Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,053
 Najnowszy Użytkownik: ~ELEGANCIK
Dzisiejsi Solenizanci
Leon47
Maja-Stella
Max 6666
Wiki


Niedokończone/ zawieszone opowiadania
❧  Znamię Zeusa.  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorZnamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-03-2015 20:29
To będzie jakby seria, co najmniej trylogia. Pierwsza część: Dotyk ognia.

Rozdział 1. Uczelnia Olimpijska.

Obudziłam się. Kolejny raz. Zaraz przyjdzie, krzyknie. "Nie, Anastazja, to już za tobą, zaczęłaś lepsze życie." Lepsze? Być może, ale wątpię. "Masz ogromny potencjał, zasłużyłaś na to." Ja, czy mój potencjał, Will? " Dobra, uspokój się, dziewucho!". Ten cytat należy do Wiedźmy i chyba należy do najodpowiedniejszych. Will Apol "przyznał mi stypendium" na drugi rok do Uczelni Olimpijskiej. To oczywiście była tylko przykrywka, bo raczej nie da się dostać stypendium na drugi rok gimnazjum, ale o tym opowiem później.
Wstałam i włożyłam luźną, niebieską bluzę. Przejrzałam się w lustrze. Ładnie kontrastowała z moimi niebieskimi oczami i bladą cerą. W sumie byłam ładna: prosty nos, brak piegów. Tylko te włosy. Jak je komentowali? "Ruda", "Marchew"? Myślę, że się mylili. Były czerwone. Sylwetkę miałam bardzo szczupłą, może nawet trochę zabiedzoną. Fran mnie nie rozpieszczała.
Spojrzenie na zegarek. Ile jeszcze miałam czasu? Pięć minut. Biegiem do łazienki i czesać tą, sięgającą do ramion, czuprynę. A i jeansy. Lepiej je włożyć, choć ta lekko za duża bluzka mogłaby robić za sukienkę. Szybko myć zęby i... dajesz!
Wystrzeliłam, jak z procy i przebiegłam przez korytarz lewego skrzydła, przeznaczonego na apartamenty uczniów. Pokoje były luksusowe, chodziło o dobre wrażenie, ale w gruncie rzeczy mieszkały tu same ofiary losu. W tym czasie tylko trzy osoby: ja, jakaś Rozalia i Aniela. Nie znałam ich jeszcze...
- Ja, Anastazja Siedlicka, przybyłam do Uczelni Olimpijskiej wczoraj. Pochodzę z Wrocławia, mam piętnaście lat.
"Uczelnia Olimpijska". Sprytna nazwa dla szkoły dla dziwadeł, prawda? Oczywiście chodziło o Olimp - siedzibę bogów greckich, ale zwykli ludzie twierdzili, iż to zwykły kompleks szkół sportowych. W związku z tym moja macocha była przekonana, że dostałam stypendium za wyniki w sporcie. Ucieszyło ją tylko to, że nie będzie musiała płacić za moje podręczniki. Właśnie, skąd to przemówienie? Trwała właśnie godzina wychowawcza. Organizowali je codziennie. Nasze umiejętności we wczesnej fazie mogłyby powodować problemy moralne, a akademia starała się ich uniknąć.
- I co? Mieszkasz w akademiku? - zaszydziła jakaś blondyna z mocnym, jaskrawym makijażem, w którym wyglądała, jak lalka Barbie. Jak to jej było? A tak, Stefka. Nasza Królowa Szkoły.
- Wolę to od bycia taką niunią, jak ty. - rzuciłam i poczułam na sobie złowrogie spojrzenie naszej wychowawczyni: Irminy Makowskiej. Trudno, nie byłam niczyją marionetką, słodką lalunią i nie zamierzałam udawać, że było inaczej.
- Dobrze Anastazja, siadaj. - mruknęła posępnie Irmina. Miała chyba z pięćdziesiąt lat, ale wyglądała na czterdzieści. No tak. Te od światła wolno się starzeją. Jej włosy były koloru kłosów, a oczy złote i przenikliwe. Widoczne niezgodności odcieniach i jaśniejsze pasemka wskazywały na używanie farby do włosów, dla zamaskowania pasemek siwizny.
Odchodząc do ławki czułam na sobie spojrzenia koleżanek. Słyszałam ich szepty: "Jaka marchewka!", "Rudzielec!". Któraś próbowała mnie bronić "Jej włosy są czerwone, jak ogień." Za to płeć brzydka podśpiewywała piosenki disco polo i wołała "Tańcz, ruda, tańcz!". Wychowawczyni nie potrafiła zapanować nad klasą i w końcu lekcja zmieniła się w potańcówkę. Uczniowie szaleli po sali, a Makowska załamywała ręce. Ja siedziałam z tyłu, w ławce, i nerwowo zerkałam na zegarek. Nie chciałam dać się wciągnąć w zwariowane życie innych.
Kolejne lekcje przebiegały normalnie: bio, chemia, polak, matma... no może z wyjątkiem w-fu. Uczyli nas tam korzystania z naszych zdolności. Prowadził go właśnie mój wybawca, Will Apol. Inni z zapałem prezentowali swoje magiczne umiejętności - władali wodą, ziemią, powietrzem, ćwiczyli lewitację. Ja nie. Dlaczego? Sama w to nie wierzyłam.
- No już, dawaj! - próbował mnie zdopingować Will. To dziwne, że w wieku szesnastu lat można zostać tu nauczycielem. Był bardzo przystojny: ciemne, miękkie włosy, brzoskwiniowa cera, szare oczy. Wysoki i szczupły.
- Akurat. - odparowałam. - Nie wierzę w to. To jest tylko sen, uszczypnę się i się skończy. Au! - zawsze robię to, o czym mówię, nie podziałało. Dalej stałam na środku sali gimnastycznej, z całą resztą dziwadeł. Może nie powinnam ich tak nazywać, ale inaczej się chyba nie dało.
- I wrócisz do tej baby? - zaironizował. Nie uraziło mnie to, było miłe. Zresztą, lubię zabawnych facetów.
- I tak miałam w planie ucieczkę. - odparłam.
- Oj, Azja! - złapał mnie za rękę. No i moje pierwsze w życiu zdrobnienie. "Azja". Ładnie brzmi, tylko... czy nauczyciel nie powinien być bardziej powściągliwy?
- Puść. - wyrwała swoją dłoń z jego uścisku. Hallo, przecież to była lekcja!
- Jesteś wyjątkowa. - kontynuował. - Widziałaś tu kogoś z mocą ognia? Jest was coraz mniej, zaledwie garstka. Musisz się nauczyć panować nad swoim żywiołem.
- Najpierw muszę w niego uwierzyć. - mruknęłam. "Musisz to, musisz tamto..." - zachowywał się, jak moja macocha, był może trochę milszy. Zaczęłam iść alejką otoczoną świeczkami, zawróciłam do parapetu. Chciałam to przeczekać.
- Azja, pali się! - dobiegł mnie jego krzyk.
- Co?! Gdzie?! - obróciłam się, robiąc gwałtowny ruch ręką. Zapaliłam przy tym kilka świeczek. Roześmiał się. O to mu chodziło. A to drań! Zrobiłam urażoną minę i odmaszerowałam do parapetu. Spędziłam tam resztę lekcji.
Po skończonych i niesamowicie nieznośnych zajęciach wybrałam się do biblioteki. Jakoś musiałam zabić czas, a na zawarcie nowych przyjaźni raczej się nie zapowiadało. Pech chciał, że po przekroczeniu progu rozdzwonił się mój telefon i na ekranie wyświetliło się "Wiedźma dzwoni". Rozłączyłam się. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie tu.
Od razu pobiegłam do działu kryminalnego. O wiele bardziej interesowała mnie literatura fantastyczna, ale nie chciałam się z tym zdradzać. Postanowiłam udawać, że nie orientuję się w ogóle, co to jest, jak oni mówią, magia.
Zgarnęłam może z dziesięć tomów i podbiegłam do bibliotekarki. Miała ona siwe włosy, a na nosie różowe okulary i była trochę otyła. Cały czas uśmiechała się szeroko, ale bez nuty sztuczności.
- Chciałabym założyć kartę. - oznajmiłam.
- Nowa, tak? - tej kobiecie uśmiech nie schodził z ust.
- Anastazja Siedlicka. - podyktowałam.
- Lubisz czytać. - zerknęła na piętrzącą się na biurku górę książek. - Takich ludzi nam brakuje.
Pospisywała parę numerów i zapakowała mi książki do reklamówki. Grzecznie podziękowałam i już miałam odejść, kiedy mnie zatrzymała i włożyła mi jeszcze jedną - o srebrnej, zdobionej oprawce.
- O czym ona jest? - spytałam.
- O czym będzie. To ty ją zapiszesz.
Pokiwałam ze zdziwieniem głową i wyszłam. Skierowałam się do lewego skrzydła. Pewnie musiałam wyglądać na męczennicę z tą torbą pełną opasłych tomów, bo po grodze zaczepił mnie Will:
- Ponieść?
- Nie, dzięki. - odburknęłam i przyspieszyłam kroku, bo dobiegły mnie podśpiewywania "Ruda targa torbę książek...". Ciekawe, co w tym było takiego śmiesznego?
W lewym skrzydle spotkałam, a raczej zobaczyłam dwie dziewczyny. Miały w sobie coś szczególnego.
Oczy jednej były niesamowicie niebieskie, jak dwa turkusy. Miała włosy koloru toffi i różaną cerę, nosek prosty, zgrabny. Była wysoka, poruszała się z gracją, jakby była nimfą, czy czymś takim.
Druga zwracała uwagę niesamowicie bladą karnacją, jak śnieg. Jej włosy były krótkie, w odcieniu niemal białego, jasnego blondu, nos lekko zadarty, a oczy bladozielone. Była sztywna i poważna.
Kiedy je zobaczyłam, od razu przyszło mi do głowy: woda i lód. Przeszedł mnie taki dziwny dreszcz, więc co sił w nogach pobiegłam do mojego lokum. Miałam serdecznie dość tej uczelni i jej zwariowanych uczniów. Zdziwaczałych, wiecznie uśmiechniętych bibliotekarek również.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 11-03-2015 21:59
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-03-2015 12:17
Zapowiada się ciekawie. Widzę, że masz potencjał, ładnie piszesz; podobają mi się Twoje opisy - świetnie dopracowane i widać, że bierzesz to opowiadanie na poważnie.
Podoba mi się pomysł z magią ognia (kocham ogień!). Mimo że to początek, to już rozegrało się nieco akcji, co dobrze wróży. Mam nadzieję, że masz już mniej więcej plan tego opowiadania i będzie niezwykle ciekawe.
Cóż, na razie to tyle, z całego serca życzę Ci duużo pomysłów i weny, abyś doprowadziła tą trylogię do końca.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-03-2015 16:52
Super!! Uwielbiam mitologię we współczesności. Podoba mi się, że akcja rozgrywa się jak w książce, a nie opowiadaniu. Świetnie piszesz i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Oby się szybko pojawił, więc... weny, weny i jeszcze raz weny ok!!

Po co tyle wykrzykników? Przecinki także są ważne.
Edytowane przez Victoria dnia 12-03-2015 16:58
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Erick
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-03-2015 15:16
Zgadzam się z siostrą. Mitologia rządzi, a Ty świetnie piszesz. Wprost nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Najlepiej, jakby był za pięć minut szeroki uśmiech. Będę Twoim czytelnikiem i mam nadzieję, a właściwie jestem prawie pewien, że się nie zawiodę. Powodzenia i dużo, dużo weny XD.
Edytowane przez Victoria dnia 13-03-2015 15:39
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-03-2015 13:13
To może ja na razie podpowiadam na komentarze.

Mam nadzieję, że masz już mniej więcej plan tego opowiadania i będzie niezwykle ciekawe.


Tak mniej-więcej. Jednak ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły, które trudno ze sobą pogodzić. Teraz mogę tylko ujawnić, że nie będzie ona opowiadać ani o wiedźmach, ani o czarodziejkach, tylko o "czymś'' pośrednim.

Uwielbiam mitologię we współczesności.


Ta historia będzie inspirowana mitologią, ale nie będzie sama w sobie o mitologii opowiadać. Postaram się skorzystać z mojej książki o różnych mitach i wymyślić coś ciekawego, co mogłoby naprowadzić bohaterkę na "odpowiedź".

Oby się szybko pojawił


Szczerze mówiąc, mam już dużo napisanych rozdziałów, ale przepisywanie ich zabiera mi dużo czasu, więc niestety, tego nie mogę zagwarantować, ale postaram się.



Dobrze, dodaję nowy rozdział. Na początku chciałam wam bardzo podziękować, za komentarze. Jestem naprawdę zdziwiona, że opowiadanie spodobało się tylu osobom.
Nowy rozdział dedykuję Smoczej.
Rozdział 2. Drażliwy temat pewnej fryzury.

Następny dzień spędzony tutaj. Wczoraj nie rozumiałam sytuacji, a dzisiaj - siebie. Dlaczego wciąż myślałam o Willu? Był moim nauczycielem, " dobroczyńcą'', ale nikim więcej. A jednak. Ciągle myślałam o jego pięknych oczach.
Na godzinie wychowawczej mieliśmy gościa. Mówiliśmy o kłopotach z prawem, więc wyobraźcie sobie moją minę, kiedy do klasy wszedł Will. Okazało się, że kiedyś nie potrafił panować nad emocjami i jego moc przysporzyła mu kłopotów. Oskarżono go o parę podpaleń... właśnie! On miał żywioł ognia!
Później kilka normalnych lekcji: dowiedziałam się, jaki jest wzór na pole koła, poznałam kilka nowych skrótów komputerowych i czas Present Perfect. Oczywiście polonistka od samego początku potraktowała mnie diagnozą, bo "wyjątkowość to nie wszystko''. I wreszcie znienawidzony w-f.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, był stolik, stojący na nim magnetofon i nowe przezwisko Willa - "Palnik''. Ludzie potrafią wykorzystać każdą okazję, żeby ci dopiec, ale sam się o to prosił. Mógł się nie zgadzać.
- A ty co tu robisz? Leć się przebrać! - rozkazał, kiedy tylko mnie zobaczył. Tyle, że ja nie rozumiałam, o co chodzi.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytałam.
- Tańczyć. To poprawia koordynację ruchów. - sprostował.
Rzucił mi rozbawione spojrzenie. Dobrze wiedziałam, o co mu chodziło. Miałam to zrobić, ale na przekór nie włożę obcisłej mini! Nauczyciel powinien układać w myślach plan treningu, a nie rozmyślać o takich rzeczach.
Pobiegłam do apartamentu. W gruncie rzeczy mogłam wyglądać ładnie. Włożyłam lekką, zieloną bluzeczkę i różowe spodenki, na których zawiązałam zieloną bluzę. Do tego zielone getry i różowe trampki. Włosy spięłam klamerką i z zadowoleniem przejrzałam się w lustrze. Byłam najlepszym dowodem na to, że nie trzeba koniecznie wyglądać wyzywająco.
Popędziłam do sali. Dopiero zdążyłam przekroczyć jej próg, zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na zegarek. Dwie minuty po czasie! Ja to mam szczęście!
- Ruda ma umowę z woźnym. - dociął ktoś.
- Kto to? - wściekłam się. Zrobiło mi się gorąco. Will widocznie chciał mnie zagłuszyć, bo włączył magnetofon. Tylko że włączył piosenkę o rudej. Wiedziałam, że to nie jego wina, ale byłam już naprawdę rozwścieczona. Wybiegłam.
- Azja, czekaj! - Will pobiegł za mną. Był szybszy, bardziej wysportowany, więc szybko mnie dogonił. Znowu złapał mnie za ręce. Tym razem spojrzał też mi w oczy. Jednak nie zauważyłam w nich ani krzty współczucia. Tylko uwielbienie i może... flirt...
- Przestań! - wrzasnęłam. - Jesteś tylko moim nauczycielem, nie możesz być nikim więcej! - bardziej mówiłam to do siebie, niż do niego. - Nie traktuj mnie, jak obiekt twoich westchnień! Mam być dla ciebie zwykłą, szarą myszką, jedną z tłumu!
- Z takimi włosami będzie to trudne. - odgarnął mi niesforny kosmyk z czoła. Wcale mnie nie słuchał. Ze smutkiem musiałam przyznać, że cieszyła mnie ta myśl. Tyle, że nie miał prawa się we mnie zakochać. Mógł być nauczycielem, w roli dobroczyńcy też bym go zniosła, kim tam chce, tylko nie tym najważniejszym mężczyzną w moim życiu.
- Przestań. - posłałam mu błagalne spojrzenie. - Proszę.
- Serce nie sługa, sama o tym wiesz.
Domyślił się? A to drań!
- Ale można się zablokować, powstrzymać. - upierałam się, choć sama ani trochę w to nie wierzyłam.
- O, Azja, Azja, udowodnij mi to.
- A niby jak?
Pocałował mnie, prosto w usta.
- Spróbuj się teraz zezłościć.
Straszny był, naprawdę. Sam dobrze wiedział, że to tak nie działa. Nie dało się całkowicie odrzucić uczucia, można je było tylko ograniczyć albo zastąpić. Nie było cudów. W ułamku sekundy nie mogłam przestać go kochać. Na naszej drodze musiałby stanąć ktoś inny. Albo inna.
- Nie umiem. - przyznałam.
- A widzisz...
- Za to ty spróbuj tego nie poczuć! - strzeliłam mu z liścia, a co mi tam. - Wracaj do prowadzenia lekcji, bo cię wyleją!
Odwróciłam się na pięcie i poszłam sobie, po prostu przed siebie. Potem zaczęłam rozważać, dokąd iść. Mogłam się udać na świetlicę, ale zaraz posypałyby się pytania. Za to ta dziwna bibliotekarka wcale by się tym nie przejęła. Postanowiłam iść do niej.
Przy okazji, wczoraj zdążyłam przeczytać już trzy tomy. Przypomniałam sobie o tym, więc skoczyłam po nie do pokoju. Zgadnijcie, co znalazłam na stole! Bukiet róż, czerwonych, pięknie pachnących róż, z przyczepioną karteczką "Od Tajemniczego Wielbiciela Twoich Ognistych Włosów''. Na pewno nie od Willa, on uważał moją fryzurę za drażliwy temat, słusznie zresztą, i rzadko go poruszał. Obecność konkurenta bardzo mnie ucieszyła. Chciałam poczuć miętę do innego, bo miłość do nauczyciela wydawała mi się czymś niedopuszczalnym. Swoją drogą - Wilhelm - takie beznadziejne imię, a tak ładnie się skraca. Nie mogli zostać przy Williamie?
Nie przedłużając - zabrałam trzy przeczytane książki i pomaszerowałam do biblioteki. O dziwo, nie byłam tam sama. Przebywała tam też jakiś chłopak.
Był kompletnym przeciwieństwem Willa - królewsko blady, o włosach blond, bardzo, bardzo jasnych. Idealny nos, oczy złote i przenikliwe, choć w inny sposób niż te Irminy. Te jej starały się wykryć wady, co najwyżej nieprzygotowanych uczniów, on spojrzeniem jakby cię skanował. Miałam wrażenie, że prześwietla moją duszę. Robił to, patrzył na mnie.
Nie lubię słodkich ploteczek i wielkich tajemnic, które trzeba wyszeptać na ucho, a potem śmiać się, żeby wszyscy zrobili się zazdrośni, ale tym razem, korzystając z tego, że zwracałam książki nachyliłam się do bibliotekarki i zapytałam:
- Kto to?
- Nikodem. Interesujący, co? To romantyk.
Czy ona nie mogła być bardziej delikatna?
- Aha... - wydukałam.
W tej chwili rozdzwonił mi się telefon. Macocha. Wybiegłam z biblioteki. Powiem jej, wygarnę, skorzystam z tego, że jej tu nie ma - żeby moje myśli mogły zmienić się w czyny. W końcu zdobyłam się na:
- Nie dzwoń do mnie!!!
- Kłopoty w związku? - poczułam czyjąś rękę na moich plecach. Obróciłam się. To był Nikodem! Odskoczyłam jak oparzona. W końcu jednak jakoś się uspokoiłam i odparowałam:
- Piękny książę uratował Kopciuszka od złej macochy.
- I teraz domaga się miłości?
- Nie, macocha chce odzyskać swoją pasierbicę, bo nie ma kim pomiatać.
Speszył się.
- Przepraszam, poniosło mnie.
Słodki był z tą swoja delikatnością. Zachowywał się trochę, jak gość sprzed paru wieków, ale to też mi się w nim podobało. Właśnie - podobał mi się. Byłam zakochana w kimś innym niż Will. Tylko nie robiłam z tego jakiejś wielkiej afery, bo wydawało mi się to normalne. On nie był kimś więcej. Byliśmy sobie równi.
- Nic się nie stało. - rzuciłam. Spojrzałam na zegarek. - Muszę lecieć, zaraz mam lekcję!
- Teraz wagary?
- Tak. Pa!
- Żegnaj, dziewczyno z ognistymi włosami.
Czy on właśnie przyznał się, że to od niego te kwiaty? Mniejsza z tym, on też sobie poszedł, a ja pobiegłam na biologię.
Dzisiejsza lekcja okazała się polem do popisu dla dwóch grup społecznych w mojej klasie: moich anty-fanów i tych laleczek farbujących włosy, noszących bluzki z odkrytym brzuchem i niewychodzących z domu bez ostrego makijażu.
- A jak przefarbuję włosy, to poziom melaniny mi wzrośnie?
- Rude mają aż tyle włosów? Te kudły muszą uciskać im mózg!
To ostatnie nawet nie było śmieszne. Tym bardziej, że to nie rude mają ich najwięcej.
- A czy kolor włosów wpływa na zdolności taneczne?
I inne głupoty.
Po skończonej lekcji, będącej dla mnie męką, pobiegłam do swojego apartamentu. Na stoliku stała kawa Inka z dopiskiem: "Przepraszam, Will''. Biedaczek, tak się starał, a ja zwyczajnie nie lubiłam kawy.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 20-03-2015 17:07
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-03-2015 17:18
Oo. Dedykacja dla mnie? Jakie to kochane z Twojej strony xdd.
Rozdział prze-fantastyczny. Perypetie miłosne, dobre. Jednak jak dla mnie główna bohaterka za szybko stwierdziła, że jest zakochana w Nikodemie. Może być, że jej się podoba, ale myślę, że do zakochania jeszcze trochę... Mogłaby go choć trochę poznać, spędzić z nim czas, wtedy stwierdzić, że jestem w nim zakochana, a póki co, to małe zauroczenie; ale nie wnikam, to Twoje opowiadanie i aż nie mogę się doczekać, co wydarzy się w następnych rozdziałach.
Cóż, Will nie świeci romantycznością, ale zdecydowanie podoba mi się jego charakter. Ciekawa jestem, co z tego wyjdzie (osobiście jestem za Willem xd).
Mam nadzieję, że będzie działo się "coś więcej". Jakieś niebezpieczeństwo, czy coś, bo takie zwykłe perypetie miłosne raczej nie będą za ciekawe.
Ogólnie to bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Masz ciekawe opisy i wszystko robisz idealnie, co nie często się zdarza. Widać, że jesteś oczytana i to bardzo dobrze, bo dzięki temu wymyślisz coś powalającego!
Życzę dużo weny i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Oby następne były tak pięknie zbudowane jak te.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-03-2015 15:05
Extra! To dziwne, ale spodobał mi się moment, jak Will ją pocałował serce. Szkoda tylko, że nie napisałaś o tym więcej, np. że serce jej przyśpieszyło itp. Jednak rozdział super i już nie mogę doczekać się następnego uśmiech. Ten, jak mu tam było, Nikodem w ogóle mi się nie spodobał, ale to pewnie dlatego, że jestem po stronie Willa. Pisz dalej, bo chcę więcej. Gratuluję wyobraźni, po prostu kocham twoje opowiadanie. I szybko z tym rozdziałem XD.
Edytowane przez Sophie dnia 21-03-2015 21:05
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-03-2015 18:17
Smoczy_Plomien napisał/a:
Jednak jak dla mnie główna bohaterka za szybko stwierdziła, że jest zakochana w Nikodemie. .

Ona nie wie, czy jest zakochana, tylko chce być zakochana w kimś innym niż Will i dlatego wyimaginowała sobie, że już jest w nim zakochana.
Mam nadzieję, że będzie działo się "coś więcej". Jakieś niebezpieczeństwo, czy coś, bo takie zwykłe perypetie miłosne raczej nie będą za ciekawe.

Pojawi się niebezpieczeństwo, wybuchnie wojna... ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
I szybko z tym rozdziałem XD.

Postaram się go zaraz dodać.



Z dedykacją dla wszystkich, którzy to czytają, ale boją się skomentować tę amatorszczyznę.

Rozdział 3. Dzień pełen pytań.
Poranki po nocnym maratonie filmowym bywają bardzo ciężkie, ale to było silniejsze ode mnie. Tym bardziej, że Kacper - kolega ze starej szkoły - podesłał mi parę nowych filmów, w tym moje ulubione komedie. Co do kawy od Willa - wykorzystałam ją do tiramisu. Może nie wyszło takie dobre, ale przynajmniej ten nieszczęsny napój się nie zmarnował. Ponadto, gdyby Will lub Nikodem postanowili wpaść, miałam już gotowy poczęstunek dla nich.
Leniwie zsunęłam się z łóżka. Szczerze? Wstałam pół godziny wcześniej, bo wiedziałam, że inaczej się spóźnię. Włożyłam lekki, zielony sweterek, jeansy i trampki. Umyłam zęby, uczesałam włosy i pomalowałam usta ulubionym błyszczykiem, choć obiecałam sobie kiedyś, że już nigdy nie zrobię tego bez powodu.
Naukę rozpoczęłam od języków: znienawidzony niemiecki i ukochany angielski. Niemiec tutaj nie był taki zły, bardziej nudny. Moja poprzednia nauczycielka była tyranką i idealistką. Obydwa przedmioty przebiegały raczej normalnie, może z wyjątkiem jednej uwagi.
- Anastazja have red hair, but she can't dance. She is different.
To musiało być o mnie. Tutaj wszyscy niemal chwalili się przesądami o swoim wyglądzie. "Bo wiesz, ja jestem blondynką, więc nie jestem zbyt mądra, ale za to jestem śliczna!!!" - słowa Stefki na długo zostały mi w pamięci. Były żałosne (aczkolwiek zgodne z prawdą). Ja unikałam tematu moich włosów, neutralizowałam go.
Polski już nie był taki spokojny.
- Jak się pisze "ruda"?
- Ania z Zielonego Wzgórza nie była tak pociągająca, jak Anastazja.
- Anastazja pewnie dostała szóstkę ze sprawdzianu, bo się rymuje: ruda-buda.
Padałam ze śmiechu. Mogli mi choć z klasą dogryzać, a nie improwizować, bo to wychodziło im kiepsko. Większość z tych tekstów nawet nie była śmieszna, ale klasa i tak się śmiała. Dlaczego? Anastazja jest inna, więc trzeba jej dokuczyć.
Matematyka i kolejne docinki typu:
- Ile dzieci będę mieć z rudą?
Chemia.
- W jakiej reakcji chemicznej powstają rudzi?
- Jakich oparów nawdychała się Anastazja, że jest ruda i nie chce tańczyć?
Ludzie...
Oczywiście szósty był w-f.
- Cześć, Azja. - oczywiście Will musiał zacząć dzień od spoufalania i droczenia się ze mną. Za to ja wcale nie miałam na to ochoty, więc postanowiłam go ignorować i, biorąc przykład z reszty, ustawiłam się w szeregu, a po zbiórce uciekłam na parapet. O dziwo, zaczęłam nabierać ochoty na to, żeby ćwiczyć swoją moc.
- Azja. - Will na pewno nie należał do ludzi, którzy łatwo się poddają. Nie minęło pięć minut, a on już siedział obok mnie na parapecie i szeptał coś o mojej wyjątkowości i potencjale. Nie słuchałam go. Byłam zajęta obserwowaniem jego ręki, która niebezpiecznie zbliżała się do mojej.
- Chodź. - zniecierpliwił się w końcu i jednym, szybkim ruchem zrzucił mnie z parapetu. Jęknęłam. Zdarłam sobie skórę na nadgarstku. Zignorował to i pociągnął mnie za sobą na środek sali. Facet.
- Rób sobie, co chcesz. - rzuciłam i obróciłam się w kierunku parapetu. Zatrzymał mnie i kazał patrze na siebie, ale ja zobaczyłam tylko ogień. Wielką ścianę ognia. Powróciły wspomnienia.

- Nie, proszę, nie!
Mała, czerwonowłosa dziewczynka, zapłakana i przerażona, spoglądała na wysoką, kruczowłosą kobietę, na której twarzy widniał jakiś szyderczy uśmiech. Była zadowolona.
- No już, zrób, zrób to! - krzyczała i wskazywała kominek, w którym tańczyły czerwone płomyki.
- Proszę, nie... - błagałam.
- No, już! Bo rozerwę twoje lalki!
Jedno, przerażone spojrzenie dało jej pewność, że wypełnię to żądanie. Podeszłam do ognia i włożyłam do niego małą, chudą rączkę. Przez chwilę poczułam ból, ale potem tylko delikatne łaskotanie. Wyjęłam rękę. Była fioletowa i teraz już bolała. Z niebieskich oczu popłynęły kolejne łzy.
Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech zadowolenia, a że ojciec jej pasierbicy miał do niej bezgraniczne zaufanie, zawsze znajdowała wymówkę. Tym razem było oczywiste, że tylko odstraszała mnie od ognia.

- Azja! Azja! Już dobrze!
Gdzie ja byłam? Co znaczył ten pokój o ścianach w pastelowych kolorach i szpitalne łóżko? Co takiego się stało? Dlaczego Will, Irmina i jakaś doktor - blondynka w topornych, czarnych okularach, gapili się na mnie z takim dziwacznym wyrazem twarzy?
- Co jest?! - warknęłam.
- Wraca do siebie. - uśmiechnął się Will.
- Co się stało?! - chciałam wiedzieć.
- Podczas lekcji wychowania fizycznego zaczęłaś krzyczeć od rzeczy. - powiadomiła mnie Irmina.
- Po prostu wróciły wspomnienia. - wytłumaczyłam. - Trochę mnie mnie wciągnęły, to wszystko.
- Mimo wszystko dzisiejszą noc spędzisz w szpitalu. - poinformowała mnie pani doktor. To już wiadomo, gdzie byłam. Wyszła, a z nią Irmina.
- Will... - zaczęłam. - Powiadomisz panią z biblioteki?
- Już nowe przyjaźnie? - zaśmiał się.
- Powiedzmy.
Tak naprawdę chodziło mi o kogoś innego, ale nie mogłam ot tak powiedzieć Willowi, że wczoraj poznałam miłego chłopaka o imieniu Nikodem. Mężczyźni są podejrzliwi. Od razu pogoniłby tamtemu kota.
Nie minęło pół godziny, a Nikodem stanął w drzwiach tego pokoju. Musiałam ukryć przed nim twarz, bo pojawił się na niej niepożądany uśmiech. Nie chciałam wyjść na flirciarę, która każdego faceta owija wokół palca.
- Cześć. - szepnął. - Co się stało?
- Zła macocha rzuciła na pasierbicę klątwę, więc niektórzy ludzie stwierdzili, iż jest ona chora psychicznie. - wyjaśniłam.
- A po ludzku? - uśmiechnął się.
- Małe kłopoty ze wspomnieniami. - westchnęłam. Dyskretnie podwinęłam lekko rękaw. Na nadgarstku miałam małą pamiątkę po tamtym zdarzeniu: niewielkie serduszko, plamkę ciemniejszej skóry. Takie "sweet-serduszko, które miałam od urodzenia" - to była wersja dla osób trzecich.
- Widziałem. - przyznał. - Ona ci to zrobiła?
- Ogień.

Kolejna scena. Pożar, uciekający ludzie. Miałam cztery lata, kiedy to się stało. Wtedy zginęła mama. Dlaczego mój żywioł zabrał mi wszystko? Dlaczego to nad ogniem miałam panować?

- Już dobrze. - głos Nikodema wyrwał mnie z tego.
- Wiem. - rzuciłam. - A w ogóle, jak mam się do ciebie zwracać?
- Nik. A ja do ciebie?
- Azja, Anastazja, jak chcesz.
- Anastazja Siedlicka? - do pokoju weszła pielęgniarka.
- Tak? - zdziwiłam się.
- Przyjechała pani matka.
"Matka"?! Jak ona śmiała nazywać się moją matką?! Nie była nią, tylko macochą! Kobietą, od której chciałam uciec! Tą wiedźmą, która kazała mi wkładać ręce do ognia. Żeby patrzeć, jak cierpię! Stanowczo nie miała prawa podawać się za moją mamę.
Weszła tutaj. Wcale się nie zmieniła. To samo spojrzenie jaskrawo zielonych oczu, pełne kpiny i nienawiści. Włosy krótkie, czarne, w tym samym artystycznym nieładzie. Tak samo blada twarz, wąskie usta.
- Co się stało? - zapytała głosem pełnym anielskiej słodyczy. Oczywiście popisywała się przed Nikodemem. Inaczej moja ręka już dawno napotkałaby zapalniczkę. Ona kochała to robić, widzieć wyraz mojej twarzy. Czuć mój ból.
Kiedyś zapytałam, dlaczego mi to robi. Stwierdziła, że to zabawne. Wtedy nic nie rozumiałam, ale teraz byłam pewna, że jest chora psychicznie. Już dawno bym jej się sprzeciwiła, ale odkąd umarł tata, od niej zależało, czy zjem cokolwiek.
- Zasłabłam. - skłamałam.
- Może spadła ci temperatura?
Groziła mi. Miałam tego dość.
- Wyjdź!!! - wrzasnęłam. - Wynoś się stąd!!! Proszę pani! - zwróciłam się do pielęgniarki. - To nie jest moja matka, tylko macocha! Zabierzcie ją!!!
Jednak nikt nie musiał jej wyprowadzać. Wyszła sama. Jej wzrok zapewnił mnie, że tego pożałuję.
Wtedy nie wytrzymałam, zaczęłam płakać.
- Już dobrze. - Nikodem położył swoją dłoń na mojej. - Będzie dobrze.
- Ja nie płaczę. - wyparłam się. - Tylko oczy mi się pocą.
- Wiem, wiem. - przytakiwał. - Jesteś bardzo dzielna, An. A ona jest straszna.
Co do tego nie miałam wątpliwości. To, co wyprawiała ze mną macocha, było jedynym powodem mojego pobytu tutaj.



Koniec rozdziału 3.
Podpowiem tylko, że przypuszczenia Anastazji, co do powodu agresji ze strony macochy, są błędne. Ale szczegółów dowiecie się później.



Ten, jak mu tam było, Nikodem w ogóle mi się nie spodobał, ale to pewnie dlatego, że jestem po stronie Willa.

Przekonasz się, że niekoniecznie dlatego.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 29-03-2015 19:12
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-03-2015 19:23
Świetne, cudowne, po prostu fantastyczne! Akcja podoba mi się coraz bardziej, a skoro mam pewność, że będzie jakieś niebezpieczeństwo, a dokładniej to wojna, jestem po prostu zachwycona i już nie mogę się doczekać!
Will jak zwykle sweet <3 xdd. Jest, jak dla mnie, najlepszą postacią, dobrze, że dodałaś kogoś takiego, na kogo Azja będzie mogła liczyć. A co do Nikodema... Wiedziałam! Od razu ten tym mi się nie podobał, mam szósty zmysł xd.
Ogólnie to bardzo fajnie (jak zwykle, zresztą). Nie chcę się powtarzać (chociaż już to zrobiłam, ale mniejsza z tym xD), dlatego życzę tylko dużo weny i pomysłów :*.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-03-2015 20:21
Dzięki, Smocza.

Rozdział 4. Eksplozja.
Wróciłam do mojego apartamentu. Jeszcze miałam tyle szczęścia, że "to nieopanowanie mogło się wziąć z niewyspania". Większej bzdury nie słyszałam, ale ominęła mnie godzina wychowawcza. Czasami nie warto naruszać autorytetu lekarzy.
Po odespanej, a tak naprawdę przemyślanej godzinie, poszłam na biologię. Wszyscy patrzyli na mnie, jak na istotę nie z tej ziemi - w tym przeświadczeniu utrwalił mnie następujący dialog:
- Wierzy pan w kosmitów. Ja tak.
- A widziałaś jakiegoś?
- Jeśli liczyć Anastazję...
Wredność ludzka nie zna granic.
Chemia. Dlaczego akurat po tym, co się stało, musieliśmy mówić o spalaniu? Oni nie wiedzieli, przez co przeszłam i uważali, że jestem smutna z powodu żartów o kolorze moich włosów, a po prostu atakowały mnie wspomnienia.
Później były dwie spokojne lekcje, zgodne z tematem i bez kpin. Następnie niemiecki. Nie obyło się bez czyjegoś komentarza, kiedy dostałam dwóję z klasówki.
- Bo w Niemczech jest mało rudych.
Sama nie wiem, czy to prawda. Pewnie ta osoba powiedziała to ot tak, żeby mi dogryźć, nic o tym nie wiedząc. To było stanowczo w ich stylu. Nawet mnie to już nie zezłościło. Spłynęło po mnie. Przyzwyczaiłam się do tych ciągłych żartów.
Kolejną lekcją była plastyka. Mieliśmy narysować nasze marzenia. Moje " dzieło" przedstawiało zwyczajny, rodzinny dom, mamę, tatę, mnie, uśmiechniętych i szczęśliwych. Tylko o tym marzyłam. O normalnym życiu. W przeciwieństwie do innych. Większość namalowała wypasione bryki i sukienki. Jeden rysunek znowu ze mnie kpił.
- Co to jest? - zapytała nauczycielka.
- Ruda dla mnie tańczy.
W końcu w-f. Coraz bardziej chciałam uczestniczyć w tych zajęciach, ale nie poddawałam się temu uczuciu. Postanowiłam przecież czekać spokojnie, aż mnie wywalą, bo uznają, że jednak nie przejawiam kontroli nad żadnym żywiołem.
Oczywiście Will musiał podejść do "mojego" parapetu. Nie byłby sobą. A jednak. Zaskoczyły mnie jego słowa.
- Przepraszam. Nie powinienem...
- W ogóle mnie tu przywozić? - dokończyłam za niego.
- Nie to miałem na myśli. - uśmiechnął się.
- Wiem, ale chciałabym, żebyś miał.
- Przecież nie chcesz do niej wracać.
- Po skończonej edukacji i tak to zrobię. W dodatku są też wakacje.
- Szkoła funduje je mieszkańcom lewego skrzydła.
Wow. Tego nie wiedziałam.
- Chodź. - poprosił.
- Ja... boję się ognia. - wyznałam.
To była prawda. Ogień mnie przerażał. Był narzędziem do znęcania się nade mną dla Fran. Zabił moją mamę. Musiałam się go bać.
- Rozumiem cię. - przyznał. - Dlatego musisz go opanować.
- Twoje słowa świadczą o tym, że mnie nie rozumiesz! - zdenerwowałam się. Jaki on był uparty...
- Spokojnie. - próbował mnie uspokoić. Od czasu wczorajszej przygody widocznie zrobił się ostrożniejszy.
- Tą maską nie zakryjesz swoich intencji! - o ludzie! Z tych nerwów zaczęłam gadać jak jakaś panna ze średniowiecza.
- Skąd w tobie nagle taki talent poetycki? - zażartował. Wolałam go o wiele bardziej kiedy ze mnie drwił. Po prostu miałam pewność, że nie jest fałszywy.
- Jesteś żałosny. - oświadczyłam. - Raz mnie uspokajasz, raz denerwujesz, raz kpisz, raz wyznajesz miłość! Zdecyduj się wreszcie.
Zrobiło mi się gorąco. Miałam wrażenie, że moja skóra przybiera odcień pomarańczowy. Spojrzałam na Willa oczami spłoszonego zwierzęcia.
- Idź. - zgodził się. Pobiegłam do drzwi. Przekroczyłam je. Chwilę później byłam już w moim pokoju. Dziwna opalenizna nie znikała, wręcz przeciwnie - robiłam się czerwona. W końcu otworzyły się drzwi i usłyszałam szept.
- Chodź Roza, ona nas potrzebuje.
Do mojego apartamentu weszły dziewczyny, te dziwne, które kiedyś spotkałam na korytarzu. Ta blada położyła mi rękę na czole. Poczułam przyjemny chłód i moja skóra zaczęła wracać do normalnego odcienia.
- Dzięki. - rzuciłam. - Kim jesteście?
- To jest Rozalia. - zaczęła błękitnooka. - A ja jestem Aniela. A ty?
- Anastazja. - przedstawiłam się.
Rozalia zdjęła rękę z mojego czoła.
- Doszła do siebie. Możemy już iść. - mruknęła.
- A może chcesz, żebyśmy zostały? - zaproponowała Aniela.
Pożegnałyśmy się - ja i Aniela lekkim "Cześć!", a Rozalia " Do widzenia". Ona w ogóle była jakaś dziwna. Sztywna i pozbawiona uczuć. Jak robot. Zimna, jak lód.
Nagle zrozumiałam - ja byłam wybuchowa, jak ogień i miałam czerwone włosy, niebieskooka Aniela przypominała w zachowaniu nimfę, a Rozalia o śnieżnobiałej cerze zachowywała się, jak wspomniałam. Była zimna, jak lód. Nasze moce w pewien sposób na nas wpływały. To nas łączyło, czy tego chciałyśmy, czy nie.
- Wszystko dobrze, An. - chwilę po wyjściu dziewczyn do apartamentu wpadł Nikodem. - Mam dla ciebie prezent.
Wyciągnął glinianą, zieloną, wypełnioną ziemią doniczkę. Włożył do niej jakieś nasionko i położył na nim dłoń. Po chwili wyrósł z niego niebieski bratek. Dokładnie to niebiesko-żółto-czarny.
- Jest piękny. - przyznałam.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Nie potrzebuję niani.
- Jak ty sobie radziłaś?
- Chodzi ci o zachowanie macochy? Panuję nad ogniem, on mnie nie parzy. To jest, nie czuję go. Niestety, mógł mi wyrządzić krzywdę. Ograniczałam go tak, żeby nie dotykał skóry. Bolało, bo było gorąco, ale nic mi się dzięki temu nie stało.
- Jesteś twarda. - dyskretnie położył mi swoją dłoń na mojej. Tylko ja jakoś nie umiałam się tym cieszyć. Czekałam, aż Will wejdzie i mu przyłoży. Oczywiście, musiałam to wykrakać.
- Azja, jak się... - niemal krzyknął Will, wchodząc do pokoju. Kiedy nas zobaczył, zaniemówił. Przez chwilę obrzucał Nikodema gniewnymi spojrzeniami, ale gdy jego wzrok padł na mnie, zobaczyłam w nim tylko zawód i jakby przesłanie: "Ale ty jesteś głupia..." . Potem wyszedł. A ja? Ja nie byłam pewna, kto zasługiwał na miano głupiego.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 30-03-2015 22:31
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-03-2015 20:40
Super rozdział, jak zwykle z resztą XD. Fajnie, że pojawił się tak szybko. Te dziewczyny... miałam wrażenie, że jeszcze coś o nich napiszesz, a jeśli chodzi o moje ulubione fragmenty:

BlueFairy napisał/a:
- Jesteś żałosny. - oświadczyłam. - Raz mnie uspokajasz, raz denerwujesz, raz kpisz, raz wyznajesz miłość! Zdecyduj się wreszcie. (...)
Czekałam, aż Will wejdzie i mu przyłoży.


Po prostu mnie to rozbroiło. Mam nadzieję, że akcja się rozwinie i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział serce.

PS: Tylko takie małe pytanko, dotyczące tytułu, bo jakoś nie rozumiem jak on nawiązuje do opowiadania XD.
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 30-03-2015 22:32
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-04-2015 19:23
Tylko takie małe pytanko, dotyczące tytułu, bo jakoś nie rozumiem jak on nawiązuje do opowiadania XD.

Cierpliwości, wszystkiego się jeszcze dowiesz (chyba w 7. rozdziale) .
Z dedykacją dla moniki:

Rozdział 5. To ten książę.
Po tylu dniach spędzonych w tym wariatkowie stwierdziłam. Że czas poszukać przyjaciół. Nie mogłam ciągle prowadzić zresztą uczniów zimnej wojny. Jakie to zabawne, że potrzebowałam aż czterech dni, żeby do tego dojść.
Akurat nadarzyła się wspaniała okazja - dziś wypadały moje urodziny. Włożyłam śliczną, żółtą bluzę w niebieskie kropki. Dostałam ją od jakiejś ciotki od strony taty. Te ciotki były bardzo miłe, ale zawsze witały mnie czymś w stylu ,,Aleś urosła! Byłaś takim małym brzdącem!'' - a tego nienawidzę.
Zostało mi jeszcze pół godziny. Szybko zrobiłam przegląd lodówki. Było tam jeszcze tiramisu. Oczywiście bez alkoholu. Zawsze coś. Potrzebowałam jeszcze papierowych talerzy. Znalazły się. Poczęstunek odhaczony.
Złapałam za lokówkę. W starej szkole dziewczyny stroiły się na takie okazje. Niektóre nawet się malowały, a nauczyciele puszczali im to luzem, bo ,,taki dzień zdarza się jeden raz w roku''. Ja jednak ograniczyłam się do fryzury.
Ułożenie włosów trochę mi zajęło, bo gdy spojrzałam na zegarek okazało się, że zostało mi pięć minut. Pokroiłam tiramisu i pobiegłam do łazienki.
- Dzień dobry! - przywitałam się takim zmienionym głosem, bez mojej zwykłej mrukliwości, że wszyscy obejrzeli się za mną. - Bo ja... ja mam dzisiaj urodziny...
Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Po chwili uczniowie śpiewali mi sto lat, choć nie byłam pewna, czy można to było tak nazwać. Bardziej było to przekrzykiwanie się, ale tak jest chyba w każdej szkole. Wcale nie czułam się odizolowana od reszty, wręcz przeciwnie.
- Sama robiłaś? - zapytała mnie Irmina, kiedy poczęstowałam ją tiramisu. Taki dzień chyba nie mógł się obyć bez podobnych tekstów. Pokiwałam głową i rozdałam deser reszcie klasy.
Niestety, przerwa nie była już taka fajna.
- Robisz imprezę? - spytała mnie Stefka.
- Co? - myślałam, że się przesłyszałam.
- No, impra...
- Nie, nie. - zaprzeczyłam. - Nie mam czasu.
Pożałowałam tych słów, kiedy dosięgło mnie jej urażone spojrzenie. Nie miała się o co obrażać, a mimo wszystko to zrobiła. Zrozumiałam, że nie tak łatwo będzie pozyskać jej przyjaźń.
Było gorzej niż myślałam, na następnej lekcji, historii, fanklub Stefki zaatakował.
- Jak pan myśli? Od czego pochodzi imię Anastazja? Bo jak dla mnie od słowa ,,stupid'' .
Z naszą lekcją to niewiele miało wspólnego, ale w końcu - historia pochodzenia imion. O dziwo, otrzymałam nieoczekiwaną pomoc od szatynki imieniem Ola:
- Zostawcie ją wreszcie w spokoju!
- Bez urazy, ale dam sobie radę sama. - rzuciłam. Powrócił ten stary, wrogi ton, ale nie chciałam, żeby ktoś mnie bronił. - Sama. - podkreśliłam.
Ola, ewidentnie spłoszona, skuliła się na swoim krześle. Nerwowo zerknęłam na odcień mojej skóry. Była trochę ciemniejsza niż zwykle. Musiałam przestać się denerwować. Nie chciałam takiego przedstawienia, jak wczoraj.
Na przerwie podeszłam do niej.
- Przepraszam. - powiedziałam z niejasnym przeczuciem, że to słowo jeszcze długo będzie mi towarzyszyć. Nie myliłam się. Następny był w-f, który oczywiście zaczęłam od zajęcia miejsca na parapecie. Po chwili Will stał już przede mną.
- Przepraszam. - spróbował znowu.
- Przestań. - poprosiłam. - Zawsze, kiedy to mówisz, dzieje się coś złego.
- Wedle życzenia. - zaśmiał się i sobie poszedł.
Szczerze mówiąc, wolałam go, kiedy był uparty i niereformowalny. Mogłam być pewna, że zmienił się przez wczorajsze zajście, ale jakoś nie chciałam w to wierzyć. Złościł mnie dwa razy bardziej tą nagłą przemianą.
Znowu zrobiło mi się gorąco. Tak, jakby ogień wyniszczał mnie od środka. Jakoś musiałam go opanować, ale nie chciałam się zdradzić z tym, że wreszcie uwierzyłam w swoją moc. Podwędziłam jedną świeczkę. Miarowo zapalałam ją i gasiłam. Trochę pomagało.
Na polskim okazało się, ze Stefka zaangażowała w wojnę ze mną całą klasę. Obyło się bez głupich tekstów, ale prawie wszystkie dziewczyny się ze mnie podśmiewały. Nigdy mnie to tak nie złościło, jak teraz, tym bardziej, że starałam się być miła.
Kiedy na angielskim dostałam szóstkę z kartkówki też nie powstrzymały się od komentarza.
- Bo w Anglii jest mało rudych. Trzeba ratować gatunek.
Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę, głównie dlatego, że to było żałosne. Już naprawdę nie mieli lepszego tematu do rozmowy niż moje włosy? Zresztą one wcale nie były rude, tylko czerwone!
- Anastazja, chcesz może wyjść? - widocznie nauczycielka się nade mną ulitowała. Przytaknęłam i wyszłam. Znowu zaczęłam się robić pomarańczowa. Gdybym wróciła do pokoju, nic by to nie dało. Słyszałam coś o starym torze przeszkód za akademią. Postanowiłam iść właśnie tam.
Tego, co zastałam, raczej nie nazwałabym torem przeszkód. Kilka spróchniałych, powywracanych, zerwanych opon. Przewrócone płotki i popękane pachołki. Najdziwniejsze, że wszystko było skute lodem. Usłyszałam cichy płacz. Ktoś tu był.
Szloch dochodził zza kilku iglaków, które posadzono, żeby zakryć ten szpetny widok. Pobiegłam w tamtą stronę, a lód rozpuszczał się pod moimi stopami. Coraz bardziej domyślałam się, kogo tam spotkam.
- Rozalia? Nie płacz. - usiadłam obok dziewczyny, która wczoraj prawdopodobnie uratowała mi życie. Zauważyłam, że jej włosy nie były już jasne, a całkiem białe.
- Ja... zamarzam. - wydukała i pokazała mi pokryte szronem dłonie.
- A ja zaraz wybuchnę. - mruknęłam. - Czekaj!
Położyłam swoją dłoń na jej. Nagle ciepło zaczęło ze mnie uciekać, a ona zaczynała odzyskiwać kolory. Nasze moce były przeciwieństwami, więc mogły służyć, jako lekarstwo na siebie.
- Dzięki. - szepnęła swoim zwykłym, lodowatym tonem. Łzy na jej twarzy obeschły i znowu była sobą. A może właśnie nie była?
- To ja już pójdę. - westchnęłam. Spodziewałam się większej wdzięczności. Chociaż, ja wczoraj odpowiedziałam jej tym samym. Należało mi się.
- Czekaj. - zatrzymała mnie. - Ja naprawdę, naprawdę ci dziękuję. - jej głos był taki ,,ludzki''. Przez chwilę przestała być soplem lodu i stała się normalną dziewczyną.
- Ta, jasne. - zdziwiła mnie ta jej reakcja. Kompletnie nie pasowała do osoby, za którą ją poczytywałam. W rzeczywistości była zupełnie inna, ale tkwiący w niej chłód przygaszał wszystkie uczucia. Współczułam jej, ale gdybym miała wybierać, wolałabym być nią, bo moja moc mogła przysporzyć o wiele więcej kłopotów.
- Pa! - rzuciłam z braku pomysłu i obróciłam się w stronę szkoły. Moje zdziwienie spotęgował fakt, że zamiast swojego ,,Dzień Dobry'' odrzekła:
- Cześć!
Po wejściu do szkoły, zajrzałam do gabinetu Irminy. Nie wiedziałam, czy zwolniono mnie zw wszystkich lekcji. Okazało się, ze tak. Przypomniałam sobie o przeczytanych książkach, więc postanowiłam wpaść do biblioteki i je oddać.
- A gdzie twój chłopak? - ,,przywitała'' mnie bibliotekarka.
- Chodzi pani o Nikodema? - domyśliłam się. - On nie jest moim chłopakiem.
- Szkoda. Pięknie razem wyglądacie. No, przestań! Widzę, jak patrzysz się na dział z książkami fantasy! Bierz, nikomu nie powiem.
- Obiecuje pani? - upewniłam się.
- Tak.
Zgarnęłam kilka książek. Bibliotekarka zapakowała je w czarną torbę. Wymieniłyśmy się pożegnaniami i pobiegłam do pokoju, kiedy usłyszałam kroki. Schowałam pakunek pod kołdrę. Nieomylnie, bo chwilę później do pokoju wszedł Will.
- Cześć!
- Cześć!
- Wierzysz mi wreszcie. - spytał.
- Jeszcze jedno słowo na ten temat i wyjdziesz za drzwi! - zagroziłam.
- Nie możesz ciągle się upierać! Widzisz, co się z tobą dzieje! - w jego głosie wyczułam rozpacz. Czyżby się o mnie martwił? Nie, pewnie tylko mi się wydawało.
- To moje życie, nie mieszaj się! - odparowałam.
- Zrobisz sobie krzywdę! - on był naprawdę przejęty. Tego brakowało.
- Wyjdź! - poczułam, że znów jest mi ciepło. Zbyt ciepło. - Nie potrzebuję niańki!
- Dobrze. - mruknął i wyszedł. Obraził się.
- A on taki zły, bo...? - zawsze, kiedy Will mnie złościł, Nikodem mnie uspokajał. Tym razem też tak było.
- Długa historia. - westchnęłam. Jakoś nie miałam ochoty na zwierzenia.
- To twój chłopak? - dopytywał się.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Ale to ten książę, który mnie uratował.
- Czyli przyszły chłopak? - rzucił z jakimś nieznacznym uśmiechem. Żartował.
- Dla ciebie wszystko jest proste. - stwierdziłam. - A to o wiele bardziej skomplikowane.
- Kochasz innego?
- Co to jest, przesłuchanie? - krzyknęłam. Nie, nie, tylko podniosłam głos.
- Lepiej się wycofam. - uśmiechnął się i opuścił pokój. Dzisiaj jakoś wszyscy szybko stąd wychodzili.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 02-04-2015 19:26
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-04-2015 20:00
Super, dedykacja dla mnie :happy:!
Rozdział jak zwykle mi się podobał, ale muszę przyznać, że trochę się pogubiłam. Za co Will znowu ją przepraszał? To słodkie, że on tak się o nią martwi, a ona najwyraźniej jest ślepa XD. Co z tego, że jest nauczycielem, he? Nawet różnica wieku ich nie dzieli, więc naprawdę to nie aż taki problem. Ale wyolbrzymianie sytuacji, to chyba specjalność Azji XD. No i nasz przecudowny Nikuś, jak zwykle wtrąca się w nie swoje sprawy, a przynajmniej moim zdaniem. Fajny był też ten wątek z przeciwnymi mocami. Czekam na ciąg dalszy. Weny!!

__
Po kropce stawiaj tylko jedną spację.

Edytowane przez Victoria dnia 02-04-2015 20:02
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-04-2015 20:29
Za co Will znowu ją przepraszał?

Ponieważ znowu ją denerwował (rozdział wcześniej). I może trochę z przyzwyczajenia.
Ale wyolbrzymianie sytuacji, to chyba specjalność Azji XD.

Heh, zgadza się.
No i nasz przecudowny Nikuś, jak zwykle wtrąca się w nie swoje sprawy, a przynajmniej moim zdaniem.

Tak właśnie jest.

Przedstawię wam jeszcze miniaturkę.
Sen
- Azja!
Nie, to był tylko głupi sen, tylko sen. Ja wcale z nim nie tańczyłam, wcale nie szeptaliśmy sobie słodkich słówek. To był sen, głupia sytuacja, nad którą nie miałam kontroli.
- Cześć, Will. - rzuciłam i minęłam go na korytarzu. To był tylko sen. Sen, przed którym chciałam uciec.



Mam jeszcze drugą, ale nic z niej byście nie zrozumieli, bo dotyczy kilku rozdziałów wzwyż.



prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-04-2015 20:42
Łiiiiii będzie jej się śniło, że tańczą? SWEET

BlueFairy napisał/a:
Za co Will znowu ją przepraszał?

Ponieważ znowu ją denerwował (rozdział wcześniej). I może trochę z przyzwyczajenia.


Z przyzwyczajenia? :haha::haha::haha:
A Nikiego mam dość.
Edytowane przez Tina dnia 02-04-2015 20:43
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-04-2015 18:30
Taki beznadziejnie krótki. Za zakończenie mnie zabijecie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że ostatecznie Azja stwierdzi, że nie kocha Nikodema. + Niedługo rozdział 7., wreszcie wszystko się wyjaśni, a potem 8. i wybucha wojna.
Rozdział 6. Moje pięć minut.
Następny dzień, następna nadzieja na brak plotek, przezwisk, głupich uwag. Na niewybieganie z lekcji z pomarańczową skórą. Już zdążyłam o tym wszystkim pomyśleć, kiedy zrozumiałam, że rozpoczął się dzień, który kiedyś nienawidziłam najbardziej ze wszystkich dni tygodnia - sobota. Czyli zaczął się weekend.
Postanowiłam pominąć przebieg tamtych dwóch dni, bo nic to nie wniosło. Nowy tydzień nadszedł równie szybko, jak tamten się skończył. Tutaj czas nie ciągnął się w nieskończoność.
Obudziłam się niewyspana. Nic dziwnego, kiedy zasypia się o północy, a budzi o szóstej. Ospale ubrałam się i uczesałam. Nigdy więcej nocnych maratonów w niedzielę.
Dzień, rozpoczęty od godziny wychowawczej dla Irminy też nie należał do najlepszych. Uczniowie po weekendzie byli jeszcze bardziej nieposłuszni niż zwykle. Niewiele brakowało, a powtórzyłaby się sytuacja sprzed tygodnia. Aczkolwiek był w tym jeden plus - temat moich włosów został pominięty.
Potem biologia. Już nie było tak spokojnie.
- A wie pani, że najnowsze badania wykazały, że rudzi są spokrewnieni z królikami?
Jednak, to dziwne, śmiała się z tego tylko połowa klasy, a jakaś brunetka z ławki przede mną szepnęła, że mi współczuje. Miłe, musiałam przyznać, tyle, że gdyby zaczęli mnie brać za ofiarę losu, to na pewno bym się nią stała.
Na przerwie poszłam na stary tor przeszkód, bo znowu zaczęłam nabierać tego dziwnego koloru. Podpaliłam parę pni, przez co stały się czarne i zwęglone. Musiałam przyznać, że wyglądały o niebo lepiej.
Na chemii, kiedy nauczycielka przepytywała uczniów, ktoś uznał moje włosy za substancję łatwopalną. Ogólnie, wiele wymagał ode mnie, ponieważ byłam ,,tą małolatą od ognia''. Nie chciałam pał, ale wiedziałam też, że ocena powyżej trói dałaby klasie nowe powody do wygłupów. Tylko, jeśli ogień jest moim żywiołem, za niską ocenę mogli wezwać macochę do szkoły.
- Do procesu spalania potrzebny jest tlen, aby czad mógł zmienić się w nieszkodliwy dwutlenek węgla. Ogień, aby płonąć potrzebuje... - zamyśliłam się. Nie pamiętałam dobrze książkowej definicji. - ...nowej materii, na której może się rozprzestrzeniać. ,,Pożywia go'' szczególnie benzyna i alkohol.
- Siadaj, czwóra. - mruknęła nauczycielka. Widocznie spodziewała się po mnie czegoś więcej, a ja nawet nie zajrzałam do podręcznika!
Polski i matematyka minęły bez ciętych komentarzy, głównie dlatego, że atmosfera zrobiła się napięta po tym, jak rzekomo Maria Skłodowaska-Curie napisała bajkę o Sierotce Marysi i jak ktoś z dwóch liczb dodatnich zrobił ujemną.
A potem na w-fie... miła niespodzianka, bo Will postanowił się odczepić i nareszcie traktował mnie na równi z innymi, nie koncentrował się na tym, że siedzę na parapecie i nic nie robię.
- A może zagramy w kosza? - zaproponowałam.
- W co?! - zdziwione spojrzenia uczniów padły prosto na mnie. Oni od zawsze wiedzieli, kim są, nie żyli, jak normalni ludzie. Wysyłano ich do prywatnych szkół, gdzie koncentrowano się na ich żywiołach.
- Poczekajcie! - rzuciłam i pobiegłam do swojego apartamentu. Wyjęłam z nierozpakowanej jeszcze walizki (leń) mój mały skarb, wywieziony ukradkiem z domu: piłkę do koszykówki, piątkę, którą dostałam za bycie najlepszym sportowcem w szkole na koniec szóstej klasy. Pobiegłam do sali.
- A więc? - zniecierpliwiony Will starał się wyglądać groźnie, ale to, w jaki sposób marszczył czoło, wywoływało raczej mój uśmiech.
- Chwila. - ogłosiłam. Upuściłam piłkę na podłogę. Zauważyłam, że kilkoro uczniów przygląda jej się z zaciekawieniem, jak małe dzieci. Na szczęście po obu stronach sali stały drabinki, więc zrobienie koszy z opon nie zabrało mi wiele czasu.
- I? - Will dalej udawał srogiego nauczyciela.
- Pomożecie? - poprosiłam. - Trzeba to zgarnąć na bok. - wskazałam opony, pachołki, świeczki i inne, ,,treningowe'' akcesoria.
- Jasne. - powiedziała Ola. - Chodźcie.
Po chwili sprzęt piętrzył się na parapetach, a ja opowiadałam o zasadach gry. Na twarzach kilku osób zauważyłam uznanie, na innych, w szczególności
Stefki i jej koleżanek - zazdrość. Sama nie zorientowałam się, co w tej chwili zrobiłam: zorganizowałam dla nich coś innego i nagle stałam się kimś pozytywnym.
Rozpoczęliśmy rozgrywkę. Trochę mi się chciało śmiać, kiedy mozolnie próbowali kozłować piłkę i ciągle robili ,,kroki'', ale powstrzymywało mnie od tego spojrzenie Willa. ,,Wyrozumiałość przede wszystkim''. Po skończonym meczu podszedł do mnie.
- Gratuluję. - powiedział.
- Dlaczego nagle zrobiłeś się taki sztywny? - zapytałam. - I już wcale nie nalegasz na to, żebym ćwiczyła.
- Wyczytałem gdzieś, że powinienem ci dać czas. - wyjaśnił.
- Gazetki dla zbuntowanych księżniczek, czy odnalazł się jakiś przedpotopowy laptop? - zażartowałam.
- To drugie, ale dlaczego od razu przedpotopowy? - zapytał.
- Yyy... - nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. W tym momencie zadzwonił dzwonek i wprost mnie uratował. Wybiegłam z sali i pobiegłam do apartamentu.
- Cześć, Kopciuszku.
Nikodem. On zawsze był ze mną wtedy, kiedy go potrzebowałam. Trochę to dziwne, a zarazem fajne. Czułam się, jakbym była między młotem, a kowadłem, ale w pozytywnym tego zwrotu znaczeniu. Will mnie złościł, a Nik uspokajał.
- Cześć. - odpowiedziałam.
- Słuchaj... mam taką jakby sprawę do ciebie.
- Tak? - byłam trochę zdziwiona.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - wydukał i podał mi herbacianą różę.
- Tak. - odparłam bez zastanowienia. - Tak. - powtórzyłam. Sama nie wierzyłam, że to robię.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 20-04-2015 18:33
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-04-2015 20:12
Wariatka, wariatka, wariatka i jeszcze raz wariatka (znaczy mam na myśli Anastazję)! Jak ona mogła zostać jego dziewczyną? Hee? A co do autorki... to masz rację. Znajdę cię i zabiję XD. Akcja dla ninja ninja diabełek mruga. Ok, żartuję. Upiekło ci się, dzięki wstępowi. niegrzeczny
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a przede wszystkim reakcji Willa na wieść, że Azja ma chłopaka... Biedny Will placze.
Weny!


PS: To chyba nie jest za dużo emotikonek, nie? XD
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 29-04-2015 17:50
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-10-2015 21:45
Rozdział 7. Wyjaśnienia
Dopiero teraz doszło do mnie, co się wczoraj wydarzyło! Zostałam dziewczyną Nikodema! A znałam go tylko przez tydzień.... Z drugiej strony, z Willem było podobnie. Znaliśmy się zaledwie od kilku dni, a on zachowywał się, jakby nasza znajomość trwała co najmniej miesiąc.
Moje życie chyba musiało być zakręcone, trzeba było się z tym pogodzić.
Zazwyczaj nie lubiłam, kiedy dzień zaczynał się od godziny wychowawczej. Co, jak co, ale ,,tematy'' Irminy mogły człowieka przybić. Dzisiaj, o zgrozo, mówiliśmy o charakterach,a jako, że większość osób dobrze już znała mój, nie obyło się bez komentarzy:
- Ogniste włosy, ognisty temperament.
- Bo coś ją pali od środka.
Jednak niewiele osób się z tego śmiało. Myślę, że po tej zabawie, jaką zafundowałam im wczoraj, zmienili o mnie zdanie. Wyszło na to, że czasami wystarczyło tylko zdjąć maskę, żeby ludzie cię polubili.
Lekcje, które potem nastąpiły, należały raczej do normalnych. Fanklub Stefki starał się dalej atakować, ale mi wciąż przybywało sprzymierzeńców, a im brakowało pomysłów.
Przyszedł w-f. Kiedy weszłam do sali, natarło na mnie poczucie winy. Nie powinnam się wtedy zgadzać. Ja w ogóle kochałam Nikodema? Serce mówiło, że tak, lecz rozum miał wątpliwości. A może było odwrotnie?
- Taka zamyślona? - zaczepił mnie Will.
- Taa... - wydukałam. Poczułam, że znowu robi mi się gorąco, a moja cera przybiera nieco pomarańczowy odcień.
- Dobrze się czujesz? - spytał.
- Ja... nie wiem.
Naprawdę nie wiedziałam. Jakby ogień płonący we mnie otępiał moje zmysły. Nie czułam się dobrze, ale nie czułam się też źle. Trochę, jakbym miała jakąś dziwną gorączkę.
- Lepiej wyjdź. - zaproponował.
Przytaknęłam i wybiegłam. Moim celem stał się stary tor przeszkód. Wiedziałam, że rośnie mi temperatura. Zaczęłam płakać. Byłam już pomarańczowa i zaczynałam robić się czerwona.
Właśnie wtedy, kiedy dobiegłam do toru, trawa pod moimi stopami zaczęła się palić. Czułam, jak na mojej szyi zaciska się niewidzialna pętla. Teraz miałam zginąć w płomieniach.
Ale nie zginęłam. Wcale nie zobaczyłam ciemności. Wręcz przeciwnie, rudawe światło.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam, nie licząc na odpowiedź. Usłyszałam słowa: ,,Wewnątrz siebie''. Czy w ogóle je usłyszałam? Powstały w mojej podświadomości, były jedynie myślami, nie słowami.
Czyli naprawdę byłam wewnątrz swojego umysłu. Przez chwilę mnie to przerażało,ale potem wpadłam na pewien pomysł - teraz mogłam dowiedzieć się, kogo kochałam.
- Kogo... - zaczęłam, kiedy usłyszałam głos Rozalii:
- Anastazja! Obudź się!
Nagle znalazłam się znów na torze przeszkód. Nade mną pochylała się Rozalia. Trzymała rękę na moim czole. Zastanowiłam się chwilę, czy powinnam jej mówić o tym, co przeżyłam i zdecydowałam, że tak.
- Ja byłam wewnątrz siebie. - oświadczyłam. Już jakiś czas temu przestałam zwracać uwagę na niezwykłość wypowiadanych przeze mnie słów. Tutaj wszystko, co w normalnej szkole byłoby niesamowite i przedziwne, wydawało się być elementem codzienności.
- Wiem. - odpowiedziała. - Mi też się te przytrafiło. Pewien mądry człowiek, który badał nasze moce, nazwał tę przypadłość Znamieniem Zeusa. Przez jakiś czas o tym zapomniano. Wiele osób uznało go za zwykłego, zakochanego w mitologii wariata. Teraz to znowu daje się we znaki.
- Myślę, że... - zaczęłam z entuzjazmem.
- Nigdy tego nie rób! - ostrzegła. - To jest niebezpiecznie. Nikt nie znalazł, jak dotąd, sposobu, żeby nad tym zapanować. Gdybyś znowu zaczęła się zmieniać, biegnij do mnie.
- Ale... - chciałam się bronić, lecz zrezygnowałam. - Jak mam tego unikać.
Westchnęła.
- Jeśli w moim przypadku oznacza to budzenie w sobie ludzkich uczuć, ty musisz ich unikać. Gniew, zawiść, wszystkie negatywne lub zbyt intensywne emocje spowodują taką eksplozję mocy.
- Dlaczego ja? - wcale mnie to nie zastanawiało, aczkolwiek, jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak, jak one. To właśnie robiłam.
- Podobno zdarza się to osobom, które los szczególnie doświadczył, wiesz... - tu ugryzła się w język. Wychodziło na to, ze nie tylko ja dostałam w kość od życia. Przez jakiś czas o tym zapomniano? To mógł być klucz. Jeśli ,,przez jakiś czas'' pokoje lewego skrzydła także świeciły pustkami, tamta teoria była prawdziwa.
- Dzięki. - rzuciłam sztywnie, z braku pomysłu. Z drugiej strony, znowu uratowała mi życie. Powinnam być jej wdzięczna. - To... cześć!
- Cześć.
Wróciłam do apartamentu i położyłam się na łóżku. Próbowałam ściągnąć do siebie negatywne i silne uczucia. Co, jak co, ale to był najprostszy sposób, żeby dowiedzieć się o nich prawdy. Nie udało się. Widocznie to musiało przyjść samo.
Nagle wszedł kurier. Dziwne, nic nie zamawiałam.
- Prezent od pani matki. - wręczył mi niewielkie pudełeczko i wyszedł. Rozpakowałam je. W środku były zapałki.
Znów poczułam falę gorąca i moja skóra przybrała odcień pomarańczowy. Nie bałam się. Nie wierzyłam e te bajki o wielkim niebezpieczeństwie, tym bardziej, że nikt nie wytłumaczył mi, na czym ono polegało. Powoli zaczęłam robić się czerwona, a świat wokoło się rozmazywał. Zobaczyłam rudawą poświatę.
- Kogo kocham? - zapytałam. Przed oczami zawirowały mi obrazy, jakby zdjęcia pięknych chwil spędzonych z rodziną, przyjaciółmi. Powoli tempo ich ruchów stawało się mniejsze. Byłam blisko.
- Wariatko, mogłaś spłonąć żywcem!
Pochylali się nade mną: Will, Nikodem, Anastazja i Aniela. Przez uchylone drzwi dyskretnie zerkała Irmina. Wyrazy ich twarzy były jednakowe: zawód, smutek, gniew i rozczarowanie. Pewnie myśleli , że mam więcej oleju w głowie.
- Jak mogłaś! - wrzeszczał Will. - Przecież Rozalia wszystko ci wytłumaczyła!
- Spadaj. - warknęłam.
- Azja... - dobiegło mnie spojrzenie Anieli. Była tym bardzo przejęta, a przecież ledwo się znałyśmy. Nie wierzyłam w bezstronną wrażliwość. Po prostu byłam cenna, nie chcieli mnie stracić. Pamiętałam dobrze słowa Willa: ,,Masz ogromny potencjał.''. To właśnie o mój potencjał się bała. Potrzebowali mnie do czegoś.
- Nie uwierzyłaś mi, prawda?! - krzyczała Rozalia. - To dam ci dowód! Zobacz, jak wyglądałaś!
Na obrazku widniała dziwna istota o kobiecych kształtach. Jej skóra wyglądała, jak stygnąca lawa, a spojrzenie było puste, tak, jakby nie miała oczu, jedynie otwory, z których wydobywało się dziwne światło. Byłam pewna, że to tylko dlatego, że nikt nią nie kierował. Miała na sobie ognistą sukienkę, a jej włosy także płonęły. Mimo wątpliwości, intuicja podpowiadała mi, że to jednak była moja postać, po tym specyficznym doładowaniu.
- Wow. - wydusiłam.
- Właśnie! - Will zrobił poważną minę.
- Ale może da się to... - chciałam coś zasugerować.
- An... - zobaczyłam błagalne spojrzenie Nika. Nie potrafiłam się już bronić. Zawsze miał na mnie silny wpływ.
- Przepraszam. - spokorniałam.
Koniec.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a przede wszystkim reakcji Willa na wieść, że Azja ma chłopaka...

A on się musiał dowiedzieć? Anastazja jest w końcu świetną kłamczuchą.

Ogółem, mam parę informacji:
- Będą na pewno trzy części. Możliwe, że, dzięki mojej koleżance, będzie i czwarta.
- Nazwę tomu zmieniam na ,,Uczelnia Olimpijska''. Głównie dlatego, że pozostałe tytuły też będą w tym stylu.



Takie ogłoszenie małe, pewnie niedługo dodam rozdział (czyt. Przed końcem października), ale potem może być duża przerwa, bo muszę kilka rozdziałów napisać od nowa :c. W ogóle,jak dla mnie, straszny kicz się z tego zrobił, jak dla mnie, więc opowiadanie czeka mała rewolucja. Toteż, jeśli ktokolwiek jeszcze czyta to opko, życzę cierpliwości (a wy mi życzcie artblocka w grafice, żebym się za przepisywanie wzięła xD.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 30-05-2015 12:34
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Tina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-10-2015 21:51
Normalnie nie wierzę, Mer postanowiła obudzić ten temat XD. Dzięki za życzenia cierpliwości, przydadzą się. ok A co do tego "Czy on musi się dowiedzieć?" to zapytam "Że co? Przecież to by była najlepsza akcja, jakby on się dowiedział", więc jak będziesz poprawiać te rozdziały, to wielka prośba, żeby on się dowiedział (lubię takie kłótnie i nieporozumienia, tak wiem, wredna jestem XD).



Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 31-10-2015 12:18
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Znamię Zeusa.
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-10-2015 21:31
No cóż, jestem z siebie dumna, chyba pierwszy raz dotrzymałam słowa, jeśli chodzi o opowiadanie xD. Dziękuję Ci za ten post Tina, naprawdę, zdeterminowałaś mnie do pisania i... przepisywania. Nie przedłużając, wstawiam obiecany...

Rozdział 8. Walka

Już od pierwszej lekcji miałam zwyczajnie ochotę przyłożyć Willowi w twarz! Jak on mógł mi to zrobić! Oczywiście, musieli mnie mieć pod kontrolą. Jak tylko weszłam do klasy, na wychowawczą, Irmina krzyknęła, wielce zdziwiona:
- Przecież ty jesteś w drugiej ''A''!
Spłynęłoby to po mnie, ale ''A'' była klasą Rozalii i Anieli. Tylko, że to nie mogła być żadna z nich. Aniela sprzeciwiłaby się takiemu postępowaniu, a Rozalia zwyczajnie nie zabrałaby głosu, nie chcąc mieć więcej wrogów, niż przyjaciół. Na pewno postanowili o tym Irmina i Will. Głównie on, bo wątpiłam, żeby ktoś, kto nad garstką dzieciaków nie potrafił zapanować, zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.

Z tego, że zaledwie kilka dni temu pewna piętnastolatka odkryła w sobie starożytną moc, w każdej chwili gotową zniszczyć ją od środka. Bynajmniej dla nich. Ja... wcale się jej nie bałam. Nie wierzyłam, ze coś mogło mi się stać. Bo przecież nic mi się nie stało...

Aczkolwiek to wszystko bagatela! Nauczyciel posadził mnie przed Rozalią i Anielą. Słyszałam nawet, jak szeptał coś do nich, żeby na mnie uważały. Przez to wszystko znów zaczęłam się robić pomarańczowa i musiałam mocno zacisnąć pięści, żeby to opanować. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie niańczył. A już na pewno nie one.
Kiedy okazało się, że drugi jest w-f, oczywiście z Willem, pomyślałam, że go uduszę. Ten głupek nie rozumiał, że, być może, zrujnował mi życie właśnie wtedy, kiedy zaczęło się wreszcie układać. Szkoda, że nie miałam okazji, bo był na tyle sprytny, żeby trzymać się z daleka. Ewidentnie postanowił przyjść po burzy.
Za to ja chciałam to załatwić od razu, więc, mimo postanowień, że od teraz będę ,,grzeczna'', usiadłam na parapecie, pokazując przez to, że nie zamierzam ćwiczyć. To przecież zawsze go prowokowało. A jednak: wysłał zastępcę...
- An...
Tak nazywała mnie tylko jedna osoba: Nikodem. Uchwyciłam jego spojrzenie. Można powiedzieć, że badał moje myśli. Nie próbował ich odgadnąć, po prostu mnie prześwietlał. Dopiero teraz to zauważyłam.
- Ty też nie jesteś taki do końca normalny? - zasugerowałam, kompletnie pomijając fakt, że w tej szkole normalność była bardzo szerokim pojęciem.
- Ja? - przez chwilę wyglądał, jak spłoszone zwierzę, gotowe do ataku lub ucieczki. Jednak później już się uspokoił. - No tak,ale... czy to ci przeszkadza?
- Ty też masz... - myślałam, że ta nazwa nie przejdzie mi przez usta. - Znamię Zeusa?
- Tak. To dlatego tak się o ciebie boję. - wyjaśnił.
- Albo to dlatego tak mną manipulujesz. - warknęłam. - Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?!
- Bo lepiej byłoby, gdybyś tego nie wiedziała. - syknął.
- Wcale nie. - rzuciłam i wybiegłam z sali. W wagarowaniu na stresujących lekcjach miałam już wprawę. Tylko raz zerknęłam za siebie, żeby przekonać się o tym, iż Will wysłał za mną Anielę, Rozalię i Nika. Przyspieszyłam kroku. Na starym torze przeszkód na pewno by mnie znaleźli, ale niedaleko szkoły był las...
Kiedy wbiegłam na leśny trakt, usłyszałam dziwne zgrzyty, dobiegające z okolicy szkoły. Odwróciłam się i zaniemówiłam z wrażenia. Biały, podobny do greckiej świątyni budynek powoli, ale zdecydowanie oplatały ogromne, obrzydliwie połyskujące ciernie. Przed szkołą stała jakaś istota, bardzo podobna do mnie po tym dziwnym doładowaniu mocy. W okolicach wejścia unosił się jaskrawozielony pył. Pewnie był toksyczny, bo nikt nie ewakuował się z placówki. Byli uwięzieni i tylko ja mogłam im pomóc.
Poczułam falę gorąca, wstrząsającą moim ciałem. Wprawdzie miałam tego już nigdy nie robić, ale to była sytuacja awaryjna. Spokojnie czekałam, aż zdarzy się to, co zwykle. Oddałam się uczuciom. Wkrótce zobaczyłam rudawe światło.
- Chcę kontroli, rozumiesz?! - krzyknęłam i tak bardzo, jak tylko mogłam, skoncentrowałam się na świecie, który znałam. Po chwili naprawdę go zobaczyłam. Dla pewności zerknęłam na swoje dłonie . Były koloru lawy. Udało się.
Pobiegłam ile sił w nogach w stronę Uczelni. W takiej postaci byłam o wiele szybsza, więc nie minęło dziesięć minut, a już tam byłam. Stanęłam oko w oko z tą drugą. Teraz dokładnie jej się przyjrzałam. Miała skórę koloru ciemnozielonego i soczysto zielone oczy . Nosiła coś w rodzaju kombinezonu z jasnobrązowej kory.
- Zostaw moich przyjaciół! - wrzasnęłam, nawet nie wiedząc, skąd wzięłam to określenie. Moje palce zaiskrzyły i kula ognia przeleciała obok jej głowy. Spojrzała na mnie, widocznie zdziwiona. Sama nie wiedziałam, skąd nagle wzięłam to słowo. Przez chwilę chyba zastanawiała się nad ucieczką, ale szybko z niej zrezygnowała. Poczułam, jak czarne ciernie wbijają mi się w nogę.
- Au! - jęknęłam i podskoczyłam wysoko, chyba na dwa metry. Zanim jeszcze zaczęłam spadać posłałam w jej kierunku kolejną kulę ognia. Uchyliła się i wysłała w moją stronę chmurę oparów. Zapach ziół przez chwilę drażnił moje zmysły, a potem otumanił mnie. Opadłam na ziemię, położyłam się, nie potrafiłam się podnieść. Cała energia ze mnie wyciekła, zobaczyłam rudawy błysk i wróciłam do ludzkiej formy. Jeszcze chwilę widziałam, jak odchodzi z triumfalnym uśmiechem na ustach. Może nie chodziło jej o zniszczenie szkoły. Albo po prostu zamierzała zwyciężać powoli? Nie mogłam się wtedy nad tym zastanawiać, powoli traciłam przytomność. Ostatnimi słowami, jakie usłyszałam, były:
-Podwyższone ciśnienie, gorączka, obrażenia zewnętrzne... zabieramy ją.
Potem zapanowały ciemność i pustka. Zobaczyłam ją. Stała i patrzyła na mnie, bez wrogości, z życzliwością. Tak naprawdę z tym miłym uśmiechem jeszcze bardziej mnie przerażała. Nagle rozbłysła zielonkawym światłem i zmieniła się w zwykłą dziewczynę. Miała piwne oczy, opaloną cerę i piękne, długie, brązowe włosy, zaplecione w tysiące warkoczyków. Taka... sympatyczna nastolatka.
- Hej! - przywitała się, pomijając zupełnie fakt, że pięć minut temu walczyłyśmy. Zabrzmiała przy tym tak dziewczęco i wiarygodnie, że aż zrobiło mi się od tego niedobrze.
- Co ty...? - zdziwiłam się. Ba, mowę mi odjęło.
- Jestem Hortensja. - w ogóle nie zwracała uwagi na moje zaskoczenie i przemawiała tym swoim słodkim, hipnotyzującym głosem, który przyprawiał mnie o dreszcze. Przerażał mnie ten ton, pełen jakiejś nieziemskiej słodyczy, ale takiej, która paliła, jak chili. Słyszałam coś o takiej czekoladzie i tego dnia utwierdziłam się w przekonaniu, że nigdy nie będę jej próbować.
- Aha. Czyli teraz zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami na zawsze? - ironizowałam, ale gdzieś w głębi powoli przestawałam się opierać jej słowom.
- Dobrze by było. - odparła, dalej przemawiając tym okropnym głosikiem.
- Przestań! - czułam, a nawet byłam pewna, że używała wobec mnie hipnozy. Przecież takie głupie słowa nie mogłyby tak na mnie oddziaływać, gdyby czymś ich nie wzmocniono.
- Co mam przestać? - odpowiedziała spokojnie, ale z szyderczym uśmiechem.
- Nigdy ci nie ulegnę!!! - tylko krzykiem mogłam pobudzić swoja intuicje do działania.
- To się okaże...
- NIE!!!
Jej wpływ otępiał moje zmysły, czułam się coraz bardziej bezradna. Bezbronna. To było, jak koszmar, z którego nie potrafiłam się obudzić.

- Azja?
Leżałam w szpitalu, podpięta do kroplówki i innych sprzętów, których nie potrafiłam nazwać, pośród tysiąca dźwięków i światełek. Nade mną pochylał się Will, z boku stały Rozalia i Aniela, przez drzwi zaglądała Irmina. Uśmiechnęłam się do ciemnowłosego, ale kogoś mi tu brakowało.
- Gdzie jest Nik? - zapytałam po chwili umysłu.
- On... - zaczął Will i nagle zamilkł, jakby te słowa nie mogły mu przejść przez gardło. Aniela podeszła bliżej i dokończyła za niego:
- Zdradził nas.
Wydałam z siebie cichy jęk i opadłam na poduszkę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało, może Nikodem nie był zbyt waleczny, ale nigdy nie przypuszczałam, że mógłby nas zdradzić. Przecież był moim przyjacielem. Moim... chłopakiem.

Koniec Rozdziału 8.
Trochę odbiega on od swojej oryginalnej wersji, dodałam kilka opisów, wywaliłam pewien wątek (AnielaxRajmund, ale to też, w swoim czasie), mam nadzieję, że Wam się podoba.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 21-10-2015 21:37
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.