Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,052
 Najnowszy Użytkownik: ~blumica

Twórczość
Opowiadania
❧  Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...  ☙

Strona 4 z 4 < 1 2 3 4
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-05-2016 14:29
Opowiadanie było bardzo ciekawe i przyjemnie się je czytało. Jednak najbardziej mi się podobała połowa i końcówka rozdziału, ponieważ według mnie tam się najwięcej wydarzyło. Początek też był fajny, ale podobał mi się już nie co mniej niż pozostała część opowiadania, dlatego że za mało tam się działo, ale osobiście stwierdzam, że tak powinno zostać, żeby nie przedobrzyć tej powieści. Nic więcej nie mogłem znaleźć, żeby tu coś napisać, dlatego jest tak krótko. Innymi słowy twórz dalej swoje opowiadania.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 13-06-2016 16:58
Dzięki za komentarz :>.

2. Tajemnice

Młoda - a przynajmniej na taką wyglądająca - kobieta pewnym krokiem szła przez korytarze wykonane z trwałego, czarnego kamienia. Ciszę zakłócały jedynie szelest jej długiej bordowej sukni przewiązanej złotym pasem oraz szybkie kroki, które ucichły dopiero przed masywnie wyglądającymi drzwiami.
- Oby się streszczał - mruknęła lekko znudzonym tonem posiadaczka sięgających połowy pleców prostych włosów, które byłyby zupełnie czarne, gdyby nie jaskrawoczerwone pasmo po prawej stronie. Kobieta wyciągnęła przed siebie lewą rękę. Skrzydła drzwi ustąpiły. - Nebrisie - spojrzenie ciemnoniebieskich, bystrych oczu wpatrzyło się w ciemność.
Obecność mrocznych istot była wyczuwalna nawet dla zwykłego człowieka, jednakże, po braku odpowiedzi, ciemnowłosa bez wahania zrobiła kilka kroków naprzód. Gwałtownie się obróciła, czując na sobie czyjś wzrok. Nim czerwonooki demon się do niej zbliżył, kobieta zareagowała. Mrok przecięło niczym brzytwa chłodne, niebieskie światło.
- Precz! - rozkazała niebieskooka.
Ciemność ustąpiła, ukazując wielką komnatę wykonaną z tego samego kamienia, co korytarze. W samym jej centrum znajdował się tron wykonany z identycznego materiału, co ściany, podłoga i sufit. Siedziała na nim postać w płaszczu z kapturem. Maska przykrywała twarz mężczyzny, który w ogóle nie zareagował na pojawienie się kobiety.
Niewyraźna sylwetka demona - nie opuścił on pomieszczenia - zaczęła nabierać ludzkich kształtów. Wkrótce z niekształtnej postaci istota przeobraziła się w ciemnowłosą dziewczynę o trupiobladej cerze i złowieszczo patrzących czerwonych oczach.
- To już nie można się pobawić, Nessali? - jej głos bardziej przypominał wężowy syk niż ludzki ton.
- Nie ze mną - odparła kobieta z pogardą. - Nie mam czasu na twoje głupie sztuczki.
- Wiesz, że bez tych "głupich sztuczek" ani ja, ani moi pobratymcy nie odzyskamy pełni sił - czerwonooka zmrużyła oczy. - Dlaczego nas wtedy osłabiłaś? Odegnałaś od snu tamtej...
- Świetlistej - przerwała Nessali. - Szkoda, że wcześniej nie dowiedziałam się, co wyczyniacie. Może i strach was wzmacnia, ale nie można tego powiedzieć o białej magii czy blasku. Na wasze szczęście jej magiczną specjalizacją nie jest światło. Inaczej byście nie żyli.
- Co nie zmienia faktu, że ty użyłaś przeciwko nam zaklęcia, które nas poważnie osłabiło - demonica bezszelestnie i z zadziwiającą szybkością przypadła do kobiety.
- Umbro - po raz pierwszy odezwał się siedzący na tronie mężczyzna, który uniósł powoli głowę, jakby został wyrwany ze snu. Jego głos był cichy i pozbawiony emocji. - Mimo wszystko popełniliście błąd i, choć reakcja Nessali była nieco zbyt brutalna, zasłużyliście na karę za swoją bezmyślność. Temat uważam za skończony, dałem ci już zadanie. Opuść to pomieszczenie.
Demonica skłoniła się.
- Tak jest, panie - nim dziewczyna wykonała polecenie, nachyliła się w stronę niebieskookiej, po czym wysyczała prosto do jej ucha: - Nie obchodzi mnie, że jesteś jedną z Wybranych. Dopadnę cię i zapłacisz mi za wszystkie krzywdy, jakie wyrządziłaś memu gatunkowi. Rozliczę się z tobą. Mogę poczekać, tysiąc lat w tę czy w tamtą - co za różnica.
Nessali niewzruszona popatrzyła na przemieniającą się Umbrę, która wkrótce ponownie stała się niewyraźną, ciemną postacią przypominającą połączenie dymu i cienia - odznaczały się jedynie krwistoczerwone oczy, które jeszcze na moment utkwiły wzrok w kobiecie, lecz w chwilę później Umbra wyleciała przez niewielkie okienko i zniknęła z oczu.
- Nessa - mężczyzna ponownie się odezwał - nie lekceważ jej. Nie doceniasz potęgi demonów. Zgubi cię to.
- Może nie uwierzysz, Nebrisie - niebieskooka podeszła, jednakże zatrzymała się przed wykonanym z białych symboli kręgiem, który otaczał tron - ale w pełni zdaję sobie sprawę z ich mocy. I właśnie dlatego zachowuję się wobec nich tak, a nie inaczej.
- Przechodząc do konkretów: Exartuitia została pokonana. Jeszcze nie odnaleziono miejsca, gdzie składała wszystkie części Kamienia Snów, ale obawiam się, że nasza konkurencja jest bardzo blisko. Musimy być przed nimi, inaczej klątwa nigdy nie zostanie zdjęta.
- Zdaję sobie z tego sprawę - Nessali lekko się uśmiechnęła. - Mam rzucić TO zaklęcie?
- Nastał odpowiedni czas. Musimy zebrać wystarczająco dużo mocy. Nawet cały Kamień Snów może nie wystarczyć. Gdy więc go namierzysz, twoim następnym celem jest zrzeszenie po naszej stronie jak najwięcej Wybranych.
- Co ze Świetlistymi, Strażniczkami i Galaxis?
- Wojna jest nieunikniona. A zwycięzca będzie tylko jeden. Idź. Wiesz, co czynić.
***

Wystawiła twarz ku słońcu, odetchnęła. To było aż nierealne - tak szybko powróciły do normalności. Co prawda nie odzyskały pełni spokoju, gdyż miały świadomość, że wiele rzeczy, w które dotychczas pokładały ufność, nie były do końca prawdą. Ich wiara w końcu została zachwiana, zdały sobie sprawę, że nadmierne zaufanie zamydliło im oczy.
- Nie ma bieli i czerni - szepnęła Musa, patrząc na zachodzące słońce. - Dotychczas niezachwianie wierzyłyśmy, że ktoś może być albo dobry, albo zły, bez trzeciej możliwości. Tymczasem każdy ma w sobie i jedno, i drugie. Nawet, jeśli stara się stłamsić jedną z tych rzeczy.
Wstała od stolika, zapłaciła i wyszła z kawiarni.
- Ciekawe - zastanowiła się. - Kto tak naprawdę władał nad tymi demonami? Mam przeczucie - ściszyła ton - że wkrótce go spotkamy. Czuję, że Exartuitia to tak naprawdę rozgrzewka.
- I słusznie.
Czarodziejka muzyki gwałtownie się odwróciła. Z bocznej uliczki wyszła dobrze jej znana jasnoskóra dziewczyna. Choć Musa odniosła wrażenie, że jej kasztanowe włosy pociemniały, a rysy znacząco się wyostrzyły, przywodzące na myśl morską głębię oczy rozwiały wszelkie wątpliwości. To była ona.
- Aliudika - czarodziejka przybrała pozycję obronną, gotowa do uniku przed atakiem. W jej dłoniach pojawiły się granatowe kule - gdyby Musa spostrzegła ich kolor, zapewne by się zdziwiła, jednakże teraz jej wzrok utkwiony był w podchodzącej do niej nieśpiesznym krokiem czarownicy.
- Nie masz powodu do obaw. A, tak przy okazji - nie obrażaj mnie, nazywając czarownicą bądź czarodziejką, choćby w myślach. To i tak wystarczająca hańba.
- Nie wiem, o czym gadasz - wycedziła Musa - ale jeśli myślisz, że zapomniałam, co zrobiłaś, to się mylisz. Wszyscy uznali cię za niegotową na zostanie Strażniczką, za osobę, która była pogrążona w desperacji i strachu. Sądzą, że duch Opiekunki Ciemnej Magii sprawił, że nie myślałaś do końca racjonalnie, uważają, że po prostu nie byłaś przygotowana, by zderzyć się z jej wspomnieniami. To tłumaczyłoby twoje przyłączenie się do Exartuitii, zaczarowanie własnego brata. Ale ja wiem, że było inaczej. Czuję to.
Aliudika uśmiechnęła się tak, jakby chciała powiedzieć "Miałam rację".
- Jesteś bystrzejsza od pozostałych. Nawet Świetlista, która mogła odczytać moje emocje, nie miała wystarczającej wprawy, odebrała więc jedynie to, co czuła moja druga osobowość.
- Że co? - czarodziejka muzyki cofnęła się o krok. Rozglądnęła się. Ulica nagle opustoszała - co prawda przez tę część Magix nigdy nie przewijał się tłum, aczkolwiek wraz z pojawieniem się Aliudiki zniknęli wszelcy przechodnie.
- Nie chciałam, by nam przeszkadzali, rzuciłam więc odpowiednie zaklęcie - brązowowłosa miała swobodny ton, jakby to, co właśnie mówiła, było czymś normalnym.
- Przestań czytać mi w myślach - warknęła Musa - i wytłumacz, co miałaś na myśli, mówiąc o drugiej osobowości.
- Wybacz, to silniejsze ode mnie. Spróbuję spełnić twoją... hm, prośbę... ale nie gwarantuję, że już ani razu nie zajrzę do twojej głowy - Aliudika w końcu przybrała poważniejszy ton. - Pożyczyłam sobie części charakterów pewnej grupy dziewczyn. Ukształtowałam z nich dwie postacie - Karoliny oraz zdesperowanej czarownicy, której nadałam już swoje prawdziwe imię. To one są wam wszystkim znane, to je dopuszczałam przez większość czasu do głosu, jednakże moja prawdziwa osobowość cały czas je kontrolowała. Tak naprawdę to nie ja byłam więc Strażniczką, ale wykreowana postać, którą unicestwiłam, zostawiając sobie jednakże jej wspomnienia. Posługuję się zapomnianym rodzajem magii, która jest zbyt złożona, by można w kilku zdaniach wytłumaczyć jej sposób działania. Nie przyszłam tu po to, by ci ją objaśnić. Szukałam cię z innego powodu.
- Posługujesz się magią osobowości? - Musa zadrżała, jej magiczne kule zniknęły.
- Znasz ją. Nie muszę nawet sprawdzać twoich myśli, bo twa reakcja mówi sama za siebie.
- Przez przypadek dowiedziałam się o niej jako dziecko, tuż po śmierci matki - pod czarodziejką muzyki ugięły się nogi. - Pałętałam się po ulicy, aż spotkałam dziwnego mężczyznę, miał mniej więcej tyle lat, co ja obecnie. Ubrany był w zniszczony płaszcz podróżny, nerwowo się rozglądał. Jak to dziecko, zainteresował mnie. Poszłam za nim na czarny rynek, na których brak w tamtych czasach Melodia nie narzekała. Ale to nie był zwyczajny targ. Tam bowiem handlowali charakterami, myślami, uczuciami - Musa zaakcentowała trzy ostatnie słowa. Mówiła coraz ciszej, następne wyrazy przemieniły się w szept. - Ukryłam się, podsłuchałam fragmenty rozmów. Wtedy jednak ten sam mężczyzna mnie nakrył. Był przerażony, schował mnie pod płaszczem i szybko wyszedł, jednakże dostosował swoje tempo do mojego. Spanikowany mruczał wtedy coś o straży, niewtajemniczonych, karze. Zatrzymał się dopiero w pewnym obskurnym mieszkaniu i wyjaśnił mi, że nie mogę nikomu powiedzieć o tym, co widziałam, że nauczy mnie podstaw magii osobowości, ale tylko po to, by żadna osoba nie mogła dowiedzieć się, co zobaczyłam. Nie zdążył. Następnego dnia nie stawił się na umówionym spotkaniu. Jakoś udało mi się trafić do tego domu, gdzie się zatrzymał. Drzwi były lekko uchylone, a na ziemi leżał on - głos Musy drżał. - Nie żył. Nie wiem, co to za magia, ale z jakiegoś powodu ktoś nie chce, by jej istnienie wyszło poza krąg osób się nią posługujących.
- To nie do końca tak - oznajmiła Aliudika z namysłem. - Jednak, jak już mówiłam, nie przyszłam po to, by ci to wyjaśniać. Muszę ci coś przekazać.
Wyciągnęła przed siebie rękę, na której leżał złoty medalion. Musa, zaintrygowana, podeszła bliżej. Z nieufnością wzięła przedmiot. Zdała sobie sprawę, że na obu stronach medalionu widnieje waga szalkowa.
- Znak Strażniczki Równowagi - szepnęła czarodziejka.
Podniosła wzrok, chcąc zadać pytanie. Aliudika jednak zniknęła bez śladu.




(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-07-2016 17:39
Muszę przyznać, że nawet nieźle jest to wszystko opisane. Opowiadanie było niezbyt śmieszne, dlatego tu jest niewielki plus. Natomiast zaś od połowy rozdziału było ciekawie, a końcówka była bardzo fajna. Sorki, że tak krótko, ale starałem się znaleźć więcej fragmentów, które bym mógł skomentować, lecz wyszło tak, jak jest. Mogę jedynie jeszcze dodać, że masz coraz to lepsze rozdziały, dlatego dodam tak: nie przestawaj pisać opowiadań uśmiech.
Edytowane przez Lunaris dnia 08-08-2016 12:44
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 08-08-2016 12:41
3. Klucze

Jasnowłosa czarodziejka, czekając na zamówienie, zaczęła huśtać się na krześle. Przymknęła oczy, na moment odcinając się od całego świata, po chwili jednak podniosła powieki i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie odbywającej się przy stoliku.
- ...w górach ostatnio coraz częściej spotyka się potwory. Mamy pełne ręce roboty - oznajmił Brandon.
- Dlaczego ich liczba się zwiększyła? - zainteresowała się Bloom.
- Bo ja wiem? - wzruszył ramionami specjalista.
- Dziewczyny, to może was zainteresować - włączył się Timmy, nachylając się. - W zeszłym tygodniu, uganiając się za grupą trolli - chcieliśmy przetransportować je do rezerwatu - znaleźliśmy pewną jaskinię, a w niej zachowany w niezłym stanie labirynt. Wydaje się zbudowany bardzo dawno temu, przed wejściem znajdują się napisy w jakimś starożytnym języku.
- Udało wam się go rozszyfrować? - z błyskiem w oku spytała Tecna.
- Niestety nie - pokręcił głową Timmy. - Oczywiście zgłosiliśmy istnienie labiryntu.
- Znaleźliście w nim coś niebezpiecznego? - zapytała Stella.
- Nie zagłębialiśmy się zbyt, w tej plątaninie korytarzy szybko byśmy się zgubili, zaś wszelkie urządzenia, począwszy od kompasu, a skończywszy na zaawansowanej technologii, kompletnie tam wariują. Jak na mój gust, największe niebezpieczeństwo w tym labiryncie to Brandon, który postanowił wykończyć właśnie tam jednego z potworów.
- Nie moja wina, że skubaniec akurat tam uciekł.
- Pewnie, zrzuć wszystko na niego - parsknął Timmy. - Wszystkie zniszczenia to wyłącznie jego wina, co?
- Oj tam, wypadek przy pracy. Zresztą, tak naprawdę to wina tych, co zbudowali labirynt, mogli użyć trwalszego materiału - wyszczerzył zęby Brandon.
- Taki to zawsze się usprawiedliwi - zaśmiał się Timmy, po czym wrócił do właściwego wątku. - Może zająć to trochę czasu, ale mamy zamiar zbadać to i owo.
Pochłonięci sprawą tajemniczego labiryntu przyjaciele nie zwrócili najmniejszej uwagi na osobę, która weszła do lokalu. Szkoda. Może wtedy zauważyliby, że po zajęciu miejsca obrzuciła ich czujnym spojrzeniem.
***

Oszołomiona Musa potarła w zamyśleniu medalion, zastanawiając się nad niespodziewanym pojawieniem się dziewczyny. Wydawała się być bardziej skomplikowaną osobą niż przypuszczano.
- Magia osobowości, co? - mruknęła do siebie czarodziejka. - Kim ty, u diabła, jesteś? I skąd to miałaś? - ciemnowłosa utkwiła wzrok w wisiorze. Wyraźnie wyczuwała od niego silną magiczną energię, najdziwniejsze jednak było to, że trudno było zidentyfikować, czy jest ona dobra, czy też nie. Biała i czarna magia zdawały się idealnie równoważyć w tym jednym, niewielkim przedmiocie. - Po co mi to dałaś?
Musa schowała medalion na dno kieszeni, po czym ruszyła na przystanek, chcąc jak najszybciej znaleźć się w Alfei. Gwałtownie przystanęła, gdy przyszło jej coś do głowy. Po tym, jak duchy pierwszych Strażniczek opuściły ciała Seliny, Aliudiki i Animy, miały zostać mianowane ich następczynie. Co, jeśli...
Czarodziejka muzyki rozejrzała się, a gdy już wiedziała, że nikt nie znajduje się wystarczająco blisko, by zauważyć ewentualne następstwa jej poczynań, wyciągnęła medalion, po czym podniosła go na wysokość twarzy.
- Musa, Jewelix - szepnęła, chcąc sprawdzić swój pomysł.
Czekała w napięciu, lecz nic się nie stało. Poczuła jednocześnie ulgę i... rozczarowanie.
- Zatem musi być inny powód - schowała wisior z powrotem, po czym wznowiła marsz. - Tylko jaki?
***

Krępy, wysoki mężczyzna usiadł z daleka od wejścia, nie chcąc zbyt zwracać na siebie uwagi. Odgarnął blond czuprynę, po czym utkwił bladoniebieskie oczy w grupie siedzącej pod oknem. Twarze dwóch absolwentów Czerwonej Fontanny ledwie kojarzył, a i towarzyszących im czarodziejek także nie pamiętał zbyt dobrze. Widział ich tylko raz, gdy razem z innymi przybyli odbić swoją przyjaciółkę. Szczerze wątpił w to, że zwrócili na niego wtedy większą uwagę. Zapewne zapamiętali go Świetlista, ten, co siedział w celi i odwiedzająca go w skrzydle szpitalnym ciemnowłosa, w którym umieszczono również niebieskookiego, lecz żadna z tych osób nie znajdowała się teraz w "Białym koniu". Szczęście jasnowłosemu dzisiaj dopisywało.
- Coś panu podać? - podeszła do niego kelnerka.
- Na razie nie - machnął lekceważąco ręką, po czym odwrócił się do niej plecami.
Ta wzruszyła ramionami, mruknęła pod nosem "Gbur" i odeszła, ruszając ze sztucznym uśmiechem do kolejnego stolika.
Mężczyzna nadstawił ucha, chcąc poznać temat rozmowy wspomnianej wcześniej grupy. Labirynt go zaciekawił, jednakże szybko czarodziejki i specjaliści przeszli na bardziej błahe sprawy. Gdy wyszli, niebieskooki spojrzał na zegar ścienny.
- Spóźnia się - stwierdził. - Mówiłem jej, żeby nie wdawała się w dyskusję - mruknął lekko poirytowany.
Czekał tak kilka minut, a gdy zauważył, że wracająca z pustą tacą kelnerka zaczęła mu się dziwnie przyglądać, wstał, po czym wyszedł. Minął rozstawione na zewnątrz stoliki i zaczął przechadzać się przed kawiarnią. W pewnym momencie gwałtownie przystanął. Wyczuł znajomą magiczną energię, mieszankę ciemności i światła.
Spojrzał w lewą stronę, tę, z której wyczuwał charakterystyczną aurę. Ujrzał średniego wzrostu dziewczynę o płomiennorudych kręconych włosach i radosnych, zielonych oczach. Skrzywił się, widząc wściekle różowe ubrania.
- Wybacz, że kazałam ci czekać, Karl - zaszczebiotała nastolatka.
- Dobry kamuflaż - przyznał z uznaniem, jednakże po chwili dodał: - Tylko wytłumacz mi: dlaczego? Dlaczego akurat różowy? Ranisz moje biedne oczy.
- Twoje "biedne oczy" jeszcze mogą trochę pocierpieć - oznajmiła lekceważąco jego rozmówczyni, jej głos stał się nieco niższy, głębszy, poważniejszy. - Chodź - pociągnęła go za rękę.
Zaciągnęła Karla nad pobliską plażę.
- Rzuciłam już stosowne zaklęcie - mrugnęła do niego porozumiewawczo. - Ilekroć ktoś będzie chciał tu przyjść, rozmyśli się. Mamy godzinę, potem czar zacznie słabnąć.
- Możesz przecież przedłużyć jego działanie - zdziwił się niebieskooki.
- To fakt, że lubię korzystać ze swojej mocy, jednakże po co jej nadużywać? A, właśnie, a propos magii, to wygląd słodkiej czarodziejki zaczął mnie mdlić - pstryknęła palcami. W jednej chwili jej włosy wyprostowały się i nabrały koloru ciemnego brązu, oczy stały się ciemnoniebieskie, rysy wyostrzyły się. Słodki róż ubrań został zastąpiony granatem, czernią i błękitem.
- Moje oczy dziękują - oznajmił Karl. - I jak? Dałaś jej medalion? Aliudiko?
- Tak. Swoją drogą ciekawe, kiedy nowa Strażniczka Równowagi odkryje swoją moc.
- Myślałem, że to ta od legend... jak jej tam...
- Selina. Twoja pamięć do imion powala.
- Pozwól, że puszczę to mimo uszu. W każdym bądź razie, czy to nie ona, gdy była Opiekunką, sprawowała pieczę nad równowagą?
- Owszem, jednakże ukryta w jej umyśle wiedza o istnieniu kluczy oraz o położeniu tego, który należał do niej, została zniszczona, usunięta. Tak samo jak w przypadku Animy. Stworzona przeze mnie czarownica nie była wyjątkiem, jednakże wcześniej sprawdziłam tę informację. Mój twór stracił tę wiedzę, ale ja nie.
- To nie tłumaczy, skąd wiedziałaś, gdzie jest Medalion Równowagi.
- Gdy odnalazłam Berło Ciemności, odkryłam, że zakodowane są na nim dokładne współrzędne dwóch pozostałych kluczy. Wybrani i Świetliści mają moc pozwalającą na zobaczenie różnych rzeczy, których nie widzą zwykli ludzie. Gdy tworzono klucze, nie było żadnych z nich na świecie, więc nie zabezpieczono przed nimi tych informacji.
- Po co jednak one w ogóle są? Po co ryzykować?
- Myślę, że klucze są ze sobą połączone. Być może spowodowało to, że jeden z nich może wskazać miejsce położenia dwóch pozostałych. W każdym bądź razie, postawiłam sobie za cel odnalezienie wszystkich kluczy. Nie wiem, czego one strzegą, ale potęgują moc Strażniczek. W Pustce krążą plotki o tym, że Nebris powrócił, więc wszelkie wzmocnienia mile widziane. Jeszcze nie wiem, kogo mianowano na Strażniczki Białej i Czarnej Magii, ale dowiedziałam się, kto wkrótce stanie się Opiekunką Równowagi.
- Kto? - spytał zaintrygowany Karl.
Aliudika nachyliła się, po czym szepnęła coś bratu na ucho. Ten, zdumiony, otworzył szerzej oczy.
- A więc jednak ona? Nie spodziewałbym się, choć z drugiej strony ten wybór można było przewidzieć - powiedział po chwili namysłu.
- Może być silnym sojusznikiem - stwierdziła Aliudika, po czym odwróciła się i spojrzała na słońce. - Nie jestem wzorem cnót, ale dla nikogo z nas powrót Nebrisa nie będzie korzystny, dlatego nie chcę do niego dopuścić. Podobno po jego stronie jest Nessali - uśmiechnęła się pod nosem. - Zmienia strony, chcąc w końcu poznać człowieka, który ją pokona, przewyższy. Od naszego ostatniego spotkania sporo się zmieniło. Nessa - powiedziała lekko zamyślona. - Tym razem staniemy po przeciwnych stronach barykady, przyjaciółko.




(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-08-2016 17:54
Bardzo ciekawy i przyjemnie się czytało rozdział. Najbardziej mnie rozśmieszył ten fragment, gdyż przypomniał mi się wtedy pewien "Youtuber":
Dlaczego akurat różowy? Ranisz moje biedne oczy.
Nie chcę też aż tak bardzo wnikać w szczegóły, ale uważam, że zrobiłaś w pewnym zdaniu mały błąd.
- Może być silnym sojusznikiem - stwierdziła Aliudika, po czym odwróciła się i spojrzała na słońce.
Jeśli tak miało być, to dobra, ale myślę, że Słońce powinno być z dużej litery, gdyż to nazwa gwiazdy. Mimo iż to dopiero początek nowej serii, to czekam na więcej takich, ciekawych rozdziałów, jak ten.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 09-09-2016 19:02
Dziękuję za komentarz. "Słońce" piszemy zarówno wielką, jak i małą literą ;>.

Edit, bo zapomniałam wspomnieć o czymś odnośnie ostatniego rozdziału - o kluczach po raz pierwszy powiedziała Selina już w 15. rozdziale poprzedniej serii. Później nie było o nich żadnej wzmianki, gdyż napisałam to wtedy bez zastanowienia, jednakże jako, że w tym sezonie chcę wyjaśnić wszelkie nieścisłości, postanowiłam powrócić do kluczy i coś wymyślić.

Ten rozdział jest chyba najdłuższym z dotychczasowych. Wiem, że dla wielu nie jest to jakaś zadziwiająca długość, ale i tak czuję dumę :D.

4. Uścisk

- Myślisz, że ot tak cię wpuszczę? - spytała, prychając.
- Nie jestem aż tak głupia, Excubio, by wierzyć w cud tego typu - odparła rozbawionym tonem kobieta, po czym minęła białoskórą. Zatrzymała się, gdy poczuła ucisk lodowatych palców na ramieniu.
- Nie lekceważ mnie - rozkazała strażniczka dusz umarłych niepokojąco spokojnym głosem. - Czuję do ciebie szacunek, jednakże nie pozwolę ci wejść do tego świata Pustki. Mgliste Wspomnienie jest miejscem, z którego nikt oprócz mnie nie wrócił. Nawet, jeśli kogoś przepuściłam, dołączył do mieszkańców tej krainy. Kolejne widmo do kolekcji - powiedziała ponuro. - Nie chcę, by ktoś tak silny jak była Wtajemniczona przepadł w ten sposób.
- To zrozumiałe, w końcu od zawsze nienawidziłaś śmierci, Excubio - odparła kobieta beznamiętnym głosem. - Nie, nienawiść to nieodpowiednie słowo... Bałaś się jej - oznajmiła chłodnym tonem.
- Nie zaprzeczę - odpowiedziała ciemnowłosa. - Lecz stania się widmem nie można nazwać nawet śmiercią. To coś o wiele gorszego. Powinnaś zdawać sobie z tego sprawę.
- Cóż, wielu zarzuca mi lekceważenie pewnych spraw.
- Po co chcesz się tam udać? - spytała Excubia, uważniej spoglądając na swą rozmówczynię.
- To jedyna znana mi kraina, z której mogę się dostać w... pewne miejsce.
- Tak podejrzewałam, że o to chodzi. Tym bardziej nie chcę cię tam wpuścić.
- A jeśli dzięki temu będę mogła uratować twojego brata? - zapytała kobieta niedbałym tonem. Excubia zamarła. - Tak, w końcu jest szansa na powodzenie. Chcesz zaprzepaścić taką okazję? Następna może się nie powtórzyć.
- Czyli odległe marzenie stało się możliwe do zrealizowania? - białoskóra poluzowała uchwyt, jednakże po chwili się otrząsnęła. - Ale skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz?
- Ponieważ nigdy tego nie robię.
- To fakt. Zapomniałam. Owszem, mówisz niejednoznaczne rzeczy, ale nie można zarzucić ci kłamstwa, ponieważ wina leży po stronie tego, kto źle zinterpretował twoje słowa. Sprytnie poradziłaś sobie z klątwą.
- Nasza konwersacja znacząco się przedłużyła - oświadczyła chłodno ta, która chciała przejść. - Jaka jest twoja decyzja? - poczuła, że Excubia zabrała dłoń z jej ramienia.
- Droga wolna, Nessali.
***

Gdy weszła do biblioteki, powitała ją cisza. Nie ma co się dziwić - w tak ciepły dzień, w dodatku piątek, aż grzechem byłoby zostać w murach Alfei, toteż większość uczennic włóczyło się teraz po mieście.
Minęła siedzącą przy biurku Barbateę, która zajmując się robotą papierkową, nawet nie podniosła głowy, mruknęła tylko coś, co prawdopodobnie miało być powitaniem.
Podeszła do magicznego pulpitu. Należała do nielicznych, którzy woleli szukać interesujących ich tytułów samemu, lecz tym razem nie chciała tracić czasu. Jedyne, o czym teraz marzyła, to informacje.
- Salahia - powiedziała aż nadto wyraźnie, akcentując każdą sylabę.
Gdy przez dłuższy czas nic się nie działo, westchnęła.
- Cóż, w sumie od początku podejrzewałam, że nic tu nie znajdę - pokręciła głową.
Już miała odejść, gdy dostrzegła jakiś ruch. Leciało do niej opasłe tomiszcze. Stare i zniszczone wyglądało tak, jakby najdrobniejszy dotyk mógł obrócić je w pył. Flora nie wątpiła, że tak właśnie mogło się stać, toteż, gdy księga wylądowała na pulpicie, otwierając się na jednej z wielu nadszarpniętych zębem czasu stron, podeszła ostrożnie i pochyliła się nad zapisanym ręcznie tekstem, powstrzymując się od pokusy dotknięcia pożółkłych kartek.
Wyblakłe słowa były trudne do rozszyfrowania, sprawy nie ułatwiało dość drobne pismo. Zielone oczy czarodziejki prześlizgały się po kolejnych linijkach tekstu, starając się znaleźć możliwy do odczytania fragment. Gdy Świetlista w końcu na taki natrafiła, z podekscytowania zaczęła go czytać na głos:
- "...świat był to wspaniały, idylliczny, ponoć na twarzach jego mieszkańców wiecznie gościł uśmiech, a Panie Życia sprawowały rządy sprawiedliwe. Azali nic nie trwa wiecznie, wrota do Lustrzanej Krainy bowiem zniknęły. Dlaczegóż? Nawet najstarsi mędrcy Linphei nie poznali tej tajemnicy, a pamięć..." - czarodziejka urwała, nie mogąc zgadnąć, co jest napisane dalej. Ostrożnie zamknęła księgę, zerkając na tytuł: "Mity i legendy Linphei". - Dziwne - ruchem ręki odesłała tomiszcze na swoje miejsce. - Mimo że od niemal zawsze interesuję się historiami tego typu, nigdy nie obiły mi się o uszy takie nazwy jak Salahia czy Lustrzana Kraina - skierowała się w stronę wyjścia. - No właśnie, dlaczego właściwie "lustrzana"?
Nie zdążyła bardziej się nad tym zastanowić, poczuła bowiem na ręce żelazny uścisk.
***

Gdy wsiadła do autobusu, wysłała Tecnie sms'a, by ta poinformowała resztę, że coś jej wypadło i nie spotka się z nimi w "Białym koniu". Zaraz potem wyłączyła telefon, wiedząc, że któraś z przyjaciółek wkrótce do niej zadzwoni i zacznie wypytywać, co się stało. Z jednej strony wspaniale było mieć tyle osób, które się o nią martwiły, z drugiej jednak czasami bywały one nieco nachalne. Dlatego właśnie Musa poinformowała o swoim wcześniejszym powrocie czarodziejkę technologii - Bloom i Stella natychmiast by zaczęły wydzwaniać, po czym, po braku odpowiedzi, ruszyły do Alfei, by tam zarzucić ciemnowłosą pytaniami.
"Tecna poczeka, aż sama będę chciała jej powiedzieć - pomyślała Musa, przyglądając się przez szybę mijanym ulicom. - I przekona dziewczyny, by postąpiły tak samo" - uśmiechnęła się. Znanie osoby, która na poczekaniu potrafiła wymyślić wiele sensownych i przekonujących argumentów, było bardzo pomocne.
Czarodziejka muzyki włożyła rękę do kieszeni, upewniając się, że medalion nadal jest tam, gdzie go włożyła. Miała mętlik w głowie po spotkaniu z Aliudiką, która nie dość, że była nie do rozgryzienia, to jeszcze przywołała przykre wspomnienie - wspomnienie, którego w końcu, po wielu nieprzespanych nocach, Musa się pozbyła.
Spochmurniała, jednakże szybko się otrząsnęła. To nie był czas na rozmyślanie o wydarzeniach z przeszłości. Teraz najważniejsze było, by wzbudzający mieszane uczucia medalion jak najszybciej znalazł się w bezpieczniejszym miejscu.
- Dziwny przedmiot od dziwnej osoby posługującej się dziwną magią. Ironia losu - w pierwszym momencie nie zdała sobie sprawy, że wypowiedziała te słowa na głos. Gdy zauważyła, że przyglądają jej się siedzący w pobliżu staruszek i na oko sześcioletni chłopczyk - jeden nieufnie, drugi z szczerą ciekawością - wysiliła się na jak najniewinniejszy uśmiech. Zmieszanie, jakie pojawiło się wcześniej na jej twarzy, nie było jednak udawane. - Proszę wybaczyć, przeżywam akcję z pewnej książki - skłamała, mówiąc pierwsze, co przyszło jej do głowy.
Odwróciła się z powrotem w stronę okna, by nikt nie dostrzegł rumieńców na jej policzkach. Nagle coś przykuło jej wzrok.
Autobus gwałtownie skręcił. Musa chwyciła się fotela, by nie zaliczyć kontaktu pierwszego stopnia z podłogą. Zamknęła oczy. Całemu wydarzeniu towarzyszył pisk opon oraz krzyki, w których czaiło się zaskoczenie pomieszane z paniką. Potem pojazd stanął.
- Panie, co pan wyrabia? - krzyknął do kierowcy łysiejący mężczyzna w średnim wieku.
- Potwory - szepnął prowadzący pojazd, lecz nikt poza Musą posiadającą szczególnie wyczulony słuch go nie usłyszał, toteż odchrząknął i powtórzył głośniej: - Potwory.
Wszyscy, jak jeden mąż, przypadli do okien. Czarodziejka muzyki nie była wyjątkiem. Jej oczom ukazały się człekokształtne stwory o trupiobladej, lekko zielonkawej skórze. Były tak chude, że bez problemu można było policzyć wszystkie żebra. Pokrywały je liczne krosty (z niektórych wyciekała ropa), brodawki i narośle, co spowodowało u Musy odruchy wymiotne. Na długich palcach - wydawać by się mogło, że składały się na nie tylko kości i skóra - widniały zniszczone paznokcie zaatakowane przez rozmaite rodzaje grzybów. Wszystkie te szkarady posiadały bystre, czarne oczka, a wzrost stworów nie mógł przekraczać półtora metra. Poruszały się nieco niezdarnie, lecz nagle, gdy dostrzegły znajdujących się w pojeździe ludzi, ożywiły się i rzuciły w ich stronę.
Musa wypadła z autobusu. Nie myślała długo. Nie zastanawiała się nad tym, co potwory tu robią ani przez kogo zostały wysłane. Priorytetem była dla niej ochrona innych.
Nie musiała nawet krzyknąć, by uciekali. Mieli wystarczająco dużo oleju w głowie, by otrząsnąć się z szoku i zamiast biernie wyczekiwać dotarcia szkarad, czym prędzej dać nogę... znaczy się oddalić.
Czarodziejka przemieniła się i po chwili, unosząc się na skrzydłach, przystąpiła do ataku. Wkrótce przekonała się, że stwory, przecząc wyglądowi i wcześniejszej nieporadności, były bardzo zwinne. Ich przytłaczająca ilość nie ułatwiała sprawy.
Nagle coś uderzyło ją w plecy. Krzyknęła. Zaczęła tracić wysokość, skrzydła odmówiły jej posłuszeństwa. Miała mroczki przed oczami. Nagle poczuła zaciskające się na jej ręce palce. Wyrwała się, po czym odskoczyła i wylądowała na lekko ugiętych nogach. Odetchnęła. Jako czarodziejka kochała latać, jednakże pewniej czuła się z gruntem pod nogami. Zwłaszcza w takich sytuacjach.
- Ciekawe - mruknęła trupioblada dziewczyna o sięgających łopatek prostych czarnych włosach. Przekrzywiła głowę, utkwiła spojrzenie krwistoczerwonych oczu w Musie. - Interesujące - lewitując, lekko opadła na ziemię. Czarodziejka muzyki zwróciła uwagę na to, że jej opadająca do ziemi - aczkolwiek odsłaniająca ramiona - czarna suknia wyglądała tak, jakby została utkana z dymu. - Wręcz pasjonujące - niepokojąca nieznajoma wolno podeszła do czarodziejki muzyki.
- Widzę, że tobie słownik synonimów niepotrzebny - parsknęła Musa, cofając się o krok.
- A i owszem - dziewczyna o ostrych rysach twarzy miała niecodzienny ton głosu. Skojarzył się on czarodziejce z wężowym sykiem. Słysząc go, człowieka opanowywał strach, chłód, niepokój. Dreszcz przebiegający po plecach należał do naturalnych reakcji. - Zresztą, po co mi wynalazki istot człowieczych? Oczywiście nie biorę pod uwagę tych, na których naprawdę nie sposób nie zawiesić oka. Niestety, ale, choć nienawidzę was, homo sapiens, z całego serca, muszę przyznać, że macie bujną, często nieskrępowaną niemal niczym wyobraźnię. Zazwyczaj tworzycie coś zupełnie niepraktycznego, jednakże niektóre wasze wynalazki są naprawdę przydatne. Przyznaję to z bólem serca, jednakże macie pewne zalety.
- Twierdzisz, że nie jesteś człowiekiem?
Dziewczyna się uśmiechnęła, ukazując śnieżnobiałe zęby. Musa zauważyła, że są one nieco ostrzejsze niż u przeciętnej osoby.
- A i owszem, twierdzę. Normalnie bym pewnie za tak wielką obelgę, jaką jest uznanie mnie za istotę człowieczą, zmiotłabym cię z powierzchni ziemi ot tak - pstryknęła palcami. - Ciesz się, że jestem w dość dobrym nastroju. No i zainteresowałaś mnie. A konkretniej coś, co posiadasz, czuję bowiem wyraźnie, że ta energia nie pochodzi od ciebie. Zdecydowanie nie jesteś Wybraną - zaśmiała się, jakby sama taka możliwość była czymś niedorzecznym.
- Kim? Wybraną? Kto to?
- Ups, chyba powiedziałam nieco za dużo - bladoskóra uniosła prawą dłoń pełnym majestatu gestem, po czym kiwnęła nadgarstkiem na do tej pory spokojnie czekające stwory, które po jej przybyciu przestały atakować czarodziejkę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednakże ten jeden gest sprawił, że od razu się poderwały. - Aż mnie korci, by powiedzieć "Na nią". To przerażenie w oczach istoty człowieczej atakowanej przez moje pupilki... Kocham je - oświadczyła z niepokojącym błyskiem wzroku.
- Jesteś nienormalna - stwierdziła Musa, przybierając bojową pozycję.
- A i owszem, a i owszem - pokiwała w zamyśleniu głową, mówiąc wyrażenie, które najwyraźniej lubiła. - Jaka szkoda, że tym razem będę musiała się powstrzymać. Cóż, tym razem chyba zrobię wyjątek i ubrudzę sobie ręce - odwróciła się w stronę swoich "pupilków". - Odciągnijcie wszelkie stworzenia od tego miejsca - stwory rozbiegły się we wszystkich kierunkach. - Co prawda Liya pewnie zgani mnie za to, że niepotrzebnie przedłużam, ale chyba zasługuję na trochę zabawy, nie uważasz? - spytała lekkim tonem, lecz Musa nie dała się zwieść.
- Co zamierzasz?
- Odbiorę ci Medalion Równowagi. Tak cenny przedmiot nie powinien spoczywać w tak niegodnych rękach - uniosła się na pół metra. W jej dłoniach zaczęły tworzyć się magiczne kule przypominające kłębiące się burzowe chmury. - Jednakże najpierw cię zabiję. Ale nie umieraj zbyt szybko, dobrze? Dostarcz mi choć trochę rozrywki.
- Kim jesteś? - spytała lekko drżącym głosem Musa. Uniosła się na skrzydłach, przygotowując do odparcia ciosu i kontrataku.
Posiadaczka czerwonych oczu parsknęła śmiechem.
- Jam jest pani samej kwintesencji ciemności, koszmarów, lęku, zła pod najróżniejszą postacią. Zwą mnie Umbra. Zapamiętaj to imię, marna ludzka istoto, bowiem gdy poczujesz na sobie uścisk śmierci, będę ostatnią, którą ujrzysz. Czas rozpocząć nieuniknione, człowieczyno! Oto nadchodzi twój kres!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 10-09-2016 18:18
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-09-2016 12:39
Jeżeli chodzi o długość tego rozdziału, to myślę, że jest on niewiele dłuższy od poprzedniego, ale czy od poprzednich, to nie zauważyłem różnicy. Opowiadanie było chyba, jak na razie najlepsze, gdyż bardzo zaciekawił mnie sam początek. Wszystko zostało tam tak wspaniale opisane, że wydawało mi się, że poprzedni rozdział skończył się w najlepszym momencie, ale tak się nie stało.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 26-09-2016 14:20
5. Widmo

W pierwszym momencie widziała jedynie ciemność. Dopiero, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do mroku, mogła powiedzieć coś więcej o otoczeniu... Niewiele, ponieważ nawet wtedy zewsząd otaczała ją czerń. Coś - a raczej wiele "cosiów" - się jednak od niej odznaczało. W powietrzu unosiło się coś na kształt - z braku lepszego słowa - wysp. Były różnych rozmiarów, a w miejscach, których nie pokrywały ich nadkruszone zębem czasu białoszare płyty, prześwitywała sucha, szarawa trawa. Niektóre wyspy były tak małe, że cudem zmieściłyby jedną osobę, inne zaś rozmiarami przypominały niewielkie miasteczka. Nie licząc wspomnianej już mizernej trawy, gdzieniegdzie można było dostrzec pozbawione liści krzaki. Jedne z tych dziwnych, zawieszonych w próżni lądów były względnie płaskie i nic się na nich nie znajdowało, krajobraz drugich zaś urozmaicały ruiny budowli. Nie sposób było stwierdzić, jakie nazwy niegdyś nosiły budynki, po których pozostały jedynie fragmenty ścian - w tych większych znajdowały się wyrwy przypominające kształtem prostokąty, prawdopodobnie pozostałości po drzwiach i oknach. Na części z ruin - miały identyczny kolor co płyty pokrywające powierzchnię wysp, ni to szary, ni to biały - odznaczały się płaskorzeźby.
Kobieta przerwała przyglądanie się temu niecodziennemu krajobrazowi, gdy zdała sobie sprawę, że od jakiegoś czasu coraz łapczywiej bierze każdy oddech.
- Rozrzedzone powietrze - mruknęła, ciężko dysząc. - Zważywszy na fakt, że widma właściwie go nie potrzebują, było to do przewidzenia. Wyszłabym na totalną idiotkę, gdybym się nie przygotowała na taka ewentualność - odchyliła głowę do tyłu, rozłożyła szeroko ręce, zamknęła oczy.
Zagłuszając wszystkie bodźce, jakich nagle doświadczyła, skoncentrowała się na tym, by sprowadzić znajdujący się w pobliżu tlen. Dopiero, gdy mogła w miarę normalnie oddychać, pozwoliła, by zalała ją fala uczuć.
Poczuła magię tego miejsca każdą cząsteczką swojego ciała. Przepełniły ją chłód, mrok, pustka, dziwne zobojętnienie, ból - nie fizyczny, bardziej psychiczny - oraz samotność. Stała się niemal jednością z tym wymiarem. Mimo doświadczenia, w pierwszej chwili chciała pozwolić, by nawet to "niemal" zniknęło. To było z jednej strony straszne, z drugiej piękne. Wizja zrozumienia tegoż świata... Poznanie wszystkich jego tajemnic... To takie kuszące... Cena była jednak zbyt wielka. Nessali nie paliło się do zatracenia, utraty człowieczeństwa, toteż powstrzymała się od zdjęcia niewidzialnej bariery znajdującej się w jej umyśle. Gdy przestała koncentrować się na samej kwintesencji Mglistego Wspomnienia, jego złożoności, poczuła pewien opór. Coś nie chciało jej pozwolić się odłączyć, odejść, pragnęło jej wchłonięcia, przepadnięcia. Usłyszała ciche, przerażające szepty. Nie była w stanie rozróżnić większości słów, jednakże wyłapała te najczęściej się powtarzające: "Nie", "Zostań", "Nie możesz", "Chodź do nas".
- Jeszcze sto lat temu bym was pewnie posłuchała - opuściła ręce, otworzyła oczy i popatrzyła na znajdujące się przed nią istoty. Ich niewyraźne sylwetki z pewnością należały niegdyś do ludzi. Postacie wyglądały tak, jakby zostały utkane z mgły. Białe, niektóre zamiast nóg miały coś na kształt chmury lub smugi dymu. Na miejscu oczu znajdowały się puste, czarne oczodoły, jedynie u nielicznych można było ujrzeć słabo zarysowane tęczówki i źrenice, w których od czasu do czasu błyskało zrozumienie lub zainteresowanie, pozostałość po zdolności myślenia i inteligencji. - Muszę przyznać, że nie doceniałam was. Nie spotkałam zbyt wiele widm, ale wy jesteście od nich zdecydowanie silniejsze i, jakby to powiedzieć... mądrzejsze? Przykro mi, ale nie mam zamiaru tracić tu zbyt dużo czasu, bądźcie wiec tak dobre i od razu przejdźcie do rzeczy lub zostawcie mnie w spokoju. Mnie tam obojętne, co postanowicie - dodała z figlarskim błyskiem w oku, szybko jednak ponownie przybrała marsową minę.
Widma powolnym, ospałym ruchem przykrzywiły głowy, spoglądając na siebie. Wtem spomiędzy nich wyszła niewielka postać. Dziewczynka była uderzająco podobna do żywych ludzi. Ubrana została w elegancką sukienkę i baletki, pewnie pochodziła z bogatej rodziny. Posiadała lekko zadarty nosek i dołeczki w policzkach, proste włosy sięgały zaś do ramion. Jednakże zarówno ubrania, jak i skóra oraz fryzura dziewczynki były białe, miała charakterystyczny dla widm sposób poruszania się - nie przypominał on do końca chodu, bliższy był płynięciu, krótkie włosy dziecka oraz falbany sukienki zaś poruszały się tak, jakby dziewczynka znajdowała się pod wodą. Nessali zamarła, gdy zobaczyła jej oczy - nie dość, że nie przypominały one kosmicznych dziur, tak jak u większości, to tęczówki odznaczały się zaskakująco wyraźnie, nie miały one barwy hebanu, lecz czystego jeziorka, w którym postanowił przejrzeć się księżyc. Nessa jeszcze nigdy nie widziała takich oczu, srebrnoszarych, w których zawarty zdawał się być cały świat. A na pewno jeszcze nigdy, aż do tej pory, nie miała okazji zobaczyć czegoś takiego u jakiegokolwiek widma, których spojrzenia zazwyczaj niczego nie wyrażały, były tak puste, że niejednokrotnie przebiegał dreszcz.
- Chcesz nas opuścić? - spytała dziewczynka, przekrzywiając lekko głowę. - Dlaczego? Przecież to bardzo ciekawe miejsce. Miejsce, w którym czas płynie inaczej, nie ma strapień, z którymi musisz się na co dzień mierzyć. No i jesteśmy my, z nami nie będziesz sama. A i my poczujemy się lepiej, gdy poznamy kogoś nowego. Zaprzyjaźnijmy się - wyciągnęła drobną rączkę w stronę Nessali, uśmiechnęła się niewinnie.
W pierwszym odruchu Wybrana chciała uścisnąć tę malutką dłoń, już wyciągała w tym celu rękę, lecz powstrzymała się.
- Sprytnie. Bardzo sprytnie. Muszę przyznać, naprawdę mnie zadziwiacie. Takie inteligentne widma to rzadkość. Chyba się ostatnio zbyt roztkliwiam, skoro porusza mnie coś takiego. Umiejętna gra na emocjach, brawo.
- Co to jest? Ta cała "gra na emocjach"? - spytała dziewczynka, siląc się na ten sam dziecięcy, niewinny ton, jednakże Nessali dostrzegła, że na ułamek sekundy jej oczy straciły odcień srebra. - Chcemy tylko cię poznać. Chodź z nami, poznajmy się. Zaprzyjaźnijmy się.
- Nadal próbujesz sił? Godna pochwały determinacja - Wybrana cofnęła się o krok, przygotowując się do walki.
- No chodź - dziewczynka nagle zaczęła przechodzić przerażającą metamorfozę. Jej głos stał się zachrypnięty, nie miał w sobie już tego czaru. Włosy stały się pokołtunione, sukienka poszarpana, przybrudzona. Dołeczki w policzkach zniknęły, kości policzkowe stały się bardzo dobrze widoczne. Sylwetka dziecka uległa zniekształceniu, oczy zaś wyglądały teraz tak jak u większości widm - czarne niczym studnie bez dna. - Dołącz do nas - głos maszkary uległ jeszcze większej modyfikacji, chrypka stała się bardziej słyszalna, władczy ton też dodał swoje. Głos postaci brzmiał teraz naprawdę upiornie, nieludzko. - Co tak stoisz? Podaj mi rękę! - wyciągnęła dłoń zakończoną ostrymi pazurami. - Chodź! No chodź wreszcie!
- Dziękuję, postoję. Wykonaliście kawał dobrej roboty, umiejętna magia iluzji, jestem pod wrażeniem - Nessali miała spokojny i opanowany ton, co, zważywszy na sytuację, było co najmniej dziwne.
- Zamknij się! - krzyknęła kreatura. - Zostało nam jeszcze tylko dwustu siedemnastu ludzi! Tak mało do liczby, która nas uwolni!
- Uwolni? Nas? Znam historię Mglistego Wspomnienia, tysiąc ludzi przemienionych w widma uwolni zaledwie jednego z nich. A i wtedy wybraniec nie odzyska ludzkiej postaci.
- Może i tak, ale przynajmniej będę mogła wyrwać się z tego miejsca - szkarada rzuciła się na Nessali. - Wiesz, jakie to trudne zachować świadomość? Ile widm już ją bezpowrotnie straciło? Ile stało się jedynie bezmyślnymi istotami łaknącymi jedynie tego, by było nas więcej? Im dłużej tu jestem, tym bardziej się zatracam. Coraz trudniej jest mi jasno myśleć. Chcę się stąd wydostać, póki jeszcze mam pozostałości człowieczeństwa!
Nessali zgrabnie uniknęła ataku widma, kolejny, szybszy, zablokowała ramieniem, co skutkowało poczuciem przenikającego chłodu. Zaczęło ono stopniowo rozlewać się po całym ciele.
- Na stworzenie Pustki! - krzyknęła, widząc, że w okolicach prawego przedramienia jej ciało stało się białe, półprzezroczyste.
- Masz czelność z tak błahego powodu zaklinać początki tak wspaniałego i złożonego świata? - obruszyło się widmo. - Cóż, mniejsza. Co prawda, gdybym trafiła cię w serce lub w głowę, poszłoby o wiele szybciej, ale i tak za jakąś godzinę do nas dołączysz.
Wybrana przymknęła oczy, po czym zaczęła recytować jakąś formułkę, ledwo poruszając wargami.
- Zaklinanie nic ci nie da - oznajmiła szkarada, przekrzywiając lekko głowę. - No, może co najwyżej lekko spowolni proces - uśmiechnęła się triumfalnie, lecz po chwili ta mina została zastąpiona grymasem, gdy poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej. - Co...?
- Na moce bogini najwspanialszej, zaklinam to oto stworzenie - zaintonowała Nessali, otwierając oczy. Wstępna recytacja, odbywająca się w ciszy, dobiegła końca. - Pustko, zwracam się do ciebie jako pokorna służebnica twoja. Tyś wszystkim i niczym, panią nicości, z której narodził się świat wspaniały i imię twe przyjął. Użycz mi ponownie mocy swojej.
- Zaklinaczka czerpiąca siłę od samej Pustki? - w głosie widma wyraźnie słyszalna była trwoga.
- Jam jedną z tych, które pod twą nieobecność sprawują władzę nad krainą twojego autorstwa. Oto ja, sprawująca pieczę nad energią wymiarów, niosę do ciebie błagania.
- Przestań - mimo barwy oczu widma, przerażenie było w nich widoczne aż nadto wyraźnie. Stojąc najbliżej rzucającej klątwę, najszybciej odczuła ogarniającą ją niemoc. Fakt, że pozostały w tej istocie szczątki człowieczeństwa, w tym momencie był dla niej przekleństwem, bowiem najsilniej odczuwała ból. - Powstrzymajcie ją! - rozkazała postać pobratymcom, którzy dotąd w milczeniu przyglądali się wydarzeniom.
- Energia życia jest najbardziej niestabilną. Raz słabnie, raz aż bije od istoty, do której należy - Nessali otoczyła oślepiająca bariera, od której z wyciem odbijały się widma - ...a czasem niknie! Momento mori!
Poświata srebrnej barwy pokryła cała wyspę, w swym oślepiającym blasku skrywając wszystkie widma oraz Wybraną. Mimo że praktycznie każdy zamknąłby oczy, chcąc chronić je przed tak jasnym światłem, Nessali nawet ich nie zmrużyła. Jedynie z marsową miną wpatrywała się w to, co działo się za jej sprawą.
***

Okręciła się tak, by uwolnić się oraz zobaczyć twarz osoby, która tak nagle ją chwyciła, lecz uścisk był zbyt mocny, toteż udało jej się tylko to pierwsze.
Dobrze zbudowany mężczyzna w średnim wieku o krótkich blond włosach. W pierwszym momencie tylko to zauważyła, nie skupiając się zbyt na wyglądzie tejże osoby. Kolejna próba wyrwania się nic nie dała.
- Uspo... - nieznajomy zaczął mówić, lecz Flora nie dała mu dokończyć. Zadziałała odruchowo i... uderzyła go w twarz z otwartej dłoni. - Do goblina szkaradnego! - wykrzyknął, w końcu puszczając czarodziejkę.
Świetlista przybrała pozycje obronną i dokładniej przyjrzała się napastnikowi. Miał lekko wystającą szczękę, oczy zaś były barwy mlecznej czekolady. Pociągłą twarz szpecił teraz czerwony ślad po dłoni Flory.
Wtem usłyszała śmiech. Uniosła głowę, dostrzegając, że na szczycie jednego z regałów siedzi mężczyzna, któremu dałaby, tak na oko, jakieś dwadzieścia lat z hakiem. Proste, krótkie, granatowe włosy pozostawione były w lekkim nieładzie, zaś grzywka zakrywała czoło oraz lewe oko. Chłodne spojrzenie niebieskich oczu kontrastowało z szczerym śmiechem osoby, która mogła pochwalić się wysportowaną sylwetką. Młody mężczyzna posiadał bardzo jasną karnację, jego skóra miała niemal idealną białą barwę.
- Stary, ty naprawdę nie masz szczęścia do dziewczyn - miał niezwykle serdeczny ton, jednak w tym momencie usłyszeć można było w nim pewną kpinę. - Założyłem się z tą elficą, Archią, o to, czy dostaniesz z liścia, czy kopniaka. Wygrałem - wyszczerzył białe zęby. - Jest mi winna buziaka. Nie mogę doczekać się jej miny, gdy okaże się, że po raz pierwszy od dawna przegrała zakład tego typu... Ja nie mogę...
- Złaź tu, panie mądraliński, albo załóż się z Archią, czy przeze mnie będziesz leżał nieprzytomny w łóżku tydzień, czy dwa - mruknął zgryźliwie blondyn, rozmasowując policzek.
- Tak jest, prze pana - zasalutował ciemnowłosy, po czym lekko opadł na ziemię. - Rajciu, ale serio to było dobre, już cię lubię - tym razem zwrócił się do Flory. - Genialnie to zrobiłaś...
- Jeśli czekasz w kolejce, nie ma sprawy, znów mogę być "genialna", jak to powiedziałeś, i tobie też załatwić pewien czerwony ślad - czarodziejka nie mogła się powstrzymać przed powiedzeniem tego, ci dwaj zbyt wytrącili ją z równowagi, napędzili jej strachu, a teraz jakby nic się przekomarzali.
- Czerwony ślad jakiego rodzaju? - niebieskooki nagle się ożywił. - Czy ja tu słusznie wyczuwam podtekst?
Widząc minę Flory, ten wyglądający na starszego machnął lekceważąco ręką.
- Nie zwracaj uwagi na tego idiotę, to jeden z tych dni, kiedy zachowuje się jak jeszcze większy cymbał niż zazwyczaj.
- Cóż, nieważne - czarodziejka odetchnęła, próbując się uspokoić. - Wytłumaczcie mi tylko: co tu właściwie robicie? Wstęp do szkolnej biblioteki mają tylko uczennice oraz pracownicy Alfei, ewentualnie osoby towarzyszące. Chcę także wiedzieć, kim jesteście i dlaczego chwyciłeś mnie - tu popatrzyła na blondyna - tak niespodziewanie, za nic nie puszczając mojej ręki.
- Cóż - mężczyzna odchrząknął zażenowany - to fakt, niewłaściwie do tego podszedłem. Chciałem tylko, żebyś się zatrzymała. Zadziałałem nierozważnie i dziwnie, wybacz.
- Pan Nigdy-się-nie-mylę przyznał się do błędu! Koniec świata! - krzyknął niebieskooki, teatralnym gestem łapiąc się za głowę.
- Nazywam się Onib - blondyn nie zareagował na zaczepkę kompana - a ten głupek...
- Też cię kocham.
- ...to Gale.
Świetlista przetrawiła te informacje, po czym spytała:
- No dobrze, ale dlaczego tu jesteście? Szukacie kogoś?
- Już znaleźliśmy - po raz pierwszy Gale przybrał poważny ton, a po jego dawnej wesołości nie było ani śladu. - Galaxis nas po ciebie przysłała, księżniczko.
***

Upadła, a siła ataku sprawiła, że nim się zatrzymała, przesunęła się o dobry metr, zdzierając sobie naskórek. Jęknęła. Podczas walki trwającej zaledwie kwadrans zdobyła wielką kolekcję otarć, zadrapań i siniaków. Każda część jej ciała krzyczała z bólu, lecz Umbra patrzyła niewzruszenie, żaden atak Musy jej nie trafił.
- No proszę cię, to nudne. Chcę bez zbytniego podkoloryzowania opisać innym demonom wycieńczającą walkę z potężną czarodziejką, a dostaję jakąś słabą smarkulę, która nie jest w stanie mnie trafić.
- Demonom? - Musa z wysiłkiem się podniosła.
- Och, nie mówiłam ci? Nie jestem czarownicą, za którą pewnie mnie wzięłaś. Ale powiedziałam przecież, że nie jestem ludzka istotą, to powinno dać ci do myślenia... Cóż, mniejsza. Czy mam zakończyć to już teraz, czy jeszcze się z tobą trochę pobawić? Co wolisz?
- Nigdy się nie poddam - wstała na chwiejnych nogach. - Prawdziwa czarodziejka będzie do końca walczyła w imię tego, co uważa za dobro. Nie mam zamiaru zhańbić swojej rodziny... przyjaciół... mocy... i od tak powiedzieć "Wygrałaś". Pewnie uznasz, że to głupie... bezsensowne... że nie potrafię przyznać się do porażki... Ale mam to głęboko gdzieś - posłała Umbrze niezłomne spojrzenie, w jej rękach zaczęły kształtować się magiczne kule. - Póki pozostaje choć cień nadziei... widmo zwycięstwa... nie poddam się! Będę walczyć do upadłego, rozumiesz?
- Uważaj, bo się wzruszę. Wy, czarodziejki, lubicie takie przemowy, co nie? A przecież wystarczyło powiedzieć "Chcę jeszcze pocierpieć" - Umbra popatrzyła na Musę wyzywająco. - Ten wasz upór jest tak głupi, że aż śmieszny, ale... ma coś w sobie. Lubię, gdy, w akcie desperacji, mój przeciwnik używa całej swej mocy. Chodź zatem, czarodziejko! Pokaż mi prawdziwą potęgę!




(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Winx: Nic nie jest tym, czym się wydaje...
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-09-2016 15:12
Zauważyłem, że rozdziały masz coraz lepsze i przyznaję, że według mnie przypomina mi to bardziej pamiętnik, który i tak uznaję za bardzo interesującego. Pierwszy taki rozdział, w którym rozbawił mnie ten fragment:
Coś - a raczej wiele "cosiów" - się jednak od niej odznaczało.
Czemu akurat ten? Otóż stwierdzam iż słowo "cosiów" brzmi nawet zabawnie. Życzę Ci dużo Weny i żeby kolejne rozdziały były również ciekawe i zabawne, jak ten!
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 4 z 4 < 1 2 3 4
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.