Nowości
18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

23.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 3 sezonu i pełną wersję piosenki Enchantix po włosku

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,045
 Najnowszy Użytkownik: ~NettaArt
Dzisiejsi Solenizanci
KaraQ
Lau
x_ooliwia

Twórczość
Opowiadania
❧  Luna i miniaturki  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorLuna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 23-12-2014 19:20
Założyłam ten temat ponieważ zauważyłam, że na tym forum forma literacka zwana miniaturką dopiero raczkuję. Nie chcę zakładać osobnych tematów dla każdego z moich tworów więc zakładam jeden duży. Będę tu dodawała swoje prace tak jak niektórzy dodają grafikę.
Życzę miłego czytania!
Ps. Miniaturka- krótki, jednoczęściowy tekst
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chłopiec

Mały, najwyżej czteroletni chłopiec chlipał cicho w poduszkę. Wszystko go bolało, a lecznicza maść którą dała mu ta miła, starsza pani nie spełniała swojego działania i Riven nadal czuł skutki pięciogodzinnego siedzenia na mrozie. Ale nie to było najgorsze. Chociaż był mały dobrze wiedział, że niedługo będzie musiał opuścić ten duży dom i wrócić do mamy. A ona na pewno znów na niego nakrzyczy i powie, że był złym chłopcem. Potem wyjmie nie wiadomo skąd szklaną butelkę z jakimś czerwonym płynem po czym nie odezwie się już do syna ani słowem.
- Hej mały. Nie śpisz jeszcze? - do małego pokoiku wszedł wysoki mężczyzna. Riven usiadł gwałtownie, podkulił kolana pod brodę i podciągnął kołdrę jakby chciał się odgrodzić od swojego gościa.
- Dobry wieczór proszę pana- powiedział drżącym głosem. Mama uczyła go by być grzecznym dla starszych. Kiedyś nie chciał się przywitać z bardzo strasznym panem który przyszedł do mamy. Za karę nie dostał nic do jedzenia przez kolejne dwa dni.
- Ej, nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię- mężczyzna uśmiechnął się szeroko i usiadł na krześle obok łóżka.
Riven przełknął łzy i już trochę mniej przestraszony zdał pytanie które dręczyło go odkąd ten sam pan przyprowadził go do tego dziwnego miejsca pełnego dzieci.
- Proszę pana, czy będę musiał wrócić do mamy?
Mężczyzna wziął głęboki oddech i spojrzał na chłopca smutnym wzrokiem.
- Niestety, ale nigdzie nie możemy znaleźć twojej mamy. Jeśli przez następny tydzień nie zgłosi się po ciebie to to będzie twój nowy dom.
Riven'owi wydawało się, że świat nagle zrobił się jaśniejszy
*****
Ośmioletni Riven przyciskał do prawego oka siateczkę z lodem. Od razu po tym jak dwadzieścia minut temu wrócił ze szkoły został zagarnięty przez pielęgniarkę z Domu Dziecka która na widok jego stanu prawie dostała zawału. Między smarowaniem ran dzieciaka maściami, a okręcaniem bandażem jego zwichniętej kostki próbowała dociec co tak właściwie się stało. Oczywiście chłopiec nie chciał jej powiedzieć o tym, że znów był obiektem kpin starszych kolegów i kiedy chciał się bronić został przez nich dotkliwie pobity. Nie był to pierwszy raz kiedy coś takiego się stało, ale nawet armia czołgów nie wyciągnęła by z niego co się stało naprawdę.
- Jeśli nie chcesz powiedzieć mi to chociaż powiedz Jance, przecież tak ja lubisz- powiedziała pielęgniarka gdy do pokoju weszła wysoko szesnastolatka o długich brązowych włosach związanych w kucyk i dobrotliwych zielonych oczach.
Janka była dla Rivena jak starsza siostra. Zaraz po tym jak trafił do sierocińca był strasznie przerażony i bał się zadawać z innymi dziećmi. Dwunastoletnia wtedy Janka zauważyła to i postanowiła się zając tym małym, wygłodzonym chłopcem. Pomagała mu zasnąć gdy budził się w środku nocy, czytała książki i dbała o ty by zjadał wszystko co dostanie. Traktowała go jak młodszego brata.
- Hej braciszku, co się stało? - zapytała gdy pielęgniarka opuściła pokój. Dzieciak mruknął coś pod nosem cały czas wpatrując się w swoje stare, zużyte adidasy. - Znów się biłeś, prawda?
- Tak- powiedział cicho Riven nie odrywając wzroku od butów.
- Nie martw się- dziewczyna przytuliła go z całej siły- Jutro tam pójdę i powiem im, że jeśli jeszcze raz dotknął mojego brata to im się dostanie.
- Ale oni są silniejsi od ciebie.
- Ale ja jestem od nich mądrzejsza- powiedziała Janka po czym śmiejąc się głośno zaczęła łaskotać chłopca. Ten spadł z leżanki i zaczął tarzać się po ziemi. Wszelkie smutki odeszły w niepamięć. Był w domu.
*****
Samochód był nieduży, czarny prowadzony przez pijanego studenta. Gdy wpadł na dwudziestodwuletnią opiekunkę w jednym z domów dziecka, wyglądał jak wielka, rozmazana plama. Nie zważając na jakiekolwiek, ograniczenie prędkości czy zielone światło po prostu przejechał przez skrzyżowanie i staranował biedną kobietę. Nie miała szans.
Riven patrzył na całe zdarzenie z okna swojego pokoju. W chwili w której auto uderzyło Jankę jego świat zawalił się na zawsze.
*****
- Co tam masz mały? - zapytał szesnastoletni Riven patrząc ze śmiechem na małego czarnowłosego chłopca stojącego przed nim.
- To kiotek- powiedział Lee okrywając pokrywkę niedużego pudełka. W środku leżał malutki pluszowy kociak przysłany przez którąś z organizacji charytatywnych. Był wyjątkowo słodki, a ponieważ Lee najbardziej na świecie kochał zwierzęta wszyscy wiedzieli, że podczas dnia prezentów trafi on właśnie do niego.
Riven załatwił to osobiście. Po śmierci Janki postanowił, że postara się by wszystkie dzieci w Domu Dziecka miały w miarę szczęśliwe dzieciństwo. Dbał o nie tak jak kiedyś jego siostra dbała o niego. Był dla tych dzieciaków jak starszy brat.
- Riven, jakiś mężczyzna chce z tobą porozmawiać- do głównego pokoju weszła dyrektorka domu. Chłopak podniósł się z podłogi poszedł za nią do jej gabinet. W środku, na skórzanym fotelu siedział starszy mężczyzna z siwymi
- Witaj chłopcze. Nazywam się Saladin i jestem tu by zaproponować ci miejsce w mojej szkole- zaczął bez ogródek starzec.
- Ale jak to? Miejsce? Dla mnie?
- Tak- Saladin pokiwał głową uśmiechając się szeroko. - Masz potencjał i charakter dzięki któremu zajdziesz daleko. A jeśli będziesz miał odpowiednie wyniki stworzymy fundusz który będzie oferował stypendia dla dzieci z domów dziecka - wyjaśnił spokojnie.
Chłopak zamyślił się na chwile. Wiedział dobrze, że jeśli przyjmie ofertę to będzie musiał opuścić te biedne dzieciaki. Ale jednocześni dobrze się sprawując da im szansę na lepszą przyszłość.
- Dobrze. Zgadzam się.



Kolejna moja miniaturka tym razem świąteczna. Wiem, że na innych planetach święta nie były znane, ale na potrzebę miniaturki zmieniłam trochę ten fakt. Boże Narodzenie nadal nie jest znane na Andros, ale na innych planet owszem,
Zapraszam do czytania.

Święta

Mnich mógł mieć jakieś czterdzieści lat. Długie blond włosy związał w warkocz który opadał na ziemie gdy mężczyzna siedział na ławce i czytał jakąś bardzo grubą książkę. Był nią tak zainteresowany, że zupełnie nie zauważył dwunastoletniego chłopca który przysiadł obok.
- Dzień dobry mnichu Lee. Co czytasz? - zapytał się Nabu uśmiechając się do starszego kolegi.
- To książka o sztukach walki z Zenitu. Jest bardzo ciekawa- odpowiedział mnich nieodrywający wzroku od tekstu.
- Acha- powiedział chłopiec po czym zamilkł na chwile by wpatrując się w ziemie zastanawiać się nad kolejnym pytaniem. - A piszą tam coś o Świętach Bożego Narodzenia?
- O Świętach Bożego Narodzenia? - zdziwiony mężczyzna popatrzył na młodego ucznia. - A co to takiego?
- To naprawdę wspaniałe święto - zaczął Nabu- Ludzie spędzają je z rodzina przy stole, rozmawiają ze sobą, dają prezenty i wszyscy są strasznie szczęśliwi. A najlepsze jest to, że to święto jest już jutro- zawołał uśmiechając się szeroko.
Lee popatrzył na niego z dezaprobatą. Jego wyraz twarzy zmienił w jednej sekundzie.
- Musisz dać spokój tym bzdurom- odezwał się pouczającym tonem -Tacy młodzi wojownicy jak ty powinni cały swój czas poświęcić ćwiczeniom, a nie jakimś prezentom. Wracaj do głównego budynku ćwiczyć zaklęcia.
******

Większość ludzi myśli, że święta w sierocińcu są smutne i bezbarwne, ze dzieci które tam mieszkają przez całe Boże Narodzenie uśmiechają się sztucznie i tęsknią za ciepłem rodzinnego domu. Jednak Dom Szczęśliwego Dziecka w Magix z całą pewnością przeczył temu obrazowi. Prawie trzydzieścioro podopiecznych tego szanownego przybytku, zebrało się w głównym salonie by razem ubierać choinkę, robić świąteczne ozdoby i ozdabiać wcześniej przygotowane pierniczki. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, śmiali się głośno i czuli się jak jedna wielka rodzina.
- Riven! - krzyk Janki poniósł się po salonie- Ile razy mam ci powtarzać , że duże bombki wieszamy na dole, a małe na górze!
- Wiem, wiem- powiedział stojący na drabinie dziesięciolatek i robiąc sztucznie markotną minę podał jedną z największych baniek, czekającemu na dole Fredowi. - Słuchaj siostrzyczko, a może łaskawie powiesz maluchom by pospieszyły się z tymi cukierkami.
- Już są, już są- do pokoju weszła mała dziewczynka z długimi blond warkoczami trzymając w rękach duży kosz słodyczy.
- Dobra robota Lilka- pochwaliła małą Janka- Chcesz zawiesić włożyć gwiazdę na czubek choinki? - zapytała biorąc śmiejącą się pięciolatkę na ręce.
- Tak, tak - wykrzyknęła dziewczynka. Riven podał jej złotą gwiazdkę, a Lily, podniesiona przez Jankę, włożyła ją na szczyt drzewka. Teraz choinka wyglądała naprawdę ładnie i wszyscy poczuli się jak w domu. Prawdziwym domu.
******
Indyk już dawno wystygł, a pudding stał się wodnisty. Sky grzebał widelcem w wyschniętym drobiu i zupełnie nie po książęcemu podpierał głowę łokciem. Był mocno znudzony tą rniby świątecznąr1; kolacją. Od prawie dwóch godzin siedział z ojcem przy bogato zastawionym stole i nudził się okropnie. Brak zdolności nawiązania z tatą rozmowy był mocno uciążliwy i po paru próbach, następca tronu Heraklionu po prostu dał sobie spokój.
Tak bardzo brakowało mu czasu gdy żyła mama. Wtedy każde święta były wesołe, pełne śmiechu i rozmów. Cała trójka ozdabiali zamek, śpiewali świąteczne piosenki i spotykali się z poddanymi. Wszystko wydawało się idealne, na ich życiu nie było żadnej skazy.
A potem pojawili się Bandyci i święta już nigdy nie były takie same.



-----------------------------------------------------------------
Dobra ludzie. Macie jakieś pomysły na miniaturki.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez LunaFin dnia 21-12-2014 21:07
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~IcyJus
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-12-2014 17:17
Obie miniaturki świetne, mają ze sobą związek, na plus. Miło, że piszesz właśnie o specjalistach, którzy mają chyba najmniej czasu w Winxie, są tylko po to by odegrać złą albo dobrą rolę, przynajmniej teraz. Jestem ciekawa Twojego kolejnego dzieła xd.
Weny!



Edytowane przez Suzanne dnia 25-12-2014 20:15
49139190 ? Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~Chatta
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-12-2014 00:58
Na początku muszę się z Tobą zgodzić, że mało jest tu takich miniaturek, a szkoda, bo mi z reguły nie chce się czytać opowiadań z wieloma długimi rozdziałami xd. Dlatego cieszę się, że założyłaś ten temat. No dobra, czas napisać, co odczułam po przeczytaniu Twoich tekstów.
Ogólnie treść mi się podoba. Fajnie, że piszesz o Specjalistach, a nie tworzysz kolejnych pracy o Winx. Dodatkowo opisujesz ich życie w przeszłości, z czasów, gdy byli jeszcze młodzi. To też na plus. Twoje miniaturki przyjemnie się czyta, tak na jednym wdechu, są całkiem wciągające. Do samej treści nie mam żadnych "ale".
A teraz coś na co musisz zwrócić większą uwagę. Zapominasz o przecinkach i polskich znakach. Czasem wkradają Ci się literówki. No i musisz uważać na to - "r1;". Niby takie małe szczegóły, a jednak troszkę odbierają uroku Twoim pracom. Jeśli poprawisz swoje teksty pod tym względem, to będą one jeszcze lepsze.
Podsumowując: musisz popracować tylko nad poprawną pisownią, bo samej treści nie ma co się czepiać, gdyż ona po prostu jest super. Weny :3.


av (c) Rossattiee
AzC

Edytowane przez Chatta dnia 30-12-2014 01:15
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 06-01-2015 21:47
Takie krótkie, przygnębiające coś. Napisane już jakiś czas temu, zaraz po "Lemoniadzie". Jest z nią powiązane więc zapraszam do zapoznania się z poprzednim tworem. LINK
Zapraszam do czytania
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Śmierć

Często zastanawiał się co czuje osoba która umiera. Ból czy ulgę? Rozpacz czy szczęście? A może nie czuje nic i tak jak szmaciana lalka jest wyprana z uczuć? Nie potrafił znaleźć na to odpowiedzi.

Pamiętał, że jego matka, gdy umierała, miała na twarzy wymalowaną rozpacz pomieszaną z desperacką potrzebą ratowania swoich synów. Jego przyjaciel Nabu, przyjął śmierć pokazując światu, że jest godny miana dobrego czarodzieja i zginął by ocalić swoich przyjaciół. Kiedyś, dawno temu, znaleźli razem z Sky'em w jednej z napadniętych przez Bandytów wiosek, małą dziewczynkę konającą na drodze. Do dziś pamięta słowa małej tuż przed śmiercią.

- Nie płacz mamo, już do ciebie idę- powiedziała po czym zamknęła malutkie oczęta na zawsze.

Każde z tych zdarzeń sprawiało, że w jego sercu na nowo rodził się niepokój związany z odejściem z tego świata. Przez tyle lat walczył ze złem, towarzyszył Winx w walkach z tysiącem czarnoksiężników i jakoś na razie zdarzył się tylko jeden przypadek zaklęcia które kogoś zabiło. A to, że trafiło ono jego przyjaciela tylko pogłębiało szok po tym zdarzeniu i smutek jaki ogarnął cały otaczający świat. Wszechobecne przygnębienie było wtedy prawie namacalne, wręcz, jak ktoś kiedyś powiedział, można je było kroić nożem. I to tępym.

Gdy Brandon umierał doznawał wiele uczuć na raz. Ulgę, bo rana od kuli nie bolała tak jak się spodziewał. Przerażenie związane z tym co zaraz się stanie. Szczęście które było powodowane świadomością bliskiego spotkania z krewnymi. I niepokój o przyjaciół nadal walczących z Buntownikami.
Prawie nie zwrócił uwagi na koniec bitwy i to, że wylądował w jednym z szpitali na Heraklionie. Jak przez mgłę docierał do niego głos Sky'a błagającego by nie umierał i krzyczącego na lekarzy by coś zrobili. Jego uszy pochwyciły lekko przytłumiony szloch Stelli. Próbował powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, że medycy go z tego wyciągną i jeszcze zdążą się razem zestarzeć, ale głos odmówił mu posłuszeństwa. Zresztą kogo chciał oszukiwać, dobrze wiedział, że to jego koniec, że już nic nie da się zrobić. Umierał, a obok niego było dwoje najważniejszych ludzi w jego życiu.

- Co z Hagerem?-zapytał wykorzystując ostatni zapas sił. Sky i Stella wymienili ze sobą znaczące spojrzenia jakby nie wiedzieli co mają opowiedzieć.
- On... nie żyje. Dopadła go jedna z kul. Strzał prosto w serce, śmierć na miejscu- odpowiedział książę starając się opanować łzy.
Brandon uśmiechnął się na myśl o śmierci przywódcy Bandytów i wiedząc, że wszystko co miał zrobić zostało zrobione, zamknął oczy by spokojnie pożegnać się z tym światem.
Zemsta została dokonana.



Tą miniaturkę napisałam z zamiarem stworzenia czegoś wyjątkowo konstruktywnego. Tak naprawdę gdzieś tak do połowy wszystko szło po mojej myśli, potem cos zepsułam. Ogółem miniaturka jest jednym z trzech tworów o Trix. Miniaturkę o Stormy napiszę w swoim czasie, a o Icy pojawi się w specjalny dzień którego daty nie zdradzę.
Miniaturka z dedykacja dla Icy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Każde większe miasto może pochwalić się pięknymi, jasnymi uliczkami, starówką czy nowoczesną dzielnicą pełną budynków ze szkła i wysokich biurowców. Każda metropolia skrywa także taką część siebie w którą lepiej się nie zapuszczać. Ciemne uliczki, mroczne zakamarki i zapuszczone zaułki skutecznie odstraszają turystów, a także wysokich rangą urzędników. Wychudzone koty przemykają od śmietnika do śmietnika dokładnie przeczesując każdy worek w poszukiwaniu czegoś zdatnego do jedzenia. Dzieci o bladych twarzach, grają w klasy narysowane resztką kredy. Niektóre są bose, inne mają na stopach tylko podniszczone, rozpadające się trampki. Często każdy w innym kolorze. Starsi chłopcy na pobliskim podwórku grają w nogę. Mimo otoczenia gra idzie sprawnie, jest bardzo przepisowa. Nikt nie chce zniszczyć jedynej piłki w okolicy.
Dziesięcioletnia Darcy siedzi na twardym, podniszczonym chodniku i z zamkniętymi oczami wsłuchuje się w wyliczankę koleżanek. Obok niej, trzy dziewczynki z zapałem godnym niejednego sportowca skaczą na skakance tylko kątem oka przyglądając się poczynaniom znajomej. Gdy ta na chwile otacza się fioletową poświatą, wszystkie trzy zaprzestają skakać i ze zdumieniem wpatrują się Darcy.
- Więc chcesz zostać czarodziejką? - pyta jedna z nich. Blond warkocze do ramion ma związane dwoma niebieskimi wstążkami. To jej największy skarb, prezent od ojca którego nigdy nie poznała.
- Tylko dużo ćwicząc dostaniesz to stypendium- dodaje druga podnosząc z ziemi wysłużoną skakankę. Nie mogła pozwolić by ktoś przez przypadek na nią nadepnął, to była jej jedyna zabawka.
- Przecież wiem- odpowiada spokojnie Darcy po czym podnosi się z ziemi i spokojnie otrzepuje z kurzu ubranie. Stary sweter wygląda na niej jak worek na śmieci, a wytarte jeansy straszą ogromną łatą z napisem "Life is sweet".
- Wieczorem ma być niezła rozróba pod komisariatem. Podobno znów obniżyli fundusz pomocy - krzyczy jeszcze trzecia spoglądając za odchodzącą koleżanką.
Gdy kilka godzin później Darcy próbuje zasnąć słowa dziewczynki wracają do niej jak bumerang. Za oknem setki dorosłych wykrzykuje rymowane hasła. Domagają się pieniędzy, poprawy warunków życia. Są wśród nich robotnicy z pobliskiej fabryki którzy osiemnaście godzin na dobę pracują by wyżywić rodziny. Są matki bojące się o przyszłość swoich dzieci i młodzież która chciałaby się stąd wyrwać, ale nie pozwala im na to system płatnych studiów i wyjątkowo trudno dostępne stypendia. Wszyscy trzymają transparenty albo zaciśniętymi pięściami wymachują w stronę komisariatu policji, jedynym znakiem obecności przedstawicieli władz w całej dzielnicy. Pod budynkiem stoi grupa ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy z zapałem próbują powstrzymać wciekły tłum. Niektórzy trzymają miecze, a większość młodych kobiet unosi się nad ludźmi. Ich plecy zdobią skrzydła różnej wielkości i koloru, a stroje błyszczą oślepiającym blaskiem.
W pewnej chwili cos rozbłyska gwałtownie, a fala światła zalewa pokój Darcy. Dziewczynka podnosi się gwałtownie z łóżka i podbiega do okna by zobaczyć co się stało. Gdy widzi szalejący na ulicach tłum i śmigające we wszystkie strony zaklęcia, zbiega szybko piętro niżej gdzie spodziewa się zastać babcie. Owszem babcia jest. Siedzi fotelu i szlocha cicho w chusteczkę.
- Co się stało? - pyta przerażona dziewczynka.
- Wpadł tu przed chwilą Fred. Podczas protestu czarodziejki zaczęły rzucać zaklęcia i parę trafiło w twoją matkę. Ona... - starsza kobieta zanosi się szlochem.
A Darcy stoi tam, na środku pokoju, a jej umysł opanowuje tylko jedna myśl.
Nienawidzi czarodziejek.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~IcyJus
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-01-2015 17:15
Dzięki Luna, ta miniaturka jest piękna, wyrafinowana. Bardzo mnie poruszyła. W tym tekście pokazałaś coś, nad czym często myślałam, świat idealny w według czarodziejek. Po prostu boskie, miło, że dałaś tu czarodziejki w roli oprawców. Po prostu brak słów.

Kontynuacja Lemoniady, wzruszająca, o śmierci. To ciężki temat, trochę drastyczny i trudno dobrze go pokazać w Winxie, jednak Ty sobie poradziłaś mistrzowsko. Miniaturka porusza jeszcze jedną rzecz - zemstę, za to mega plus. Trudno jest pokazać w tej Winxowej utopii motyw zemsty. Na prawdę dziewczyno masz talent. Wiedz, że posiadasz fankę xdd.

Weny...



Edytowane przez Suzanne dnia 07-01-2015 19:53
49139190 ? Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 10-01-2015 22:55
Tym razem coś nie związanego z Winx. Ten tekst na samy początku miał być wypracowaniem do szkoły, ale potem okazało się, że nie spełnia określonych wymogów. Wstawiam go więc tutaj by zobaczyć co wy macie do powiedzenia.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ikar

Zawsze chciałem latać, unosić się w powietrzu i szybować z prądami wiatru tak jak to robią mewy których tu, na wyspie, nigdy nie brakuję. Jeszcze gdy byłem małym chłopcem zdarzało mi się wchodzić na łóżko a potem z niego zeskakiwać machając gwałtownie ramionami by sprawdzić czy uda mi się nie spaść na podłogę lecz zawisnąć nad ziemią jak to czasami robią najwięksi bogowie. Zdarzało się, że podczas takich zabaw do mego pokoju wchodził mój ojciec Dedal, znakomity konstruktor i artysta. Na widok moich przedsięwzięć śmiał głośno, czochrał wielką dłonią moją blond czuprynę i z uśmiechem pouczał bym przestał marzyć i wziął się za ćwiczenie sztuki przemawiania.

Gdy, by uciec z Krety, zbudował dla siebie i dla mnie skrzydła, zaśmiałem się w duchu. Kto by pomyślał, że człowiek który przez tyle lat tępił moje sny o lataniu, teraz sprawi, że staną się prawdą. Przyczepiając sobie do ramion wspaniały wynalazek czułem się jakbym wygrał olimpiadę, zdobył wszystkie laury i stał się prawie jednym z nieśmiertelnych. Co to było za niesamowite uczucie pełne szczęścia bez jednej skazy na swoim obliczu.
Dopiero gdy oderwałem się od ziemi dotarło do mnie co robię. Ja lecę! Ja naprawdę lecę1 Spełniłem me najskrytsze marzenia, uniosłem się nad powierzchnie planety i tak jak ptaki mogłem patrzeć na wszystkich z góry. Do moich uszu dotarły krzyki ojca bym był ostrożny, bym uważał bo jeśli polecę za blisko morza lub słońca to spadnę i rozbiję się tracąc życie na zawsze. Jednak ja nie zwracałem na niego uwagi. Byłem zajęty lotem, napawaniem się uczuciem wolności którego tak bardzo mi brakowało. Spojrzałem w dół i dostrzegłem zdziwionych pasterzy, chłopów i rybaków którzy oderwani od swoich zajęć wpatrywali się we mnie szeroko otwartymi oczami. Pewnie zastanawiali się kim jestem? Człowiekiem? Ptakiem? A może wysłannikiem bogów? Zaśmiałem się głośno i pomachałem do nich ręką po czym spojrzałem w górę w kierunku słońca.

Było takie piękne. Okrągłe i złociste jak koła przy rydwanie króla Minosa. Świeciło niesamowitym blaskiem który sprawiał, że nie dało się na niego patrzeć. Tylko człowiek niesamowicie silny psychicznie mógł się oprzeć temu widokowi. Ja taki nie byłem. W jednej chwili zapragnąłem dotknąć tej świetlistej kuli, zgłębić tajemnicę boga Heliosa i dowiedzieć jak z bliska wygląda to co przez tyle lat oświetlało moje życie i grzało moje ciało.
Zamachnąłem się parę razy skrzydłami by wznieść się jeszcze wyżej. Cały czas wydawało mi się, że jeszcze chwila, a będę miał je na wyciagnięcie ręki. Czułem jak jego ciepłe, wręcz gorące promienie powoli prześlizgują się po moich ciele rozgrzewając każdą jego część. Nawet nie zauważyłem jak parę piórek oderwało się od skrzydeł i spadło do morza. Przecież to tylko niewielka część wynalazku dam sobie bez niej radę.

A potem nagle zacząłem tracić wysokość. Zamiast w unosić się w górę spadałem w dół w kierunku czystego, błękitnego morza.
Ogarnęło mnie przerażenie i gwałtownie zacząłem machać ramionami tak jak wtedy gdy byłem mały. Jednak to nie pomagało. Nadal odległość między mną, a powierzchnią wody malała w zastraszającym tempie. Usłyszałem z tyłu przerażony krzyk ojca który musiał patrzeć jak jego jedyny syn ginie odmętach wód.

Gdy doszło do zderzenia nie czułem nic. Zimno które mnie ogarnęło było wręcz przyjemne, kojące, sprawiało, że wszystkie zmysły przestały działać.
I właśnie wtedy kiedy czerń na dnie była coraz bliżej naszła mnie pewna myśl.
Marzenia są dobre, ale i niebezpieczne.
A potem zapadła ciemność.

Dedal

Pierwszy raz w życiu bałem się swojego własnego wynalazku. Przez tyle lat tworzyłem różne urządzenia na potrzebę króla Minosa coraz bardziej zbliżając się do kręgu jego najbardziej zaufany ludzi tracąc poczucie wolności, że teraz kiedy w końcu mogłem je odzyskać ogarniał mnie strach. Lękałem się na myśl o ludziach władcy Krety którzy jak tylko zorientują się, że zniknąłem ruszą w pogoń.

A może lepiej było zostać? Przecież na wyspie mieliśmy wszystko dom, znajomych, dobrą pracę. Po co to wszystko tracić? Po co narażać życie swoje i syna tylko dlatego, że mnie się nagle zachciało powrotu do domu.

Jednak jedno spojrzenie na twarz Ikara gdy zakładaliśmy skrzydła wygoniło z mojej głowy wszystkie złe myśli. Chłopak uśmiechając się szeroko i pogwizdując cichutko przyczepiał pióra nie zwracając uwagi na gorący wosk czy pogoń. Wtedy zrozumiałe, że nie tylko ratuję mnie i jemu życie, ale także spełniam marzenia mojego jedynego potomka. Zdecydowanie poprawiło mi to humor.

Nadal jednak zdawałem sobie sprawę, że istnieje jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Jeśli którykolwiek z nas podleci za blisko wody lub słońca pióra zaczną odpadać i spadniemy w odmęty wód by już nigdy się z nich nie wynurzyć. Odrywając się od ziemi krzyknąłem jeszcze do Ikara by uważał i mając nadzieję, ze usłyszał wzniosłe się w powietrze.

Dopiero kiedy poczułem na twarzy delikatny dotyk wiatru zdałem sobie sprawę, że naprawdę jestem wolny. Wolny! Tyle marzyłem o tym uczuciu, a teraz w końcu mogłem je poczuć w swoim sercu. To było takie piękne patrzeć na ludzi pod sobą którzy w pocie czoła pracowali by wyżywić swoje rodziny i czuć, że jest się ponad tym, że wszystkie zmartwienia które nękają zwykłych ludzi mnie nie dotyczą.

Przez chwilę miałem ochotę roześmiać się głośno i wznieść się jeszcze wyżej lecz wiedziałem, że muszę się opamiętać, kontrolować mój lot i bezpiecznie doprowadzić siebie i syna do celu. Podniosłem głowę by spojrzeć na potomka, ale zamiast odetchnąć z ulga, że wszystko z nim w porządku, mój umysł znów ogarnął strach. Z przerażeniem patrzyłem jak młody chłopak wznosi się coraz wyżej i wyżej, jak pióra z jego skrzydeł powoli odpadają i wpadają do morza niezauważone przez lotnika.

Gdy Ikar zaczął spadać wydałem z siebie krótki okrzyk i zacząłem rozglądać się w około próbując znaleźć sposób na uratowanie syna. Wiedziałem jednak, ze już nie da się zrobić. Byłem za daleko by go złapać, a wysokość z jakiej spadł nie dawała szans na przeżycie. Mimo tego cały czas miałem nadzieje , że Ikar wynurzy się zaraz z wody i ze śmiechem powie, ze to był tylko żart, głupi młodzieńczy żart.

Jednak nic takiego się nie stało. Morska otchłań która przed chwila pochłonęła młodzieńca, teraz trwała niewzruszenie jak gdyby nic się nie stało.
A ja w końcu zrozumiałem co nastąpiło przed chwilą.
Zabiłem własnego syna.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~Ignis
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-01-2015 17:19
Twoje miniaturki są piękne, po prostu wspaniałe. Czemu ich wcześniej nie zauważyłam? Jak ktoś wcześniej wspomniał, dobrze że nie opisujesz Winx, bo o nich wiemy już wiele, a tworzysz historię postaciom, które niby w serialu są ważne, ale tak mało o nich wiemy. Ta ostatnia odnosząca się do mitologi też jest przepiękna, aż chciało mi się płakać, tak genialnie opisałaś odczucia bohaterów. No i twoje teksty posiadają morał, co dla mnie jest na wielki plus, bo jest tak wiele opowiadań które tylko śmieszą, a morału i mądrości życiowych w nich mało. Czekam na następne i życzę weny.



Jakieś moje rzeczy: SorceressIgnis(dA), MrsTanato(dA), Moja strona

Odwiedź galerię "zgadzania się"

Przychodzę tu głównie na dramy
52984863 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-05-2015 21:05
Przedstawiam wam dwie króciutkie miniaturki o Trix. Jednocześnie proszę was o nie katrupienie mnie. Naprawdę straciłam wszelkie pomysły dlatego też zwracam się z prośbą do was byście wybrali bohatera o którym mam napisać. Może być to też jakaś konkretna sytuacja lub relacje między dwojgiem bohaterów.
Proszę też o komentarze, które są dla mnie bardzo ważne.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Złodziejka

Dwa wilczury spały smacznie na ganku dużego domu zupełnie nie zwracając uwagi na otaczający je świat. Przed nimi leżała miska z jedzeniem, a jeden z zwierzaków łapą plastikową kość. Włączony w domu alarm i wysoki mur w Okół willi, świadczyły o wysokiej dbałości właściciela o swoje bezpieczeństwo. Nie przewidział on jednak trójki bardzo sprytnych złodziei, którzy bez problemu obeszli jego zabezpieczenia.
- To był genialny pomysł z tym eliksirem- powiedział cicho zamaskowany mężczyzna.
- Masz racje. Nasza córka wyrośnie na geniusza- wysoka kobieta uśmiechnęła się szeroko poprawiając czarną kitkę. Stojąca obok niej dwunastoletnia dziewczynka, przewróciła oczami i mrużąc powieki, przyjrzała się dużemu ogrodowi.
- Droga wolna- wyszeptała po czym, niczym kot, przekradła się obok śpiących psów. Jej rodzice szybko poszli w jej ślady i już po chwili złodziej gmerał w zamku drewnianych drzwi. Mimo, że podziwiał zdolności swojej żony, to jednak w tej rodzinie to on zajmował się wytrychami. Ona wolała planowanie włamania i ucieczki, a ich córkar30; tak, ta mała zdecydowanie miała nadzwyczajne zdolności.
- Gotowe- powiedział gdy drzwi w końcu ustąpiły. Cała trójka weszła do środka rozglądając się uważnie. Mieli nie całe trzydzieści sekund na unieruchomienie alarmu który był ostatnia lina obrony domu. Większość złodziei amatorów na dźwięk syreny ucieka gdzie pieprz rośnie zostawiając po sobie mnóstwo śladów. Oni byli jednak mądrzejsi.
- Teraz twoja kolej- uśmiechnęła się do córki złodziejka. Dziewczynka odetchnęła głęboko po czym przyłożyła ręce do bazy alarmu i zamknęła oczy próbując się skupić. Pół sekundy później przez jej palce przebiegły delikatne iskierki, a na małym wyświetlaczu pojawiła się informacja o rozkodowaniu.
- Zrobione- powiedziała dwunastolatka po czym pobiegła w głąb domu w poszukiwaniu cennych przedmiotów. Przez kolejne pięć minut, rodzina złodziei zdążyła zgarnąć trochę kosztowności, pieniędzy i spisać numery dwóch kart kredytowych, a wszystko to zrobić w taki sposób by zostało jak najmniej śladów. Lekarskie rękawiczki nie zostawiały śladów na drewnianych meblach. Wcześniej wyłączone kamery zwisały smętnie z przyczepionych do ścian uchwytów, teraz kompletnie bezużyteczne. Psy nadal spały nie zdając sobie sprawy z tego co dzieje się w środku. Dzięki staraniom włamywaczy, kradzież zostanie odkryta dopiero następnego dnia.
- Niedługo twoje urodziny, nieprawdaż? - bardziej stwierdziła niż zapytała kobieta kiedy z pomocą córki otwierały pancerny sejf w sypialni właściciela domu. Dziewczynka kiwnęła głową nie odwracając wzroku od skomplikowanego zamka.
-Tylko nie pytajcie mnie co bym chciała. W tym roku sami macie coś wymyśleć- prychnęła otwierając w końcu małe drzwiczki.
- Rozumiem, że w grę wchodzą też wszelkie różowe jednorożce i lalki w koronkowych sukienkach- zaśmiał się ojciec młodej złodziejki, który akurat wszedł do pokoju.
- O nie! - przeraziła się Stormy. Może i jestem tak beztroska jak moje koleżanki, ale róż i koronki odpadają na wejściu. Za to przydałoby się coś do robienia żartów nauczycielom w szkole.
- Chyba coś się znajdzie- powiedział złodziej po czym wyszedł z pomieszczenia by dokładnie przeszukać kolejne piętro. Jego córka w tym czasie miała schować do starego skórzanego worka trzy duże naszyjniki z brylantami i parę innych okazów niezwykle kosztownej biżuterii.

Parę godzin później cała trójka siedzi w jednej z knajp w centrum miasta i jak gdyby nigdy nic rozmawia o jakiś błahych sprawach. Łup jest już dobrze ukryty, a oni mają zabezpieczenie na najbliższe parę miesięcy.
- A ona wtedy na to, że pewnie kosmici porwali teściową naszego nauczyciela od matmy i dlatego jest taki szczęśliwi- kończy swoją opowieść Stormy i uśmiecha się szeroko spoglądając na swoich rodziców. Czuję się tak jakby byli zupełnie normalną rodziną, która właśnie wróciła z udanej zabawy urodzinowej dalekiego kuzyna. Śmiali się beztrosko, rozmawiali, kompletnie zapominając o spoczywających w ukryciu bezcennych skarbach. Bo dla nich złodziejstwo było zabawą. Zabawą która sprawiała, że czuli się szczęśliwi.

---------
Ta miniaturka jest bardzo krótka, ale naprawdę nie miałam na nią pomysłu. Mam nadzieje, że się podoba.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Najlepsza

Icy wyciąga przed siebie rękę, zamyka oczy i skupia się na stojącej parę metrów od niej wazie. Naczynie pokrywa się cienką warstwą szronu który po paru sekundach znika. Widząc efekt, czarownica opada zmęczona na twarde, drewniane krzesło i kryje twarz w dłoniach. Nigdy jej się to nie uda, nigdy nie zadowoli ciotki, nigdy nie będzie najlepsza.
Dziewczyna ociera pojedynczą łzę po czym na drżących nogach podchodzi do szklanej gabloty stojącej w niedużym pokoju. W środku znajduje się cała kolekcja trofeów, medali i dyplomów zdobytych przez Cold, jej matkę, w różnych turniejach. Brakuje tylko jednego, tego po którego straceniu Cold już nigdy nie była taka sama.
Icy pamięta ten dzień doskonale. Słońce świeciło, ptaki ćwierkały, a temperatura była wręcz idealna. Całe Magix zebrało się na głównym placu by oglądać finał najważniejszych, magicznych zawodów w całym wymiarze. Dwie wielkie kobiety, dwie zupełnie różne, potężne moce.
Wszystko szło dobrze, zgodnie z regulaminem. Jednak przeciwniczka Cold była silniejsza, lepsza. Wygrała, wbijając tym samym nóż w serce kobiety. Następnego dnia przegraną znaleziono w swoim pokoju z podciętymi żyłami. Popełniła samobójstwo.
Icy przełyka ślinę i marszczy czoło próbując odegnać wspomnienia. Mama zawsze była dla niej dobra, kochała ją najbardziej na świecie. Dbała o nią, starała się by jej córeczka, mimo braku obecności ojca, miała jak najlepsze dzieciństwo. Dziewczynka bardzo za nią tęskni, strasznie jej, jej brakuje. Ale koniec tego. Ciocia zawsze jej powtarzała, że uczucia są dla mięczaków, dla słabeuszy. A mięczaki nie wygrywają.
Czarownica jeszcze raz wyciąga przed siebie ręce i skupia się na wazie. Pozbywa się wszelkich emocji jej serce staje się twarde jak kamień. Icy nie czuje już nic, tylko pustkę. Nie ma w niej niczego co czyni ludzi, według niej, słabymi, bezbronnymi. Jest silna, jest najlepsza, jest genialna.
W momencie gdy naczynie pokrywa się warstwą grubego lodu do pokoju wchodzi wysoka kobieta o białych włosach upiętych w kok i zimnych, nieprzeniknionych oczach. Jej twarz zastygła w wyrazie pogardy dla całego społeczeństwa.
- Nieźle- mówi nie przekraczając progu drzwi- Ale musisz jeszcze poćwiczyć. Jeśli będziesz ćwiczyć będziesz najlepsza.
- Tak ciociu.
Waza pęka.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-05-2015 21:33
Jejku, wszystkie notki w Twoim wykonaniu się po prostu genialne! Mogę je czytać na okrągło, naprawdę.uśmiech Miniaturki o Trix są świetne, jednak najbardziej poruszyła mnie ta z Icy, nigdy nie patrzyłam na jej postać z tej strony...zawsze myślałam, że jest lodowatą osobą bez uczuć, ale dzięki tej miniaturce spojrzałam na tę postać z innej strony i nawet zaczęłam jej współczuć- straciła kochającą matkę, a teraz wychowuje ją ciotka, pozbawiona wszelkich uczuć. Naprawdę genialne. W życiu lepiej bym tego nie opisała, mam szczerą nadzieję na kontynuację tej historii, bo naprawdę mnie wciągnęła. No i jeżeli mam doradzać to szczerze od dawna żyję nadzieją na kontynuację opowiadania\miniaturki z Rivenem i Nabu (po prostu ubóstwiam ten wątek ich przyjaźni, jest taki cudowny) pt. "Jak mogłeś", naprawdę mnie to tak wciągnęło i z wielką przyjemnością czytałabym kolejne rozdziały jeżeliby się takowe pojawiały. Podsumowując mam nadzieję na kolejne genialne miniaturki w Twoim wykonaniu. Czekam z niecierpliwością. Weny.uśmiech


32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 04-05-2015 16:39
Wciągające, naprawdę. Piszesz refleksyjnie, z lekką melancholią - lubię taki styl, opowiadania, przy których można pogdybać.
Szczerze mówiąc, najbardziej dotknęły mnie opowiadania o przeszłości Rivena i Darcy. Tuż za nimi jest historia Icy. Wszystkie mnie do głębi wzruszyły. Chciałabym, żeby było jeszcze parę urywków z ich przeszłości.
Śmierć Brandona. Przeszkadza mi fakt, że nie wiem, kiedy ona dokładnie nastąpiła. Nie mniej opowiadanie to spodobało mi się.
(Pozostałe oczywiście też, aczkolwiek wyżej wymienione najbardziej).

Pisz, kiedy tylko możesz. Jak masz wenę, oczywiście. Nic na siłę, bo wtedy wszystko wydaje się do niczego i nic nam nie pasuje.

Bardzo bym się ucieszyła, gdybyś dodała kilka fragmentów z przeszłości (nie)ważnych bohaterów. Pokazujesz ich z bardzo ciekawej strony. Jak już jestem przy tym temacie, to powiem, że chciałabym zobaczyć, jak widzisz Diaspro.

- Zakochałam się.
- W kim?
- W Lunie i jej twórczości.

uśmiech

Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-05-2015 15:27
Oto miniaturka o Nabu. Nie jest najlepsza, miałam nadzieje, że wyjdzie mi lepiej. szczególnie ostatnia części. Jeśli zaś chodzi o propozycje to najprawdopodobniej napiszę obydwie miniaturki, ale niestety nie wiem kiedy. Na historie Diaspro mama już jakiś pomysł, ale kontynuacja "Jak mogłeś"... Pomyślę, obiecuję.

Zapraszam do czytania i komentowania.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wzburzone morzę szaleje wokół niedużej wysepki. Fale uderzają w wyszczerbione skały, a biała piana morska obmywa wapienne ściany dużego dworu. Wiatr wyje przeraźliwie sprawiając, że stojący przy wejściu do budynku strażnicy zaciągają na uszy czapki, założone pod hełmy. W środku prawie trzydzieści pięć osób dziękuje w myślach architektom którzy zaprojektowali niecodzienny, ale nadzwyczaj skuteczny system ogrzewania.
Dziesięcioletni Nabu siedzi w oknie swojego pokoju i z zamkniętymi oczami wsłuchuje się w dźwięki sztormu. Na kolanach trzyma otwartą księgę, a dwa krótkie, brązowe warkoczyki opadają na fioletową pidżamę. Jego umysł zajęty jest tworzeniem niesamowitej historii w której pełno było piratów, dzielnych marynarzy i... prawdziwej przyjaźni.
- Braciszku? -do młodego czarodzieja podchodzi drobna sześciolatka. Jej szmaragdowe oczy błyszczą wesoło w świetle dwóch ledwo tlących się lamp, a czekoladowe włosy opadają kaskadami na chudziutkie ramiona.
- Co jest Azi? - pyta się Nabu. Dziewczynka nie odpowiada tylko uśmiecha się szeroko i z trudem wdrapuję się na parapet. Siada naprzeciw starszego brat po czym wyrywa mu z rąk książkę i zamyka ją gwałtownie.
- O czym myślisz? - pyta wesoło.
- O niczym specjalnym - odpowiada chłopiec odstawiając na bok wyobraźnie. Azula wzrusza ramionami i jak gdyby nigdy nic zmienia temat.
- A opowiedziałbyś mi jakaś bajkę?
- Oczywiście.
~~~~~~~~~~~~
Wysoki strażnik wznosi srebrny kostur przygotowując się do walki. Naprzeciwko niego stoi niewiele niższy czternastolatek wyposażony w podobną lecz złotą broń. Obydwoje są skupieni, w tej chwili nic nie może im przeszkodzić.
W pewnym momencie starszy mężczyzna uśmiecha się chytrze, składa ręce i... znika. Po paru sekundach pojawia się za przeciwnikiem próbując zwalić go z nóg. Jednak Nabu jest czujny. Robi unik i sam powala strażnika. Ten upada na miękką trawę zaskoczony takim obrotem sprawy. Jednak po chwili uśmiecha się uznaniem, wstaje i odchodzi żegnając się krótko.
Całej scenie przygląda się siedząca parę metrów dalej dziesięcioletnia Azula. Ostatnio często przesiaduje w ogrodzie przyglądając się treningom brata. Sama nie może trenować, postępująca z każdym dniem choroba nie pozwala jej na to.
- Jak ci się podobało? - pyta cicho Nabu podchodząc do siostry.
- Nieźle, widać, że robisz postępy- śmieje się słabo dziewczynka, a jej oczy błyszczą niezdrowo. - Mam tylko nadzieje, że wiesz do czego będziesz używać swoich zdolności.
- Oczywiście- młody mag wzrusza ramionami. - Mam pomagać słabym, chronić ludzkie życie, pilnować sprawiedliwości i tym podobne.
- Tak jak ci bohaterowie z Ziemi o których mi ostatnio opowiadałeś?
- Tak, właśnie tak! - śmieje się głośno Nabu chwytając siostrę i podnosząc ją wysoko. Okręca ją wokół siebie.
- Obiecasz mi coś? - szepcze dziewczynka. - Jak już wyzdrowieje zabierzesz mnie na Ziemie. I pokażesz mi te wszystkie miejsca o których czytałeś.
- Obiecuję.
W tym momencie żadne z nich nie wie, ze ta obietnica nigdy nie zostanie dotrzymana. Choroba wyniszcza powoli ciało dziesięciolatki. Dwa miesiące później Azula umiera.
~~~~~~~~
Po śmierci ukochanej córki, rodzice Nabu opuścili dwór na wyspie i przenieśli się do stolicy Andros. Ich smutek był tak wielki, że nie zabrali ze sobą żadnych rzeczy Auli , próbując zapomnieć o koszmarze ostatnich dwóch miesięcy i zacząć żyć na nowo. Jedynym przedmiotem jaki młody czarodziej zatrzymał był dwie niebieskie wstążki, którymi pod koniec życia jego siostra związywała sobie włosy.
Rozpacz po woli słabła, a życie toczyło się dalej. Rodzina powoli przyzwyczajała się do miasta. Znajdywali nowych przyjaciół, znajomych, budowali i wzmacniali swoją pozycje w społeczeństwie morskiej planety.
Dziewiętnastoletni Nabu siedział na dachu jednej z licznych kamienic i smutnym wzrokiem przygląda się gwarnym ulicom stolicy. Obok niego leżał jego najlepszy kumpel Charlie. Jego ciemne dredy rozrzucone były po czerwonych dachówkach, szmaragdowe tęczówki lśnią w promieniach zachodzącego słońca. Ubrany był w stare, zużyte spodnie od dresy i pomarańczową koszulkę o dwa numery za dużą. Prze jego ramię przebiegała długa, postrzępiona blizna, ślad po wypadku w fabryce w której pracował by zarobić na życie swoje, swoich dwóch młodszych braci i chorej psychicznie matki.
- Więc chcą cię hajtnąć z księżniczką? - zapytał w końcu chłopak przerywać przedłużającą się ciszę.
- Tak - westchnął Nabu nie odrywając wzroku od ludzi pod nimi. - I wcale mi się to nie podoba.
-Niby dlaczego? - Charlie usiadł gwałtownie patrząc pytającym wzrokiem na przyjaciela. r11; Wiem, że wybieranie żony dla dziecka to drobne przegięcie, ale przecież ty jej nawet nie znasz. Nie wiesz jaka jest, a sam mówiłeś, ze nie należy nikogo oceniać za szybko.
- To księżniczka...
- I co z tego? - wzruszy ramionami chłopak po czym spojrzał w oczy przyjaciela. - Słuchaj. Nie jestem może jakoś bardzo pomysłowy, ale wiem, że twoja siostra nie pozwoliłaby byś tak po prosty spisał tą biedną dziewczynę na straty. Musisz coś wymyśleć.
- Azula by coś wymyśliła,,, - mruknął Nabu marszcząc czoło i zastanawiając co w takiej sytuacji zrobiłaby najważniejsza osoba w jego życiu, jego jedyna prawdziwa przyjaciółka. - Jesteś genialny Charlie! r11; krzyknął wstając gwałtownie.
- Yyy... Nie ma za co? - powiedział nie pewnie chłopak. Ale czarodziej już go nie słyszał. Pędził na spotkanie z księżniczką Laylą.



Oto kontynuacja miniaturki "Jak mogłeś". Nie jest dobra wręcz przeciwnie, jestem z niej bardzo niezadowolona. Niestety to jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy więc proszę, nie katrupcie mnie.
Zapraszam do czytania
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiedział do końca co się dzieje. Czuł zimną ziemie pod palcami i pojedyncze źdźbła trawy łaskoczące go w twarz. Słyszał gwałtowne trzaski, szumu i inne odgłosy wydawane przez znikający portal. Kątem oka był w stanie dostrzec swoich przyjaciół, którzy stali przerażeni nie wierząc w scenę, która rozgrywała się przed ich oczami. W jego umyśle wciąż rozbrzmiewały słowa Layli.
Czuł jak życiowa energia powoli go opuszcza, jak uchodzi z niego życie. Nie bał się śmierci. Świadomość tego, że umrze była w nim od zawsze. Oswoił się z nią, wręcz przyzwyczaił się do tego. Starał się cieszyć się życiem, bieżącą chwilą, spędzać czas z przyjaciółmi i ukochanymi osobami. Szczególnie kiedy czas z jedną z nich został odebrany zdecydowanie za wcześnie.
Choć nie bał się tego co nadejdzie, martwił się. Nie o siebie lecz o swoich przyjaciół. A dokładnie o jednego. O Rivena. Wiedział, że Layla sobie poradzi. Jest silna, ma mocny charakter. Stanie na nogi i znów będzie szczęśliwa, będzie się śmiać, bawić, żyć pełnią życia. Podniesie się on w to wierzył.
A Riven? Nabu wiedział dobrze, że choć jego najlepszy przyjaciel jest genialnym uczniem Czerwonej Fontanny to nie jest szczęśliwy. Wychowany w Domu Dziecka beż żadnej nadziei na wymarzoną przyszłość, chłopak wyrósł na osobę skrytą, nie pokazującą prawdziwego oblicza, nieufną. Czarodziej dobrze zdawał sobie sprawę jak wyglądają relację między Rivenem i resztą specjalistów. Dobrzy kumple? Owszem. Przyjaciele? Nie, zdecydowanie nie. Żaden z czwórki chłopców nigdy nie był w stanie zrozumieć Rivena. Uważali go za egoista, samoluba, idiotę zapatrzonego w siebie i w swój bumerang. Może kiedyś zdołają się do niego zbliżyć tak bardzo jak zrobił to Nabu. Zobaczą prawdziwą twarz chłopaka, którego uważali za przyjaciela. Odkryją jego przeszłość zrozumieją jak wielka przepaść istnieje pomiędzy ludźmi.
Młody czarodziej zdawał sobie sprawę z roli jaką odegrał w tym wszystkim. Widział pewną poprawę w zachowaniu specjalisty. I choć ten wiele razy mówił mu jak wiele mu zawdzięcza to on zawsze odpowiadał, ze to nic wielkiego. Azula często powtarzała mu, że chce pomagać ludziom i sprawiać by świat stał się lepszy. Ona nie zdążyła tego zrobić więc jej brat postanowił robić to za nią. Chyba mu się to udawało, a przyjaźń z młodym specjalistą wiele mu dała, pozwoliła mu zobaczyć jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Czasami zdarzało mu się odwiedzać razem z Rivenem "Miejsce szczęśliwego dziecka" w Magix. Zastanawiał się wtedy nad wszystkimi możliwościami pomocy. Koncerty charytatywne, zbiórki pieniędzy na zimowe ubrania i leczenie niektórych dzieci. A przede wszystkim uświadomienie władzom jak wielki jest problem. Niestety mag nie zdążył niczego wprowadzić w życie.
Teraz starał się dopuszczać do siebie myśli o tym, że Riven sobie nie poradzi. Wierzył w niego. Wierzył że ten chłopak ma w sobie więcej dobroci niż Sky, Brandon, Helia i Timmy razem wzięci. Ale jeśli ktoś tego nie dostrzeże ta dobroć się zmarnuje. A jeśli do tego nikt go nie wysłucha... czarodziej wolał nawet nie myśleć co specjaliście może przyjść do głowy. Odseparowanie się od reszty i opuszczenie szkoły to chyba najłagodniejsza opcja.
Nie, Nabu nie powinien teraz odchodzić. Powinien zostać i dalej wspierać przyjaciela...
Tuż przed śmiercią Nabu widział wiele obrazów, ale tylko dwa utknęły mu w pamięci. Zrozpaczone, pełne miłości oczy Layli i wyraz twarzy Rivena. Oprócz smutku i kompletnej bezsilności widniało na nim jeszcze jedno zdanie.
-Jak mogłeś?


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-05-2015 20:53
Jejku, to jest po prostu G-E-N-I-A-L-N-E!!!! Aaa, nawet nie chciałabyś słyszeć mojego wrzasku, kiedy zobaczyłam, że spełniłaś moją prośbę [a raczej marzenie szeroki uśmiech]. Ta miniaturka jest najlepszą jaką kiedykolwiek czytałam, naprawdę! Nie tylko dlatego, że głównym bohaterem jest Nabu [mój drugi w kolejności, ulubiony specjalista] i połowicznie Riven, ale to jest po prostu tak pięknie napisane, że aż mnie zatkało. Już sam pomysł by opisać ten moment z perspektywy umierającego (;c) jest genialny, a w Twoim wykonaniu to istne arcydzieło, ach, nawet nie jestem w stanie w pełni wyrazić swojego zachwytu. Nie ośmielę się prosić o ciąg dalszy tej historii (chociaż chciałabym tego strasznie), gdyż sądzę, że to nie wypada. Naprawdę wzruszyłam się kiedy to czytałam, jejku, kończę swoje wywody bo muszę iść po chusteczki placze. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze wiele opowiadań\ miniaturek bo naprawdę masz wielki talent. Czekam na dalsze twoje genialne teksty. Pozdrawiam i życzę dużo weny.


32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 18-05-2015 13:21
Jak widzę, ostatnio widnieje u ciebie Nabu, mój ukochany Nabu.

Obie miniaturki bardzo mi się podobają. Z miejsca polubiłam Azulę. Pełna życia i radości dziewczynka, która odeszła za szybko. Takie historie zawsze mnie wzruszają.
Zdziwiłam się zakończeniem. Myślałam, że jeszcze sobie trochę poczytam. Nie mniej miniaturka mi się spodobała.

Kontynuacja "Jak mogłeś?"... Zacytuję swoją poprzedniczkę:
G-E-N-I-A-L-N-I-E.
Mam coś do wydarzeń widzianych z punktu umierającego. Od razu czuję melancholię, mówię w myślach "O!". Riven w twoim wykonaniu jest wspaniały, kocham go.

Czekam na każdą nową miniaturkę. Twoje opowiadania dają swego rodzaju siłę.
Idę do Zeusa, by wybłagać u niego pegaza dla ciebie - to w końcu symbol natchnienia twórczego!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 18-05-2015 13:22
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~JessiccaForever
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-05-2015 21:22
Cudowne, wspaniałe, prześliczne! Tego nie da się opisać jednym słowem. Nabu jest moim ulubionym specjalistą, cieszę się, że jego też wcisnęłaś gdzieś do swoich miniaturek. Naprawdę, w jednym poście wprost nie da się opisać, co czułam, gdy to czytałam, jak pięknie, no po prostu nie mam pojęcia, jak mogę Cię jeszcze wychwalić. Wzruszyło mnie to, a takiej osoby jak ja wzruszyć łatwo się nie da, więc owacje na stojąco dla Ciebie. Z niecierpliwością czekam na kolejne miniaturki. No cóż, weny życzę!
Edytowane przez Sophie dnia 19-05-2015 15:51
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-05-2015 14:41
Takie coś o Diaspro. Tak naprawdę całą miniaturkę oparła o jedną scenę z sezonu drugiego, więc nie jest jakaś genialna.
Zapraszam do czytania i proszę o kolejne propozycje
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wolna

Jedenastoletnia Diaspro stoi na środku dużego salonu. Za małe czerwone baletki obcierają jej stopy, a trzy grube encyklopedie łamią kręgosłup. Dziewczynka czuje, że zaraz utraci wszystkie siły, ale nie poddaje się. Jeśli przestanie jej matka się wcieknie, a młoda księżniczka będzie musiała ćwiczyć poprawną postawę prze całą noc. Ominie ją kolacja.
Diaspro bierze głęboki wdech i jeszcze bardziej prostuje plecy. Grube księgi chwieją się niebezpiecznie na jej głowie, ale nie spadają. Znak, że jest coraz lepiej, jest szansa na zakończenie tych tortur.
Dziewczynka zamyka oczy, marszczy czoło i pewnie robi parę kroków w stronę ogromnych okien. Encyklopedie znów kiwają się na wszystkie strony. Jedna nich przechyla się za mocno w prawo, zsuwa się po aksamitnej okładce drugiej i spada na miękki dywan. Zaraz za nią lecą pozostałe. Księżniczka zaciska powieki próbując pohamować łzy. Siada na pięknie rzeźbionym krześle i chowa twarz w dłoniach starając się stłumić szloch. Jest zrozpaczona tym, że jej się nie udało. Znowu! A co jeśli nigdy jej to nie wyjdzie? Nie spełni oczekiwań matki, nie znajdzie odpowiedniego męża... Księżniczka woli nawet nie myśleć o takim obrocie spraw. Od małego, a dokładniej od czasu drugie małżeństwa jej matki, słyszy, że jedyną szansą na dobre, wygodne życie to wyjście za jakiegoś księcia w ostateczności dobrze usytuowanego hrabiego. Tak jak zrobiła to jej rodzicielka dzięki czemu ona stała się królową, a jej córka księżniczką potężnej planety.
Niestety cała ta sytuacja przytłacza Diaspro. Dziewczynka z zazdrością patrzy na dzieci służby, które mogą robić co im się żywnie podoba i same układają sobie życie. Mają przyjaciół z którymi się bawią, starsze chodzą na normalne festyny, a nie na uroczyste, poważne bale. O takim życiu marzy młoda księżniczka. O życiu pełnym wolności.
- Diaspro! - do pomieszczenia wpada wysoka kobieta o długich blond włosach związanych w wysoki kucyk, opadających na rubinową suknie, aż do kostek. Na jej widok jedenastolatka podnosi się gwałtownie przewracając przy tym krzesło.
- Tak matko- księżniczka dyga grzecznie spuszczając wzrok.
- Nie myśl, że nie widziałam tego co przed chwilą się stało- warczy kobieta mrużąc niebezpiecznie oczy. - Jeszcze raz przerwiesz ćwiczenia, a...
- Ale ja jestem zmęczona, nogi mnie bolą i kręci mi się w głowie- szepcze niepewnie dziewczynka nie patrząc w oczy matki.
- Zmęczona? - kobieta prycha potępieńczo po czym wymierza córce siarczysty policzek. - Zmęczenie nie przystoi księżniczce, to oznaka słabości. Zresztą tak samo jak łzy- dodaje widząc jak oczy blondynki robią się szkliste. - Nie rycz tylko wracaj do ćwiczeń- mówi po czym odwraca się na pięcie i wychodzi trzaskając drzwiami.
Diaspro przełyka łzy i schyla się po trzy encyklopedie. Gdy wraca do ćwiczeń jedyna rzecz jaka tkwi w jej umyśle to nadzieja, że kiedyś będzie wolna.
~~~~~~
Ponad dziesięć lat później ta sama księżniczka siedzi na ławce w zamkowym ogrodzie i z upojeniem czyta list, który przyszedł razem z poranną pocztą. Koperta z nim została nadesłana z małego królestwa gdzie ludzie, choć nie zamożni, byli szczęśliwi. Wiadomość pochodziła od księcia Alana, ukochanego Diaspro. Poznali się przeszło półtora roku wcześnie, paradoksalnie na balu na Heraklionie. I choć dziewczyna wiedziała, że Alan nie jest tak dobrą partią jak książę Sky, to kochała go w stu procentach miłością niezmierną. Był pierwszą osobą, która zaprzyjaźniła sięz iąnie dlatego, że była księżniczką, ale dlatego, że była sobą. On był miły, uprzejmy, bohaterski, uczynny, romantyczny i miał poczucie humoru. Co prawda czasami zdarzało mu się coś zgubićr30;
Czytając ten list, Diaspro poczuła, ze coś się zmieniło.
Znalazła swojego księcia.
Była wolna.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~JessiccaForever
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-05-2015 16:47
Pięknie. Szkoda, że tak krótko (wiem, wiem, czepiam się, ale naprawdę mnie to wciągnęło, więc prawdziwą męczarnią było mi się oderwać). Alan? Ciekawe, bardzo ciekawe. Współczuję Diaspro, chociaż wcale jej nie lubię. Po tym, co zrobiła Bloom, nie chcę tej blondynki nawet widzieć na oczy, ale to nie zmienia faktu, że życie miała straszne, i ja bym taką księżniczką być nie chciała. Jeżeli chodzi o moje prośby, to chciałabym, żebyś zrobiła jakąś miniaturkę z Roxy lub Daphne. Oczywiście jeżeli nie chcesz, albo nie masz weny to nie. Czekam na następne opowiadania.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 22-05-2015 20:18
JessiccaForever napisał/a:
Pięknie. Szkoda, że tak krótko (wiem, wiem, czepiam się, ale naprawdę mnie to wciągnęło, więc prawdziwą męczarnią było mi się oderwać).


Mam tak samo. mruga

Opowiadanie bardzo mi się spodobało. Podczas czytania przyszła mi do głowy niedorzeczna myśl: chciałam bowiem poprosić o numer do mordercy na zamówienie. Giń, przepadnij, matko Diaspro! Z miejsca nienawidzę ludzi, którzy znęcają się nad dziećmi. Szału dostaję, gdy te tak się starają, a i tak wynagrodzeniem są pretensje.

Nie ma co - księżniczka musi mieć mocną głowę. Kiedyś spróbowałam utrzymać parę, dość grubych, książek na głowie. Udało mi się, ale one był takie ciężkie... A pewnie nie dorównywały tym atlasom.

Jak zwykle zakończyłaś z przytupem. Ogarnia mnie podekscytowanie, gdy czytam dwa czy trzy ostatnie zdania z twoich miniaturek.

Propozycje na nowe opowiadania? Cóż, może o Selinie, albo Mitzie? Osobiście staram się wziąć do tej drugiej, ale z marnym skutkiem. Tobie pewnie wyjdzie lepiej.

Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 22-05-2015 21:36
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-05-2015 19:48
Bardzo fajna miniaturka. Po raz kolejny dzięki twoim tekstom spojrzałam inaczej na bohaterkę, której w serialu po prostu nienawidzę. Naprawdę nie wiem jak ty to robisz, ale przekonujesz mnie w pozytywny sposób do każdej postaci. Pokazujesz je z takiej strony, z jakiej ja sama w życiu bym ich nie widziała. To jest naprawdę genialne. ok . Z każdą kolejną miniaturką czy opowiadaniem jestem coraz bardziej zachwycona twoim stylem i pomysłami. Z wielką chęcią będę czytać dalsze teksty. uśmiech

Jeżeli chodzi o moje propozycje to mam ich kilka. Ostatnio naszła mnie ochota na czytanie o czarnych charakterach, więc może coś o Valtorze, Ogronie, Tritannusie lub chociażby o...Avalonie? (Ta postać naprawdę bardzo mnie zaintrygowała, nie pamiętam, czy przypadkiem nie miał on dwóch osobowości (prawdziwy był uwięziony w Lochach Darkara, a jego "klon", "sobowtór" był szpiegiem, nie jestem oewna czy tak było, wiec jeżeli coś pomieszałam to przepraszam, ach, chyba muszę powrócić do ukochanego 2 sezonu.:D), , jednak to był chyba największa "niespodzianka" jaka spotkała mnie w Winxie- Avalon, dostojny i szanowany nauczyciel okazał się szpiegiem Darkara..). Nie przedłużając, bo zaczynam zbaczać z tematu, czekam z niecierpliwością na więcej tekstów. :D


32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-07-2015 19:13
Ta miniaturka została napisana pod wpływem chwili i tak jak w większości moich miniaturkach miałam pomysł na początek i koniec, ale zabrakło mi środka. Z trudem wybrnęłam z tego problemu, ale z rezultatów nie jestem dumna.
Zapraszam do czytania.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Płomień


Cztery siostry stoją nad niewielkim kraterem wpatrując się w leżący na jego dnie brudno pomarańczowy płomień. Mają przymrużone oczy, a między czubkami ich palców tańczą fioletowe błyskawice.
- I co z nim zrobimy? - pyta się pierwsza o imieniu Belladona mająca władze nad wszystkim co mroźne i bez życia.
- Możemy go podzielić między nas. Zyskamy wtedy bardzo potężną moc- proponuje druga, Tharma, której zdolności pozwalają na okiełznanie burz i piorunów.
- Ale ta moc szybko nam się skończy. I co wtedy zrobimy? - mówi Lysslis trzecia z sióstr, czarownica specjalizująca się w hipnozie i iluzji.
- A może by tak... - czwarta siostra, Klio schyla się powoli i ostrożnie bieżę do rąk ledwo tlący się płomyczek. Obraca go parę razy w dłoniach i ku zdumieniu pozostałych formuje z niego... małego chłopca, niemowlę o szarych oczach i bladej cerze.
- Coś ty zrobiła? - Tharma najpierw dokładnie mierzy wzrokiem dziecko, a potem niepewnie spogląda na siostrę. Ta uśmiecha się chytrze po czym kładzie dłoń na czole dziecka, które na chwilę zostaję otoczone fioletową poświatą.
- Jeśli każda z nas przekaże temu chłopcu fragment swojej mocy by potem zająć się nim i wyuczyć, to za paręnaście lat będziemy mieć na swoje usługi jednego z najpotężniejszych ludzi w historii całego wszechświata- kiedy Kilo wymawia te słowa, podnosi wysoko niemowlę, jakby dając do zrozumienia, że właśnie stało się coś niezwykłego. Właśnie narodził Valtor.
~~~~~~
Siedmioletniego Valtora obudził huk. Przecierając oczy ze zmęczenia, chłopiec zwlókł się powoli z łóżka po czym, starając się nie robić zbyt dużego hałasu, zszedł po kamiennych stopniach do kuchni. Zamarł na chwilę kiedy wyglądając zza drewnianych zorientował się co dzieje się w pomieszczeniu. Jego cztery opiekunki stały na środku pokoju, plecami do siebie, otoczone przez grupę uzbrojonych po zęby żołnierzy. Każdy z nich dzierżył ogromny, srebrny miecz w każdej chwili gotowy uderzyć w siostry.
- Jesteście w pułapce, czarownice. Poddajcie się! - krzyknął jeden z nich ubrany w błyszczącą, srebrna zbroje z wieloma zdobieniami. To on był tu generałem, to on wydawał rozkazy.
- Nigdy- wysyczała Klio. Słysząc jej ton głosu, Valtor mimowolnie skrzywił się. Nigdy by nie przypuszczał, że głoś Kilo może być przepełniony taką złością, taką wściekłością. Tharma, Belladona i Lysslis były do tego zdolne, ale nie Klio... Ona jako jedyna nie traktowała młodego czarnoksiężnika jak sługi, można by rzec, że chyba go nawet lubiła. Gdyby ktoś miał zapytać Valtora czy kiedykolwiek żył ktoś kto się do niego uśmiechał to była to Klio. I gdyby tylko chłopiec znał słowo "mama" i jego definicje to bez problemu mógłby wskazać, która siostra do tej definicji pasuje.
- Opuście to miejsce, a nie zrobimy wam nic złego- powiedział jeden z żołnierzy. Dowódca rzucił mu karcące spojrzenie po czym jeszcze raz zwrócił się do czarownic.
- Nie mogę pozwolić by na mojej planecie żyły takie potwory ciemności jak wy- powiedział wysoko podnosząc miecz.
- A odkąd ta planeta jest twoja- prychnęła Lysslis. To rozwścieczyło rycerza, który w furii rzucił się na czarownicę. Ta jednak, używając swoich mocy, uniknęła ciosu teleportując się za atakującego odsłaniając tym samym Kilo.
Wyglądający zza ściany. Valtor mógł doskonale zobaczyć jak błyszczący w świetle srebrny miecz wija się w serce jego opiekunki pozbawiając ją życia i jednocześnie wskazują cały ród dowódcy, a potem króla Domino, na zagładę. Bo ktoś tak potężny jak Valtor, nigdy nie wybacza.
~~~~~~
Valtor stoi na szczycie klifu i z uśmiechem na ustach przypatruje się zagładzie planety, które kiedyś była jego domem. Trzy Przodkinie spisały się bardzo dobrze niszcząc ją doszczętnie, doprowadzając do upadku Domino. I nawet to, że czarownice zostały zamknięte w Obsydianie, a on niedługo zostanie zamknięty w wymiarze Omega, nie możę zagłuszyć euforii w jakiej jest po tym jak zobaczył śmierć Oritela.
Bo o to umarł ten, który był potomkiem pierwszego władcy Domino.
I zabójcy Kilo.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Luna i miniaturki
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-07-2015 19:20
Och, tak! Miniaturka o Valtorze, nareszcie się doczekałam tekstu o moim ulubionym, czarnym charakterze! uśmiech. Twój tekst, jak zwykle jest genialny i dzięki niemu zdołałam nareszcie wyobrazić sobie moment w którym Prastare Wiedźmy stworzyły Valtora, opisałaś to po prostu fenomenalnie! uśmiech. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jesteś moją ulubioną pisarką na WB. Po prostu ubóstwiam Ciebie, twoje teksty, twoją wyobraźnię, twój styl i ogólnie wszystko :D. Jedyne co mogłabym tu dodać to wątek o zdradzie Griffyn, o którym wspominał Valtor w 10 odcinku 3 sezonu, ale pomimo to, miniaturka jest genialna, jak każda poprzednia. Z niecierpliwością czekam na kolejne teksty! Weny!
32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

~EmilyWinxClub0
16:27:24 22.03.2024
W świecie 8 sezonu Winx, nie są potrzebne żadne używki, oni mają tam niezłą fazę i bez tego xD
~EmilyWinxClub0
16:26:02 22.03.2024
Co to za idiotyczny, może nawet trochę psychodeliczny komiks xD ludzie boją się dziwnych stukrotek, które ożywiły się bo Flora z Miele się przytuliły xD i po co tu Cosmix w ogóle
~EmilyWinxClub0
14:05:14 19.03.2024
Oczywiście z oczywistych powodów, ale po tym jak potraktowali i zniszczyli oryginalnego Winxa satysfakcja jest większa
~EmilyWinxClub0
14:03:23 19.03.2024
Miło widzieć jak Nickelodeon jest obecnie anulowany
^Flamli0
17:42:02 18.03.2024
Zapraszam na nowy komiks :> KLIK
~February0
13:23:33 18.03.2024
Aż oczy odpoczywają jak patrzy się na taką okładkę!
~Misiekoslavsky0
12:50:31 16.03.2024
Nostalgicznie wygląda!
^Flamli1
12:14:21 16.03.2024
okładka nowego magazynu we włoszech
~EmilyWinxClub0
13:43:04 15.03.2024
I dlatego, że wszyscy nie cierpią kreski z 8 sezonu .. Do dziś nie wiem co im strzeliło do głowy, żeby tak wybielić Florę, Laylę i Stellę
~EmilyWinxClub0
11:59:53 15.03.2024
Przynajmniej w komiksach Winx i Trix mogą nosić swoje kuse stroje jeszcze, tylko nie wiadomo w jakim czasie się to wszystko rozgrywa, więc pewnie jest to robione ze względu na reboot z akcją gdzieś na początku luźną
~EmilyWinxClub0
11:58:16 15.03.2024
Komiksy ze starą kreską są lepsze dla oka i może byłyby fajne gdyby miały więcej stron
^Flamli0
19:29:29 14.03.2024
Spróbuj wchodząc dokładnie tak: https://winxblogger.pl/
~Stellka0
18:45:17 14.03.2024
Zgłaszam problem techniczny. W przeglądarce mobilnej Safari nie wysyłają się wiadomości na SB smutny
^Flamli0
18:08:59 14.03.2024
zapraszamy na kolejny komiks ze "starą" grafiką po 8 sezonie :> KLIK
~Vixen0
5:32:49 14.03.2024
:p
~Vixen0
5:32:44 14.03.2024
Ale i tak nie mam punktów za tamty rok
~Vixen0
5:32:16 14.03.2024
XD kawa mnie nie budzi I źle widziało się na oczy
~Vixen0
5:31:42 14.03.2024
Dobra jednak dopiero za miesiąc ze
~Vixen0
5:31:04 14.03.2024
Wczoraj wybił mi kolejny rok na wb. Mogę prosić o punkty?
~Vixen0
19:35:19 13.03.2024
:pony:
~Vixen0
19:35:10 13.03.2024
WB życiem
*Lunaris0
16:45:44 13.03.2024
Prawie tak samo jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że gen alpha tworzy swoje pierwsze memy
*Lunaris0
16:41:57 13.03.2024
ngl, poczułam się staro
*Lunaris0
16:41:48 13.03.2024
Jakim cudem 2015 był już 9 lat temu o.o
~February0
15:41:02 13.03.2024
Ej ja nie miałam na myśli nic negatywnego że to post sprzed 9 lat, strona żyje i ma się dobrze, chciałam ożywić shoutbox ;/
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.