Nowości
18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

23.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 3 sezonu i pełną wersję piosenki Enchantix po włosku

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,043
 Najnowszy Użytkownik: ~minti1214
Dzisiejsi Solenizanci
Alexandrine
Noxx74
Olqqa0019
zetaa

Twórczość
Opowiadania
❧  Pamiętnik księżniczki  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorPamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-11-2014 22:27
Stella.
Podobno księżniczka Solarii, pusta lala niegodna zaufania. Księżniczka myśląca tylko o ciuchach. Mająca świetnego narzeczonego. Szczupła, ładna, zgrabna i obiekt pożądania wielu chłopaków. Silna czarodziejka, która zdobyła największą moc w wymiarze Magix. Perfekcyjna idolka nastolatek.
Naprawdę?
Tylko ja wiem, jaka jest prawda. Inna. Bolesna.
Brandon niby jest przystojnym i idealnym królem Queenlandii, ale to nie jest prawda. Nie kochamy się, nie chcemy być ze sobą, ale nie umiemy ze sobą zerwać. W pewnym sensie ciągle chciałabym z nim być, ale czy naprawdę? Wiele razy mnie zdradzał, nie oszczędził nawet mojej najlepszej przyjaciółki...
Rodzice są wiecznie zapracowani, a każdą wolną chwilę poświęcają mojej kilkumiesięcznej siostrze - Jennie. Jestem dla nich niewidzialną osobą, nie dostrzegają mnie po pewnych wydarzeniach. Czuję, że matka mnie nie znosi, ale boję się jej przeciwstawić. O ojcu nie mam co mówić.
Przyjaciółki mają tylko swoich narzeczonych... nie liczę się dla nich. Tylko w Bloom mam oparcie. Zawsze umie mnie pocieszyć i przynajmniej wiem, że mnie wysłucha, doradzi. Za to jest moją prawdziwą przyjaciółką, wybaczyłam jej zdradę.
Ale tak naprawdę to wszystko się zaczynało...

Gdy obudziłam się, był miły, słoneczny ranek. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się, chwilę później wyjrzałam przez okno. Na placu na szczęście nie było nikogo, co jest niezwykłą rzadkością, bo zazwyczaj paparazzi od rana zaglądają do okien mojego pokoju, by mnie zobaczyć. Odkąd oficjalnie zostałam koronowana na księżniczkę, nie mam ani chwili spokoju. Nawet jest mi ciężko zobaczyć się z Bloom. Żeby z nią pogadać, często urywam się z sesji zdjęciowych czy przeprowadzanych wywiadów. Mi nie sprawiają one przyjemności, ale nie lubię widzieć zawodu na już znajomych mi twarzach. W tej sprawie interweniowałam u rodziców, ale przez nową córeczkę mają mnie daleko gdzieś. Widziałam ją jedynie kilka razy, a już jej nie znoszę.
Wnioskuję, że nigdy nie będę miała dzieci.
Wracając do tego słonecznego poranka: szybko ubrałam się i poszłam na spacer, niedostrzeżona przez nachalnych fotografów. Serio, czasem mam wszystkiego dosyć i chcę się zamienić ze zwykłą dziewczyną mieszkającą na Solarii czy nawet w Gardenii. Na pewno noszenie ciężkich toreb z zakupami byłoby o wiele łatwiejsze niż uciekanie przed dociekliwymi paparazzi.
Gdybym umiała mówić "nie", moje życie byłoby zdecydowanie łatwiejsze.
Udałam się do lasu, gdzie o tej porze roku wyjątkowo nie cięły komary (kurczę, "cięły" wciąż kojarzy mi się z "le ciel" [franc. niebo]). Było tam chłodno i przyjemnie, całym ciałem chłonęłam te przyjemne zimno. Szkoda, że czasem nie da się zamienić mocy z kimś innym, bo ja zamieniłabym się z wróżką zimna lub lodu. Ach, te marzenia.
Nagle dostrzegłam Brandona. Nienawidzę go od tej chwili, od kiedy zdradził mnie z Bloom. Wiem, że to było dawno, a ja poznałam Valtora, z którym i tak zerwałam (bo nasza miłość była zakazana, zło i dobro nie mogą się złączyć - a ja go nadal kocham...). Wprawdzie Bloom i Sky są już razem, dlatego zdecydowałam się jej wybaczyć. W końcu równie dobrze mogłabym nienawidzić Brandona, gdyby zdradzał mnie z inną panienkę. Po rozstaniu z Valtorem na prośbę rodziców wróciłam do niego, ale nigdy nie mogłabym go pokochać tak samo, jak kiedyś. Zwłaszcza, że przyłapałam go w łóżku z kilkoma innymi kochankami. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja naprawdę przez te wszystkie lata byłam dla niego nikim, czy nie było nam dobrze, czy nie byłam wystarczająco dobrą kochanką? No nic, nieważne. Widzicie, każdemu zdarza się pomylić, a nasz związek to była jedna, wielka pomyłka. Właściwie powinniśmy się ze sobą rozstać, ale...
Znowu zobaczyłam Brandona. Przemknął mi przed oczami, słodko się uśmiechając. Do mnie. Bardzo się zdziwiłam - czyżby chciał udowodnić, że te wszystkie zdrady były jedną wielką pomyłką? Nie, to nasz związek był pomyłką.
Ruszyłam za nim, przedzierając się przez gąszcze kwiatów i nieznanych mi roślin. Nigdy nie byłam w tym miejscu, naprawdę. Nie mogłam w to uwierzyć, bo myślałam, że znam ten las jak własną kieszeń... Może po prostu chodziło o to, że dawno tutaj nie byłam? Fakt, ostatnio tutaj nie przychodziłam... Zajęta własnymi problemami, zapominam o innych. Czasami nienawidzę siebie za to, że muszę być perfekcyjna, za dużo od siebie wymagam. Chciałabym jedynie zapomnieć o nieoczekiwanej miłości, o tym, że z kochankiem mi było tak dobrze... Jedyne, co mi sprawia ulgę to myśl, że nie zdradziłam Brandona! Gdy się zakochałam, już nie byliśmy razem.
Podeszłam bliżej mojego "narzeczonego" i spojrzałam na postać znajdującą się za nim.
Nie, to znowu Bloom?
Schowałam się w krzakach, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. I dobrze zrobiłam.
- Witaj, Bloom. - usłyszałam zaskoczenie w głosie Brandona. - Co tutaj robisz? Dobrze wiesz, że nie możemy się tutaj spotykać, ktoś może nas zobaczyć...
- Ach, czym ty się martwisz... - zachichotała. - Gdyby nie ty, nie przyszłabym tutaj. Specjalnie dla ciebie zwolniłam się z sesji zdjęciowej.
- Ja też nie wiem, jak do tej pory udało się ukryć nasz związek. Wszyscy się nabrali na to, że już nic do siebie nie czujemy. - odparł zadowolony.
Przez gałęzie zobaczyłam, że się do siebie przytulają. To nie było przyjacielskie przytulenie, tylko coś więcej. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja najlepsza przyjaciółka i chłopak znowu razem?! A ja uwierzyłam w ich bajeczki, że się już nie kochają, że Bloom czuje coś do Sky'a... Z oczu popłynęły mi łzy, których za nic nie mogłam powstrzymać. Było mi bardzo smutno, że kolejny raz się zawiodłam. I to na ważnych osobach w życiu.
- Teleportacja... - szepnęłam i natychmiastowo znalazłam się w pałacu. Zobaczyłam matkę stojącą pod drzwiami, bezskutecznie dobijającą się do mojego pokoju. Podeszłam do drzwi, kładąc na nich swoją dłoń. Błyskawicznie się otworzyły.
- Jak ty się tutaj znalazłaś? - spytała. Nie wiem, dlaczego, ale wyczułam od niej wściekłość.
- Za pomocą teleportacji. - wyjaśniłam. - A co się stało? Dlaczego jesteś wściekła?
- Nie wolno używać magii na terenie królestwa! - krzyknęła. - Zapomniałaś o tym? Co o tobie pomyśli Brandon?!
Z całej siły uderzyła mnie w policzek. Naprawdę mnie to zabolało. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Moja własna matka... mnie uderzyła? Prędzej spodziewałabym się, że zrobi to ojciec. Matka nie wiedziała, co zrobił mi Brandon. Kolejny raz mnie upokorzył. No tak, przecież teraz najważniejsza jest moja siostra! Bezskutecznie próbowałam powstrzymać napływające łzy. Odwróciłam się do matki, patrząc na nią z pogardą. Kilkanaście sekund później weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na swoje łóżko, opadając na twarde podłoże. "No cóż, przecież Brandon mi tak kazał, a jest wielkim 'królem'" - nie pierwszy raz pomyślałam o Euris i chłopaku w ten sposób, jednak ból w sercu nie wytrzymywał ciężaru wspomnień. Najsilniejsze zdarzyły się wtedy, gdy przyłapałam jego i Bloom w korytarzach Alfei. Pamiętam ten dzień, jakby to zdarzyło się wczoraj. Pamiętam to, kiedy mnie prosił o rękę. Pamiętam też to, kiedy kilka lat temu obiecywaliśmy sobie, że nasza miłość jest wieczna, że pobierzemy się i będziemy mieć kilkoro dzieci. Już nie próbowałam powstrzymać łez, same płynęły, nie pytając o zdanie. Szybkim krokiem podeszłam do półki, na której leżały poduszki i pluszaki, a nad nimi wisiała kartka "Do wyrzucenia" napisana przez Brandona. Jednym ruchem zerwałam kartkę i wyrzuciłam ją do kosza. Zgarnęłam poduchy i stare pluszaki z tej półki, poduszki ułożyłam na łóżku, a pluszaki na półkach regału, który był przeznaczony na pamiątki "pięknego" związku z Brandonem. Dodam, że je także wyrzuciłam do kosza, nie pytając jego o zdanie. Teraz może ustawiać pluszaki z Bloom, nie ma problemu. Ułożyłam się na miękkich poduchach i odetchnęłam z ulgą. Skoro teraz nie mogę się przenieść na Ziemię, to chcę poczuć się jak we własnym domu. Ten pałac to już nie jest mój prawdziwy dom... Przynajmniej nie od tego dnia.
Poczułam, że muszę z kimś pogadać. Na pewno nie z Bloom, nie mogę na nią patrzeć po tym, co mi zrobiła. Wiem, że Suzanne - moja przyrodnia siostra - zawsze mnie rozumiała, jednak ostatnio szykowała się do ślubu ze swoim narzeczonym. Naprawdę była zakochana w swoim przyszłym mężu, zresztą tak samo, jak on w niej. To jest po prostu idealna para, czasem się pokłócą, ale zawsze się pogodzą. Muszę przyznać, że bardzo jej tego zazdroszczę.
Suzanne odebrała telefon po pierwszym sygnale, tak jakby czekała na niego.
- Cześć, Stello! - krzyknęła radośnie. - Co u ciebie?
Krótko i zwięźle przedstawiłam jej całą sytuację. Najwyraźniej zmartwiła się tym, bo wyczułam w jej głosie niemałą troskę. W dali pobrzękiwał stukot butów i dźwięk rozkładanych talerzy.
- Na dodatek matka mnie uderzyła. - dokończyłam z goryczą.
- Może powinnaś z nią porozmawiać? - spytała Suzanne, stukając palcem w telefon. W jej przypadku oznaczało to, że nie lubi długo czekać na odpowiedź.
- Nie chcę, ją interesuje tylko Jenna. - dodałam szybko.
- Słonko, może wyjaśnisz wszystko z Bloom i chłopakiem? W końcu to może być jakieś nieporozumienie... - zaczęła moja siostra.
- To nie jest nieporozumienie, oni się całowali! - znowu zaczęłam płakać i miałam ogromną chęć odłożenia słuchawki. To, co mówiła Suza, jeszcze bardziej mnie denerwowało.
- Jednak uważam, że powinnaś z nim pogadać. - usłyszałam głos siostry. - Bo widzę, że na razie rozstanie to nie byłby dobry pomysł.
- Muszę kończyć. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Znowu zaczęłam myśleć o Brandonie. Mimo tego, że go nie kocham, zrobiło mi się bardzo przykro z tego powodu. W odróżnieniu od niego, ja nigdy go nie zdradziłam. Czy ja byłam złą kochanką, czy naprawdę nie było nam dobrze? Najwyraźniej tak, skoro znalazł pocieszenie u przyjaciółki. Od teraz byłej przyjaciółki.
Z dna szuflady wyciągnęłam dawną komórkę. Oszukałam rodziców i nie wyrzuciłam jej. Przypomina mi te czasy, kiedy byłam w związku z Valtorem. I było nam naprawdę dobrze, byliśmy bardzo w sobie zakochani. Dla niego byłam gotowa poświęcić tytuł księżniczki. Okazało się, że pracował dla Helarii, a Solaria była z nią w trakcie wojny. Suzanne, która podawała się za Kiarę, odbywała z nią walkę i po części wygrała ją, zdobywając Enchantix. My zaś pomogliśmy jej i resztkami sił zniszczyliśmy królestwo, a Angie (niania Eternity) i Eternity (córka królowej Helarii) trafiły do Alfei, dodatkowo Eternity otrzymała nowe imię: Marta. Pogodziłam się z Valtorem i znowu tworzyliśmy udaną parę, ale w dzień moich dwudziestych trzecich urodzin wszyscy dowiedzieli się o naszym romansie i zażądali zerwania. Ostatni raz spotkałam się z nim dokładnie rok temu, jednak zdołaliśmy jedynie powiedzieć do siebie parę słów i od razu zjawili się paparazzi, którzy chcieli przeprowadzić z nami wywiad. Uciekliśmy w przeciwne strony i więcej się nie zobaczyliśmy. Kilka dni później moi rodzice wzięli ze sobą ślub i kazali mi się z nim związać, więc nie mogłam się sprzeciwić. Trzy miesiące później okazało się, że matka jest w ciąży. Reszty można się domyślić... Matka z brzuchem, co chwilę mnie wołająca: nie rozumiem, przecież nie byłam jej służącą! Ostatecznie wybrałam się do Alfei na wakacje i miałam od niej spokój. Kiedyś myślałam o niej jak o przyjaciółce, teraz jest dla mnie obcą osobą. Zajmuje się tylko Jenną. A o Suzanne pamięta, codziennie lub co dwa dni do niej dzwoni. Wiem, mam strasznie fajną mamę. I ta strasznie fajna mama zniszczyła moje życie w dzień moich dwudziestych trzecich urodzin.
Obecnie mam już dwadzieścia cztery lata, mimo to ciągle mieszkam u rodziców. Wiele razy proponowali mi przeprowadzkę na Euris, ale ja się nie godziłam. Zaś tylko raz powiedziałam, że mogłabym się usamodzielnić i przenieść na Ziemię - wyrazili kategoryczny sprzeciw. Najwidoczniej bali się, że spotkam tam Valtora. Mam dwie siostry, jednak dużo bardziej lubię tą przyrodnią. Jesteśmy bardzo do siebie podobne. Młodszej nienawidzę, zabrała mi wszystko, co miałam. Mój chłopak mnie zdradza, do tego dzisiaj nakryłam go z najbliższą przyjaciółką. Tęsknię za świetnym chłopakiem, którego nigdy nie będę mogła mieć, bynajmniej nie pod tytułem księżniczki, dziedziczki tronu Solarii. Moim jedynym marzeniem jest uciec stąd, zapomnieć o wszystkim. Kiedyś bardzo lubiłam to życie, dzisiaj nie daje mi szczęścia. Co jest ze mną nie tak? To przez Valtora lub przez aferę z testami DNA? A może po prostu dorosłam i zrozumiałam, czego chcę od życia? Niestety, nie jestem psychologiem, by móc zagłębić się w te sprawy.
Do głowy przyszła mi kolejna myśl - była nią moc Magicalix'u. Kiedyś była dla mnie taka ważna, niemalże spełnieniem marzeń. Teraz była niczym, jedynie chorą ambicją. Ciekawe, czy dziewczyny dalej o nią walczą!, przemknęło mi przez myśl i złośliwie się uśmiechnęłam, wyobrażając sobie ich walkę o tę potężną moc:
Bloom staje na środku, Flora i Aisha po bokach, Tecna i Musa jeszcze dalej. Krzyczą do siebie i wymachują różdżkami Mythix'u.
- Aaa, Magicalix będzie mój! - krzyczy Bloom.
- Taa, na pewno. - mówi stojąca spokojnie Tecna.
- Aua, ubrudziłam sobie paznokcie!!! - krzyczy na cały głos Musa, wołając o pomstę do nieba.
- A ja buty, jesteście do niczego! - odpowiada z głośnym rozżaleniem Aisha.
W myślach bardzo mnie to rozbawiło, jednak tak naprawdę nie było mi do śmiechu. Momentalnie spoważniałam, wpatrując się w sufit.
Dlaczego moje życie jest takie, a nie inne? Dlaczego nie mogę normalnie marzyć i śnić, być zwykłą czarodziejką bez konkretnych planów na przyszłość? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?
Zadawałam sobie te pytania w myśli, wpatrując się w ukochanego misia. Tak bardzo pragnęłam, by w tej chwili ożywił się i odpowiedział mi z rozbrajającym uśmiechem, że nic nie muszę. Niestety, moje życzenie nie mogło zostać spełnione z tego powodu, że nie mogłam używać magii na terenie Solarii. Warknęłam ze złością, obrzucając drzwi niechlubnymi wyzwiskami i podeszłam do okna. Lekko odsłoniłam firanki i spostrzegłam tłum paparazzi, które odganiali ochroniarze. Pomyślałam, że kiedyś chciałam być taka popularna. Teraz już nie. Pewnie to dlatego, że dorosłam, jednak rodzice tego nie rozumieją. Z jednej strony chcą, żebym się usamodzielniła, z drugiej dalej podejmują za mnie wszystkie decyzje. Gdybym powiedziała matce o zdradzie Brandona, nigdy by mi nie uwierzyła, nawet gdybym miała twarde dowody.
Spojrzałam na zegarek. Godzina nie wyświetlała się, gdyż najwyraźniej był zepsuty. Wyjęłam swój nowiutki telefon z torebki i zobaczyłam, że dopiero dochodzi dwunasta. To dlaczego wydawało mi się, że minęła cała wieczność od ucieczki z lasu?
Nerwowo krążyłam po pokoju. Do głowy przychodziły mi najczarniejsze scenariusze. Bałam się, że znowu mogłaby wybuchnąć wojna. Od tamtej pory nie mogę spokojnie zasnąć, budzę się z krzykiem w nocy. Chyba mam obsesję na tym punkcie, serio.
W końcu przystałam przy oknie i patrzyłam przed siebie. Paparazzi zaczęli przepychać się jedno przez drugie, by zobaczyć tą "wyrodną dziewczynkę". Lekko uchyliłam okno i usłyszałam kawałek rozmowy z szanowanym dziennikarzem Solarii, znajomym mamy.
- Wiesz, wcale mi jej nie szkoda. Niby udaje smutną i wykończoną, ale mam co do tego niemałe wątpliwości... - usłyszałam głos Luny. Ciężko mi mówić o niej "mama", bo wcale nią nie jest.
- Dlaczego wątpliwości? Co jest nie tak? - dobiegł mnie ciężki, męski ton.
- Ona nie panuje nad sobą. Stała się agresywna, trzaska drzwiami, krzyczy na mnie, a nawet mnie uderzyła! - w głosie matki pojawiła się ogromna, fałszywa rozpacz. Jednak pewnie jej znajomy tego nie dostrzegł, zaaferowany oszałamiającym newsem do gazety.
Nie mogłam uwierzyć w jej słowa i gdy roztrzęsiona zamykałam okno, usłyszałam jeszcze:
- Możesz dać to do gazety, niech zrobią z niej rozpuszczoną, wyrodną księżniczkę!
Stanęłam jak oniemiała, zostawiając lekko uchylone okno. Nowe myśli gorączkowo przychodziły mi do głowy i zaraz odchodziły. Chłodną dłonią dotknęłam czoła, które było nadzwyczaj gorące. Zdziwiłam się, gdyż zawsze miałam idealną temperaturę ciała. Poczułam, że jest mi zimno. Chciałam położyć się do łóżka i zamówić tabletki przeciwgorączkowe, ale nie zdążyłam. Osunęłam się na podłogę i zamknęłam oczy.

Obudziłam się dopiero po kilku godzinach... a przynajmniej tak mi się wydawało. Co dziwne, nie obudziłam się w swoim pokoju. Lekko podniosłam się i krzyknęłam z przerażenia, uderzając się w głowę. Najwyraźniej byłam zamknięta w jakiejś skrzyni lub czymś podobnego. Otwierałam i zamykałam oczy, myśląc, że to jest chyba jakiś koszmarny sen.
- Słoneczna burza! - krzyknęłam. Ogromny pocisk przedziurawił skrzynię i mogłam się z niej wydostać. Znajdowałam się na cmentarzu, a na nagrobku było napisane moje imię, data urodzenia i śmierci. "Umarłam?" - pomyślałam z przerażeniem.
- Halo, jest tu kto? - zapytałam drżącym głosem, próbując ukryć przerażenie.
Zza krzaków wyłoniła się tajemnicza postać. Była ubrana w czarną suknię, na głowie miała czarny kaptur. Jej dłonie przypominały kolor kredy. Zdrętwiałam.
- K-kim je-esteś? - spytałam przerażona.
- Spokojnie, jestem jedynie wytworem twojej wyobraźni, taka właśnie chciałabyś być. - kobieta zaśmiała się.
- Czyli... jesteś moją imienniczką, alter-ego?
- Tak. I to ja powinnam znajdować się w tej skrzyni, grobie, pod kamienną płytą, nie ty. Nie martw się. - kobieta zdjęła kaptur. Prawie krzyknęłam. Miała ogromne zmarszczki i zapadniętą twarz. Uśmiechnęła się do mnie.
- Ale... wyglądasz trochę staro... - wyjąkałam.
- Mam już swoje lata, dokładnie liczę sobie ich sześćdziesiąt. - powiedziała cicho kobieta, ciągle się do mnie uśmiechając.
Spojrzałam na nagrobek. Nagle data zmieniła się na 31.08.2051. Zdziwiłam się i znów zwróciłam wzrok w kierunku kobiety, która ciągle się uśmiechała.
- A mogę wiedzieć, co by się stało, jeśli moje życie dalej szło tak samo jak teraz? Co by się zmieniło? - zapytałam z niemałym zaciekawieniem.
- Nic ciekawego. - wzruszyła ramionami. - Ja i Brandon wzięliśmy ślub, mamy dwójkę dzieci i piątkę wnucząt, dalej zdradza mnie z Bloom. Mój ojciec nie żyje, a Valtor, mój ukochany związał się z inną dziewczyną, chociaż nigdy nie przestał mnie kochać.
- I nie mogłaś zmienić swojego losu? - spytałam z rozżaleniem.
- Przecież to ty mną kierujesz! - krzyknęła ze złością, a z jej twarzy zniknął uśmiech...


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?

Edytowane przez Cattie dnia 01-04-2015 20:42
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Sophie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-11-2014 20:51
O rany, ale mnie przycisnęło - po raz pierwszy od jakiegoś czasu przeczytałam uważnie opowiadanie na WB, haha.
Lubię twój styl, pomimo długości rozdziału szybko go się czyta. No i nie ma w nim cały czas dialogów, a u mnie idzie to na zdecydowany plus, bo uwielbiam długie opisy. Fajne zakończenie, choć zaskakujące - na pewno przeczytam następny rozdział, bo jestem ciekawa, co się stało ze Stellą.
Bardzo mi się podoba to, że to właśnie księżniczka Solarii jest narratorką - to moja ulubiona czarodziejka, fajne jest dla mnie poznawanie wydarzeń z jej perspektywy. Dobrze też, że nie ma takiego charakteru jak obecnie w serialu. Wydaje mi się taka... bardziej mądra i buntownicza. Dobrze, że opowiadanie nie jest w takim niewinnym i słodkim klimacie co serial (Bloom jako fałszywa koleżanka to chyba największy plus xD). Dzięki temu nie odczuwam aż tak bardzo tego, że opowiadanie dotyczy Winx.
Weny, czekam na kontynuację ;3.



Edytowane przez Sophie dnia 15-11-2014 20:56
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-12-2014 19:05
Dziękuję Ci, Sophie, za opinię :3.
Nowy rozdział dopiero teraz, gdyż ostatnio nie miałam czasu go napisać. Z góry przepraszam, że jest taki krótki.

__________________________________

- Jak to... ja? Przecież ty masz sześćdziesiąt lat, a ja jedynie dwadzieścia cztery... - odparłam z przestrachem, bojąc sie odpowiedzi. To było trochę dziwne, że bałam się swojej "starszej" wersji, przynajmniej dla mnie. I dlaczego musiała pojawić się w moim życiu, a nie takiej Bloom? Przecież to ona powinna mieć wyrzuty sumienia, ja nie zrobiłam nic złego...
- Tak, ty. Ja nie jestem jedynie twoją starszą wersją, jak to nazwałaś w myśli, a także kontynuacją twojego życia. Jeśli będziesz tak dalej postępować, to tak będzie wyglądała twoja starość. Z tęsknoty za ukochanym zestarzałam się, z nadmiernego stresu umarłam. Powiedz mi, czy ty też chcesz żyć tak jak ja? Być ciągle nieszczęśliwa i pod pantoflem mamusi, która udaje, że chce dla ciebie dobrze, a tak naprawdę na twoich oczach robi z ciebie wyrodną córkę? Sama słyszałaś, co do ciebie mówiła. Powiedz mi, czy ty takiego życia chcesz? Przecież masz prawo być szczęśliwa. - odparła kobieta ze złością. Cofnęłam się do tyłu. Nie dość, że czytała w moich myślach, to jeszcze wiedziała o wszystkim. Nie wiedziałam, co mam robić. Powoli, odmierzając kroki w kierunki bramy cmentarza, szłam do tyłu. Spojrzałam w twarz kobiety, której wzrok napełnił się pogardą.
- Uciekaj ze swojego życia, bądź tchórzem! - krzyknęła z ironią, a w jej głosie wyczułam tą samą fałszywość jak u matki, która "przejęta" opowiadała znajomemu bajeczkę o wyrodnej księżniczce.
Przysiadłam na chodniku i próbowałam powstrzymać łzy. Nie wiedziałam, dlaczego jednego dnia musiało się wydarzyć tyle nieprzyjemnych rzeczy. Zaczęłam masować policzek, w który uderzyła mnie moja matka. Wciąż piekł, a słowa Stelli zabolały mnie tak, jakby w niego uderzyła. Gdybym była w pałacu, mogłabym do niego przyłożyć lód, a tutaj miałam tylko lodowatą dłoń. Nic dziwnego, skoro było dosyć zimno, a ja nie miałam na sobie bluzy ani żadnego swetra.
Po chwili, chwiejąc sie na nogach i siląc się na lekki ton, rzuciłam:
- Skoro jesteś taka twarda, to dlaczego nie walczysz, tylko atakujesz słowami? Uważasz, że to jest lepsze?
- Skąd. - z głosu kobiety znikł już ironiczny, fałszywy śmiech, a jego miejsce zajął smutek. - Nie mogę walczyć, gdyż jestem duchem i mogę jedynie przeniknąć przez mury, a nawet przez ciebie i poczujesz jedynie lekki wiatr. Słowa są moją jedyną obroną.
Podeszłam bliżej niej i wtedy zobaczyłam żal rysujący się na jej twarzy. Zrozumiałam, że to ja zgotowałam jej okropne życie, chociaż nie chciałam. Miałam wszystko to, czego ona nigdy nie mogła mieć. Ja mogę zmienić swoje życie, a Stella pozostanie jedynie duchem, kobietą, której nikt już nie pamięta.
- Przepraszam, nie pomyślałam o tym, że ty też cierpisz przeze mnie... - zaczęłam. Wyraz twarzy kobiety zmienił się, stała się weselsza, jednak widziałam, że wciąż cierpi. Było jej naprawdę smutno, bo nikt już nie pamiętał czasów, gdy była księżniczką i gdy wszyscy ją doceniali, mówili, że jest dla nich ważna. Najwyraźniej Klub Winx się rozpadł, a pozostałym czarodziejkom jakby wymazano z pamięci dawną przyjaciółkę.
- Spokojnie. - mrugnęła okiem, uśmiechając się. "Dobrze, że chociaż próbuje ukryć swój smutek", pomyślałam, z troską patrząc na nią.
W zanadrzu schowałam jeszcze jedno pytanie.
- A dlaczego akurat to ja miałam spotkanie ze swoją starszą wersją?
- Gdyż jesteś mądrzejsza od swoich przyjaciółek, próbujesz innego życia niż one. Chcę ci uświadomić, że musisz je zmienić i być szczęśliwa, nawet kosztem pochodzenia lub życia.
- Dzięki. - odparłam z uśmiechem. Zaczęłam szybko zastanawiać się nad jej słowami. W sumie to logiczne, że jestem od nich dojrzalsza, skoro liczę sobie dwadzieścia cztery lata, nie dwadzieścia trzy.
Stella miała tylko na pożegnanie dwa słowa:
- Trzymaj się.
I zniknęła.
Zaś ja próbowałam dostać się do bramy cmentarza, by pójść do parku i znów zobaczyć najlepszą przyjaciółkę i narzeczonego. Tak, "próbowałam" to było doskonale pasujące określenie. Siła wyższa trzymała mnie za nogę, nie chcąc mnie puścić. Nagle poczułam, że niewidzialnym kijem dostałam w głowę i straciłam przytomność.

Obudziłam się po kilku sekundach, minutach, godzinach. Czas płynął nieubłagalnie. Z utęsknieniem popatrzyłam na naprawiony zegarek, na którym dochodziła czternasta. "Czyli długo mnie nie było", stwierdziłam i usadowiłam się w fotelu. Nie wiedziałam, co mam teraz robić. Zrozumiałam, że "StarGirl" (czasopismo o modzie i gwiazdach Magixu) już tak bardzo mnie nie interesowało, jak jeszcze kilka dni wcześniej. Znów zaczęłam krążyć po pokoju, zastanawiając się nad słowami Stelli.
"Powiedz mi, czy ty też chcesz żyć tak jak ja? Być ciągle nieszczęśliwa i pod pantoflem mamusi, która udaje, że chce dla ciebie dobrze, a tak naprawdę na twoich oczach robi z ciebie wyrodną córkę?"
Przyszła mi do głowy genialna myśl. Zaśmiałam się na samą myśl o niej. Przecież Stella poprosiła mnie, żebym zmieniła swoje życie. I ja mogę je zmienić już teraz. Przyszedł mi na myśl Valtor, wszystkie chwile z nim spędzone, spotkanie w kawiarni, pocieszanie mnie, pocałunki, obietnice, kłótnie i rozstanie rok temu. Byłam ciekawa, czy mnie jeszcze pamięta.
Najciszej jak mogłam, wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam składać ubrania. Z odrazą spojrzałam na niektóre kiczowate ubrania, nie rozumiejąc, jak mogłam w nich chodzić. Do walizki wcisnęłam jeszcze część sukienek, włożyłam jeszcze potrzebne kosmetyki.
Wypakowałam walizkę. Włożyłam trochę ubrań, część pluszaków, kosmetyki. Zasunęłam walizkę.
Wypakowałam walizkę. Włożyłam kilka ubrań, wszystkie pluszaki i poduchy, zdjęcia. Z ogromnym trudem zasunęłam walizkę.
Wypakowałam walizkę. Zmniejszyłam ubrania i wszystkie rzeczy, które chciałam spakować. Bez trudu zasunęłam walizkę.
Wyjrzałam przez okno, patrząc na służby i pojedyncze już paparazzi. Pomyślałam bez cienia tęsknoty, że już tego nie będzie. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju. Stały w nim już puste meble, które bez ukochanych, słodkich bibelotów nie były już takie piękne. Ostatnia myśl, jaka przyszła mi na Solarii, to "ciekawe, po jakim czasie matka zorientuje się, że mnie nie ma".
- Teleportacja... - wyszeptałam cicho i ostatni raz wyjrzałam przez okno. To był mój ostatni pobyt tutaj, a przynajmniej myślałam, że taki będzie.

W czasie teleportacji poczułam mocne uderzenie w głowę. Zrobiło mi się słabo i zemdlałam.
Znalazłam się w starym pokoiku w Alfei. Trochę byłam zdziwiona, bo był tak urządzony siedem lat temu, kiedy dopiero zapoznałam się z moimi współlokatorkami. Uśmiechnęłam się na samą myśl i ciężko było mi uwierzyć, że kiedyś byłam taka naiwna i głupia. "Kiedyś...", brzęczało mi w głowie to słowo.
Kiedyś byłam małą księżniczką rodziców. Kiedyś spowodowałam zniszczenia w szkole. Kiedyś poznałam moje przyjaciółki. Kiedyś dowiedziałam się o swojej przyrodniej siostrze. Kiedyś zakochałam się w Valtorze. Kiedyś związałam się z Brandonem. Kiedyś nasz związek przechodził kryzys.
Teraz nas już nie ma.
Potrząsnęłam głową, tak jakbym próbowała wymazać z pamięci te złe chwile. Wiem, że się nie dało.
- Halo? Jest tu ktoś!? - krzyknęłam niepewnie. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Nie mogłam być w pokoiku, który przypominał mi mój nieudany związek i zdradę. Te wspomnienia piekły jak mocne uderzenie w twarz. Odruchowo roztarłam policzek, próbując pozbyć się tego uczucia. Bolało.
Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Byłam zdumiona.
To byłam ja jako siedemnastolatka. Wtedy, kiedy tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z Klubem Winx, kiedy rozpoczął się czas intensywnej nauki... i kiedy się zakochałam. Tak, wiem, to głupie, że ciągle to wspominam, ale z Brandonem naprawdę mnie coś łączyło.
- Hej! - zaszczebiotała kiczowato ubrana dziewczyna, szeroko się uśmiechając. Jak dla mnie, to wyglądała trochę sztucznie.
- No... hej? - odparłam niepewnie. Poczułam, że się chwieję i to wcale nie było przyjemne uczucie. Poczułam kłujące mrowienie na plecach. Gdy to po kilku sekundach ustało, wymusiłam uśmiech na swojej twarzy, kierując go w stronę Stelli.
- Co tam? Pójdziesz ze mną za zakupy? Teraz nastał nowy sezon, muszę sobie kupić nowe ciuchy. - powiedziała takim tonem, tak jakby te zakupy były sprawą życia i śmierci. Zdziwiona popatrzyłam na nią, nie mogąc uwierzyć, że kiedyś taka właśnie byłam.
- Nie mogę, muszę... - urwałam w obawie, że mogłaby to komuś powtórzyć. Do oczu napłynęły mi łzy, które próbowałam odpędzić. Spojrzałam na młodą nastolatkę. W jej oczach pojawił się strach. Może mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że cicho mówi do mnie: "Współczuję...". Nie wiedziałam, co zrobić. Z jednej strony marzyłam o ucieczce, ale z drugiej... przecież Stella nie wydawała się złą osobą. Postanowiłam zaczekać do chwili, kiedy znowu poczuję mocne uderzenie i przeniosę się do czasów współczesnych. Chyba nikogo nie obchodziło to, że będę się czuła fatalnie przez najbliższe tygodnie.
- Rozumiem. - powiedziała cicho, odwracając głowę w stronę okna. - Ale dlaczego jesteś smutna? Powinnaś się cieszyć, że masz takie życie i możesz wszystko.
- Łatwo ci mówić, Stello... - westchnęłam, kierując wzrok na zdjęcie rodziców. Dostrzegłam drobne rysy i zorientowałam się, że było wcześniej przedarte na pół.
- Łatwo mi mówić, tak? - zapytała zdenerwowana. - Tak, to strasznie fajnie wysłuchiwać kłótni rodziców, wszystkich poleceń, gróźb wobec mnie. Wszystko robię źle. Nawet nie wiesz, jaka czuję się upokorzona, odkąd dostałam naganę przy całej szkole. To bardzo miłe, naprawdę... Nawet nie wiesz, że...
Nie słuchałam jej dalej. Poczułam, że bardzo boli mnie głowa i powoli siadam na łóżku. Widziałam swój dawny pokój i Stellę jak we mgle, a słyszałam jedynie szum. Zasnęłam.

- Halo? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą pochyloną brunetkę. Podniosłam się i znów opadłam na poduszki.
- Hej... - wyjąkałam. Nie znałam jej, a nawet nie wiedziałam, gdzie jestem.
- Vera, to ja, Hanka! - powiedziała głośno brunetka, wzdychając. Usiadła na krześle i odwróciła się do lusterka, po czym zaczęła poprawiać delikatny makijaż. Musiałam przyznać, że była bardzo ładna, a jej włosy sięgające jedynie do ramienia dodawały Hance uroku. Jej twarz w tym momencie była bezbarwna, ale zaraz się rozjaśniła.
- Słuchaj, teraz idę na randkę z takim przystojnym ciachem... - mrugnęła porozumiewawczo. - Wrócę wieczorem. Pamiętaj o jutrzejszym wykładzie! - dodała i słysząc szum motoru, wybiegła. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam chłopaka siedzącego na lśniącym czarnym motorze. Po chwili za nim usiadła Hanka i odjechali.
"Ta to ma życie", pomyślałam. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam piękną blondynkę o ciemnozielonych oczach.
Nie wiedząc, dlaczego nazwała mnie Vera, sięgnęłam po torebkę i postanowiłam dowiedzieć się czegoś na temat swojej tożsamości.
Po chwili przeszukiwań znalazłam swój dowód osobisty - przynajmniej ja na nim widniałam. Nazywam się Veronique Castain...? Dlaczego...? Nawet rok urodzin jest inny.
24.02.1995.
Wiedziałam, że skądś znam tę datę, jednak nie mogłam sobie przypomnieć, skąd. Jak mogłam stać się kilka lat młodsza? To chyba niemożliwe?
Czując się jak po kilku wypitych kieliszkach wódki, stanęłam na nogi i poczłapałam do kuchni. Opadłam na krzesło i szybko nalałam sobie szklankę wody. Wypiłam ją i wróciłam do pokoju. Ledwo mogłam się utrzymać. Oparłam się o ścianę.
"Powiedz mi, czy ty też chcesz żyć tak jak ja?"
W głowie szumiały mi słowa starszej Stelli. Złapałam się za głowę, tak jakbym wierzyła, że tym gestem wymażę je z pamięci i zacznę życie od nowa.
"Być ciągle nieszczęśliwa i pod pantoflem mamusi, która udaje, że chce dla ciebie dobrze, a tak naprawdę na twoich oczach robi z ciebie wyrodną córkę?"
Mama. Zamknęłam oczy i zaczęłam ręką uderzać ścianę. Tak, tak.
"Powiedz mi, czy ty takiego życia chcesz?"
Nie chcę! Chcę tylko zmienić swoje życie, zapomnieć o Brandonie i Bloom, o rodzicach, żyć tak jak ziemskie nastolatki, mieć swoich idoli i niespełnione marzenia!
"Przecież masz prawo być szczęśliwa."\
- Nie! - krzyknęłam. Otworzyłam oczy.
Bezsilnie rozglądałam się po pokoju. Był obładowany stertą książek i magazynów. Z książek zapewne uczyłyśmy się do egzaminów, a gazetki czytałyśmy w wolnych chwilach. Czułam się dziwne, tak jakbym zabierała Hance i przypisywała sobie jej dokonania. Nie byłam przekonana, że to z nią dzieliłam mieszkanie i - po części - życie. Domyśliłam się, że jest moją przyjaciółką. Ale nie wiem, czy umiałabym bez skrępowania opisywać swoją przeszłość, zwłaszcza że raczej nie wierzy we wróżki i zdradę księcia na białym koniu.
Sięgnęłam po jedno z czasopism i beznamiętnie zaczęłam je kartkować. Bezsens. Tanie plotki ze świata gwiazd. Odłożyłam je i włączyłam radio. Usłyszałam głos jakiejś piosenkarki, która śpiewała: "Mogę mieć rogatą duszę, mogę wszystko, nic nie muszę". Uśmiechnęłam się i zaczęłam sobie nucić, mając wrażenie, że gdzieś ją słyszałam. No tak. Przecież teraz jestem Veronique Castain.



No i kolejny rozdział, tym razem trzeci. Jest mi trochę przykro, że nikt nie skomentował, ale mówi się trudno xd.
Miłego czytania :).

____________________________________

- Hej, hej, hej! - usłyszałam za sobą głos. Nie, to na pewno nie był głos Hanki, raczej rozpoznałabym go. Odwróciłam się i zobaczyłam niewysoką dziewczynę z niemalże białymi włosami. Machała do mnie ręką. Stanęłam jak wryta próbując sobie przypomnieć, kim ona właściwie jest. Wokół mnie przechodzili ludzie, którzy śmiali się, rozmawiali lub spieszyli. Tak naprawdę ciężko mi było się domyślić, co robią, ale wiem, że na pewno wśród nich wyglądałam dziwnie - stoję jak słup, blokując przejście. W Solarii wszyscy schodziliby mi z drogi, ale to była planeta uczuć. Ziemia.
Nagle ktoś przerwał moje rozmyślania, szturchając mnie w ramię.
- Aj, uważaj jak chodzisz! - krzyknęłam i po chwili zdałam sobie sprawę, że to ja blokowałam przejście.
- Spieszę się na wykład, Mycha. - powiedział chłopak, przeciskając się do przodu.
Złapałam go za rękę, zaskoczona swoją odwagą.
- A my się znamy? - spytałam i po chwili spojrzałam na aroganta. Miał ciemne, krótkie włosy, podniesioną grzywkę, ciemne oczy i pięknie wyrysowaną twarz. Chyba był wysoki, na pewno dzieliło nas tylko kilka centymetrów, gdyż ja też zaliczałam się do wyższych dziewczyn. Wyglądał po prostu świetnie. Mało brakowało, a już bym westchnęła.
- Nie, ale stoisz na środku przejścia, ubrana na szaro, więc Mycha. - odparł chłopak. - A teraz sorry, zaraz będę spóźniony.
I poszedł, zostawiając mnie jak oniemiałą. Zamknęłam usta, by nie wyglądać jeszcze gorzej i podeszłam do białowłosej.
- Co on do ciebie mówił? - spytała.
- Powiedział, że śpieszy się na wykład. - powiedziałam, próbując tłumić śmiech.
- Wiesz, że właśnie zamieniłaś kilka słów z jednym z najsympatyczniejszych i najprzystojniejszych chłopaków z uczelni? Strasznie ci zazdroszczę. - westchnęła białowłosa i chciała cos jeszcze dodać, ale spojrzała na zegarek i powiedziała z przerażeniem:
- Boże, Vera, musimy się śpieszyć, inaczej nie zdążymy na wykład!
- Nie jestem bogiem... - zdążyłam mruknąć. Całe szczęście, że nikt nie wiedział o moim pozaziemskim pochodzeniu! I zdałam sobie sprawę, że powoli zapominam o tamtym świecie.
Zaczęłyśmy biec i już wtedy wiedziałam, że muszę sobie wyrobić kondycję. Minutę przed rozpoczęciem wykładu dotarłyśmy przed uczelnię i idąc we wskazane miejsce, poprawiałyśmy ubranie i twarz. Na szczęście nie miałam problemu z trafieniem, gdyż szłam z białowłosą, a ona doskonale orientowała się, do jakiej auli mamy trafić. Otworzyłyśmy drzwi i gdy zajmowałyśmy ostatnie miejsca, zadzwonił głośny dzwonek. Nie spóźniłyśmy się.
Po chwili prowadzący zaczął wyczytywać listę.
- ...Veronique Castain... - usłyszałam.
- Jestem! - odparłam i wszyscy zwrócili na mnie swoje wzroki. No tak, w końcu na uczelniach rzadko zdarzają się francuskie nazwiska i ja też dobrze o tym wiedziałam. Po chwili dostrzegłam chłopaka spotkanego na przejściu. Uśmiechnął się do mnie, a ja miałam wrażenie, że się rozpłynę. Oprzytomniałam i spojrzałam w stronę nauczyciela.
- Castain? Ta z rodu Castain? - zapytał.
- Nie, ja pochodzę stąd. - zaśmiałam się cicho, a inni, którzy to usłyszeli, także zachichotali.
Wykładowca zaczął dalej czytać, a ja uważnie słuchałam, kiedy trafię na nazwisko przystojniaka.
- Olivia MacLaine.
- Znajduję się tutaj. - usłyszałam żartobliwy głos białowłosej. Cała aula roześmiała się.
- Mam nadzieję, że nie ma cię przed naszą aulą. - powiedział nauczyciel sarkastycznym tonem, ale to zabrzmiało tak, że znów się roześmieliśmy.
Po chwili słyszeliśmy dalsze kolejne nazwisko.
- Liam Neison. - wyczytał wykładowca.
- Jestem. - podniósł się chłopak. Był to ten sam, którego spotkałam na przejściu. Odwrócił się i wydawało mi się, że spojrzał na mnie swoim zniewalającym uśmiechem. Miałam szczęście, że siedziałam, bo nie mogłabym ustać na nogach. Poczułam wirowanie w głowie.
- Widzisz go? - spytała Olivia. - Jest strasznie przystojny, nie sądzisz? To o nim mówiłam w drodze na uczelnię.
- Prawda. - odparłam, starając się ukryć uśmiech i założyłam błąkający się kosmyk na twarzy za ucho. Odwrócił się jeszcze raz w stronę mojego rzędu i uśmiechnął się.
- Niestety, żadna nie może do niego startować. On ma dziewczynę, która siedzi za nami.
Co?!
Trafiła mnie niewłaściwa strzała Amora? Aha, znów włącza się głupi umysł.
Wykładowca dalej wyczytywał nazwiska, ale ja go nie słuchałam. Spuściłam głowę i spróbowałam powstrzymać łzy. Szło mi to nieudolnie, jednak nie czułam rozmazanego makijażu.
- Będziecie musieli zrobić referat dotyczący ochrony środowiska. Jest was trzydziestu na wykładach - zaczął nauczyciel - więc wyjątkowo dobierzecie się według kolejności. Pierwszy numer z szesnastym, drugi z siedemnastym i tak dalej.
Ja miałam numer czwarty, przynajmniej tak wynikało z otrzymanej karteczki.
- Halo, kto ma numer dziewiętnasty? - spytałam, chcąc, by wszyscy mnie usłyszeli.
Wszyscy przecząco kiwali głową i dobierali się w dwójki. Tylko jeden chłopak tego nie zrobił, był to Liam. Podeszłam do niego i spojrzałam mu przez ramię. Poczułam, że płoną mi policzki.
To z nim miałam pracować przez najbliższe dwa tygodnie.

W tym samym czasie na Solarii trwała ważna akademia, bowiem była ona ceremonią ślubnych zaręczyn księżniczki Stelli i króla Brandona. Była to najważniejsza uroczystość przed ślubem, która polegała na tym samym, co ślub, ale jednak tym ślubem nie była, gdyż na Solarii czasami były dziwne zwyczaje. Wszyscy byli szczęśliwi i rzucali konfetti, wyglądało to trochę jak ślub. Jednak król wyszedł bez księżniczki i wszyscy byli trochę zdziwieni tym faktem.
- Spokojnie, księżniczka Stella zaraz dojdzie! - uśmiechnął się Brandon, choć w duchu był trochę niecierpliwy. Czułam to bardzo dobrze.
Owszem, byłam tam, jednak jako duch. Nawet zdziwiłam się, że jak dotąd nikt nie zauważył mojego odejścia.
W białej, ślubnej sukni i delikatnych pantofelkach biegłam w stronę pałacu. Wchodząc po schodach, usłyszałam krzyk.
Tego krzyku na długo nie mogłam wymazać z pamięci.

Zlana potem obudziłam się.
Byłam w swoim pokoju, wokół mnie leżała sterta magazynów, a na stoliku nocnym leżała komórka. Ach tak, zapomniałam zostawić jej na Solarii. Co chwilę dzwoniła, więc postanowiłam ją wyłączyć i zniszczyć. Jednak coś mnie podkusiło i postanowiłam przeczytać kilka wiadomości. Wszystkie były od matki, Brandona i przyjaciółek. Wszystkie dotyczyły ucieczki z Solarii. Byłam zbiegiem, uciekinierką, opuściłam planetę bez zezwolenia.
Nie obchodziło mnie to.
Rzuciłam komórką o podłogę. Ku mojemu zdziwieniu, cała rozbiła się na drobne kawałeczki i wylądowały wszędzie, zahaczając także o moją osobę. Byłam cała we krwi. Myśląc o wydarzeniach wczorajszego dnia rozpłakałam się.
Chwilę później do pokoju weszła Hanka. Zobaczyła mnie, ale nie krzyknęła. Bez słowa zaprowadziła mnie do łazienki i pomogła mi obmyć twarz. W lustrze zobaczyłam zmęczoną dziewczynę. Była zmęczona tylko jedną rzeczą - życiem.
- Co takiego się stało? - zapytała mnie Hanka, gdy już naklejałam sobie plastry na ciało.
- Byłam wściekła i rozbiłam telefon. - starałam się ukryć zdenerwowanie, mimo poczucia, że mój głos drżał. Spuściłam wzrok i powoli zaczęłam nakładać klapki oraz kierować się do pokoju, co było dosyć ciężkie, gdyż miałam zaklejone całe ciało.
- Liv opowiadała mi o Liamie. - powiedziała w końcu moja współlokatorka.
Odwróciłam się do niej i zdołałam jedynie powiedzieć:
- To nie o niego chodzi.
Patrzyła za mną, dopóki nie dotarłam do swojego pokoju. Dokładnie zamknęłam drzwi, otworzyłam balkon i stanęłam w jego drzwiach. Rozpuściłam włosy, próbując oddać się mroźnemu wiatrowi, jednak tym razem mi się to nie udało.

Stali na mrozie wpatrując się w gwiazdy, lecz ich wzrok co rusz padał na sylwetkę obok. Jego grzywka podnosiła się do góry i opadała, a jej włosy delikatnie powiewały na grudniowym wietrze. Od tego zimna miała już lekko sine wargi, jednak nie przeszkadzało jej to. Ważne, że był obok, gotów ją ochronić przed okrutnym światem. On zauważywszy nieznaczne spazmy spowodowane zimnem, objął blondynkę w pasie i przytulił do siebie, chcąc choć trochę ją ogrzać. Spojrzał w jej duże, niewinne oczy, które od zawsze mu się podobały. Takie ciepłe, pełne otuchy, nie było w nich tego zimna i chłodu, które spotykał u innych dziewczyn, mimo niskiej temperatury, tylko uwielbienie i zrozumienie.
Odgarnął zakręcony kosmyk włosów, który opadł na czerwone policzki osóbki, najważniejszej w jego życiu. Nigdy nie był typem romantyka, ale chociaż raz, w ten jeden szczególny dla niego dzień, wykrzesał z siebie tłumione uczucie. Spojrzał w tak dobrze mu znane tęczówki i rzekł jak najczulszym tonem.
- Kocham cię. - po czym delikatnie przysunął się do niej.
Nie zważał na otaczających ich ludzi, nie zważał na to, że właśnie rujnuje swą pozycję nieczułego i nieprzystępnego drania. Po prostu chciał jej udowodnić, że jest gotów się dla niej zmienić, stać się lepszym chłopakiem. Chwycił jej podbródek i złączył ich usta w niewinnym pocałunku. Na początku całował delikatnie, jak gdyby bał się ją skrzywdzić, i z niewyobrażalną pasją, chcąc ją przekonać, że jego słowa nie są rzucane na wiatr.
Poczuł, że jego partnerka zadrżała, ale bynajmniej nie od panującego wokół mrozu, lecz od pożądania bijącego z pocałunku. Z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Nie liczył na nic więcej, nie chciał jej wykorzystać. Pragnął tylko pokazać jej, jak bardzo mu na niej zależy i że oddałby wszystko, by być z nią do końca życia. Niewiasta przerwała tę cudowną chwilę i z dudniącym sercem spojrzała w oczy swemu parterowi.
- Ja ciebie też, kochanie - gdy wypowiedziała te słowa, wtuliła się w jego ramiona.
Wdychała znajomy zapach, kojarzący jej się z bezpieczeństwem i rodziną. Więcej nie potrzebowała. Chłopak zaoferował swej dziewczynie rękę, którą ochoczo ujęła, i zaprowadził do domu, w którym jego rodzice zorganizowali wystawne przyjęcie. Usiedli na ogromnej kanapie i szeptali sobie czułe słówka.

Rano obudziłam się i od razu chwyciłam komórkę. Z ulgą uświadomiłam sobie, że tam jej już nie ma. Kątem oka spojrzałam na budzik i zobaczyłam, że dopiero dochodzi siódma. "Ale dlaczego tej nocy spałam tak niespokojnie?", przemknęło mi przez myśl.
Wstałam, rozciągając się. Przypomniałam sobie, że w końcu miałam poćwiczyć formę. Tylko żeby znowu nie skończyło się tak jak rok temu, kiedy zasłabłam... Otarłam niewielką łezkę z twarzy i zaczęłam czesać włosy. Nie mogłam doczekać się wyjścia do parku, potrzebowałam czasu na przemyślenia i wyrównanie równowagi. Trochę było mi ciężko po niewygodnej nocy i oklejona bandażami zakładałam ubranie, jednak dla chcącego nic trudnego.
Gdy zakładałam buty, z pokoju wyszła Hanka. Miała lekko potargane włosy, wory pod oczami i szła do łazienki z naręczem ciuchów.
- O, już wstałaś? - zapytała zmęczonym tonem.
- No tak, nie mogłam dłużej zasnąć. - wyjaśniłam krótko. - Właśnie idę pobiegać, podczas wczorajszego "treningu" z Liv uświadomiłam sobie, że jestem w kiepskiej kondycji.
- To idź pobiegaj. Ja dzisiaj nie mam wykładów, zostaję w domu. Jak widzisz, przeznaczyłam sobie czas na odsypianie pozostałych dni. - ziewnęła. - To na razie.
Kluczem przekręciłam zamek w drzwiach i wybiegłam na ulicę. Była już siódma, a miasto powoli zaczynało tętnić życiem. "Coraz zimniej, coraz zimniej", myślałam, starając się biec jak najszybciej. Po kilku minutach byłam już w parku. Zapowiadało się na normalny dzień, więc swobodnie biegłam czując, że żyję. Mimo upływającej godziny nie czułam żadnego zmęczenia. W końcu zatrzymałam się, jednak wiatr sprawiał wrażenie, jakby mnie chciał popchnąć dalej.
Nagle dostrzegłam Liama z dziewczyną, która wczoraj siedziała za mną i Olivią. Szeptali sobie czułe słówka i się całowali. Patrzyłam na niego. Ani na chwilę nie popatrzył na mnie, mimo że mieliśmy... Właśnie, co mieliśmy? Dlaczego zawsze muszę żyć wyobraźnią?
Ale strzała Amora raczej nie była wyobraźnią, tylko realnym, ziemskim uczuciem.
Znów zaczęłam biec do przodu. Usłyszałam głos Liama:
- Ej, to dziewczyna z mojej klasy! Mycha! - krzyknął.
Nie miałam słabego słuchu, by usłyszeć odpowiedź jego dziewczyny.
- Musiałeś się z kimś pomylić, przecież odwróciłaby się do ciebie. Jesteś za przystojny. - odparła lekko piskliwym głosikiem, kładąc nacisk na "za".
- Może... - powiedział Liam, nadal za mną patrząc. Czułam na sobie jego wzrok, dopóki nie wybiegłam z parku.

"Dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka. Zawsze chciała być księżniczką i cieszyła się, że nią jest. Czytała książeczki o różnych czarodziejkach i ona także miała magiczne moce, czyli była taka, jak one. Przynajmniej wtedy tak myślała, wiesz? Była radosna i pełna życia, z pucołowatą buzią i grubymi paluszkami u rąk. Miała wszystko to, o czym marzyła. Może miała marzenia, by latać, stać się niewidzialną i mieć wielu przyjaciół, mimo że mogła to osiągnąć. Była szczęśliwa, ale jej beztroskie życie po kilku latach zostało brutalnie przerwane. A najgorsze było to, że to nie był koniec. Cała historia dopiero się zaczynała."


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Victoria
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-12-2014 13:29
Jejku, Catta, miałam już to skomentować jakiś czas temu, ale jakoś mi umknęło xd. Jednak w końcu zebrałam się na napisanie posta.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo mi się podoba, naprawdę <3. Te problemy Stelli, czarodziejka z przeszłości, chłopak i te wszystkie wydarzenia. Dobrze, że Twoje opowiadanie nie jest takie typowe o Winx, które mają misje i sobie walczą xd. Jest pomysłowe i opisuje "inne" życie czarodziejki. Świetnie to wymyśliłaś i powstała idealna całość, chciałabym umieć tak pisać opowiadania, serio :>. Mega fajne rozdziały. Mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy, bo nie mogę się doczekać, co będzie dalej ze Stellą :3. Życzę weny i pomysłów. Pozdrawiam całus.


It's funny how things never change in this old town.
50268431 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Rebecca
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-12-2014 13:30
Cat, nie wiedziałam, że Ty piszesz tak dobre opowiadanie! Jest naprawdę świetne. Mimo że wygląda ono na mega długie, to jeżeli czytelnik się wciągnie, to bardzo szybko się to czyta. Fabuła jest perfekcyjna, dopracowana i starannie obmyślana. Cat, gratuluję talentu pisarskiego! Ale w tym opowiadaniu są emocje! Kurde... Wszystko się ze sobą łączy i tworzy piękną historię. Brawo! Weny.



Edytowane przez Lunaris dnia 06-10-2016 18:07
50085356 http://graficzno-fotograficznie.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-01-2015 15:41
Dziewczyny, dziękuję za ocenę <3.
Dobry miesiąc minął od dodania ostatniego rozdziału... no cóż, trzeba było poprawiać oceny, były święta, nawet teraz mam dużo na głowie. No i jeszcze jest trudna sytuacja w rodzinie, więc...
Dobra, nie będę się tłumaczyć i dam nowy rozdział ;>.

_______________________


- I jeszcze jeden, i jeszcze raz, sto lat, sto lat niech żyją nam...
Przechodząc obok bramy podwórza, słyszałam śpiewy. Lekko zajrzałam głębiej i zobaczyłam młodą parę. Ja także kiedyś chciałabym mieć taki cichy, skromny ślub, nie taki oficjalny. Ciche zacisze, swojskie śpiewy... czyli wszystko to, czego ja nie widziałam w dzieciństwie i o czym nie wiedziałam, gdyż na Solarii śluby nawet zwykłych mieszkańców wyprawiano z wielkim hukiem.
Idąc dalej, zobaczyłam zachód słońca. Mimo nadchodzącej zimy być piękny. Z zachwytu aż usiadłam na zaśnieżonym murku. Spojrzałam na dwoje młodych ludzi, którzy właśnie się całowali. Pomyślałam, że chciałabym znaleźć się na miejscu tej dziewczyny... ale z kim?
Moja twarz momentalnie spochmurniała. Zeskoczyłam z murku i zaczęłam iść dalej. Nie wiem dlaczego, ale nie miałam ochoty iść do mieszkania dzielonego z Hanką. Albo zaczęłaby mnie wypytywać, co robiłam, albo przemilczałaby całą sprawę. Nie znoszę i tego, i tego. Czasem milczenie nie jest dobre i to pokazuje przykład mojej współlokatorki.
Gdy było już ciemno i doskonale było widać Księżyc, przeraziłam się. Poczułam, że jestem głodna. Machinalnie popatrzyłam na uliczny zegarek, na którym powoli dochodziła północ. Pędem puściłam się w stronę bloku i nerwowo otwierając drzwi, weszłam do mieszkania. Całe szczęście, że Hanka twardo spała, lekko pochrapując. Wczoraj coś wspominała o przeziębieniu, ale zajęta nie słuchałam jej. Cicho ściągnęłam buty i weszłam do swojego pokoju. Zasłoniłam firanki, zamknęłam balkon i poszłam do łazienki zmyć z siebie pot dziejszego dnia. Następnie skierowałam się w stronę kuchni i przygrzałam sobie zapiekankę, którą musiała zrobić Hanka. Nie, to raczej nie ona, mówiła, że jest lewą ręką do gotowania, więc pyszne danie najwyraźniej było mrożonką ze sklepu.
Podłączyłam komórkę do ładowania i zaczęłam czytać książkę. Po chwili szybkim ruchem odłączyłam telefon, a otwarta książka spadła mi na podłogę. Zamknęłam oczy.

Obudziłam się dopiero nad rankiem, kiedy Hanka ściągnęła mi kołdrę z łóżka.
- Wstawaj, śpiochu! - krzyknęła. - Za godzinę mamy wykłady.
- Yyy... what? - powiedziałam niewyraźnie, masując głowę. Nie zdołałam się wyspać.
- Widzę, że ktoś tu wczoraj zabalował... - zażartowała Hanka, idąc do kuchni.
- Bardzo śmieszne. - prychnęłam. - Za długo spacerowałam po mieście...
"Przynajmniej już je znam, nie to co wcześniej" - chciałam dodać, ale ugryzłam się w język.
- I bardzo dobrze. - zasalutowała zabawnie, kiedy weszłam do kuchni.
Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę. Moja współlokatorka musiała to zauważyć, bo już się nie odzywała. W milczeniu jadłyśmy kanapki. Bułki były przekrojone i posmarowane masłem, a także ułożona była na nich sałata z wędliną. Wbiłam palce w rękę, powstrzymując się od obrzydzenia. U nas, na Solarii, nie jadło się takich rzeczy. Te dwie rzeczy w połączeniu ze sobą były uznawane niemalże za truciznę. Jednak po pierwszym kęsie poczułam, że bardzo mi to smakuje. Szybko dokończyłam posiłek i wyszłam z kuchni. Zdążyłam jeszcze popatrzyć na Hankę, która chciała coś przekazać ostrzegawczym wzrokiem, mimo to milczała. Ubrałam się i zebrałam potrzebne rzeczy do niewielkiego, modnego plecaczka, po czym ruszyłam w stronę przystanku.

Wykłady były takie jak zawsze, czyli nudne. Podparłam głowę na dłoni i zaczęłam rysować esy-floresy na kartce z brudnopisu. Nawet czytanie listy obecności było bardziej interesujące. Niestety, do tego czasu zostało jeszcze siedemnaście minut, jak zdołałam wyliczyć. Po prostu wykładowca czytał listę zawsze na samym końcu. Z jednej strony było to dobre, gdyż nigdy nie wystawiał spóźnień - zawsze po godzinie zamykał drzwi do auli, więc było to traktowane jako nieobecność (wykłady trwały dwie godziny). Z drugiej, nie było to najlepszym sposobem - wiele razy widziałam przerażone miny, gdy trzeba było wyjść dziesięć minut wcześniej na autobus lub do lekarza. Jednak wykładowca pozostawał nieugięty i powiedział, że jeśli jest to takie ważne, to możemy tego dnia na wykłady nie przychodzić.
- Fran, wstań. - powiedział ostro nauczyciel do dziewczyny, która siedziała w rzędzie obok nas. Prawie cały czas gadała z koleżanką, jednak nie przeszkadzało to nam. Cała aula napełniła się śmiechem z rymu wykładowcy.
- Co ja takiego zrobiłam? - spytała trochę głupio dziewczyna.
- Cały czas rozmawiasz ze swoją koleżanką. Nie chcę cię karać, dlatego usiądziesz z Olivią i Veronique. - odparł sucho nauczyciel. Fran w milczeniu zabrała swoje rzeczy i usiadła koło mnie. Teraz już nie gadała, jednak ta cisza dzwoniła mi w uszach, jakbym to ja była winna jej przesiadki. Zrobiło mi się trochę przykro, ale pominęłam to milczeniem.
"A teraz... a teraz...", próbowałam sobie przypomnieć słowa, które zapisałam w notesie. Nie chciałam jednak, by nowa koleżanka je zobaczyła, no i Olivia, która powiedziała Hance nawet o Liamie. Przymknęłam oczy i nagle na myśl przyszedł mi ktoś.
Osoba, którą znałam, którą kochałam.
Valtor.
Tyle czasu próbowałam wymazać go z pamięci, tyle razy płakałam, że nie mogę z nim być. Tyle miesięcy minęło od naszego ostatniego spotkania.
Przypomniałam sobie wszystkie chwile, kiedy spotykałam się z nim. Gdy zaczęłam sobie przypominać jego pocałunku, uśmiechnęłam się.

"A teraz walcz, podnieś idź dalej, nie obracaj się do nich. Oni nie są ważni."
Wstukiwałam słowa na klawiaturze laptopa, co chwilę popijając gorącą czekoladę. Chciałam wylać z siebie wszystko, całą złość. Niby cieszyłam się z upragnionej wolności i ucieczki z Solarii, ale... coś we mnie bulgotało. Wiem, że czułam się z tym źle. Reszty nie pamiętam.
Obudziłam się wczesnym rankiem, a na dworze zaczął padać śnieg. Zaczęłam się martwić, jak dotrzeć na wykłady, gdyż matematycznie szacując śniegu było po kolana. Kiedyś zostawiłabym to w spokoju, w końcu mogłam natychmiastowo wyczarować sobie coś nowego.
W końcu postanowiłam, że mogę pójść nawet z przemoczonymi butami, ale muszę dogadać się z Liamem w sprawie referatu. Wiedziałam, że będzie mi ciężko patrzeć na jego związek z koleżanką z referatu. Nie chciałam tego przyznać, ale podobał mi się.
Zdziwiłam się, bo Olivii nie było na przystanku. Z zegarkiem w dłoni odmierzałam minuty, które wydawały mi się wiecznością. Nie byłam spóźniona, ale nigdzie mi się nie spieszyło. Poczłapałam w stronę uczelni. Zapukałam do auli, w której się uczyłam, gdyż doszłam trzy minuty przed rozpoczęciem wykładu, a wykładowca otworzył ją dwie minuty wcześniej. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam.
Liv nie pojawiała się.
W końcu po godzinie sala została zamknięta. Próbowałam skupić się na wykładzie, ale myśli o Valtorze i Liamie same przychodziły. Z jednej strony ciągnęło mnie do Valtora, mojej zakazanej miłości, z drugiej pragnęłam przeżyć nową przygodę. "I zapomnieć o wszystkich wydarzeniach na Solarii", dopowiedziałam w myślach, przymykając oczy.

Wtedy usłyszałam przeraźliwy krzyk matki.
- Królowo, co się stało? - spytała jedna ze służących.
- Stella zniknęła, nie ma jej! - wyszlochała Luna.
W pokoju zebrał się niezły tłum. Wszyscy opłakiwali moje zniknięcie. W końcu tego dnia miałam oficjalnie zaręczyć się z Brandonem, wszystko było przygotowane. Niejedna dziewczyna zazdrościła mi tego, co miałam, ale mnie to nie pocieszało. Nikt nie widział w Brandonie zdrajcy, który wiecznie będzie się pchał do młodych dziewczyn, a nawet moich przyjaciółek, nikt nie wiedział, jaką kobietą stała się moja matka od narodzin Jenny, nikt nie wiedział o tajemnicy z testami DNA oprócz Flory i Suzanne. Czułam, że teraz szczerze mogłabym pogadać z Florą - niestety, od kiedy zaręczyła się z Helią, nie mamy ze sobą stałego kontaktu. Poza tym nie mam stuprocentowej pewności, że zachowałaby naszą rozmowę w tajemnicy. Miała Helię.
Ja nie miałam nikogo.
Z obojętną twarzą przyglądałam się ludziom, którzy za mną tęsknili, błagali o chociaż jeden dzień. Tylko Brandon milczał, nie wiedząc, jak się zachować. Pewnie zastanawiał się, czy dowiedziałam się o jego romansie z księżniczką Domino. Lekceważąco uniosłam brwi, starając się zachować pozory sztuczności i egoizmu. W końcu nie wiadomo było, czy inny duch nie patrzy na mnie. W głębi duszy śmiałam się z nich wszystkich, że dostrzegli mnie dopiero po ucieczce.
Za późno.
Wszyscy zaczęli zbierać się na placu, by rozpocząć moje poszukiwania. Nikt nie mógł się domyślić, że wyruszyłam na Ziemię. W końcu na Solarii nie można było używać mocy. Zobaczyłam także dawny Klub Winx ze swoimi narzeczonymi, a także Suzanne z narzeczonym i Roxy z niedawno poznanym chłopakiem. Jedynie Bloomie płonęła twarz i jedynie ona nerwowo ściskała w dłoniach rękawiczkę. Nie potrzebowałam dużo czasu, by zgadnąć, co niedawno robiła z Brandonem. Z politowaniem popatrzyłam na nią. Naprawdę nie wiedziała, że tak jak ja jest zdradzana? Brandon spotykał się z wieloma różnymi kobietami.
- Ogłaszamy poszukiwania księżniczki Stelli, księżniczki Solarii - oznajmił król. Nie mogłam uwierzyć, że podeszłam do tego z taką obojętnością i nie zareagowałam. Przyzwyczaiłam się do imienia Veronique, Vera, a nawet Mycha, gdyż tak często się do mnie zwracano.
- Co się stało, Bloom, księżniczko Domino? - spytała łagodnie Luna, nie przeczuwając niczego złego.
- Jest mi trochę zimno... poza tym źle się czuję... - wyjąkała Bloom, nadal nerwowo ściskając w dłoni rękawiczkę.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - pocieszyła ją Luna. Do mnie nigdy tak nie powiedziała, chociaż byłam jej córką.

Kolejne dni mijały, a Liv nie pojawiała się na wykładach. W tym czasie zdążyłam się dogadać z Liamem w sprawie wykładu. Dzisiaj umówiliśmy się na pierwsze spotkanie w tej sprawie, które miało odbyć się u mnie. Inna koleżanka z wykładów, Alexandra, była załamana. To ona miała robić z Olivią wykład, a nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Nawet Hanka, która przyjaźniła się z nią od dzieciństwa. Postanowiłam, że stanowczo poproszę Hankę o adres Liv. Nawet wcześniej prosiłam ją o to i usłyszałam odpowiedź:
- Olivia nie lubi, gdy się ją odwiedza w domu.
- Dlaczego? - spytałam.
Hanka wzruszyła ramionami:
- Po prostu tego nie lubi. Lepiej, żebyś tego nie robiła, bo może się naprawdę zdenerwować i w ten sposób stracisz przyjaciółkę. Nie rób tego, dobrze ci radzę.
I nie podała mi tego adresu. Jednak byłam ciekawa, jak to było. W końcu dobrze sobie radziłam na Ziemi, ale niektóre osoby wciąż pozostawały dla mnie tajemnicą. Kto wie, może wcześniej znałam też Liama? No cóż, chyba wolałabym zaczynać życie jako zupełnie kto inny, tak...
Kompletnie olewając sobie to, co mówi nauczyciel, rysowałam na marginesie różne bazgrołki. Niestety, dzisiaj miałam wyjątkowego pecha. Wykładowca zauważył moje niezainteresowanie lekcją i powiedział:
- Veronique, wstań.
Wstałam, a wszyscy obejrzeli się na mnie. Czułam się bardzo głupio, zdając sobie sprawę, że przecież na Solarii olałabym to. No ale tych ludzi nie znałam, niektórych nawet z widzenia. Na ułamek sekundy uchwyciłam spojrzenie Liama, który pewnie nie patrzył na mnie, a na swoją dziewczynę. Zrobiło mi się smutno.
- Widzę, że nie jesteś zainteresowana lekcją. Proszę, spakuj książki i wróć jutro na zajęcia. Dzisiaj zapewne jesteś w gorszej formie, jednak nie toleruję tego na wykładach.
Bez pośpiechu spakowałam mały, modny plecaczek i ruszyłam w stronę drzwi.
- Dzisiaj pewnie jest w dobrym humorze, bo gorzej traktuje uczniów - szepnął jakiś chłopak. Skinęłam głową i zamknęłam drzwi.
Usiadłam na zimnej, kamiennej posadzce. Chciało mi się płakać, jednak nie mogłam wycisnąć ani jednej łzy. Nie chciałam walczyć z nauczycielem, ale nie wiedziałam, co robić. Chwilę przed skończeniem wykładu zaczęłam płakać. Wstrząsnął mną gwałtowny szloch. Na myśl nasunął się Brandon; to, że półtora roku temu byliśmy szczęśliwi i planowaliśmy wspólną przyszłość; Roxy i jej rozterki; poznanie mojej przyrodniej siostry, Suzanne; Valtor i nasze rozstanie rok temu...
Miałam dosyć.
Wierzchem dłoni otarłam łzy i szybko poszłam do szatni. Była opuszczona, nikt z niej nie korzystał, od kiedy ubrania można było zabierać ze sobą do klasy. Nie zauważyłam nawet jednego buta. Nagle w jednym z boksów zobaczyłam kartkę. Podniosłam ją i zaczęłam czytać.
Wydaje mi się, że codzienne sprawy wykańczają mnie psychiczne. Jeszcze tydzień temu czułam się całkiem dobrze, a teraz... no tak, to przez ten wypadek, który mnie zmienił. Ten tydzień sprawił, że wszyscy się ode mnie odwrócili. Rodzice przy wszystkich udają, że kochają mnie ze względu na wszystko, a tak naprawdę nie chcą mnie znać i wyrzucili mnie z domu. Mój chłopak znowu zaczął brać narkotyki, a przyjaciółki wyśmiały mnie na Facebooku i wstawiły ośmieszające zdjęcia. Na dodatek, gdy jechałam autobusem na drugi koniec kraju, zdarzył się wypadek. Już do końca życia będę miała blizny na brzuchu i jedną drobną przy nosie, na dodatek tylko przez to zdarzyło się tyle rzeczy. Do końca życia będę wyśmiewana, nikt mnie nie lubi, każdy się mnie wypiera. Nawet niczego ode mnie nie chcą. Czuję się jak szmata. Nici z pięknej dziewczyny, otoczonej gromadą znajomych. Może to dobrze, że był ten wypadek? W końcu poznałam się na ludziach. Nie chcę już żyć, nie mam na to siły.
Trzymałam kartkę w dłoni i milczałam. Nawet nie płakałam, tylko siedziałam nieruchomo. Jedyny ruch, który zrobiłam, to schowanie głowy w kolana. I tak płynął czas, i płynął. Może minęła minuta, może godzina.
Nagle usłyszałam kroki i to, jak ktoś siada obok mnie. Nie odwróciłam głowy. I ten ktoś nie ruszał się do momentu, dopóki ja nie wstałam.
To był Liam.
- O co ci chodzi? - spytałam, siląc się na wrogi ton. Jednak dało się odczuć zmęczenie i smutek. Popatrzył na mnie.
- Wydawało mi się, że mieliśmy robić prezentację - wzruszył ramionami. - Jesteś smutna z powodu Demona? Nie martw się.
- Nie, nie z jego powodu. - odparłam. - Po prostu ostatnio w moim życiu dużo się wydarzyło... - ugryzłam się w język.
- No tak, poznanie mnie to duże wydarzenie - zaśmiał się.
Z mojego oka popłynęła łezka. Podszedł do mnie i wziął moją twarz w swoje dłonie. I tak bez słów wpatrywaliśmy się w siebie. Po chwili przytulił mnie do siebie. Zdziwiłam się, bo ten chwilowy uścisk był niezbyt mocny. Myślałam, że chłopcy zawsze przyciskają dziewczyny do siebie mocno, a teraz było inaczej. Tak jakbym czuła, że żyję. Zupełnie inaczej, niż dziewczyna opisujące swoje przeżycia z kartki.
- Może już pójdę, możemy przełożyć prezentację na później... - wyszeptał.
I odszedł. Jego sylwetka z każdą chwilą malała. Pod wpływem impulsu krzyknęłam:
- Zaczekaj!
Odwrócił się. Podbiegłam do niego.
- Kto jak kto, ale jak na dziewczynę to masz świetną kondycję - zaśmiał się. Po chwili na dłoni poczułam ścisk drugiej dłoni. Tak, ja trzymałam Liama za rękę. Tak jakbym była 'godna' zaszczytu. Dziwne ciepło rozlewało mi się po całym ciele.
- A twoja dziewczyna? - szepnęłam. Uścisk rozluźnił się, ale nie puścił mojej dłoni.
Nie odpowiedział na pytanie.
Tak szliśmy przez miasto. W milczeniu, no i nigdzie się nie śpieszyliśmy. Nagle zaczął padać deszcz. Zapowiadało się na potężną burzę, gdyż usłyszeliśmy groźne grzmoty.
- Szybko! - krzyknęłam. I tak razem biegliśmy, trzymając się za rękę. Wiedziałam, że taka Olivia bardzo zazdrościłaby mi, ale nic do zazdroszczenia nie było. To było jak igranie z życiem i śmiercią. Biegnąc, widziałam ludzi, w których strzelił piorun. Już nie żyli. Chyba nigdy nie widziałam czegoś straszniejszego... nawet podczas wojny z wrogami ludzie byli zamrażani, a nie wyglądali... tak.
Dobiegliśmy na klatkę. Prawie wywaliłam się, biegnąc po schodach. Liam był za mną, na szczęście zdołał dobiec przed zamknięciem drzwi. Drżącymi rękami wyjęłam klucz z plecaka i otworzyłam mieszkanie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Hanki nie było w domu, gdyż pojechała do swoich rodziców - przeprowadzali się i miała im pomóc poznosić pudła do samochodów, a także pozabierać swoje rzeczy.
- Może masz jakieś, hm, ciuchy do przebrania się? - spytał.
- Pewnie coś się znajdzie - mruknęłam.
I w szafie znalazłam parę rzeczy, które by na niego się nadawały. Sama przebrałam się w dżinsy i czarną bluzkę z długim rękawem.
- To zabierzmy się do robienia tej prezentacji - wyszczerzyłam się, a mój towarzysz prawie padł ze śmiechu.
I zanim najmniejsza wskazówka przekręciła się o 120 stopni, nasze zadanie było wykonane. Zmęczona położyłam się na łóżku.
- Księżniczka się zmęczyła? - spytał lekko złośliwie Liam. Natychmiast się podniosłam.
- Nie nazywaj mnie tak - syknęłam przez zęby.
I tak milczeliśmy przez kilkanaście minut, dopóki chłopak nie wstał i nie zabrał swoich rzeczy.
- Oddam ci je innym razem. Jakoś czuję, że nie jesteś w nastroju, poza tym zadanie zostało wykonane - powiedział obojętnym tonem. - To na razie.
Wyszedł, delikatnie zamykając drzwi.
A ja poczułam, że mam ochotę tylko się rozpłakać.


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?

Edytowane przez Cattie dnia 20-01-2015 16:00
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-01-2015 16:39
Naprawdę świetne opowiadanie, strasznie mnie wciągnęło. Gdy się je czyta, można się poczuć jak główna bohaterka i przeżywać to wszystko wraz z nią. Cieszę się, że to nie jest kolorowy bajkowy Winx, w którym wszystko zawsze idzie świetnie, twój pierwszy chłopak zostaje w przyszłości twoim mężem i nikt nikogo nie zdradza, nie zakochuje się w nikim innym, a żaden przyjaciel nigdy nie wbije ci noża w plecy, bo przecież znasz go "doskonale". Genialna, przemyślana historia, niecierpliwie czekam na następny rozdział.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-02-2015 10:48
Dziękuję, Ignis, nie spodziewałam się, że dodasz tu swój komentarz :>.
Rozdział planowałam dodać półtora tygodnia temu, ale plany się pokrzyżowały... sami o tym wiecie. I tak wyszedł mi strasznie krótki, to chyba najkrótszy rozdział z tego tematu.
Od razu piszę sobie, żeby zapamiętać - akcja dzieje się w grudniu 2015 roku, bo się już gubię. Studenci są na pierwszym roku studiów.

Wieczór upłynął źle, od razu dało się to rozpoznać. Nie miałam ochoty na nic. Liam mną pogardzał, zresztą... nic nie miało sensu. Czułam się kompletnie rozbita psychicznie. Nie mogłam zasnąć, bo zaraz przed oczami przewijało się moje życie. Jak wyglądało półtora roku temu, kiedy byłam bardzo szczęśliwa. Kiedy planowałam wspólne życie z Valtorem. Kiedy miałam przyjaciółki. Kiedy byłam prawowitą księżniczką. Kiedy nie miałam siostry.
Kiedy miałam ochotę żyć.
Obudziłam się około dziesiątej, tak wnioskowałam z wyświetlacza komórki. Straciłam orientację w tym, jaki jest dzisiaj dzień. Miałam gdzieś to, że nie będę na wykładach, o ile one dzisiaj miały się odbyć. Hanki już nie było w domu, zostawiła mi kartkę, że idzie do pracy. Skończyła studia, chociaż nie wiedziałam, czy przypadkiem z nich nie zrezygnowała. Nigdy nie chciała mi powiedzieć, na jakim kierunku studiowała.
Postanowiłam, że muszę poszukać adresu Olivii. Alexa pisała mi, że dalej nie ma z nią żadnego kontaktu. W biurku mojej współlokatorki najpierw niczego nie znalazłam. Zainteresowała mnie koperta "Natychmiast do wyrzucenia". Wyjęłam ją i położyłam obok siebie. Po głębszych poszukiwaniach znalazłam jej pamiętnik, jednak nie miałam serca do niego zaglądać. Po chwili znalazłam coś w rodzaju katalogu - trzeba było wyjąć karteczkę z imieniem i poszukać pierwszych liter nazwiska. Wynikało z tego, że Hanka ma, lub miała, naprawdę wielu znajomych. Wreszcie znalazłam literkę "O". Olivia. Osób o tym imieniu było bardzo dużo, więc przewinęłam do nazwiska zaczynającego się na "Mc". Na karteczce widniał numer telefonu, e-mail i adres. Szybko zapisałam te trzy rzeczy, schowałam wszystko w odpowiedniej kolejności, zamknęłam biurko, zabrałam swój notes i kopertę. Zdążyłam zamknąć drzwi od pokoju Hanki, gdy usłyszałam jakieś kroki na korytarzu. Szybko poszłam do swojego pokoju i włączyłam radio, w tym samym czasie ubierając się.
Jedząc śniadanie, usłyszałam zgrzyt klucza w zamku.
- O, hej, myślałam, że jesteś na wykładach - powiedziała Hanka, wieszając kurtkę na stojaku.
- Dzisiaj źle się czułam i postanowiłam sobie odpuścić - odparłam, przegryzając kanapkę. - A ty nie jesteś w pracy? Myślałam, że ciężko harujesz przy dokumentach.
- No tak - przyznała. - Ale dali nam chwilową przerwę, bo podobno wczoraj jakaś burza była i mamy awarię systemu. A tak poza tym, jak udało się spotkanie z Liamem?
- No... dobrze - starałam się powiedzieć to szybko, ale ze smutku miałam ściśnięte gardło. - Skończyliśmy prezentację.
- Oj, widzę, że nie jesteś w humorze - odparła Hanka i krzywo popatrzyła na zegarek. - Muszę lecieć. Jak za pół godziny nie zjawię się w robocie, to szef mnie wyrzuci.
- Przecież masz dużo czasu...
- Korki są.
I moja współlokatorka pognała na autobus, a ja przebrałam się, nałożyłam kurtkę i ruszyłam pod wskazany adres.

Trafiłam do dosyć obskurnej, biednej dzielnicy. Pod kamienicą Liv zobaczyłam lekko wychudzone dzieci. Część z nich bawiła się starą, na oko wielokrotnie sklejaną piłką, dziewczynki na przemian skakały na rozpadającej się skakance, pozostałe dzieci bawiły się starymi lalkami. Zobaczyłam jedną dziewczynkę, która siedziała sama i coś pisała. Miała podkrążone oczy i lekko nieobecny wzrok. Nie miałam odwagi do niej pójść. I tak widziałam za dużo dzieci. A taka głupia, naiwna dziewczyna jak ja myślała, że coś takiego istnieje tylko w złych bajkach. Myślałam, że to ja mam źle, a te dzieci oddałyby wszystko za to, by rano jeść śniadanie, wracać ze szkoły i mieć dobry obiad, a wieczorem kolację; żeby chodzić w ciepłych ubraniach i nie mieszkać w biednej dzielnicy.
Powoli szłam do mieszkania Olivii. Podłoga powoli rozpadała się, ściany były nieszczelne, a mieszkania były małe. Liv mieszkała na czwartym piętrze. Zapukałam do jej drzwi. Otworzyła mi ładna nastolatka z białymi, długimi włosami. Na twarzy nie miała ani grama makijażu. Była nawet wysoka, mniej więcej mojego wzrostu. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to jest Liv.
- Co ty tu robisz? - warknęła.
- Wszyscy się o ciebie martwią, nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na SMS-y... - zaczęłam.
- Wejdź, nie zamierzam ci się tu tłumaczyć. Jeszcze usłyszą - odparła chłodno. Weszłam za nią do środka. Mieszkanie było biedne, gdzieniegdzie widniały meble, które powoli próchniały. Pokoiki były pomalowane na biało, choć ten kolor żółkł. Tylko jeden pokoik się wyróżniał. Był pomalowany na jasny fiolet, meble odnowione w białym kolorze. Dywan był miękki, jasnoróżowy. W kąciku stała niewielka toaletka, na której stało pełno kosmetyków. Olivia podeszła do niej i otworzyła ją. W środku była niezliczona ilość kosmetyków, zaś w szafie - bardzo dużo ubrań. Usiadłam na miękkim dywanie.
- Ładnie masz tutaj - powiedziałam.
- Chyba tylko w tym pokoju - prychnęła. - Ojciec przepija wszystkie pieniądze, chyba chce nas wygłodzić na śmierć. Gdybym nie pracowała popołudniami i w weekendy, to poumieralibyśmy z głodu. A co myślałaś? Że ja poważnie zachorowałam? Nic podobnego...
- To dlatego nie ma ciebie na wykładach? - spytałam.
- Nie... - powiedziała cicho i odwróciła głowę w stronę okna, próbując powstrzymać łzy. Jej oczy zaszliły się, a ona usiadła na szykownie posłanym łóżku i zaczęła płakać. Podeszłam do niej, nie wiedząc, co się dzieje.
- Co się stało?
Liv chlipnęła.
- Nie mówiłam o tym tobie ani Hance, ani nikomu. Ja... ja miałam chłopaka. Cały czas go ukrywałam, choć byłam z nim prawie rok. Ja jestem z biednej dzielnicy. Od kiedy poszłam do liceum, popołudniami odrabiałam lekcje i zajmowałam się rodzeństwem. Byłam, i zresztą dalej jestem dla nich jak matka. Zawsze to ja byłam dla nich najważniejsza. Dzięki mnie są takie mądre, dobrze się uczą, bo powtarzam im, że dzięki temu będą mogły mieć pieniądze tak jak ja. W liceum szykanowali mnie, obrażali, w końcu postanowiłam przenieść się do innej szkoły. Znalazłam swoich znajomych, oni znaleźli mi weekendową pracę i w miarę normalni funkcjonowałam. Wtedy też poznałam Petera. Świetny chłopak z dobrego domu, bardzo lubiany w szkole zwrócił na mnie uwagę i zostaliśmy parą dokładnie w walentynki. Któregoś razu poszliśmy na imprezę. Peter był pijany, klepał inne ślicznotki po tyłkach i namawiał mnie, żebym ja też się z kimś zabawiła. Odmówiłam. Zaciągnął mnie, do pokoju, rozebrał i zgwałcił.
Zszokowana patrzyłam w jej stronę. Widać było, że się rozklejała, ale była twarda i nie chciała przerywać. Nie mogłam uwierzyć, że to dotknęło ją, roześmianą ślicznotkę.
- Nie mówiłam jemu nic, nie zgłaszałam tego na policję - kontynuowałam. - Myślałam, że zrobił to pod wpływem alkoholu, że mnie kocha. Zresztą, później przepraszał mnie. Później okazało się, że mnie zdradził, ale nie robiłam z tego afery. Zaślepiona miłością, wybaczyłam mu. Dwa miesiące zaczęłam mieć dziwne mdłości. Najpierw zignorowałam to, ale później pełna obaw zrobiłam test ciążowy. Wynik był pozytywny. Przeraziłam się i powiedziałam o wszystkim Peterowi. Ten poszedł ze mną do swojego wujka, ginekologa i to potwierdziło moje obawy. Peter dał mi dość sporą sumę pieniędzy, żebym poszła do jakiegoś ginekologa, nazmyślała coś i usunęła. Poszłam do znajomej i powiedziałam, że zostałam zgwałcona i nie chcę tego dziecka. To była prawda. Miałam za dużo planów na przyszłość. Przed wizytą zadzwoniłam do swojego chłopaka, a ten pocieszał mnie i poweidział, że nigdy mnie nie opuści, czegokolwiek bym nie zrobiła. Więc poszłam, odkładając pieniądze w skarbonce. Udało się bez żadnych komplikacji, ale to mnie nie obchodziło. Przyłapałam Petera w łóżku z jakąś dziewczyną i wtedy zerwał ze mną. Rozumiesz to?
- Rozumiem - odparłam ku jej zaskoczeniu.
- To opowiedz mi swoją historię.
- Okay, ale musisz coś obiecać - ty nie powiesz nikomu mojej, a ja zrobię to samo. Nigdzie tego nie zapiszę, przepadnie jak kamień w wodę.
- Okay - obiecała.
- No to tak - zaczęłam. - Pewnie znasz mnie dosyć dobrze. Nie nazywam się Veronique, tylko Stella. Tak, ta księżniczka Stella z Solarii. Wszyscy ją znają i podziwiają, bo zdobyła magiczne moce, jest bogata, śliczna i zabawna, dlatego każda dziewczyna chciałaby się z nią, to znaczy ze mną zamienić. Jednak nikt nie widział, jaka jest prawda. Stella cierpiała z powodu rozwodu rodziców, jednak to nie było najgorsze. Któregoś dnia odkryła związek jej najlepszej przyjaciółki, Bloom z jej chłopakiem, Brandonem. Wtedy uciekła z Solarii i trafiła na ziemię, gdzie zaprzyjaźniła się z dziewczyną o imieniu Suzanne. Gdy pracowała z nią w kawiarni, spotkała dawnego wroga, Valtora. Nie miał złych intencji, tak naprawdę Stella od zawsze się jemu podobała. I tak związek, z pozoru skazany na porażkę, kwitł i przerodził się w ukrywany romans. Okazało się, że Suzanne to przyrodnia siostra Stelli - wszyscy najpierw myśleli, że jest podmieniona, ale... ech, innym razem tobie wyjaśnię. Później wybuchła wojna na Solarii, gdyż powróciła taka planeta zwana Helarią. Suzanne weszła do tego królestwa jako szpieg, Kiara. Zaprzyjaźniła się z Eternity, córką królowej i Angie, opiekunką dziewczyny. Stella dowiedziała się, że Valtor miał kiedyś romans z Princesą i to on projektował roboty, bo nie chciał, żeby ktoś się o tym dowiedział. Cudownie Helaria została pokonana, a księżniczka pogodziła się z Valtorem. Niestety, w dniu jej dwudziestych trzecich urodzin wszystko się wydało i rodzice rozkazali jej się z nim rozstać. Nie chciała go opuszczać, ale podczas spotkania rozdzieliły ich straże i Valtora wsadzono do celi, a Stella otrzymała areszt domowy do momentu jego opuszczenia. Chłopaka wypuszczono i dano mu nowe dokumenty, by rozpoczął nowe życie. Księżniczka zaś była nieszczęśliwa, chciała go odszukać. W tym czasie urodziła się jej siostra i jej matka zrobiła się dla niej wredna. Stella odkryła, że Brandon i Bloom znów nawiązali romans i uciekła na ziemię. Resztę już chyba znasz.
- Jejku, pomyśleć, że tak bardzo ci zazdrościłam... - Liv pokręciła głową. - Myślałam, że życie księżniczki jest idealne, ze wszystko się udaje... Poza tym, co z Magicalix'em? Słyszałam, że taką moc może mieć tylko jedna czarodziejka, która zostaje liderką.
- Ja ją dostałam - przyznałam. - Jednak wyrzekłam się swojej mocy. Szkoda gadać, co ostatnio przeżywałam z rodzicami. Tak, miałam spokojny dach nad głową... ale byłabyś gotowa wyjść za kogoś, kto ciebie notorycznie zdradza? Cały czas widziałam Brandona z nowymi kochankami.
- No nie... chyba nie. Jeśli bym go kochała...
- Ale ja cały czas czuję coś do Valtora. Nie mogę o nim zapomnieć.
- No cóż...

Do domu wróciłam stosunkowo późno. Nie obchodziło mnie to, że mam w następnym tygodniu mam zaliczenia i muszę napisać pracę pisemną. Olać studia. Teraz liczyło się moje zdrowie psychiczne, które ostatnio mocno podupadło. Ostatnie wydarzenia namąciły mi w głowie... tak, osoby też. Valtor, Brandon, Liam, Olivia, Hanka...
Hanka.
Przypomniałam sobie, że mam przecież jej kopertę. Szybko ją otworzyłam i na podłogę wysypały się setki, a nawet tysiące zdjęć. Na wszystkich była jakaś brunetka. Wyróżniała się niebanalną urodą - miała długie, ładne włosy, piękne oczy, była wysoka i szczupła.
Brunetka na koncercie, w wesołym miasteczku, z przyjaciółmi, przed kościołem, na biwaku, w szkole, na zakupach, w domu, na plaży, czytająca książki...
Łudząco przypominała Hankę, a może to była ona? Tyle, że ta dziewczyna tętniła radością i pełnią życia, a moja współlokatorka była raczej zdystansowana.
Szybko zapomniałam o tej kartce i wyjrzałam przez okno. Mimo że był już grudzień, świeciło słońce, przypominając, że zbliża się wiosna. Wiosna? Co ja gadam? Przecież niedługo będą święta, których i tak na Solarii się nie obchodziło. Chrzanić to.
Znalazłam klucz do barku i wypiłam całą butelkę pierwszego lepszego wina. Nie wiem, jakim cudem. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi, otworzyłam je, wyszłam i zamknęłam. Zataczając się, dotarłam do parku. Położyłam się na ławce i zasnęłam.

Obudziłam się późnym popołudniem, dalej leżąc. Chyba powoli trzeźwiałam, choć pękała mi głowa. Żałowałam, że nie zostałam w domu. Nie dość, że wszyscy się na mnie gapią, to jeszcze nie mam leków przeciwbólowych. No nie, żaden człowiek nie da go pijaczce. Jedyny plus tej całej sytuacji to fakt, że w końcu poznałam smak wina i mi smakowało. Na Solarii picie było absolutnie zakazane, tylko najstarsi z królestwa mogli jego smakować nawet codziennie. Ale kto wie, czy ja dożyłabym starości?
Na przyszłość najwyżej dwa kieliszki wina, nie więcej.
Próbowałam wstać, ale gdy tylko puściłam się ławki, od razu upadłam. Dotoczyłam się do ławki i usiadłam. Większość ludzi w parku przyglądała się mojemu 'przedstawieniu'. To nie było śmieszne. Chciałam, żeby sobie poszli, ale nic nie mogłam zrobić. Usłyszałam szept jakiegoś chłopaka: "taka ładna dziewczyna, a się rozpiła. Co za alkoholiczka. Chyba ma jakieś problemy ze sobą". Nagle poczułam, że ktoś mnie bierze za rękę.
- Vera, chodź, nie możesz tu zostać - mówił Ktoś. Nie mogłam rozpoznać jego głosu - nie wiem, może go nie znałam, a może dlatego, że wciąż w pewnym stopniu byłam nietrzeźwa.
Nie dałam rady wstać i Ktoś to wyczuł. Wziął mnie na ręce i zaniósł gdzieś... nie wiedziałam gdzie. Po chwili jednak zasnęłam i nic już nie czułam. Było mi obojętne, czy mnie zabije albo coś ze mną zrobi. W końcu i tak na nic nie miałam siły.


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Sophie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-02-2015 19:31
Dwa zaległe rozdziały nadrobione, mogę komentować ^.
Podoba mi się to, że piszesz długo i starannie, choć szkoda, że rzadko dodajesz nowe rozdziały, ale to rozumiem. Moje opowiadanie leży nieruszone od pół roku, więc nie zwracaj uwagi na moje narzekanie XD.
Fabuła bardzo przypadła mi do gustu, niektóre momenty są strasznie pogmatwane i ciężko mi się było na początku połapać, o co chodzi w poszczególnych akapitach.
Kompletnie mnie zaskoczył opis pary, nie wiedziałam, kto to może być, myślałam, że jakieś tajemnicze osoby, hahahah. Na twarzy miałam banana od ucha do ucha, gdy czytałam o reakcji Bloom i Brandona na wieść, że księżniczka uciekła - dobrze im tak ;>.
Mam wrażenie, że Liam to taka świnia. Tu ma dziewczynę, a tu robi nadzieję Stelli. Choć czy ja wiem, może czuje coś więcej.
Podejrzewam, że wiem, kto wziął ją z parku. Ciekawe, czy moje podejrzenia będą słuszne.
Weny, Catty ;3.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-03-2015 17:57
Sophie napisał/a:
Podoba mi się to, że piszesz długo i starannie, choć szkoda, że rzadko dodajesz nowe rozdziały, ale to rozumiem. Moje opowiadanie leży nieruszone od pół roku, więc nie zwracaj uwagi na moje narzekanie XD.


Staram się jak najczęściej, ale to rzadko wychodzi - albo mam wenę, tylko brak dostępu do laptopa, albo mam laptop, jednak weny brak xD. Nie, żartuję, po prostu staram się pisać jak najdłużej... pamiętam, że w wakacje zaczęłam pisać opowiadanie, a rozdziały były bardzo krótkie.

Ignis napisał/a:
W każdym kolejnym rozdziale dajesz jakiś niedokończony wątek i opisujesz wszystko tak ciekawie, że nie mogę się doczekać na następny rozdział.


Sama mam słabość do opowiadań takiego typu, więc to może dlatego.

Dziękuję Wam za opinię :). Dzisiaj dodaję kolejny rozdział, bo aż mi wstyd, że temat znowu jest nieruszany od miesiąca. Miał być w częściach, ale uznałam, że tak nie będzie. Miłego czytania (jeżeli ktoś wejdzie w ten temat ^^).

_____________________


Następnego dnia zbudziłam się... I tak nie wiedziałam gdzie. Było mi to zupełnie obojętne. Zdziwiłam się, że otworzyłam oczy. Że w ogóle udało mi się to zrobić. Rozejrzałam się po pokoju. Był pomalowany w różnych kolorach. Zgadłam, że ta ściana jest biała, a reszta była domalowywana kredkami, farbami, pastelami we wszystkich kolorach. Mimo tego pokój był estetyczny, meble wypolerowane i żadnych ubrań, podręczników na wierzchu. Kątem oka dostrzegłam biblioteczkę i wtedy zobaczyłam...
Od razu zerwałam się z miejsca.
- Co ja tu robię, do jasnej Anielki?! - wrzasnęłam na cały dom.
- Mogłabyś być ciszej? - powiedział lekko zaspanym tonem chłopak.
- Co ja tutaj robię? - powtórzyłam cierpliwie.
- A co masz robić? - kolega lekko uniósł kąciki ust. - W parku byłaś pijana, robiłaś widowisko, a ja jak zawsze tędy biegałem. Co miałem zrobić? Udać, że cię nie znam, skoro mi na to...
Zagryzł wargę, pewnie bał się, że powie o kilka słów za dużo. Spojrzałam na niego przerażona.
- Ale... ale czy... czy my...
- Nie - odparł stanowczo chłopak. - Nie zrobiłbym tego dziewczynie, która nie byłaby w pełni tego świadoma. Spokojnie, nie martw się. Dlatego zdjąłem ci jedynie buty, żebyś... wiesz, nie miała podejrzeń, że kłamię.
Wściekła nie powiedziałam nic więcej. Pewnie patrzył na mnie jak na jakąś wariatkę. Po kilku minutach obdarzyłam Liama chłodnym spojrzeniem, ale był odwrócony do okna. Trudno. Zebrałam swoje rzeczy i cicho zamknęłam drzwi.

- Hej! - krzyknęłam, rzucając torbę przy drzwiach wejściowych.
- O, hej - powiedziała Hanka, krojąc ziemniaka i wrzucając go do garnka.
- Co u ciebie? Widzę, że jakaś lekko przygaszona jesteś... bardziej niż zwykle - zauważyłam. Dziewczyna dokładnym makijażem zakryła wory pod oczami, które, nie wiem jakim cudem, dostrzegłam. Miała smutną minę, a warzywa kroiła machinalnie, choć normalnie robiła to na dwa sposoby: albo była zadowolona, albo była wściekła nawet o to, że znowu spóźniła się do pracy. A przygaszona odmiana Hanki do niej nie pasowała. Jeśli miała coś robić, to z pasją!
- Miałam ciężki dzień w pracy... nieważne - powiedziała, kierując wzrok na krojone warzywa.
- Kłamiesz - ucięłam i zwróciłam się w stronę swojego pokoju.
- Vera! - krzyknęła, zanim zamknęłam drzwi. Zdziwiłam się, że nie dobijała się do drzwi. Wzruszyłam ramionami i nałożyłam słuchawki na uszy. Teraz właśnie słuchałam... nie, nie wiedziałam nawet, czyjej piosenki. Spojrzałam na odtwarzacz, ale nic się nie wyświetlało.
Nagle dostrzegłam coś dziwnego. Na każdym zdjęciu była dokładna data i przybliżona godzina. Zaczęłam układać je chronologicznie, jednak zanim zdołałam to zrobić, już przysypiałam.
Zgarnęłam je do koperty, by Hanka niczego się nie domyśliła i poszłam się zdrzemnąć.

Wydawało mi się, że spałam dosyć długo i rzeczywiście tak było. Za oknem ściemniało się, co wskazywało na zbliżający się wieczór.
Nagle naszła mnie myśl, żeby rzucić studia.
Nie, to niemożliwe, nie mogę tego zrobić. Jednak nie mogłam oprzeć się tej myśli, więc zaczęłam wypisywać plusy i minusy zaistniałej sytuacji.
Miałam zapisać "stracę kontakt z Liamem", ale skończyłam w połowie drugiego słowa.
Nie kocham go, nie, nie kocham go. Muszę to sobie w końcu uświadomić.
Posprzątałam pokój i poszłam do kuchni, by nalać sobie wody. Piłam ją drobnymi łyczkami, myśląc o niczym. Nie wiedziałam, na czym mam skupić swoją uwagę. W końcu zaczęłam myśleć o swojej współlokatorce. Dziwiło mnie to, że Hanka mało mówiła o sobie i swoim życiu. Dlaczego? Czy ja zrobiłam coś źle, nie pozwoliłam na to, żeby mi zaufać?...
Mimowolnie z oczu popłynęły mi łzy, których za nic w świecie nie mogłam powstrzymać. Płynęły mimowolnie, bez uprzedzenia. Nagle przypomniałam sobie o wszystkich zdradach, misjach, stracie zaufania...
Zaczęłam szukać czegoś w zeszycie w swoim biurku, który był zatytułowany "złotymi myślami z lekcji" i znalazłam dwie myśli:
- Miłość powinna być ważniejsza od wszystkich przykazań i przysiąg.
Nie wiedząc dlaczego, skuliłam się na łóżku i zaczęłam płakać, a że płacz działał na mnie usypiająco, znów zasnęłam.

Później znów się zbudziłam. Tym razem chyba spałam krócej, bo ciągle odczuwałam ochotę drzemki. Ale co się stało? Przecież zawsze byłam pogodna, a zmęczona byłam dopiero po bitwie z wrogiem.
Solaria. Coś się dzieje na Solarii.
Nagle złapałam się za głowę, w której słyszałam na przemian krzyki i szepty.
- Słońce, potrzebujemy cię! - szeptała Suzanne.
- Nie zostawiaj nas! Toczymy bitwę, ogromną bitwę... - mówiła Tecna.
- ...nawet nie zgadniesz, z kim! - kończyła Musa.
- Prosimy, wracaj... - usłyszałam Aishę.
- Portal jest otwarty jeszcze przez pół godziny, tam, gdzie zawsze. Pamiętaj, jesteś dla nas najważniejsza! Wymiatasz, Stella! - zakończyła Florka.
Szybko przebrałam się, chwyciłam komórkę i kurtkę, po czym wybiegłam z mieszkania. Miałam nadzieję, że nie nabierają mnie i nie chcą, żebym wróciła do nich. Do Klubu Winx. Na Solarię. Do Brandona.
Po kilku minutach biegu zatrzymałam się. Jakaś siła wyższa pchała mnie do przodu, ale nie mogłam biec dalej. Nie, nie byłam zmęczona, ale czułam, że nie pójdę tam. Znowu będę musiała cofnąć się do bolesnych wspomnień. Obiecałam sobie, że tam nie wrócę i słowa zamierzałam dotrzymać.
Ale nie mogłam zostawić dawnych przyjaciółek, skoro ich jedyną winą była obojętność.
Obojętność.
Nie.
Gdyby nie poczucie winy, nigdy bym tam nie wróciła. Nie do obojętnych ludzi. Do tych, którzy udawali.
A jednak biegnę.
W końcu zatrzymałam się pod niepozorną latarnią, złożyłam palce i krzyknęłam: teleportacja!

- Stella! - Flora zobaczyła mnie jako pierwszą. Lekko się uśmiechnęłam.
- Co się stało, że mnie wzywałyście z ważnego powodu... zamierzałam nigdy więcej nie wracać... na Solarię - chciałam powiedzieć "do przeszłości", ale uznałam, że mogłabym je obrazić.
- No tak... - zmieszała się kwiatowa wróżka.
- Nie okłamałyśmy cię, ale... - zaczęła Tecna.
Uznałam, że jednak mnie okłamały i popatrzyłam na wszystkie groźnym wzrokiem.
- No... my toczymy walkę z twoim narzeczonym i przyjaciółką - zakończyła Aisha. Ona chyba od zawsze była taka szczera.
Z wrażenia opadłam na krzesło.
- Nie... wy sobie ze mnie żarty robicie? - zaśmiałam się, ale widząc ich spojrzenia od razu umilkłam.
- Chyba kpisz - odparła Flora smutnym tonem. - Oni... oni zdecydowali, że znajdą cię i się ciebie pozbędą. Przynjamniej to usłyszałam w ich rozmowie... Stellcia, nie mamy czasu, musimy lecieć!
Patrzyłam na dziewczyny lekko zdezorientowana. Chciałam powiedzieć, że nie mogę im pomóc, że już nie należę do Klubu Winx i właśnie otwierałam usta, kiedy ktoś skierował na nas atak. Odwróciłam się do tyłu - to była Bloom.
- Bloom, co ty robisz?! - krzyknęłam, mimowolnie osłaniając się magicznym zaklęciem.
- Zabiję cię - syknęła. - Zabiję cię i tą twoją rodzinkę! Myślisz, że tylko ty zasługujesz na szczęście? Że tylko ty masz prawo być szczęśliwa?
- Ale ja nic nie zrobiłam - powiedziałam obronnym tonem. - To nie ja zdradzałam cię z twoim chłopakiem, który i tak ląduje w łóżku z innymi.
- Coś ty powiedziała? Że on mnie zdradza? - odparła pogardliwie.
- Tak. Nie myśl, że Brandon jest taki święty, może zrobić wszystko. Kolejne razy przyłapywałam go z kochankami i za każdym razem tłumaczył mi się, że to nie było tak! - odkrzyknęłam i szybko chwyciłam Musę, która została trafiona magicznym zaklęciem.
- Twoje słowa nie ujdą ci na sucho, ty... - zaczęła.
- Dość, Bloomciu. Musimy zająć się czymś innym - przerwał jej Brandon. Rudowłosa ostatni raz spojrzała na mnie pogardliwie i razem z kochankiem zniknęła.
Nagle złapałam się za głowę.
- Słońce, co się stało? - Suza podbiegła do mnie, przerażona moim stanem.
- Nic mi nie jest - powiedziałam słabo i zemdlałam.

Nie wiem, ile czasu spędziłam w pokoju przyrodniej siostry. Wszystko mnie tak bolało, że nie mogłam się poruszyć. Ból był coraz silniejszy, znowu prawie mdlałam.
- Stello, napij się tego, powinno tobie pomóc - Flora podała mi swój magiczny wywar i sięgnęła po książkę.
- Długo byłam nieprzytomna? - spytałam, czując się trochę lepiej niż przed zemdleniem.
- Hm - zastanowiła się krótko. - W sumie tak, dochodzi czwarta nad ranem, więc trochę zajęło ci to oprzytomnienie.
Zaśmiałam się.
- Tak ogólnie to wezwałam cię jeszcze z jednego powodu - zamknęła książkę i odłożyła ją na stolik. - Chciałam z tobą porozmawiać.
- Co się stało? - oparłam łokcie na poduszkach i lekko się podniosłam, co sprawiło mi ogromny ból. Zacisnęłam usta w wąską kreskę.
- Bo wiesz... - zaczęła niepewnie. - Jak ty wyjechałaś z Solarii, to ja jeszcze o tym nie wiedziałam i weszłam do twojego pokoju, by zapytać się ciebie o krój sukienki... ale zobaczyłam, że stoi pusty i na dodatek usłyszałam jakieś kroki i schowałam się pod łóżko...
- ...i?
- ...i słyszałam rozmowę twoich rodziców. Niby znasz swoją historię, no i Suzy... ale ona nie jest prawdziwa.
- To jaka jest prawda? - spytałam przerażona, spodziewając się wielu strasznych odpowiedzi.
- Suza jest prawowitą księżniczką, a ty zostałaś adoptowana.


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Norelay
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-07-2015 15:29
Na serio, Bóg mi świadkiem - chciałam wypisać Ci, czy coś mi nie pasuje itd. Mówiłaś, że piszesz źle. A wiesz, że nie ładnie jest tak kłamać? serce

Nawet nie wiem, od czego mogłabym zacząć nad dobrą sprawę. Zaczynając od fabuły, postaci, czy czegokolwiek... Nie wiem, po prostu nie wiem.

Jak pisałam Ci na gg - wisisz mi za chusteczki i zalane biurko. ŻADNE opko mnie aż tak nie wzruszyło. Żadne. Never ever.
Pokazujesz tu Stellę, jakiej my nie znamy ( bo twórcy skupiają się na Bloomie, jak zwykle). Stellę, która jest cieniem siebie sprzed laty. Stellę, która cierpi. Stellę, której miłość prawdziwa została odebrana. I ona chwyciła mnie za serce. Nigdy bym się nie spodziewała tych jej problemów, ani niczego innego. Kto jak kto, ale ja zawsze widziałam ją tak cudownie świetlaną, tak wiecznie szczęśliwą. Taką, której faktycznie się zazdrości.
Idealnie ujmujesz wszystkie myśli, które widzę. Idealnie opisujesz te emocje, które towarzyszą czarodziejce słońca, do tego tak, że odczuwa się to wszystko wraz z nią. Chciałabym dojść do takiego poziomu. Poważnie.

A teraz idąc - jakoś nie specjalnie nie lubiłam Liv. Głównie dlatego, że modliłam się o jakieś konkretne wspomnienia Stelli z Valtorem. Jednak po poznaniu jej historii zmieniłam zdanie. Ona nie miała łatwo - wręcz przeciwnie. I tak mi jej ogromnie szkoda.

A teraz Liam... To taka postać, która wywołuje we mnie sprzeczności. I to ogromne. Jednak mimo wszystko go lubię.

Akcja dzieje się w różnym tempie. Raz jest normalnie, potem mega szybko, potem znowu. Ale jak wiadomo Ci - jest na plus.

Podsumowując: Opowiadanie WARTE PRZECZYTANIA. Chwytające za serce, opowiadające o byciu księżniczką w praktyce. O tym, że nawet życie czarodziejki może zaskoczyć ją samą. Czekam na więcej, Cat. Ba, ja chcę więcej i to jak najszybciej. Bo PK to jest cudowne opowiadanie. :D A teraz idę pisać, a jak skończę, to wezmę się za opko o Icy. :D


#TeamOgroxy
________________________________________________
Zapraszam na:
I Moje miniaturki I Opowiadanie - Ogron i Roxy I Moja grafika I Moje rysuneczki l Mój wattpad l Mój instagram l
________________________________________________
45243995 http://not-everything-is-a-game.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-08-2015 23:23
Dziękuję Ci za komentarz, czytając go aż się wzruszyłam. :'3
Szczerze mówiąc myślałam, że napiszesz mi jakąś krytyczkę, no ale. I tak dziękuję. c:
A z racji tego, że Wasza kochana Cat jest leniem, dodam rozdział tylko na bloga.

Ona nie jest księżniczką!


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 22-08-2015 14:25
Cat, naprawdę wzruszyłaś mnie tym swoim opowiadaniem. Pokazujesz prawdziwy charakter Stell, w PK nie ma tej "rozpuszczonej księżniczki". Świetnie, że akcja nie toczy się wokół Bloomy mruga. No i jej romans z Valtorem - nigdy bym tego nie podejrzewała, no ale mój ulubiony wróg i czarodziejka Słońca razem - to fajne połączenie serce serceserce. WENKI Ci życzę i czekam na nexta!



Edytowane przez Cattie dnia 22-08-2015 16:15
55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Speksi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 24-08-2015 16:44
W końcu postanowiłam zajrzeć do tego tematu. Muszę przyznać, że na początku byłam dość sceptycznie nastawiona. Zazwyczaj nie czytuję fanfiction, ale od jakiegoś czasu zaczęłam i mi się spodobało. Piszesz długie rozdziały, to zdecydowanie plus. Szkoda, że rzadko je dodajesz, ale rozumiem. Ty przynajmniej się za to zabrałaś. Kiedy mi rodzi się jakiś pomysł w głowie, jestem zbyt leniwa, żeby to przelać na 'papier'.Ogólnie opowiadanie przypadło mi do gustu. Przedstawiłaś Stellę w zupełnie inny sposób - podoba mi się. No i w końcu, to nie Bluma jest główną bohaterką <3. Życzę weny ^^.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Norelay
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-09-2015 20:27
Na początek - mało mi, mało mi, mało mi w cholerę. CHCĘ WIĘCEJ.
A teraz odnosząc się do treści - co się stało z Dafne? Bo ona jest starsza i do tronu ma większe prawa. Ale teraz idąc do fajniejszych rzeczy.
Wiesz, że Cię od teraz kocham, prawda? I wiesz za co, prawda? xDDDD
Fourix to taka dość przewidywalna nazwa. Quatrix byłby fajniejszy. xD Ale mniejsza.
Smutno mi, że porwano Miele * mimo, że normalnie jej nienawidzę. Ot, taka zjechana postać*.
Podoba mi się wspomnienie o Valtorze. Na serio. Jeszcze dorzuć Ogrona zamiast Tonyego, a będę skakać pod niebiosa. serce
No i jeszcze coś - w słowach Flory przez moment odczułam żal, którym obdarza ona Stellę. Tak jakoś, nie wiem, czy to dobrze.
A teraz Nora idzie się uczyć. A skoro to notka dla mnie, no to wiadomo. serce

Wybacz, że tak krótko, jednak całe opko oceniłam wyżej.
Pozdrawiam Cię i życzę weny! serce


#TeamOgroxy
________________________________________________
Zapraszam na:
I Moje miniaturki I Opowiadanie - Ogron i Roxy I Moja grafika I Moje rysuneczki l Mój wattpad l Mój instagram l
________________________________________________
Edytowane przez Norelay dnia 01-09-2015 20:27
45243995 http://not-everything-is-a-game.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-09-2015 21:55
Dziękuję Bloom333, Speksie i Norze za komentarze! serce
No i odniosę się do jednego wątku, który zapodała Nora. Czułam, że o to zapytasz. O reszcie wspomnę w komentarzu na blogu.

A teraz odnosząc się do treści - co się stało z Dafne? Bo ona jest starsza i do tronu ma większe prawa.


Założyłam, że ona i jej mąż będą rządzić Eraklionem. Wiem, że to Sky jest dziedzicem tronu, ale uznałam, że nie potrzebuje on wiele do szczęścia i wystarczy mu posada księcia. ^^

A teraz nowy rozdział:
Uważaj, księżniczko.


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Mayumi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 27-09-2015 11:34
Przepraszam, kocie. Skomentuję ci tylko dwa pierwsze rozdziały, ponieważ mam dzisiaj trochę mało czasu. Mogę ci jednak ładnie przyrzec, że jak tylko dodasz nowy chapter, skomentuję ci resztę, dobrze?
Podoba mi się twój sposób pisania. Potrafisz swoimi prostymi opisami zaciekawić czytelnika, dialogi również - w przeciwieństwie do mnie, nie wychodzą ci sztucznie co wychodzi ci jak najbardziej na plus. Podoba mi się również, że rozdziały nie zawierają błędów, przez co czyta się je szybko i przyjemnie. Długość również mają przyzwoitą. Innymi słowy - wykonanie jest całkiem-całkiem.
Trochę gorzej za to z fabułą. Istotnie, jestem dopiero po dwóch rozdziałach, ale wydaje się nieco nudna i przewidywalna. Zapewne jest to spowodowane faktem, że ja po prostu nienawidzę Stelli. Na wielki minus idzie ci także jej dawny związek z Valtorem. Rozumiem, że go kochasz, uwielbiasz i w ogóle, aczkolwiek nie dosyć, że w twoim opowiadaniu o Icy on też występuje jako jej były chłopak, to jeszcze tutaj musiałaś to wmieszać. Nie wiem, co prawda, które z opowiadaniach było pierwsze, no i jestem zbyt wielkim leniem, aby to sprawdzić. Nieważne, nie ma to znaczenia.
Bloom... ach, ty po prostu nie mogłaś się powstrzymać przed zrobieniem z niej zołzy? Dlaczego wszyscy tak zmieniają jej charakter na gorsze? Czy nie lepiej zrobić z niej dziewczynę z sezonów 1-3, którą dało się jeszcze polubić? A tak, to tylko pogarszacie sytuacje.
Hm... czytając ten wstęp, dałabym ocenę 6/10. Z tego co słyszałam dalej jest już tylko lepiej, więc jak tylko dodasz następną część, skomentuję ci całą resztę xD.



Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 27-09-2015 18:26
50249832 mayumi.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Norelay
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-10-2015 12:41
Obiecałam to i jestem! Wiem, poślizg spory, ale wiesz, jak jest u mnie w szkole. :< Kolejna notencja dla mnie, więęęęęc... xDD DZIĘKUJĘ.
Co do koma May - totalnie się z nim nie zgadzam. Mi się wszystko podoba od pierwszych rozdziałów. Zdecydowanie, piszesz lepiej ode mnie.
Odniosę się do treści - czuję, że Hankę podmieniono na którąś z Trix. Ewentualnie na Mitzie z mocami, no ale... Zobaczymy. xD
Podoba mi się to, że Stella jest słaba i to, że nikt nie wmawia sobie, że będzie jak dawniej, bo nie będzie.
A to, na kogo wpadła... To na sto procent jest Liam. W końcu, niespodzianka od losu to tylko jakiś fajny facet!
Natomiast jestem ciekawa, z kim będzie Liv... Coś czuję, że będzie to ktoś magiczny. :3
A co do Roxy - też jest to bolesne, że brała autorytet z Bloom a teraz nagle szara rzeczywistość, gdzie czarodziejka płomienia jest ekhem... Aż się nie wyrażę, bo nie chcę kląć.

Wybacz, że tak krótko, nietreściwie itd. Jak sama wiesz, problemy zdrowotne i szkoła. :<
WENY KICIUSIU. całus


#TeamOgroxy
________________________________________________
Zapraszam na:
I Moje miniaturki I Opowiadanie - Ogron i Roxy I Moja grafika I Moje rysuneczki l Mój wattpad l Mój instagram l
________________________________________________
45243995 http://not-everything-is-a-game.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Cattie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-10-2015 22:55
May, to tak działa. Nie znoszę Bloom za to, że jest taka idealna, gdyż przecież takich ludzi nie ma. No i kreując Stellę chciałam, żeby zachowywała się na swój wiek, a nie jak kilkuletnie dziecko.
"Pamiętnik księżniczki" stworzyłam jako pierwsze opowiadanie, ponad rok temu, więc... no. xD
I tak dziękuję Ci za komentarz, już wiem mniej więcej, co powinnam poprawić.

Nora... oczekuj wyjaśnień w swoim czasie. ;)

A teraz kolejny rozdział, bo ostatnio mam napad weny.
Wierzysz w przeznaczenie?


if I follow you to the river, send my blues out to the sea,
will you stay with me forever? will you chase me in my dreams?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Pamiętnik księżniczki
~Norelay
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-10-2015 14:40
Dobra. To komentuję.

Szczerze to nie wiem, jak zebrać słowa. Ten rozdział zwyczajnie mi przeleciał przez palce. Podobało mi się spotkanie Stella/Sky. Było takie smutne. :<
Hanka siostrą Brandona? Jestem ciekawa. Chociaż myślę, że to rodzina Stelli to publikowała.

W każdym razie rozdział taki przemijający. Dobry, ale jeszcze nie czuję tej akcji. Mam nadzieję, że w następnym tak będzie. :D


#TeamOgroxy
________________________________________________
Zapraszam na:
I Moje miniaturki I Opowiadanie - Ogron i Roxy I Moja grafika I Moje rysuneczki l Mój wattpad l Mój instagram l
________________________________________________
45243995 http://not-everything-is-a-game.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
17:42:02 18.03.2024
Zapraszam na nowy komiks :> KLIK
~February0
13:23:33 18.03.2024
Aż oczy odpoczywają jak patrzy się na taką okładkę!
~Misiekoslavsky0
12:50:31 16.03.2024
Nostalgicznie wygląda!
^Flamli1
12:14:21 16.03.2024
okładka nowego magazynu we włoszech
~EmilyWinxClub0
13:43:04 15.03.2024
I dlatego, że wszyscy nie cierpią kreski z 8 sezonu .. Do dziś nie wiem co im strzeliło do głowy, żeby tak wybielić Florę, Laylę i Stellę
~EmilyWinxClub0
11:59:53 15.03.2024
Przynajmniej w komiksach Winx i Trix mogą nosić swoje kuse stroje jeszcze, tylko nie wiadomo w jakim czasie się to wszystko rozgrywa, więc pewnie jest to robione ze względu na reboot z akcją gdzieś na początku luźną
~EmilyWinxClub0
11:58:16 15.03.2024
Komiksy ze starą kreską są lepsze dla oka i może byłyby fajne gdyby miały więcej stron
^Flamli0
19:29:29 14.03.2024
Spróbuj wchodząc dokładnie tak: https://winxblogger.pl/
~Stellka0
18:45:17 14.03.2024
Zgłaszam problem techniczny. W przeglądarce mobilnej Safari nie wysyłają się wiadomości na SB smutny
^Flamli0
18:08:59 14.03.2024
zapraszamy na kolejny komiks ze "starą" grafiką po 8 sezonie :> KLIK
~Vixen0
5:32:49 14.03.2024
:p
~Vixen0
5:32:44 14.03.2024
Ale i tak nie mam punktów za tamty rok
~Vixen0
5:32:16 14.03.2024
XD kawa mnie nie budzi I źle widziało się na oczy
~Vixen0
5:31:42 14.03.2024
Dobra jednak dopiero za miesiąc ze
~Vixen0
5:31:04 14.03.2024
Wczoraj wybił mi kolejny rok na wb. Mogę prosić o punkty?
~Vixen0
19:35:19 13.03.2024
:pony:
~Vixen0
19:35:10 13.03.2024
WB życiem
*Lunaris0
16:45:44 13.03.2024
Prawie tak samo jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że gen alpha tworzy swoje pierwsze memy
*Lunaris0
16:41:57 13.03.2024
ngl, poczułam się staro
*Lunaris0
16:41:48 13.03.2024
Jakim cudem 2015 był już 9 lat temu o.o
~February0
15:41:02 13.03.2024
Ej ja nie miałam na myśli nic negatywnego że to post sprzed 9 lat, strona żyje i ma się dobrze, chciałam ożywić shoutbox ;/
^Flamli0
12:40:31 13.03.2024
~MrDark 19:21:43 12.03.2024 95.155.77.149 Ty się ciesz, że ta strona jeszcze dycha...
rly
~kolec 2570
7:42:08 13.03.2024
~MrDark 19:21:43 12.03.2024 Ty się ciesz, że ta strona jeszcze dycha...
WB to 10zł, że ta strona jeszcze dycha? :haha:
~MrDark0
19:21:43 12.03.2024
Ty się ciesz, że ta strona jeszcze dycha...
~February0
18:46:28 11.03.2024
lol, nie ma to jak odpowiedzieć na post sprzed 9 lat xdd
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.