Nowości
14.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Magicznej Przygody

7.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Tajemnicy Zaginionego Królestwa

1.05.2024
❧ naprawiono muzykę ze specjalów

25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,062
 Najnowszy Użytkownik: ~lovciamoszecha
Dzisiejsi Solenizanci
Ashley
gruszka


Archiwum
❧  Zoey pisze...  ☙

AutorZoey pisze...
użytkownik usunięty
Dodane dnia 08-08-2013 14:38
No cóż... na tej stronie będę wstawiała moje opowiadanie, wierszyki i inne wypociny. Dzisiaj wstawię <na prośbę Azathary> I część opowiadania o wampirze i śmiertelniczce. Oczywiście, jak zapewne się domyślacie, zakochają się w sobie. Tylko, że... A zresztą, przeczytacie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D.



I część
Był wieczór i zaczynało padać. Dziewczyna szybko otworzyła swoja różową parasolkę i przyśpieszyła kroku. W pewnym momencie wiatr mocniej zawiał i wyrwał jej z rąk jedyną ochronę przed deszczem. Cicho zaklęła.
- Proszę - usłyszała nagle głęboki męski głos. Tuż obok niej stał długowłosy mężczyzna i podawał jej parasolkę.
- Dziękuję.- odpowiedziała i spojrzała mu w oczy. Były magnetyczne, koloru nieba tuż przed burzą. Nie wiedziała, ile czasu się w nie wpatrywała. Wiedziała tylko tyle, że gdy ocknęła się z transu, deszcz przestawał padać a na chodniku była sama. Mężczyzna zniknął...­

***
Kilka dni później szła na kurs tańca towarzyskiego. Zajęcia odbywały się w nieco zniszczonym budynku, pomalowanym na zielono. Kiedy otworzyła drzwi, usłyszała ciche dźwięki tanga oznaczające początek kursu. Powiesiła kurtkę na dużym wieszaku i poszła na koniec korytarza, gdzie znajdowała się duża, przestronna sala. Wszystkie
jej ściany obwieszone były dużymi lustrami, a na środku pomieszczenia było małe podwyższenie, na którym stał trener. Cicho weszła do środka i kiwnęła głową nauczycielowi.
- Dobrze, że pani jest - powiedział donośnym głosem, wyłączając muzykę. - Brakowało nam partnerki dla tego pana.- Dziewczyna omal nie padła z wrażenia, kiedy wskazał na mężczyznę od parasolki. Teraz mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Był wysoki, miał doskonale wyrzeźbioną sylwetkę, ciemne włosy sięgające ucha i bladą, prawie białą skórę. Ubrany był w proste ciemne dżinsy i czarne adidasy. Na zielony T-shirt narzucony miał długi, czarny płaszcz. Uśmiechnęła się nieśmiało i poprawiła długie, czarne włosy.
- My się znamy - powiedziała do trenera, kiedy mężczyzna wstał z ławki. Był na oko w jej wieku.
- To doskonale! - zaśmiał się nauczyciel i odchodząc, włączył muzykę.
Dziewczyna niepewnie położyła mężczyźnie rękę na ramieniu.
- Spokojnie, nie gryzę! - zaśmiał się. I wtedy zobaczyła je po raz pierwszy. Długie, ostre, delikatnie zakrzywione. Zęby. Kiedy tylko zorientował się, że się mu przygląda, natychmiast spoważniał. - Tak w ogóle, to jestem Armen.
- Miło mi, Aliss.
Przez chwilę panował milczenie.
- Czym się zajmujesz? - spytał Armen.
- Studiuję historię sztuki. Za dwa lata kończę studia i mam zamiar znaleźć pracę w jednym z tutejszych muzeów. A ty?
- Pracuję w restauracji. Jestem kucharzem.
I tak minął im kurs.. Tańcząc poznawali się, wymieniali poglądy i zacieśniali więź, która potem okaże się niebezpieczna...

­***

Następnego dnia Aliss wstała wyjątkowo wcześnie. Zaparzyła sobie zieloną herbatę i poszła do łazienki wziąć prysznic. Odkręcając wodę, usłyszała skrzypienie drzwi wejściowych. Przestraszona wyszła z łazienki, ale nikogo prócz niej w domu nie było. A przynajmniej tak jej się zdawało.
Uspokojona umyła się i wypiła herbatę. Kiedy upiła pierwszy łyk, poczuła, że o czymś zapomina. Nie wiedziała jednak co...
Kilka godzin później dziewczyna poszła na uczelnię. Dochodząc na zajęcia uświadomiła sobie, ze nie wzięła jedzenia. Nagle znikąd pojawił się przed nią Armen.
- Zapomniałaś jedzenia - powiedział, podając jej słodką bułkę i pomarańczę.
- Dzięki - odpowiedziała, spoglądając mu w oczy. Było w nich coś pociągającego. Granatowe, zawierające w sobie mnóstwo emocji, zarówno tych dobrych, jak i złych. Zdała sobie sprawę, że mężczyzna jej się przygląda, więc zawstydzona szybko spuściła wzrok.
- Ładnie ci w tej sukience - usłyszała. Miała na sobie obcisłą, zieloną sukienkę na ramiączka, która rozpinała się u dołowi.
Nagle Aliss poczuła straszny ból głowy. Upadła. Przed utratą przytomności usłyszała jeszcze krzyk Armena...
- Co ty wyrabiasz?! - usłyszała zaraz po przebudzeniu.
Znajdowała się w ciemnym zaułku. W buzi miała knebel a ręce z tyłu, ciasno związane sznurkiem.
­- Nic - to był głos Armena.
- Nic?! Obserwujemy cię już od dłuższego czasu i wierz mi, nie wygląda nam to na NIC!
- Liam, nie robię nic, czego zakazywałyby Zasady!
- Podrywanie śmiertelniczki, to też nic?! To, że jesteś moim bratem nie upoważnia cię do takiego zachowania!
- Uspokój się! Nic do niej nie czuję! Jest po prostu moją przyjaciółką!
- Przyjaciółką, której chciałeś wyjawić Sekret!
- Skąd o tym wiecie?! - usłyszała jak mężczyzna dyszy ze złości.
- Od pewnego czasu podsłuchujemy twoje myśli.
- Co?! Przecież to jest zakazane!
- W szczególnych przypadkach można.
- A poza tym - krzyknął Armen. - i ta nie mógłbym być z nią, bo....
Jak dalej potoczyła się kłótnia dwóch braci i dlaczego nie mogą być razem dziewczyna nie usłyszała. Ponownie zemdlała.

***

­Ocknęła się w swoim łóżku.
- Armen?! - krzyknęła, mając już przed oczami jego zwłoki.
- Tu jestem - usłyszała. Mężczyzna stał na jej balkonie, obrócony do niej tyłem.
- Wszystko w porządku? - powiedziała i poczuła, że kamień spada jej z serca. Mimo, że znali się niewiele czasu, bardzo się z nim zaprzyjaźniła i nie chciała go stracić.
W tym momencie Armen odwrócił się. Dziewczyna zamarła.
-Ty...ty...
-Tak, Aliss. Jestem wampirem.
CDN.



Edytowane przez ChandSharma dnia 03-02-2014 20:58
AutorRE: Zoey pisze ...
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 08-08-2013 14:57
Łoł. To było coś. Od pierwszych słów to opowiadanie mnie bardzo, ale to bardzo wciągnęło. Zdarzają się literówki, ale to nic takiego.To opowiadanie jest super. Jestem bardzo ciekawa co się zdarzy w następnych częściach. Szkoda tylko, że nie opisałaś Aliss. Zaraz, a przypadkiem Aliss nie pisze się Alice? Mniejsza z tym. O matko. Jak najszybciej masz dodać kolejną część. Jasne?




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zoey pisze ...
użytkownik usunięty
Dodane dnia 08-08-2013 15:07
Okej, postaram się jak najszybciej wkleićuśmiech. Sorry za literówki, ale pisałam szybko ^^. Co do imienia, to ja wymyślam imiona i je przekręcam xD,
Wygląd Aliss: nie za wysoka <tak około 1,65 m>, czarne włosy ciut za ramię, zielone oczy, drobna, delikatne rysy twarzy,



Edytowane przez ChandSharma dnia 03-02-2014 20:59
AutorRE: Zoey pisze ...
~Azathara
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-08-2013 21:08
Boże jak ja Cię kocham Zoey. Mówiłam że się spodoba? Mówiłam?
No więc. Najbardziej podoba mi się ten moment:
Kilka godzin później dziewczyna poszła na uczelnię. Dochodząc na zajęcia uświadomiła sobie, ze nie wzięła jedzenia. Nagle znikąd pojawił się przed nią Armen.
- Zapomniałaś jedzenia - powiedział, podając jej słodką bułkę i pomarańczę.
- Dzięki - odpowiedziała, spoglądając mu w oczy. Było w nich coś pociągającego. Granatowe, zawierające w sobie mnóstwo emocji, zarówno tych dobrych, jak i złych. Zdała sobie sprawę, że mężczyzna jej się przygląda, więc zawstydzona szybko spuściła wzrok.
- Ładnie ci w tej sukience - usłyszała. Miała na sobie obcisłą, zieloną sukienkę na ramiączka, która rozpinała się u dołowi.

Bo ja go wymyśliłam od słów:
Zdała sobie sprawę, że mężczyzna jej się przygląda, więc zawstydzona szybko spuściła wzrok.
Ogólnie jest super. I wiem jak to się skończy, ale nie powiem. I nie ma to być tylko trzyczęściowe, bo przyjdę i będę nad Tobą stała z siekierą, a Ty będziesz musiała pisać. Kocham to. Najlepszy jest i ta Armen <3.



Zoey prosiła mnie, aby napisać tu że przez tydzień jej nie będzie, bo wyjeżdża nad morze.


av (c) ja
Edytowane przez ChandSharma dnia 03-02-2014 21:02
47378658 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zoey pisze ...
użytkownik usunięty
Dodane dnia 18-08-2013 13:56
Dziękuję za wszystkie miłe opinie :D Dopiero wczoraj wróciłam znad morza i niestety nie miałam tam zbytnio czasu pisać smutny Na kolejną część opowiadania będziecie musieli jeszcze trochę poczekać.


AutorRE: Zoey pisze ...
~Julietta
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 22-08-2013 18:55
Wow. Niesamowite opowiadanie. Naprawdę! Również jak pozostałe osoby, baaardzo mnie to wciągnęło. Naprawdę dziewczyno! Jaką ty masz wyobraźnię! W życiu bym czegoś takiego nie napisała. Piękne imię Alice! Na początku gdy to czytałam, rozpoznałam w tej dziewczynie siebie. Potrafisz tak cudownie pisać, że ten kto to czyta, czuje wszystkie emocje wyrażane przez bohaterów! wydaję mi się że pisząc takie opowiadania, musisz być bardzo twórcza i wrażliwa. Napisz książkę! Z niecierpliwością czekam na 2 część!


Moja "grafika".
Moje rysunki.
Mój ask.
Mój blog
''Problem to nie problem. Problemem jest twoje podejście do problemu'''. ~ Kapitan Jack Sparrow <3.
Av by Reb *-* <33.
49881408 http://winxforeverclub.blog.pl/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zoey pisze ...
użytkownik usunięty
Dodane dnia 02-09-2013 16:18
Ojejku, dziękuję ^^
Co do kolejnej częsci to musicie troszeczkę poczeać. Obecuję, że dzisiaj skrobnę jakies zdanie. Mam nadzieję, że dalej będzie łatwiej.
Ale mi miło. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tylu pozytywnych uwag na temat mojego opowiadania! Mam nadzieję, że kolejna część Was nie zawiedzie i tez sie Wam spodoba. Obiecuję uroczyście, ze końcówka będzie bardzo niespodziewana!
Do wszystkich, którzy sie tu wypowiedzieli mówię jedno słowo: DZIĘKUJĘ przytul



Rozdział II

- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? To tylko jakiś chory żart?!
Armen westchnął.
- Nie, to prawda. Zresztą, widziałaś moje zęby.
- Nie, nie, nie, nie, nie. To nie może być prawda. Wampiry nie istnieją. W legendach i bajkach może tak, ale nie w prawdziwym świecie.
- Alice, ja wiem, że to może być dla ciebie niewiarygodne, ale....
- Wynoś się stąd! - przerwała mu. - Nie chcę tego słuchać!
- Proszę, przynajmniej mnie wysłuchaj!
- Nie będę słuchać gościa, który powinien trafić do psychiatryka! Wynoś się z mojego domu i więcej się tu nie pokazuj!
Armenowi nie pozostało nic innego jak wyjść.
- Co on sobie myśli?! - myślała wzburzona dziewczyna. - Ma mnie za idiotkę, która uwierzy w te bzdury?!
Jej spojrzenie padło na duży pozłacany zegar, wiszący naprzeciwko łóżka. Była piętnaście po jedenastej, co oznaczało, że już od godziny trwały zajęcia na uczelni. Szybko się przebrała, wzięła torebkę i wybiegła z domu.

**************************

Był chłodny wieczór. Wiał delikatny wietrzyk, a zimny deszcz siąpił z nieba. Dziewczyna rozłożyła różową parasolkę. Nagle gwałtowniejszy podmuch wiatru wytrącił jej z rąk osłonę. Parasolka niesiona wiatrem przeturlała się i znikła w cieniu zaułka. Alice - bo
to była ona - pobiegła za nią. Już prawie ją złapała, kiedy ktoś szarpnął dziewczynę i przyparł do ściany budynku. Poczuła coś ostrego na szyi. Minęła chwila, nim uświadomiła sobie, że to zęby. Alice zaczęła się szamotać, ale napastnik tylko mocniej przycisnął
ją do ściany. Poczuła, jak kły przebijają jej skórę, szukając żył. Nagle gwałtowne szepnięcie.
- Zostaw ją. - usłyszała.
- A jak nie to co mi zrobisz? Mam pozwolenie na polowanie w tej dzielnicy.
- Może i masz, ale nie na nią - warknął.
- A kto tak powiedział? Ty? - zaśmiał się napastnik.
- Mój brat jest w Starszyźnie. Naprawdę chcesz, żeby dowiedział się o nielegalnych polowaniach poza twoim rewirem?
- Nie, nie chcę. Weź ją sobie, ja spadam.
Dziewczyna usłyszała świst a chwilę później zapanowała cisza. Alice powoli otworzyła do tej pory zamknięte oczy.
- Wszystko dobrze? - Armen podszedł do niej i delikatnie założył kosmyk jej włosów za ucho.
- T... tak. - odpowiedziała drżącym głosem dziewczyna. - To był wampir? Ale przecież...
- One istnieją. Musisz to zrozumieć - przerwał jej wampir.
- Czy on mnie ugryzł?
- Nie, nie zdążył się dobrze wgryźć. Miałaś szczęście, że tu byłem.
- Śledziłeś mnie?
Wzrok mężczyzny odpowiedział jej na pytanie.
- Chodźmy do domu - zmienił temat. - Zrobię ci herbaty, zjesz coś. Mimo, że nie wyssał ci za dużo krwi, będziesz zmęczona.
- Już jestem - szepnęła.

*********

- Opowiedz mi coś więcej o waszym świecie - poprosiła Alice.
- Nie mogę... To zakazane.
- Proszę! - błagalny głos dziewczyny przekonał go ostatecznie.
- No dobrze, skoro tak bardzo co zależy. Wampiry żyją wśród ludzi. Nauczyliśmy się ukrywać i nie wyróżniać spośród was. Jak pewnie zauważyłaś, odżywamy się ludzką krwią. Każdy wampir ma określony teren, na którym może polować. Wyznacza go Starszyzna, czyli coś takiego jak u was rząd. Różnica polega na ilości członków "rządu". U nas składa się z piętnastu najzdolniejszych wampirów, decydujących o wszystkim. Każdy wampir ma specjalne Uzdolnienie, wyróżniające go spośród innych. Oczywiście może być nas dwóch o takim samym Uzdolnieniu.
- A jakie jest twoje? - przerwała mu śmiertelniczka. Był dzień po wypadku w zaułku.
Oboje siedzieli u Alice na łóżku, popijając czerwoną herbatę. Na policzki dziewczyny wystąpiły czerwone plamy.
- Potrafię wpłynąć na czynność jaką wykona dana osoba, - Na dowód tego zamknął oczy i skoncentrował się. W tym momencie dziewczyna poczuła nieodpartą chęć dotknięcia Armena. Nie mogąc się oprzeć, położyła mu rękę na ramieniu. Mężczyzna uśmiechnął się.
- A jak to jest ze związkami? - spytała dziewczyna.
- Cóż... Wampiry mogą wiązać się tylko z wampirami. Nie ma mowy o związku wampira z człowiekiem.
- Dlaczego? - Armen nie był tego pewien, ale chyba usłyszał w jej głosie zawód.
- Ze względu na bezpieczeństwo naszej rasy. Ludzie mogliby zacząć na nas polować, zabijać nas. I z tego też powodu ta rozmowa nie może wyjść poza nas. Jeżeli Starszyzna by się dowiedziała, groziłyby mi straszne konsekwencje.
Dziewczyna skinęła głową.
- Po czym można poznać wampira? - spytała Alice, smakując w ustach nowe słowo.
- Chyba po naszych kłach i wyjątkowo bladej cerze.
- A boicie się czegoś? Nie wiem, czosnku, słońca?
Armen pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Czy będąc kucharzem mogę się bać czosnku? - spytał.
- No... nie. A co ze słońcem? Da się wam zrobić krzywdę?
- A co to za pytania? Zamierzasz się mnie pozbyć? - zaśmiał się wampir. - Słońca się nie boimy, to tylko brednie wymyślone przez śmiertelników. Można nas skrzywdzić jedynie wbijając nam szkło prosto w serce.
- A nie drewniany kołek?
- Nie, szkło. I do tego wbić prosto w serce, bo w przeciwnym razie nie wyrządzi nam zbytnio krzywdy. Wystarczy już tego dobrego. Chodź, pójdziemy na spacer.
Pociągnął ją za rękę.

*******************

Ktoś im się przypatrywał. Czuła to. Kilkakrotnie próbowała zlokalizować tę osobę, ale nie udało je się.
- Armen, ktoś nas obserwuje.
Był ciepły wieczór. Armen i Alice szli po jednej z najbardziej ruchliwych ulic w mieście. Wszędzie wokół świeciły neony, zapraszając do restauracji, barów i sklepów kusząc niskimi cenami i bogatym asortymentem.
Wampir dyskretnie się rozejrzał. Nagle spiął się i wyszczerzył kły. Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem. Po drugiej stronie ulicy, za drzewem, stała dziewczyna - na oko w jej wieku. Jej blond włosy spływały falami do pasa. Wyższa od Alice, o brązowych oczach.
- Dlaczego jej wcześniej nie zauważyłam? I kto to jest? - zdenerwowała się dziewczyna.
- Nie zauważyłaś jej, bo jej specjalnością jest niewidzialność. To Lyria - moja była dziewczyna.
Śmiertelniczka poczuła dziwną niechęć do nieznajomej. Obudziło się w niej nowe, nieznane dotąd uczucie.
Tymczasem Lyria znowu zrobiła się niewidzialna. Przebiegła przez ulicę i stanęła naprzeciw nich.
- No, no, no... Co ja widzę... Armen i - powąchała powietrze. - śmiertelniczka! Fuj, myślałam, że masz trochę lepszy gust kochanie. - powiedziała ukazując się im.
- Nie mów tak do mnie - warknęło "kochanie". - A Alice zostaw w spokoju.
- Alice... ładne imię, ale nie rozumiem co ty w niej widzisz. Przecież to zwykła śmiertelniczka. Ma zwykłe włosy, zwykłe oczy a ja... - wskazała na swoją sylwetkę. Niestety trzeba było przyznać jej rację. Była wyjątkowo szczupła, a czarna obcisła sukienka tylko to
podkreślała. Już teraz przypatrywało jej się dużo śmiertelników.
- Ona nie jest tak wredna jak ty. - odparł Armen.
- A tak w ogóle... Wiedzą, że jesteście razem? - powiedziała i uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie jesteśmy razem. - odezwała się pierwszy raz dziewczyna. - I kto ma się dowiedzieć, Starszyzna?
-Nie pytałam ciebie. - wysyczała Lyrian. - Nie zniżę się do rozmowy z to... Skąd wiesz o Starszyźnie?
Armen zasłonił Alice.
- Wystarczy Lyrian. Powinnaś już iść.
- Jeżeli powiedziałeś jej o naszej rasie, będziesz miał kłopoty. I to duże. - wysyczała.
- A skąd ta pewność, że powiedziałem?
- A skąd wie o Starszyźnie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie wampirka. - Pożałujesz, prędzej czy później. - powiedziała i zniknęła.
- Przepraszam! - krzyknęła dziewczyna chwilę po oddaleniu Lyrii. - Wymsknęło mi się.
Wampir wziął ją za rękę - pierwszy raz odkąd się spotkali - i spojrzał jej w oczy.
- Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć - szepnął i pocałował dziewczynę.
Początkowo była zaskoczona tym śmiałym ruchem (zwłaszcza po
incydencie sprzed chwili) ale szybko odwzajemniła pocałunek. Sama nie wie ile się całowali. Mogło to trwać pięć sekund albo trzydzieści minut. Wiedziała tylko tyle, że było wspaniale.

*****************

Spacerowali po parku. Gwiazdy świeciły nad ich głowami, a drzewa szeleściły przyjemnie. Po skwerze nadal chodzili ludzie, a dzieci biegały, bawiąc się w berka. Niespodziewanie mężczyzna chwycił dziewczynę za rękę. Chciała chciała mu ją wyrwać, ale Armen ścisnął tylko mocniej dłoń. Spojrzała na niego nic nie rozumiejąc.
- Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że ludzie i wampiry nie mogą być razem, a sam teraz...
Wampir uśmiechnął się.
- Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałem, jak bardzo mi na tobie zależy.
- Ale jeśli Starszyzna się dowie...
- Wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
Nagle usłyszał cichy szelest za krzakami. Odwrócił się i wytężył wzrok. Zdawało mu się, że widział czyjąś sylwetkę, ale nie był pewien bo ta, wyjątkowo szybko, znikła mu z oczu. Jeżeli jednak miał rację, to zobaczył właśnie wampira z umiejętnością szybkiego przemieszczania się, który był na usługach Starszyzny. I jeżeli miał
rację, to własnie zaczynały się kłopoty.

*****************

Drzwi zaskrzypiały i do pomieszczenia wszedł Armen. Alice podeszła do niego i dała mu buziaka.
- Armen, serio? Ty i śmiertelniczka? - usłyszeli.
Śmiertelniczka spojrzała na drzwi od mieszkania. Na progu stała szesnastoletnia brunetka o intensywnie zielonych oczach. Ubrana w czerwone legginsy i czarną koszulę, włosy miała rozpuszczone. Na głowie nosiła okulary w zielonych oprawkach.
- Alice, pozwól, że przedstawię ci Lucyndę. To moja siostra.
- Mów mi Cama - usmiechnęła i podała jej rękę. Dzwoneczki na bransoletce wampirki zadzwoniły.
- Alice - dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Tak wiem. Mój braciszek dużo mi o tobie opowiadał.
Zaśmiali się.
- Pójdę do sklepu po coś słodkiego. Zaraz wrócę - powiedział wampir i wyszedł.
- Chcesz herbatę? - spytała Alice.
- Tak, zieloną jeśli można - odpowiedziała Cama.
Dziewczyna skinęła głową i poszła wstawić wodę. Kiedy wyciągała kubki z szafki, usłyszała huk. Szybko pobiegła do pokoju gdzie na podłodze leżała Lucynda.
- Cama, co się stało? - krzyknęła Alice. Nie usłyszała odpowiedzi. - Odezwij się!
- Nadchodzi wasz czas. Wkrótce pożałujecie waszego wyboru - wychrypiała wampirka.
W tym momencie do mieszkania wszedł Armen.
-Kupiłem cia... - nie dokończył bo zobaczył swoją siostrę i klęczącą nad nią Alice. Lucynda drgała nienaturalnie. - Wizja. - wyszeptał.
Wziął Camę na ręce i położył na łóżku.
- Spokojnie. Oddychaj. Wdech przez nos, wydech przez usta, wdech przez nos, wydech przez usta.
Wampirka zaczynała się powoli uspokajać. Oddychała spokojniej a po kilku minutach była w stanie usiąść.
- Widziałam... Szukają was... - wyszeptała, wyraźnie przestraszona.
- Co? - spytała śmiertelniczka, nic z tego nie rozumiejąc.
- Lucynda ma dar przewidywania przyszłości. Właśnie miała wizję. Dopiero uczy się kontrolować Dar, dlatego nie panuje jeszcze w stu procentach nad tym, jak gwałtowne są wizje - wytłumaczył jej mężczyzna.
- Powiedz, co widziałaś - zwrócił się do Camy.
-Ja... Widziałam naradę Starszyzny i jak ustalają, jak pozbyć się zagrożenia, czyli, jak przypuszczam, Alice. Potem zobaczyłam, jak wpadają do tego mieszkania, ale nie wiem czy tam byliście. Acha, było to wieczorem, kiedy padał deszcz - streściła.
W tym momencie zagrzmiało a z nieba spadły pierwsze krople deszczu.
- Lucynda, ty wracasz do domu - powiedział wampir.
- A wy? Co z wami? - Lucynda była wytrącona z równowagi.
- My uciekamy. W najgorszym scenariuszu wizyta Starszyzny odbędzie się dzisiaj.

C.D.N.

Cóż.. W końcu udało mi się napisać, Mam nadzieję, że nie ma za dużo literówek i że wam się spodoba.



Edytowane przez ChandSharma dnia 03-02-2014 21:21
AutorRE: Zoey pisze ...
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-09-2013 16:58
Nie wiem dlaczego, ale to opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Kocham opowiadania (znaczy się opowiadania i książki) z wampirami. To jest coś. Chociaż brakuje mi tutaj akcji, opisów, to i tak to opowiadanie jest świetne samo w sobie. Coś niesamowitego. Czekam na kolejny rozdział.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zoey pisze ...
użytkownik usunięty
Dodane dnia 03-02-2014 20:35
Cieszę się, że Ci się podoba. W tej części chciałam wprowadzić do świata wampirów i dlatego tak mało akcji. Musiałam stworzyć klimat i zbudować zdarzenia żeby musieli uciekać. W kolejnej (i ostatniej części) będzie dużo akcji i fantastyki. Mam nadzieję, że będzie ciekawiło was do końca. A co do opisów to zadbam by w III części ich nie zabrakło. I dziękuję za szczere opinie.



Uwaga, napisałam III i ostatnią część mojego opowiadania! Przepraszam, że to tak dług trwało. Muszę się Wam pochwalić, że to pierwsze moje DOKOŃCZONE opowiadanie. No, ale już więcej nie piszę. Proszę, oto III część:

III część


O szyby głośno stukały krople deszczu, a wiatr bezlitośnie szarpał konarami drzew. Od kilku godzin znajdowali się w drewnianym domu. Pachniało w nim żywicą i czymś, czego Alyss nie potrafiła zdefiniować. Po raz setny rozejrzała się po ich tymczasowym lokum. Dom składał się z trzech pomieszczeń: dużego, małego i średniego. Najmniejsze z nich zostało przekształcony w prowizoryczną łazienkę, średnie w sypialnię a największe w pokój, połączony z kuchnią.
Kuchnia nie należała do nowoczesnych. Funkcję kuchenki pełnił stary piec, a z drewnianych szafek zwisały pęczki czosnku, różnych ziół oraz grzybów. Alice westchnęła głęboko, przymykając oczy. W ciągu zaledwie kilku dni jej świat wywrócił się do góry nogami - uwierzyła w wampiry, a nawet związała się z jednym z nich. Pomyśleć, że jeszcze niedawno wyśmiałaby kogoś, kto zasugerowałby jej taki rozwój wydarzeń.
- O czym myślisz? - usłyszała szept Armanda i poczuła jego dłoń na swoim ramieniu.
- O niczym ważnym - odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie. Wstała i przytuliła się do wampira. Pachniał kawą i żywicą.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Mam nadzieję...

*****************************************************

Kilka chwil po wizji Lucyndy zaczęli pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Alice rzuciła się po torbę podróżną i jak najszybciej wrzucała niezbędne przedmioty do środka. Armand tymczasem chwycił siatkę i pobiegł do sklepu po jedzenie. Po kilkunastu minutach oboje wsiadali do niebieskiego jeep'a i z piskiem opon odjeżdżali sprzed bloku.
- Gdzie jedziemy? - głos dziewczyny był ochrypły ze strachu.
- Do Nirdii.
- Do kogo?
- Do Nirdii - to moja stara znajoma. Byliśmy kiedyś dobrymi przyjaciółmi, mam nadzieję, że nam pomoże.
- Jaki ma dar? - pomimo trudnej sytuacji, dziewczynę zainteresowała wampirka.
- Potrafi wytworzyć mgłę tak gęstą, że żaden człowiek ani wampir nic przez nią nie zobaczy.
Dziewczyna spojrzała na wampira i z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Jesteście niesamowici... Od kiedy cię poznałam, marzę czasami żeby stać się częścią twojego świata.
- Już nim jesteś - uśmiechnął się Armand i pocałował ją w dłoń.
- Och, wierz o co mi chodzi! - powiedziała z udawaną złością i wyrwała mu rękę. Mimo wszystko na jej twarz wypłynął uśmiech.
Przez całą drogę rozmawiali o wszystkim i o niczym. Mężczyzna za wszelką cenę próbował rozśmieszyć swoją dziewczynę. Kiedy w końcu znaleźli się na miejscu, Alice otwarcie się już śmiała.
Ich cel położony był w północnej części gęstego lasu. Dom owej wampirki znajdował się na małej polance otoczonej wysokimi, iglastymi drzewami. Kiedy dziewczyna wysiadła z samochodu, pierwsze, na co zwróciła uwagę, to rześkie, chłodne powietrze.
Przymknęła oczy i z rozkoszą wciągnęła je w nozdrza. Po chwili poczuła, że ktoś jej się przygląda. Otworzyła oczy i zobaczyła Armanda, który patrzył na nią z rozbawieniem.
- No co! - fuknęła. - Rzadko bywam w lesie.
Wampir pokręcił głową i pociągnął ją za rękę.
- Chodź, poszukamy Nirdii.
- Skąd wiesz, gdzie jej szukać?
- Kiedyś nauczyła mnie rozpoznawać miejsce, w którym się znajduje.
- I..?
- Prosiła, żeby nikomu nie mówić - odpowiedział i przyciągnął ją do siebie.
Alice już miała się obrazić, kiedy usłyszeli dźwięczny głos:
- Miło, że nadal o tym pamiętasz.
Odwrócili się. Przed nimi stała wysoka niebieskooka wampirka. Długie blond włosy spływały na plecy, a w zgrabnych palcach obracała zieloną roślinę. Ubrana była w szarą wełnianą sukienkę.
-Nirdia! - zawołał Armand i podszedł do wampirki. - Jak się cieszę, że cię spotkałem!
- Ja również - Nirdia przytuliła się do Armanda. - A to kto?
Spojrzała na Alice jakby dopiero teraz ją dostrzegła.
- Ona nie jest wampirką - powiedziała i odsunęła się nieznacznie.
- Nie, nie jest. Proszę cię, poznaj Alice - moją dziewczynę.
Wampirka spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Ale przecież wiązanie z ludźmi jest zabronione...
- Wiem, ale nic na to nie poradzę.
- Armand opowiedział mi o waszym świecie i...
- Domyślam się. W innym wypadku nie musielibyście uciekać.
- Skąd wiesz?
- Przyjechaliście tu samochodem, w bagażniku macie kilka walizek, chodzicie po lesie...
- Skąd wiesz o samochodzie?
- W lesie odgłos, jaki wydaje wasz pojazd, brzmi jak ryk niedźwiedzia.
- Mogliśmy przyjechać na wycieczkę. - Nie wiadomo dlaczego, dziewczyna postawiła sobie za punkt honoru udowodnić, że wampirka nie jest tak idealna, jak się wydaje.
-W środku tygodnia o godzinie trzynastej? Zapewniam cię, że znam się trochę na waszym świecie i wiem, że masz pracę, studia albo coś innego do roboty niż błąkanie się po lesie.
Alice spojrzała na Nirdię. Jedno trzeba było jej przyznać - jest piekielnie inteligentna.
- Domyślam się również, że chcielibyście znaleźć u mnie schronienie?
- Tak - odpowiedział po prostu wampir i uśmiechnął się. - Pomożesz nam?
Nirdia spojrzała na niego, potem na nią.
- Chodźcie za mną.

***********************************************************
Nadszedł wieczór, więc zaczęli się szykować do spania. Zaścielili łóżko a potem położyli się na nim w ubraniach.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- To ja, przyniosłam koce.
Armand wstał i wpuścił Nirdię.
- Wygodnie wam? - spytała, podając nakrycia.
- Tak, jeszcze raz ci dziękujemy - Armand rzucił koce na łóżko.
- Nie ma za co - odpowiedziała wampirka i już miała się wycofać, kiedy coś jej się przypomniało. - Możecie iść narąbać drewna z lasu i nagrzać tu trochę. W nocy panują straszne mrozy.
Wampir spojrzał za okno. Na dworze zapadł już zmierzch.
- Lepiej pójdę teraz, zanim zrobi się za zimno. - Jego czarny płaszcz załopotał na wietrze, kiedy otworzył drzwi.
- Przepraszam cię za moje zachowanie - odezwała się niespodziewanie Nirdia i spuściła głowę.
-Ja też cię przepraszam. Jestem straszną zazdrośnicą - odparła zaskoczona Alice.
- Nic dziwnego, Armand to prawdziwy skarb. - Alice spojrzała na nią momentalnie. Pewnie zaraz usłyszy...
- Nie, spokojnie - zaśmiała się wampirka. - Po pierwsze. jestem już związana. a po drugie traktuję Armanda bardziej jak brata.
Mimo wyjaśnienia, między dziewczynami powstało dziwne napięcie. W chacie zapanowała cisza. Taką ciszę zastał również mężczyzna, wchodząc do chaty z drewnem w rękach.
- Coś się stało? - spytał, widząc je obie pogrążone w myślach.
- Nie, nie... - odparła Nirdia. - Ja już będę szła, miłej nocy.
Po chwili zostali sami.
- Hej, wszystko ok? - spytał Armand, podchodząc do Alice.
- Tak...
- Na pewno? Nie powiedziałaś tego z przekonaniem.
-Chodzi o Nirdię... Jest strasznie oschła...
Wampir westchnął.
- Kiedyś musiała opuścić swój dom wraz z rodziną, bo sąsiedzi dowiedzieli się o ich dziwnych zwyczajach. Od tamtej pory nie jest pozytywnie nastawiona do ludzi.
- Co nie oznacza, że musi być taka niemiła.
- Słuchaj...
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka wpadł lodowaty porywisty wiatr i otworzył drewniane okiennice, które zaczęły trzaskać głośno. Po domu rozszedł się swąd spalenizny.
- Co jest... - mruknął Armand i wstał.
W tym momencie Alice usłyszała głośny śmiech a potem słowa:
- Wróććie z powrotem... I tak was znajdziemy...
Nagły ból zwalił dziewczynę z nóg. Czuła jakby ktoś wwiercał jej się do mózgu. Jęknęła cicho. I nagle wszystko ustało - ból paraliżujący dziewczynę, lodowaty wicher, trzaskanie okiennic.
Pozostał tylko niepokój.

*************************************************************
To był ich piąty poranek w ukryciu. Alice - tak jak zawsze - wstała i przygotowała śniadanie. Potem obudziła Armanda i razem usiedli do stołu. Po skończeniu posiłku mężczyzna zaczął zmywać, w tym czasie dziewczyna umyła się i ubrała.
Następnie posprzątali mieszkanie i wyszli na spacer. Po powrocie i obiedzie, każdy zajął się swoimi sprawami. Alice poświęciła ten czas na naukę, zaś jej chłopak na polowanie. Zazwyczaj później jedli kolację i szykowali się do snu.
Zazwyczaj. Tego wieczoru było inaczej.
Ledwo wampir wrócił z polowania, do chaty wpadła zdyszana Nirdia.
- Musicie... uciekać... - wysapała. - Są niedaleko...
- Ale kto? - spytała zdezorientowana Alice.
- Rada. - odparł Armand. - Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, za kilka minut musimy stąd zniknąć.
- Pomogę wam, wytworzę mgłę - powiedziała natychmiast wampirka. Rumieńce już znikły z jej twarzy a oddech się wyrównał.
Armand skinął głową, w milczeniu rozmyślając nad następna kryjówką.
- Wiem, Czarny Tyniec.
- Co?
- Czarny Tyniec. Mała jaskinia, ukryta w środku lasu za głazem. W sumie to nie pamiętam, dlaczego ją tak nazwaliśmy. - odparła Nirdia otwierając drzwi i rozglądając się po lesie. - Pośpieszcie się, chyba ich już widzę.
Szybko wymknęli się z domu i pobiegli w stronę drzew. Starali się przemykać jak najciszej, jednak brak światła sprawił, że kilkoma nieostrożnymi krokami, połamali gałązki i naprowadzili na siebie Starszyznę.
-Tam są! - usłyszeli krzyk.
Przyśpieszyli jeszcze bardziej. Po chwili jednak Alice zaczęła dyszeć. Nogi miała jak z ołowiu, płuca rozpaczliwie potrzebowały tlenu a po plecach spływał jej pot.
- Nie.. dam... rady - wysapała i zatrzymała się.
- Biegnij! - poczuła jak Nirdia popycha ją. Nagle potknęła się o wystający korzeń i padła jak długa.
Wampirka spojrzała na nią, potom na Armanda.
- Weź ją na ręce i uciekaj. Ja ich na chwilę zatrzymam.
Mężczyzna spojrzał na przyjaciółkę z wahaniem, ale widząc determinację w jej oczach wyszeptał tylko "Dziękuję" i natychmiast spełnił polecenie. Nie widział już, jak Nirdia wyciąga przed siebie ręce i uspakaja oddech. Nie dostrzegł również białej mgły rosnącej przed wampirką.
Biegł dalej a jedyna myśl kołatająca mu się po głowie brzmiała: "Muszę ochronić Alice. Za wszelką cenę".

*****************************************************************

Alice obudziła się w środku jakiejś pieczary. Leżała na czarnej pelerynie Armanda, przykryta zielonym pledem.
Wstała i rozejrzała się po jaskini. Pośrodku, na chruście otoczonym kamieniami, paliło się małe ognisko. Pod ścianą leżały ich plecaki. Wstała i przeciągnęła się. Nie pamiętała nic od czasu tego feralnego pościgu. Nagle usłyszała cichy odgłos.
Rozejrzała się jeszcze raz i dostrzegła, że północna część pieczary ginie w ciemnościach. Odruchowo odsunęła się do tyłu.
- Armand, jesteś tu? - szepnęła.
Odpowiedziała jej cisza.
- Armand! - zawołała, nadal łudząc się, że wampir może ukrywać się gdzies w ciemności.
Niespodziewanie usłyszała cichy jęk. Dobiegał on od strony północnej pieczary. Poczuła jak włoski na karku stają jej dęba.
- Jest tam kto? - spytała.
- Alice...
- Armand! - szybko podbiegła do mężczyzny. Ręce miał całe we krwi a w nodze dużą ranę.
- Och! Co się stało? - zawołała, opatrując mu nogę czystym bandażem, wyjętym z plecaka.
- Zranili mnie strzałą, ale udało mi się tu dotrzeć. Potem zemdlałem, dopiero teraz odzyskałem przytomność. - wycharczał. - O!
Rozpaliłaś ognisko, to dobrze...
W tym momencie dziewczyna zdrętwiała.
- Nic nie rozpalałam... Obudziłam się przed chwilą, myślałam, że to ty...
W oczach wampira dostrzegła strach. Jednak nie patrzył na jej twarz. Patrzył na kogoś, kto znajdował się za jej plecami. Poczuła mocny uścisk na ramieniu.
- To ja rozpaliłem ognisko, nie chciałem żebyście zamarzli - usłyszała głęboki głos za swoimi plecami. Spróbowała się odwrócić, ale ktokolwiek stał za nią, trzymał mocno i uniemożliwiał jej ruch. - Oprócz tego chciałem mieć pewność, że na pewno domyślisz się, kto ją zabrał.
- Ale o co... - dziewczyna nie dokończyła. Ktoś z całej siły uderzył ją w szyję ręką. Padła na ziemię, przed oczami miała mroczki.
- Zostaw ją! - usłyszała warknięcie Armanda. Chciał się podnieść, ale poczuł, że paraliżuje go Żelazne Zaklęcie.
- Skończy gorzej. Znasz warunki, wiesz co musisz zrobić, żeby nic jej się nie stało. Zabrać ją - warknął ktoś.
Po kilku sekundach na oczach wampira, dziewczyna została wywleczona z jaskini.
- Naprawdę sądziłeś, że uda ci się nas przechytrzyć? - zadrwił członek Rady. - A dla pewności, żebyś nie próbował żadnych sztuczek, poinformuję cię, że została otoczona podczas snu Aurą Wieczności. Chyba wiesz co to oznacza.
Armand wiedział aż za dobrze. Zaklęcie to powodowało, że dany człowiek był pod stałą kontrolą Rady Starszych. Gdyby jakiś wampir dotknął taką osobę, poczułaby ona ogromny ból. Gdyby dotknięcia te zdarzały się częściej, nastąpiłoby powolne obumieranie narządów, a w końcu śmierć ofiary. Jednak nie to było najgorsze. Zaklęcie to mógł zdjąć tylko wampir, który rzucił ten czar.
- Ostrzegaliśmy, prosiliśmy, groziliśmy... Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by nie musieć otaczać tej dziewczyny Aurą. Ale skoro nie rozumiesz... - Wampir poczuł ból brzucha, gdy jego napastnik kopnął go z całej siły. - Musisz wiedzieć, że z Radą się nie zadziera.
- Wystarczy. - Te słowa były rzucone zapewne do osoby, przytrzymującej go Żelaznym Zaklęciem, bo poczuł, że odzyskuje władzę nad swoim ciałem.
Niespodziewanie członek Rady podszedł do wampira władającego magią i zranił śmiertelnie nożem. W oczach nieszczęśnika dostrzegł niedowierzanie.
- Po co to zrobiłeś? - wydusił Armand,powoli wstając.
- To był mag, który rzucił Aurę Wieczności na twoją uroczą koleżankę. A to oznacza...
- ... że nikt nie może zdjąć zaklęcia z Alice. - dokończył zrezygnowany Armand.
- Dokładnie - Radny uśmiechnął się władczo po czym wyszedł z pieczary, pozostawiając mężczyznę wraz z martwym magiem.

******************************************************
Kilka dni później ktoś zapukał do drzwi Alice. Dziewczyna otworzyła je z wahaniem. Była w opłakanym stanie.
Opuchnięte oczy i czerwony nos były doskonale widoczne na wyjątkowo bladej cerze. Włosy przyklejały się do twarzy mokrej od łez.
-Armand? - szepnęła zdziwiona na widok wampira stojącego na przeciwko jej drzwi. Chciała podejść i go przytulić, lecz ten odsunął się od niej. - Co się stało?
Wypłakała za niego tysiąc łez przez te dni, kiedy nie wiedziała co się z nim dzieje, a on wita ją w taki sposób?!
- Nic, przyniosłem ci coś na poprawę nastroju - skłamał gładko i podał jej czekoladki. - Ja niestety muszę już iść.
Po chwili dziewczyna została na klatce sama.
Zamknęła drzwi od mieszkania i położyła pudełko na stole. Usiadła na krześle. Niewiele myśląc otworzyła pudełko i włożyła jeden słodycz do buzi. Miał dziwny smak, taki słodko-gorzki, jakby z dodatkiem leku. Była jednak zbyt zrozpaczona, żeby rozmyślać nad takimi rzeczami. Poczuła się nieziemsko zmęczona. Wstała i położyła się na łóżku.
Obudziła się trzy godziny później. Rozejrzała się po mieszkaniu i stwierdziła, że jest w nim nieziemsko brudno. Szybko zabrała się więc do sprzątania. Po pół godziny mieszkanie lśniło czystością. Alice poczuła za to brzydki zapach.
Z konsternacją uświadomiła sobie, że ten swąd wydobywa się od jej ciała. Z paniką rzuciła się do wanny i przez godzinę zmywała z siebie brudy ostatnich dni.
Ostatnich dni... Właśnie co ona robiła przez ostatnie dni?! Ze zgroza uświadomiła sobie, że nie pamięta! Gorzej nie pamięta co robiła przez ostatnie dwa tygodnie!
- Trudno, później się będę nad tym zastanawiała! - pomyślała i szybko założyła zieloną sukienkę. Chwyciła torbę z książkami i biegiem ruszyła na uczelnię. Za kilkanaście minut zaczynają się zajęcia.


Tymczasem niedaleko uczelni stał mężczyzna. Był wyjątkowo smutny. Jego czarny płaszcz łopotał na wietrze.
"Najważniejsze, że Alice nie będzie cierpiała. Tak, podanie jej eliksiru zapomnienia, to był dobry ruch" - pomyślał Armand i wsiadł do samochodu.


KONIEC



Edytowane przez ChandSharma dnia 03-02-2014 21:44
AutorRE: Zoey pisze...
użytkownik usunięty
Dodane dnia 24-07-2014 19:24
Uwaga, teraz coś zupełnie innego :D
Przedstawiam nową serię opowiadań o temacie paranormalnych!
Życzę miłego czytania!

WZROK
Część I
"Pierwszy kontakt"
Otworzyłam oczy. Wokół mnie panowała ciemność. Mimo to potrafiłam rozróżnić kształty mebli. Na przeciwko mojego łóżka znajdowała się duża, lekko uchylona szafa z lustrem na drzwiach. Na kolejnej ścianie znajdowały się drzwi, obok których stało moje biurko i wiklinowy bujany fotel. Na ścianach wisiały różne zdjęcia ze zwierzakami, koleżankami, rodzicamir30;
Westchnęłam cicho i spojrzałam na szafeczkę obok łóżka. Stała na niej nocna lampka i zdjęcie, na którym znajdowałam się ja i mój tata. Wtedy jeszcze byliśmy szczęśliwą rodziną. Zdjęcie najprawdopodobniej zostało zrobione podczas naszego ostatniego pobytu w górach. Tata przytulał mnie mocno i uśmiechał się szeroko do obiektywu. Ja z kolei całowałam go w policzek. Miałam wtedy dziesięć lat. Niestety, od tamtego czasu sporo się zmieniłor30;
Z rozmyślań wyrwał mnie cichy dźwięk. Zastygłam w łóżku i nadstawiłam ucha. Ciche skrzypienie powtórzyło się.
- Kto to? - spytałam ochrypłym głosem.
Odpowiedziała mi cisza.
Powoli odwróciłam głowę w stronę drzwi. Krzyk zastygł mi w gardle. Stała tam mała dziewczynka. Ubrana była w ciemną sukienkę a w ręku trzymała misia. Krótkie włosy przyklejały jej się do twarzy. Po chwili osóbka szerzej otworzyła drzwi i małymi kroczkami ruszyła w moją stronę. W miarę, jak podchodziła do mnie coraz bliżej, rozróżniałam coraz więcej szczegółów. Dziewczynka była niespotykanie blada. Czarne jak węgiel oczy nie wyrażały kompletnie niczego.
- Pomóż mi r30; - usłyszałam. , Tylko ty jedyna możesz to zrobićr30;
Szybko zamknęłam oczy, ale gdy je otworzyłam, koszmar nie zniknął. Poczułam, jak małe palce zaciskają mi się na nadgarstku. Spróbowałam krzyknąć, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Jeszcze raz spojrzałam na osóbkę, aler30; nie było jej. Znikła. Zamiast tego na podłodze, w miejscu, w którym przed chwilą stała, leżała kartka. Delikatnie podniosłam ją i w bladym świetle księżyca odczytałam dwa wyrazy: Róża Steyerr30;

*********
Długo po tym nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, liczyłam barany, ale cały czas myślałam o tym dziwnym zdarzeniu. Róża Steyerr30; Skądś znałam to nazwisko, tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd. I te jej oczy - czarne jak noc. Ledwo było widać tęczówki! Dodatkowo to tajemnicze zniknięcie. A może ona...?
"Nie, nie, nie! To niemożliwe!", zaprzeczyłam gwałtownie, czując, jak oblewa mnie zimny pot. Już od dawna ich nie widywałam. Od czasu odejścia tatyr30; Poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Tak bardzo przeżyłam jego odejście. W gardle pojawiła się znajoma gula, której nie byłam w stanie przełknąć. Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć. O dziwo, sen przyszedł wyjątkowo szybko, kuszący i słodki jak nigdy. Pierwszy raz od dawna osunęłam się w jego objęcia z taką chęcią. Ostatnią myślą jaka przyszła mi do głowy dotyczyła dziewczynki. "A może to faktycznie duch?"

*******************

Obudził mnie dźwięk budzika. Niechętnie wstałam i wyłączyłam go. Przetarłam oczy i spojrzałam za okno. Była piękna pogoda. Słońce świeciło całym swoim blaskiem, ostatecznie przeganiając noc. Wiatr delikatnie poruszał liśćmi wierzby i wszystko wskazywało na to, że nocna przygoda była tylko złym snem. Wszystko o tym świadczyło opróczr30; białej kartki, która, jako jedyna, nie dawała o sobie zapomnieć. Tak bardzo chciałam, żeby to był tylko sen. Kartka jednak trwała uparcie na stoliku i nic nie mogłam na to poradzić.
Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że już późno. Szybko chwyciłam za czarne, obcisłe jeansy i zielony sweterek. Ubrałam się i przeczesałam swoje długie, czarne włosy. Kiedy zeszłam na dół, na stole czekało na mnie ciepłe śniadanie i karteczka od mamy:
"Wrócę później niż zwykle. Jedzenie masz w lodówce. Całuję mocno. Mama."
Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam, aby zjeść śniadanie. Wtedy z kieszeni spodni wypadła mi owa feralna kartka. Podniosłam ją i zastygłam. Spojrzałam jeszcze raz, by sprawdzić czy się nie pomyliłam, ale nier30; Na kartce wyraźnie widniały słowa "Dziśr30; bądź czujna."
Nie mogłam w to uwierzyć. Na tej kartce jeszcze kilka minut temu widniało imię i nazwisko, a teraz nie było po nim śladu!

**************

W dość dziwnym nastroju dotarłam pod klasę. Amia - moja przyjaciółka - musiała zauważyć moje roztrzęsienie, bo zaraz do mnie podeszła.
- Coś się stało? - spytała.
- Nr30;nie - odpowiedziałam.
Amia nie wiedziała o tym, że jeszcze kilka lat temu widziałam duchy. Co najmniej kilkanaście razy chciałam jej o tym powiedzieć, ale zawsze w decydującym momencie ogarniał mnie strach i niepewność. Bałam się, że mnie odtrąci jak inni ludzie.
Czułam, że chciała o coś zapytać, ale w tym samym momencie zabrzmiał dzwonek i do klasy podeszła nasza matematyczka, pani Koperowska. Była to starsza kobieta koło pięćdziesiątki. Włosy obcięte na chłopca, ubrana w długą, szarą spódnicę i niebieską bluzkę w kwiatki.
Otworzyła drzwi i wpuściła nas do sali. Szybko podeszłam do ławki i wyciągnęłam potrzebne książki. Nauczycielka w tym czasie otworzyła dziennik i rozpoczęła wyszukiwanie osób do odpowiedzi. Już chciała otworzyć usta, by odczytać nazwisko nieszczęśnika, kiedy drzwi sali otworzyły się i do środka weszła drobna dziewczyna. Długie blond włosy delikatnie okalały twarz a niebieskie oczy sprawiały wrażenie smutnych. Jeansowa spódnica i biała bluzka doskonale pasowały do jej szczupłej sylwetki.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała cicho. - Jestem tu nowa i nie mogłam znaleźć sali.
Matematyczka nic nie odpowiedziała, tylko lustrowała dziewczynę wzrokiem. Kiedy ta chciała już odejść do ławki, zadała tylko jedno pytanie:
- Jak się nazywasz?
Odpowiedź mnie zmroziła.
- Melanie Steyer.

Ps. Przepraszam za wszystkie r1 i inne ^^.



WZROK
Część II
rWspomnieniar1;

Przez całą matematykę przypatrywałam się Melanie. Dziewczyna siedziała w ławce przede mną i przez całą lekcję nie wykonała prawie żadnego ruchu. Kiedy została wywołana, drgnęła i niepewnie wyszła z ławki. Powoli podeszła do biurka i spojrzała na nauczycielkę . Ta kiwnęła głową w stronę tablicy, dając jej do zrozumienia, że ma rozwiązać działanie. Melanie wzięła kredę do ręki i spojrzała na zadanie.
-Skąd tak właściwie pochodzisz?r11; spytała matematyczka, znana ze swojej wścibskości. Klasa nadstawiła ucha, nastawiona na ciekawe informacje, które mogłyby stać się tematem plotek.
-Urodziłam się w Londynie. Moja mama jest Polką a tata Anglikiem.
-Jesteś jedynaczką? r11; kontynuowała swoje przesłuchanie nauczycielka.
-Tr30;tak. r11; chyba nikt nie zwrócił uwagi na to dziwne zająknięcie. Nikt oprócz mnie nie zobaczył również bólu w oczach dziewczyny, który znikł tak samo szybko jak się pojawił.
-Dlaczego się przeprowadziłaś? r11; już wcześniej nadstawiałam ucha, ale teraz r11;jeżeli to w ogóle możliwe - jeszcze bardziej usilnie starałam się wyłapywać słowa, wydobywające się z ust Melanie.
-Moja mama tęskniła za Polską. Chciała tu wrócić.
-Powiedz jej, że to nie zdarzyło się z jej winy. r11; usłyszałam nad uchem cichy głos. Podskoczyłam przestraszona i odwróciłam się. Widok był zaskakujący. Przy moim krześle stała mała dziewczynka. Ubrana w sukienkę. Z misiem.Przed oczami momentalnie stanęła mi dzisiejsza noc.
-Róża r30; - wyszeptałam mimowolnie.
-Co się dzieje Kornelia? Skończyłaś już zadanie? r11; dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przypatruje mi się cała klasa. Ręka Amii spoczywała na moim ramieniu.
-Na pewno wszystko w porządku? r11; spytała, gdy z powrotem skierowałam wzrok na zeszyt, udając, że rozwiązuję zadania.
-Tak Amia, na pewno. r11;zerknęłam na nią, mając cichą nadzieję, że uwierzyła mi choć w połowie. Niestety - była za sprytna na moje kłamstwa. Nie należała jednak do osób, drążących temat do skutku, wolała poczekać aż sama jej się zwierzę.
-Powiedz jej to, dobrze? r11; nalegała Róża, stojąc teraz naprzeciw mnie. Z trudem przypomniałam sobie o co mnie prosiła. Powoli zaczynałam również przypominać sobie moje przyzwyczajenia, z czasów kiedy duchy składały mi wizyty codziennie. Udając więc, że chcę poszukać czegoś w plecaku, schyliłam się i wyszeptałam:
-Zobaczę co da się zrobić.

************************************************

Stałam na środku dużego pokoju. Otaczał mnie przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Ściany pokryte były zieloną farbą, pod sufitem wisiała bogato zdobiona lampa, której światło tworzyło przyjemną atmosferę. Na ścianach wisiały rozmaite obrazy w pozłacanych ramach. Przestawiały głównie statki na morzu podczas sztormu. Rozejrzałam się. Naprzeciwko mnie dostrzegłam ciężkie, bukowe biurko, na którym piętrzyła się masa papierów. Obok niego stała wielka szafa zajmująca całąścianę. Na półkach znajdowały się książki. Nie były często używane r11; pokrywała je gruba warstwą kurzu.
Niespodziewanie usłyszałam cichy śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam małą dziewczynkę, wpadającą do pomieszczenia przez wielkie drzwi.
-Stój, tam nie wolno wchodzić! r11; w drzwiach pojawiła się blondynka, zapewne starsza siostra małej. Nagle zdałam sobie sprawę, że skądś ją znam. Pozostawało tylko pytanie, skąd. - Wracaj, nie rozumiesz?!
-Najpierw mnie złap! r11; dziewczynka śmiała sięw najlepsze, nic nie robiąc sobie z gniewu siostry. Jej perlisty śmiech odbijał się od ścian.
-Rosa, natychmiast stąd wyjdź! r11; blondynka chwyciła siostrę za rękę i wyprowadziła z pokoju.
-Oh, Mel, daj spokój! Pobaw się ze mną!
-Nie, wiesz dobrze, że nie lubię tych twoich dziecinnych zabaw! Po za tym niedługo wychodzę i muszę się przyszykować. r11; warknęła Mel, zatrzaskując drzwi.
Prędko przedostałam się na korytarz i zastałam Rosę siedzącą na schodach, przytulającą misia. Mała uśmiechała się przy tym uroczo, mamrocząc coś pod nosem.
Chciałam coś do niej powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie głosu. Nagle dziewczynka wstała i wesołymi podskokami ruszyła w stronę jednego z pomieszczeń. Już miałam za nią pójść, kiedy usłyszałam krzyki:
-Wypad! Powiedziałam ci, że nie będę się z tobą bawiła! Wyjdź!
-Mel! Proszę, chodź ze mną na basen!
-Nigdzie nie idę! Idź sama i daj mi spokój!
Po chwili po domu rozszedł się huk zatrzaskiwanych drzwi. Rosa zeszła po schodach. Nie była już tą szczęśliwą dziewczynką sprzed paru chwil. W oczach miała łzy. Ażżal było na nią patrzeć. Mała powoli podeszła do szklanych drzwi i odsunęła je. Za nimi rozciągał się ogród. Po środku był basen napełniony wodą. Dziewczynka podeszła do jego krawędzi i spojrzała na dno. Nagle upuściła pluszaka, który wpadł do wody. Przez chwilę unosił się na powierzchni a potem zaczął tonąć.
-Nie! r11; krzyknęła Rosa i spróbowała pochwycić misia. Niespodziewanie poślizgnęła się i wpadła do basenu. Z jej ust wyrwał się krzyk. Rosa rozpaczliwie próbowała utrzymać się na powierzchni, ale gwałtowne ruchy nie ułatwiały jej tego. Po chwili zanurzyła się pod wodę całkowicie. Zdążyła tylko złapać misia za łapkę i przytulić go. Brakowało jej tlenu, rozpaczliwie próbowała wydostać się na powierzchnię, ale było to bardzo trudne. Przecież nie umiała pływać.
Wiedziała tylko jedno: tonęła.
Po kilku minutach do ogrodu weszła Mel.
-Gdzie jesteś? Chodź tu, nie chce mi się ciebie szukać! Rosr30; - nie dokończyła. Jej wzrok padł na nieruchome ciało, dryfujące po powierzchni. Gwałtownie zbladła. Rozdzierający krzyk przeszył całą najbliższą okolicęr30;.

*******************************

Ocknęłam się, gwałtownie nabierając powietrza. Przy moim łóżku stała Róża. Już wiedziałam skąd kojarzę siostrę Róży.
Mel to Melanie, czyli Melanie Steyer.

c.d.n




Część III
rPierwsze znakir1;
To, co odkryłam dzisiejszej nocy, wstrząsnęło mną do głębi. Nie mogłam nigdzie znaleźć miejsca, chodziłam po domu rozbita. Ponieważ była sobota a mama w pracy, postanowiłam urządzić sobie mały seans filmowy i odstresować się. Wybrałam pierwszą płytę z brzegu i włożyłam do odtwarzacza. Czekając na jej naładowanie, poszłam do kuchni i zrobiłam herbatę. Z gorącym kubkiem w ręku wróciłam do pokoju i zamarłam. Telewizor wyświetlał góry, otoczone gęstym zielonym lasem. Po chwili na ekranie pojawił się mężczyzna o niezwykle przenikliwym spojrzeniu. Moja uwagę zwróciła blizna na jego policzku. Była mała, ale doskonale widoczna na bladej cerze mężczyzny. Usiadłam na kanapie, wpatrując się w ekran jak urzeczona. W mojej głowie pojawiła się jedna myśl: rtatar1;. Po chwili wypowiedział dwa słowa, które wstrząsnęły mną do głębi:
-Kocham cię.
Poczułam na policzkach gorące łzy. Nie zdałam sobie sprawy, że z mojego gardła wydobył się cichy szloch. Wypadłam z pomieszczenia jak burza. Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy zamknięta w moim pokoju przytulałam się do poduszki. Nagle uprzytomniłam sobie coś, co sprawiło, że momentalnie się otrząsnęłam.
W naszym domu nie ma płyty z takim nagraniem.

*******************************

Ocknęłam się godzinę później na łóżku w moim pokoju. Przetarłam oczy rogiem pledu, którym byłam przykryta i rozejrzałam się niepewnie dookoła. Ktoś podczas mojego snu zasłonił rolety i przymknął drzwi. W pomieszczeniu panował półmrok i dziwny chłód. Przeciągnęłam się i już miałam wstać, kiedy poczułam czyjąś obecność. Spróbowałam zlokalizować jej źródło. Już miałam zrezygnować, gdy dostrzegłam zarys postaci za drzwiami. Początkowo się przestraszyłam, ale po chwili połączyłam panującą temperaturę, z ukrytą osobą.
-Już nie śpię, możesz wejść, Róża.
Niespodziewanie uświadomiłam sobie, że sen mi pomógł. Ułożyłam sobie wszystko na spokojnie w głowie i przestałam czuć to dziwne zdenerwowanie. Świat wydawał mi się teraz bardziej przyjazny.
Wstałam i zaczęłam odsłaniać rolety. Niespodziewanie oślepiło mnie słońce, sprawiając, że przed oczami miałam mroczki. Gwałtownie mrugając, pozbyłam się ich. Odwróciłam się w stronę drzwi i odskoczyłam szybko. O mało brakowało a wpadłabym na Różę. Mała chyba też była w dobrym humorze. Uśmiech nie schodził z jej ślicznej twarzyczki a oczy błyszczały w świetle słońca.
-Hej. r11; powiedziała wesoło. r11; Jak przyszłam to spałaś, więc przykryłam cię pledem i zasłoniłam rolety.
-Dzięki. r11; uśmiechnęłam się z wdzięcznością i pogłaskałam ją po głowie.
-Strasznie długo śpisz. r11; oświadczyła dziewczynka, po czym usiadła na łóżku przytulając się do misia. Przypomniało mi się, że duchy nie rozstają się z rzeczami, do których były szczególnie przywiązane. r11; Kiedy pójdziesz do Mel?
Zastanowiłam się chwilę. Zanim będę mogła spotkać się z Melanią i porozmawiać o śmierci siostry, muszę zdobyć jej zaufanie.
-Nie wiem. Jak długo r30; nie żyjesz?
Twarz Róży na chwilę pociemniała, a oczy straciły blask.
-Od jakiegoś roku. Za dwa miesiące miałabym siedem lat.
-Nie płacz małar30; - szepnęłam i przytuliłam ją. r11; Obiecuję, że ci pomogę. Słyszysz? Obiecuję.
rJestem za nią odpowiedzialna. W końcu prosi mnie o pomoc, nie mogę jej odmówić.r1; r11; pomyślałam, tuląc ją r11;byłam w stanie nie tylko widzieć, słyszeć i rozmawiać z duchami, ale również ich dotykać. Poczułam, że z powrotem wchodzę w rolę medium, pierwszy raz od śmierci taty nie uciekam od rszeroki uśmiecharur1;.
Do tej pory starałam się za wszelką cenę unikać cmentarzy oraz jakichkolwiek pogrzebów. Nie byłam w stanie pomagać duchom, wiedząc, że jedna z tych istot pozbawiła mojego tatę życia. Teraz, dzięki Róży ta sytuacja się zmieniła. A przynajmniej choć trochę zaakceptowałam fakty.
-No dobrze, mała. Porozmawiamy? Jeżeli mam ci pomóc, muszę dowiedzieć się paru informacji.

******************************
Kilka godzin później do domu wróciła mama. Szybko odgrzałam zupę i nastawiłam wodę na kawę. Kiedy odwieszałam na wieszak jej płaszcz, z kieszeni wypadły koperty. Podniosłam je i siadając przy stole, zaczęłam przeglądać. W większości były to rachunki i wezwania z banków, do zapłacenia rat kredytów. W większości. Jedna z kopert była zielona i zaadresowana do mnie. Zdziwiłam się bo niezmiernie rzadko dostaję listy. Schowałam ją do kieszeni i tuż przed snem, delikatnie podważając paznokciem papier, otworzyłam.
W środku znajdował się biały, czerpany papier w kształcie kwadratu. Wzorzystymi literami napisano na nim zdanie:

rCałkowita samotność jest, być może, największą karą, jakiej możemy doznać. Wszelka przyjemność słabnie i znika, gdy jej doznajemy w odosobnieniu, a wszelka przykrość staje się bardziej okrutna i nie do zniesienia.r1;

Pod tekstem znajdował się rysunek samotnego drzewa rosnącego na środku pola.
rCo to jest?r1; r11; pomyślałam i już miałam odłożyć kopertę, kiedy w środku coś zabrzęczało. Włożyłam rękę do środka. Pod palcami poczułam cos zimnego i drobnego. Powoli chwyciłam przedmiot w dwa palce i wyciągnęłam go. W ręku trzymałam srebrną bransoletkę z małym breloczkiem w kształcie drzewa.
Już wiedziałam w jaki sposób mogę nawiązać z kontakt z Melanie.

****************************************

Była deszczowa i wietrzna niedziela. Krople wody głośno uderzały o parapet a wiatr gwałtownie targał gałęziami pobliskiej wierzby. Siedziałam na łóżku przykryta pledem. Popijając zieloną herbatę, czytałam książkę, wprost idealną na taką pogodę. Doszłam właśnie do kulminacyjnego momentu, gdy usłyszałam skrzypienie drzwi. Nie podnosząc głowy, powiedziałam:
-Co tam, mamuś?
Nie uzyskawszy odpowiedzi, oderwałam się na chwilę od lektury i spojrzałam na drzwi. Na ciemnym korytarzu nikogo nie było. Ostrożnie odstawiłam napój na szafkę i podniosłam się. Nagle usłyszałam głośne rBuu!r1;, i poczułam, że ktoś na mnie wpada.
-Róża! r11; krzyknęłam i wybuchnęłam śmiechem.
Mała również zaczęła się śmiać swoim perlistym śmiechem. Kilka minut później kiedy obie padłyśmy na łóżko wyczerpane, powiedziałam:
-A tak w ogóle to dzięki za list. Dzięki niemu wiem, jak nawiązać kontakt z twoją siostrą.
-Ale ja ci nic nie dawałam. r11; odparła dziewczynka.
-Jak to? r11; zdziwiłam się. r11; Na pewno nie wysyłałaś mi takiej zielonej koperty?
W chwili kiedy Róża przecząco kręciła głową, poczułam dziwny chłód, jaki zawsze towarzyszy przyjściu ducha. Odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kogo nie spodziewałam się nigdy więcej ujrzeć. Aż za dobrze znałam te zielone oczy, przenikliwe spojrzenie, bliznę na policzku.
W wejściu stał tata.




Edytowane przez ChandSharma dnia 31-03-2014 21:57
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

~Sivlanaya0
14:43:45 16.05.2024
Cattie, nie przepadam za śpiewem operowym, ok? Każdy ma inny gust, uważam też że każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii i ja to szanuję, ale jeśli komuś  przeszkadza to co wcześniej napisałam to przepraszam, ja nie chciałam nikogo urazić.
~nexusik0
12:17:07 16.05.2024
Słyszałem piosenkę Nemo w radiu i szału nie było. W ogóle mi się nie podobało.
~Cattie0
23:52:20 15.05.2024
ale wgl tekst "Dużo ludzi zaśpiewało lepiej niż Nemo"? słucham? xdd
~Cattie0
23:51:53 15.05.2024
podejrzewam, że Joost został zdyskwalifikowany m.in. przez nastawienie przeciwko Izraelowi - izraelscy dziennikarze byli straszni i gnębili innych uczestników i dziennikarzy, może doprowadzili do rękoczynów, nie wiem. okropna sytuacja.
~Cattie0
23:48:19 15.05.2024
rap, opera, taniec i tekst o wyłamywaniu się z genderowej binarności i odnajdywaniu się w świecie, och mamo, jakie to jest cudowne. od pierwszego obejrzenia chciałam, żeby ta osoba wygrała. i się cieszę ogromnie, tym bardziej że jest propalestyńska: ))
~Cattie0
23:46:52 15.05.2024
no ale ok, mówiąc o występach, to kocham piosenkę Norwegii i norweski w ogóle, ale... jak tylko zobaczyłam występ Szwajcarii.. głos mi uwiązł w gardle. każdy element tej piosenki był tak przepiękny...
~Cattie0
23:45:57 15.05.2024
jestem zdania, że wszystko, co robimy, jest polityczne. nawet jak twierdzimy, że jesteśmy apolityczni, to nie jesteśmy. a bojkot jednostkowy nic nie da, ale na poziomie społeczności już tak. słyszeliście o starbucksie??
~Cattie0
23:43:42 15.05.2024
oj, enter kliknęłam xd no ja też nie oglądałam Eurowizji, postowałam jakieś urywkowe informacje, nie mogę patrzeć z czystym sumieniem na konkurs tworzony przez EBU, który ostro traktuje jakikolwiek sprzeciw wobec ludobójstwa.
~Cattie0
23:42:09 15.05.2024
ja uważam, że bojkot daje dużo,
*Lunaris0
11:04:22 14.05.2024
Z mojej perspektywy finał miał trochę bardzo mocnych piosenek, trochę dobrych i sporo mid. Chciałabym, żeby Litwa była trochę wyżej thou. Cały cyrk z Izraelem to ofc nieporozumienie, but oh well, główny sponsor tegorocznej Eurowizji to firma izraelska xDD
*Lunaris0
11:01:36 14.05.2024
Sadge, że zapomniałam tu obstawić, bo właśnie trzymałam kciuki za wygraną Szwajcarii. Dobra piosenka, a przejść od popu do rapu do opery, utrzymując równowagę na tej antenie, skacząc i biegając to jest sztuka. Drugie miejsce Chorwacji i szóste Irlandii też bardzo cieszą, potężne wokale, moi faworyci
~nexusik0
16:44:53 12.05.2024
Naukowcy zrobili analizy medyczne tkz. cudów i okazało się że każdy się da wyjaśnić, a zmartwychwstanie nie mało miejsca i było pomylone ze śpiączką i wyczerpaniem organizmu przez silny stres, rany i utratę krwi.
~nexusik0
16:42:54 12.05.2024
Ja nie wierzę w to co mówi biblia. Jest to zbiór opowieści przedstawiający wiele rzeczey których ludzie w tamtych czasach nie rozumieli i przy okazji sporo kłamstw.
~kolec 2570
15:21:12 12.05.2024
Źle mówi
~kolec 2570
15:21:00 12.05.2024
~nexusik 18:35:52 11.05.2024 Ja kościół zlikwidował by przestali prać mózgi ludziom
Nie wiem co masz na myśli odnośnie prania mózgów, ale trzeba zacząć od tego, że cała Biblia jest przeciwna praktykom katolickim, a to, że kościół czasem mówi tak jak Boże Słowo to wcale nie oznacza, że
~Sivlanaya0
10:46:03 12.05.2024
ale oczywiście kazdy ma inny gust
~Sivlanaya0
10:45:56 12.05.2024
nie mówię że Nemo nie umie śpiewać, tylko że moim zdaniem niektorzy spiewali lepiej,
~clax70
10:40:57 12.05.2024
*wokalem
~clax70
10:40:16 12.05.2024
*zarzucanie
~clax70
10:39:59 12.05.2024
A zarzuca nie komuś z takim wokale braku talentu, jest naprawdę niemiłe. Ale wiadomo, w tamtym roku wygrała Loreen, w tym roku wygrało Nemo, a i tak w obu przypadkach ludzie będą niezadowoleni
~clax70
10:37:11 12.05.2024
Poza tym, gdyby wygrała taka Armenia, Ukraina, czy Izrael, to wtedy dopiero na prawdę byłoby polityczne zwycięstwo
~clax70
10:36:10 12.05.2024
*Armenii
~clax71
10:35:49 12.05.2024
Ale co widzisz politycznego w tym, że wygrały dobry wokal, staging i piosenka? Też uwielbiam występy Ukrainy i Armenia, a Nemo wokal miało świetny, biorąc pod uwagę wymagającą choreografię, którą wykonywało, podczas śpiewania niemal operowych dźwięków
~Sivlanaya0
10:21:37 12.05.2024
o albo Armenia tez niezła, fajnie że wykknali ludowa piosenke w ojczystym języku
~Sivlanaya0
10:20:32 12.05.2024
co z tego że ktos ma talent
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.