarzami gdzieś w głębokich piwnicach zamku, Musa rozmyślała o rozmowie którą odbyła z księciem. Zastanawiał ją jeden szczegół. Bardzo z resztą istotny. Jak Galatea mogła pokazać bratu film z koncertu w Czerwonej Fontannie kiedy nie uczęszczała wtedy do Alfei? Naukę zaczęła w następnym roku.
"Będę musiała go spytać przy najbliższej okazji" postanowiła.
- Diana, tak?- starała się jakoś nawiązać rozmowę z dwórką, która jej towarzyszyła.
- Tak, pani- odpowiedziała niemal natychmiast.
Czarodziejka uważnie się jej przyjrzała. Szła wyprostowana niczym struna, z głową dumnie uniesioną najwyżej jak tylko mogła, aby widzieć również drogę przed sobą. Gdyby nie to, podniosła by ją jeszcze wyżej. Dłonie splecione trzymała przed sobą.
- Wyglądasz jakbyś połknęła kij- rzuciła bezpośrednio Musa.
Nie odpowiedziała nic.
- Śmiało dokucz mi. Skrytykuj moją postawę- podburzała ją- teraz to i tak już nie ma żadnego znaczenia- szepnęła do siebie.
Straciła całe swoje dotychczasowe życie i wkrótce jej styl bycia, styl ubierania się jak i zapewne sposób w jaki chodziła również miały zniknąć z jej życia. Wiedziała, że ona jako Musa nie pasowała do tego świata. Wiedziała, że ją zmienią.
Dziewczyna wciąż milczała.
- Jak tam sobie chcesz- fuknęła czarodziejka.
W końcu strażnicy, którzy ją prowadzili się zatrzymali. Musa z niecierpliwością zaczęła rozglądać się po drewnianych drzwiach prowadzących do cel. W którejś z nich znajdował się jej ojciec. Być może chory, lub co gorsza umierający za życie w tak nieludzkich warunkach.
Jeden z wojów podszedł do drzwi znajdujących się po ich lewej stronie, od pasa odczepił pęk kluczy po czym wybrał jeden i włożył do zamka. Chwycił za metalową obręcz, która znajdowała się w miejscu gdzie przy normalnych drzwiach jest klamka. Pociągnął za nią aż w końcu drzwi się otworzyły. Musa niczym strzała wbiegła do celi chcąc jak najszybciej uściskać ojca.
- Tato- rzuciła ze łzami w oczach widząc jak mizernie wygląda jej rodzic. Padła na kolana, zaraz obok niego- jak się czujesz? Wyglądasz na chorego.
- Nic mi nie jest- wydukał Ho-Boe- jestem tylko trochę zmęczony.
- Jak ten gbur w ogóle zamknął cię w lochu?- zadała kolejne pytanie.
- Cóż przyszedł do mnie kilka dni temu...- zaczął opowiadać, jednak przerwał czując że ma sucho w gardle.
- Coś nie tak?
- Jestem spragniony- odpowiedział- od dłuższego czasu nic nie piłem.
- Nie podaliście spragnionemu człowiekowi wody?!- krzyknęła zwracając się do strażników- co z was za ludzie?!
- My nie...
- Przynieście natychmiast wody!- z każdą chwilą jej wściekłość narastała. Już nie chodziło jej o to, że wszystko straciła. Ale o to jak Gaston traktował jej ojca. Był jego kartą przetargową, lecz właśnie pokazał jak bardzo pewny siebie jest. Uważał, że nawet gdyby Ho-Boe zmarł w jego lochach jego córka i tak by za niego wyszła.
Cóż do tego na pewno by nie doszło, bo gdyby Musa dowiedziała się o tym, że jej ojciec zmarł w jednym z obskurnych lochów Gastona prędzej by zmieniła całą Melodię w pył niźli wyszła za człowieka odpowiedzialnego za śmierć Ho-Boe.
Kiedy tylko jeden ze strażników wrócił ze skurzanym bukłakiem z wodą ojciec Musy opowiedział jej całą historię o tym jak dostał się do niewoli Gastona. Z początku wysyłał do niego ludzi z propozycją. Jeśli wyda swoją córkę za niego za mąż zostanie ozłocony i niczego w życiu mi nie braknie. Ho-Boe powiedział, że Gaston w jednej z wiadomości zaznaczył iż wie o jego problemach finansowych, które kiedyś go dopadły i nie chciał aby to się ponownie zdarzyło.
Kiedy tylko odmówił Gaston przysłał kolejnego posłańca aby się upewnić, czy dobrze zrozumiał odpowiedź Ho-Boe. Odmówił? Tak korzystna inwestycja, a on po prostu odmówił.
Stary tłumaczył się wyłącznie dobrem swojej córki, a dobre dla niej było to co sama za takie uznała. Wiedział, że bardzo kocha Rivena i nie chciał już w żaden sposób ingerować w ich związek.
Niestety za trzecim razem odwiedził go sam książę Gaston, który zaznaczył że po raz ostatni pyta po dobroci o rękę Musy...
- A kiedy odmówiłem kazał mnie zamknąć w tym lochu- Ho-Boe zakończył swoją opowieść- tkwię tu od prawie tygodnia.
- Tygodnia?!- krzyknęła wściekła- mam tego dość. Idziemy- wstała, czekając aż jej ojciec zrobi to samo.
- Co zamierzasz?- zdziwienie wystąpiło na zmęczoną i zmizerniałą twarz jej ojca.
- Porozmawiać z moim przyszłym mężem- wysyczała przez zęby.
- Chcesz powiedzieć, że...
- Dostałam dziś wiadomość od Gastona, że zostałeś uwięziony- przyszła kolej na historię Musy- zgodziłam się za niego wyjść pod warunkiem, że cię uwolni.
- Nie rób tego, Musa ja już jestem stary- próbował wstać.
- Nie, nie jesteś stary...
- Musa- Ho-Boe w końcu wstał z kamiennej podłogi. Jego ton był ostry, aż wszyscy się wzdrygnęli- masz przed sobą całe życie- chwycił córkę za ramiona- powinnaś je spędzić wśród ukochanych ludzi, nie u boku mężczyzny który aby cię poślubić posuwa się do szantażu.
- Podjęłam decyzję- wyrwała się z objęć ojca- straciłam już matkę, nie chcę stracić i ojca- odwróciła się w stronę drzwi- a teraz wybacz, muszę porozmawiać z Gastonem.
- Co powiedziałaś Rivenowi?- stanęła w pół roku słysząc pytanie ojca. W oczach pokazały się jej łzy. Głupio zrobiła, tak się zachowując względem Rivena. Mogła postawić sprawę jasno, mogła powiedzieć że zaręczyny spadły na nią niczym grom. Albo że nie ma innego wyboru, musi ratować ojca. Może by zrozumiał i nie zachował się jakr30; stary, typowy Riven?
- Ani ja ani twoja matka nie chcielibyśmy abyś rezygnowała z własnego szczęścia dla któregoś z nas- rzekł spokojnie Ho-Boe- twoje szczęście zawsze było najważniejsze.
- Moje szczęście jest zależne od twojego istnienia- wyłkała łykając gorzkie łzy.
- Wkrótce i tak mnie już nie będzie...
- Nie mów tak!- krzyknęła odwracając się w jego stronę.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że to co robisz jest błędem.
- Błąd nie błąd, nie pozwolę, żeby cię tak traktowano- wyszła.
Była wściekła i zrozpaczona. Miała ochotę po prostu rozszarpać tego impertynenckiego pyszałka. Nie dość, że odebrał jej całe dotychczasowe życie to do tego chciał pozbawić ją osoby o którą walczyła. Jedyną osobą, która pozostała jej ze starego życia.
- Pani Muso- Diana biegła za nią, chcąc ją powstrzymać od rzeczy, których jej zdaniem mogła wkrótce żałować- proszę się zatrzymać.
- Nie mam zamiaru- wciąż hardo kierowała do gabinetu księcia Melodii.
- Nie może pani...
- Owszem mogę!
Skoro już miała zostać jego żoną to musiał wiedzieć, że nie należy ona do uległych osób. Jeśli już zamknął jej ojca mógł to przynajmniej zrobić w bardziej humanitarnych warunkach.
- Gaston!- krzyknęła wściekła wkraczając pewnie do jego gabinetu. Drzwi prawie wyłamała z framugi- co ty sobie myślisz?!
- Coś nie tak z tatą?- rozsiadł się wygodnie na krześle za biurkiem, spoglądając na nią bezczelnie się przy tym uśmiechając.
- Zamknąłeś mojego ojca w brudnych i obskurnych czterech ścianach bez kropli wody o jedzeniu już nie wspomnę!- uderzyła rękami o drewniany mebel, opierając się przy tym.
- Jesteś piękna gdy się złościsz- rzucił ignorując jej wściekłość.
- Natychmiast wypuść mojego ojca z lochu!
- Przykro mi, ale nie mogę- uśmiechnął się kpiarsko.
- Natychmiast!- krzyknęła tak głośno, że aż poczuła drapanie w gardle.
- Nie!- wstał uderzając pięściami o biurko- twój ojciec zostanie w lochu do czasu ślubu, dopiero kiedy zostaniesz moją żoną wyjdzie z więzienia.
- Ty tchórzliwy chamie- wysyczała przez zęby- nie masz za grosz honoru.
- Tchórzliwy?!- oburzył się.
- Boisz się poczynań starego mężczyzny, dlatego każesz mu zostać w lochach- nie potrafiła się opanować- boisz się, że z nim ucieknę i zrobię z ciebie głupka.
- Twój ojciec zostanie w lochu do czasu aż za mnie wyjdziesz, czy ci się to podoba czy nie!- krzyknął, aż Musa się wzdrygnęła- pamiętaj, że to ja tu stawiam warunki i jeśli będę chciał twój ojciec nigdy nie opuści tego obskurnego lochu.
Miała ochotę się popłakać, ale powstrzymywała łzy do czasu aż nie zniknie mu z oczu.
Odwróciła się na pięcie i skierowała się ku wyjściu.
- Ubierz się jutro jak na przyszłą królową przystało- rzucił kpiarsko kiedy była już przy drzwiach- mój lud musi widzieć, że moja małżonka nie jest jakąś miasteczkową dziewczyną.
- To po co wybrałeś sobie za przyszłą małżonkę miasteczkową dziewczynę?- spytała. Nie czekała nawet na odpowiedź wyszła.
Diana zaprowadziła ją do jej komnaty, która na wstępie się już Musie nie spodobała. Różowe ściany, cukierkowe kolory pościeli i zasłon były bardziej w stylu Stelli niż jej.
- Jutro z rana przyjdziemy do pani, pomóc się przygotować do uroczystości.
- Żal mi ciebie, wiesz?- rzuciła kiedy dziewczyna zamierzała wyjść. Jej słowa jednak ją powstrzymały. Diana zamknęła drzwi i odwróciła się w stronę Musy.
- Myślisz, że to takie łatwe służyć takiej rozkapryszonej dziewczynie jak ty?- Musa lekko się zdziwiła takim zachowaniem dziewczyny z drugiej strony miała do tego pełne prawo. Odkąd tylko przekroczyła próg pałacu stawiała warunki i wszyscy musieli się jej podporządkować. Jednak ona również miała do tego prawo, mogła odreagować stratę dotychczasowego życia w taki sposób jaki uznała za słuszny.
- Przemówiłaś- zakpiła z niej. Stała się cyniczna i bezczelna, ale musiała jakoś to wszystko odreagować.
- Co ty w ogóle wiesz o dworskim życiu?- Diana zupełnie nie przejmowała się tym iż spoufala się z przyszłą królową. Ba, że właśnie obraża przyszłą małżonkę Gastona zwracając się do nie per ty.
- Właśnie nic o nim nie wiem- podeszła do okna chwytając mocno za błękitne kotary- dlatego, że nigdy nie myślałam że spotka mnie taki żywot.
Diana zamarła. Pierwszy raz w życiu słyszała, jak ktoś wypowiadał się z takim smutkiem o przyszłym życiu na dworze. Zwłaszcza przyszła władczyni.
- Nie cieszysz się?- spytała łagodniejszym tonem.
- Jak mam się cieszyć kiedy zostawiłam za sobą całe dotychczasowe życie?- wpatrywała się w szkło balkonowych drzwi niczym w ekran na którym przelatują różnorodne obrazy- straciłam przyjaciół- widziała uśmiechnięte twarze Winx.
Layla która była jej najbliższa i najdroższa. Zawsze zaczepna Stella i Tecna jako jedyna myśląca logicznie. Flora i Bloom, które były głównym spoiwem całej szóstki. Spokojne i trzeźwo myślące kiedy pozostałym szybko puszczały nerwy.
- Miłość- po policzkach zaczęły jej płynąć łzy. Oczami wyobraźni widziała te wszystkie dobre i złe chwile z Rivenem.
Od samego początku ich znajomość była wystawiona na próbę. Najpierw Darcy, potem ojciec Musy nie akceptował jej wyboru. Potem pojawił się Jason Queen przez którego ich związek się rozpadł. A kiedy w końcu udało im się wreszcie być szczęśliwą parą to znowu ich rozdzielono.
Syzyfowa praca. Cokolwiek by nie robili to ich związek i tak wystawiany jest na ciężką próbę. Jednak tym razem zakończenie miało być inne niż za każdym, poprzednim, razem. Mieli już nigdy się nie zobaczyć.
- Przykro mi- usłyszała cichy szept Diany- nie wiedziałam, że tak wiele poświęciłaś by ratować ojca.
- Jest jedynym krewnym jakiego mam- otarła łzy i starała się oddychać równomiernie- nie chcę stracić i jego.
- Przepraszam za swoje zachowanie- rzuciła pokornie dwórka- nie powinnam się tak spoufalać.
- To ja przepraszam, zachowywałam się jak rozwydrzona księżniczka. I proszę zostańmy na ty- odwróciła się do dziewczyny- jeśli mam tu zostać to chcę móc z kimś porozmawiać.
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła.
- Pójdę już- rzuciła po chwili ciszy- dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedziała spokojnie, z powrotem spoglądając w okno.
Po chwili odeszła od okna i podeszła do lustra stojącego zaraz obok łóżka. Wyglądała okropnie. Zaczerwieniona z rozmierzwionymi włosami. Bluzka leżała na niej niedbale. "Co ja robiłam, że tak wyglądam" zaśmiała się do swojego odbicia.
- Wyglądasz pięknie- stanęła jak wryta w odbiciu lustra zobaczyła Rivena. Natychmiast odwróciła się aby móc rzucić się swojemu ukochanemu na szyję. Jednak jego nie było. Zdezorientowana spojrzała z powrotem w lustro. Nie było go.
- Zaczynam fiksować- szepnęła przerażona. Widziała Rivena. Ba! Słyszała go!
Zrobiło się jej duszno więc postanowiła wyjść na taras. Chłodne nocne powietrze dobrze jej robiło. Trochę się uspokoiła, oddychając głęboko świeżym powietrzem. Łzy zaschły na jej twarzy pozostawiając jedynie uczucie dyskomfortu, ściągniętej przez sól skóry. Potarła kilkakrotnie każdy z policzków chcąc się pozbyć tego uczucia, kiedy usłyszała ciche wołanie z ogrodu, który znajdował się pod jej balkonem.
Znała ten głos. Znała jego właściciela. Riven.
Rozpłakała się na nowo. Nie zniosła kolejnego przewidzenia. Nie chciała sobie wyobrażać Rivena. Chciała go zobaczyć i usłyszeć.
- Musa- ponownie usłyszała wołanie.
- Riven?- zaczęło do niej docierać, że to nie majak. Riven naprawdę stał pod jej balkonem.
Poruszył się. Tyle usłyszała, nie mogła dostrzec go całkowicie w ciemnościach jakie panowały w nieoświetlonym ogrodzie. Po chwili jednak zauważyła jak wspina się po antresoli rosnącej zaraz obok jej okien.
Musa nie potrafiła się nawet poruszyć kiedy stanął na posadzce tarasu. Chciała mu się rzucić na szyję, ale czuła się jakby nogi wrosły jej w posadzkę.
Zamiast tego to Riven podszedł do niej, lewą ręką delikatnie ocierając jej łzy z policzka. Prawą natomiast chwycił ją w pasie i przybliżył do siebie.
- Przepraszam- szepnął patrząc jej prosto w oczy- chłopaki wszystko mi wytłumaczyli.
Niczym wybudzona z letargu Musa natychmiast zarzuciła mu ręce na szyję przywierając swoimi ustami do jego.
Po chwili jednak Riven przerwał pocałunek.
- Muszę iść- po jego oczach widziała, że tego nie chciał tak samo jak ona- jutro cokolwiek by się działo nie przyznawaj się do tego, że mnie znasz.
- Co? Dlaczego?- zdziwiła się.
- Mamy pewien plan, żeby uwolnić ciebie i twojego ojca- uśmiechnął się zawadiacko- ale nie możesz dać po sobie znać, że nas znasz.
- Nas?
- Specjalistów- zaśmiał się melodyjnie- wszyscy tu są. Myślisz, że tak po prostu cię zostawimy.
- Cóż myślałam, że tak właśnie się stało- zaczerwieniła się, straciła wiarę w swoich przyjaciół. Straciła wiarę w Rivena.
- Błąd- pocałował ją- dziewczyny wkrótce powinny się u ciebie pojawić- kolejny pocałunek był dłuższy i bardziej namiętny- do zobaczenia.
Tak szybko jak pojawił się na tarasie, tak szybko z niego znikł.
Powiedział jej tyle, że w zasadzie i tak nic prawie nie wiedziała. Mieli plan, ale nie raczył jej w go wtajemniczyć.
Może to nawet i lepiej? Nie była najlepszą aktorką, zachowywałaby się zbyt pewnie siebie Gaston szybko by zrozumiał, że coś jest nie po jego myśli. Mogła zniszczyć wszystko zanim by się zaczęło.
Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę- rzuciła chcąc brzmieć przekonująco, tak jakby wciąż była zrozpaczona.
- Pani- w drzwiach pojawiła się Diana- do pani- odsunęła się na bok robiąc przejście dla gości.
- Rozchmurz się, jesteśmy z tobą- w drzwiach jako pierwsza pojawiła się Stella- twoje życie na nowo ma sens.
- Dziewczyny!- rzuciła uradowana widząc swoje przyjaciółki- co wy tu robicie?
- Chyba nie sądziłaś, że cię zostawimy?- zaśmiała się lekko Layla.
Nie odpowiedziała nic. Spuściła głowę zawstydzona swoimi myślami.
- No nie mogę- zaczęła Tecna, podpierając się na biodrach- ona naprawdę myślała, że tak po prostu ją porzuciłyśmy- udała oburzoną.
- Wybaczcie, ale cała ta sytuacja...
- Wiemy, że jest ci ciężko- Bloom objęła troskliwie przyjaciółkę- i rozumiemy twoje zwątpienie. Wiele przeszłaś i jeszcze wiele przed tobą.
- Pani- powitania i pocieszenia przerwał przestraszony głos Diany.
- Diana, coś nie tak?- zdziwiła się Musa spoglądając na służkę.
Ta jednak zamiast odpowiedzieć odsunęła się na bok robiąc przejście dla kolejnego gościa Musy.
- Gaston- rzuciła pogardliwie widząc kto właśnie przekroczył próg jej komnaty.
- Któż to?- przeszedł do sedna sprawy.
- Moje dwórki- odpowiedziała niemal natychmiast.
- Że...- Stella już chciała coś powiedzieć, jednak ostatecznie Layla dźgnęła ją łokciem.
- Witamy, waszą królewską mość- ukłoniła się najniżej jak tylko mogła, łaskocząc tym samym dumę księcia.
Pozostałe dziewczyny poszły za jej przykładem.
- W naszej umowie nie było dwórek- po słowach Layli wydawał się łagodniejszy, bardziej skłonny do negocjacji niż przed godziną.
- Chyba nie sądzisz, że jako przyszła królowa będę chodziła po dworze bez świty- ciągnęła swoją grę. Była jednak lepszą aktorką niż się jej wydawało na początku.
- Dobrze więc- uśmiechnął się podchodząc bliżej swojej narzeczonej- ale na tym koniec twoich wymagań.
- Na tym koniec- odpowiedziała równie śmiało.
Zamierzał pogłaskać ją po policzku, ale zapamiętał jak zachowała się w jego gabinecie. Jeśli znowu by mu zabroniła się dotykać wyszedłby na głupka przed jej dwórkami.
Wyszedł bez słowa pożegnania.
- Nie będę niczyją dwórką- oburzyła się Stella kiedy odczekały kilka chwil aby upewnić się, że Gaston odszedł.
- Będziesz- odpowiedziała Layla- i to bardzo dobrą dwórką.
- A ty co? Sama jesteś księżniczką a pokłoniłaś mu się niczym swojemu władcy- zauważyła blondynka.
- Takim facetom jak on najlepiej pochlebiać- wyjaśniła- chociaż przyznam, że tytułowanie go królem ledwo przeszło mi przez gardło.
- Najważniejsze, że znowu jesteśmy razem i wkrótce uwolnimy Musę i jej ojca- odezwała się Flora uśmiechając pocieszycielsko do przyjaciółki.
***

W razie gdybyście wyłapali jakieś błędy to proszę dać znać - nie lubię kiedy w moich opowiadaniach chowają się chochliki=]
Jak zapewne widać, w pierwszym rozdziale pojawił się obrazek. Postanowiłam umieścić tu coś na wzór nagłówka, jak na blogu=]
Muse i Rivena wycięłam z okładki 55 numeru Winx Club i jakoś tak dorobiłam kolorowe tło. Mam nadzieję, że się Wam spodoba chociaż osobiście uważam że w ogóle nie powinnam zajmować się grafiką bo wychodzą mi same szkaradziejstwa =]
Możecie się śmiać z podpisu i adresu strony, ale uważam że grafikę bardzo łatwo można znaleźć nie tylko na stronie na której się ją wrzuciło. Podpis to zawsze wiadomo, że autor swoją pracę szanuje (jakby to coś u góry było czymś co ktoś może chcieć ściągnąć), a adres strony to zawsze forma reklamymruga
Paulka, wybacz że teraz ale mam nadzieję, że zwłokę nadrobiłam ilością tekstu. Równe 2855 słów (~.^)
I mam nadzieję, że przypadło Wam do gustu=)




-> Otome maniac <-

Edytowane przez Son Yume dnia 10-09-2012 13:39
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Paula
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-03-2012 05:54
Nadrobiłaś mruga Mam nadzieję, że będziesz pisać częściej. I przestań się krytykować -.- Twoja grafika jest bardzo ładna, lepsza od mojej :]
Yuki Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
^ChandSharma
Administrator

avatar
Dodane dnia 07-03-2012 23:19
Ach, ja bym z chęcią przywaliła w twarz takiemu typowi jak Gaston. uśmiech
Wzruszyłam się tym rozdziałem, serio.

Czyli rozumiem, że teraz moja kolej coś napisać? A ja straciłam jakąkolwiek wenę...smutny


___
{grafika} || {linktr.ee/ChandSharma}
48034616 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-03-2012 21:36
Rozdział IV

- Jesteście wtajemniczone w cały ten misterny plan, prawda?- spytała Musa, kiedy jej "Dwórki" rozsiadły się wygodnie na łóżku chcąc dowiedzieć się o wszystkim, co zaszło w zamku.
- Cóż... - Stella chciała odpowiedzieć na pytanie przyjaciółki, jednak przerwały jej huki i odgłosy walk dochodzące z korytarza.
- Co się dzieje?- Musa podeszła do drzwi, zaraz za nią powędrowała Layla.
Przeczuwała, że to miało coś wspólnego ze specjalistami, ale była ciekawa co dokładnie działo się w hollu. Gdy tylko otworzyła drzwi poczuła mocne szarpnięcie. Po chwili zauważyła włócznie wbitą we framugę, gdzie przed chwilą znajdowała się jej głowa.
- Nie ma za co- uśmiechnęła się słabo Layla, poluźniając uścisk na łokciu przyjaciółki.
- Co tu się dzieje?- zdziwienie i przerażenie wciąż nie schodziło z twarzy Musy.
- To chłopcy- szepnęła Layla, wciągając brunetkę do pokoju i zamykając za nimi drzwi- powinnyśmy trzymać się od tego z daleka, jeśli nie chcemy aby Gaston powiązał nas z ich czynami.
Bez słowa ruszyła w stronę tarasu. Musiała odetchnąć. Za cienką warstwą drzwi jej ukochany robił wszystko, żeby tylko ją uwolnić. A ona musiała udawać, że w ogóle nie rusza ją to, co się dzieje. Było jej duszno, co jeśli Riven został ranny? Powszechnie było wiadomo, że wojownicy Melodii są biegli we władaniu włóczniami. Czuła jak kolana się pod nią uginają. Jednak, aby nie pokazać swojego strachu przyjaciółkom oparła się o marmurową balustradę balkonu. Może nie tyle, co nie chciała okazywać swojego strachu, ale wątpliwości w plan. One wszystkie wierzyły w swoich chłopaków, narzeczonych a ona, jako jedyna, czuła że coś jest nie tak. Bała się, że może jednak specjaliści nie są tacy dobrzy jak im się wydawało.
Wzdrygnęła się przestraszona słysząc trzask klamki o ścianę. Drzwi zostały gwałtownie otworzone, a w progu stał Gaston. Ubrany cały na biało, z luźną koszulką dopiętą do połowy, ukazującą tym samym jego nagi i umięśniony tors.
Musa jednak wciąż wpatrywała się w ciemności ogrodu, oddychając głęboko na tarasie.
Dziewczyny jak na rozkaz zeskoczyły z łóżka kłaniając się w pół. Jedynie Stelli trzeba było o tym przypomnieć lekkim pociągnięciem za bluzkę.
- Gdyby tylko nie był takim gburem- westchnęła cicho, tak że stojąca zaraz obok Tecna ledwie mogła ją usłyszeć. A co dopiero Gaston, znajdujący się dwa metry od niej.
- Musa- rzucił patrząc po dwórkach swojej narzeczonej.
- Jest na balkonie wasza wysokość- ponownie głos zabrała Layla. Jako jedyna miała tyle odwagi, aby otworzyć usta bez obawy, że wypłynie z nich wulgarna wiązana skierowana pod adresem księcia.
- Co się stało?- Bloom natychmiast pożałowała swojego pytania- jeśli można wiedzieć- dodała niemal natychmiast aby nie wyjść na zbyt spoufalającą się.
- Kilkoro śmiałków miało czelność zaatakować zamek- odpowiedział jakby to pytanie zadała Musa. Stanął w progu balkonu i spojrzała na nią jakby był w niej szaleńczo zakochany, a sam widok jej całej sprawiał mu ogromną ulgę- nie wiem jak udało im się przejść obok straży, ale w środku nie dali nam rady.
- Co masz na myśli?- zacisnęła mocno pięści, zdzierając skórę knykciów o kamień, na którym się opierała.
- Złapaliśmy ich wszystkich.
- Co zamierzasz teraz z nimi zrobić?- ciągnęła temat, jednocześnie nie pokazując mu zmartwienia.
- Cóż- podszedł bliżej po czym delikatnie chwycił ją za ramiona- zamierzałem ich wychłostać- ta informacja sprawiła, że ciarki przebiegły jej po ciele. Jednak niczego niedomyślający się Gaston stwierdził iż to jego obecność tak zadziałała na Musę. Zaczął muskać palcami jej skórę na rękach- i wtrącić ich do lochu- pochylił się nad nią- wiesz to tam gdzie jest twój ojciec- wyszeptał jej do ucha.
Natychmiast się odwróciła. Miała ochotę go uderzyć za samo wspomnienie o jej ojcu.
- Ale skoro tak cię ciekawi cała ta sytuacja to ty zadecydujesz o ich losie- ich twarze dzieliły zaledwie centymetry co w ogóle nie podobało się Musie. Co innego można było powiedzieć o Gastonie.
Dziewczyny zamarły. Mogły powiedzieć Musie na czym polegał cały ich plan. Teraz nawet najmniej przemyślana decyzja mogła cały ich plan zrównać z ziemią.
Ukradkiem spojrzała na dziewczyny, które nerwowo machały do niej rękami chcąc przekazać jej jakąś wiadomość. Jednak nie była w stanie odgadnąć, co to takiego. Co jeśli popełniłaby błąd?
- Wtrąć ich na razie do lochu- zająknęła się- jutro dam ci znać, co z nimi zrobić.
Uśmiechnął się lekceważąco i pochylił, aby ją pocałować, jednak Musa się uchyliła. Od dotyku jego dłoni robiło się jej niedobrze, a co dopiero gdyby pozwoliła się pocałować.
- Po ślubie nie pozwolę ci na odmowę- wyszeptał złowieszczo, na tyle cicho, aby jedynie Musa mogła usłyszeć jego słowa- zrobisz wszystko co ci nakażę.
- Po ślubie- podkreśliła zaciskając mocno zęby, powstrzymując się od splunięcia mu w twarz, co miała ochotę zrobić od momentu kiedy go tylko ujrzała. Drugą sprawą był jej całkowity antytalent do plucia. Gdyby tylko spróbowała zapewne oplułaby samą siebie.
- A teraz- zaczął głośniej robiąc krok w bok i odwracając się w stronę domniemanych dwórek swojej narzeczonej- zechcą panie przejść ze mną do głównego holu gdzie moi strażnicy pilnują tych nicponi i czekają na moje rozkazy.
Musa aż się skrzywiła tą skromnością, która od niego w tym momencie biła. "Moje rozkazy" jakby był najważniejszą osobą w całym zamku. A nawet jeszcze nie był królem. I wtedy ją oświeciło. Gdzie jest król Melodii? Z reguły rodzice chcą poznać "Drugą połówkę" swoich pociech.
Nie wiele myśląc poszła za Gastonem, zastanawiając się czy Rivenowi nic nie jest.
Reszta klubu, jako lojalne dwórki, powędrowały za nią. Chociaż nie wszystkie chciały widzieć swoich ukochanych zakutych w kajdany. Lub co gorsza poturbowanych od ostrej broni.
Musa szła za Gastonem, z dumnie podniesioną głową spoglądając na jego szerokie barki. Był dobrze zbudowany i ze swoich wcześniejszych obserwacji, przystojny. Jednak w owej chwili zastanawiała się czy gdyby wbiła mu teraz nóż w plecy to by skonał na miejscu czy może zdążyłby jeszcze przywołać straże skazując ją, jej przyjaciół i ojca na wieczne i marne życie w lochach.
Opamiętała się z morderczymi myślami w momencie kiedy Gaston się zatrzymał. Dorównała mu stając naprzeciw rannych przyjaciół starając się za wszelką cenę udawać obojętną na ich cierpienie. Klęczeli z rękami zakłutymi za plecami. Nad każdym z nich stał strażnik pilnujący aby żaden z nich niczego nie zrobił.
Nie było jedynie Timmy'ego.
Machinalnie poszukała wzrokiem Rivena. Na jego klatce piersiowej rozciągła się średniej długości dziura w jego kombinezonie. Zastanawiała się czy jest też i rana. Jednak stwierdziła że nie było krwi, więc nie było i rany. Odetchnęła z ulgą. Wtedy spojrzała na jego twarz. Był poobijany, a na lewej kości policzkowej miał rozcięcie wielkości migdała. Z niego niestety już sączyła się krew.
Rozejrzała się po reszcie specjalistów i zamarła z przerażenia widząc stan Brandona. Bloom w tym samym momencie doskoczyła do Stelli obejmując ją z całych sił i odwracając tyłem do pokonanych.
- Coś nie tak?- Gaston zdziwił się zachowaniem płomiennowłosej.
- Stella jest bardzo wrażliwa na widok krwi- odpowiedziała szybko Flora- jeśli wasza królewska mość pozwoli, zaprowadzimy ją z powrotem do pokoju.
W odpowiedzi jedynie machnął ręką w geście, iż w ogóle go nie interesuje co zrobią i że mogą iść.
Kiedy Flora i Bloom odprowadzały Stellę do pokoju ta chciała coś powiedzieć. Wyrwać się z ich uścisku i zobaczyć stan przyjaciół jednak Flora zakryła jej usta dłonią, a Bloom trzymała ją w stalowym objęciu nie pozwalając jej nawet na najmniejszy ruch.
Musa wróciła wzrokiem do specjalistów. Wszyscy wyglądali mniej lub więcej tak samo. Lekko poobijani z niegroźnymi ranami. Wszyscy prócz Brandona. On jako jedyny wyglądał jakby stoczył walkę ze strażnikami całkiem sam. Na całym ciele rozciągały się różne rany cięte. Jedne zapewne zadane mieczem a inne włócznią. Z prawie wszystkich sączyła się krew. Jego twarz była cała opuchnięta, poraniona i posiniaczona. Sprawiał wrażenie jakby zaraz miał paść i już nigdy nie wstać.
To tego Stella miała nie widzieć. Stanu swojego chłopaka. Wszystkie ją znały i wiedziały, że gdyby tylko zobaczyła Brandona takim jakim właśnie był zaczęłaby łkać, krzyczeć i momentalnie by do niego podbiegła chcąc się jak najlepiej nim zaopiekować. Tym samym skazałaby cały ich plan na niepowodzenie.
- Oto ci głupi śmiałkowie, którzy postanowili zaatakować pałac Gastona- objął Musę w pasie przyciągając do siebie.
Wiedział, że teraz nie zrobi z niego pośmiewiska, bo sytuacja jej jak i jej ojca mogła ulec pogorszeniu. Riven zerwał się z miejsca chcąc doskoczyć do księcia i zdzielić go najmocniej jak tylko potrafił.
Strażnik jednak go powstrzymał doprowadzając z powrotem na kolana.
- Żałosne- zaśmiał się perfidnie blondyn spoglądając na wściekłą twarz Rivena- myślałeś, że możesz mnie zranić.
- Każ mnie rozkuć to wtedy pogadamy- odwarknął- jesteś mocny tylko w gębie- zaczął kpić z Gastona.
Rozsierdzony do granic możliwości następna tronu podszedł do Rivena, klękając przy nim. Przyglądał się przez chwilę jego poobijanej twarzy po czym po chwili nieoczekiwanie zamachnął się uderzając Rivena z pięści. Z jego ust popłynęła krew.
- Przestań!- krzyknęła przerażona Musa, natychmiast żałując swojego zrywu.
Martwiły się o Stellę, żeby czasem niczego nie zaprzepaściła a teraz sama mogła wszystko zniszczyć.
- Dlaczego?- Gaston wstał, patrząc na Musę. Był zaciekawiony nagłym wybuchem dziewczyny.
- Dość już wycierpieli- wydukała starając się znaleźć jakieś logiczne wyjście z całej sytuacji.
- Dość?- zakpił- to uważasz za wystarczającą karę za wtargnięcie do mojego zamku?!- krzyknął wściekły podchodząc do Musy.
- Obiecałeś, że to ja zadecyduję o ich losie- nie bała się jego napadów. I tak była w szachu. Musiała tylko tak to wszystko rozegrać, żeby zwyciężyć- wtrąć ich do lochu.
- Jak sobie chcesz- uległ jej. Nie po raz pierwszy owego wieczoru. Jednak tym razem sytuacja była poważniejsza. On nie zdawał sobie z tego sprawy, ale właśnie przyczynił się do jej uwolnienia.
Obróciła się na pięcie kierując się do swojego pokoju, jednak nie potrafiła się powstrzymać i spojrzała ostatni raz tego dnia na Rivena. Pomimo jej prośby Gaston ponownie uderzył Rivena, tym razem dużo mocniej niż wcześniej. Specjalista aż upadł na ziemię. Książę wstał i najmocniej jak mógł kopnął Rivena brzuch. Specjalista po kilku sekundach stracił przytomność.
- Riven- szepnęła wstrząśnięta, kiedy Layla złapała ją za ramię i dosłownie pociągnęła do jej pokoju.
- Nie patrz!- rzuciła pospiesznie Tecna zasłaniając jej widok na rannego chłopaka, stając zaraz za nią.
- Ale...
- Nie patrz!- dodała ostrzej, jednak na tyle cicho, aby Gaston nie usłyszał jej srogiego tonu.
Odwróciła się, jednak nie bez przymusu. Riven był nieprzytomny, a ona nie mogła być przy nim. Nie mogła go ocucić i przekonać, że wszystko będzie w porządku.
Każdy krok, jaki stawiała zdawał się jej trwać wiecznie. Zupełnie jakby czas zwolnił nie pozwalając, aby to wszystko minęło tak szybko jak sobie życzyła. Jak najprędzej chciała znaleźć się w łóżku i zasnąć, chociaż na chwilę zapominając o tym wszystkim co przeżyła tego dnia.
Nie ocknęła się z odrętwienia nawet kiedy weszła do pokoju gdzie Stella chodziła cała w nerwach zastanawiając się, czego miała nie widzieć.
- Czego miałam nie widzieć?- pytała.
- Tego co widziałyśmy my- odpowiedziała szybko Layla.
- Żadna odpowiedź! Dlaczego mnie stamtąd zabrałyście?
Layla i Tecna bez zbędnych pytań podeszły z Musą do łóżka, sadzając ją na nim.
- Wszystko w porządku?- spytała Tecna.
Zero odpowiedzi.
- Musa?- Flora nieśmiało podeszła do przyjaciółki, przestraszona i zdziwiona jej stanem.
- Co się stało?- wszystkie zignorowały Stellę aby zająć się Musą.
- Gaston pobił Rivena do utraty przytomności- wyjaśniła Layla- na naszych oczach.
- To straszne- Flora zakryła usta dłonią.
- Widziałam straszniejsze rzeczy- mruknęła Tecna. Wszystkie prócz Stelli wiedziały, co dokładnie miała na myśli.
- Zostawmy ją- Layla położyła brunetkę na łóżku- niech leży, wkrótce dojdzie do siebie.
Skierowały się na taras zostawiając Musę dryfującą gdzieś na skraju rzeczywistości a obłędu. Była obecna ciałem, ale duchem była daleko. I nawet ona nie wiedziała gdzie dokładnie się znajduje.
Stały na tarasie w ciszy. Każda z nich zastanawiała się, co dokładnie dzieje się z jej ukochanym, ale każda doskonale wiedziała, że taki właśnie był plan. Tak to miało wyglądać. Mieli dać się pojmać aby Gaston wtrącił ich do lochu skąd mieli uciec uwalniając przy tym ojca Musy.
- Nie jestem pewna, czy teraz nasz plan wypali- powiedziała nagle Tecna. Powiedziała głośno to co pozostałe miały na myśli, ale bały się wypowiedzieć.
- Co tam zobaczyłyście, że się o to boicie?- Stella cała była w nerwach- dlaczego mnie stamtąd zabrałyście?!- krzyknęła w końcu.
- Żebyś nie wyglądała jak Musa!- rzuciła wściekle Layla.
- Co masz na myśli?- przystopowała swój temperament.
- Brandon jest w złym stanie- Bloom stanęła za przyjaciółką chwytając ją za ramiona, w geście pocieszenia- w bardzo złym stanie.
- Co?- zdziwienie nie schodziło z twarzy blondynki.
Nie odpowiedziały nic, Stella opadła na kolana wyślizgując się z uścisku Bloom.
- Nie mogłyśmy ci tego pokazać, żebyś nie wpadła w szał i nas nie zdradziła- wyjaśniła dobitnie Layla.
Przez chwilę milczała wpatrując się przed siebie, jednak po chwili oprzytomniała.
- Nie pozwolę, żeby Gaston tak traktował moich przyjaciół- wstała.
- Co ci chodzi po głowie?- spytała nieśmiało Flora. Bała się, żeby Stella przypadkiem nie postanowiła iść do Gastona i mu nawtykać za wszystkie jego czyny.
- Uwolnimy Musę oraz jej ojca- zacisnęła pięści- a po wszystkim tak skopię jego książęcej mości jego cztery litery, że już nigdy więcej nie odważy się wysłać strażników na mojego chłopaka!
Zaśmiały się w niebogłosy. Pomimo iż dla nich wszystkich to był śmiech przez łzy. Próba ukrycia prawdziwych emocji, jakie szargały nimi od środka.
***

Ok, przyznam się że do napisania znacznej części tej notki musiałam się zmusić. Ale kiedy już wyszłam z martwego punktu łatwo poszło i nim się zorientowałam doszłam do momentu w którym musiałam zakończyć ten rozdział jeśli chciałam opublikować ten następny, ostatni.
Przyznam się bez bicia że pojmanie specjalistów nie tak miało wyglądać. Cóż ogólnie fabuła w moim opowiadaniu zauważyłam bardzo szybko się potoczyła. Mam tu na myśli, że jeszcze tego samego dnia Musa dowiedziała się o uwięzieniu ojca a już wyruszyła ekipa ratowników i ich akcja ratunkowa się zaczęła=] Liczę, że przypadnie Wam do gustu pomimo tak dużej (oraz trochę brutalnej i krwawej) odskoczni od normalnych Winx jakie można zobaczyć w serialu czy filmie (tam nawet uderzenia nie są pokazywane; czyt. TZK kiedy Musa zasłania Sky'a oraz MP kiedy Tecna zdziela Timmy'ego po głowie=]). Cóż mam nadzieje, że mimo wszystko mnie nie zlinczujecie za mój spaczony tutaj wizerunek Winx, ale chciałam napisać coś innego niż "cukierkowe" historie Klubu=]




-> Otome maniac <-

Edytowane przez Son Yume dnia 05-04-2012 18:27
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Paula
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2012 06:03
Świetna część. Mi się podobają takie brutalne sceny ;] Ale jak mogłaś tak doszczętnie pobić Rivena! Oż ty. O nie, o nie, nie rób mi tego. Ja chcę nadal czytać, a ty mówisz, że następny - ostatni?! Wkurzyłaś mnie na całego o_O
Yuki Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-03-2012 01:42
Nie pobiłam go aż tak bardzo, chyba =]

Hm... ogólnie to od samego początku to opowiadanie miało być oneshotem, ale jak widać się nie zmieściło=D Ale jak skończę to, od razu biorę się za inne z tą samą parą jako głównym wątkiem =D




-> Otome maniac <-
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-03-2012 16:47
Hm... Ogólnie mogę napisać jeszcze epilog. Bo niestety koncepcji tego opowiadania nie byłabym w stanie rozłożyć na dwa opowiadania. Nie wiem, postaram się, ale nie obiecuję=)




-> Otome maniac <-

Edytowane przez Son Yume dnia 05-04-2012 18:14
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-07-2012 22:57
Rozdział V

Ocknęła się nad ranem. Sama nie wiedziała czy spała tej nocy czy też nie. Czy była zmęczona, śpiąca? Sama o tym nie wiedziała. Pewne rzeczy po prostu do niej nie docierały. Wciąż miała przed oczami obraz Rivena tracącego przytomność, zalewającego się własną krwią, zwijającego się z bólu.
- Wstałaś- Layla siedziała na drugim końcu łóżka, ze stoickim spokojem czytając jakąś książkę- jak się czujesz?
- Nie wiem- wymamrotała, czując suchość w gardle.
- Na szafce nocnej jest woda- nie patrząc na przyjaciółkę wskazała głową na szklankę z cieczą.
Niepewnie chwyciła szklankę, przechyliła ją i wypiła całą zawartość.
- Co teraz zrobimy?- spytała odstawiając szklankę. W końcu dotarła do niej wiadomość o tym, że Specjaliści zostali brutalnie potraktowani- chyba nie tak miał wyglądać plan Rivena?
- Cóż- Layla odłożyła książkę na bok- zasadniczo, plan nie przewidział tego, że zostaną brutalnie pobici- westchnęła- ale damy radę. Dzisiaj, kiedy będziesz widziała Gastona, powiesz mu że chcesz aby chłopcy zostali jak najdłużej w lochach.
- Dlaczego?
- Riven jest niezastąpiony w otwieraniu zamków- zaczęła opowiadać plan- kiedy uciekną, uwolnią twojego ojca i wtedy bez skrupułów będziemy mogły się stąd wyrwać.
- Mówisz tak, jakbyś utknęła tu razem ze mną- opadła z powrotem na poduszki, kładąc prawy przegub na czole.
- Cóż, jesteśmy przyjaciółkami, tak? Więc utknęłam tu razem z tobą- przeniosła się, siadając obok Musy- uwolnimy ciebie i twojego ojca- dodała pokrzepiająco.
Drzwi do komnaty otworzyły się, a w progu stanęła Bloom wraz ze Stellą.
- Nie uwierzycie!- krzyknęła Stella.
- Zadziw nas- odpowiedziała Layla.
- Zaślubiny tego gbura i Musy mają się odbyć jutro.
- To wydawało się oczywiste, ze względu na to iż jej ojciec jest uwięziony w lochu i Gaston traktuje go jak nie wartego uwagi psa, godnego zdechnięcia- skwitowała tą wiadomość Layla.
- Dzięki, Layla- rzuciła z sarkazmem Musa.
- Nie o to chodzi!- wtrąciła się Stella- za kilka godzin macie ogłosić publicznie swoje zaręczyny.
Musa aż podniosła się do pozycji siedzącej. Miała publicznie udawać, że jest zakochana w tym gburze? Miała tak po prostu wyjść i tulić się do niego jakby nigdy w życiu nie zrobił jej nic złego?!
- Ale to nie jest ta informacja- ciągnęła Stella.
- Jest jeszcze coś?- zdziwiła się Musa.
- Króla Melodii nie będzie na tej uroczystości- odpowiedziała Bloom.
- Wątpię, żeby on nawet wiedział o tym, że Gaston zamierza się ożenić i przejąć tron- dodała Stella- Tecna i Flora szperają po zamku szukając komnat króla. Chcą się dowiedzieć, co z nim.
- Pani, Muso- do pokoju wbiegła Diana. Zdyszana dziewczyna nie potrafiła nawet złapać oddechu- książę Gastonr30;- nie potrafiła dokończyć zdania.
- Diana- Musa wstała i podeszła do służki- uspokój się, weź kilka głębokich wdechów i mów co się stało.
Tak jak Musa radziła, tak dziewczyna zrobiła.
- Lepiej?- uśmiechnęła się słabo.
- Tak.
- To, o co chodzi?- spytała.
- Książę Gaston przesunął obwieszczenie zaręczyn- rzuciła pospiesznie- odbędą się za półtorej godziny. Musimy pani wybrać suknie i jeśli będziemy miały czas to ją dopasować.

Zamurowało ją. Przez cały czas, od makijażu do przymierzania sukien nic nie mówiła. Miała nadzieję, że chłopcy uciekną z lochu zanim będzie musiała stanąć na tym durnym tarasie i pomachać swoim pobratymcom, jako ich przyszła królowa, a potem tak nagle uciec z nikomu nieznanym Specjalistom. Przecież oni tak naprawdę nie wiedzą, jaka sytuacja panowała na dworze. Nie mieli pojęcia, że ich władca nie wiedział nic o zaślubinach swojego syna.
W końcu najstarsza z guwernantek pałacowych wybrała dla Musy odpowiednią, jej zdaniem, suknię. Bladoróżową, bez ramiączek, z wiązanym gorsetem, dzięki czemu nie musiały przerabiać sukni aż nadto. Nie była specjalnie strojna. Jedynie wiązania gorsetu miała w kolorze błękitnym.
- Jest za długa- powiedziała jedna ze służek zauważając, że Musa będzie deptać po sukni, nawet jeśli założy wysokie obcasy.
- Nie mamy czasu na wielkie poprawki- poleciła starsza kobieta- podwińcie ją lekko i przeszyjcie w niektórych miejscach, żeby nie plątała się pod nogami- wyciągnęła z szafy jedwabny szal pasujący do wiązań sukni i nałożyła dziewczynie na ramiona- nie ważne, że suknia odkrywa to i owo- powiedziała układając chustkę, aby prezentowała się godnie na ramionach przyszłej władczyni- młode dziewczyny zbyt często eksponują swoje wdzięki, co nie przystoi- zakończyła.
- Oczywiście- mruknęła obojętnie Musa.
Za żadne skarby nie chciała wychodzić na ten przeklęty taras. Nie chciała patrzeć na swoich pobratymców jak cieszą się z tego że ich książę znalazł ukochaną, a chwilę później wbić im nóż w plecy uciekając z nikomu nieznanym mężczyzną.
- Teraz włosy- starsza dwórka wciąż pospieszała swoje podopieczne- luźny kok, a nad uchem dopnijcie kwiat. Przecież nie jest arystokratą, żeby nosić diadem- mówiła tak jakby czarodziejki tam w ogóle nie było.
Powinna się oburzyć, pokazać że nie jest zadowolona z tego jak kobieta ją traktuje, ale nie interesowało ją nic prócz tego że najprawdopodobniej ani ona ani jej ojciec nie będą mile widziani w rodzimym królestwie.
Nagle przypomniał jej się Riven i obraz który widziała poprzedniej nocy. A co jeśli jej ukochany wciąż był nieprzytomny i nie zdąży jej uratować? Co jeśli jednak już nigdy nie będzie miała okazji schować się w jego ramionach lub go pocałować? Co jeśli już nigdy go nie zobaczy?!
Poczuła jak zaczyna się dusić. Zaczęło jej brakować powietrza, a łzy piekły ją w oczy aby po chwili zaczęły spływać jej po policzkach rozmazując tusz. Wpadła w histerie, nie potrafiła się opanować. Zgięła się w pół, przerywając dwórkom w jej pracy.
- Pani Muso- rzuciła najstarsza- proszę się uspokoić, ten makijaż nie był łatwy, żeby teraz tak po prostu można go było rozmazać.
Jej bezduszność wpędziła Musę w jeszcze większą histerię. Ciągnęła za materiał na przedzie gorsetu chcąc ją zdjąć, ale miała wrażenie, że im więcej się szamoce to suknia robi się coraz ciaśniejsza. Dusiła się i płakała na przemian. Aż w końcu z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk rozpaczy, nad którym nie potrafiła zapanować.
Nie chciała tego. Nie chciała znaleźć się w tej sytuacji. Przecież była dobrą osobą, pomagała innym i nigdy nie wyrządziła nikomu krzywdy, dlaczego więc los pokarał ją tym wszystkim? Dlaczego!?
Do pokoju wbiegły przerażone Stella, Bloom i Layla. Wszystkie przebrane w swoje skromne suknie dwórek, co nie podobało się za bardzo Stelli. Na co dzień najbardziej wystrojona zmuszona ustąpić miejsca przyjaciółce. Ale wiedziała, że nie miała innego wyjścia. Jeśli chciała aby Winx Club wciąż był w komplecie musiała ubrać tą samą suknie co reszta dziewczyn i spokojnie, ale dumnie kroczyć za Musą jako jej dwórka.
- Musa, co się stało?- Bloom od razu podbiegła do przyjaciółki chwytając ją delikatnie za ramiona- Musa- potrząsnęła lekko przyjaciółką.
- Ja nie wiem, jak tak można- westchnęła ironicznie kobieta, która wcześniej wydawała polecenia- cały makijaż do poprawy.
- Tym się pani przejmuje?!- krzyknęła wściekła Stella- makijażem?!- przestraszyła się stanem Musy, a stara myślała wyłącznie o jej wyglądzie.
- Stella, uspokój się- Layla starała się uciszyć temperament blondynki.
- Proszę stąd natychmiast wyjść- głos Stelli ani na moment nie zelżał, zdawał się nawet przybrać na sile- jeśli nie potrafi pani wydobyć z siebie ani odrobiny empatii to nie chcę pani widzieć w pobliżu mojej przyjaciółki!- wskazała kobiecie drzwi, dając jej do zrozumienia, że jeśli nie wykona jej polecenia, może dojść do rękoczynów.
To co usłyszała poprzedniego dnia o swoim ukochanym ją zmieniło i miała dotrzymać obietnicy jaką złożyła. Nie pozwoli aby żadnemu z jej przyjaciół działa się krzywda. Wyciągną Musę i jej ojca z tego bagna! I żadna stara flądra nie zniszczy ich misternego planu swoją nieczułością.
Stara dwórka upokorzona, jednak wciąż z dumnie podniesioną głową, nerwowym krokiem opuściła komnatę Musy.
- Czy któraś z was ma coś jeszcze do dodania?!- srogim wzrokiem zmierzyła pozostałe kobiety.
Nie odpowiedziały nic, tylko stanęły grzecznie pod lustrem czekając aż Musa zostanie uspokojona przez Bloom.
- Co w ciebie wstąpiło- spytała z zawadiackim uśmiechem Layla.
- Nic- odpowiedziała, wciąż zdenerwowana. Poprawiła swoją suknię, i włosy jakby coś przez jej atak złości miało się popsuć.
- Musa, uspokój się- Bloom delikatnie głaskała przyjaciółkę po ramionach- wszystko będzie w porządku, zobaczysz- uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco.
Sama chciała wierzyć w to co mówiła. Znaczy, wierzyła w powodzenie ich planu, ale przecież zawsze istniało ryzyko niepowodzenia. Tym razem było duże biorą pod uwagę jak zostali potraktowani chłopcy zeszłej nocy.
- Słyszysz, wszystko będzie dobrze- powtórzyła.
- Nie, nie będzie- jąkała się, połykając słone łzy- utknę tu na zawsze z tym gburem i już nigdy was nie zobaczę. Już nigdy nie zobaczę Rivena?- upadła na kolana, rękę podnosząc do szyi. Jedyne czego teraz chciała, to przytulić się do Rivena i usłyszeć jego zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Chciała, żeby to on jej powiedział że wyjdą z tej sytuacji!
- Dziewczyny- Layla zwróciła się do pałacowych dwórek- możecie wyjść?- poprosiła łagodnie- resztą zajmiemy się same- dodała.
Zrozumiały, że to co w następnych chwilach usłyszy Musa było przeznaczone jedynie dla jej uszu. Dygając lekko, skierowały się do wyjścia. Jedna z nich jednak przystanęła. Diana.
- Pani Muso- zwróciła się do brunetki- nigdy nie trać wiary- uśmiechnęła się delikatnie po czym wyszła za resztą.
To jakby ją trochę uspokoiło.
- Słyszałaś ją- powiedziała hardo Layla, podchodząc do przyjaciółki i jednym szarpnięciem stawiając ją na nogi- nie trać wiary- otarła jej twarz chusteczką- twój tata zostanie uwolniony i wszyscy wrócimy do Gardenii cali i zdrowy. Ty i Riven przeżyjecie jeszcze wiele wspaniałych chwil. Słyszysz?- brzmiała jakby sama starała się powstrzymywać łzy.
- Słyszę- wymamrotała, pociągając nosem- dzięki- powiedziała po chwili- gdyby nie wy to pewnie bym sfiksowała- uśmiechnęła się słabo.
- Od tego nas masz, prawda?- Bloom poczuła jak łezka zakręciła się jej w oku.
- Och, przestańcie- rzuciła ostro Stella, tym swoim ignoranckim tonem- ja tu jestem, żeby doprowadzić tą twarz do porządku- wskazała krytycznie na czerwoną od płaczu twarz- a teraz już, siadaj!- wskazała na krzesło przy garderobie- musisz wyglądać naprawdę oszałamiająco dając kosza Gastonowi- uśmiechnęła się pogodnie w lustrze do odbicia przyjaciółki.

Miała wrażenie, że suknia, która i tak została już skrócona wciąż się jej pląta pod nogami. Wciąż była za długa, przez co Musa nieustannie się potykała, nawet kiedy trzymała spódnicę i podwijała ją do góry. Chciała przystanąć i zdjąć buty, ale właśnie wtedy zza winkla wyszedł Gaston, wraz z dwoma strażnikami.
Przerażona jego świtą składającą się z uzbrojonych i dobrze zbudowanych rycerzy wypuściła z rąk suknię i źle stanęła. Poczuła przeraźliwy ból w kostce i opadła na ścianę.
- Musa- Layla dopadła do przyjaciółki- wszystko w porządku?
- Nie- syknęła z bólu starając się stanąć na nodze- chyba skręciłam sobie kostkę.
Nim którakolwiek z nich odezwała się słowem Gaston zauważył swoją wybrankę i ruszył do niej z cwaniackim uśmiechem.
- Jesteś wreszcie- powiedział zniecierpliwiony, jakby czekał na nią godzinami- idziemy- szarpnął ją za ramię.
Dziewczyna zmuszona do stania na chorej nodze zachwiała się i opadła z powrotem na ścianę.
- Skręciła kostkę, wasza wysokość- powiedziała przerażona Layla, mając nadzieję że to nie skomplikuje w żaden sposób ich planu ucieczki.
- Nie obchodzi mnie to- syknął wściekły, znowu szarpiąc Musą za ramię- wejdziesz na taras jakby nic się nie stało, zrozumiano?- spojrzał na nią, a jego oczy były pełne nienawiści. Przerażona Musa nie wiedziała co ma odpowiedzieć, nie wiedziała w ogóle czy byłaby w stanie stanąć na chorej nodze boso, a co dopiero na szpilkach.
Poczuła jak łzy napływają jej do oczu, jednak powstrzymała je. rStella się namęczyła z makijażem. Zabiłaby mnie gdybym go zrujnowałar1; pomyślała i przybrała zdeterminowany wyraz twarzy. Ze złości, zrobiła się cała czerwona.
- Świetnie- wyrwała rękę z dłoni księcia i dumnie stanęła na obu nogach, powstrzymując łzy. Bolało i to strasznie, ale jeśli chciała wydostać schorowanego ojca z lochów to musiała przystawać na warunki Gastona. Przynajmniej na razie.
Chwyciła go pod ramię i oboje spokojnym krokiem weszli na taras. Gaston uśmiechając się tryumfalnie jakby myślał o swoich poddanych jak o ludziach, którzy właśnie dostąpili zaszczytu spojrzenia na osobę rodziny królewskiej.
Musa natomiast delikatnie się uśmiechała, wyglądała na speszoną. Dla niewtajemniczonych wyglądała na nieśmiałą i zawstydzoną całą tą sytuacją. Cóż, dla niewtajemniczonych. Tak naprawdę uśmiechała się, żeby ukryć grymas bólu który cisnął się jej na usta.
W pewnym momencie, Gaston przestał machać do poddanych i chwycił Musę w pasie, przywierając swoimi ustami do jej.
Zaskoczona sytuacją Musa nie wiedziała co ma zrobić. Stała tak zdziwiona, pozwalając Gastonowi na coraz więcej. Upewniony, że dziewczyna nic nie zrobi przysunął ją bliżej siebie i rozsunął jej wargi językiem.
Nie wytrzymała. Podniosła rękę i najmocniej jak umiała uderzyła go w twarz z otwartej dłoni. Wyrwała się z jego objęć i wyszła z powrotem do holu, gdzie mogła przestać udawać, że wszystko jest w porządku. Pozwoliła swobodnie płynąć łzom idąc przed siebie nie zastanawiając się czy przyjaciółki za nią idą czy nie. Nie myśląc o tym co w każdej chwili może zrobić Gaston.

Stał nieruchomo na tarasie zastanawiając się, co właśnie się stało. Dopiero gromki śmiech tłumu na dziedzińcu uświadomił go, że Musa zrobiła z niego głupca. Doprowadzony do granic wytrzymałości, wyszedł za dziewczyną odpychając na bok jej przyjaciółki. Layla i Stella opadły na ścianę Bloom natomiast upadła na posadzkę tarasu.
- Co za gbur- syknęła blondynka pomagając przyjaciółce wstać.
Szybkim krokiem wyszły na korytarz, chciały podbiec do Musy i jej pomóc, ale zostały zatrzymane przez strażników Gastona.
- Ostatni raz zrobiłaś ze mnie głupca!- krzyknął ciągnąc ją za włosy. Chwycił na ramiona i rzucił na ścianę. Jęknęła czując ból już nie tylko w kostce- już nigdy nie zobaczysz ojca- przycisnął ją do ściany całym swoim ciałem. Każde słowo jakie wypowiadał zaraz przy jej uchu zdawało się być dla niej syczeniem jadowitego węża- pozbędę się też twoich koleżanek- zaśmiał się złowieszczo- a ty jeśli nie chcesz aby stała się im krzywda, wyjdziesz za mnie i będziesz robiła wszystko co ci każe- polizał ją po szyi.
Czuła jak łzy ściekają jej po policzkach niszcząc dzieło przyjaciółki. Już dawno przekroczył granicę, ale teraz dopiero poczuła że jest w naprawdę kiepskiej sytuacji. Zamknęła oczy, zacisnęła je wręcz zupełnie jakby czekała na kolejny ból.
- Łapy przy sobie, sukinsynu!- usłyszała znajomy głos i otworzyła oczy ze zdumienia. Riven! Dumnie kroczył w ich stronę, ze wściekłym wyrazem twarzy. Strażnicy, którzy pilnowali księcia leżeli nieprzytomni na podłodze.
Riven niemalże podbiegł do Gastona i jednym, mocnym szarpnięciem odciągnął go od Musy i z całej siły uderzył prosto w twarz. Blondyn zatoczył się do tyłu i w końcu upadł. Sky i Helia od razu do niego podbiegli i przytrzymali na ziemi.
- Pomyśl dwa razy zanim zaczniesz dobierać się do czyjejś dziewczyny- warknął Riven i chwycił Musę w pasie przytulając ją do siebie.
Nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego słowa, miała nawet wrażenie że kostka już ją nie boli. Była uratowana. Jeśli chłopakom udało się uciec z ochów to znaczy że jej ojciec też pewnie jest już wolny i nie musiała już wychodzić za tego pyszałkowatego Gastona.
- Gdzie mój ojciec- spytała po chwili. Głupio czuła się, że to jej pierwsze słowa, jakie wypowiedziała do ukochanego, ale to przecież tylko ze względu na swojego tatę znajdowała się w takiej a nie innej sytuacji. Była w stanie oddać się do niewoli tylko po to aby on mógł być wolnym.
- Razem z Timmy'm i Nabu- odpowiedział spokojnie, całując ją w czoło.
Po chwili na korytarzu zaroiło się od strażników Melodii. Okrążyli przyjaciół zagradzając im wszystkie możliwe drogi ucieczki.
- Spokojnie, panowie- usłyszeli spokojny i lekko zachrypnięty męski głos- oni są po naszej stronie- zza uzbrojonych strażników wyłoniła się sylwetka starszego mężczyzny ubranego w białą koszulę, na którą zarzucony miał jedynie królewski płacz.
- Wasza wysokość- Musa starała się ukłonić, jednak ból w kostce jej to utrudniał.
- Ojcze- krzyknął Gaston, starając się wyrwać spod swoich napastników- ojcze pomóż mi!
- Otrułeś mnie, żeby przejąć tron- wysyczał podchodząc do syna- od dawna wiedziałem, że to Galatea powinna zostać odziedziczyć tron- spojrzał na pierworodnego i nie ukrywał, że nim gardził- teraz mnie w tym utwierdziłeś- zakończył- do lochu go- wydał polecenie strażnikom. Dwóch stojących najbliżej Gastona podeszło do niego i podnieśli go, gwałtownie za ramiona.
Odprowadzali go do miejsca, w którym jeszcze niedawno znajdowali się Specjaliści i krzyczał coś donośnie, ale nikt tak naprawdę go nie słuchał. Wszyscy z ulgą myśleli o tym, że wszystko w końcu dobiegło końca.
- Przepraszam, za mojego syna- Muso- podszedł do brunetki i chwycił ją za dłonie- Flora i Tecna wszystko mi powiedziały- uśmiechnął się słabo- strasznie dużo wycierpiałaś, żeby uratować swojego ojca- chciałbym, żeby chociaż jedno moje dziecko było gotowe na takie poświęcenie- westchnął nieporadnie.
- Galatea, na pewno by się na takie coś zdobyła- odpowiedziała pewna tego co mówi. Znała księżniczkę i wiedziała, że to co właśnie powiedziała było prawdą.
- Znasz moją córkę?
- Poznałyśmy się w Alfei- odpowiedziała krótką, nie chcąc wdawać się w dalsze rozmowy.
- Wasza wysokość- wtrąciła się Layla- gdzie się podziewałeś przez ten cały czas?- spytała lekko zmieszana. Co robił, że nie wiedział o zachowaniu swojego syna?
- Gaston mnie otruł i powiedział wszystkim, że zaniemogłem chorobą- odpowiedział odwracając się do reszty- gdyby nie Flora i Tecna zapewne nadal bym leżał w swoim łóżku, walcząc o życie.
Reszty rozmowy, jaka toczyła się pomiędzy jej przyjaciółmi a królem Musa już nie słyszała. Chciała wracać do domu i odpocząć. Wtuliła się w Rivena i czując bicie jego serca powoli się uspokajała. Byli bezpieczni. Ona, jej ojciec, jej przyjaciele. Riven. Wszyscy. W końcu mogli wracać do domu i zapomnieć o tym wszystkim, co zaszło. Mogli zacząć żyć na nowo po swojemu.

***

Woohoo! W końcu Yumka coś napisała=D Jak mi przyjdzie do głowy jakiś pomysł to napiszę Epilog=D Ewentualnie czekam na sugestie co do takowego=D
XOXO.




-> Otome maniac <-

Edytowane przez Son Yume dnia 25-07-2012 23:09
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Paula
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-07-2012 09:32
Ło jeso, babo. Ile słów? xD Ale ja mam do ciebie pretensje : | Że dopiero w napadzie nudy napisałaś, argh. A ja tak czekałam. Ło. Dopiero opublikowałaś o jedenastej. To ja bym do tej pory nie siedziała.
Haha xD Czyli napisałaś "sukinsynie" xD Eeeej. Nie dałaś, że trzymali : | xD Przyznam, że w ostatniej części, Gaston wyszedł na frajera, który boi się swojego ojca ;p A dobrze mu tak.
Lizał po szyi? Haha xD To żeś wymyśliła xD
Ale nie no, jest super. Właśnie takiego końca opowiadania oczekiwałam.
Hm. Ja cały czas sobie próbuję wyobrazić sylwetkę Gastona. Może byś narysowała, hm?


I'M BACK
Yuki Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Almost unreal
~Son Yume
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-07-2012 11:22
Wychodzi na to, że nuda to u mnie najlepsza wena=D
Gaston od samego początku był frajerem, tylko teraz tak trochę bardziej=D
Kurczę od dłuższego czasu się zabieram, żeby coś narysować. Znaczy się chcę, ale nie umiem=D
Jak będę miała pokój tylko dla siebie to na pewno chwycę za ołówek=D




-> Otome maniac <-
47588431 http://sonyume.deviantart.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
21:09:05 01.05.2024
mój cichy wielbiciel niegrzeczny
~Stellka0
13:17:31 01.05.2024
kto to? XD
~Stellka0
13:17:26 01.05.2024
~EmilyWinxClub0
23:27:56 30.04.2024
Bo to tylko pokazuje ile kasy oszczędzał na produkcji ostatnich sezonów co niestety szło w parze z jakością. A teraz kwiczy, że drogie bo jemu i jego świcie zostanie mniej. No panie Iginio, jakość kosztuje, pobudka
~EmilyWinxClub0
23:26:30 30.04.2024
Leje z tego, jak często Iginio powtarza teraz jaki ten reboot i ta grafika są drogie xD
~clax70
0:31:53 30.04.2024
Są tu jacyś fani Eurowizji? Co myślicie o tegorocznych piosenkach, scenie, itp.?
^Flamli0
8:45:45 29.04.2024
Różnią się od połowy, ta z comicon jest bardziej dopracowana
^Flamli0
8:44:50 29.04.2024
Ta na social mediach KLIK
^Flamli0
8:43:56 29.04.2024
Są dwie wersje, ta została wyświetlona na comicon KLIK
^Flamli0
8:43:35 29.04.2024
Tak, będę musiała to wszystko dopiero nadrobić na WB...
~marcin19950
1:44:04 29.04.2024
i o czym był ten exlusive material o winx reboot ma ktos?
^Flamli0
14:15:20 28.04.2024
KLIK o 15 ma być ekskluzywny materiał z rebootu
^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.