Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,050
 Najnowszy Użytkownik: ~Betty
Dzisiejsi Solenizanci
julitka0148625

Twórczość
Opowiadania
❧  Miniaturki Księżycowej  ☙

AutorMiniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 05-05-2015 15:22
Z góry uprzedzam, że opowiadania będą dodawne w nierównych odstępach. Będą one głównie o drugoplanowych/epizodycznych postaciach z Winx' a.


Druga strona medalu: Diaspro część pierwsza


Obudziło ją słoneczne światło, które wpadało przez, codziennie czyszczone, okno. Ciężkie kotary zostały odsłonięte przez młodą pokojówkę, Elyon. Była to ciemnowłosa piętnastolatka z biednej dzielnicy. Zielonooka, ze względu na najmniejszy staż i swoje pochodzenie, wykonywała najgorszą robotę. Mimo to do wszystkich zadań podchodziła z wielkim optymizmem.
- Panienka raczy wstać? - uśmiechnęła się do niej promiennie.
Drobna sześciolatka odrzuciła róg kołdry.
- Jasne! Nie będę się nudzić leżąc całe dnie w łóżku jak stara babka Isold - jasnowłosa dziewczynka podbiegła do lustra, w którym spokojnie mogła się przejrzeć od stóp do głów dorosła osoba. Służąca uczesała ją, po czym podeszła do szafy z pytającym wyrazem twarzy. - Ta pomarańczowa - krzyknęła zniecierpliwiona Diaspro.
Pół godziny później, zostawiając Elyon sam na sam z wielkim łożem z baldachimem, które ta miała pościelić, pobiegła do jadalni.
- Spóźniłaś się - orzekła zniecierpliwiona matka.
- Przepraszam - uśmiech dziewczynki nieco przygasł.
- Usiądź prosto, trzeba dbać o swą postawę - dodał ojciec.
Diaspro popatrzyła na swoich rodziców. Dana sytuacja miała się nie zmienić przez następne lata.
***

Dziesięcioletnia księżniczka planety Isis właśnie spacerowała po ogrodzie, gdy dostrzegła przypatrującą się jej przez bramę parę. Było to rodzeństwo Elyon - siedmioletni wówczas Spero i jego o pięć lat starsza siostra, Coria. Diaspro nigdy nie widziała podobnych im dzieci. Sprawdziła, czy guwernantka jest wystarczająco daleko i podeszła do nich.
- Dlaczego macie takie brudne stroje? - spytała ich.
- To nasze najlepsze ubrania... panienko - speszyła się Coria. Przesunęła nerwowo ręką po skołtunionych włosach w kolorze kasztanu. Popatrzyła badawczo niebieskimi oczyma.
- Jesteś księżniczką? - chłopcu zielone oczy - takie same, jakie posiadała Elyon, aczkolwiek ona była czystsza - o mało nie wyszły z orbit.
Diaspro przyjrzała się za krat stroju nowopoznanych dzieci. Były one z szaro-burego materiału. Zdawało się, że zaraz przyduże koszule spadną z drobnych sylwetek. Spodnie również nie były w odpowiednim rozmiarze - przytrzymywały się tylko dzięki paskom. Księżniczka nie wiedziała, czy rodzeństwo Elyon miało buty, gdyż nogawki opadały do ziemi.
- Tak, a wy jesteście Spero i Coria, prawda? Tak przynajmniej byliście opisywani.
- Panno Diaspro! - troje dzieci aż podskoczyło, gdy ich uszy przeszył krzyk guwernantki. - Księżniczko! - zanim któreś z nich zdążyło coś zrobić, już była przy nich. - Sio stąd! Wysoko urodzonej nie wypada zadawać sie z pospólstwem! Hołota! - kobieta wybiegła przed bramę, po czym zamachnęła sie na Spera i Corię. Trafiła w dziewczynkę. Aż łupnęło. Niebieskooka zatoczyła się do tyłu i upadła nieprzytomna na ziemię, a jej brat zaczął płakać.
- Co pani robi?! Jakim prawem znęca nad moim rodzenstwem?! - nadbiegła Elyon. Diaspro nigdy nie widziała jej tak wściekłej.
- Zgłoszę to! Tacy... tacy... brak mi słów!... niepowinni zbliżać się chociażby na kilometr do księżniczki! Zgłoszę to! Zawsze wiedziałam, że z ciebie cicha woda, która brzegi rwie! Dopilnuję, by cię zwolnili.
Więcej Diaspro nie usłyszała. Uciekła.

Koniec części pierwszej.



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~Bloom3212
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2015 19:53
Uuu, bardzo ciekawe. Dlaczego Ty masz taką rękę do pisania!? Oddaj mi ją niegrzeczny. Zaciekawiła mnie ta historia. Widać, że miałaś świetny pomysł na tę minaturkę. Mam nadzieję, że będzie trochę dłuższa, bo to przeszłość Diaspro. Uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania. Mam nadzieję, że jutro dodasz drugą część. Wenyyyy.


Pijana szczęściem.....
Dolewaj mi do kieliszka i nie pozwól wytrzeźwieć.

Edytowane przez Suzanne dnia 05-05-2015 22:00
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2015 20:31
Podoba mi się. Masz ładny styl i fajnie się czyta. Do tego pomysł jest sam w sobie ciekawy. Na razie jeszcze nie mogę stwierdzić, czy Twoja wersja historii Diaspro mi się podoba, ale musisz wiedzieć, że na razie jestem zachwycona.
Już nie mogę się doczekać następnej części.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Suzanne dnia 05-05-2015 21:59
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 06-05-2015 15:51
Mam tremę...

Druga strona medalu: Diaspro część druga


Szesnastoletnia dziewczyna wolnym, wyćwiczonym krokiem weszła do sali.
- Księżniczka Diaspro z Isis - zaanansowano ją.
Rozejrzała się po gościach. Jeszcze nie przyszedł.
- Książę Sky z Eraklyonu - odwróciła się słysząc ten tytuł.
Popatrzyła z uwagą na blondyna. Ich królestwa były ze sobą zaprzyjaźnione, przypieczętować to miał ich ślub. Czy go kochała? jeszcze długo potem zadawała sobie to pytanie. Wspomnienia są jednak tak odległe... Ale tak. Chyba tak. A może tak o niego walczyła, bo zaczęła się do niego przystawiać ta Bloom? Wieśniaczka z Ziemi i przyszły władca wzięli ślub - koniec. Jak to będzie wyglądało w kronikach? A może ona tak o niego walczyła ze strachu? Strachu przed odrzuceniem?
Podszedł do niej.
- Ofiarujesz mi ten taniec? - podstawił jej sztywno swoje ramię, jednocześnie spoglądając na swoich, przybyłych już dawno temu, rodziców. Mieli marsowe miny, ale w kącikach ust czaił się uśmiech wyrażający zadowolenie.
- Chętnie - ona również "przypadkowo" poszukała wzrokiem rodziców. Ci nawet nie próbowali ukryć swoich uczuć.
Matka znacząco podniosła podbródek. "Postawa, Diaspro, postawa! Nie garb się!" - księżniczka tak wiele razy to słyszała, że o każdej porze dnia i nocy prześladowało ją to pouczenie.
Zaczął się taniec. Czysta formalność, mechanicznie wykonywane ruchy. Ale myśli - te błądziły po zupełnie różnych drogach. Podczas, gdy Sky myślał o jutrzejszym spotkaniu z rudowłosą czarodziejką, jego partnerka uważała na każdy krok, gest. Musi być idealna, musi się wybić. Bo nie sztuka odziedziczyć tytuł - trzeba jeszcze udowodnić, że się na niego zasługuje.
***

Użyła teleportacji. Wylądowała w pobliżu kawiarni "Słodki całus" w Magixie. Nie była taka wypacykowana, jak zwykle. Ba, nie miała na sobie sukienki - noszenie jej było zazwyczaj świętością. Ale nie w co drugą sobotę.
Przejrzała się w witrynie sklepu. Adidasy, lekko poniszczone dżinsy - musiała się nieźle natrudzić, by je ukryć przed służącymi, którzy mieli za zadanie wszystkie "znoszone" rzeczy wyrzucać do śmieci - czyli takie, które miała na sobie więcej, niż trzy razy. Oprócz tego biały polar. Schowała pod kapturem wystające jasne pasemko, po czym weszła do kawiarni.
od razu rzuciła jej się w oczy Flora - delikatny, dziewczęcy ubiór był jej znakiem rozpoznawczym. Kwiaty we włosach, trochę nieforemna, zielona bluzka z długimi rękawami, jasnoróżowa spódnica sięgająca kolan z niewielkim rozcięciem z boku i rajstopy, gdyż było nieco chłodno. Na nogi włożyła różowe kozaczki na obcasach z kwiatowym motywem. Pomachała do niej.
Diaspro usiadła naprzeciwko niej.
- Przegrałam - zaczęła smętnie.
- Pesymistka z ciebie, jak zwykle. To w co przegrałaś? W szachy, czy w chińczyka? - Flora starała się rozładować napięcie.
- Sky wybrał Bloom. Próbowałam go odbić, ale... Słuchaj, nie miałaś kiedyś wrażenia, że wszyscy uważają cię za... No nie wiem. Sęk w tym, że ostatnio naprawdę nie mogę wytrzymać w pałacu. Rety, jak głupio to zabrzmiało.
- Layla mówiła mi trochę o dyscyplinie panującej na niektórych dworach. Ale nie dokończyłaś mi opowiadać o tej pokojówce, Elyon, tak?
- Tak. Masz pamięć do imion. Zwolniono ją tuż po tej całej aferze. Tyle dobrego, że niedługo potem to samo spotkało moją guwernantkę. Podano do gazety, że pobiła Corię. Nie trzeba było nawet wyolbrzymiać. Musiała dać pieniądze na jej leczenie - głos Diaspro zaczął drżeć. - Odnoszę wrażenie, że rodzice wyrzucili tą wstrętną babę tylko dlatego, że gdyby tego nie zrobili, zgroszyliby się. Reputacja przede wszystkim - zaśmiała sie, ale w jej tonie nie było słychać radości. Odchrząknęła. - A jak tam u Helii? Powiedziałaś mu wreszcie, co do niego czujesz?
- Nie, jeszcze nie. A teraz tyle się dzieje... Lord Darkar, Charmix... Gdzie tu jest czas na miłość?
- Nie wykręcaj się! - zamilkła, gdy zobaczyła po drugiej stronie ulicy Musę, Tecnę i Laylę. Odwróciła się tak, by jej nie widziały.
Flora kiwnęła na znak, że rozumie. Nikt nie wiedział o ich regularnych spotkaniach trwających od przygody z ninja. Były to rozmowy o... o wszystkim. Począwszy od sprawdzianów z samoobrony, przez przeszłość, po sprawy sercowe. Czarodziejka natury twierdziła, że są wzajemną podporą, ale Diaspro uważała, że to głównie Flora pomagała jej. Mówiła, że bez tych spotkań popadła by w paranoję.
To spotkanie zakończyło się szybciej, niż zwykle. Diaspro prędko uciekła, gdy zobaczyła, że Winx idą w tą stronę.
***

Przyjaźń Flory z Diaspro nie potrwała długo. Ostatni raz spotkały się tuż po tym, jak druga znich dostała eliksir miłości od Valtora. Czarodziejka natury próbowała ją przekonać, że nie ma wymuszonych uczuć, nic na siłę. Bez skutku. Nie było nawet jakiegoś pożegnania z przytupem. Gdy w późniejszych czasach mijały się, nie zamieniały ze sobą ani słowa. Wyglądało to tak, jakby zupełnie się nie znały. Diaspro to bolało, myślała, że jedyna osoba, która ją rozumie, odwróciła się od niej. Wiele czasu minęło, nim pogodziła się z prawdą - to ona zakończyła te spotkania, rozmowy. To jej wina.
***

Plakaty z uśmięchniętymi ludźmi wisiały prawie na każdym rogu.
"Spokojna kraina Espero zaprasza" - pomyślała z przekąsem, po czym weszła do hotelu, w którym chwilowo się zatrzymała. Nie można powiedzieć, że był on pięciogwiazdkowy. Dodatkowo przydzielo ją do trzech bliskich sobie przyjaciółek. Nie zauważały jej, a ona ich. Rozchichotane lalunie z bogatych domów... Bogatych.
Idealna Bloom ma wszystko. Była nikim, wybiła się na szczyt. Z nią jest inaczej. Po wygnaniu z Eraklyonu wróciła na Isis. Tylko po to, by dowiedzieć sie, że została wydziedziczona. Dostała trochę pieniędzy, parę ubrań, trochę osobistych drobiazgów - i tyle. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie chciała zostać na swojej rodzinnej planecie - będzie patrzeć, jak jej rodzice udają, że wogle jej nie znają, jak żyją jako władcy królestwa, a ona... Dlatego poleciała na Ziemię. Mitzie ją przenocowała. Wszyscy mieli o niej takie samo zdanie, jak o Diaspro: pusta i bogata damulka, która lubi się rządzić i uprzykrzać innym życie. Prawda była jednak inna. To miały ze sobą wspólnego. Złotooka opuściła Gardenię, gdy tylko dowiedziała się o przybyciu Winx. Przywodził one bolesne wspomnienia... Dlatego starała się ich unikać. Im było o nich głośniej, tym ona jechała do bardziej oddalonego miasta. Potem powróciła na Eraklyon.
Ona chyba jednak lubi cierpieć psychicznie. Co jej strzeliło do głowy? Decyzja była jednak tak dobra, jak każda inna. Król nie był do niej przekonany, ale w końcu pozwolił jej pracować na dworze królewskim. Tu rozpoczęła się kolejna linia rozczarowań. Na co ona w ogóle liczyła? Uprzykrzanie życia Bloom, a pośrednio Sky' owi, było jej siłą. Chęć zemsty pomieszana z goryczą napędzała ją.
Punkt kulminacyjny tej, przegranej już dawno, walki nastąpił parę miesięcy temu, gdy w furii i desperacji postanowiła zabić rudowłosą. Wszystko to nastąpiło całkiem przypadkowo. Po odejściu z Eraklyonu podjęła się zastępstwa w jednej z magicznych szkół w Magixie. Niespodziewane przybycie Trix potraktowała jako zrządzenie losu. Po raz kolejny robiła sobie nadzieję... W końcu dała za wygraną.
***

Obecnie Diaspro pracuje w kawiarni na Espero. Spędza tam większość czasu, a wolne chwile mijają jej na rozwijaniu swojego, niedawno odkrytego, talentu. Szkicowanie, robienie kolażu z kawałków bibuły i zdjęć wyciętych z magazynów... Ma do tego smykałkę. Stara się odnowić kontakt z Florą, Mitzie, nawet z Elyon i jej rodzeństwem. Musi zacząć nowe życie, by nadrobić lata zmarnowane na pielęgnowanie w sobie nienawiści, żalu, goryczy, smutku, strachu... Wszystko to siedziało pod maską bezdusznej panny z bogatego domu.

Koniec.



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 06-05-2015 15:51
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-05-2015 22:11
Kupuję twoją Diaspro w całości ze wszystkimi jej wadami i zaletami. To co stworzyłaś jest piękne, niesamowite i wprost genialne. Choć moja Diaspro ma troszkę inną historię, to twoją wersję wprost uwielbiam. Kocham, jak źli bohaterowie są "nawracani" tak jak w twoim opowiadaniu. Jednym słowem: cud-miód.
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, więc zostaje mi tylko życzyć ci weny.
Czekam na nexta.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez Sophie dnia 25-06-2015 11:55
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 09-07-2015 13:00
Skrobnęłam coś o Icy.

Pochodzę z Omegi


Urwisko. O krok od przepaści stoi młoda kobieta. Blada zmiennokształtna o fioletowych oczach i sięgających kolan prostych włosach w kolorze skrzydła kruka. Obok niej mężczyzna. Nieco ciemniejsza karnacja, krótkie, kręcone włosy tego samego koloru, co należące do jego towarzyszki. Niebieskie oczy maga wpatrują się w zawiniątko na rękach kobiety. To, bezbronne obecnie, dziecko w przyszłości bedzie znane w każdym zakątku Magicznego Wymiaru. Zła sława okryje imię dziewczynki - Icy.
***

Przejrzała się w lustrze. Szczupła, wysoka szesnastolatka. Białe jak śnieg włosy spływały po jej plecach, sięgały ziemi. Ale nie chciała ich obcinać. Jedynym rozwiązaniem było więc związywanie ich w wysoką kitkę.
'Ani waż się skracać te swoje piękne włosy! To twój znak rozpoznawczy!' - usłyszała kiedyś od Darcy. Czarownica ciemności miała wówczas czternaście lat. Od tamtego czasu bardzo się zmieniła. Najpierw chodziła jakaś przybita, potem stała się zdystansowana, nikt nie mógł jej rozgryźć. Przyjaciółka - o ile wiedźmy wogle mają przyjaciół - przeżywała jakiś problem, ale do dziś ani Icy, ani narwana Stormy, której żadna z nich nie traktowała do końca poważnie, nie poznały tajemnicy Darcy.
Pani lodu była rozpoznawalna nie tylko z powodu włosów, ale też spojrzenia niebieskich oczu. Przeszywało na wskroś, onieśmielało. Podobno odziedziczyła je po ojcu. Nie mogła jednak tego sprawdzić. Nie pamiętała ani jego, ani matki, a oni... Rodzice nie pozostawili po sobie nawet zdjecia. Jednego, głupiego zdjęcia!
Taflę lustra pokryła cienka warstwa szronu. Icy, choć teorytycznie świetnie panowała nad swoją mocą i potrafiła z niej robić odpowiedni użytek nieograniczony tylko do paru prostych zaklęć, nie potrafiła poskromić swojego gniewu, który dawał o sobie znać jako zamarzające przedmioty znajdujące się w pobliżu dziewczyny.
Ale jak nie miała być wściekła?! Jak miałby czuć sie ktoś, kogo rodzice porzucili, gdy miał sześć lat?! Nie pamiętała nawet ich twarzy... W snach najczęśniej stali do niej odwróceni tyłem. A jeśli nawet widziała ich z przodu... Wydawali się tacy zamazani, niewyraźni. Niestety, nigdy nie pozna odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań. Nawet na, teorytycznie proste, a mianowicie: "Jak mieli na imię?". Ciotka zataiła nawet tą informację! Icy sama doszła do tego, że jej rodzice mieli na pieńku z prawem. Uciekali w coraz to inne miejsca, a ona sama, Icy, ich rodzona córka, któa się nią nie czuje, przyszła na świat w mroźnej krainie - na Omedze.
Odwróciła się i omiotła spojrzeniem wynajmowany przez nią pokój. Teraz półki i szafy świeciły pustką. Oba łóżka zostały pościelone. Opuszczała to miejsce.
- Idziesz już, czy nadal będziesz się modliła przed tym lustrem? Zakochałaś się we własnym odbiciu? - jej dotychczasowa współlokatorka, Stormy, stanęła w drzwiach. Przewieszony przez ramię plecak był jej jedynym bagażem. Trochę ubrań i klika "bardzo ważnych" szpargałów oraz niewielka suma pieniedzy. Z całej trójki miała najgorszą sytuację materialną. Jak na ironię losu to ona posiadała najwięcej energii. - Nie chcę wracać do wczorajszych zapewnień, że tam będzie bosko, super i ogólnie cacy.
- A naprawdę tak myślisz? - westchnęła białowłosa, biorąc do rąk swoją walizkę.
- Do optymistów świat należy - wzruszyłą ramionami jej rozmówczyni.
- Między optymizmem a kłamstwem jest cienka granica - odparła.
- Ale od pesymizmu tylko krok do mysli samobójczych - Darcy miała w zwyczaju pojawiać się w najmniej spodziewanych momentach. Korzystała z mocy iluzji ile tylko sie da.
- Skończcie już ten wykład z psychologii - zniecierpliwiła się Stormy. - Lećmy do tej Chmurnej Wieży. I ani myślcie płacić za mój bilet - uprzedziła ich, zupełnie niepasującą do wiedźm, troskę.
Icy ruszyła za nimi, za swoimi siostrami, za jedyną rodziną. Dosyć wspomnień i wątpliwości. Koniec. Wchodząc na pokład statku kosmicznego, który miał je zabrać na Magix, zakończyła kolejny rozdział, na razie krótkiej, Księgi Swojego Życia. Czas zabrać się za napisanie następnego.
***

Strażnik zerknął na trzy młode kobiety. Dopiero co stały się pełnoletnie, a już się w coś wpakowały. Jako uczennice pierwszego roku zostały wyrzucone, potem trafiły raz czy dwa za kratki... Doigrały się.
"Taka jest teraz młodzież" - pokręcił głową i oddalił się.
Gdy tylko zniknął z pola widzenia, zaczęła sie cicha rozmowa miedzy Darcy a Stormy. Po pewnym czasie pierwsza z nich zamilkła. Po dłuższej chwili oznajmiła tonem niewyrażającym żadnych emocji:
- Już. Omega.
Czarownica lodu wstała i podeszła do niewielkiej szyby ukazującej jej lodową planetę. Ogarnęła ją niedorzeczna myśl: była w domu.



Takie strasznie krótkie "coś" o Mircie. Pamiętacie jeszcze ją? Oto jej przemyślenia.

Inna


- Każdy będzie na mnie patrzeć, Mirta, wreszcie będę w centrum uwagi. Rozumiesz?
- Nie, Lucy. Po co?
- Och, po co! Bo tak chcę i nikt mi nie będzie mówił, co mogę, a co nie!
Wyszła zatrzaskując drzwi.
- To się źle skończy - mruknęłam, wstając.
Otworzyłam podręcznik do eliksirologii. Był to jeden ze wspólnych przedmiotów czarodziejek i czarownic, aczkolwiek uczennice Chmurnej Wieży zajmowały się urokami i klątwami, nie uzdrawiającymi ziołami.
Przekartkowałam zeszyt. Głowę miałam zajętą czymś innym niż zadaniem domowym, więc nabazgrałam kilka zdań, po czym wzięłam do rąk zdjęcie stojące na biurku.
- To już nie Lucy - oznajmiłam cicho, patrząc na fotografię przyjaciółki. - Zmieniła się.
Uchyliłam okno i zamyślona spojrzałam w dół, na rówieśniczki. Nie pasowałam do nich. Dlaczego więc zapisałam się do Chmurnej Wieży? No jasne, dlatego, że chciałam być blisko Lucy, bo rodzice tego chcieli, bo... No właśnie, co jeszcze?
Wzięłam brudnopis. Wyrwałam kilka zapisanych stron. Długopis zawisł nad kartką. W końcu zaczęłam:
Jestem Mirta, czarownica mogąca zmienić emocje w obrazy. Pochodzę z Whisperii, jestem na pierwszym roku w Chmurnej Wieży. Przyczepiono do mnie łatkę kujonki i nieudacznicy. Wkrótce stracę jedyną przyjaciółkę. Zgrzyty są coraz częstsze. A wszystko dlatego, że Lucy chce przypodobać się Trix...
"No jasne!" - usłyszałam drwiący głos Stormy w mojej głowie. Przypomniał mi się śmiech czarownic. Dopisałam więc:
To dziwne, że chcę się porozumieć z czarodziejkami, prawda? Cóż, po prostu uważam za bezsensowne te ciągłe spory. Dlaczego musimy sobie dogryzać? Szkodzić? Tak, wiem, że nigdy wszystkich nie zadowolę, mamy sporo różnic, ale coś musi nas łączyć, prawda?
Ja nie czuję się ani czarownicą, ani czarodziejką. Nie wyobrażam sobie, bym nosiła ich stroje, używała białej magii. Jednocześnie nie mogę zrozumieć, jak można mieć frajdę ze sprawiania innym przykrości. Dlaczego nie istnieje taka "środkowa" magia?
Nie jestem taka jak reszta. Nigdy nie będę do końca dobra ani zła. Dla mnie przyczepia się takie etykietki, by łatwiej było wsadzić kogoś do odpowiedniej szuflady, by łatwiej kogoś ocenić. Ja nie lubię takiego myślenia, dla mnie nikt nie jest " dobry" ani "zły". Wszystko zależy od oceniającego człowieka, gdyż jedna cecha jest zarówno wadą, jak i zaletą.
Ale kim ja jestem? Czarownicą? Czarodziejką? Poszukuję odpowiedzi, ale nie mogę jej znaleźć. Co do jednego mam pewność: nie jestem taka jak pozostali. Jestem inna.




(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 09-07-2015 13:03
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-07-2015 13:24
Nie zauważyłam poprzedniej miniaturki. więc tym razem przeczytałam dwie na raz.
Miniaturka o Icy bardzo mi się podoba. Teoria mówiąca o tym, że nasza czarownica lodu pochodzi z Omegi, jest nad wyraz trafiona. Także jej rozmowy z siostrami należ do takiej grupy tekstów, które czyta się przyjemnością.
Jeśli chodzi o tekst o Mircie to już sam tytuł przypadł mi do gustu. Sama od pewnego czasu próbuję się wziąć za tą postać. ale kompletnie mi się nie chce i nie mam weny. Do tego po przeczytaniu twojego dzieła chyba nie będę wstanie nic ciekawszego wymyślić.
Ta więc czekam na nexta i weny życzę.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 15-07-2015 17:02
Po raz pierwszy do napisania opowiadania zainspirowała mnie piosenka (konkretnie "Lie" śpiewana przez Megurine Lukę). Możecie zobaczyć, jak nieumiejętnie wplotłam wersy w tekst poświęcony miłości Darcy do Rivena.

Ja nie mogę kochać


"Why don't I cry for you? Love was dead from the start."

To niewygodny temat. Odszedł w zapomnienie. Tyle, że... nie do końca.
Zainteresowałeś mnie. Poczułam do ciebie sympatię. Ale to pękło niczym bańka mydlana. Bo czarownica nie może kochać. Bo mi odbiło. Tak, odbiło, tak jak i moim "siostrom" - wielka moc dużo kosztuje. Pamiętam twoje zdziwienie, Riven. Wtedy wydałeś mi się żałosny. Razem ze Stormy, dla zabawy, znęcałam się nad tobą.
Co czuję, gdy to wspominam? Na pewno nie rozpacz czy smutek. To był mój wybór. Nie ogarnia mnie też ulga - a właśnie tak powinno być. Powinnam czuć, że pozbyłam się niewygodnego ciężaru, balastu. Tylko, że tak się nie dzieje.
Ale czy tym wspomnieniom wogle towarzyszą jakieś emocje? Sęk w tym, że nie. Wniosek? Ta miłość nigdy nie istniała. A przynajmniej tak sobie powtarzam, ilekroć zawładną mną wątpliwości.
"I don'y want you. I don't need you. I'll forget you."

Idziemy po przeciwległych stronach drogi, walczymy we wrogich drużynach. Jakim uczuciem mamy się więc darzyć, jeśli nie nienawiścią? Ale... Dlaczego nadal widzę w tobie coś innego? Coś, co karze mi sądzić, że nie jesteś taki jak oni?
Ech! Nadal mam złudne nadzieje! Ty należysz do "tych dobrych". Nie, zaraz. Przecież ty zniknąłeś jakiś czas temu, czyż nie? Odszedłeś od nich... Wreszcie będę mogła o tobie zapomnieć! Wsadzić do skrzyni z przykrymi wspomnieniami, zamknąć ją, wyrzucić klucz. Nie potrzebuję cię. "Tamto", czymkolwiek by było, odejdzie w niepamięć. Wreszcie!

"Why aren't you gone?

Oszukuję samą siebie. Wiem, że nie zapomnę. Nadal będziesz gdzieś w zakamarkach pamięci. Wystarczy jedno słowo, gest, a powrócisz, twój obraz stanie mi przed oczyma.
Jesteś zagadką. Nigdy nie mogę cię rozgryźć. Czasami pokazujesz swoją wrażliwość, ale zazwyczaj... Silna osobowość skrywająca wiele tajemnic. Nigdy nie znikniesz z mojej pamięci, choćbym nie wiem jak się starała. Kłopot w tym, że do dziś nie wiem, co do ciebie czułam, czuję. Czarownice przecież nie kochają, prawda? Tak przynajmniej mówią, a my, wiedźmy, nie zaprzeczamy. Chcemy, by uważali nas za wyprane z uczuć, niebezpieczne, jadowite żmije. A ja nie mam zamiaru pozwolić na to, by ograniczały mnie ogólne opinie. Ja nie chcę być taka jak reszta, mam ochotę wyznaczyć własny szlak. To mamy ze sobą wspólnego, czyż nie?
"I...

Nie wiem, ile prowadzę rozmowę z samą sobą. Jestem w kawiarni na Whisperii - mojej rodzimej planecie, jedynej, gdzie bycie czarownicą to nie grzech. Wręcz na odwrót - moja kraina opiera się głównie na działaniu czarnej magii, słodziutka czarodziejka z Alfei nie wytrzymałaby tu długo.
- Darcy? - zostaję wyrwana z rozmyślań przez znajomy głos.
Odwracam głowę. Nie mogę uwieżyć. To nie może być on, niemożliwe...
- Jak się wydostałaś z "Legendarium"? - pyta Riven - nie tonem Bloom czy jej księcia na białym koniu, którzy za chwilę mają oznajmić mój szybki powrót do więzienia. Mężczyzna nie ma zamiaru wydania mnie władzom.
Uśmiecham się.
- Mam swoje sposoby. Dobrze o tym wiesz - odpieram. Wiem, że właśnie zaczyna się nowa przygoda w moim życiu.
...love you."




Maska


Chcesz, by ktoś opisał mnie jednym słowem? Z pewnością usłyszysz "wredniara". W zasadzie, też bym tak o sobie powiedziała.
Tak naprawdę nikt mnie nie zna. Kręcisz głową? Uważasz, że to nieprawda? Powiedz więc coś o mnie.
Ha! Wahasz się! Spokojnie, i tak wiem, co o mnie myślisz. Denerwująca, rozpieszczona, chamska... Jest wiele negatywnych przymiotników, których możesz użyć, by mnie określić. Nie czuję żalu. Sama zadbałam o to, by tak o mnie myśleli. Pluję jadem na każdym kroku. Najbardziej nienawidzą mnie Bloom i Stella. W przypadku drugiej rzeczywiście - nie mam nic na swoje usprawiedliwienie oprócz chwilowego zauroczenia Brandonem. Czarodziejka smoczego płomienia to już całkiem inna sprawa...
Zazdrościłam jej. Tak, nie masz problemów z uszami - zazdrościłam jej i nadal zazdroszczę. Teraz to jasne - księżniczka, czarodziejka, lubiana przez wszystkich. A w tamtych czasach? Co takiego miała godnego pożądania? Cóż, rodziców - rodziców, którzy się nią interesowali, martwili się. Moi już dawno dołączyli do tych zapracowanych, pędzących, nowoczesnych... Wiesz, jak wygląda zazwyczaj nasza rozmowa? Cóż, sprowadza się do "Nie mam czasu" i kilku dyszek "na co tam chcesz".
Możesz powiedzieć, że jeszcze mam przyjaciółki. Ha! Dobre sobie. Mówisz o tych paniusiach z bogatych domów, kochających markowe ciuchy? O tych plotkarach, które się przymilają, a potem obgadują mnie i wyśmiewają? Myślą, że nie wiem o "Ale wredota! Wstręciucha!" czy "A jaka brzydka!". Cóż, Halinor, ty też często dogryzasz innym. Beatrice, twój wygląd też pozostawia wiele do życzenia.
Macy - moja kochana siostrzyczka, zalicza się do dwóch osób, do których nie czuję nienawiści. Kłopot w tym, że nie potrafię okazać jej swojej sympatii.
Od jakiegoś czasu wokół niej latają przedmioty, kwiaty się otwierają. Pewnie ma moc. Nie orientuję się w tych pozaziemnskich sprawach, lecz odnoszę wrażenie, że Macy jest wyjątkowa pod tym względem. Z tego, co wyczytałam, rzadko ktoś z niemagicznej rodziny posiada zdolność czarowania. Cieszę się, że chociaż moja siostra ma szansę na karierę - ja pewnie skończę jako stara panna, która roztrwoniła cały rodzinny majatek i została sprzątaczką.
Chcę jej pogratulować, ale ilekroć coś mówię, palnę głupotę, przeze mnie łzy cisną jej się do oczu. Pewnie jej też zazdroszczę... Ja nie jestem wyjątkowa, nie w ten pozytywny sposób. I nigdy nie będę.
Ale zaraz, przecież mówiłam, że są dwie osoby, które lubię, prawda? Cóż, może to za dużo powiedziane, ale... Myślę, ze Diaspro, w innym świecie, mogłaby być moją przyjaciółką. Jesteśmy podobne... Pamiętam, jak przybyła na Ziemię, zapukała do moich drzwi... Dowiedziałam się, że bogata księżniczka już nią nie jest, a to, jak ją przedstawiają, to nieprawda. Tyle, że wkrótce potem wyjechała... Co mam o tym myśleć? Wbrew pozorom nie jestem osobą pragnącą zemsty. Przykre wspomnienia zachowują się jednak bardzo wyraźnie, nie zapomnę o "zdradzie". Ale, właściwie, na co ja w ogóle liczyłam? Przyjaciółki na wieki? Oto dowód mojej naiwności.
Chciałam chronić się przed odrzuceniem. Skutek był odwrotny od zamierzonego. Wszyscy się ode mnie odwrócili, bo nie mają siły na przebywanie z taką osobą, jak ja. Postanowiłam być twarda, pokazać, że jestem ponad wszystko. Nałożyłam więc maskę. Byłam jeszcze w półśnie, zrobiłam to mimochodem. Potem, gdy zdałam sobie sprawę, że w lustrze nie widzę siebie, lecz aktorkę... Za późno. Nie można już tego odkręcić. A może jeszcze jest nadzieja? Może uda mi się pokazać, że mam ludzkie uczucia, te pozytywne? No bo czy ktoś jest do końca zły, składa się wyłącznie z wad? Tyle, że nawet ja nie dostrzegam jednej, jedynej swojej zalety.
Mam przed sobą długą drogę. Najpierw muszę tej " drugiej ja", głęboko ukrytej, pokazać, że pragnę jej powrotu. Muszę zdjąć maskę, którą nosiłam przez lata, prawie zrosła się z moją twarzą. Trzeba więc się jej pozbyć, nim będzie za późno. Zapamiętaj jedno: nie powtórz mojego błędu. Opowiedziałam ci o sobie, bo mam nadzieję, że zrozumiesz: największą krzywdę możesz sobie zrobić właśnie ty. Zapamietaj to pouczenie, zapamiętaj słowa Mitzi. Chcę cię ustrzec przed losem samotnej wredoty. Nie nakładaj maski, nigdy.



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 15-07-2015 17:03
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-07-2015 21:26
Łał.
Zaskoczyłaś mnie i to tak pozytywnie. Piszesz w ten dziwny sposób, którego ja nigdy ni opanowałam. To zwracanie się wprost do czytelnika jest niesamowite. Sprawiasz, że mój mózg zaczyna pracować na zwiększonych obrotach, zmuszasz mnie do myślenia. za to masz u mnie dużego plusa.
Miniaturka o Mitzi jest.... niezwykła. Nigdy jakoś nie zwracałam uwagi na tą postać. Strasznie mnie wkurzała, więc jej wątek po prostu starannie omijałam. Ale ty przedstawiłaś ją w takim świetle.... Po prostu nie wiem co powiedzieć.
Weny życzę, bo twoje miniaturki są genialne.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 19-09-2015 20:02
Dziękuję za wszystkie komentarze, Luno. Zawsze, gdy je czytam, uśmiecham się. Pisanie w ten sposób nie jest jakoś specalnie trudne. To trochę tak, jakbym pisała list.

Bo ponad dwóch miesiącach ciszy dodaje krótką miniaturkę. A co do tej ciszy, to na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że od dłuższego czasu nie chce mi się pisać. Niby mam pomysł na Stormy, ale nie wiem, jak to ubrać w słowa... No dobrze, koniec moich żałosnych tłumaczeń i dodaję opowiadanie, z którego nie jestem jakoś specjalnie dumna.

Rozmowa


Magix, jedna z biedniejszych dzielnic. Trzy przyjaciółki rozmawiały głośno ze sobą, nie bardzo patrząc, dokąd idą. Tak dobrze znały to miasto, że nogi same je prowadziły.
Usłyszały krzyk kobiety. Dobiegał z drugiego piętra bloku, na którego ścianach znajdowało się tyle wulgarnych napisów wypisanych sprejem, że trudno było stwierdzić, jaki kolor miały pierwotnie. Nie ułatwiała tego odchodząca farba.
- Co to, do Świętej Panienki?! - spytała zaniepokojona pierwsza z dwudziestoparolatek. Jej ciemnobrązowe włosy zostały związane w mnóstwo warkoczyków, wszystkie zakończone koralikami. Poprawiła okulary. Oczy w kolorze gorzkiej czekolady skierowała w stronę budynku, a potem swoich przyjaciółek. - Kto to tak krzyczał? - ciemnoskóra popatrzyła na swoje towarzyszi wyczekująco, gdyż, choć już chodziła tędy kilka razy, nigdy nie usłyszała tego wrzasku.
- Stara wariatka się wydziera. Pewnie znowu się nachlała - stwierdziła bez większych emocji druga, wpatrzona w swoją komórkę. Blond włosy o tak jasnym odcieniu, że małoby brakowało, a byłyby białe, zostały związane w gruby, dobierany warkocz sięgający połowy pleców. Niebieskie oczy nie wyrażały żadnych emocji, tak jak niewzruszona, mlecznobiała twarz. Młoda kobieta wysłała SMS' a, po czym, podzwaniając bransoletkami - na każdej ręce mala po pięć - włożyła telefon do torebki, a następnie, z wciąż znudzoną miną, przyjrzała się swoim paznokciom. Uwagę przykuwały tipsy.
- Mówisz to tak, jakby nic ci to nie obchodziło - oburzyła się ostatnia. Kręcone, rude włosy miała rozpuszczone. Kilka piegów na nosie i policzkach dodawało jej uroku. Zielone oczy były pełne miłości i wrażliwości.
- A powinno? To nie mój interes, że ktoś sobie spie... - umilkła, widząc miażdżące spojrzenia przyjaciółek. - Sorry, sorry... ale wyście nerwowe... W każdym bądź razie - z jej twarzy znikło zmieszanie - co mnie to obchodzi? To nie moja wina, że doprowadziła się do takiego stanu.
- Typowa z ciebie czarownica, Immota - warkneła ciemnoskóra, a widząc wściekłe spojrzenie niebieskookiej, mimowolnie uśmiechnęła się.
- Wiesz, że nie cierpię swojego pełnego imienia, Analyssis - burknęła jasnowłosa. - Tak jak i ty. Jest to chyba jedyna rzecz, jaka nas łączy, czarodziejko.
- Nie zaczynacie - rudowłosa wywróciła oczyma. - To dziecinne.
- Wybacz, Tiva - uspokoiła się posiadaczka okularów.
- Wiecie, ona chyba ma synka - chciała zmieni temat Immota.
- Tak? - zielonooka ze smutnym wyrazem twarzy pokręciła gową. - Szkoda mi go.
- Czasami go widzę. Pięciolatek, tak na oko - czarownica westchneła. Mogła zgrywać bezduszną wiedźmę, ale tak naprawdę była bardzo wrażliwa.
- Trzeba coś z tym zrobić - stwierdziła brązowooka. - Zgłosić do władz...
- Tak, na pewno ich obchodzi, że nad jakimś chłopcem znęca się jego matka - powiedziała sarkastyczie posiadaczka tipsów. - Wierz mi, wiem trochę, jak to wygląda: pogrożą paluszkiem, wściekli, że jakieś trzy przewrażliwione paniusie ich tu ściągnęły, a potem wrócą, usiądą przy kawie i powiedzą, że wykonali kawał dobrej roboty. A sytuacja albo nie ulegnie zmianie, albo jeszcze się pogorszy.
- Nie przesadzasz, Imma? - zapytała cicho Tiva.
- Zdarzają się wyjątki, ale wiesz... No, fakt, może uprzedzona jestem. Po prostu pamiętam, jak to kiedyś było w moim przypadku - jej wzrok się zamglił, jednak szybko otrząsnęła się i wzruszyła ramionami. - Ale spróbowac zawsze warto.
Odeszły, dyskutując zawzięcie. Z zrujnowanego mieszkania znowu dobiegł je krzyk kobiety. Nie usłyszały jednak cichego szlochu bordowłosego chłopczyka skulonego w kącie...



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 11-02-2016 15:10
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 19-09-2015 20:24
To było... dołujące. Serio, chyba zaczynam tracić wiarę w ludzkość. Wiem, że niestety często to tak wygląda. To smutne, nieprawdaż?
Biedny Riven. Zawsze strasznie mu współczułam i właśnie dlatego musiałam mu dać choć odrobinę szczęśliwego dzieciństwa.
Nigdy nie byłam wstanie opisać dzieciństwa naszego specjalisty za czasów, gdy mieszkał on z matką. Tobie się to udało. Idealnie oddałaś sytuacje jaka panowała w domu Rivena. Aż zachciało mi się płakać.
Strasznie podoba mi się sama rozmowa dziewczyn. Jest taka... prawdziwa. Musimy się pogodzić z tym, że wielu ludzi myśli tak jak one. I za wiele z tym nie zrobimy.
Nie wiem co jeszcze mogę napisać, więc już skończę.
Czekam na nexta i weny życzę.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 09-12-2015 13:38
Rety, ile mnie tu nie było. Czas odświeżyć temat. Poniżej znajduje się krótkie opowiadanie na konkurs okręgowy. Nie zdziwię się, jeśli zajmę ostatnie miejsce xd.

Zmiany


Teoretycznie nic takiego się nie wydarzyło. Ot, jakaś docinka czy drwina od czasu do czasu. Każdego z nas to spotyka. Tylko, że ja jestem wrażliwa. Wszystkie niemiłe słowa wyrywały się w mojej pamięci. Inni to zauważyli. I tak swoją frustrację zaczęli przelewać na mnie...
***

Budzi mnie znienawidzony dźwięk budzika. Naciągam kołdrę na głowę. Nie chcę tam iść... Nie i kropka.
To samo postanowienie, co wczoraj, dwa dni temu, w zeszłym tygodniu. Jak zwykle złamane. Zwlekam się z łóżka, idę do szkoły jak na ścięcie. Hm, tak właściwie, to co byłoby gorsze?
Wchodzę do klasy cała w nerwach. Głosy cichną. Wszystkie spojrzenia są kierowane na mnie. Mam nogi jakby z ołowiu. Z wysiłkiem robię pierwszy krok. Potem drugi. Powolny, ciężki.
- Kujonka - syczy ktoś.
Wreszcie dochodzę do trzeciej ławki. Odsuwam krzesło... Siedząca za mną Ida odsuwa je, a ja, bez podparcia, upadam. Chichot przetacza się przez całą klasę.
- Podziękujmy Kamili. Dzięki niej wiemy już, jak się nie siada - oznajmia z mściwą satysfakcją Lena.
Czuję ból w kości ogonowej. Oglądam się do tyłu, sprawdzając, czy numer nie zostanie powtórzony. Dziewczyna z ostatniej ławki bez większego zainteresowania resztą świata maluje sobie jednak paznokcie. Wreszcie więc siadam, spuszczając wzrok.
***

Gdy ktoś komuś przyłoży, wiadomo od razu, że zawinił. Ale co ja miałam do powiedzenia? Wydarzenia z punktu widzenia kogoś innego wydawały się mało istotne, ot, drobne złośliwości. Nawet, jeśli przez to miałam coraz mniejszą ochotę do wstawania rano...
***

Dni mijają. Ja, choć nigdy nie byłam szczególnie gadatliwa, teraz odzywam się tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne. Żeby uniknąć wpadki. Jak to się właściwie zaczęło? Hm, nie pamiętam... Jeśli jednak będę się im usuwać, wtedy mnie zostawią, prawda?
***

Moje rozumowanie było błędne, wiem. Zamiast się postawić, po prostu czekałam na atak, zapominając, że najlepszą obroną nie jest nerwowe zerkanie z kąta. Cóż, tak bywa, że mimo, iż wiemy, co trzeba robić, to braknie nam odwagi. Myślę jednak, że jestem częściowo usprawiedliwiona - tak na dobrą sprawę, nie miałam po swojej stronie nikogo. Nikt nie chciał się narazić.
***

Weekend przesiedziany przed komputerem, przy książce. Po nim? Wiadomo, poniedziałek. Chyba nikt go nie lubi. Ja jednak mam przed sobą kolejny, długi, przykry tydzień. Mijają lekcje i samotne przerwy. Ostatni dzwonek. Naciągam kaptur na głowę, wychodzę. Nagle czuję coś na plecach. I jeszcze raz, i kolejny. Papierowe kulki odbijają się ode mnie. Coś mnie powstrzymuje przed zobaczeniem, kto we mnie celuję. Ruszam sprintem przed siebie, nie rozglądając się na boki. Potrącam kogoś. Nie zatrzymuję się. Nie zauważam nawet, kiedy wybiegam na drogę.
Pisk opon. Światła reflektorów. Szarpnięcie. Ciemność.
***

Możliwe, że bym tego nie przeżyła. W najlepszym wypadku trafiłabym do szpitala. Osoba, która chwyciła mnie wtedy za łokieć i odciągnęła do tyłu, uratowała mnie. Hadrian opowiadał mi potem, że nie myślał. Zadziałał odruchowo. Dzięki niemu nie zostałam potrącona przez samochód. Jedynie trochę się potłukłam.
Po tamtym wydarzeniu wszystko wyszło na jaw. Uczniowie klasy, do której wtedy chodziłam, zostali oskarżeni o znęcanie się. Rety, jak to poważnie brzmi. Nagle te wszystkie rbłahostkir1; przeobraziły się w dwa słowa: przemoc psychiczna. Jak tak teraz myślę, to znienawidzeni przeze mnie rówieśnicy zostali potraktowani bardzo łagodnie r11; do końca roku nie pojechali na żadną wycieczkę. Jak widać, musi stać się najgorsze, by uczniowie dostali jakąś dotkliwą karę. Hm, pewnie Ida się ucieszy, że nie zniszczy sobie sukienki gdzieś w lesie.
Zaraz, ale co się ze mną stało, pewnie pytacie? Przeniesiono mnie do innej klasy. Dzięki Bogu. Dziwnym zbiegiem okoliczności do tej samej, do której chodzi Hadrianr30;

***

Siedzimy pod bukiem. W czerwcowy upał daje przyjemny, chłodny cień. Popijamy lemoniadę.
- Wiesz... - zaczyna niespodziewanie mój przyjaciel. Od razu skupiam na nim całą swoją uwagę. - Nie mogę uwierzyć, że potraktowali cię tak podle.
- Widzisz, musieli mieć kozła ofiarnego - oznajmiam cierpko.
- Dobrze, że wszystko jednak skończyło się szczęśliwie - uśmiecha się Hadrian, biorąc moją dłoń w swoje. W jego zielonych oczach jest mnóstwo ciepła.
Przymykam oczy. Czuję, że to koniec. Koniec niezwykle smutnego rozdziału. Ale przecież zaczyna się nowy. Natura kocha zmiany, więc pewnie ten będzie zupełnie inny...



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 09-12-2015 13:40
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-09-2016 22:05
Nawet może być. Myślę, że poprzednie miniaturki były lepsze od tej, ale ta też była fajna. Natomiast jeżeli chodzi o koniec tej historii, to faktycznie skończyła się ona trochę smutno. Mam również nadzieję, że to jeszcze nie koniec tego opowiadania, bo przyjemnie się je czytało i czekam na następne. Jeśli nie chcesz, to nie wrzucaj od razu, bo to od Ciebie zależy, kiedy będzie kolejna miniaturka i czy się w ogóle pojawi. Liczę na to, iż będziesz miała ochotę jeszcze to opowiadanie kontynuować.

Pojawiły się drobne błędy interpunkcyjne. Pojedyncze opowiadania to nie rozdziały, tylko miniaturki ;>. //Luna
Edytowane przez Lunaris dnia 10-09-2016 18:42
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 01-01-2017 00:01
Wpływ

Niektórzy mówią, że jeśli będzie się wystarczająco mocno wierzyć, można osiągnąć wszystko. Ponoć nie ma rzeczy niemożliwych. Również miałam takie poglądy. Tak, "miałam". Cóż, pewne wydarzenia nieco je zmieniły...
***

Zdarzyło się to podczas balu na Eraklionie. Choć usilnie staram się przypomnieć sobie, z jakiej okazji został urządzony, nie udaje mi się to. Wiem za to, że działo się to zimą. Śnieg pruszył, okna pokrywał szron, który przyozdobił szyby tak, że zdawało się, iż jest to drogocenna mozaika. Nie lubiłam zimna. Lodu. Zimy. Jednakże ten piękny widok utkwił w mej pamięci, nigdy go nie zapomnę. Mimo tego, co miało miejsce tej nocy, muszę przyznać, że była piękna. Czarodziejska. Możliwe, że miło bym ją wspominała, gdyby nie stała się wówczas ta straszna rzecz.
Strzał.
Krzyk.
Rozglądający się, zdezorientowani goście.
Leżąca na ziemi młoda kobieta, której suknia zabarwiła się na szkarłat.
Pamiętam, że Flora przypadła do niej i rzucała jedno zaklęcie uzdrawiające za drugim. Zawsze uważaliśmy ją za słabą, naiwną, delikatną. Jednakże to ona tej nocy wykazała się największym opanowaniem. Ja stałam jak skamieniała i nie mogłam nic zrobić. Byłam bezsilna.
Strzał, zgon, strzał, zgon... Tej nocy, w wyniku zamachu, zginęło pięć osób.
A ja nie mogłam nic zrobić.
***

W milczeniu patrzyłam na opuszczaną do ziemi trumnę. Osoby wokół mnie zanosiły się szlochem. Sama nie uroniłam nawet łzy, nic nie czułam. Nie mogłam uwierzyć, że ot tak zginęło kilka osób, w tym jedna bardzo mi bliska. To był koszmar. Zły sen, z którego nie mogłam się obudzić.
Zerknęłam na łkającą Stellę i Tecnę, która objęła ją, starając się dodać otuchy czarodziejce słońca. Widać było, że Zenithianka stara się być opanowana, lecz cudem powstrzymuje się od płaczu.
Bloom i Flora nie przyszły. Ta pierwsza musiała razem z narzeczonym zająć się ukaraniem zamachowców. Nie wiedziałam za to, dlaczego nie stawiła się zielonooka. Może to było dla niej za wiele.
Gdy wróciłam z pogrzebu, wypełniała mnie pustka. Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło? Nie, niemożliwe...
Wybrałam numer. Zadzwoniłam do Layli.
Nikt nie odebrał.
***

Flora przyszła do mnie kilka dni potem. Wyciągnęła mnie na dwór. Niechętnie za nią poszłam. W pewnym momencie się zatrzymałyśmy.
- To przecież sierociniec - mruknęłam.
- Tak. - Uśmiechnęla się.
Weszłyśmy. Otoczyła nas gromadka dzieci. W ich oczach można było zobaczyć nadzieję, radość. Spędziłyśmy z tymi maluchami całe popołudnie. Gdy wracałyśmy, Flora oznajmiła:
- To tu byłam podczas pogrzebu Layli. Wiesz, te dzieciaki potrzebują kogoś, kto o nie zadba. - Uniosła oczy ku niebu. - Mamy wpływ na bardzo niewiele. Wojny, śmierć, prześladowania. Niestety, ale one będą. Jednak musimy wykorzystać nasze życie najlepiej jak możemy, byśmy niczego nie żałowali. Możemy zmienić siebie a nawet innych, ba, dać komuś życie. Mamy wpływ na siebie oraz osoby z naszego otoczenia. Musimy zadbać o to, by był to dobry wpływ. Rozumiesz, Muso? - spytała.
- Tak. - Kiwnęłam głową.
***

Każdy traci, ale także zyskuje. Dobro wraca do nas ze zdwojoną siłą. Nie mamy wpływu na wszystko, ale także nie jesteśmy zupełnie nieistotni. Trzeba o tym pamiętać.

Moi drodzy, wszystkiego najlepszego w nowym roku! Niech będzie jak najlepszy!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 01-01-2017 12:02
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~Light
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-01-2017 20:35
Uwielbiam twoje miniaturki. Naprawdę masz talent pisarski. Podoba mi się Twój pomysł przedstawiana różnych postaci w innym świetle. Fajnie, że poświęcasz tyle uwagi drugoplanowym bohaterom. Tylko szkoda, że Layla zginęła :cry:. Mam nadzieję że niedługo rozwiniesz ten wątek. Życzę weny.
Edytowane przez Lunaris dnia 01-01-2017 22:08
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-01-2017 11:33
Miniaturka była jednocześnie bardzo ciekawie opisana, a zarazem smutno. Bardzo mi się podobało, jak opisałaś padający śnieg i wojnę. Resztę uważam za elegijną i podobnie, jak Light zgadzam się z tym zdaniem:
Tylko szkoda, że Layla zginęła.
Na razie tyle ode mnie, bo już więcej nie mogę znaleźć, co mógłbym ci napisać na temat tego opowiadania i również życzę ci dużo weny.
Edytowane przez Alex dnia 02-01-2017 17:42
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Miniaturki Księżycowej
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 05-03-2021 08:23
No dzień dobry, opowiadanie sprzed kilku miesięcy, ale nadal jestem z niego zadowolona, więc wstawiam xD.

Drzwi


Zza pierwszych drzwi dochodziły głosy kilku przyjaciół. Rozmawiali, przekomarzali się, czasami wybuchali salwami śmiechu. Znał tych ludzi. Chociaż nie, to było złe słowo: kojarzył. Kojarzył ich wygląd, głosy, a nawet manierę mówienia czy styl ubierania się. Kojarzył ich najbardziej widoczne cechy i to, co najczęściej mówili. Jeśli miałby zaryzykować stwierdzenie, że ich znał, to czułby się w obowiązku dodać, iż tylko powierzchownie. Czasami patrzył na nich przez wizjer albo dziurkę od klucza, a nawet rozmawiał. Przez zamknięte drzwi. Nie miał jak się do nich zbliżyć.
Oni... byli całkiem mili. Sympatyczni. Ale często odchodzili gdzieś poza zasięg jego głosu, a nawet jeśli znajdowali się koło drzwi, to coraz trudniej było mu się wbić w rozmowę. Nie znał kontekstu; nie wiedział, co przeżyli, gdy odeszli ani jak zmieniły się ich relacje. Mimo usilnych starań nie mógł zacieśnić z nimi więzów, bo nie pozwalały mu na to te durne drzwi.
- Zawsze mam pod górkę. Dlaczego inni mogą mieć przyjaciół, ale ja nie? To totalnie nie fair! - stwierdził kiedyś, po czym wstał i zrobił krok w bok, by zajrzeć przez wizjer drugich drzwi.
Dziewczyna po drugiej stronie była... nie, nie była piękna. Co najwyżej ładna, a i to przy dużej dozie dobrej woli ludzi, którzy jak ognia wystrzegali się nazywania przeciętności po imieniu. A jednak jej oczy zdawały się być cenniejsze od szafirów, które tak przypominały. Cenniejsze, bo po stokroć bardziej żywe i delikatne.
Gdy zapukał w drzwi i nieśmiało się przywitał, przestraszyła się. Zlokalizowała jednak w końcu źródło głosu i odpowiedziała. Początki były trudne, ale kolejne rozmowy szły im coraz łatwiej. Każdego dnia dziewczyna podchodziła krok bliżej do drzwi... by potem zacząć zwiększać dystans. Drzwi były bowiem barierą nie do pokonania, a życie w dwóch różnych, oddzielonych od siebie światach jej nie odpowiadało. W końcu i ona zniknęła z zasięgu wzroku tak samo jak wcześniej grupa przyjaciół. Mimo to jej wypatrywał. Płomyczek nadziei płonął w nim, chwiejąc się na coraz mocniejszym wietrze wątpliwości, by w końcu zgasnąć na zawsze. Dziewczyna już się nie pojawiła. Może by ją odnalazł... gdyby mógł szukać po drugiej stronie drzwi.
- Wiedziałem, tacy pechowcy jak ja nie mogą być kochani!
Trzecie drzwi były... inne. Złote i srebrne wzory wiły się po nich, jakby się ścigały, który pierwszy oplecie znajdujące się w nich brylanty. Zaintrygowany zajrzał przez wizjer... i od razu zamknął oczy, oślepiony fleszami. Po chwili ostrożnie popatrzył znowu i wysłuchał, jak ubrana w markowe ubrania osoba opowiada o swojej trudnej drodze do sukcesu. Chociaż... wysłuchał? Nie. Słyszał, lecz nie słuchał. Każde słowo odbijało się od niego, od drzwi. Nie chciał słuchać. Nie chciał rozumieć. Nie chciał się zastanawiać.
- Brednie. Szczęście i znajomości, ot i cały sekret. Nie ma mowy, by ktoś taki jak ja mógł to zrobić. Coś takiego osiągają tylko takie cwaniaczki. Spisek, wszystko spisek!
Oparł się o ścianę i osunął po niej, by siedzieć i użalać się nad swoim losem. Od początku to wiedział! Od początku miał rację! Przejście przez drzwi było tylko dla wybrańców! O naiwni głupcy wierzący, że mogą zrobić coś, co nie jest im pisane!
Celowo unikał wzrokiem stolika, który stał kilka metrów od niego. Na blacie leżało mnóstwo kluczy do różnych pokoi. Wystarczyło tylko to zauważyć, wstać, podejść, wziąć odpowiedni i otworzyć drzwi...
...tylko po co?



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
~Vixen0
21:52:54 16.04.2024
Ciekawe czy będzie miał mega animacje, mam nadzieję że fabuła będzie tak dobra jak na początku Windą
~Vixen0
21:52:18 16.04.2024
Chce już 2025 rok aby obejrzeć ten sezon 9 dla nowego pokolenia XD
~Vixen0
21:52:01 16.04.2024
OMG
^Flamli0
21:43:22 16.04.2024
~kolec 257 16:19:42 16.04.2024 Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze
dobrze, że wytłumaczyłeś mi zasady poprawnej pisowni :]
~EmilyWinxClub0
18:40:09 16.04.2024
Przygotujcie się na to że reboot Winxa będzie totalnym pomieszaniem oryginalnego Winxa ze wszystkich sezonów, World of Winx oraz Fate.. aż głowa boli co oni nawyprawiali z tą marką
~EmilyWinxClub0
18:26:05 16.04.2024
W nowym komiksie stroje dziennie z 1/2 sezonu, na okładce Sirenix z 5 sezonu, w komiksie Sirenix z 8 sezonu w starej kresce, też bez zmiany koloru włosów i Selkie. Oni już stracili kontrole xd
~kolec 2570
16:19:42 16.04.2024
Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze.
~Vixen0
11:30:05 14.04.2024
Miałam ten magazyn placze
~Vixen0
11:29:48 14.04.2024
Ale nostalgia mi się włączyła
~Vixen0
11:29:40 14.04.2024
~Vixen0
10:29:25 14.04.2024
Same mocy. Powinno być samej
~Vixen0
10:28:55 14.04.2024
~Vixen0
10:28:50 14.04.2024
Ktoś tu zjadł literę
~Vixen0
20:06:25 13.04.2024
Zawsze można zamówić z zagranicy, ale to nie to samo bo nie każdy zna Włoski :>
~Vixen0
20:05:58 13.04.2024
Wielka szkoda że magazyny padły
^Flamli0
17:50:21 13.04.2024
~Vixen 14:06:57 13.04.2024 Wq to jeszcze komiksy w Polsce żyją ?
oj nie, od paru lat już nie ma
~Vixen0
14:08:44 13.04.2024
Najbardziej wspominam czasy Believixa
~Vixen0
14:08:01 13.04.2024
Ale ten czas leci :cry:
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.