Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,050
 Najnowszy Użytkownik: ~Betty
Dzisiejsi Solenizanci
Ritsukox

Twórczość
Opowiadania
❧  Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.  ☙

Strona 2 z 3 < 1 2 3 >
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~tecna16
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-07-2015 21:25
Cudowne, wreszcie to powiedziała. Hihihi, uśmiałam się przy tym rozdziale i przy końcu poprzedniego... Jestem zauroczona tym opowiadaniem, proszę Cię, NAPISZ I DODAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ, zżera mnie ciekawość. Już myślałam, że Ania zobaczy ich, ale i tak jest superowskie. serce


Vera

zestaaw od Ania
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 30-07-2015 21:31
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 30-07-2015 23:18
Jupi, kolejny rozdział! Właśnie go przeczytałam i stawiam pozytywną opinię. Trzy pudełka lodów - mniam, ale chyba nie dałabym rady ich zjeść :D. Kiedy Ania oglądała TV to już myślałam, że zobaczy The Wanted na teledysku. Tylko na kogo ona wpadła? rly
Weny!



Edytowane przez Cattie dnia 30-07-2015 23:58
55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 31-07-2015 19:29
Rozdział 14


...Aał... Moja bańka... Powoli otwierałam oczy... i zobaczyłam wpatrującego się we mnie chłopaka o kręconych...
- Jay! - krzyknęłam i poderwałam gwałtownie głowę, czego natychmiast pożałowałam.
Czułam, jak krew pulsuje w każdej komórce mojego mózgu. Pomasowałam sobie czoło.
- Nawet nie próbuj się podnosić - odezwał się przyjaznym tonem.
Przetarłam paczadła i spojrzałam na niego.
- Jay?
- Niestety nie - uśmiechnął się - Jestem jego bratem bliźniakiem.
- Że kim?
- Że bratem bliźniakiem - zaśmiał się na mój sposób zapytania.
Przejechałam ręką po czole i poczułam przeszywający moje ciało ból.
- Radziłbym ci tego nie dotykać. Upadając, natrafiłaś na ławkę i rozcięłaś sobie środek czoła.
- Środek? Centralnie?
- Niestety. Wolałabyś skroń i prawdopodobny zgon? Ciesz się, że nie skończyło się to wstrząsem mózgu.
- Przydałby się. Może zapomniałabym o pewnej osobie.
- Oj przestań - uśmiechnął się.
I tak zaczęłam z nim rozmawiać. Miał na imię Tom. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam minimalne różnice między nim, a jego bratem. Po dwóch godzinach wyczerpujących konwersacji, ból głowy zmniejszył się do tego stopnia, że bez problemu mogłam chodzić.
- Odwiozę cię, tylko wstąpimy jeszcze do chłopców - oświadczył chowając telefon - Dzwonił Jay, że ma do mnie jakąś sprawę.
- Ale nie powiedziałeś mu o mnie...
- A nie powinienem...?
- To opiekę pięciu wariatów mam zapewnioną.
- Oj, wybacz. Ja...
- Skąd mogłeś wiedzieć? Przecież nic się nie stało - uśmiechnęłam się pokrzepiająco i po chwili ruszyliśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, ledwo wysiedliśmy z samochodu, a drzwi mieszkania otworzyły się z hukiem.
- ANIA!!! - krzyknęła cała piątka zmierzając ku mnie.
- O... mój... Boże... - wyszeptałam i zrobiłam krok w tył.
- Nic ci nie jest?
- Ile widzisz palców?
- Bardzo cię boli?
- Jak to się stało?
- Ktoś cię popchnął?
- Wiesz jak wygląda?
Z przerażeniem patrzyłam na nich i próbowałam odpowiedzieć przynajmniej na jedno z zadawanych pytań, lecz zaraz pojawiało się kolejne.
- Może chcesz usiąść?
Ledwo otworzyłam usta, a Max i Tom złapali mnie za ręce i zaczęli prowadzić do domu. W ostatniej chwili odwróciłam głowę i spojrzałam na bliźniaka.
- Pomocy! - wyszeptałam i po chwili znalazłam się w salonie.
No to koniec.
- Chcesz się czegoś napić?
- Może wody?
- Soku?
- A może jesteś głodna?
- Czipsa? - zapytał Tom przysuwając mi paczkę.
- Nie, dzięki...
- Może loda? - Nath podał mi miskę pełną białego, waniliowego puchu.
Nie, tylko nie lody. Błagam, niech on je zabierze zanim... Poczułam, jak robię się blada i zbiera mi się na wymioty. Wyrwałam paczkę chipsów z rąk Toma i... stało się.
- Ej!! To jest... A dobra, już są twoje.
- Fuuuj...
- Nathan, bądź tak dobry i zabierz mi te lody z oczu - powiedziałam wciąż trzymając twarz w chipsach.
Chłopak zrobił, o co poprosiłam i do salonu wpadł Jay.
- Jak się... Co ty robisz z głową w...
- Nigdy więcej nie kupię tych czipsów - skrzywił się Tom.
- Nigdy więcej nie zjem trzech pudełek lodów naraz - powiedziałam do siebie.
- Aaaa.
- Pozwolisz, że... to wyrzucę - odparł Max i zabrał worek.
- Lepiej będzie, jak wrócę do domu - wstałam, lecz zakręciło mi się w głowie i Seev musiał mnie przytrzymać.
- Jesteś pewna, że nie chcesz u nas zostać?
- Nie. Położę się i jutro rano wszystko wróci do normy.
- Jesteś tego na sto procent pewna? - dopytywał mulat.
- Oczywiście. Poza tematem, to nie chcę wam zawracać głowy.
- Wiesz, że nigdy tego nie robisz? - wtrącił Max.
- Zapamiętam - uśmiechnęłam się.
- Odprowadzę cię - zaoferował się Jay.
Pożegnałam się z pozostałą czwórką i wyszliśmy. Po minucie świeże powietrze zrobiło swoje i poczułam się, jak nowo narodzona, lecz mimo to, Jay cały czas obejmował mnie w talii, gdyż bał się, jak on to ujął: rże w każdej chwili mogę pocałować chodnikr1;. Wtedy o tym nie myślałam, ale było to bardzo przyjemne uczucie, chociaż jak najszybciej chciałam zapomnieć, co do niego czuję.
- Dzięki tobie pozbyłem się zapachu tych okropnych chipsów - uśmiechnął się.
- Nawet mi nie przypominaj - śmiałam się - A co mi dasz, za wybawienie cię z opresji?
- Odprowadzenie do domu, to mało?
- Wybawienie od przykrego zapachu, to mało? - droczyłam się.
Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. To zapewne te lody...
- Racja - zamyślił się.
Ciekawe, co mu wpadnie do głowy. Żeby było w miarę nor... Nagle Jay nachylił się i pocałował mnie w policzek. Natychmiast się zarumieniłam. On mnie pocałował. On... mnie... Miało być coś normalnego!! Nie mogę się pogłębiać w tym uczuciu... Byłam zła. Na siebie i na niego, ale starałam się tego nie okazywać.
- Wystarczy?
Do jasnej... Jak ja mam o nim zapomnieć?
- Muszę się nad tym głębiej zastanowić. Dziękuję, że chciało ci się mnie odprowadzić.
- Nie ma sprawy. To... A co za to dostanę?
- Jay! - śmiałam się - Mogę ci dać kopa na rozbieg, żebyś szybciej wrócił.
- Obejdzie się bez tego - uśmiechnął się - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zmęczona szybko wzięłam prysznic i położyłam się spać.


- Chłopaki, to jest zły pomysł...
- Jay, ty się nie znasz na dobrych pomysłach.
- Ja się nie znam?
- Przymknijcie się, bo...
- Czasem mam ochotę powiedzieć, że Was nie znam.
- Co ty powie...
- Ciii, poruszyła się.
- Brawo, obudziliście ją.
Co jest, kurcze. Albo mi się zdaje, albo ktoś tu sobie rozmowy przeprowadza. Podniosłam się, przetarłam oczy i gdy ICH zobaczyłam, aż podskoczyłam.
- Dzień dobry - wyszczerzył się Tom.
- Chłopaki?! Co wy tu do jasnej...
- Nam też miło cię widzieć - uśmiechnął się Max, przerywając mi moją bogatą wypowiedź.
- Jak wy tu...
- Tak na przyszłość, to zamykaj dom na klucz - powiedział Nathan nie pozwalając mi dokończyć.
- Czy wy do spodu zgłupieliście? Żeby przychodzić o - spojrzałam na zegarek - wpół do dziesiątej i zdzierać mnie z łóżka?
- Jeszcze tego nie zrobiliśmy, ale skoro nalegaszr30;
- Nie!
- Tak poza tym, to był jego pomysł - Jay wskazał palcem Parkera.
Rzuciłam mu karcące spojrzenie.
- No co. Nie było innego wyjścia. Na 12:00 zarezerwowałem letni tor saneczkowy! Tylko dla nas! Czujecie to?!
- I musieliśmy przyjść aż tutaj, żebyś nam o tym powiedział? - zapytał z wyrzutem Siva.
- Jeśli nie chcecie, to...
- Nie! Już, szybko!
Przymrużonym okiem obserwowałam poczynania chłopaków. Seev szukał czegoś w mojej szafie, a Nath zniknął w garderobie. Nagle Max i Tom złapali mnie pod ręce i wyciągnęli z łóżka. Następnie postawili przed lustrem, wepchali do rąk jakieś ciuchy i zbiegli na dół.
- Tylko się pospiesz! - krzyknął Nath wychodząc z pokoju.
- A ty co się śmiejesz? - zapytałam Loczka, który ledwo trzymał się na nogach.
- Po pierwsze to chłopaki szybko się uwinęli. A po drugie spójrz w lustro - uśmiechnął się i dołączył do reszty.
Zrobiłam, co poradził i sama wybuchłam śmiechem. Włosy odstawały mi, każdy w inną stronę, jedno oko przymknięte, pogniecione piżamy, komiczna postawa... Chwila. Oni wszyscy poszli do kuchni?! Jeśli teraz tam pobiegnę, wygonią mnie i każą się ubrać. Pozostaje mi jedynie szybkie ogarnięcie się.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam i po 5 minutach byłam na dole.
- Tylko nie rozwalcie mi... kuchni? - krzyknęłam wpadając do pomieszczenia, lecz to, co tam zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło. Cała piątka siedziała przykładnie przy stole, każdy z kubkiem herbaty w ręce. Na środku stał talerz z kanapkami, a wkoło panował nienaruszony porządek.
- Szybko ci poszło - uśmiechnął się Nath - Teraz siadaj i jedz.
Z zaskoczeniem wypisanym na twarzy zaczęłam jeść śniadanie. Długo nie wytrzymali i ktoś kiedyś musiał palnąć coś głupiego, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po skończonym posiłku zamknęłam dom i pojechaliśmy do mieszkania wariatów. Zajęłam sobie miejsce z przodu, gdyż nie miałam najmniejszej ochoty walczyć o powietrze z czterema chłopakami na tylnych siedzeniach. Na miejscu Nathan i Max przesiedli się do drugiego auta, gdyż Sykes zabrał także swoją młodszą siostrę, a do jednego samochodu byśmy się nie zmieścili, mimo iż już wcześniej było o jedną osobę za dużo. Po półgodzinnej jeździe Tom zaparkował przed jakimś odgrodzonym wysokim płotem miejscem. Chłopak potwierdził rezerwację i powoli ruszyliśmy za jakimś mężczyzną.

__________

Dziękuję Wam dziewczyny za miłe słowa! Rumienię się, kiedy je czytam... Cieszę się ogromnie, że się to komuś podoba. A to, że Was zaciekawiam jeszcze bardziej mnie raduje.
No to do następnego, pozdrawiam! serce


AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Rebecca
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-07-2015 20:35
O kurczę, zdawało mi się, że komentowałam poprzedni rozdział, jednak tego nie uczyniłam, za co Cię bardzo przepraszam.

Po raz kolejny mnie zaskoczyłaś w pozytywnym znaczeniu. Naprawdę - skąd Ty masz te pomysły :D? Masz niezwykłą wyobraźnię, wiec wykorzystaj to własnie w taki sposób, jaki robisz. Są dialogi, ale nie jest ich dużo, większość to przemyślenia dziewczyny i to naprawdę mi imponuje. Ciekawy pomysł z bratem bliźniakiem. Nic dodać, nic ująć. Tak trzymaj!!


50085356 http://graficzno-fotograficznie.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~tecna16
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-07-2015 22:48
Zaczynam się śmiać, gdy czytam coś romantycznego, ale to u mnie normalka... Jestem zachwycona serce. Ostatni rozdział pochłonęłam w dwie minuty, ale był superowy. To jest wręcz CUDOWNE i PRZEPIĘKNE. Uwielbiam to opowiadanie... serce. Proszę, dodaj szybko następny rozdział.

- - -
Przecinki... Proszę, nie zapominaj o nich. //Soph



Vera

zestaaw od Ania
Edytowane przez Sophie dnia 01-08-2015 10:38
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 01-08-2015 16:31
Rozdział 15


- No, to zjeżdżamy parami - wyszczerzył się Parker i spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Pojadę z tobą, ale pod jednym warunkiem.
- Słucham?
- Ja prowadzę - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Uuuu - zabuczeli pozostali.
- Tom strzelił poker facer17;a i namyślił się.
- Mówiąc prowadzę, masz na myśli trzymanie hamulców?
- Dokładnie. To jak, jedziesz?
Chłopak pokiwał głową i usadził się na sankach. Poszłam w jego ślady i zajęłam miejsce z przodu. Zapięliśmy pasy.
- W miejscach oznaczonych czerwoną linią można hamować - powiedział mężczyzna.
Można, ale nie trzeba. A co, jak się bawić, to się bawić. Jake - tak głosiła plakietka na bluzce chłopaka - zwolnił blokadę i ruszyliśmy. Na początku spokojnie pokonaliśmy kilka zakrętów. Lecz dopiero po paru minutach zaczęła się prawdziwa zabawa. Wpadając w ostry skos nabraliśmy prędkości i przed nami ukazały się pierwsze czerwone linie. Specjalnie zdjęłam ręce z hamulców.
- Będziesz hamować, prawda? - zapytał pełen obaw Tom.
Ja tylko spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam się, gdyż wjechaliśmy w ostrzegawczy kolor. Nie mogłam przestać się śmiać. Chłopak tak przeraźliwie piszczał na widok kolejnych czerwonych linii, że ze śmiechu bolał mnie brzuch. Po 15 minutach powoli zjeżdżaliśmy do startu. Zadowolona wysiadłam i stanęłam obok Jay'a, który zapewne nie miał z kim jechać.
- Jak było? - zapytał z uśmiechem.
Tom, który do nas dołączył, stanął naprzeciw z otwartą buzią.
- Ona... w ogóle... nie... hamowała... To, co... tam... przeżyłem... BYŁO NAJLEPSZYM ZJAZDEM W CAŁYM MOIM ŻYCIU!! Ja chcę jeszcze raz!!
- Teraz ja ją porywam! - krzyknął Max łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do sanek.
Nim się obejrzałam, byliśmy już na torze, a Tom awanturował się przy budce. Później, kolejno zjeżdżałam z Seev'em, Nathan'em, jego siostrą Jess oraz powtórnie z Tomem. Zauważyłam że blondynka dziwnie zachowuje się w obecności Loczka. Jej zachowanie diametralnie się zmienia... Pewnie to mi się tylko wydaje. Kiedy ci szaleńcy poszli się posilić, podeszłam do Jay'a opierającego się o barierkę, który wpatrywał się w krajobraz rozciągający się przed nami.
- Nie zjechałeś ani razu.
- Jakoś... nie mam ochoty.
- Co się stało? - zapytałam.
Najwyraźniej zaskoczyło go tego typu pytanie. Zapewne spodziewał się czegoś o charakterze bardziej pytającym, np.: r1;Czy coś się stało?r1;, a ja tu od razu wyskakuję z założeniem. Czy tak, czy tak, jego wyraz twarzy mówił sam za siebie.
- Nie... po prostu nie mam... ochoty.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się.
- Albo mi się wydaje, albo ty się zmieniłaś.
- Nie, nie wydaje ci się... Pamiętasz tę scenę z parku? - dodałam po długim namyśle.
- Gdy w pięknym stylu nas spławiłaś? - uśmiechnął się delikatnie.
- Tak - odpowiedziałam cicho - Do tej pory nie miałam żadnych przyjaciół..., kolegów..., znajomych...,
- Naprawdę? - zapytał przypatrując mi się.
- Tak... Odkąd was poznałam, to się zmieniło. Wcześniej unikałam ludzi, a teraz...
- Ja... nie miałem pojęcia...
- Skąd mogłeś wiedzieć? - uśmiechnęłam się - Chodź. Nie będziesz tu tak stał.
Jay z ociąganiem, ale jednak wsiadł ze mną do sanek i zjechaliśmy ten jeden, jedyny raz.
- Ja się ciebie boję - powiedział, gdy wysiedliśmy.
- Jestem aż tak okropna? - zapytałam śmiejąc się.
Chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć, gdyż zjawiły się nasze głodomory i oświadczyły, że będziemy się zbierać. Jessica obdarzyła mnie zimnym spojrzeniem, gdy zobaczyła, że Jay przewiózł się ze mną. O co jej chodzi?

- Cześć babciu! - powiedziałam do słuchawki
Ledwo otworzyłam drzwi, a moja komórka zaczęła dzwonić, jak szalona.
- Witaj Słońce. Co tam u ciebie?
- Właśnie wróciłam z toru saneczkowego - powiedziałam radośnie.
- Cieszę się, że dobrze się z nimi bawisz.
- Skąd wiedziałaś, że z nimi?
- W tym wieku wie się parę rzeczy.
- A co we Włoszech?
- Wspaniale. Wszystko ci jutro opowiem.
- Jutro...?
- Zarezerwowałam bilet. Wylatuję o 9:10. Za 10 godzin powinnam być na lotnisku. Czy to takie dziwne? Tydzień już minął Skarbie.
- No tak. Babciu umówmy się, że zadzwonisz, jak będziesz lądować.
- Tak zrobię. No to do jutra wnusiu.
- Do jutra babciu.
Odłożyłam komórkę i udałam się do pokoju, by zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby się wyspać.

Dzisiaj wraca babcia... Powiem jej... Powiem o wszystkim... O tym, że się... ten, tego... zakochałam... i o wielu innych rzeczach...
Prowadząc dogłębne przemyślenia, rozwieszałam pranie. Postanowiłam ogarnąć trochę dom przed powrotem Pani Leny. Odkurzyłam, starłam podłogi, szafki, półki... Kończyłam zmywać naczynia, gdy dostałam SMS od Jay'a. rHej ; D. Po jutrze wychodzimy na pizzę ; ) Wpadniemy po ciebie o 16:00. Juro musimy pozałatwiać na mieście pewne sprawy, więc masz od nas wolny jeden dzień x D. Do zobaczenia ; )r1;. Z nimi nie będzie mi się nudziło. Chwilę później zadzwoniła babcia i po niecałej godzinie witałam się z nią na lotnisku.


- Co jej napisałeś? - zapytał Nath.
- Że musimy coś załatwić.
- Bardzo prowizorycznie - odparł Tom.
Z irytacją wypisaną na twarzy przyglądałem się tej rozmowie. Siedzieliśmy w kuchni i każdy jadł na obiad to, co chciał.
- Kiedy jej powiesz? - zapytał Sykes.
Klasyczne pytanie zadawane Loczkowi prawie codziennie.
- Kiedyś na pewno - i klasyczna odpowiedź na powyższe.
- Chcesz, żeby to się skończyło tak, jak z Dianą?
- Diana leciała na kasę!
- Tym bardziej powinieneś powiedzieć Ani, co do niej czujesz!
- Pracuję nad tym!
- Może ci pomóc?
- Zrobię to pojutrze! Po pizzy... zabiorę ją na... spacer, czy coś...
Bardziej, niż ta energiczna wymiana zdań, interesował mnie Seev. Odkąd chłopaki gadają o naszej przyszłej (mam nadzieję) parze, w ogóle się tym nie interesuje, myślami błądzi gdzieś indziej... Sekundę. On coś wie. Ma na jakiś temat pewne informacje, lecz nie chce nic mówić. A może myśli, że jest to tak oczywiste, że nie ma żadnej potrzeby wypowiadać tego na głos? Tylko co to jestr30;
- A gdybyśmy tę całą wycieczkę autobusem po Londynie przełożyli na inny dzień? Powiedziałbyś jej jutro? - dociekał Tom.
Właśnie! To przecież TO ostatnio wisi w powietrzu! To drażni mulata! Ale dlaczego? On coś wie... Coś wie... Od początku. Jesteśmy przyjaciółmi. Jay zakochał się w Ani... Ona nie miała żadnych znajomych, ale ma Seev'a. Przyjaciele się wspierają, tak? Więc skoro my tu przekonujemy Loczka, to on... O mój Boże. Ania czuje to samo... Przecież to proste! Są przyjaciółmi, musiała mu powiedzieć. Poza tym, to widać gołym okiem!
Wystarczyło jedno spojrzenie wymienione między mną, a obiektem mych rozmyślań i Seev zorientował się, iż wiem, o co w tym wszystkim biega.


- Proszę, to dla ciebie.
Babcia wręczyła mi niewielkie pudełeczko. Niepewnie uchyliłam wieko i po chwili ujrzałam zawartość.
- Dziękuję! - rzuciłam się kobiecie na szyję.
Dostałam jedną z bardzo rzadkich czapek. Na całym świecie wyprodukowano ich tylko kilka. Marzyłam o jednej z nich.
- Babciu, jakim cudem ty ją zdobyłaś?!
- Cuda się zdarzają - uśmiechnęła się.
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i wsłuchiwałam się w opowieści z podróży. Następnie to ja opowiedziałam pani Lenie o wszystkim, co się wydarzyło. Zarówno wokół mnie, jak i w mojej głowie.
- Coś cię dręczy - powiedziała babcia.
- Masz rację. Długo się przed tym broniłam, uciekałam. Odsuwałam to od siebie, ale... Ja go kocham, babciu. Najpierw uznałam, że to tylko i wyłącznie zauroczenie, lecz dotarło do mnie później, iż jest to coś silniejszego...
- Powiedziałaś mu? - zapytała ze spokojem.
Rozumiała mnie. Nie wyrzucała mi, że to ona miała rację, że powinnam jej posłuchać. Wiedziała, że kiedyś sama do tego dojdę.
- Nie... Tak bardzo się boję...
- Spróbuj z nim porozmawiać.
- Nie mogę... Nie chcę zniszczyć tej znajomości...

Było już późno w nocy, gdy stwierdziłyśmy, że wszystko już zostało powiedziane i położyłyśmy się spać.

__________

Jutro będzie się działo. To znaczy w końcu coś będzie się działo. Sami zobaczycie, ale będzie ciekawie (staram się podbudować napięcie).
Dziękuję, że czytacie!
tecna16 - rozumiem Cię! Wiem jak to jest, gdy czytasz coś romantycznego i wszystko idzie po Twojej myśli, tak jak ma być i wtedy zaczynasz się śmiać i cieszyć jak głupek. Też tak mam!
Rebecca - nie przepraszaj mnie, że nie napisałaś nic pod poprzednim postem! Ja się cieszę, że czytasz i zostawisz czasem coś po sobie.
Dziękuję Wam jeszcze raz serdecznie i czekamy do jutra, bo będzie się działo.
Pozdrawiam serce


AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 01-08-2015 19:51
Czy ja komentowałam poprzedni rozdział? Jeśli nie, to teraz trzeba nadrobić :D . A więc, mam tak samo jak Tecna - romantyczne opowiadania - śmiech. Jakoś tak automatycznie. Ale ale, miałam pisać o opowiadaniu! Kolejny rozdział jeszcze lepszy od poprzedniego, chociaż wszystkie są świetne. No i podtrzymujesz napięcie, i to jak! Co będzie z Anią i Jay'em? Czy on powie jej, co czuje serce? I jak Ania zareaguje, gdy dowie się, że jej koledzy to zespół, którego nienawidzi? Mam mnóstwo pytań, ale myślę, że odpowiedź znajdę w następnym rozdziale. Mnóstwo WENY!



Edytowane przez Suzanne dnia 01-08-2015 21:14
55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~tecna16
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-08-2015 22:38
Cudo, cudo, cudo!!! To jest świetne. Przeczytałam ten rozdział i... doznałem szoku. Jak to możliwe żeby ktoś napisał coś tak... TAK ŚWIETNEGO!!!!! Ja jak mam wenę, to ona trwa kilka tygodni, a potem ustaje. Podziwiam Cię za to, że masz tyle pomysłów. Już się nie mogę doczekać dalszego ciągu... Proszę Cię dodaj nowy rozdział jak najszybciej. WENY, WENY, WENY.


Vera

zestaaw od Ania
Edytowane przez Suzanne dnia 02-08-2015 12:17
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Rebecca
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-08-2015 17:44
Przede wszystkim imponuje mi to, że nie porzucasz opowiadania po jednym rozdziale, jak niektórzy - m.in. ja xd. Serio, to bardzo fajne opowiadanie. Łatwo się czyta. Jestem bardzo ciekawa, jak akcja się rozegra z tym zespołem. Wiesz, co i się tak najbardziej podoba w tej twojej historii? Tytuł. Jest prawdziwy, a nawet bardzo prawdziwy. Zachwycił mnie od początku i zachęcił do czytania tego. Teraz wiem, że dobrze postąpiłam, bo opko jest świetne. Pozdrawiam i weny.


50085356 http://graficzno-fotograficznie.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 02-08-2015 18:43
Rozdział 16


Dzisiejszy dzień miał zaowocować w wydarzenie, które zamknie pewien rozdział w moim życiu.
Niczego nie świadoma zjadłam śniadanie i postanowiłam udać się na spacer. Pooddychać świeżym, angielskim powietrzem, dotlenić najskrytsze zakamarki mojego mózgu, porozmyślać... Spokojnym krokiem zmierzałam w kierunku szafirowego jeziora.Odosobnione miejsce, wolne od śladów jakiejkolwiek działalności człowieka, to to, co było mi teraz najbardziej potrzebne. Ulice jakoś tak dzisiaj opustoszały, po chodniku przechadzało się bardzo niewiele przedstawicielek płci pięknej. Może coś przegapiłam...? Jakaś wyprzedaż...? Wsłuchałam się w cichy szum drzew, lecz po chwili zmarszczyłam brwi. Coś tu było nie tak, jak trzeba. Coś zaburzało tę harmonię idealnie współgrających ze sobą dźwięków. Pewien odgłos tu nie pasował. Zatrzymałam się i wytężyłam słuch. To rcośr1; jakby się zbliżało... Jakby... pisk? Nie jeden, lecz... kilka, co najmniej kilkadziesiąt. Odwróciłam się i czekałam... Było coraz bliżej... Po kilku minutach, zza rogu wybiegło kilka dziewczyn, a po chwili pojawiła się ich cała chmara. Trzymały jakieś transparenty...? Po chwili wyłonił się autobus, który skręcił w ulicę, po której właśnie się przechadzałam i pociągnął za sobą oszalałe fanki. Mhm, fajnie. Przyjrzałam się mu i na masce pojazdu dostrzegłam ogromny napis rThe WANTEDr1;. Nie wierzę. Czemu akurat mnie to spotyka? Zespół, którego nie trawię, do którego żywię tak olbrzymią nienawiść właśnie przejeżdża mi przed nosem. To się nazywa ironia losu. Mój rozum uprzytomnił mi, że jeśli nie chcę zginąć, to powinnam się odsunąć. Cofnęłam się o parę kroków i postanowiłam przeczekać. Skoro nadarzyła się tak niepowtarzalna okazja, to skorzystam z niej i przyjrzę się tym osobnikom, którzy są bożyszczami tak wielu nastolatek, a których ja tak bardzo nie cierpię. Poczekałam, aż podjedzie bliżej, spojrzałam na dach autobusu i wytężyłam wzrok. To... to śmieszne. Haha! Czy to jest... Max? Ha-ha, a to Nathan... Tom, Seev..., Jay?! Nie, to... to żarty są jakieś... Przecież oni mieli załatwiać jakieś sprawy na mieście... Zrobiłam dwa kroki w przód i między mną, a biegnącymi i krzyczącymi fankami były tylko milimetry. To, co widzę..., to nie prawda... To nie może być... prawda. Jak to, przecież... cały ten czas... Oni machali do tych dziewczyn, uśmiechali się... Byli szczęśliwi... W pewnym momencie Jay mnie rozpoznał... Z jego twarzy w sekundzie znikł śnieżnobiały uśmiech. Był przerażony? Po co! Ja... cofałam się... do oczu pchały mi się łzy... Te wszystkie chwile..., ta cała znajomość, to... iluzja! Kłamstwo! OSZUSTWO!! Ostatni raz na niego spojrzałam, odwróciłam się i uciekłam... Nie wierzę w to, co przed chwilą zobaczyłam. Byli moimi przyjaciółmi... Jedynymi osobami z którymi rozmawiałam... Jak najszybciej chciałam być jak najdalej od nich... od niego! Z moich oczu wydobywał się wodospad łez... Nie mogłam sobie tego uświadomić... Wszystkie gesty, wymienione spojrzenia, chwile... spędziłam z tym beznadziejnym zespołem!!! Dokładnie o tym wiedział, że go nie znoszę! Przecież on wiedział!! On... wiedział!! Babciu przytul mnie! Powiedz, że będzie dobrze... Byłam coraz bliżej domu. wytarłam oczy i to, co zobaczyłam, wepchnęło wbity przed chwilą kolec jeszcze głębiej w moje rozdarte serce. Zdrętwiałam...
Przed moim domem na podjeździe stała karetka, do której ratownicy wnosili na noszach moją babcię. Szybko zamknęli drzwi pojazdu i w pośpiechu odjechali włączając syrenę... Nie... Tylko nie ona!
- Ania! Jak dobrze, że jesteś!
Spojrzałam w lewo. To nasza sąsiadka pani Margaret. Wpatrywała się we mnie z żalem wymieszanym z przerażeniem. Otworzyłam bezradnie usta, lecz żaden dźwięk nie wydostał się z nich, przez uniemożliwiającą to ogromną gulę w gardle.


- Ania... Nie, no nie!!
- Jay, dobrze się czujesz? - zapytał Tom, widząc dziwne zachowanie chłopaka.
- Ona tam jest... Ona widziała...
Kompletnie nie wiedząc, kogo Loczek ma na myśli, spojrzeliśmy tam, gdzie on. Wśród kilkudziesięciu krzyczących, a przede wszystkim uśmiechniętych i radosnych fanek, stała ona. Bliska płaczu, przerażona tym, co zobaczyła, to była Ania... Popatrzyliśmy po sobie.
- Muszę za nią iść. Muszę...! - krzyczał Jay.
Zaczął uciekać.
- Stój! - przytrzymał go Siva - Chcesz, żeby te dziewczyny cię zmaltretowały?!
- Puść mnie!!
- To nic nie da! Przecież wiesz, że nie będzie chciała z tobą rozmawiać.
Chłopak ustąpił. Nathan poszedł poinformować kierowcę, aby wrócił do wytwórni. Jay bezsilnie usiadł na fotelu.
- Mogłem jej powiedzieć... Było tak dużo czasu... Co ja zrobiłem...
- Nie mieliśmy pojęcia, co robić dalej.


Czułam się okropnie. Jakby wszystkie nieszczęścia świata kolejno spadały akurat na mnie. Przed chwilą straciłam zaufanie do każdej, obcej mi nawet ludzkiej istoty. Perfidnie mnie wykorzystano. Byłam w szoku, świadomość, co się wokół mnie dzieje zmalała prawie do zera.
- Będzie dobrze - przytuliła mnie pani Margaret - rozmawiałam z twoją babcią, gdy nagle złapała się za serce i upadła. Natychmiast zadzwoniłam po pomoc.
- Muszę do niej jechać - wyszeptałam, jak zahipnotyzowana.
- Nie! Na pewno nie w tym stanie. Moja córka cię zawiezie. Pójdę po nią.
To sen... To na pewno jakiś pieprzony sen! Teraz tylko wystarczy się obudzić. No, dalej Ania. Potrafisz, dasz radę...
Najpierw oni... teraz babcia... Nie! Zdrowie pani Leny jest teraz najważniejsze! Ja w tym momencie nie jestem ważna... Nie mogę jej pokazać, że coś się stało, że coś jest nie tak, jak być powinno. Mimo, iż to sprawia mi ogromny ból... Cały czas byłam oszukiwana...
- Ania, będzie dobrze. Zobaczysz. Zawiozę cię do babci - powiedziała Emma, dwudziesto-trzy letnia córka pani Margaret.
Przez głowę przetaczały mi się najczarniejsze scenariusze. Nikomu już nie zaufam. Nikogo nie obdarzę tym ryzykownym uczuciem. Liczy się tylko moja babcia. Nie mam ochoty żyć i tak okropnie cierpieć... Tak bardzo martwiło mnie pytanie, co teraz będzie?

__________

Jest i rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.
A ja znowu będę Wam dziękować! Za te Wasze wspaniałe słowa.. Jesteście niesamowite, naprawdę jestem wdzięczna za motywujące komentarze..
Bloom333 - cieszę się, że też tak reagujesz na romantyczne sceny :p Myślałam, że jestem tylko jedna, a tu proszę szeroki uśmiech
Mam uśmiech na twarzy, kiedy czytam to, co piszecie, Rebecca, tecna16... Dziękuję, że życzycie mi tyle weny, na pewno coś z nią zrobię!
To do następnego, pozdrawiam! serce



AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 02-08-2015 19:10
Nie, nie, nie! Pani Leno, nie umieraj! placze1. Super, następny rozdział, ale... taki smutny. Nie przeszkadza mi odmiana, ale po prostu aż strach co będzie z babcią Ani :cry:.Prawdę mówiąc, takie samo radosne opowiadanie bez żadnych smutków to nic. "Życie to droga usłana różami, spomiędzy których wystają KOLCE" - tak brzmi tytuł tego opowiadania, więc takie fragmenty muszą być. Wcześniej coś mi mówiło, że z panią Leną coś się stanie, ale nie aż tak! WENY, weny i weny(ale trochę radośniejszej :D).



Edytowane przez Suzanne dnia 02-08-2015 20:44
55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 03-08-2015 19:13
Rozdział 17


Wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy. Przez całą drogę moje policzki były mokre. Na miejscu Emma zapytała, gdzie leży moja babcia i po chwili szłyśmy w kierunku jej sali. Stojąc przed drzwiami, błagalnym wzrokiem spojrzałam na lekarza.
- Pani Blake przeszła zawał. Nie był on groźny, lecz nie możemy go zlekceważyć. Zatrzymamy twoją babcię na parę dni w celu obserwacji. Możesz wejść do środka.
- Idź. Ja tu zaczekam - szepnęła Em.
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam starszą kobietę, nieco bladą, podpiętą do różnej aparatury kontrolującej jej procesy życiowe. Pacjentka uśmiechnęła się na mój widok. Usiadłam obok łóżka.
- Ania...
- Babciu - chwyciłam jej dłoń.
- A miałam nadzieję, że zjemy pyszną włoską lazanię.
Uwielbiałam ten jej optymizm. Co by się nie stało, ona i tak zawsze się uśmiecha.
- Babciu, nie rób mi więcej takich wycieczek, dobrze?
- Postaram się. Co u chłopców?
W tym momencie powróciły wszystkie wspomnienia. On mnie okłamał, oszukał..., pobawił się, jak zabawką...
- Jak się czujesz? - szybko zmieniłam temat.
- Bywało lepiej.
Drzwi otworzyły się i weszła Emma.
- Dobry wieczór pani Leno - uśmiechnęła się.
- Dobry wieczór Emmo.
- Pani serce lubi płatać takie figle, co?
- Postaram się je uspokoić - odpowiedziała babcia.
- Aniu, chodź. Wrócimy do domu...
Spojrzałam na staruszkę. Nie chciałam jej teraz opuszczać.
- Idź. Wyśpisz się i odwiedzisz mnie jutro.
- Dobrze - odpowiedziałam cicho po dłuższym namyśle.
Nie chciałam się sprzeciwiać. Wiedziałam, że tej nocy nie zmrużę oka, ale cała asertywność uleciała ze mnie jak powietrze w pękniętego balonika. Na nic nie miałam ani siły ani ochoty.

- Dziękuję, że ze mną pojechałaś - powiedziałam w drodze do domu.
Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i skręciła w ulicę, na której mieszkałyśmy.
- Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć? Jeśli nie chcesz dziś być sama, to ja mam wolne łóżko.
- Nie, dziękuję - wymusiłam uśmiech - Ale jestem wdzięczna, że chcesz mi pomóc.
Spojrzałam w kierunku domu. Ktoś stał oparty o furtkę. Po chwili nieznajomy podniósł głowę...
- O nie - szepnęłam.
- Co to za chłopak? Unikasz go...? - czy to aż tak widać?
- Tak... Mogłabym wysiąść u ciebie? Przejdę przez płot i wejdę tylnymi drzwiami...
- Nie ma sprawy.
Poprosiłam, by zaparkowała za domem. Jeszcze raz jej podziękowałam i wysiadłam z samochodu. Poczekałam na odpowiedni moment i sprawnym skokiem pokonałam płot wokół domu pani Margaret. Przebiegłam kilka metrów dzielących obydwa ogrodzenia. Płot otaczający mój dom był kilka centymetrów wyższy od poprzedniego. Wspięłam się na jednej nodze, drugą przełożyłam na drugą stronę i już miałam kontynuować rucieczkęr1;, gdy jedną nieszczęsną sznurówką zawadziłam o róg sztachety ogrodzenia i jak długa runęłam na ziemię.
- ...Ania! Nic ci nie jest?! - pytał skądś znajomy mi głos.
Otrzeźwiałam po upadku i spojrzałam na tajemniczą osobę. Odskoczyłam, jak oparzona.
- Zostaw mnie!!
- Ania, posłuchaj. Ja chciałem...
- Nie obchodzi mnie, co chciałeś! Nie będę cię słuchać!
- Proszę - złapał mnie za rękę.
- Jay! - krzyknęłam wyrywając mu się - Puść mnie! Jak mogłeś... - mówiłam trochę spokojniej - Zrobiłam coś, na co nigdy bym się nie odważyła. Zaufałam ci! Sam pytałeś mnie o ten zespół, wiedziałeś!!
- Czekaj, to nie...
- Po co przyszedłeś?! Mało ci? Nie nabawiłeś się mną jeszcze? Znajdź sobie inną kretynkę!! - wykrzyczałam i pobiegłam do domu.
Trzasnęłam drzwiami i uklękłam chowając twarz w dłonie. Mam nauczkę za to, że złamałam zasady. Mogłam mu nie pomagać! Nie poznałabym Jay'a, nie zakochałabym się w nim i nie musiałabym teraz tak cierpieć!! Usłyszałam dzwonek mojej komórki. Wyjęłam urządzenie z kieszeni i spojrzałam na ekran. 20 nieodebranych połączeń od każdego z osobna, oraz 35 od Jay'a. Reszta to same wiadomości od McGuiness'a, których nawet nie czytałam. Ze łzami w oczach poszłam do pokoju. Wykończona dzisiejszymi wydarzeniami usiadłam na łóżku. Czemu mnie to spotyka? Sięgnęłam po laptopa. Miałam zamiar zrobić coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. W wyszukiwarkę wpisałam The Wanted i kliknęłam grafikę. Cierpliwie czekałam. Mój Boże... Każde zdjęcie było, jak cios zadany memu sercu. Jak kolec... Wszędzie oni, wszędzie uśmiechnięci...
r- Wy mieszkacie tak razem? W pięciu?
- Ymm... takr1; jesteśmy zespołem (...) taka paczka, team. Wiesz, o co chodzi.r1;
r- Lubisz The Wanted? (...) A... wiesz chociaż, jak wyglądają...?r1;.

Wiedział, że nienawidzę tego zespołu i mimo to... nic nie powiedział... Chciał mnie sprawdzić... Kliknęłam jedno ze zdjęć. Był na nim Jay, do którego garnęła się masa dziewczyn. Przecież on może mieć każdą! Co ja sobie myślałam? Nic do niego nie czuję! Każda chwila..., te wszystkie momenty z nim spędzone..., uśmiechy... Tak naprawdę robiłam wszystko w towarzystwie członka znienawidzonego przeze mnie zespołu... Wydawał się taki zwyczajny... Normalny chłopak, podobny do mnie... Pewnie wcale taki nie jest! Nienawidzę go!! Czemu nic mi nie powiedział?!

__________

Dzisiaj rozdział trochę krótszy, ale następne będą mniej więcej trochę dłuższe uśmiech
Bloom333 - cieszę się, że rozumiesz tytuł opowiadania.. I masz rację uśmiech W życiu też trochę tak mamy, ale jakoś trzeba dawać radę ^_^
Dziękuję za wsparcie i do następnego! pozdrawiam serce


AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~tecna16
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-08-2015 07:54
Super że tak się to ''skończyło" Ania zła na Jay'a a on zły na siebie pani Lena w szpitalu. Najbardziej jednak podoba mi się to że tski zespòł istnieje i można ich wszystkich zobaczyć niegrzeczny jestem tym zachwycona i wzruszona ale czemu dopiero teraz tak jak Ania to wpisałam w internet?! A co do tozdziału pooprzedniego to Cię przepraszam za to że nie zkomentowałam :cry: ale prosze nie kończ na tym wszystkim u niecg oni się pogodzą placze ja w to przynajmniej wierzę że dasz radę to zrobić. Weny ci życzę!

(jeśli ktoś chcę zobaczyć ten zespół to daje linkahttp://images4.fanpop.com/image/photos/14900000/The-Wanted-the-wanted-14960760-500-300.jpg


Vera

zestaaw od Ania
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 04-08-2015 15:52
Rozdział 18


Miałam dość tego samotnego przesiadywania. Wyłączyłam laptopa i poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w czyste, szare dresy i pojechałam do szpitala.

- Ania? Słońce, co ty tu robisz o 1 w nocy?
- Nie mogłam zasnąć...
- Płakałaś? - zapytała babcia z obawą.
- Nie, no coś ty, babciu - uśmiechnęłam się siadając na krześle obok łóżka.
- Przecież widzę... Kochanie, co się stało?
rZostałam najperfidniej w świecie oszukana.r1;
- Babciu, miałaś zawał.
- Nie to cię dręczy.
Przecież jej nie powiem. W takim stanie... Nie mam zamiaru jej niczym denerwować.
- Wszystko jest w porządku.
- Kłamczucha - powiedziała melodyjnie uśmiechając się przy tym.
Pani Lena zmizerniała. Jej zmarszczki pogłębiły się, zrobiła się blada... i słaba. Iskierki w oczach przygasły. Jedną ręką ścisnęła moją prawdą dłoń, a drugą przytknęła mi do policzka.
- Aniu... Teraz mnie posłuchaj.
Coś było nie tak. Widziałam, że każde słowo sprawia jej ból.
- Za parę dni masz osiemnaste urodziny... Życzę ci wszystkiego, co dobre i dziękuję ci za to, że spędziłaś ze mną te piękne lata. Dziękuję, że byłaś wnuczką, której nigdy nie miałam... Widzę, że coś się stało..., coś niedobrego i nie chcesz powiedzieć, ale i tak się dowiem co to - uśmiechnęła się - Jesteś najlepszym, co mnie spotkało. Tak bardzo cię kocham i wiedz, że nigdy nie przestanę...
Z mych oczu pociekły łzy. Nagle babcia zwolniła uścisk mojej dłoni i po chwili w pokoju rozległ się najgorszy na świecie dźwięk. Z przerażeniem spojrzałam na monitor, na którym ciągła linia połykała życiodajne nierówności.
- Babciu... Babciu, nie!! Nie rób mi tego, nie teraz!! Potrzebuję cię! - krzyczałam przez gorzkie łzy palące moje policzki.
Wybiegłam z pokoju.
- Pomocy!!! Moja babcia!!
Nim się obejrzałam do sali wbiegło kilku lekarzy i pielęgniarki ze sprzętem reanimacyjnym. Nie, nie, nie!!! To sen. To mi się śni! Ona nie może... Nie teraz, gdy tak bardzo jej potrzebuję!! Z pokoju wyszedł lekarz. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej. Przełknęłam ślinę. Wdech..., wydech. Ona żyje... Na pewno.
- Babcia... - wyszeptałam.
- Miał miejsce drugi atak serca... Pani Blake... zmarła. Bardzo... mi przykro...
Świat się zatrzymał.
Nie mam nikogo... Babcia odeszła... Tak bardzo bałam się... zostać sama...
- Proszę mnie teraz uważnie posłuchać - powiedział lekarz łapiąc mnie za ramię.
Spojrzałam na niego opuchniętymi oczami.
- O ile wiem, nie masz jeszcze 18 lat, a babcia była twoim jedynym opiekunem. Wiem też, że za parę dni wkroczysz w pełnoletniość, ale i tak moim obowiązkiem jest poinformować opiekę społeczną o tym, co się stało. Gdy się tu zjawią, sprawdzą, czy jesteś w stanie żyć dalej sama, czy też muszą cię zabrać do ośrodka na różnego typu terapie, a uwierz, nie chcesz przez to przechodzić. Wtedy będzie jeszcze gorzej. Uspokój się, wytrzyj oczy, a gdy przybędzie przedstawiciel i zapyta, jak się czujesz odpowiedz najbardziej obojętnie, jak się da, że byłaś na to przygotowana i wiedziałaś, iż prędzej czy później to musiało się stać. Wiem, że brzmi to bezczelnie, co do zaistniałej sytuacji, ale to najlepsze wyjście. Proszę usiąść i spróbować się uspokoić. Ja pójdę poinformować opiekę.
Opadłam na krzesło. Lekarz ma rację. Na pewno ją ma. To zapewne nie pierwszy taki przypadek... Nie dam się nigdzie zabrać. Nigdzie!
Wstąpiła we mnie niepohamowana złość. Poszłam do kiosku. Żeby moja obojętność była bardziej wiarygodna, kupiłam gumę do żucia i pół jej paczki wylądowało w moich ustach. Wróciłam na miejsce i czekałam. Po 10 minutach podeszła do mnie jakaś kobieta. Podnosząc głowę zmierzyłam ją wzrokiem. Miała na sobie wysokie buty, czarną ołówkową spódnicę, żakiet do kompletu oraz białą bluzkę. Włosy związane były w ciasnego, idealnego koka, a na czubku nosa widniały okulary. W rękach trzymała brązowy dziennik.
- Proszę nie wstawać - powiedziała, gdy chciałam się podnieść.
Kobieta usiadła obok mnie.
- Anna Blake, tak? - wyczytała z dokumentów.
- Zgadza się - odpowiedziałam cicho.
Spokój... Wdech... i wydech.
- Najgłębsze wyrazy współczucia. Bardzo mi przykro z powodu twojej... babci - wyrecytowała, jak regułkę powtarzaną przy każdym tego typu spotkaniu.
rBądź obojętna.r1;
- Mhmm - przytaknęłam oschle mimo, iż do oczu uporczywie pchały mi się łzy.
- Jak się czujesz po tym, co się stało?
Zaczęłam głośno rzuć gumę. W tym momencie brzydziłam się samą sobą, ale nikt mnie nigdzie nie wywiezie. Do żadnego domu dziecka.
- Byłam na to gotowa. Od dłuższego czasu babcia źle się czuła, więc... - spokój - prędzej, czy później to i tak musiałoby się wydarzyć - odpowiedziałam.
Kobieta przyjrzała mi się, przeszukała papiery i zamknęła teczkę.
- Za cztery dni, w najbliższy piątek obchodzisz 18 urodziny. Po tej, jakże krótkiej rozmowie, nie widzę potrzeby zabierania cię do jakiegokolwiek zakładu, czy ośrodka. Najlepszego i... Żegnam - powiedziała i odeszła.
Poczekałam, aż stukot jej wysokich butów ucichnie i zaczęłam płakać. Tak nagle, jak to na mnie spadło, tak szybko odeszło. To, że nie musiałam bać się interwencji opieki społecznej jest jedynym plusem... Moja babcia... Tak bardzo potrzebuję, by mnie teraz przytuliła...
- Ania? Co się stało? - zapytał znajomy głos.
Podniosłam głowę.
- Em... - przytuliłam się do niej.
- Cicho... Cichutko...
Nie musiałam nic mówić. Dziewczyna sama domyśliła się, co jest przyczyną mojego aktualnego stanu.
- Co tu robisz o drugiej w nocy? Skąd wiedziałaś... - zapytałam.
- Razem z mamą martwiłyśmy się o ciebie. Pomyślałam, że zapewne nie będziesz mogła zasnąć i chciałam cię odwiedzić. Zobaczyłam pusty garaż i od razu wiedziałam, gdzie będziesz. Przyjechałam taksówką, bo brat zabrał samochód.
- Dziękuję, że jesteś - szepnęłam.
- Poczekaj chwilkę. Pójdę porozmawiać z lekarzem - uśmiechnęła się pocieszająco i odeszła.
Nie przestawałam płakać... Kłamstwo Jay'a to kolec, o który się potknęłam i upadłam na śmierć babci, która utkwiła w sercur30;
Gdy Emma wróciła, pojechałyśmy do domu moim samochodem. Powiedziała, że wpadnie do mnie o 11:00 i pomoże załatwić sprawy związane z pogrzebem. Podziękowałam jej i tak, jak stałam, położyłam się na kanapie w salonie i zasnęłam.


Gdy się obudziłam, byłam zdziwiona, że w ogóle zasnęłam. To przez zmęczenie... Wzięłam gorącą kąpiel i przebrałam się w czarne rurki oraz bluzę. Zeszłam do kuchni w celu zjedzenia jakiegoś normalnego posiłku. Kończyłam robić herbatę, gdy zadzwonił dzwonek. Otworzyłam i wpuściłam Emmę do środka.
- Wiem, że to głupie pytaniem ale... jak się czujesz?
Usiadłam przy stole i wpatrywałam się w ciecz znajdującą się w moim kubku.
- Źle... - odparłam.
- Twoja... Czy twoja...
- Em. To, że babcia odeszła, nie znaczy, że musimy unikać tego tematu...
- Wybacz. Czy twoja babcia wspominała coś o testamencie?
Zaskoczyło mnie to pytanie, gdyż nigdy o tym nie myślałam. Pani Lena nie miała ani dzieci, ani rodzeństwa. Czy to możliwe, aby coś mi przypisała...?
- Nic o tym nie wiem...
- Mój wujek zajmuje się takimi sprawami. Już do niego zadzwoniłam. Dobrze by było, gdybyśmy... poszukały czegoś.
Nie miałam siły wchodzić teraz do jej sypialni. Poprosiłam, by sama to zrobiła. Gdy wróciła, zadzwonił telefon. Odebrałam i okazało się, że to testator babci. Został poinformowany o śmierci Pani Leny i chciał się ze mną spotkać dzisiaj o 18:00. Zgodziłam się mimo, iż nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.
Moje oczy nie przestawały być mokre... Ona mnie przygarnęła..., wiedziała, jaka jestem..., znała mnie w stu procentach..., wychowała... A teraz jej nie ma... Gdzie nie spojrzę, tam ją widzę. W kuchni, gdy przygotowuje obiad..., w jadalni, gdy rozmawiamy przy ciastku..., w salonie przy naszym ulubionym programie... To było nie do zniesienia...
Emma poinformowała wszystkich znajomych babci o tym, co się stało oraz o pogrzebie, który odbędzie się jutro o godzinie 14:00. Poprosiłam, by zamiast wieńców, przyniesiono najzwyklejsze stokrotki - ulubione kwiaty babci.
Była godzina 15:00. Emma wróciła do siebie, a ja siedziałam na parapecie mojego okna. Obok mnie leżało czwarte pudełko chusteczek. Płakałam. Bezustannie wylewałam łzy goryczy i bólu. Nie mogłam pogodzić się z decyzją Boga. Czemu zabrał jedyną, tak bliską mi osobę? Czy nie widzi, że zostałam sama? Nie mam nikogo?
Rozległ się dzwonek. Niechętnie zeszłam z parapetu i ruszyłam do drzwi powłócząc nogami. Miałam chwytać za klamkę, lecz uprzytomniłam sobie, że Emma załatwiła już wszystko. Mówiła, że przyjdzie dopiero jutro o 13:00. Poszłam do kuchni i wyjrzałam przez okno.
"- Mnie nie pobijesz (...)
- A założysz się?"
"- Masz jaszczurkę?
- Tak, tylko... nie mogę jej znaleźć."
"- Już? Nawet nie poczułem!
- Ale ja poczułam"
"- Ty go kochasz...".
- Jay... Czego on tu chce...
Cofnęłam się i usiadłam przy stole. O flakon z tulipanami stało oparte zdjęcie Pani Leny, a obok niego leżały stokrotki.
- Zero znajomych, Zero chłopców. Wracamy na stare śmieci - powiedziałam do siebie ze łzami w oczach i wróciłam do pokoju.

__________

Dziękuję tecna16 za słowa wsparcia i ani mi się waż przepraszać mnie za brak komentarza! Ja się za takie rzeczy nie gniewam, ja jestem wdzięczna że zostawiasz po sobie jakiś ślad.. <3
Do następnego, pozdrawiam serce


AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 04-08-2015 21:01
placze:cry:placzeplacze...Pani Leno, czemu umarłaś?Przepraszam, wzruszyłam się uśmiech .A wracając do opowiadania - świetny rozdział.Ania obrażona na Jay'afoch - w końcu to przez niego Ania ma 1/3 przykrości i kłopotów.Ale niech on jej wszystko szybko wyjaśni, pls (ale to Twoje opko więc zrób jak uważasz).A, weszłam w internet i wpisałam The Wanted (jak Ania).I od razu skojarzyłam Jay'a z tym chłopakiem z lokami :D .Tylko...jak się nazywa ten wygolony?To Max?Przy okazji - sorry że pytam, jak chcesz to nie musisz mi na to odpowiadać - jak znalazłaś ten zespół i czemu akurat ICH wybrałaś?WENY życzę!


55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~tecna16
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-08-2015 22:32
NIE! JA RYCZE DO TEJ PORY!! placze1 niech pani Lena od żyje wręcz zmartwychwstanie błagam niech to sie dobrze skończy! Płacz i płacz... opoko jest super ale nie mam siły teh odczytać w takim stanie... przepraszam... nam mokre oczy tylko nie ona! Było cudownie ale wreszcie rozumien tytół. Niebmoge sie doczekać kolejnego rozdziału... placze1:cry: leeeeee



Vera

zestaaw od Ania
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 05-08-2015 17:34
Bloom333 napisał/a:
placze:cry:placzeplacze...Pani Leno, czemu umarłaś?Przepraszam, wzruszyłam się uśmiech .A wracając do opowiadania - świetny rozdział.Ania obrażona na Jay'afoch - w końcu to przez niego Ania ma 1/3 przykrości i kłopotów.Ale niech on jej wszystko szybko wyjaśni, pls (ale to Twoje opko więc zrób jak uważasz).A, weszłam w internet i wpisałam The Wanted (jak Ania).I od razu skojarzyłam Jay'a z tym chłopakiem z lokami :D .Tylko...jak się nazywa ten wygolony?To Max?Przy okazji - sorry że pytam, jak chcesz to nie musisz mi na to odpowiadać - jak znalazłaś ten zespół i czemu akurat ICH wybrałaś?WENY życzę!


Nie muszę Ci odpowiadać, ale chcę, bo to dla mnie przyjemność uśmiech
Wybacz, wstawiłam zdjęcie zespołu w moim podpisie i pełne imiona chłopaków, który to który uśmiech Tak, łysolek to Max George :3 A co do pytania o zespół... kilka lat temu po prostu ich pokochałam <3 za muzykę którą tworzyli i za swój sposób bycia. Trafiłam kiedyś na jakiś blog o nich, zaczęłam go czytać, później znalazłam inne blogi, które również czytałam, aż pewnej nocy przyśniła mi się cała ich piątka. I ten sen był początkiem mojego pierwszego opowiadania o tym zespole uśmiech To opowiadanie - Bo życie... - Jest moim drugim o tym zespole uśmiech



Rozdział 19


Ta noc nie należała do przespanych. Budziłam się co pół godziny cała zapłakana. W końcu nie wytrzymałam, wybiegłam przed dom i zaczęłam krzyczeć:
- BABCIU!!! DLACZEGO TERAZ?!! POTRZEBUJĘ CIĘ!!
Uklękłam na zimnych, kamieniach i płakałam. Jestem sama... Nie mam już nikogo... Czy ja coś komuś zrobiłam? Nie zniosę tego!
Po 10 minutach zrobiło mi się zimno i wykończona wróciłam do pokoju.

Budzik zadzwonił punktualnie o 10:00. Niechętnie wstałam i wykonałam poranną toaletę. Włożyłam pierwsze lepsze ciuchy i udałam się zjeść śniadanie. Nawet po ogarnięciu się wyglądałam gorzej, jak siedem nieszczęść. Podpuchnięte, czerwone oczy, to najbardziej rzucający się efekt wypłakiwania się w tony chusteczek oraz kilku zarwanych nocy. Wypiłam najmocniejszą kawę, zażyłam jakieś tabletki i poszłam przygotować ciuchy na pogrzeb. Po 15 minutach mozolnego szukania wybrałam strój oczywiście w czarnym kolorze. Baletki, spódnica za kolano, bluzka, żakiet i czapka. Nie miałam najmniejszego zamiaru się malować, ani maskować swojego okropnego wyglądu. Jestem, jaka jestem, a innym nic do tego.
O 13:00 zjawiła się Emma z testatorem, oraz ze swoim wujkiem. Po krótkiej rozmowie okazało się, że babcia w testamencie zapisała mi dom, swoje oszczędności, których nie było mało i parę czeków. Nie obchodziło mnie to. Równocześnie to wszystko mogłoby dla mnie nie istnieć.
Po spotkaniu przebrałam się w przygotowany wcześniej strój i razem z Emmą oraz jej mamą pojechałam do kościoła. Było bardzo dużo osób. Nie dziwię się. Moja babcia była... znowu potok łez...
Przetrwałam mszę. Sama się sobie dziwię. Przybyli znajomi patrzyli na mnie z ogromnym współczuciem. Czułam się nieco dziwnier30;
Na cmentarzu wszystko działo się szybko, lecz miałam wrażenie, że świat dla mnie na chwilę się zatrzymał. Patrzyłam z bólem na trumnę, która zsuwała się coraz niżej... Nie mogłam sobie wyobrazić tego, że już nigdy jej nie zobaczę...
Podziękowałam wszystkim za przybycie. Chciałam wrócić do domu samotnie, więc zostałam jeszcze chwilę przy świeżo usypanym kopcu. Jutro w tym miejscu powinien stanąć pomnik... Babciu... To tak bardzo boli... Teraz wszystko się zmieni. Nic już nie będzie tak, jak dawniej. Wyprowadzić się? Zapomnieć... A przynajmniej się starać...
Tak rozmyślałam sobie w drodze do domu. Ze spuszczoną głową otworzyłam furtkę, gdy usłyszałam nad sobą głos.
- Ania...
Ze strachem spojrzałam w górę. Słońce raziło moje oczy, lecz po chwili zobaczyłam kogoś, z kim najmniej potrzebowałam teraz rozmawiać.
- Co ty tu robisz? - zapytałam cicho.
- Błagam, pozwól wytłumaczyć...
- Nie! Jay, odczep się wreszcie! O, wybacz. Może to nie jest twoje prawdziwe imię?! Czemu nie ustąpisz?! - zapytałam podniesionym głosem.
Coś pchnęło mnie, by wyrzucić z siebie przynajmniej część krążących po mej głowie pytań.
- Bo... czekaj, co się stało? - spojrzał mi w oczy - Czemu się tak ubrałaś? Co... co z twoją babcią?!
Odwróciłam wzrok.
- Byłaś na pogrzebie...? Czemu nic nie powie...
- Akurat ty jesteś ostatnią osobą, której bym o tym powiedziała! I przestań tak na mnie patrzeć! - powiedziałam przez łzy.
- Jak...?
- Uh. Tak, jakbym była najważniejszą osobą w twoim życiu! - wykrzyczałam i pobiegłam do domu.
Rzuciłam się na łóżko i głowę wtuliłam w poduszkę. Ten cały czas spędzałam z nimi... z tym przeklętym zespołem... Sama nie wiem czemu, ale do pozostałych nie odczuwałam żadnych pretensji. Jakoś nigdy nasze rozmowy nie zbiegły się na ten temat, a Jay... Do cholery, on wiedział!!
Zostałam sama...

Po kolejnej nieprzespanej nocy upajałam się kubkiem gorącej kawy. Wyglądałam okropnie, uwierzcie. Jeszcze nigdy nie było ze mną tak źle. Przygotowałam sobie jakiś szybki obiad i poszłam na cmentarz. Po drodze kupiłam bukiecik stokrotek. Odnalazłszy grób, usiadłam na ławce i wpatrywałam się w tablicę.
"Ś. P. Lena Blake. *26.06.1943 r. +9.04.2012r. Przeżyła 69 lat. "Bo życie to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce."".
- Babciu... pamiętasz ten zespół, którego tak bardzo nienawidziłam? Jay... Siva... Oni wszyscy są... tym zespołem. Teraz pewnie o tym wiesz, tak samo, jak o tym, co się stało i... Co mam zrobić Zaufałam..., zakochałam się w nim, a on? Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić... Tak bardzo mi ciebie brakuje...

Po godzinie wróciłam do domu. Chodziłam z kąta w kąt nie wiedząc, co ze sobą zrobić, gdy rozległ się dzwonek. Nie, nie, nie... Nie mam siły na żadne rozmowy, ani zbywanie niechcianych gości. Może mój wygląd wystarczy...
Ociągając się podeszłam do drzwi, lekko je uchylając, lecz na sam widok chciałam je cofnąć. Chłopak zablokował drzwi tak, że nie mogłam ich zamknąć.
- Ania, musimy porozmawiać - powiedział cicho.
- Seev, proszę... Nie mam ochoty...
- Nie ustąpię... - odpowiedział stanowczo.
Byłam zbyt słaba, by móc się z nim kłócić. Odsunęłam się i wpuściłam go do środka.
- Dziękuję - wyszeptał i zaprowadziłam go do jadalni.
Usiedliśmy przy stole.
- Czemu on mnie okłamał?
- On? Nie winisz o to nas..., tylko jego?
- Mnie też to dziwi... Ale z wami o tym nie rozmawiałam! Nikt nie pomyślał, by poruszyć ten temat! I nie dziwi mnie to, bo z jakiego powodu mielibyśmy rozmawiać akurat o TYM zespole?! Żaden z was... oprócz niego... Dlaczego?! - krzyknęłam waląc pięścią w stół, by następnie się rozpłakać.
- Jego musisz o to zapytać. Porozmawiaj z nim, pozwól mu wyjaśnić... Jak się trzymasz? - dodał po chwili namysłu.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Chłopak przytulił mnie mocno.
- Muszę już lecieć. Posiedziałbym dłużej..., ale dobrze wiesz, że lepiej będzie, jak pójdę... Proszę, porozmawiaj z nim - powiedział i wyszedł.


"C-moll... Nie. To było... G-dur?". Siedziałam na łóżku. Gotowa do spania, usiłowałam zagrać pewną melodię, której nauczyłam się mając 13 lat, ale nic mi z tego nie wychodziło. Próbowałam się czymś zająć, by zapomnieć o tym, co się ostatnio wydarzyło, lecz na nic. Zrezygnowana odłożyłam gitarę. Włączyłam radio i podeszłam do okna.
"- Witamy po krótkiej przerwie. Nadajemy na żywo z RealRadio, a z nami zespół The Wanted. Jaką piosenkę wykonacie? Jay?"
Podeszłam do radia i jak najszybciej chciałam je wyłączyć, lecz w ostatniej chwili się powstrzymałam.
"- Emm, tę piosenkę dedykuję bardzo ważnej dla mnie osobie, która straciła ukochaną babcię. Potrzebuje teraz dużo wsparcia więc... to dla ciebie. 'Ir17;ll be your strenght'" (link do piosenki https://www.youtube.com/watch?v=b2rBkvUmTs8 ).
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Ukucnęłam na podłodze i wsłuchałam się w słowa piosenki.

This is not gonna last forever,
It's a time when you must hold on.
And I wonr17;t let you surrender,
And Ir17;ll heal you if your17;re broken.

We can stand so tall together.
We can make it through the stormy weather.
We can go through it all together, do it all together, do it all.

Ir17;ll be your strength.
I will, I will, I will.
Ir17;ll be your strength.
Yes oh , yes I will.

Na koszulkę spadały kolejne kropelki łez. Ta piosenka... Dlaczego on nie chce odpuścić? Dać sobie spokój? Co ja mam teraz o tym wszystkim myśleć? I czemu powiedział bardzo ważnej...?
Wyłączyłam radio i położyłam się do łóżka.


"- A może tak... wybaczysz mu? - powiedziała cicho uśmiechnięta starsza kobieta.
Patrzyła na mnie z czułością i zrozumieniem, bez względu na to, co odpowiem.
- Nie - powiedziałam po chwili - Chcę tylko wiedzieć, dlaczego?!
- Porozmawiaj z nim, wtedy się dowiesz. Przecież go kochasz...
- Nie! Takiej osoby, która cię okłamuje nie można kochać!!
- Nie płacz Słońce.
"...Słońce...". Tylko jedna osoba tak się do mnie zwraca...
- Babcia?! . podniosłam głowę, lecz nikogo już nie było..."



13 kwietnia. Tak, dzisiaj jest 13 kwietnia. Moje urodziny. W dodatku osiemnaste. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Wszystkiego naj - mruknęłam pod nosem i przeciągnęłam się.
Jak dobrze jest się wyspać... Zaraz. Co na moim łóżku robi biała róża?! Może ja jeszcze śpię?
Z lekkim przerażeniem wyszłam z łóżka chwytając kwiat. Nagle mój wzrok przykuło coś innego. Druga róża na środku pokoju...?! Mam się bać? Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam otwarte drzwi na balkon. To już nie jest śmieszne. Podeszłam bliżej. Na barierce była kolejna. Byłam przerażona. Wyjrzałam przez balkon. Stanęłam jak wryta. Na trawniku z białych róż ułożony był napis: "Wybacz mi", przed którym stał Jay z gitarą w ręku... Cofnęłam się.
- Ania, poczekaj. Nie odchodź. Pozwól mi tylko zaśpiewać.
Z niechęcią wróciłam na miejsce i wsłuchałam się w piosenkę.

__________

Kolejny rozdział dodany uśmiech
Musicie mi wybaczyć niektóre błędy, czasem zapomnę pochylić tekstu albo pojawiają się jakieś dziwne znaki jak r, r1, muszę poprawiać rozdziały kopiowane z Worda i czasem o czymś zapomnę uśmiech Trochę nieestetycznie wkleiłam Wam ten lin do piosenki - KTÓRA JEST ŚLICZNA! - ale naprawdę nie lubię się bawić tutaj na Winxbloggerze w to ukrywanie linków do odnośników, więc musicie sobie skopiować uśmiech No i jeszcze raz wybaczcie, że dopiero teraz gdy mnie pytacie o zespół wkleiłam ich zdjęcie do mojego podpisu. Mam nadzieję, że coś na nim widać, jeśli nie to Internet Wam pomoże w poznaniu ich wyglądu mruga
Dziękuję Wam wszystkim, którzy to czytacie. tecna16, Bloom333 rozdział jest dla Was.
Dziękuję jeszcze raz serdecznie i do następnego.
Pozdrawiam serce


AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 05-08-2015 21:04
Dzięki za dedykację! Kolejny rozdział i jeszcze lepszy, i bardziej wciągający. Gratulacje za pomysłowość! Przepraszam, że tak krótko, ale jestem jeszcze roztargniona po przeczytaniu Twojego drugiego opka. Ono jest świetne! Na Twoim (?) blogu takie ŚWIETNE, WCIĄGAJĄCE GENIALNE! Ciągle mam przed oczami Anię i Nath'a serce. ...
Pozdrawiam i życzę WENY, WENY i WENY!



Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 06-08-2015 23:19
55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
użytkownik usunięty
Dodane dnia 06-08-2015 21:42
Rozdział 20


And Ir17szeroki uśmiech give up
Forever to touch you,
r16;Cause I know that
You feel me somehow
Your17;re the closest to
Heaven that Ir17;ll ever be,
And I donr17;t want to go
Home right now


And all I can taste is
This moment
And all I can
Breathe is your life
r16;Cause sooner or later over
I just donr17;t want to
Miss you tonight
( https://www.youtube.com/watch?v=drwCzqDyJj4 )


Gdy skończył, ze łzami w oczach wróciłam do pokoju. Jedno nie dawało mi spokoju. Dlaczego on jest taki uparty? Dlaczego tak mu zależy...? Czy nie może tak po prostu odpuścić? A jeśli... rzeczywiście jest inny? Jeśli źle się czuje z tym, że mnie okłamał? Może powinnam mu wybaczyć i wyjechać, zapomnieć... Nie!
W głębi duszy dobrze wiedziałam, że nie mogłabym od tak o nim zapomnieć...
"A może tak... wybaczysz mu? (...) Przecież go kochasz..."
I nagle... Coś we mnie pękło... Coś się poruszyło... Nie mogę już tak dłużej... Nie dam rady... On naprawdę tego żałuje, teraz to widzę. Zależy mu na tym, bym mu wybaczyła...
Chłopak powoli wszedł do pokoju. Oparł gitarę o ścianę i czekał. Podniosłam się z łóżka, na którym wcześniej usiadłam i błądziłam wzrokiem po pokoju. Bałam się na niego spojrzeć...
Jay powoli podszedł do mnie, a moje serce włączyło szybszy bieg. Stało się. Spojrzałam na niego, a on? Patrzył na mnie tymi niebieskimi oczami, w których... powoli gromadziły się łzy... Widziałam w nich ogromny żal... Przytulił mnie. Powoli, delikatnie objął mnie w talii i... przytulił. To było, jak kubeł zimnej wody. Jakby wstąpiła we mnie nowa, czysta dusza, jakbym po długiej przerwie wzięła głęboki oddech, na nowo otworzyła oczy. Po moich policzkach spłynęły krople łez.
- Przepraszam - wyszeptał - tak bardzo cię przepraszam.
- Dlaczego... - zapytałam, jak automat wpatrując się w jeden punkt.
Chłopak odsunął się.
- Wiedziałeś, że..., że nienawidzę tego zespołu i mimo to... Co takiego strasznego jest w prawdzie?
- Powiedziałbym ci, ale po tym, co się wydarzyło... nie uwierzysz mi - spuścił wzrok.
- Chcę wiedzieć...
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Bałem się powiedzieć ci prawdę, bo... martwiło mnie to, jak zareagujesz. Myślałem, że nie będziesz chciała mnie znać..., rozmawiać ze mną..., spotykać się... To wszystko dlatego, że... Gdy zobaczyłem cię wtedy w parku... dziwnie się poczułem. Bałem się napotkać twój wzrok, ale jednocześnie chciałem tego... Po powrocie do domu cały ten czas myślałem o tobie... Poszedłem się przejść i gdy na ciebie wpadłem - a zrobiłem to specjalnie - próbowałem być taki, jak ty... Oschły, bo myślałem, że wtedy ze mną porozmawiasz. Głupie, nie? - zaśmiał się ironicznie i złapał mnie za dłonie, lecz wciąż mówił tym spokojnym tonem, jakby chciał przekazać mi to, co sam czuje - Gdy nie ma cię przy mnie, jest mi źle... Gdy jesteś smutna, gotów jestem uczynić wszystko, byś znów się uśmiechnęła... Chcę być przy tobie zawsze... Nie mogę znieść widoku twoich łez... Gdy ty jesteś szczęśliwa, to ja również... Wiem, że jestem od ciebie starszy..., ale nic na to nie poradzę... Ania, ja... Zakochałem się w tobie... Od dłuższego czasu uświadamiam sobie, że... to nie jest zauroczenie..., bo gdyby tak było... nie mówiłbym ci o tym... Nie miałem najmniejszego zamiaru cię okłamywać, ale im dłużej zwlekałem, tym trudniej było mi powiedzieć ci prawdę... Wybaczysz mi?
Byłam... zaskoczona..., zszokowana... Choć tak naprawdę nie umiem opisać wszystkiego, co wtedy czułam. To nie może być prawda... To by było zbyt piękne... Powoli docierało do mnie każde jego słowo. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że on może do mnie czuć coś więcej poza przyjaźnią.
W jego oczach nie było cienia kłamstwa...
Wybaczyć? I co dalej? On jest sławny, starszy. Ale nie jest taki, jak myślałam...
- Ania... powiedz coś. Błagam cię - powiedział ze strachem.
Bał się tego, co ode mnie usłyszy. I to cholernie. Widziałam to po nim. Nic nie odpowiedziałam, tylko zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego. Bliskości kogoś, kto choć trochę mnie zrozumie.
Zaczęłam płakać. Zdezorientowany chłopak nie wiedząc, co się dzieje, dopiero po chwili odwzajemnił gest.
- Wybaczam ci - wyszeptałam te dwa, tak ważne dla niego słowa.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Zostańmy przyjaciółmi - dodał po chwili - będę się starał...
- Nie! - odsunęłam się od niego.
Chłopak spojrzał na mnie z niezrozumieniem i dotarło do mnie, jak to musiało dziwnie wyglądać. Powiem mu. Powiem prawdę... Coś mi mówi, że on nie kłamie, że mogę być szczęśliwa...
- No bo..., no bo ja... - zaczęłam, lecz nic więcej nie mogłam z siebie wydusić.
Jeszcze nigdy w życiu nie wyznawałam swoich uczuć... I to TEJ osobie. Nie wiedziałam, co powiedzieć, by dobrze mnie zrozumiał... Jak zacząć... Od czego zacząć... Nie umiem... Nie potrafię... Jestem beznadziejna... Nie dam rady...
"Słońce. Nie denerwuj się... Wszystko będzie dobrze, no dalej."
- Chciałam...
- Tak...?
- Też od dłu...
Przerwał mi telefon chłopaka. Byłam tak blisko...
- Odbierz - powiedziałam, gdy Jay zignorował dzwonek.
- Najpierw dokończ.
- Jeśli to coś ważnego?
- No dobrze - powiedział i odebrał.
Spojrzałam za okno. Kolejne łzy przecięły moje policzki na dwie równe połowy. Nie dam rady. Każdy inny potrafiłby, tylko nie ja! Czemu jestem taka głupia i bezsilna? Dlaczego do jasnej cholery nie mogę mu powiedzieć, co do niego czuję?!
- Uhh... - westchnął chłopak.
Odwróciłam się do niego. Jay w prawej ręce trzymał komórkę, a lewą drapał się pod czapką, wpatrując się w trzymany przedmiot z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy.
- Co się stało? - zapytałam.
Głęboko miałam nadzieję, że to pilna sprawa i McGuiness będzie zmuszony przybyć na wezwanie. Bo mimo, iż chciałam mu wyznać, co czuję, dzwonek komórki, jak nóż kartkę papieru, nieodwracalnie przeciął atmosferę, którą wcześniej wywołały słowa chłopaka.
- Moja mama źle się poczuła, zabrano ją do szpitala - odpowiedział chowając urządzenie.
Nie taką sytuację miałam na myśli...
- Jedź - powiedziałam gwałtownie - To twoja mama.
- To już drugi raz... Ale ty miałaś coś powiedzieć.
- Nie. To znaczy... Nie jest to tak bardzo ważne. Może... poczekać - wymusiłam uśmiech.
- Na pewno? - zapytał z obawą.
- Tak.
- Dokończymy, gdy wrócę - uśmiechnął się i wyszedł.
- Pomocy - powiedziałam do siebie, opadając na łóżko.
Naprawdę potrzebuję pomocy. Muszę... Seev!
Z myślą o najlepszym przyjacielu wykonałam poranną toaletę i włożyłam czyste ciuchy. Poszedłszy do garderoby zabrałam czapkę i dopiero po chwili zorientowałam się, skąd ją mam...
"- Ekhem, czapka się należy - wyciągnęłam rękę.
- Ale to moja ulubiona - jęknął i złapał się za głowę - W takim razie musisz wziąć ją sobie sama."

Wciągnęłam przedmiot moich rozmyślań na głowę i udałam się do mulata, uprzednio zamykając dom na klucz.
Jeśli mu nie powiem, między nami nie narodzi się nic, oprócz przyjaźni, a ja tego nie chcę...
Powoli zaczęło do mnie docierać każde słowo Jay'a... Podobam mu się... Tylko, co on we mnie widzi? Przecież jest sławny... Milion dziewczyn oświadcza mu się w Internecie... Dlaczego akurat ja? Myślałam, że to nie jest możliwe...
Rozmyślania zajęły mi całą drogę. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam dzwonek.
- ...Ania - jedyne słowo, które przeszło dziewiętnastolatkowi przez gardło na mój widok.
- Jest... Wszystko dobrze? - zapytałam zaskoczona, gdy Nathan rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Przepraszam, że ci nie powiedzieliśmy.
- Spokojnie. Nie jestem zła - uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak odsunął się i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Naprawdę?
Pokiwałam głową.
- Uff. Kamień spadł mi z serca. A tak właściwie, to Jay czasem nie miał być... - nie dokończył, bo przerwał mu przeraźliwy krzyk Toma.
- Młody!! Ileż można otwierać zwykłe drewniane... ANIA!?! - wrzasnął i tak, jak Nath zaczął mnie ściskać.
Najpierw stracę przy nich słuch, później wszystkie żebra. Nie wiem czemu, lecz przy nich zawsze jakoś poprawia mi się humor.
- Też się cieszę, ale nie jestem drewniana - śmiałam się.
- Miałem na myśli drzwi - uśmiechnął się lekko zawstydzony.
- Co wy się tak drzecie... Ania!!
- Nie! Max, błagam. Tylko się na mnie nie rzucaj.
- Okay. A mogę przytulić...?
- No niech ci będzie - uśmiechnęłam się.
Chłopak rozłożył ręce i delikatnie się przywitał.
- Jest Siva? - zapytałam.
- Oczywiście. Już go wołam Si...
- Nie! Proszę cię. Nie krzycz - powiedziałam, gdy chłopak zaczął nabierać powietrza - Pójdę do niego.
Po chwili otwierałam już drzwi pokoju mulata. Na mój widok uśmiechnął się szeroko, a ja podbiegłam do niego i bliska płaczu rzuciłam mu się na szyję.
- Seev... Ja nie umiem... Nie potrafię mu tego powiedzieć!
- Ania... Spokojnie. Usiądź.
Usadziłam się na łóżku, a chłopak zrobił to samo obok mnie.
- Jay powiedział mi dzisiaj...
- Wiem - uśmiechnął się ciepło dotykając mojej dłoni.
- A ja... Nie mogłam z siebie wycisnąć najmniejszego nawet dźwięku... Tak bardzo chciałam mu wszystko powiedzieć..., ale zawładnął mną strach... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji... Nigdy nie mówiłam komuś, co czuję... Nie umiem tego robić!
Zalałam się złami. Gdy wypowiedziałam to na głos poczułam się jeszcze bardziej bezsilna.
- Nie płacz - powiedział podając mi pudełko chusteczek - Już wystarczająco dużo łez wylało się z twoich oczu. Naprawdę, wystarczy. A co do ciebie... Tego się nie można nauczyć. Powiesz mu to wtedy, gdy będziesz gotowa. Gdy będziesz czuć całą sobą, że nadszedł ten moment. Nie zmuszaj się.
Wyciągnęłam biały przedmiot i wydmuchałam nos.
- Czemu Jay nie przyszedł z tobą?
- Dostał telefon. Jego mama źle się poczuła i zabrano ją do szpitala.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego...
- A jeśli jednak nie jestem taka, jak on myśli? Jeśli rozczaruje się poznając mój charakter? Jestem beznadziejna! Każdy inny potrafir30; tylko nie ja! - moje oczy zaszły mgłą.
- Przestań! Wcale tak nie jest! Po prostu jesteś sobą. A to, że ciężko ci mówić o uczuciach, jest jakąś częścią ciebie! Nie możesz tak o sobie myśleć... Po prostu zabrakło w tym wszystkim rodziców - uspokoiłam się... Zapewne ma rację... - Nie przeszło ci przez myśl, żeby czasem nie mówić mu prawdy? - zapytał z obawą i podejrzeniem.
Starałam się na niego nie spojrzeć, lecz niestety zrobiłam to. Milczenie oznacza zgodę? O tak... W tym wypadku tak.
- To była chwila słabości! - broniłam się przed wybuchem chłopaka - Naprawdę! Powiem mu...
- To dobrze, że masz taki zamiarr30; Co cię w nim uspokaja?
- Jego dotyk...
Seev spojrzał na mnie z zamyśleniem.
- Gdy uczył mnie na gitarze pewnej piosenki, moje serce oszalało, kiedy jedynie musnął moją dłoń. Lecz jednocześnie byłam spokojna.
Chłopak ze świstem wypuścił powietrze.
- Więc... Będziesz musia...
- Nie będę go dotykać! - zerwałam się z łóżka, na samą myśl o pomyśle Sivy - chłopak zaczął się śmiać - W sensie... no wiesz! - śmiałam się.
- Przynajmniej usiądź blisko niego - uśmiechnął się.
- Jay! Skoro jesteś już na górze, to bądź tak dobry i przynieś mi CZYSTĄ koszulkę!!!
Tom rzeczywiście miał bardzo mocny głos. Było go słychać wszędzie.
Spojrzałam ze strachem na mulata. On tu jest...!!
- Masz okazję, żeby dokończyć przerwaną rozmowę - uśmiechnął się.
- Nie! Nie teraz! Jeszcze... nie jestem gotowa.
Usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Pewnie poszedł do siebier30;
- Wrócę do domu, przemyślę, co mam powiedzieć i porozmawiam z nim.
- No, ale teraz masz okazję.
- Zaufaj mi... Możesz sprawdzić, czy... nie ma go przypadkiem na korytarzu? - zapytałam.
- Okay - podniósł się i wyjrzał z pokoju - Czysto - wyszczerzył się.
- Uff... Dziękuję - powiedziałam wychodząc - Seev obiecuję ci to. A wiesz, że ja obietnic dotrzymuję. Do zobaczenia... Aaa...
Odwróciłam się i zobaczyłam Loczka. Zaniemówiłam. Miało go tu nie być! Co mam powiedzieć? Co zrobić? Jak się zachować?

__________

Dzisiaj rozdział trochę później uśmiech
Jak zauważyliście zrobiłam z Ani taką trochę sierotkę która boi się wszystkiego, ale zobaczycie w późniejszych rozdziałach, że to było jej potrzebne, żeby się przełamań uśmiech
Dziękuję za wsparcie Rebecca, Bloom333, tecna16 i wszystkim którzy czytają. Jestem wdzięczna za każde miłe słowo,
Do następnego, pozdrawiam serce


AutorRE: Bo życie, to droga usłana różami, spomiędzy których wystają kolce.
~tecna16
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-08-2015 00:13
Supeeer! Wreszcie kolejny. Nie mogę się doczekać kolejnego mam nadzieję że w następnym Ania powie loczkowi co czuję... No i znowu się śmieje.mruga to jest cudowne... Nie mogę przestać się śmiać. Proszę napisz jak najszybciej kolejny bo ja nie wytrzymuje. Błagam Cię i to!! Weny jak najwięcej ci życzę.


Vera

zestaaw od Ania
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 2 z 3 < 1 2 3 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
~Vixen0
21:52:54 16.04.2024
Ciekawe czy będzie miał mega animacje, mam nadzieję że fabuła będzie tak dobra jak na początku Windą
~Vixen0
21:52:18 16.04.2024
Chce już 2025 rok aby obejrzeć ten sezon 9 dla nowego pokolenia XD
~Vixen0
21:52:01 16.04.2024
OMG
^Flamli0
21:43:22 16.04.2024
~kolec 257 16:19:42 16.04.2024 Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze
dobrze, że wytłumaczyłeś mi zasady poprawnej pisowni :]
~EmilyWinxClub0
18:40:09 16.04.2024
Przygotujcie się na to że reboot Winxa będzie totalnym pomieszaniem oryginalnego Winxa ze wszystkich sezonów, World of Winx oraz Fate.. aż głowa boli co oni nawyprawiali z tą marką
~EmilyWinxClub0
18:26:05 16.04.2024
W nowym komiksie stroje dziennie z 1/2 sezonu, na okładce Sirenix z 5 sezonu, w komiksie Sirenix z 8 sezonu w starej kresce, też bez zmiany koloru włosów i Selkie. Oni już stracili kontrole xd
~kolec 2570
16:19:42 16.04.2024
Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze.
~Vixen0
11:30:05 14.04.2024
Miałam ten magazyn placze
~Vixen0
11:29:48 14.04.2024
Ale nostalgia mi się włączyła
~Vixen0
11:29:40 14.04.2024
~Vixen0
10:29:25 14.04.2024
Same mocy. Powinno być samej
~Vixen0
10:28:55 14.04.2024
~Vixen0
10:28:50 14.04.2024
Ktoś tu zjadł literę
~Vixen0
20:06:25 13.04.2024
Zawsze można zamówić z zagranicy, ale to nie to samo bo nie każdy zna Włoski :>
~Vixen0
20:05:58 13.04.2024
Wielka szkoda że magazyny padły
^Flamli0
17:50:21 13.04.2024
~Vixen 14:06:57 13.04.2024 Wq to jeszcze komiksy w Polsce żyją ?
oj nie, od paru lat już nie ma
~Vixen0
14:08:44 13.04.2024
Najbardziej wspominam czasy Believixa
~Vixen0
14:08:01 13.04.2024
Ale ten czas leci :cry:
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.