Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,052
 Najnowszy Użytkownik: ~blumica
Dzisiejsi Solenizanci
Akali
Biszkopcik12

Twórczość
Opowiadania
❧  Podmuch wiatru  ☙

AutorPodmuch wiatru
~Mayumi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 08-07-2015 11:27
Moja "przewspaniała i niezastąpiona" głowa nie wyłapała jeszcze żadnego opowiadania o naszej czarodziejce technologi. Uważam, że trzeba to zmienić. Jeśli się jednak mylę - powiedzcie. Każdy człowiek ma w końcu prawo do błędów, prawda? Nawet jeśli jest takie, to nic się nie stanie, jeśli sama również napiszę. Wydaje mi się, że całkiem sporo różni się od tych zwyczajnych opowiadań na WB. Ach, ta moja skromność. Na koniec pragnę szczerze przeprosić za długość wstępu. Było to jednak najzwyczajniejsze wprowadzenie, żebyście wiedzieli o co mi mniej więcej chodzi. Postaram się jak najszybciej napisać pierwszy rozdział ;]].

Pierwszy piorun przebił zachmurzone niebo, dając znak, że w końcu - po długiej fali upałów przyszedł czas na upragnioną burzę. Przez ten okres czasu było wiele mieszkańców, którzy stracili życie. Tutaj, na Zenithie wyładowania atmosferyczne były o wiele groźniejsze niż na przykład na Ziemi. Również trwały dłużej, przeciągając się czasem do kilku dni. Życie na tej mroźnej planecie nie należało do najłatwiejszych. Z tego powodu roiło się tu od robotów. Nie takich metalowych z filmów Science Fiction budzących sympatie bądź obrzydzenie. Prawdziwych botów wyglądających identycznie jak ludzie. Jedyne co je wyróżniało na tle innych była sztuczna inteligencja. Król Zenithu, Benedykt, był prawdziwym geniuszem. Po nagłym spadzie ludności wynalazł właśnie roboty, zupełnie zastępujące człowieka. Nie posiadając emocji idealnie nadawały się na ostateczną broń. Jednym z nich była właśnie Tecna. Z pozoru najzwyczajniejsza piętnastolatka. Wysoka, różowowłosa dziewczyna, a właściwie czarodziejka władająca nad wszelką technologią. Dwa razy uratowała tą dziurę. W zamian nie dostała nic. Czy żałowała? Nawet gdyby, jej protest nie miałby żadnego znaczenia. Zostałaby pewnie spalona i szybko zapomniana. Gdyż kto przejmowałby się życiem sztucznej inteligencji? Dokładnie. Nikt.



Edytowane przez Cattie dnia 08-09-2015 19:53
50249832 mayumi.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: "Shojiki mo baka no uchi" - być zbyt uczciwym to głupota
~seraphina
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 08-07-2015 11:54
Muszę przyznać, że zazwyczaj nie czytam opowiadań na WB, ale Tobie udało się mnie tak zaciekawić, że szczerze czekam na pierwszy rozdział :>. Masz rację, nikt chyba nie pisał tutaj jeszcze o naszej czarodziejce technologii. Tecna, jako robot - bardzo ciekawy pomysł. Podoba mi się Twój styl pisania. I ta burza. Zaleciało mi tu trochę Big A xdd. Piszesz bez błędów i przez to fajnie się czyta. Jestem ciekawa o czym dokładnie będzie Twoje opowiadanie, bo jakoś nie uchwyciłam tego w tym wprowadzeniu. Ale rozumiem, że taki był zamiar, więc poczekam na pierwszy rozdział ^^.


{ grafika } { dA }
52302843 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: "Shojiki mo baka no uchi" - być zbyt uczciwym to głupota
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 08-07-2015 19:32
Hmmm.,.opowiadanie o Tecnie? Już za sam fakt, że na główną bohaterkę wybrałaś ewidentnie najbardziej pomijaną czarodziejkę w serialu masz dużego plusa uśmiech. Zgadzam się, też nie widziałam tutaj żadnego opowiadania, które skupiałoby się głównie na naszej ukochanej czarodziejce technologii. Jednak ostatnio tak właśnie myślałam, że fajnie byłoby coś o niej poczytać, a tu masz- jak na zawołanie powstaje takie opowiadanie :D. Chyba umiesz czytać w myślach, no przyznaj się xD.

Co do treści, tego...umm..prologu, tak sądzę to bardzo mnie zaciekawiłaś. Cieszę się, że w końcu jest jakaś wzmianka o Zenithie, gdyż- tak samo jak Melodia- zdecydowanie za rzadko Winx pojawiały się na tej planecie, przez co praktycznie prawie nic o niej nie wiadomo. A dzięki twojemu opowiadaniu, czuję, że będę ją mogła sobie w końcu wyobrazić. Tecna jako robot? No proszę, tego to jeszcze nie było. Podwójne brawa za oryginalność. Co do twojego stylu, to bardzo mi się on podoba. Nie sadzisz jakimiś skomplikowanymi sformułowaniami nad którymi trzeba główkować przez pół godziny. Twoje opisy są ciekawe, a język zrozumiały, prosty i przyjemnie się go czyta. Co do błędów ortograficznych- ich też nie znalazłam, więc twój plus zdecydowanie rośnie uśmiech.

Nie wiem czy wiesz, ale zyskałaś nową czytelniczkę uśmiech. Czekam z niecierpliwością na I rozdział i życzę weny! ;]].
32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: "Shojiki mo baka no uchi" - być zbyt uczciwym to głupota
~Mayumi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 22-07-2015 16:49
Na początku dziękuje wszystkim za miłe opinie. Naprawdę motywują do dalszego pisania. Rozdział nie ma jakieś zaskakującej długości, Tecny też nie ma za wiele. Spokojnie mogę go nazwać taką " drugą częścią Prologu". Mimo to mam nadzieje, że wam się spodoba szeroki uśmiech.
Rozdział I


Promienie słońca przebiły się przez szybę dając światło na salę tronową, na Zenithie. Na srebrnym tronie siedział nieco otyły mężczyzna nazywany przez mieszkańców królem. Władca był siwowłosym staruszkiem o surowym wyglądzie. Po jego prawej stronie stał zaufany doradca, po lewej zaś dwie córki - Eveline, następczyni tronu będąca blondwłosą pięknością o błękitnych tęczówkach oraz jej przeciwieństwo - Lazurowooka siedemnastolatka o włosach białych niczym najczystszy śnieg, obdarzona imieniem Emily. Na przeciwko nich stały trzy czarodziejki. Liderka o bladej cerze obdarzoną była nieprzeciętną urodą. Hebanowe włosy, fioletowe końcówki oraz fiołkowe oczy dodawały jej buntowniczego wyglądu. Tuż za nią stała uśmiechając się jakby nigdy nic mlecznooka szatynka z różowymi pasemkami. Po drugiej stronie znajdowała się zaś piętnastolatka o krótkich, różowych włosach. W jej szmaragdowych oczach widać było znudzenie życiem.
- Misja zakończona, wszystko poszło zgodnie z planem - odparła oficjalnie przywódczyni pozwalając sobie zabrać głos jako pierwsza.
- Cieszę się. Mam nadzieje, że większych problem nie było, Catherine? - zapytał zaciekawiony mężczyzna.
- Oczywiście, wasza wysokość. Jesteśmy bardzo zgraną drużyna - powiedziała dumnie unosząc głowę. Alice, czarodziejka panującą nad gwiazdami zaśmiała się tylko lekko pod nosem, zaś mina Tecny wyraźnie świadczyła o narastającym znudzeniem tą całą sytuacją. Naprawdę jej mózg nie pojmował po co robione są takie spotkania. Była jednak zwykłym pionkiem. Nie musiała wiedzieć. Musiała wykonywać rozkaz. Do tego była w końcu stworzona.
Emily prychnęła głośno dając znak co sądzi o wypowiedzi czarnowłosej, na co Eveline dała jej wyraźną sójkę w bok.
- Jak ty się zachowujesz? Gdzie my według ciebie jesteśmy? - szepnęła księżniczka zaskoczona jej zachowaniem.
- Mam dosyć. Wychodzę - warknęła w odpowiedzi kierując się w stronę drzwi. Po drodze z całej siły kopnęła Catherine w kostkę na co ta się lekko skrzywiła obdarzając ją morderczym wzrokiem. Ta jednak nic sobie z tego nie zrobiła i po chwili można było usłyszeć charakterystyczny odgłos trzaskania drzwiami.
- Proszę o wybaczenie, to się nie powtórzy - blondynka skłoniła się lekko po czym podążyła za siostrą. Czarodziejki odprowadziły ją wzrokiem na co władca głęboko westchnął.
- Rany, to się coś podejrzanie często zdarza - mruknął do siebie - No nic, wezwałem was tu z nieco innego powodu. Jak pewnie wiecie Księżniczka Eveline w tym roku zacznie uczęszczać do szkoły dla czarodziejek, Alfea. Wojna z Solarią zbliża się nieuchronnie. W związku z tym uważam, że należy zapewnić mojej córce należytą ochronę. Zadbałem o wasz zapis do Alfei i już jutro zaczniecie się w niej uczyć. Dopilnujcie, żeby nic jej się nie stało - rozkazał głosem nie znającym sprzeciwu
- Wybacz mi moją śmiałość, królu jednakże wydawało mi się, że do tej szkoły uczęszcza panna Emily. Czy ona nie może zapewnić ochrony? - zapytała nieśmiało Alice.
- Zgadza się, jednak ma inne zajęcia. Zawsze będziecie mogły liczyć na jej pomoc. Jutro, przed pałacem o godzinie siódmej macie czekać na mojego pomocnika. Teleportuje was on do Magix'u. Jeśli nie macie żadnych pytań - odejść - dziewczyny ukłoniły się tylko wychodząc z sali tronowej. Po chwili stały przed zamkiem przyglądając mu się.
- Zapowiada się obiecujący rok. Już nie mogę się doczekać! - zawołała uradowana Alice na co Catherine skrzywiła się lekko z godnością odwracając wzrok niczym obrażona księżniczka. Niektórzy mogliby powiedzieć, że dziewczyna pasowałaby na czarownice ze względu na panującą przez nią moc - moc ciemności. Każdy kto znał ją lepiej wiedział, że z wiedźmami ma niewiele wspólnego i w rzeczywistości jest sumienną, choć nieco chamską osobą.
- Nigdy nie zrozumiem skąd w tobie tyle emocji. Tak jak ja zostałaś stworzona przez innego człowieka - zauważyła trafnie różowowłosa.
- Oczywiście - przytaknęła. - Miałam jednak nieco więcej szczęścia niż ty. Kobieta, która mnie stworzyła wszczepiła mi jeszcze specjalny chip. Chip emocji. Teraz jedyną rzeczą, którą mnie różni od innych jest to, że nie muszę jeść, muszę unikać wody jak ognia no i muszę się ładować w nocy - uśmiechnęła się ponownie. - Może również chciałabyś mieć taki chip? - zapytała. Ta zastanowiła się. Zawsze ciekawiło ją jak wygląda życie bardziej zbliżone do ludzkiego. Ale po chwili otrząsnęła się. Nie było jej to potrzebne. Jej jedynym celem było wykonywanie rozkazów. Nie miała zamiaru stawać się piszczącą nastolatką.
- Nie, ale dziękuje za propozycje - rzekła sucho. Ta tylko spuściła wzrok po czym wzruszyła ramionami.
- Rany, dlaczego akurat mi przypisano taką drużynę? Dwie sztuczne inteligencje wykłócające się o brednie i jedna ja, normalna która musi słuchać takich głupot. Skończę kiedyś w wariatkowie - westchnęła Catherine wznosząc wzrok ku niebu. - No nic, drużyno. Pamiętajcie o jutrze - powiedziała tylko i po chwili już jej nie było. Chwile po niej odeszły i one.
***
Pierwszymi osobami, które pojawiły się na wyznaczonym miejscu były Emily i Eveline. Pierwsza z nich ubrana była w granatową sukienkę oraz błękitną marynarkę. Na jej nogach znajdowały się zaś długie, niebieskie buty. Białe włosy zostawiła rozpuszczone jakby chwaląc się ich długością. Prosty strój nadawał starszej czarodziejce uroku. Druga natomiast postanowiła odłożyć fryzurę na prawy bok. Biały sweter leżał idealnie na niebieskiej bluzce z ramiączkami.Tego samego koloru spódniczka i buty identyczne jak u siostry. Zdecydowanie natura obdarzyła ją urokiem. Chwilę po nich przybyła Catherine wraz z Tecną. Czarnowłosa ubrana była w czarno-fioletowy top odsłaniający jej brzuch. Założyła do niego krótką, tego samego koloru mini-spódniczkę przepasaną szarym paskiem. Całość dopełniały najzwyklejsze legginsy, oraz ciemne glany. Tecna natomiast nie wyróżniała się jakość specjalnie na tle pozostałych. Różowe włosy, pozostawiła takie jakie są w naturze - krótkie. Purpurowe adidasy, beżowe szorty, oraz lazurowa tunika. Szyje miała zaś obwiązaną fioletowym szalikiem. Kolejnymi osobami był wspomniany wcześniej pomocnik wraz z Alice. Kręcone brązowe włosy pasowały idealnie do eleganckiej kamizelki znajdującej się na różowej tunice. Szara spódniczka kontrastowała zaś z różowymi botkami.
- Wszyscy są? - upewnił się mężczyzna. Grupa kiwnęła głową. Ten wyciągnął przenośny komputer i zaczął coś w nim klikać. Chwilę później można było usłyszeć dźwięk teleportujących się czarodziejek.

Rozdział II


Kolejny, z pozoru najzwyklejszy dzień w Magix. Temperatura, jak na późne lato była naprawdę nie do zniesienia. Dzisiaj nastolatki przyjeżdżały z najróżniejszych zakątków Wszechświata, aby uczyć się w niezwykłej szkole zwaną Alfeą. Przed owym miejscem zebrała się już naprawdę spora grupa ilość osób. ONE próbowały się właśnie dostać do bramy. Bez skutków Kolejka ciągnęła się w zastraszająco wolnym tempie. Czy naprawdę wszystkie te osoby były pierwszoklasistkami?
- Jakie to irytujące. No nic, spotkamy się później, Eveline. Pójdę już do dormitorium - zawołała tylko Emily machając siostrze na pożegnanie. Po chwili zniknęła w tłumie. Blondynka już chciała za nią biec, kiedy poczuła jak ktoś łapie ją za rekę i przyciąga do siebie. Zaskoczona spojrzała w oczy napastnika. W fiołkowych tęczówkach można było zobaczyć wyraźny chłód skierowany w stronę błękitnookiej na co ta tylko się wzdrygnęła odsuwając się od dziewczyny.
- Proszę pamiętać, że najpierw trzeba przejść kontrolę, księżniczko. Nie ma tak łatwo - mruknęła w jej kierunku lekko zirytowana Catherine. Ta tylko kiwnęła głową na znak, że rozumie. Tecna ignorując wszystko serfowała po sieci. Co ją tam obchodziły dialogi innych. Choć nie ukrywała - była ciekawa czy owa szkoła w środku jest tak zdumiewająca jak widziała w bazie danych. Alice zaś westchnęła rozglądając się wokoło. Doskwerała jej straszna nuda. Nie potrafiła się w tym dającym się we znaki hałasie na niczym skupić. Na dodatek próby nawiązania kontaktu z kimkolwiek skończyły się fiaskiem.
- Co ja mam zrobić, Stella? Przecież nie ma mnie na liście - brązowooka wytężyła słuch. Jej wzrok skierował się w stronę dwóch dziewczyn. Pierwsza o gęstych, rudych włosach wyglądała na przestraszoną. Jej niebieskie oczy mówiły same za siebie. Druga natomiast była blondynką o bursztynowej barwie tęczówek. Z niej aż kipiała pewność siebie. Szturchnęła różowowłosą w ramię. Ta odwróciła się z pytającym spojrzeniem. Wskazała tylko na uczennice palcem.
- Nie ma powodów do zmartwień, Bloom. Widzisz w tym roku księżniczka z Calisto miała przyjechać, jednakże coś jej wypadło. Poprosiła mnie, żebym doręczyła list dyrektorce - jak na zawołanie w jej dłoni pojawiła się różowa koperta. - Nic się nie stanie jak go nie oddam. Nikt z Magix'u nie wie jak wygląda owa księżniczka, więc chyba możesz zająć jej miejsce - uśmiechnęła się na co Tecna tylko zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- Chcesz żebym udawała kogoś innego? Naprawdę nie wiem. Nie lubię okłamywać innych - spuściła wzrok.
- Toż to nie kłamstwo - oburzyła się. - Po prostu nie powiemy całej prawdy - dodała po chwili. Czarodziejka technologii nie wiedziała co o tym myśleć. Co prawda, nie znała się na emocjach, ale nie rozumiała jak mogą istnieć ludzie wykorzystujący czyjeś nieszczęście.
- Żałosne. I ty się dziwisz, że nie chce człowieczeństwa? - spytała.
- Oj, Tecnuś. Chodż, pójdziemy dać im nauczkę. Mam plan - szepnęła w kierunku nastolatki na co ta tylko przewróciła oczami. Brązowowłosa zaczęła ją ciągnąć w kierunku nieznajomych.
- Cześć! Ja jestem Alice, a ta zrzęda obok to Tecna - przedstawiła się rudowłosej na co ta uśmiechnęła się nieco niepewnie jakby zmieszana całą tą sytuacją.
- Miło poznać! Mam na imię Stella - jestem księżniczką Solarii, a ta obok to Varanda z Callisto - odparła wesoło. Księżniczka Solarii? Tutaj? Oj, nie będzie wesoło. Zwłaszcza, że ich planety od początków Magicznego Wymiaru nie były w pokojowych stosunkach. Alice spojrzała zaniepokojona na pierścień zdobiący palec siedemnastolatki.
- Callisto? To niemożliwe. Znam następczynie tronu dosyć dobrze i wiem jak wygląda. Na pewno nie jest nią rudowłosa nastolatka twojego pokroju - zaczęła powoli różowowłosa patrząc z ukrywanym triumfem na całą tą sytuacje. Błękitnooka zbladła. Również i Stella stała zszokowana, że jej jedyny plan może nie wypalić.
- Ja... przepraszam. Tak naprawdę nazywam się Bloom i pochodzę z Ziemi. Proszę, nie mówcie tego. Bardzo zależy mi na nauce tutaj - spuściła wzrok. Alice spojrzała tylko z litością, zaś z ust czarodziejki technologi można było usłyszeć głośne prychnięcie.
- Co się tu dzieje?- dobiegł ich głos z tyłu. Wszystkie odwróciły się w jego kierunku. Przed nimi stała patrząc jak zwykle chłodno obdarzona fiołkowymi tęczówkami nastolatka Długie, czarne włosy powiewały na wietrze, zaś jej twarz ogarnięta była spokojem. Spokojem, którego wiele osób mogło co najwyżej pozazdrościć "Prawdziwa księżniczka... gdzie mi tam do niej. Jestem po prostu zwykłą dziewczyną. Nie powinnam się tu w ogóle pojawić. Na dodatek strasznie tęsknie za rodzicami. Chciałabym już wrócić do Gardeni, tam moje miejsce" - pomyślała Ziemianka spuszczając wzrok. W jej błękitnych oczach pojawiły się łzy, które już po chwili sunęły po policzkach. Brunetka podeszła do niej. Wokół niej można było wyczuć mroczną aurę. Szybkim ruchem kciuka otarła spływające krople. Spojrzała na nią wyzywająco.
- Dajesz się za bardzo ponieść emocją. Nie musisz się martwić. Póki ja tu jestem dopilnuje, żeby nikt cie nie wydał. Oczywiście przez ten rok, póki księżniczka z Callisto nie wróci. Wtedy będę zmuszona wyznać prawdę. Byłoby lepiej gdybym zrobiła to teraz, ale w porządku. Chcesz roku w Alfei? Dostaniesz.
- Dlaczego to robisz? Nie znasz mnie. Po za tym jestem z Ziemi. Nie znam praw panujących tutaj. Myślę, że lepiej by było, gdybym mimo wszystko opuściła to miejsce - na te słowa Liderka zastanowiła się. Na Ziemi od dawna nie istniały czarodziejki, więc skąd? Czy to możliwe, że jakieś jeszcze zostały? Może dałoby się je wciągnąć do armii Zenith? Wyjątek stanowiła tylko stojąca przed nimi księżniczka Solarii. Musiała potem omówić tą kwestie z resztą.
- Powiedzmy, że kieruje mną litość. I tak wątpię, żebyś długo się tu utrzymała. Szkoła jest lekko mówiąc... wymagająca. Z przyjemnością jednak popatrzę na twoje zmaganie się z lekcjami - ostatnie zdanie szepnęła do ucha. Odsunęła się i ciągnąc strażniczki wróciła na miejsce w kolejce, gdzie czekała na nie Eveline patrząc z lekkim niepokojem. Świadczyła o tym dłoń położona na sercu.
- Czy to naprawdę jest następczyni tronu? - zapytała siląc się na spokój. Widać jednak było jego wymuszenie.
- Obawiam się, że tak, Wasza Wysokość - mruknęła Catherine.
- Nie nazywam się "Wasza Wysokość", tylko Eveline. I wolałabym, żebyście nazywały mnie po imieniu - warknęła poirytowana. Te tylko zaśmiały się i skłoniły, na co blondynka mruknęła pod nosem kilka niecenzuralnych słów. Po chwili jednak machnęła ręką dając znak, że dla niej temat jest już od dawna zakończony i każda próba podjęcia go nie skończy się dla strażniczek zbyt dobrze.
- Pragnęłabym zauważyć, iż nie mam dla pań całego dnia i jestem pewna, że osoby stojące za wami w kolejce nie są zbyt zadowolone waszym zachowaniem - burknęła nauczycielka stojąca przed nimi. Uświadomiły sobie w końcu, że teraz ich kolej na sprawdzenie czy są na liście. Lekko zawstydzone stanęły przed profesorką w szeregu. Studentki patrzące na to tylko zachichotały.Zza rządku wyszła obdarzona błękitną barwą oczu blondynka.
- Bardzo przepraszamy za kłopot, proszę pani. Niezbyt się rozglądaliśmy. Nie będziemy już przeszkadzać. Nazywam się Eveline. Pochodzę z Zenith. Jak moje towarzyszki. Od lewej: Alice, Catherine oraz Tecna. Powinnyśmy znajdować się na liście - kobieta zerknęła tylko na dojść długi pergamin. Po chwili wyłapała cztery nazwiska. Zaprosiła je gestem dłoni i już po chwili zajmowała się kolejnymi uczennicami. Przeszły zmierzając do Alfei. Za bardzo nie wiedziały co mają teraz robić. Postanowiły, więc poczekać. Niecałe piętnaście minut później podeszła Faragonda. Zaczęła wyjaśniać zasady panujące w szkole. Po skończeniu wykładu pierwszoklasistki podeszły do tablicy ogłoszeń, aby sprawdzić z kim będą dzielić dormitorium
Dormitorium I
Pokój I Tecna z Zenith, Varanda z Calisto
Pokój II Chloe i Sophie z Lynphei
Pokój III Flora z Lynphei, Aisha z Andros
Dormitorium II
Pokój I Catherine z Zenith, Clarice z Magix
Pokój II Alice z Magix, Amaryl z Cosmosi
Pokój III Galatea i Musa z Melodi
Dormitorium III
Pokój I Eveline, Emily z Zenith, Stella z Solarii
Pokój II Alice z Zenith, Charlotte z Andros, Eleonor z Dolony

- To są chyba jakieś jaja - skomentowała dziewczyna z starszej klasy. Długie, brązowe włosy zawiązane w tak zwaną "kitkę" zdawały się idealnie pasować do dojść ciemnej karnacji. Krótka, fioletowa bluzka, szara kamizelka oraz tego samego koloru spódniczka. Całość dopełniały zaś długie, brązowe buty. W kwestiach stylu z pewnością dogadałaby się z Alice.
- Uspokój się, Sophie. Nic się nie stanie jak w naszym dormitorium będzie trochę pierwszoklasistek - uśmiechnęła się stojąca za nią nastolatka. Ta w porównaniu do niej była ubrana dosyć skromnie. Granatowe, podchodzące pod czerń włosy zostawione były takie jakie są - bez zbędnego układania. Błękitne pasemka zdawały się być strzałem w dziesiątkę biorąc pod uwagę tego samego koloru oczy. Najzwyklejsze jeansy oraz jeszcze zwyklejsza czerwona bluzka.
- Nie jesteś jedyną niezadowoloną osobą - usłyszały głos. Odwróciły się w kierunku Emily cisnącej gromy z oczu. Jej mina świadczyła o tym, jak chętnie zamieniłaby się z kimś miejscami. Zwłaszcza, iż przypadł jej pokój z księżniczką Solarii. Eveline również nie cieszyła się z tego. Trudno jej się zresztą dziwić. Zenith i Solaria od zawsze były w wojennych stosunkach.
- Żadna z nas nie jest w zbyt komfortowej sytuacji - zauważyła trafnie Catherine - Będziemy rozdzielone, co może utrudnić nam kontakt - dodała po chwili.
- Istotnie - przytaknęła Tecna - Mimo to zamiast się użalać, wole wprowadzić się do pokoju. Zatem wybaczcie - różowowłosa skierowała się na drugie piętro, które przeznaczone było właśnie na mieszkania studentek. Te tylko mruknęły kilka słów pod nosem i nieco zirytowane podążyły za czarodziejką technologi.
***
W pierwszym z dormitorium sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Jako, że Tecna dzieliła pokój z "ziemską oszustką" jak to ona zwykła nazywać ziemiankę nie obyło się bez obelg skierowanych w jej kierunku. Rudowłosa nie pozostawała jej jednak dłużna. I już po chwili w całym pomieszczeniu można było usłyszeć kłócące się nastolatki. Niemniej jednak szmaragdowooka nie kryła zaskoczenia. Wydawało jej się, że ta cała Bloom jest "zagubioną dziewczynką bez charakteru". Nie zmieniało to jednak tego, że w jej oczach stała na przegranej sytuacji już przez samo jej pochodzenie. W końcu reszta współlokatorek nie wytrzymała i wkroczyła do pokoju. Rozglądnęły się. Wszędzie panował bałagan. Zapewne dlatego, iż uczennice nie zdążyły się rozpakować. Flora razem z Chloe stały cicho z tyłu. Aisha stała zaś, jakby chciała coś powiedzieć, lecz przerwała jej Sophie, która wyczarowała strumień wody oddzielający je od siebie. Te się uspokoiły i spojrzały w kierunku drzwi.
- Po raz trzeci przychodzę tu, aby was upomnieć! Jestem z Chloe w trzeciej klasie i musimy się uczyć! Przeszkadzacie nam! Czy tak trudno założyć zaklęcie wyciszające?! - krzyknęła wzburzona brązowowłosa.
- Nie pomyśleliśmy o tym - Bloom spuściła wzrok. Nie wiedziała o istnieniu takiego czaru. Szczerze mówiąc nie wiedziała nic o tym świecie i było jej wstyd, że jej obecność komuś przeszkadza. Nie chciała jednak dać tego po sobie poznać. Tecna westchnęła tylko, zaś w jej dłoniach pojawiła się purpurowa poświata, którą skierowała w stronę drzwi.
- Zadowolone? - zapytała z pogardą.
- Oczywiście! Nie można było zrobić tego od razu?
- Sophie, wydaje mi się, że trochę przeszkadzasz. Nie znają zasad tu panujących - uspokoiła ją Chloe. Cztery dziewczyny wyszły na co Tecna i Bloom ponownie zmierzyły się spojrzeniami.
- Przepraszam jeśli cie uraziłam - mruknęła błękitnooka po raz drugi zaskakując Tecne. Ta tylko klepnęła ją po ramieniu, mówiąc aby się nie rozklejała.
Edytowane przez Mayumi dnia 22-07-2015 17:10
50249832 mayumi.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: "Shojiki mo baka no uchi" - być zbyt uczciwym to głupota
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-08-2015 20:23
Jakoś wcześniej nie zauważyłam tego opowiadania i bardzo tego żałuję. Masz naprawdę niesamowite pomysły i dobrze je realizujesz. Opisujesz Tecne - czarodziejkę, która nie ma jeszcze swojego opowiadania - sprawiasz, że patrzę na tę postać inaczej.
Niesamowite jest to jak opisujesz relacje między poszczególnymi czarodziejkami. Tworzysz zupełnie nową historie, która jest wciągająca i od której nie można się oderwać..
Nie wiem co jeszcze mogę napisać, by za bardzo się nie powtarzać. Strasznie podoba mi się twoje opowiadanie i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
Czekam na nexta i weny życzę!


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez LunaFin dnia 26-08-2015 20:29
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: "Shojiki mo baka no uchi" - być zbyt uczciwym to głupota
~Mayumi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-08-2015 22:05
Dziękuje, LunaFin, nawet sobie nie wyobrażasz jak ucieszyłam się tym komentarzemserce. Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić was do nieco dłuższego rozdziału poświęconego drugoplanowej postaci. W następnym rozdziale wracam jednak z powrotem do Tecny.
Rozdział III

Noc była upalna, gdy blondwłosa księżniczka Solarii przechadzała się z typową dla niej gracją po ulicach Callisto. Długie włosy powiewały na wietrze, zaś bursztynowe tęczówki wpatrywały się w księżyc, jakby badając go od środka. Nagły odgłos łamanej gałązki zmusił dziewczynę do zaprzestania wykonywanej czynności. Odwróciła się. W idealnym momencie. Chwyciła krótki sztylet wymierzony prosto w jej prawe udo posyłając powalający uśmiech w stronę napastniczki.
- Ładnie to tak atakować przyjaciółkę, Varando? - zapytała z udawanym spokojem. W głębi duszy zastanawiała się jednak - co by było gdyby nie zatrzymała ciosu? Myśl wydawała się naprawdę przerażająca. Varanda - przyszła władczyni Callisto była osobą z naprawdę specyficznym zachowaniami. Raz milutka, drugim razem bez wahania mogła wbić ci sztylet w plecy. Dwulicowa, aczkolwiek Stella jak na złość postanowiła odwiedzić akurat ją. Bo co innego może robić księżniczka, gdy na jej planecie zamknięty jest jej ulubiony butik?
- Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek się zaprzyjaźniały - odpowiedziała. Ostre spojrzenie zza zielonych tęczówek schowanych za okularami-połówkami uważnie śledziło poczynania czarodziejki słońca, która niczym się nie przejmując ciągnęła dalej swój monolog.
- Oczywiście, że się przyjaźnimy! - zaprotestowała - Niestety, kontakt urwał się kiedy... - nie dokończyła. Niezbyt miłe wspomnienia mimowolnie wślizgnęły się do głowy wróżki. Ta jednak szybko je odgoniła gwałtownie potrząsając głową. Zamiast tego przyjrzała się dawno niewidzianej dziewczynie. Musiała przyznać - zmieniła się. Niegdyś szczycąca się urodą czarodziejka księżyca, dzisiaj dumna następczyni tronu Callisto. Krótkie, rude włosy powiewały na delikatnym wietrze ukazując zasłonięte grzywką oczy święcące niesamowitym blaskiem. Aura śmierci i zniszczenia. To właśnie czuła Stella patrząc prosto w tęczówki potwora. Osoby, która wymordowała już sporą ilość osób jedynie za pomocą sztyletu. Skąpana w czerni księżniczka. Właśnie tak ją wszyscy nazywali. Choć siedemnastolatka musiała przyznać, że ciekawiło ją co owa osoba miała z czarnym kolorem wspólnego. Ubrana w skąpą rózowo-szarą bluzkę nie przeszkadzającą w walce oraz krótkie szare spodenki z pozoru wyglądała naprawdę niewinnie. Wystarczyło jednak utkwić spojrzenie w jej twarzy, a już odechciało się tak o niej myśleć. Pewnie z tego powodu chowała ją za okularami-połówkami.
- Nie musisz dokańczać. Przypominam, iż wszystko było twoją winą! To nie ja wysłałam Wiliama na pewną śmierć! - krzyknęła zaciskając dłoń na ostrzu. Jeśli tylko by chciała, księżniczka mogłaby leżeć martwa. Pod jej nogami. Z przerażonym wzrokiem wpatrzonym właśnie w nią. A ona stałaby nad nią, z triumfem na twarzy. Siłą jednak zmusiła się do odgonienia myśli. Stella musiała mieć w końcu jakiś powód dla którego się tutaj spotkała. Jeśli zaś chciała się pojedynkować... cóż, ona nie będzie osobą, która będzie jej to utrudniać.
- Mniejsza z tym. Nie przyszłam tutaj, aby rozmawiać na temat przeszłości. Chce się jedynie dowiedzieć dlaczego... dlaczego zapisałaś się akurat do Alfei?! Jest mnóstwo innych szkół magicznych! Czemu za cel wybrałaś sobie właśnie tą? - krzyknęła z każdym słowem podnosząc głos. Zaskoczona wybuchem rudowłosa cofnęła się o kilka kroków. Po chwili jednak wzruszyła ramionami.
- To proste. Jestem elitą królestwa Callisto. Czyż osoby takie jak ja nie powinno ciągnąć właśnie do Elitarnych Placówek? Odpowiedz, mi, Stella! - odparła spokojnie.
- Nie spotkamy się w Alfei - obiecała księżniczka patrząc ze złością na stojącą przed nią towarzyszkę. Zdjęła pierścień zdobiący palec, po czym - po wykrzyknięciu kilku słów zmienił się on w berło. Jej ciało ogarnął znajomy blask towarzyszący transformacji, zaś już po chwili można było podziwiać w pełnej krasie czarodziejkę słońca. Strój składał się z pomarańczowej, błyszczącej bluzki na jedno ramie, oraz tego samego koloru spodenkach. Na nogach znajdowały się zaś długie kozaki. Plecy wyposażpne były w trzy pary błękitnych skrzydeł. Varanda nie miała jednak zbyt wiele czasu nad przyglądaniem się księżniczce, gdyż ta ruszyła do ataku wypowiadając pierwsze zaklęcie, które przyszło jej do głowy. Krótkowłosa westchnęła tylko wyciągając przed siebie dłoń. Stworzyła niezbyt wielką, aczkolwiek skuteczną tarcze, która odbiła atak, przez co napastniczka musiała wykonać szybki unik. Zielonooka spuściła dłoń.
- Jesteś szalona - stwierdziła Varanda krzyżując dłonie. Jej ciało ogarnęła poświata, przez co Stella zmrużyła niebezpiecznie oczy. Wszystko jednak ustało wraz z chwilą, gdy para szarych skrzydeł pojawiła się na plecach dziewczyny. Również i strój uległ drobnej zmianie. Zwykły, rubinowy top oraz hebanowa mini spódniczka. Przeciętny strój czarodziejki, aczkolwiek miał swój urok. Całości towarzyszyły również botki. Trzymany w dłoni sztylet opadł, uderzając o trawę wraz z chwilą kiedy nastolatki wzleciały w powietrze mierząc się nienawistnym wzrokiem. Cisze postanowiła przerwać Varanda, która za cel postanowiła wykonać pierwszy ruch. Ciemne, trzy kule okrążyły księżniczkę Callisto po czym złączyły się w jedną, sporych rozmiarów kierując się w stronę niebieskookiej. Ta jednak przewidując atak zdołała zrobić unik, po czym za pomocą berła teleportowała się za czarodziejkę. Ta nie zdążyła się odwrócić, gdyż potężny czar sprawił, że zaczęła w zastraszającym tempie zbliżać się do posadzki. Wiedziała jednak, że to jej nie zabije, gdyż nie uniosła się wtedy zbyt wysoko. Boleśnie uderzyła głową o pień drzewa, przez co słodka, czerwona substancja zaczęła wypływać z czoła brudząc trawę. Utkwiła wzrok w zbliżającej się, z uśmiechem na ustach Stelli.
- I... po co to... wszystko? Nie rozumiem cie - starała się zabrzmieć ostro, jednak z jej gardła wydobył się tylko cichy jęk. Ból co raz bardziej dawał o sobie znać.
- Po co? Szczerze mówiąc sama nie wiem. Coś mi jednak podpowiada, że tak będzie najlepiej. Żegnaj, więc i ty - Varando z Callisto! - krzyknęła szykując się do kolejnego ataku. Ta jednak nie dała jej takiej okazji. Wstała potrzymując się pnia drzewa i chwiejnie zrobiła kilka kroków do przodu.
- Nie powin... naś być taka pewna. Charmix - mruknęła czując rozchodzącą się po jej ciele magie. Zawroty minęły zastąpione przez potężną moc. Pojawiła się ciemna broszka, kształtem przypominająca gwiazdę, oraz czarna niczym smoła torebka przewieszona przez lewe ramie. Stella stała przerażona wpatrując się w czarodziejkę. Nigdy nie słyszała o owym poziomie mocy, nie zapowiadało się to jednak zbyt korzystnie dla niej. Nie mogła się jednak poddać. Jedyne czego chciała, to to, żeby Bloom towarzyszyła jej w Alfei. A bez poświęcenia się nie obejdzie, zwłaszcza, iż rudowłosa miała zająć miejsce księżniczki. Zacisnęła jeszcze mocniej dłoń na berle, szykując się do kolejnej teleportacji. Szmaragdowe oczy przewidziały jednak ten ruch, zaś ciało dziewczyny odleciało na bezpieczną odległość po chwili lądując z powrotem na chłodnej trawie.
- Daremny twój trud. Poddasz się po dobroci, czy mam cie do tego zmusić? - bursztynowo oka nie odpowiedziała. To było znakiem dla Varandy. Błyskawicznie wyczarowała strzałę, wraz z łukiem i korzystając z szybkości zwiększonej dodatkowo przez moc Charmix'u wystrzeliła ją w kierunku księżniczki. Ta nie miała szansy jej uniknąć. Wyjęła broń wbitą w jej lewy bark chwytając się przy okazji za bolące miejsce. Wiedziała, że jeśli szybko tego nie zaopatrzy, skutki mogą być naprawdę niepokojące. Na szczęście znała dobrego medyka.
- To jeszcze nie koniec. - wysapała teleportując się na Solarie. Rudowłosa odetchnęła z ulgą. Nie zorientowała się nawet, kiedy poziom mocy wrócił z powrotem do podstawowego. Rana dawała o sobie coraz bardziej znać. W pewnym momencie już nie wytrzymała, zaliczając bliskie spotkanie z ziemią. Ciemność stanęła jej przed oczami. Czy to już koniec? Jej - Skąpanej W Czerni Księżniczki?
***
- Varanda? Varanda! Proszę, otwórz oczy! - spośród ciemności usłyszała kobiecy krzyk. Poczuła podejrzaną mokrą ciecz spływającą jej po twarzy. Łzy... z pewnością jednak nie należące do niej. Ona już nie potrafiła... choć oczywiście miała ku temu sporą ilość okazji. Spróbowała otworzyć oczy, aczkolwiek próba niezbyt się udała. Drugi raz. Zobaczyła światło słoneczne, jakby na złość bijące właśnie na jej narząd wzroku. Zmrużyła je, po czym ponowiła próbę. W końcu widziała trochę lepiej. Rozglądnęła się po terenie, na którym się znajdowała. Leżała na czymś miękkim przypominającym... trawę? W porę przypomniała sobie wydarzenia z ostatniej nocy i poderwała się niespodziewanie z posadzki. Właśnie w tej chwili poczuła jednak ból w okolicach czoła i zmuszona była z powrotem usiąść. Pochylała się nad nią o dwa lata młodsza siostra. Zmartwiona całą tą sytuacją zaczęła szlochać przytulając się mocno do ciała starszej czarodziejki niemal ją dusząc. Z trudem zdołała wyplątać się z objęć dziewczyny obdarzając ją pełnym wyrzutu spojrzeniem.
- Nie rozklejaj się, Rose - westchnęła głęboko. - Która godzina? - zapytała myśląc, czy aby nie przebywała na świeżym powietrzu zbyt długo. Przerażało ją to, że Stella mogła mieć jakiś plan uniemożliwiający jej dotarcie do szkoły. Gdy przychodziło co do czego, wbrew pozorom złotowłosa potrafiła być naprawdę inteligentna. Z pewnością miała kilka strategi wymyślonych w zanadrzu. Musiała się, więc spieszyć jeśli chciała przetrwać ten rok szkolny.
- Wszyscy martwiliśmy się, kiedy nie wróciłaś do domu - zaczęła Rose powoli grając na zwłokę - Co prawda, zdarzały ci się już takie wpadki, zawsze jednak powiadamiałaś rodziców o tym, iż nie będzie cie przez dłuższy czas. A teraz: nic. Prowadzisz bardzo niebezpieczną grę, musisz przyznać, iż możliwe było, że ty... kopnęłaś w kalendarz, czy coś w tym stylu. Sama rozumiesz, że my...- spuściła wzrok.
- Och, martwiliście się o mnie? Jak milutko - odpowiedziała prychając. Potraktowała to jak zwykłą, chamską próbę zmiany tematu, a Varanda nie ukrywała, że nie przepadała za tego typu tanimi zagrywkami. Jeśli jednak siostra nie odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie: jak długo spędziła tutaj czasu z powodu jednej, niezbyt dla niej groźnej rany? Czyżby zaczęła mięknąć? Cóż, to nie był dla niej zbyt odpowiedni moment. Właściwie, jakby nie patrząc czy istniałaby chwila, w której byłby on odpowiedni? Od czternastego roku życia wypełniała wiele grożnych misji, żeby eliminować wrogów państwa, gdyż to właśnie na następczynie tronu spadał owy ciężar. Oczywiście, istnieli różni wojownicy pomagający jej, nie zmieniało to jednak faktu, że jako księżniczka Callisto musiała opanować sztukę walki bronią, jak i magią. Uciążliwe, fakt. Z czasem jednak jej rola zaczęła jej się podobać. Ile istnień zdołała uratować? Skrzywiła się na myśl ile też musiała ich poświęcić w obronie mieszkańców.
- Dlaczego tak się wściekasz?! Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że członkowie rodziny powinny wspierać się nawzajem? Zdajesz sobie sprawę jak strata takiej osoby boli? - wykrzyczała jej prosto w twarz.Wstała po czym zrobiła kilka kroków do przodu. Przed tym jednak obróciła się z powrotem w stronę swojej siostry. - Jeśli nadal zamierzasz być w tej swojej Alfei - droga wolna. Wiedz jednak, że powinnaś się pospieszyć, gdyż dziesięć minut temu powinnaś być na miejscu - wysyczała. Rzuciła jeszcze w stronę dziewczyny parę czystych ubrań po czym odeszła mrucząc przekleństwa pod nosem. Varanda odprowadziła ją spojrzeniem po czym sama chwiejnym krokiem wstała. Była nieprzytomna przez kilka godzin przez jedną ranę? Dobre sobie. Spojrzała krytycznie na ubrania. Gdzie niby miała się przebrać? Kto wie, ile na tej małej polanie kryje się zboczeńców? A ona z pewnością nie zamierzała ułatwiać im dostępu do oglądania jej ciała. Westchnęła głęboko. Pstryknęła palcami skupiając się na transmutowaniu noszonych ubrań, na nieco bardziej użyteczne. Zniknęło błoto wydające niezbyt przyjemny dla nosa zapach. Wreszcie mogła się pokazać w mieście, i przebrać w jakieś publicznej łazience. Do domu nie miała humoru wracać. Zwłaszcza, gdy przebywała tam zła na cały świat Rose. To pomyślawszy zaczęła kierować się w stronę centrum miasta. Z pewnością znajdzie jakąś łazienkę.
***
Varanda w końcu znalazła się w upragnionym miejscu zwanym Łazienką Publiczną. Naprawdę, nie miała już zbyt wiele czasu. Dokładnie dwadzieścia trzy minuty temu powinna być już na miejscu, w Alfei. Na dodatek, jakby wszystkiego było mało musiała znosić ciągłe szepty właśnie o niej. Czy księżniczka nie może najzwyczajniej chodzić po mieście? Ech. Weszła w końcu do kabiny, zaś gdy po trzech minutach z niej wyszła prezentowała zupełnie inny widok niż ostatnio. Strój z pewnością miał być imitacją szkolnego mundurka. Składał się z różowej koszuli, czarnego, damskiego krawatu, oraz tego samego koloru kratkowanej spódniczki. Przez jej okulary można było odnieść mylne wrażenie, że jest pilną uczennicą. Można by wręcz powiedzieć; kujonką. Całość prezentowała się jednak w zupełnie innych barwach. Varanda chciała tylko zrobić dobre wrażenie na nauczycielach, opinią uczniów w zupełności się nie przejmowała. Po raz piąty tego dnia spojrzała zaniepokojona na zegarek. Nie dobrze: musiała się jak najszybciej jak to możliwe dostać do zamku. Nie wiedziała co Stella mogła wymyślić. Skierowała się, więc w jakieś opuszczone miejsce. Niestety, w Centrum Miasta nie można było używać Magii. Sama nie rozumiała dlaczego jej rodzice wznieśli takie kłopotliwe prawo, wolała jednak, dla własnego bezpieczeństwa przestrzegać go. Wyciągnęła z kieszeni mały, przenośny komputer. Wynalazek z Zenith pozwalał na teleportowanie się w dowolne miejsce we Wszechświecie. Uratował jej życie naprawdę wiele razy i cieszyła się jak głupia, gdy księżniczka owej planety - Eveline podarowała jej go w prezencie. Tak swoją drogą słyszała, że Eveline również w tym roku będzie uczęszczać do Alfei. Ciekawa była, jak bardzo nastolatka się zmieniła fizycznie, jak i psychicznie. W dalekim dzieciństwie, kiedy Varanda była jeszcze wesołym dzieckiem, były z księżniczką prawdziwymi przyjaciółkami. Zawsze korzystała z okazji, aby zabierać się z rodzicami na Zenith, by spotkać swoją ukochaną przyjaciółkę. Jak przez mgłę pamiętała wiecznie nadętą, o rok od nich starszą srebrnowłosą Emily. Nie palała się chęcią do bawienia się z Czarodziejką Lodu. Ta odwzajemniała uczucie i całe dnie przesiadywała ucząc się królewskiej etykiety. Jednego jednak Varanda jej współczuła. Pomimo, iż była starsza ostatecznie to o rok młodsza siostra miała zająć tron. Nie ukrywajmy - Emily zawsze starała się o te miejsce, była ładniejsza, jak i zdolniejsza od swojej siostry. Całą wiadomość przyjęła jednak z fałszywym uśmiechem. Rudowłosa nie chciała sobie wyobrażać, co naprawdę poczuła w środku. Zaczęła wyklikiwać nazwę lokalizacji na komputerze, by już po chwili zniknąć na kilka dobrych miesięcy z Callisto, aby zacząć całkiem nowy rozdział w jej życiu.
***
Pierwszą rzeczą, którą następczyni tronu poczuła były krople deszczu padające prosto na jej twarz. Najwyraźniej musiało się nieźle rozpadać. Utkwiła wzrok w różowym budynku stojącym przed nią. Miał naprawdę imponujące rozmiary. Tuż przed nim samotnie stała nauczycielka o niezbyt przyjaznym wyglądzie. Dziewczynę ciekawiło, co kobieta robiła przed Alfeą. Po głębszym zastanowieniu się postanowiła podejść i jakby nigdy nic przedstawić się i oczywiście przeprosić za spóźnienie.
- Dzień dobry. Nazywam się Varanda. Jestem przyszłą następczynią tronu planety Callisto. Bardzo mi przykro, że się spóźniłam - dopilnuje, żeby to się nie powtórzyło, tymczasem... - zaczęła powoli. Profesorka nie dała jej jednak skończyć. Prychnęła pogardliwie poprawiając parę dosyć starych okularów.
- Nie rozśmieszaj mnie, dziecko. Varanda z Callisto jest już w naszej szkole od dobrych kilkunastu minut. Takie kłamstwa możesz opowiadać dzieciakom na dobranoc, ale nie mi! Żegnam - ucięła robiąc kilka kroków w kierunku budynku. Nie rozumiała tego. Jak można tak po prostu podchodzić i podawać się za kogoś kim się nie jest? Nigdy nie pojmę tej dzisiejszej młodzieży.
Pod dziewczyną ugięły się kolana. To taki był plan Stelli? Myślała, że co - że rudowłosa nie pojawi się jednak w szkole? Żałosne. Zapłaci jej za to, kiedy tylko udowodni, że w szkole jest oszustka. Z pewnością znajdzie na to sposób. Nie mogła jednak dać nauczycielce tak po prostu odejść. Sama nie znalazłaby drogi do Gabinetu Dyrektorki, a to raczej tam przedstawiłaby wszystkie za i przeciw. Choć istnienie drugiej opcji było rzeczą sporną.
- Czy "Varandzie' towarzyszyła może księżniczka Stella z Solarii? - zapytała chcąc się upewnić co do tego, czy aby blondynka za wszystkim stoi. Gryzelda zatrzymała się zaskoczona, a jej oczy ponownie zderzyły się ze zdeterminowanymi szmaragdowymi tęczówkami. Szesnastolatka, ignorując swój przemoknięty już strój wpatrywała się cierpliwie czekając na odpowiedź.
- Dlaczego pytasz? - rudowłosa wyraźnie westchnęła. Chwilę zajęło jej uspokojenie się. Nie chciała wyjść na jakąś niespełną rozumu wariatkę.
- Mam powody sądzić, iż owa księżniczka jest oszustką. Ja i Stella nigdy nie byliśmy w pokojowym nastawieniu, nasze planety również. Niemożliwe jest, więc abyśmy najzwyczajniej stały obok siebie i jakby nigdy nic wesoło rozmawiały - zauważyła trafnie. Brązowowłosa kobieta nie zdążyła jednak odpowiedzieć, gdyż odgłos kroków zmusił ją do odwrócenia się w przeciwnym kierunku. Na dziedziniec zawitała nowa osoba. Varanda aż zaniemówiła z wrażenia. Zdawała sobie sprawę, że jej dawna przyjaciółka zmieniła się przez te lata. Nie spodziewała się jednak, że zmiany były tak widoczne. Eveline wyrosła na naprawdę przepiękną kobietę. Dziewczyna mogła jej co najwyżej pozazdrościć.
- Varanda...? To naprawdę ty? - spytała zaskoczona. Uśmiechnęła się jednak i podeszła do dziewczyny wyciągając błękitną parasolkę.
- Wiedziałam, że prędzej czy później się spotkamy - odpowiedziała spokojnie.
- Przepraszam, ale czy ja wam aby nie przeszkadzam? - Gryzelda prychnęła pod nosem. Nie miała zamiaru dać się ignorować. Przynajmniej do czasu, gdy w końcu wyjaśnią całą tą absurdalną sprawę, a ona w końcu będzie mogła skupić się na dokończeniu sprawdzania prac zadanych na wakacje dla czwartoklasistek. Musiała jeszcze tyle zrobić przed rozpoczęciem lekcji. A zamiast tego musiała wysłuchiwać jakiś historii rodem z księżyca. Czym sobie na to zasłużyła?
- Nie mamy na to czasu, pani profesor. Nie możemy pozwolić, aby fałszywa Varanda chodziła bezkarnie po szkole. Powinnyśmy udać się do dyrektorki - oznajmiła blondynka. Zrezygnowana nauczycielka ten raz postanowiła posłuchać rady przyszłej podopiecznej. Już po chwili cała trójka skierowała się w kierunku Gabinetu Dyrektorki.



Edytowane przez Mayumi dnia 28-08-2015 22:08
50249832 mayumi.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: "Shojiki mo baka no uchi" - być zbyt uczciwym to głupota
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-08-2015 22:20
Pytanie nr 1:
Kim na gacie Merlina jest William?
Dobra, poniosło mnie. Mam nadzieje, że wyjaśnisz to wkrótce, bo naprawdę jestem osobą mało cierpliwą.
Bardzo podoba mi się wątek z Verandą. Nigdy jakoś nie zastanawiał się, dlaczego nie mogła przybyć do Alfei, a teraz mam w ogóle jakieś wyobrażenie o niej. Naprawdę utworzyłaś bardzo ciekawą postać, która ma wielki potencjał.
Już się nie mogę doczekać konfrontacji Bloom i księżniczki Callisto. To będzie wyjątkowo ciekawe.
Zastanawiam się, czy w twoim opowiadaniu ważną role odegrają też pozostałe Winx. Pojawiły się, ale na razie nie zapowiada się na nic więcej.
Ogólnie późno już, więc kończę.
Czekam na nexta i weny życzę.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Suzanne dnia 29-08-2015 09:19
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Podmuch wiatru
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-09-2015 21:43
Postanowiłam w końcu skomentować Ci opowiadanie, bo głupio mi, że obiecywałam to tak dawno i do tej pory tego nie zrobiłam. Ocenię tylko najnowszy rozdział, bo szczerze mówiąc reszty mi się nie chce, pisałam już co sądzę o Twoim opowiadaniu na GG.
Ten rozdział jest świetny. Opis walki Stelli i Varandą wyszedł ci genialnie, chociaż czasem się gubiłam, która dziewczyna wypowiada daną kwestię lub używa danego zaklęcia. Mimo to ciągle zastanawiam się, jak udało Ci się tak ciekawie to napisać.
Trochę szkoda mi się zrobiło dziewczyny, kiedy przyszła do szkoły i okazało się, że "ona" jest w szkole. Swoją drogą jestem ciekawa jak to było w Winxie. Może i wtedy Varanda zgłosiła się po czasie jako księżniczka, a może nikt tego nie zaplanował?
Tak jak Luna oczekuję na konfrontację Varandy i Bloom, ciekawi mnie jak będzie przebiegała itp. Pewnie będzie afera na co najmniej pół Alfei. xD
Proszę, rozwiń wątek księżniczki Callisto, mimo że nie masz tego w planach.
No i życzę weny, dodaj szybko nowy rozdział. :3


now here you go again, you say you want your freedom
well, who am I to keep you down?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Podmuch wiatru
~Mayumi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-10-2015 18:05
W końcu nabazgrałam imitacje rozdziału, który jest dedykowany dla Kota, za to, że gdyby nie ona już dawno porzuciłabym pisanie, oraz dla LunyFin, która czyta to, co potocznie nazywamy opowiadaniem. Wszelkie twoje wątpliwości powinny wyjaśnić się wraz z tym rozdziałem.

Rozdział IV


Pierwszy dzień szkoły z pewnością nie układał się dla Eveline i Emily dobrze. Musiały w końcu dzielić pokój z największym wrogiem - odstąpione od strażniczek, które obiecały pomoc w Alfei. Stella nie ułatwiała im zadania, co sprawiało, iż cierpliwość dziewczyn powoli się kończyła. Kto by wytrzymywał wiecznie narzekanie na los, rozmawianie przez telefon przez bitą godzinę, a na koniec wielka kłótnia, którą rozpoczęła nie Emily, nie Eveline tylko właśnie Księżniczka Solarii?
- Mam tego dojść, wychodzę - fuknęła Eveline. Ubrała błękitną bluzę, po czym wyszła, nie zaszczycając choćby przypadkowym spojrzeniem pozostawionych na pastwę losu nastolatek.
Nastała niezręczna cisza, której białowłosa nie miała zamiaru przerywać. Wyciągnęła, więc grubą księgę służąca za podręcznik do Eliksirologii po czym zagłębiła się w lekturze tomiku. Nauka wspomnianego przedmiotu była naprawdę interesująca. Jedyny przedmiot, z którego nauki czerpała satysfakcje. Może i nauczyciel był zupełnym za przeproszeniem idiotą, ale same zajęcia były dosyć trudne i jako jedne z nielicznych przydawały się w dalszym życiu młodych czarodziejek.
- Przeszkadzasz mi, głupia kujonko - warknęła blondwłosa z dumą wskazując na pięć niewypakowanych jeszcze walizek. Każda w obrzydliwym odcieniu różu, który według księżniczki był aktualnie na "topie". Emily zatrzasnęła grubą księgę i odłożyła ją spokojnie na półkę, którą wcześniej wyczarowała, dzięki dobrej znajomości transmutacji przedmiotów.
- Powiedziałabym to samo tobie, ale zniżanie się do twojego poziomu nie jest rzeczą, którą koniecznie mam w planach zrobić - mruknęła - Przypominam ci, że to nie ja powtarzam klasę przez zniszczenie jakieś pracowni w celu zrobienia jakiegoś dennego eksperymentu na ciuchach - na te słowa blondwłosa zacisnęła pięści, całkiem nienaturalnie jak na nią. Wyglądała, jakby szykowała się do bójki.
Białowłosa prychnęła, wstając jednocześnie z łóżka. Nie miała zamiaru spędzać tu choćby kilku minut dłużej. Nie rozumiała tylko jak można było być tak idiotycznym i zmieniać drugoklasistom dormitorium? W poprzednim roku miała własny pokój i wszyscy żyli szczęśliwie. Nie to co teraz, kiedy dyrektorka postawiła sobie za cel pogodzenie dwóch planet, żyjących niemal w stanie wojny. Nie wiedziała jednak najwyraźniej, że było to wprost niemożliwe.
Zamierzała poważnie pogadać o tym z profesorką. Już układała w głowie listę argumentów, kiedy przez drzwi przeszła jej młodsza siostra, Eveline. Z jej miny można było wywnioskować wyraźne szczęście. A księżniczka nie należała do osób okazujących jakoś specjalnie wylewnie swoje emocje. Emily nie ukrywała, więc że była nieco zaskoczona zachowaniem dziewczyny. Zerknęła na księżniczkę Solarii, która najwyraźniej zaczęła się w końcu uspokajać. Tuż za nią szła w pełni zadowolona Alice, która najwyraźniej zauważyła powrót księżniczki. Szkoda, że nie przyszła wcześniej. Może szatynka zdołałaby powstrzymać wielką kłótnię, która niewątpliwie wywiązała się pomiędzy czarodziejkami. Tuż za nimi weszła Tecna. O dziwo nie było z nią Catherine. Zamiast tego była rudowłosa dziewczyna. Jeśli wierzyć wymianie zdań między blondynkami najprawdopodobniej była to Bloom - czarodziejka, która przybyła z Ziemi. Teraz podawała się za Varande z Callisto. Osobiście nie żywiła do niej żadnej urazy, gdyż sam pobyt w Alfei następczyni tronu Callisto wydał jej się śmieszny. Nie jej było jednak o tym decydować. Musiał istnieć powód ich niezapowiedzianej wizyty.
- Bloom...? Co tu robisz? W ich towarzystwie?! - zapytała zaskoczona Stella podnosząc się z łóżka. Nie wierzyła swoim oczom. Dlaczego rudowłosa trzymała się razem z laluniami z Zenith? Miała być po jej stronie! Nie bez powodu wybrała właśnie ją! Krył się w niej wielki potencjał, który w rękach wroga mógłby zostać niewłaściwie wykorzystany. Nie, to za słabo powiedziane. Jak wiele czarodziejka z Gardenii mogłaby wyrządzić szkód Solarii, gdyby stanęła po stronie Zenith? Ta, jak na zawołanie uśmiechnęła się smutno w jej kierunku co poruszyło serce blondynki.
- Nie miałam szansy nauczyć się magii tutaj, w Alfei. Zjawiła się prawdziwa Varanda i zdemaskowała moją tożsamość. Przyszła do mojego pokoju, w obecności Eveline i powiedziała, że dyrektorka chcę mnie widzieć w gabinecie. Również i ty masz się tam zjawić. Tak mi przykro, Stella. Gdyby nie ja, nie zostałabyś wyrzucona po raz drugi ze szkoły. Ja naprawdę... nie chciałam tego. Moim marzeniem było zostać silną czarodziejką, aby obronić moich ziemskich rodziców przed złem, przed potworami. Do czego mnie to jednak doprowadziło? Proszę, chociaż ty bądź w tej szkole i ciesz się wspaniałym życiem ze swoimi przyjaciółmi. I pamiętaj - zapomnij o mnie. - po jej policzkach spłynęły łzy. To już zupełnie poruszyło księżniczkę. Emily, Eveline, Tecna i Alice były świadkiem przyjacielskiego uścisku przez blondwłosą.
- Ty głuptasie! Nie wywalą nas, obiecuje ci to! Razem skończymy szkołę, a potem pójdziemy do Magix, na Pizze czy jak tam wy, Ziemianie to nazywacie! Urządzimy wielką imprezę, na którą zaprosimy specjalistów! - krzyknęła desperacko Stella. Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym uwolniła się z uścisku przyjaciółki. Wiedziała co ją spotka, pocieszenia blondynki nie były prawdziwe. Czuła kłamstwo. Zawsze wybierała najgorszą prawdę. Nienawidziła być okłamywaną, nawet w celu pocieszenia. To było naprawdę straszne uczucie wiedząc, że ostatecznie czarodziejka słońca nie da rady spełnić swojej obietnicy.Westchnęła i podniosła się przenosząc wzrok na gapiące się w szoku czarodziejki.
- Załatwmy to szybko - odpowiedziała pewnie. Nie miała zamiaru ukazywać strachu przed dziewczynami. Dzielnie zrobiła kilka kroków na przód.
- Bloom... - zaczęła niepewnie wróżka panująca nad słońcem. Nie wiedziała co powiedzieć. Zaimponowała jej jednak odwaga przyjaciółki. Również się podniosła i dumnie wyszła z pomieszczenia. Reszta dziewczyn podążyła za nią. Przy wyjściu zetknęła się z Varandą. Nie mogła uwierzyć jak szybko następczyni tronu wróciła. Po ranach zadanych przez nią nie było już żadnego śladu, krótkowłosa wyglądała, jakby wyszła z salonu SPA. Nienaganny ubiór. No tak, to było do niej podobne. Zamiast paradować po szkole z gołym brzuchem postanowiła poudawać grzeczną uczennicę. Sprawę ułatwiały okulary, przez które można było pomylić ją z kujonką. Szkoda, że to określenie całkowicie mijało się z prawdą.
- Jesteś o wiele wytrzymalsza niż sądziłam - okularnica prychnęła na to określenie dumnie odgarniając opadający kosmyk włosów.
- Oczywiście, taki słabeusz jak ty nie wyrządzi mi większej krzywdy - ucięła kończąc temat. Bloom czuła, że musi zainterweniować. Mimo, że racja leżała po przeciwnej stronie szesnastolatka nie miała zamiaru dać obrazić swojej jedynej przyjaciółki. Nie zdążyła jednak chociażby otworzyć ust, gdyż ubiegła ją Alice.
- Doprawdy, momentami zachowujecie się gorzej niż dzieci. Pospieszmy się - po tym zdaniu zaśmiała się na swoje stwierdzenie. Wszystkie przytaknęły. Stella z niechęcią. Nie miała w końcu zamiaru bratać się z wrogiem. Właśnie dlatego, musiała być odważna i w razie zagrożenia obronić ją przed wydaleniem ze szkoły. Z taką myślą w ciszy przekroczyły próg drzwi dyrektorki. Było to naprawdę niesamowite miejsce. Po lewej stronie stało magiczne zwierciadło obrobione złotą ramką, które - jeśli wierzyć plotkom pozwalało w dowolnej chwili zobaczyć dowolne miejsce w Alfei. Po drugiej stronie stała ogromnych rozmiarów brązowa półka z różnymi księgami. Ciekawe, co Faragonda przetrzymywała w nich. Kto wie? Może jakieś Tajemnice Magicznego Wymiaru? A może jakieś tanie romansidła z Ziemii? Stella uparcie wierzyła w tą drugą możliwość. Na samym środku pomieszczenia stało biurko w którym siedziała niezbyt przyjazna w tej chwili staruszka. Ostre spojrzenie jakie posłała w ich stronę wprost zmroziło czarodziejkę słońca. Tuż za nią, stała inspektorka Gryzelda, która jakby podsycała gniew dyrektorki.
Jakby niczym się nie przejmując Tecna wraz z Eveline, Alice i Varandą (Emily postanowiła zostać w Dormitorium) postanowiły zrobić pierwsze kroki w przód. Stanęły przed biurkiem staruszki. Stella mruknęła kilka cenzuralnych słów na temat strażniczek Zenith i - razem z Bloom dołączyła do stojących nastolatek czekając na dalszy rozwój sytuacji.
- Widzę, że nasze kochane uczennice w końcu raczyły tu przyjść - nauczycielka samoobrony prychnęła poprawiając opadające okulary.
- Spokojnie, Gryzeldo. Spotkaliśmy się tutaj, aby na spokojne wyjaśnić sytuacje. Dziękuje za powiadomienie panny Stelli i panny Bloom. Możecie odejść - odparła dyrektorka. Strażniczki Zenith ukrywając narastające zaciekawienie wyszły.
- Zatem chciałabym usłyszeć dlaczego ziemska dziewczyna postanowiła wkroczyć w nasz świat i dlaczego - na Boga nikt mnie nie poinformował o tym, że przydałoby zapisać się nową uczennice? - zapytała siwowłosa kobieta marszcząc brwi. Spuściły wzrok nie wiedząc co powiedzieć. Tylko krótkowłosa patrzyła na to z ukrywanym triumfem. W końcu następczyni Solarii dostanie się to, na co zasłużyła.
- Tak mi przykro, proszę pani. Prawdą jest, że odkryłam swoje moce niedawno. Słyszałam, że na Ziemi nie ma magii! Jestem jednak pewna, że mam nadprzyrodzone zdolności, które trzeba szlifować, tutaj - w Szkole Dla Czarodziejek! - krzyknęła rudowłosa.
- Czy ty rozumiesz swoją sytuacje, dzieciaku? Okłamałaś nas, chciałaś uczęszczać na lekcje poprzednio nie zapisując się, na dodatek podawałaś się za inną uczennicę, którą prawie odesłałam z kwitkiem myśląc, że jest oszustką?! I tobie jest tak po prostu przykro? To... niedorzeczne. Na wydaleniu ze szkoły się nie skończy! - fuknęła wytrącona z równowagi profesorka.
- Ależ, pani Gryzeldo... - zaczęła Stella zaskoczona jej zachowaniem. Nie, to nie mogło się tak skończyć! Przecież... Bloom miała uczęszczać z nią na lekcje, odnaleźć swoją moc i razem z nią skończyć szkołę!
- Bez dyskusji! Faragondo, co o tym myślisz? - zapytała. Była wręcz pewna zgody profesorki. Nie spotkały się jeszcze z takim zachowaniem, a na dodatek Ziemianka złamała nie jeden, a trzy przepisy. To automatycznie powinno ją wyrzucić ze szkoły. Gdyby to od niej zależało szesnastolatka już dawno byłaby w Dormitorium Varandy, pakując rzeczy, które kilka dni temu z radością spakowała do błękitnej walizki myśląc, że to właśnie tutaj czeka ją wspaniała przyszłość. Świat jednak nie był dobrym miejscem dla podręcznikowych optymistów. Za wielu stąpało tu pesymistów i realistów. Dyrektorka złączyła ręce położone na blacie stołu. Patrzyła przed siebie jakby zastanawiając się nad wszystkim. Patrząc w jej zamyślone oczy można było odnieść wrażenie, jakby patrzyło się wprost w głębie najgłębszego z oceanów. Było to jednak mylne wrażenie spowodowane narastającym zniecierpliwieniem. W tym pomieszczeniu toczyły się losu rudowłosej wróżki, a staruszka jakby nigdy nic siedziała w zajmowanym krześle nieco przypominającym miniaturowy tron. Podjęła decyzje. W końcu wstała z miejsca i podeszła do Bloom kładąc jej rękę na ramieniu. Jej wyraz twarzy nadal był surowy, dało się jednak wyczuć z niego troskę co przestraszyło zarówno Varandę jak i Gryzelde. Ta pierwsza jednak ironicznie się uśmiechnęła. Nie było szans na to, że jej plan się nie powiedzie. W końcu zemści się na następczyni Solarii za to co zrobiła Wiliamowi. W jej głowie nadal tkwiły obrazy z przeszłości, kiedy jeszcze była ze Stellą w pokojowych stosunkach. Miała wtedy czternaście lat, Stella - piętnaście. Jedyne co ich łączyło był właśnie chłopak zwany Wiliamem. Mimo tego, że pochodził z Solarii rudowłosa darzyła go sympatią. On jednak przepadł... w porę przekonał się o szalonych planach króla Radiusa. Niestety, czternastoletniej czarodziejce, która dopiero co uczyła się sztuki walki nie udało się go uratować. Zginął na miejscu, oskarżony o zdradę planety. Pamiętała wtedy szaloną twarz swojej dawnej przyjaciółki cieszącą się ze śmierci jej kolegi. Kim dla niej był? Z pewnością zwykłym sługą. Dla Varandy był jednak pierwszym jak i ostatnim przyjacielem. Nie licząc Eveline, która była dla niej kimś znacznie większym. Osobą, której mogła powiedzieć wszystko. Którą zawsze mogła pocieszyć. Spokojnie, była przekonana, że to nie jest miłość. Preferowała płeć przeciwną, w przeciwieństwie do dwóch strażniczek Zenith do których należały...
- Postaram się abyś została w szkole, Bloom. Nie przeszłabyś przez bramę, gdybyś nie posiadała magicznych mocy, a takie niewątpliwie trzeba rozwijać. Jeszcze dziś zbiorę rade i poinformuje cie o sytuacji. To wszystko, możecie odejść - pokłoniły się dyrektorce (Varanda z niechęcią) i wyszły uprzednio naciskając na klamkę.
- Widzisz? Nie było tak źle! Faragondzie na pewno uda się zatrzymać cie tutaj! Każda uczennica jest dla niej cenna! - krzyknęła uradowana blondynka.
- Tak... może masz racje. Ale mam jakieś złe przeczucie - spuściła wzrok. Varanda została zmuszona do oglądania mdłej sceny z przymrużonymi oczami. Prychnęła tylko i odeszła. Sama nie wiedziała gdzie.Do jej nowego pokoju? Nie, to zły pomysł. Na razie miała tam urzędować ta prostaczka. Jak jej tam było? A tak! Bloom. Dziewczyna, która jako pierwsza w tej szkole pozna jej gniew. Oczywiście jeśli zdoła się tu utrzymać do pierwszego dnia lekcji w co oczywiście wątpiła. Dyrektorce brakowało argumentów, które mogłyby ją zatrzymać tutaj - w Magix.O właśnie! Magix! Pogoda się polepszyła, więc nic nie stało na przeszkodzie,aby nieco pozwiedzać miasto. Ignorując wołające jakieś słowa w jej kierunku uczennice dumnie wyszła z Zamku. Zdążyła złapać jakąś taksówkę i ruszyła w kierunku najbliższej restauracji. Od wczoraj nie miała w końcu nic w ustach,a wykwintne jedzenie z pewnością poprawi jej humor.
**
- Interesujące, nawet bardzo ale naprawdę mam ciekawsze rzeczy do robienie niż słuchanie twoich pesymistycznych przeczuć, Bloom - odpowiedziała niezbyt grzecznie Tecna, gdy Ziemianka po raz trzeci zaczęła rozpaczać, że prawdopodobnie wyrzucą ją ze szkoły. Naprawdę wątpiła w to, że da radę znieść szesnastolatkę pod jednym Dormitorium. W duchu cieszyła się, więc z prawdopodobnej zmiany współlokatorki. Co prawda, nie znała Varandy zbyt dobrze, była jednak bliską przyjaciółką Eveline, więc wierzyła, że nie będzie musiała wiecznie się kłócić. Nie widziała w tym większego sensu. Prawdopodobnie dlatego, że nie mogła zaprzeczyć na określenie, że jest najzwyklejszą maszyną do zabijania. Nie ukazywała emocji, które dla cyborga były zbędne. Czasami jednak to zupełnie nie znane jej uczucie przepełniało miejsce w którym normalnie powinno istnieć serce. Sama nie znała dokładnie praw rządzących tym ciałem. Jak na razie dowiedziała się, że woda może być dla niej nawet śmiertelna. W przeciwieństwie do ludzi nie odczuwa potrzeb fizjologicznych jak i głodu czy pragnienia. Była też kwestia snu. Kładąc się spać wkładała coś w rodzaju hełmu zakrywającego całą twarz. Po włączeniu kilku opcji wpadała w stan przypominający sen. W rzeczywistości jednak każdy kabel w jej ciele, drut musiał zostać naładowany. Nie chciała sobie wyobrazić co by się stało, gdyby choć raz zarwała nockę.
- Dlaczego nie możesz mnie jakoś pocieszyć? Stella przynajmniej coś robiła, a ty... - krzyknęła rudowłosa zaciskając pieści. To zachowanie zupełnie nie pasowało do jej nieśmiałej charakterystyki. Każdy jednak miał chwilę w których nie mógł wytrzymać wiecznego szyderstwa. Najwyraźniej próba zaprzyjaźnienia z różowowłosą wcale nie była taka łatwa jak się początkowo wydawała. W jej słowach było jednak sporo prawdy. Znacznie różniła się od blondwłosej czarodziejki słońca. Nie pocieszała, kiedy nie było jak, na dodatek w ciągu tych kilku godzin, które spędziły razem mówiła do niej oschle i niemile.
Tecna słysząc zdanie ułożone przez Ziemiankę parsknęła. Po chwili wróciła jednak na jej twarz maska obojętności, zaś szmaragdowe oczy skupiły się na śledzeniu ruchów błękitnookiej dziewczyny.
- Oczywiście, że mogę. Jeśli tak bardzo tego chcesz zawsze mogę ci postawić jakieś jedzenie. W Magix jest naprawdę pyszne - zapewniła kłamiąc. Wiedziała, że nie dane będzie jej poznać smaku potraw. Nigdy. Było to lekko przykre, ale nic nie mogła na to poradzić. Nie wiedziała również dlaczego zaprosiła Bloom do wyjścia na Magix. Prawdopodobnie z litości. Tak, zdecydowanie musiało chodzić o to. Uśmiechnęła się w duchu na swoją łaskawość, która momentami zaczęła wypływać z niej coraz mocniej. Przeniosła wzrok z powrotem na rudowłosą, która najwyraźniej była zaskoczona propozycją współlokatorki.
- Dlaczego tak nagle zmieniłaś swoje nastawienie? - zapytała z zaskoczeniem, nieświadomie zaciskając paznokcie na skórze, która na skutek ucisku zaczęła krwawić. Syknęła przykładając dłoń do ręki. Tecna na to tylko zaśmiała się ironicznie.
- Przydałoby się ciebie opatrzyć, co? Podobno ta pierwszoklasistka - Flora zna się na tym. Może ja lepiej pójdę po nią - odparła zaciskając rękę na klamce. Wyszła nie czekając na odpowiedź, przypuszczając, że byłaby wręcz przesiąknięta uprzejmością. A na to nie miała dzisiaj nastroju. Zerknęła jeszcze raz na tablice, gdzie powinny znajdować się nazwiska osób mieszkających w Pierwszym Dormitorium. Wywnioskowała z niej, że po lewej stronie - w pokoju numer trzy znajdowała się wspomniana wcześniej pierwszoklasistka. Przekroczyła próg bez uprzedniego, zbędnego pukania. W pomieszczeniu znajdowały się dwie, spotkane po "bitwie" z Bloom dziewczyny, które najwyraźniej zaskoczone gościem przerwały czynności. Pierwsza z nich mogła się pochwalić ciemną karnacją jak i również gęstymi, ciemnymi lokami. Miała głębokie, błękitne oczy, które lekko zdenerwowane ciskały błyskawice. Różowowłosa wnioskowała, iż charakter miała dosyć wybuchowy co zupełnie nie pasowało do eleganckiej, fioletowej sukienki z dodatkami różu. Ciekawe - z jakiej to okazji czarodziejka ubrała się w taki, a nie inny sposób? Najprawdopodobniej wybierała się na spotkanie z kimś. Ludzie nazywali to randką. Druga zaś zupełnie ignorując zachowanie współlokatorki podlewała rośliny. Emanowała aurą spokoju i sympatyczności. Jej długie, mleczne włosy przełożone były na jej lewy bok. Zielone oczy przepełnione były pasją. Ubrana była dosyć zwyczajnie - prosta bluzka kolorem przypominająca skoszoną trawę jak i spódniczka zasłaniająca łydki. Jakby tego było mało, wysokie buty i kwieciste kolczyki zdobiące uszy. To ona musiała nazywać sie "Flora". Z pewnością wyróżniała się na tle swojej koleżanki.
- To ty jesteś Flora z Lynphei? Bierz mikstury lecznicze, przydadzą się. Chodźmy już bo nie mam ochoty spędzać czasu w towarzystwie twojej niezbyt zakrywającej ciało koleżanki. Obrzydza mnie to - rzekła wskazując oskarżycielsko palcem.
Nie kłopotała się z wyjaśnieniem, skoro dla niej było ono jasne, to dlaczego szatynce miałoby sprawić problem? Naprawdę jej się jednak spieszyło, miała pewien cel w związku z wizytą Bloom w Magix. Musiała się jednak naprawdę pospieszyć, gdyż restauracje mogły zostać zamknięte w każdej chwili zważywszy na to, że dzisiaj była Niedziela.
- Czego od niej chcesz, dziewczyno? Flora nie jest twoją służącą! Na dodatek - czy tak trudno zapukać? - warknęła Aisha dumnie broniąc przyjaciółki. Szmaragdowooka zaśmiała się ironicznie co doprowadziło księżniczkę Andros do jeszcze większej Furii.
Szatynka nieco zaskoczona prośbą rówieśniczki nie wiedziała co powinna powiedzieć. Spełniła, więc prośbę biorąc leżąca na półce apteczkę, w której trzymała niezbędne, do leczenia ran mikstury. Wstała z łóżka, na którym kilka minut temu zajmowała się jeszcze nowym okazem. Podeszła do z wyrazem zacięcia na twarzy.
- Nie wiem o co ci chodzi, ani co ode mnie chcesz. Wierzę jednak, że moja apteczka się przyda. Komu powinnam pomóc? - zapytała poprawiając opadające na jej oczy kosmyki włosów.
- Ależ Floro! - zaprotestowała ciemnoskóra podchodząc do przyjaciółki i gwałtownie nią potrząsając- Nie powinnaś być taka sympatyczna! Czasami trzeba powiedzieć "nie"! Dlaczego dajesz się cały czas wykorzystywać? To nie pierwszy raz! Nie pamiętasz jak się skończyła sytuacja mająca miejsce trzy lata temu?!
- Oczywiście - przerwała jej - Byłam wtedy rozpuszczonym bachorem. Wszystko zaczęło się na wakacjach z rodziną, na Andros. Oddaliłam się jednak i poszłam na najbliższe jezioro. Miałam wielką ochotę popływać, a rodzice nadal mówili nie, na dodatek moja siostra - Miele zaczęła ich bardziej interesować ode mnie. Poczułam się zazdrosna i uciekłam mając nadzieje, że zacznie im choć trochę na mnie zależeć. Okazało się, że w tym dniu woda była zatruta. Oczywiście - nim się dowiedziałam, przestałam oddychać, moje ciało stało się ciężkie, a grunt osunął mi się spod nóg. Byłam przekonana o moim końcu. Jedyne co mogłam to płakać i czekać, aż zobaczę niebo. Bądź piekło. Nie stało się tak jednak, gdyż w porę zareagowałaś. Wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Byłam zazdrosna o to, kim jesteś. I uciekłam po raz drugi nawet nie dziękując za antidotum. Wierz mi, żałuje i gdybym wiedziała co stało by się później nigdy bym się do tego nie posunęła - ściszyła głos.
- Cieszę się, że pamiętasz - westchnęła. Dziewczyny wyszły z Dormitorium. Aisha nie zatrzymywała ich. Poprawiła za to swoją fryzurę po czym wróciła do wykonywanej czynności, którą był taniec. Tylko podczas niego mogła się odprężyć.
- Jaki to miało związek ze wszystkim? Co stało się później? - spytała zaciekawiona czarodziejka.
- Ach, tak. Zgubiłam się w lesie, gdzie spotkałam chłopaka. Potrzebował pomocy, widziałam to... miałam wtedy w kieszeni leczniczą miksturę, którą mu podałam. Podziękował po czym... wyciągnął broń i... tak po prostu przebił moje ciało swoim mieczem. Jedyne co pamiętam to jego słowa świadczące o tym jak bardzo nienawidzi ludzi z Linphei. Umarłabym tam... gdyby właśnie nie Aisha. Zmieniła mnie w czarodziejkę jednocześnie odmieniając moje życie. Nigdy jej się za to nie wynagrodzę- opowiadała smutno spuszczając głowę. Nie wiedziała dlaczego mówiła o tym nieznajomej, ale od zawsze czuła, że musiała się komuś zwierzyć. Miała okazje, więc wręcz grzechem było z niej nie skorzystać.
- Rozumiem - Jeśli uczennica myślała, że jej opowieść wyciśnie z niej łzy musiała być naprawdę szalona. Przeszłość brązowowłosej nie obchodziła ją, wypadało jednak z grzeczności zapytać. Przeszły przez próg drzwi, gdzie zastały rudowłosą przyciskającą zranioną dłoń. Na ten widok Flora głęboko westchnęła, jakby zastanawiając się, jak z powodu tak płytkiej rany mogła zostać wezwana. Różowowłosa wzruszyła tylko ramionami.
- Rany, Varando... - mruknęła podchodząc do szesnastolatki, która spuściła wzrok na dźwięk jej imienia, którego musiała przez kilka godzin używać. Naprawdę, w tej sytuacji nie potrafiła zrozumieć Stelli. Wydawała się świetną przyjaciółką, rodem z bajek Disneya, które w dzieciństwie z przyjemnością oglądała. Zdawała sobie jednak sprawę, że złotowłosa coś przed nią ukrywa. Bolało ją to, dlaczego nie chciała powierzyć jej swojej tajemnicy? Istotnie, znali się dopiero od kilku dni, ale... niebieskooka zdążyła już opowiedzieć wszystko o swoim życiu, zaś od księżniczki Solarii nie usłyszała jeszcze ani słowa. Mimo to - lubiła ją, jednocześnie darząc szacunkiem. Jak wyglądałoby jej życie, gdyby jej nie spotkała? Zapewne nie byłaby zdana na ośmieszenie w tym dziwnym, nieznanym jej wymiarze, którym był Magix.
- Jestem Bloom, nie Varanda. Przepraszam za kłamstwo. Pochodzę z Ziemi - zaczęła. Zaskoczona nastolatka zrobiła kilka kroków do tyłu, nie wierząc temu, co jej uszy słyszą. Żadna Ziemianka nie miałaby w sobie magicznej energii, aby przejść przez bramę Alfei. Czarodziejki z tej planety już od dawna przestały istnieć, więc dlaczego? Chciała się tego dowiedzieć. Historia wspomnianego wcześniej świata interesowała ją. W duchu marzyła o zwiedzeniu tej planety. Wiedziała jednak, że aktualnie nie mogła na to pozwolić. Grasowali tam łowcy czarodziejek, z pewnością dla nich nie byłaby żadną przeszkodą.
- Nie mogę ci uwierzyć. Czarnoksiężnicy wyczuli by twoją moc zanim byś zdołała tu dotrzeć. Nie będę jednak nalegać na to, byś powiedziała jak ci się udało ominąć zabezpieczenia. Z własnego doświadczenia wiem, że to bezcelowe - powiedziała smutno - Czy mogłabyś pokazać mi swoją rękę? - zapytała podchodząc do rudowłosej.
Tecna stała w przejściu czekając na jakieś efekty. W rzeczy samej oglądanie procesu leczenia mogło być naprawdę interesujące. Jeśli podchodziło się pod to patrząc pod względem walki, oczywiście. Samo, przypadkowe zranienie nic nie znaczyło, aczkolwiek szesnastolatka cierpiała na brak zajęć. W końcu, gdy po drobnej ranie nie było już śladu, a otaczająca ręce Flory poświata zniknęła odetchnęła z ulgą. Błękitnooka nie zdążyła wyrazić swojej wdzięczności, gdyż kwiatowa wróżka zniknęła ta szybko, jak tylko pojawiła się w progu Dormitorium.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie - zauważyła trafnie przerywając niezręczną ciszę panującą w pomieszczeniu.
- Na co według ciebie mam odpowiedzieć? r11; zapytała lekko rozdrażniona dumnie poprawiając fryzurę.
- Jeszcze pytasz?
- Tak, śmiem pytać, więc proszę o łaskawe odpowiedzenie na moje pytanie r11; prychnęła pod nosem mrucząc, jakie to dziewczyny z Ziemi potrafią być wkurzające i irytujące zarazem.
- Nie zaprzeczaj, że nie darzysz mnie sympatią. Dlaczego, więc tak nagle wyskoczyłaś z tą propozycją? Naprawdę nie rozumiem twojego zachowania! Może jest to spowodowane tym, że najzwyczajniej tu nie pasuje? Chyba będzie lepiej, jeśli odejdę, skoro jak na razie jedyną osobą, którą polubiłam jest Stella. Wraz z Florą. Naprawdę, nie posiadam żadnych magicznych zdolności, a zatem...
- Skończyłaś już? r11; westchnęła przerywając niezbyt ciekawy monolog rudowłosej. Doprawdy, jak można się było tak nad sobą użalać? Jeśli tak to chodźmy, czas nas goni r11; odpowiedziała robiąc wielkiego rFacepalmar1;
- Przecież... r11; zaprotestowała siląc się na słaby protest, który r11; dla ognistej czarodziejki, niestety nie odniósł zamierzonego skutku, gdyż współlokatorka wzięła ją na ręce i r11; otwierając okno wyskoczyła.
Bloom krzyknęła przestraszona. Odległość, która dzieliła jej okno i kamienną posadzkę Alfei była naprawdę wysoka i Ziemianka mogłaby się poważnie połamać, gdyby przyszło jej osobiście sprawdzić jakie skutki przyniósłby skok, którego właśnie doświadczała. A był on w rzeczy samej wspaniałym uczuciem, które mogła porównać z lataniem, którego nigdy nie doświadczyła. I najprawdopodobniej nigdy jej nie przyjdzie tego sprawdzić. Nie w tym świecie, w tym miejscu. Nie w towarzystwie Stelli, Flory i Tecny, którą mimo jej specyficznego charakteru zdołała w pewien sposób polubić. Nie, darzyła ją po prostu szacunkiem, który strażniczce Zenith niewątpliwie się należał.
Wspomniana wcześniej dziewczyna niczym się nie przejmując wyciągnęła dłoń, na której pojawił się dziwnie wyglądający symbol. Zaświecił się błękitnym blaskiem. Właśnie w tej chwili wokół nich Tecna stworzyła poświatę, chroniącą ich przed wszelkimi zagrożeniami. Zgrabnie wylądowały na nogach. Zaklęcie zostało odwołane r11; symbol zniknął.
- Czy ty właśnie użyłaś zaklęcia bez inkarnacji? To było coś! Stella mi opowiadała, że opanowanie tej umiejętności jest trudne, ale czarodziejka drugiego poziomu dałaby sobie radę. Ciekawe co miała na myśli r11; zamyśliła się r11; Czy to oznacza, że opanowałaś drugi poziom czarodziejskich mocy? Naprawdę, niesamowite! r11; zachwyciła się.
- Istotnie, opanowałam moc Charmixr17;u. Nie powinno cie to jednak interesować, zważywszy na fakt, że prawdopodobnie ostatni dzień widzisz ten budynek. To nasze ostatnie spotkanie, Bloom r11; powiedziała, gdy poczuła chłodny powiew wiatru rozwiewający jej krótkie włosy. Spojrzała na nią z politowaniem, gdy ta z zaskoczenia otworzyła szeroko usta, kompletnie nie wiedząc, co w tym momencie powinna powiedzieć. Odgryźć się? Czy może przyznać jej racje?
- Możemy już ruszać? r11; zapytała przerywając niezręczną ciszę. Przytaknęła. Ruszyły w stronę przystanku. Zaciekawiona rudowłosa czarodziejka była ciekawa, jak wygląda to całe rMagixr1;. Co tam znajdzie? Smoki? Czarownice na miotłach? Nie ukazywała jednak tego, zapewne strażniczka bezdusznie by ją wyśmiała. Zamiast tego wsiadła do nadjeżdżającego autobusu, który r11; ku jej wielkiego zaskoczeniu nie posiadał kół. Jakby sterowany siłą wyższą. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym, gdyż drzwi zaczęły się powoli zamykać, a ona musiała uskoczyć, aby nie przytrzasnęły jej ciała. Usiadła na najbliższym wolnym siedzeniu. Tecna powtórzyła jej ruch, bacznie przyglądając się lazurowym, smutnym tęczówkom patrzącym na ulatujące niebo.
***
- I jak tam pierwsze wrażenie? r11; spytała z grzeczności, gdy wraz z szesnastolatką wysiadły z pojazdu. Bloom przyjrzała się drapaczom chmur, jakby nie wierząc w to, co jej oczy widzą. Miasto było takie... zwyczajne. Żadnych biegających jednorożcy, tęcz, wielkoludów, czarownic na miotłach.. zamiast tego mogła odnieść wrażenie, że znajdowała się w Gardeni. Z przyszłości. Jedyną rzeczą wyróżniającą miasto było to, iż mieszkańcy mogli r11; w przeciwieństwie do uczennic do woli używać Magii.
- Trochę się rozczarowałam r11; przyznała niechętnie.
- Chodźmy jużr11; zmieniła temat od niechcenia machając ręką r11; Masz jakieś miejsce, do którego chciałabyś się wybrać? r11; pokręciła przecząco głową, na co szesnastolatka głęboko westchnęła. No tak, to był jej pierwszy dzień tutaj, więc jak mogła oczekiwać, że Ziemianka będzie znała atrakcje Magixr17;u? Wybór spadł, więc na nią. Ona również niezbyt orientowała się w tym mieście. Była jednak osobą zbyt dumną, żeby się do tego przyznać. Zwłaszcza głupiej, pospolitej dziewczynie.
Jej dłoń sięgnęła po przenośny komputer. Miała za cel wyszukać mapę Magix'u. W końcu, po minucie przeglądania jej wzrok trafił na małą restaurację znajdującą się niedaleko obok nich. Dotykając miejsca na mapie otworzyło jej się białe okno z danymi. Przewinęła nie interesującą ją historię założenia, zerknęła natomiast na Menu i jego ceny. Była ona dosyć tania, jedzenie również w pełni nie zadowalało. Pieniądze z misji kończyły się jednak w zaskakującym tempie, a teraz r11; w ciągu roku szkolnego ona, Alice i Catherine nie mogły sobie zbytnio pozwolić na udział w nich.
Jakość jedzenia nie przeszkadzała jej jednak. Była przecież sztuczną inteligencją, która jedyne co potrzebowała do szczęścia, był zwykły , ciemny hełm zakładany na noc. Nie musiała jeść, lecz mogła. Pić za to musiała się wzbraniać, gdyż woda poważnie szkodziła jej imitacji ciała i duża jej ilość mogłaby doprowadzić szesnastolatkę do autodestrukcji, czego nie miała w planach.
- Znalazłaś tam coś?
- Oczywiście, kilometr od nas jest mała restauracja. Jeśli chcesz, możemy się tam pofatygować r11; mruknęła wyłączając urządzenie.
- Wypady na miasto z tobą, to sama przyjemność, Tecno r11; zaśmiała się na tej swój dziwny, naiwny sposób przez który aż dostała ciarek. Więcej słodyczy nie mogła w tym zdaniu zawrzeć? Niech choć raz będzie zupełnie poważna. Choć jakby się zastanowić była z Ziemi. Czego mogła, więc oczekiwać po planecie, na której czarodziejki już dawno wyginęły, a osoby tam były w większości miłe i uprzejme nie znające prawdy, która wisiała nad czarodziejką technologii?
Swoje rozmyślania przerwał jej dźwięk Esemesa. rCzego znowu ode mnie chcą? Rany... powinnam się przyzwyczaić, ze w Magixie łatwo nie można zaznać spokojur1; r11; pomyślała spoglądając na wyświetlacz swojego błękitnego Smartphona, który r11; dzięki technologi Zenith działał we wszystkich wymiarach, co znacznie ułatwiało jej komunikacje z pozostałymi.
Strażniczki Zenith. Tak się nazywała jedna z głównych trzech-osobowych jednostek podlegających pod samego króla. W swoim życiu wykonały już wiele misji. Luźnych, jak i także tych, które zmieniły przyszłość wymiaru o 180 stopni. Czarodziejka nie pamiętała już, ile musiała zamordować osób, dla samego dobra państwa. Momentami rozmyślała też nad tym, jak muszą się czuć Catherine i Alice. Pierwsza z nich, nawet jeśli żałowała popełnionych czynów z łatwością to ukrywała.
Druga za to nie była stworzona do walki. Owszem, podobnie jak pozostała część zespołu była silna i wykazywała się inteligencją. Było jednak widać, że jest za delikatna na zadanie poważnych ran niewinnemu człowiekowi. To właśnie były skutki Chipu Emocji. Najbardziej żałosnej rzeczy, która powstała, aby rzekomo pomóc Sztucznej Inteligencji stać się człowiekiem wiarygodniejszym. Szkoda tylko, że uniemożliwiało to jakiekolwiek morderstwo.
Jej oczy rozszerzyły się na treść wiadomości. Trzymany telefon wypadł z rąk, turlając się po krawężniku. Po chwili jednak uspokoiła się, a na jej usta wpłynął delikatny, choć nieco smutny uśmiech. Kolejne istnienie w jej rękach... tym razem osoby, którą byłoby nieco szkoda unicestwić. Rozkazy są jednak ostateczne i nic w związku z tym nie miała prawa zrobić.
- Twoja komórka... r11; powiedziała, zaskoczona schylając się po nią. Zbitą szybkę z łatwością można było zmienić, nie rozumiała jednak jak treść jednego Esemesa sprawiła, że na twarzy Tecny przez sekundę można było zobaczyć przerażenie, które niedługo po tym zniknęło, zostawiając zwykłą, chłodną obojętność. Gdy chciała przeczytać wiadomość urządzenie zostało bezlitośnie wyrwane z jej rąk. Pisnęła zaskoczona kompletnie nie rozumiejąc, co się właśnie stało.
- Hej, hej, spokojnie! Nie chciałam nic zrobić, przysięgam!r11; krzyknęła gestylując rękami. Różowowłosa niczym się nie przejmując zaczęła iść przed siebie, w tylko sobie znane miejsce.
r11; Chcesz iść pieszo? Proponuje teleportacje. Musimy jednak w tym celu zrobić to w miejscu, gdzie nie będzie ludzi, najlepiej w tak zwanym rślepym zaułkur1;. Teoretycznie jest to niezgodne z regulaminem szkoły, ale nie dbam o to. Nie przejmuj się, odpowiedzialność spadnie na mnie r11; machnęła niedbale ręką. Bloom nie miała odwagi sprzeciwić się szesnastolatce. Jej oczy zrobiły się jakieś puste i emocje, targające nimi przestały być dla niej oczywiste. Doprawdy, dziwne. Będzie musiała ją o to spytać, gdy już dotrą do restauracji.
Natrafiły na idealny teren. Było tam trochę ciasno, gdyż była to granicą pomiędzy dwoma sklepami, ale na luźne ruchy mogły sobie pozwolić. Nastała dziwna cisza. Czarodziejka technologi nic nie mówiła, stała tylko wpatrując się w nią tymi samymi oczami, co przed chwilą. Przerażały ją te chłodne, szmaragdowe tęczówki. Instynkt nakazał jej zrobić kilka kroków do tyłu, natrafiła jednak na ścianę,zaś Tecna zbliżała się do niej coraz szybciej, pokonując oddzielający ich dystans.
Czarodziejka technologii skrzyżowała dłonie. Jej ciało ogarnęła dziwna, o kolorze jej oczów poświata. Wszystko trwało co najwyżej kilka sekund, aczkolwiek Bloom nie mogła się nadziwić efektowi transformacji, której strój r11; nie ukrywajmy, był naprawdę oryginalnie zrobiony.
Całe ciało pokrywał purpurowy kombinezon, wzbogacony dodatkowo o błękitne rękawy. Długie, sięgające do kolan buty i fioletowy kask z zieloną broszką były najbardziej charakterystycznymi elementami. Wzrok rudowłosej przeniósł się jednak na niekompletną parę skrzydeł, których kształt przypominał pręty. Znacznie różniły się od skrzydeł, które widziała u czarodziejek.Uniosła dłoń, w której po chwili pojawił się japoński miecz, Wakizashi. Chwyciła za błękitną rękojeść i przebiła serce niczego nie spodziewającej się dziewczyny.
- Dlaczego? r11; zdołała jeszcze wysapać zanim osunęła się po ścianie. Krwi przybywało, kompletnie zmieniając krajobraz otoczenia. W ciszy Tecna obserwowała ostatnie chwilę Ziemianki.
- Wiedziałaś, Bloom? Tak naprawdę, nie pochodziłaś z Ziemi, byłaś za to córką królowej Domino. Nasze planety były kiedyś w stanie wojny, szczerze mówiąc... przyczyniliśmy się do jej zgładzenia. Nasz władca odnalazł w tobie osobę, którą od lat staraliśmy się odszukać i brutalnie zabić powodując, że po dawnej planecie nie został już żaden ślad. Owy obowiązek spadł na mnie, zaś ja... nie miałam wyjścia. Może kiedyś spotkamy się w piekle, księżniczko r11; powiedziała powoli. Z jej oczu wyłoniła się jedna, zdradziecka łza. Nie, nie mogła sobie na to pozwolić. Rozkazy były ostatecznością. Powinna myśleć o pieniądzach, które przyjdą jej z zamordowania tak ważnej osobistości. Więc dlaczego czuła dziwną pustkę w miejscu, gdzie normalny człowiek powinien mieć serce?
Rozmyślając tak, nie zauważyła złotej strzały lecącej w jej kierunku, zaś gdy się odwróciła było już za późno. To, co zobaczyła za jej plecami, sprawiło, że na jej twarzy po raz pierwszy, od wielu lat zagościły emocje.


50249832 mayumi.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Podmuch wiatru
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-10-2015 19:47
Wiedziałam, że twoje opowiadanie będzie brutalne. Wiedziałam, że twoje pomysły są oryginalne i zaskakujące. Wiedziałam, że trudno będzie mi przewidzieć co stanie się w następnym akapicie, w następnej linijce.
Ale to co teraz przeczytałam było... Wstrząsające? Niesamowite? Wiem tylko, że po przeczytaniu ostatniej części przez dziesięć minut leżałam na łóżku zastanawiając się czy naprawdę to napisałaś.
Jesteś niesamowita. Ja chyba nie byłabym wstanie opisać sceny zabójstwa Bloom. Ale ty zrobiłaś to tak dobrze, że po prostu zaniemówiłam gdy to przeczytałam.
Uwielbiam twoją Tecne. Jest tak niesamowicie prawdziwa i oryginalna. Jej zachowanie jest zimne, pozbawione emocji - czyli dokładnie takie jakie powinno być zachowanie androida. Naprawdę, jest tak świetnie wykreowaną postacią, że aż mam wrażenie, że zaraz pojawi się obok mnie.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału? Jak reszta czarodziejek zareaguje na śmierć Bloom? Kto wystrzelił strzałe? Kogo jeszcze zabijesz? Mam nadzieje, że szybko znajdę odpowiedź na te pytania.
Czekam na nexta i weny życzę.



(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Podmuch wiatru
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-10-2015 23:13
No to i ja zawitałam do Twojego tematu zgodnie z obietnicą.
Masz taki niesamowity styl pisania, że chciałoby się czytać jeszcze i jeszcze. Mimo że to jest długi rozdział, wydaje mi się być za krótki.
Coraz bardziej intrygują mnie postacie z Zenithu. Niby trochę o nich wiem, ale jednak nie wszystko. Chciałabym, żebyś wyjaśniła to w najbliższym czasie.
Tecna pozbawiona uczuć pasuje idealnie. Nie przepadam za Tecną z Winxa, ale powoli zaczynam lubić tą wykreowaną przez Ciebie. Wydaje mi się, że wszyscy lub przynajmniej większość ludzi z Zenithu myśli o pieniądzach i takich nieco bezużytecznych wartościach, nie o uczuciach.
A scena zabójstwa Bloom... idealna. Chociaż musiałam przeczytać ją jeszcze kilka razy, by upewnić się, że rudowłosa była zamordowana. I tak naprawdę było mi jej szkoda, przecież nawet nie domyślała się, że jest księżniczką.
Kończę ten nieskładny komentarz i czekam na kolejną część. :3


now here you go again, you say you want your freedom
well, who am I to keep you down?
Wyślij Prywatną Wiadomość
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.