Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,052
 Najnowszy Użytkownik: ~blumica
Dzisiejsi Solenizanci
Akali
Biszkopcik12

Twórczość
Opowiadania
❧  Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)  ☙

Strona 10 z 13 << < 7 8 9 10 11 12 13 >
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-07-2015 19:47
Świetne! Bardzo podoba mi się pomysł z tą wizją przyszłości. Już nie mogę doczekać się, co będzie dalej. Czy oni zaczną opowiadać sobie, co takiego widzieli niegrzeczny? To mogłoby być ciekawe. Najbardziej spodobała mi się przyszłość Concordii i Halii. W szczególności to znamię na ramieniu Halii. To było bardzo ciekawe.
- Szarlotka,szarlotka. - nie przestawała szeptać leżąca na podłodze Nike.
- Jakiś szok ma czy coś? - zapytała zirytowana Hera. - Może marzyła sobie a do snu wkradł się jej Zeus. Ej! Nie łap mnie gdy śpisz bęcwale ty!


Boże, to było the best! Prawie spadłam z krzesła, gdy to przeczytałam. Masz niezłe poczucie humoru, o czym dobrze wiesz xdd.
Czekam na kolejne rozdzialiki całus.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-08-2015 00:47
Dzięki, Smocza. Starałam się, by ten rozdział był choć trochę zabawny. Czy opowiedzą sobie? Hmm... Pomyślę mruga. I dziękuję za komentarz <3!
Jeżeli chodzi o to, że naprawdę dawno nie było rozdziału... Wyjechałam w poprzednim tygodniu do miejsca, gdzie nie było internetu. Przepraszam i postaram się nadrobić stracony czas.

Rozdział 45 "Powrót do przeszłości?"

- Ostrożnie. - Hermes przestrzegł Perseusza po tym jak ostatkiem sił wciągnął go i uratował przed upadkiem z urwiska. - Nie wiemy czy śmierć tutaj działa na nasze ciała.
Perseusz uspokoił oddech.
- Co tu się dzieje? - odezwał się nerwowo. - Nie powinno tu być marzeń.
- Myślę, że nasze marzenia dopiero się łączą. Spójrz!
Dwie strony kanionu przyciągały się i po chwili były już złączone. Z ziemi zaczęły wyrastać drzewa, krzewy i po chwili chłopcy stali przed drewnianym letniskowym domem w lesie. Słońce świeciło w oczy Hermesa przez burzę liści wysokiego, liściastego drzewa.
Z domku wybiegła jaskrawo ubrana brązowowłosa nastolatka. Jej włosy związane w kucyki unosiły się przy porywistym wietrze, który znikąd zaczął wiać w lasku. Jej różowa atłasowa sukienka zaczęła szeleścić, a w tle dało się zobaczyć błysk pioruna.
- Szybko, tato! Wujku! - krzyknęła do nich dziewczyna. - Zbiera się na burzę, a raczej już się zaczęła.
Perseusz i Hermes spojrzeli na siebie. Nie było czasu na rozmyślania, gdy niedaleko usłyszeli grzmot. Pobiegli i po chwili siedzieli już na kanapie w salonie domku. Dziewczyna, która zaprosiła ich do środka przyniosła im kubki z herbatą.
- Masz, tato, żebyś się nie przeziębił. - podała Hermesowi jeden z nich.
Hermes o mało co nie wypluł płyn na nastolatkę.
- Zaraz przyjdzie reszta. - uspokoiła ich zawczasu.
Dokładnie kilka sekund po tym usłyszeli pukanie. Nastolatka podbiegła do drzwi.
- Wchodźcie. - zaprosiła ich do środka zadowolona.
Do pokoju weszła wysoka dziewczyna z przepięknymi oczami koloru brązowego obsydianu i ustami niczym dojrzewająca malina. Dziewczyna potrząsnęła potarganymi włosami w kolorze młodej marchwi. Wyjęła chusteczkę z kieszeni spodni i wytarła nos. Poprawiła czarne okulary i białą bluzkę w kolorowe groszki. Dopiero wtedy podeszła do siedzących mężczyzn.
- Tato! - przytuliła się do zarumienionego Perseusza. - Wujku!
Zwróciła się teraz do zdezorientowanego całą sytuacją Hermesa.
Do pokoju weszli dwaj chłopacy. Jeden z chłopców był przystojnym blondynem z lazurowymi oczami przypominającym z rysów królewskiego elfa, jedyną skazą na jego wyglądzie były piegi, którymi jego ciało było w niektórych miejscach bardzo obsiane.
Jego ubranie w przeciwieństwie do drugiego chłopaka było jasne i proste. Ciemne ubrania z nadrukami i innymi wzorkami podkreślały jasnozielone włosy nastolatka i jego niebieskie ślepka.
- Miło pana znowu widzieć. - blondyn uśmiechnął się do Hermesa. - Widzę, że drugi z panów mnie nie zna. Nazywam się Hiob.
- Miło poznać. - uścisnął jego rękę Perseusz.
- Jestem przyjacielem Rainve. - wyjaśnił. - Strasznie mi miło, że pan Hermes zaprosił mnie do domku na kolację.
Blondyn usiadł koło Rainve na co ta zareagowała rumieńcem. Hermes posłał mimowolnie Hiobowi piorunujące spojrzenie. Chłopak nie zauważył wrogiego gestu i dalej popijał herbatę.
Do pokoju wrócił najpewniej z toalety drugi chłopak.
- Ale się odwodniłem. - mruknął i siadł koło Perseusza.
Perseusz zerknął na zielonowłosego nastolatka.
- Och. Dobry wieczór, panie Perseuszu. - przypomniał sobie o czymś.
- Henrick, zachowuj się. - mruknęła do niego marchewkowa dziewczyna. - Rainve patrzy.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Dobrze, Meg, jestem tylko zmęczony. - odmruknął i oparł się wygodnie o oparcie kanapy.
Po chwili z niedaleka dało się słyszeć kolejny grzmot.
- Rai, nie możesz coś z tym zrobić? - spytał się nastolatki Hiob.
- Berło się jeszcze nie naładowało. - zaprzeczyła natychmiast Rainve.
- To tylko burza. - wzruszyła rękoma Megan. - Prawda, tato?
- Tak. - pokiwał głową mężczyzna. - To przecież tylko wyładowanie elektryczne.
- Mówisz zupełnie jak mama. - zachichotała na to córka.
- Jak mama? - pomyślał Perseusz. - Czy-czy to-to możliwe?!!
W tym momencie Perseusza można było spokojnie nazwać pomidorem.
- Wujku, wszystko dobrze? - spytała zmartwiona Rainve.
- Oczywiście. - Perseusz szybko ostudził emocje. - Tylko trochę tu duszno.
- Już się robi. - zamruczał sennym głosem Henrick.
W pokoju zrobiło się trochę zimniej.
Perseusz był teraz jeszcze bardziej zdziwiony ciągiem wydarzeń. Nagle z pokoju niedaleko dało się słyszeć alarm.
- Kolacja gotowa. - Rainve podniosła się i wróciła z fartuszkiem i pieczenią.
- Meg, pomożesz? - spytała kuzynkę.
- Czemu nie. - Megan podniosła się i ruszyła za "Rai" do kuchni.
Hermes potrząsnął ramieniem skołowanego mężczyzny. Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Wskazał mu niewielkie piórko na stoliku w kolorze tęczy. Perseusz skinął głową i w tym samym momencie dotknęli pióra.

- Perseusz. - chłopak usłyszał kobiecy głos. - Perseusz!
Obudził się z krzykiem spoglądając na klęczącą na ziemi Atenę.
- Zobaczyłeś ducha czy co? - spytała zirytowana krzykiem dziewczyna.
Chłopak bez słowa usiadł z obudzonym przez Iris bratem na sofie.
- Czy to możliwe, że...? - Atena posunęła się do nietypowych dla nią myśli. - Nie... To nie zbyt możliwe... Więc dlaczego?
***
Nagle znikąd wyłoniły się małe niebieskie duszki szybko wirując złączyły się w znajomą już zebranym niebieską eteryczną duszę.
- Gratuluję, Strażniczki i strażnicy. - rozpoczęła przenikając ich swoimi pustymi lazurowymi oczyma. - Dawno nie miałam tu takich gości jak wy. Prawie zdaliście mój test. Mam z wami taką zabawę...
- Zabawę?! - nie kryła wzburzenia Nike. - Kręci cię nasze cierpienie.
Niebieska kobieta podpłynęła do niej i złapała ręką za podbródek.
- Biedna mała Nike, taka lojalna wobec przyjaciół... Mimo że żadnych przez pewien czas nie miałaś...
- Zostaw ją! - odezwała się swoim mrocznym głosem Iris.
Kobieta była po kilku sekundach już koło niej i przekręcając głowę raz w lewo i prawo mamrotała:
- Iris... Niziutka urocza duszyczka, ale nękana przez jeden z grzechów głównych... Śliczna mała Iris.
Kobieta podfrunęła na środek koła kanap i podleciała wyżej.
- Znam wszystkie wasze tajemnice... Mogę przez was patrzeć jak przez lustro. Prawda, "podwojona" Artemido? Twoje koszmary są pyszną pożywką dla mojej formy. Tak samo jak ty słodziutka Coco. Nie czujesz się jak piąte koło u wozu? Ale żadne danie nie przebije mojej pysznej androidalnej Ateny-Anteny. Nie mam już ochoty opisywać reszty, bo wymieniłam już moje dania główne.
- Jak możesz?! - wrzasnęła zdenerwowana Hera. - Jesteś potworem!
- Tak, jestem. - eteryczna dusza zniżyła się i przysiadła na podłodze. - Zostałam potworem przez klątwę złych czarowników, ale kogo to obchodzi?! Nikt jeszcze nie przyszedł mi na ratunek. Pewnie mnie nie pamiętasz, Hero...
Hera przypomniała sobie, że słyszała już głos kobiety.
- To ty podczas walki z Megajrą...
- Tak, Hero. - uśmiechnęła się teraz delikatnie. - Można powiedzieć, że jesteś moim nowym wcieleniem... Ale to teraz nie ważne. Przeszliście już większą część "egzaminu", życzę powodzenia przy ostatniej części z Tiarą Wspomnień.
Klasnęła i rozwarła dłonie na całą długość. Części ścian cofnęły się i odsłoniły kryształowe podstawki, na których stały tiary.
Każdy z grupy stanął przed tiarą. Hera zanim założyła swoją "koronę" jak reszta, odwróciła się, by spojrzeć na kobietę.
- Jak się...? - zaczęła pytanie.
- Terpsychora, muza tańca. - powiedziała kobieta i rozłożyła się na mniejsze duszki zanim ta skończyła pytanie. Duszki rozbiegły się na wszystkie strony i po dawnej muzie nie było śladu. Hera westchnęła i włożyła swoją Tiarę Wspomnień.

Koniec cz.1 zdezorientowany



Rozdział 45 "Stresujący powrót do przeszłości?"

- Dom. - te słowa nie potrafiły przejść przez gardło czarodziejki. - Rodzinny dom.
Wszystko tak jak to zapamiętała. Mimo to powrót do miejsca, gdzie po raz pierwszy zaznała miłości.
- Jednak ten dom... On nadal powoduje cierpienie.
Przeszła do salonu. Na dywanie w salonie siedziała mała dziewczynka trzymając pluszowego ukochanego miśka. Telewizor był włączony, ale bajka na ekranie nie uzyskiwała ani trochę zainteresowania dziecka. Jej szare oczy, zimne jak kamienie i tak samo czułe, nic dziś nie czuły. Jej zamyślona mina nie zdradzała niczego. Przekręciła głowę, gdy usłyszała tupot nóg. To jej starszy brat. Dziewczynka pytająco spojrzała na niego odrywając się od ponurych myśli.
- Dziś też nic. - brat wykrztusił z siebie potok niemiłych jej słów.
- Oglądam bajkę. - posłała mu delikatny uśmiech. - Dołączysz?
- Dobrze. - brat podszedł do niej i pogłaskał po główce.
Ani brat, ani siostra nie obserwowali akcji na ekranie. Oboje byli pogrążeni w podobnych mrocznych myślach. Do czasu, gdy nadszedł czas na wiadomości. Uważnie czekali na najmniejszą informację o Domino. Nagle reporterka przybiera oficjalny ton i podaje:
- Minął już miesiąc od ostatnich informacji z Domino. Niniejszym wszystkich przebywających na tej planecie podczas tego czasu oficjalnie uznaje się za zmarłych.
Hera łudziła się. Tak łudziła się że tym razem powiedzą coś dobrego. Hera zaczyna płakać. Odwraca się w kierunku brata, ale ten też nie może powstrzymać łez. "Obecna" Hera przygląda się temu z nutą melancholii. Przeżywanie tych wydarzeń ponownie nie wchodziło w rachubę. Mimo to czuła się okropnie.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - usłyszała głos w oddali.
***
Czy ten proces nigdy się nie skończy? Tak musiała myśleć w tamtej chwili. Przyglądanie się sobie było dla Halii dziwnym przeżyciem. Cofnęła się w czasie do pamiętnego procesu w sądzie w sprawie rozwodowej jej rodziców. Najgorsze było to, że tata przyprowadził swoją kochankę. Od razu było widać, że jest z nim tylko dla pieniędzy. Panterka, wysokie szpilki i długie blond włosy, jak tata mógł ją woleć od mamy? Halia przeszła przez parę zebranych osób i podeszła do tej okropnej kobiety. Walnęła ją parę razy otwartą dłonią w twarz. Szkoda, że naprawdę tego nie czuła. Mogła tak tylko przez nią machać. Znudzona wróciła wzrokiem na rodziców. Mama postarała się niedługo potem o alimenty i udowodniła, że to z winy ojca jej małżeństwo się rozpadło. Ach... Jej biedna mama była gotowa nawet ścierpieć ta drugą dla niej, ale jej ojciec sfiksował. Pamiętała, że obwiniała się o rozpad ich małżeństwa. Nawet w sądzie nadal nie mogła uwierzyć, że ich rodzina już nie istnieje... Wiedziała, że mama i tata często się ostatnio kłócili, ale zawsze codziennie wybuchała między nimi mała awanturka, by po chwili zaczęli się namiętnie całować. Kto tu jeszcze jest? Wtedy była zbyt zmartwiona tym co się działo przed jej oczyma, by spojrzeć kto się zebrał na sali. O! Jest dziadek. Trochę osób od strony taty, których widywała bardzo sporadycznie. Przyjaciółki mamy i koledzy taty. Nawet sąsiadka. No i ta odrażająca kobieta... Jak się ta dziwaczka nazywała? W sumie ma to gdzieś. Frustracja zaczęła nękać Halię. Potem przyszedł smutek wraz z zakończeniem... Jej matkę i ojca nic nie łączyło, nawet ona, bo krzyknęła do niego na pożegnanie:
- Już nie jesteś moim ojcem, potworze! To do ciebie wróci, jeszcze zobaczysz!
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - usłyszała głos w oddali.
***
Znowu to samo... Orion z gracją opadł na ziemię, po czym dopiero odkrył, że jest duchem.
- No i moje epickie wejście diabli wzięli. - nachmurzył się. - To okropne!
- Orion! - ten krzyk mogła wywołać tylko jedna okropna dziewczyna. - Spóźniłeś się!
- Przepraszam, Hilde. Zaspałem... - młody Orion próbował wytłumaczyć dziewczynie, ale ta nie dawała się przeprosić.
- Proszę, wybacz mi. - odrzucając resztę dumy wydukał w końcu.
- Nie. - odparła ta z cierpkim uśmiechem. - Mam już dosyć tej randki, a dopiero się zaczęła, co z ciebie za chłopak.
Tak zachowywała się podczas większości randki, więc nie wytrzymał już w końcu stękań nastolatki.
- Mam już ciebie dosyć! - krzyknął po kolejnej niemiłej fali uwag. - Jak można być tak egoistycznym i wymagającym?! Jestem tylko chłopakiem, a nie jakiś super-duper księciem, Hilde! Chciałem żebyśmy się lepiej poznali, a nie obrażali, ale to nie tak powinna wyglądać randka! Moja pierwsza randka to był istny koszmar, dziewczyno!
Można było się spodziewać wyniku takiej przemowy.
Orion skończył sam leżąc na ulicy z śladem po ręce dziewczyny na twarzy.
- Moja okropna, pierwsza randka. - Orionowi zebrało się na mdłości.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - usłyszał głos w oddali.

Koniec cz.2 (sorki, że tak krótko xd)



Rozdział 45 "Stresujący powrót do przeszłości ponownie."

Artemida patrzyła na swoją odpowiedniczkę. Była taka jak ona wtedy. Najpierw myślała, że to tylko sen. Ale ten koszmar się nie kończył. Za każdym razem jak spojrzała w lusterko, widziała JĄ. Wampirzycę i boginię!
- To wtedy tak mnie ukarano. - mruknęła do siebie.
- A myślisz, że mnie nie? - usłyszała szorstki głos współlokatorki.
- Ty byłaś winna!
- Ale to nie uprawnia do bezprawnego więzienia córki bóstwa.
- Nie marudź, to nie tobie wsadzono jakąś zołzę.
Hekate prychnęła.
- Nie chciałam tego powiedzieć. Hekate? Hekate! Nie udawaj, że mnie nie słyszysz.
- Przepraszamy, numer, którego chcesz obrazić, jest zajęty. Proszę zadzwonić później. - dodała na koniec Hekate ironicznie i zamilkła.
- Świetnie, tylko tego mi brakowało. - westchnęła dziewczyna. - Dlaczego zawsze jak chcę dobrze, to jest przeciwnie.

- Nie zraniły mnie twoje słowa. - Hekate powtarzała sobie. - Wiedziałam, że Artemida mnie nie cierpi.
Przemierzała "pokój" w poszukiwaniu dziur. Ostatnio stan jej umysłu pozwalał na takie wyrwy. Wypatrzyła jedną.
- Znowu robota. - wymamrotała zirytowana. - Czemu tak jest?
- Hekate coś mówiłaś? - w pomieszczeniu rozległ się głos nastolatki. - Odezwij się.
Boginka rozejrzała się czy nie ma gdzieś w pobliżu "kulki wspomnień". Dostrzegła żółtą kulkę. Wystartowała najszybciej jak mogła. Żółte kule były zazwyczaj z okresu Paryża, gdy ona i Alekto... Nie istotne to teraz... Koniecznie musi ją złapać. Za pomocą myśli stworzyła linę i związała wspominkę. Potem udała się do panelu kontrolnego i przywiązała do reszty.Teraz musi wrócić do dziury zanim coś wycieknie.
Hekate klasnęła. Wokół niej zaczęły narastać pokłady mocy. Skupiła się i uderzyła nią w stronę środka dziury. Pojawiła się łata. Powoli zaczęła się wtapiać w ścianę i po chwili Hekate nie mogła stwierdzić, gdzie ona była. Padła zmęczona na podłogę.
- Aleks. - wykrztusiła pstrykając.
Kukiełka otoczona aurą w następnej sekundzie leżała na brzuchu czerwonowłosej dziewczyny. Wysilając się pociągnęła za sznureczek.
- O lululiluli. - rozległa się nieznana Hekate melodia.
- Co się dzieje? - zdziwiła się Hekate. - Co to za melodia? Nie znam tej piosenki, ale głos wydaje mi się być znajomy.
- Gdzieś pośród szumu drzew słyszę czyiś krzyk. By zamilkł ściskam rękę mocniej. Nadszedł czas ciemności. Całą ziemię przykryje mój cień. Nikt nie waży się już wywyższyć wobec mnie. Moja korona przetnie twą skroń. Moje berło odetnie twą dłoń. A to, co zostanie z twojego nędznego jestestwa, z jabłkiem zjem. Jeżeli mnie słyszycie, przybądźcie i klęknijcie, bo i tak nikt was nie uratuje. Ma moc rośnie z dnia na dzień. Nadszedł czas, bym rządziła na tej marnej planecie.
Potem wybuchł okropny złośliwy śmiech. Lalka przestała śpiewać.
- Co to było? - zlękła się trochę. - Chyba powiem o tym... Nie jednak nie. To może nie być nic istotnego.
Hekate zamknęła oczy, by po chwili już cicho pochrapywać.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - po stronie Artemidy rozbrzmiał głos.
***
Ten dzień... Ten straszny dzień. Concordia zaczęła biec za jej nastoletnią odpowiedniczką i Artemidą. Delikatnie, by się uspokoić gwizdała. Młoda Coco przeszła przez drzwi, by stanąć z rozszerzonymi oczami i ustami.
- Tato?! - pokój rozdarł jej krzyk.
Jej ojciec leżał na podłodze trzymając się za serce. Ciężko oddychał.
- Jesteś, skarbku. - uśmiechnął się delikatnie z trudem mówiąc te słowa. - Więc po kolei co miałem ci powiedzieć.
Concordia trzymała jego głowę na kolanach, patrząc z przerażeniem, a Artemida poszła zawołać pomoc.
- Tato, jeszcze nie możesz. - mruknęła do niego cicho niemal mrucząc.
- Więc... - tata ręką zerwał naszyjnik na jego szyi. - Drugą część znajdziesz w szufladzie. Daj ją twojemu ukochanemu. Przyniosła szczęście mnie i twojej mamie.
- Tato przestań. - Concordia trzęsącą ręką odebrała łańcuszek z połówką serca. - Ty nie umierasz.
- Po drugie. - kontynuował nadal uśmiechnięty ojciec. - My z mamą zawsze będziemy nad tobą czuwać. Artemida i jej rodzina z pewnością ci pomoże.
Concordia słuchała niedowierzająco.
- I po trzecie, najważniejsze. - tata podniósł palec jakby grożąc. - Znajdź sobie ukochanego, który będzie mógł za ciebie oddać życie, inaczej na ciebie nie zasługuje. Jeżeli cię skrzywdzi, wrócę z zaświatów.
- Przestań! - Concordia wrzasnęła z całej siły.
- Przepraszam... Nie mogę cię już chronić jak wcześniej. - z oczu Libertiasa Rosality popłynęły łzy. - Los doświadczył cię naprawdę źle, mój skarbie. Zawsze będę cię kochać.
Po tych słowach zemdlał, a do pokoju wbiegło parę mężczyzn z noszami. Siedziała tam do momentu, gdy Artemida potrząsnęła ją za ramię. Odwróciła się do niej i mocno przytuliła. Artemida głaskała ją po głowie, nucąc piosenkę, którą kiedyś śpiewała Concordii matka. Prawdziwa "Coco" zaczęła ryczeć. Kilka dni ojciec zmarł w szpitalu. Lekarz zdradził, że ponad miesiąc wcześniej wykryto u niego nowotwór. Najpierw była zła, że jej o tym nie powiedział, a potem zrozumiała, że jej tata nie chciał, by się o niego stale martwiła i troszczyła. Uklękła na ziemi wyjmując z kieszeni łańcuszek i mruknęła przez łzy:
- Gdyby tylko Fobos mnie kochał...
Po czym zemdlała jak jej ojciec. Słońce rozświetliło pusty pokój i z dala dało się słyszeć:
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Atena uspokoiła niespokojne bicie serca, patrząc na swoją rodzicielkę. Wyglądała tak jak wtedy, zanim ojciec... Nie zauważyła tego dnia jej nerwowego zachowania. Może wtedy nie miała już sił i zdecydowała zostać w tej lodowej trumnie. Czy wtedy już wiedziała, że umrze? Że już nigdy nie opuści tej zimnej krainy? A może już wtedy jak została tu uwięziona... Jedno jest pewne. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że już nie wyjdzie. Oni stracili życie, by móc wypuścić mnie z tego lodowego więzienia. Nie szukali portalu dla siebie, tylko dla mnie.
- Nie płacz. - ugryzła się w wargę do krwi, by nie płakać, gdy znowu widziała jak jej mama umiera. - Obiecałaś jej.
Atena zobaczyła migawkę "w głowie" innego wspomnienia, gdy pierwszy raz widziała łzy mamy po śmierci taty. Myślała, że jej nie widzi. Ale ona patrzyła na jej łzy, jak u anioła jej się zdawało i też zaczęła łkać. Tak płakały same, a jednak osobno kilka razy.
- Czy oni musieli zginąć? - pomyślała byle tylko nie poczuć tego rozdzierającego ją smutku. - Czemu los tak zadecydował?
Usiadła na ziemi. Zaczęła czuć to wszystko przez te osoby. Oni ją otwierają niczym owoc.
- Ateno. - usłyszała głos za sobą. - Tylko mi nie mów, że płaczesz.
Atena odwróciła wzrok. Za nią stał duch jej matki.
- Mamo, ja. - nie wiedziała jak się wytłumaczyć.
- Córko, nie chodziło mi o to, byś powstrzymywała łzy, ty naprawdę potrzebujesz płakać. Przepraszam, że tak to zrozumiałaś. No, chodź.
Atena podniosła się i mocno przyległa do rodzicielki.
- Mój duch nie mógł odejść, widząc twój smutek i wreszcie mogę ci to powiedzieć.
Atena spojrzała na nią z zamglonymi oczami.
- Masz się śmiać. Masz płakać. Wszystko przy swoich wspaniałych przyjaciołach. Nie powstrzymuj emocji. Pamiętaj o tym, że ja i tata zawsze będziemy z ciebie dumni, nie ważne co się stanie, ponieważ jesteś naszą kochaną córką. Żegnaj, kochanie.
Jej dusza rozsypała się na piach i popłynęła w górę.
Atena zaczęła płakać. Nie płakała od lat. Jej twarz opływał strumień łez. Łez szczęścia. Zaczęła się śmiać. Niektórzy mogli uznać to za histeryczny śmiech, ale tak się śmiała. Wreszcie czuła spokój. Nie ten sztuczny spokój zewnętrzny, a spokój ducha. Prawdziwy.
- Dziękuję ci, mamo. - popatrzyła w górę, gdy usłyszała głos:
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.

Koniec cz.3 (sorki, że tak krótko xd)



Rozdział 46 "Przeszłość a teraźniejszość".

Hermes i Perseusz choć osobno przeżywali to samo, okropne wspomnienie. Do ich domu zaczęli się dobijać ludzie z pochodniami i widłami. Cały dom ogarnął pożar. Ich matka wytworzyła resztką magii wodną osłonę, potem wzięła Perseusza na ręcę i krzyknęła do Evie:
- Do piwnic.
Najstarsza z rodzeństwa dziewczyna wzięła brata na plecy i zaczęła biegnąć w stronę schodów. Z dala dało się słyszeć hałas wyważanych drzwi. Szpilki kobiety stukały o marmurową posadzkę. Robiło się coraz ciemniej, więc Fiore stworzyła dwa ogniki. W końcu dotarli do kamiennej ściany. Venus za wszelką cenę chcąca ochronić swoje dzieci, walnęła pięścią w jeden z kamieni. Ten z oporem cofnął się i otworzył przejście. Kobieta wbiegła tam i nadusiła przycisk z drugiej strony. Drzwi zaczęły się powoli zamykać. Venus dusiła dalej, by jak najszybciej odgrodziły jej drogę od zbliżającego się rozwścieczonego tłumu. W końcu zamknęły przejście do podziemi.
- Ja tu zostanę, więc idźcie dalej.
- Ale mamo. - odezwali się bracia.
Kobieta spojrzała na Evie. Ta niechętnie pokiwała głową i wzięła młodsze rodzeństwo na ręce. Nissa i Fiore ze smutkiem opuszczały Venus ze skrzyżowanymi dłońmi, wpatrującą się w wrota.

Minęli już siódmy korytarz. Wreszcie Evie skręciła w bok i stanęła przed ścianą z cegieł. Używając magii odsunęła stare już zgliszcza drzwi. Potem, gdy postawiła młodsze rodzeństwo na ziemi, zasunęła szybko jedyne wyjście. W pokoju panował gęsty półmrok. Gdyby jeden z ogników nikt nic by nie widział.
- Może zapalę coś jeszcze. - Fiore przestraszyła się ciemności. - Evie?
- Ktoś może dostrzec płomień. - skarciła ją ta surowo. - Przybliż się do niego lub przytul do mnie. Wszystkie małe ciałka rzuciły się do Evie. Ta udostępniła każdemu kawałek swojego ciepłego ciała.
- Już, już. - wymamrotała nerwowo.
- Gdzie jesteśmy? - spytał się po chwili Perseusz.
- W jednej z piwnic. - wymijająco stwierdziła siostra.
Nie miała ochoty wspominać bratu, że tu znajduje się grób ich prapraprzodka. To tylko przestraszyłoby go jeszcze bardziej... Z daleka jako jedyna usłyszała ciche zaklęcie. Po nim jeszcze mocniej przycisnęła do siebie zalęknione rodzeństwo. Cicho zaczęła nucić kołysankę:
- Kwiaty się chylą do snu. Słoneczko już zaszło tu. Pies wydaje ostatni już dziś szczek. Rolnik strudzony zapada w sen. Więc i ty zanurz się w krainie marzeń. Pozwól fantazjować na jawie. A ja będę tu śpiewać ci tą pieśń, o wieczorze w Earthcie.
Hermes kochał tą lekko sztampową i niezbyt dobrze skleconą pieśń. Mama potrafiła mu ją śpiewać godzinami, póki nie zasnął. Evie sprawiła, że dodała mu ona nadziei, że rewolta zostanie szybko zażegnana. Wszyscy, oprócz zdenerwowanej najstarszej z sióstr, zasnęli z myślą o lepszym jutrze.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - "kuzyni" usłyszeli jakby z oddali.
***
Iris patrzyła tępo na matkę. Nie mogła się zebrać w sobie, by obserwować umierającą rodzicielkę. Jej rodzice byli tak ważnymi osobami dla niej... Oni ją doceniali i szanowali. Kochali taką jaką jest, nie tak jak inni. Ma już tego dosyć. Odwraca się do ściany. Nagle jej wzrok przenika do innego pokoju, gdzie jest jej ojciec. Zamyka oczy nie chcąc tego widzieć. Widzi wspomnienia z rodzicami.
- Niech ten horror się skończy. - pomyślała zrozpaczona.
Złapała się za głowę. Otwiera oczy. To ta chwila. Matka drżącą ręką łapie jej odpowiedniczkę.
- Pamiętaj, że jesteś wspaniała. - mówi z trudem. - Nie próbuj się zmieniać.
To jej ostatnie słowa. Ręka delikatnie zaciska się na dłoni Iris. Pielęgniarka niedługo potem potrząsa roztrzęsioną dziewczyną. Ta nie reaguje.
Potem zabiera jej ojca. Nie ma już nikogo na tym świecie, kto były z nią powiązany więzami krwi. Jej rodzice umarli. Ona sama już nigdy nie otrzyma od nich uśmiechu, uścisku czy całusa. Pozostanie przez spory czas tylko cieniem dla innej ziemskiej czarodziejki. Będzie zawsze tą drugą... Gorszą. Nikt nie będzie jej już kochać? Pozostanie sama na zawsze? Nadal nie zna odpowiedzi na te pytania, ale teraz nie jest sama. Ma dziewczyny. No i Hermesa, to znaczy chłopców. Oni, mimo że nie jest taką dobrą liderką, wspierają ją i dzięki nim jeszcze jakoś się trzyma.
- Nie jestem sama, mamo i tato. - popatrzyła w górę. - Mam przyjaciół.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - głos był przyjemniejszy niż dotąd.
***
Ten dzień. Tata wiedział, co się święci. Obudził mnie rano, a potem kazał schować się niby przed mamą w szafie. Jednak i tak wszystko widziałam. Mama broniła ojca, ale Czarownicy byli zbyt potężni. Odebrali jej moc, a potem... Z oczu Nike zaczął płynąć strumień łez. Dawno nie przypominała sobie o tych wydarzeniach... Powrót do Iris i spotkanie reszty jej pomogło. Nie miała też zbytnio czasu, by rozmyślać o przeszłości, a teraz... W jej sercu nienawiść do Czarnego Kręgu mieszała się z smutkiem, gdy widziała śmierć rodziców. Mama leżąca na podłodze. Tata w kałuży krwi. Ona stojąca z zapartym tchem w tej drewnianej szafie, przez szparę obserwująca bezwzględnych i okrutnych mężczyzn. Na zawsze zapamięta te twarze... Ten moment... Do końca swoich dni. Po raz pierwszy w tym roku zapłonęła chęcią zemsty. Miała ochotę odpłacić się czarownikom z nawiązką, ale nie mogła. Wiedziała, że nawet jeśli miałaby taką moc, nie potrafiłaby zabić tych drani. Mama wpoiła jej, że w takim wypadku sama stała się tak podła jak ci dranie... Opadła bezwładnie na ziemię i pogrążyła się w nagłym szlochu. Już po chwili grupa czarnoksiężników ulotniła się z jej domu. Od tamtej pory nic nie mogło być takie jak kiedyś. Dzięki adopcji czuła to ciepło, które kiedyś dawała jej matka z ojcem, może nie było tak silne i jakieś inne, ale zawsze. Dla niej rodziną była jeszcze Iris. Ale ostatnio ta przestała traktować ją jak siostrę. Nike zastanawiała się, co takiego złego zrobiła, że nastolatka zaczęła być dla niej taka cierpka i chłodna... Miała dosyć tego, że przestały jak dawniej wszystko robić razem. To wszystko z dnia na dzień zaczęło ją przytłaczać. Mimo to starała się ze wszystkich sił odzyskać "siostrę".
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta. - głos w oddali przywołał ją do rzeczywistości.

Koniec cz.1 (znowu krótko...)


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 14-08-2015 10:43
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-08-2015 10:52
Ciekawy pomysł z tym tiarami. Wspaniale było się dowiedzieć co nieco o czarodziejkach i ich ochroniarzach. Najbardziej oczywiście spodobała mi się Atena. Czy to znaczy, że teraz będzie bardziej normalna i uczuciowa? Byłoby świetnie, ale jeżeli masz zamiar to zrobić, to nie zmieniaj jej tak od razu, tylko takimi stopniami, aby nagle z chłodnej i bezuczuciowej panny nie zrobiła się przesłodka laleczka. I proszę cię, zostaw jej ten zdrowy rozsądek, bo dzięki temu jest taka inna, unikatowa i niezwykła.
Przyszłość Perseusza i Hermesa bardzo mi się spodobała, w szczególności ten moment:
- Tak. - pokiwał głową mężczyzna. - To przecież tylko wyładowanie elektryczne.
- Mówisz zupełnie jak mama. - zachichotała na to córka.
- Jak mama? - pomyślał Perseusz. - Czy-czy to-to możliwe?!!


To był najlepszy moment. Jak mi się przy tym chciało śmiać, nie masz pojęcia.

Ogólnie jest coraz lepiej, masz świetne pomysły i już nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Życzę powodzenia i dużo weny, abyś jak najszybciej dodała kolejny rozdział.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-08-2015 23:11
Smocza, jeżeli to zrobię, znajdź mnie i zamień me życie w koszmar xD. A tak serio to Atena tylko postara się być bardziej otwarta wobec przyjaciół.

Rozdział 46 "Czas na chwilkę radości?".

Zeus wpatrywał się w ogarniającą go ciemność. Nagle wnętrze rozświetliły wizerunki Hery. Z każdym nowym serce Zeusa bolało go jeszcze bardziej. Zaczęło mu się kręcić w głowie. Nagle wizerunki zaczęły "mówić". Zeus opadł na zimną posadzkę. Nie usłyszał głosu w oddali z powodu swojego skołatanego serca. Otworzył oczy, by dostrzec pochyloną nad nim Herę.
- O nie, tylko nie ona. - mruknął, myśląc, że to jeden z hologramów.
- Ty niewdzięczny. - Hera wykonała chwyt bokserski i już szykowała się do tego, by przerzucić go przez ramię, gdy Atena szczypnęła ją w ramię.
- Ała, co?!
- To nie pora na wasze czułości. - powiedziała ta spokojnie. - Dokończmy test i będziecie mogli w spokoju flirtować.
- Ja ci dam czułości! - Hera rzuciła się w kierunku tamtej z rękoma, ale powstrzymała ją Concordia. - Puść mnie, Coco.
- Ale Atena ma rację, to nie pora na wasze umizgi i zaloty.
- I ty przeciwko mnie? - Hera zdenerwowała się na dobre.
- Dobra, to sprawa skończona. - Iris przerwała dalszą dyskusję. - Wracamy do tiar.
Drużyna stanęła przed dopiero co podstawionymi złotymi, a nie srebrnymi jak poprzednio tiarami.
- Teraz może być już tylko przyjemnie nie? - spytała zmęczona Nike.
- Raczej tak. - odpowiedział jej Perseusz.
Tiary rozbłysły na głowach jego towarzyszy.
***
Hera otworzyła oczy, widząc znajomą jej twarz. Na ustach czuła przyjemne ciepło czyiś delikatnych warg. Jej serce chciało wyskoczyć z piersi, gdy w tle słyszała huk fajerwerków. Całe jej ciało płonęło wewnętrznym ogniem. Z całej siły odparła to ciepło i uczucie. To nie mogło być jej szczęśliwe wspomnienie... Nie mogło! Wreszcie wspomnienie rozwiało się i znikło pozostawiając zdziwioną Herę.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Halia widzi jakieś sylwetki w oddali. Wszystko jest szybkie i mgliste... To oni dali jej szczęście, nawet ten durny Orion. Sprawił jej radość. Mogła zapomnieć o swoich zielonych włosach i mocach. Mogła być zadowolona z życia. Każdy dzień z nimi był wyjątkowy i inny od poprzedniego. Nawet Atena czasami zdawała się być dla niej miła. Zaczynała wierzyć, że wszystko będzie dobrze...
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Co to takiego? To ulice Tokio, a obok idzie ona! Ta wredna nastolatka z problemami. Jak to możliwe?! Przecież to nie może być jakieś szczęśliwe wspomnienie. Po prostu ta tiara musiała się zaciąć lub coś podobnego... Żeby takie rzeczy pokazywał element biżuterii... Ma tego serdecznie dosyć kiedy to się skończy?! Może, dlatego że ją nienawidzi, nawiedza go nawet teraz? Dosyć myślenia o tym...
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Artemida uśmiechnęła się do siebie. Naprawdę wtedy była najszczęśliwszą dziewczyną na Lunarii. Razem z jej siostrą urządziły piknik. Zaprosiła po raz pierwszy kolegów z klasy. Na przykład Siriusa. Ach, co to były za czasy. Zanim ojciec Coco zmarł, były razem takie radosne. Jej roześmiana twarz do ucha do ucha i melodyjny głos "Wszystko będzie dobrze, skarbie". Każdy dzień był jak sen, nawet jeśli "ona" była z nią.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Przed nią widzi znajome miejsca i ukochane osoby. Pakt przyjaźni z Artemidą był najlepszym, co się jej mogło przydarzyć. Potem jeszcze poznała jej uroczą Pax. Gdyby nie ta dwójka, pogrążyłaby się w depresji po utracie ojca. Obie wniosły radość. Odtąd była z nią jak siostra, a nie jak zwyczajna poddana. A teraz... Teraz poznała Fobosa. Wie, że go kocha. Wie, że nie może przestać. Wie, że to jest złe. Ale jednak nie potrafi czuć do niego nic innego niż miłość. Szczerą i wzrastającą, chwila z chwilą miłość! Wie też, że Fobos jest wrednym arogantem służącym złu. Wie, że nie jest dobrym człowiekiem, ale nie potrafi nie kochać go takim jakim jest. Wie też, że Fobos skrywa wrażliwszą i troskliwszą naturę, którą skrywa nawet przed sobą samym. Nie wie, co do niej czuje Fobos i nie chce już wiedzieć. To by tylko skomplikowało sprawę... No cóż, będzie musiała z tym żyć. Nie chce okłamywać siostry, ale nie może powiedzieć o tym nikomu...
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Atena widzi jakieś sylwetki... Nie może rozpoznać do kogo należą. Widzi niską, niezbyt wciętą figurę najpewniej kobiecą. Męskie sylwetki o odrobinę innej posturze. Kobiecą figurę podobną do niej, ale trochę wyższą. Obok niej trochę niższą z delikatnymi, lekko zaokrąglonymi kształtami. Jest jeszcze parę kobiecych sylwetek. Próbuje dopasować je do postaci z drużyny i o dziwo pasują jak ulał. Czy wreszcie zaczęła coś czuć?
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Hermes wpatruje się w twarz swojej "podopiecznej". Dopiero wtedy zauważa jej delikatne i długie rzęsy. Lekko skośne, skrzące się piękne oczy. Półdługie, jedwabiste mandarynkowe włosy. Małe, lekko rozchylone koralowe usta. Słodki, mały nosek. Ładną twarz w kształcie zaokrąglonego trójkącika. Zgrabna sylwetka dopełniała całości. Hermes dziwił się, czemu wcześniej tego nie zauważył. Może, dlatego że wolał słuchać tego, co mówi? Był teraz zdezorientowany.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Perseusz poczuł nagłą falę gorąca. Wtedy, gdy to zrobił, nie czuł tego tak bardzo. Teraz mógł być świadkiem wydarzeń inaczej... Ciało ruszało się samo, ale zachował świadomość. Czasami śnił mu się pocałunek. Ten dotyk jej warg. Namiętna chwila, ale wtedy naprawdę nie myślał. Po prostu chciał jej pomóc, zrozumieć to słowo, które ostatnio wypełniało jego myśli. Nie wiedział, co takiego zauroczyło go w tej spokojnej i chłodnej dziewczynie. A gdy więcej o tym myślał, to bardziej był zdziwiony swoimi uczuciami.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Iris spoglądała na kartkę od Faragondy, mówiącą "Moja droga Iris! W związku sprawą, o której mi mówiłaś, postanowiłam wysłać specjalny oddział mający na celu pokonanie Erynii i ochronę Ziemian. Wierzę, że razem z resztą czarodziejek i waszymi ochroniarzami, których krótką charakterystykę przyślę, dacie radę. Wiem, że jeszcze nie masz nawet transformacji, ale wierzę też, że uda ci się ją zdobyć, ponieważ muszę przyznać głównie, dlatego że przypominasz mi twoją matkę. Była potężną wróżką, a ty masz jej geny, więc z pewnością ci się uda, kochana. Obsadzam cię jako liderkę. Nadajesz się na tą rolę, ponieważ zauważyłam, że masz silne cechy przywódcze. Do zobaczenia! Dyrektor Faragonda." Dzięki temu listowi poznała tyle wspaniałych ludzi.
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.
***
Zeus ma ochotę przerwać tą wspominkę. Jego serce znowu zaczyna szybko bić. Jakby miało wyskoczyć z piersi i wykonać taniec szczęścia. Wszystko wydaje się być piękne, a problemy znikają. Liczy się tylko to, że całuje Herę. Ma w nosie fajerwerki i te wszystkie inne problemy. Jej delikatne usta i piękne włosy tak blisko niego. Stara się być delikatny, chociaż najchętniej chwyciłby ją w ramiona i "pobiegł do najbliższego kościoła". Nawet to, co go spotkało później, było warte dla tego jednego styknięcia jego elfiego świata z jej ludzką naturą. Ale jej tego nie może powiedzieć... Po co musiał to widzieć?!
- Operacja zdjęcie tiary rozpoczęta.

Koniec cz. 2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 05-09-2015 21:53
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~LadyCherrie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 27-08-2015 16:15
Myślałam, że będą tylko te najgorsze wspomnienia, ale fajnie, że są też te szczęsliwe. Jak napisałaś to wspomnienie Hery to mi się przypomniało jaka wtedy była akcja :haha: . Tak szczerze mówiąc, to się nie spodziewałam, że to będzie jej szczęśliwe wspomnienie. Spodziewałabym się raczej, że to będzie coś z Alfei, albo jakieś wspomnienie z Aresem (w końcu to jej elf i znają się wcześniej niż ona ze Strażniczkami). Zaskoczyłaś mnie tym, ale pozytywnie ok . Fajnie, że Atena stała się bardziej uczuciowa. Ciekawe, jak się będzie teraz zachowywać. Muszę przyznać, że masz coraz lepsze pomysły i jest coraz ciekawiej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny!


#TeamDelia
The problem with a good book is
You want to finish the book,
but
You don't want to finish the book.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-09-2015 22:19
Rozdział 37 "To już prawie koniec".

- Gratulacje. moi drodzy. Teraz tylko przejdźcie dalej. a tam znajdziecie książkę. - usłyszeli dziwny głos.
Jedna ze ścian cofnęła się i odsłoniła rubinowy korytarz. Wszyscy. którzy dopiero co zdjęli tiary. udali się w domniemaną stronę wyjścia. Pierwsza szła Atena. jako najrozsądniejsza z drużyny. a ostatni kroczył Zeus. Gdy tylko wszedł do korytarza, drzwi się zamknęły, a rubiny zaczęły się jarzyć, by po chwili błyszczeć mocnym, czerwonym światłem. Nagle Atena zatrzymała się. Wszyscy w ostatnim momencie na szczęście zdążyli stanąć.
- Co się stało? - spytała ją Iris.
- Książka. - ta odpowiedziała prosto i podniosła księgę zatytułowaną "Księga Muzyki".
- Wreszcie brakuje nam tylko jednej. - zauważyła zadowolona liderka.
- Minimalizacja. - szepnęła Atena i zmniejszyła książkę.
Potem ruszyła dalej.
- Czy mi się zdaje, czy te rubiny przestają świecić tak mocno? - spytała zdenerwowana Halia.
- Tak. - wymamrotała Atena skanująca korytarz. - Ale jesteśmy też coraz to bliżej.
- To mnie pocieszyłaś. - wymamrotała ta nadal niespokojna.
Kilka minut później, mimo że przez większość czasu ściany były puste, na obu ścianach znikąd pojawiły się dwa krystalicznie czyste zwierciadła z ramą ze szmaragdów.
- Co to? - zdziwiła się Nike - Pojawiło się z niczego!
- Nie ważne. - przerwała jej rozmyślania Iris. - Idziemy dalej, bez zatrzymywania.
Concordia, która szła przedostatnia, zerknęła na zwierciadło, odbijało jej odbicie, ale w przeciwieństwie do niej, jej odbicie było przestraszone. Szybko odbiegła od lustra, by o tym nie myśleć, ale przypomniały jej się słowa duszy... Czyżby miała rację? Zawsze w moich oczach widać strach? Nie jestem przydatna?

Nagle rubinowy korytarz przestał skrzyć, ale za to do korytarza wpadło światło dzienne. Słabe, ale dało się iść dalej.
- Już jesteśmy blisko wyjścia. - powiedziała zadowolona Nike. - Zaraz będziemy z powrotem na powierzchni.
Korytarz wypełnił się na potwierdzenie tych słów zapachem lasu. Drużyna dotarła do końca korytarza. Dalsza jego część biegła pionowo. Atena chciała już coś powiedzieć, gdy znowu niespodziewanie magicznie z góry rozwinęła się drabinka i wpadła w jej ręce. Atena złapała się mocno i zaczęła powoli wchodzić po niej na górę. Reszta uczyniła tak samo. Korytarz zaczął się zwężać. Po chwili Atena złapała już jakiś okrągły, wbity w ziemię drążek, do którego musiała być przymocowana drabina i wciągnęła się na górę. Pomogła wejść wchodzącemu na górę za nią Perseuszowi. W tym czasie Concordia nękana złym przeczuciem obróciła głowę do tyłu i zamarła.
- Twoje uszy. - szepnęła do Zeusa tak, by nie usłyszała tego Artemida. - Zakryj natychmiast je kapturem.
Zeus jedną ręką złapał się mocno, a drugą dotknął uszu i też zamarł. Natychmiast włożył kaptur i mocno pociągnął za sznurki, by nie zdmuchnął go podmuch. Potem nadgonił dystans dzielący go od Concordii.
- Ty? - zaczął niepewnie, nie wiedząc co powiedzieć.
- Wiem o tym i nic jej nie powiem, ale musi wiedzieć. - odparła szeptem.
Zeus chciał coś powiedzieć, ale zamilkł, bo Coco miała rację. Ona musi wiedzieć. O ile się teraz nie dowie. Jak to mogło się stać? Czyżby... te lustro było magiczne?! Concordia trochę potem wciągnęła go z Herą na górę.
- Ciężki jesteś. - marudziła przy tym Hera.
- Wstaje słońce. - zauważyła Iris. - To dopiero była za misja.
Rzeczywiście, zza drzew było widać jeszcze niezbyt mocne światło wschodzącego słońca.
Byli teraz niedaleko jeziora. Drabina nagle rozpłynęła się w powietrzu, a otwór zakryły dopiero co urosłe "zarośla". Słoneczne światło dotarło do wód jeziora Loch Ness.
- Pięknie, ale teraz musimy wracać i zdobyć książkę, zanim coś się stanie Apollowi. - uśmiechnęła się Iris. - Do roboty Strażniczki Ziemi!
- Do roboty! - odpowiedział chór głosów.
Misja Strażniczek rozpoczynała się na dobre.
***
Alekto przyglądała się Fobosowi z daleka. Spał w dalszej części korytarza, co zdarzało się coraz częściej i świadczyło o tym, że jest czymś zestresowany. Rozumiała go od pewnego czasu, głos w jej głowie był głośniejszy i częstszy. Znała go, nie wiedząc do kogo należał. Był jej częścią, ale nie pasował do niej. Co znaczyły jego słowa? "Alekto, zabije cię twoja ufność". O co mu wtedy chodziło? Wtedy ten głos należał do jej przeszłości. Był z nią przed Eryniami. A wtedy przecież nie miała przyjaciół, prawda? Chciała, by ktoś to potwierdził. Jej świat był inny niż przed momentem, gdy głos zaczął ją nawiedzać w najdziwniejszych momentach. Przerzuciła myśli na jej "brata". Jakie on mógł mieć problemy? Może on też słyszał jakiś głos? Nagle oczy Fobosa otworzyły się i przekręcił głowę w jej stronę.
- Hej, siostrzyczko. - uśmiechnął się do niej.
- Hej, koszmarze. - uśmiechnęła się niewyraźnie.
Fobos przeciągnął się i wstał. Zaraz usiadł koło kobiety.
- Co się dzieje? - spytał ją Fobos. - Wyglądasz nie za dobrze.
- Fobos czy... - zaczęła niepewnie. - Słyszałeś kiedyś nieznany ci głos w głowie?
Fobos zdziwił się, ale odparł:
- Jak byłem dzieckiem, słyszałem głos mojej matki, jak mi śpiewała kołysankę. - odrzekł. - Nie znałem jej nigdy, ale czułem, że to jej głos. Jeszcze kilka lat temu ostatni raz słyszałem od niej "Jesteś czarnoksiężnikiem."
- Nigdy o tym nie słyszałam... - Alekto była zaskoczona tym wyznaniem.
- Bo nie pytałaś do dziś. - Fobos wzruszył ramionami. - Dlaczego więc dziś?
- Nawiedza mnie głos z przeszłości. - odważyła się wyznać.
Fobos nie wyśmiał jej, ale odrzekł:
- One ci nie uwierzą.
- A ty?
- Wierzę.
- Wierzysz w niemożliwie?
- Nie. Nie wszystko co chcę, może się spełnić.
Kończąc takim dziwnym zdaniem poszedł sobie. Alekto odwróciła się w stronę, gdzie spał Apollo. Nagle przyleciała do niej tacka z jedzeniem i karteczką. Najpierw spojrzała na karteczkę "Rozchmurz się, Aleks. Siostry Meg i Tyne cię kochają". Uśmiechnęła się delikatnie, gdy znowu usłyszała głos:
- Możesz być moją druhną.
Alekto chciała przez moment uderzyć głową w ścianę, ale powstrzymała się od tego. To by nie pomogło.
Apollo pomału otworzył oczy, a potem wyciągnął rękę w stronę jedzenia. Alekto podzieliła je na części i z szklanką wody prze teleportowała do chłopaka.
- Już niewiele im zostało. - pomyślała, patrząc na zarost Apolla i jego zmęczony wzrok.
- Jak spałeś? - spytała, starając się nabrać przyjacielskiego tonu.
- Znowu próbujesz się ze mną "zaprzyjaźnić". - westchnął ten, biorąc do ręki jedzenie.
- Tak. - potwierdziła Alekto. - Nie wiem czemu tak się temu opierasz, przecież nic się nie stanie jak ze mną pogadasz.
- O czym niby? - zapytał nieufnie.
- Nie wiem. - ta wzruszyła rękoma, ale wyraźnie zadowolona. - Nudzę się śmiertelnie.
- To ja mam ci wszystko wymyślać? - oburzył się Apollo.
- To co myślisz o Tokio? - zapytała trochę obrażona kobieta.
- Podoba mi się tu. - odezwał się po chwili. - Ale trochę tam za tłoczno.
No i tak rozpoczęła się luźna dyskusja o zaletach i wadach mieszkania w Tokio. Alekto i Apollo nie byli tacy wobec siebie nieufni, bo temat nie dotyczył ich za bardzo bezpośrednio. Więc tak sobie skakali z tematu do tematu. Starali się nie poruszać swoich osobistych kwestii. Tak przegadali sobie do obiadu, po którym Alekto postanowiła się zdrzemnąć. Czuła , że znalazła choć na moment "przyjaciela". Była zadowolona i nie przeszkadzał już jej tak bardzo, kobiecy głos szepczący:
- Będziemy żyć w Paryżu. Miastu naszych snów.

Obudziła się niedaleko kolacji z myślą "Kluczem jest Paryż i Lunarium".
W tym samym momencie dziwne motory zbliżały się do stolicy Japonii.
***
- Atena, zajmij się z Coco szukaniem w książce o następnej z książek, a ja z Nike przygotujemy obiad. Reszta może im pomóc. Byle zdobyć tą ostatnią księgę i uratować Apolla.
Oddaliła się z zadowoloną czarodziejką natury. Atena i Concordia usiadły koło siebie.
- Powinien być gdzieś spis treści. - westchnęła Atena po przejrzeniu już trzydziestej kartki.
- Może na końcu? - zasugerowała Artemida.
- To jest myśl. - odparła ta i szybko przewróciła księgę na ostatnią ze stron.
Była tam pusta kartka. Atena wyjęła urządzonko i prześwietliła nim kartę.
- Magicznie zaszyfrowana. - przeczytała informację.
- Może w innej książce znajdziecie rozwiązanie? - przed czarodziejkami pojawiła się Frigg.
- Dzięki, Frigg. - delikatnie uśmiechnęła się Atena.
Ta zaskoczona i zawstydzona zniknęła.
- Wyglądasz bardzo ładnie, kiedy się uśmiechasz. - odezwała się Concordia i zaraz spaliła buraka, gdy zaskoczona Atena dziwnie na nią spojrzała. - To znaczy zawsze wyglądasz ładnie, ale wtedy...
- Dzięki, ale teraz bierzmy się do sprawdzania książek. - ta odpowiedziała przyjaźnie.

- Znalazłam. - odezwała się Artemida, która po obiedzie postanowiła pomóc Concordii i Atenie. - Słuchajcie. Jedynie trzeba tą kartkę magicznie podpalić, by pojawiły się słowa.
- No ale przecież żadna z was nie ma mocy ognia. - zauważyła dopiero co przybyła Frigg.
Nagle "Drzwi" namiotu rozchyliły się i Hera weszła do pomieszczenia.
- Co się dzieje? - spytała się Hera. - Macie posiedzenie gospodynek czy coś?
- Mamy problem z tą książką, a raczej jej ostatnią stroną. - powiedziała Atena i podała książkę.
Hera dotknęła strony. Pojawiły się na niej słowa.
- No to rozwiązany. - powiedziała. - To idę zanim Zeus zje moje jedzenie.
- Co to było? - spytała nadal z rozwartymi ustami ze zdziwienia Artemida. - Przecież...
- Może to była tylko lipna informacja żeby spopielić tą stronę i nie móc więcej ją zobaczyć? - zasugerowała Concordia.
Atena nie wyglądała na przekonaną i mruknęła:
- Tyle jeszcze tajemnic skrywamy, o których sami możemy nie wiedzieć.
- Dobra, czytam. - wróciła wzrokiem do strony pokrytej pozłacanym pismem. - Jest tu zaklęcie do przeniesienia do wymiaru, gdzie jest książka.
- Powiem o tym Iris. - Concordia podniosła się z miejsca.

- Załatwimy to jutro nie ma dziś czasu. - powiedziała ta zmęczona. - Z samego rana przeczytamy ten czar.
- Ciekawe, co to może być za nowy wymiar. - powiedziała Nike. - Może będzie taki fantastyczny jak sobie wyobrażam.
- Sobie jutro zobaczysz. - ucięła jej gadaninę Iris. - Chodźmy spać.

Co do komentarzu Lady Cherrie, to pięknie dziękuje <3.

Koniec cz.1



Taki krótki rozdzialik, bo nie wiem czy zdążę w czwartek coś napisać.

Rozdział 37 "To miejsce jest inne niż wszystkie".

Concordia obróciła się na drugi bok. Ktoś pociągnął ją za ramię. Krzyknęła przestraszona. Odwróciła głowę, gdy usłyszała znajomy głos:
- Coco, śpisz?
- Już nie. - odezwała się ta lekko zdenerwowana. - Nie możesz zasnąć?
Artemida pokiwała głową. Potem położyła się koło czarodziejki płynów.
- Martwię się.
- Czym? - Concordia spytała swojej siostry. - Możesz mi powiedzieć...
- Wszystkim. Martwię się jak wszystko się potoczy.
Concordia bez słowa objęła ją czule.
- Nikt cię nie skrzywdzi, póki ja mam coś do powiedzenia.
Artemida zamknęła oczy, a Concordia próbowała nie spać. Mimo to jej oczy były coraz mniej otwarte aż firanka z rzęs zakryła je niczym okna.
***
- Nie chcę być tu, bo on... - Concordia cofnęła się, a potem obróciła się i zaczęła biec. - Byle jak najdalej od niego...
Dotarła do ściany z białymi drzwiami błyszczącymi niby zorza polarna. Concordia usłyszała z daleka męski głos:
- Kic, kic, króliczku. Nie chcesz pogadać?
Pociągnęła za klamkę i popchnęła drzwi w swoją stronę. Oślepił ją niebiański wręcz blask. Znalazła się w pokoju pełnym drzwi. Było ich strasznie dużo. Concordia ruszyła w dalszą stronę korytarza. Dotarła do drzwi podpisanych jako "Artemida". Idąc dalej, widziała drzwi z imionami członków jej drużyny. Jedne z nich były podpisane jej własnym imieniem. W przeciwieństwie do innych, były zablokowane przez dużą czarną kłódkę z literką "F".
- Co to ma być? - spytała się sama siebie.
- Znalazłem cię, co tu robisz? - usłyszała nerwowy męski głos.
- Fobos? - odwróciła się gwałtownie. - Co to za kłódka?
- Nie wiem. - ten wzruszył ramionami. - Pojawiła się znikąd.
Concordia jeszcze raz przyjrzała się drzwiom, po czym udała się za oddalającym Fobosem.
- Czemu uciekałaś? - odezwał się w końcu.
Concordia nie odpowiedziała. Fobos nie nalegał. Pstryknął i pojawiły się dwie kanapy. Położył się na jednej z nich.
- Fobos, mogę cię o coś spytać? - Concordia usiadła na drugiej kanapie, mamrocząc.
Fobos skinął głową. Concordia chciała zapytać o rzecz, która dręczyła już ją od czasu, gdy ich oczy pierwszy raz się spotkały, ale powstrzymała się i wyjąkała tylko:
- Co śni się ostatnio Artemidzie?
- Ty, no i Hekate. - Fobos odwrócił się do niej plecami. - Głównie są to sny o tym, że opuszczasz ją, a Hekate przejmuje jej ciało. Same ciekawe rzeczy.
Jego głos był jakiś nienaturalny. Czyżby? Nie... To niemożliwe. Concordia zaprzeczała sama sobie, by zaraz położyć się spać. Nie wiedziała, że Fobos odwrócił się i przez chwilę wpatrywał się jak śpi, by sam wpaść w objęcia Morfeusza.
***
Iris wykonała poranną gimnastykę i wyszła z namiotu. Reszta była już od jakiegoś czasu na nogach. Wszyscy wydawali się być tak odlegli... Iris chrząknęła znacząco:
- Wszystko gotowe?
Atena podniosła się z miejsca:
- Tak. Plecaki spakowane, a książki ustawione zgodnie z instrukcją w książce.
- Dobrze, dajcie mi jeszcze chwilę.
Podeszła do stojącego w oddali Hermesa.
- Możesz ruszać z Perseuszem po tym jak tylko, no wiesz... - wyjąkała. - Powodzenia i w ogóle.
- Dzięki, Iris. - Hermes pogłaskał niziutką dziewczynę po głowie.
- Nie ma za co. - ta odpowiedziała trochę zawstydzona. - Wracaj, kiedy tylko będziesz mógł.
Wrócili do reszty, która teraz stała w kręgu tak, by w środku było ustawionych osiem książek. Znajdowali się na odrobinę oddalonej łące. Były one ułożone w strzałkę w dół. Hermes stanął z Perseuszem trochę dalej. Iris odezwała się, gdy wszyscy byli już na pozycjach:
- Ateno, tobie to idzie najlepiej. Przeczytasz?
Nastolatka przytaknęła i na polanie rozbrzmiał jej spokojny i melodyjny głos:
- My, czarodziejki czystego serca, pragniemy znaleźć ostatni element układanki. Chcemy znaleźć się w innym wymiarze bez względu na konsekwencję. Ten wymiar tak inny od naszego, dostarczy nam tego, co chcemy najbardziej. Proszę cię o wysłuchanie mojej prośby i przeniesieniu do nowego wymiaru. Ceną tej podróży niech będzie moje zagrożone życie. Niech rozpocznie się gra! Do Reversium.
Wszystkie książki uniosły się metr nad ziemią. Orion kichnął dokładnie w tym momencie, gdy z każdej z nich wybiła wiązka energii koloru czerwonego. Zamiast w Oriona wiązka uderzyła w Perseusza. Gdy Hermes otworzył oczy, po oślepiającym czerwonym świetle na polanie był tylko on... oraz Orion.

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 05-09-2015 23:31
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~LadyCherrie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-09-2015 22:49
Jestem ciekawa, czy Zeus w końcu powie Herze, że tak naprawdę jest elfem, a jeśli tak, to jak ona na to zareaguje :] . Trochę się zastanawiałam nad tym innym wymiarem w misji i chyba wiem o co chodzi. Wywnioskowałam to już wcześniej, kiedy wspomniałaś o tym wymiarze w odpowiedzi na komentarz i utwierdziłaś mnie w tym o czym myślałam. Jeśli to, to co sądzę, to będzie się działo. Tak się zastanawiam, co sprawiło, że Zeus miał uszy elfa? Dodałaś kolejny rozdział przed chwilą, więc od razu o nim napiszę.
Fajnie, że było spotkanie w Nightmare. Ta kłódka F na drzwiach do (tak przypuszczam) krainy snów Coco mogła oznaczać, że ma połączone sny z Fobosem (moje spekulacje). Ciekawe co to za sprawa Perseusza i Hermesa. Jestem ciekawa, czy Alekto ma "współlokatorkę swojego ciała" tak jak Artemida i Hekate, a jeśli nie, to kto jest w umyśle Alekto. Może ktoś wnika do jej umysłu tak jak w Harrym Poterze przewraca oczami . No cóż. Pozostaje tylko czekać na ciąg dalszy. Weny.


#TeamDelia
The problem with a good book is
You want to finish the book,
but
You don't want to finish the book.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-09-2015 22:06
Jak przyjemnie, że skomentowałaś. No cóż, więc od początku. Lustra, które wisiały w tunelu pokazywały prawdziwe "ja" odbitych. Magicznie dezaktywowały część ''maski'' Aresa. Kłódka po części znaczy to, ale chodziło mi w tym momencie o coś innego. Na pewno dojdziesz, o co. Sprawa wynikła podczas wybudzania Hermesa. Nie, Alekto jest całkowicie ''zdrowa'', by nie spoilerować powiem tylko, że nawiedza ją kobiecy głos z przeszłości. Teraz pozostaje mi czekać na Smoczą mistrzyni.



Znowu błąd xdd. Rozdział 37 to 47 ach jak te rozdziały lecą :3.

Rozdział 48 "Witamy w Reversium".

Andre wyszedł z domku wcześniej, meldując swoim siostrom o tym, że chce wyjść na spacer. Jego czarne włosy pod wpływem wiatru przestały być tak porządne i ładnie ułożone. Skręcił w kierunku płytkiego strumyka płynącego tam od jakiegoś czasu. Pewnie powstał po ostatniej walce z boginiami i bogami.
- No cóż. - powiedział do siebie, widząc, że jest na miejscu.
Nagle zamarł ze zdziwienia. Podszedł bliżej, bo osoba, która była tak podobna do niej stała do niego tyłem. Odwróciła się, a potem potknęła i teraz leżał na kamieniach, a woda sięgała mu może trochę do połowy szerokości ramienia. Nad nim była pochylona lekko zmoczona dziewczyna. Jej ciemne usta otworzyły się i wyjąkała:
- Fobos?
Na co ten wydukał:
- Dia?
I tak patrzył się na jej zdziwioną, ciemnoskórą twarzyczkę i kręcone, brązowe włosy.
***
Concordia zorientowała się, że ten chłopak nie jest Fobosem. Fobos nie nosił okularów i z pewnością nie zarumieniłby się w takim momencie. Mruknąłby prędko lekko jakąś uwagę. Podniosła się i podała chłopakowi rękę.
- Jestem Concordia. - wymamrotała nerwowo.
- Andre. - ten odpowiedział i podali sobie dłonie. - Przepraszam, wziąłem cię za kogoś innego.
- W sumie ja też. - przyznała spokojniej. - Przybyłam tu z innego wymiaru.
- Rozumiem. - ten nie był bardzo zdziwiony. - Sama?
- Nie. - zaprzeczyła już przyjaźnie. - Z moimi przyjaciółmi. Powinni być niedaleko.
- Może ich poszukamy? - zaproponował Andre. - Wygląda na to, że jesteście podobni do naszych nieprzyjaciół, więc lepiej się pospieszmy.
Concordia uśmiechnęła się i pobiegła za chłopakiem w kierunku, skąd płynął strumyk.
***
- Fobos! - Iris krzyknęła, patrząc na biegnącego w jej kierunku chłopaka do reszty. - Przemieńcie się!
- Nie! - usłyszeli znajomy przyjazny głos. - To nie Fobos!
Po chwili przed nimi stał Andre z Concordią. Artemida rzuciła się na Concordię i zaczęła ją mocno tulić. Ta pozwoliła jej na to, po czym pokazała ręką na nastolatka z czerwonymi okularami:
- To Andre.
- Ojeny! - Nike zaczęła go okrążać. - Przysięgłabym, że to Fobos?
- Fobos? Kto to taki? - spytał ten lekko zawstydzony.
- Już nie ważne. - odpowiedziała Concordia. - Skoro już jesteśmy razem...
- No właśnie. - Iris westchnęła. - Zamiast Oriona mamy Perseusza...
- Co? - Concordia spojrzała na zdenerwowanego, stojącego z tyłu chłopaka. - Ale przecież Orion...
- Tak chyba jest lepiej. - odezwały się równocześnie Atena i Halia.
- Nie ważne. - Iris ucięła wszystkie dalsze rozmowy. - To nie wina Perseusza. Andre, mógłbyś nam coś powiedzieć o tym świecie?
- Lepiej jeżeli Aleks, Meggy i Fone wam opowiedzą. - odparł Andre.
- W porządku, zaprowadź nas do nich. - Iris jeszcze nieufnie powiedziała do chłopaka.
Wszyscy ruszyli za czarnowłosym chłopakiem. Alter ego Fobosa.
***
Meggy młoda, bo piętnastoletnia dziewczyna, ustawiła się w pozycji gotowa wystrzelić strzałkę w stronę tarczy, gdy nagle rozproszył ją odgłos otwieranych drzwi i poruszyła się, strzelając zamiast w środek blisko brzegu. Fone na to uśmiechnęła się zadowolona, gdyż obie miały teraz remis.
- To się nie liczyło. - krzyknęła do siostry.
- Liczyło, Meg. - ta wzruszyła rękoma nadal zadowolona.
- Jestem. - kłótnię przerwał im wchodzący do salonu chłopak wraz z drużyną.
- Andre, zdradziłeś nas?! - do pokoju wbiegła drugimi drzwiami Aleks.
- Nie! - Andre poruszony zaczął wymachiwać rękoma. - Oni są z innego wymiaru!
- To prawda. - Iris wyszła na przód. - Nie jesteśmy stąd. Szukamy pewnej magicznej księgi.
Aleks podeszła do Iris i uważnie się jej przyjrzała. Iris odpowiedziała tym samym. Mimo że była ona podobna do Erynii, nie była nią. Była trochę tęższa i bliznę miała na ramieniu, a nie twarzy (była też w kształcie półksiężyca). Druga z sióstr, zapewne Fone, bo przypominała Tyzyfone, miała krótsze włosy no i jak reszta sióstr niebieskie oczy. Najmłodsza Meggy wzrokiem oceniała grupę. Była wysokości Iris.
- Ja im wierzę. - powiedziała w końcu. - Uspokój się, Aleks. Andre by nigdy nas nie zdradził.
- Przepraszam was no i ciebie, bracie. - Aleks uściskała nadal obrażonego chłopaka. - No kto jest moim braciszkiem, no kto?
Zaczęła czochrać włosy chłopaka, póki ten się nie rozchmurzył.
- No więc może usiądziecie? - zwróciła się do reszty wesołym tonem. Zdziwiona grupa usiadła w salonie. Cały pokój był pełen różnych magicznych artefaktów, książek i innych magicznych drobiazgów.
- Witajcie w Takio*. - rozpoczęła niska kobieta. - Jestem Meggy, a to Fone i Aleks. Należymy do OZPLG czyli Ochrony Ziemi przed Last God.
- Last God? - przerwała jej zdziwiona Artemida. - Co to takiego?
- To program bogów mający na celu wyłonieniu następnego Zeusa.
- Bogów? - nie kryła zdziwienia Iris. - O co w nim chodzi?
- Kiedy ostatnio zmarł stary przywódca bogów, czyli mitycznych istot o niesamowitych magicznych mocach, postanowiono z boskich dzieci wyłonić jego następcę na tron. Zadaniem programu jest zniszczyć Ziemię.
- Zniszczyć Ziemię?! - wykrzyknęła Iris. - Jak to?!
- Bogów nie obchodzi, że to jest zamieszkana planeta. - wzruszyła rękoma Fone. - Chodzi im tylko, by znaleźć nowego dwunastego, wielkiego boga. Jak to już mają gdzieś. Do naszej organizacji należę ja i moje rodzeństwo oraz dwie siostry Noa i Żak. Jesteśmy dziećmi ojca ziemi Prometeusza, więc za wszelką cenę staramy się powstrzymać zniszczenia spowodowane przez bogów. Naszych przeciwników jest jednak więcej... Niemal dwa razy więcej no i są potężni.
- Pomożemy wam. - krzyknęła Iris.
Atena odciągnęła ją "na sekundkę" na bok i szepnęła:
- Słuchaj, my tu jesteśmy, by znaleźć księgę, a nie, by ratować świat. Nie wiemy jak szybko mija tu czas, a tam Erynie niczym harpie mogą wisieć nad martwym ciałem Apolla.
- Mam przeczucie, że nasza pomoc jest tu potrzebna. To może być sprawdzian, by dostać księgę. Nie martw się. Postaram się żeby zdążyć zanim to się stanie. Nie mogę być taką pesymistką...
- Ostrzegałam. - delikatnie uśmiechnęła się Atena. - Ale to ty tu rządzisz, szefowo.
Razem wróciły do wesołych i rozgadanych już sióstr.
***
Dia weszła do zadymionego pokoju. Kaszlnęła i zaczęła odganiać unoszący się zapach papierosów.
- Palisz jak smok! - wrzasnęła niezadowolona. - Wywietrz pokój!
Wiktoria podniosła się z kanapy swojego pokoju na czas trwania Last God. Jej ciemnobrązowy warkocz zaczął dyndać do czasu, gdy nie stanęła, by otworzyć okno. Potem poprawiła swoją kokardę w ciapki i usiadła z powrotem dopalając ostatni papieros, po tym odezwała się do siedzącej na przeciwko osiemnastolatki z prostymi, brązowymi włosami, które przy końcu miały jakby namalowane duże, czerwone trójkąty i grzywkę z tego koloru pasemkami.
- Co cię tu sprowadza, partnerko? - spytała dwudziestolatka, by zaraz zacząć pić szklankę dziwnego, czarnego płynu.
- No świetnie, jeszcze pij te swoje dziwne alkohole. - Dia skrzywiła się mocno, by potem dodać. - Nawet mi tego świństwa nie proponuj. Przyszłam, by omówić naszą strategię na następną walkę.
- Moja propozycja jest bardzo prosta. - kobieta odłożyła naczynie, by zaraz zacząć pocierać swoje małe różki. - Wygrać.
- Bardzo zabawne. - Dia odrzuciła swoje włosy do tyłu i ostro szepnęła - Moja propozycja jest o wiele inna.
Stojący za drzwiami czerwonowłosy John, szepnął do stojącej za nim siostry.
- Hera, nic nie słyszę.
- To wytęż swoje moce. - mruknęła jego jasnobrązowo-włosa siostra.
Stojąca nieopodal czarnowłosa nastolatka mruknęła:
- A ja wytężę moje.
- Co tam, Ricky? - odezwała się zza jej pleców nastolatka z kręconymi pomarańczowymi włosami.
- Przymknij się, Cherry. - ta mruknęła w odpowiedzi.
- No wiesz, siostra. - ta szepnęła i odeszła.

*to nie błąd Takio to odpowiednik Tokio.
Koniec cz. 1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 05-09-2015 23:40
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 06-09-2015 13:59
Przybyłam xdd! Przeczytałam to już wczoraj, ale było tak późno, że nie miałam już siły na napisanie posta, sorry.
A otóż tak. Jest... świetnie. Widzę, że zwolniłaś trochę z akcją i to mi się podoba. Pomysł z tiarami był ekstra, oczywiście najbardziej podobały mi się szczęśliwe wspomnienia Hery i Zeusa. Magiczne lustra, pokazujące swoje prawdziwe "ja", to był strzał w dziesiątkę. Już nie mogę się doczekać, aż Zeus powie Herze, kim jest naprawdę. Ciekawa jestem, jak na to zareaguje. Obyś napisała to jak najszybciej. Może dzięki temu jakoś się do niego przekona, byłoby cudownie!
Kłódka u Concordii jest bardzo tajemnicza, co podoba mi się. Lubię takie tajemnice, zagadki i w ogóle. Czyżby Fobos nie chciał, aby Concordia wróciła do swoich snów i już go odwiedzała? Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że to jego sprawka. Nawet byłoby to logiczne, że założył kłódkę, aby nie mogła powrócić do swoim "normalnych" snów, a przychodziła do niego.
Nowy wymiar jest niesamowity. W życiu nie spodziewałam się, że zrobisz jakby odwrotność ich rzeczywistości. No bo tak to się mniej więcej prezentuje. Wątek ciekawy.
Jeszcze wrócę do Księgi Muzyki, jakoś nie zaskoczyło mnie, że to Hera odkryła napisy, w końcu jest czarodziejką muzyki, a ta eteryczna wróżka (czy co to tam było, bo już zapomniałam), w jakiś sposób była z nią związana.

Jest naprawdę bardzo ciekawie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Powodzenia!




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-09-2015 21:03
Bardzo przepraszam, że tak długo nie było nowego rozdziału, ale dużo musiałam się uczyć i miałam parę rzeczy do załatwienia, i jakoś tak wyszło...
Smocza, jak zawsze jestem ci wdzięczna za twoją krytykę, którą tak lubię uśmiech . Smocza, przyjdzie ci jeszcze poczekać. No ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, co nie?

Rozdział 48 "Dia - Coco." cz.2

Dia wyszła z pokoju zaraz po tym jak Hera i John szybko odbiegli od drzwi. Była nie w sosie. Współpraca z Wiktorią nie układała się szczególnie dobrze. Dia chciała za wszelką cenę zdobyć tytuł. Ojciec... On byłby taki dumny. Myśli dziewczyny wypełnił jej oschły rodzic. Znowu słyszała jego szorstki głos. Głos władcy podziemi. Weszła do swojego ciemnego pokoju i zapaliła magią świeczkę.
***
Coco spacerowała razem z Andre koło strumyka. Rozmawiali o misji czarodziejki no i o ochronie Ziemi. Coco zastanawiała się jaka może być Dia. Chciała spytać o nią chłopaka, ale zawahała się... W końcu jednak trochę zażenowana wykrztusiła:
- Kim jest Dia?
Andre stanął zaszokowany. Minęła długa chwila, nim mruknął:
- Ach, to taka bogini...
Po czym obrócił się szybko i powiedział:
- Lepiej jak wrócimy do domu.
Concordii zrobiło się głupio.
- Czy możliwe, że Andre czuje coś do Dii? - pomyślała, idąc za chłopakiem. - Nie, to raczej... Jakie raczej? Co miałam na myśli? Nie istotne...
***
Dia podniosła się z fotela, słysząc pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziała ostro i głośno.
Do pokoju weszła Wiktoria. Bez słowa klapnęła na kanapę.
- Zaraz się zacznie. - powiedziała niemal szeptem. - Kogoś się obawiasz?
- W jakim sensie? - spytała ta szorstko. - Mówisz w sensie walki?
Wiktoria oparła się wygodnie i pokiwała głową.
- Tej całej wiśniowej trzpiotki się nie boję. Sirena nie jest taka groźna, ale jednak lepiej mieć się na baczności, jeżeli chodzi o nią. Apollo... Nie zależy mu na tytule, ale kocha swoją siostrę, więc wątpię, że będzie z nim łatwo, no a Artemida jest silna. Wiem o tym, bo znam ją bardziej niż siebie. Hera i jej brat też do najsłabszych nie należą. Będzie walczyła o tytuł do końca, bo w sumie należy jej się skoro, no wiesz... Hermes to głupek. Skończony egoista. Nie zazdroszczę Ricky, że jest z nim w drużynie. Może sama byłaby zagrożeniem, ale on ciągnie ją na dół. W sumie jednak wolałabym tego idiotę niż jej siostrzyczkę.
- Moim zdaniem Hera i ty macie największe szanse. - odpowiedziała ta po chwili spokojniej. - Denerwuje mnie tylko sprawa z OZPLG.
- Nie zagrażają nam. - Dia podniosła się i zarządziła. - Chodźmy już na zbiórkę.
Wiktoria podniosła się powoli niezbyt przekonana słowami bogini.
***
Coco usłyszała odgłos podobny do skrzydeł. Odwróciła się w kierunku dźwięku. Za drzewami znowu dało się słyszeć dziwne odgłosy.
- To oni. - Andre mruknął do dziewczyny, prowadząc ją za rękę do niewielkiej polany, kucnęli za krzakiem.
Kilka kapsuł wylądowało na ziemi. Były białe i miały przyczepione do nich skrzydła. Wszystkie otworzyły się niemal równocześnie. Pierwsza wyszła wysoka kobieta z pięknymi karminowymi włosami związanymi w kok. Była ubrana w elegancki szary mundurek z napisem "LG". Następnie gestem dłoni wskazała, wychodzącej po niej elfce, by stanęła koło niej. Za pomocą magii stworzyła dużą, przezroczystą, lustrzaną bańkę.
- Uspokój się, kochana. Zaraz się zacznie, a ty już trzęsiesz się jak osika.
Niska, niebieskowłosa elfka coś niewyraźnie wymamrotała.
- Nic nam się nie może stać! - czerwonowłosa kobieta zdenerwowała się strasznie.
Wtedy Coco usłyszała szelest krzaków.
- Andre, gdzie idziesz? - spytała cicho.
- Zostań tu. - ten tylko powiedział i po chwili zaczął biec.
Coco usiadła cicho na trawie, nadal obserwując przypominającą jej Hekate kobietę i jej podwładną jak przypuszczała.


Rozdział 48 "Ja kontra ja?"

Halia próbowała złapać oddech. Przeganiała ją już nawet Aleks. Przyspieszyła tempa, spoglądając na Oriona, który odwrócił się i pokazał jej język. Po chwili znajdowali się już przy polanie, gdzie wylądowały kapsuły. Po kilku sekundach kapsuły otworzyły się, i pozostawiając smugi powietrza na wszystkie strony, rozbiegły się młode osoby, które ciężko było można rozpoznać tak szybko się poruszały. Po chwili las zaczął płonąć czarnym ogniem.
- Szybko, ruszamy! - wykrzyknęły w tym samym momencie Aleks i Iris.

Po chwili czarodziejki przemienione wleciały na polanę wraz z chłopakami.
- To znowu oni! - kobieta wykrzyknęła ostro. - Kto ich powstrzyma, wygrywa tą walkę!
Nagle smugi przestały latać w tą i tamtą stronę. Wszyscy byli w mundurkach "LG" różniących się od siebie. Dia spojrzała ze zdziwieniem na Coco. Skupiła się mocno i zaraz całe jej ciało pokryły czerwone niczym krew płomienie. Skinęła ręką na Wiktorię, a ta zawyła jak wilk i zaraz znikąd pojawiło się ich całe stado, jeżeli nie więcej, a każdy z nich miał małe różki. Andre skinął głową na Coco i razem zaczęli odpowiadać na atak. Za pomocą białych barier odpierał skoki wilków, gdy Coco wysyłała jelltarowe pociski w stronę czarodziejki ognia. Dia po tym, gdy pierwsze ataki nie dawały skutku, dotknęła ręką ziemi i zapaliła trawę. Ogień przesuwał się pionowo w stronę czarodzieja i Coco. Andre w ostatnim momencie złapał Coco i uskoczył na bok. Ogień wrócił do wnerwionej Dii. Andre klasnął i jego, i nastolatkę otoczyła bariera mlecznego koloru. Coco wzięła chłopaka za rękę i za pomocą konwergencji stworzyła łuk z wody z jasną, ostrą strzałą...

(Tymczasem.)
Iris wykonała szybko podmuch, który zmiótł głazy, które Ricky z wściekłością cisnęła w nią. Uskoczyła przy następnej skale, potem robiąc piruet w powietrzu, tworząc spory huragan, który poleciał w stronę czarodziejki ziemi. Ricky z wściekłością w oczach skinęła na alter Hermesa. Ten wyjął z kieszeni dziwną fiolkę i rzucił w huragan, a ten zniknął. Iris, wzdychając, nabrała sił i z całej siły dmuchnęła powietrzem w stronę wrogów.

(Tymczasem.)
Hera wyczarowała "podręczną" harfę i zaczęła na niej grać. Muzyka przerodziła się w huk. Alter Hera użyła dużej tarczy zasłaniając siebie i "Johna". Niedługo po huku, Zeus "wystrzelił" do przodu, przemieniając się w wielkiego rudego lwa. John przewidział ten ruch i wyjął duży miecz. Zeus zdążył wyhamować, by nie nadziać się na ostrą broń.
Hera podleciała szybko do niego i podała mu duży miecz. Zeus wrócił do swej postaci i rozpoczął walkę ze swoim alter ego. Druga Hera wystrzeliła w dziewczynę wiązkę "piorunowego pogromcy" jednak ta zdążyła użyć tarczę. Hera wyczarowała trąbę i wciągnęła powietrze, dmąc z całych sił...

Koniec cz.2



Rozdział 49 cz.2 "Inny wymiar"

(W tym czasie).
Atena pomachała sobie przed twarzą ręką. Miała teraz na twarzy duże gogle. Halia klasnęła i pojawiło się "stadko" burzowych chmur. Atena posłała w stronę chmur fioletową wiązkę energii. Naraz z chmur błysnęło parę piorunów. Cherry i Sirena uskoczyły. Kręconowłosa, "wiśniowa" dziewczyna wyjęła jedną z kart i rzuciła w stronę chmur. Teren rozświetlił różowy blask. Sirena zaczęła donośnie śpiewać. Atena zdążyła zasłonić dłonie. Halia jednak nie wpadła na ten pomysł. Nagle jej oczy zrobiły się puste i matowe. Sirena zanuciła następną piosenkę i Halia rzuciła się na Atenę. Perseusz obezwładnił ją, zanim ta uderzyła w Atenę piorunem. Atena uśmiechnęła się delikatnie, po czym wystrzeliła parę wiązek energii, które stworzyły klatkę wokół dwójki dziewcząt. Atena ściągnęła brwi i klatka rozbłyskiwała fioletowym światłem.
***
(W tym czasie).
Artemis pokręciła głową. Apollo, jej brat, rzucił w kierunku Artemidy strzały z lodu. Jedna z nich przecięła skórę Artemidy. Nastolatka złożyła dłonie i zebrała w sobie wszystkie siły. "Kryształowy Atak Księżyca" krzyknęła, a księżyc w oddali zajaśniał potężnym światłem...
***
Aleks, Tyne i Meggy wzięły się za ręce. Hekate wzmocniła bańkę przy pomocy elfki. Powstała olbrzymia, tęczowa kula energii. Hekate stworzyła przed bańką cztery kule (niebieską, czerwoną, białą i zieloną). Kula sióstr jednak była silniejsza. Hekate i jej pomocnicę odrzuciło na kilka metrów w czasie, gdy Dia, Ricky i "John" padali na ziemię. Oczy Hekate na moment zrobiły się czarne. Kobieta, gdy jej oczy wróciły do normalności, zawołała do reszty:
- Wracamy. Koniec wyzwania. Wyniku ukażą się później.
John wziął swoją siostrę na ręce i wszedł do kapsuły, zanim Zeus go dopadł. Tak samo zrobił "Hermes" oraz Wiktoria, kładąc Dię na grzbiet jednego z wilków. Wszystkie kapsuły ruszyły się z miejsca jednocześnie. Na niebie otworzył się sporej wielkości portal i nie było nawet śladu po uczestnikach programu Last God może z wyjątkiem paru połamanych drzew i ran na ciele ich wrogów.
***
Concordia z wielką cierpliwością i delikatnością owijała bandażem krwawiące miejsce. Artemida mimo to syczała jak rozjuszony wąż. Andre przyglądał się zamyślony dziewczynie. Meggy przechadzała się w tą i tą stronę.
- Nic nam nie grozi. - uspokoiła już ją któryś raz Iris. - Las nie może być chyba aż tak niebezpieczny...
- Może u was tak jest, ale u nas wieczorem pojawia się wiele niebezpiecznych stworzeń. - nie dała się uspokoić druga liderka.
- Użyję magii i nic się im nie stanie. - przerwała jej Tyne. - Meg, weź na wstrzymanie.
- Sama weź. - Meggy warknęła. - Nie wiesz o tym, co się w tym lesie działo, gdy ja tam raz poszłam wieczorem. Rozbijanie tam namiotów byłoby narażeniem się na śmierć.
- Przesadzasz. - odezwała się teraz Aleks. - Tarcza Tyne jeszcze nas nie zawiodła w tym lesie.
- Co masz na myśli? - Meggy się jej spytała.
- Chodziłam tam z nią wieczorem, gdy byłaś mała.
- Ale to było kiedyś. - podała swój ostatni argument, ale nikt się z nią nie zgodził. - No dobrze, część może iść tam nocować, ale jeżeli coś się wam stanie, to nie moja wina.
- W porządku. - uśmiechnęła się Iris. - To teraz może zjemy kolację, jeżeli można?
***
- To dobranoc. - Aleks pomachała wychodzącym chłopcom poza Andre i Iris z Nike, i mającą założyć tarczę Tyne.
- Iris, na nic się dziś zdałam. - zaczęła łkać Nike, gdy wchodzili do lasu. - Do niczego się nie nadaję...
- Ależ nie prawda, chłopcy? - rozejrzała się wokół Iris.
- Nic się nie stało. - odezwał się Hermes spokojnie. - Daliśmy sobie radę. Będzie jeszcze więcej walk.
- Dziękuję, Hermesie. - Nike rozchmurzyła się.
Po chwili znowu zaczęła rozmowę.
- Ciekawe jakie są Żak i Noa.
- Dowiesz się jutro. Pomóż mi zamocować mocno namiot.
- Są bardzo miłe i przyjazne. - odezwała się Tyne. - Niestety wam nie pomogę, bo muszę zdążyć wrócić, zanim zajdzie słońce.
- Nic się nie stało. - powiedziała Iris.
Tyne pomału unosiła dłonie aż złączyły się nad jej głową. Tarcza wyrosła jak z ziemi i była niczym osłona z mocnego szkła. Nike zastukała w nią po tym jak Tyne cicho odeszła. Odpowiedział jej głośny stukot i lekko poparzona ręka.
- Już wiesz, że nie wolno tego robić. - rzuciła kąśliwą uwagę Iris.
***
Andre otworzył oczy. Spadał na dół. Znajdował się w Dream. Stworzonej przez niego krainie snów. Wylądował na stercie poduszek.
- No proszę. byłam wcześniej. - usłyszał przyjemny dla ucha kobiecy głos. - Co dostanę w nagrodę?
- Co tu robisz. to znaczy co tu znowu robisz? - spytał ten. wstając.
- Nie cieszysz się? - Dia zrobiła smutną minkę. - Bo się zaraz rozpłaczę.
- Nie odpowiedziałaś mi. - Andre wiedział. że dziewczyna znowu próbuje zmienić temat. - Dlaczego ty...?
Przerwała mu rzucona w niego poduszka. Dia rzucała następną serię. Andre odpowiadał tym samym. Przerwała mu wywrotka do tyłu. W ostatnim momencie złapał nastolatkę za rękę. Wylądował na podłodze z Dią leżącą na jego brzuchu. Próbował się jej wyrwać. ale dziewczyna nie dawała za wygraną. Andre zaczął się śmiać. Dia też wybuchnęła śmiechem. Dia schyliła się niżej i zanim chłopak zdążył zaprotestować. pocałowała go. Andre nie mógł się oprzeć i odpowiedział tym samym. by po chwili zaczerwieniony delikatnie odepchnąć kobietę od siebie.
- Nie rób tego nigdy więcej. - powiedział. zakrywając twarz.
- Przecież sam tego chciałeś. - odpowiedziała ta.
Nie miała żadnych wyrzutów sumienia w stosunku do swojej drużyny w przeciwieństwie do nastolatka. Mimo to nie potrafił zaprzeczyć.
Dia położyła się na stercie dalej od niego i zasnęła. Andre nie mógł zasnąć. nadal rozpalony.
A temu wszystkiemu przyglądała się Concordia...

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 27-09-2015 18:49
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 27-09-2015 19:03
Świetne! Jest coraz lepiej. Bardzo spodobał mi się wątek z tą walką, naprawdę wciągający. Jestem bardzo ciekawa, jak wiele wniesie do to fabuły i już nie mogę się doczekać. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że ten cały drugi świat jest odzwierciedleniem ich rzeczywistości, ale jakby w innych kolorach. Nie, że przeciwieństwa, ale jakby jakieś wydarzenie w tym drugim świecie zmieniło bieg ich historii. Ale nieważne.
Najbardziej chyba spodobała mi się ostatnia akcja. Niby to samo, co Concordia z Fobosem, ale jakby tutaj byli bardziej śmieli. Na dodatek to wszystko widziała Concordia.
Wiem, że nie za długa odpowiedź, ale jakoś nie mam dzisiaj weny, więc bardzo Cię przepraszam. A jeżeli już, to nawet nie mam czego krytykować, hahaha.
Powodzenia i oby ta cała akcja jak najszybciej się rozwiązała, bo jestem naprawdę ciekawa końca.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-10-2015 22:28
Zdziwiłam się, bo mi osobiście wydają się nudne i przewidywalne. To fajnie, że ci się podoba, Smocza :3.

Rozdział 49 "Co tu się dzieje?"

Dia przeciągnęła się, po czym odwróciła do śpiącego Andre.
- Już ranek. - powiedziała na tyle głośno, by się obudził. - To ja lecę skarbie, bo mam treningi.
- Przestań, między nami wszystko skończone. - odpowiedział jej chłopak, otwierając oczy.
- Znowu kłamiesz, kochanie - ta pocałowała go w policzek i uciekła zanim ten zdążył odpowiedzieć. - Do zobaczenia, króliczku!
- Nie wracaj! - ten krzyknął w odpowiedzi.
Ta odpowiedziała śmiechem i zniknęła w portalu. Andre opadł na poduszki, wzdychając. Zamarł, gdy usłyszał głos Concordii:
- Tylko taka boginka?
***
Dia podniosła się z łóżka. Poszła do łazienki i wzięła zimny prysznic. Po chwili była już w swoim ognioodpornym, czarnym mundurku z opaską. Ktoś zapukał.
- Proszę. - Dia odpowiedziała swoim szorstkim głosem, stojąc tyłem do drzwi. - Więc, Wiktoria...
Zaczęła, ale przerwał jej kobiecy głos:
- Nie jestem Wiktorią.
Dia odwróciła się pośpiesznie:
- Przepraszam, pani sędzio, nie wiedziałam, że.
Znowu przerwała jej ostro Hekate:
- Przyszłam tu jako twoja ciotka.
- Babcia Demeter cię przysłała? - spytała ta zaskoczona.
- Nie. - odparła Hekate. - Tym razem przyszłam tu przekazać ci list od ojca.
- Od ojca? - dziewczyna nie mogła ukryć zdziwienia.
Hekate podała jej czarną kopertę, po czym bez słowa ulotniła się z pokoju. Concordia otwierała kopertę, gdy do pokoju weszła Wiktoria.
- Jesteś gotowa? - spytała boginię.
- Tak, zaraz przyjdę do sali treningowej. - ta odpowiedziała zdenerwowana. - Możesz już iść ćwiczyć.
Wiktoria wyszła nieco zdziwiona zachowaniem partnerki.
Bogini ognia drżącymi rękoma czytała lekko zwęgloną kartkę papieru. Potem wrzuciła ją do ognia i nadal zdenerwowana opuściła swój pokój.
***
Andre przyglądał się milczącej, siedzącej obok niego nastolatce.
- Mogę zacząć od samego początku?
Concordia pokiwała, starając się nie tracić surowego wyrazu twarzy.
- Dawno, dawno temu, tu, wśród ludzi, osiedlił się pewien bóg. Na imię mu było Prometeusz. Próbował przekonać innych bogów do życia z ludźmi, którzy byli przez nich uznawani za śmieci. Niektórzy bogowie dali się przekonać i żyli razem z ludźmi. Pewnego dnia Prometeusz zobaczył nad strumykiem przepiękną kobietę o włosach brązowych, niczym kora i oczach błękitniej-szych niż niebo nad nim. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pewnie myślisz, co to ma wspólnego ze mną? Widzisz. Prometeusz był moim ojcem. Nie bądź tak zaskoczona. Jesteśmy półbogami lub inaczej herosami. Gdy byłem jeszcze dzieckiem, jego przeciwnicy zabili go i moją matkę. Nie wiem do dziś, czemu nas oszczędzili. Pewnie po to, byśmy cierpieli żyjąc... W naszym mieście zawsze ludzie byli zabobonni, dlatego nie miałem innych towarzyszy zabaw niż moje trzy siostry. Uważali, że jesteśmy demonami. Tak moje dzieciństwo płynęło. Zawsze ja i moje siostry w pustym domu. Do pewnego czerwcowego poranka. Wtedy przy tym strumyku ujrzałem pewną dziewczynę.
Coco zrozumiała wtedy, że Andre mówi o spotkaniu z Dią, ponieważ jego głos był teraz niczym miód dla uszu.
***
- Kim jesteś? - spytała dziewczyna.
- Andre. - wyjąkał zaczerwieniony. - A ty?
- Nie muszę ci podawać swojego imienia. - odpowiedziała ta z wyższością i podeszła do chłopaka. - Nie jesteś człowiekiem.
- Skąd wiesz?
- To da się wyczuć. - odparła. - Co więc robisz tu na tej planecie?
- A ty?
- Co ty tak o mnie pytasz?
- Czemu tylko ty więc każesz mi mówić?
- Dobra, dobra, dzieciaku. Jestem Concordia, ale masz mi mówić Dia jak wszyscy.
- Dobrze, Dia, więc co tu robisz?
- Tata musi się uspokoić. Nie poszedł mi pewien test. Dlatego tu trochę z tobą posiedzę.
- Ze mną? Ale ja...
- Masz tu ze mną zostać. - powiedziała ta ostrym, rozkazującym głosem.
- A co z magicznym słowem? - spytał chłopak.
- Abrakadabra? - spytała ta zdziwiona.
- Chodziło o proszę. - odpowiedział jeszcze bardziej zdziwiony.
***
- I tak gdy tylko tata się zdenerwował, ona przychodziła. Czas płynął. Poprzedniego roku zaczęło się coś dziwnego. Dia przestała mi patrzeć prosto w oczy. Wyjaśniła mi to, gdy ją o to spytałem. Wiesz, Coco, powiedziała to bardzo uczuciowo, choć prosto. "Kocham cię tak mocno, że nie wiem, czemu wcześniej tego nie czułam", to od niej usłyszałem. Zostaliśmy parą. Spotykaliśmy się w ukryciu z powodu jej ojca. Do czasu gdy dowiedziałem się o tym, że ma zamiar uczestniczyć w Last God. Postanowiłem z nią zerwać, ale ona nie może tego przyjąć do wiadomości.
- Widzę, że nadal ją kochasz. - powiedziała cicho Coco. - Już chyba pora na to, byśmy wstali.
Andre pokiwał głową zamyślony i wstał.
***
Concordia napięła łuk z całej siły, po czym wystrzeliła strzałę prosto w serce manekina. Nadal myślała o liście od ojca. Była wewnętrznie rozdarta.

Tymczasem w piecu tlił się kawałek papieru. Na kartce dało się odczytać jeszcze niewyraźne ostatnie zdanie listu "...zabij córkę Zeusa, Herę."

Koniec cz.3



Bardzo przepraszam, że tyle to trwało. Uwierzcie mi, że naprawdę nie miałam czasu. Akurat...
No cóż, bardzo, ale to bardzo nie mogę uwierzyć, że dziś skończyłam pierwszą część pięćdziesiątego rozdziału. Nie wierzę, że chociaż z przerwami, nie porzuciłam pisania.
Bardzo dziękuję Smoczej i Icy , bez których nie byłoby tu tyle rozdziałów. Dzięki waszemu wsparciu i radom doszłam tak daleko. Dziękuję też reszcie moich czytelników.
Bardzo was wszystkich kocham serce .
Ps. Smoczą kocham za to, że odwala za mnie wszystkie przecinki lol .

Rozdział 50 "To nie koniec, a początek"

- Dia, słyszysz mnie? - głos Wiktorii przywrócił ją do rzeczywistości.
- Zamyśliłam się nad strategią. - ta odparła. - No wiesz, jak to jest...
- Coś się stało? - nie dała się przekonać. - Od tego listu jesteś blada niczym papier.
- Nie rozśmieszaj mnie, to tylko zmęczenie. - Dia odparła.
Chciała coś jeszcze dodać, ale przerwało jej to wejście Hekate.
- Proszę wszystkich o podejście! - głos jej rozległ się po całej sali
treningowej. - To bardzo ważne.
Dia odłożyła łuk i strzały na półeczkę, po czym dołączyła do swojej partnerki,
idącej do sędziny.
***
Andre czuł się zażenowany tą całą sytuacją, która wynikła. Niestety Coco miała
rację. Nadal czuł coś do córki Hadesa i Persefony. Nic nie mógł na to
poradzić. Poczuł coś dziwnego. Zszedł na dół nieco chwiejnym, powolnym krokiem.
Na dole siedziała już cała reszta. Jedli śniadanie. Usiadł koło sióstr. Tyne
przerwała ciszę:
- Niedługo będzie ostateczna walka... Przynajmniej tak przypuszczam. Tyle to
trwa...
- Rzeczywiście. - potwierdził jej przypuszczenia czyiś głos za nią.
- Noa! - wykrzyknęła rozpromieniona Aleks. - Żak!
Wszyscy odwrócili się w stronę dwójki dziewcząt. Głos należał do wyższej,
czarnowłosej nastolatki z zadziornym nosem, po za tymi szczegółami "wykapaną"
Jacqueline. Druga z dziewczyn była podobna do swojej siostry z wyjątkiem tego,
że jej włosy były koloru zachodzącego, letniego słońca.
- Sorki za spóźnienie. - odezwała się druga z dziewcząt. - Wszystko u was w
porządku?
- Och, jak dobrze was widzieć. - Meg podbiegła do dziewcząt i zaczęła je
ściskać. - To są ci ludzie z innego wymiaru.
- Wracając. - sposępniała Żak. - Noi udało się włamać do systemu Last God.
Niestety, nie mam dla was dobrych wieści.
- Co ci się udało dowiedzieć? - spytała szybko Aleks.
- Jutro odbędzie się ostatnia rozstrzygająca walka. - powiedziała jej przejęta
siostra. - Nie udało mi się przechwycić części informacji, bo się zorientowali,
ale z tej części informacji, którą zapisałam na dysku wynika, że odbędzie się
rano w stolicy, na placu koło centrum.
- Przecież tam są najważniejsze budynki i tysiące cywili przewija się tam w
drodze do pracy... - Meg usiadła przestraszona. - Oni nie żartują...
- Są pewnie wściekli za ostatnią porażkę. - odezwała się Iris. - Coś jeszcze
udało ci się dowiedzieć?
- Nie jestem tego pewna, ale... - zaczęła ta cicho. - Myślę, że oni chcieli,
żebym się o tym dowiedziała. Próby włamania do tego systemu trwały często parę
dni, bym chociaż mogła zobaczyć stronę startową. Wolno się kapnęli, że się tam
włamałam, a przecież mają o wiele lepsze systemy chroniące przed szpiegami...
To mi wygląda na pułapkę...
- Możesz mieć rację, ale co jeśli tam naprawdę coś się stanie? - odezwała się
Atena. - Mogę zobaczyć, co przechwyciłaś?
- Czemu nie. - odparła trochę zdziwiona Noa. - Proszę, to ten folder.
Atena kliknęła parę plików. Otworzyło się parę okien. Wszystkie dokładnie
obejrzała by stwierdzić:
- Te dane są nam podane jak na tacy. To z pewnością jest pułapka. Pokaż mi
teraz tą stronę.
Noa pochyliła się nad urządzeniem. Kilka razy wcisnęła parę przycisków. Okno
na ekranie było całe czarne. Nagle pojawiło się logo "Last God". Znikło i
pojawiło się pole "Zaloguj się".
- Rozpracowałam nicki. Hasła paru osób zgadłam, ale szybko je zmieniają. Tak z
raz dziennie przynajmniej. Większość ma za hasła przypadkowe litery i numery.
- Dobra spróbujmy więc. Może hasło Dii? Nie wydaje mi się żeby jej hasło było
jakąś plątaniną.
- Może was zostawimy? - spytała się Iris. - Nie chcemy przeszkadzać.
- Dzięki. - odparła Atena. - Spróbuję z Noą rozpracować hasło.
Dziewczyny zostały same. Reszta postanowiła urządzić poranną gimnastykę. Atena
wpisała hasło "Hades". Nic się nie stało. Noa przez ramię wpisała "Persefona".
Nadal nic się nie stało. Atena zamyśliła się trochę, gdy nagle wpadła jej do
głowy pewna myśl.
- Przyniosłabyś mi wody? - poprosiła nastolatkę.
Ta pokiwała głową i "zmyła się" z pokoju. Atena szybko wstukała "Andre".
Weszła na stronę startową. Szybko kliknęła na najnowsze ogłoszenie. Potem
kliknęła pobieranie załączników. Wróciła z powrotem i wybrała następne
ogłoszenie. Zdążyła kliknąć pobieranie zanim strona wyłączyła się, pokazując
komunikat "Zaistniało podejrzenie o szpiegostwo". Noa wróciła do pokoju. Atena
pokazała jej nowe pliki. Noa zaskoczona wpatrywała się w dane. Były
zabezpieczone hasłem.
- Spróbuj "Last God".
Atena wykonała polecenie. Teraz widziały wszystkie dane. Atena otworzyła
wszystkie dane osobno w oknach. Przeglądała je ze stoickim spokojem.
- Zawołam resztę. - powiedziała Noa, gdy skończyły przeglądanie informacji. -
To nie wygląda za dobrze.
***
Ricky oparła nogę o poręcz łóżka. Była rozgoryczona, że jednak jutro nie będą
wojować w stolicy. Jej partner zaczął już ją tak denerwować, że przez moment
chciała go uderzyć zamiast wrogów. Odwróciła się, starając w nic nie uderzyć.
Strona wreszcie się załadowała. Wpisała nick i hasło. Była na stronie
startowej. Kliknęła "Wiadomości".
- Żadnych nowych. - mruknęła do siebie. - Zaraz temu robalu coś o tym powiem.
Wybrała wysłanie nowej wiadomości i jako adresata wpisała "fiolkowegociacho".
Uważała, że nick Hermesa doskonale oddawał jego wielką głupotę. Pomyślała i
jednak zdecydowała się włączyć prywatny czat. W ten sposób będzie mogła z nim
rozmawiać, o ile się dało tak nazwać ich wymianę zdań. Ricky bardzo wnerwiały
te wszystkie głupie emotki, które wysyłał jej, choć prosiła, by ich rozmowa miała
charakter choć trochę poważny. "Co z naszą strategią, głupku?" wpisała, ale
zaraz skasowała ostatnie słowo na rzecz partnera. Odpisał jej po chwili
"Zapomniałem. Taka jedna służąca mnie zagadała. Sorki xdd". Ricky chciała
znowu rozpocząć pogadankę o tych jego minkach, ale zrezygnowała, nie chcąc
marnować czasu na tego głupka. Odpowiedziała "To teraz pomyślmy nad nią, by
zaraz po kolacji zacząć ćwiczenia". "Okokok, śliczna :P" dostała w odpowiedzi.
Miała olbrzymią ochotę wysłać mu parę wulgarnych tekstów, ale odpisała tylko
"Nazwij mnie jeszcze raz tak, a będziesz gnił tam na dole zanim zajdzie
słońce". Odpowiedź "No nie bądź zła, skarbie :*" wywołała u niej jeszcze
większą wściekłość. Wzięła małą szmacianką laleczkę z napisem "Hermes" i
zaczęła ją dusić z wielkim zadowoleniem. Gdy się uspokoiła, napisała "Sugeruję,
że najlepiej by było, abym to ja atakowała, a ty mnie bronił". "W porządeczku,
kochanienka. To może teraz pogadamy o...". Ricky zamknęła okno czatu, zanim jej
znienawidzony partner dokończył wiadomość.
***
Dia przytuliła się do czarno białego pluszaka kucyka. Nie wiedziała, co zrobić.
Z jednej strony naprawdę chciała żeby jej ojciec był zadowolony i dumny. Z
drugiej strony nie chciała popełnić takiego grzechu. To byłoby za dużo nawet
na nią. Gdyby tylko mogła porozmawiać z Andre. Ale zaraz może jest sposób.
Sięgnęła po książkę z zaklęciami autorstwa bogini Hery. Otworzyła ją na
rozdziale o telepatii.
- Warto spróbować. - powiedziała do siebie i zaczęła czytać. - Chcę połączyć
się myślami z Andre. Chce żeby nasze myśli stały się jednością. Chcę żeby
słyszał myśli me.
***
- Nadal nie rozumiem. - przyznała Nike. - O co w tym chodzi?
- Też nie jesteśmy pewne. - odparła Atena. - Musieli to jakoś zaszyfrować,
żebyśmy nie wiedzieli wszystkiego.
- Może powtórzysz to jeszcze raz? - zaproponowała Iris. - Spróbujmy zrozumieć
o co chodzi.
- W porządku. - odpowiedziała spokojnie nastolatka. - Będę czytać po kawałku.
Drodzy uczestnicy programu Last God. Poprzednie ustalenia co do następnej
walki były fikcją.
- Zrozumiałe. - odezwała się Noa. - To tylko potwierdza moje przypuszczenie co
do pułapki.
- Dokładnie. Czytam dalej. Gdy ciemność zapadnie nad Olimpem, bo ogień Hestii
zgaśnie, do boju wzywam oddziały wiktorińskie z bitwy przedniej...
- Chwila, chwila. - przerwała Nike. - Nic nie rozumiem.
- Jak i ja. - przyznała Meg. - Przecież ogień na Olimpie jest wieczny.
- Nie do końca. - odezwała się Żak. - Słyszałam, że jednego dnia gaśnie.
- Pewnie wtedy, gdy Hestia schodzi na naszą kochaną planetę, by zapalić tu wieczysty ogień w stolicy.
- Kiedy to się dzieje? - spytała Halia.
- Już niedługo. - odparła Żak. - Muszę sprawdzić.
- Z bitwy poprzedniej oddziały wiktorińskie. - mruknęła Concordia. - Może chodzi o drużynę Dii i Wiktorii.
- To by było za proste. - Atena pokręciła głową. - Po za tym to liczba mnoga.
- Wiktoria znaczy zwycięstwo. - powiedział głośno Andre.
- Brawo. - pogłaskała go po głowie Tyne. - Atena, proszę, czytaj.
- W porządku. Niech wezmą uq i zbiorą się nad rzeką nektarów, by dokonać testamentu syna wychowanego przez kozę.
- Uq? Nie rozgryziemy tego. Hej, Nike, nie śpij. - potrząsnęła ramieniem nastolatki Iris. - Pomagaj, a nie... Jakieś pomysły na uq?
- Łuk? - zdziwiła się Nike. - Trzeba mieć drewno...
- Brawo, Nike. - uśmiechnęła się Hera. - Twoja głupota na coś się przydała. Nie no, żartuję. Nie rób takiej miny. Naprawdę gratuluję.
Nike mimo to "strzeliła focha".
- Nektar to pokarm bogów. Chodzi zapewne o Olimp... Ale zaraz. Przecież celem programu jest zniszczenie tej planety. - mruknęła Concordia. - Coś mi tu nie pasuje...
- Jeszcze nie doczytałam wszystkiego, chwilę. - odparła ze stoickim spokojem Atena. - W dalszej części chodzi o Zeusa i jego testament. Lecz jest jeszcze dopisek. Nie wycofujemy się z planu B.
- Plan B? - spytała Nike. - Jaki znowu plan?
- Też tego nie wiem. Przejrzałam z Noą wszystkie pobrane pliki, ale nie ma nic o planie B. Nie wiem, o co chodzi, ale to z pewnością dotyczy waszej Ziemi.
- Trzeba to szybko rozgryźć, inaczej nikt z nas nie przeżyje. - Żak podniosła się z siedzenia. - Trochę zgłodniałam, a wy?
- Przyda nam się przerwa. - przyznał Orion, a z nim reszta.
Andre poszedł za potrzebą do łazienki. Gdy mył ręce, usłyszał głos.
- Andre potrzebuję rady.
- Dia? Co ty robisz w mojej głowie?
- Telepatia. Ale pośpieszmy się, bo to zaklęcie nie potrwa długo.
- O co chodzi?
- Dostałam list od ojca. On chce żebym kogoś zabiła.
- Nie wierzę w to. Może i twój ojciec jest surowy, ale nie prosiłby cię o coś takiego.
- Co mam zrobić?
- Nie mogę podjąć za ciebie decyzji, ale Dia, to nie twój ojciec miałby zabić kogoś, a ty. Nie postępuj pochopnie.
- Dzięki.
- Nie rób tego więcej.
- Ja też cię kocham.

Andre chciał coś odpowiedzieć, ale głos już zamilkł.

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 18-10-2015 12:54
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-10-2015 20:29
Ps. Smoczą kocham za to, że odwala za mnie wszystkie przecinki.


No wiesz ty co? To nie są tylko przecinki! Czasami literówki zrobisz xdd. Nie zdajesz sobie sprawy, ile czasu zajmuje mi czytanie i poprawianie (w szczególności, że strasznie wolno czytam, hehe). Oczywiście tylko żartuję. Nie obraź się.
Rozdziały jak zwykle świetne. Nie mogę się doczekać wielkiego finału, mam nadzieję, że ciekawie go opiszesz.
Zabicie Hery? Hera jako córka Zeusa? E... coś ci się wymieszało, haha, jest różnica między żoną a córką (kolejny żarcik, ale na dzisiaj mam humor xD). Hasło Dii była naprawdę bardzo przewidywalne, każdy głupi by to wiedział.
Jestem ciekawa tego, co wydarzy się pomiędzy Dią a Andrem (kuźde, nie wiem jak odmieniać ich imiona...). Rozmowa Ricky była the best. No po prostu pogratulowania!
Wszystko idzie świetnie, życzę dużo weny i ma być ciekawy finał (jakiś kiss xd!).




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 31-10-2015 12:22
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 23-10-2015 23:10
Mer wreszcie wzięła się za czytanie xD.
To głównie dlatego, że nie zauważyłam nowych rozdziałów, nie wiem, jakim cudem. Strasznie polubiłam parę Andre&Dia/Concordia, chociaż tak osobno, to ich charaktery nie przypadły mi do gustu. Zgodzę się ze Smoczą, rozmowa Rity była genialna i pewnie roześmiałabym się na głos, gdyby nie fakt, że przeczytałak to o dziesiątej w nocy xD. Te miłe Erynie mnie denerwują, ciągle mam takie dziwne uczucie, bo przecież normalnie one są złe. W ogóle zastanawiam się, czy w Reversium (kocham tę nazwę) dobro może wygrać, bo w końcu ten świat jest odwrotnie peoporcjonalny do rzeczywistości... nie przesłużając, rozdział jest świetny, weny!


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Meredith dnia 23-10-2015 23:11
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-10-2015 00:43
Smocza, doskonale wiem xdd. Dlatego właśnie jestem taka szczęśliwa, że to robisz :>. No widzisz, a taka porządna hakerka jak Noa się nie zorientowała... Mam właśnie wielki problem z odmianą ich imion... No dobrze (z pewnością Zeusa i Hery ma być, bo kogo).
Meredith, jak dobrze cię widzieć. Hmm... Postaram się popracować nad ich charakterami. Cieszę się, że tak wam się spodobała jej wymiana zdań. Nie wiem, co ci napisać tak już jest w Reversium, że jest inaczej. Tak przypomnę przy okazji Reversium nie jest przeciwieństwem, a jedynie odzwierciedleniem rzeczywistości.

Rozdział 50 "To nie tak jak się wydaje" cz. 2

Hera rozpuściła swoje jasnobrązowe długie włosy. Usłyszała pukanie.
- To ty, John? - spytała głośno.
Do pokoju wszedł jej brat. Był strasznie zdenerwowany. Hera nigdy nie widziała go w takim stanie. Chłopak bez słowa opadł na fotel.
- Co się stało? - zmartwiona Hera usiadła obok i dotknęła jego ramienia.
- Ona chce cię zabić. - wyjąkał ten z trudem. - Udało mi się wreszcie poznać jej myśli.
- Czyje? - zdenerwowanie brata udzieliło się siostrze.
- Dii. - powiedział ten próbując się uspokoić. - Nie słyszałem za wiele. Tylko to, że myśli o zabiciu ciebie.
- Dlaczego miałaby to robić? - Hera podniosła się i zaczęła kręcić się w tą i tamtą stronę. - Przecież mimo wszystko jestem jej kuzynką...
- Ja też uważam, że coś tu nie gra. - John podniósł się z miejsca. - Ale mimo wszystko musisz na siebie uważać.
- Zawsze jestem ostrożna. - ta odparła. - Mój ojciec chciałbym to ja zajęła jego miejsce w przyszłości. I dopilnuję za wszelką cenę, by tak się stało.
***
- Meg. - dziewczyna usłyszała w swojej głowie nikły ciepły szept. - Meg.
Sprzątała właśnie sama po obiedzie, podczas gdy reszta drużyny trenowała na zewnątrz.
- Tato. - wyszeptała zdziwiona. - Jesteś tu?
- Plan B jak bomba. Ratuj stolicę i naszą planetę. Jest tak silna, że rozerwie ją na połowę. Jutro plan B wystartuje.
- Dzięki, ojcze. - Meg odłożyła naczynia na stół. - Nie mam czasu teraz na zmywanie.
Zadowolona wybiegła z pokoju aż się kurzyło.
***
Do środka ciemnej jaskini wpadł promień światła. Związany tam czarnowłosy starszy mężczyzna otworzył oczy. Jego twarz była pokryta zarostem i małymi rankami co stanowiło brzydkie połączenie z jasną cerą. Musiał mieć już kilkadziesiąt lat, ale nadal nie miał żadnych zmarszczek. Spróbował już któryś raz poruszyć związanymi rękoma, ale sznur nie chciał nawet trochę się poluźnić. Nagle światło znikło. Z dala dobiegł do mężczyzny szorstki mocny głos:
- Widzę, że nadal próbujesz się uwolnić, ale to na nic, bracie. Już niedługo odbędzie się ostateczna walka, a wtedy twoja mała dziewczynka. Ale nie ma co się martwić. Tron wpadnie w dobre ręce.
Hades zamarł. Obok niego rozległy się głośne kroki.
Ktoś odwiązał mu sznur z szmatką uniemożliwiające mu mówienie.
- Nie ujdzie ci to płazem.
- Jak miło znów to słyszeć.
- Gdyby Zeus tu był.
- Ale go nie ma. - przerwał mu głos. - I to właśnie jest najlepsze.
- Moja córka nigdy tego nie zrobi.
- Blablabla. Wiem jak bardzo jest tobie oddana i nie zlekceważy tego listu zobaczysz.
- Łajdak. - zdążył się odezwać mężczyzna zanim znowu związano mu usta.
- No i co z tego? Wszystko ujdzie mi na sucho. Last God dobiega już końca.
Ostatnie słowa głośno odbijały się od ścian więzienia. Hades wpatrywał się w mały promień światła:
- Dia nie mogłaby zabić... - myślał próbując się uspokoić. - Pers...
Zasnął. Jego sny przepełniała żona i córka.
***
Sirena przypatrywała się gadającej Cherry. Jaka ona była głupia i naiwna. Nie pomyślała, że to dziwne, że nie zna jej rodziców ani chociaż podstawowych danych. Nie pomyślała o tym, że...
Monolog dziewczyny przerwał dzwoniący telefon Sireny. Ta grzecznie wyprosiła tamtą.
- Tak, królu. Nic nie podejrzewają. Wszystko gotowe. Proszę się nie martwić. Dia zabije ją na bank. Obejmiesz tron Zeusa. Nic nas nie powstrzyma.

Koniec cz. 2



Zauważyłam, że w poprzednich rozdziałach omyłkowo przywołałam nie będących na Reversium Oriona i Hermesa, za co przepraszam.

Rozdział 50 "Czym jest prawda?" cz. 3

Iris poczuła przyjemny powiew wiatru na swoich polikach. Przyśpieszyła. Jej skrzydła odbijały siedem kolorów tęczy. Z każdą chwilą czuła się coraz silniejsza. Nad nią leciała Concordia, niczym wielki ptak jej skrzydła szumiały wśród drzew wywołując szelest liści. Byli coraz bliżej stolicy. Concordia wzniosła się wyżej. Pomachała reszcie ręką. Wszyscy przyśpieszyli. Concordia zanurzyła się w stadzie chmur. Nabrała trochę sił wysysając z nich wodę. Artemida wykonała obrót w powietrzu. Od razu poczuła się lepiej, czując wiatr na całym swoim ciele.
***
- Czy możesz mi przypomnieć, jakim trafem tu się znaleźliśmy? - Orion wyraził niezadowolenie. - Hermes, no mów.
Spróbował jeszcze raz wyrwać się z chłodnych metalowych kajdan. Pociągnął je z wściekłością, ale te nawet nie drgnęły.
- Wojna domowa na Earthcie. - ten rzucił z spokojem. - A teraz ucisz się. Nadchodzą strażnicy.
Do celi wszedł wysoki mężczyzna w brązowym kapturze zasłaniającym go po bladą twarz i ręce.
- Wygraliśmy. - zdjął kaptur odsłaniając nieco twarde rysy i blond loki. - Wyjdź, książę.
- O co tu? - chciał zapytać Orion, ale Hermes przerwał mu ostrym spojrzeniem.
Blondyn rozkuł dwóch chłopaków.
- Co z resztą rodziny królewskiej, generale Wiszaza? - uśmiechnął się delikatnie do mężczyzny. - Wszystko z nimi dobrze?
Generał bez słowa zaprowadził ich do jednej z komnat nieznanego im budynku. Była tam już piękna czarnowłosa kobieta i starszy mężczyzna. Oboje posiadali insygnia królewskie. Mężczyzna był jeszcze zmęczony po niedawno co odbytej chorobie.
- Ojcze. - Hermes ze łzami w oczach rzucił się w ramiona mężczyzny. - Co z moimi siostrami?
- Wszystko u nich dobrze. - odezwała się kobieta. - Odpoczywają.
- Gdzie Perseusz? - spytał mężczyzna po chwili ciszy. - Kto to?
- To jeden z moich kolegów z pracy. To długa historia.
- Czy ktoś wreszcie może mi wytłumaczyć co tu się dzieje? - nie wytrzymał Orion. - Tamci ludzie najpierw z nami walczyli, potem nas schwytali, a teraz zostaliśmy wypuszczeni bez żadnego słowa wyjaśnienia.
- Wybacz, synu. Schwytaliśmy tyle rewolucjonistów, że nie dało się tak szybko cię znaleźć. Myślałem też, że będziesz z bratem, wysłałem więc informację o poszukiwaniu dwóch książąt.
- Wyjaśnię ci wszystko później. - przerwał jakąkolwiek odezwę ze strony kolegi Hermes. - Teraz muszę zobaczyć siostry.
- Najpierw oboje powinniście iść się zbadać i coś zjeść. - odezwała się królowa Venus. Potem zaprowadzę cię do twoich sióstr, synu.
Hermes niechętnie zgodził się na taki plan.
***
Alekto uderzyła głową w ścianę. Strasznie ją bolała, nie ważne co z nią robiła. Zaklęcia przeciwbólowe działały tylko na krótką metę tak koło godziny. Mimo to, by tylko na chwilę zapomnieć o bólu, używając czaru. Apollo przyglądał się jej podejrzliwie. W końcu nie wytrzymał i zapytał:
- Co ty wyprawiasz?
- Leczę się. - odparła, nie przerywając machania rękoma, co było częścią czaru. - Ostatnio więcej sypiasz.
- Przygotowuję się na najgorsze. - odparł ten wpatrując się w jej oczy.
Odwróciła wzrok i kontynuowała:
- Coraz mniej ze sobą rozmawiamy.
- Nie mamy o czym. - ten odrzekł.
- Nie prawda. - ta parsknęła. - Ale ty nie chcesz się spoufalać z kimś mojego pokroju.
- Po prostu się boję...
- Jako twoja przyjaciółka dopilnuję, że włos ci z głowy nie spadnie.
- Jak? - zaśmiał się dziwnie, jakby histerycznie.
- Wierz,ę że oni zdążą. Te dzieciuchy by cię tak łatwo nam nie oddały.
- Zaczynam tracić nadzieję... - odwrócił się do niej plecami i po chwili już pochrapywał.
Alekto znowu zaczął nawiedzać głos tym razem był jakiś inny. "Przypomnij sobie Alekto! Nie udawaj, że mnie nie znasz! Czemu to robisz?!". Głos odbijał się echem w jej umyśle. Rzuciła czar i znowu na jakiś czas mogła o nim zapomnieć.
- Mówiłam, że to zaklęcie osłabia. - usłyszała głos z lewej strony. - Nie używaj go tak często.
- Ale jak mnie tak bardzo boli głowa, Meg. - Alekto mruknęła. - Wiem, że wyniszczam nim organizm...
- Widziałaś Fobosa?
Kobieta zaprzeczyła. Meg podeszła do niej bliżej. Miała wory pod oczami, jej oddech był płytki, trochę schudła i sukienka, którą nosiła na początku tego roku, już dawno była za duża. Alekto spojrzała na siebie. Jej waga nie uległa zbyt dużej zmianie, ale nie wyglądała tak potężnie i złowrogo jak wcześniej.
- Ostatnio jest zgaszony... - wtrąciła niepewnie. - Wydaje się być gdzieś daleko myślami.
- Bo jest, ale nawet ja nie wiem, gdzie ani co się z nim dzieje.
- Meg, wyglądasz mizernie. Musisz jeść więcej.
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie. Musisz znaleźć jakiś sposób na uspokojenie. Czary to nie jest rozwiązanie, kochanie.
- Wiem. Przekaż Fobosowi, że chciałabym, by tu choć raz na dzień wpadł.
- Ok. Jak tylko go znajdę i mu przetrzepię skórę.
- Meg, coś mi tu nie gra.
- Gdzie? - Megajra spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Nie wiem.
Megajra popukała się w głowę, po czym jednak przytuliła siostrę i odeszła.
- Przypomnieć sobie? Ale o czym?

Koniec cz. 3


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 31-10-2015 18:31
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-10-2015 08:42
Strasznie mnie ciekawi, kogo ma zabić Dia i czy w ogóle to zrobi...
Ogółem rozdział świetny, podoba mi się to, że wrogów, jak na przykład Erynie, pokazujesz od takiej ludzkiej strony, że oni nie są bezduszni, też mają problemy. W ogóle ostatnie zdanie tego rozdziału - widać, że umiesz zbudować napięcie. W sumie to nie wiem, co miałabym jeszcze napisać, pozostaje mi tylko życzyć weny!!


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Victoria dnia 31-10-2015 08:58
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-10-2015 18:34
No, rozdziały nawet ciekawe. Czyli to jednak nie Hades wysłał list. Bardzo sprytne. Nie wiem dlaczego, ale myślę, że to zrobił Posejdon. No bo jak nie Hades i Zeus, to Posejdon, prawda? W ogóle według mitologii to Posejdon zawsze był najbardziej awanturniczy i chciał zdobyć władzę.
Już nie mogę doczekać się wielkiego finału, jak się potoczy. Mam nadzieję, że będzie ciekawie (musi być!).

(z pewnością Zeusa i Hery ma być, bo kogo)

No oczywiście, że tak. Powiem szczerze, że o nikim innym nie myślałam (ewentualnie zgodziłabym się jedynie na Atenę i Perseusza, ale to już tylko w razie wyjątku).
Powodzenia i czekam na ciąg dalszy.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-11-2015 14:45
Mer, przecież napisałam wyraźnie... Przeczytaj końcówkę rozdziału 39 cz.3, a zrozumiesz. Bo Erynie nie są bezduszne. Wszystko w związku z nimi wyjaśni się jeszcze później. Dzięki, staram się xd. Pożyjemy, napiszemy, zobaczymy. Tak szefowo, musi być ciekawie i koniecznie musi być pocałunek Zeusa z Herą. Bo utłuczesz xdd. Nie no, żartuję i dzięki za komentarze, dziewczyny.



Rozdział 51 "Poszukiwania."

Iris obniżyła lot. Stała teraz na jednym z wielu barwnych budynków stolicy.
- Od czego zaczniemy? - Iris spytała się Meg. - Chyba powinniśmy się rozdzielić.
- Standardowo ja muszę iść z tym zboczonym, zdemoralizowanym głupkiem czy tym razem mogę sobie wybrać, z kim chcę iść? - burknęła zdenerwowana Hera.
- No przestań. - odparła Iris. - Czy ty zawsze musisz go podrywać?
- Ja ci dam twoje wybujałe fantazje. - Hera wymierzyła pięść i złapała Iris za kołnierz.
- To nie czas na to. - krzyknęła Atena. - Rozdzielmy się, bo czasu może nie starczyć.
- Idziecie razem, bo jest on twoim ochroniarzem, możesz mieć go gdzieś, ale to twój partner. - Iris dorzuciła na koniec.
- A co ze mną? - spytała Halia. - Mój partner był taki głupi, że go tu nie ma, a Nike nie ma ochroniarza.
- Ja pójdę z Nike. - odezwał się Andre. - A Meg chętnie pójdzie z tobą, Halio.
- Ruszajmy. - zawołała Meg. - Każdy idzie w inną stronę. Jak coś to możecie się ze sobą skontaktować dzięki komunikatorom.
***
- Nie ma co. - Ricky zdjęła zbroję i odłożyła na "wieszak". - To nie będzie łatwa walka.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Jeżeli to ty, Hermesie, to nie chcę cię widzieć, póki nie zmądrzejesz, bo twój iloraz inteligencji jest na poziomie minusowym.
Do pokoju nie wszedł chłopak, tylko siostra dziewczyny, Cherry.
- To samo odnosi się do ciebie. - Ricky odwróciła się do dziewczyny. - Nie chcę żebyś tu przychodziła. Nie widzisz, że idę na trening?
- Widzę. Chciałam tylko z tobą porozmawiać, siostro. - uśmiechnęła się. - Widzę, że nadal nie jesteś zbyt miła.
- Mówiłam, że nie chcę żebyś mnie nazywała per siostro. - Ricky zmarszczyła brwi.
- Czemu? Mamy tego samego ojca i matkę, czyż nie?
- Nie mogę uwierzyć, że możemy być choć trochę spokrewnione. - Ricky prychnęła, po czym podeszła do dziewczyny i głęboko spojrzała w jej oczy. - Nie chcę żadnych pogaduszek z tobą.
- Nie przyszłam tu na żadne pogaduchy. - Cherry nie dała się obrazić. - Chociaż miałabym na to ochotę. Przysyłają mnie rodzice.
- Co tata ma mi do przekazania? - ożywiła się Ricky. - Jakieś techniki bojowe?
- Przesłał pakunek dla mnie i dla ciebie. - rozpromieniła się nastolatka. - Są też ciasteczka pełne miłości od mamy.
- Weź je sobie. - machnęła ręką. - Dawaj przesyłkę od taty.
- A gdzie magiczne słowo? - spytała ją siostra.
- Blablabla. - Ricky próbowała wyrwać siostrze przesyłkę, ta jednak nie dała się tak łatwo. - Bo wyrzucę to.
- Ani mi się waż. Masz. Jest twoja.
- Możesz iść. - odebrała długą zawijaną materiałem paczkę. - Chcę ją rozpakować.
Cherry jednak nie ruszyła się z miejsca, wpatrując się z ciekawością w trzymaną paczuszkę.
- Wyjdź, bo wezwę ochronę. - zdenerwowała się na dobre Ricky.
- Powodzenia jutro. - pomachała jej jeszcze siostra i wyszła z pokoju zanim ta zdążyła odpowiedzieć. Ricky łapczywie rzuciła się na przesyłkę i z nieukrywaną ekscytacją i pośpiechem, zaczęła ją otwierać. W środku znajdował się list i miecz z rubinową rękojeścią w pochwie ze skóry boskiego dzika. Ricky postanowiła najpierw przeczytać kartkę od rodziców. "Droga Ricky. Twoja mama jak zawsze przesadza i bardzo się o ciebie martwi. Mimo to i mnie ogarnia jakieś dziwne przeczucie, że coś dzieje się tu w niebie. Postanowiłem oddać ci mój miecz Iatrikí. Możesz go użyć po walce, gdy zajdzie potrzeba. Nie ma ran, których on nie uleczy. Powodzenia życzę, choć i tak wiem, że dasz radę."
- Może się przydać. - stwierdziła z zadowoleniem odkładając miecz na półkę. - Ojciec mi ufa, skoro mi go powierzył, ale to znaczy też, że coś go trapi...
***
- Gdybym był bombą, gdzie bym leżał. - Zeus jeszcze raz rozejrzał się na placu "Trzech Królów".
- Na pewno nie koło ciebie. - odparła Hera opadając na ziemię. - Nadal nic?
- Nic. - Zeus wstał z ziemi i się otrzepał. - Chodźmy dalej.
- W porządku. Nie ruszaj się chwilę. - Hera otoczyła Zeusa niebieską bańką, z którą była połączona za pomocą skrzącej się pięciolinii.
Wzbiła się w powietrze budząc zainteresowanie przechodniów.
Inni patrzeli ze strachem, inni z podziwem szepcząc "bogini", a jeszcze inni z obrzydzeniem mamrocząc "Demon".

Wylądowali na następnym placu. Hera zaczęła przeszukiwać krzaki, gdy nagle Zeus rzucił się na nią i odepchnął z całej siły.
- Co ty robisz, bęcwale? - walnęła go w głowę, gdy się ocknęła.
- Jest tam. - Zeus wskazał na złote pudełko z przyciskami i cyframi. - To ta bomba.
- Trzeba zawiadomić resztę. - przytaknęła Hera i wróciła do swojej normalnej postaci.
Kliknęła przycisk "Alarm" na urządzeniu.
- Już ich wezwałam. - zwróciła się do chłopaka. - Powinni tu być niedługo.
- Hera. - powiedział po chwili Zeus.
- Co? - spojrzała na niego pytająco.
Zeus otworzył usta, gdy usłyszał wesoły, pełny optymizmu głos Iris:
- Jesteśmy, więc gdzie ona jest?
Zeus podniósł się z ziemi i oddalił się w kierunku bomby.
Herze przeleciało przez myśl:
- On chciał powiedzieć coś ważnego.
Dołączyła do dwójki szybkim krokiem.

Koniec cz.1




Rozdział 51 "Teorie, a głosy".

- Atena! - krzyk nastolatki zmusił dziewczynę do powrotu, do świata realnego. - Iris do
Ateny!
- Ok. Już słyszę. - zapobiegła następnemu wrzaskowi. - Analiza wykazała, że to bomba.
Tak, tak nic nowego. Jak też zauważyliście, wybuchnie ona za dokładnie 30 minut. Ale jest jeszcze pewna rzecz, o której nie wiecie, a mianowicie ta bomba ma specjalny system
aktywacji. Wygląda na to, że mogła być aktywowana DNA.
- DNA? - podniosło się wiele głosów.
- Jeżeli jest tak jak mówię, to jedyną osobą, która może ją dezaktywować, tylko osoba o tym DNA, co osoba aktywująca ten mechanizm. Mamy dwie szanse, inaczej tylko przyśpieszymy wybuch.
- Jesteś pewna? - spytała Noa. - Nie mogłabyś ją rozebrać i pogrzebać w kablach?
Atena zamarła. Jej błąd mógłby kosztować życie tyle istnień, w tym ją samą. Nagle poczuła na swoich plecach czyjąś ciepłą dłoń.
- Atena, nie martw się. Jesteśmy tu z tobą. - usłyszała przyjemny głos Perseusza. - Nie
musisz sama tego roztrząsać.
- Dzięki. - uśmiechnęła się delikatnie. - Po prostu moja teoria... Nie jestem pewna.
- Może być słuszna. - powiedziała Żak.
- Dobrze. Nawet jeżeli przyjmiemy tą teorię, to skąd wiemy, że to będzie to DNA. - odezwała się Halia. - Musielibyśmy wpierw pomyśleć o tym, kto mógł założyć bombę.
- Stawiam na Hekate. - powiedziała Meg. - Ona jest przywódczynią ekipy organizacyjnej i myślę, że woli wszystko sama dopilnować.
- Musimy zdobyć odcisk palca Hekate. - powiedziała tym razem głośno do zebranych. -
Możliwe jest to, że ma takie samo DNA jak Hekate z tego uniwersum.
- Jesteście pewni, że chcecie ją uwolnić? - Artemida zadrżała. - Ona jest nieprzewidywalna.
- To jedyna droga. - powiedziała Iris. - Meg, sorki, ale nie mam czasu wyjaśniać, o co chodzi.
- Eee... - powiedziała niepewnie dziewczyna. - Ok.
- Coco, boję się. - Artemida złapała kobietę mocno za ramię.
- Nie martw się. Nic się nie stanie, siostrzyczko.
Po czym szybkim ruchem zdjęła gumkę z jej kitki. Włosy Artemidy najpierw zrobiły się
pomarańczowe, niczym zachodzące słońce, by zaraz stały się czerwieńsze od krwi. Jej ubranie przyjęło czarny kolor. Otworzyła oczy, by pokazać przedzielone pionową źrenicą żółte ślepia. Rozchyliła usta, przy okazji pokazując końce ostrych kłów:
- Czemu mam wam pomóc, głupi śmiertelnicy?
- Hekate, to naprawdę ważne. - Coco spojrzała jej prosto w oczy. - Dzięki tobie możemy
uratować wiele istnień. O nic więcej cię nie poproszę. Hekate błagam.
- A co jeśli to nie wypali? - Hekate rozejrzała się po zebranych, by w końcu spocząć
wzrokiem na Atenie.
- Nit ci nie każe tego robić. - mruknęła Hera. - Prosimy cię tylko o tę małą rzecz.
Dlaczego nie możesz spróbować? Korona ci z głowy nie spadnie.
- Zastanawiam się czy byłabyś w stanie powiedzieć mi to prosto w twarz. - warknęła ostro.
- Dobrze, zrobię to. Ale tylko dla Coco.
Podeszła do bomby. Atena wskazała jej dziwny guzik. Dotknęła go z lekkim wahaniem. Bomba rozbłysła jasnym światłem. Światło jaśniało z siłą słońca. Gdy tylko zgasło Concordia podeszła do Hekate. Leżała ona bezwładnie na ziemi. Concordia pochyliła się nad nią i z ulgą stwierdziła:
- Oddycha. Mam nadzieję, że nie oślepła.
- Przynajmniej bomba znikła. - zauważyła Hera. - To wszystko robi się coraz bardziej
dziwne.
- Coś mi tu śmierdzi. - stwierdziła tylko Atena. - Coś tu wszystko wydaje się być takie...
Dziwne.
- Co ty nie powiesz... - odezwała się Hekate i podniosła z ziemi. - Dobrze, że udało mi się zamknąć oczy, ale już siły zaklęcia nie uniknęłam. To nie mogła być bomba mająca rozerwać ludzkość. Wszystko to jest podejrzane. Prawdziwymi ofiarami mają być dzieci.
- Jakie dzieci? - spytała Nike, ale Hekate z złośliwym uśmieszkiem nałożyła gumkę.
Artemida wróciła pomału do siebie.
***
Artemis jeszcze raz naciągnęła łuk. Ponowiła tą czynność znów kilka razy, by dopiero potem wypuścić strzałę w "serce" manekina. Weszła ona gładko. Podeszła do niego i szybko ją wyciągnęła. Usłyszała kroki za sobą. Odwróciła się, by zobaczyć swojego brata:
- Co robisz? - spytał. - Strzelasz?
- Dobrze zgadłeś. - powiedziała. - Trenuję przed finałem.
- Zastanawiałaś się, czemu to wszystko się dzieje? - "Apollo" spojrzał na nią przenikliwie.
- Czy to nie dziwne, że mamy konkurować na Olimpie, a co z ludźmi?
- Bomba nie wybuchła. - odpowiedziała. - Udało się im ją dezaktywować.
- Może od początku miała nie wybuchnąć?
- Co ty gadasz za głupoty? Bomba została założona, by rozerwać ziemię na pół.
- W takim razie dlaczego nie użyto jakiegoś trudnego do rozszyfrowania ciągu cyfr?
- Pewnie myślano, że DNA będzie bezpieczniejsze.
- Jak wyjaśnisz mi to, że wszyscy bogowie na czas LG zostali gdzieś wysłani?
- Nie wiem. Przypadek.
- Radzę ci żebyśmy się wycofali.
- Chyba żartujesz. Oszalałeś.
- Ta gra jest chora.
- To ty jesteś chory! Ja, córka Heliosa i bogini Jutrzenki, nie mam zamiaru się wycofywać z powodu twoich dziwnych teorii!
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami chłopak. - Nadal słuchasz tylko swoich racji!
- Kto to mówi. - warknęła. - Uszkodzony bóg.
Apollo wzdrygnął się i chciał się odgryźć, ale tylko wnerwiony wyszedł.
- Czekaj. - Artemis zrozumiała swój błąd. - Nie chciałam!
Usiadła na ławce. Odechciało jej się dalszych treningów. Jej brat przez nią cierpiał. Nie
musiała mu wypominać ślepoty. W końcu to nie jego wina. Już dosyć był szykanowany przez innych. Podniosła się, ale zaraz z powrotem usiadła. Gdyby przeprosiła jej brat pomyślałby, że zgadza się, by zaprzestać uczestnictwa. Załamana wróciła do ćwiczeń z łukiem.
***
Fobos spojrzał w szare niebo. Dzisiaj czuł się zupełnie jak one... Meg co chwilę mu marudziła o tym, żeby coś robił. Nie pomyślał, że tak mu jej zabraknie. Cały świat wydawał się zamrzeć po jej "wyjeździe". Jego oczy jakby ściemniały, a skóra zrobiła się jeszcze bardziej blada. Poczuł czyjąś obecność. Odwrócił się w tą stronę.
- Znowu tu przesiadujesz? - miał przed sobą Alekto. - Przeziębisz się.
- Co tu robisz? - był zdziwiony obecnością na powierzchni dziewczyny. - Co z więzieniem?
- Meg kazała Tyne mnie na chwilę zastąpić. - odpowiedziała na pytanie chłopaka. - Czemu jesteś taki przygaszony?
- Nie jestem pewien. - powiedział, choć wiedział, co było przyczyną jego smutku. - Jak twoje bóle głowy?
- Są coraz częstsze i mocniejsze.
- A głosy? - spytał zmartwiony. - Co z głosami?
- Głosem. - poprawiła go kobieta. - Kobiecym głosem. Robi się coraz bardziej znajomy i daleki zarazem. To tak jakbym podświadomie już go zidentyfikowała, ale moje ciało nie chciało tego słuchać. Czuję się tak, jakby ono nie należało do mnie.
- To wszystko robi się coraz dziwniejsze. - skwitował Fobos. - Jesteś pewna, że nie umiałabyś go rozpoznać?
- Nie. - mruknęła przestraszona. - Boję się samej siebie.
- Daj mi książki z zaklęciami z mojego pokoju. - rozkazał. - Spróbuję ci pomóc. Przynajmniej będę miał coś do roboty.
- Dzięki. - uśmiechnęła się i znikła niczym błyskawica. - Zaraz będę.
Fobos jeszcze raz spojrzał na szare niebo. W oddali usłyszał czyiś głos:
- Nie znajdziesz rozwiązania.
Przestraszył się, ale zaraz zrzucił to na zmęczenie.

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 07-11-2015 18:34
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-11-2015 18:39
Zgodzę się z Twoimi bohaterami: to się robi coraz dziwniejsze, ale serio. Pomału zaczynam się gubić w całej tej akcji. Co chwilę jest coś nowego i myślę sobie "skąd się to tu wcięło", po czym potrzebuję chwili, aby sobie przypomnieć.
No nic. Prócz trochę zagmatwania w fabule, to nie jest źle. Nie wiem, dlaczego ale mam wrażenie, że jeszcze trochę zostało do wielkiego finału i zakończenia akcji w całym tym "innym" świecie. Za dużo jest tutaj powtarzających się postaci i chyba właśnie przez to mam takie problemy. Są dwie Hery, dwie Artemidy, Apolla i tak dalej. Trochę się to robi takie... niekompletne.
Nie żeby było coś źle, ale jest ciężko to wszystko skojarzyć.
Powodzenia :].




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-11-2015 22:28
Rzeczywiście dużo motam i motam. Dzieje się tak pewnie, dlatego że nie przemyślałam do końca tego etapu opowiadania. Nadal jest on w trakcie tworzenia. Nie pomyślałam (jak to ja), że alternatywne uniwersum może być tak ciężkie do napisania. Dzięki za koment :] .

Rozdział 52 "Olimp?"

- Jak się tam dostaniemy? - Iris powiedziała podczas przerwy między następnym kęsem chleba. - Znacie jakiś sposób?
- Próbowałam tam się dostać wiele razy przez wspinaczkę, ale tym sposobem jest to niemożliwe. - odezwała się Noa. - Znam sposób, ale w skrócie mówiąc, nie należy on dla mnie do najprzyjemniejszych.
- Jaki to sposób? - spytała Atena.
- Mój były chłopak Loki... - wzdrygnęła się Noa. - Ma portal prowadzący na Olimp, ale nie wiem jak uda mi się go przekonać, by nam pomógł. To straszny łajdak i łobuz.
- Dlaczego zerwaliście? - spytała Artemida.
- Nie czas na takie pitu-pitu. - wnerwiła się Hera. - Musimy się do niego dostać, a jeżeli nie zechce nas przepuścić, to wytłumaczymy to mu pięścią, znaczy rozmową.
- W porządku. - skwitowała to Iris. - Prowadź Noa.
***
- Gaja. - głos króla bogów oderwał ją od rozmyśleń. - Czy nie mówiłem ci coś na ten temat?
- Zeusie. One mnie potrzebują. - próbowała udobruchać boga. - Taki mądry władca jak ty na pewno mnie zrozumie...
- Nie należysz już do tamtego świata. - mężczyzna nie dał się nawet odrobinę przekonać. - Jesteś teraz na zawsze tu.
- Ale ja nie chcę tego. - kobieta wstała z klęczek. - Gdybym tylko mogła, chciałabym spoczywać tam w ziemi.
- Jesteś boginią. Nigdy nie byłaś człowiekiem. Zapamiętaj to sobie i nie waż się już ich obserwować.
- Jak możesz być taki okrutny? - krzyknęła, gdy ten zaczął odchodzić. - Taki zimny? Też jesteś rodzicem!
- Tylko przez szacunek do ciebie nie posłałem cię do Hadesu, ale jeszcze jedno takie słowo, a z pewnością to zrobię! Nie zapominaj, że to ja tu rządzę. Po za tym... Tak będzie najlepiej dla ciebie. Zapomnij o nich. One tylko doprowadzają do twojego cierpienia. Jeżeli będziesz trwać w tym stanie za długo, już nikt ci nie będzie mógł pomóc.
- Straciłam wszystko, co kochałam. - kobieta powiedziała i zaczęła łkać. - Mojego męża i moje córki. To wszystko, dlatego że przyszłam na świat jako bogini.
- Przepełnia cię żal. Ale w ten sposób wszyscy płacimy za nasze moce. Nic tego nie zmieni. Od dziś będzie cię pilnować Hermes.
Zeus odszedł powolnym krokiem. Gaja poczuła czyjeś spojrzenie. Zrezygnowana zaczęła iść w stronę swojego pałacu. Czuła spojrzenia innych bogów. Wiedziała, że wszyscy mają ją za zdziwaczałą, lecz mądrą "staruszkę". Może to prawda, czasami myślała. Nadal nosiła żałobę po mężu, nie stawiała się na żadne uczty, nie rozmawiała z nikim z wyjątkiem Demeter, która rozumiała jej ból. Tak bardzo chciała chronić jej śliczne córeczki. Bała się tego, że chcą zniszczyć świat, który tak bardzo kochała. Tak samo jak one kiedyś i ich ojciec. Gdyby tylko nie pomagała ludziom dzięki magii i ziołom. Może wszystko potoczyłoby się inaczej...
***
- Nie. - szybka, wredna odpowiedź zanim tylko Żak zdążyła cokolwiek wyjaśnić. - Czemu miałbym ci pomóc?
- Tu nie chodzi tylko o mnie, Loki. - Noa powstrzymała się, by nie zacząć wrzeszczeć. - Zrób to dla ludzkości.
- Nie mam potrzeby. - wyglądający na rzezimieszka chłopak z ciemnoniebieskimi włosami i oczami koloru ciepłego słońca, warknął. - Mam ludzi gdzieś.
- Co chcesz więc w zamian? - Iris powstrzymała pięść Hery. - To naprawdę ważne.
- Chwilę. - chłopak zamyślił się. - Mam kasę i wszystkie części... Za to przydałaby mi się dziewczyna.
Wszyscy chłopcy na raz spojrzeli na niego laserowym wzrokiem, jakby mówiąc "nie waż się nawet pomyśleć o naszych dziewczynach".
- Niestety, nie podobają mi się żadne ziemskie dziewczęcia. - dodał prędko przestraszony, patrząc na stojącego za Herą, wbijającego go w ziemię wzrokiem Zeusa.
- No wiesz... Możesz uratować jakąś boginkę dzięki tej przysłudze. Mogłabym szepnąć jakieś odpowiednie słówko. - próbowała jakoś załatwić sprawę Noa. - Może jakieś nimfie albo driadzie...
- No dobra. Ale masz u mnie dług. - westchnął w końcu Loki. - Przejdę się z wami na ten Olimp, tam znajdę sobie dziewczynę.
- Czemu nie zrobiłeś tego wcześniej? - spytała Artemida.
- Nikt o zdrowym rozumie sam się na Olimp nie zapuszcza. - stwierdził, wzruszając ramionami. - Chorym w sumie też.
- Wolę nie pytać dlaczego. - szepnęła na ucho Concordii Artemida.
Loki rozejrzał się po zagraconym dziwnymi urządzeniami i sprzętami pokoju. Zaczął chodzić w tą i tamtą stronę aż w końcu z sterty sprzętu wyciągnął przypominającą pilota małą maszynę.
- Chodźcie. - gestem pokazał, by reszta poszła za nim.
Wszedł do dziwnego pokoju. Wszystkie ściany były pokryte drzwiami. Drewnianymi, złotymi, srebrnymi, a nawet szklanymi. Na samym środku postawiony był dziwny, szary stół. Kliknął czerwony guzik i stół powiększył się dwukrotnie. W ostatniej chwili wszyscy zdążyli się cofnąć.
- No dalej. - mruknął ni to znudzony, ni to podekscytowany. - Olimp nie będzie czekać.
Pierwszy skoczył na stół, który zaczął go wciągać, niczym ruchome piaski. Reszta z lekkim powątpiewaniem zrobiła tak jak on.
***
- Już niewiele zostało. - zauważył John. - Siostro, boisz się?
- Nie. - wzruszyła rękoma dziewczyna. - Piorun walnie ich z taką siłą...
- Nie unoś się pychą, bo źle ocenisz możliwości. Pamiętaj, że tak mówił ojciec. Nie wolno ci przeceniać swoich możliwości...
- Wiem, wiem.
- Nie wiesz. Tylko głupi nie przyznaje się do swoich słabości...
- Wygram dla ciebie i ojca. On by tak chciał.
- Na pewno. Ale czas spać. Musimy wypocząć przed jutrem, kochana siostro.
- Dobrze, bracie. Boję się tylko o ciebie.
John pocałował Herę w czoło, po czym wyszedł z jej pokoju.
***
Wstawał świt, gdy Hera otworzyła oczy. Leżała na czymś miękkim. Nagle podłoże zaczęło się ruszać. Hera pomyślała, że rozpoczyna się trzęsienie ziemi, gdy usłyszała ciepły męski głos:
- No wiesz. Mogłabyś mi powiedzieć, że masz ochotę na przytulanko zamiast się zakradać.
Walnęła Zeusa w brzuch. Ten podskoczył, co z kolei spowodowało odrzut Hery na miękkie, przypominające puch lub watę złotawe podłoże. Reszta zdążyła się już podnieść z ziemi.
- Trochę to trwało, dłużej niż myślałem... - mruknął Loki. - Ale jesteśmy.
- Musimy natychmiast znaleźć tę całą "rzekę nektarów". - powiedziała Iris. - Coco, jesteś w stanie nam pomóc?
- Myślę, że to tam. - stwierdziła niepewnie czarodziejka płynów, wskazując na oddalone drzewo. - W tamtą stronę.
Cała drużyna z wyjątkiem zdziwionego Lokiego zaczęła biec. Ten dopiero po chwili, lekko przestraszony, zaczął iść za nimi.
***
Hekate rozejrzała się po zebranych, młodych bogach. Każda drużyna stała na oddalonych od siebie przykrytych osłonami skałach wiszących w powietrzu. Każdy dzierżył łuk i kołczan pełen strzał. Dia zaczęła podpalać sobie część z nich czarnym ogniem. Każdy rozmyślał jak w walce użyć swoich mocy. Zaczęła czytać:
- Rozpoczynam ostateczną walkę Last God. Przypomnę, że do walki używamy jedynie ulepszonych przez własne moce i możliwości łuków. Za każdą inną próbę walki karać będę dyskwalifikacją. Walka startuje za dziesięć sekund.
Dia wyczuła obecność Andre. Rozejrzała się i zobaczyła chłopaka wraz z innymi.
- Co oni tu robią? - pomyślała, ale zaraz znowu skupiła się na walce. - Muszę wygrać.
- Przestańcie. - wraz ze startem pojedynku rozległ się głos Meg. - Przestańcie!
Nikt nie zamierzał się poddać w tym momencie. Dia wystrzeliła strzałę w grunt pod Artemis. Dziewczyna odpowiedziała oślepiającą strzałą. Dia w ostatniej chwili zamknęła oczy, gdy je otworzyła, widziała tylko ostry grot lecący w jej stronę. Szybki uskok ocalił jej życie. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
- Andre, nie próbuj mnie nawet powstrzymać. - warknęła ostro. - Bo będę musiała cię uderzyć.
- W takim razie uderzaj mnie, ile chcesz. - odparł spokojnie. - Bo mam zamiar cię powstrzymać.
Wyrwała mu się z trudem i popędziła w stronę "Hery" i jej brata. Niezauważona stanęła na drzewie i naciągnęła łuk, wymierzając mogący bez problemu przebić ciało grot w jej stronę. Znowu poczuła tą samą dłoń.
- Andre, zrobił się szybszy. - przeleciało jej przez myśl. - Zmienił się.
- Nie chcesz tego zrobić. - złapał ją mocno za trzymającą łuk dłoń. - To nie może tak się skończyć.
- Andre, nie chcę cię krzywdzić, ale zaraz będę zmuszona. - warknęła.
W tym czasie parę strzał przelatywało przed jej oczyma. Na razie nikt nie był draśnięty. Ani przeszkadzający, ani uczestnicy. Wszyscy nie zamierzali odpuścić swoich racji. "Hekate" przyglądała się temu z niezadowoleniem. Dia odwróciła się do chłopaka. Patrzył na nią oczami pełnymi miłości i niepokoju. Naciągnęła łuk. Wypuściła strzałę, która przeleciała koło jego ucha.
- Następna już cię trafi. - ostrzegła go drżącym głosem. - Odsuń się. Uciekaj. Zostaw mnie.
- Nie. - odpowiedział krótko. - Nie zostawię cię.
Dia zaczęła łkać, ale naciągnęła łuk. Grot wymierzyła w stronę serca chłopaka. Po chwili nie wytrzymała. Wypuściła łuk. Spadł on na olimpijskie podłoże. Wtuliła się w ramiona chłopaka. Serce biło jej niesłychanym tempem. Nie obchodziła już jej cała bitwa ani to, że na jej urządzonko przyszedł komunikat " dyskwalifikacja". Andre przytulił ją mocno. Nagle wykrzywiła się w niesłychanym bólu. Andre spojrzał na jej plecy, gdzie wbita była strzała...

Koniec cz. 1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 12-11-2015 15:27
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 10 z 13 << < 7 8 9 10 11 12 13 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.