Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,053
 Najnowszy Użytkownik: ~ELEGANCIK
Dzisiejsi Solenizanci
Leon47
Maja-Stella
Max 6666
Wiki


Niedokończone/ zawieszone opowiadania
❧  Znamię Zeusa.  ☙

Strona 2 z 2 < 1 2
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-10-2015 22:23
A ja nadal nie wiem, co to, u diabła, jest znamię Zeusa XD. Jak na razie to podejrzewam, że tak się mówi o tych, którzy mają potężną moc, ale biorąc pod uwagę mój wrodzony talent do domyślania się wielu rzeczy, to na bank nie o to chodzi XD.
Już od pierwszej lekcji miałam zwyczajnie ochotę przyłożyć Willowi w twarz!

Jak ja uwielbiam takie sformułowania mruga.
Trochę nie zaczaiłam, o co biega z tą zdradą Nikusia od siedmiu boleści, ale przypuszczam, że niedługo się dowiem. Dzięki za dodanie rozdziału, myślałam, że będę czekać dłużej, a tu miła niespodzianka. Pisz... albo przepisuj dalej i weeeeny!



Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 31-10-2015 12:17
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-10-2015 23:16
A ja nadal nie wiem co to u diabła jest znamię zeusa XD

W sumie, to nie ma na to pełnej definicji, jak na razie, i chyba będzie się ona kształtować przez całe opowiadanie. ZZ to protoplasta czarodziejów, którzy są ich 'krzyżówką' ze zwykłymi ludźmi. Jest to też nazwa specjalnej formy - zjednoczenie z mocą, rudawe światło itd.- którą tylko oni posiadają.
Nowy rozdział chyba pojawi się niedługo, w ogóle, w najbliższych rozdziałach będzie trochę Azja&Nikodem, ale mam nadzieję, że będą to ilości do wytrzymania xD.
Dzięki za post!



Rozdział 9. Nieprzyjemnie spotkanie

Ten dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. To było takie piękne, kiedy do szkoły przyszła moja macocha i ogłosiła, że zabiera mnie na cały dzień. Nasza kochana Irmina, rzecz jasna, bez zastanowienia wydała mnie w jej ręce. Gdy się o tym dowiedziałam, wprost modliłam się, aby coś się wydarzyło, żebym musiała zostać w szkole. Szkoda, że takie 'złe' modlitwy z reguły się nie sprawdzają.
Niestety, nie miałam tu już nic do gadania, więc po krótkim oświadczeniu wychowawczyni, co o tym myślałam, wyszłam na miasto u boku tak bardzo znienawidzonej przez mnie kobiety. Ubrana w dżinsy, czarną podkoszulkę i szarą bluzę, jakbym specjalnie założyła strój, w którym ucieczka nie sprawiłaby mi trudności. Włosy związałam w kucyk.
W końcu usiadłyśmy przy stoliku w pewnej kawiarni, o bardzo eleganckim wystroju. Ściany były tu mlecznobiałe, ozdobione gdzieniegdzie czarnymi akcentami. Czarna lada, ze szklanymi szafkami na blacie, lśniła, jak srebro, a stoliki i plecione krzesła idealnie pasowałyby do widoku na Paryż.
- Chcesz coś zjeść? - zapytała Fran, niby uprzejmie.
- Nie, dzięki. - warknęłam.
- Grzeczniej, małolato. - odparła, ze stoickim spokojem. Za to ja czułam, że zaraz wybuchnę.
- Czego ode mnie chcesz? - spytałam opryskliwie, bo raczej nie zabrałaby mnie ze szkoły ot tak, na pogawędkę o pogodzie.
- Chyba sporo się ostatnio wydarzyło w twoim życiu. - szepnęła prowokująco. Zacisnęłam szczęki, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co mogłoby dać jej przewagę.
- Może... - mruknęłam.
- Wciąż się zgrywasz? - uśmiechnęła się ironicznie. - Wiem o wiele więcej, niż ci się wydaje.
- Nie wiem, czego o mnie nie wiesz. - skwitowałam i zaczęłam bawić się serwetką. Wdychałam zapach kawy, unoszący się w powietrzu, aby się uspokoić. Nie mogłam tak po prostu zagrać w jej grę, bo w tym przypadku byłam skazana na przegraną. Musiałam pokazać, że nie dochodzi do mnie to, co mi zakomunikowała.
- Ja też nie. - zmrużyła oczy i na jej twarzy znów zagościł cyniczny uśmiech. Wyjęła z torebki zdjęcia. Byłam na nich ja, w tej dziwnej formie, którą nazywano Znamieniem Zeusa.
- Rozumiem, że bawiłaś się w fotomontaż. - skomentowałam wymijająco, ale drżenie moich warg i strach w oczach zdążyły ją upewnić, ze nie mówiłam prawdy.
- Oczywiście. - prychnęła i przewróciła oczami. - Wiesz, skąd o tym wiem? Można powiedzieć, że rozpoznałam swoją.
- Co...? - oniemiałam. To nie mogła być prawda.
- Ja także należę do naszej zacnej razy. Myślisz, że dlaczego zajęłam miejsce obok twojego ojca? Przez tyle lat żywiłam się twoim bólem, a kiedy zaczęłaś się przyzwyczajać, odebrałam ci wszystko...
- Ty... ty... - jąkałam się. Wstałam od stolika. Zabrakło mi określeń, aby wyrazić ból, jaki mi zadało. Zabrakło mi słów, które mogłam wypowiedzieć do kobiety, która właśnie przyznała się do zabójstwa moich rodziców. Czułam, jak moje policzki oblewały się czerwienią, jak zalewała mnie fala gorąca. Słyszałam przyspieszający puls. Właściwie, już płonęła.
- I co? Chcesz ze mną walczyć tu i teraz? - wybuchnęła śmiechem. - Odradzam. Uwierz mi, nie jestem patronką jakiegoś marnego żywiołu. Moją potęgą jest cierpienie i inne, negatywne lub towarzyszące mu, uczucia, a ty, w tym momencie, dostarczasz mi ich aż zbyt wiele.
- Żegnam panią. - syknęłam i odeszłam od stolika. Miała rację. Tym razem byłam kompletnie bezsilna w stosunku do niej. Poza tu było o wiele za dużo świadków. Skierowałam się w stronę Uczelni Olimpijskiej, po drodze kopiąc każdy napotkany kamień lub puszkę.

- I jak było? - dopytywał się Will. Był jednym z nielicznych osób, które znały moją przeszłość. Czasem mnie tym trochę denerwował, bo istniały przecież sprawy, które wolałam zachować dla siebie.
- Tak jakoś... - dałam mu wymijającą odpowiedź i wzruszyłam ramionami. Zdawanie mu w tej chwili raportu było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę.
- Tajemnicza jesteś. - zauważył. - Coś się stało, tak?
- Odpuść sobie, ok? - wypaliłam, po czym poszłam w stronę lewego skrzydła. Nie miałam najmniejszej chęci, by prowadzić tę rozmowę.
Już otwierałam drzwi do pokoju, kiedy przybył jakiś chłopak, zastąpił mi drogę, zatrzasnął je i oparł się o nie, jakby nigdy nic, uśmiechając się zalotnie. Miał krótkie, blond włosy z prostą grzywką, pełne wigoru, roziskrzone, brązowe oczy i lekko różową cerę.
- Jestem Herakliusz. - przedstawił się.
- Interesujące. - zauważyłam z przekąsem i zajęłam się rozważaniem, czy bez skrupułów popchnąć go na bok, czy poprosić o posunięcie się.
- A ty? - ten jego irytujący, krzywy uśmiech dał mi do zrozumienia, że druga opcja nie zadziała.
- Anastazja. - odparłam z niechęcią. - Suń się! - odepchnęłam go na bok i szybko weszłam do pokoju.
- Nie zaprosisz mnie? - zdziwił się.
- Nie. - odparowałam.
- Żałuj. - szepnął 'uwodzicielsko' i sobie poszedł. Super. Kolejny zarozumiały głupek. Ze złości kopnęłam w drzwi i prawie krzyknęłam z bólu, bo ponownie uraziłam się w nogę. Miałam ochotę rozerwać wszystko, co dostałoby się w moje ręce na strzępy. Przez cały dzień życie na pewno nie było po mojej stronie.
Nie wiedząc, dlaczego, zaczęłam płakać, czułam, że nic nie mogłam zrobić, tylko patrzeć, jak mój świat stawał w płomieniach. Tak ciężko było mi zniosić kolejne niepowodzenia. Położyłam się na łóżku i ryczałam w poduszkę. Po chwili rozległo się pukanie. Ktoś nacisnął klamkę i przez uchylone drzwi można było dostrzec twarz Anieli.
- Azja, chcesz o czymś porozmawiać? - zaproponowała cicho.
- Nie. - odpowiedziałam zdecydowanie i drzwi ponownie się zamknęły. Westchnęłam głośno, przebrałam się w piżamę i postanowiłam już położyć się spać.
Kiedy tak patrzyłam w ścianę, próbując zmusić swój organizm do zaśnięcia, stało się coś dziwnego. Byłam przekonana, że na ścianie pojawił się ogromny, zielony zegar, który bujał się na lewo i prawo. Nie mogąc w to uwierzyć, wpatrywałam się w niego, a moje powieki powoli stawały się coraz cięższe.



Jeszcze taka ciekawostka - w orginale było 'PhotoShopa', ale po zastanowieniu zmieniłam to na fotomontaż.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-10-2015 13:43
Przyznam się bez bicia, że od dawna zabieram się za skomentowanie twojego opowiadania. Jednak dopiero dzisiaj wymyśliłam co mam napisać.
Zacznę od tego, że twoje opowiadanie bardzo mi się podoba. Przemyślana, ciekawa fabuła, dobrze wykreowani bohaterowie, niesamowita magia - to wszystko sprawia, że z przyjemnością czytam każdy napisany przez ciebie rozdział. Strasznie zazdroszczę ci postaci Anastazji - naprawdę genialnie wykreowany bohater, który napędza całą historie. Sama chciałabym takich wymyślać.
Ktoś mógłby powiedzieć, że akcja rozgrywa się za szybko. Owsze w paru pierwszych rozdziałach też miałam takie wrażenie, ale teraz takie tempo, choć szybkie, jest odpowiednie. Trochę podobnie jak w książkach Riordana, które kocham.
Chyba to tyle. Niestety najtrudniej ocenić opowiadanie dobre - nigdy nie wiadomo co napisać.
Czekam na nexta, weny życzę i zapraszam do mojego opowiadania.



(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-11-2015 20:27
Dzięki, Luna, naprawdę poprawiłaś mi humor swoim postem. Do twojego opowiadania już zajrzałam, konkretnie, przeczytałam jeden rozdział i z pewnością w wolnej chwili zabiorę się za resztę.

Zanim wstawię rozdział, taki mały wstęp, po pierwsze 'Hora', jakby ktoś nie zauważył (nie wątpię w waszą inteligencję, po prostu piszę na wszelki wypadek) nie jest błędem ortograficznym. Proszę też nie pytać mnie, jakie są objawy niedoboru witaminy D, bo pisałam ten rozdział jakiś czas temu, po kartkówce z techniki z witamin, i już tego nie pamiętam xD. Nie zabijcie mnie tylko za ilość Nikodema w tym rozdziale, bo ja jestem do niego w jakimś stopniu przywiązana, więc to nie pierwszy raz, kiedy będzie się on pojawiał i was denerwował xD.

Za wszelkie literówki przepraszam, ale ja zawsze jestem tak rozproszona, ze ich nie zauważam.


Rozdział 10. Nowe argumenty

W miejscu, w którym się znalazłam, panowała ciemność. Byliśmy we dwoje, ja i Nikodem. Z początku nie wiedziałam, co miałam powiedzieć, ale w końcu słowa same wypadły z moich ust.
- Czy to jest sen?
- Raczej rodzaj transu, przez który Hora umożliwiła mi spotkanie się z tobą, ale możesz to potraktować, jako sen. Świadomy sen. - wyjaśnił i podszedł bliżej. Dalszy przebieg tego spotkania już znałam. Zacząłby mnie przytulać, obejmować, jakby nigdy nic się nie stało, a to przecież nie była prawda. Odsunęłam się.
- Chora? - zdziwiłam się.
- Hortensja. - sprostował.
- No tak, chora to ona jest, ale psychicznie. - zaśmiałam się, z własnego dowcipu, który tak naprawdę wcale nie wydawał mi się śmieszny.
- Nie przesadzaj. - powiedział i zbliżył się do mnie. Próbowałam powstrzymać się od patrzenia w te jego łagodne oczy. - Może nie pokazała ci się, jak na razie, z najlepszej strony, ale nie musisz jej od razu przekreślać.
- Tak, pokazała mi się z naprawdę dobrej strony, atakując Uczelnię, z moimi przyjaciółmi w środku. - odparowałam, nie odmawiając sobie ironii. - Nie wspominając o tym, że ty odszedłeś od nas, jak zwykły tchórz.
- To nie była decyzja tchórza, tylko przemyślany zabieg.- bronił się. - Poza tym, kogo masz na myśli mówiąc 'przyjaciele'? Willa? Anielę? Rozalię? Oni potrafią cię tylko zastraszać, nigdy nie podziękowali ci za to, że ich wtedy uratowałaś.
- Tak mi się jakoś wymsknęło, może użyłam niewłaściwego słowa, ale sens jest ten sam. - odparłam i położyłam ręce na biodrach, aby mową ciała dodać słowom stanowczości. Przygryzłam wargę. - Jesteś zdrajcą.
- Przestań się zgrywać. - szepnął mi do ucha. Zadrżałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazł się za mną. Niedobrze. - Jesteśmy tacy sami, lepsi od nich. Nie odnajdziesz się wśród zwykłych czarodziei, bo jesteś kimś więcej.
- A Rozalia? - przypomniałam.
- Jej odejście jest tylko kwestią czasu. - poczułam jego dotyk na moich ramionach. Niby przyjemny, ale wcale go sobie teraz nie życzyłam. - Jest inteligentna, ale ma słabą wolę. W mig pojmie, że albo będzie z nami, albo martwa.
- Ty chyba żartujesz? - spytałam, już całkiem poważnie. Chciałam się odwrócić, stanąć z nim oko w oko, ale jakoś nie potrafiłam.
- Nie, skarbie. - kontynuował. Świat nie zostawił dla nas miejsca, więc musimy je zdobyć. To chyba jasne.
- Przecież są takie miejsc, jak Uczelnia...
- Wciąż żyjesz w błędzie, opierasz się na starych, nieistniejących zasadach. - objął mnie. Nie miałam siły się wyrwać. - Czas się obudzić, księżniczko, podejść do świata inaczej. Dołącz do nas albo zgiń, tak brzmi dewiza tych czasów.
- Podobno mnie kochasz. - nie miałam pojęcia, dlaczego to powiedziałam, ale ostatecznie - tonący brzytwy się chwyta.
- Mogę cię chronić. - wyczułam lekkie zakłopotanie w jego głosie. Chyba dzięki temu poczułam się trochę raźniej. - Jednak uratować może cię tylko dołączenie do nas. Moja pomoc byłaby tylko grą na zwłokę, odwlekaniem śmierci, a w rezultacie, zginęlibyśmy oboje.
- Nie chcę... - zaczęłam, a zaraz potem się poprawiłam. - Nie zamierzam tak żyć. To chyba głupio zabrzmi w ustach nastolatki, ale dla mnie, więcej warta jest śmierć kogoś lojalnego, niż życie zdrajcy.
Czułam, że zaraz miałam się rozpłakać. Udawałam, że jego słowa po mnie spływały, że byłam ponadto, ale tak naprawdę bardzo bałam się śmierci. Nikodem jakby to wyczuwał i przemycał ten wątek w każdej swojej wypowiedzi.
- Zdrajcą jesteś teraz, będą c po ich stronie. - upierał się. Zacisnęłam zęby, żeby nie palnąć jakiejś głupoty. Ta sytuacja wymagała wyrachowania. - Stoisz przeciwko swoim, walczysz z własną rasą. Czy to nie jest zdrada?
- Nie. - odparowałam bez najmniejszego zawahania. - Zdrajca to ten, kto zdradził przyjaciół.
Czy musiałam ciągle powtarzać to durne słowo?
- Więc mnie zdradziłaś. Jestem jedyną osoba, która cię tak naprawdę rozumie. - jego dotyk otępiał moje zmysły. Byłam tak blisko niego, że słyszałam bicie jego serca. Ten dźwięk wypełniał moje myśli, troszcząc się o to, by nie wpuścić żadnej innej. Nie chciałam już się bronić, ale jakaś ostatnia cząsteczka mnie zakazywała mi tego.
- To ty mnie zdradziłeś, Nik. - wreszcie nabrałam odwagi, odbudowałam w sobie wszystkie morały, które prawie straciłam podczas tej rozmowy. Jedna iskierka wznieciła pożar. W nim spłonęła uległość.
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami. - Przekonamy się kto ma rację, zapewne niedługo. Żegnaj. - rozpłynął się w powietrzu. Za to na jego miejscu pojawiła się Hortensja. Bosko. To tak, jakbym sprzedała willę, a kupiła rozpadającą się chatkę.
- Pożałujesz. - rzuciła zielonooka. Wtedy obok mojej nogi pojawiła się jakaś roślina. Owinęła się wokół niej, mocno się zaciskając Po chwili można było usłyszeć trzask pękniętej kości. Zawyłam z bólu i znów znalazłam się w moim pokoju.
To nie sen.
To trans.

- Brawo, Azja, jeszcze nikt nie złamał nogi podczas snu. - zażartował Will. Uśmiechnęłam się lekko. Jego obecność była chyba jedynym plusem tej sytuacji.
Leżałam w szpitalu, po raz trzeci zresztą. Nogę miałam już w gipsie, ale i tak poruszać mogłabym się tylko o kulach. O to miała zadbać Irmina, ale, jak dotąd, nie wniosła ich jeszcze do tej sali. Will specjalnie wziął wolne, aby dotrzymać mi towarzystwa. Był niesamowity.
- Prawda? - wyszczerzyłam się, ale tak naprawdę miałam w głowie słowa Nikodema: Dołącz do nas albo giń.
- Widzę, że humor ci dopisuje. - dołączyła do nas Irmina, niosąc parę kul.
- Nareszcie! - krzyknęłam, łamiąc wszelkie zasady dobrego wychowania. Co mi tam, byłam chora, miałam przywileje.
- Cieszy mnie twój entuzjazm, ryzykantko. - uśmiechnęła się! Chyba pierwszy raz w życiu! - Jak ty to zrobiłaś?
- Nie mam pojęcia. - stwierdziłam dobitnie. Dobra, wprawdzie wiedziałam, kto ponosił za to odpowiedzialność, ale co by to dało? Chyba tylko stwierdziliby u mnie niedobór witaminy D.
- Dobra, pechowcu, wstawaj. - kiedy nauczycielka się ulotniła, Will ze wspaniałego przyjaciela, zmienił się w wymagającego trenera. Ten facet to istny kameleon. Podał mi kule, a ja już przy pierwszej próbie wstania, zaliczyłam glebę.
- Po prostu cudownie. - warknęłam.
- Nie marudź! - rozkazał i ponownie wręczył mi kule.
- Zlituj się. - powiedziałam, z trudem siadając na łóżku, uważając, aby nie urazić nogi. On w odpowiedzi pokazał mi, jak mam trzymać ten użyteczny wynalazek.
- Nie bój się, jak się przewrócisz, to cię złapię. - znowu opiekuńczy. Tego chłopaka nie potrafiłam rozszyfrować.
Wstałam. Tym razem się udało. Zrobiłam pierwszy krok. Znów powodzenie! Zadowolona zdopingowana zbyt szybko wykonałam kolejne. Oczywiście, wpadłam na Willa.
- Oj, Azja. - westchnął. - Co ja z tobą mam.
- Nikt nie mianował cię moim instruktorem. - zauważyłam i doprowadziłam się do porządku.
- Racja! Nara! - odwrócił się w stronę wyjścia.
- Will, zostań... - nie panowałam nad własnymi słowami. Musieli mi dać niezłe znieczulenie, bo nie powiedziałabym tego na trzeźwo.
- No, dobrze. - puścił do mnie oko. Tylko się ze mną droczył.
Chyba właśnie na tym minął kolejny dzień, do którego aż idealnie pasowałby tytuł 'Cisza przed burzą'.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 01-11-2015 20:44
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-11-2015 19:32
No to mnie rozbroiłaś tym rozdziałam XD Ale po kolei, najpierw muszę cię ukatrupić, a potem pochwały. No więc: "jestem do niego w jakimś stopniu przywiązana"? Że co? Do tego idioty?(Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, ale Nikodem? Powaga?) Pominę jednak ten tragiczny początek od którego chciało mi się wymiotować... XD Przejdźmy do plusów: "- Brawo, Azja, jeszcze nikt nie złamał nogi podczas snu." - leżę na podłodze ze śmiechu. To chyba najlepszy tekst Willa ever! Końcówka też super, jak pewnie zauważyłaś oceniam wszystko mniej więcej tak:
- sceny z Willem: serce całus mruga ok
- sceny z Nikiem: spam facepalm mellow foch rip

PS: Jakie są objawy niedoboru witaminy D? XD


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-11-2015 20:28
Jak ja mogłam nie zauważyć tego rozdziału. Fail Luna, fail, sama powinnaś oberwać patelnią.
Rozdział całkiem przyjemny, zresztą jak zwykle. Nikodem oficjalnie stał się moim znienawidzonym bohaterem, nie zasługuje nawet na moją kochaną pateleńke. Jest naprawdę świetnie wykreowaną postacią, ale należy do tej grupy bohaterów, których po prostu się nie cierpi. Trudno, już taka jego uroda.
Jak narazie wszystko idzie na prawdę dobrze, chociarz ja dodałabym trochę więcej opisów. No i czarodziejki lodu, która jest zdecydowanie moją ulubioną postacią.
Czekam na nexta i weny życzę.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-11-2015 20:49
No i przynajmniej z kimś się się zgadzam. Niniejszym otwieram tu klub parafialny antyfanek Nikiego (dla wszystkich, którzy mają dość tego lalkowatego, zdradzieckiego, nie dającego się ścierpieć, przesłodzonego... ale jako postać muszę się zgodzić, że został świetnie wykreowany. Kto chciałby wykreować go na księżyc? XD Zapraszam do klubu, wpisy rozpoczęte diabełek


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-12-2015 17:55
Niedobór witaminy D - częste złamania. Czyli, że paraliż senny jej się wyłączył, miała koszmar, uderzyła się o coś i trach! Złamanie.
Błagam, zejdźcie troszkę z Nika, on naprawdę nie jest aż taki zły. Wszystkie jego działania mają zamierzony cel, nie postanowił ot tak sobie zapanować nad światem z jakąś wredną laską u boku. Ma ku temu powody, nie będę już spoilerować, ale same dowiecie się, jakie. On wie trochę więcej niż Will, czy Azja.
Rozalia się jeszcze pojawi, chyba nie w tym rozdziale, ale w następnym powinna.
Rozdział 11. Jedna rozmowa, cały świat.

Zazwyczaj nie lubiłam weekendów. Były po prostu nudne, a ja należałam do osób, które wolały, gdy coś się działo. Poza tym kiedyś, przed dołączeniem do Uczelni Olimpijskiej, dni, które spędzałam w domu były istnym koszmarem.
Przypomniałam sobie spotkanie z moją macochą. Wychodziło na to, że musiałam nauczyć walczyć bez uczuć, inaczej nic nie będę mogła jej zrobić.
- Tylko jak walczyć ze złamaną nogą? - jęknęłam, z trudem wstając z łóżka. Ubrałam niebieską bluzę z nadrukiem i dżinsy. Włosy związałam w kucyk i poszłam do łazienki się ogarnąć. W końcu zeszłam na śniadanie.
Ten dzień mijał jakoś nieznośnie i do południa ograniczał się tylko do schodzenia na posiłki. Po południu wyszłam na stary tor przeszkód, ale tak tylko, żeby sobie posiedzieć.
- Stało się coś? - usłyszałam za sobą głos Willa. Serce zabiło mi mocniej i moje policzki chyba przestały być tak blade, jak zwykle. Szybko ochłonęłam i odwróciłam się w jego stronę. Od ostatniego spotkania z Nikodemem, nienawidziłam sytuacji, w których ktoś za mną stał.
- Właśnie nic. I to najgorsze.
- Rozumiem. - zaśmiał się. Nagke zatrzęsła się ziemia i, jako, że wciąż poruszałam się o kulach, straciłam równowagę i wpadłam na niego. Przytulił mnie.
- Co się dzieje? - zapytałam tylko, bo jakoś nie miałam ochoty uwalniać się z tego uścisku. Oboje spojrzeliśmy w stronę szkoły. Z budynku osypała się spora ilość tynku.
- Atakują nas. - stwierdził Will i uśmiechną się lekko, jakby chcąc mnie pocieszyć. - Nie martw się, ochronię cię. - i objął mnie jeszcze mocniej.
- Pomogę. - postanowiłam i jakoś mu się wyrwałam.
- Ze złamaną nogą? - zauważył z ironią.
- Muszę. - odparłam i wzruszyłam ramionami.
Moje ciało wypełniła dziwna energia, wszystkie uczucia zaatakowały mnie ze zdwojoną siłą. Poddałam się im, czułam jak stawałam się coraz silniejsza. W końcu przybrałam formę Znamienia Zeusa.
Ze zdziwieniem spojrzałam na swoją nogę. Całkiem zdrowa, ani śladu złamania. Jakby kość zrosła się w ułamku sekundy. Mogłam walczyć, więc czas na rewanż.
Wykonałam skok, znalazłam się na dachu szkoły. Stąd bez trudu znalazłam Hortensję. Tym razem nie była sama. Towarzyszył jej chłopak, bardzo do niej podobny, tylko o jasnych, blond włosach, brązowych oczach i tatuażach na całym ciele pod kolor oczu. Miał na sobie białą, grecką tunikę.
Zeskoczyłam z budynku i znalazłam się przed nimi. Wtedy, w tym chłopaku, rozpoznałam Nikodema.
- Nik... - wydusiłam, całkiem zaskoczona.
- To dla twojego dobra, skarbie. - obiecał, patrząc mi głęboko w oczy. Zmarszczyłam brwi, aby się skupić.
W moich dłoniach uformowała się ognista kula. Rzuciłam nią w jego kierunku, ale niezbyt celnie, tylko na pokaz.
- Naprawdę zamierzasz ze mną walczyć? - uśmiechnął się. Z całych sił postanowiłam ignorować ten jego cudny uśmiech.
- Zejdź nam z drogi, mała, bo następnym razem całą cię połamię. - wtrąciła się Hortensja. To już naprawdę mnie zdenerwowało. Za kogo ona się miała?
- Mierz siły na zamiary. - prychnęłam. Uformowałam kolejną kulę ognia i za jej pomocą, posłałam Hortensję na drugi koniec dziedzińca. Posypały się obelgi pod moim adresem. Nie zwróciłam na nie uwagi.
- Jeszcze możesz wrócić. - szepnęłam do Nikodema.
- Ale nie chcę. - odparował i w tym momencie został powalony przez Willa. Rozpęczęło się coś, co można uznać za bójkę, ale biorąc pod uwagę okoliczności, to słowo wydawało się zbyt błache. Zaraz też wróciła Hortensja i rozpoczęła się kolejna wymiana ciosów, do której dołączyli pozostali uczniowie. Hora musiała być naprawdę naiwna, myśląc, że we dwójkę nas pokonają.
Może właśnie o to im chodziło - o złudzenie nieudolności.
Gdzieś w środku tej szarpaniny usłyszałam wymianę zdań między Nikiem a Willem.
- Naprawdę sądzisz, że ją ochronisz?
- Co insynuujesz?
- Ona już jest nasza, to tylko kwestia czasu.
- Serio? Jakoś nie mogę uwierzyć.
- Widzisz, ja mam coś, czego ty nie masz, jej miłość.
Dzięki tej uwadze nabrałam ochoty, by zdzielić blondyna czymś twardym.
- Nie żartuj sobie. - zripostował Will.
- Nie wspominała ci o naszym związku?
Na tę wiadomość Will skamieniał. Nikodem to wykorzystał i zadał mu cios sztyletem w ramię. Chłopak upadł na murawę. Byłam wściekła. To na pewno nie było honorowe zagranie.
Czułam, jak wypełnia mnie potężna moc. Skoncentrowałam się i ogromna, pomarańczowa fala światła zalała plac i zmiotła moich wrogów z terenu Uczelni Olimpijskiej. Ich ciała rozbłysły i rozpłynęły się w powietrzy. Pewnie wrócili so siebie.
Zmieniłam się z powrotem w człowieka i podbiegłam do Willa. Byłam całkiem zdrowa, w przeciwieństwie do niego.
- Will, nic ci nie jest? - wydukałam.
- Nie. - odpowiedział chłodno. Oderwał kawałek koszulki i przewiązał nim ramię.
- O co ci chodzi? - dopytywałam się. Głos mi drżał.
- Jak mogłaś chodzić z tym palantem?! - wybuchnął. Zdecydowanie był wściekły.
- Wtedy nie był palantem. - Upierałam się.
- Ale ja chroniłem cię dwadzieścia cztery na siedem, a ty ot tak zaczynasz się spotykać z takim lalusiem. - w jego głosie rozbrzmiewało niedowierzanie. Teraz to ja się zirytowałam.
- Właśnie! - krzyknęłam. - Nienawidzę, kiedy ktoś mnie traktuje, jak małe dziecko, a ty mnie traktowałeś, jak sześciolatkę!
- Nie przesadzaj... - próbował się uspokoić, raczej z przyzwyczajenia.
- To ty przesadziłeś! - kontynowałam. - Robisz z tego aferę, jakbym była twoją własnością, a nią nie jestem! Mam prawo spotykać się z kim chcę!
Szczerze mówiąc, w tamtej chwili byłam tak odurzona złością, że bez wachania dołączyłabym do Nikodema. Chyba miał rację, jako jedyny mnie rozumiał, znał moje słabe strony. W przeciwieństwie do Willa, który, jak na razie, wolał mnie krytykować.
Sądząc, że nie miałam już nic do powiedzenia, odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i podeszłam do lustra. Twarz miałam osmaloną, pociętą drobnymi rankami.
- Wyglądam cudownie. - mruknęłam pod nosem i rozpuściłam włosy. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Przecież moje życie miało się poprawić, nie pogorszyć.
Nagle moje odbicie się zdeformowało, rozmyło i... w lustrze ukazała się twarz Nikodema. Podskoczyłam ze zdziwienia i cudem powstrzymałam się od krzyku.
- Jesteś piękna. - powiedział i jego wizerunek znów się rozmazał. Zamiast niego pojawił się zielony zegar. Przez chwilę wpatrywałam się w niego, ale zaraz potem uznałam, że będąc w takim stanie psychicznym, nie mogłam się z nim spotkać. Zakryłam lustro kocem.
Kręciłam się w tą i z powrotem, nie chcąc zasnąć, ale koniec końców i tak zmorzył mnie sen.

Chciałam tylko przekazać, że z powodu świątecznego doła, rozdział pojawi się prawdopodobnie w styczniu. Strasznie dużo w nim Nikodema, a ja wolę spłonąć na stosie w dobrym humorze.
Rozdział 12. Zaskoczenie.

- Znowu?
Znajdowałam się w lochach jakiegoś wiekowego zamczyska. Stare, szare, kamienne ściany, na których odznaczały się niewielkie dziury - idealne dla szczurów i myszy. Byłam przykuta do jednej ze ścian złotymi łańcuchami. Chciałam, żeby to był zwykły koszmar, ale obecność Hortensji wskazywała na to, że - niestety - to kolejne spotkanie podczas transu.
- Hej, Anastazja. - Uśmiechnęła się cynicznie, a ja zacisnęłam szczęki ze złości. - Chcesz rozmawiać ze mną, czy z Nikodemem?
- Wszystko mi jedno, nikogo z was nie posłucham. - Wzruszyłam ramionami. - Nienawidzę cię - rzuciła. Toksycznie zielone oczy złowrogo lśniły w półmroku. - Takie waleczne serce, kto by pomyślał. Dołącz do nas albo cię zmiażdżę!
- Nie boję się ciebie - odparłam. - Historia zna wielu tyranów, wszyscy kończyli tak samo.
- Byli śmiertelnikami - zauważyła. Przewróciłam oczami.
- A ty jesteś zwykłą małolatą - przypomniałam. - Masz zaledwie parenaście lat i już chcesz rządzić światem. Ciekawe ambicje, w magazynach dla nastolatek tego nie ma.
- Ja... - dukała. Nie potrafiła dobrać słów. - Uch!
Zniknęła, a na jej miejscu pojawił się Nikodem. Bardzo jasne włosy były w artystycznym nieładzie, wytarte dżinsy świetnie na nim leżały, harmonizując z białą koszulką. Czy on zawsze musiał wyglądać zniewalająco?
Obręcze na moich rękach zabłyszczały i pękły. Wolność smakowała cudownie, nawet jeśli tkwiłam w jakimś lochu z chłopakiem, którego już nigdy w życiu nie chciałam spotkać.
- Nieźle jej dopiekłaś. - Zaśmiał się i podszedł bliżej tak, że dzielił nas niecały metr. Spojrzał prosto w moje oczy tymi hipnotyzującymi tęczówkami w kolorze kory. Po moim ciele rozlała się fala ciepła. - Ale chyba nie do końca wierzysz w to, co jej powiedziałaś?
- Ja... - wydusiłam. - Nie jestem w nastroju, aby udzielać ci odpowiedzi na takie pytania. Zbyt łatwo mnie przekonać do czegokolwiek.
- I mówisz to komuś, kto od dłuższego czasu próbuje cię przekonać do odejścia z Uczelni? - Na jego twarzy znajdował się życzliwy, trochę pobłażliwy uśmiech.
- Myślałam, że to, co nas łączyło coś znaczy - wyznałam i spuściłam głowę. Wszystko, tylko na niego nie patrzeć. - Że masz w sobie jeszcze jakieś resztki honoru.
Delikatnie podniósł moją głowę tak, że znów wpatrywałam się w te jego niesamowite oczy. To uczucie ciężko opisać, było cudowne i straszne zarazem, bo czułam, że w tym momencie poszłabym za nim wszędzie. Na wojnę przeciwko Uczelni Olimpijskiej też.
- Łączyło? - powtórzył. - Czy czas przeszły na pewno jest odpowiedni?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego wargi dotknęły moich. Chciałam zaprotestować, a zamiast tego odwzajemniłam pocałunek. Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Ponownie.
Hej, Azja, ogarnij się! To on skłócił ciebie i Willa, nie pamiętasz?!
Nagle dotarło do mnie, że w że w żadnym wypadku nie powinnam się z nim całować, nie w takiej sytuacji. To było głupie, dawałam mu satysfakcję! Lekko odepchnęłam go od siebie.
- Dopóki stoimy po przeciwnych stronach, nie ma szans na czas teraźniejszy - wyjaśniłam. - A oboje jesteśmy tak samo zawzięci.
- Jesteś pewna? - Bez wahania uciekłam wzrokiem gdzieś w dal. Nie zniosłabym kolejnej dawki tych jego spojrzeń.
- Tak - odpowiedziałam stanowczo. - Dobrze wiesz, że niełatwo zmienić moje zdanie.
- Kiedyś byłem jedyną osobą, która ro potrafiła - przypomniał.
- Kiedyś - powtórzyłam. - Teraz nie jesteśmy razem.
- Zrywasz? - powiedział z ironią, tak, jakby miał na myśli 'jeszcze do mnie wrócisz'. A może to była rozpacz, która zabrzmiała, jak ironia?
- Oficjalnie - podsumowałam. - Powód znasz aż zbyt dobrze.
Wcale nie chciałam tego robić i gdyby postanowił wrócić, przyjęłabym go z otwartymi ramionami. Jednak teraz wszystko wyglądało inaczej. Najwyższy czas zakończyć ten rozdział mojego życia.
- Skoro tak... - Westchnął. Przerwałam mu.
- Nik... - zaczęłam trochę nieśmiało. - Czy mógłbyś mnie wybudzić? Jeśli Hortensja znów złamie mi nogę, to na dobre stracę chęć życia.
- Niech ci będzie - zgodził się. Dostałam lekkich zawrotów głowy, które po chwili przerodziły w prawdziwą karuzelę. Krajobraz się rozmył i po chwili znalazłam się w moim pokoju. Zegar wskazywał czwartą. Niestety, należałam do ludzi, którzy nie zasną, jeśli już się obudzili. Niby do szóstej obowiązywała cisza nocna i zakaz opuszczania pokoi, ale skoro złamałam już tyle zasad, to naruszenie kolejnej nic nie zmieni.
Ubrałam zwykłe dżinsy i szary sweterek. Rozczesałam włosy, włożyłam trampki. Weszłam jeszcze do łazienki, aby delikatnie podkreślić swoją urodę.
Po chwili spacerowałam już po korytarzach Uczelni Olimpijskiej. Właściwie nic się nie działo, raczej niewielu istniało na świecie takich buntowników, jak ja, a już na pewno nie w tej szkole.
- To jak, wchodzisz w to?
Głos Rozalii jeszcze nigdy nie brzmiał tak zdecydowanie, od razu wyczułam, że coś się święci. Przystanęłam, aby posłuchać.
- Nie powinnyśmy, Roza, mimo wszystko to jest nas dom.
- Z którego zaraz pozostanie tylko sterta gruzu. Przecież nikt nie będzie odpierać tych ataków wiecznie. Czas nam się kończy, to ostatnia chwila, aby przejść na ich stronę, potem umrzemy.
Echo powtórzyło w mojej głowie słowa Nikodema 'dołącz do nas - albo zgiń'. Ona także nie zauważyła trzeciego wyjścia - wygranej. Rozalia mi nie ufa, ja sobie nie ufam... tylko Will we mnie wierzył, ale on...
Pojedyncza łza wykonuje piruet w moim oku, a potem wdzięcznie spływa po policzku. 'Will' - powtarzają moje myśli.
- Nie chcę być tchórzem - upierała się Aniela, tym swoim słodkim, piskliwym głosem, który trochę śmiesznie brzmiał w połączeniu z tą kwestią. - Nie chcę być zdrajcą.
- Kiedy to się skończy, nie będziemy zdrajcami - tłumaczyła Rozalia, tak spokojnie, że pewnie sama bym jej uwierzyła. - W końcu przeżyją tylko ci, którzy do nas dołączą.
- To nie fair - powiedziała niebieskooka. - Co im zrobił na przykład taki Will? - Na dźwięk tego imienia czuję ukłucie w okolicy serca. - Właściwie nic, tylko broni swojej szkoły, a nie może do nich dołączyć, jest zwykłym mieszańcem. Liczy się jedynie pełnia krew.
- Nie zabiją tych, którzy nie mogli być z nimi - ciągnęła Rozalia, a ja wiedziałam, że to kłamstwo.
Will z nimi walczył. Will bronił Uczelni Olimpijskiej. Will mnie wspierał. Dlaczego mieliby go nie zabić?


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 20-12-2015 17:57
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-12-2015 17:38
"Dlaczego mieli by go nie zabić?" - chmmmm... zastanówmy się... może dlatego, że wtedy mieliby jeszcze mnie na karku? Tego bym im nie życzyła. Serio mruga No i Will się w końcu dowiedział diabełek A Azja jakimś cudem tak to przekręciła, że to on wyszedł na tego złego... no to już trzeba mieć talent! Za ten pocałunek z Nikiem to chyba faktycznie źle skończysz Mer... a tak pozatym rozdział jak zwykla świetny. Sorry, że tak późno komentuję, ale jakoś tak wyszło, że w sumie to nawet dobrej wymówki nie mam XD Tak czy inaczej: Weny w dalszym przepisywaniu serce


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-01-2016 17:53
Za ten pocałunek z Nikiem to chyba faktycznie źle skończysz Mer...


Ale to nie moja wina przecież! Bohaterowie żyją własnym życiem (a Nik to już w szczególności, jego nie umiem kontrolować xD), ja to tylko opisuję.

Rozdział 13. Konkurs w zadawaniu ran.

Poniedziałek. Przed Uczelnią Olimpijską ucieszyłabym się z tego dnia, ale teraz... nawet nie próbowałam wstać z łóżka. Przed oczami wciąż miałam twarz Willa. Może nie miał wtedy racji, ale chciałam go przeprosić. W sumie to... nie wiedziałam, za co.
W końcu uznałam, że jednak lepiej iść na te lekcje i nie ściągać sobie wychowawcy na głowę. Włożyłam dżinsy o trochę zielonkawym odcieniu i żółtą bluzkę z czarnym nadrukiem. Związałam włosy w kok.
Lekcje mijały jakoś tak szybko, wręcz nienaturalnie. Bez głupich uwag, wszyscy tacy poważni. Ta wojna zmieniła oblicze Uczelni, nawet, jeśli dotychczas wygrywaliśmy. Chyba uwierzyli w tę bajkę, że tylko ja zdołam ich ocalić i nie chcieli mi podpaść. To było głupie, ale też mogło być prawdą.
Podobnie minął w-f, tylko dla odmiany czułam się wtedy podle. Will udawał, że mnie nie widział, starał się na mnie nie patrzeć. Jakby chciał mi przypomnieć o tym, co zrobiłam. Najchętniej nazwałabym go humorzastym dzieckiem, ale jakoś nie umiałam. Osobiście nie brałam na siebie winy za to, że chodziłam z Nikiem, bo nie było w tym przecież nic złego, ale musiałam pogodzić się z ciemnowłosym. Już tylko jemu mogłam ufać.
Wiedziałam, że jeszcze dzień, dwa, a Aniela i Rozalia prawdopodobnie opuszczą Uczelnię Olimpijską. Nie miałam za to pojęcia, co z tym fantem zrobić.
Kiedy lekcja się skończyła, podbiegłam do Willa i złapałam go za rękaw granatowej, sportowej bluzy wyglądał w niej nieziemsko. Rzucił w moją stronę pełne pogardy spojrzenie. Westchnęłam głośno.
- Muszę z tobą porozmawiać - szepnęłam.
- Odpuść sobie - warknął.
- Nie - upierałam się. - Nie pozwolę, żeby taka głupota wszystko zniszczyła.
- Wszystko? - Zobaczyłam inny błysk w jego oczach. Może jeszcze istniała jeszcze malutka szansa na zgodę? - Co masz na myśli?
Rozejrzałam się dookoła. Oczywiście, zebrał się tutaj spory tłumek widzów. Nie mogłam odpowiedzieć na to pytanie przy wszystkich, on chyba też o tym wiedział.
- Nie teraz - rzuciłam. - Wpadnij do mnie po lekcjach.
- Nie, Azja - nie zgodził się na to. Chciał się zemścić, czy co? - Powiedz to tu i teraz albo już nigdy.
- Will... - wydukałam, ale po jego zaciętej minie wywnioskowałam, że nie mogłam go ubłagać. Wzięłam głęboki. Postanowiłam zignorować fakt, że te słowa mogły zniszczyć mi życie.
Bo czasem gdy kogoś pokochasz i zranisz, po prostu będziesz musiał za to zapłacić...
- A więc? - popędzał mnie. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Zaczęłam się zastanawiać, czy to w ogóle miało jakikolwiek sens, skoro tak mnie traktował. W końcu, mimo wszystko, uległam.
- Chodzi o nas. - Wydusiłam. Słowa stawały mi w gardle, nie potrafiłam ich wymówić. - Wiesz, że mam gadane, ale w tym temacie zawsze brakuje mi określeń. Widzę, że postanowiłeś się zemścić. Niech ci będzie, naciesz się tym. Zależy mi na tobie, Will, serio, wiele dla mnie znaczysz. Tamten związek to była pomyłka, impuls, on nie mógł przetrwać. Ja... - stwierdziłam, że nie powiem już nic więcej, ale jakimś cudem dodałam jeszcze:
- Kocham cię...
Zgromadzeni nastolatkowie zaczęli się śmiać i bić mi brawo. Mogłam się tego spodziewać, zresztą, chyba ta scena nie miała szansy na inne zakończenie. Gratulacje, Will, osiągnąłeś to, czego chciałeś. Miej satysfakcję.
Ze łzami w oczach wbiegłam do szatni. Nikt mnie nie zatrzymywał.
Po co mi to było.
Idiotka.
***
Szkło przewyższyło skałę twardością.
Tępy nóż przeciął diament na pół.
Woda nie ugasiła ognia, on ją wchłonął.
Nasz ułożony od wieków świat stanął na głowie.
Morale umarły.
Zgadnij, czyja to zasługa?
***
Obudziłam się spocona i zrzuciłam z siebie kołdrę. Oddychałam głęboko. To był tylko głupi koszmar. Koszmar na pewno.
Wzięłam prysznic, włożyłam na siebie lekki, turkusowy sweter, dżinsy z przetarciami i trampki. Włosy spięłam z boku spinką. Schowałam odtwarzacz do kieszeni spodni, włożyłam słuchawki do uszu.
Czas się otrząsnąć.
Miałam już wyjść, ale najpierw zamieniłam trampki na botki w kolorze rudawego brązu, na obcasach. Kupiłam je w niedzielę, kiedy udało mi się wymknąć ze szkoły.
Jakimś dziwnym trafem mieliśmy dzień wolny od zajęć lekcyjnych, więc od razu poszłam na stary tor przeszkód. Usiadłam na jednym z pni i zajęłam się słuchaniem muzyki. Nagle poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Odwróciłam się.
- Wiedziałem, że tu cię znajdę - powiedział Will i usiadł obok mnie.
- Naprawdę? - prychnęłam. - Nie wiedziałam, że warto mnie szukać. Czego jeszcze chcesz, mało ci?
- Azja... - chciał coś powiedzieć, może nawet przeprosić, ale nie zamierzałam mu dać tej szansy.
- Odpuść sobie - wysyczałam. - Nie pozwolę ci na taki łatwy rozejm. Upokorzyłeś mnie, kiedy chciałam zgody. Teraz ja tego nie chcę.
Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie zamierzałam płakać.
- Wybacz, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Świetnie wyglądasz. - Wziął do ręki kosmyk moich włosów. Zabrałam mu go.
- To jest tanie, Will - skomentowałam i pokręciłam głową. - Naprawdę cię nie poznaję.
Wstałam, nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Za mocno mnie zranił, żebym teraz szukała jego towarzystwa. Co on sobie w ogóle wyobrażał - że rzucę mu się w ramiona?
Powoli odeszłam w stronę szkoły. Na korytarzu zaczepił mnie Herakliusz i jako kolejna osoba tego dnia wygłosił kwestię:
- Świetnie wyglądasz.
Spojrzałam na niego z politowaniem. Denerwował mnie ten łobuzerski uśmiech, pewne siebie spojrzenie brązowych oczu. Zdecydowanie był ostatnią osobą, na jaką chciałam się teraz natknąć.
Na dodatek śmierdział piwem. Mogłabym to wyczuć z jakiegoś kilometra.
- Ktoś już mi to dzisiaj powiedział - odparłam. Co za bezsensowny komplement. - Ale w twoich ustach brzmi to jeszcze gorzej.
Wróciłam do swojego pokoju. Przez ramię widziałam jeszcze, że wzruszył ramionami i wyciągnął z plecaka puszkę piwa.
- Widzę, jak się męczysz, pomogę ci - usłyszałam głos Nikodema w mojej głowie. Wzdrygnęłam się. To nie mogło oznaczać nic dobrego.



Rozdział 14.Rozwiązanie.
To był dziwny tydzień - jakiś za cichy, za spokojny, zero ataków, właściwie nie działo się nic ciekawego. Oprócz nieustannych przeprosin Willa, ale to też zaczynało robić się nudne. Nie mogłam ich przyjąć, to byłoby nie fair.
W sumie cała ta sytuacja aż zmuszała do stwierdzenia, że Hortensja się poddała, wojna zakończona. Wielki happy end, impreza w sali gimnastycznej i ceremonialny pocałunek na ostatni kadr. Jednak to byłoby pozbawione sensu. Biała flaga już po dwóch bitwach, w których z pewnością nie dała z siebie wszystkiego, skoro przegrała ze zwykłym czarodziejem i mną. Niby posiadałam Znamię Zeusa, ale pewnie wykorzystywałam jakiś mały procent jego mocy. Coś się musiało za tym kryć.
Ciągle wracałam pamięcią do pierszego dnia na Uczelni. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, w co się pakowałam, a teraz, dokładnie dwadzieścia trzy dni później, żałowałam, że w ogóle się tu znalazłam. Nigdy nie chciałam być bohaterem. Wolałam zostać w cieniu.
Ten dzień z pozoru zdawał się nie wyróżniać z szeregu innych. Poszłam na lekcje, wróciłam z lekcji. Nic szczególnego, musiałam tylko tłumić złość, kiedy cała klasa chichotała na mój widok. Tę umiejętność udało mi się opanować przez ostatni tydzień.
Potem, tradycyjnie, przyszłam na stary tor przeszkód. Coś mnie tam po prostu przyciągało, a poza tym, mogłam liczyć na odrobinę prywatności, jeśli akurat Will nie utrudniał mi życia.
Tym razem go nie było, ale spotkałam tam Rozalię. Przypomniałam sobie nasze spotkanie tutaj. To, jak ograniczyłam jej moc, myśląc, że ratuję jej życie. Nagle to zauważyłam - przeciwne moce blokowały się nawzajem.
- Hej - rzuciłam. W pierwszej chwili miałam się wycofać, ale to nie byłoby najlepsze rozwiązanie. Od jakiegoś czasu chciałam z nią porozmawiać.
- Cześć - odpowiedziała cicho. To słowo pierwszy raz zabrzmiało naturalnie w jej ustach. W ogóle, różniła się od Rozalii, którą znałam. Policzki miała lekko zaróżowione, a krótko przystrzyżone włosy nie zostały idealnie ułożone. Koszuli w kratę nie dopięła na ostatni guzik, na dżinsach dostrzegłam, ledwo zauważalne, przetarcia. Tak było jej o wiele lepiej.
Trochę śmiesznie wyglądało to, że choć kończył się październik, obie byłyśmy lekko ubrane. Sama miałam na sobie czarną bokserkę, jasne dżinsy i turkusowy, rozpinany sweter. Ona była odporna na zimno, a mnie zawsze było gorąco. Pamiętałam, jak kiedyś, w podstawówce, na w-fie, kiedy reszta dziewczyn dygotała w dresach, ja zakładałam krótkie spodenki. Ciekawe, czy ona miała podobnie.
- Nie będę ci przeszkadzać? - spytałam.
- Miło, że pytasz. Oczywiście, że nie - odparła uprzejmie. Widocznie pozostało w niej trochę tej lodowatej obojętności i pewnie zostanie taka już do końca życia.
Usiadłam na jednym z pni - niedaleko od niej - i wbiłam wzrok w ziemię. Przeciwne moce wzajemnie się ograniczały. Ona była lodem, ja byłam ogniem. Poza tym chciała zdradzić Uczelnię Olimpijską.
- Słyszałaś moją rozmowę z Anielą - stwierdziła nieoczekiwanie. Skąd się tego domyśliła? - I wiesz, że mając odwrotną moc do ciebie, w razie czego mogę cię zabić.
Wzdrygnęłam się. Zauważyłam, że jej spojrzenie było zimne i nieobecne, niesplamione uczuciami. Jej oczy należały do robota, humanoida. Chyba jeszcze nie miałam prawdziwych powodów do strachu.
- Zrobię to, owszem. - Kolejna fala dreszczu przeszła przez moje ciało. - Ale tylko, jeśli się wygadasz. Póki co, nie odejdę stąd. Aniela jest dla mnie jak siostra, nie mogłabym z nią walczyć. Jeśli jej nie przekonam, będę musiała zostać.
- Nie zdradziłabym tego - wyjaśniłam spokojnie, na pewno nie tonem kogoś przypartego do muru. - W końcu sama złamałam wtedy zasadę. Poza tym, nie jestem twoim wrogiem, dopóki ty nie jesteś moim.
Nie, ten stoicki spokój nie był szczery.
Tak, bałam się.
Przy każdej możliwej okazji po prostu chętnie bym się wymknęła.Czekałam aż coś powie. Milczała. Powoli zdawałam sobie sprawę z absurdalności całej tej sytuacji. Musiałaby być naprawdę zdesperowana, aby mnie zabić.
Wstałam, ale nie z chęci ucieczki, a dlatego, że usłyszałam pewien dźwięk. Głos Willa. Chłopak wykrzykiwał moje imię. Nie wiedziałam, po co to robił, bo z reguły nie przyszłabym na jego wołanie. Dzisiaj było inaczej, bo chciałam się stąd wyrwać.
- To ja spadam - zakomunikowałam i skierowałam się w stronę, z której dochodził głos byłego przyjaciela.
Nagle, jak spod ziemi, wyrosła przede mną sylwetka pewnego zdrajcy. Nikodem zmienił się od naszego pierwszego spotkania. Kiedyś zwyczajnie chudy, z postawą mola książkowego, teraz - stosunkowo muskularny, poważny, dumnie wyprostowany. Ubrany w dziwny, ciemnozielony mundur, bez okrycia głowy, z białymi szarfami opadającymi z ramion i krzyżującymi się na piersi. Łączyła je okrągła blaszka ze złotymi literami O, C i Z. Długawe włosy zostały dość któtko ścięte - jasne kosmyki nie ważyły się przekroczyć linii podbródka.
- Nie idź tam - ostrzegł? Rozkazał? W jego oczach było coś takiego... jakby nie chciał sprawiać mi bólu...
Hipnoza, idiotko, hipnoza!
Podziękowania, zacny rozumie!
- Z powodu? - prychnęłam i spróbowałam go ominąć. Chwycił mnie za nadgarstek. Poczułam przyjemny... okropny dreszcz, kiedy jego palce musnęły moją skórę.
- Nie chcesz tego widzieć.
Przez chwilę nie rozumiałam, o co mu chodziło, jednak po chwili wszystko pojęłam. Will wcale mnie nie wołał, on wzywał pomocy, bo wiedział, że mogłam tu przebywać. Coś mu zagrażało!
- Puszczaj! - warknęłam i wyrwałam się. Pobiegłam w stronę, z której dochodziły krzyki Willa.
Wkrótce go zobaczyłam. Zwijał się z bólu pod jakimś drzewem. Nad nim pochylała się dziewczyna o mysich włosach i zdrowej opaleniźnie. Normalnie pewnie byłabym idiotycznie zazdrosna, ale skrzykawka, którą napastniczka planowała wbić w ramię chłopaka ujednoznaczniła jej intencje.
Rzuciłam się na nią, próbując wytrącić jej tajemnicze serum z ręki. Niestety, zdążyła go schować do kieszeni kurtki w zielone plamy. Poza tym, była ode mnie silniejsza. Błyskawicznie odepchnęła mnie na przeciwległe drzewo.
Poczułam, że coś scieka mi po twarzy. Piekło mnie czoło. Dotknęłam spływającej z niego substancji. Czedwona barwa i metaliczny zapach mówiły same za siebie. Krew. Wystąpiły mroczki przed oczami. Ten bezsensowny strach.
Jedno spojrzenie toksycznie zielonych oczu tej dziewczyny upewniło mnie w stwierdzeniu, że to już koniec. A jednak. Już poczułam jej paznokcie wbijające się w moje gardło, kiedy zza drzew wybiegł Nikodem, z ręką wyciągniętą "na stop". Ten pojedynczy gest ją powstrzymał.
Zostawiła mnie w spokoju, zbliżyła się do Willa i zaaplikowała mu dawkę dziwnej, bladozielonej substancji. Nie mogłam nic zrobić, nie miałam nawet siły, by się odezwać. Ktoś zasupłał mi struny głosowe. Na dodatek Nik usiadł obok mnie i mocno objął mnie ramionami, uniemożliwiając mi jakiekolwiek ruchy.
Zielonooka zakończyła procedurę wstrzykiwania Willowi tego świństwa, wbiła strzykawkę w ziemię i uciekła.
- Och, An, czy ty zawsze musisz pakować się w kłopoty? - spytał Nikodem i pogładził mnie po włosach. Skrzywiłam się z nagłego przypływu bólu, ale kiedy przejechałam ręką po czole nie było ani śladu. Z gardłem podobnie. Sam uzdrowiciel rozpłynął się w powietrzu.
Podbiegłam do ciała Willa. Oczy miał zamknięte, ale, chociaż wydawał się martwy, oddychał miarowo. Spał...? Potrząsnęłam nim. Zero reakcji. Uszczypnęłam go w ramię, to drugie, w króre w nie dostał zastrzyku. Dalej nic. W oczach zbierały mi się łzy.
- Pomocy! - krzyknęłam i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam, co się dokładnie stało, ale zdawałam sobie sprawę, że to nie mogło być nic dobrego.

Okay, z jakiego drewna chcecie szubienicę dla Nikusia xD?


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-01-2016 20:50
Z jakiego drewna???!!!! Z metalu! Najlepiej tytanu. Polecam też diament, ale koszty będą wysokie... Albo po prostu przywal mu w łeb z tej patelni. Albo ją go znajdę... Albo... Dobra, kiedy indziej pofantazjuję, jak go zabić. Ciebie też zabiję. Zgadnij za co... Otóż za ten "przyjemny... okropny dreszcz". Możesz wyjaśnić, dlaczego ten dreszcz w pierwszej chwili wydał się jej przyjemny?
A tak poza tym to znowu nie rozumiem Azji. Ona i te zmiany nastrojów... A Will zamiast przepraszać, to powinien ją pocałować i dlaczego u licha w tym opowiadaniu zawsze któreś z nich jest śmiertelnie obrażone na to drugie???
Dobra tam, mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny rozdział, bo jeśli Will długo będzie nieprzytomny, to przysięgam, że cię namierzę... XD

- - -
W trakcie poprawiania posta nie zrozumiałam jednej części... "Will zamiast przepraszać, to powiecie jej ją pocałować." Zmieniłam na "powinien". Jeśli zmieniłam tym to, co chciałaś napisać, to przepraszam. //Soph




Edytowane przez Sophie dnia 30-01-2016 13:58
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-03-2016 17:25
Rozdział 15. Stchórzyłam? Przepraszam bardzo.
Siedziałam na korytarzu. Po policzkach, razem ze łzami, spływał mi tusz. Czekałam. W sali obok jakiś pseudospecjalista oglądał Willa. Czułam kłucie w sercu. Powinnam tam teraz być, ale nie miałam dość odwagi, aby wysłuchać diagnozy. Byłam bezsilna. Zresztą, niepierwszy raz.
W końcu wzięłam się w garść i weszłam do środka. Ściany pomieszczenia straszyły nieskazitelną bielą. Na środku stał jakiś dziwny, metalowy stół, na nim ciało Willa. Obserwowali je Irmina i jakiś facet, wyglądem przypominający krasnala. Siwa broda, włosy, opalona twarz i po prostu śmieszny wzrost. Ciepło w brązowych oczach.
Skrzywiłam się. W powietrzu unosił si, znienawidzony przeze mnie, zapach chloru.
Podeszłam do nich. Głupie obwieszczenie o nastaniu kolejnego, dobrego dnia wydawało się w tym momencie nie na miejscu. Wbiłam wzrok w ciało chłopaka. Był podpięty do kroplówki, ale nic poza tym. Jego cera zachowała brzoskwiniowy odcień. Klatka piersiowa podnosiła się i opadała miarowo pod zielonkawą, szpitalną koszulą.
- To ta dziewczyna, która go znalazła - ogłosiła Irmina. Ewidentnie zminimalizowała moje zasługi. Zignorowałam jednak ten fakt. Nie odniosłam żadnych obrażeń, więc i tak by mi nie uwierzyli.
Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja wróciłam do przyglądania się Willowi.
- Widziałam, jak coś mu wstrzykiwano - wyznałam. - Chciałam ich powstrzymać, ale...
- Rozumiem, każdy by stchórzył - przerwał mi ten specjalista. Pragnęłam zaprzeczyć, ale potrafiłam tylko przytakiwać. Pomyślałam, że jeszcze jedna taka trafna uwaga i z chęcią podpalę temu staruszkowi brodę.
- Kto właściwie to zrobił? - dopytywała Irmina.
- Taka dziewczyna - uznałam, że lepiej nie pogarszać reputacji Nikodema, skoro zamierzałam nakłonić go do powrotu. - Mysie włosy, opalona, oczy w takim dziwnym, przerażającym odcieniu zieleni.
- Moja najlepsza uczennica. - Starzec pokręcił głową. Widocznie nie dostrzegł tego subtelnego przejścia z liczby mnogiej do pojedynczej. - A więc wszystko jasne. Wyciąg z pewnego rodzaju rośliny przy przedostaniu się do krwioobiegu powoduje śpiączkę.
- Ale wyleczycie go? - upewniłam się. Na początku nie chciałam, żeby ta rozmowa miała jakiekolwiek zabarwienie uczuciowe, ale mniejsza z tym.
- Potrafi to tylko pewien medyk w położonej w górach Akademii Demeter. - Irmina zastąpiła na chwilę "specjalistę", który zaczynal już działać mi na nerwy. - Potrzebujemy jednak eskorty...
- Zgłaszam się! - wtrąciłam.
Nie wiem, co mną wtedy kierowało. Miłość, czy też poczucie winy?
- Z tego, co wiem, ostatnio się kłóciliście - zauważyła i rzuciła mi takie samo spojrzenie, jakie staruszek posłał mi na samym początku rozmowy.
- Właśnie - nie próbowałam się wykręcać. - Czas, żebym mu to wynagrodziła.
Nigdy nie zamierzałam przepraszać Willa za to, że się na niego obraziłam, ale jakoś musiałam przekonać Irminę, by mnie puściła.
- Niech będzie - warknęła. Inteligentna nauczycielka ogarnęłaby, że beze mnie ta szkoła mogła zniknąć z powierzchni ziemi, ale ona do inteligentnych nie należała. - Wyruszacie jutro. O siódmej.
Nawet nie próbowałam pytać, o jakich "nas" chodziło. Pokiwałam głową i wyszłam. Nie potrafiłam znieść myśli, że gdybym szybciej zareagowała, Will dalej spacerowałby po korytarzach Uczelni Olimpijskiej. Jakby nigdy nic się nie stało.

Cudem zwlekłam się z łóżka. Z oburzeniem odrzuciłam od siebie głupią myśl, że niecały miesiąc temu normalną nastolatką. Przecież moje życie nigdy nie było do końca normalne, a już na pewno nie po śmierci ojca.
Włożyłam czarną bluzę, biały top i dżinsy. Chyba chciałam sprawiç wrażenie kogoś odważnego, bo wbrew powszechnej opinii chwilami naprawdę się bałam. Spięłam włosy w kok i naciągnęłam ma głowę kaptur. Pragnęłam chociaż na chwilę ukryć ten rażący w oczy kolor. Szybko spakowałam do walizki niezbędne rzeczy i wyszłam na dziedziniec. Oprócz mnie stały tam jeszcze dwie osoby.
Chłopak o włosach czarnych jak nic i tego też koloru oczach, dobrze zbudowany, nieziemsko blady. Prosty nos, niezbyt duże usta. Przystojny, ale było w nim coś niepokojącego. Wygladał jakby jednym ruchem mógł złamać mnie na pół.
Towarzyszyła mu dziewczyna. Blondynka o prostej grzywce, rozwianych przez nieprzyjemny wiatr, typowy dla późnej jesieni. Oczy miała stalowe, nieobecne. Usta duże, ale proporcjonalne. Pomalowane czerwoną szminką.
- To Artur i Marta. - Poczułam dłoń Irminy na moim ramieniu i, co dziwne, zrobiło mi się jakoś raźniej. - Artur panuje nad wszelkimi dźwiękami. Marta wręcz przeciwnie. Jej siła znajduje się w ciszy.
Coś w rodzaju mnie i Rozalii. Cudownie. Kolejna para, mogąca pozabijać się nawzajem.
Pokiwałam głową, z grzeczności. Naprawdę, nie pamiętam kiedy postanowiłam zgrywać dobrze wychowaną.
- Jestem Anastazja - wydukałam. - Panuję nad ogniem - dodałam pewniej.
- Serio?
Uniosłam brwi, słysząc, jak Marta śmiała mi się w twarz.
- Dziewczyna, która ponoć systematycznie ratuje naszą szkołę jest nieśmiała? - ciągnęła.
Wzruszyłam ramionami i wbiłam wzrok w Artura. W jego czarną kurtkę, srebrne ćwieki w górnej części prawego ucha. Przerażał mnie, tylko... nie wiedziałam, z jakiego powodu.
- Dlaczego tak się na mnie gapisz? - zapytał w końcu, widocznie zakłopotany.
Odpowiedziałam mu równie zakłopotanym spojrzeniem.
- Bo wyglądasz jak sadysta i niegrzeczny chłopiec - wtrąciła Marta, wyginając usta w podkówkę. - A panna Anastazja nie lubi niegrzecznych chłopców.
Jej śmiech doprowadzał mnie do szału. Powtarzałam sobie, że robię to dla Willa.
- Nie mam nic przeciwko niemu - odparłam spokojnie. - Po prostu nie rzucam się ludziom w ramiona przy pierwszym spotkaniu.
Marta prychnęła jak wściekły kociak. Raczej nie podejrzewała, że się postawię. Chciała się z kogoś ponabijać, a ja nie zamierzałam pełnić funkcji tego kogoś.
Zaśmiałam się cicho.
- Ona zawsze taka jest? - spytałam, szturchając Artura w bok.
- Przyzwyczaj się. - Posłał mi szeroki uśmiech i mrugnął do mnie konspiracyjnie. Odwdzięczyłam się tym samym.
- Chodźcie już - warknęła blondynka, szarpiąc za rączkę od ciemnozielonej walizki i wchodząc do autokaru. Pokręciłam głową z rozbawieniem i zrobiłam to samo. Artur także poszedł w jej ślady.


To ja... idę się schować.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-04-2016 17:23
Tak, jak było wcześniej, gdy mi usunięto komentarz. Opowiadanie mi się podobało, wiem też, które fragmenty, ale ich nie zaznaczę, bo nie mam pojęcia, jak napisać te zdania z sensem. Swoje komentarze i fragmenty, które zaznaczam robię dla was, żebyście wiedzieli co mi się podobało, a co mniej. Jeżeli jest zdanie, które mi się nie podobało, to mówię, jak ma ono wyglądać, ważne żeby nie przesadzić. W tym rozdziale wszystko mi się podobało. Były też momenty, które mi się bardziej podobały, ale ich nie zaznaczę, bo są też inne fragmenty, które powinny zostać. Dlaczego piszę, żeby nie przesadzić? Otóż, gdyby wszystko było bardzo ładnie opisane lub też by było mało ciekawie, to bym miał kłopoty z wypowiedzią, a jak wiadomo nie wszystkim chce się pisać komentarzy, dlatego żeby nie było daję swoje wypowiedzi tylko i wyłącznie dla was.
Ps. Przepraszam, jeżeli było tam za dużo powtórzeń, ale starałem się to omijać, ale mi nie wychodziło.
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 2 z 2 < 1 2
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.