Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,053
 Najnowszy Użytkownik: ~ELEGANCIK
Dzisiejsi Solenizanci
Leon47
Maja-Stella
Max 6666
Wiki


Niedokończone/ zawieszone opowiadania
❧  Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorTajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-01-2015 20:24
Dopiero zaczynam z opowiadaniami więc przepraszam za wszelkie błędy.


Dookoła panowała ciemność. Nie była zdolna się ruszyć, wydać żadnego dźwięku, nie mogła zrobić absolutnie nic, tylko przyglądać się, jak biała mgła zagarnia całe miasto i niszczy je, jak mieszkańcy uciekają, chcąc zachować życie, ale mgła, zamienia wszystko w lodowe rzeźby.
Wszyscy tam zostali: jej starszy brat, przyjaciele, znajomi, rodziny z dziećmi, z którymi w dzieciństwie uwielbiała się bawić. Cała jej przeszłość zniknęła w tajemniczej mgle, wśród której błądziły duchy i cienie zmarłych. Ale kto sprowadził zagładę na to miasto?
Potem nastał mrok. Słyszała czyjeś ciche szepty, ale dookoła nikogo nie było. Czyżby to wszystko tylko jej się zdawało? Ruszyła przed siebie w ciemność, ale wystarczył jeden krok, by zaczęła spadać. Nie wiedziała gdzie jest góra, a gdzie dół. Krzyknęła i obudziła się.
Nad nią stał jakiś człowiek, chyba doktor, ale nie była tego pewna, bo wyglądał raczej jak połączenie doktora, szalonego naukowca, artysty i czarodzieja, czyli jednym słowem: dziwnie.
Rozejrzała się po pomieszczeniu w którym była. Biały sufit, żółte ściany i wszędzie wesołe plakaty, przypominające o dbaniu o własne zdrowie. Tak, zdecydowanie to był jakiś gabinet lekarski.
Ale jak się tu znalazła? Pamiętała, że wędrowała po lesie, dzikiej puszczy, nigdzie nie było nawet śladu ludzkiej cywilizacji. Zwierzęta przyglądały jej się lśniącymi oczami, ale żadne nie odważyło się do niej zbliżyć. A później pojawił się Nix, jej wierny mały przyjaciel. Myślała, że zginął z resztą ludzi we mgle, ale widocznie udało mu się uciec z miasta.
Zamrugała i znów spojrzała na dziwnego doktora, który uśmiechał się uspokajająco. Było w nim coś dziwnego, czuła to. Ale zanim zdążyła się odezwać, albo choćby wstać z łóżka szpitalnego, drzwi otworzyły się i weszła uśmiechnięta promiennie nastolatka o fioletowych włosach, trzymająca w dłoniach małego, białego i ćwierkającego radośnie małego ptaka, którego śpiew natychmiast ją uspokoił.
- Nix! - zawołała. Ptak zawtórował radośnie, po czym wyrwał się z rąk nastolatki i wzbił w powietrze, żeby po chwili wylądować na twarzy przyjaciółki. Dziewczyna zaśmiała się, a doktor i nieznajoma zawtórowali jej.
- Dobrze, kochany, już wystarczy - zdjęła ptaka z twarzy, a ten jeszcze raz ćwierknął radośnie, wskoczył na jej ramię, po czym przeszedł do kaptura, gdzie najprawdopodobniej po raz kolejny ułożył się do snu.
- Masz bardzo radosnego przyjaciela. - Nastolatka usiadła w nogach jej łóżka. - Mówił że rozumiecie się bez słów. - A widząc jej zdziwioną minę, szybko dodała. - Jestem wróżką zwierząt, rozumiem ich mowę. Mam na imię Roxy, a ty?
I tu: zaskoczenie. Nie pamiętała swojego imienia! Jak to w ogóle możliwe? Spróbowała przypomnieć sobie coś przed zniszczeniem miasta, ale ta próba spełzła na niczym. Imiona rodzeństwa? Rodziców? Pamiętała tylko, że ich miała, o nich samych nie pamiętała nic. O sobie też.
Ale przecież nie może tego nikomu powiedzieć, bo wezmą ją za szaloną. Przeleciała szybko w myślach listę znanych jej imion i wybrała takie, które nie mogło na zbyt długo zapaść w pamięć.
- Jestem Iria - odpowiedziała, udając spokój i chyba jej się tu udało, bo Roxy uśmiechnęła się. - A tak w ogóle, to gdzie jestem?
- W Alfei, szkole dla wróżek - odparł doktor, mieszając jakieś napoje we fiolkach. - To tu trafia większość małolat, żeby uczyć się jakichś magicznych sztuczek. Za moich czasów...
- Nie słuchaj go - poradziła Roxy, patrząc na mężczyznę karcąco. - Zrzędzi tak odkąd ci ze szkoły czarodziei przysłali go tutaj. Chciał zostać wielkim czarownikiem, ale nie wiedział co to dyscyplina. Za to znał się na medycynie, jak mało kto. Więc przydzielili go tutaj. Nie martw się, dyrektorka ma go na oku, nikogo nie otruje.
- Za moich czasów jak ktoś chciał zostać czarownikiem, to nim zostawał, nie oceniali mu charakteru, ale przecież wszystko się zmienia i to na gorsze. Kiedyś kobiety siedziały w domach, mężczyźni walczyli na wojnach, razem z chłopcami, a ojcowie wybierali córką mężów. Teraz wszystko się poplątało - kobiety walczą o świat, a mężczyźni tylko się temu przyglądają. To niewybaczalne! - I bredził dalej w tym stylu, nadal mieszając mikstury. Spojrzała ze zdumieniem na Roxy, ale ta tylko pokręciła z politowaniem głową, dając do zrozumienia, że z nim nie da się już nic zrobić.


Mam nadzieję, że komuś będzie chciało się to przeczytać i nikt się nie zdenerwuje, jak zacznę mieszać z historią, dodam coś o prastarych wiedźmach, kilka nowych powodów ich ataku, namieszam w rodzinach naszych czarodziejek... no, więcej nie chcę zdradzać, bo wymyślam tak trochę na bieżąco. Co wyjdzie to wyjdzie.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy

Edytowane przez Ignis dnia 04-01-2015 20:37
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-01-2015 22:23
Podoba mi się. Kurczę, naprawdę mi się podoba. Masz potencjał, to widać. Ładnie konstruujesz zdania, nie widać w tym amatorszczyzny. A, i pomysł ciekawy. Widać w tym przemyślaną fabułę, nie wymyślasz wszystkiego na bieżąco. To też jest plus!
Nie za dużo dialogów, w sam raz opisów. Aż przyjemnie się czyta. Nie zauważyłam żadnych większych błędów, ale ja jestem ślepa, więc...
W każdym razie czekam na kolejny rozdział.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Cattie dnia 05-01-2015 18:15
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-01-2015 18:20
Należę do tych osób, które lubią szybko przebiec wzrokiem tekst, czyli nie lubię tych "ciężkich" opowiadań. Zaś Twoje przeczytałam błyskawicznie, serio. Nawet nie mogłam uwierzyć, że pierwszy raz coś takiego piszesz, w ogóle tego nie widać, serio. Muszę przyznać, że zainteresował mnie pomysł. Jedyne, co mnie lekko razi, to długość. Myślę, że dobrze o tym wiesz. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie dłuższy. Weny, Ignis.


now here you go again, you say you want your freedom
well, who am I to keep you down?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-01-2015 19:52
Uznajcie to za kontynuację pierwszego rozdziału, bo wcześniej nie mogłam dobrać im dobrych tekstów. No i macie rację, pierwszy był za krótki. Zapomniałam też napisać wcześniej: akcja dzieje się po czwartym sezonie. Miało być po trzecim, ale bardzo potrzebowałam Roxy.

(...)
- Więc... co ja tu robię? - zapytała, żeby zmienić temat, chociaż domyślała się już odpowiedzi.
- Zwierzęta znalazły cię w lesie - odpowiedziała Roxy. - Byłaś na skraju wyczerpania, jeszcze trochę i byłoby po tobie. Coś cię zaatakowało?
- Nie, ja... - natychmiast ugryzła się w język i szybko dodała: - Nie pamiętam. Ale to możliwe...
Spróbowała wstać, ale Roxy szybko ją od tego powstrzymała. Spojrzała na nią ze zdumieniem.
- Powinnaś leżeć, jeszcze nie odzyskałaś sił.
- Wręcz przeciwnie - zaprotestowała, kręcąc głową i wyrywając się zdziwionej nastolatce. - Czuję się doskonale. Poza tym leżenie w łóżku, udając chorą to strata czasu. Nie lubię marnować czasu, bo każda chwila może być twoją ostatnią, zwłaszcza jeśli żyjesz w świecie pełnym magii.
- Zgadzam się - powiedział doktor, kiwając głową. - I ty mi się podobasz, nie jesteś jak te wszystkie rozpieszczone smarkule, które ciągle się do mnie zgłaszają, udając śmiertelnie chore, bo boją się egzaminów. W tych czasach wszyscy są leniwi, polegają tylko na magicznych sztuczkach, a praca fizyczna zanika, aż w końcu wszyscy stają się zrzędzącymi starcami, wciśniętymi w fotel i nikt się nimi nie interesuje, bo też po co. A gdyby tak wróciły stare czasy...
- Czy on tak zawsze? - zapytała szeptem, a Roxy pokiwała smutno głową. Uniosła brwi, wstała i otworzyła okno.
Zimne powietrze owiało jej twarz. Wiatr przyniósł ze sobą zapach lasu... i tajemnicy. Uwielbiała ten zapach, towarzyszył jej od zawsze.
Poza świstem wiatru, na zewnątrz było słychać coś jeszcze. Ktoś wygrywał piękną i smutną melodię, która chwytała a serce. Nastawiła uszu, ale i tak nie dosłyszała całej pieśni, pośród jęków wiatru.
- Co to? - zapytała zaciekawiona.
- To Musa, razem z zespołem. Chyba przygotowują się do koncertu w Magixie - odpowiedziała Roxy. - Jeśli chcesz, możemy iść i posłuchać występu. Ale może najpierw się przebierz.
- A co jest nie tak z moim strojem? - Spojrzała w dół. Miała na sobie czerwoną sportową koszulkę, znoszone dżinsy i trampki mogące mieć z dwadzieścia lat, tak bardzo były zniszczone. Na to wszystko miała narzucony biały płaszcz, przepasany pasem w tym samym kolorze, godny jakiegoś wielkiego czarodzieja. Na jasne, brakowało jej tylko wielkiego szpiczastego kapelusza. Wszystko było ubrudzone ziemią.
Spojrzała w zawieszone na ścianie lustro. Jej włosy sterczały na wszystkie strony, a na twarzy miała pełno blizn jakby po cięciu nożem, których pochodzenia sobie nie przypominała. Wyglądała bardziej jak jakaś zjawa, niż człowiek.
- Och, no jasne - bąknęła i sięgnęła do swojej kieszeni. Związała sobie włosy na głowie, a jedno machnięcie ręki wystarczyło, żeby jej strój znowu wyglądał jak nowy. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze, ukazując białe zęby. - No, to teraz możemy iść.
Roxy nie wyglądała na przekonaną, ale nie protestowała. Westchnęła i wspólnie wyszły na zewnątrz, zostawiając w gabinecie nadal zrzędzącego szalonego doktora.


Drugi rozdział już niedługo i tym razem nie rozszczepię go na dwie części, obiecuję. :haha:



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-01-2015 20:24
Powiem szczerze, że średnio wiem, co napisać. Ta część nie wnosi zbyt wiele do opowiadania, ale i tak przyjemnie mi się czytało. Podoba mi się postać doktora, zawsze lubiłam takich zwariowanych czarodziei.
Twoja Roxy jest wyjątkowo przyjemna. Nawet zaczęłam ją lubić, mimo że ta w serialu jest nie do zniesienia.
Czekam na kolejny rozdział.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Lilla dnia 05-01-2015 20:50
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2015 15:43
Nie wiem co powiecie na drugi rozdział, bo początki nigdy zbyt dobrze mi nie wychodziły. Postanowiłam że to będzie opowiadanie ze zmianą narracji, żeby było trochę ciekawiej i bardziej tajemniczo. No i małe info do rozdziału:
*Altadun - Królestwo piasku: komiks nr.50 "Zbuntowany dżin"

2.Dziedziniec był prawie pusty, co bardzo cieszyło Musę. Ostatnie czego jej teraz brakowało, to ogromna publiczność, która przeszkadzała by w próbie. Jej samej by to nie przeszkadzało, ale jej nowej kapeli z pewnością tak.
Rudowłosy Felix, był najmłodszy z całego towarzystwa. Przybył do Magix z królestwa piasków - Altadunu*. Chciał zostać jednym ze Specjalistów i przybył kilka lat wcześniej żeby, jak to mówił "zapoznać się z otoczeniem". Bał się wszystkiego czego nie znał, do nowości musiał się naprawdę długo przyzwyczajać. Lubił grać na trąbce, więc Musa zwerbowała go do kapeli.
Astia pochodziła z dzikiej wyspy Pyros, więc wdawała się w bójki z każdym, kto wszedł jej w drogę. Uwielbiała niebezpieczne zwierzęta i nawet próbowała kilka z nich hodować, ale wszystko skończyło się wielką blizną, biegnącą jej przez prawe oko. Oko dało się wyleczyć, ale Astia uparła się by zostawić bliznę, bo dzięki niej wyglądała groźniej. Żeby przestała wreszcie kaleczyć innych ludzi, Musa dała jej perkusję. Teraz wyżywała się na bębnach.
Zaś Trafia pochodziła z Zenitu. Nudziła ją choćby minuta bezczynności. W przerwach między lekcjami tworzyła dziwaczne małe maszyny, które nie miały żadnego praktycznego zastosowania. W przeciwieństwie do reszty, sama zgłosiła się do zespołu i grała na własnym instrumencie. Wyglądał jak gitara, tylko że na rączce zamiast strun ułożone były klawisze. Wydawał dziwne klikające dźwięki, ale Musa musiała przyznać, że grana przez dziewczynę muzyka jest świetna.
Ona sama nie grała na żadnym instrumencie - nie tylko dlatego, że wolała śpiewać. Przygotowywała się do koncertu na Dzień Uśmiechu, kiedy miał się odbyć konkurs dla młodych, niedoświadczonych artystów. Ona była aż zbyt bardzo doświadczona, chciała dać się wykazać swoim nowym uczniom.
Jedynym problemem była wielkość tej kapeli. Trzy osoby to jednak trochę zbyt mało. Melodia którą teraz grali co prawda była piękna, ale czegoś w niej brakowało - dzięków innych instrumentów, które stały na podwyższeniu bez swoich właścicieli.
- Poszło świetnie - zawołał Felix, gdy skończyli grać. - Wygramy ten cały konkurs i dostaniemy nagrodę. Tak!
- Nie chcę cię rozczarować - odezwała się Musa, chichocząc - ale nagroda jest symboliczna. Wygrani dostaną po wieńcu ze złotego ziela i gwiezdny słonecznik. Za uznanie widowni.
- Co z tego? Ważne, że wreszcie coś wygram! - zakrzyknął radośnie, nie przejmując się zupełnie jej słowami. Słysząc to, nie tylko Musa, ale też Astia i Trafia zachichotały. Felix patrzył na nie po kolei, z miną sugerującą, że zupełnie nie rozumie co je tak rozbawiło. Już miał coś powiedzieć, kiedy Musa usłyszała za plecami znajomy głos.
- Gwiezdne słoneczniki? To bardzo rzadkie kwiaty, mogą poprawić wam wszystkim nastrój, aczkolwiek wątpię czy wam się teraz przydadzą.
Obok Musy stanęła Flora, trzymająca w rękach doniczkę z fioletowym kołyszącym się kwiatem, który chyba nucił cicho. Musa nie była pewna czy to on, czy Flora.
- Nie są takie rzadkie, rozdają je co roku - zauważyła Musa.
- Tylko dlatego, że podkładają kwiat księżyca zamiast gwiezdnego słonecznika - powiedziała ze smutkiem Flora, drapiąc palcem swoją roślinkę. - One wyglądają prawie tak samo. Gwiezdny słonecznik rozwesela ludzi, poprzez rozsiewanie w powietrzu swojego pyłku, a kwiat księżyca usypia ich. Jego miniaturki pomagają w bezsenności. Prawdziwy gwiezdny słonecznik... chciałabym takiego mieć, albo chociaż zobaczyć go z bliska. Ale mam Lilię nutek, ona pomaga mi utrzymać dobry nastrój.
Kwiatek w doniczce pokiwał się w przód i w tył, jakby chciał przyznać jej rację. Nadal świszczał, ale jego dziwne nucenie zaczęło powoli cichnąć, jakby się męczył.
- Więc, czemu przyszłaś? Myślałam, że musisz się przygotowywać do lekcji. - Musa zmieniła temat, bo o kwiatach Flora mogłaby mówić bez końca, a zdobyta od niej wiedza, na nic nie przydawała się Musie.
- Już dawno wszystko przygotowałam - oświadczyła Flora. - Chciałam was posłuchać, a przy okazji pocieszyć Lilię nutek. Jak przez dłuższy czas nie usłyszy piosenki, zaczyna marudzić i psuje tym samym wszystkim nastrój.
- Nie może być gorszy od Stelli - stwierdziła z przekonaniem Musa.
- W tym jest mistrzynią - przyznała Flora, kiwając głową. - Jak rano przechodziłam koło jej pokoju, to zastanawiała się którą suknię dzisiaj założyć. Próbowała zaciągnąć mnie do dyskusji, w co ma się ubrać. Mam szczęście, że udało mi się tu przyjść.
- Ale chyba cię rozczaruję. Skończyliśmy już próbę, a moim mili muzykalni przyjaciele są zmęczeni - wskazała na trójkę nastolatków. Astia rozmawiała z Trafią, a Felix co jakiś czas przygrywał im smętnie na trąbce, żeby cała scena "była bardziej dramatyczna".
- No trudno. - Flora wzruszyła ramionami. - Puszczę mu muzykę z płyty, tą też jakoś zniesie. O, cześć Roxy - dodała, widząc przyjaciółkę. - Coś się stało? Czemu masz taką zmartwioną minę.
- Nic się nie stało - oświadczyła Roxy, nieco zbyt gniewnym tonem. - Przyprowadziłam znajomą. Poznajcie, to jest Iria.
Towarzysząca jej niska dziewczyna w białym płaszczu uśmiechnęła się do nich promiennie. Wyglądała bardzo dziwnie, ale Musa nie oceniała nikogo po wyglądzie. Wolała nie ryzykować, po tym ostatnim wypadku...
Wyrzuciła tą myśl z głowy i przywitała się. Na ramieniu dziewczyny siedział mały, biały ptak, który wciąż podskakiwał. Kiedy Iria podała Florze rękę na przywitanie, ptak zszedł po jej ręce i przyjrzał się lilii. Ćwierknął na kwiatek, a ten natychmiast odwrócił się w jego stronę. Iria natychmiast zabrała rękę.
- Nix, to nieładnie - powiedziała do ptaka. Zamachał skrzydełkami i zaczął ćwierkać, jakby chciał się wytłumaczyć. Dziewczyna tylko przewróciła oczami, na co rozćwierkał się jeszcze bardziej.
- Umiesz rozmawiać ze zwierzętami, jak Roxy? - zapytała Flora.
- Nie - odparła Iria. - Nix od dawna jest moim przyjacielem i bardzo łatwo mi go zrozumieć. Jest bardzo drażliwy.
Słysząc to ptak spojrzał na nią ze złością, po czym odwrócił się do niej ogonem. Spojrzał najpierw na Florę, a potem na Musę, swoimi wielkimi złotymi oczami. Zamachał skrzydełkami i ćwierknął radośnie. Musa uśmiechnęła się do niego.
- Nie radzę - ostrzegła ją Iria. - W jego obecności powinno się zachować kamienną twarz, bo może zaatakować.
- Ale... skoro jest taki mały, to pewnie poluje na owady, nie na większe zwierzęta - zauważyła Flora.
- Akurat nie. - Iria uśmiechnęła się drwiąco i spojrzała ptakowi w oczy. - To że jest taki mały i słodki tylko ułatwia mu polowanie. Wabi zwierzęta swoim nieziemskim śpiewem, umie nim nawet zahipnotyzować. Je głównie rośliny, ale używa innych stworzeń do obrony.
- Naprawdę? - zaciekawiła się Musa. - O czymś takim jeszcze nie słyszałam.
- Bo to gatunek na wymarciu - powiedziała ze smutkiem Iria. - Kiedy ludzie dowiedzieli się o ich zdolnościach, powybijali je. Nix przetrwał tylko dzięki temu, że jest młody i niełatwo go zobaczyć. Dorosłe ptaki mogą być równie wielkie jak ludzie.
Nix ćwierknął cicho, rozejrzał się podejrzliwie, po czym wspiął po ręce Irii i zniknął w jej kapturze. Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym spojrzała z ciekawością na instrumenty. Jej oczy błysnęły.
- Umiesz grać? - spytała Musa.
- Możliwe - odparła Iria i podeszła do leżących na krzesełku skrzypiec. Wpatrywała się w nie chwilę, a Musa nagle wyczuła wokół niej jakąś przedziwną energię, aurę której nie potrafiła zrozumieć. Po chwili Iria chwyciła skrzypce i zaczęła na nich grać, tak świetnie jak ktoś szkolony latami. Po chwili jednak przerwała i skrzywiła się.
- Nie, to jednak nie dla mnie - powiedziała, odkładając skrzypce na krzesełko. - Fajne, ale nie dla mnie.
Z jej kaptura dobył się cichy przytakujący gwizd.
- Wolałabym poćwiczyć szermierkę. Albo w ogóle walkę. Mógłby być nawet jakiś sport. Muzyka to nie moja dziedzina.
- Jakbym słyszała Laylę. - Musa przewróciła oczami.
- Jeśli chcesz, mogę cię zaprowadzić na salę ćwiczeń - zaproponowała Roxy Irii. - Layla spędza tam dużo czasu, trenując.
- Możemy? To świetnie! - zawołała Iria. Roxy wzruszyła ramionami i poprowadziła ją z powrotem do szkoły. Musa i Flora wymieniły zdumione spojrzenia.
- Ty też to wyczułaś? - zapytała Musa.
- Dziwna energia - przytaknęła Flora. - Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Ta Iria jest jakaś... inna.
- Myślisz, że może być niebezpieczna?
- Nie wiem. Ale powinnyśmy mieć na nią oko.
Musa zastanawiała się nad słowami przyjaciółki. W jednej chwili cały radosny nastrój z niej wyparował. Jeśli okaże się, że mają kolejnego potężnego wroga, znów będą musiały stoczyć ciężką walkę. A mam dziwne przeczucie, że w porównaniu z tym co nadchodzi Prastare Wiedźmy to był pikuś.
- To jak Musa? - Z zamyślenia wyrwał ją głos Trafii. - Może spróbujemy zagrać to jeszcze raz?
Musa uśmiechnęła się z wysiłkiem i kiwnęła głową, unosząc batutę. Mam nadzieję, że się mylę, pomyślała, wsłuchując się w melodię. Bo jeśli nie... Nie pozwoliła sobie na skończenie tej myśli i zajęła się całkowicie kierowaniem swoją małą orkiestrą.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2015 16:05
Akcja zaczyna się rozkręcać. Kolejny rozdział jest tak samo dobry jak poprzedni. Masz u mnie duży plus za tą nową kapelę. Bohaterowie z imieniem Felix, z jakiegoś powodu, zawsze stają się moimi ulubionymi postaciami.
Fajny pomysł z tym ptakiem. Zwierzątko i główny bohater to zawsze dobre rozwiązanie.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Weny życzę!


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Victoria dnia 19-03-2015 15:53
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-02-2015 21:10
Mam dzisiaj wenę i stworzyłam już kolejny rozdział. Zdaje się być trochę oderwany od tematu, ale zapewniam, że w końcu połączy się z początkiem w taki czy inny sposób.

3.Jak długo żyła, Darcy jeszcze nigdy nie czuła się tak wykończona. Ucieczka z Lightrock była potwornie wyczerpująca, a teraz jeszcze musiały się martwić, żeby nikt ich nie złapał. To by była dopiero porażka: dać się złapać, niedługo po ucieczce. A przecież nie miały już siły na walkę.
- Daleko jeszcze? - jęknęła Stormy.
- Skąd mam to wiedzieć? - syknęła Darcy. - Nie mam większego pojęcia dokąd idziemy, tak samo jak ty. Byle jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
- Zamknijcie się - warknęła Icy. - Ktoś tu idzie, musimy się schować.
Wszystkie trzy szybko wskoczyły za drzewa. Darcy ostrożnie wyjrzała zza niego na ścieżkę. Nie widziała nikogo, nic nie słyszała, ale nie zamierzała ryzykować wyjścia z kryjówki. Icy nie musiała się wcześniej wysilać zmienianiem ich wyglądu, więc nie była tak wykończona, jak Darcy.
Po chwili jednak i do jej uszu dobiegły czyjeś głosy. Chłopak i dziewczyna. Pewnie jakaś para wybrała się na romantyczny spacer do lasu, pomyślała z niechęcią Darcy. Ohyda.
Na ścieżce pojawiły się dwie osoby. Były do siebie przytulone, niemal ze sobą sklejone. Dziewczyna niosła bukiet róż i wpatrywała się z uwielbieniem w swojego chłopaka, a on opowiadał o tym jak bardzo ją kocha. Takie bzdury typu: jesteś najjaśniejszą z istniejących gwiazd, w twoich oczach zamknięty jest cały wszechświat i tym podobne teksty, które sprawiały, że Darcy robiło się niedobrze.
Ale kiedy zorientowała się, kim jest ta para, ogarnęła ją złość. Czemu nie zauważyła tego wcześniej? To przecież ta głupia Stella i jej kochaś. Zacisnęła palce na pniu drzewa. Miała ochotę rzucić się na nich, ale zdawała sobie sprawę, że nie miała by szans w tym pojedynku, teraz, kiedy była wyczerpana, nawet jeśli pomogłyby jej siostry. Mogła tylko się przyglądać, planując zemstę na tych wszystkich Winx.
Kiedy ta rozweselona para zniknęła za zakrętem, Darcy usłyszała westchnienie ulgi Stormy, która wygrzebała się z krzaków. Icy zaś wyglądała na zadowoloną, co bardzo zdziwiło Darcy.
- I co cię tak cieszy? - zapytała.
- Jeśli oni tu przyszli, to znaczy, ze Alfea jest blisko - oświadczyła Icy z wrednym uśmiechem na twarzy.
- No i co z tego? - spytała Stormy. - To chyba gorzej dla nas, bo mogą nas odkryć te głupie wścibskie wróżki.
- Ależ wy niedomyślne! Nikt nie wie, że uciekłyśmy z tego głupiego klasztoru, a nawet jeśli, to nikt się tym nie przejmie! Uważają, że bez tego idioty Valtora, sobie nie poradzimy. A z tego co wyliczyłam, to niedługo zaczyna się nowy rok szkolny.
- Więc możemy się podać za nowe uczennice - domyśliła się Darcy. - I wykraść sekrety Alfei. Widzę tylko jeden problem.
- A niby jaki?
- Ta głupia nauczycielka Gryzelda, ma listę nowych uczennic i sprawdza wszystkich przed wejściem.
- Nie, odkąd Winx wróciły magię na Ziemię - odparła Icy. - Pomogły nam, nie zdając sobie z tego sprawy. Teraz przybywa wiele wróżek z Ziemi, a jako że wcześniej nie zdawały sobie sprawy z istnienia wymiaru Magix, nie mogły się wcześniej zapisać do szkoły. Więc my też przybędziemy z Ziemi. Trzy nieśmiałe wróżki, które dopiero odkryły swoją moc i nie są pewne, co teraz mają robić.
Darcy i Stormy zachichotały pod nosem. Icy nadal uśmiechała się drwiąco, a potem spojrzała znacząco na Darcy. Ta pokręciła głową.
- Teraz nie dam rady. Mam zbyt mało mocy.
- To jedyny problem: nasza moc - mruknęła Icy. - Mamy jej zbyt mało, by długo utrzymywać przebranie. Niech to, nie pomyślałam o tym.
- To niech Darcy sama wejdzie w przebraniu do szkoły - powiedziała Stormy, wzruszając ramionami. - Nie będzie musiała marnować mocy na nas trzy. Co się tak na mnie patrzycie? - zapytała z niepokojem, bo Darcy i Icy wpatrywały się w nią, jakby ujrzały ją pierwszy raz w życiu. Potem obie wiedźm spojrzały na siebie i przebiegła między nimi iskra porozumienia.
- To genialny pomysł - stwierdziła Darcy z drwiącym uśmiechem. - Na jedną wróżkę nikt nie zwróci zbytniej uwagi i łatwiej mi się będzie przemknąć do tajnych miejsc. Nie zużyję tyle mocy, jeśli zamienię tylko siebie.
- Więc chodźmy znaleźć Alfeę - powiedziała radośnie Icy, poprawiając białe jak lód włosy. - Przecież nie chcemy się spóźnić na tak ważny dzień, jak rozpoczęcie roku.
Ruszyły ścieżką, uśmiechając się do siebie i dopracowując swój plan. Jednak nie doszły daleko, bo Stormy nagle się zatrzymała. Obie spojrzały na nią ze zdumieniem.
- Co się znowu stało, Stormy? - zapytała z niechęcią Icy. - Znowu cię nogi bolą?
Stormy pokręciła wolno głową, a potem zeszła z drogi i podeszła do jakiegoś krzaka. Darcy prychnęła zniecierpliwiona, kiedy dziewczyna się schyliła. A Icy nagle syknęła i rzuciła się na Stormy, przewracając ją.
- Co ty robisz?! - syknęła Stormy.
- Głupia jesteś? Może być przeklęty - warknęła w odpowiedzi Icy, wstając z ziemi.
- O czym wy mówicie? - zdziwiła się Darcy. Icy bez słowa wskazała na krzak, obok którego stała. Na początku Darcy nic nie wiedziała, ale po chwili wyczuła jakąś potężną złowrogą energię, bijącą od rośliny. A pod nią błyszczało coś czarnego, ukrytego w cieniu, tak by nie dało się tego zobaczyć na pierwszy rzut oka. Kryształ.
- Potężny. - Darcy klęknęła przy krzaku, ale nie była na tyle głupia by dotknąć kryształu. Wyciągnęła nad niego rękę. - I objęty potężną klątwą. Dotknięcie grozi bolesną śmiercią. To czarna magia - dodała, uśmiechając się. - A to znaczy, że możemy ją wykorzystać. Stormy, daj mi ten swój głupi szalik.
- A po co ci mój szalik? - zapytała obrażonym tonem Stormy.
Icy przewróciła oczami i po prostu zerwała jej szalik z szyi, po czym podała Darcy. Ta wzięła go i bardzo ostrożnie owinęła nim klejnot, po czym takie zawiniątko podniosła z ziemi. Nawet przez materiał czuła emanującą od klejnotu wrogą energię, mogącą obrócić wszelkie życie w proch.
- Z taką mocą mogłybyśmy zawładnąć całym światem.
- Więc zróbmy to - oświadczyła Icy ze śmiechem. - Ale to nie znaczy, że nie zostajesz wróżką, Darcy. Wręcz przeciwnie, masz się zacząć kręcić po Alfei. A my opanujemy energię kryształu i napadniemy na Chmurną Wieżę i Czerwoną Fontannę.
- Trochę to zajmie - zauważyła Darcy.
- Dlatego potrzebujemy szpiega. Te głupie wróżki stale spotykają się ze Specjalistami, a Chmurną Wieżę już znamy. Zawładniemy trzema najważniejszymi szkołami Magixu, a stamtąd już będziemy mieć prostą drogę do władzy nad całym magicznym wymiarem.
- Podoba mi się ten plan - powiedziała Stormy. - Wchodzę w to.
- Więc zaszyjmy się w tym lesie i zacznijmy realizować nasz plan.
Śmiejąc się, wszystkie trzy ruszyły dalej, pierwszy raz wierząc w powodzenie swoich planów. Były wiele bardziej pewne wygranej niż gdy Valtor obdarzył je ogromną mocą. W przeciwieństwie do tamtej chwili, teraz ogromna moc należała tylko i wyłącznie do nich.




I kolejny rozdział, bo ostatnio spadają na mnie pomysły. Może wydać się trochę przykrótki i oprócz nowej postaci niezbyt wiele wprowadza do opowiadania, ale każda postać musi mieć jakiś początek, żeby później odegrać ważną rolę w toczącej się historii. To jak na razie ostatni narrator akcji i już w następnym rozdziale powrócę do poprzednich.

4.Coś jest nie tak w równowadze wszechświata, pomyślała Aichra idąc korytarzem i rozglądając się dookoła, niepewna czy inni też wyczuwają to co ona. Coś się zmieniło, tak jakby nagle ktoś do gry włączył wszechpotężne moce wychodzące poza ludzką logikę.
Aichra była młodą wiedźmą i miała wyjątkowy zmysł do wyczuwania magii w świecie. Mogła wykryć najmniejsze zakłócenie w zaklęciu, dowiedzieć się kto jest słaby, a kto potężny magicznie, potrafiła też odebrać moc innym. Mało kto o tym wiedział. Nie zamierzała się nikomu chwalić, już i tak mało kto zwracał na nią uwagę. Nie chciała by zaczęli jej nienawidzić i bać się jej mocy.
Częściej jednak przeszkadzało jej to w nauce niż pomagało. Sama mimo potęgi wyczuwania magii nie posiadała jej zbyt wiele. Z tego powodu często odbierała część magii swoim koleżankom, zwłaszcza w czasie sprawdzianów. Zabranie małej ilości mocy było właściwie niedostrzegalne. Ale odebranie mocy znajomym jeszcze nie znaczyło, że umie się ową mocą posłużyć.
Ta niewiedza doprowadziła do licznych wypadków, z nią samą w roli głównej. W czasie egzaminu z eliksirów zaczerpnęła trochę mocy od koleżanki obok i wpuściła mgłę do eliksiru, co spowodowało ogromny wybuch. Wiele osób zostało pokaleczonych odłamkami szkła, albo też nawdychało się szkodliwego gazu, który powstał. Co najdziwniejsze Aichra nie miała absolutnie żadnych obrażeń. Uznano, że nie zrobiła tego umyślnie, ale na przyszłość powinna uważać.
Niezbyt jej się to udało. Podczas lekcji ze sztuk czarno-magicznych, gdy mieli tworzyć kule ciemności, ukradła trochę mocy nieznajomej wiedźmie, która była najbliżej niej i przypadkowo otworzyła magiczny portal, ściągając do szkoły potwory. Wybicie ich zajęło nauczycielom dużo czasu. I chociaż Aichrę zaatakowały dwa największe z nich, znów wyszła bez szwanku.
Pamiętała doskonale słowa nauczyciela: "Jeszcze jeden taki wypadek i będziemy musieli się wszcząć śledztwo, wyłącznie dla bezpieczeństwa innych uczennic. Powinnaś bardziej uważać, masz potężną moc, ale nie umiesz jej kontrolować."
Parsknęła na to wspomnienie. Przecież nawet nauczyciele nie zdają sobie sprawy, jakie właściwie moce posiada. Co z tego, że może odbierać innym moc? Jeśli znalazłaby się w niebezpiecznej sytuacji, a nikogo potężnego nie byłoby w pobliżu, nie poradziłaby sobie. Jest chyba najsłabszą z żyjących czarownic.
- Cześć Aich! - odezwał się obok niej znajomy głos, wyrywając ją z głębokiego zamyślenia. Zatrzymała się i obejrzała. Z jednego z pokojów wychylała się Sivla, jej jedyna przyjaciółka
Sivla była starsza od niej o rok. Poznały się w bibliotece, kiedy Aichra szukała bardzo ważnej książki o eliksirach, żeby przygotować się na sprawdzian. Sivla musiała tam odbyć karę, bo umyślnie doprowadziła do wybuchu w czasie wykładu i została na tym nakryta. Kiedy pomagała Aichrze szukać książki, obie dowiedziały się o sobie dużo i odkryły że mają wiele wspólnych zainteresowań. Od tamtej pory się przyjaźniły.
- Cześć Sivla. - Aichra zrobiła kilka kroków do tyłu, by stanąć przed uśmiechniętą przyjaciółką.
- Nad czym tak rozmyślasz? Znów jakiś wypadek?
Sivla była jedną, jedyną osobą która znała przyczyny wypadków, które tak często przytrafiały się Aichrze. Czasem nawet pozwalała jej czerpać od siebie moc, w zamian za pomoc w lekcjach. Bo mimo że Sivla była starsza, to właśnie Aichra miała większą wiedzę i na pisemnych sprawdzianach zawsze najlepiej wypadała.
- Nie tym razem to nie wypadek - odparła Aichra. - To przeczucie...
Sivla złapała ją za koszulkę i zanim ta zaprotestowała, wciągnęła ją do swojego pokoju. Był to dość duży i przestronny pokój, niezbyt różniący się od reszty. Tyle że część pokoju, która należała do Sivly była potwornie zabałaganiona. Na jej biurku leżał stos ksiąg, z niektórych powyrywano kartki, łóżko zasłane było ubraniami na każdą okazję, a w opróżnionej z ubrań szafie stały i wisiały fiolki z miksturami, jakieś rośliny i dziwne rzeczy których pochodzenia Aichra wolała nie znać.
- Ostatnio kiedy miałaś przeczucie... - zaczęła Sivla.
- ...Valtor wdarł się do Chmurnej Wieży - dokończyła Aichra. - Przecież o tym wiem, tylko dzięki mojej mocy nie stałyśmy się jego marionetkami.
- Więc czy twoje przeczucie jest podobne do tamtego?
- Nie... nie za bardzo - odpowiedziała niepewnie. - To znaczy... czuję, że jakaś potężna magia poruszyła wymiarem Magix, ale nie potrafię powiedzieć czy to magia tworząca czy niszcząca. Wtedy mogłam.
- To znaczy że coś nam zagraża czy nie? - zdenerwowała się Sivla. Lubiła tylko proste odpowiedzi, wszystkie zawiłe po prostu ją denerwowały i mąciły w głowie.
- Przecież dopiero co powiedziałam ci, że tego nie wiem. Uważam, że powinnyśmy zachować ostrożność, co do tej sprawy.
- Czyli znowu nic nie powiemy nauczycielom - odgadła Sivla. - Jak chcesz, to twój wybór, ja nie będę się do tego mieszać. Ale w końcu powinnaś komuś doświadczonemu powiedzieć o swojej mocy, bo prędzej czy później ona może cię zniszczyć.
Aichra przygryzła wargę. Niech to, ona może mieć rację. Pierwszy raz usłyszała mądrość życiową z ust przyjaciółki - Sivla wolała raczej się dobrze bawić, niż myśleć o nauce i tym podobnych rzeczach. Chyba dostrzegła badawcze spojrzenie, bo skrzywiła się.
- Powiedziałam coś mądrego, tak? - zapytała z niesmakiem. - Wybacz mi, nie chciałam tego zrobić. To może pójdziemy do miasta, żeby oderwać się od złych myśli, co ty na to?
Aichra zrobiła duże oczy i patrzyła na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Sivla posłała jej spojrzenie wyraźnie mówiące: "No co znowu?"
- Przecież jutro masz egzaminy!
- A co mnie obchodzą egzaminy? - burknęła Sivla, przeglądając stos ubrań. - Mogę od kogoś ściągnąć odpowiedzi. W końcu mam być wiedźmą, mogę sobie czasem olewać obowiązki i używać mocy, żeby sobie dogodzić. Ale teraz magia nie będzie potrzebna, ale kasa się przyda. - Wyjęła spośród ubrań szary długi szal i owinęła go sobie wokół szyi, wstając z łóżka. - Pójdziemy na zakupy i znajdziemy coś ładnego i mrocznego. To że jesteśmy wiedźmami, jeszcze nie znaczy że musimy być podkurczonymi staruszkami, bez wyczucia stylu, noszącymi latające miotły.
Wyciągnęła Aichrę z pokoju zanim ta zdążyła zaprotestować i pociągnęła ją prosto w stronę wyjścia z uśmiechem na twarzy. Aichra też się uśmiechnęła i nagle wszystkie jej smutki odpłynęły. Z pewnością wkrótce do nich wróci, ale na razie nie musiała się niczym przejmować.





5.To była ciemna i tajemnicza noc. Na zewnątrz rozpętała się straszliwa burza, wstrząsając oknami Alfei. Mimo to wszyscy wewnątrz szkoły zdawali się być pogrążeni w głębokim śnie.
Prawie wszyscy. Musa przewróciła się na drugi bok i starała się zapomnieć o tym nieszczęsnym dniu, ale wspomnienia nadal nie dawały jej spokoju. Podczas jednej z jej prób rozpętała się wielka bójka - w każdym razie tak wielka, jak może być, kiedy bije się siedem osób.
Jej instrumenty latały po całym dziedzińcu, ciskane w przeciwników wraz z zaklęciami. Kto by pomyślał, że nowi uczniowie tak się pokłócą? pomyślała Musa, siadając na skraju swojego łóżka. A zaczęło się od zwykłej kłótni rodzeństwa.
Felix pogryzł się ze starszą siostrą, która postanowiła zostać wróżką i przybyła dziś do Alfei. To była zwykła trochę żartobliwa wymiana zdań jaką zwykle prowadzą rodzeństwa, ale inni przyjęli to inaczej. Trafia i Astia opowiedziały się za stroną Felixa, a przyjaciółki jego siostry za nią.
Najpierw to była głośna kłótnia, po chwili jednak przeszli do rękoczynów i zaczęli obrzucać się nie tylko wyzwiskami, ale też klątwami i czarami. Nim Musie udało się ich powstrzymać zniszczyli kilka cennych instrumentów i poranili się wzajemnie, tak że kilku z nich wylądowało u szalonego doktora.
Potem wszyscy zostali wysłani do dyrektorki i za karę musieli wysprzątać całą szkołę, a jako że dopiero zaczynali, nie bardzo wiedzieli jak w tym celu użyć magii. Musa uśmiechnęła się mimowolnie. Pamiętała jeszcze czasy, kiedy to one musiały to robić. To były wspaniałe czasy. Kiedy były pewne, że pokonają każdą trudność, każdą przeszkodę stojącą im na drodze, jeśli tylko pozostaną razem.
Uśmiech uciekł jej z twarzy. Przecież teraz nie jesteśmy razem. Spojrzała na puste łóżko Tecny. Miała jakąś niezwykle ważną sprawę w królestwie i przed zapadnięciem zmroku zniknęła, nie mówiąc jej ani jednego słowa, zostawiła tylko krótki liścik. Bloom, Stella i Layla też nagle się rozpłynęły, więc została tu tylko Flora, która korzystając z nieobecności współlokatorki kolejny raz zamieniła pokój w laboratorium naukowe i zajmowała się tam swoimi roślinami. Była tak zajęta przygotowywaniem się do nowego roku szkolnego, że nie dało się z nią porozmawiać dłużej niż przez chwilę.
No i był jeszcze Riven. Dowiedziała się, że jest w Magix, więc zadzwoniła do niego czy nie mogliby się spotkać gdzieś na mieście, choćby i na chwilę. Dziwnym, jakby nie swoim głosem odpowiedział jej, że ma jakąś niezwykle ważną misję i nie może marnować swojego cennego czasu. Kiedy się rozłączył cisnęła komórka przez cały pokój.
Przecież jeśli będę o tym rozmyślać, to nigdy nie zasnę. Wstała z łóżka i podeszła do okna, po którym ciekły strużki deszczu. Wiatr bił w okno, pragnąc je za wszelką siłę otworzyć, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Krople biły o kamienne ścieżki, wygrywając dobrze znaną sobie smutną melodię.
Postanowiła wyjść i przejść się po szkole. Dzisiaj i tak już nie zaśnie, tego była pewna. A przecież o tej porze nie spotka nikogo. Nikt nie patrolował korytarzy szkolnych nocą, zwłaszcza jeśli rok szkolny jeszcze się nie zaczął. Wsunęła kapcie i wyszła cicho, nie chcąc budzić śpiącej niedaleko Flory.
Tak jak się spodziewała, wszędzie było ciemno, więc wyczarowała iskierkę światła, na tyle dużą by oświetlić sobie drogę, ale nie aż tak, żeby ktoś zobaczył ją z daleka. I ruszyła korytarzami, nie zastanawiając się nawet, którędy iść, ale zdając się na instynkt.
Który zawiódł ją prosto do biblioteki. Stanęła przed wielkimi drzwiami i zastanowiła się po co niby tu przyszła. Nie musiała się niczego uczyć, nie chciało jej się czytać żadnej książki. Mimo to pchnęła cicho drzwi i weszła do środka.
Biblioteka nie była tak pusta, jak się spodziewała. Przy jednym z biurek siedziała jakaś dziewczyna, pisząc coś szybko w ostrym świetle lampki. Przy niej stała roślinka i Musa od razu domyśliła się kto to, nawet jeśli nie widziała zbyt dobrze dziewczyny.
- Flora! Co ty tu robisz o tej porze? - podeszła do biurka i spojrzała na przyjaciółkę. Flora nadal bazgrała coś na kartce, nie zwróciwszy na nią uwagi. Musa zorientowała się, że to jakaś długa, bardzo długa opowieść, historia, albo opis. Dziewczyna zapisywała słowa na pergaminie używając ptasiego pióra i kałamarza z atramentem, jakby jeszcze nie wynaleziono papieru i długopisów. Tekst ozdabiała małymi, dopracowanymi do perfekcji obrazkami.
- Hej, Flora. - Musa pstryknęła przyjaciółce przed oczami, wyrywając ją z transu. Flora zamrugała i spojrzała na nią.
- Musa? Co ty tu robisz o tej godzinie?
- Myślę, że powinnam zapytać cię o to samo - odparła Musa, a Flora przewróciła oczami.
- Piszę - odparła krótko, wracając do przerwanej pracy, ale Musa nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
- Ach, a o czym?
- O rozwoju i wzroście roślin. Uwzględnię w tym dbanie o nie, a także posiadane przez nich zdolności magiczne. Muszę opisać jeszcze posiadane przez nie właściwości, bo każda ma inne. No i oczywiście podać ich pełne nazwy, bo te używane obecnie, nie są do końca poprawne. Trzeba jeszcze... - dostrzegła minę Musy i wzruszyła ramionami. - No co, chciałaś żebym ci powiedziała.
- To chyba już nie chcę.
- A ty co tutaj robisz?
- Nie mogę spać - odpowiedziała zwięźle Musa. - To był taki dziwny dzień. Mam nadzieję, że następny taki nie będzie.
- Na to bym nie liczyła - odparła Flora, wracając do rysowania jednego z kwiatków. - Na początku roku zawsze dzieją się dziwne rzeczy. Rok temu pojawili się czarownicy z czarnego kręgu. Dwa lata wstecz i zaczyna się Valtor. Trzy lata temu był Darkar. A cztery Trix.
- Trix prześladują nas zawsze - odparła Musa.
- Teraz już nie, odkąd zamknięto je znów w Lightrock. Nie znajdzie się nikt, kto chciałby je uwolnić po tak wielu porażkach, a same nie mają takiej siły.
- Tak masz rację. Jak już tu jestem, to znajdę sobie jakąś książkę o Sfintrze, wiesz tym wspaniałym kompozytorze. Nikt nie wiedział, skąd pochodził, a mnie się bardzo podobają jego utwory.
- To idź do magicznego pulpitu, z pewnością coś znajdziesz. Są tu tysiące ksiąg. Tylko uważaj, bo Barbatea już śpi. Pozwoliła mi tu siedzieć, bo muszę skończyć pracę, ale nie wiem jak zareaguje na ciebie.
- Zgoda, postaram się nie hałasować.
Musa ruszyła między regały, starając się być cicho, co nie było łatwe, bo przejścia były strasznie wąskie, a w ciemności nie było wiele widać. Używanie świetlnej magii w takiej sytuacji byłoby głupie, bo mogłaby przypadkiem coś podpalić. Świetlne kule miały to do siebie, że musiały być strasznie gorące.
Zanim jednak zdążyła dotrzeć do magicznego pulpitu usłyszała cichy szmer i stukot. Dochodził z zupełnie przeciwnej strony, niż ta z której przyszła, więc miała pewność, że to nie Flora. Może to Barbatea? Ale ona też przyszłaby z innej strony, no i Flora z pewnością by ją dostrzegła.
To może być jakiś włamywacz. Ruszyła dalej na palcach i wyjrzała za róg. Ujrzała złote wrota, a przed nimi jakąś niską postać, mamroczącą pod nosem jakieś zaklęcia i próbującą się dostać do tajnego archiwum. A kiedy Musa przyjrzała się jej bliżej, z dreszczem stwierdziła, że jest to Iria, ta którą uratowała Roxy.
Wyszła z ukrycia i ruszyła w jej stronę. Nie mogła pozwolić, żeby jakaś obca osoba włamała się do tajemnych ksiąg i odkryła sekrety Alfei. Stanęła obok dziewczyny, ale ta zdawała się jej nie widzieć i nadal coś mamrotała pod nosem.
Ona nie próbuje się włamać, pomyślała po chwili Musa, patrząc na nią. Ona śpi, a właściwie lunatykuje. Ale przecież nie zna szkoły, a tajemne archiwum to ostatnie miejsce, do jakiego normalnie by trafiła. Może... może ktoś ją opętał?
Więc muszę ją jakoś obudzić, bo uda jej się do nas włamać!
Na początek spróbowała pstryknięcia palcami, ale to oczywiście nie zadziałało. Złapała ją za ramiona, odwróciła do siebie i potrząsnęła nią. A kiedy i to nic nie dało, krzyknęła jej prosto do ucha. Tym razem się nie zawiodła. Iria odskoczyła od niej jak rażona prądem, otwierając szeroko błękitne oczy, po czym przetarła ucho.
- To boli! Co ja tu robię? - Rozejrzała się dookoła, a jej mina sugerowała, że nie zna tego miejsca.
- Lunatykowałaś - odparła Musa. - I próbowałaś się włamać do archiwum. Uznałam, że lepiej cię obudzić, zanim ci się to uda.
Iria wyraźnie się zmieszała i cofnęła o krok od Musy, spuszczając głowę i mamrocząc pod nosem przeprosiny.
- Hej, przecież to nie twoja wina - powiedziała Musa. - Ale i tak nie można tego zostawić, bo sama tutaj przez sen byś nie trafiła. Trzeba z tym pójść do Faragondy.
Dziewczyna podniosła gwałtownie głowę, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami. No tak, pomyślała Musa. Ona nie zna tego miejsca, więc się boi. Musa uśmiechnęła się do niej uspokajająco.
- Nie przejmuj się. Skoro to nie twoja wina, to jak ktoś miałby cię za to ukarać? Poza tym Faragonda nie jest taka straszna jak wieść niesie. Pójdziemy do niej jutro rano i wszystko się wyjaśni.
Iria spojrzała jej prosto w oczy i na jej twarzy pojawił się lekki, nieśmiały uśmiech wdzięczności.





6.Znów znalazła się w ciemności, a wokół niej kłębiła się nieprzenikniona mgła. Nie bała się jej, lecz wiedziała, że wśród niej chowają się stworzenia, których moc nie powinna być nigdy sprawdza. O których nikt nie powinien wiedzieć.
Ale było na to już za późno. Świat wiedział, że domyślał się, że oni wszyscy istnieją. Więc równie dobrze owe istoty mogły wyjść na światło dzienne i pokazać swą potęgę niedowiarkom. Mogły znów zawładnąć wszystkimi wymiarami.
Cofnęła się, ale z mgły już wyłaniały się ręce, sięgające ku niej, chcące wyssać z niej całą energię, zawładnąć nią na wieczność. Chcieli poznać tajemnice, wszystkie jakie skrywa świat.
Odwróciła się i pobiegła wprost w ciemność, oddalając się od mgły. Sekrety muszą pozostać bezpieczne, myślała gnając ile sił w nogach. Nikt nie może zdobyć władzy, nikt nie może wygrać ani przegrać.
Stanęła u wrót ogromnego zamku. Obejrzała się przez ramię i ujrzała że lodowata mgła ściga ją. Pchnęła skrzydło drzwi i wbiegła do budynku, byle mieć jakieś schronienie. Ruszyła jasno oświetlonym korytarzem, a stukot jej butów rozniósł się echem po holu.
Trafiła do ogromnej i niemal pustej sali. Na złotym tronie siedział młody, przystojny mężczyzna odziany w czerń, polerujący miecz stworzony z cienia. Słysząc stukot podniósł na nią wzrok i spojrzenie błękitnych oczu przeszyło ją aż po duszę.
- Nie powinnaś była tu przychodzić - powiedział, podnosząc się ze swojego tronu i podchodząc do niej. - Pieczęcie muszą pozostać tajemnicą, inaczej cały świat czeka zagłada.
- Czas nas zdradziła - odparła natychmiast, a mężczyzna spojrzał na nią z przerażeniem. - Tworzy potwory z otchłani ciemności.
Zastanawiał się chwilę nad jej słowami, po czym podał jej swój stworzony z mroku miecz. Przyjrzała się ostrzu i wsunęła je za pas, a to natychmiast rozpłynęło się w powietrzu, jednak nie zwróciła na to uwagi.
- Jest tylko jeden sposób, na powstrzymanie zagłady - powiedział po chwili mężczyzna, wyciągając przed siebie ręce, nad którymi pojawił się dym. Po chwili z niego uformował się błyszczący czarny kamień, który podał jej.
- Gdy Czas się tu zjawi, a część planu się powiedzie, zamknij cienie w kamieniu. - Potrząsnęła głową, ale mężczyzna spojrzał jej prosto w oczy i zrozumiała, że tylko tak zapobiegnie chaosowi. - Nie ważne co się stanie, po prostu zamknij całą moją moc w kamieniu. Potęga czterech nie może przejąć cię całkowicie, lecz mnie tak. Jesteś gotowa to zrobić?
Pokiwała głową i ścisnęła mocniej czarny kamień. Nie chciała tego robić, wiedziała że więzienie może go zniszczyć, ale czy ma inny wybór? Wybór - przecież teraz dla nich to iluzja. Jest tylko jedna droga, którą mogą iść i wcale nie jest łatwa, ani przyjemna.
Drzwi zaskrzypiały, a ona odwróciła się, żeby ujrzeć kogoś, kogo nienawidziła z całego serca. Nie ujrzała jednak nic, bo w tej chwili znów otoczyła ją absolutna ciemność. Z mroku odezwał się jakiś głos. Brzmiało to jakby kilka osób mówiło naraz, a ona nie mogła poznać po głosie żadnej z nich.
- Zło nadchodzi, jest już blisko! Strzeż się Twórczyni, bowiem niedługo pojawią się zwiastuny zagłady. Musisz zniszczyć Strażników, odzyskać co twoje. Uwolnij duchy przeszłości, lecz nie daj im władzy nad sobą. Strzeż się, bowiem ciemność nie jest twoim jedynym wrogiem...
Głos zaczął cichnąć, aż w końcu zaniknął całkowicie, zostawiając ją samą w mroku. Znów nadeszło uczucie strachu. Nie mogła złapać oddechu, bo morze ciemności ciągnęło ją ze sobą. Chciała się obudzić, stwierdzić że wszystko było tylko zwykłym koszmarem.
Ale nawet jeśli to był sen, Iria wiedziała, że mówił całą prawdę.

Dobra w następnym rozdziale powinna pojawić się jakaś bitwa, nawet jeśli będzie mała. Postanowienie jak na razie to: Zaatakować Chmurną Wieżę.



Mała notka do poprzedniego rozdziału - Czas był tam użyty jako żeńskie imię, a nie jako zwykły rzeczownik, więc zdania jak: "Czas nas zdradziła" nie są żadną moją pomyłką.

Trochę nie miałam pomysłu na następny rozdział, więc ten może się wydać trochę dziwny. Jako źródło posłużyła mi Encyklopedia, ale jeśli ktoś i tak znajdzie błąd to przepraszam. Na razie nie ma żadnych bitew, bo jeszcze nikt nie ma o co walczyć. Ale zbliżam się powoli do głównego problemu, który będzie do rozwiązania w mojej opowieści, a wokół niego walka będzie się toczyła...


7.W nocy nad Magix rozpętała się potężna burza, wyrywająca drzewa z korzeniami, zrywająca dachy z domów, czasem nawet je burząc. Wody jezior zalewały lasy, a pioruny rzeźbiły w ziemi potężne kratery.
Nad ranem wichura nieco osłabła, ale nie zniknęła. Aichra wędrowała samotnie ulicami Magix, przyglądając się jak ludzie umykają z ulic i zamykają się w swoich domach. Nie mogła spotkać się z Sivlą, bo ta pisała egzamin poprawkowy, żeby zdać do następnej klasy, a Aichrze nie chciało się siedzieć samotnie w Chmurnej Wieży.
Kopnęła jeden z kamyków, który nawinął jej się pod nogę. Odleciał od niej, a potem natychmiast się wrócił i z całą siłą uderzył ją w kolano. Zaklęła ze złości i złapała się za nogę, jakby to miało ukoić ból.
- Na przyszłość nauczysz się nie lekceważyć innych! - powiedział piskliwym głosem kamyk i przeturlał się za jeden z budynków, zanim Aichra zdążyła go kopnąć po raz drugi. Prychnęła pod nosem. Co za kretyn wymyślił, że ożywianie kamieni jest dobrym pomysłem?
Dziewczyna wyprostowała się i rozejrzała po ulicy. Na szczęscie nie było w pobliżu nikogo, kto zwrócił by uwagę na jej dziwne zachowanie. Zorientowała się za to, że w zamyśleniu weszła w nieznaną ulicę i nie ma pojęcia jak wrócić. Obróciła się, ale nic nie wyglądało znajomo, nie widziała też żadnego znaku.
Wtedy właśnie ktoś na nią wpadł. Zdołała utrzymać równowagę, a chłopak wyminął ją i rzucił się pędem przed siebie. Aichra jeszcze przez chwilę próbowała skupić wzrok na ulicy i zobaczyła że nieznajomy upuścił jakąś książkę.
Z ciekawości podniosła ją i otworzyła. Aichra poczuła zawód. Książka była pusta. A już miała nadzieję, że znajdzie w środku coś ciekawego. Zawsze była wścibska. Mimo to wyczuwała coś dziwnego w tej książce. Jakby było w niej coś bardzo cennego, ale nie dało się tego dostrzedz oczami.
Omal nie upuściła swojego znaleziska, kiedy na pustej kartce zaczęły się pojawiać słowa, jakby pisała je niewidzialna ręka. Atrament błyszczał przez chwilę złotem, po czym zastygał i stawał się kompletnie czarny. Aichra zmrużyła oczy, żeby przeczytać tekst.
Witaj głosił napis. Znalazłaś mój dziennik. Jakie jest twoje życzenie?
- Życzenie? - zdziwiła się na głos Aichra. Wiedziała już że dżiny z lamp istnieją naprawdę i spełniają życzenia, ale z takim zamkniętym w książce spotkała się pierwszy raz. W odpowiedzi na jej myśli pojawiły się następne słowa.
Tak, życzenie. Nie jestem dzinem, ale spełniam życzenia. Moja kuzynka mnie przeklęła i muszę to robić. To jakie jest twoje życzenie?
A co ty jej takiego zrobiłeś, że cię przekleła? pomyśła Aichra, kierując to pytanie do książki.
Och, nic takiego, zobaczyła zdanie. Po prostu zniszczyłem jej plany przejęcia władzy nad całym światem i takie tam sprawy... no dawaj wreszcie to życzenie. Spełnię jeszcze dwadzieścia dwa i będę mógł się wydostać.
Siedzisz w tej książce? Aichra omal nie wybuchnęła śmiechem. Z jakiegoś powodu wydało jej się to bardzo zabawne. Nagle pismo stało się bardziej koślawe i ostre, przez co domyśliła się, że rozzłościło go to pytanie. Kimkolwiek on był.
Nie, nie siedzę w książce. Jestem setki kilometrów stąd, w nieskończonej ciemności, gdzie zwykły człowiek taki jak ty już dawno zmieniłby się w proch. Dawaj wreszcie to życzenie, chcę to już mieć z głowy.
A mogę mieć więcej niż jedno życzenie?
Jeśli chcesz, żebym zniszczył ci życie, jak temu geniuszowi który upuścił przed tobą mój dziennik to proszę, nie krępuj się.
Taka odpowiedź nieco ją zaniepokoiła. Czy spełniając moje życzenia, może mi zaszkodzić? Natychmiast sama odpowiedziała sobie na to pytanie. Oczywiście, że może. Jeśli znajdzie jakąś lukę w moim życzeniu, obróci je przeciw mnie. To znaczy, że najpierw muszę wszystko dokładnie przemyśleć. Zauważyła że na kartce pojawiły się kolejne słowa.
Mądry znajdzie wyjście z każdej sytuacji. Jeśli chcesz, możesz próbować, ale pamiętaj że ostrzegłem cię. A więc masz dwadzieścia dwa życzenia. Czego zażyczysz sobie na początek? Jak się zdecydujesz, to musisz głośno powiedzieć: "Życzę sobie... tutaj wstawiasz swoje życzenie... Bardzo proszę Twórco, spełnij moje życzenie."
Twórco? zdziwiła się Aichra. Kim są Twórcy?
To teraz nieważne. Wypowiadaj te życzenia. Im szybciej się uwolnię, tym lepiej dla was wszystkich.
Aichra przyjrzała się dziennikowi. Tekst zajmował już całą stronę. Dwadzieścia dwa to niby duża liczba, ale i tak zamierzała dokładnie przemyśleć każde swoje życzenie. Nie mogła przecież ich zmarnować.
A gdzie jest haczyk? zapytała w myślach.
Nie możesz prosić o więcej życzeń, pokój na świecie, wieczną wojnę, wielką moc, wiedzę, umiejętności i tym podobne. A jeśli coś sobie zażyczysz, nie możesz potem życzyć sobie żeby to odkręcić. Nie umiem też cofać, przyspieszać i zatrzymywać czasu. Ale resztę mogę zrobić. Mogę komuś dać życie, odebrać je, mogę obdarować kogoś nieśmiertelnością, dać ci bogactwo, urodę, z miłością też się uda, ale będzie taka trochę sztuczna, z pewnością nie prawdziwa. Władzy nad światem nie daję, ale uwielbienie wszystkich, tak że będą wykonywać każdy twój rozkaz już mogę. No i tak dalej.
Czyli że wszystko zależy od tego jak sformułuję życzenie? To wszystko?
Nie, liczy się jeszcze jak wykorzystasz to co dostaniesz. Chcę spełnić jakieś życzenie! Teraz!
Zgoda, dostaniesz swoje życzenie, pomyślała z rozbawieniem Aichra i rozejrzała się po ulicy. Nadal nikogo tu nie było, ale dziewczyna wolała nie ryzykować. Weszła w jedną z ciemnych uliczek, oparła się plecami o ścianę i znów spojrzała w dziennik.
- Życzę sobie, żebyć powiedział mi dokładnie kim są Twórcy i kim ty wśród nich jesteś. Bardzo proszę Twórco, spełnij moje życzenie - powiedziała wyraźnie do książki. Dziennik zadrżał w jej rękach i szybko pojawiły się nowe słowa.
Jesteś absolutnie pewna, że chcesz to wiedzieć?
- Takie jest moje życzenie, więc je spełnij! - warknęła Aichra i założyłaby się, że książka w jej rękach westchnęła, chociaż zdawało się to niemożliwe. Powoli na kartce pojawił się nowy zapis, który zaczął się wydłużać. To musiała być długa opowieść, więc Aichra zaczęła czytać o d razu.
Nie jestem dobry w opowieściach. Jak każdy mieszkaniec magicznego wymiaru znasz historię o stworzeniu wszechświata. O tym jak Wielki Smok i Wodne Gwiazdy narodziły się u początku czasu i stworzyły wszechświat. Ale ta opowieść jest mocno okrojoną wersją. Najważniejszą część zatailiśmy przed ludźmi.
Zanim powstało cokolwiek istniała tylko bezgraniczna pustka, bez czasu, światła, cienia, bez równowagi, ani żadnej mocy, czyli dosłownie nic. Pierwsze istnienie powstało dopiero w wielkim wybuchu, z którego wyłonili się Twórcy. Byli wszechpotężnymi istotami, które posiadały moc tworzenia i niszczenia, nie były ani dobre, ani złe, po prostu były.
Świat w którym żyli był zimny i pusty, więc postanowi to zmienić. Każdy z nich stworzył coś, dzięki czemu życie miało być ciekawsze, bardziej warte przeżycia i od tej pory władał tym żywiołem.
Emit rozpoczęła bieg czasu. Flain stworzyła wszechpotężnego Wielkiego Smoka, a dopomógł jej w tym Vateri dając życie Wodnym Gwiazdom, które wspólnie stworzyły wszechświat. Eart wypełnił nowo powstały świat przyrodą, a jego brat Oxyen powietrzem, w tym i życiodajnym tlenem. Shade stworzył wszelkie życie i tym samym śmierć. Dust i Shina wypełnili świat magią, zarówno dobrą jak i złą, światłem i cieniem. A jako ostatnia Questa stworzyła tajemnice, powiedziałbym że wręcz dała światu duszę.
Z początku Twórcy tylko przyglądali się stworzonemu światowi, obserowali jak radzą sobie w nim ludzie. Nie zdradzali im swej obecności i wcisnęli im historię, że to Wielki Smok i Wodne Gwiazdy stworzyły wszechświat, a oni oczywiście uwierzyli. Na początku ludzkość żyła w harmonii i pokoju, więc nie było potrzeby mieszać się w historię.
Jednak na wszelki wypadek stworzyli Strażników, których zadaniem miała być ochrona pokoju na świecie, wraz z pomocą Twórców. Każdy z Twórców stworzył jednego Strażnika i dał mu cząstkę swej mocy, by ten mógł jej użyć w razie potrzeby.
Niedługo później w magicznym wymiarze zaczęły się drobne potyczki i walki nielicznych ludzi, bo harmonia nie mogła trwać wiecznie. Strażnicy zbyt poważnie przyjeli rozkazy Twórców i zamiast odciągnąć ludzi od kłótni, zapragneli przejąć nad nimi władzę, bo tylko w ten sposób mogą zapobiec złu. W ten sposób Strażnicy obrócili się przeciw Twórcom, oskarżyli ich o stworzenie zła i zapragneli zająć ich miejsce, licząc na to że pod ich rządami świat będzie lepszy.
Twórcy nie zamierzali oddać władzy swym podwładnym, więc zaczęła się największa w dziejach wojna, którą również ludzie potężnie odczuli. Strażniczki Belladona, Lysslis i Tharma, zwane też Prastarymi Wiedźmami które jako pierwsze kobiety posłużyły się czarną magią na taką skalę niemal zniszczyły moc Flain, atakując jej planetę - Domino - w próbie zawładnięcia Smoczym Płomieniem.
Udało im się posiąść władzę nad Strażnikiem którego stworzyła Flain - Valtorem - i wysłały go by przejął wszelką magię jaka istnieje w magicznym wymiarze. Wiedząc do czego jest zdolny Strażnicy próbowali go powstrzymać, lecz żadne działania nie przynosiły skutku. Dopiero Twórczyni Questa, nie mogąc bezpośrednio powstrzymać Valtora, obdarowała potężną wolą walki uwczesnych władców planety Domino, którzy powołali słynną Drużynę Światła.
Byli jeszcze inni, mniej znani Strażnicy. Skrzydlaty potwór Vier znany był z tego, że najpierw wzbudzał zaufanie ludzi, a następnie z pomocą samego dotyku wysysał z nich wszelką energię i życie. Pokonał go Shade, wrzuciwszy go podstępem do otchłani ciemności. Albo Darkar. Na jakiś czas pokonał go Eart, podszywając się pod władcę Twierdzy Światła i zamknął go na zawsze w podziemiach, tak by nigdy nie mógł wyjść na powierzchnię.
Było ich jeszcze trochę, ale zanim zdążyli narozrabiać Twórcom udało się ich zamknąć, tylko raczej nie na wieczność, bo są tak samo nieśmiertelni jak my. To jest Twórcy.

Aichra wpatrywała się w litery. Chociaż wszystko było bardzo wyraźne, nie dowierzała swoim oczom. Zamrugała i jeszcze raz przebiegła tekst wzrokiem. Nie mogła niczego zrozumieć źle. Były tylko dwa wyjaśnienia: albo jest to kłamstwo, albo długo ukrywana prawda. Bardziej skłonna była uwierzyć w to pierwsze. Na kartce pojawiły się kolejne słowa.
Chciałaś, żebym spełnił twoje życzenie, więc to robię. Było tam chyba coś jeszcze. A tak, kim ja jestem wśród Twórców. No cóż, ja jestem jednym z nich, a dokładniej to mam na imię Shade. Ten co stworzył życie i śmierć, no i ma nad nimi władzę. Byłem sobie wolny, aż Twórczyni Emit zapragnęła dołączyć do Strażników i zdradziła nas. Co się działo dalej i dzieje się teraz, nie wiem.
Aichra pokręciła z niedowierzaniem głową. Idea Twórców była dziwna... a raczej niepokojąca, nie do uwierzenia, nielogiczna... ale przecież w świecie magii logika przestaje mieć wielkie znaczenie.
Zatrzasnęła książkę i wcisnęła ją do swojej torby. Później o tym pomyśli. Zaczęło się robić ciemno, a ona musiała jeszcze znaleźć drogę na przystanek i nie spóźnić się na autobus. Nie zamierzała spędzić swojej nocy w mieście i postanowiła że sprawdzi w bibliotece Chmurnej Wieży.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy

Edytowane przez Ignis dnia 17-01-2015 14:33
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-03-2015 19:23
Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale całkowicie straciłam wenę do pisania komentarzy. I nadal jej nie odzyskałam. Jednak postanowiłam ruszyć cztery litery i jednak coś nabazgrać.
Widzę, że akcja się rozkręca. Nowa bohaterka, ucieczka Trix, tajemniczy kamień... po prostu cud miód. Do tego te sny naszej czarodziejki. Piękne!
Jak ja kocham Twój styl. Masz lekkie pióro, czyta się gładko, przyjemnie. Nie przesadzasz z opisami, ale też ich nie unikasz.
Dobra, kończę to niekonstruktywne coś.
Czekam na nexta.

Ps. U mnie pojawiły się nowe miniaturki.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Suzanne dnia 01-03-2015 19:42
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2015 17:49
Uf, nareszcie skończyłam następny rozdział. Długo nie było, bo moja wena mnie opuściła, ale w końcu udało mi się napisać kolejny rozdział.

8.
Nie obudziły jej dalekie huki piorunów, głośne dudnienie, czyjeś zbliżające się kroki, jasne światło, ani krzyki. Obudziła się dopiero, gdy miękkie łóżko wypuściło ją prosto w kamienne objęcia podłogi.
Jęknęła i otworzyła oczy. Nadal niewiele widziała, co wydało jej się podejrzane. Podniosła się na łokciach i rozejrzała po pokoju. Dreszcz przebiegł jej po plecach. W powietrzu wisiał pył, na podłodze leżały gruz, a w ścianie w miejscu gdzie wcześniej było okno, ziała ogromna dziura.
Na jej łóżku leżał ogromny kamień. Miała szczęście że wybuch zmiótł ją na podłogę, inaczej została by zmiażdżona. Wzdrygnęła się, kiedy sobie to uświadomiła. A potem błyskawicznie podniosła się z podłogi i rozejrzała po pokoju, gotowa odeprzeć każdy atak.
Drzwi otworzyły się z hukiem, a Musa podskoczyła jak oparzona i naprawdę niewiele brakowało, by Flora padła ofiarą zaklęcia. Na szczęście jej przyjaciółka była przygotowana na coś takiego, bo błyskawicznie podniosła magiczną tarczę, która pochłonęła efektowne zaklęcie Musy.
- Co tu się stało? - zapytała Flora, opuszczając tarczę i rozglądając się ze zgrozą po pokoju. - Usłyszałam jakiś wybuch i...
Urwała i otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w dziurę w ścianie. Na jej twarzy odmalowało się przerażenie. Musa też odwróciła się w tamtą stronę, sprawdzić co tak bardzo przestraszyło przyjaciółkę i sama zamarła, nie śmiąc się choćby poruszyć.
Przez ogromną wyrwę w ścianie spoglądał na nie ogromny, krwistoczerwony i wyglądający znajomo ogromny ptak, którego oczy płonęły niczym węgielki na ognisku. Rozejrzał się po pokoju, po czym wydał skrzekliwy, straszliwy dźwięk i odleciał.
- Czy... czy to był... - wyjąkała Musa z niedowierzaniem, patrząc znowu na Florę, która była teraz blada jak ściana.
- To niemożliwe żeby...
W tej chwili ktoś wrzasnął przeraźliwie. Dziewczyny wymieniły spojrzenia. Nie czekając ani chwili dłużej przemieniły się i wyleciały przez dziurę w ścianie na deszcz i nawałnicę.
Ogromny, czerwony feniks krążył nad szkołą, próbując złapać dziobem coś, czego nie dało się zobaczyć. Jedna z wież szkoły leżała rozwalona na dziedzińcu, a na całym jednym piętrze brakowało ściany, tak że budynek dawno już by się zawalił, gdyby nie utrzymywała go magia.
Biała smuga przemknęła przed nosem Musy. Nix ćwierknął i poleciał dalej, odciągając uwagę feniksa od dwóch czarodziejek. Ogromny ptak wyraźnie się zdenerwował. Machnął skrzydłami, a potężny podmuch wiatru zdmuchnął Nixa z kursu. Biały ptak uderzył o ścianę szkoły i runął w dół, bez życia.
Pierwsza z szoku otrząsnęła się Flora.
- Trzeba go powstrzymać, zanim zniszczy szkołę! - krzyknęła, ale Musa i tak ledwo ją usłyszała przez grzmoty błyskawic. Zebrała całą swoją siłę w najpotężniejszym zaklęciu i cisnęła nią w feniksa, w tym samym momencie co Flora. Ptak na chwilę stracił kontrolę i zaczął spadać w dół, ale równie szybko poderwał się z powrotem.
Zrównał się z czarodziejkami w powietrzu i spojrzał prosto na nie, a Musa nagle poczuła że chciałaby być w każdym innym miejscu we wszechświecie, byle nie tutaj. Czuła że spojrzenie tych potwornych oczu za moment zmieni ją w popiół.
Flora także wyglądała jakby chciała się ulotnić, ale prócz strachu na jej twarzy malowało się też skupienie. Feniks otworzył dziób i zaskrzeczał przeraźliwie, sprawiając że włosy stanęły Musie dęba. Flora natomiast nie wytrzymała i pomknęła w dół w stronę szkoły, byle jak najdalej. Oczywiście ptak natychmiast za nią pognał.
Musa spojrzała w dół i jęknęła. Feniks nie był jedynym stworem atakującym szkołę. Ogromna armia ciemności taranowała wszystko na co się natknęła, a na wpół przytomne czarodziejki z trudem odpierały ataki.
Jakim cudem to się stało? Cała armia ciemności została zniszczona razem z Lordem Darkarem na czele już dawno. Dokonały tego. Jakim cudem udało mu się wrócić zza światów. I jak sprowadził ze sobą całą armię? A nawet jeśli było to możliwe, to jak wdarł się do szkoły? Przecież nadal otaczały ją bariery ochronne z czasów Valtora. No tak, ale z drugiej strony przecież dało się je pokonać, co udowodniła już Tecna i Czarownicy z Czarnego Kręgu.
Nie ważne jak się tu dostali, odezwał się rozsądek Musy. Trzeba się ich pozbyć, zanim zdążą wszystko i wszystkich zniszczyć. A żeby zniszczyć armię, trzeba się pozbyć dowódcy.
Rozejrzała się, ale nigdzie w pobliżu nie było ani Flory, ani feniksa. Dopiero po chwili dostrzegła ogromną plamę zieleni na środku dziedzińca, której wcześniej z całą pewnością nie było. Podleciała bliżej i zobaczyła ogromnego ptaka siłującego się z tysiącem oplatających go pnączy, a nad nim wisiała Flora z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi zębami, trzymająca dłonie przy skroniach, która starała się nie dopuścić by rośliny wypuściły stwora. Po jej czole ściekał pot, nie mogła tego długo wytrzymać.
Musa otoczyła roślinną konstrukcję swoim zaklęciem, wzmacniając ją, ale zdawała sobie sprawę, że to polepszy sytuację tylko przez chwilę. Feniks przestał się szarpać, nagle zaskoczony siłą zaklęcia, ale otrząsnął się z szoku i zaatakował ze zdwojoną siłą, rozbijając oba czary. Dosłownie. Fala uderzeniowa była tak potężna że cisnęła wszystkimi będącymi w pobliżu czarodziejkami, tak że przeleciały kilka metrów. Niektóre uderzyły w ściany, inne w kamienie, ale większość po prostu padła na ziemię.
To też zabolało. Musa miała już serdecznie dość stałego upadania na twardą podłogę, ale nie mogła nic na to poradzić. Całe jej ciało protestowało bólem przeciw jakiemukolwiek ruchowi. Usłyszała kolejny głośny skrzek więc, zmusiła się do podniesienia się na łokciach.
Zamrugała ze zdumienia i powoli przetarła dłonią oczy, pewna że się przewidziała. Feniks szarpał się i wyglądał jakby tańczył, próbując złapać zakapturzoną postać, siedzącą na jego długiej szyi, która okręciła swój pas wokół jego głowy, jak uprząż dla konia i próbowała zapanować nad stworem.
To był naprawdę dziwny widok: człowiek dosiadający mrocznego feniksa i próbujący go okiełznać jak jakiegoś narowistego rumaka. Wszyscy będący w stanie się poruszyć szybko odsunęli się od miejsca gdzie toczyła się ta bitwa, a na ich twarzach malował się głęboki szok.
Biała strzała przemknęła koło ucha Musy i mały Nix dołączył do walki. Tyle że, zdawał się być większy niż jeszcze chwilę temu. Zaczął latać wokół głowy feniksa, ćwierkając zaciekle, a ogromny ptak skrzeczał tak głośno, że część czarodziejek pozatykała uszy. Oba ptaki wyglądały jakby się ze sobą kłóciły, co może było prawdą.
- Zamknij się chociaż na chwilę, ty ohydny narwańcu! - Przez deszcz i burzę przebił się głośny rozkaz, wyraźnie dobiegający od strony zakapturzonej postaci. Było w nim tyle siły i wyższości, że choć Musa wiedziała że nie jest skierowany do niej, poczuła przez moment pokusę by go wykonać.
Feniks zamarł, jakby nagle ktoś przemienił go w kamień. Przestał łopotać ogromnymi skrzydłami i złożył je, a jego skrzek natychmiast zamarł. Kiedy się uspokoił zdawało się też, że burza znacznie osłabła. Nix przestał latać jak oszalały i usadowił się na głowie nieznajomej zakapturzonej.
Kiedy feniks opuścił głowę, jak zawstydzony, dziewczyna wydała kolejny rozkaz, którego tym razem Musa nie dosłyszała. Ogromny ptak zawył żałośnie i jednocześnie wściekle... i nagle rozpłynął się w powietrzu. Całkiem dosłownie. Nieznajoma łagodnie wylądowała na ziemi, podniosła pas którego użyła do okiełznania stwora i owinęła go wokół pasa.
Musa podniosła się z ziemi i pomogła wstać Florze, po czym obie rozejrzały się dookoła. Szkoła była poważnie zniszczona, choć nie tak bardzo, jak za czasów Mandragory i jej potwornych owadów. Jednak szybko wzrok wszystkich znów skoncentrował się na tajemniczej nieznajomej która samym głosem zmusiła władcę ciemności do wycofania się z bitwy.
Dziewczyna nie zwróciła na nikogo uwagi. Nix przeskoczył z jej głowy na rękę i wyglądali jakby razem rozmawiali. Dopiero po chwili zorientowali się, że są obserwowani przez tłum zdumionych czarodziejek. Dziewczyna odwróciła się i skłoniła nisko, a kaptur spadł jej z głowy.
- Dobry wieczór - powiedziała z krzywym uśmiechem. - Jestem Ignis i szukam mojej siostry. Jestem pewna, że już ją tutaj widzieliście.
Wyglądała dokładnie tak samo jak Iria.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2015 21:20
Feniks, siostra i ogólna zawierucha, czyli to co Luna lubi najbardziej. Rozdział jest bardzo przyjemny, gładko się czyta. Nowa bohaterka wydaję się być ciekawą, mocno narwaną postacią, ale ja takie wprost uwielbiam!
Niestety, ale nie wiem, co jeszcze mogę napisać.
Weny życzę!


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Suzanne dnia 05-05-2015 21:58
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-08-2015 02:02
:E Coś mnie tu długo nie było, ale nadal piszę to opowiadanie, nawet jeśli mało komu chce się je czytać.

9.
- Czyli... nie nazywam się Iria?
- Nie, zdecydowanie nie Iria. Skąd ty w ogóle wytrzasnęłaś to imię? Brzmi jak Iris, bogini tęczy. Nie znoszę tęczy. Ty z resztą też, nawet jeśli tego nie pamiętasz.
Dwie, dziewczyny siedziały na jednej z ławek na dziedzińcu różowej szkoły i rozmawiały ze sobą. Wyglądały dokładnie tak samo, nawet ubranie miały to samo i było ono równie zniszczone. Na oparciu ławki przysiadł biały ptak i skuliwszy się pod swoimi skrzydłami wydawał świszczące dźwięki gdy chrapał.
- Skoro nie Iria, to jak? - zapytała jedna z dziewczyn. Ignis westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Questa, nazywasz się Questa i jesteś moją siostrą bliźniaczką, jeśli można to tak ująć.
- Co to znaczy "można to tak ująć"? - zdumiała się Questa.
- To skomplikowane, a ty i tak masz już zbyt namieszane w mózgu, żebym jeszcze ci to tłumaczyła. - Wstała i zaczęła krążyć w kółko przed ławką, mamrocząc coś pod nosem. Iria-Questa przyglądała jej się ze zdumieniem. - W każdym razie nazywasz się Questa i absolutnie nie jesteś wróżką, czarodziejką czy jak inaczej nazywają siebie te wszystkie skrzydlate dziewczyny.
- Więc kim jestem?
Ignis przystanęła i spojrzała na siostrę, zastanawiając się nad jakąś niezbyt skomplikowaną odpowiedzią. Nie chciało jej się przedstawiać całej historii życia swojej siostry, ponieważ było długie, dziwne, no i właściwie nie znała całej jej historii. Jak najlepiej określić jej funkcję w tym świecie?
- Magiem.
Questa wyglądała, jakby chciała o coś zapytać, ale powstrzymała się od tego. Zamiast tego pogłaskała Nixa po główce, a ten zeskoczył z oparcia ławki na jej ramię, trzepocząc skrzydłami i zaczął ćwierkać jak szalony. Ignis skrzywiła się.
- Tak jakbym nie wiedziała. Sama nie mogę nic poradzić.
- To ty go rozumiesz? - zdziwiła się Questa.
- Pewnie, że go rozumiem. Ty też go rozumiesz, tylko teraz po prostu masz przytłumione zmysły. Musimy ci zwrócić pamięć i to szybko, inaczej będzie po nas wszystkich. Dobra, trzeba znaleźć Shade'a!
- Jakiego Shade'a?
- Naszego brata. No tak, tylko z tym będzie problem, bo nikt prócz ciebie nie ma zielonego pojęcia, co się z nim stało, a ty nie masz wspomnień. Rany, czemu to wszystko musi być tak skomplikowane?
Ignis opadła na ławkę obok siostry i ukryła twarz w dłoniach. Questa przyglądała się jej ze zdumieniem, cały czas głaszcząc Nixa.
- Coś się stało?
Obie podniosły wzrok. Przed nimi stały Flora i Musa, które nie wyglądały zbyt ciekawie, całe przesiąknięte wodą. Nix zaćwierkał cicho i znów się ukrył pod skrzydłami, zaś Ignis prychnęła i spojrzała na swoje buty.
- Tak, stało się. Ale wątpię, czy ktokolwiek będzie mógł nam w tej sytuacji pomóc. - Wypowiedziała te słowa tonem wyraźnie sugerującym, że nie chce i nie potrzebuje niczyjej pomocy, choć było zupełnie odwrotnie.
- Shade... - powiedziała cicho Questa, jakby coś sobie przypomniała. Ignis spojrzała w jej stronę. - Zamknij cienie w kamieniu... Zniszczyć Strażników... Czas zdradziła...
- Co?! - wykrzyknęła nagle Ignis, zrywając się na równe nogi, tak że o mało nie wpadła na nadal stojące przed nimi wróżki. - Czas... Emit zdradziła?! O nie, nie, nie! Jest gorzej niż myślałam!
I znów zaczęła krążyć, targając sobie włosy i mamrocząc pod nosem przeróżne rzeczy bez sensu, jakby próbowała pozbierać swoje myśli i nie bardzo jej to wychodziło. Nagle niebo przecięła jasna błyskawica, więc dziewczyna zatrzymała się gwałtownie. Spojrzała najpierw na kłębiące się czarne chmury a potem na siostrę. I doznała olśnienia.
- No jasne, to takie proste - powiedziała. - Dobra, jednak potrzebuję pomocy - powiedziała do Flory i Musy, które stały zdziwione z boku, nie bardzo wiedząc, co robić. - Potrzebuję kogoś, kto namierzyłby mi środek tej całej burzy. Ale dokładnie.
- Ale... ta burza jest ogromna - powiedziała z niepokojem Flora. - Ponoć obejmuje cały Magix i roznosi się po innych planetach. Jej środek może być gdziekolwiek, nawet w otchłani.
- Nie, środek tej burzy jest tutaj, w Magixie - powiedziała Ignis, z niezachwianą pewnością, patrząc czarodziejce natury prosto w oczy. - Nie mam czasu, żeby zbadać całą tą planetę, więc potrzebuję wiedzieć, gdzie jest środek tej całej zamieci. Mam wrażenie, że wy dwie potraficie mi powiedzieć, gdzie to jest.
Czarodziejki wymieniły spojrzenia i ruszyły w stronę bramy szkoły. Ignis westchnęła. Wyczuwając jej smutek, Nix przeskoczył na jej ramię i zaczął jej śpiewać do ucha coś, co brzmiało jak kołysanka. Ignis syknęła cicho, więc ptak natychmiast zamilkł i skulił się nieco. Załopotał skrzydłami i zakłapał dziobem, jakby chciał się wytłumaczyć, ale Ignis skupiła się już na czym innym.
Miała nadzieję, że jej przypuszczenia okażą się słuszne i wraz z centrum burzy, odnajdą Shade'a. Ale co jak on też nie będzie potrafił przywrócić wspomnień Queście? Potrząsnęła głową. Nie, to by było niemożliwe, był strażnikiem wszystkich jej tajemnic, powinien potrafić to zrobić. Jakiś złośliwy głosik wewnątrz niej, chciał się z nią kłócić na ten temat, twierdząc, że nikt nie mógłby znać wszystkich zagadek samej Zagadki, ale uciszyła go i zepchnęła głęboko do wnętrza swojego umysłu.
- Jezioro Roccaluce - powiedziała Musa, podchodząc do niej i wyrywając ją z zamyślenia. - To nad nim jest środek burzy.
- Świetnie - wykrzyknęła Ignis. - W takim razie wybieramy się nad jezioro Roccaluce. - Podeszła do Questy i pomogła jej wstać z ławki. - I to szybko, zanim znów zgubimy gdzieś Shade'a.
- Nie możecie tam teraz iść - zaprotestowała Flora. - Wiatr wyrywa tam rośliny, błyskawice niszczą drzewa, las cierpi.
- Więc trzeba mu pomóc, co nie? Poza tym, nie każę wam iść z nami. Nasz brat rozsiewa wokół siebie dziwaczną aurę, nikt nie chce się do niego zbliżać, chyba że jakiś desperat. Wy lepiej tu zostańcie.
- Sugerujesz, że jesteśmy za delikatne na walkę? - spytała Muza wyzywającym tonem. Ignis uśmiechnęła się drwiąco.
- Nie. Sugeruję, że my jesteśmy nieśmiertelne, a wy nie.
Skończyło się jednak tym, że obie czarodziejki poleciały tam razem z nimi. Przemieniły się i miały na sobie te dziwaczne kolorowe stroje, których znaczenia Ignis nigdy nie pojmowała. Z pleców wyrastały cienkie, przezroczyste skrzydła, które mogłaby złamać jednym zaklęciem. Po co w ogóle były im potrzebne skrzydła? Wystarczyła odrobina magii, żeby samemu oderwać się od ziemi, bez żadnej pomocy.
Sytuacja nad jeziorem rzeczywiście nie wyglądała zbyt ciekawie, choć Ignis musiała przyznać, że widywała już większe katastrofy w historii magicznego wymiaru, jak na przykład wojna Strażników, zniszczenie planety Shaab czy choćby nawet spektakularny upadek planety Domino.
- Och nie - jęknęła Flora, łapiąc się za głowę i patrząc na stojące w ogniu drzewa, targane wiatrem.
- Przydałaby się Stella - powiedziała cicho Musa, patrząc na zniszczenia jakie czyniła burza z płonącymi oczami. Ignis przewróciła oczami.
- Nix - mruknęła, a biały ptak natychmiast na nią spojrzał i przyjął pozycję bojową. Dziewczyna wywinęła palcem, pokazując wir, a Nix zaćwierkał głośno i wzbił się w powietrze. Zaczął zataczać ogromne kręgi wokół ciemnych chmur, mknąc z niezwykłą prędkością, jak na tak małe stworzenie. Chmury zaczęły się przerzedzać a wiatr zasłabł, ogień zaczął wygasać, aż w końcu nie pozostała po nim nawet jedna iskra. Nix wrócił grzecznie na ramię Questy, zwinął się tam i zasnął.
Cała czwórka wylądowała na ziemi i rozejrzała się dookoła.
- Tutaj nikogo nie ma - powiedziała Musa.
Flora podeszła do jednego z drzew i przyłożyła dłoń do jego kory, zamykając oczy. Wiatr omiótł jej twarz i poruszył koroną drzewa. Ignis domyśliła się, że czarodziejka rozmawia z owym drzewem. Sama też skupiła się i rozesłała myśli wokół siebie, w poszukiwaniu znajomej ciemnej potęgi. Zamiast tego natknęła się na coś dziwnego.
- Tu ktoś jest! - wykrzyknęła, cofając się w stronę jeziora. Flora spojrzała w tą samą stronę co ona. Ktoś czaił się w ciemności i obserwował je. I nie miał dobrych zamiarów. Bynajmniej...
- Rośliny mi powiedziały, że gdzieś tu w pobliżu ukrywają się trzy wiedźmy - powiedziała drżącym głosem Flora. - I bije od nich niespokojna potęga, taka zimna.
- Nie myślisz chyba, że to Trix? - zapytała Musa, ale w tej chwili przerwał jej złowrogi śmiech.
Z ciemności wyszły trzy kobiety, które niewątpliwie były wiedźmami. Wszystkie wysokie i chude, ubrane w te uniformy wiedźm, równie dziwne co stroje wróżek. Jedna z nich, z bujną czupryną, która wyglądała, jakby oberwała jednym z piorunów trzymała w dłoniach zwinięty w kulkę szalik. Ignis wątpiła, żeby była to tylko ozdoba.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy - powiedziała ta o białych włosach. Ignis zmrużyła oczy. Jej moc to na pewno lód. - Gdzie się zgubiły pozostałe małolaty? Wykruszyły się już? Och, jaka szkoda - powiedziała lodowatym tonem, mówiącym, że wcale nie jest jej szkoda, bo niby czemu?
- Nie powinnyście siedzieć w klasztorze? - zapytała ze złością Muza.
- A co my, zakonnice jakieś? - zadrwiła ta robiąca "piorunujące" wrażenie. Ignis nie chciała słuchać dalej tej kłótni.
- Słuchajcie wiedźmy - przerwała im. - Nie mam pojęcia kim jesteście i prawdę mówiąc nie obchodzi mnie to. Chcę tylko jednego: oddajcie mi to.
- Niby co? - zadrwiła wiedźma lodu.
- Kamień! - Ignis nie była pewna, czy rzeczywiście był to kamień, ale wywnioskowała to po wielkości przedmiotu owiniętego w szalik no i z wcześniejszych słów Questy. Wiedźmy wzdrygnęły się i już wiedziała, że trafiła w dziesiątkę.
- Moc kamienia jest nasza - odpowiedziała cicho ta stojąca z boku, w cieniu przywódczyni. - Teraz nikt nie może nas powstrzymać od przejęcia władzy nad światem.
- Jakoś w to wątpię - odparła Ignis i wyciągnęła do nich rękę. - Oddajcie kamień, albo sama go wam wydrę.
Ignis nie zdążyła się uchylić, gdy w jej kierunku pomknęła błyskawica czystej energii. Odrzuciło ją do tyłu, ale zdołała utrzymać równowagę i nie przewrócić się. Otrzepała płaszcz i podniosła wzrok na trójkę zdumionych wiedźm, a jej oczy zapłonęły.
- Chcecie bawić się magią? W takim razie proszę bardzo!
Uniosła dłoń, a nad jeziorem znów pojawiły się burzowe chmury. Powietrze przecięła błyskawica, lecąca prosto w stronę Ignis. Dziewczyna przechwyciła ją i posłała prosto w stronę wiedźm, które szybko oderwały się od ziemi, jednak ta ostatnia, trzymająca zawiniątko nie zdążyła tego zrobić dostatecznie szybko i oberwała własną magią zwróconą przeciw niej.
Wróżki niemal natychmiast zaczęły walczyć z wiedźmami, Questa stała z boku, nie rozumiejąc co się dzieje, zaś Ignis zaczęła się panicznie rozglądać, poszukując wzrokiem kamienia. Dostrzegła leżący na ziemi zniszczony szalik, a na jego brzegu leżący czarny jak noc kamień. To musiało być to. Rzuciła się w jego stronę, ale nagle przed jej nosem wyrosła zapora z lodu.
Ignis spojrzała w górę i zobaczyła tą samą wiedźmę, śmiejącą się złośliwie i szaleńczo. Nie miała najmniejszej ochoty na walkę, ale skoro same się o to prosiły, będą miały co chciały. Dziewczyna dotknęła lodu, zbierając z niego każdą cząstkę magii, po czym odbiła się od ziemi i znalazła tuż naprzeciw wiedźmy, która natychmiast zaczęła ją atakować gradem zaklęć.
Ignis nie bardzo się tym przejęła, ale udawała że stara się unikać pocisków. Każde zaklęcie którym oberwała, dodawało jej tylko nowych sił i możliwości. Jeśli się walczyło z przeciwnikiem, najlepiej było zwrócić jego magię przeciw niemu. Zwalczaj ogień ogniem, a nie wodą.
Nagle coś przemknęło jej przed nosem i trafiło w wiedźmę, która spadła na ziemię. Ignis spojrzała w dół i zobaczyła stojącą na brzegu jeziora Questę, z uniesionymi dłońmi. Sama wyglądała na zdziwioną, że udało jej się rzucić jakiś czar.
Ignis wylądowała i znów rzuciła się w stronę kamienia, ale jego już tam nie było.
- Ej, młoda! Tego szukasz?!
Odwróciła się błyskawicznie i ujrzała tą najbardziej tajemniczą i cichą z wiedźm, która trzymała kryształ w dłoni i przyglądała mu się z udawaną ciekawością. Trzymała go przez rękawiczkę i bardzo uważała, żeby nie dotknął jej skóry.
Nagle wiedźma odwróciła dłoń i otworzyła ją, wypuszczając kamień z ręki, a ten pomknął ku błękitnej tafli jeziora.
- Nie!
Ignis rzuciła się gwałtownie i w ostatniej chwili złapała kamień końcówkami palców. Poczuła, jak opuszcza ją energia i zrozumiała, że kamień był obciążony śmiertelną klątwą, która była w stanie zabić nawet najpotężniejszych magów wszechświata.
Ale nie nieśmiertelną. Szybko wróciła na brzeg, czując jak coraz bardziej opuszczają ją siły. Mimo to ścisnęła klejnot w dłoniach. Wiem, że tam jesteś, Shade! pomyślała w stronę kamienia. Wyłaź stamtąd, zanim mnie wpędzisz w sen, albo coś gorszego. No dalej, wyjdź!
Ale jej magiczna moc dalej zanikała, aż w końcu zachwiała się na nogach i upadła na ziemię. Zanim straciła przytomności i wypuściła kamień z rąk, usłyszała w głębi umysłu ciche słowa.
Nie mogę tego zrobić, siostrzyczko. Zostało jeszcze dwadzieścia życzeń.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy

Edytowane przez Ignis dnia 28-08-2015 02:09
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-08-2015 13:34
wow
Jestem w głębokim szoku, że już skończyłam ten rozdział. Serio, musiałam dwa razy sprawdzić czy przypadkiem niczego nie przegapiłam. Pochłonęłam cały tekst w ciągu sekundy, strasznie mnie wciągnął.
Magia, tajemnica, zaginiony brat - czyli to co Luna lubi najbardziej. Masz niesamowitą wyobraźnie. Oddaj mi trochę swoich pomysłów!
Ogólnie podziwiam cię za to jak opisujesz walkę między bohaterami. Ja nigdy nie mogłam się tego nauczyć, strasznie drętwo mi to wychodziło. U ciebie za to widzę niesamowity talent do tego typu opisów. Kiedy czytałam ten rozdział miałam wrażenie, że widzę jak one walczą, że słyszę wypowiadane zaklęcia.
Nie wiem co jeszcze mogę napisać.
Czekam na next i weny życzę.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez LunaFin dnia 28-08-2015 13:35
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 08-05-2016 13:06
Poprzedni rozdział w tamtym roku, jak bardzo dawno ;-;. Cóż, w końcu daję następny, ale jak tak patrzę, to chyba za wolno je piszę. Postaram się szybciej, ale pewnie i tak będę je pisać za długo.
Dedykuję ten rozdział LunieFin, której chce się komentować moją "twórczość". Taki czytelnik to skarb mruga.

10.
Darcy nienawidziła przegrywać. Znała to uczucie doskonale i miała go serdecznie dość. Nie zamierzała kolejny raz dać się wykiwać w walce o władzę jakimś kolorowo ubranym i słodko wyglądającym laleczkom.
Skoro ona nie mogła mieć mocy kamienia, to nikt inny też nie powinien jej posiadać, tak brzmiały jej zasady, a kto się do nich nie stosował z własnej woli... No cóż, zawsze można było mu narzucić wolę potężnej wiedźmy.
Była wściekła, że kamień nie uległ zniszczeniu. Mało tego, zawarta w nim klątwa, chociaż potężna, nie zabiła tej wrednej wróżki. Gdy Darcy uciekała przed ostrzałem pozostałych wróżek, próbując dogonić siostry, dostrzegła wyraźnie, że ta ostatnia, choć ledwo trzyma się na nogach, to jeszcze stoi.
A od niej wypływała jakaś dziwna energia. Próbowała zmusić kamień do współpracy i co gorsza, mogło jej się to udać. Jakim cudem wróżce mogło udać się coś, co nie udało się wiedźmie? Przecież ten kamień miał w sobie pokłady czarnej magii, powinien być wierny ciemnej stronie!
A na dodatek Darcy zgubiła gdzieś resztę. Z początku próbowała iść śladem, który zostawiła za sobą Stormy, czyli szlakiem powyłamywanych i płonących drzew, które oberwały piorunami, ale niedługo później, zlał się on ze zniszczeniami poczynionymi przez burzę roztaczającą się nad Magix.
Icy nawet nie próbowała zostawiać za sobą śladów, ale kierowała się jakąś odmianą lodowego kompasu, więc przez długi moment Darcy śledziła ją, wychwytując z powietrza pozostałości ciemnej energii wiedźmy. Ale ta szybko zaniknęła stłumiona przez siłę magicznej wichury.
Głupia burza! Utrudniała dosłownie wszystko. Nie dość że przeszkadzała w fizycznym podróżowaniu i skupieniu myśli, to jeszcze Darcy czuła, jak wywraca jej magiczne moce. Nie rozumiała w jaki sposób, ale nie chciała się tego dowiadywać i postanowiła powstrzymać się od używania magii, póki nie opuści pobliża środka tej przeklętej zawieruchy.
Tak więc ruszyła przed siebie, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Nie te magiczne, po prostu mówiła brzydkie słowa, żeby umilić sobie jakoś czas, tak jakby w jakikolwiek sposób mogło jej to pomóc. Nie miała pojęcia, dokąd się kieruje, po prostu kroczyła, żeby trafić dokądkolwiek.
Może zawiódł ją tam jakiś tajemniczy zmysł, który bardzo pragnął zemsty, a może po prostu miała szczęście. Między ciemnymi liśćmi drzew zamigotał róż. Nic naturalnego nie mogło mieć takiego koloru, a w całym Magixie tylko jedno miejsce tak wyglądało.
Darcy rozejrzała się dookoła, ale w pobliżu nikogo nie było. Mało kto odważyłby się wyjść w taką pogodę. Wiedźma ostrożnie podeszła bliżej, chowając się w cieniu drzew. Wyraźnie czuła zbliżającą się aurę bariery szkoły wróżek, pulsującą w powietrzu. Ta bariera w jakiś sposób osłabiała energię burzy. Gdyby Darcy dostała się do wewnątrz, mogłaby użyć swojej mocy.
Tyle że żeby się tam dostać i tak musiała jej użyć. Przecież nawet jeśli udałoby się jej przekroczyć barierę i tak na pewno ktoś ją zauważy. A może...
Spojrzała jeszcze raz na szkołę i wytężyła wzrok. W panującej ciemności trudno było dojrzeć coś dokładniej, i - o ile się nie pomyliła, a to zdarzało się rzadko - dziedziniec był całkowicie pusty. W oknach też nie było nikogo widać, ale to akurat nic nie znaczyło.
Wzięła głęboki oddech i rzuciła się biegiem w stronę szkoły, osłaniając twarz przed wiatrem i przed rozpoznaniem. Miała też wielką nadzieję, że jej przypuszczenia są słuszne i przez tą całą burzę uda jej się przedostać przez barierę. Gdy była kilka kroków od wejścia, wszystkie jej zmysły krzyknęły. Zacisnęła powieki, spodziewając się poważnego zderzenia, ale mimo to nie zatrzymała się.
Biegła dalej. Wrota szkoły otworzyły się przed nią same z siebie, a ona zdołała wyhamować dopiero na środku dziedzińca. Szybko sięgnęła po swoją magię, rozglądając się nerwowo dookoła. W jednej chwili ogarnęła ją mgiełka mocy i z przerażającej wiedźmy przemieniła się w przerażoną wróżkę. Taką w każdym razie miała nadzieję, bo sama nie mogła zobaczyć swego przebrania. Iluzje działały na wszystkich, prócz niej.
Nie spodziewała się, że wtargnięcie na teren szkoły pozostanie niezauważone, nawet jeśli bariera ją przepuściła i miała rację. Ledwie się zmieniła, a na zewnątrz przez główne wyjście wypadła niewielka gromada wróżek, zapewne oczekując walki. Wszystkie miały na sobie te mdlące kolorowe stroje i błyszczące skrzydła, od których otoczenie pojaśniało trzykrotnie.
Wyglądały na wymęczone i Darcy pomyślała, że nie tylko je napotkały trudności związane z pogodą. Stroje czarodziejek były postrzępione i pobrudzone, niektóre miały siniaki na ciele, jedna wyglądała, jakby nic nie widziała przez zapuchnięte oczy. Wiedźma rozejrzała się, ale nigdzie nie dostrzegała ani jednej z Winx czy choćby tych podejrzanych wróżek znad jeziora.
Przed grupkę wystąpiła jedna ze starszych czarodziejek, której wyraźnie życie nie sprzyjało. Rude włosy, które kojarzyły się Darcy z Bloom, jak zawsze, sterczały we wszystkie strony. Strój był tak poszarpany, że prawie już go nie było. W jej oczach płonął ogień, co nie podobało się Darcy.
- Kim jesteś? - zapytała wróżka wojowniczym tonem. Darcy wahała się przez chwilę, czy odpowiedzieć jej równie ostro, czy raczej zagrać przerażoną wróżkę. Uznała, że to drugie będzie lepsze w tej sytuacji i objęła się rękoma.
- Jestem Villia - wyjąkała, wymyślając naprędce jakieś imię, które mogłaby zapamiętać i zatrzęsła się, dla lepszego efektu. Kilka czarodziejek westchnęło współczująco - Ja... ja jestem z Ziemi, koleżanka mi powiedziała, że... że mam moc i powinnam się tutaj przenieść, ale... z-zgubiłam się. Cz-czy ja...
Nie dały jej dokończyć i może lepiej, bo Darcy i tak nie była pewna co chciała powiedzieć. Nagle zatonęła w uścisku kilkunastu wróżek. Miała ochotę odepchnąć je wszystkie od siebie i zabić, ale nie zamierzała w tak banalny sposób zniszczyć swojej przykrywki, więc zdusiła swoją niechęć głęboko w sobie i westchnęła cicho. Kiedyś zauważyła, że wróżki bardzo często wzdychają nostalgicznie, co było pozbawione większego sensu, ale zadziałało, bo uścisk dziewczyn stał się mocniejszy.
W końcu ją wypuściły i udało jej się złapać oddech. Niemal wszystkie wróżki były radosne, jakby nagle zniknął cały świat i istniała tylko nowa uczennica. Niemal. Ta, którą ją jakże przyjaźnie powitała, nadal patrzyła na nią podejrzliwie i z niechęcią.
- Miło - powiedziała, choć jej ton mówił zupełnie coś innego. Darcy pomyślała, że ta dziewczyna byłaby świetną wiedźmą, gdyby nie zdecydowała się być wróżką - Ja jestem Amaryl. Jak ona coś rozwali, to będzie wasza wina - warknęła w stronę reszty wróżek, które patrzyły na nią z błaganiem. A potem po prostu się odwróciła i dumnym krokiem zniknęła za szkolnymi wrotami.
Wróżki od razu porwały Darcy ze sobą, mówiąc, że wygląda koszmarnie, niemal jak wiedźma i powinna popracować nad wyglądem. Nie zaprotestowała, ale zaśmiała się duchu nad myślą, jak blisko prawdy były te wróżki. Widocznie zaklęcie iluzyjne nie działało tak dobrze jak powinno, skoro nie wyglądała ładnie, ale tak było lepiej. Gdyby wyszła z burzy świecąc się bez ani jednej skazy, byłoby to podejrzane.
Dziewczyny które ją prowadziły były tak podekscytowane i zajęte sobą, że nawet nie zauważyły, kiedy Darcy wyślizgnęła się z ich uścisku i została w tyle. Wiedźma podejrzewała, że minie naprawdę dużo czasu, zanim zauważą jej brak w towarzystwie. A wtedy powie im po prostu, że zatrzymała się żeby popodziwiać szkołę i się zgubiła.
Przemknęła korytarzem rozglądając się uważnie dookoła i rozsyłając dookoła siebie zmysły, w poszukiwaniu potężnych energii. Zwykle potrafiła to robić tylko na niewielkie odległości, ale kiedy zrobiła to tym razem, zatrzymała się zdumiona. Sięgała swoimi zmysłami wiele, wiele dalej niż zwykle.
Spojrzała w górę, na sklepienie, jakby to mogło jej wyjaśnić całą sytuację. Burza. Już dawno Darcy wyczuła, że ta burza targa całą magiczną energią, ale nie podejrzewała, że może ją to wzmocnić. Bała się wykrzywienia swojej mocy, może nawet jej utraty, ale nigdy nie wielokrotnego zwiększenia jej.
Obok niej, korytarzem przebiegł jakiś chłopak, co natychmiast przewróciło ją do rzeczywistości. Przebiegła swoimi zmysłami po szkole i wyczuła silną mroczną energię, której w tym miejscu być nie powinno. Wokół niej wirowało kilkanaście innych aur magicznych, ale przy tej ciemnej, wydawały się malutkie i stłumione. Po co się nimi przejmować?
Darcy ruszyła w kierunku, z którego dochodziło do niej uczucie mrocznej energii. Jednocześnie idąc odmieniła swoją iluzję, tak by wyglądać porządniej. Nie mogła wyglądać zbyt podejrzanie, gdyby ktoś ją przyłapał na myszkowaniu po szkole.
Dotarła do skrzydła szpitalnego. Poważnie? Kto trzyma magiczne artefakty w skrzydle szpitalnym? Podeszła ostrożnie do drzwi i przyłożyła do nich ucho. W środku trwała jakaś zawzięta dyskusja. Darcy znała kilka z tych głosów.
- ...się nikomu tłumaczyć - warknęła jakaś dziewczyna. To musiała być ta znad jeziora, która zabrała kamień. - Nie proszę was o pomoc. Sama mogę to wszystko załatwić, po prostu przestańcie mi wchodzić w drogę!
- Ale to niebezpieczne, nie możesz tam przecież iść sama - o, to na bank Flora. Darcy skrzywiła się - Powinnyśmy się trzymać razem, pomożemy ci, tylko...
- Tylko powiedz nam o co chodzi - przerwała jej znów czarodziejka, przedrzeźniając jej piskliwy głos. - Nie mogę! I nie chcę! Bardzo dziękuję, ale nie mam ochoty zamieniać się codziennie w kupkę popiołu! Ej, ty jesteś strażniczką od sekretów, weź im coś powiedz!
- Ja straciłam pamięć - to był niemal ten sam głos i Darcy przez chwilę zastanawiała się, czemu dziewczyna mówi sama do siebie, aż w końcu zrozumiała, że musiał to powiedzieć ktoś inny. Ten głos był bardziej... władczy.
- Czemu świat musi być taki pokręcony?! Dobra, dajcie mi wyjść z tego głupiego łóżka, muszę pogadać z Shadem. Niby wiem, że tam jest, ale czemu nie chce wyjść?
- Nie możesz dotknąć kamienia! - odezwała się znów Flora - Ostatnio omal cię nie zabił! Teraz może być gorzej!
- W jaki niby sposób? - prychnęła z pogardą dziewczyna - Jestem nieśmiertelna w pełnym tego słowa znaczeniu. Dawaj mi kamień, jak Shade spróbuje mnie zabić, to mnie popamięta.
Wszystkie umilkły na bardzo długą chwilę. Darcy próbowała połączyć fakty, ale to co usłyszała ledwo składało jej się w całość. Pierwsze co rzuciło jej się na myśl to nieśmiertelność... nikt nigdy nie osiągnął pełnej i prawdziwej nieśmiertelności, to było przecież niemożliwe. Wiedziała to, bo kiedyś sama próbowała... Nie, ta dziewczyna musiała po prostu kłamać.
Potem próbowała przeanalizować to, co usłyszała na temat kamienia. Ten cały Shade - to on musiał władać tym kamieniem i jego magią. Szkoda tylko, że Darcy nie miała pojęcia kim on jest. Miała wrażenie że już kiedyś słyszała to imię, ale nie pamiętała kiedy właściwie. To miało chyba jakiś związek z eliksirami... a może zaklęciami? Nie była pewna.
Usłyszała szczebiot na korytarzu i szybko domyśliła się, że te wesołe wróżki już zauważyły jej nieobecność i zaczęły jej szukać. Nie powinny jej znaleźć akurat tutaj, to by było zbyt podejrzane. Szybko ruszyła korytarzem, najciszej jak tylko mogła.
Wtedy coś białego rzuciło się na nią i przewróciło ją na podłogę. Zamachała rękami, starając się odpędzić, ale biały ptak usiadł na jej piersi i szarpał swoim dziobem jej włosy. Darcy z przerażeniem zauważyła, że zrywa z niej iluzję. To było jakieś przeklęte czarodziejskie zwierzę. Podniosła się gwałtownie, odpychając go magią i posyłając na drugi koniec korytarza.
Wylądował na podłodze, bezwładny jak szmaciana lalka, ale szybko się otrząsnął i podniósł na swoje małe nóżki. Spojrzał na Darcy wojowniczo, spojrzeniem bardzo, bardzo ludzkim i nastroszył pióra, sycząc cicho. Darcy była mistrzynią iluzji i hipnozy i szybko odkryła, że zwierzak też posiada takie zdolności.
Zanim jednak którekolwiek z nich ponownie zaatakowało, przez korytarz przebiegła ta sama dziewczyna znad jeziora i porwała ptaka w objęcia. Mógłby kto pomyśleć, że zwierzę podrapie ją, podziobie i całkowicie zniszczy jej uroczą twarzyczkę, ale nie. Ptak tylko kłapnął na nią dziobem i odwrócił się od niej, jakby obrażony.
- Nic ci się nie stało?
Do Darcy podbiegła inna czarodziejka i wiedźma chwilę wodziła wzrokiem między nią i tą, która trzymała zwierzaka, bo obie wyglądały identycznie, jeśli nie liczyć ubrań, które i tak były podobne. Nie wyczuwała w powietrzu żadnej magii, więc musiały to być po prostu bliźniaczki.
- A co się jej miało stać, żyje przecież - powiedziała lekceważąco dziewczyna, wkładając białego ptaka do kaptura swojego płaszcza, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, a potem zwróciła się do Darcy, wpatrując się w nią wrogim spojrzeniem. - Nix cię nie polubił. Musiał mieć powód, żeby cię zaatakować.
A potem odeszła dumnym krokiem. W połowie drogi jednak przystanęła i zmieniła kierunek. Kiedy wymijała Darcy, wiedźma była pewna że usłyszała syknięcie dochodzące z kaptura. Co to był za dziwny zwierz, że posiadał moc tak podobną do jej własnej?
- Przepraszam za siostrę. I za Nixa - powiedziała ta druga, która została. Otrzepała Darcy ramię, jakby było z czego. - Oboje są bardzo wybuchowi. Czasem mam wrażenie, że nie lubią nikogo i niczego. No, w każdym razie dobrze, że nic ci nie jest, ale chyba powinnaś odwiedzić skrzydło szpitalne, tak dla pewności.
Darcy zaprotestowała, zapewniając ją, że wszystko z nią dobrze i nic jej się nie stało. Co prawda oberwała trochę od pazurów, ale wolała się wyleczyć z tego sama. Lekarz czy pielęgniarka z pewnością by zauważyli, że coś z nią nie tak i koniec przebieranki.
- Och, a tak właściwie jestem Questa. Znaczy tak mówi moja siostra. Ja nie pamiętam.
Peszek. Darcy miała ochotę uśmiechnąć się złośliwie. Oj, nie powinno zdradzać się innym swoich słabości, mała naiwna wróżko. Nie powiedziała jednak tego na głos, nie była głupia. Zamiast tego objęła Questę współczująco.
- Jeśli chcesz, mogę ci z tym pomóc. Uczyłam się trochę o hipnozie i jej leczniczych właściwościach... Zawsze możemy spróbować, co ty na to?
Chyba jeszcze nigdy u nikogo nie widziała tak promiennego uśmiechu i już wiedziała, że Questa się zgodzi. Sama miała ochotę się zaśmiać szaleńczo, ale ograniczyła się tylko do lekkiego uśmiechu, jedynego miłego na jaki potrafiła się zebrać.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~x-Ritsu
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-05-2016 21:20
:OOO Właśnie skończyłem doczytywać nowy rozdział i po prostu oniemiałem. Twoje opowiadanie jest tak genialne, że nie mogę nigdy wyjść z tego zachwytu, jak ty tak łatwo układasz długie, a lekkie zdania, które przebiegając moimi oczyma pochłaniam błyskawicznie. Faktycznie, na początku rozdziały były zdecydowanie za krótkie i miały zbyt dużo dialogów, chociaż i tak były bardzo ciekawe i nie wyszłaś od tamtego czasu z wprawy układania tak lekkich zdań. Bardzo podoba mi się pomysł, że opowiadanie jest pisane z punktu widzenia Darcy. W sumie wszystko jedno, z punktu jakiej osoby w opowiadaniu piszesz, bo i tak wychodzi to genialnie. Pisałaś już w pierwszej osobie w twoim drugim "opo" (żeby nie powtarzać tego samego słowa :}}) i z punktu widzenia Ignisy, znaczy się Ignei i też skrupulatnie sobie radziłaś. Jestem zupełnie pod wrażeniem i nie mogę ci wytknąć żadnego błędu, ani jednego. Ani nieścisłości w fabule (pokroju takiej, jak ta z pizzą w Winxach), ani błędu stylistycznego, chociaż zdarzało się kilka zdań, które były poprawne, a ja ich nie rozumiałem (uwielbiam moją ciaśnotę umysłu). Cóż, mogę jeszcze napisać, iż czekam, aż wprowadzisz resztę swoich OCek, jestem ciekaw dalszego rozciągu wydarzeń. Jeśli zostawiłaś u mnie niedosyt, to wiedz, że jest dobre :V. No i te twoje śmieszne teksty - zawsze mnie rozwalają, że tak powiem. Na przykład, ten z podłogą albo z sarkazmem większym niż góry lol. Co do ostatniego rozdziału, jeszcze coś dopowiem, bo tak naprawdę oceniam w dużej mierze jego, bo jest zdecydowanie najlepszym, a jego długość całkowicie mnie zadowoliła. Akcja nie dzieje się zbyt szybko, nie brakuje epitetów, czasówników. Masz synonimy w kieszeni, czego chcieć więcej?
Na koniec mogę Ci życzyć symbolicznej weny i żebyś pisała częściej. Nawet nie wiesz, jaki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, jak zobaczyłem, że wreszcie opublikowałaś ten rozdział :D.




Strona | DeviantART | MyAnimeList


Edytowane przez x-Ritsu dnia 13-05-2016 21:23
pisz na gg http://xritsu.j.pl Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-07-2016 23:53
Okej, po pierwsze podziękuję za opinie, bo naprawdę mi ich tutaj ostatnio brakuje. Nawet jeśli zmusiłam Pana Doniczkę do napisania w końcu jakiejkolwiek :V. Mam jakąś lichą nadzieję, że ktoś więcej to czyta, nawet jeśli nie komentuje, ale jeśli tak nie jest, to nie wyprowadzajcie mnie z błędu :E. Czasem fajnie jest się tak mylić.
Dobra, ale bez dalszego gadania, kolejny rozdział:

11.
Aichra spacerowała po parku i wpatrywała się w rozjaśnione słońcem niebo. Niedawno przestało padać a cała burza gdzieś zniknęła. I pomyśleć, że wystarczyło do tego tylko jedno proste zdanie, zajrzenie do książki i puf! - po wszystkim.
Trochę żałowała, że nie mogła zabrać ze sobą przyjaciółki, ale ta nagle zaczęła się denerwować wynikami testów i dosłownie wszystko mogło ją wyprowadzić z równowagi. Za dużo też narzekała, a że Aichra narzekań słuchać nie lubiła, postanowiła udać się na spacer samotnie.
Od ponad godziny krążyła wkoło, rozmawiając z Shadem z dziennika i próbując jakoś podważyć jego słowa, ale on wtedy zaczynał się z nią wykłócać i dawał takie argumenty, których podważyć nie mogła, bo w ogóle ich nie rozumiała. Czasem pisał rzeczy, jakby wyrwane z kontekstu, nie mające dla niej sensu, ale podejrzewała że musiał być roztargniony - kto by chciał, żeby jego jedyny kontakt ze światem zewnętrznym stanowił cieniutki dzienniczek?
Może to dziwne, ale chociaż zupełnie mu nie wierzyła w pewnych kwestiach, to zaczęła go lubić. Pięć minut temu odłożyła dziennik do torby, ale jej ręce nie miały co robić i znów po niego sięgnęły.
Ziew. Oho, ale miałem idiotyczny sen. Coś się stało?
Jak... jak możesz ziewać na kartce?
Normalnie, po prostu piszę "ziew" i samo wychodzi. Ale podejrzewam, że nie chcesz ze mną rozmawiać o ziewaniu. To takie nudne, że aż się chce ziewać. Mam spełnić kolejne życzenie, jaśnie pani? Przypominam, że licznik życzeń wskazuje na jakże szczęśliwą liczbę osiemnaście!
Bardzo zabawne, pomyślała Aichra, przewracając oczami. Wtedy spostrzegła, że promienie słońca powoli ustępują z okolicy, żeby skryć się za chmurami. Co się dzieje? Przecież miało być dzisiaj słonecznie, przez cały dzień. Mówiłeś, że tak będzie.
To magiczna burza, wyjaśnił Shade, a litery wydawały się jakieś ciemniejsze i cięższe, takie ponure. Strasznie potężna. W zwykłych okolicznościach mógłbym się jej pozbyć, ale w tej formie... cóż, niewiele mogę zrobić.
Nagle chmura zakrywająca słońce rozstąpiła się, zrobił się w niej otwór w kształcie koła, a światło padało akurat na Aichrę, jak jakiś wielki reflektor z nieba. Dziewczyna prychnęła głośno i przeniosła się w bardziej zaciemnione miejsce.
Nie popisuj się tak, bo cię rzucę o ziemię.
Och, jakżebym śmiał. Przecież to by było dla mnie takie bolesne, gdybyś cisnęła moim dziennikiem o ziemię, zwłaszcza że przecież mnie w ogóle w nim nie ma.
Nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się cicho. Zawsze mogła mu zagrozić, że po prostu wrzuci tą książkę do jakieś rzeki, czy może morza albo oceanu, ale, jako że czytał jej myśli, od razu by przejrzał jej sztuczki, więc nie było sensu robić czegoś takiego.
Ktoś głupszy już tak zrobił, odpowiedział Shade na niezadane pytanie. Nawet nie chcesz wiedzieć, jakie skutki zaczęły przynosić jego życzenia.
Pewnie masz rację, odparła w myślach Aichra, myśląc o wszystkich strasznych rzeczach jakie widziała. Nie, nie chciałaby wiedzieć, jak Shade potrafi się mścić. Zaciekawiło ją za to coś innego. Ile musisz spełnić życzeń? To znaczy... nie tych moich, ale wszystkich. Ile ich miało być? Tak na samym początku?
Dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć i pół.
Aichra zatrzymała się i potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
To można mieć pół życzenia? I gdzie ci ubyła ta druga połówka do okrągłej liczby?
To miało być niewykonalne, moja rodzina bywa wredna. Ale ja też jestem przebiegły i sobie poradziłem z tą połową. Jakiś geniusz życzył sobie, żeby nikt inny nie miał życzeń, więc w nagrodę zrobiłem tak, że tylko on nie miał. Wystarczyło jedno źle sformułowane zdanie.
Jak rozumiem, jesteś z siebie z tego powodu bardzo zadowolony?
O tak. Nie każdy byłby tak sprytny, żeby doszukać się takiej luki w życzeniu. Dlatego właśnie powinno się myśleć dokładnie, zanim się czegoś sobie zażyczy.
- Jesteś okropny - powiedziała Aichra i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wypowiedziała to na głos. Rozejrzała się, ale w pobliżu nie było nikogo, kto by zarejestrował dziwny przypadek dziewczyny rozmawiającej z książką.
Dziękuję, ale nie musisz mi prawić tylu komplementów, słyszałem to naprawdę wiele razy. Nagle dziennik zatrząsł się jej w rękach. Czas musi się skończyć, napisał zupełnie nie na temat.
Domyśliła się, że to jeden z tych wyrwanych z kontekstu tekstów. Miała ochotę zapytać, co to znaczy, ale znów zapewne by napisał, że tego nie pamięta i nie miał pojęcia o co mogło chodzić. Tylko że Shade jeszcze nie skończył.
Oni są w tym samym czasie, ale ich nie widać. Trzeba ją znaleźć, bo wszystko skończy się źle. Dziewięciu wrót strzec powinno, a wrota się sypią. Śpiesz się.
Te słowa na pewno nie były skierowane do niej. Z kim on wtedy rozmawiał, jeśli nie z Aichrą? Wiedźma zatrzasnęła książkę i schowała ją, zanim się ogarnął i zaczął zadawać pytania, na temat tego, co przed chwilą pisał. Niezbyt lubiła mu wtedy udzielać odpowiedzi, bo nie chciał jej nic wyjawić.
Przeszła kawałek drogi, zastanawiając się o co właściwie mogło chodzić. Na pewno o coś ważnego, ale nie miała bladego pojęcia o co. Przeskoczyła nad kałużą pozostałą po ulewie i dopiero wtedy uświadomiła sobie coś dziwnego. Przystanęła, odwróciła się i spojrzała w wodę.
W tafli kałuży odbijało się ciemne niebo zakryte ciemnymi chmurami. Aichra pomachała ręką nad wodą, ale nie pojawiła się ona w odbiciu. Dziewczyna pochyliła się, ale nie zauważyła swojej twarzy, nawet gdy dotykała wody już prawie nosem.
To było podejrzane. Odsunęła się od kałuży, a potem sprawdziła następną, ale w niej także nie było jej odbicia. Spojrzała w niebo. Chmury wisiały na swoim miejscu, nie poruszały się. Wybiegła z parku i wpadła do miasta, którego ulice były podejrzanie ciche i puste. Nie powinny takie być, nawet jeśli pogoda nadal była ponura, przecież już się uspokoiło. O tej porze powinny tu być tłumy, a nie było nikogo.
Aichra cofnęła się, kiedy przez uliczkę przemknął zimny powiew. Było coś mrocznego w tym miejscu, jakby ktoś wyssał z niego całe życie. Nie chciała tu dłużej zostawać. Ruszyła cicho ulicą, z zamiarem jak najszybszego powrotu do szkoły.
Coś zatrzeszczało cicho, a potem rozległ się syk. Aichrze włosy stanęły dęba i odruchowo sięgnęła wokół siebie dodatkowym zmysłem, poszukując magii, którą mogłaby się obronić. I aż się zachłysnęła, gdy wszędzie wokół siebie wyczuła tłoczącą się i niemal duszącą ją energię. Ogromna burza naprawdę była magiczna, ale Aichra nie spodziewała się, że aż tak potężna.
- ...i masz mi donosić o wszystkim, czego się dowiesz - dobiegł zza zakrętu okrutny kobiecy głos, jaki zwykle posiadają wiedźmy. Aichra rozejrzała się szybko dookoła i ukryła w jednej z ciemnych uliczek.
- Oczywiście, pani - dobiegła odpowiedź mężczyzny. Ten głos był taki głęboki i piękny... Aichra pokręciła głową, przywracając swój umysł do porządku. Przecież nie mogła teraz myśleć o randkach i to na dodatek tylko dlatego, że spodobał się jej czyjś głos.
Ostrożnie wyjrzała zza ściany i nagle w jej myślach pojawił się kolejny powód do rozmyślania o miłosnych amorach. Ten mężczyzna był wprost przecudny! Wyglądał jak anioł, który zstąpił z nieba by olśnić wszystkich swym blaskiem. I to nie tylko ze względu na swą urodę. Jego plecy zdobiły bowiem podwójne lśniące pierzaste skrzydła, które były czarne niczym noc i połyskiwały w świetle odcieniami granatu i fioletu.
Obok niego szła kobieta, wysoka i smukła, ubrana w suknię doskonale pasującą kolorystycznie pod skrzydła towarzysza. Bogato zdobiona z dołem tak szerokim, że ciągnął się za nią po ziemi, czyszcząc chodnik aż do połysku.
- Jeszcze jedna taka wpadka i was zniszczę - powiedziała spokojnie kobieta, ale w jej oczach była tak ognista furia, że Aichra szybko schowała się z powrotem i zaczęła wycofywać bardziej w głąb uliczki. - Słyszałeś co się stało? Lord ma szczęście, że jeszcze żyje. Kiedy mówię, że na kogoś powinno się uważać, chyba powinniście uważać! Nie ma siły we wszechświecie, której nie dałoby się złamać.
- Nie martw się, o wielka pani, już niedługo to ty zostaniesz jedyną władczynią całej wieczności i nieskończoności i nikt cię nie powstrzyma.
- Czy ty choć przez chwilę mnie słuchałeś? - oburzyła się nagle kobieta i Aichra dosłyszała uderzenie. Była pewna, że ktoś został spoliczkowany, prawdopodobnie skrzydlaty mężczyzna. - Och, Vier, Vier, rozumu to ty nie masz za dużo, prawda? Ja mówiłam o nas. Nawet jeśli mamy wielką moc, nadal są inne siły, które są w stanie ją zdusić. Więc co trzeba najpierw zrobić, półgłówku?
- Pozbyć się ich. Zdusić, ścisnąć, zniwelować.
- Po cichu - dodała kobieta złowrogo. - Dlatego polecisz mi teraz na tą przeklętą planetę i przyniesiesz kamień anty-magiczny. Nie dam mojej rodzinie tej satysfakcji. A potem...
- Zniszczyć, o wielka pani, złodziejki mocy?
- Możesz, ale zemsta należy do Lorda i nie zapominaj o tym. Tylko ani mi się waż do którejś z nich zbytnio zbliżyć! Są przeciwnicy, z którymi należy się liczyć! Pamiętaj, że one, jak my wszyscy, są nieśmiertelne.
- Nie uciekną mi. Mnie nikt nie ucieka.
Po plecach Aichry przebiegł dreszcz. Była już prawie na końcu zaułka i była gotowa skręcić w bok i pognać gdziekolwiek, byle by nie pozostać tutaj. Ale coś musiało ją zdradzić, bo nagle w wylocie pojawiła się wielka postać, przysłaniając swoją sylwetką reszki światła.
Aichra nie zamierzała na niego więcej patrzeć. Skręciła w jedną z boczną uliczkę i pobiegła przed siebie, a jej buty uderzały głośno w kamienie, gdy uciekała, nie wiedząc nawet dokąd.
Świst przeciął powietrze i potężny podmuch zbił Aichrę z nóg. Upadła twarzą na ziemię, kalecząc sobie ręce o ostre kamienie. Poderwała się szybko na nogi, słysząc za sobą powolne kroki. Mężczyzna zbliżał się do niej powoli i dumnie, jakby miał do wykorzystania cały czas świata. Kobieta gdzieś wyparowała i może tak było lepiej.
Uniósł głowę i pociągnął nosem, węsząc. Aichra widywała już robiące to stwory. Wiedziała, że w ten sposób wyczuwają magię. Więc jakim cudem wyczuł ją? Ona nie miała w sobie ani krzty mocy magicznej. Mężczyzna skrzywił się i machnął skrzydłami, tworząc wiatr, który posłał Aichrę na drugą stronę ulicy. Tylko cudem utrzymała równowagę.
- Czuć cię śmiercią - warknął mężczyzna, pokazując wypolerowane kły, które miał zamiast zębów, a Aichra nagle przestała go uważać, za pięknego. - Pomagasz mu. Gdzie on jest?
Aichra przez chwilę nie miała pojęcia o co chodzi, a potem otworzyła szerzej oczy. Dziennik! No jasne. Czyżby to właśnie jego wyczuł ten stwór? Cofnęła się o krok, gdy mężczyzna jeszcze bardziej się zbliżył.
- Śmiertelniczka pomagająca Twórcy, to dopiero ciekawe - odezwał się znów stwór i zaśmiał się cicho. - Mała, urocza dziewczynka. Wydaj mi go, a nie zrobię ci krzywdy.
- Spadaj! Nie współpracuję ze skrzydlatymi wariatami! - warknęła Aichra, próbując udawać odważną, choć w głębi duszy bała się, jak nigdy wcześniej. Mężczyzna warknął.
- A więc giń!
I rzucił się na nią z pazurami, sycząc gniewnie i rozkładając skrzydła tak szeroko, że odcięły Aichrze dostęp nawet do tej resztki światła, które padało spomiędzy chmur. Dziewczyna odskoczyła, ale nie dość szybko, by uniknąć ciosu. Jęknęła i złapała się za ramię, gdy z dwóch ran ciętych zaczęła lecieć krew. Zakręciło jej się w głowie.
Przed oczami przeleciał jej kawałek kolorowego materiału. Spojrzała w dół i zobaczyła, że końcówka jej szalika jest odcięta i poszarpana. Jej ulubionego szalika, który był ostatnim prezentem od taty. Rozzłościło ją to.
Uskoczyła błyskawicznie przed kolejnym ciosem i rozesłała zmysły wokół siebie. Nie obchodziło jej, że za każdym razem, gdy ściągała do siebie cudzą magię działy się wypadki. Wraz z jednym oddechem zebrała jak najwięcej energii z powietrza wokół siebie i w rozbłysku cisnęła całą tą siłą w skrzydlatego stwora.
Miała nadzieję, że ten padnie na ziemię i zacznie błagać o litość, albo poczuje się przestraszony i pokonany odleci gdzieś daleko. Naprawdę chciała, by tak się stało. Ale stwór tylko się odsunął z drogi zaklęciu, a kula magii jakby blakła, kiedy mknęła w jego kierunku. Gdy znalazła się tuż obok niego, nagle rozpadła się w pył.
Zaśmiał się cicho i groźnie, a Aichra pobladła. Był... był niewrażliwy na magię. Jak to w ogóle było możliwe? Odwróciła się i ponownie rzuciła do ucieczki. Tym razem stwór wydawał się tym zdziwiony, bo nie poleciał od razu za nią. Sięgnęła do torby i znowu wyciągnęła dziennik. Tym razem nie wypowiedziała żadnej formułki, po prostu posłała w jego stronę bliżej nieokreślone pragnienie. Ale i tak dostała odpowiedź. Nagle otoczyła ją świetlista bańka - tarcza. Nadal biegnąc, otworzyła książeczkę.
Nie mogę ci bardziej pomóc. Shade od razu zaczął pisać, litery były koślawe i ledwo czytelne. Ale radzę ci uciekać najdalej jak się da. Nie pokonasz go.
- Czemu? Kto to w ogóle jest?!
Wspominałem o nim. To Vier. Jest w stanie wysysać magię ze świata dookoła niego, coś jak ty. Tylko że on jeszcze z pomocą dotyku jest w stanie wyssać z każdego życie, więc moja rada brzmi, żebyś nie pozwoliła mu się dotknąć. A to skaleczenie to lepiej szybko opatrz. Jego pazury i kły są trujące.
- Ty mi je ulecz! - warknęła Aichra - W życiu nikomu nie uda mi się tego wytłumaczyć! O ile w ogóle dzisiaj ujdę z życiem!
Marnujesz życzenia, ale jeśli naprawdę tego chcesz, to proszę bardzo. Całe ciało Aichry nagle zalała energia, a rany na ramieniu zaczęły szczypać tak bardzo, że aż syknęła. Spojrzała na nie i zobaczyła tylko blizny, które i tak już znikały. Zostało ci szesnaście. Jeszcze coś? Wydawał się rozdrażniony.
- Nie możesz mnie przenieść gdzieś indziej?
W tej chwili na ulicy przed nią wylądował Vier i zaczął ciąć pazurami jej barierę, której blask zaczął przygasać. Dziennik w jej rękach zadrżał, a ona odwróciła się i zaczęła szukać innej drogi ucieczki.
Mógłbym, ale nawet ja potrzebuję przerwy. Nie jestem w stanie naraz zużyć wielkiej ilości mocy z miejsca gdzie jestem, a właśnie spełniłem trzy życzenia pod rząd i to wcale nie błahe, jak ci się wydaje. W tej chwili są tylko dwa miejsca na całym wszechświecie, w które dałbym radę cię teleportować i wątpię, by którekolwiek ci się spodobało.
- Nic cię już nie jest w stanie uratować - warknął zza tarczy Vier, wpatrując się w nią oczami płonącymi chęcią mordu i zbliżając powoli, z gracją bezlitosnego drapieżnika. - Zaraz zginiesz, mała magiczko! Chyba że mi oddasz tą książeczkę, którą trzymasz. Po co ci to? Może ci się wydawać, że go rozumiesz, ale dla niego nic nie znaczysz. Twórcy nie troszczą się o nikogo. Stworzyli sobie cały świat do zabawy i nie obchodzą ich żadne żywe istoty. Dla nich wszyscy jesteśmy tylko marionetkami.
Mam ochotę wyparować mu uśmiech z twarzy, napisał Shade, najwyraźniej słysząc słowa potwora przez Aichrę. Dziewczyna wysłała mu nieme pytanie. Dobra, to prawda, na początku stworzyliśmy sobie świat bo nam się nudziło. Ale te jego słowa to zwykłe kłamstwa. Gdybyśmy nie mieli żadnych uczuć, jak on najwyraźniej uważa, nikt takich by nie miał i wszystko byłoby szare i zimne. Gdybyśmy chcieli zniszczyć całą ludzkość, już dawno by jej nie było. Jeśli byłabyś tak miła, to przekaż mu, że gdy tylko Emit dostanie to czego chce, pozbędzie się go. Pozbędzie się ich wszystkich. Ona nie lubi się dzielić swoją własnością, nawet jeśli zdobyli ją dla niej inni.
Aichra zawahała się, ale powtórzyła słowa zapisane na kartce. Vier zasyczał głośno i znów ciął przez jej magiczną tarczę. Dziewczyna wyczuła, że zaczyna słabnąć i odruchowo ściągnęła do siebie magię z otoczenia, by wzmocnić barierę. Zdumiona mina potwora, który się cofnął, powiadomiła ją, że nieświadomie zaczęła wysysać też magię, którą on zgromadził.
- Złodziejka magii - warknął, jakby to było najobraźliwsze określenie, jakie przyszło mu do głowy. A potem zaatakował wściekle z rozwścieczoną miną i było tylko kwestią minut, kiedy przebije się przez jej bezpieczny bąbel magii.
To gdzie mógłbyś mnie przenieść?, zapytała z rozpaczą Shade'a. Chyba wszystko może być lepsze od dania się posiekać na kawałki przez wściekłego szaleńca!
Do miejsc, z którymi mam połączenie, pojawiły się czarne, koślawe litery, pisane naprawdę szybko. Do wymiaru, w którym zostałem zamknięty, gdzie prawdopodobnie zmienisz się w górkę popiołu, ale też do miejsca, gdzie obecnie znajduje się klucz, otwierający bramy owego wymiaru. Tyle że nie jestem pewien, gdzie dokładnie to jest. Nie mogę wykluczyć, że nie wpadniesz w jakieś bagno czy nie spadniesz z urwiska, albo nie trafisz w jakieś straszne miejsce.
Dobra! Wybieram tą drugą opcję! Wszędzie może być lepiej niż tutaj! Przenieś mnie!
W tej chwili bariera rozpadła się, sypiąc iskrami na wszystkie strony. Aichra cofnęła się gwałtownie, gdy stwór skoczył na nią po raz kolejny ze szponami, gotowy rozedrzeć jej gardło. Cofała się coraz szybciej, ale Vier był tylko bardziej rozbawiony. Potknęła się na jakiś kamień i zaczęła upadać na ziemię, a stwór zakrzyknął tryumfalnie i zamachnął się pazurami.
Pochłonęło ją światło jasne jak słońce i nagle znalazła się w zupełnie innym miejscu. Zamiast spaść na twardy bruk ulicy, upadła plecami na trawę, co jednak i tak zabolało. Nad nią rozciągało się ciemne od chmur niebo, przysłonięte częściowo zielono-złotymi koronami drzew.
Ktoś pochylił się nad nią, ale Aichra widziała tylko czarną plamę na tle nieba.
- Pewnie, brakowało nam jeszcze jednej rannej - odezwał się ktoś drwiącym głosem. Mówił coś jeszcze, ale dziewczyna już go nie słyszała, tylko osunęła się w stan błogiej nieświadomości.



Eh, zero komentarzy ostatnio, to trochę smutne, ale cóż począć. Ten rozdział akurat łatwo było napisać, więc życzę przyjemnego czytania, jeśli ktoś to jeszcze czyta. A że zrobiłam się leniwa pod pewnymi względami, to tym razem daję odsyłacz do bloga, bo strasznie późno i dwa razy nie chce mi się tego samego kopiować,

12. Duchy natury



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
*Lunaris
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-08-2016 11:41
Od dłuższego czasu chciałam zmotywować się i skomentować. Jako, że niedawno odświeżyłam sobie pamięć i nadrobiłam parę rozdziałów, czas w końcu to zrobić :D.
O ile pierwsze rozdziały były trochę krótkie, to obecnie pod względem długości nie pozostawiają żadnego "ale". Nie przypominam sobie błędów, a jeśli nawet takowe były, to naprawdę drobne. Podoba mi się twój styl. Lekkie, zrozumiałe zdania, bogate słownictwo, humor, oryginalna fabuła, tajemnice - czego chcieć więcej?
Skoro już zahaczyłam o fabułę - jestem naprawdę pod wrażeniem, pomysł na Twórców i Strażników podbił moje serce. Gdy czytałam kolejne rozdziały, coraz bardziej zżerała mnie ciekawość, co będzie dalej. Sny Questy, emanujący niepokojącą energią kamień, księga, burza, Pieczęcie - wszystkie elementy układanki stopniowo układają się w całość.
Oceniając opowiadanie, nie mogę ominąć dopracowanych bohaterów i zróżnicowanych, wyrazistych charakterów postaci - zarówno tych wymyślonych przez ciebie, jak i kanonicznych. Są takie... ludzkie, realistyczne.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;>. Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 24-08-2016 23:11
Dziękuję za opinię. Cóż, jak już mi się zdarzą drobne błędy w fabule to staram się je szybko poprawiać, tak żeby nikt nie zauważył. Ale skoro ja ich nie zauważam w trakcie pisania, to widać i tak nie były istotne zawstydzony. Za to tekst staram się dwadzieścia razy sprawdzić pod kątem błędów słownych, literówek czy powtórzeń.
Pomysły takie mam, że sama zaczynam się w nich gubić. Cieszę się, że komuś jeszcze z wyjątkiem mnie się podobają.

No, nie przedłużając, kolejny rozdział. A ponieważ jestem leniwa, znów z bloga i chyba tak już będę dawać, bo to męczące tak wklejać kilka razy w różnych miejscach.
13. Pieczęć Powietrza



Dobra, jako że nikt nie zostawił komentarza, nie będę się rozpisywać, bo i po co? Mnie ten rozdział wydaje się za krótki, ale oceńcie to sami.
14. Spowici w mrok



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
*Lunaris
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-08-2016 10:47
Oba rozdziały bardzo mnie wciągnęły i nawet nie zauważyłam, gdy dotarłam do końca. Tradycyjnie bardzo podobały mi się twoje opisy i dialogi, świetnie oddajesz charaktery postaci - choćby Darcy, która zachowuje się jak na czarownicę przystało, aż czułam jej irytację wywołaną wszechwiedzą Ignis. Spodobał mi się pomysł, by wokół Pieczęci Powietrza było jej przeciwieństwo, próżnia. Jest to logiczne, ale nie każdy by na to wpadł. To, że Aichra nie chce, by Shade znowu w nią wniknął, jest w pełni zrozumiałe, zważywszy na to, co czuła. Poza tym chyba nikt by nie chciał stracić kontroli nad swoim ciałem. Czuję jednak, że dziewczyna jeszcze kiedyś pożałuje tej decyzji. Cenię Emit za to, że jest antagonistką z klasą, a każdy jej ruch wydaje się przemyślany i dopracowany. W pewnym momencie myślałam, że Oxyen przyjmie propozycję, cieszę się, że tak się nie stało. Aichra wdepnęła w niezłe bagno, jestem ciekawa, jak ona i Ignis sobie poradzą z zaistniałą sytuacją.

Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 29-08-2016 11:24
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Tajemnica Cieni - opowiastka Ignis
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-08-2016 21:51
Kolejny rozdział, ostatnio coś szybko je piszę. Mam nadzieję, że to dobrze.

Ten dedykuję Norze (jak się zbytnio spoufalam, to masz tu na zmianę: Norelay), która potrafi być równie wspaniała, jak Questa, jaką przedstawiłam w tym rozdziale. Robię to bo chciała (Nora, nie Questa), a ja mimo że jestem wredna, miła też potrafię być. (Ta, akurat. Ja i miła, dobre sobie. Przeczytaj najpierw ten rozdział, zanim zaczniesz tak twierdzić.)

Zadedykowałabym go też Lunaris, która dzielnie mi ostatnio komentuje, ale postanowiłam, że dla ciebie nadam następny rozdział. Będzie pewnie bardziej na miejscu niż ten. Napisałabym czemu, ale unikajmy spoilerów, bo nikt ich nie lubi, a już zwłaszcza ja!

Bez dłuższego gadania, oto rozdział:
15. Planeta spalonych kwiatów



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.