Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,054
 Najnowszy Użytkownik: ~Pocalowacflame
Dzisiejsi Solenizanci
anita12345
Lilavella
xsunflower119


Archiwum
❧  Jeff i Creepypasta  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorJeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-04-2013 21:47
No! To opowiadanie przyszło mi do głowy całkiem niedawno. Mam nadzieję, że się spodoba! Na razie jednak zamieszczam krótką historię głównego bohatera, Jeffa i postacie!

Najpierw postacie:

EDIT: Niestety nie dodam zdjęć, gdyż doszło do awarii serwera, na którym je umieściłam.

HISTORIA
Zaczerpnięte z lokalnej gazety:
NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA DALEJ NA WOLNOŚCI.
Po tygodniach zabijania tajemniczy morderca dalej nie został złapany, lecz znaleziono młodego chłopca który twierdzi, że przeżył atak zabójcy odważnie opowiada swoją historię.

"Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy" mówi chłopiec "Zauważyłem, że z pewnego powodu okno było otwarte, a pamiętam, że je zamykałem zanim położyłem się spać, więc wstałem z łóżka, aby je zamknąć po raz drugi. Gdy "wdrapałem" się na łóżko i starałem się zasnąć. To właśnie wtedy ogarnęło mnie uczucie, że ktoś na mnie patrzy. Otworzyłem oczy i prawie wyskoczyłem z łóżka.
Tam, w małym strumieniu światła pomiędzy zasłonami zauważyłem parę oczu. To nie były zwykłe oczy. Te oczy były mroczne, złowieszcze. Pomyślcie, jak bardzo byłem przerażony.
Ale wtedy zobaczyłem jego usta. Długi, okropny uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły mi dęba. Po chwili, która dla mnie trwała wieczność powiedział to. Prosta fraza, ale tylko szalony człowiek mógłby coś takiego powiedzieć.

Powiedział "Idź spać". Wydarłem się, przez to bardzo szybko podbiegł do mnie, wyciągnął nóż i wycelował go w serce wskakując na moje łóżko. Starałem się walczyć, kopałem, biłem, starałem się obracać aby zdjąć go ze mnie, ale to nie skutkowało. Po chwili wbiegł do pokoju mój ojciec ze swoją strzelbą. wycelował w niego, i prawie go miał, gdyby nie to, że zanim mój ojciec pociągnął za spust, mężczyzna obrócił się unikając strzału. Mężczyzna rzucił w ramię mojego ojca nóż, więc mimowolnie upuścił strzelbę. Ten mężczyzna wykończyłby mojego ojca, gdyby nie to, że sąsiedzi zaalarmowali policję.

Policja zaparkowała pod domem, i wbiegła do niego rozwalając drzwi. Mężczyzna odwrócił się i pobiegł korytarzem. Usłyszałem trzask, jakby rozbijanego szkła. Wybiegłem z pokoju, i zobaczyłem, że z tylnej strony domu jest rozbita szyba. Szybko wyjrzałem przez okno, a właściwie jego ramę i ujrzałem jego znikającego we mgle. Mogę wam powiedzieć tylko to, że tej twarzy nie zapomnę do końca życia. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy."

Policja dalej szuka tego mężczyzny. Jeśli widziałeś kogokolwiek kto pasuje do opisu natychmiast zgłoś to do najbliższej komendy policji.


Ostatnio Jeff z rodziną przeprowadził się do innego miasta. Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej będzie im się żyć w jednej z tych "ekstrawaganckich" osiedli. Jeff ze swoim bratem Liu nie mogli narzekać. Nowy dom był większy i ładniejszy. Wkrótce po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.

"Witajcie!" Powiedziała kobieta, "Jestem Barbara, mieszkam w domu obok. Chciałam zapoznać panią ze mną i moim synkiem. Barbara odwróciła się i zawołała.
"Billy! to są nasi nowi sąsiedzi.".
Billy grzecznie się przywitał, i pobiegł dalej bawić się na podwórku.

"Och," powiedziała mama Jeff'a "Jestem Margaret, a to mój mąż Peter, a to moi dwaj synowie Jeff i Liu" Kiedy już zapoznali się, Barbara zaprosiła ich na przyjęice urodzinowe jej syna. Jej synowie chcieli odmówić, lecz ich matka ich wyprzedziła mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną skończyli się rozpakowywać, Jeff poszedł do mamy.

"Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to wiedz, że nie jestem małym, głupim dzieckiem."

"Jeff..." Powiedziała jego matka "Dopiero się wprowadziliśmy, powinniśmy pokazywać, że chcemy spędzać czas z naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie. Kropka.
Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał, bo wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś zadecyduje. Wszedł po schodach do swojego pokoju, usiadł na łóżku, i przez pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu... dziwne uczucie, lecz on je zignorował.

"Jeff" Mówi jego matka, "zejdź na dół i zabierz resztę swoich rzeczy". Jeff posłuchał się matki i zszedł na dół.

Następnego dnia rano Jeff zszedł na dół aby przygotować się do szkoły i zjeść śniadanie. Gdy jadł śniadanie znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował. Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły poszli na przystanek autobusowy. Gdy już byli na przystanku nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczył nad nimi, centymetry nad ich głowami. Jeff i Liu od razu odskoczyli.

"Co ty robisz, dzieciaku?!" Dziecko "wylądowało" i obracając się do nich kopnęło deskorolkę tak, aby mogło ją złapać w ręce. Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok starszy od Jeffa. Ubrany był w czerwony T-shirt i podarte niebieskie jeans'y.

"No, no, no. Wygląda na to, że mamy nowych." Nagle pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi ogromny. "Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy was wprowadzić. To jest Keith," Jeff i Liu spojrzeli na chudego dzieciaka. Miał tak jakby odurzoną twarz. "A to jest Troy" i spojrzeli na grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu. Ten dzieciak chyba nie może kucać

"I ja" mówi dziecko "Ja jestem Randy. Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego dzieciaka obowiązuje pewna cena. Chyba mnie rozumiesz?" Liu wstał gotowy do walki, ale Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. "Ech... Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy, ale widzę że trzeba będzie zmusić." Randy podszedł do Liu, i wyciągnął mu z torby portfel. Jeff'a znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne. Jeff wstał, ale Liu dał mu znać, żeby usiadł, lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.

"Posłuchaj mały śmieciu, "Powiedział Jeff" oddaj mojemu bratu portfel!" Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i wyciągnął z niej nóż.

"Och, ale się boje, co mi zrobisz?" Powiedział Randy, po czym Jeff dał mu pstryczka w nos. Randy chciał uderzyć Jeffa w twarz, lecz zanim jego to zrobił, Jeff chwycił jego pięść i połamał mu palce. Gdy Randy darł się wniebogłosy, Jeff wyrwał nóż z jego dłoni. Troy i Keith próbowali zaatakować go, lecz on był zbyt szybki. Powalił Randy'ego na ziemię. Keith prawie zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w ramię Keitha. Troy spróbował tego samego, lecz Jeff nawet nie potrzebował noża. Gdy Troy biegł z zamiarem zaatakowania, Jeff wykonał unik, i z dużą siłą uderzył Troy'a w brzuch. Troy wymiotując osunął się na ziemię, a Liu tylko patrzył na Jeff'a z podziwem.

"Jeff, jak t-ty t..." Tylko to Liu był w stanie wypowiedzieć. Zobaczyli, że jedzie ich autobus, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy biegli, zauważyli, że autobus jedzie za nimi. Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie mieli zamiaru powiedzieć co się stało. Tylko siedzieli na lekcjach. Liu myślał, że Jeff po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było coś więcej. Coś... mrocznego. To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeff''a, znikło gdy kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc kogoś czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi.

Po szkole Jeff i Liu wrócili do domu.

"Jeff, Liu" zapytała ich matka "Jak wam minął dzień?"

"To był piękny dzień" odpowiedział Jeff.

Następnego poranka Jeff usłyszał ze swojego pokoju pukanie do drzwi. Gdy zszedł na dół zobaczył dwóch policjantów rozmawiających z jego matką.

"Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś trójkę dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani synu!" Wzrok Jeff'a powędrował na podłogę, pokazując matce, że to prawda.

"Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami"

"Młody człowieku" powiedział jeden z policjantów "znaleźliśmy dwójkę dzieci dźgniętych, a jednego z obrażeniami wewnętrznymi, mamy dowody, że ty, albo twój brat zrobiliście to, więc co masz nam do powiedzenia?" Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji. Mógł powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie ma dowodów kto zaczął bójkę, więc Jeff nie miał nic na obronę siebie bądź swojego brata.

"Jeff zawołaj swojego brata" Jeff nie mógł tego zrobić od pobicia tych dzieciaków.

"Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać" Policjanci spojrzeli na siebię i skinęli głowami.

"No, no, to wygląda na rok w więzieniu..."

"Czekajcie!" Krzyknął Liu trzymając w dłoni nóż. Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.

"To byłem Ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!" Liu podwinął swoje rękawy odkrywając różne zadrapania, siniaki. One wyglądały, jakby były zadane przez kogoś, kto chciał się bronić.

"Najpierw odłóż ten nóż" krzyknął jeden z policjantów. Liu posłusznie rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry i podszedł do policjantów.

"Liu! Czemu kłamiesz?! Przecież to byłem Ja!" Wykrzyczał Jeff ocierając łzy z twarzy

"Przykro mi, bracie. Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie stąd" Policja zabrała Liu do samochodu.

"Liu! proszę, powiedz im. To byłem ja! Proszę!" Matka Jeff'a przytuliła go.

"Jeff, przestań. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu" Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później Ojciec Jeff'a przyjechał. Widział twarz Jeff'a i wiedział, że coś jest nie tak.

"Synu, co się stało?" Jeff nie mógł nic powiedzieć z płaczu. Tylko wymknął się tylnym wyjściem. Po jakiejś godzinie Jeff wrócił do domu. Widział, że rodzice są bardzo zszokowani. Nie mógł na nich patrzeć. Wolał nawet nie myśleć jak myślą rodzice o Liu, podczas gdy to była wina Jeff'a. Jeff w końcu poszedł spać, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomni o całej sprawie.

Dwa dni odkąd wsadzili Liu za kratki, nie odezwał się ani słowem, Jeff był bardzo samotny. Aż do soboty, kiedy mama Jeff'a obudziła go ze uśmiechniętą słoneczną twarzą.

"Jeff, dziś jest ten dzień" powiedziała jego matka odsłaniając zasłony.

"J-jaki dzień?" Powiedział w półśnie Jeff

"Urodziny Billy'ego." Po tych słowach Jeff całkowicie się obudził.

"Mamo, ty żartujesz, prawda? nie myślisz że pójdę na urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak..."

"Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie. A teraz ubierz się." Powiedziała matka Jeff'a po czym zeszła na dół, aby się przygotować.

Kiedy Jeff wreszcie zmusił się aby wstać, wziął pierwszą lepszą koszulkę i zszedł na dół. Zobaczył że jego ojciec jest ubrany w garnitur, a jego matka w suknię. Zdziwił się, dlaczego ubrali się w takie eleganckie rzeczy na imprezę jakiegoś dziecka.

"Synu, to wszystko, w co się ubierasz?" Zapytała mama Jeff'a

"To lepsze niż takie eleganckie ubrania." Powiedział Jeff. Jego matka zignorowała wielką chęć aby na niego nakrzyczeć i po prostu uśmiechnęła się.

"Jeff, może jesteśmy za bardzo elegancko ubrani, ale może zrobimy na nich dobre wrażenie" powiedział ojciec Jeff'a. Jeff burknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju.

"Ja nie mam żadnych takich "eleganckich" ubrań!" Krzyknął ze swojego pokoju
"Po prostu weź coś." Powiedziała jego matka. Jeff poszukał w szafie i znalazł czarne dresowe spodnie, które ubierał na specjalne okazje i podkoszulkę. Nie mógł znaleźć koszulki, którą mógłby ubrać. W końcu znalazł białą bluzę z kapturem, która leżała na krześle. Gdy zszedł na dół, okazało się, że jego rodzice są już gotowi.

"Ty w tym idziesz?" powiedzieli razem jego rodzice. Jego matka spojrzała na zegarek. "Nie ma czasu na przebieranki. Chodźmy już." Powiedziała, po czym usłyszała jak Jeff z ojcem wychodzą z domu.
Razem przeszli przez ulicę do domu Barbary i Billy'ego. Zapukali, i ukazała się im Barbara. Zupełnie jak rodzice Jeff'a. Przesadnie ubrani. Gdy weszli do domu zobaczyli, że tam są tylko dorośli. Żadnych dzieci.

"Dzieci są na podwórku. Jeff, co ty na to, żebyś poszedł poznać dzieci?" Powiedziała Barbara.

Jeff wyszedł na podwórko i zobaczył, że było tam pełno dzieci. Wszyscy biegali w dziwacznych strojach strzelając do siebie z plastikowych pistolecików. Nagle do Jeff'a podbiegł dzieciak wręczając mu pistolecik.

"Ceść, chcesz się pobawić?" powiedział.

"Eee, nie. Jestem za stary na takie rzeczy" Powiedział Jeff

"Prosz?" Powiedziało dziecko "No dobra" Powiedział Jeff. Wziął pistolecik i zaczął "strzelać" do innych dzieci. Na początku wydawało mu się to bezsensowne, ale po chwili to mu się nawet wydawało trochę fajne.
Może to nie było "Cool", ale to był pierwszy raz, kiedy choć na chwilę zapomniał o Liu. Jeff bawił się tak, aż usłyszał dziwaczny dźwięk. Dźwięk jeżdżącej deskorolki. Randy, Troy i Keith przeskoczyli ogrodzenie na swoich deskorolkach. Jeff upuścił swój plastikowy pistolet i zerwał czapeczkę. Randy patrzył na Jeff'a z nienawiścią w oczach.

"Witaj, Jeff" Powiedział Randy. "Mamy parę niedokończonych spraw." Jeff zobaczył, że Randy ma posiniaczoną twarz."Też tak myślę. [CENZURA]ę Cię, za to, że wpakowałeś mojego brata za kratki.

"Oh, bardzo śmieszne, wiesz, że ja i tak wygram. Może skopałeś nam tyłki kiedyś, ale nie dzisiaj." Powiedział randy po czym ruszył na Jeff'a. Oboje upadli na ziemię. Randy uderzył Jeff'a w nos, a Jeff złapał go za uszy i przyłożył mu "z główki" odpychając go od siebie. Po chwili wstali na nogi. Dzieci krzyczały, a rodzice wybiegali z domu. Troy i Keith wyciągnęli z toreb pistolety.

"Niech nikt nie przerywa, bo polecą flaki!" Powiedzieli. Randy wyciągnął nóż i wbił go w ramię Jeff'a.

Jeff wydarł się wniebogłosy i upadł na kolana. Randy bezlitośnie kopał go w twarz. Po trzech kopach Jeff chwycił nogę Randy'ego i przekręcił ją, co spowodowało, że upadł na ziemię. Jeff wstał i poszedł w kierunku tylnych drzwi.

"Potrzebujesz pomocy?" Randy chwycił Jeff'a za kołnierz i przerzucił go przez drzwi. Gdy Jeff próbował wstać Randy powalił go na ziemię, i kopał go tak długo aż zaczął kasłać krwią.

"No dawaj gnoju! Walcz ze mną!" Randy przeciągnął Jeff'a do kuchni. Randy widząc butelkę wódki na stole roztrzaskał ją na głowie Jeff'a.

"Walcz!" Randy przeciągnął Jeff'a do salonu.

"No dalej Jeff! Spójrz na mnie!" Jeff podniósł wzrok. Jego twarz była cała zakrwawiona. "To ja wpakowałem twojego brata za kratki! A ty będziesz siedział i pozwolisz mu tam gnić przez cały rok! Powinieneś się wstydzić." Jeff zaczyna się podnosić

"Oh, wreszcie zacząłeś się podnosić" Jeff już stoi. Na jego twarzy jest krew i wódka. Znowu doznał tego dziwnego uczucia. "Wreszcie. Wstał!" Krzyknął Randy i pobiegł z zamiarem zaatakowania Jeff'a. To wtedy to się zdarzyło. Coś w Jeff'ie pękło. Jego psychika została całkowicie zniszczona, racjonalne myślenie znikło. Jedyne, co teraz potrafił, to zabijać. Chwycił Randy'ego za szyję i z dużą siłą rzucił Randy'm o ziemię.
Stanął nad nim i z ogromną siłą uderzył go prosto w serce, które się zatrzymało. Kiedy Randy próbował złapać oddech. Jeff bił go. Cios za ciosem. Krew tryskała z jego ciała, aż złapał ostatni oddech.

Każdy teraz patrzył na Jeff'a. Rodzice, płaczące dzieci. Nawet Troy i Keith, którzy niewiele myśląc wycelowali bronie w Jeff'a. Jeff widząc wycelowane w niego pistolety pobiegł schodami na górę. Kiedy biegł, Troy i Keith otworzyli do niego ogień, lecz każdy strzał pudłował. Troy i Keith pobiegli za Jeff'em. Kiedy wystrzelili ostatnie naboje, Jeff skradając się, wszedł do łazienki. Chwycił stojak na ręcznik, i wyrwał go ze ściany.
Do łazienki wtarli Troy i Keith z nożami w dłoniach.

Troy podbiegł z nożem do Jeff'a, który uderzył go stojakiem na ręcznik Troy'a w twarz. Troy bezwładnie opadł na ziemię, więc został tylko Jeff i Keith. Keith był bardziej zwinny, więc kiedy Jeff wymachiwał stojakiem. Keith wyrzucił nóż, i chwycił Jeff'a za szyję, i rzucił nim o ścianę. Z górnej półki spadł na nich wybielacz. Palił ich obu, i oboje zaczęli krzyczeć. Jeff wytarł oczy najlepiej jak mógł. Kiedy Keith jeszcze krzyczał z bólu, Jeff wziął z powrotem do ręki stojak na ręcznik. Celnie rozwalił metalowym stojakiem głowę Keith'owi. Kiedy Keith już leżał zakrwawiony na ziemi towarzyszył mu złowieszczy uśmiech.

"Co w tym takiego śmiesznego?!" Zapytał Jeff. Keith wyciągnął zapalniczkę i włączył ją. "To," powiedział, "że jesteś pokryty wybielaczem i alkoholem". Jeff szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, a Keith rzucił na niego zapalniczkę. Alkohol w kontakcie z płomieniem podpalił się, a wybielacz wybielił jego skórę. Próbował się ugasić, lecz nic nie pomagało. Alkohol sprawił, że Jeff był chodzącym płomieniem.
Spadł ze schodów. Wszyscy krzyczeli gdy zobaczyli Jeff'a, ledwo żywego, płonącego człowieka. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył była jego matka, która próbowała go ugasić. Wtedy stracił przytomność.

Kiedy Jeff się obudził, poczuł, że ma bandaże na twarzy i na ramieniu, a reszta jego ciała była w szwach. Próbował wstać, lecz uświadomił sobie, że ma w ramieniu jakąś rurkę. Wtedy przybiegła pielęgniarka.

"Myślę, że jeszcze nie powinieneś wstawać." Powiedziała kładąc go z powrotem na łóżko i poprawiając rurkę w jego ramieniu. Jeff usiadł. Nic nie widział. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Po długich godzinach usłyszał swoją matkę.

"Jeff, jak się czujesz?" zapytała. Jeff nie mógł odpowiedzieć. Jego twarz była zakryta bandażami, więc nie mógł w ogóle mówić. "Kotku, mam wspaniałe wieści. Po tym wszystkim policja powiedziała, że zwolni Liu".
Jeff wstał jak najszybciej potrafił, lecz przypomniał sobie, o rurce w jego ramieniu. "Liu wyjdzie jutro, będziecie mogli znowu być razem."

Matka Jeff'a uścisnęła go, i pożegnała się. Przez następne tygodnie Jeff był odwiedzany przez rodzinę. W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zdejmowania bandaży. Jego rodzina niecierpliwiła się. Czekali aż doktor usunie ostatni bandaż zakrywający jego twarz.

"Miejmy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać." powiedział doktor ściągając bandaż z twarzy Jeff'a.

Matka Jeff'a krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem patrzyli z obrzydzeniem.

"C-co się stało z moją twarzą?" Zapytał Jeff, po czym wyskoczył z łóżka. Spojrzał w lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz była... okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni,
jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej twarzy.

"Jeff..." Powiedział Liu "Ona wcale nie jest taka zła..."

"Nie jest taka zła?!" Zapytał Jeff "Ona jest perfekcyjna!" Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyło, że jego lewe oko i ręka drgały.

"Uh... Jeff, dobrze się czujesz?"

"Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy! Ha ha ha ha! Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!" Nie mógł przestać się śmiać. On teraz był tylko maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym nie wiedziała.

"Doktorze," Zapytała mama Jeff'a, "Czy mój syn ma... No wie pan... w porządku w głowie

"Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po pięciu tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny."

"Dobrze, dziękuje. Jeff, kotku, wracamy do domu."

Jeff oderwał twarz od lustra. Jego twarz dalej miała ten straszny uśmiech. "Dobrze mamo. Ha hahahahahaaa!"

Później tej nocy matkę Jeff'a obudził dźwięk dochodzący z łazienki. Tym dźwiękiem był płacz. Powoli weszła do łazienki, aby zobaczyć co się dzieje. Ujrzała, że jej syn pociął swoje policzki, tak, aby formowały się w uśmiech.

"Jeff, co ty robisz?"

Jeff spojrzał na matkę. "Mamusiu, nie mogłem się ciągle uśmiechać. To po chwili bolało. Ale teraz mogę się uśmiechać wiecznie." matka Jeff'a zobaczyła jego oczy, okrążone w czerni.

"Jeff, twoje oczy!" Jego oczy były pokryte czernią, jakby nie miały się nigdy zamknąć.

"Nie mogłem widzieć mojej twarzy. Moje oczy zamykały się ze zmęczenia, więc spaliłem swoje powieki, więc teraz będę mógł wiecznie widzieć siebie, moją nową twarz" Jego matka powoli zaczęła się wycofywać.

"Co się stało, mamusiu? Czyż nie jestem piękny?!"

"Jesteś synku. P-pozwól mi pójść do tatusia, żeby mógł zobaczyć twoją nową twarz." Matka wbiegła do sypialni, budząc ojca. "Kotku, weź broń. Nasz..." Zaniemówiła, gdy zobaczyła w progu Jeff'a trzymającego nóż.

"Mamusiu. Okłamałaś mnie." Powiedział Jeff, po czym ich zadźgał z zimną krwią.

Liu obudził się od tych dźwięków. Nie słyszał nic więcej, więc zamknął oczy, i próbował zasnąć, lecz ogarnęło go dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. Kiedy się obrócił, Jeff zatkał jego usta ręką.
Jeff powoli tnąc gardło Liu powiedział:

"Ciii, idź spać."


DeviantART

Edytowane przez milandra dnia 08-05-2013 20:59
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~butel-ka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-04-2013 18:45
O co chodzi z tym opowiadaniem? Jak się wpisze w google fragment, to wyskakuje pełno tego samego tekstu. Wytłumaczysz?


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~Alexanda
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-04-2013 18:50
butel-ka napisał/a:
O co chodzi z tym opowiadaniem? Jak się wpisze w google fragment, to wyskakuje pełno tego samego tekstu. Wytłumaczysz?

Butel-ko, myślę, że to ma być takie wprowadzenie. Milandra napisała na górze, że
Na razie jednak zamieszczam krótką historię głównego bohatera, Jeffa i postacie!
.
Milandra:
Jestem ciekawa, co się kluje w twojej głowie. Wiem dobrze, że masz masę świetnych pomysłów, więc czekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział.


|Instagram||Ask

still here~
klik me

Edytowane przez Alexanda dnia 16-04-2013 19:39
45713604 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-04-2013 21:48
Dobry!
To je pierwszy rozdział, mam nadzieję, że będzie wam się podobać :].
------------------

Rozdział 1.

Obudziłem się, z głębokiego snu pod starym dębem. O matko... moja głowa... Co... Co się stało? Gdzie moja mama? I tata?
Zupełnie nic nie pamiętałem. Postanowiłem obmyć moją twarz w jeziorze znajdującym się nieopodal miejsca mojego przebudzenia. Popatrzyłem się na taflę wody i jak grom z jasnego nieba dotarła do mnie okropna prawda.
Moi rodzice i Liu nie żyją.
Ja ich zabiłem.
Zadźgałem nożem na śmierć.
Ja.
Moja twarz... Podobała mi się. Długi uśmiech ciągle był widoczny na mojej bladej twarzy. Smutno popatrzyłem na wschodzące słońce prosząc, żeby mi wybaczyli. Wszyscy - rodzice i Liu. A w szczególności Liu.
Doobra! Nie można się tak zamartwiać na śmierć. To ja tutaj jestem od zadawania bólu, nie ja mam go czuć. Jeff, cholero, weź się w garść! Wziąłem mój zakrwawiony nóż w dłoń i powędrowałem wgłąb lasu, przy którym się obudziłem. Nagle między drzewami mignął mi jakiś cień. Chwyciłem mocniej swój nóż, by w razie potrzeby ukatrupić przeciwnika. Ta postać zbliżała się do mnie coraz szybciej. Nagle zobaczyłem wysokiego, szczupłego mężczyznę w garniturze, który mnie ogłuszył. Straciłem przytomność.
---
- Chłopcze! Hej! Haalo! No obudź się! - w momencie wypowiadania ostatnich słów dostałem dość mocno w policzek. Wściekły poszukałem ręką noża. Gdzie mój nóż!?
Otworzyłem powoli oczy i ujrzałem tego samego mężczyznę. Sparaliżowany strachem cofnąłem się.
- Nie bój się mnie. Podejdź - odezwał się ponownie, chociaż prawdę mówiąc, nie miał się czym odezwać - nie miał twarzy.
- Jestem Slenderman, wędrowny malarz. WIECZNY malarz. Ty już także.
Nie rozumiałem nic z jego słów. Czułem jednak od niego taką aurę spokoju, że przestałem się bać.
- ,,Wieczny malarz"? Co masz na myśli? - spytałem. Moje oczy pozbawione powiek wyrażały ogromną ciekawość.
- To znaczy, że nigdy nie umrę - wyjaśnił - Ty też... Jak masz na imię?
- Jeff... Znaczy Jeffrey - bąknąłem - Ale wolę, jak się na mnie mówi Jeff. I dlaczego... To ja jestem nieśmiertelny!?
- Tak. Zatrzymałeś się w wieku trzynastu lat.
Ej, moment. Coś tu się nie zgadza.
- Heej, przecież mam jedenaście lat! - zaprotestowałem.
Slenderman stał nieco zakłopotany.
- Wiesz... ty tutaj przeleżałeś... dwa lata.
- ŻE CO!? - wybuchłem - Mógłbyś mi powiedzieć, Slendy, gdzie jest mój nóż? - poprosiłem.
- Nie będzie ci potrzebny. Przez te dwa lata traktowałem ciebie niemal jak syna, którego nigdy nie miałem. Masz, ten będzie odpowiedni - i podał mi paczuszkę, którą natychmiast rozpakowałem, rozrywając papier w różowe króliczki. Moim wielkim oczom ukazał się błyszczący, czarno-srebrny nóż z wyrytym napisem ,,Idź Spać".
Zacząłem płakać. Przypomniały mi się słowa, które wypowiedziałem, podrzynając gardło Liu. To były właśnie te słowa.
- Nie płacz, Jeff - pocieszył mnie Slender - Chodź, zaprowadzę cię do twoich nowych znajomych - to mówiąc wziął mnie za rękę, jak matka prowadzi swoje kilkuletnie dziecko i poszliśmy razem w głąb mglistego lasu. Na drzewach widać było karteczki z narysowanym Slendermanem oraz napisami ,,Leave me Alone", ,,Can't Run" i tym podobne. Spytałem Slendy'iego, o co chodzi.
- Pasjonuję się poezją zagraniczną - odparł krótko.
Gdy doszliśmy w końcu na miejsce, zobaczyłem śliczną dziewczynę bez oczu, bardzo podobną do mnie oraz chłopaka mniej więcej w moim wieku, w czarnej bluzie z kapturem i niebieską maską zakrywającą twarz.
- Jane! Jack! Chodźcie się przywitać! - zawołał do nich. Gdy dziewczyna do mnie podeszła, zarumieniłem się lekko, co musiało dziwnie wyglądać przy mojej bladej cerze. Była... Ładna. Nawet bardzo. Mimo, że nie miała oczu.
- Siemka, mam na imię Jack i mam szesnaście lat - powiedział chłopak z maską na twarzy. Trzy lata starszy? Więc pomyliłem się niedużo w kwestii wieku.
- Hej, nazywam się Jane i mam dwanaście lat - przywitała się dziewczyna. Wyglądała ślicznie z tymi hebanowymi włosami.
- Cześć, jestem Jeff i mam trzynaście lat - uśmiechnąłem się.
- Co się stało z twoją twarzą? - zapytał zaciekawiony Jack. Usiedliśmy i opowiedziałem im swoją historię. Podczas słuchania z przyjemnością patrzyłem, jak twarz Jane staje się coraz bardziej zdziwiona. Pochlebiało mi to okropnie, już dawno nie czułem się taki szczęśliwy!
- Smile! Smile, chodź do nas, piesku! - zawołała Jane swoim ślicznym głosikiem do jakiegoś zwierzęcia po drugiej stronie polany. Zwierzę się odwróciło i ukazało szeroki uśmiech, wyglądający jak mój.
Psiak zaszczekał i podbiegł do nas bardzo szybko. Zostałem dokładnie obwąchany i oblizany po dłoniach, po czym pies ułożył się pod moimi stopami. Poczułem miłe ciepło, ogarniające mnie coraz bardziej. I to nie było to ,,dziwne uczucie". Nie, to było coś zupełnie innego.
Wielka, szczera radość.


DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~butel-ka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-04-2013 10:39
No to już przynajmniej wiem o co chodzi. To jest ten sam Slender z gry? Jakoś nie potrafię go sobie wyobrazić jako osobę, która zajmuje się bachorami. Zresztą po co mu tyle ludzi, skoro sam potrafi wszystko zabić. Reszty postaci nie znam.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-04-2013 21:49
Yey, czyli chyba coś z tego będzie :].
Specjalnie dla butel-ki znalazłam w necie creepypasty o Eyeless Jacku i Jane the Killer :D.
Proszę bardzo:
http://creepypasta.wikia.com/wiki/Eyeless_Jack
http://creepypasta.wikia.com/wiki/Jane_the_Killer

Od razu mówię, że creepypasty o Jane nie biorę tutaj pod uwagę, gdyż ona i Jeff się nienawidzą, a chciałabym, żeby ta historia potoczyła się inaczej :D.
No to: oto rozdział!
-----------------------
Rozdział 2.

Ja, Jack i Jane siedzieliśmy na pniu drzewa. Lubiłem Jane - mieliśmy podobne zainteresowania i gusty. Jako, że mam trzynaście lat, zaczynałem już coś powoli rozumieć z tej sfery życia zwanej ,,miłością". Czułem do niej... coś. Nie można było tego nazwać ani zauroczeniem, ani miłością, ani tym bardziej przyjaźnią. Jack zauważył, że coś jest na rzeczy i poprosił mnie o rozmowę na boku.
- Jeff, widzę, że skaczesz wokół Jane jak pies w czasie rui, ale to jeszcze nie jest nic poważnego! - skarcił mnie.
Zrobiłem się czerwony. Zawstydzony grzebałem nogą w ziemi, z oczami spuszczonymi w dół.
- Ja ją tylko lubię. Nawet chyba trochę... za bardzo - bąknąłem.
Jack roześmiał się i powiedział, że gdy był w moim wieku też tak miał. Podniosło mnie to trochę na duchu.
- A ty... się w kimś zakochałeś? - spytałem cicho. Szesnastolatek zrobił się nagle ponury i wyglądał na przygnębionego.
- Nie mówmy o tym, proszę - poprosił.
Zgodziłem się, bo niby czemu nie? Nie chciałem go jeszcze bardziej zasmucić.
- O czym tak długo dyskutujecie? - usłyszeliśmy dźwięczny głosik Jane. Jak na skrzydłach pobiegłem do niej. Moje długie, czarne włosy do pasa powiewały na wietrze. Nie miałem ich kiedy ściąć. A jeśli już, to zawsze do pasa - po prostu tak mi się podobało.
Moje długie, czarne włosy, nie zawsze były czarne. Byłem niebieskookim szatynem. Ale... tak jest mi zdecydowanie lepiej.
- Sorki, że czekałaś - mruknąłem do dziewczyny - Musieliśmy pilnie porozmawiać.
- Nie ma sprawy - odezwała się cicho - Slender chce się z nami spotkać. Teraz.
-----
Długo przedzieraliśmy się przez krzaczory, aż w końcu znaleźliśmy go. Siedział pod jednym z drzew i tworzył.
- Ekm... Slendy? Przyszliśmy - powiedziałem.
Slender powoli się podniósł i - wysoki na dwa metry - wygłosił przemowę.
- Od tej pory jesteście członkami organizacji... tfu, zakonu... no wiecie, o co mi chodzi. Będziemy musieli działać w świecie ludzi, co wyjaśnię za chwilkę. Jednak na początek musimy przećwiczyć formy iluzji, czyli to, żebyście wyglądali na normalnych ludzi. Jack, pokaż Jane i Jeffowi o co chodzi.
Jack złożył dłonie jak do modlitwy i mocno się skupił. Po chwili stał przed nami zwyczajny, szesnastoletni brunet. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem.
- Teraz ja, teraz ja! - krzyczeliśmy jedno przez drugie. Slendy zaśmiał się.
- No dobrze, Jane, najpierw ty.
- Ale to niesprawiedliwe... - burknąłem i patrzyłem jak Jane zmienia się w śliczną, czarnowłosą dziewczynę.
- Świetnie! - pochwalił nasz ,,mentor" - Teraz ty, Jeff.
Złożyłem dłonie do modlitwy i mocno się skupiłem. Myślałem, że głowa mi pęknie, bo nagle coś w niej zaszumiało. Otworzyłem oczy i zobaczyłem zdziwione twarze trojga moich przyjaciół.
- O co chodzi? Coś nie tak? - spytałem.
- Nie, nie... - szepnęła Jane - Ty jesteś po prostu...
Pobiegłem nad wodę, żeby się przejrzeć.
- To... to jestem ja? - mówiłem do samego siebie. Wyglądałem tak, jak wcześniej! Niebieskooki szatyn!
- Widać mocno się skupiłeś na swoich wspomnieniach - rzekł Slenderman, gdy już wróciłem. Byłem z siebie dumny jak paw!
- Doobrze... Formy iluzji mamy za sobą. Jak już tłumaczyłem, będziemy się zajmować ludźmi. Ty, Jack, będziesz straszyć dzieci nieposłuszne i pocieszać smutne i porzucone. Jeff, twoim zadaniem będzie zabijanie ludzi okrutnych, to jest terrorystów, gwałcicieli, pedofili itd. Zadaniem Jane będzie chodzenie z tobą i ostrzeganie tych ludzi, których chcesz zabić. Jeśli nie zmienią swojego postępowania i nie naprawią wyrządzonych krzywd w ciągu dwóch dni, przyjdzie do nich Jeff. Wszystko jasne?
Pokiwaliśmy głowami. Moja praca zapowiadała się ciekawie. Nagle zza drzew wyskoczył Smile, który polował właśnie na lisy.
- Ach tak, Smile, jeszcze ty! - przypomniał sobie Slendy - Twoim zadaniem, psiaku będzie ochrona zwierząt. Jeśli jakiś właściciel będzie się znęcał nad swym psem, kotem, chomikiem czy Bóg wie czym jeszcze, twoim zadaniem jest ukaranie go. Jasne?
Smile szczeknął w odpowiedzi i wrócił do polowania. Spojrzałem na Jane i uśmiechnąłem się.
- Będziemy razem pracować - powiedziałem.
- Już się nie mogę doczekać, Jeff - szepnęła w odpowiedzi.
- Jeff, Jane, pierwszy wasz cel znajduje się w miasteczku niedaleko. Wiecie, co robić - to mówiąc, Slender klasnął w dłonie i znaleźliśmy się w mieście.
- Szybko! Forma iluzji! - krzyknęła Jane.
- Nie bój się, mała, jest już noc - uspokoiłem ją - Czyli... czy mamy iść tam, gdzie to czerwone światło?
- Najwyraźniej tak.
Znalazłszy się obok domu pomogłem Jane wdrapać się do okna, a sam obserwowałem jej poczynania z zewnątrz.
Widziałem, że lekko szturcha mężczyznę w łóżku, a ten budzi się. Przerażony krzyknął i odsunął się na drugi koniec łóżka.
- Jeśli się nie zmienisz, zginiesz - zaczęła Jane lodowatym głosem, którego u niej nigdy nie słyszałem - Nie idź spać, bo już się nie obudzisz. Napraw błędy.
- Nic nie będę naprawiał! - wrzasnął rozwścieczony człowiek. Jak dla mnie sprawa była jasna, ale Jane nadal próbowała go nawrócić.
- Napraw błędy, nie idź spać... - mówiła wciąż tym zimnym tonem.
- Idź precz, maszkaro! - krzyknął.
- Już się nie obudzisz...
- Wypierniczaj szmato!
Nie, tego było za wiele! Wskoczyłem przez okno do środka i migiem znalazłem się przy łóżku mężczyzny.
- A więc się nie nawrócimy, hę? - uśmiechnąłem się złowieszczo, wyciągając czarno-srebrny nóż od Slendy'ego - Jak nie po dobroci, to po złości. Idź spać - szepnąłem i wbiłem mu nóż w brzuch. Mężczyzna przeraźliwie zawył a krew trysnęła z niego tak obficie, że poplamiła mi bluzę. Ze zmasakrowanego ciała mojej ofiary wydobyło się czerwone światło, a my nagle znaleźliśmy się w naszej ,,siedzibie". Z mojej bluzy zniknęły wszelkie dowody zbrodni. Podeszliśmy do Slendera i powiedzieliśmy:
- Zadanie wykonane.



DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~butel-ka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-04-2013 21:24
To, że Slender przewodzi grupką takich morderców, jest słodkie, ale i tak nie widzę go w takiej roli. Jeśli kolejne rozdziały będą ciągle skupiały się na takim nawracaniu ludzi, to musisz mieć naprawdę dobre historie, aby zaciekawić czytelników. Ja już bym wolała, żeby mordowali przypadkowe osoby, ale może masz jakieś dobre pomysły.

A na "Szarą bluzę" się wyczerpała wena?


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-04-2013 23:03
Nie, nie wyczerpała. Jednak mam w głowie tyle pomysłów w związku z ,,Szarą bluzą" że nie mam ich gdzie wsadzić xD. Ale ,,Szara bluza" będzie w przeciągu 2 dni, gwarantuję mruga.


DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 19-04-2013 15:51
Łał, bardzo ciekawy rozdział. Kocham takie opowiadania. Z chęcią będę czytać i czytać. Mam tylko nadzieję że nie stracisz weny. Bo jeżeli stracisz to znajdę cię choćby na krańcu świata i zabije z tym uśmieszkiem tak jak ten Jeff. Zrozumiano? Piszesz długie choć nie za długi rozdziały i dlatego u mnie tu masz plusa. Czekam na kolejny i żeby był szybko.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-04-2013 22:32
No to... no to nowe, no xD!
------------------------
Rozdział 3.
- Jeff, chodź do nas! - wołała Jane, skacząc na skakance przy Smile'u. Jakaż ona była jeszcze dziecinna!
- Nie... Przejdę się nad rzekę, dobrze? - zapytałem.
- Doobra!
Wszedłem na duży kamień, który znajdował się blisko rzeki. To miejsce od początku mi się podobało - było ciche, spokojne... Można było sobie porozmyślać. Było tak... Patetycznie. Usiadłem na głazie, a lekki wiatr sprawiał, że moje długie włosy powiewały lekko na wietrze.
Dlaczego wtedy zabiłem Liu? Przecież to był mój ukochany brat! Jedyny, zresztą. Kochałem go bardzo... Dlaczego więc to zrobiłem?
Przypomniałem sobie nasze wspólne chwile, a łzy napłynęły mi do oczu. Wtedy działałem pod wpływem tego dziwnego uczucia, teraz jestem od niego wolny, ale jednak... Matko Boska, Liu!
Zaniosłem się największym w moim życiu szlochem. LIU!
Usłyszał to Jack, który od razu do mnie podbiegł i usiadł obok mnie.
- Jeff... O co chodzi? - spytał.
- Ja... Ja zabiłem swojego brata, Liu. I...i nie wiem za co! Mój ko...kochany brat...DO DIABŁA! - łkałem.
Chłopak patrzył na mnie ze smutkiem. Przytulił mnie mocno.
- To ja ci coś opowiem... Chociaż to dla mnie trudne - westchnął i zaczął opowiadać.
- Byłem wtedy zaledwie czternastolatkiem... Byłem szczęśliwy z moją dziewczyną, Olivią. Kochaliśmy się bardzo, wręcz za bardzo. Kiedyś ona wyszła na dyskotekę... - przerwał na moment - Ja... Ja byłem bardzo zazdrosny, Jeff. Myślałem, że będziemy razem na zawsze. Gdy tylko wróciła z dyskoteki, spytałem się jej, jak było. Powiedziała, że poznała bardzo fajnego chłopaka na dyskotece. Mieli te same zainteresowania... Myślałem, że to tylko niewinna znajomość, ale zaczęła spędzać z nim tyle czasu, że nawet zapomniała o naszym wspólnym wyjściu do kina i rocznicy... Mając piętnaście lat, postanowiłem przygotować dla niej coś wielkiego, bowiem miała mieć tego samego dnia urodziny. Ech... Harowałem jak wół, by przygotować wszystko: balony, girlandy, kupiłem prezenty... Masę prezentów, kwiaty i czekoladki. Wszystko to było przygotowane w jej domu, podczas jej nieobecności, za zgodą jej mamy. Wreszcie przyszła. Jej matki wtedy nie było w domu, gdyż chciała nas zostawić samych. Czuwałem w pokoju gościnnym, ale zza uchylonych drzwi zobaczyłem moją dziewczynę u TEGO chłopaka na rękach. Ona chichotała, żeby się nie wygłupiał, po czym pocałowała go w policzek. Ja nadal czuwałem przy drzwiach, obserwując ich dalsze zachowania... Stojąc w holu, zaczęli rozmawiać o mnie. Ona mówiła mu, że jest moją dziewczyną, ale chce ze mną zerwać, gdyż zakochała się w nim. Chłopak powiedział, że musi iść ,,na stronę", a ona chichocząc skierowała się ku drzwiom do pokoju, w którym była moja niespodzianka dla niej. Otworzyła drzwi i zobaczyła mnie stojącego na środku pokoju i sapiącego okropnie. ,,Przygotowałem to dla ciebie. Dla CIEBIE!" krzyknąłem. Byłem niesamowicie wściekły na nią i na tego chłopaka. Nie panując nad sobą skoczyłem do niej i zacząłem dusić. Następnie - błe, to było ohydne - pogryzłem jej całą twarz, wyrywając mięso z policzków. Nadal żyjąc, wrzeszczała jak opętana aż w końcu wykrwawiła się na śmierć. Po wszystkim pospiesznie wyszedłem z domu. W moich oczach ciągle kręciły się łzy smutku i wściekłości. Byłem tak zdesperowany, że wydłubałem sobie oczy. Dlatego teraz noszę maskę... - tu skończył i pokazał palcem na swoją twarz.
- Pokażesz mi... - zacząłem.
- To, co jest pod maską? Nie sądzę, żebyś chciał to oglądać - ubiegł mnie.
- Dobra - mruknąłem.
Jack, skończywszy swoją opowieść wstał z głazu.
- To co, Jeff? Idziemy? - spytał.
- Yhm - przytaknąłem i podążyłem za nim.
- Miałem także siostrę, Elię - mówił, gdy przedzieraliśmy się przez wysokie trawy - Była moim oczkiem w głowie. Ale zaginęła przez pięcioma laty - teraz zaczął łkać.
- I do tej pory jej nikt nie znalazł?
- Nie.
Dalej szliśmy w milczeniu. Ta opowieść bardzo mnie zainteresowała i postanowiłem zrobić coś szalonego. Gdy w oddali zobaczyłem Jane, od razu do niej podbiegłem.
- Jane! Musimy pogadać! - szepnąłem do niej. Wyglądała na nieco zdziwioną, ale zgodziła się, bym zajął jej chwilkę.
- Słuchaj, Jack powiedział mi o tym, że jego siostra, Elia, zaginęła pięć lat temu. Zróbmy mu niespodziankę, odnajdźmy ją! - powiedziałem pełen entuzjazmu.
- Czy ty jesteś idiotą? - spytała z lekką drwiną - Nie wiesz nawet, jak ona wygląda, a już chcesz ją znaleźć? Wiesz, ile ma lat?
- Nieee... Ale się dowiem!
- Ech... Jak tak bardzo tobie na tym zaleeży... - zgodziła się i wróciła do swoich zajęć.
Byłem tak zadowolony jak kot, który złapał mysz.
Ale się Jack ucieszy!


DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~butel-ka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-04-2013 20:01
Dziwny ten główny bohater. Nie spodziewałabym się po nim, że chciałby zrobić coś miłego.

CZEMU JA WSZĘDZIE WIDZĘ YAOI?!

Czekam na akcje, bo tutaj nie wiele się działo


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 23-04-2013 22:14
Tak, napisałaaam!
-------------
Rozdział 4.

W samym środku nocy obudził mnie szmer. Otworzyłem oczy, próbując je przyzwyczaić do panującej ciemności. Jak na mój gust, było coś około trzeciej nad ranem. Zdenerwowany wstałem, chwiejąc się na boki z niewyspania - bo kto normalny budzi człowieka o tej porze!? - i skierowałem się w stronę źródła hałasu, czyli do wielkich krzaków, rosnących spory kawałek od naszego miejsca nocowania. Jeśli to Smile, to dostanie... Chwilka, pies Jane przecież leży koło niej! To kto do jasnej...
- Akuku! - w jednej chwili się rozbudziłem i wnerwiony na maksa poszukałem noża. Jednak coś, co wydało ten okrzyk, uciekło. Nie zważając na to, że wszyscy śpią pobiegłem ile sił w nogach, by dogonić sprawcę mojego stanu przedzawałowego. Ten ktoś był trochę większy niż ja i - sądząc po tonie głosu - musiał być dziewczyną.
- Zaczekaj! - zawołałem - Trochę mnie poniosło, czekaj!
Zatrzymała się, obrócona do mnie plecami. Byłem na tyle blisko by zauważyć, że miała krótkie, blond włosy, które były bardzo krzywo ścięte. Po chwili obróciła się do mnie, a ja mogłem podziwiać jej dość pospolitą twarz o delikatnych rysach i niespotykanie jasnymi, niebieskimi oczami. Miała na sobie tylko letnią, błękitną sukienkę i balerinki tego samego koloru.
- Cześć! - uśmiechnęła się.
- Hej, jestem Jeff - przedstawiłem się - Nie boisz się mnie?
- Nie... Wyglądasz sympatycznie. Masz ładne włosy. Ja jestem Elia.
Elia... A więc to jest siostra Jacka!
- Czy... Czy ty nie masz może brata? - spytałem, bo to mogła być zawsze inna Elia.
Dziewczyna zasmuciła się.
- Tak, mam... Miałam, dopóki się nie zabił.
- Znam twojego brata! - krzyknąłem - To Jack, prawda?
- Ty... Ty znasz Jacka? - szepnęła - Jak to możliwe...?
- Później ci opowiem! Chodź ze mną!
-----
Wróciliśmy do ,,obozu" i głośnym gwizdnięciem obudziłem wszystkich śpiących. Ich twarze pokazywały wyraźną dezaprobatę.
- Czego nas budzisz, powaleńcu! - wrzasnął Jack, ale po chwili złagodniał - E... Elia?
- Braciszek? - powiedziała cicho moja towarzyszka.
Podbiegli do siebie i przytulili się mocno. Podczas gdy oni się przytulali i mówili, jak to siebie okropnie kochają, ja musiałem wysłuchiwać bogatych wiązanek przekleństw pod moim adresem. Jakie to niesprawiedliwe!
- Ale to wszystko dzięki Jeffowi - usłyszałem - To on mnie tu przyprowadził.
Jack tak się zdziwił, że nawet nie zauważył, że przekrzywiła mu się maska i wyglądał przezabawnie. Musiałem wprost hamować się siłą, by nie wybuchnąć śmiechem na jego widok.
- Ty to zrobiłeś dla mnie? - spytał.
- Chciałem, żebyś w końcu się rozchmurzył... - wyjaśniłem zawstydzony. Mimo, że zamordowałem już czwórkę ludzi, zostały mi jeszcze jakieś uczucia, choć ci wszyscy psychologowie, psychiatry i inne mędrce mogliby to poddać wieloletniej dyskusji.
Jack podbiegł do mnie, położył dłoń na moim ramieniu i podziękował, patrząc się mi głęboko w oczy.
Czułem się taki ważny i dumny!
Gdy emocje opadły, wszyscy położyli się spać, a siostra Jacka zasnęła w ramionach brata. Nie miałem zbytnio nic do roboty, a że chciałem się wyspać, ściągnąłem bluzę i położyłem ją sobie na głowie. To był jedyny sposób, by zamknąć oczy pozbawione powiek (no cóż, jeszcze mogłem wykorzystać formę iluzji, ale ja uwielbiam sobie utrudniać życie). Wreszcie przyśnił mi się sen. Bardzo dziwny sen. Stałem na moście. Po jednej stronie stała Jane, po drugiej Elia. Obie zbliżały się do mnie powoli. W ich oczach widziałem uwielbienie. Gdy już chwyciły mnie za ręce obudziłem się. Będę musiał powstrzymywać się przed wychwalaniem swej twarzy stojąc nad wodą. Tak, trzeba z tym skończyć, bo to się zaczyna robić chore.
- Co dziś na śniadanie, Slendy? - spytałem mojego przyszywanego ojca.
- Kanapka z serem i szynką.
MNIAM.


DeviantART

Edytowane przez milandra dnia 26-04-2013 21:38
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-05-2013 18:40
No... Nie zachwycił mnie ten rozdział. Nic w nim nie było ciekawego. Uważam że za szybko znalazł tą dziewczynkę. Usłyszał o niej historię i już od tak o ją sobie znalazł. Nawet nie musiał szukać. Jeżeli to ma by tak jak w drugim opowiadaniu że jest najpierw cicho, a potem wielkie "BUM" to okej. Odpuszczę ci ten jeden raz uśmiech.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-05-2013 21:41
No dobra, naszło mnie na pisanie tak, że wierciłam się jakbym miała owsiki. Ale dość tej szczerości, to rozdział!
----------------------------------------------------
Rozdział 5.

- Slender, ja już nie mogę!
- Jeff, jeszcze ta jedna kanapka!
- Ale ja już naprawdę nie... - nie dokończyłem, bo mój ,,tata" wepchnął mi na siłę ostatnią kanapkę z serem i szynką. Naprawdę, troszczył się o mnie aż za bardzo.
- No! I co, trudno było? - spytał. Miałem ochotę mu wcisnąć dwa razy tyle, ile on wmusił we mnie.
- Idę nad rzekę - oświadczyłem, hamując się.
- Tylko żeby cię nie musiał Jack znowu szukać!
Nie odpowiedziałem, gdyż byłem już w drodze do mojego miejsca głębokich przemyśleń. Popatrzyłem na siebie, odbijającego się w tafli wody i ze strachem stwierdziłem, że mój wycięty na policzkach uśmiech pokrywa gruba warstwa strupa. Gdzie mój nóż!? Gdzie on jest!? Uff, tutaj. Będę musiał zrobić na niego jakiś pokrowiec, czy coś takiego.
Powoli tnąc moje policzki pomyślałem, jaki musiałem być wytrzymały w wieku jedenastu lat, że mnie to nie bolało. Znaczy teraz też bolało, ale dzięki mojej nieśmiertelności byłem bardziej wytrzymały na ból fizyczny.
- Tutaj jesteś! - usłyszałem głos za sobą. Dobrze, że miałem już nóż dalej od twarzy, bo bym pociął za daleko. Odwróciłem się i sobaczyłem Elię.
- Cześć... - mruknąłem - Masz do mnie jakąś sprawę?
- Tak... Czy mógłbyś pójść ze mną do miasta? Bardzo proszę, muszę sobie kupić ubranie, bo ta sukienka jest troszkę za mała. Mam pieniądze.
Powstrzymałem się od chęci popatrzenia jej pod spódnicę, po czym pokiwałem głową.
- Pójdę z tobą. Ale kiedy?
- Teraz.
Szybko obmyłem zakrwawione policzki, żeby - nie daj Boże - się nie wystraszyła. W sumie to pomysł z pójściem do miasta bardzo mi się podobał, też musiałem coś sobie zafundować.
- Dobra... Ale muszę jeszcze coś załatwić... - po tych słowach jak gepard popędziłem do Slendermana. Objąłem go za jego długie nogi i patrząc na jego twarz z jak najsłodszym wyrazem twarzy poprosiłem:
- Slendy, mogę iść do miasta z Elią? Chciałbym sobie kupić kilka rzeczy, prooooooszę!
- Ojoj, masz, słodziaku - odparł i dał mi sto złotych. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- No masz, masz, kup sobie coś fajnego.
- Dziękuję! - przytuliłem go i pognałem do Elii, która czekała na mnie nad rzeką.
- Możemy iść - uśmiechnąłem się.
***
Ja i Elia szliśmy dumni z siebie przez miasto. Ona - w pięknej bluzce z kotkiem i czarnych rurkach, a ja ze słuchawkami wokół szyi. Oprócz tego zafundowała sobie przycięcie włosów, więc nie były już tak ,,krzywe".
- Wyglądasz super - powiedziałem. Zarumieniła się.
- Dzięki, ty także. Jako szatyn byłeś ładny. Dlaczego stałeś się...taki?
- E, bliskie spotkanie z wybielaczem i ogniem... Nie gadajmy o tym.
- Okej... Ale te twoje usta to chyba nie sprawka wybielacza? - naciskała.
- To jednak wybrałem ja sam. Wiesz, ja jestem... - zacząłem, ale Elia już była przy wystawie torebek. Nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
Wracając, nie pytała mnie już o nic. Była zajęta wychwalaniem kupionej torebki, a ja czułem się urażony i smutny.
- A co to, chodzi się samym wieczorem? - nagle trzech facetów zagrodziło nam drogę, zbliżając się do nas.
- Zostawcie nas! Pomocy! - zawołała moja towarzyszka, lecz nikogo nie było w pobliżu.
- Z tobą się jeszcze możemy zabawić, z tego tutaj kurdupla nie mamy żadnego pożytku - po czym chwycił Elię za rękę i pociągnął do siebie. Nie! Skończyło się!
Wpadłem w szał i postanowiłem pokazać swoje prawdziwe oblicze. Gangsterzy cofnęli się przerażeni.
- Chłopaki... Co to do diabła jest!? - powiedział jeden. Wtedy wyjąłem nóż. Widziałem, jak oczy Elii robią się coraz większe, jakby nic nie pojmowała. Chciałem, chciałem jej to powiedzieć, lecz nie słuchała. Teraz wybuchnęła płaczem. Zbliżyłem się do naszych prześladowców i wbiłem jednemu z nich nóż w brzuch. Przypomniałem sobie, jak załatwiłem Randy'ego, Keitha i Troya. Haha, teraz czułem się jak wtedy! Uwielbiałem, gdy moi wrogowie zwijali się w konwulsjach! Tak! To był mój żywioł! Ból! Nienawiść! Chęć przerywania nici życia! Niech wiedzą, że niektórych rzeczy się nie robi!
Podczas gdy ja zajmowałem się jednym z facetów, reszta zaczęła się wycofywać. Nie uszło to mojej uwadze - podbiegłem i uderzyłem z całej siły w twarz drugiego z porywaczy Elii. Jako, że trzymałem w tej samej ręce nóż, po tym ataku nos i oczy mojej ofiary były strasznie zmasakrowane. Dziewczyna nadal płakała. Teraz został już tylko jeden. Mój przeciwnik puścił Elię, a ta położyła się na trawie zakrywając oczy, nie chcąc widzieć tego, co się przed nią rozgrywało. Ja natomiast, ciężko dysząc, podchodziłem powoli do ostatniego z napastników i - chwyciwszy go za szyję - pokazałem mu nóż, zbroczony krwią jego towarzyszy.
- Ostatnie życzenie? - spytałem. On jednak był tak przerażony, że nie wydobył z siebie nic oprócz jęku.
- Idź spać, do cholery! - krzyknąłem i z całej siły pchnąłem go nożem, aż przebił go na wylot. Ochłonąwszy, spojrzałem na Elię, która cofnęła się na trawie.
- Jeff, Jeff, boję się ciebie! - pisnęła.
- Chciałem ci powiedzieć... - szepnąłem, klękając obok niej.
- Ale... - zaczęła, ale najwyraźniej nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Zrozum, gdy tylko widziałem, co oni robią, przypomniałem sobie, jak to było z moim bratem, Liu. Wybacz mi, chciałem cię chronić.
- Dobrze... Ale chodźmy już stąd! - poprosiła.
Udaliśmy się w drogę powrotną tak, jakby nic się nie zdarzyło.


DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~Dzastin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-05-2013 17:29
Świetny rozdział. Na reszcie coś się dzieje. Szkoda, że Jeffy nie zdążył powiedzieć Elii prawdy o sobie. Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będę musiała długo czekać.


Powracam po przerwie. Pamięta mnie ktoś?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2013 21:19
Nie, nie będziesz musiała ^^. Możliwe, że pojawi się już jutro, lub w poniedziałek :D.

A tutaj narysowałam Jeffa, żebyście sobie mogli go lepiej wyobrazić, jeśli jeszcze nie widzieliście moich bazgrołów:

http://milandra24.deviantart.com/art/Jeff-the-Killer-My-Style-vol-2-369686253?q=gallery%3Amilandra24&qo=0



WinxBloom, jak obiecywałam. Jak Mila mówi, że coś zrobi, to zrobi to w tym stuleciu.
--------------------
Rozdział 6.

- Slender! - krzyczała Elia do wysokiego mężczyzny w garniturze. Dobiegłszy, objęła jego nogi i rozpłakała się. Wyglądała tak żałośnie, że zastanawiałem się, czy czasem też się nie rozpłakać.
- Coś ty jej zrobił, do jasnej cholery? - spytał Slenderman, pocieszając płaczącą dziewczynę. Zwiesiłem głowę w dół i mruknąłem:
- Nie powiedziałem jej, kim jestem.
- Czyś ty oszalał!? Ona jest tylko zwykłą dziewczyną!
- Ale to nie moja wina! Nie słuchała! - próbowałem się bronić, ale - jak zwykle - wierzy się wszystkim, tylko nie mi. Już miałem zamiar zrobić mega focha z przytupem, ale wiedziałem, że to nic nie da. Odwróciłem się i pobiegłem poszukać Jane. Nie było trudno ją znaleźć. Siedziała ze Smile'm i plotła wianek z kwiatków. Była taka urocza!
- Cześć - przywitałem się.
- Hej... Co robisz?
- A nic, byłem z Elią w mieście...
- I mnie nie zabraliście? - jej oczy i tak już całkowicie czarne pociemniały jeszcze bardziej. Nie wiem, czy ze smutku czy gniewu, ale raczej to pierwsze.
- No... Nie pomyślałem o tym - przyznałem się. Byłem pewny, że teraz się wścieknie, ale ona tylko pokiwała głową.
- Dobrze - szepnęła - I tak nie miałabym czasu - po tych słowach odeszła, a ja miałem ogromne wyrzuty sumienia. Żeby nieco zagłuszyć ponure myśli usiadłem pod drzewem, nałożyłem słuchawki i puściłem sobie z Mp4 jakiś rap. Zawsze mnie wyciszał. Myślałem, co by było, gdybym wtedy nie zareagował. Co by wtedy było z Elią? Heh, to chyba jasne - zgwałciliby ją. Albo zabili, ale obstawiałbym pierwszą opcję. Chciałbym, żeby to się w ogóle nie wydarzyło. Ech!
- Jeff! - usłyszałem głos Elii. ,,A niech idzie w cholerę", pomyślałem.
- Jeffrey! - kolejne wołanie. Dajcie mi spokój!
Po kilku minutach przyszła do mnie Elia i usiadła obok mnie.
- Coś się stało? - zapytała.
- Owszem, stało się! - krzyknąłem - To się stało, że nikt mi nie wierzy! Uratowałem ci życie i...eee...jak to się mówi? Aha, CNOTĘ, a ty idziesz do Slendy'ego i się mażesz! Gdybym tego nie zrobił, już dawno byś była w rowie, ale od ciebie żadnej wdzięczności, do diabła!
Zamilkła. Widać, że się wystraszyła. Ale to nie moja sprawa. Zabrałem słuchawki i poszedłem poszukać Jacka. Przynajmniej on ma tutaj po kolei w głowie!
***
- I wtedy poszedłem. Nie mogłem już słuchać jej szlochów.
- Wiesz, moja siostra zawsze była typem mazgaja - rzekł Jack - Ale nie przejmuj się, ja ci wierzę.
Uśmiechnąłem się do niego. Był taki wyrozumiały i troskliwy. Rany, jak ja chciałbym, żeby był moim bratem!
- Wiesz, o czym marzę? - spytałem go, a on pokręcił głową - Marzę o tym, żeby był tu Liu.
- Hmmm... To się da załatwić - odparł Jack, a ja popatrzyłem na niego oczami okrągłymi jak talerze.
- ŻE CO, PROSZĘ!?
- To jest wykonalne - powtórzył.
- Mógłbyś sprowadzić Liu? Mógłbyś? - nagle stałem się niesamowicie ożywiony.
- Tak, ale... - zawahał się - Musimy zrobić kilka rzeczy: mieć coś należącego do Liu, krew noworodka i włos kogoś z jego rodziny.
- Hem... Mam kawałek jego koszulki - wyjąłem skrawek niebieskiego materiału i pokazałem szesnastolatkowi - A włos kogoś z rodziny, to chyba mój też się liczy, co nie?
- Tak, tak, jak najbardziej. Ale ta krew noworodka... Eeech...
- Mam zabić noworodka!? - zdziwiłem się.
- Niekoniecznie. Możesz go lekko skaleczyć.
- Aha. To się da zrobić. I co potem, jak już wszystko zbierzemy?
- Trzeba to razem włożyć do jakiegoś pojemnika i... - tutaj umilkł.
- I co, i co?
- I zanieść go do Samary.


DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2013 21:40
Ten rozdział jest super! Nareszcie coś się dzieje. Szczerze, to myślałam że Jack za to obrazi się na niego albo pobije. Najfajniejszy koniec, z tymi rzeczami do zebrania. Jestem ciekawa kto to Samary. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-05-2013 22:06
No, przypływ weny. Aha, ,,Szara bluza" będzie jutro ^^. Muszę sobie zrobić jakiś grafik...
-------------------------------
Rozdział 7.

- Że kto!? - wybuchłem. Myślałem, że Samara to tylko mit. Ech, najwyraźniej nie.
- Samara Morgan - rzekł powoli Jack.
- Ale co ona ma z tym wspólnego, do cholery jasnej? - spytałem.
- Ona umie robić takie rzeczy, zaufaj mi.
- Ale...
- Bez gadania! Idziemy do niej natychmiast!
- Gdzie ona mieszka? - tak, to pytanie podstawowe. Nie będę pchał dupy na koniec świata!
- W opuszczonej elektrowni niedaleko. Lubi tam latać i siać chaos. Ale teraz chodźmy!
- A... Krew noworodka?
- Po drodze jest plac zabaw, no, rusz tyłek! - po tych słowach pociągnął mnie za sobą.
***
- Hej, Jeff, popatrz... - szepnął do mnie Jack. Siedzieliśmy w krzakach już pół godziny i za Chiny nie wiedziałem, po co. Na początku to była tylko nagląca potrzeba, ale pół godziny to stanowcza przesada!
- Co, gdzie?
- Widzisz tę młodą kobietę z dzieckiem w wózku? Tam, przy placu zabaw?
- Yyy... Widzę.
- No właśnie. Można by mu troszkę upuścić krwi...
Oho, Jack, chirurg dwudziestego pierwszego wieku!
- Ale jak to zrobimy? Przecież ta babka ciągle przy nim siedzi!
- Patrz i ucz się, młody - powiedział Jack i przybrał swoją formę iluzji i wyszedł z krzaków. Moją pierwszą myślą było: ,,Co on odpiernicza!?", ale patrzyłem, jak kazał. To, co zobaczyłem było tak zabawne, że musiałem wepchnąć sobie mnóstwo liści do ust, żeby je zatkać, zanim zacznę rżeć. Jack niby przypadkowo przeszedł obok kobiety i zatrzymał się za ławką, na której siedziała. Schylił się i wziął coś z ziemi - chyba mrówkę - i wrzucił jej pod bluzkę. Kilka chwil później mogłem oglądać prawdziwy breakdance. Jeszcze tylko dubstepowy podkład i wszystkie parkiety jej.
Szesnastolatek, korzystając z okazji wyjął z kieszeni bluzy strzykawkę, która prawdę mówiąc z dupy się wzięła i sprawnym ruchem pobrał krew śpiącemu w wózku noworodkowi, jakby to robił od zawsze. Zobaczyłem, że Jack wraca, więc wyplułem szybko wszystkie liście, robiąc niesamowity sajgon na swojej bluzie. Trza ją wyprać.
- Co, pokaz się podobał? - powiedział rozbawiony Jack i wrócił do swojej prawdziwej postaci.
- I to jak! Z takim talentem powinna iść do ,,Mam Talent"!
- No, a ja sobie przy okazji popatrzyłem...
Tak. To było wiadome. Kto by się oparł tak ładnej mamusi? Ale nie, to nie mój typ. Na plastiki nie lecę, a ta babka była taka wymalowana, że mogła podobać się tylko Jackowi. Znaczy, on nie zwracał uwagi w tym momencie na twaarz...
Przerwałem moje jakże głębokie rozmyślania i postanowiłem skupić się na tym, co mówi do mnie szesnastolatek.
- I wiesz, jak się poparzyłem w dół to miała takie duże...
Nie, jednak wolę tego nie słuchać.
- Dobra, dobra, idziemy do tej Samary? - spytałem lekko zmęczony śmiechem.
- No już idziemy, jaki ty w gorącej wodzie kąpany!
- Bo chcę znowu mieć przy sobie Liu!
***
- Samaraaa! - wrzeszczał Jack bez opamiętania, łażąc tam i z powrotem. Wreszcie odezwał się jakiś głos:
- CZEGO!?
- Samara! Tutaj jesteś! Potrzebujemy twojej pomocy!
Podeszła do nas mała dziewczynka, z bardzo długimi, czarnymi włosami, które zakrywały jej twarz.
- Tak... Eyeless Jack? Właśnie myłam głowę, a ty mi jak zawsze musiałeś przeszkodzić! A ten tutaj to kto? - spytała, pokazując na mnie. Byłem ciekawy, jakim cudem mnie zobaczyła spod tych włosów.
- Jestem Jeff - przedstawiłem się.
- Ty jesteś Jeff the Killer? - spytała.
- Eee... Tak - to pytanie mnie nieco zbiło z tropu. Nie wiedziałem, czy być dumnym, czy uciekać gdzie rośnie pieprz, a może nawet i wanilia.
- A więc jednak... Trochę się zapuściłeś - rzekła powoli, pokazując na moje włosy.
- No mooże... - popatrzyłem na moje włosy do pasa - Nieco mi przeszkadzają.
- Samara poradzi! - powiedziała i szybkim ruchem włosy obcięła mi włosy tak, że miałem je tylko do środkowej części pleców.
- O taaak... O niebo lepiej! - westchnąłem. To było wspaniałe uczucie.
- Dobra, Sam, nie mamy czasu do stracenia! Masz tutaj składniki. Jeff chce przywołać swojego brata, Liu.
Dziewczynka spojrzała na mnie ponownie i pokiwała głową.
- Przyjdźcie wieczorem - odparła i zniknęła z naszymi składnikami w głębi ogromnego pomieszczenia.
- Chodźmy, nie wolno jej przeszkadzać - szepnął Jack i razem wyszliśmy z elektrowni.



Tak, wiem, ociągałam się okropnie z tym rozdziałem, możecie mnie zbić siekierą *wyciąga tarczę*.
-------------------
Rozdział 8.

- Myślisz, że już skończyła? - pytałem raz po raz Jacka. Takie czekanie było okropnie nudne.
- Możliwe - mruknął do mnie - Chodźmy sprawdzić.
Weszliśmy do elektrowni i zobaczyliśmy Samarę, klęczącą nad czymś.
- Samaro... Skończyłaś? - spytał szesnastolatek.
- Prawie... I dowiedziałam się czegoś o przyszłości Jeffreya - mruczała.
- Czego? - ucieszyłem się. Jak to świetnie poznać swą przyszłość! Co będzie się działo?
- Nie jest ona różowa, niestety - westchnęła - Zresztą... Sami popatrzcie.
Nagle pojawił się na podłodze jakiś obraz. Czarnowłosy chłopak w białej bluzie chodził po mieście, nie przybrawszy nawet formy iluzji.
- Boże... - jęknąłem. Samara uciszyła mnie.
Ja z przyszłości nadal chodził po ulicach miasta. Nagle zobaczył jakąś dziewczynę, stojącą samotnie przy jednym ze sklepów spożywczych. Podbiegł do niej i chwycił za gardło. Przybliżył nóż do jej ust i wyciął nim uśmiech na policzkach...
Odwróciłem się. Nie chciałem na to patrzeć.
- Jeff, akcja dopiero się rozkręca... - rzekł powoli Jack, odwracając mnie.
Skończył wycinać uśmiech. Na koniec pchnął ją nożem w brzuch.
- NIE CHCĘ DALEJ OGLĄDAĆ! - krzyknąłem z rozpaczy - Ja nie chcę taki być...! - po moich policzkach popłynęły łzy.
- Jest jeden sposób, by temu zapobiec - powiedziała Samara - Weź to - dała mi do ręki jakąś bransoletkę, która wyglądała jak gumka do włosów - Noś ją gdziekolwiek, bylebyś tylko miał ją zawsze przy sobie! Inaczej stanie się tak, jak zostało przepowiedziane! - ostrzegła mnie.
Pokiwałem tylko głową na znak, że się zgadzam. Nie miałem nic do stracenia, a dużo do zyskania.
- Teraz odsuńcie się. Przywołuję Liu - mruknęła, a my posłusznie się cofnęliśmy. Z miejsca, gdzie znajdowały się nasze składniki, buchnęło niezwykłe światło. Jedyne, co w tamtym momencie widzieliśmy, to sylwetka Samary, która uniósłszy ręce w górę, mówiła jakieś słowa.
- Na boginię Shevę! Liu, powstań z martwych! Przybądź, zaklinam cię na Shevę! NA SHEVĘ! - wrzasnęła tak głośno, że myśleliśmy, że pękną nam bębenki. W końcu jednak wszystko wróciło do normalności. Samara upadła zmęczona, a przy niej stał...
- LIU! - krzyknąłem i podbiegłem, by go przytulić.
- J-Jeff? JEFF! - odpowiedział i mnie mocno przytulił.
- Przepraszam, Liu! Przepraszam za wszystko, przepraszam! - łkałem - Liu, wybacz mi!
- Wybaczam ci. Rodzice także. Już dawno. Ale dlaczego, bracie, dlaczego?
- Nie wiem! Nie mam pojęcia! Kocham cię, braciszku!
Widziałem, że Jack i Samara ukradkiem ocierają łzy wzruszenia.
- Nie zmieniłeś się, Jeffrey - powiedział Liu, gdy emocje nieco opadły.
- Nie zmieniłem - przyznałem mu rację - Ale nadal jestem piękny, prawda? - spytałem.
- Tak... Tak, Jeff, jesteś...
Mówił tak samo, jak mama. Ale to nie ważne. BYŁ tutaj!


DeviantART

Edytowane przez milandra dnia 22-06-2013 22:55
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 29-05-2013 22:43
Hm... Jakoś ta wena ci się nie udała. Dalej zero akcji. No może troszeczkę, ale nie aż tak jak na początku. Nic nie potrafię sobie wyobrazić. Słabo opisane. Niezbyt podobają mi się tu przekleństwa. Szczególnie, że czuję jakbyś je specjalnie wpychała na chama.
"Co on odpiernicza!?"

Choćby tutaj. Nie mogłaś napisać po prostu, "Co on odstawia!?".




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 29-05-2013 22:44
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Jeff i Creepypasta
~milandra
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-06-2013 14:52
Niestety nie, Płomyczku.
W moim opowiadania chciałabym jak najlepiej oddać osobowość Jeffa, jak i innych postaci.
Wiem, że akcji nie było, zgodnie z mą odwieczną zasadą: Najpierw nuda, potem BUM.
Ale i tak dzięki, że czytasz :].


DeviantART
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

~EmilyWinxClub0
23:27:56 30.04.2024
Bo to tylko pokazuje ile kasy oszczędzał na produkcji ostatnich sezonów co niestety szło w parze z jakością. A teraz kwiczy, że drogie bo jemu i jego świcie zostanie mniej. No panie Iginio, jakość kosztuje, pobudka
~EmilyWinxClub0
23:26:30 30.04.2024
Leje z tego, jak często Iginio powtarza teraz jaki ten reboot i ta grafika są drogie xD
~clax70
0:31:53 30.04.2024
Są tu jacyś fani Eurowizji? Co myślicie o tegorocznych piosenkach, scenie, itp.?
^Flamli0
8:45:45 29.04.2024
Różnią się od połowy, ta z comicon jest bardziej dopracowana
^Flamli0
8:44:50 29.04.2024
Ta na social mediach KLIK
^Flamli0
8:43:56 29.04.2024
Są dwie wersje, ta została wyświetlona na comicon KLIK
^Flamli0
8:43:35 29.04.2024
Tak, będę musiała to wszystko dopiero nadrobić na WB...
~marcin19950
1:44:04 29.04.2024
i o czym był ten exlusive material o winx reboot ma ktos?
^Flamli0
14:15:20 28.04.2024
KLIK o 15 ma być ekskluzywny materiał z rebootu
^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.