Nowości
25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,052
 Najnowszy Użytkownik: ~blumica
Dzisiejsi Solenizanci
Akali
Biszkopcik12

Twórczość
Opowiadania
❧  Zmierzch bogów  ☙

Strona 2 z 4 < 1 2 3 4 >
AutorRE: Zmierzch bogów
~Nami
Moderator

avatar
Dodane dnia 23-08-2015 11:56
O... dodałaś nexta! Świetny rozdział. Przyznaję, zaskoczyło mnie to, że Deny jest Pixie śmierci. A co to za naszyjnik? No i kto macza palce w snach Karoliny? Skąd Griffin wie o włamaniu do Alfei? Mam jeszcze mnóstwo pytań, ale się powstrzymam i zakończę mojego zanudzającego wszystkich posta. Weny, Smocza! uśmiech



Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 23-08-2015 12:55
55033889 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 23-08-2015 13:10
Przyznaję, zaskoczyło mnie to, że Deny jest Pixie śmierci.


No przecież nie dam czarownicy Pixie o mocy miłości czy słodkości xdd. A w ogóle jego postać będzie miała duży wpływ na akcję w 3 sezonie, w szczególności jego moc.

Skąd Griffin wie o włamaniu do Alfei?


Przecież było w 9 rozdziale...

Ogólnie dzięki za komentarz. Fajnie, że ktoś to w ogóle czyta mruga.



Rozdział 12: Ostateczna decyzja zapukała do drzwi



Karolina biegła na skręcenie karku pomiędzy drzewami. Już dwa razy porządnie się wywaliła, lecz nie zważała na ból w plecach czy nogach. Jak najszybciej chciała powiedzieć o swoim śnie Dehadeus'owi. Nawet skacząc po kamieniach zbytnio nie uważała, ale na szczęście nic się jej nie stało. Uderzyła w kamień, a potem wskoczyła do tunelu. Już nabrała wprawy w lądowaniu, dlatego od razu była na nogach.
Zdziwiła się, ponieważ wkoło niej panował mrok. Światła były pogaszone, jakby nikt tutaj nie mieszkał. Podeszła do włącznika światła, lecz nie działa. Zaczęła wołać go po imieniu, lecz odpowiedziała jej tylko cisza. Weszła do jego sypialni. Była tutaj pierwszy raz, ale chciała sprawdzić wszystkie pokoje. Tutaj także włącznik nie działał, lecz w kącie stała mała szafeczka, a na niej lampka nocna. Mrugała, co było bardzo dziwne. Przecież nigdzie nie było prądu, a ta lampa mrugała!
Serce jej zabiło mocniej, więc z odruchu zaczęła jeszcze głośniej wołać Dehadeusa, a głos załamywał jej się. Nic. Zaczęła podchodzić do lampki, gdy wtem poczuła na szyi czyjś oddech.
- Bu.
Karolina z zachrypniętym krzykiem odskoczyła na bok, odwracając się. Serce łomotało jej jak szalone, na całym ciele miała dreszcze, najprawdopodobniej także nogi jej się trzęsły. Oddech miała szybki, nierównomierny.
Nagle wszystkie światła się zapaliły, a ona ujrzała na rozbawionego demona. Odetchnęła z ulgą i położyła rękę na piersi.
- Nigdy mi więcej tak nie rób, pacanie!
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny, hahaha!
- Matko, dlaczego ja się z tobą zadaję?!
- Bo jestem ci potrzebny?
- Dobra, mniejsza z tym, słuchaj, miałam dzisiejszej nocy sen.
- Znowu? Kobieto, daj sobie już z tym spokój.
- Nie czekaj! Ten był inny! Widziałam... srebrną kometę, która zaprowadziła mnie przed jakieś duże drzwi, a sama zamieniła się w naszyjnik. Za tymi drzwiami roiło się od demonów, a gdy mnie zobaczyły, ruszyły w moją stronę. Drzwi zamknęły się, a naszyjnik był do nich kluczem. Demony nie dały rady się przez nie przebić. To musi być jakiś znak!
- I co? Dalej chcesz włamać się do Alfei?
- Nie. Ale chciałam ci o tym powiedzieć - dodała ciszej.
- Dlaczego? - uniósł jedną brew.
- Bo z nas obojga to ty jesteś z tym najbardziej powiązany - spojrzała na niego niecierpliwie.
Dehadeus nie odpowiedział nic, nagle zniknął. Zanim Karolina zdążyła cokolwiek zrobić, stał już za jej plecami.
- Wiesz, jak uważam inaczej - wyszeptał jej do ucha.
Karolina podskoczyła, a gdy spojrzała na niego, widziała uśmieszek rozbawienia.
- Słuchaj! To naprawdę nie jest śmie... - nagle Karolina upadła na podłogę.
Ból przeszył całe jej ciało. Przez moment nie była w stanie nawet oddychać. Od razu na jej czole pojawiły się grube krople potu. Klęczała na ziemi, kurcząc się z tego bólu. Czuła, że Dehadesu coś do niej mówi, pyta się, co się stało, próbuje jej jakoś pomóc, lecz na pierwszym planie był ten okropny ból. Potem obraz zaczynał się rozmazywać.
Wkoło panowała ciemność. Karolina nie czuła już nic. Czuła się jak w swoich snach. Czy to możliwe, że śniła? Raczej nie. To było... coś więcej. To była rzeczywistość. Niespodziewanie zatrzęsła się ziemia, a przed nią ukazał się wspaniały, zrobiony cały ze złota zamek. Miał trzy wysokie wierze, ogromne, drewniane podwoje wysadzane bezcennymi kamieniami. Drzwi skrzypnęły i otworzyły się. Wnętrze było rozświetlone, przedstawiało wielką salę tronową. Przez cały środek prowadził czerwony dywan, podłoga zrobiona z ciemnego marmuru, który lśnił czystością. Pochodnie wisiały na każdej ścianie, pomiędzy obrazami przedstawiającymi powstanie Magicznego Wymiaru. Sklepienie było czarne, lecz widziała na nim migające punkciki.
Gwiazdy.
Sufitem było granatowe niebo z gwiazdami. Spojrzała przed siebie. Na końcu nie było tronu. Na podwyższonej części stały dwa wysokie świeczniki, a pomiędzy nimi unosił się biały blask.
Wołał ją. Przyciągał. Nie było to zwykłe nawoływanie. Raczej jakby jej podświadomość wiedziała, że musi tam podejść, że to coś ważnego.
Gdy była już przed podwyższeniem, pojawiły się schody. Niepewnie weszła po nich, a wtedy oślepiające światło zmieniło się w tej naszyjnik. Dotknęła go i... poczuła jego kształt w dłoni i przepływającą przez nią ogromną energię.
Chmurna Wieża, serce, korzenie, zamek, naszyjnik, demony, kłódka.
Obudziła się nabierając gwałtownie powietrze i podnosząc się do pozycji siedzącej. Oddychała ciężko, jakby długo nie oddychała. Rozejrzała się dookoła, była w salonie Pana Helboy'a. Uspokoiła się dopiero, gdy spojrzała w jego szmaragdowe oczy. Jak zwykle miały swój poważny, bezuczuciowy wyraz twarzy. Wtedy zrozumiała. Na jej twarzy pomału pojawiał się szaleńczy uśmieszek.
- Panie Helboy, co powiesz na włamanie się do Chmurnej Wieży? - a wtedy roześmiała się i opadła na poduszki.
Na początku myślał, że ona żartuje, ale po jej śmiechu zorientował się, że coś podczas jej nieprzytomności się stało i mówiła całkowicie serio. Uśmiechnął się w duchu. Ta dziewczyna zaczynała mu się coraz bardziej podobać. Szalona, odważna, po prostu niezwykła.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-09-2015 15:52
Jestem okropną czytelniczką. Regularnie czytam, a zero komentarza. Postaram się więc to nadrobić. Podoba mi się powolne rozwijanie się relacji Dehadeusa i Karoliny. Widać, że mają się ku sobie i czuć tą chemię między nimi. Tak dalej, Smocza! Nawet fajnie, że Karolina nawiązała więź z Denym. Ciekawi mnie jak pójdzie włamanie do Chmurnej Wieży. Czy pójdzie tak "prosto" jak w Alfeii. Mówiąc krótko, akcja robi się coraz to ciekawsza i bardziej tajemnicza. Muszę, po prostu muszę dowiedzieć się jaki związek ma Karolina z demonami. Mam kilka swoich teorii, ale wątpię żeby się spełniły. Pewnie wymyślisz coś zupełnie nieoczekiwanego. Trzymaj tak dalej, Smocza, i standardowo życzę, by wena przenigdy cię nie opuszczała.


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 01-09-2015 21:33
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-10-2015 18:46
Dzięki ,Crazy, że czytasz. Nie masz pojęcia, ile taki jeden komentarz sprawia mi przyjemności serce. Wyślij mi na pw swoje teorie, jeżeli którąś będzie prawidłowa, to Ci napiszę :].


Rozdział 13: Spotkaj się z przeznaczeniem


Wszyscy wiedzieli, że nie wolno zbliżać się do serca Chmurnej Wieży, gdyż właśnie stamtąd można przejąć nad nią kontrolę.
Miejsce to było dokładnie zapieczętowane różnymi barierami i zaklęciami. Aby tam wejść, trzeba było podać odpowiedź na kilka zagadek, na które do tej pory zdołała odpowiedzieć tylko Griffin. Następnie, aby przejąć kontrolę, trzeba było podać hasło do serwera, oczywiście o ile komuś udałoby się przejść koło specjalnych strażników, którzy zabijają bez wahania. Ostatnia, a tym samym najtrudniejsza faza, opierała się na technologii. Po wprowadzeniu odpowiedniego hasła, należało odczytać skomplikowaną mapę zrobioną z liter i cyfr, które tak naprawdę tworzyły jeden, wielki obraz całej Chmurnej Wieży. Było to o tyle bardziej skomplikowane, że te znaki zmieniały się co jakiś czas na inne.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - spytał Dehadeus.
- Oczywiście, to jedyne rozwiązanie, aby zdobyć ten naszyjnik i pozbyć się wszystkich demonów.
- Więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci powodzenia.
- Dzięki - uśmiechnęła się do niego lekko.
Pierwsze należało odwrócić uwagę Griffin, aby nie mogła przez kulę zobaczyć, co się dzieje w sercu Chmurnej Wieży. Od tego były Atena, Erika i Cerali, które dowiedziały się o planie Karoliny i ochoczo postanowiły jej pomóc. Miały wymyślić coś, aby wyciągnąć Griffin z gabinetu i wystarczająco długo przetrzymać ją poza nim.
Cerali zdyszana wbiegła do pokoju pani dyrektor i powiedziała o dziwnych rzeczach, które zaczęły dziać się w ich pokojach. Griffn kazała wytłumaczyć dziewczynie dokładnie, co się stało, ale ona nie potrafiła jej tego wytłumaczyć, więc udało jej się zmusić, aby przeszła się do ich pokoi.
W tym czasie Karolina włamała się do gabinetu i przeszukała wszystkie szuflady w poszukiwaniu klucza. Wczoraj udała się na zwiady i odkryła, że jedną z przeszkód dzielących ją od serca Chmurnej Wieży, są metalowe drzwi. Nic nie znalazła, gdy wtem przypomniała sobie, że ona nosi coś na kształt klucza na szyi.
Szybko udała się do ich apartamentu i niezauważalnie wychyliła się przez próg. Na szczęście Griffin odwrócona była plecami do niej, a Erika zauważyła koleżankę. Pokazała jej na migi, że musi urwać naszyjnik Griffin. Wtedy właśnie jeden z lewitujących przedmiotów runął na dyrektorkę, a Erika rzuciła się na nią całym ciałem, zwalając z nóg. Niepostrzeżenie urwała jej naszyjnik i szybko rzuciła Karolinie.

Potężne, metalowe drzwi były niezwykle duże. Wyglądały na solidne, lecz nie ubezpieczone żadną magią. Karolina była bliska paniki, gdy odkryła, że drzwi nie mają zamka. Wtedy poczuła na plecach przeciąg i już wiedziała, że Dehadeus jest za nią.
- Te drzwi nie maja zamka! Nie są też zabezpieczone żadną magią! Co mamy robić?! - odwróciła się do niego.
Chłopak podszedł do drzwi i przejechał dłonią po wypukłych kształtach, po czym oddalił się i skrzywił nieco głowę.
- To starożytne runy. Pfi... Jestem mistrzem w odczytywaniu takich rzeczy.
- Skromnością to ty nie świecisz - mruknęła, ale zignorował ją.
- "Gdzie początek styka się z końcem" - przeczytał. - Jakie banalne, oczywiście, że środek.
Wydarł jej klucz z ręki i przyłożył do samego środka drzwi. Gdy tylko zbliżył złoty klucz, na środku pojawiła się dziurka. Klucz pasował jak ulał.
Po otworzeniu oślepiło ich światło. A przed nimi ukazał się pomarańczowy pokój z okrągłym sklepieniem. Na środku była różowa kopuła, a w niej znajdował się ogromny komputer z wielkim monitorem na środku i kilkoma mniejszymi po bokach. Na monitorach cały czas pojawiały się jakieś serie znaków. Niby przypadkowe, ale każdy znaczył coś innego.
- Serce Chmurnej Wieży - wyszeptała Karolina.
- Coś mi się tutaj nie zgadza. Było za łatwo. Wystarczyło otworzyć głupie drzwi i tyle.
Niespodziewanie z ścian wyszło czterech strażników. Oczy mieli czarne, a miny bezuczuciowe. Ich sylwetki były potężne, każdy mierzył około dwóch metrów, z pokaźnych rozmiarów mięśniami. W rękach dzierżyli szable i szli w stronę intruzów.
- Wiesz, mam pomysł. Ja zajmę się komputerem, a ty tymi osiłkami. Miłej zabawy.
- Kocham twoje ironiczne poczucie humory - syknął na pożegnanie.
Karolina cicho ulotniła się i udało jej się ominąć strażników. Podeszła do bariery - która łudząco przypominała balon z truskawkowej gumy balonowej - i dotknęła jej. Przed oczami zrobiło się ciemno, a prąd przeszedł po całym jej ciele. Cudem nie krzyknęła.
- Cholera, trzeci poziom.
Karolina próbowała użyć swojej mocy, lecz kopuła wsiąkała ją i zdawało się, że stawała się mocniejsza dzięki temu. Próbowała się skupić, lecz szczęk metalu dobywający się zza jej pleców nie pozwalał jej na to. Odwróciła się. Uśmiechnęła się lekko, widząc jak Pan Hellboy doskonale daje sobie radę z czterema strażnikami. Jego srebrno-błękitna włócznia wirowała w powietrzu lekko jak piórko, a równocześnie szybko jak spadająca gwiazda.
Wodne Gwiazdy.
Tak! To jest to! Wodne Gwiazdy powstały równocześnie ze Smoczym Płomieniem i są jego przeciwieństwem. Aby zniszczyć barierę najlepiej będzie użyć przeciwieństwa, chociaż to może być niebezpieczne. Skoro kopuła wsysa moc, to trzeba użyć czegoś, co ją wysysa.
Karolina odeszła nieco dalej, oceniając odpowiednią odległość.
- Ventus Arcus!
- Karolina, pospiesz się! - krzyknął do niej Pan Hellboy. Wprawdzie dobrze sobie radził, ale strażnicy jakby wzmocnili swoją siłę. Ich ruchy były bardziej sprytniejsze, energiczniejsze i o wiele silniejsze niż przedtem.
- Potentia - wyszeptała.
Strzała z wielką mocą uderzyła w kopułę. Trzask był tak głośny, że zwróciła uwagę strażników, którzy ruszyli teraz w jej stronę. Naciągnęła kolejną strzałę, aby ich zlikwidować, gdy wtedy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk jakby uwolnionego prądu z przewodów. Po całej kopule przechodziły pioruny, gdy w jej środku pojawiła się czarna kula, która zaczęła rosnąć i pochłaniać różową barierę.
Ogromny huk ogłuszył Karolinę, która poleciała do tyłu i uderzyła głową w ścianę. Przez chwilę widziała wszystko jak przez mgłę. Szkliście i niewyraźnie, a potem zapadła ciemność.

- Hej, Karol, obudź się. Słyszysz mnie, halo! Ziemia do czarodziejki wiatru!
- Jeszcze raz mnie nazwiesz czarodziejką, a urwę ci język - wysyczała obolała.
- Najpierw będziesz musiała mnie złapać i pokonać, co w twoim aktualnym stanie jest niemożliwe. Co ci jest?
- Głowa i plecy mnie bolą, ale to nic. Zniszczyłam barierę?
- Tylko ją osłabiłaś, ale tak porządnie. Resztą zająłem się ja.
- Super, a złamałeś kod?
- Wybacz, ale nie jestem hakerem.
Karolina dźwignęła się z miejsca. Podeszła do komputera, w ogóle nie zwracają uwagi na zniszczone roboty-strażników. Po wciśnięciu przycisku startu, na ekranie pojawiła się postać.
- Aby wejść do serca Chmurnej Wieży, musisz rozwiązać trzy zagadki. Pierwsza, jest wielkie i z każdą sekundą rozszerza się coraz bardziej. Mimo to znajduje się w małym pojemniku, lecz nie da się go zgrać na dyskietkę.
- Co to jest dyskietka? - spytał Dehadeus.
- To proste! Internet! Dyskietka to coś jak płyta, ale używana bardzo, bardzo dawno temu. I kwadratowa.
- Poprawna odpowiedź. Druga, jest to rzeczywistość, lecz nie dosłownie. Można je oglądać i przywołać wspomnienia, lecz szczęścia nie da. Można się do niego uśmiechnąć i pokazać innym, lecz nie odda chwili.
- Co to może być?
- Już wiem. Zdjęcie - odpowiedział Dehadeus.
- Poprawna odpowiedź. Trzecia, w Starożytnym Rzymie była uważana za legendarną - na cześć królów.
- Wiesz, o co chodzi? - spytała Karolina Pana Hellboy'a z nadzieją.
- Nie mam bladego pojęcia - powiedział z rezygnacją, lecz nie przestawał myśleć.
- Nie, no. To nasz koniec. Jeżeli nie odpowiemy, włączy się alarm i do widzenia ukochana szkoło! - opadła na ziemię zrezygnowana.
- Spróbuj coś wymyślić! Od kiedy tak łatwo się poddajesz?! W końcu to ty jesteś jedną z Legendarnej Sióder30; - przerwał na chwilę. - Tak, to jest to! Już znam odpowiedź. Matko, jakie to łatwe. Odpowiedź brzmi "siedem".
- Poprawna odpowiedź. Witam w sercu Chmurnej Wieży.
Komputer uruchomił się, a wtedy na monitorze pojawiło się miliony maleńkich znaków, które cały czas zmieniały się i migotały. Karolina podeszła do komputera i spojrzała na ekrany.
- Nie sądziłam, że ten wzór będzie taki trudny - powiedziała do siebie.
- Dasz radę, ufam ci i wierzę w ciebie - położył jej rękę na ramieniu.
- Dobra, to zaczynam.
Karolina zaczęła z zawrotną prędkością klikać po klawiaturze, otwierając różne okienka i wpisując dziwne słowa. Nic jednak z tego nie wyszło. Po dziesięciu minutach zrobiła się senna, a w najmniej oczekiwanym momencie zauważyła rozwiązanie.
- Mam, mam!
- Co?
- Już wiem, o co tutaj chodzi. Przede wszystkim muszę zatrzymać ruch systemowy lub go spowolnić. Następnie przetworzyć pozamieniane litery na właściwe i uruchomić program, który pozwoli mi połączyć odpowiednie punkty i nanieść je na kartkę jako mapę.
- Nic z tego nie rozumiem.
- Ja też nie, ale w praktyce sprawdza się u mnie to lepiej - uśmiechnęła się i zaczęła działać.
Po paru minutach przed nimi ukazała się mapa stworzona z małych literek i cyfr. Karolina wyprostowała się i wytarła pod z czoła. Była wykończona.
- Matko, pierwszy raz w życiu spotkałam się z takimi zabezpieczeniami.
- Dobra, musimy iść dalej - ostrzegł ją Dehadeus.
Po wydrukowaniu mapki, zorientowali się, że wejście do podziemi to tajne przejście znajdujące się w tym pomieszczeniu.

Karolina i Dehadeus szli ciemnym korytarzem w milczeniu. Oboje musieli bardzo uważać, gdyż podłoże było strome, nierówne i prowadziło wciąż na dół. Od czasu do czasu Karolina potknęła się o jakiś wystający wyżej kamień, a wtedy na jej usta cisnęło się ciche przekleństwo. Dziwiło ją , że Pan Hellboy tak beztrosko sobie chodzi. Zdawało się, że w ogóle nie ma trudności z tą wyboistą drogą.
Niech go szlag po raz kolejny!
Po około dziesięciu minutach mozolnego schodzenia wciąż w dół i dół, zobaczyli niewielkie światełko. Już za niedługo znaleźli się w oświetlonym pochodniami korytarzu pełnym luster. Karolina podeszła do jednego. Zobaczyła siebie, ale zaraz potem jej twarz zdeformowała się, jakby była przepalona kwasem. Krzyknęła i odskoczyła do tyłu, prosto na swojego towarzysza.
- C... co to było? - spytała zlęknięta.
- Najwidoczniej w tych lustrach poukrywane są jakieś magiczne istoty, które próbują nastraszyć każdego, kto tu zagląda.
- I udało im się - szepnęła Karolina.
- Chodźmy dalej, szkoda czasu - odpowiedział tylko chłopak.
Czarownica szybko ogarnęła się i ruszyła za demonem. I zdecydowanie chciała być najbliżej tego demona, niż jakiegokolwiek innego stwora zamkniętego w którymś z luster.
Lustra szybko się skończyły, a zaraz po nich pojawiły się ludzkie kości wkopane w ścianę, następnie ogromne pająki, a po nich oślizgłe węże. Oboje przeszli przez te "trudność" bez najmniejszego szwanku. Największy problem pojawił się po wężach, kiedy trafili na rozwidlenie dróg.
Jednogłośnie postanowili, że się rozdzielą, wtedy zbadają większy teren, a w razie ślepego zaułka lub niebezpieczeństwa, po prostu wrócą się do drugiego tunelu. Wprawdzie rozpatrywali sprawę także pod kontekstem wpadnięcia w pułapkę i ewentualną śmierć, ale ich dyskusja na ten temat zakończyła się słowami Dehadeusa: "So sad, goodbye".
Karolina ruszyła prawym korytarzem, a Dehadeus lewym. Dziewczyna przez cały czas myślała, że o tych wszystkich pułapkach. Poszło za łatwo i za szybko. W ogóle nawet nie zorientowała się, kiedy trafili do tych tuneli. Coś było nie tak. Zupełnie nie tak. Tak dogłębnie strzeżona tajemnica, a każdy kto tylko by chciał, mógłby sobie tutaj wejść i skraść ten skarb, który się tutaj znajduje.
Na końcu korytarza Karolina zauważyła światło. W miarę, jak się tam przybliżała, zaczynała czuć się coraz bardziej nieswojo. Jakby coś chciało z niej wyjść, a ona nie pozwalała. Wreszcie przemieniło się to w wewnętrzny ból, ale gdy tylko weszła w światło, zniknęło jak ręką odjął. Jednakże teraz była pod postacią wróżki i przemienienie się z powrotem w czarownicę kosztowałoby ją zbyt wiele energii.
Znajdowała się w rozświetlonej jaskini. przed nią znajdował się kolejny tunel, lecz był inny. Idealnie prostokątny, zbudowany z potężnych pustaków, a na nich namalowane były różne postacie, znaki i rzeczy. Jednak było tam także pełno dziur. Karolina niepewnie podeszła do tunelu, a gdy tylko chciała przekroczyć wklęsły próg, z otworów nagle wybuchnął ogień. Dziewczyna cofnęła się natychmiast i za każdym razem, gdy próbowała, ogień buchał na nowo i palił się tak długo, dopóty nie odeszła. Innego przejścia nie było, a widziała na drugim końcu coś w kształcie drzwi, trochę dalej, ale widziała.
To musiało być to.



Rozdział 14: Przebudziła się!



Zauważyła, że najmniej ognia znajduje się przy ziemi. Zawsze zwracała uwagę na szczegóły. Wzięła głęboki wdech, skoncentrowała się i przemieniła się z powrotem w czarownicę. Nie było to łatwe. Zużyła co najmniej połowę energii, a przemiana boleśnie chciała wydostać się na zewnątrz. Karolina położyła się na brzuchy i pomału poczęła przesuwać się do przodu.
Ogniste języki paliły jej plecy, wprawdzie czołgała się, ale ogień i tak delikatnie, lecz znacząco docierał do wyższych partii jej ciała. Czuła się, jakby ktoś chlupnął jej bardzo gorącą wodą w plecy, ale ich nie poparzył. Była już wykończona; łokcie i kolana miała poobdzierane do samej krwi, podłoże było bardzo szorstkie i nawet widziała ślady krwi, które zostawiała za sobą. Na domiar złego jeszcze ta przemiana. Niespodziewanie tuż przed nią wybuchł ogień. Ostre ciepło opatuliło jej twarz, podpalając nieco włosy po prawej stronie, wyschnięte usta popękały i wylała się z nich krew. Tego było już za dużo.
Nie wytrzymała.
Zatrzymała się, wkoło niej pojawiło się oślepiające światło i była już w stroju czarodziejki. Przez chwilę, dosłownie ułamek sekundy, poczuła przypływ energii, jednak błyskawicznie to minęło. Momentalnie ogień zaczął pożerać jej skrzydła. Krzyknęła z bólu, lekko wygięła się, ale przyniosło to odwrotny skutek niżeli ulgę. Po jej policzkach popłynęły łzy, ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia płaczem - ruszyła dalej.
Wreszcie udało jej się wyjść z tego piekła. Uklękła na ziemi, złapała się za ramiona i zaczęła bujać się w przód i tył pozwalając wypłynąć łzom z jej oczu, jęczała cicho. Wiedziała, że już nie będzie mogła latać, nie miałaby czym. Czuła się, jakby ktoś pozbawił ją rąk lub nóg.
Usłyszała z oddali głos Pana Hellboy'a, szybko podniosła na niego wzrok.
- Stój! Nie idź tutaj! Spalisz się - cudem jej głos był wyraźny i nie piskliwy.
- Matko, Karolina, coś ty narobiła?! Gdzie są twoje...
Zamilkł. Karolina miała poobdzierane całe ręce i nogi, do samej krwi, jej włosy jeszcze trochę się tliły od ognia, a twarz miała całą brudną. Jej oczy były opuchnięte, a łzy wydrążyły różne ścieżki na jej policzkach. Jednak najgorsze było to, że nie miała skrzydeł, a raczej tylko króciutkie odrosty, które jeszcze się dymiły i niewyraźnie skrzyły.
Ale nie przez to zamilkł, nie to go zdziwiło. Zdziwił go jej uśmiech. Uśmiechała się tak ciepło, jakby w ogóle nie cierpiała. Wyglądało to, jakby tym uśmiechem chciała go pocieszyć, że to jej koniec i tak się z nim żegnała. Ten uśmiech roztopiłby największą górę lodową.
Karolina wzięła głęboki wdech, po czym z trudem wstała na nogi. Przez chwilę nie mogła złapać równowagi, lecz zaraz zaczęła stawiać małe, powolne kroczki, chwiejąc się na boki.
- Karolina, nie! - krzyknął za nią Dehadeus, ale ona nawet się nie obejrzała.
W tunelu było zimno, co kojąco działało na jej podrażnioną skórę, a ciemność uspokajała oczy, które przyzwyczaiły się do ostrego kontrastu płomieni.
Była coraz bliżej, naprawdę niewiele brakowało do osiągnięcia celu. Zatrzymała się przed wielkimi podwojami, dokładnie takimi samymi, jak z jej snów. Same się otworzyły. W środku były zapalone światło, które idealnie oświetlały marmurową posadzkę i kamienne ściany. Przez całą długość komnaty przechodził czerwony dywan, a na jego końcu znajdowało się podwyższenie.
Karolina ostatkami sił dotarła do podwyższenia, lecz już nie dała rady się na nie wspiąć. Upadła na dywan i tylko wyciągnęła rękę w stronę naszyjnika skąpanego w delikatnym świetle. Jednak jej ręka stawała się coraz cięższa, a potem zapadła kojąca ciemność.
Przegrała.

*** Pół godziny temu.

- Uwaga, wszystkich nauczycieli proszę o natychmiastowe wyjście ze szkoły i rozpoczęcie tworzenie bariery. Uczniowie niech zgromadzą się w auli i pod nadzorem pani Krispin oraz Ediltrude i będą wzmacniać moce nauczycieli.
Wszędzie panowało straszne zamieszanie. Atena, Erika i Cerali przedzierały się przez tłum do auli w nadziei, że spotkają tam Karolinę. Jednak ich nadzieje prysły, gdy się tam znalazły. Aula z każdą sekundą napełniała się coraz bardziej, ale Karoliny nie było ani śladu. Dziewczęta zaczynały się już o nią obawiać, zdecydowanie nie było jej zbyt długo, a przed zdemaskowaniem uratował ich nagły atak na szkołę.
To było potworne.
Żadna z nich nawet nie przypuszczała, że podczas roku szkolnego ktoś ich zaatakuje. Te czasy dawno minęły, ale najwidoczniej pozostały jeszcze ich jakieś odłamy. Nikt nie widział napastników. Nagle po prostu wszyscy usłyszeli głośne "bum", a potem pani Griffin zaczęła komunikować o ataku na szkołę. Oczywistym było, że wszyscy spanikowali, w szczególności dziewczyny.
Obydwie nauczycielki, które miały się nimi zajmować, przemówiły głośnymi głosami i wszyscy gwałtownie ucichli. Zaczęły dyktować zaklęcie na wzmocnienie nauczycieli, a oni starannie powtarzali po nich.
Potem nastąpiło kolejne "bum" i już wszyscy wiedzieli, że najwyższa wieża już nie istnieje i... wszystko ucichło. Jak przedtem było słychać straszliwą burzę, ulewę, a nawet grad, tak teraz wszystko zniknęło jak ręką odjął.

- Co ci jest? - spytała brata, podlatując do niego. Nagle skulił się w sobie i złapał za głowę, co nie wróżyło niczego dobrego. Spojrzał na szkołę sfrustrowanym wzrokiem.
- Przebudziła się - to wystarczyło, a potem w najwyższą wieżę uderzył piorun, a ta rozwaliła się na wiele małych kawałeczków i spadła na ziemię, rozwalając przy okazji część pokojów uczniów i klas.
Oboje zniknęli równie szybko, co się pojawili.

*** Podziemia, aktualnie

Karolina zaczęła się przebudzać. Czuła się fatalnie. Była spragniona, głodna, bolały ją ręce i nogi, w dodatku w ustach miała metaliczny posmak krwi. Pomału ciemność opuszczała jej mózg i mogła normalnie przejrzeć na oczy i trzeźwo pomyśleć. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, a potem ujrzała szmaragdowe oczy, które intensywnie lustrowały jej wyraz twarzy. Jak zwykle to zimne, obojętne spojrzenie, lecz tym razem znalazła się tam mała, drobniutka cząsteczka obawy. Dopiero teraz spostrzegła, że jest w pozycji półleżącej, a jej plecy podtrzymuje Dehadeus. Wyciągnęła rękę w kierunku przedtem jaśniejącego światła, lecz on szybko pochwycił ją i ułożył z powrotem wzdłuż ciała.
- Spokojnie, masz go na sobie.
Karolina szeroko otworzyła oczy. Dałaby sobie rękę uciąć, że nie dała rady do niego dojść, a co dopiero pochwycić. Jednak teraz zdała sobie sprawę, że czuje przyjemny ciężar na swojej szyi i pomiędzy piersiami. Spojrzała w dół i rzeczywiście naszyjnik wisiał na jej szyi. Błękitny kryształ w kształcie koła mienił się wszystkimi kolorami. Wyglądał jak świecący płyn w płaskim szkiełku. Otoczony ze wszystkich stron metalową obróbką pozawijaną na wszystkie strony.
Dziewczyna od razu poczuła dziwną wieź z tym naszyjnikiem. I z nikąd przyszedł jej do głowy pomysł, że błękitny płyn charakteryzuje bramę, a metalowa obwódka dookoła niego zamknięcie, zaś wyjące się wzory - zaklęcie.
Mimo wolnie złapała broszkę naszyjnika i ścisnęła ją mocno. Zamknęła powieki, odprężyła się, a nawet lekko uśmiechnęła.
- Excito - wypowiedziała to słowo wbrew własnej woli, samo narzuciło jej się na usta, samo z nich wyszło. Nic nie robiła w określonym celu.
Karolina poczuła jak od naszyjnika przepływa ogromna energia, niczym fala cudownej błogości. Nagle ustał ból, zmęczenie, psychiczne wykończenie. Za to pojawiła się energia, po ranach nie zostało ani śladu, a jej skrzydła, no cóż... miała je z powrotem.
Dehadeus przyglądał się temu w milczeniu. Spodobały mu się jej nowe skrzydła. Wprawdzie były dosłownie takie same, lecz kolory były o wiele mroczniejsze. A może to jakaś iluzja? Ale ta czerń była pożerająca, a biel wyrazista. Pięknie to razem kontrastowało. Potem poczuł, jak Karolina zaczyna mu się usuwać z rąk. Zasnęła z przemęczenia, a jej strój wrócił do normalności, czyli jej typowy strój czarownicy. Już raczej szybko się nie obudzi, więc Pan Hellboy dźwignął się z miejsca i ruszył w drogę powrotną, która trwała tyle, co wyczarowanie portalu.
W pokoju panował półmrok. Był już wieczór. Ułożył delikatnie dziewczynę na łóżku, przykrył kołdrą i usiadł na brzegu. Patrzył w jej spokojną twarz. Spała. Zaciągnął niesforny kosmyk włosów za jej ucho i uśmiechnął się delikatnie. Może Nicolas miał rację? Zadziwiająco łatwo przy tej kobiecie jego wewnętrzny lód szybko topnieje. Może faktycznie ma do niej słabość?
Uśmiechnął się jeszcze raz, po czym dźwignął się z miejsca i zaraz go nie było w pokoju.



Nikt nie komentuje placze1...


Rozdział 15: Powróciła po dłuższej przerwie


Następnego dnia, gdy Karolina obudziła się w swoim pokoju (mocno zszokowana tym faktem), przyszły do niej współlokatorki. Kiedy ujrzały swoją przyjaciółkę w łóżku, całą i zdrową, od razu rzucił się na nią z piskami euforii.
Podczas śniadania wszyscy uczniowie dowiedzieli się, że na zimę zajęcia pierwszoklasistów zostają odwołane z powodu zawalenia się najwyższej wieży i zabrakłoby pokoi, a także pomieszczeń do nauki dla niektórych klas, a w związku z tym, że trzecioklasiści piszą egzamin w tym roku, a drugoklasiści mają zbyt naładowany program, odejść na trzy miesiące muszą pierwszaki, którzy mają bardzo luźny materiał. Jeszcze tego dnia uczniowie mieli spakować się i wrócić do swoich domów. Oczywiście rodzice zostali już wcześniej poinformowani o całym zdarzeniu i byli jak najbardziej przechylni decyzji nauczycieli.
Wróciwszy do pokoju, Karolina nerwowo spojrzała na zegarek. Była siódma czterdzieści, a uczniów nie miało być już o godzinie dziesiątej. Miała mało czasu. Zmusiła się, aby czarami spakować rzeczy do walizki i tyle była w pokoju.
Pędziła przez las, aby jak najszybciej dotrzeć nad jezioro. Wskoczyła na kamienie, uderzyła w jeden i za chwilę znalazła się mieszkaniu demona. Przeszukała wszystkie pokoje, ale po nim nie było ani śladu. Zrezygnowana wyszła, lecz postanowiła, że poszuka go w głębi lasu. Było to niebezpieczne, w szczególności dla niej, lecz teraz nic ją nie obchodziło.
Dochodziła jedenasta, Karolina już miała sobie odpuścić i wracać do szkoły, gdy zobaczyła go. Szedł pewny siebie, z głową dumnie uniesioną i groźnym spojrzeniem. Zatrzymał się na jej widok, a ona od razu do niego podbiegła.
- Cześć - rzuciła z uśmiechem na twarzy.
- Cześć - odpowiedział, nie spuszczając lodowatego spojrzenia z jej twarzy.
- Ja... Chciałam ci podziękować. Gdyby nie ty, to w życiu by mi się nie udało nawet przekroczyć tych pierwszych drzwi.
- Oczywiście, że nie udałoby ci się. Każdy normalny człowiek przygotowując się na taką wyprawę jakoś by pomyślał, że mogą być zabezpieczenia tych drzwi. W szczególności, że mogłaś dokładnie je obejrzeć.
- Jesteś niemożliwy, wiesz? Potrafisz przygasić każdą iskierkę mojej radości. Przez ciebie czuję się teraz, jakbym we wszystkim tylko stała z boku i patrzyła się, co ty robisz.
- Bo tak było - Dehadeus uśmiechnął się arogancko.
- Ugh! Mam już cię po dziurki w nosie! - jak zwykle wytrącił ją z równowagi. - Przyszłam, bo chciałam ci podziękować za pomoc. Podczas naszej nieobecności coś zaatakowało szkołę i zniszczyło pokoje oraz klasy. Pierwszoklasiści odchodzą na całą zimę, więc chciałam mieć to z głowy.
- Odchodzisz na trzy miesiące? - Pan Hellboy uniósł wysoko brwi, po czym rozłożył ręce i skierował wzrok na niebo. - Przez te trzy miesiąca ta planeta będzie mogła sowicie cieszyć się spokojem!
- Jesteś okropny! - szturchnęła go w ramię, po czym roześmiała się.
Może miał rację? W końcu to tylko ona sprowadza jakieś kłopoty na siebie i na Dehadeusa. Najpierw demony, potem naszyjnik. Kto wie, co by się stało podczas tych trzech miesięcy.
- Wrócisz? - spytał nagle poważnym już głosem. Karolina rozpromieniła się.
- Oczywiście, w końcu moje stypendium obejmuje trzy lata nauki tutaj. Dobra, ja muszę już lecieć. Za pół godziny mam autobus. Pa, widzimy się za trzy miesiące!
Karolina zaczęła biec w stronę Chmurnej Wieży, szybko znikając mu z oczu. On jeszcze chwilę stał w miejscu i rozmyślał. Co miało znaczyć "moje stypendium obejmuje trzy lata nauki tutaj"? Przecież na żadnej z planet nie ma czegoś takiego jak stypendium, w szczególności, jeżeli chodzi o szkoły pozapaństwowe. Jednak niedawno słyszał coś, że na Ziemi wprowadzono właśnie takie stypendia dla magicznie uzdolnionych, gdyż pojawiało się ich tam coraz częściej, ale tam jest szkoła na Tin Nan Org. Ale skoro Karolina jest czarownicą, to może jest jakimś wyjątkiem? Cóż, ostatnią czarownicą, jaka pochodziła z Ziemi była Selina i także dostała się do Chmurnej Wieży. Czyli Karolina jest z Ziemi? Jakoś nigdy na taką nie wyglądała. Przeważnie ludzie z Ziemi, gdy się tutaj dostają, są po prostu zagubieni. Ich technologia jest na znacznie wyższym poziomie niżeli ich, dlatego przeważnie to nieśmiałe osoby, które pomalutku przystosowują się do nowego otoczenia. Karolina zdecydowanie do niech nie należy!

*** Trzy miesiące później, początek wiosny.

Karolina odetchnęła pełną piersią. Na Ziemi wiosna dopiero się budziła, ale tutaj było już przepięknie. Las był cały zielony, ptaki śpiewały, wiał ciepły wiaterek. Chwyciła swoją walizkę i przekroczyła szkolne mury. Była pierwsza w swoim apartamencie. Zdziwiło ją, że dostała ten sam, który miała wcześniej, ale nie przejęła się tym. Szczerze to była już do niego przyzwyczajona i jakoś czuła się pewniej, wiedząc, że spędzi w nim wszystkie trzy lata nauki.
Szkoła wyglądała tak, jak przybyła tutaj pierwszy raz. Na pewno już wiele razy była odbudowywana w wielu miejscach, lecz ciągle wyglądała na starą, zabytkową i bardzo niebezpieczną. Idealna szkoła dla niej, coś niesamowitego. Za każdym razem, gdy na nią patrzyła, odczuwała wielką dumę z tego, że się tutaj uczy.
Rozpakowanie nie zajęło jej długo, a zaraz zjawiła się Cerali, Erika i Atena. Rozmawiały w swoim saloniku o tym, co robiły podczas tej trzymiesięcznej przerwy, gdy nagle weszła nauczycielka. Spojrzała na twarze zdziwionych uczennic i zatrzymała wzrok na Karolinie.
- Karolina, dyrektor Griffin cię wzywa.
Dziewczyny spojrzały po sobie. Normalnie to dziewczyna by zbladła, lecz gdy naprawdę tego potrzebowała, to potrafiła ukrywać swoje emocje. Uśmiechnęła się tylko do reszty i kulejąc poszła za nauczycielką. Trudno było jej za nią nadążyć, ponieważ ta szła dumnym, szybkim krokiem, a niestety Karolinę bolała noga i nie wyrabiała.
Gdy znalazły się przed gabinetem dyrektorki, Karolina odetchnęła z ulgą. Zapukała i sama weszła do środka. Griffin od razu wskazała jej fotel, aby usiadła. Karolina udawała rozluźnioną, lecz tak naprawdę była w środku cała spięta i zdenerwowana. Czego mogła chcieć od niej dyrektorka?
- Witaj, Karolino. Powiedz mi, co robiłaś podczas trzymiesięcznej przerwy?
- Em... Cóż, byłam cały czas w domu.
- I naprawdę nigdzie nie wyjeżdżałaś?
- Nie.
- Czyżby, a zawody?
- Skąd pani... - Karolina lekko się podniosła, lecz dyrektorka dała jej znak ręką, aby usiadła.
- Mam swoje źródła informacji i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Pewnie to twoje kulenie jest tego skutkiem, ale gratuluję ci. To naprawdę wielki sukces.
- Dziękuję pani.
- To tyle, możesz już iść.
Karolina podniosła się i pomału doszła do drzwi, gdy nacisnęła klamkę, usłyszała głos Griffin.
- Doskonale wiem, że wtedy byłaś w podziemiach, jednak nie mogę jakoś uwierzyć, że poradziłaś sobie sama. Dowidzenia.
Dziewczyna osłupiała i w milczeniu opuściła gabinet dyrektorki. Oparła się o ścianę i westchnęła ciężko. Czyli nie czekają na nią żadne konsekwencje? Na pewno nie widziała, jak byli w środku, bo i Dehadeusa by zauważyła, a myśli, że była sama. Więc skąd ona to może wiedzieć?!
Wróciła do pokoju, koleżanek już nie było. Najprawdopodobniej poszły na obiad. Karolina podeszła do swojej szafy, otworzyła ją i z czerwonego pudełka wyciągnęła duży, ciężki i złoty medal. Ścisnęła go mocno w dłoni, jakby bała się, że zaraz ktoś jej go zabierze. Tak naprawdę bała się, że zaraz zniknie. Wciąż nie docierało do niej, że wygrała te zawody, martwiła się, że to kolejny głupi sen.
Jednakże to była rzeczywistość.

- A ty co? Nie miałaś zamiaru przyjść na mój trening? - znienacka odezwał się Pan Hellboy.
Czarownica poszła na spacer, stała teraz przed jeziorem Roccaluce. Nie miała pojęcia, dlaczego akuratnie tutaj przyszła. Jakoś tak wyszło.
- Przepraszam, ale nie mogę teraz ćwiczyć. Mam kontuzję nogi.
- Boże, kobieto, coś ty sobie znowu zrobiła?
Karolina spuściła głowę, a jej ręka powędrowała na złoty medal, który miała zawieszony na szyi, uśmiechnęła się do siebie.
- Cóż, wygrana czasami potrzebuje takiej ofiary - szepnęła, ale on ją usłyszał.
- Co to były za zawody?
Chociaż Karolina zawsze jest szczęśliwa, uśmiechnięta i radosna, to jednak teraz była... inna. Ta radość wydawała się być głębsza, bardziej wyrazista i emanowała od niej podwójną siłą. Sam czuł jej szczęście i spokój.
- W karate - odpowiedziała po prostu.
- Ale musiały być jakieś większe, skoro jesteś taka rozmarzona - zezłościł się nieco, gdyż nie mówiła żadnych konkretów.
- Mistrzostwa świata - spojrzała na niego, a jej oczy dosłownie błyszczały.

***
- I co? Wiesz coś o niej? - spytała siostra swego brata, który pewny siebie wszedł do pokoju.
- Cóż, niedawno, nawet całkiem niedawno, brała na Ziemi udział w mistrzostwach świata w karate.
- Karate? Co to ma być?! Co to ona jakaś gorylica?!
- Najwidoczniej. Zdobyła pierwsze miejsce. Bajka, została przeniesiona do kategorii seniorów. Ćwiczy, można powiedzieć, najtwardszy styl karate. Nie pamiętam nazwy, jakaś dziwna.
- Co za małpa! A wiesz przynajmniej, jak się nazywa?
- Niestety, ale nie. Wszyscy nasi ludzie kojarzyli ją i są w stanie tak mniej więcej opisać jej wygląd, ale jakoś nie byli w stanie dokładnie usłyszeć jej imienia i nazwiska.
- Cudownie, po prostu cudownie. Co zamierzasz? - spytała łagodnie, podchodząc do swojego brata, który akuratnie usiadł na fotelu. Zaczęła masować jego ramiona.
- Cierpliwości. Nigdzie nam się nie śpieszy. Musimy uśpić ich czujność i zaatakujemy, kiedy nie będą się spodziewali.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 31-10-2015 19:32
Ja skomentuję (znaj moją dobroć) xd. Nie no, żarcik. Akcja robi się coraz ciekawsza. Dehadeus niby taki złośliwy, a jednak... Po prostu mój typ ulubionego, męskiego bohatera.
Mistrzostwa świata? Ciężko mi w to uwierzyć. Naprawdę ciężko. No cóż, taki ze mnie niedowiarek. Przykro mi, ale dziś nic już z siebie nie wykrzeszę. Taki ze mnie leń. Wiedz, że z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Pozostaje mi życzyć ci tony weny.


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 01-11-2015 14:28
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-11-2015 14:32
Crazy Princess napisał/a:
Ja skomentuję (znaj moją dobroć) xd. Nie no, żarcik. Akcja robi się coraz ciekawsza. Dehadeus niby taki złośliwy, a jednak... Po prostu mój typ ulubionego, męskiego bohatera.
Mistrzostwa świata? Ciężko mi w to uwierzyć. Naprawdę ciężko. No cóż, taki ze mnie niedowiarek. Przykro mi, ale dziś nic już z siebie nie wykrzeszę. Taki ze mnie leń. Wiedz, że z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Pozostaje mi życzyć ci tony weny.


Dzięki wielkie, że chociaż Ty komentujesz serce. Nie masz pojęcia, ile taki jeden komentarz daje mi frajdy.
Dałam mistrzostwo świata, bo to potem się przyda. Sama trochę uważam, że to przegięcie, ale na potrzeby opowiadania musiałam to zrobić. Jednakże mistrzostwo świata nie jest też nie osiągalne, więc w sumie chyba też nie jest tak źle (ale ja plątam swoje wypowiedzi, hehe).
Też uważam, że Dehadeus jest świetny xdd. No, to przedostatni rozdział z tego sezonu...




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-11-2015 17:46
Tak dawno nie komentowałam... szczerze mówiąc, to przegapiłam kilka rozdziałów, a o czas na czytanie było ciężko. Mniejsza z tym, winni się tłumaczą xD.
Uwielbiam twoje opowiadanie za to, że potrafisz idealnie przedstawić świat Magix, a nie zatracasz się w cukierkowej utopii, jaka panowała (i poniekąd wciąż panuje) w Winxie. Opis lekcji w Alfei mnie rozwalił, taki realistyczny xD. Mogłabym go czytać w nieskończoność, chyba mam dziwne poczucie humoru, ale on wciąż mnie rozbawia.
Ale czas na najnowsze rozdziały. Ten wątek z utratą skrzydeł, desperacja Karoliny, sprawiły, że jeszcze bardziej polubiłam tą postać. Pokazała, że jej odwaga nie ogranicza się do ciętej riposty, zresztą nie pierwszy raz, ale teraz to było coś szczególnego. I ta uzdrawiająca moc naszyjnika, perfekcyjnie opisałaś tę scenę, tak dokładnie ją sobie wyobraziłam.
Dehadeus, jak ja go uwielbiam, chyba za to, ze nie jest ciepły, "kochany", tylko wręcz odwrotnie. Genialna postać.
Zainteresowało mnie to rodzeństwo, co też oni knują... mam nadzieję, że niedługo się dowiem, weny!


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 01-11-2015 18:21
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-11-2015 23:15
Dehadeus, jak ja go uwielbiam, chyba za to, ze nie jest ciepły, "kochany", tylko wręcz odwrotnie. Genialna postać.


Hahaha, też go za to uwielbiam. Powiem szczerze, że nie przepadam za takimi cukierkowymi mężczyznami, jacy są w Winx'ie (jedynie Riven był normlany). Wolę takich bardziej... jak Loki xd.

A teraz zapraszam na ostatni rozdział sezonu 1. Taka nudna końcówka.

Rozdział 16: Żegnajcie, dziewczyny!


Dwudziesty ósmy czerwca. Wszyscy wiedzą, z czym kojarzy się ta data. Koniec szkoły. Nareszcie rozpoczną się upragnione wakacje! Wszyscy z niecierpliwością czekali na to wydarzenie. Trzecie klasy odchodzą i już nigdy nie wrócą, chyba że kiedyś jako nauczyciele lub dodatkowe lata nauki, co zdarza się bardzo rzadko.
Cerali, Erika i Atena ledwo powstrzymywały się od płaczu, że tak szybko minął ten pierwszy rok nauki tutaj. Wprawdzie żadna z nich nie zdobyła paska, tylko Cerali dostała wyróżnienie za wiedzę ponadprogramową z niektórych przedmiotów.
Cała czwórka udała się do Magix'u na lody. Było bardzo gorąco, a autobusy do domów miały dopiero następnego dnia. Usiadły przy okrągłym stoliku i milczały. Była to przyjemna cisza. Wszystkie wspominały najlepsze chwile w tym roku. Naprawdę się do siebie zbliżyły.
- Wiesz, cieszę się, że wreszcie otworzyłaś się na nas, Karolina - nagle odezwała się Atena. Wszystkie spojrzały na nią zaskoczone.
- Skąd wiesz, że byłam na was zamknięta?
- Chyba sobie kpisz. Myśli, że nie zauważyłam, jak na początku trzymałaś nas na dystans? Od razu to zauważyłam i naprawdę ciszyłam się, kiedy stopniowo zaczynałaś się rozluźniać w naszym towarzystwie.
- Cóż, niełatwo mi zaznajamiać się z kimś nowym. Przepraszam, dziewczyny.
- Tobie? Jesteś najweselszą, najradośniejszą i najszczęśliwszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałam! Jak możesz mieć z tym problemy? - wypaliła Erika, a reszta potwierdziła to.
- Tak jakoś...
- Wiecie co? A mnie dziwi, że Karolina nie ma jeszcze chłopaka - odparła Cerali, a wszystkie spojrzały na nią z szeroko otwartymi oczami. - No, tak. Spójrzcie na nią. Przepiękna, wiecznie uśmiechnięta, czerpie radość z życia, w dodatku świetna ze sportów i bez niczego dostała pasek na koniec.
- W sumie to racja. Nie zastanawiałam się nigdy nad tym - rozmyślała Atena.
- To nie tak, ja po prostu daję chłopakom do zrozumienia, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, prócz przyjaźni - wytłumaczyła się. - Właśnie, Atena, ty teraz wracasz na Karnację prawda? Jesteś księżniczką.
- Ta... Muszę pomóc rodzicom. Wiesz, dworskie sprawy. Słyszałam, że ostatnio coś niedobrego zaczęło dziać się z ludem, więc tym bardziej będę potrzebna. Rodzice z chęcią mnie słuchają.
Dzień zleciał bardzo szybko. Koleżanki były jeszcze w parku, gdzie spotkały grupę czarownic z innej planety. Te zaczęły je wyśmiewać i wyzywać, ale uczennice Chmurnej Wieży odpowiadały im ostrymi ripostami. Na początku miały je po prostu ominąć, nie zwracać na nie uwagi, ale Karolina nie wytrzymała i zaczęła się z nimi spierać. Typowo dziecinna zabawa. I za to kochały tą dziewczynę. Była bardzo śmiała i odważna, a w dodatku czasami dziecinna, przez co stawała się jeszcze bardziej urocza.
Następnego dnia wszystkie się pożegnały długim, mocnym uściskiem i każda ruszyła w swoją stronę. Trzy z nich były w świetnych nastrojach. Pełne radości, że wracają do domów, że wreszcie odpoczną od szkolnego stresu i zabawią się.
Karolina wsiadła do autobusu. Siedziała przy oknie, o które oparła głowę. Nie była zadowolona, wręcz smutna. Nie chciała wracać. Tutaj było jej dobrze i spokojnie, ale musiała.
Gdy odjeżdżali, ujrzała poruszającą się sylwetkę pomiędzy drzewami, a potem błysk srebrno-błękitnej włóczni.




No, więc następny rozdział będzie już do nowego sezonu, który będzie liczył co najmniej dwa razy więcej rozdziałów (jak nie trzy xD).




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-12-2015 16:42
Kiedy nowy sezon? To było niesamowite. Naprawdę świetnie rozwinęłaś akcję, ten nastrój tajemnicy, chwile grozy powątpiewania, a nawet załamanie. Niewiarygodne, ile można zawrzeć w kilkunastu krótkich rozdziałach. Fajnie, że dałaś tyle opisów. Jak dla mnie trochę mało dialogów, ale jest to kwestia dyskusyjna. Jeśli chodzi o jakość tekstu, to jest ok. Zdarzały się małe błędy, które zaburzyły logiczne zrozumienie tekstu i kilka błędów gramatycznych, i składniowych. Generalnie fajny pomysł, życzę weny i rób dłuższe te rozdziały.
Pozdrawiam.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 13-12-2015 14:45
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-12-2015 15:55
Za mało dialogów? A ja się martwiłam, że wręcz za dużo xD. Dzięki, że mi o tym powiedziałeś. Zacznę dodawać ich trochę więcej w miarę możliwości.
Co do tych błędów składniowych itd., to już Ci napisałam, że mam z tym problemy, ale staram się to jakoś przezwyciężyć.
Wielkie dzięki za motywujący komentarz mruga!




Rozdział 1: Nowi uczniowie



- Ażebyście wiedzieli, że nie wrócę! - krzyknęła Karolina, wychodząc z domu.
Pierwsza kłótnia od długiego czasu i to naprawdę ostra. Katastrofa, a było tak miło i przyjemnie. Jednak teraz będzie lepiej, wraca do Chmurnej Wieży na drugi rok. Zobaczy się z ukochaną Ateną, Eriką i Cerali. A także z Panem Hellboy'em.
Wzdrygnęła się.
Dlaczego o nim pomyślała? Chociaż bardzo go polubiła - lubiła jego docinki i był bardzo pomocny. Gdyby nie on, to już dawno by nie żyła. Dotknęła dłonią naszyjnika. Nigdy go nie zdejmowała. Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła z walizką na przystanek.

Serce waliło jej jak szalone. Nie mogła się już doczekać, kiedy spotka swoje najlepsze przyjaciółki. Była bardzo podekscytowana i przejęta. W dodatku to teraz Chmurna Wieża była jej domem. Zaśmiała się w duchu na wspomnienia sprzed wakacji.
Spojrzała przez okno. Było dokładnie tak samo, jak równo rok temu. Piękna pogoda. Dlatego kochała tą planetę. Kiedy była mała, nawet nie wiedziała o jej istnieniu, gdy ktoś mówił jej o innych planetach, zaraz zaprzeczała i powtarzała, że zawsze Ziemia będzie jej domem. Teraz było inaczej. Z Ziemią zupełnie nic ją już nie łączyło. Odetchnęła głębiej, przypominając sobie awanturę w domu, było okropnie.
Te myśli wypłynęły z jej głowy, gdy tylko ujrzała swoją szkołę. Od razu na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Tak się cieszyła, tak tęskniła. W dodatku jej trio przyjaciółek czekało przed murem szkoły. Spojrzały na autobus i ruszyły z miejsca, aby przywitać Karolinę. Ta wybiegła z pojazdu i wpadła w ramiona koleżanek.
- Jak miło mi was znowu widzieć! - krzyknęła szczęśliwa.
- Nam również. Wszystkie stęskniłyśmy się za sobą. Następnym razem musimy na wakacjach gdzieś wyskoczyć - od razu zaproponowała Atena.
No, tak. Cała Atena, zawsze towarzyska i ze świetnymi pomysłami, aby mile spędzić czas - pomyślała czarownica wiatru.
- Karolina, coś ty zrobiła z włosami!? - naskoczyła Erika.
- Co? A, to... Cóż, próbowałam zaklęć w domu, jedno mi nie wyszło i skończyło się na tym, że musiałam ścinać włosy - uśmiechnęła się promiennie.
Rozpoczęcie było długie i żmudne. Pierwszoklasistek było multum i dopiero teraz Karolina zdała sobie sprawę, że drugie klasy będą najmniej liczną grupą w szkole. Może to i dobrze? Nigdy nie lubiła tłumów w klasie.
Szczególnie, gdy sztuczny tłum robią chłopaki.
- Dziewczyny, cieszmy się spokojem, bo jutro przyjeżdżają chłopaki - rzuciła szeptem Karolina.
- Ja się cieszę. Na wakacjach spotkałam Chaca, tego z trzeciej klasy i... dużo się spotykaliśmy - rzuciła zarumieniona Erika.
- Łi! Erika się zakochała, Erika się zakochała, Erika się zakochała - podśpiewywała Atena.
- Zamknij jadaczkę! - warknęła na nią, ale nie mogła powstrzymać czerwieni, która oblała całą jej twarz.
- A jak u ciebie, Cerali? Byłaś wstrząśnięta, gdy zerwałaś z tamtym chłopakiem. Teraz wszystko dobrze?
- Cerali chodzi z Zeusem - szepnęła jej Atena na tyle głośno, aby cała trójka usłyszała.
- Naprawdę? - zdziwiła się Karolina.
- Tak - odpowiedziała Cerali.
- Ha! A ja zaczęłam zachodzić z Marsem! Wprawdzie jest ode mnie o rok młodszy, ale mi to nie przeszkadza!
Tak, mitologicznych postaci tutaj co nie miara. Ja nie wiem, dlaczego akurat jest ich tyle w tym roczniku?
- Dziewczyny, kiedy wy się tak po zakochiwałyście? - spytała Karolina, która nie miała się czym chwalić.
- Widzisz, my trafiłyśmy na swoich książąt z bajek, a ty jeszcze go nie spotkałaś i tyle.
- Phi... Nie potrzebny jest mi do niczego - wzruszyła ramionami.
- Dziewczęta z drugiej klasy! Proszę o ciszę! - krzyknęła do nich pani Griffin, która witała pierwszoklasistki.
Wszyscy zwrócili wzrok na czwórkę czarownic. Atena, Erika i Cerali oblały się czerwonymi rumieńcami, a Karolina uśmiechnęła się, wstała i przyłożyła jedną rękę do ust, aby jej głos doszedł do dyrektorki.
- Przepraszamy, rozmawiamy o jutrzejszym dniu! - usiadła z powrotem, mając promienny uśmiech na twarzy.
Wszyscy zaśmiali się, gdyż każdy wiedział, iż jutro przybywają do szkoły chłopcy. Erika chciała udusić Karolinę, ale ta tylko śmiała się głośno. Nawet dyrektorka uśmiechnęła się. Lubiła Karolinę, była taka inna i dodawała tej szkole uroku, a równocześnie miała w sobie pierwiastki prawdziwej czarownicy. Tacy uczniowie to skarb.
Następny dzień polegał przede wszystkim na zaznajomieniu się z podziałem na klasy, przydzielonym wychowawcą i dyżurami. Wszystko było wywieszone na gazetce informacyjnej. Pierwszoklasiści - i dziewczyny, i chłopaki - pchali się do nich jak pszczoły do miodu. Dopiero pod wieczór Karolina przelotnie spojrzała na rozpiskę, a także jej koleżanki. Zawsze pierwsze dyżury mieli trzecioklasiści, aby szybko odwalili robotę i skupili się na egzaminach. Czwórka czarownic uśmiechnęła się, gdy zauważyła, że mają za wychowawczynię najlepszą nauczycielkę w szkole - panią od eliksirów. Potem przyszła kolej na dyżury. Szczęki im opadły, bo dziwnym trafem okazało się, że w ciągu trzech dni pod rząd ich czwórka ma wszystkie dyżury. Już chciały odchodzić, gdy Karolina zagadnęła je.
- Hej, dziewczyny, w naszej klasie jest dwóch nowych uczniów.
- Naprawdę, pokaż? - wszystkie rzuciły się do kartki z listą uczniów klasy 2B.
- Jakiś Nicolas Turner i...
- Oo! Ja go znam! Chodził dotychczas do szkoły na Domino, ale ponoć stwierdził, że jest tam za łatwo, więc przeniósł się tutaj - tłumaczyła Cerali, starannie przypominając sobie historię, którą usłyszała od rodziców.
- Jest jeszcze jakiś Loki Aidoneus - przypomniała Erika. - Nie kojarzę gościa.
- Ani ja - przyłączyła się Cerali.
- Chwileczkę, Chac coś mi mówił, że chodził z jakimś chłopakiem do klasy, który po pierwszym roku zrobił sobie przerwę. Może to on?
- Mniejsza z tym, dowiemy się jutro z samego rana. Akuratnie mamy wychowawczą.
- Jak fajnie! - ucieszyła się Karolina, wyrzucając ręce w górę.
Odeszły radosne, kontynuując rozmowę na wcześniej przerwany temat. Nie wiedziały, że były obserwowane przez kogoś, kto ukrył się za jedną z marmurowych kolumn. Gdy odchodziły, parsknął śmiechem i udał się w przeciwnym kierunku.

Nazajutrz dziewczyny wparowały do jadalni. Wprawdzie nie były spóźnione, ale ich żarłoczna koleżanka była głodna. Usiadły tam, gdzie zawsze - na końcu jadalni przy wysokich oknach, przez które nieśmiało przebijały się promienie słoneczne. Znajdował się tam niewielki, dziesięcioosobowy stolik, lecz i tak zawsze tylko one tam siedziały.
- Hahaha! Widać, że to nasza Karolina. Jak zwykle apetyt jej dopisuje, jak nikomu innemu - zaśmiała się głośno Atena.
- Że też ty, dziewczyno, nie masz kompleksów! - odparła Erika.
- Jak powtarzałam wiele razy...
- Tak, tak. Wolisz mieć parę zbędnych kilogramów, niżeli być chuda, jak patyk. Znamy to już - wywróciła oczami Cerali.
- Ciekawa jestem, jak będą wyglądać ci nowi - zamyśliła się Atena.
Cerali i Erika przestały jeść i podniosły się od swoich talerzy, aby spojrzeć badawczo na swoją towarzyszkę. Żarłoczna czarownica oczywiście nie przejęła się tym i sięgnęła po kolejną kromkę chleba.
- Karolina! - warknęła Atena.
- Co? - spytała niewinnie, nie wiedząc, o co chodzi.
- My tu gadamy o nowych, a ta pożera wszystko, co wpadnie jej w ręce.
- Nie rozumiem, po co tak o nich gadacie. Może kolesiom się znudziło i tyle. Przecież to normalni ludzie!
- Karolina!!! - jej imię rozniosło się po całej jadalni, nawet nauczyciele zwrócili na to uwagę.
Wszyscy spojrzeli na źródło dźwięku. Mała kuleczka leciała z wielką prędkością wprost na Karolinę. Ani myślała się zatrzymywać lub zwolnić. Z rozpostartymi rączkami leciał wprost na swoją bliźniaczą czarownicę.
Karolina zanim w ogóle zorientowała się, że coś leci w jej stronę, Deny już wpadł na nią i przewrócił z całym krzesłem. W ogóle nie przejął się tym, że ona leżała na ziemi mocno wstrząśnięta i na pewno z bólem pleców. Po prostu zaczął mówić, jak bardzo się za nią stęsknił.
- Dobra, Deny, starczy. Powiedz mi, co tutaj robisz? - spytała, gdy już usiadła normalnie i zaczęła rozmasowywać plecy.
- Pozwolono nam tutaj przyjść. Wiesz, niewiele czarownic ma Pixie, więc możemy być z wami cały czas - uśmiechnął się promiennie.
- Świetnie - odwzajemniła uśmiech, który przerwał ból krzyża.

Następna lekcja była upragniona przez większość uczniów klasy drugiej "B", gdyż mieli poznać nowych kolegów. Większość była już o wiele szybciej i czekali, aż się zjawią. Najbardziej niecierpliwe były dziewczyny, które starannie wypatrywały Lokiego Aidoneus'a i Nicolasa Turner'a. Co chwilę ich wzrok lądował na drzwi, lecz oni nie zjawiali się.
Czwórka czarownic przyszła prawie na końcu. Teraz brakowało tylko nowych. Te spokojnie zajęły miejsca w ławkach i zaczęły prowadzić ożywioną rozmowę. Atena nie omieszkała się zwrócić uwagi Cerali, która cały czas zaglądała przez plecy, prosto na Zeusa i uśmiechała się do niego.
- Chcesz sprawdzić jego śmiałość do waszego związku? - spytała Karolina Cerali.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Ej, Zeus, Atena czerwieni się na twój widok! Może wyślesz jej jakiś uśmieszek?
- Czemu ja?! - pisnęła na nią Atena, ale ta mrugnęła do niej tylko.
- Przykro mi, ale moje uśmieszki są zarezerwowane dla Cerali - odparł Zeus radośnie.
- I tak trzymaj! - tutaj spojrzała na niego poważnie, bynajmniej miło. - Spróbuj jej coś zrobić, a zabiję zanim zdążysz powiedzieć "przepraszam".
Wszyscy zaśmiali się. Wprawdzie nie było w tym nic śmiesznego, ale ton, jakim to powiedziała, wszystkich rozbawił. A wtedy drzwi otworzyły się, lecz nie była to nauczycielka. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę, nawet Karolina, a potem zamarła oszołomiona. Do klasy wszedł wysoki szatyn z krótkimi włosami w nieładzie. Miał pociągłą twarz, wyraziste kości policzkowe i jasną karnację. Na pewno miał ponad metr osiemdziesiąt. Ubrany w czarną koszule z krótkimi rękawami, obcisłe, skórzane spodnie i ciężkie, sięgające do połowy łydki buty przypominające glany. Jego idealnie ukształtowana, umięśniona sylwetka budziła podziw u dziewczyn oraz respekt i szacunek u chłopaków. Drugi przybysz szedł za nim. Granatowe włosy spadały mu na ramiona, a błękitne jak niebo, roześmiane oczy, wyraźnie mówiły o jego zainteresowaniu do dziewczyn. Uśmiechał się szeroko, pokazując białe, równe zęby. Był nieco niższy od swego towarzysza. Nosił białą, rozpiętą po samą klatkę piersiową koszulę, a na niej znajdował się srebrny łańcuszek z breloczkiem w kształcie prostokąta z zaokrąglonymi rogami. Do tego dżinsowe rybaczki bojówki i adidasy.
Pewnym krokiem weszli do klasy i nie patrząc na nikogo, zajęli dwie sąsiadujące ze sobą ławki, po czym zaczęli prowadzić ożywioną konwersację. Jedynie szatyn kątem oka spojrzał na zszokowaną Karolinę.



W następny rozdziale dodam nowy wygląd Karoliny :].




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-12-2015 18:43
OMG! :szoker:
Z reguły jest tak, że poziom drugiej książki spada, a u ciebie ten poziom pozostał taki sam jak w pierwszej, a może nawet podskoczył.
Akcja jest bardzo dynamiczna. Zaczęłaś z przytupem i akcja z każdym słowem nabiera tempa. Dialog super. Mam nadzieję, że Deny będzie się częściej pojawiał, bo jak zatracisz jego wątek, to zastrzelę i dosłownie, i w przenośni.
Życzę weny:
Skeni.

P.S. Fajnie, że rozbudowałaś dialogi.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 13-12-2015 18:47
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-12-2015 22:13
Dziękuję, Skeni. Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się początek drugiego sezonu i mam nadzieję, że będzie tak do końca :].


Rozdział 2: Kłamca


Karolina bardzo długo nie mogła się skupiać i od czasu do czasu ukradkiem spoglądała na nowego ucznia. Czuł to i tylko siłą woli powstrzymywał się od parsknięcia lub uśmiechnięcia się arogancko. Nauczycielka mówiła coś o poziomie trudności w drugiej klasie, ale praktycznie nikt jej nie słuchał. Wszyscy doskonale znali wymogi. Więcej zajęć z czarnej magii i obrony przed białą - więcej praktyki.
Gdy tylko dzwonek zadzwonił, wszyscy dosłownie wybiegli z klasy. Pozostała tylko Karolina i jeden z nowych chłopaków. Dziewczyna pakowała się leniwie i czekała, aż wszyscy opuszczą klasę. Loki nie czuł się niekomfortowo, więc oparł się o ławkę i zaplótł ręce na piersiach, spokojnie czekając aż ona zacznie temat. Napawał się jej widokiem. Była niepewna, zdenerwowana.
Karolina pakując się pomału, zastanawiała się jak zacząć. Oczywiście od razu go rozpoznała. Tych szmaragdowych, hipnotyzujących oczu nie da się zapomnieć, nie da się ich przeoczyć. Były takie magiczne i niepowtarzalne.
Wzięła głęboki wdech i wyprostowała się, spojrzała mu w oczy.
- Mogę wiedzieć, co ty, do jasnej cholery, tutaj robisz?! - nie wytrzymała tego napięcia i zdenerwowała się.
- A co? Przeszkadzam ci? - spytał z perfidnym uśmiechem na twarzy.
- Słuchaj, mogę w ogóle wiedzieć jak ty się w końcu nazywasz?
- Moje prawdziwe imię to Loki Aidoneus. Tego Dehadeusa wymyśliłem. Mówiłem ci, że jesteś bardzo łatwowierna.
- Super! Zaufałam gościowi, który mnie okłamał. Ale ja jestem głupia!
- Wiesz, chcę pogadać z tobą, ale bardziej na osobności. Na długiej przerwie przyjdź do pokoju rady uczniowskiej.
- Przecież nie było jeszcze wyborów - zmarszczyła brwi.
- Już w pierwszej klasie zostałem wybrany i nie zrezygnowałem z tego miejsca, tylko zrobiłem sobie przerwę.
- To dlatego nie było przewodniczącego - rzuciła bardziej do siebie.
- Otóż to. A tak w ogóle to cieszę się, że będziemy w jednej klasie - uśmiechnął się i wyszedł.

Na długiej przerwie Karolina dyskretnie wymknęła się z towarzystwa swoich koleżanek i udała się do pokoju rady uczniowskiej. Cóż, w tamtym roku spędzała tutaj bardzo dużo czasu. Lubiła pomagać członkom i oni lubili jej towarzystwo.
Dehadeus, a raczej Loki, siedział przy biurku przewodniczącego, coś pisząc. Nawet nie spojrzał na nią, gdy weszła i głośno zamknęła za sobą drzwi.
- Słuchaj, nie będę obijać w bawełnę i od razu powiem, że w tej szkole nudzi mi się.
- No co ty nie powiesz? - Karolina spojrzała na niego wymownie.
- Mam dla ciebie interes, a raczej ultimatum.
- Ultimatum? O czym ty mówisz?
- Dobrze wiesz o czym, czarodziejeczko - uśmiechnął się.
- Ty chyba nie chcesz...
- Chcę, będzie jakaś sensacja. Chyba że zapewnisz mi jakąś rozrywkę.
- Rozrywkę? Na mózg ci upadło?! Jesteś chory! To szantaż! - wzruszył tylko ramionami, co wywołało u niej jeszcze większy gniew.
- Powinnaś się cieszyć, że masz chociaż wybór - uśmiechnął się do niej zadziornie.
- Ugh! Co mam zrobić?! - była na maksa rozwścieczona.
- Co powiesz na wyzwania? Oboje będziemy brać w nich udział. Raz ty coś wymyślasz, raz ja.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Przez chwilę zastanawiała się, co takiemu imbecylowi może chodzić po głowie, ale ostatecznie jej myśli pognały w kierunku szpitala psychiatrycznego, do którego powinien trafić. Uspokoiła się nieco.
- Ja... Chcę to przemyśleć - Loki kiwnął głową, po czym wyszła.

Jak on mógł?! Jest bez serca! Przecież dobrze wie, jak zależy mi na tej szkole. I to w dodatku po tym wszystkim, co przeszliśmy, jemu zechciało się nagle wyjawić moją tajemnicę. Cholera, przecież ja znam jego sekret. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Kogo szybciej wywalą? Czarodziejkę, czy demona? Odpowiedź oczywista. Niech go szlag, postawił mnie w kropce! Co zrobić? Nie wrócę na Ziemię, a tym bardziej nie pójdę do Alfei lub innej szkoły dla czarodziejek!


Taki króciutki rozdzialik i mniej więcej wstęp do przyszłych perypetii xD. I jak obiecałam, wygląd Karoliny w tym sezonie:

http://img00.deviantart.net/17f0/i/2015/360/6/9/karolina_season_2_by_smoczaxdd-d9lk5sr.png




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 26-12-2015 22:14
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-01-2016 20:16
Rozdział fajny pomimo tego, że krótki. Trochę namieszałaś z Dehadeusem, a raczej Lokim. I proszę rozplącz trochę sprawę Karoliny, bo ja już nie wiem czy ona jest czarodziejką czy czarownicą. I może to trochę mącić czytelnikowi w głowie. Super pomyślałaś z tym małym szantarzem. No i pamiętaj o Deny'm. A tak na marginesie, ty narysowałaś Karolinę?
Życzę weny i czekam na next'a,
Skeni.

PS. Zapraszam do siebie.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 11-01-2016 15:25
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2016 15:40
Trochę namieszałaś z Dehadeusem, a raczej Lokim.

Nie chciałam, aby wyszła z nich taka słodziutka para i pierwotnie nie miało być Dehadeusa, a sam Loki. Jednak zmieniłam ostatecznie plany, aby potem w odpowiednim kierunku rozwinąć akcję.

I proszę rozplącz trochę sprawę Karoliny, bo ja już nie wiem czy ona jest czarodziejką czy czarownicą.

Było to już wcześniej mówione, dlaczego jest i czarodziejką, i czarownicą. Przypomnę jeszcze raz, bo w sumie mogło się zapomnieć. Tutaj trochę wzorowałam się na Winx'ie, a w szczególności na Mircie. Ona z czarownicy stała się czarodziejką. W moim opowiadaniu wprowadziłam "niesprawiedliwość" i trochę rzeczywistości. Czarodziejka, aby używać maximum swojej mocy, musi być przemieniona i tego procesu nie da się odwrócić. Więc jaka dziewczyna się przemieniła w czarodziejkę, tak już tego nigdy nie zmieni. Karolina jest czarownicą, gdyż chodzi do Chmurnej Wieży.
A w ogóle to, że jest czarodziejką, to jej geny. Wszystko wyjaśni się w 3 sezonie.

A tak na marginesie, ty narysowałaś Karolinę?

Tak, ja ją zrobiłam. Jedynie to użyczyłam bazy i tą kokardę gdzieś w internecie znalazłam szeroki uśmiech.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2016 16:29
A tak jeszcze jedno. Dehadeus był Lokim. Ok. Ale jest coś, co naprawdę mi się nie klei. Dehadeus był demonem, a Loki człowiekiem. Jak to możliwe? Dokleił sobie te rogi czy jak?
Z drugiej strony to fajnie. Mogą się ujawnić. Chyba nie zaprzeczysz, że ich ku sobie nie ciągnie.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 11-01-2016 22:38
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2016 22:43
Skeni napisał/a:
Dehadeus był demonem, a Loki człowiekiem. Jak to możliwe? Dokleił sobie te rogi czy jak?


Loki pochodzi z mitologii nordyckiej, w niej jest bogiem psot, kłamstwa, intryg. Potrafi przemieniać się w co tylko zechce, a także jest mistrzem iluzji. Tutaj jest podobnie, ale ograniczyłam trochę zakres jego przemian. Jego prawdziwa forma to ta demoniczna, a człowiecza to tylko taka przemiana. Później to wszystko się wyjaśni, spokojnie.

Chyba nie zaprzeczysz, że ich ku sobie nie ciągnie.

Ale kogo? Karolinę i Lokiego? Ciągnie ich, i to jak xdd. Wszystko w swoim czasie, hehe.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2016 23:00
A no to teraz wszystko jasne. Nie mogę doczekać się nexta, życzę weny. Nie wiem czemu, ale mam takie wrażenie... a nie ważne. Jeszcze raz weny.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 11-01-2016 23:22
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-01-2016 21:45
Rozdział 3: Wycieczka


- Nie wierzę! - uradowała się Atena. - Na początku roku szkolnego mamy wycieczkę! To jest po prostu spełnienie moich marzeń!
- Ateno, jedziemy tam po to, aby się czegoś nauczyć. W górach jest specjalny rezerwat magiczny, w którym będziemy uczyć się nowych zaklęć - mówiła Cerali.
- A ta dalej swoje! Kobieto, wyluzuj. Spójrz na Karolinę, uczy się najlepiej z naszej klasy i jest wprost wniebowzięta, że będziemy mieć wypoczynek - narzekała Atena.
- To nie tak, że cieszę się z wypoczynku. Ja... po prostu jeszcze nigdy nie byłam w górach, więc to będzie dla mnie coś nowego - odparła Karolina nieśmiało.
- Nigdy nie byłaś w górach?! To co ty robiłaś na wakacjach? Samo morze? - naskoczyła na nią Erika.
- Ja nigdy nie wyjeżdżałam na wakacje - odpowiedziała obojętnie.
- Cii! Patrzcie, przewodniczący idzie - szepnęła Atena.
- Myślałam, że masz chłopaka.
- Tak, ale fantazjować i uśmiechać się do chyba najprzystojniejszego chłopaka w szkole to nie zdrada.
- No ja nie wiem. Gdyby twój chłopak tak robił, to pewnie pobiłabyś go na kwaśne jabłko - wtrącił przewodniczący, który niezwykle szybko znalazł się przy całej czwórce i wcisnął im kartki w ręce.
- Nie wiesz, że nie wolno wtrącać się w czyjąś rozmowę? - syknęła Karolina, a on tylko uśmiechnął się do niej słodko.
- Karolina, daj spokój. Przecież nic się nie stało. W sumie to on ma rację - uspokoiła ją koleżanka.
- Co... Ale... On... - spojrzała na nie i w jednej chwili wszystko zrozumiała. Pięknym ludziom wszystko się wybacza, byleby obdarzył ich uśmiechem.
- Nie denerwuj się tak, Karol. A tak w ogóle nie miałem wcześniej okazji, ale dlaczego ścięłaś włosy? - dziewczyny spojrzały na nią wzrokiem pod tytułem "wy się znacie?".
- Wypadek przy zaklęciach - mruknęła niechętnie.
Odszedł, a Karolina nie miała zamiaru opowiadać im, skąd się znają, wreszcie koleżanki odpuściły jej, mając nadzieję, że może kiedyś się zdecyduje i opowie.
Kartki, które dał im Loki, były ich planem na wycieczkę w góry i spisem najpotrzebniejszych rzeczy, które powinny zabrać. Najpierw starannie wszystko uzgodniły, a potem zaczęły się pomału pakować. Wyjazd następnego dnia o godzinie dwunastej, więc miały trochę czasu.
W autobusie dziewczyny usiadły na samym końcu pozostawiając jedno miejsce wolne. Jeszcze dobrze nie ruszyli, a cały tył już płakał ze śmiechu. Nauczyciele uspokajali uczniów, ale jak można uspokoić szalejące wcielenia zła? Wreszcie dali sobie spokój.

Na miejscu byli, gdy słońce przemierzyło już całe niebo i zaczęło zbliżać się do horyzontu. Trójka nauczycieli teleportowała się, razem z bagażami uczniów, do rezerwatu, został jeden nauczyciel - pan Thomas, który miał być przewodnikiem uczniów i bezpiecznie przeprawić ich przez strome zbocza i klify.
Wszyscy szli gęsiego. Na początku ścieżka była bardzo szeroka, wkoło rosła trawa i było przyjemnie, ale potem niespodziewanie przed nimi wyrosły strome góry, a ścieżki prowadziły przez urwiska. Mimo lęku, każdy szedł naprzód nie dając po sobie poznać, że choć trochę szybciej bije mu serce.
Po długiej męczarni fizycznej i psychicznej, udało im się dojść do przyjemnej hali, z której świetnie było widać zachód słońca. Wszyscy zaczerpnęli powietrze w płuca. Widok zapierający dech w piersiach - zielona trawa, dookoła góry i nieco lasów, w dodatku zachód słońca.
- Ruchy, lenie, bo spóźnicie się na kolację! - krzyknął pan Thomas, a pierwsza na jego słowa zareagowała Karolina i zabierając ze sobą koleżanki, jako pierwsze szły za nauczycielem.
Budynek był dokładnie ukryty w twardej skale góry, gdzie z zewnątrz nie było widać żadnej jaskini. Wbrew pozorom było tam ciepło, a oświetlone korytarze były miłe i przytulne. Na ścianach znajdowały się różne obrazy, freski czy nawet dywany z wyszywanymi wzorkami.
Jadalnia była cała drewniana, począwszy od podłogi, ścian i sufity, skończywszy na meblach.
Wszyscy zajęli miejsca, a zaraz potem w sali pojawili się nauczyciele. Oznajmili, że pokoje zostały już porozdzielane, a ich rzeczy właśnie tak się znajdują. Zajęcia z magii miały zacząć się następnego dnia.

Pokoje wykute w skale wcale nie były przyjemne. Chłodna szarość dawała wrażenie zamknięcia w więzieniu, a twarde łóżka tylko wzmacniały ten efekt. W dodatku meble były zniszczone i nikt by się nie zdziwił, gdyby przez przypadek ktoś urwał drzwi.
Karolina obudziła się przed wszystkimi. Męczyły ją koszmary o ogniu i wodzie, dlatego nie mogła więcej zasnąć. Wstała cicho, przebrała się i wyszła dokładnie patrząc, aby nie stanąć na panele, które skrzypią (wczorajszego dnia chodziła cały czas po pokoju i sprawdzała, które skrzypią, a które nie).
Wyszła na zewnątrz przez okno w jadalni, które także było tak zasłonięte, aby nie było można go zauważyć. Od razu jej twarz opatulił chłodny wiatr, który poruszał jej włosami i uspokajał. Teraz był odpowiedni moment, aby pomyśleć. O wszystkim. O przeszłości i o przyszłości. Musiała wszystko dokładnie przeanalizować, podjąć kilka ważnych decyzji, które na pewno diametralnie wpłynął na jej życie.
- A ty wiesz, że istnieje coś takiego jak drzwi, prawda? - zagadnął bez przywitania Loki.
Karolina podskoczyła i odwróciła się w jego stronę. Patrzył na nią z kpiącym uśmieszkiem. Ręce miał zaplecione na piersiach i opierał się o ścianę, tuż koło okna.
- Wolałam nie ryzykować, że będą zamknięte i kogoś obudzę - odpowiedziała, odwracając się do niego plecami i oglądając wschód słońca.
Pomiędzy nimi zapanowała spokojna cisza. Przez długi czas Loki intensywnie się w nią wpatrywał, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół budowy jej ciała, co ma na sobie i wyraz jej twarzy, którego i tak nie widział. Wreszcie ruszył się i podszedł do niej, oglądając wschód słońca. Był od niej wyższy o ponad głowę, więc aby zobaczyć jej wyraz twarzy, musiał spojrzeć na dół, co nie umknęło jej uwadze.
- Mam coś na twarzy, czy co?
- Nie, po prostu zastanawiam się, jak byś wyglądała na tle tego krajobrazu w stroju czarodziejki - uśmiechnął się nonszalancko.
Odpowiedzią Karoliny było mocne uderzenie w ramię.
- To wcale nie bolało - oznajmił rozbawiony, a ona tylko prychnęła, po czym odwróciła się na pięcie.
Co za kobieta - uśmiechnął się sam do siebie, nabierając rześkiego powietrza w płuca. - Zdecydowanie za bardzo na mnie wpływa...
- Hej, Karol! - zawołał za nią i po zamknięciu okna w jadalni, zdążył ją dogonić. - Nie powiedziałem ci jeszcze, że w tej nowej fryzurze wyglądasz trochę jak taki mały łobuziak. Bardzo uroczo!
Karolina wydała z siebie głośny dźwięk złości i irytacji, nadaremnie próbując jakoś odgonić od siebie aroganckiego demona. Odpychała go, spławiała i ignorowała, lecz on cały czas się z niej tylko śmiał, nie odstępując na krok do czasu śniadania.

- Drodzy uczniowie, mam nadzieję, że dobrze wam się spało! - przywitała ich nauczycielka z perfidnym uśmieszkiem na ustach. Odpowiedziały jej tylko leniwe pomruki. - Dzisiaj mamy dla was coś specjalnego. W związku z tym, że to wycieczka tylko trzydniowa, więc jesteśmy już w połowie, to zaraz po śniadaniu udajemy się w góry, gdzie będziecie ćwiczyć i poznawać różne zaklęcia. Wieczorem wrócimy tutaj i przejdziemy do sali, gdzie poznacie bardzo ważne i trudne do opanowania zaklęcie, lecz także bardzo, ale to bardzo niebezpieczne. A teraz jedzcie!
- Niebezpieczne zaklęcie! Brzmi obiecująco - mówiła Erika pomiędzy kolejnymi kęsami bułki z serem.
- Już się nie mogę doczekać! Myślicie, że mogłybyśmy potem je przetestować na jakiejś czarodziejce? - szepnęła Atena.
- Czy ja wiem? Griffin raczej nic nam nie zrobi, wręcz przeciwnie, ale gorzej z Faragondą. Ta stara wiedźma jest zdecydowanie za poważna. Nie zna się na żartach - wytłumaczyła Cerali.
- Hm... Ja bym chciała doświadczyć tego zaklęcia - myślała na głos Karolina, a reszta przerwała jedzenie i spojrzała na nią. - No co? Skoro to takie niebezpieczne, to fajnie byłoby spróbować. Potem mogłabym nauczyć się jakoś je obronić lub ocenić, czy naprawdę jest takie niebezpieczne.
Atena z poważną, niewzruszoną miną nachyliła się nad stołem i zabrała Karolinie talerz z jedzeniem.
- Hej! Oddawaj, to moje śniadanie! - rzuciła się w stronę jedzenia.
- Od tego jedzenia poprzewracało ci się już w głowie - tłumaczyła spokojnie przyjaciółka. - Powinnaś ograniczyć kalorie, bo źle wpływają na twój mózg.
- Oddawaj! - przyciągnęła do siebie z powrotem talerz i zakryła go rękami przed koleżanką, pokazując jej język.
Reszta wybuchła śmiechem.

Pogoda była wyśmienita do chodzenia po górach. Świeciło słońce, lecz temperatura nie była za wysoka. Mimo stromego szlaku, wszyscy cały czas pieli się w górę, nie dając za wygraną tym wysokim górom ani na moment. Nauczyciele tylko potajemnie zerkali na wszystkich uczniów, oceniając ich wytrzymałość i determinację.
- Karolina... jak ty to robisz... że... idziesz po tych górach... jak po zwykłej... prostej drodze? - spytała Erika pomiędzy przerwami na wzięcie oddechu.
- Mówiłam was, że dużo ćwiczę. Dzięki temu jestem wytrzymała. Taka dróżka to dla mnie nic - rozejrzała się dookoła, gdy jej wzrok zatrzymał się na Morganie, dziewczynie z klasy równoległej. Była blada i ledwo żywa. - Boże, Morgana, ty zaraz zemdlejesz!
- Nic... mi... nie... jest... - wyszeptała ledwo żywa.
- Proszę pani, Morgana zaraz zemdleje! - krzyknęła Erika, wtedy wszyscy zatrzymali się i spojrzeli na czarownicę, która usiadła na najbliższym kamieniu i próbowała złapać oddech.
Nauczyciele spojrzeli po sobie z rozczarowanymi minami.
- Przykro mi, ale będzie musiała zostać tutaj.
- Będziemy musieli ją oblać, to jeden z testów - orzekł drugi nauczyciel.
- Ale przecież wiecie, jak Morganie zależy na pozytywnych ocenach. Zawsze była przygotowana na lekcje i posiadała wiedzę ponadprogramową. Nie możecie ten jeden raz zrobić dla niej wyjątek? - broniła jej Karolina.
- To szkoła dla czarownic i czarnoksiężników. Tutaj nie ma miejsca dla słabych, ani litościwego przepuszczania. Takie są zasady, a jeżeli nie może poradzić sobie w tej szkole, to będzie musiała się przenieść - wtrącił się Loki.
Karolina spiorunowała go spojrzeniem, ale on nie zareagował. Nauczyciele przyznali mu rację. Oznajmili, że Morgana może tutaj zostać i chwilę odpocząć, o ile ich później dogoni. Reszta ruszyła dalej, omijając piątkę czarownic.
- I co teraz? Nie możemy jej zostawić, ale też nie chcę oblać - rozpaczała Atena.
- Idźcie, ja zostanę - uśmiechnęła się Karolina.
Bez słowa sprzeciwu Erika, Atena i Cerali ruszyły za grupą, co chwilę oglądając się głównie za Karoliną. Niestety, wybór pomiędzy przyjaźnią a szkołą jej bardzo trudny.
Po pewnym czasie wszyscy zniknęli im z oczu. Morgana dalej odpoczywała.
- Idź, Karolina. Zostanę tutaj. Nigdy nie byłam za dobra w sporcie i tak dalej, więc ty idź. Oblejesz przeze mnie.
- Nie zostawię cię! Mogę oblać, mam to gdzieś - podniosła się rozjuszona. Spojrzała na górę, w miejsce, gdzie miały dojść. Ogarnęła ją złość, ogromna złość.
Zacisnęła pięści z całej siły, aż paznokcie wpiły jej się w skórę. Co zrobić, aby Morgana mogła dojść? Trzeba coś wymyśli i to szybko. I gdy czuła już, że pod wpływem jej emocji wiatr zaczyna się gwałtownie wzmagać, wpadła na ryzykowny pomysł. Uspokoiła się.
- Wszyscy ludzie są tacy sami, typowe - mruknęła pod nosem i uśmiechnęła się do Morgany.

Wszyscy doszli już prawie na wyznaczone miejsce. Mimo stromej ścieżki i męczącej podróży, udało się wszystkim prócz Morgany i Karoliny. Obydwie będą miały potem problemy, gdyż tego nie można ponownie zaliczyć. Albo w terminie, albo w ogóle.
Kamienne, wąskie schodki kończyły się na kamienistej, pozbawionej jakiejkolwiek roślinności, płaskiej powierzchni położonej wysoko pomiędzy największymi szczytami tych gór. Temperatura była tutaj niższa, lecz nikomu to zbytnio nie przeszkadzało. Loki zatrzymał się na ostatnim schodku i spojrzał w dół. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinien zejść na dół i jakoś pomóc Morganie. W końcu był przewodniczącym i kolegą z jej klasy. Z drugiej jednak strony przecież był w szkole "zła", więc raczej nie powinien ingerować w takie sprawy. Ta szkoła nie jest dla słabych. Nie widział ich, gdyż schody gwałtownie skręcały w lewo, a skała zasłaniała widok na dół - to wcale nie pomagało mu w podjęciu dezycji.
Przez dobre dziesięć minut namyślał się i gdy wreszcie podjął decyzję, że zejdzie i im pomoże, zauważył wyłaniająco się zza skały Morganę, a zaraz po niej wyłoniła się Karolina. Brązowowłosa czarownica spojrzała na Karolinę współczująco i zaniepokojona, ale ta tylko uśmiechnęła się do niej szeroko i powolnym krokiem wlokła się za nią. W jednej chwili Loki poczuł zawód. Przecież Karolina była taka energiczna i ruchliwa, a ledwo doszła na szczyt tej góry i to w dodatku miała długą przerwę w połowie. Widać było, że to resztki jej sił, bardzo powoli unosiła nogi i ledwo wspinała się na kolejne schodki. Po jej twarzy ciekły grube krople potu, nawet złapała zadyszkę.
- Co się stało, Karol? Nie możesz dojść na taką niską góreczkę? - zakpił z niej, gdy była oddalona od niego o cztery stopnie.
- Zamknij się - warknęła i resztami sił pięła się dalej w górę.
- Gdzie podział się twój wieczny uśmiech, co? - nie przestawał jej przedrzeźniać.
- Jeszcze chwila, a naprawdę dostaniesz! - podniosła nieco głos, lecz nie wyszło jej to na dobre. Zaczęła kaszleć i zachwiała się, gdyby nie Morgana, to zapewne runęłaby po stromej ścianie w dół.
- Karolina! Na Wielkiego Smoka, to moja wina! Przeze mnie ledwo żyjesz!
- Dobra, a teraz na serio. Co się stało? - spytał już zaniepokojony.
- Ta wariatka niosła mnie przez całą drogę. Dopiero teraz wymusiłam na niej, aby mnie puściła, bo czułam, że zaraz zemdleje z wysiłku - tłumaczyła.
- Ty serio jesteś nienormalna.
Loki podszedł do Karoliny i razem z Morganą pomógł jej dość na wyznaczone miejsce. Gdy chcieli, aby usiadła, stanowczo zaprzeczyła, mówiąc że to szkodzi na serce. W pierwszej chwili Loki się wkurzył, miał serdecznie dość jej wymysłów i dziwnych pomysłów, więc położył dłoń na jej barku i mocno pociągnął w dół. Karolina nie zdążyła niczego powiedzieć, gdyż wtedy rzuciły się na nią przyjaciółki, oblegając z każdej strony.
- Morgana? A co ty tu robisz? Przecież nie miałaś sił wejść na ten szczyt - zagadnęła jedna z nauczycielek.
- To wszystko dzięki Karolinie. Wzięła mnie na plecy i przyniosła tutaj, gdyby nie ona, to na pewno by mnie tutaj nie było.
Loki przez chwilę myślał nad słowami Morgany. Spojrzał na czarownicę wiatru. Jej towarzyszki akuratnie zniknęły, więc mógł zamienić z nią parę słów.
- Wiesz, że mogłaś użyć magii? Moc wiatru jest naprawdę potężna i dzięki niej mogłaś unieść Morganę w powietrzu.
- Wiem o tym, ale nie można do wszystkiego używać magii. To może głupie, co mówię, ale lepiej zachować siłę na coś, gdzie moja moc będzie o wiele bardziej potrzeba.
Odszedł. Zastanawiał się nad jej słowami. Ta cała sytuacja była mu bardzo znajoma, jeszcze te słowa. Gdzieś to widział, a raczej czytał. Tylko gdzie?




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-01-2016 10:13
Rozdział nawet fajny. Naprawdę dobrze pokazałaś siłę przyjaźni na przykładzie Karoliny i Morgany. Bardzo wyraźnie widać tutaj, że bohaterka ceni sobie to uczucie. Widać, że jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Loki jak zwykle oschły i egoistyczny. Zauważyłem, że ich wątek piszesz wg pewnego schematu:
- ona jest sama,
- on zjawia się,
- ona chce mieć spokój,
- on próbuje ją poderwać,
- ona się wkurza,
- on doprowadza ją do ostateczności,
- ona wymierza mu cios fizyczny i odchodzi,
- zostaje sam i głośno rozmyśla nad tym, jaka ona jest dziwna.
Zrobiła się trochę taka sielankowa pisana telenowela z tego związku ziew. Brakuje mi tej dynamiki. Może dla odmiany teraz Loki zrobi coś miłego? Tak, wiem, to sprzeczne z jego charakterem. No, ale może jednak? Niech wreszcie zacznie iskrzyć!
A po drugie: gdzie jest Deny?! Nie podoba mi się, że go tak ignorujesz. Niech wreszcie się pojawi i ostro namiesza
!
To tyle ode mnie. Weny!
Pozdrawiam:
~ Skeni

P.S. Czy ty się na mnie fochasz albo co? Żadnego komentarza pod moim opowiadaniem, napisałem na PW, brak odpowiedzi. Jeśli tak, to za co? (o ile mogę wiedzieć), a jeśli nie, do daj jakiś znak życia!

//Czasami zapominasz o polskich znakach i przecinkach. Popracuj nad tym.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Lunaris dnia 28-01-2016 13:59
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Zmierzch bogów
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 27-02-2016 00:36
Skeni napisał/a:
Rozdział nawet fajny. Naprawdę dobrze pokazałaś siłę przyjaźni na przykładzie Karoliny i Morgany. Bardzo wyraźnie widać tutaj, że bohaterka ceni sobie to uczucie. Widać, że jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Loki jak zwykle oschły i egoistyczny. Zauważyłem, że ich wątek piszesz wg pewnego schematu:
- ona jest sama,
- on zjawia się,
- ona chce mieć spokój,
- on próbuje ją poderwać,
- ona się wkurza,
- on doprowadza ją do ostateczności,
- ona wymierza mu cios fizyczny i odchodzi,
- zostaje sam i głośno rozmyśla nad tym, jaka ona jest dziwna.
Zrobiła się trochę taka sielankowa pisana telenowela z tego związku ziew. Brakuje mi tej dynamiki. Może dla odmiany teraz Loki zrobi coś miłego? Tak, wiem, to sprzeczne z jego charakterem. No, ale może jednak? Niech wreszcie zacznie iskrzyć!
A po drugie: gdzie jest Deny?! Nie podoba mi się, że go tak ignorujesz. Niech wreszcie się pojawi i ostro namiesza!
To tyle ode mnie. Weny!
Pozdrawiam:
~ Skeni

P.S. Czy ty się na mnie fochasz albo co? Żadnego komentarza pod moim opowiadaniem, napisałem na PW, brak odpowiedzi. Jeśli tak, to za co? (o ile mogę wiedzieć), a jeśli nie, do daj jakiś znak życia!


Wiem, że tak dziwnie wygląda ich związek i w ogóle, ale oto tutaj chodzi. Już w przyszłych rozdziałach ujawni się historia Karoliny i wtedy trochę się rozjaśni, a jak coś to jeszcze wyjaśnię. Za niedługo pomału Karolina zacznie się do niego przybliżać i także Loki zrobi stanowczy krok w przód.
O Denym nie zapomniałam, w żadnym wypadku. Po prostu nie wzięła go w podróż w góry xdd.
Ale tak na poważnie to ich związek zacznie się dopiero w trzecim sezonie, nie wcześniej.

Nie obraziłam się na Ciebie, tylko mam teraz strasznie mało czasu...



Rozdział 4: Przeszłość



Na specjalnym polu treningowym byli do późnego popołudnia. Miejsce było odosobnione, więc ćwiczyli tam najpotężniejsze zaklęcia, jakie tylko znali, a także poznawali wiele innych. Ta część w roku szkolnym była jedną z najważniejszych, gdyż reszta opierała się właśnie na doświadczeniach i zaklęciach poznanych w tym miejscu.

Po kolacji, która była upragniona przez wszystkich, zebrali się w wielkiej sali. Znajdowała się ona wewnątrz góry, nie było tam żadnych okien, tylko lampy na suficie i na ścianach. Drewniana podłoga skrzypiała w niektórych miejscach, lecz lśniła czystością, ściany koloru beżowego dodawały nieco jasności pustej przestrzeni.
Nie wiadomo skąd na środku sali pojawił się stary mężczyzna z siwą brodą i włosami, które swobodnie opadały mu na ramiona. W jego błękitnych oczach było widać inteligencję i wiele lat doświadczenia. Ubrany w zwiewną togę przepasaną w talii złotym sznurem. Wyglądał co najmniej jak wiekowy mędrzec, brakowało tylko drewnianej laski, o którą by się podpierał lub wskazywał nią różne rzeczy.
- Witajcie, przyszłe pokolenie czarownic i czarnoksiężników! W tym dniu, ważniejszym od wszystkich, poznacie bardzo niebezpieczne zaklęcie. Będzie to zaklęcie przeszłości. Dzięki niemu będziecie mogli zajrzeć w przeszłość danej osoby i poznać jej słabe punkty, wspomnienia, a nawet dowiedzieć się o niej czegoś, co skrupulatnie ukrywa przed innymi. Jakieś pytania? - zmienił ton z oficjalnego na przyjazny. - Tak, młoda czarownico?
- A jak można uchronić się przed tym zaklęciem?
- Zablokować swój umysł - wzruszył ramionami. - A teraz dobierzcie się w pary i znajdźcie miejsce na sali!
Wszyscy zrobili jak im kazano. Na dany znak przez starca usiedli po turecku i czekali na dalsze instrukcje.
- Teraz niech każda para uzgodni, kto będzie rzucał zaklęcie, a kto je przyjmie. To nie boli, więc się nie bójcie. Ważnym jest jednak, aby osoba, która przyjmie zaklęcie, miała otwarty umysł, bo inaczej będzie kłopot.
Karolina była w parze z Ateną. One ufały sobie najbardziej. Karolina niezbyt chciała, aby ktoś zaglądał jej do głowy, więc to ona miała użyć zaklęcia na Atenie. Nauczyciel podyktował zaklęcie, a wcześniej ostrzegł, że należy się przebić przez zaporę umysłu ofiary, dlatego też "ofiary" miały być rozluźnione i mieć otwarty umysł.
- Gotowa? - spytała Karolina Atenę, a ta uśmiechnęła się potwierdzająco. - Więc zaczynamy. Otchłań ciemności, blask przeszłości, pokaż mi to, co w twym życiu skrywa się.
Z jej ręki wydobył się blask. Jednak coś było nie tak. Dziewczyna czuła wyraźną zaporę w umyśle Ateny, przez która nie mogła się przebić, nie wiedziała jak. Zanim zdążyła jej to powiedzieć, blask odwrócił się przeciwko niej i z impetem odepchnął do tyłu.
Chłopak szybko zorientował się, że w jego stronę coś - a raczej ktoś - leci. W ostatniej chwili odsunął się, a Karolina wylądowała na jego miejscu, mocno uderzając plecami o podłogę. Pierwsze, co do niej dotarło, to dwa ostatnie słowa regułki zaklęcia. Spojrzała w stronę źródła dźwięku. To był Loki, który niestety za późno zorientował się, co się dzieje.
Białe światło oślepiło ich oboje, a potem pojawił się jakiś obraz. Od razu było widać, że jest nierzeczywisty. Kolory była takie... bardziej szare. Oboje widzieli to samo, jako osoby trzecie, w ogóle nieistniejące w tamtym świecie.

Był to plac zabaw. Cóż, nie był on nie wiadomo jaki. Zjeżdżalnia, piaskownica, bujak i kilka huśtawek. Dzieci biegały we wszystkie strony, bawiły się i śmiały. Zabawy i szczęścia nie było końca. Zdawało się, że wszystko jest tutaj piękne, nic takiego się nie dzieje, panuje czysta radość. I tak było. Loki pomyślał, że Karolina musiała mieć szczęśliwe dzieciństwo. W końcu takie zabawy z rówieśnikami musiały być naprawdę wspaniałymi chwilami. Jednak nigdzie jej nie widział. Patrzył po twarzach wszystkich dzieci, ale nie był w stanie rozpoznać Karoliny. Jego wzrok powędrował na huśtawki koło piaskownicy. Były nieco oddalone od reszty, więc panował tam spokój. Tam była. Miała wtedy na jakieś pięć lat. Z twarzy była bardzo podobna, ale jej figura była zupełnie inna, bardzo pulchna - po prostu była gruba, a jej ubranie także nie było najlepsze. Siedziała na huśtawce i smutna patrzyła na bawiące się dzieci. Teraz zauważył tak ogromną różnicę pomiędzy tamtą Karoliną, a tą, którą poznał rok temu. Dziewczynka huśtająca się w ogóle nie miała chęci do życia. Była przygaszona, w jej oczach gościł tylko smutek i samotność. Nawet się nie uśmiechała. Inne dzieci przechodziły koło niej i obgadywały, śmiały się. Ona słyszała wszystko. Wszystkie przezwiska i brzydkie słowa skierowane wprost pod jej adres. Zacisnęła powieki, aby zapanować nad łzami.
- Dalej ryczysz?! - huknął czyjś głos, a wtedy Karolina odwróciła się gwałtownie do tyłu i zaprzeczyła energicznie głową. - No! Ja myślę. Już mówiłem ci coś o treści tych twoich płaczów! Życie to nie bajka, smarkaczu, niczego nie dostaniesz na złotej tacy, a płaczem pogorszysz swoją sytuację. A teraz rusz swoje cztery litery i biegiem do chałupy!
Zlęknięta dziewczynka nie śmiała protestować.

___________________

Pomieszczenie przepełnione dymem od papierosów, gdzieniegdzie walały się butelki po piwie, w pokoju nie zabrało także wstrętnego dymu papierosów.
- Gdzie ta smarkula, do cholery?! - krzyknął mężczyzna na cały dom.
- W szkole pewnie - powiedziała obojętnie kobieta.
- Znowu?! Czy ta dziewczyna nie przesadza z tą nauką? Nic tylko się uczy i uczy! Aż mnie łeb na samą myśl boli!
Drzwi do domu nagle otworzyły się, a zaraz potem w przed pokoju pojawiła się Karolina. Teraz wyglądała na osiem lat, lecz uśmiechała się. Wprawdzie nie był to taki uśmiech, jakim obdarowuje innych teraz, lecz to już zawsze coś. Gdy tylko usłyszała rodziców, znów posmutniała i cicho przekradła się do swojego pokoju.
- Gdzie leziesz, gówniarzu?! - nie udało się jej przejść obok ojca.
- Do pokoju - odpowiedziała spokojnie.
- Chodź no tutaj - dziewczynka ewidentnie była przestraszona. - Mogę widzieć, co ty tyle robisz w tej szkole?
- Chodzę na różne kółka.
- A po co ci to? Jesteś jakaś ułomna, że musisz chodzić na lekcje wyrównawcze?!
- Gdybyście chodzili na wywiadówki, to wiedzielibyście, że nauczyciele uważają, iż jestem bardzo mądra i robią ze mną kółka, gdzie idziemy z programem o wiele dalej niż w normalnej klasie.
- Jak śmiesz, smarkulo! - mężczyzna uniósł dłoń, która z impetem dotarła do policzka dziewczyny, zwalając ją z nóg.
Loki nie zorientował się, co się stało. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. W jednej chwili mężczyzna podniósł rękę, a potem ona leżała na ziemi z czerwonym policzkiem i łzami w oczach. Karolina pamiętała ten dzień, jakby odbywało się to wczoraj. To był dzień jej przełamania. Od tamtej pory nic już nie było takie samo.

___________________

Hala. Wypełniona co najmniej sześcioma setkami ludzi hala. Znajdowały się tam różne narodowości, z całej Ziemi. Większość miała na sobie białe kimona, a na plecach czerwono-białe naklejki z wypisanymi numerami zawodnika, jego nazwiskiem i narodowością. Karolina nie mogła usiedzieć w miejscu, chodziła od ściany do ściany czasami lekko podskakując lub wykonując jakieś kopnięcie nogą. Denerwowała się. Ubrana w białe kimono i ciemnobrązowy pas. Wzdrygnęła się, gdy podszedł do niej trener. Wysoki mężczyzna w popielatej koszuli i stoperem w ręce. Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech i kiwnęła głową. Wiedziała, co to miało znaczyć. Czas na wielki finał. Można powiedzieć, że finał jej życia. Na pozostałych matach walki już się skończyły i zaczęto je składać. Pozostała ostatnia walka. Walka trwała niecałe dwie minuty, gdyż została rozstrzygnięta przez kopnięcia. Karolina rozpłakała się. Wszyscy, którzy z nią przyjechali, a także znajomi z innych klubów podbiegli do niej i przytulili.
Loki nie rozumiał, co się dzieje. Pierwszy raz widział na oczy taki styl walki i nie wiedział, kto wygrał. Karolina płakała, więc na pewno przegrała. Ale czy na pewno? Tego nie był pewny.
Chwilę później pojawiła się kolejna scenka. Wielkie podium stało centralnie na środku hali, a obok był wielki stolik z pucharami, medalami i dyplomami. Teraz Karolina była uśmiechnięta. Doskonale znał ten uśmiech. Był tak ciepły, że roztopiłby każdą górę lodową. W ręku trzymała puchar, który uniosła ponad głowę, w drugiej ręce miała dyplom, na szyi zwisał złoty medal, a pod nogami miała reklamówkę z nagrodą. Stała najwyżej zawodniczek.
No tak, mówiła mu o mistrzostwach świata. Więc tak to wyglądało? Co w tym takiego ciekawego? Trochę złomu za max pięćdziesiąt złoty i tyle. Jeszcze zapłaciła za to kontuzją nogi.

__________________

Karolina wróciła uśmiechnięta do domu. Spojrzała na kalendarz, za niedługo wracała do Chmurnej Wieży, zaczynał się nowy rok szkolny. Usiadła na łóżku i zaczęła nakładać maść na całą siną nogę. Wyglądała okropnie, jakby od kolana do kostki obumarła i nadawała się tylko do amputacji. Tak naprawdę to tylko siniaki i guz, nic poza tym.
Nagle do pokoju wparował jej ojciec. Śmierdziało od niego papierosami i alkoholem. Nic nowego. Rozejrzał się dookoła. Szczególną uwagę przykuł na rzeczy przywiezione z zawodów, a potem na córkę i jej siną nogę. Od razu na jego obliczu zagościł gniew.
- Znowu byłaś na tych cholernych zawodach?!
- Tak, na mistrzostwach świata. Gdybyś przynajmniej raz na miesiąc spytał się, co u mnie, to byś o wszystkim wiedział. W ogóle jaki rodzic nie zauważyłby czterech dni nieobecności dziecka?
- Przecież zabroniłem ci chodzić na takie zawody!
- Jestem już prawie pełnoletnia, mogę decydować za siebie!
Mężczyzna przygotował rękę do wymierzenia jej siarczystego policzka, ale ona spokojnie zrobiła unik. Skończyła się taryfa ulgowa.
- Nigdy więcej mnie nie uderzysz - wysyczała mu prosto w oczy.
- Jesteś tylko gówniarzem, a nie żadną dorosłą. Jeszcze ci się na jakąś cholerną magię zabrało! Nigdy nie pojedziesz, do żadnej szkoły magicznej!
Po czym wyszedł.

____________________

Karolina pakowała swoje wszystkie ciuchy do walizki. Uśmiechnęła się do zdjęcia swoich koleżanek i zaczęła pakować się dalej. Była już gotowa. Kalendarz pokazywał, że za dwa dni wyjeżdża. Do pokoju zapukała matka. Widząc, co robi córka, pobiegła po mężczyznę. Karolina nie zdążyła zatarasować drzwi. Mężczyzna z papierosem w ustach wszedł do pokoju, prawie wywalając drzwi z zawiasów. Brutalnie złapał Karolinę za włosy, zaczął krzyczeć coś niewyraźnie, a potem wyciągnął zapalniczkę z kieszeni i podpalił jej włosy. Jeszcze przez chwilę trzymał jej włosy, czekając aż wystarczająco mocno zaczną się palić. Karolina szarpała się i krzyczała, lecz on trzymał mocno i twardo wytrzymywał jej nieprecyzyjne uderzenia. Puścił ją i wyszedł, jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna wzięła dzbanek z wodą stojący na biurku i wylała na włosy. Oddychała głęboko, bała się spojrzeć na swoje włosy. Zakryła dłońmi twarz, starając się zapanować nad łzami i złością.
____________________

Karolina weszła do pokoju, w którym unosił się dym z papierosów, mężczyzna i kobieta siedzieli na fotelach i śmiali się z w ogóle nie śmiesznych wpadek swoich sąsiadów, jakby należały do najśmieszniejszych żartów. Gdy ją ujrzeli, przestali się śmiać.
- Wyjeżdżam - powiedziała po prostu i skierowała się do wyjścia.
- Nigdzie nie jedziesz, powiedziałem ci już - odrzekł obojętnie mężczyzna, wygodniej usadawiając się w fotelu.
- A ja mam to gdzieś. Jadę i nie obchodzi mnie to - odpowiedziała zimno. Loki jeszcze nigdy nie słyszał, aby Karolina tak do kogoś mówiła.
- Proszę bardzo, ale pamiętaj, że już nigdy więcej nie pojawiaj się przed progiem tego domu! - huknął.
- A żebyście wiedzieli, że nie wrócę! - krzyknęła, wychodząc z domu.

___________________

- Dość!!! - krzyknęła Karolina na całe gardło.
Dla nich trwało to około pół godziny, a tak naprawdę minęło pół minuty. Patrzyli sobie w oczy. Loki był oszołomiony, ale to, co działo się z Karoliną, było kilka razy gorsze. Na jej czole pojawiły się krople potu, usta drgały, oddychała ciężko, jakby przed chwilą skończyła biegać, w jej oczach widział strach.
- Karolina - udało mu się wyszeptać jej imię.
Nic nie odpowiedziała, szybko zerwała się i wybiegła. Wszyscy przyglądali im się. Każdy przeżył to zaklęcie, ale nikt nie zareagował jak Karolina.
Loki jeszcze przez chwilę siedział i myślał. Jak to możliwe, że po tym wszystkim, co przeszła, umie tak uśmiechać się? Pomyśleć, że z takiej smutnej dziewczyny zrobiła się taka energiczna, radosna, pełna życia. Przecież teraz jej uśmiech potrafi roztopić górę lodową! Najgorsze jest jednak to, że nigdy się nie skarżyła, nigdy nie miała za złe tego, co przeżywała.
Loki zerwał się gwałtownie z miejsca i wybiegł za dziewczyną.
Znalazł ją na wielkim balkonie, który znajdował się na końcu korytarza, przez który przechodzili, aby wejść do sali. Był starannie ukryty między koronami drzew, niewidoczny z doły, lecz z góry było widać całą łąkę i niebo. Karolina patrzyła przed siebie, na bliżej nieokreślony punkt. Najwidoczniej doszła już do siebie, ale widział jej zaczerwienione oczy. Nie było opcji, że nie płakała.
- Karolina, ja... - zaczął łagodnie.
- Śmiało, śmiej się ze mnie. Albo idź wygadać wszystkim, aby oni też odwrócili się ode mnie. W końcu to dla ciebie nic. Przy okazji możesz zdradzić moją tajemnicę. Już i tak gorzej być nie może.
- Karolina, ja nie wiedziałem, że tak to u ciebie wyglądało. Naprawdę mi przykro. Nawet nie wiem, co powiedzieć. Na początku, gdy cię poznałem, pomyślałem, że jesteś jakimś rozpieszczonym bachorem, któremu wszystko zawsze wychodzi i który ma to, co tylko sobie zapragnie. Że dlatego jesteś taka szczęśliwa i radosna. Ale teraz... Teraz, gdy znam prawdę, widzę, ile to wszystko kosztowało cię wysiłku.
- Skoro już wszystko wiesz, to nie mam już co tego ukrywać. Wtedy, gdy mój ojciec spoliczkował mnie, przełamałam niewidzialną barierę. Chciałam zmienić swoje życie. Dlatego znalazłam taką dorywczą pracę u rodziców moich koleżanek. Za te pieniądze zapisałam się na karate. Na początku dziewczyny i w ogóle wszyscy śmieli się ze mnie, ale gdy zobaczyli, że potrafię łączyć tyle rzeczy na raz, zaczęli traktować mnie z szacunkiem i jako niedościgniony wzór. Dużo ćwiczyłam, wylewałam z siebie siódme poty, nawet jeżeli bolało. Nie poddawałam się. Zanim się zorientowałam, to karate było całym moim życiem. Jeździłam na zawody, zdobywałam puchary i medale. Jednak sytuacja w domu była coraz cięższa. Ojciec coraz częściej był pijany, coraz więcej mnie bił, matka zresztą też. Nie mieli żadnych pohamowań. Wtedy nauczyłam się, że muszę korzystać z każdej chwili, cieszyć się życiem, póki je mam. W mojej rodzinie nie byłeś pewny, czy dożyjesz jutra. Zaczęłam postrzegać świat w innych kolorach, częściej się uśmiechać, a gdy zmieniłam szkołę, to udało mi się znaleźć dwie, dobre koleżanki. One jednak szybko się wyprowadziły i zostałam sama.
- Płakałaś teraz? - Loki nie wiedział, co odpowiedzieć, więc zmienił temat.
- Przepraszam, ale... tyle razy starałam się zapomnieć o tym, co było wtedy. Jeszcze to przypomnienie wszystkiego na raz. Po prostu nie dałam rady. To mnie przerosło - wyszeptała.
- Karolina - powiedział twardo, bardzo poważnie. Spojrzała na niego. - Nigdy nie będziesz już sama. Zawsze będę przy tobie, choćby nie wiem co. Nie zostawię cię - tak, to była jego chwila i zamierzał wykorzystać ją w stu procentach.
- To obietnica? - zakpiła sobie.
- Przysięga - odpowiedział poważnie.
- Karolina! - krzyknęła nauczycielka. Zapewne chciała wiedzieć, co się stało.
- Wiesz, przemyślałam twoją wcześniejszą propozycję i zgadzam się na wzięcie udziału w tych pojedynkach - wyszczerzyła białe zęby w uśmiechu. - Z wielką przyjemnością będę wspominać, jak skopałam ci tyłek.
Loki prychnął. To była jego dawna Karolina. Ta, którą poznał rok temu; ta, która zawsze wpadała na szalone pomysły; ta, która nigdy się nie poddawała.
Ta, w której się zakochał.
Zanim zdążył coś powiedzieć, Karoliny już nie było, pobiegła do nauczycielki, aby wszystko wyjaśnić. Spojrzał w niebo. Gwiazdy tańczyły na drodze mlecznej, a polarna zorza poruszała się gdzieś na dalekim szczycie, blisko horyzontu. No tak, gdy ktoś jest zakochany, to zaraz cały świat jest piękniejszy. Kto by pomyślał, że sam przed sobą przyzna, że się zakochał? Nie miał już żadnej wymówki, aby określić to, co się z nim dzieje.
Uśmiechnął się do swoich myśli i westchnął.
- To będzie długi rok szkolny.




________________

Co ja poradzę, że te teksty i przemyślenia Lokiego na samym końcu same się proszą, aby je napisać?!?! To jest silniejsze ode mnie...




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 2 z 4 < 1 2 3 4 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^PVTeam1230
19:03:29 25.04.2024
Szkoda że do Wawy smutny((
~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.