Nowości
1.05.2024
❧ naprawiono muzykę ze specjalów

25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,056
 Najnowszy Użytkownik: ~Klaudixx00
Dzisiejsi Solenizanci
curly9087


Archiwum
❧  Wojowniczki  ☙

AutorWojowniczki
~Suzanne
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2013 18:02
Obiecuje, iż jest to już moje OSTATNIE opowiadanie, które rozpoczęłam dotychczas. Jak skończę tamte będę pisać kolejne, chociaż trochę ot potrwa. Mam nadzieję, iż Florka nie będzie zła, że piszę opowiadanie, znowu. Jeśli tak to prawdopodobnie usunę Z pamiętnika Suzan albo Świt - dalsza część sagi Zmierzch ale to wszystko jeszcze do ustalenia.

------------------------------


ZWIASTUN


Ellie i Cleo słabo się znają. Widują się zaledwie na ulicach i nie są do siebie przyjaźnie nastawione, mimo to rada Związanych wybiera je na wojowniczki. Oprócz tego pojawiają się James i Brain, co z tego wyniknie? Zobaczycie sami!

------------------------------


PRZYPOMINAM, IŻ OPOWIADANIE BĘDZIE OPISYWANE PRZEZ DWIE POSTACIE: CLEO I ELLIE. PRZY KAŻDYM ROZDZIALE BĘDZIE NAPISANE, KTÓRA Z DZIEWCZYN OPISUJE DANE ZDARZENIE!


------------------------------



PROLOG

Cleo


Dzień powoli dobiegał końca. Mała wskazówka przybliżała się już do dziesiątki, a ta dłuższa już za chwilę miała rozpocząć kolejne okrążenie. Opadłam na łóżko. Nie przypominam sobie, żebym wychodziła od Blanci tak późno. Jestem pewna, że jeszcze przed chwilą było przed dwudziestą. Westchnęłam cicho przenosząc wzrok na bieżnie, która ustawiona była w kącie pokoju. Mogłabym trochę potrenować, w końcu są wakacje i jutro nie muszę iść do szkoły. Kuszące, mogłabym powiedzieć, że bardzo kuszące. No, ale mogłabym obudzić rodziców, a wtedy rozpoczęłaby się akcja, dlaczego nie śpię? Odpuściłam sobie bieganie o tej porze. Sięgnęłam po swoje MP4 i włożyłam słuchawki do uszu próbując jakoś się odprężyć.

Rano czułam się, jakby ktoś wyprał mnie w pralce. Nie mogłam podnieść nogi, ani ręki. Niby lubiłam zakwasy, no ale bez przesady! Nie mogłam się ruszyć! Muzyka nadal grała mi w uszach, najwyraźniej spałam jak suseł i nie zwróciłam uwagi na moje ulubione rytmy. Wyjęłam jedną słuchawkę z ucha. Otworzyłam jedno oko, jakby upewniając się, iż obudziłam się w swoim pokoju. Wyjęłam z drugiego ucha słuchawkę, czując silny ból w okolicach bicepsa. Świetnie. Co ja takiego wczoraj robiłam, że muszę teraz tak cierpieć? Codziennie chodzę na siłownie, więc to raczej odpada, może za dużo skakałam po drzewach? Ale w końcu Blanca również skakała. Powoli jak żółw wyszłam z łóżka spoglądając w stronę łazienki. Będę musiała oblać się zimnym prysznicem żeby powrócić do siebie. Ehh... Powlokłam się do pomieszczenia - łazienki. Nawet nie chciałam spoglądać w lustro. Wyglądam pewnie jak potwór z Loch Ness, albo gorzej. Już nawet nie wiem do czego mam się porównać. Ściągnęłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic ustawiając wodę na najbardziej lodowatą. Należałam do gatunku morsów. Uwielbiam spędzać wieczory w zimnej wodzie, czułam się wtedy taka świeża, jakbym dopiero co się urodziła. Natomiast wrzątku po prostu nie znoszę! Nawet samo to, iż zaleję sobie ciepłą wodą herbatę powoduje, że wpadam w szał! Zamoczyłam powoli włosy, a następnie nałożyłam na nie warstwę szamponu, później odżywki. Wyszłam z łazienki mając zarzucony na siebie ręcznik oraz turban na głowie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i usiadłam na krześle chwytając w dłonie pilnik. Zaczęłam powoli przejeżdżając nim po paznokciach w lewej ręce. Chciałabym wybrać się dzisiaj z moją przyjaciółką na zakupy. W końcu kupiłabym sobie jakieś buty na obcasie, ponieważ moje ukochane czarne ucierpiały. A mianowicie odpadł obcas. Naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało. Wiem, tylko, iż wydarzyło się to na koniec roku szkolnego. Wracam do domu, patrzę, a mój obcasik ledwo, co się trzyma. Oczywiście zaniosłam je do szewca, jednak on stwierdził, że nie ma dla nich ratunku i trzeba będzie kupić nowe, świetnie. Otworzyłam szafę i ubrałam na siebie krótkie, czarne spodenki, bluzkę i czarne adidasy firmy Reebok. Zeskoczyłabym ze schodów, gdyby nie zakwasy. Schodziłam ze schodów jak pijana, ciągle czując ból na całym ciele. W salonie spotkałam Sam - moją starszą o rok siostrę. Mimo to, iż różnica wieku, która jest między nami. Szanowna pani wywyższa się, jakby była po trzydziestce lub pięćdziesiątce. Tymczasem nie ma jeszcze nawet osiemnastu lat.
- Hej - rzuciłam. Sam nawet nie zareagowała, Wpychała sobie do buzi kolejną łyżkę lodów truskawkowych. Co za żarłok. Pierw je tak, że jej się uszy trzęsą, a następnie narzeka, iż jest gruba. Chociaż wcale tak nie jest. Moja siostra jest chuda jak patyk. Zero mięśni, ani tłuszczu. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę wyjmując z niej jogurt jagodowy. Mmm... oblizałam usta i zatopiłam łyżeczkę z płynie, po czym wpakowałam ją sobie do ust delektując się smakiem.

- A może te? - zapytała Blanca wskazując palcem na szare buty, które posiadały ogromny obcas.
- Trochę za wysokie, będę przypominać żyrafę. - Rzuciłam. Przy moim wzroście metr osiemdziesiąt dwa, obcas mając ponad osiem centymetrów nie jest dobry. Moja przyjaciółka westchnęła z rezygnacją. Już od ponad dwóch godzin chodzimy po centrum handlowym w poszukiwaniu odpowiednich dla mnie butów. Przyznam, iż były takie, które mi się podobały, aczkolwiek cena nie pozwalała mi na ich zakupienie.
- To już naprawdę nie wiem czego chcesz - powiedziała Blanca, wchodząc do H&M. Poszłam za nią przyglądając się bluzkom i spodenkom na wystawie.
- Chcę normalne, nie drogie buty, które są ładne i stylowe - odpowiedziałam cicho.
- Przecież ty i tak ubierasz się na sportowo!
- Nie zawsze! Potrafię być elegancka i dziewczęca - rzuciłam chowając się za stosem ubrań. Wzięłam do ręki jakiś T-shirt, który wyglądał jak wyciągnięty z kosza. Od razu odłożyłam go na miejsce. Spoglądnęłam na Blancę. Patrzyła na mnie jakby zaraz miała rzucić się do ataku. Wzruszyłam ramionami. Spojrzała w swoją lewą stronę, a ja za nią spojrzałam w swoją prawą. Po drugiej stronie sklepu stała Ellie razem ze swoją przyjaciółką Rose. Mimo, iż Ellie nie chodziła z nami do szkoły nie bardzo ją lubiłyśmy. Była egoistyczna i arogancka, nie można było z nią normalnie pogadać, ponieważ wszystko zamieniała na kłótnię. Blanca pociągnęła mnie za rękę, abyśmy wyszły ze sklepu. Posłusznie wykonałam zadanie. Nie miałam ochoty znów spotkać się z tą głupią blondynką, w której głowie dominują same ciuchy.
- Widziałaś ją? Kupowała sukienkę za 300 złoty! - powiedziała Blanca, gdy wyszłyśmy ze sklepu.
- No i co z tego? Niech sobie kupuje. Ma wodę zamiast mózgu - odpowiedziałam. Nie miałam ochoty robić z tego spotkania wielkiego halo. Przecież w ogóle nas nie zauważyła.
- Proszę cię przestań się zachowywać jak wariatka, kiedy tylko ją zobaczymy - powiedziałam.
- Nie mam ochoty znaleźć się jej celem. Dobrze wiesz, jaka ona jest!
- Cicho! Tak wiem.
- To dlaczego jej bronisz? - zapytała Blanca. To było trudniejsze niż myślałam.
- Wcale jej nie bronię. Mam o niej takie samo zdanie, co Ty i dobrze o tym wiesz! Uważam, że najlepiej będzie, jak będziemy traktować ją jak powietrze, a nie uciekać, gdy tylko pojawi się w polu widzenia - zamilkła. Najwyraźniej zgadzała się ze mną w stu procentach.

ELLIE


Wróciłam do domu wraz z Rose, która pomagała mi zrobić zakupy na tegoroczne wakacje. Nie sądziłam, że kiedyś kupię sobie coś, co nazywa się sukienką, ani, że wydam na to ponad trzysta złotych. Mama jednak, uważa, iż powinnam wyglądać dziewczęco i muszę kupić sobie coś odpowiedniego. Nie ważne ile to kosztuję, bo jak to mówi mama pieniądze nie mają znaczenia - i tak nas na nie stać. Najwyraźniej to jej bardziej spodobało się bycie milionerką niż mnie. Nie jestem typową blondynką, dla której liczy się tylko wygląd i kasa. Oczywiście uroda też jest ważna, jednak nauka i sport są dla mnie najważniejsze. Wyciągnęłam zakup z olbrzymiej torby, którą dostałam przy kasie i powiesiłam ją na wieszaku w szafie. Była jedną z nielicznych rzeczy, które nie są kupione w sklepach Reebok i Nike. Lubiłam ubierać się elegancko, ale na sportowo. Zarzucałam na siebie najczęściej jakieś sweterki, które mama dostawała od projektantów, a na nogach zawsze widniały adidasy. Rose uśmiechnęła się do mnie kiedy zamykałam szafę. Najwyraźniej jeszcze nie zauważyła, iż zorientowałam się, że koleguje się ze mną tylko ze względu tego, iż moi rodzice są bogaci. Żałosne, żałosne i jeszcze raz żałosne! Zachowuje się dosłownie tak jak Cleo i ta jej cała przyjaciółka Blanca. Myśli tylko o sobie, a ta cała Blanca dosłownie mnie nienawidzi... i wzajemnie. Cleo za bardzo kocha samą siebie, tak jak zazwyczaj szatynki, dlatego nie ma co się dziwić. Włączyłam komputer i podałam krzesło Rose, aby miała na czymś usiąść. Najchętniej powiedziałabym jej, żeby sobie poszła, jednak jestem kulturalną osobą. Poczekam, aż sama dojdzie do wniosku, iż trzeba opuścić dom koleżanki. Weszłam na Facebooka i rozpoczęłam przeglądanie aktualności, pod nadzorem Rose.
Nagle mój telefon zabrzęczał. To był Jake, mój chłopak chwyciłam po telefon przyciskając zieloną słuchawkę.
- Hej Jake - przywitałam radośnie mojego chłopaka.
- Cześć misia, masz dzisiaj wolną chwilkę? - rozległ się baryton mojego ukochanego.
- Dzisiaj? Aktualnie jest u mnie Rosalie, ale chyba wyrobię się na szesnastą. - odpowiedziałam ciągle uśmiechając się jak głupia do słuchawki.
- Wpadnę do ciebie o szesnastej w takim razie - odpowiedział Jake, po czym dodał - już nie mogę się doczekać. - I się rozłączył. Spojrzałam na moją koleżankę, która siedziała przodem do mnie, słuchając dokładnie przebiegu naszej rozmowy. Cholera. Teraz to naprawdę muszę ją wyrzucić! Czy ona sama nie wie, że będę szykować się na randkę i nie potrzebuję pomocy?
- Em... Rose nie chcę cię wyrzucać, czy coś, ale...
- Wiem. Musisz szykować się na randkę z Jacobem, rozumiem. Już sobie idę - powiedziała.
- Ale czekaj! - złapałam ją za rękę, zanim jeszcze wyszła z pokoju.
- Nie zrozum mnie źle, nie chodzi o to, że cię wyganiam. W żadnym wypadku nie! Chętnie spędziłabym jeszcze z tobą cały dzień. Tylko wiesz, Jacob zaprosił mnie na randkę.
- Rozumiem i nie traktuję tego jak wyrzucenie. To może wpadnę jutro? - zapytała schodząc obok mnie po schodach.
- Jasne, jasne. Wpadaj z samego rana. - Teraz najchętniej uderzyłabym siebie cegłą. Przecież ona wpadnie o dziesiątej jak ostatnio i przez nią nie będę mogła pospać! Rose uśmiechnęła się do mnie promiennie odgarniając do tyłu swoje rude włosy, jakby była na czerwonym dywanie i skinęła głową. Co za gwiazdeczka! No ja nie mogę! Naprawdę, za kogo ona się uważa? Zamknęłam za nią z hukiem drzwi i skierowałam się ponownie na górę.
- Ellie zaczekaj! - usłyszałam głos Margaret, naszej domowej gosposi. - Dostałaś list - podała mi staranną kopertę.
- Odczytam go później - rzuciłam chwytając przedmiot i gnając na górę, co trzy schodki. Rzuciłam list gdzieś na biurko i ponownie otworzyłam szafę. Miałam tylko półtorej godziny by urządzić się na bóstwo!

Wyjęłam z szafy bladoniebieską sukienkę, buty na obcasie i parę dodatków, a następnie udałam się na dół do sauny. Spędziłam w niej około dziesięć minut. Następnie wzięłam gorący prysznic, myjąc włosy. Później chwyciłam za suszarkę i miejsce przy miejscu lekko suszyłam włosy. Nie chciałam, aby Jacob przyglądał się kobiecie z całymi mokrymi włosami. Następnie nałożyłam lekką warstwę makijażu. Właściwie użyłam tylko maskary i bladoróżowego cieniu do oczu. W końcu mam już szesnaście lat i mały makijaż nie zaszkodzi. Wróciłam do pokoju i założyłam wcześniej przygotowane już rzeczy. Dodałam jeszcze parę dodatków, po perfumowałam się i zeszłam na dół siadając na fotelu. Długo czekać nie musiałam. Dźwięk dzwonka rozległ się po pięciu minutach. Podbiegłam uradowana do drzwi i otworzyłam je. Na zewnątrz stał Jacob, w dłoniach trzymał cudowny bukiet czerwonych róż. Sam miał na sobie czarną, koszulę w kratkę oraz czarne spodnie.
- Cześć księżniczko! - przywitał mnie całusem w policzek i podał mi kwiaty.
- Jakie piękne! Dziękuję - odpowiedziałam i odebrałam kwiaty. Weszłam do domu i postawiłam je we flakonie, który stał na stole.
- Co dziś robimy? - zapytałam zaciekawiona spoglądając na Jake'a.
- Zamówiłem nam bilety w kinie na "Hobbita", ale nie wiem czy...
- Wspaniale! Chodźmy! - ruszyłam w stronę drzwi - Margaret, wychodzimy! - rzuciłam przez ramię.
- A, co z listem? - usłyszałam głos gosposi.
- Przeczytam jak wrócę - powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi.


(c) Flama
http://ask.fm/siekiera_bejbe Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Emi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2013 18:23
Zapowiada się bardzo interesująco. Cieszę się, że opisałaś odczucia jednej i drugiej bohaterki. Jestem taka ciekawa co wydarzy się dalej. Mam nadzieję, że dziewczyny się polubią i będą się świetnie ze sobą dogadywać. Nie wiem co by tu jeszcze powiedzieć... Oby następny rozdział pojawił się szybko.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Suzanne
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2013 18:31
flora0711 napisał/a:
Zapowiada się bardzo interesująco. Cieszę się, że opisałaś odczucia jednej i drugiej bohaterki. Jestem taka ciekawa co wydarzy się dalej. Mam nadzieję, że dziewczyny się polubią i będą się świetnie ze sobą dogadywać. Nie wiem co by tu jeszcze powiedzieć... Oby następny rozdział pojawił się szybko.


To się jeszcze okażę. Sama zmieniam wersję pięćdziesiąt razy więc wszystko jeszcze nie jest dokładnie przemyślane. Następny rozdział jutro, albo pojutrze. x)


(c) Flama
http://ask.fm/siekiera_bejbe Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2013 20:21
Prolog jest bardzo ciekawy i interesujący. Szczerze to najbardziej spodobała mi się Cloe, ponieważ nie jest bogata i nie ma blond włosów. Też jestem bardzo ciekawa co się zdarzy w następnych rozdziałach. Czekam z zaciekawieniem na kolejne.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy

Edytowane przez Sophie dnia 16-03-2013 20:23
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Dzastin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2013 21:20
Prolog mi się podoba. Fajnie że opisujesz co myślą obie dziewczyny. Bardziej podoba mi się Cleo niż Ellie. Cleo nie jest bogata więc bardziej mi się podoba. Mam nadzieję że rozdział pojawi się szybko Suz.


Powracam po przerwie. Pamięta mnie ktoś?
Edytowane przez Emi dnia 28-03-2013 21:38
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~AnjaAnel_R
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-03-2013 13:51
Nów zaczyna się jak z życia. Jako bohaterka spodobała mi się Ellie. Pomimo, że jest bogata zna się na ludziach. Nie ocenia ich przez pryzmat swojego życia. Ciekawi mnie list do niej. Coś czuję, że Ellie, Blanca, Cleo i Rose będą naszymi bohaterkami, a wspólna przygoda je połączy. Czekam na dalszą akcję.


pytać... tylko dla wtajemniczonych* Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Suzanne
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-03-2013 21:03
Rozdział 1

LIST


Ellie


Drzwi zamknęły się za mną z hukiem. Nie wiem dlaczego pozwoliłam by same się zamknęły. Przecież był środek nocy. Ściągnęłam z nóg buty, aby nie było mnie słychać i na paluszkach skierowałam się w kierunku schodów. Musiałam przejść przez cały salon cichutko jak myszka, by nie obudzić śpiącego na kanapie mojego starszego brata - Branka. Teraz przydałaby mi się sztuka wstrzymania oddechu na dłużej niż dziesięć sekund. Branko przewrócił się na drugi bok chrapiąc jak stary niedźwiedź. Jak dobrze, że dzisiaj usnął przed telewizorem. Na sto procent nie mogłabym spać, gdyby był u siebie w pokoju. Odwróciłam głowę w kierunku zegara. Było pół do pierwszej do nocy! Ale, ale to niemożliwe! No przecież... Chociaż... Zaraz po kinie udałam się z Jacobem do restauracji, by coś przekąsić, a następnie poszliśmy do niego. Nie wiem jak długo tam byłam, zupełnie straciłam poczucie czasu. Stanęłam na pierwszym stopniu schodów wypuszczając powietrze z płuc. Udało się! Jednak się udało. Postawiłam stopę na kolejnym stopniu, starając się być jak najciszej.
- O której to się wraca do domu? - rozległ się dobrze znany mi głos. Odwróciłam się o 180 stopni i zobaczyłam Margaret stojącą w nocnej koszuli i skrzyżowanymi rękami na piersiach. Nie była zadowolona, prawdopodobnie obudziły ją drzwi, albo w ogóle nie spała. Przełknęłam głośno ślinę.
- Ja, nie wiedziałam, że jest już tak późno - powiedziałam wciąż stojąc na schodach. Gosposia spojrzała na mnie spode łba. Czułam, że się czerwienię. Nie lubiłam, gdy ktoś złapał mnie na gorącym uczynku. Zawsze starałam się być taka rozważna, zdyscyplinowana, taka... spokojna.
- Oczywiście, że nie wiedziałaś, bo to, że ktoś się o ciebie martwi wcale cię nie obchodzi! - powiedziała tak głośno, że Branko znów zmienił pozycję, przestał chrapać. Ależ to wcale nie tak... Dobrze wiem, że Margaret przejmuje się moim losem bardziej od mamy. Moi rodzice w ogóle się mną nie przejmują. Ja po protu jestem, a liczą się tylko ich interesy. Rzadko kiedy bywają w domu, przyjeżdżają tylko na święta i wakacje, gdy wszyscy mamy gdzieś wyjechać. Z wielką chęcią oznajmiłabym im, iż nie mam ochoty jechać, aczkolwiek wiem, że Margaret potrzebuje paru dni spokoju.
- Nie mów tak! Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie jak matka! - zeszłam ze schodów, by móc normalnie spojrzeć w jej oczy. Była zła, ale nie wściekła. Nie potrafiła długo się na nas gniewać. Za bardzo nas kochała.
- Mogłaś mnie chociaż powiadomić. - Branko ziewnął. Teraz już wiedziałam, że nie śpi. Usiadł na kanapie i zaspany spojrzał na mnie i Margaret.
- Przepraszam, zapomniałam. Zupełnie straciłam poczucie czasu.
- Jak zawsze, gdy idziesz do tego chłopaka - rzuciła patrząc w inną stronę. Była jak nastolatka. Miała zaledwie dwadzieścia pięć lat. Jeszcze studiowała, a opiekowała się nami, aby zarobić pieniądze. Rodzice bardzo ją lubili, my również. Branko próbował ją nawet poderwać, ale nie udało mu się. Jest na to wszystko odporna.
- Sama masz chłopaka, dobrze wiesz jak to jest. - odpowiedziałam bez chwili namysłu.
- Ale ja jestem pełnoletnia i potrafię o siebie zadbać. - spojrzała na mnie. Teraz już nie zła, ale wykończona. - Przeczytałaś list? - zapytała.
- Ah.. list. Przeczytam go rano, w końcu ta godzina. - znów postawiłam nogę na pierwszym stopniu schodów. Nie miałam ochoty czytać jakiegoś głupiego listu. Na, co mi on, no na co?
- Obiecałaś...
- Margaret, naprawdę jest późno, chcesz, żebym usnęła nad tym listem? - zapytałam widząc jak Branko wraca z kuchni trzymając w rękach szklankę pełną soku pomarańczowego. Opiekunka westchnęła z rezygnacją i opuściła ręce wzdłuż tułowia.
- No dobrze, idź już, idź... - popchnęła mnie na górę, a ja przeskakując co drugi stopień wspięłam się na drugie piętro. Weszłam do pokoju zamykając drzwi. Ściągnęłam z siebie sukienkę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Rano miałam przeczytać ten list. Powinna zżerać mnie ciekawość, ale wcale tak nie było. Nie interesowało mnie, co jest w środku. Czy zaproszenie, czy informacja, czy może zwykła kartka od rodziców. Przysyłali je, do nas co miesiąc. Właściwie wcale nie chcę tego czytać. Skoro chcą z nami rozmawiać, to niech tu przyjadą!

- Ellie! Koleżanka do ciebie! - usłyszałam krzyki z dołu. Otworzyłam oczy. Leżałam na ziemi obok łóżka trzymając poduszkę w dłoniach. Ciągle jeszcze coś rozmazywało mi się przed oczami. Właściwie to widziałam tylko jedną, wielką plamę, rozciągającą się dookoła mnie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu 8:43. Kto mnie budzi tak wcześnie? Założyłam szlafrok i poczłapałam na dół. Na kanapie siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha i ubrana Rosalie. Zrobiłam wielkie oczy. Co ona tu robi tak wcześnie?
- Ee.. Rose, co ty tu robisz tak wcześnie? - zapytałam drapiąc się po głowie.
- Przecież mnie zaprosiłaś. Mówiłaś, abym wpadła z samego rana, więc jestem. - teatralnym gestem pokazała siebie. Nie. Dajcie mi cegłę to uderzę albo ją, albo siebie. Margaret stała oparta o ścianę trzymając szklankę z herbatą i przyglądała się całej tej scenie. Widziałam na jej twarzy szyderczy uśmiech. Bardzo śmieszne, naprawdę.
- Nie miałam dosłownie tego na myśli, ale fajnie, że jesteś. - kłamstwo - Jadłaś śniadanie? - zapytałam. Kiwnęła głową. Weszłam do kuchni i wzięłam jedną z kanapek, które przygotowała już Magi. Następnie usiadłam na kanapie obok koleżanki i włączyłam telewizor. Rose miała na sobie czerwoną do kolan sukienkę, czarne bolerko i buty na obcasach. Do tego, rozpuściła sobie swoje ogniste włosy i zrobiła makijaż. Wyglądała koszmarnie. Branko nie gustuje w takich modelkach, a ona ciągle chcę z nim być. Opanuj się kobieto, on cię nie lubi!
- Em... masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytała uśmiechnięta.
- Nie - odpowiedziałam z pełną buzią, chociaż nie powinnam. Z samego rana nie funkcjonuje tak dobrze.
- Aha, a Branko?
- Chyba też nic - tym razem przełknęłam jedzenie. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Moja siostra dała mi dwa bilety na mecz siatkówki.
- Naprawdę? W sumie ostatnio byłam na siatkówce, ale nie zaszkodzi mi pójść jeszcze raz - odpowiedziałam, po czym upiłam łyka wody.
- Em.. ale wiesz, chciałam pójść z Brankiem.
- Oh... - wypadło mi z ust. Ona naprawdę chciała zaprosić mojego brata? Przecież jest dziewczyną, to on powinien ją zaprosić, gdyby miał taką ochotę. Mimo to na mojej twarzy pojawił się taki sam uśmiech, jaki na twarzy Margaret. - Poczekaj, pójdę go obudzić. - I pobiegłam na górę niczym gepard. Wparowałam do jego pokoju. Leżał na łóżku w bardzo dziwnej pozycji. Chrapał.
- Branko! - krzyknęłam. Nawet się nie przewrócił.
- Branko! - ponowiłam próbę. Też nic.
- Branko!! - krzyknęłam mu do ucha. Przewrócił się, ale nie wstał. Pobiegłam do łazienki, nalałam do kubka wody, wróciłam i... wylałam zawartość kubka na jego głowę. Ocknął się od razu.
- Ej, co jest grane... o co chodzi... Ellie? - zmarszczył czoło - Po co mnie budzisz tak brutalny sposób?
- Mam dla ciebie niespodziankę, wstawaj! - jak na siedemnastolatka ruszał się bardzo powoli. Zanim zeszliśmy na dół minęły wieki. Rose nadal siedziała na tym samym fotelu jak zwykle uśmiechnięta. Gdy tylko weszliśmy do pokoju wstała i podbiegła do nas.
- Barnko Rose chciałaby...
- Branko, czy miałbyś ochotę wybrać się ze mną na dzisiejszy mecz siatkówki? Grają Stany na Francuzów. - przerwała mi i dokończyła za mnie.
- Eee... yyy... - wydobywały się odgłosy z ust mojego brata.
- Oczywiście, że się zgadza! - powiedziałam uradowana. Rosalie prawie pisnęła z radości. A on... ożył.
- Zaraz, chwileczkę, co? - zaptał.
- Idziesz na mecz z Rose - odpowiedziałam popychając go jej stronę. Niestety, był za ciężki.
- Co... ja?
- A ja? - przedrzeźniałam go.
- Nie, nie ma mowy!
- Ależ mam bilety - wtrąciła się moja koleżanka i wyjęła z małej czarnej torebeczki dwie prostokątne, kartki.
- Właśnie, ma już bilety. Powinieneś być dżentelmenem i pójść z nią. - powiedziałam. Zapadło milczenie. Brankowi oczy wychodziły z orbit. Rose stała prosto jak drut uśmiechając się od ucha do ucha. Mój brat spojrzał na zegarek i znów się zdziwił. Tak było tak wcześnie. Mógłby chociaż zachowywać się normalnie.
- Ee.. ale ja mam już na dzisiaj plany. - powiedział, a Ros spochmurniała - Poza tym, co ty tu robisz tak wcześnie? Rozumiem, że jesteś przyjació... - uderzyłam go bok, aby przestał mówić - koleżanką Ell, ale przesiadywanie u nas od rana do wieczora i budzenie, nas nie jest najlepszym rozwiązaniem. - A niech to. Co on zrobił! Zauważyłam w oczach mojej koleżanki maleńkie łzy. Nie, nie proszę nie płacz. Proszę. Rose, błagam cię.
- Cóż... widzę, że nie jestem tu mile widziana. - Łzy popłynęły jej po policzku, wybiegła z domu zostawiając otwarte drzwi.
- Coś narobił! - powiedziałam biegnąc na górę, aby się przebrać.
- Dałem ci wolny dzień! - krzyknął. Ubrałam na siebie byle, co i zbiegłam na dół.
- Ej, a list?
- Wieczorem, Margaret - i wypadłam z domu.
Nie wiem dokąd biegłam i ile. Starałam się dogonić moją koleżankę. Mimo to, że jej nie lubiłam nie mogłam patrzeć na to jak cierpi. Nie jestem podła, bez przesady. Biegłam ile sił płucach by dogonić ją, odnaleźć. By zrobić cokolwiek byleby nie cierpiała.

CLEO


- Na dzisiaj wystarczy, idźcie się ubrać - oznajmiła pani Arbenson, moja nauczycielka akrobatyki. Wzięłam wodę z ławki i skierowałam się ku szatni. Dziś powinna przyjść do mnie paczka z częściami do kolejnego sprzętu, który pomoże mi kondycji. Tata, ledwo się na niego zgodził, ponieważ kosztował ponad pięćset złotych, jednak udało mi się go przekonać. Przeszłam przez całe boisko, gdy nagle usłyszałam głos.
- Cleo, możesz tu podejść? - spojrzałam na panią Arbenson. W ręku trzymała swój zeszyt kosztowności. Podeszłam do niej z lekkim niepokojem. Z tego, co pamiętam to zawsze płaciłam wszystko terminie, nie powinnam mieć jakichś długów. Nauczycielka spojrzała na mnie, a potem na moją rękę. Na nadgarstku widniała blizna. Kiedy miałam pięć lat uczestniczyłam wypadku samochodowym. Szyba wypadła i przecięła mi dłoń, pozostawiając bliznę w kształcie dwóch pistoletów. Mama wiele razy opowiadała mi tę historię, ja natomiast nie pamiętam jej, ogóle.
- Co to masz za bliznę? - zapytała szorstkim głosem.
- A to z wypadku samochodowego - chwyciła mnie za rękę i przyjrzała się dokładniej znamieniu.
- Nie wygląda mi to na bliznę z wypadku - powiedziała. Ile razy ja to słyszałam? To, że wyglądała jak tatuaż tylko dodawało jej uroku. Mogliby to w końcu zostawić w spokoju?
- No ale jest - powiedziałam.
- Sądzę, że jednak nie - jeszcze raz powiedziała pani Arbenson.
- A może jednak nie jest? Proszę pani, to zwykła blizna..
- To nie jest zwykła blizna.
- A niby jaka? Zaczarowana?
- Bezczelna jesteś - co? Ja bezczelna?
- Ja bezczelna? Nie jestem bezczelna!
- Źle odnosisz się do nauczyciela, młoda damo!
- Ale...
- Cicho, przestań pyskować!
- JA NIE PYSKUJĘ! - krzyknęłam i wybiegłam z sali.

- Rozumiesz! Powiedziała, że jestem bezczelna! Czepiała się mojej blizny. Mówiła, że nie mogła być ona spowodowana wypadkiem! Twierdziła, że ją kłamię, rozumiesz?! - powiedziałam wracając razem z Blancą do domu.
- Powiedziała, że pyskuję! Że jestem bezczelna, rozumiesz?! JA!!
- Dobrze, już dobre! Uspokój się! Dobrze wiesz, że ona jest głupia! - powiedziała Blanca spokojnym głosem.
- Ależ oczywiście, że wiem! Ale poczułam się jakoś tak, nieswojo, gdy mi to powiedziała - przełknęłam głośno ślinę. Ja naprawdę starałam się być kulturalna, nie rozmawiać na lekcjach(co mi z trudem wychodzi, ciągle jestem przesadzana do ostatnich ławek) oraz być grzecznym do nauczycieli. Jakoś nikt nie zwrócił uwagi na moją bliznę, która nigdy nie wywoływała sensacji jak blizna Harrego Pottera. Nie rozumiem, co w niej takiego nadzwyczajnego? To, że szyba rozcięła mi rękę? Wielkie mi halo, przypadki chodzą po ludziach. Poprawiłam torbę na swoim prawym ramieniu i przyśpieszyłam kroku, by dogonić Blancę. Kierowałyśmy się w stronę mojego domu. Rzadko kiedy przebywałyśmy akurat u mnie, zawsze chodziłyśmy do domu mojej przyjaciółki, aczkolwiek dziś zaproponowałam jej pomoc przy rozpakowaniu paczki. Nagle Blanca stanęła jak wryta. Nie rozumiałam, o co chodzi stanęłam za nią, jakbyśmy stały w korku i czekały na zielone światło. Wychyliłam się i dopiero teraz zauważyłam, co się stało. W naszą stronę w swoich jakże markowych i cudownych ciuchach biegła Ellie. Włosy latały jej tuż za głową. Chciała wyminąć moją przyjaciółkę, jednak ta stała na środku chodnika. Otarła się delikatnie o jej ramię, na co odpowiedziała oburzona:
- Panno markowa, mogłabyś trochę uważać?
- Przepraszam! - krzyknęła blondynka i zniknęła za rogiem.
- Co za tupet! - powiedziała oburzona - Myśli, że wszystko jej się należy, wielkie mi halo! Niech w końcu zrozumie, że nie jest księżniczką!!
- Przecież przeprosiła - powiedziałam dosyć łagodnie. Blanca spojrzała na mnie jakbym spadła z księżyca. Jej brwi uniosły się na wysokość około trzech centymetrów, a oczy wyglądały jakby miały zaraz jej wypaść.
- Kultura tego wymaga, nie mogła tego powiedzieć przed wpadnięciem na mnie? - zapytała oburzona i otworzyła furtkę, weszłam za nią na ogród. Mama zajmowała się plewieniem, a tata naprawiał coś przy samochodzie. Rzuciłam tylko szybkie "jesteśmy" i weszłam do domu zatrzaskując za sobą drzwi. Sam nie było. Prawdopodobnie gdzieś wyszła ze swoją paczką, albo siedzi na górze i śpi, jak zawsze. Zamiast spać w nocy, to gada przez telefon, co uniemożliwia mi odpoczywanie. Rzuciłam torbę gdzieś na kanapę i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam dwie szklanki oraz sok pomarańczowy. Wlałam zawartość kartonu do naczyń i postawiłam szklanki na stole, jedną tuż przed nosem Blanci, a drugą obok siebie. Spojrzała na mnie z uśmiechem i upiła łyka, sięgnęłam po gazetę leżącą na środku stołu i spojrzałam na okładkę. Na całej stronie było zdjęcie Toma Feltona, a w dolnym rogu zdjęcia z planu filmowego. Przekręciłam pierwszą stronę w celu uzyskania jakichkolwiek informacji. Bardzo lubiłam sagę "Harrego Pottera", oraz samą postać Draco'a Malfoy'a, nie mówiąc już o aktorze, który wcielił się w jego postać. Moja przyjaciółka nie bardzo lubiła ową sagę. Sądziła, że to wszystko jest nierealistyczne i po prostu nudne. Nie zgodzę się z nią, gdyż jest ona bardzo ciekawa! Nie mogłam się oderwać gdy ją czytałam.
- Powiedz mi, dlaczego James nie zwraca na mnie uwagi. - doszedł mnie głos mojej towarzyszki. James był od nas o rok starszy. Chodził do szkoły w centrum miasta i razem ze swoim kumplem Braianem często pojawiał się w naszej okolicy. Blance podoba się on odkąd skończyła lat piętnaście, czyli dosłownie rok temu. Od tego czasu nie zwrócił na nią i na mnie uwagi. Nie sądzę, abym miała z nim rozmawiać o czymkolwiek. Fakt, jest przystojny, ale to nie oznacza, że jest sympatyczny. Ellie na pierwszy rzut oka też wydaje się być miła.
- Ah, nie mam pojęcia. Może w końcu powinnaś napisać do niego na facebooku? - powiedziałam przekręcając kolejną stronę gazety i upijając kolejnego łyka soku.
- Próbowałam. Napisałam mu tylko głupie "cześć", a on odpisał mi, że nie ma czasu rozmawiać ze mną i czy w ogóle się znamy - westchnęła i podparła brodę na dłoniach.
- Gdybyśmy chodziły z nimi do szkoły to na pewno miałabyś u niego szansę. - powiedziałam spokojnie i wypiłam ostatni łyk soku. Blanca spojrzała na mnie, jakbym stał się cud. Przez chwilę milczała i drapała się po głowie, po czym oznajmiła:
- Dokładnie! Musimy zmienić szkołę!
- CO? - czy ona zwariowania? Chciała zmienić szkołę z powodu chłopaka?
- Nie chodzi mi dosłownie o to! Chciałabym zrobić akcję, że chcę zmienić szkołę, aby bywać tam częściej! Wiesz, oglądanie szkoły, gadka z nauczycielami i takie tam.
- Ty mówisz serio? - zapytałam zbita z tropu.
- Oczywiście, że tak! Niby dlaczego, nie?
- To najgłupszy pomysł jaki kiedykolwiek słyszałam! - powiedziałam z wyrzutem. Blanca się roześmiała. Najwyraźniej uważała, że to wspaniały pomysł. Ale powiedzmy sobie szczerze, czy ona zgłupiała? To przecież chore.
- No, ale skuteczne - powiedziała. Mogłabym jeszcze więcej się z nią kłócić, aczkolwiek nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poderwałam się z krzesła i podbiegłam do drzwi. Za nimi stał listonosz w swojej jakże słynnej marynarce. W prawej ręce trzymał paczkę, lewa zaś podtrzymywała jego ogromną, czarną jak smoła i skórzaną torbę. Uśmiechnął się do mnie i spojrzał na swoją kartę.
- Panna Cleo? - kiwnęłam głową. - Mam dla ciebie paczkę, proszę tylko o podpis. - Podał mi kawałek papieru i wskazał miejsce, gdzie za chwilę złożyłam swój podpis. Chwyciłam za paczkę i pożegnałam się z nim, po czym cofnęłam się i chciałam zamknąć drzwi.
- Proszę poczekać! - zatrzymałam się. Spojrzałam na niego zdziwiona - Mam dla pani jeszcze list. - Wzięłam list i zamknęłam drzwi. Weszłam do salonu, rzuciłam kopertę gdzieś w kąt i usiadłam na kanapie próbując rozpakować paczkę. Moja przyjaciółka zaraz znalazła się obok mnie. Trzymała w ręku nożyk. Ah, ona zawsze wie, co mi potrzeba. Wzięłam od niej narzędzie i przejechałam po taśmie. Karton odłożyłam na bok. Teraz w rękach trzymałam czerwone pudełko. Szybko je otworzyłam. W środku znajdowały się części do nowego sprzętu. Chwyciłam za instrukcję i zaczęłam ją czytać. Powoli składałam wszystkie części. Oczywiście długo nad tym wraz z Blancą siedziałyśmy. Albo coś źle zamontowałam, albo nie mogłam znaleźć części. Długo nad tym siedziałam, dopiero wieczorem cały sprzęt był gotowy, chociaż i tak chyba źle go złożyłam. Nie wiem, dlaczego nie poprosiłam taty. Mógłby zrobić to lepiej, ale właściwie nie chciałam go przemęczać. Posprzątałam wszystkie papiery i wyrzuciłam do kosza. Blanc, dawno już wyszła. Pozostałam sama. Przebrałam się w strój sportowy i rozpoczęłam ćwiczenia na nowym sprzęcie. Stanęłam na wyznaczonych polach i chwyciłam za sznurki, po czym rozpoczęłam bieg w miejscu, oraz ciągnięcie linek.

ELLIE


Biegłam ile tchu by odnaleźć Rosalie. Przebiegłam chyba już pół miasta, ale nigdzie jej nie widziałam. Byłam również u niej w domu, aczkolwiek tam również jej nie spotkałam. Prawie się rozpłakałam. Nie chciałam jej urazić, nigdy w życiu! Nie, nie! Czułam się potwornie, jakbym wbiła komuś nóż w plecy. Przecież ja wcale nie jestem podła! Prawda, jeżeli ktoś mnie zdenerwuję to potrafię się kłócić, ale podła nie jestem. W żadnym wypadku!! Zmęczona usiadłam na krawężniku. Schowałam ręce w dłoniach. Dochodziła już godzina siedemnasta. Cały dzień przeznaczyłam na poszukiwanie swojej przyjaciółki. Kilka łez spłynęło mi po policzku. Nigdy nie czułam się tak podle! Dobrze, nie przepadam za Rose, ale naprawdę da się z nią pogadać. Mogę powiedzieć jej o wszystkim, chociaż dobrze wiem, że poleci zaraz do Amandy i wszystko jej powie. Chyba jednak za bardzo się do niej przywiązałam. Była ze mną od zawsze, odkąd byłam dzieckiem. Chodziłyśmy razem do przedszkola i zawsze przy mnie była. Jestem świnią. Naprawdę, jestem okropną świnią.
Siedziałam na krawężniku i płakałam. Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos i śmiech... Wstałam i podeszłam do ściany. Z domu dobiegał śmiech i głos Margaret. Starałam się oddychać miarowo. Podeszłam do okna...
- Spokojnie, osobiście ją tam zawiozę. Oczywiście, że będzie na miejscu. - Powiedziała moja opiekunka.
- Mam nadzieję, Margaret, bo inaczej...
- Wiem, co będzie. Nie musisz mi przypominać. Nie mogę spać po nocach, jak tylko myślę, że mógłby to znaleźć. - Margaret powiedziała to tak, jakby była przerażona. Ale, zaraz... O co właściwie chodziło? I kto miałby coś znaleźć i co z tym zrobić? Poczułam nagle, iż chcę dowiedzieć się czegoś więcej. Okrążyłam dom i wspięłam się po rynnie, prawie na sam dach. Następnie skacząc po parapetach znalazłam się obok okna, na którym tak bardzo mi zależało. Wstrzymałam oddech, starałam się nie ruszać, abym nie spadła. Margaret mówiła teraz szeptem, jakby wiedziała, że wszystko słyszę. Początkowo nie mogłam nic usłyszeć, dopiero z czasem rozpoznawałam jej głos.
- One nie są jeszcze doświadczone, potrzeba czasu. Może ktoś inny mógłby się tym zająć.
- Są wybrane, nie potrzebują doświadczenia, nie potrzebują treningu - odparł męski głos.
- A jak jej się coś stanie!
- Nie będzie sama.
- Przecież prawdopodobnie nie zna tej dziewczyny! - oburzyła się moja opiekunka. Na chwilę nastała cisza. Po cichu wypuściłam powietrze. Nic nie rozumiałam. O kogo chodzi. Czyżby Margaret coś urywała? Usiadłam na parapecie, znajdującym się nad otwartym oknem. Mimo tego, iż znajdowałam się dobre parę metrów nad ziemią, wcale się tym nie przejmowałam. Naprawdę się nie bałam! Pamiętam swój lęk przed wysokościom i tym wszystkim. To było straszne.
- Poznają się, są wybrane - znów zabrzmiał głos mężczyzny.
- Przestań ciągle ględzić, że są wybrane! Dobrze to wiem! Ale one są jeszcze dziećmi!
- Mają szesnaście lat... - przerwał jej mężczyzna
- I uważasz, że same sobie poradzą?
- Pomoże im Heidi.
- Przecież Heidi jest od nich zaledwie cztery lata starsza! - krzyknęła Margaret - Jak ona ma się nimi zająć?!
- Są jeszcze inni, którzy im pomogą... Nie martw się. - Margaret ucichła. Mogę się założyć, że patrzyła na niego swoim upiornym wzrokiem. Rozległy się kroki. Osoby wychodziły z pokoju. Czyżby zakończyła się już owa konwersacja? Właściwie nic ciekawego się nie dowiedziałam, jedyne, co mnie ciekawiło, kto jest tymi wybranymi i co mają zrobić. Wiedziałam, że moja niania mi nic nie powie, udając, iż nie wie o czym mówię. Kochana opiekunka. Najlepiej ukrywać prawdę, niż powiedzieć to kochanej osobie. Tak właśnie myślą dorośli. Beznadzieja. Zeszłam z parapetu i zeskoczyłam na ziemię. Poczułam lekkie ukłucie w brzuchu, ale nic innego mnie nie bolało. Taki upadek. Musiałam naprawdę mieć szczęście. Ale zaraz... List. Tak, czy to coś nie ma nic wspólnego z tym listem? Muszę to natychmiast sprawdzić!

_________________


Myślę, że podoba wam się mój pierwszy rozdział. Obiecuję, że dalsze będą dłuższe i fajniejsze. ^^



(c) Flama
http://ask.fm/siekiera_bejbe Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Sophie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-03-2013 10:20
Gdy skończyłam czytać poczułam się tak, jakbym trzymała w ręce książkę, miała ją otwartą na bardzo ciekawej stronie, którą właśnie kończę czytać. Przewracam stronę, a tu kartki się powtarzają i trzeba jechać do sklepu Empik zareklamować książkę, a mnie zżera ciekawość co będzie dalej. Piszesz bardzo ciekawie, jesteś bardzo dobra w opisywaniu uczuć bohaterek. Rozdział niby długi, ale czyta się go bardzo szybko i lekko. Czekam na ciąg dalszy.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~AnjaAnel_R
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-03-2013 19:03
I dlaczego nie wiem co jest dalej w tym liście, co? Akcja zatrzymała się lekko. Ellie ma szalone życie. Współczuję jej takich rodziców. Branko jest dla mnie śmieszną postacią i dobrze, że powiedział Rose, co o tym myśli. Ona jest koleżanką Ellie? Co to ma być. Sama się prosiła o prawdę. Trzeba mieć trochę samooceny i znać granice. Może to dziwne, ale jej nie żałuję. To właśnie moja bezwzględność.
Nie przeczytałam dokładnie części z Cleo, ale wiem, że ma charakter. To u niej lubię. Myślę, że Ellie i Cleo byłyby świetnymi przyjaciółkami. Pewnego stopnia dopełnienie. Nie wiem, ale potrzebują siebie bez względu na to czy się znają.


pytać... tylko dla wtajemniczonych* Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-03-2013 19:39
Super rozdział. Już niemogę się doczekać co będzie pisało w liście. Musisz mieć wielką wenę skoro piszesz tak dużo, a tak szybko dodajesz. Ciekawa jestem czy nasze dziewyny lepiej się poznają i będą przyjaciółkiami. Mi najbardziej podoba się Cleo. Ale obie są fajne.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Emi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-03-2013 20:26
Kolejny rozdział, kolejna świetna akcja. Nic, tylko pozazdrościć talentu. Podoba mi się sposób, w jakim opisujesz wydarzenia, uczucia i miejsca. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Raczej dziewczyny się zaprzyjaźnią, bo co to by był za 'wojowniczki' gdyby nie trzymały się razem. No chyba, że wojowniczki w sensie, że walczą ze sobą nawzajem, ale to już inna sprawa. Denerwuje mnie Rose, taka panienka, której wszystko wolno i nikt nie ma prawa jej urazić, bo będzie zaraz wielce zrozpaczona. W pełni zgadzam się z Anją.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Suzanne
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 06-04-2013 17:20
Rozdział 2

KŁÓTNIA


Cleo


Słońce górowało już na niebie. Ludzie powoli wychodzili z domów na zakupy lub większość odsłaniała żaluzję w oknach. Właściwie nie wiem, co o godzinie dwunastej zero dwie robiłam na drzewie w towarzystwie Blanci. Oczywiście był to mój pomysł by zrobić, coś ekstremalnego, ponieważ moja przyjaciółka panicznie się wszystkiego bała. Mimo to weszła na jedną gałąź, która znajdowała się trzy metry nad ziemią. Miałam jej już naprawdę pogratulować! Trzęsła się jak galareta i przylepiona do drzewa, powoli podnosiła nogę, by stanąć na kolejnej gałęzi. Ja natomiast siedziałam kilka gałęzi nad nią. Właściwie najwyżej, gdzie tylko dało się wspiąć. Podziwiałam widoki, które były naprawdę niesamowite! Mieszkanie w Port Orange to było coś! Mimo to, iż upały dawały nieźle w kość dało się przeżyć i przynajmniej było się opalonym. Wisiałam na gałęzi wpatrując się w szereg domów w oddali. Blanca ciągle jęczała coś na dole, aczkolwiek nie zwracałam na nią najmniejszej uwagi. W końcu przyzwyczai się do wysokości. Nie jest tu tak tragicznie. Gdyby spadła najwyżej lekko by się poobijała. W końcu nie leżymy w jakichś kotlinach czy coś. Jesteśmy na nizinach i na pewno nie stoczyłaby się w dół.
- Cleo! - zapiszczała moja przyjaciółka. Leniwie spojrzałam w dół. Blanca starała się wejść jeszcze wyżej. Zaraz... czy ja dobrze widzę? Zeskoczyłam dwie gałęzie w dół i podałam dziewczynie rękę, aby weszła na gałąź. Odetchnęła z ulgą.
- Dzięki - powiedziała z trudem łapiąc powietrze i poprawiając swoją torebkę, którą wisiała jej na ramieniu.
- Mówiłam ci, żebyś zostawiła ją na dole - warknęłam.
- Oh, nie... nie o to chodzi. Spójrz kto tam idzie! - wskazała palcem na chłopaka stojącego kilka metrów przed nami, rozmawiał przez telefon. Miał czarne jak heban włosy rozwiane we wszystkie strony. Od razu rozpoznałam, że to James. Wzruszyłam ramionami.
- I co z tego? I tak nie odważysz się do niego podejść. - powiedziałam.
- No ja nie, ale może ty byś mogła... no wiesz...
- O nie! Nie podejdę do niego! Nie zniżę się do takiego poziomu. Blanca, masz szesnaście lat! Wrzuć na luz i podejdź do niego.
- To nie jest takie łatwe, z resztą on jest zajęty - prychnęła złośliwie i odwróciła głowę w inną stronę. Jakbym widziała Sam. Normalnie jak dwie krople wody.
- Idź do niego jak skończy. Zapytaj o drogę - starałam się powiedzieć to najbardziej normalnie jak umiałam.
- Tak, mam zapytać o drogę, jak mieszkam w tej miejscowości od dziecka? - oburzyła się.
- Cóż, chciałaś zmienić szkołę, aby móc...
- Weź znajdź jakiś normalny pomysł - powiedziała i skrzyżowała ręce na piersiach. No nie mogę! Czyżby oderwała ręce od pnia drzewa?
- Może zapytaj go czy nie widział chudej szatynki - miałam na myśli siebie, a kogo innego - biegającej w pobliżu?
- I myślisz, że złapie haczyk? - zapytała kpiąca, a jej ręce znów otoczyły pień drzewa. Nogi zwisały jej w dół, aczkolwiek chłopak nie widział nas. Ślepa kura.
- Myślę, że pomoże ci szukać, przynajmniej tak zrobiłby dżentelmen. - odpowiedziałam. Naprawdę nie wiedziałam, jak mam pomóc mojej przyjaciółce. Najlepszym rozwiązaniem była by zwykła pogawędka, ale ona twierdzi, że nie złapie się na taką odwagę, nie chcę by ją spławił. Nie wiem, co mam jej dalej doradzać, w końcu i tak mnie nie posłucha. Nie sądzę...
- Sądzisz, że w tych czasach na świecie jest pełno dżentelmenów? - zapytała.
- Cóż, widziałam kiedyś, jak pomógł dziewczynie, która spadła z roweru i nie wiem czy to nie była Ellie - Blanca zrobiła się cała czerwona jak burak. Dobrze wiedziała, że Ell jest od niej o wiele ładniejsza, ma lepszą figurę oraz fajniejsze ciuchy. Zawsze chodziła z przekonaniem, iż którykolwiek chłopak by jej się nie spodobał, zaraz podoba też się Ellie i to ona wygrywa. Kiedyś podobał jej się Jacob, nie minęły dwa tygodnie, a chodził już z tą blondyną. Jaka byłą wtedy wściekła! Wyzywała ją na każdym kroku, w pokoju miała pełno jej zdjęć przedziurawionych przez lotki. Kiedy tylko widziała ją na ulicy, gdy tylko przeszła pokazywała jej środkowy palec. Popadła w szał, z którego wyszła dopiero wtedy, gdy na jej podium pojawił się James. Chodziła tak zakochana, że kilkakrotnie weszła już w słup, co wywołało u mnie taki napad śmiechu, iż moja przyjaciółka obrażała się na mnie.
- Dobra, idę - powiedziała zrezygnowana. Powoli zsuwała się na dół. Spoglądając na górę, czy na nią patrzę. Uniosłam kciuk do góry i uśmiechnęłam się szeroko. James ciągle tam stał. Przyglądał się to swojemu zegarkowi, to telefonowi, na pewno na kogoś czekał. Założę się, iż na Braiana. Blanca kilka razy zaczepiła się o, którąś z gałęzi i głośno syknęła. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. Gdy zeszła na dół poprawiła swoją bluzkę, spodnie i torebkę, po czym prosta jak drut powędrowała w stronę chłopaka. Nie wiedząc dlaczego chciało mi się śmiać. Nie wiem jak on zareaguje, ale na pewno będzie to przekomiczne. A jeszcze jak się Balnca zarumieni! Ha-ha! To będzie dobre! Przyjaciółka podeszła do Jamesa i prawdopodobnie o coś zapytała, ale o co nie mam najbladszego pojęcia! Z tej odległości nie mogłam nic usłyszeć. Chłopak wyprostował się, uśmiechnął się łobuzersko(naprawdę wyglądał niesamowicie), po czym odpowiedział, coś i ze swoim uśmiechem odszedł. Blanca pozostała na miejscu, wyglądała jak posąg. Szybko zeskoczyłam z drzewa, raniąc się przy tym w rękę i podbiegłam do dziewczyny. Oczy wychodziły jej z orbit, a usta miała otwarte.
- Co się stało? - wydukałam. Nastąpiła chwila milczenia. Kilkakrotnie poruszałam przyjaciółką, jednak ona była jak zaczarowana. Popstrykałam jej nawet palcem przed oczami, nic. Kompletne zero.
- Blanca! - wrzasnęłam. I tym razem nie podziałało. Znów kilka razy nią potrząsnęłam. W końcu się rozbudziła.
- On... on... - dukała - on... on powiedział, że widział szatynkę ze mną na drzewie i, że to kiepski podryw, po czym odszedł. - Co? On mnie widział? Ale jakim cudem? Jakim prawem? No jak?! Przecież siedziałam w koronie drzewa, a z takiej odległości nie mógł mnie zobaczyć! Co on ma jakieś magiczne oko?! Przecież to... to nie jest normalne! Nawet ja(a mam bardzo dobry wzrok) nie widzę detali z odległości powyżej 5 metrów, A nas dzieliło dobre 10!! Prychnęłam ze złości. Blanca powoli doszła do siebie.
- Mówiłam ci, że to głupi pomysł! - ryknęła.
- Będziesz mnie teraz obwiniać, że koleś jest spostrzegawczy? - powiedziałam z kpiną.
- Sama kazałaś mi to powiedzieć! - znów ryknęła i odepchnęła mnie od siebie.
- Mogłaś powiedzieć, co innego. Jakbym kazała ci wskoczyć w ogień to też byś wskoczyła? - zapytałam.
- Dosyć! - wrzasnęła - Dosyć mam tego, że ciągle mi rozkazujesz, a potem zwalasz wszystko na mnie!
- Tak? A co ci niby "rozkazuję"?
- Wszystko! Pomysł ze szkołą nie, bo tobie się nie chcę zmieniać szkoły, ani nawet iść do innej. Wtedy, gdy podobał mi się Jacob nie kazałaś mi iść z nim zatańczyć...
- Pomysł ze szkołą był do bani, a z tym tańcem to po co miałaś z nim tańczyć, jak był już z Ell?
- Jesteś po jej stronie, czy co?
- NIE JESTEM PO JEJ STRONIE!
- Zachowujesz się jakbyś była! - wrzasnęła Blanca. Ona to naprawdę ma tupet!
- Słuchaj, nie obchodzi mi to, że twój kochany James olał cię jak pies drzewo, najwyraźniej naprawdę masz kiepską gadkę! - walnęłam prosto z mostu - I wiesz co? Nie dziwie się dlaczego Jake wybrał Ellie!! - Blanca spojrzała na mnie, jakby zobaczyła kogoś z innej planety. Chwilę panowała cisza. Byłam zła, mało powiedziane, byłam wściekła!!
- Skoro tak bardzo lubisz to całą, Ellię. To idź do niej i powiedz jej jak bardzo jej nienawidzisz!
- To zdanie nie ma sensu... - powiedziałam.
- Znalazła się ekspertka! - prychnęła, odwróciła się napięcie i odeszła.
- A idź sobie! Możesz sobie z mojego zdjęcia zrobić tarczę na lotki! Nic mnie to nie obchodzi! - odwróciłam się i powędrowałam w inną stronę.

Trzasnęłam drzwiami. Chciałam mocniej, ale uchwyt wyśliznął mi się z ręki. Co za dzień! Nawet dobrze się nie zaczął, a ja już chcę aby się skończył. Przeklęty 1 lipca!! Sam siedziała na kanapie jak zwykle zajadając się lodami.
- Widzę, że ktoś ma tutaj zły humorek. - powiedziała z ironicznym uśmieszkiem.
- Zamknij się! - prychnęłam i skierowałam się do kuchni.
- Jak ty się do starszej siostry odzywasz? - zaśmiała się - Powinnaś być mi wdzięczna, znalazłam twój list - pomachała listem nad głową, po czym znów zniknęła za kanapą.
- A co mnie obchodzi jakiś tam list? - prychnęłam i otworzyłam lodówkę. Nic nie było w środku. Jedyne, co znalazłam i co nadawało się do jedzenia, było jabłko. Wzięłam owoc i ugryzłam pierwszy kęs. Mm... kwaśne, takie jakie lubię.
- Mama kazała ci przeczytać ten list. Mówi, iż musisz być odpowiedzialna, w przyszłości będzie do ciebie przychodzić więcej listów - Sam przedrzeźniała mamę. Szczerze, to robiła to w dosyć zabawny sposób. Usiadłam obok niej po turecku na kanapie(bardziej rzuciłam się na nią) i ugryzłam kolejny kawałek jabłka.
- Później go przeczytam - powiedziałam i chwyciłam za pilota leżącego na stoliku.
- Masz go przeczyta teraz, mama ma mi dać pięć zyla jak przeczytasz.
- Pff.. nie ma mowy, będziesz na mnie zarabiać, tak? - zapytałam. Moja siostra uśmiechnęła się do mnie ironicznie.
- Oczywiście, że tak. A teraz bierz ten list i czytaj go! Teraz! - jasne i co jeszcze? Mam ci dać królewicza z bajki? Moja siostra zawsze dała się przekonać tylko wtedy, gdy do gry wchodziły pieniądze. Inaczej nic, kompletne zero. Nie dało się jej o nic poprosić. Nawet za wyniesienie śmieci ma opłatę - jeden złoty. No cóż, nikt nie jest idealny prawda? Zaczęłam skakać po kanałach nie zwracając uwagi na moją starszą siostrę. Nie chciałam, aby dzięki mnie zarobiła kolejne pieniądze, które wydaje na same ciuchy. W szafie ma ich pełno, na co jej nowe? Dobrze wie, że nasi rodzice nie leżą na pieniądzach, chyba o tym zapomniała. W każdym razie list przeczytam później, nie teraz. Samantha jeszcze przez parę minut rozkazywała mi przeczytać list. Oh, no na co mi on! Wstałam z kanapy i wyrzuciłam ogryzek z jabłka, po czym wyszłam na dwór do ogrodu. Kwiaty były dosłownie wszędzie! Od fioletu, aż po czerwień oraz żółć. Było tu naprawdę cudownie. Położyłam się na hamaku, który zaczął się huśtać. Przymknęłam oczy. Przed oczami, miałam teraz twarz mojej wściekłej przyjaciółki. Eh, dobrze jej tak! Zawsze to ja musiałam wysłuchiwać wszystkich jej rad, zawsze uciekać ze sklepu gdy pojawiała się ta blondyna. Przecież traktowanie ją jak powietrze, też by poskutkowało, no ale oczywiście, nie! Musimy uciekać od niej, jak gdyby nas paliła. A niech sobie teraz płacze, że pan James ją olał. Punkt dla niego. Naprawdę nie spodziewałam się takiej reakcji, spodziewałam się tego, iż wyśmieje ją, ale tego, że mnie widział? W żadnym wypadku. Nie powiem, żeby był brzydki. Był... całkiem przystojny i dobrze zbudowany, ale zupełnie nie w moim stylu. Ja to lubię takich łobuzów, co demolują całe mieszkania. Ahh.. tak, gdyby był ktoś tutaj, w dzielnicy.

- Kochanie obudź się! - usłyszałam dobrze mi znany, cieniutki, melodyjny głosik. Otworzyłam oczy, nade mną pochylała się mama ze swoim słodkim, jak zawsze uśmiechem. Czasem naprawdę zaczynam wątpić w to, że ona kiedykolwiek dorośnie. Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Usnęłaś na hamaku i zaczęło padać - mama wyprzedziła mnie i odpowiedziała na moje pytanie. Dopiero teraz poczułam krople wody spadające mi na twarz, oraz na inne części ciała. Wyrzuciłam z siebie tylko małe "Ah.." . Wstałam wolno niczym żółw i z pomocą mamy udałam się do domu. Szłam boso, dlatego mokra trawa pieściła moje stopy. Nie był to deszcz, który pozwalał ludziom popaść w depresję. Był to orzeźwiający, letni deszczyk. Mogłabm leżeć tam na hamaku i nie nie zauważyć, nic zupełnie nic. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie jak zwykle siedziała Sam. Czy ona nie ma nic ciekawszego do roboty? Usiadłam razem z mamą przy stoliku w kuchni i chwyciłam za szklankę z herbatą, która stała naprzeciwko mnie. Mama uśmiechnęła się do mnie i wzięła drugą szklankę, która nie była napełniona do końca. Upiłam łyka. Ah.. gorące. Przełknęłam napój, a po moim ciele przeszło przyjemne ciepło. Uśmiechnęłam się szeroko do mamy.
- Przeczytałaś ten list? - zapytała. Zaprzeczyłam głową. Podsunęła mi kopertę pod nos. - Przeczytaj - powiedziała.
- A zapłacisz Sam? - zapytałam.
- Oczywiście, że nie. Nie przeczytałaś wcześniej, jak przeczytasz teraz nie dam jej ani grosza - uśmiechnęła się szeroko. No dobrze, przeczytam ten list, miejmy to już za sobą. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam zgięty arkusz papieru. Był on niewielki. Bladoróżowy. Fu... ktoś naprawdę nie ma gustu. Odgięłam kartkę i moim oczom ukazał się tekst.

ZAPROSZENIE!!

Serdecznie zapraszamy pannę Cleo Panverson na kurs samoobrony. Impreza odbędzie się 4 lipca w domu kultury przy ulicy Pantrork o godzinie 16 w sali nr 25. Serdecznie zapraszamy.

Pracownicy Domu Kultury


Kurs samoobrony? Na co mi coś takiego. Wyrzuciłam papierek do kosza i wróciłam na swoje miejsce.
- I co? - zapytała mama.
- Zapraszają mnie na kurs samoobrony. - rzuciłam.
- Ależ to wspaniale, idziesz?
- Nie - rzuciłam szybko i upiłam kolejnego łyka.
- Dlaczego? - zapytała mama cichym i spokojnym głosem. Czasem mam wrażenie, że nadal traktuje mnie jak pięcioletnią dziewczynkę. Potrafiła być taka spokojna, taka opiekuńcza. Nie potrafiłam się z nią kłócić. Byłam za głupia, by znaleźć jakieś argumenty, które pozwoliłyby mi postawić na swoim.
- Mamuś ja tego naprawdę nie potrzebuję - powiedziałam dolewając sobie herbaty. Odgarnęła mi kosmyk włosów z twarzy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Sądzisz, że ktoś mnie tutaj napadnie? - wypaliłam tłumiąc w sobie śmiech.
- Wszystko jest możliwe - powiedziała mama, jak zwykle spokojnie.
- Po pierwsze, nie sądzę, aby ktoś mnie tu napadł mieszkam tu od dziecka. Po drugie mogłabym mu spokojnie przywalić czymś ciężkim np. plecakiem, po trzecie ja wszędzie chodzę z Blancą - i upiłam kolejnego łyka herbaty.
- To gdzie masz Blancę? - zapytała mama przybliżając do siebie kubek. Teraz to mnie ma.
- Eee... no... ja się ... z nią...
- Co z nią? Wybacz ale nie dosłyszałam. - przyłożyła dłoń do ucha, jakby słuchała, jak ktoś mówi jej do ucha.
- pokłóciłam - wypowiedziałam cicho.
- Możesz głośniej?
- Pokłóciłam się z nią. - mama zrobiła wielkie oczy.
- Niby dlaczego? - jak ja mam jej to wytłumaczyć? Powiedzieć, że chłopak, który jej się podoba olał ją, a ona naskoczyła na mnie? Sądzę, że nie bardzo by w to uwierzyła.
- Poszło o chłopaka - mama zrobiła jeszcze większe oczy, jakby zaraz miały jej wypaść.
- Myślałam, że nie interesujesz się płcią przeciwną - powiedziała spokojnie i wypiła całą zawartość swojego kubka.
- Bo wcale się nie interesuje! - powiedziałam głośno. Tak, mogłam się teraz zbuntować. To było okropne. Jak ktoś mógł w ogóle powiedzieć, że dla mnie liczą się tylko mężczyźni?
- Więc, o co chodzi?
- No bo chłopak, który jej się podoba olał ją i ona zwaliła wszystko na mnie, że to niby moja wina i się trochę posprzeczałyśmy i wcale nie mam ochoty jej słuchać. - powiedziałam najszybciej jak umiałam.
- Zaraz, zaraz... Chwilka, możesz trochę wolniej? - starałam się mamie wszystko wyjaśnić. Powiedziałam jej od początku, że podobał jej się James, jaka była wściekła na Ellie, gdy zabrała jej Jacoba i z tym siedzeniem na drzewie. Cóż, powiedziałam jej dosłownie wszystko, a ona... nawet słowem się nie odezwała, kiedy jej wszystko mówiłam. Nie wiem jak ona to robi, naprawdę.
- Na każdego kiedyś przyjdzie czas, jak widać dzisiaj przyszedł czas na twoją przyjaciółkę. - powiedziała zaciskając dłonie na kubku.
- Mamo, o czym ty mówisz? - zapytałam nieco zbita z tropu.
- Kiedyś i mnie tutaj zabraknie i chcę abyś się z tym pogodziła - szepnęła.
- Mamuś!
- A to zapewne wydarzy się już niedługo... - powiedziawszy to spojrzała w sufit.
- Mamo proszę cię, przestań tak gadać! -prychnęłam głośno.
- Nie chcę, żebyś popełniła tego samego błędu, co ja - szepnęła.
- Nie popełnię żadnego błędu, przestań tak gadać, proszę cię!
- Wysłuchasz mnie? - zapytała. Skinęłam głową. Wzięła głęboki wdech.
- Po śmierci twojej babci popadłam w amok. Miałaś wtedy 2 lata, Sam trzy. Byłam młoda i głupia. Nie mogłam sobie poradzić bez nadzoru osoby dorosłej. Płakałam nocami, straciłam pracę. Wyjechałam z wami na miesiąc do Lucy. Tam nie mogłam się opanować. Uciekałam wieczorami z domu i płakałam w polu. Straciłam wszystko, mało brakowało, a straciłabym was - mówiąc te słowa zawahała się delikatnie. Przełknęła ślinę, nalała wody do kubka, wzięła łyka i kontynuowała. - Po mojej śmierci. Za wszelką cenę, nie możesz się załamywać. Jak to mówiła twoja babcia Oglądajmy film teraz, nie przewijajmy do momentu, który już minął. Będzie mi lepiej, kiedy będę wiedziała, iż nie popadniesz w depresje. Ja to po prostu... muszę wiedzieć. - Teraz spojrzała na mnie. Wyglądała, jakby czekała na coś, co za chwilę zmieni jej życie. A ja... ja nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Mama była dla mnie wszystkim. Doskonale ją rozumiałam, dlaczego się załamała. Pewnie zrobiłabym na jej miejscu to samo. Jej prośba... nie mogłam jej spełnić. Jak miałam się nie przejmować tym, że jedyna osoba, którą kocham nade wszystko odeszła na zawsze. Nie mogłabym, nie wiedziałabym jak... A jednak. To jak wola przed śmiercią. Mama nie chciała, abym wszystko straciła, jak ona. Do tej pory nie może stracić pracy, a ma już przecież trzydzieści dziewięć lat. Westchnęłam głośno.
- Musimy ciągnąć ten temat? - zapytałam. Trudno mi było znieść to, że kiedyś mam odejdzie.
- Odpowiedz mi tylko na to pytanie. - powiedziała spokojnie.
- Będę płakać nocami, będę bić się z myślami, zawsze będę wyładowywała złość na poduszce, będę cię zawsze pamiętać, ale... nigdy się nie zatracę, obiecuję - wtedy mnie przytuliła. Bardzo mocno. Kilka łez spłynęło po jej porcelanowym policzku, jednak szybko je wytarła.
- Więc pójdziesz na ten kurs? - o nie, teraz powrót do tamtego?
- Nie - oznajmiłam.
- To również podnosi na duchu. Dobrze wiem, że cierpisz z powodu utraty przyjaciółki - wcale nie cierpiałam. Miałam jej bardzo dobrze dość. Naprawdę.
- No dobrze, pójdę - oznajmiłam, a potem odłożyłam szklankę do zlewu.


Ellie



Gdzie ja położyłam ten list? Musi gdzieś tu być. Krzątałam się po całym domu w celu poszukiwania owego listu. Jeśli wcześniej nie chciałam wiedzieć, co kryje się w środku. Teraz zżerała mnie ciekawość. Przeszukałam cały salon, ale nigdzie go nie było. Przecież gdzieś tu go kładłam! Pamiętam to! Wpadłam do kuchni. Podniosłam wszystkie szklanki, czy aby przypadkiem Margaret jej gdzieś tam nie położyła, a potem zakryła naczyniami. Następnie poszłam do swojego pokoju. Przeszukałam dosłownie każdy kąt! Nigdzie go nie było! Przecież nie mógł wyparować! Weszłam do pokoju Branka. Wiedziałam, iż tam nie znajdę mojej zguby, aczkolwiek chciałam się upewnić. Ciuchy leżały dosłownie wszędzie! Na podłodze, na krześle, na komodzie. Brr... Otworzyłam szufladę biurka. Było w niej pełno zeszytów i wiele innych, niepotrzebnych rzeczy. Pogrzebałam tam trochę, po czym szybko ją zamknęłam. Nie miałam ochoty tego oglądać. Wyszłam z pokoju gwałtownie zamykając drzwi, zeszłam na dół. Ponowiłam próbę szukania. Co będzie w tym liście! Może informacja o zabójstwie? Albo... albo mnie za coś ukarali. Za co? Byłam grzeczna, daje słowo! Dobra. Wariuję. Te emocje rozwalają mnie od środka. Ellie, przecież jesteś rozważna. Opanuj się błagam! Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. Zaczęłam przeglądać półkę z gazetami znajdującą się pod telewizorem. Kilka gazet upadło na ziemię i tworzyły taki ładny nieład. Później będę musiała to posprzątać. Szczerze, nie lubiłam sprzątania. Chyba za mało powiedziane. Nie cierpiałam sprzątać. Co sobotę jednak musiałam chwytać za mopa i jeździć po całym domu, Branko odkurzał.
BUUM!

Drzwi zamknęły się gwałtownie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Margaret wróciła do domu. Pewnie w ogóle nie wiedziała, że podsłuchałam jej rozmowę z tajemniczym mężczyzną, ale tak będzie lepiej. Jakby wiedziała byłaby zła nie tylko na mnie, ale również na siebie, ponieważ udało mi się ich podsłuchać. Weszła do domu, ściągnęła buty, a na nogi założyła swoje skórzane pantofle. Klucze odwiesiła do budki, a następnie weszła do kuchni. Nawet mnie nie zauważyła. Zaraz, zaraz... A jeśli ona trzyma przy sobie ten list? A jak pokazywała kopertę temu facetowi, na znak, że dostałam list? Posprzątałam szybki gazety i zaczęłam szukać pod kanapą. Były małe szanse, że go tam znajdę, ale jakieś były.
- Tego szukasz? - usłyszałam dobrze znany mi głos Margaret. Wstałam. W prawej ręce trzymała złotą kopertę, w drugiej zaś kubek z herbatą. Podeszłam do niej niepewnie. Położyła list na stoliku i wróciła do kuchni. Wzięłam pakunek do ręki. Chciałam go otworzyć, przejechałam paznokciem tam, gdzie został zaklejony, ale...
- Skąd go masz? - z moich ust wydobył się najbardziej szorstki głos, na jaki kiedykolwiek było mnie stać. Weszłam pewnym krokiem do kuchni. Opiekunka kroiła sobie ciasto. Wyglądała na zupełnie zdezorientowaną.
- Co? - zapytała.
- No list, nie jestem głupia. Szukałam go cały dzień. - prychnęłam.
- Widocznie źle szukałaś - powiedziała i wyciągnęła łyżeczkę. Usiadła do stołu przybliżyła do siebie gazetę, po czym upijając łyka herbaty przyglądała się okładce.
- Mów skąd go masz! - byłam naprawdę niekulturalna. Ale czasem należy mi się jakaś odmiana. Margaret spojrzała na mnie z niechęcią.
- Leżał tam, na półce pod radiem! - powiedziała, a następnie wstała i trzymając w lewej ręce magazyn i talerzyk wyszła z pomieszczenia. Ach, przecież ja tam w ogóle nie zaglądałam! Jak mogłam być taka głupia. Rozdarłam kopertę. W środku znajdował się pozłacany, piękny arkusz papieru, a na środku było napisane "ZAPROSZENIE".

ZAPROSZENIE!!

Serdecznie zapraszamy pannę Ellykę MacDonald na kurs pięknego mówienia. Impreza odbędzie się 4 lipca w domu kultury przy ulicy Pantrork o godzinie 16 w sali nr 25. Serdecznie zapraszamy.

Pracownicy Domu Kultury


Przyjrzałam się dokładniej kartce. Gdzie był haczyk? Kilka razy przeczytałam jeszcze zaproszenie. No chyba go nie ma. Kurs pięknego mówienia? Czemu nie. Przydałoby mi się coś takiego dla odmiany. Teraz, i tak nie mam nic do roboty.

__________________


Przepraszam, że partia Ellie jest krótka. Musiałam jakoś wprowadzić ten list, a później to już będzie to, co kocham. Kolejny rozdział już za niedługo.


(c) Flama

Edytowane przez Suzanne dnia 06-04-2013 17:22
http://ask.fm/siekiera_bejbe Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~Sophie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 06-04-2013 17:49
Cleo lubi łobuzów, którzy demolują mieszkania? Ma ciekawy gust. Padłam, jak przeczytałam ten list. Spodziewałam się czegoś w rodzaju próby miecza, czy coś w tym stylu xd. Niby dwa różne kursy, a w tej samej sali i o tej samej godzinie. Ciekawe. Chyba wolę z dziewczyn Ellie. Wydaje się sympatyczna.
Ogólnie opowiadanie ciekawe i wciągające. Podoba mi się, że nie ma w nim maratonu dialogów. Nie lubię takich opowiadań. Wolę takie, jakie ty piszesz: przeważająca część opisu akcji, a nie jedno zdanie wciśnięte między dialogi.
Musiałam jakoś wprowadzić ten list, a później to już będzie to, co kocham.

Oho, czyli co takiego? niegrzeczny Ciekawość mnie zżera. Czekam na następny rozdział.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Wojowniczki
~butel-ka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-04-2013 09:46
Całość wygląda tak, jakby czytało się profesjonalną pracę. Niestety miejscami zdarzają się powtórzenia, czy inne odchyły i wtedy powraca się do smutnej rzeczywistości, że jednak to tylko amatorski wytwór. Jednakże masz bardzo dobry styl i korektor miałby niewiele roboty z wyłapaniem błędów, a następnie zamienienie twojej powieści w książkę na papierze :D Oczywiście jeśli później poziom będzie równie wysoki jak obecnie.
Okropnie nie lubię tych całych wstępów, kiedy to jeszcze są opisywane zwykłe dni i właśnie podziwiam cię, że ci się chciało, bo robisz to za darmo. Dobra. Cały czas smęcę, że były jakieś błędy, ale nie pokazałam jeszcze żadnych dowodów. Niestety nie robiłam na bieżąco uwag.
Zeskoczyłabym ze schodów, gdyby nie zakwasy. Schodziłam ze schodów jak pijana, ciągle czując ból na całym ciele.

Te dwa zdania nie współgrają ze sobą. Nie wiem jak można byłoby je zmienić, ale wiem, że jest coś z nimi po prostu nie tak.
- No i co z tego? Niech sobie kupuje. Ma wodę zamiast mózgu - odpowiedziałam. Nie miałam ochoty robić z tego spotkania wielkiego halo. Przecież w ogóle nas nie zauważyła.
- Proszę cię przestań się zachowywać jak wariatka, kiedy tylko ją zobaczymy - powiedziałam.

A te dwa dialogi należą do tej samej osoby, więc chyba można takie łączyć? Dobra, ja się nie odzywam :D

Trudno mi było znieść to, że kiedyś mam odejdzie.

Tutaj brak literki.
Zaczęłam przeglądać półkę z gazetami znajdującą się pod telewizorem. Kilka gazet upadło na ziemię i tworzyły taki ładny nieład.

O a tutaj właśnie tego typu powtórzenie.
Reszta błędów właśnie jest podoba do tych, co podałam, więc nie będę sobie rozszerzać na siłę posta.

Wspomniałam, że te dwa rozdziały mi się podobały? Na szczęście (dla mnie) nie zanosi się na paranormal romans, bo bym dalej nie czytała. Szkoda tylko, że napisałaś zwiastun, bo zaspoilerowałaś sporą część opowiadania :D Podobała mi się akcja z drzewem i tekstem na podryw.
Dobra, potem jeszcze walnę jakiś komentarz.
Wyślij Prywatną Wiadomość
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

~Vixen0
21:25:07 02.05.2024
Ale ta Bloom ładna w s9
~Vixen0
16:12:19 02.05.2024
WB*
~Vixen0
16:12:13 02.05.2024
Kiedy dostanę punkty za dwa lata obecności na wg?
^Flamli0
21:09:05 01.05.2024
mój cichy wielbiciel niegrzeczny
~Stellka0
13:17:31 01.05.2024
kto to? XD
~Stellka0
13:17:26 01.05.2024
~EmilyWinxClub0
23:27:56 30.04.2024
Bo to tylko pokazuje ile kasy oszczędzał na produkcji ostatnich sezonów co niestety szło w parze z jakością. A teraz kwiczy, że drogie bo jemu i jego świcie zostanie mniej. No panie Iginio, jakość kosztuje, pobudka
~EmilyWinxClub0
23:26:30 30.04.2024
Leje z tego, jak często Iginio powtarza teraz jaki ten reboot i ta grafika są drogie xD
~clax70
0:31:53 30.04.2024
Są tu jacyś fani Eurowizji? Co myślicie o tegorocznych piosenkach, scenie, itp.?
^Flamli0
8:45:45 29.04.2024
Różnią się od połowy, ta z comicon jest bardziej dopracowana
^Flamli0
8:44:50 29.04.2024
Ta na social mediach KLIK
^Flamli0
8:43:56 29.04.2024
Są dwie wersje, ta została wyświetlona na comicon KLIK
^Flamli0
8:43:35 29.04.2024
Tak, będę musiała to wszystko dopiero nadrobić na WB...
~marcin19950
1:44:04 29.04.2024
i o czym był ten exlusive material o winx reboot ma ktos?
^Flamli0
14:15:20 28.04.2024
KLIK o 15 ma być ekskluzywny materiał z rebootu
^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.