Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,050
 Najnowszy Użytkownik: ~Betty
Dzisiejsi Solenizanci
julitka0148625

Twórczość
Opowiadania
❧  Inne moje (równie beznadziejne) opowiadania.  ☙

Strona 2 z 2 < 1 2
AutorRE: Inne moje (równie beznadziejne) opowiadania.
~Bloom3212
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-02-2015 09:31
Wow, bardzo mi się podoba. Bloom umarła... Babcia Daphne mnie rozbroiła. Layla nie może się pozbierać po śmierci Nabu, wszystkich obwinia. Odurzyła Winx czarkotykiem (nazwa świetna). Twoja opowieść to po prostu cudo. Wielki plus, że nie skończyło się happy endem, tak jak w serialu. Twoje opowiadanie jest... bardzo realistyczne i chwała Ci za to. Pisz następne, bo świetnie Ci wychodzą.





Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Inne moje (równie beznadziejne) opowiadania.
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 22-02-2015 11:29
Dziękuję ci Bloom3212 za taki miły komentarz <3.

Jednorozdziałowiec (chyba) dla Icy <3
- Icy czy po tym wszystkim wyjdziesz za mnie? - zapytał szczerze.
- Tak mój Imperatorze! - roześmiałam się. - Nie mogę się doczekać ale najpierw zdobądźmy cały świat! Potem będziemy już razem na zawsze.
- I jeszcze dłużej. - uśmiechnął się. - Mój tron jest Twoim tronem kochana.
- Moje serce jest Twoim. - odpowiedziałam.
***
- Jeszcze pamiętam gdy spytał się czy po tym wszystkim wyjdę za niego. - załkałam po raz setny. - Icy czy będziesz moją imperatorką?! Imperatorką czy dziewczyną którą wykorzystam i wyrzucę do kosza gdy skończę?! Głupi tron! Głupia władza! Nienawidzę od dziś tronów i innych głupich mebli!
- Tritannus jest teraz w więzieniu. - Stormy warknęła po raz drugi. - W-i-ę-z-i-e-n-i-u!!
- Tak wiem! - odwróciłam się ze łzami w oczach. - Nie pomagasz!
Stormy trochę się uspokoiła.
- Jesteśmy siostrami. - zauważyła Darcy. - Czemu ci nie wystarczymy?!
- Ponieważ jestem kobietą. K-o-b-i-e-t-ą. I jak każda kobieta pragnę mieć męża i dzieci.
- Jesteś w-i-e-d-ź-m-ą. W-i-e-d-ź-m-ą! - odparła Darcy. - Co z tego że kobietą. Icy od straty tego jak mu tam było stałaś się miękką kluchą! M-i-ę-k-k-ą! Weź się w garść! Wcześniej byłaś naszą liderką i potężną czarownicą. Co się stało z tamtą Icy?
- Muszę po prostu wrócić do siebie! - załkałam. - Dajcie mi trochę czasu.
- Może pojedźmy gdzieś razem na wycieczkę? - zaproponowała Stormy. - We trzy i w przebraniu? To postawiłoby ją na nogi.
- Mamy iść z nią do SPA?! - zakpiła Darcy.
- Nie. - zaprzeczyła Stormy. - Do nowo otwartego centrum treningów dla wiedźm "Zło-trening". Tam się na czymś wyżyje.
- Dobra myśl. - powiedziałam. - Mam ochotę kopnąć jakąś kopię Bloom.
- I to jest Icy. - powiedziała Darcy. - No choć.
***
Dostałyśmy prywatną salę treningową. Za pomocą pulpitu komputera stworzyłyśmy kilka set kopii tej głupiej wiewiórki, tronów, Tritannusa i innych Winxówn ubranych w "słodziuchne" rzeczy. Rozwaliłam każdą najmniejszą kopię i od razu poczułam się lepiej. Następnie siostry stworzyły mi tor treningowy, który udało mi się pokonać bez latania. Ostatnim etapem była kumulacja magii w jednym punkcie. Musiałam bardzo się skupić aż wytworzyłam promień lodu który zniszczył punkt aż ten wybuchł. Zmęczona wzięłam łyk wody ale czułam się już normalnie.
- Dzięki siostry. - powiedziałam. - Tego mi było trzeba.
Następnie wyruszyła Darcy a po niej Stormy. Na koniec po raz ostatni razem musiałyśmy pokonać tor. Z kopiami poszło łatwo. Z torem treningowym było trudniej bo musiałyśmy się mieścić razem na poszczególnych etapach. Najtrudniej poszedł nam etap końcowy. Musiałyśmy wszystkie naraz w tym samym momencie uderzyć. Próbowałyśmy kilka razy zanim nam się udało. Ciężko szła nam ta praca zespołowa. W gruncie dzielimy sobie czarodziejki albo po prostu walczymy.
***
Po skończonych treningach poszłyśmy do sklepu kupić potrzebne produkty. I wróciłyśmy do domu. Nudziłyśmy się trochę więc włączyłam jakiś głupi horror w Magic TV. Był taki bezsensowny że tarzałyśmy się z ironicznego śmiechu mówiąc co można było poprawić by był w ogóle choć trochę straszny. Zombie wyglądały na plastikowe a Wampiry jakby jadły keczup a nie krew. W końcu nie wytrzymałyśmy i przełączyłyśmy kanał pragnąc zapomnieć o tej okropnej żenadzie. Na kanale informacyjnym podali o nas informację więc się trochę pośmiałyśmy po czym zaczęłyśmy parodiować wiewiórkę Bloom, która opowiadała o ocaleniu świata. W końcu zażenowane głupotą producentów którzy zaprosili ją do TV znowu zmieniłyśmy kanał. Jakiś program o gotowaniu. Nuda. Kliknęłam pilotem i zobaczyłam jak na ekranie pojawia się wielka czołówka "Bloom zbawczyni magicznego wymiaru". Zadrżałam z obrzydzenia niemal ale z ciekawości zostawiłam kanał. Potem pojawiło się kilka przekłamanych faktów i innych nieciekawych rzeczy więc zmieniłam kanał. Odwróciłam się i zobaczyłam że moje siostry w najlepsze sobie śpią. Westchnęłam i zabrałam od nich miskę z popcornem i spojrzałam w telewizor. Na ekran wyskoczyła jakaś ładna aktoreczka, która zaczęła płakać. Pojawił się jakiś facet i przytulił ją. Chciałam przełączyć ale chciałam zobaczyć jak wygląda miłość u "normalnych" osób. Obejrzałam końcówkę tego głupiego filmu i doszłam do wniosku że miłość w tym filmie była obrzydliwa ale pomijając te warstwę cukru nie różniła się od tego co przeżywałam ja i Tritannus. Westchnęłam i przełączyłam kanał aby znowu się nie rozpłakać. Pojawił się jakiś facet i zaczął strasznie fałszować. Westchnęłam i poszłam przykryć siostry kołdrą. Po czym nie chcąc je obudzić przełączyłam kanał zostawiając fałszującego głupka samemu sobie. Pojawił się napis "Czy każdy może zaznać miłości? Czy jest jakieś prawo zabraniające kochać?" Zaciekawiona zostawiłam kanał. Okazało się że jest to film o miłości dziewczyny - czarodziejki z czarownikiem posługującym się czarną magią. Dziewczyna nazywała się Amber i była ładną i nie denerwującą twardą babką. Jej kochaś nazywał się Devil czy jakoś tak (swoją drogą mama musiała go nie kochać skoro nadała mu takie imię). Film zapowiadał się ciekawie więc obejrzałam i naprawdę wytrzymałam ten lukier z powodu znakomitej gry aktorskiej obojga postaci i dobrej w miarę fabuły. Film był na podstawie powieści więc mogłam sobie kiedyś przeczytać. Fajnie że Amber skończyła z Devilem ale w normalnym życiu tak się nie dzieje więc zrozumiałam tylko tyle że ja nie mogę mieć swojego "happy endu". Bajki nie istnieją do kroćset. Nie ważne. Czas spać.

Koniec.
c.d.n?


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Inne moje (równie beznadziejne) opowiadania.
~IcyJus
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 22-02-2015 12:07
Crazy wiedz jedno, właśnie przez Ciebie mam łzy w oczach.
Dziękuje Ci za to cudo, pamiętam jak Cię kiedyś o to poprosiłam. Myślałam, że dałaś z tym spokój, teraz widzę, że było inaczej. Bardzo piękny tekst, przemyślany i poniekąd życiowy. Cieszę, że ukazałaś Icy tak, jak w zwyczaju o niej myślę, że być może jest zła, jednak ma w sobie i tę drugą, dobrą stronę.
Jeszcze raz Ci dziękuje serce.



Edytowane przez Suzanne dnia 22-02-2015 12:14
49139190 ? Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Inne moje (równie beznadziejne) opowiadania.
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-11-2015 23:41
Postanowiłam (z okazji zajęcia przez mamę komputera "głównego" z powodu żużla) rozpocząć wreszcie historię o moim własnym klubie - Crazyx i o Crejzi (z konkursu graficznego na WB).

Z serii przed Crazyx.
Leon cz.1

Nazywam się Leon i pochodzę z szanowanego rodu Gunfilów. Moje urodziny są 1 kwietnia. Moi rodzice byli nie rada zaskoczeni, gdyż termin był na 5 kwietnia, więc moje narodziny były nie lada psikusem na szczęście pozytywnym. Mama twierdzi, że moje narodziny były najłatwiejsze (mam jeszcze dwie starsze siostry). Mój ojciec namówił mamę, by nazwano mnie Leon (po dziadku). Mój ojciec wychowywał mnie na porządnego chłopca. Tradycją naszej rodziny jest, by każdy syn został specjalistą w Czerwonej Fontannie. I tak mój ojciec,dziadek i pradziad najpierw się uczyli, a potem nauczali w tej szkole. Ojciec nauczał mnie walk i używania broni a matka poprawnej wymowy i zachowania. Obecnie mam 16 lat i mieszkam w naszej willi w Magix. Dołączę do CF za wszelką cenę. Jest tylko tyci problem - jestem kobietą... I, mimo to, że potrafię obezwładnić niedźwiedzia wątpię, że tak łatwo mnie przyjmą, bo, że przyjmą to nie wątpię. Mój ojciec bardzo marzył o synu i zdenerwował się, gdy jego trzecie dziecko znowu okazało się dziewczyną. Nie wiem jak namówił mamę, ale mam męskie imię i mama, żeby nie brzmiało ono tak jakbym była mężczyzną nazywa mnie Leon (wymowa Lijon). Podoba mi się to, bo to brzmi jakbym była silna jak Lew (choć według chińskiego zodiaku jestem Królikiem!). Moim znakiem zodiaku jest Feniks, którym się interesuje i wiem o tych stworzeniach bardzo dużo i sama chciałabym mieć innego. No, więc skończyłam już "słodką szesnastkę" i dzisiaj udaję się, by zdać egzamin do szkoły dla chłopaków (a raczej głównie lub przede wszystkim dla mężczyzn, bo oni mają więcej siły fizycznej niż my kobiety, ale, za to mamy silniej rozwiniętą "psychikę"\). Moja matka strasznie się tym martwi a ojczym jest szczęśliwy i nie mam do niego pretensji, że jestem jaka jestem. Uwielbiam walczyć,szkolenia i bronie. Nie lubię tych sukni. No, więc...

Obudziłam się rano w mojej "piżamie", czyli dużej bluzce, która przysłaniała mi ciało za uda i ręce. Wyszłam z pokoju i weszłam do łazienki. Tam szybko rozebrałam się i wzięłam specjalny materiał i obwiązałam moje (za duże!) piersi, by było mi wygodniej walczyć. Wyciągnęłam z szafki żółtą prostą bluzkę i moje ulubione granatowe jak, by powiedziała siostra a dla mnie ciemnoniebieskie "Dżinsy". Usiadłam i założyłam skarpetki. Po tym szybko umyłam twarz i zęby. Krótkie ciemno "brązowe", czy też nie pamiętam jak mówiła siostra... (A!) kasztanowe włosy przeczesałam ulubioną szczotką przeglądając się czy nie widać tego co robiła mi siostra przedwczoraj i czy dokładnie zmyłam tą całą maskarę z moich rzęs leżących nad morskimi lub modrymi oczami. W sumie niewiele mnie to obchodziło, ale starsza z moich sióstr Rebecca uwielbiała wszystko "odcieniować", czyli dzielić barwy według jasności i kontrastu.
Zbiegłam na dół w skarpetach, na co mama najpierw zwróciła mi uwagę, a potem powiedziała swoje "Dzień dobry".
- Rzeczywiście bardzo dobry. - powiedziałam uśmiechnięta a tata odwzajemnił mój uśmiech.
- Czy na pewno chcesz tam iść? - spytała nerwowo mama.
- Bardzo mamo. - zakończyłam pojawiającą się po raz któryś dyskusję o własnych wyborach i pragnieniach.
- Rebecca jest czarodziejką. - zauważyła moja mama nie dając za wygraną.
- Nie nadaję się do magii. - machnęłam ręką i zasiadłam do śniadania. Jadłam szybko, by jak najszybciej biec do wymarzonej szkoły. Egzaminy polegały na pokonaniu jednego z zastępców osób dowodzących oddziałami. Przez cały obecny tydzień można było dołączyć do tej szkoły, ale dzisiaj miało być najmniej osób próbujących dostać się do "załogi". Po za tym jak najprędzej chciałam się zacząć uczyć.
- Nie martwisz się kochanie? - odezwała się mama do ojca.
- Moja szkoła. - poklepał mnie i poczochrał rodziciel. - Da sobie radę. Jest jak mój syn.
- Ale to kobieta. - podała ostatni argument matula.
- Mamo! Ja nie nadaję się na nikogo innego jak specjalistę! - wydusiłam łzawym tonem.
Musiała odpuścić znając mój upór. Gdy skończyłam śniadanie pobiegłam na górę i szturchnęłam siostrę. Skończyła 17 lat i wracała po krótkiej przerwie do szkoły. Wszyscy wołamy na nią Miśka, ale tak naprawdę ma na imię Milla. Mama twierdzi, że nazywamy ją tak, bo od dzieciństwa uwielbiała pluszowe misie i ma taki "słodziny" charakter.
Lubię ją, ale moim zdaniem jest czasami dziecinna jak na swój wiek biorąc pod uwagę, że ma swojego pluszowego misia od dziecka. Jest czarodziejką gwiazd i uczy się w Alfeii tak jak Rebecca tylko, tyle że ona jest wróżką "teatru" (potrafi tchnąć duszę w martwe przedmioty i nimi sterować) i jest już na 2 roku nauczania. Jest też prymuską (oczywiście Rebecca) i zmienia chłopaków jak rękawiczki, bo zawsze trafia na tych niewłaściwych (mimo, że to nie jej wina inni nazywają ją "łatwą" co nie jest prawdą, bo jeden chłopak starał się przez miesiąc, by się z, nim umówiła, choć na kawę po tylu przeżyciach i obecnie z, nim chodzi). Więc obudziłam zaspaną jeszcze "Miśkę" i wróciłam na dół. Szybko pożegnałam się i włożyłam buty zapewniając stojącej nade mną mamie, że będę dzwonić i troszczyć się o siebie. Plecak, który spakowałam wczoraj był trochę ciężki, ale nie narzekałam. Wychodząc z domu pokiwałam ostatni raz do rodziców i pognałam na autobus. Musiałam przejechać kilka przystanków, a potem iść sama. Czerwona Fontanna była wspaniała! Bardzo dobrze odrestaurowana wyglądała jak nowa. Z ojcem często chodziłam do starego budynku, gdy mogłam i patrzyłam jak naucza chłopaków, ale byłam, wtedy jeszcze małą dziewczynką, która powaliła, by jedynie misia w pokoju. Dotarcie na górę windą poszło mi łatwo, bo nie było tłumów. Na górze,na sali treningowej dostrzegłam grupkę specjalistów. Jeden z nich z nastroszonymi włosami w kolorze rudym i o ciemniejszej karnacji z charakterystycznym znakiem w kolorze czarnym w kształcie półksiężyca obserwował mnie od dłuższego czasu (czyli, odkąd weszłam i zaczęłam się rozglądać).
- Szukasz krewnego? - spytał z daleka donośnym i szorstkim głosem.
- Nie. - odkrzyknęłam swoim niższym niż innych kobiet głosem.
- Więc co tu robisz? - spytał z szyderczym uśmiechem.
- Chcę się tu dostać. - powiedziałam dobitnie co wywołało gromki śmiech jego i kolegów.
- Słuchaj mnie uważnie mała! - odezwał się ze łzami w oczach. - To nie szkoła dla słabeuszy!
- Nie jestem słabeuszem! Pokonałabym cię z palcem nie powiem gdzie! - odwrzasnęłam "jegomościowi".
- Jaki wulgarny język młoda damo! - znowu gromki śmiech wybuchł u niego i koleżków. - Mama kultury nie nauczyła! Wracaj do domu!
- Nigdzie nie wrócę, póki nie będę specjalistką!
- Idź stąd albo wezmę ochronę. - zdenerwował się w końcu moim uporem.
- Nie pójdę stąd!! - warknęłam głośniej i dobitniej.
Wymruczał coś do koleżków i po chwili siedziałam już przed wejściem do Czerwonej Fontanny ze łzami w oczach, bo czułam się okropnie upokorzona. Ale nie mogłam się poddać.
- To niesprawiedliwie. Gdybym tylko była chłopce,. Pokaże, im jutro krew Gunfilów!- powiedziałam w duchu i ze spuszczoną głową wróciłam do domu.Mama nie była zła. Ojciec też nie, bo wiedział, że z moim charakterem jak u osła to nic mnie nie powstrzyma. Nawet jak nie zechcą mnie to i tak się tam dostanę. Upór był u nas rodzinny i to chyba dlatego mój ojciec przekonał moją mamę do imienia Leon. Gdy kładłam się spać zamiarem wgniecenia "Rudego" w ziemię. w mojej niebanalnej główce Gunfila kiełkował plan na jutro.
Obudziłam się z uśmieszkiem na ustach, bo śniła mi się Leon Gunfilia wgniatająca "Rudego" w ziemię! Weszłam do toalety i wzięłam prysznic. Gdy wyszłam obwiązałam te (wredne!) piersi mocniej niż zazwyczaj i byłam płaska jak deska (co wiązało się z tym, że dusiłam się trochę). Wzięłam starą koszulę taty a włosy zapięłam w tajny sposób, który nauczyła mnie kiedyś Rebecca dla zabawy. Stare dżinsy taty i było idealnie! Wyglądałam jak facet. Weszłam jeszcze do "królestwa" taty i popsikałam się jego perfumami. Trochę przed lustrem ćwiczyłam niższy ton głosu (dziękuję babci za ten ton, który ułatwił mi zadanie). Byłam gotowa i, gdy zeszłam na śniadanie mama nieomal dostała zawału a ojczym tylko parsknął śmiechem. Po zjedzeniu śniadania poszłam z powrotem na ten sam autobus z jedną myślą (zapewne wiecie jaką). Dotarłam na górę, gdzie tym razem grupka była, ale w innym miejscu.
- A ty tu, po co chudzielcu? - spytał się "Rudy".
- Ja do "załogi"! - powiedziałam twardo i po "męsku".
- Ty? - roześmieli się koledzy rudzielca.
- Czekajcie. - skinął na nich ręką "Rudy".- Niech pokaże co potrafi i czy jest taki cienki. Kopsnijcie się po jakąś broń.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, że taki facet jak on musi stawać jakiś czas w szranki. Jak tylko go pokonam to znajdę zastępcę i zdam egzamin. Jego koledzy przynieśli dwa laserowe miecze. Jestem dobra w szermierce, ale skąd wiem, że rudzielec nie lepszy. Pomyślałam jednak, że mnie nie doceni. Walka była szybka. Najpierw atakował a zaraz potem musiał uważać na mnie, bo ja przejęłam dowodzenie. Zrzedła mu mina i zaczął znowu próbować odebrać mi prowadzenie. Jednak mimo jego starań jako kobieta byłam zwinniejsza. Wygrywałam z tym faktem. Po dziesięciu minutach, gdy się zapatrzył myśląc, że wygra (tej techniki nauczył mnie tata) odsłonił się miecz leżał po chwili obok jego a on stał z podniesionymi rękami podczas tego ja trzymałam celując w niego miecz.
- Co tu się dzieje chłopcy?! - wrzasnął starszy mężczyzna w wieku ojca.
- Ten chłopak wyzwał mnie na pojedynek proszę pana. - zwróciłam się do najpewniej nauczyciela.
- Czy tak było Chris? - spytał się rudzielca.
- Tak panie Codatorto. - opuściłam broń i oddałam panie Codatorcie.
- Chodź ze mną. - zwrócił się nauczyciel. - A ty Chris masz unikać kłopotów.
Mruknął jeszcze coś potakującego w odpowiedzi. Ruszyłam za Codatortą.
Dotarliśmy do pomieszczenia, które musiało być gabinetem dyrektora.
- Witam. - ukłoniłam się znanemu mi już z widzenia panu Saladinowi.
- Jak się nazywasz? - spytał i "kazał" panu Codatorcie ręką spocząć na sofie.
- Leon Gunfilia. - wyszeptałam z dumą.
- Ostatni z Gunfilów miał trzy córki. - powiedział Saladin.
- Tak jestem kobietą. - powiedziałam.
- Pokonała tego rudego Chrisa. - odezwał się Codatorta.
Saladin wyglądał mi na zdziwionego.
- Chcesz dołączyć? - spytał po krótkiej ciszy.
- Najbardziej na świecie chcę kontynuować przeznaczenie mojego rodu - przytaknęłam i wiedziałam jaka będzie decyzja.
- Tylko, gdzie cię ulokujemy.. - westchnęłam, mimo to z ulgą.
- Ale to kobieta. - zaczął Codatorta.
- Kobiety potrafią być silne. Przyjmiemy cię na próbę. Znałem twego ojca i widzę, że masz jego cechy charakteru. Będziesz w salce 135, bo niedawno wyprowadziła się stamtąd nasza kucharka. Będziesz korzystać z ich łazienki.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się. - Dziękuję bardzo dyrektorze Saladynie.
Codatorta odebrał kluczyk i najpierw wskazał łazienkę, a potem zaprowadził do mojego pokoju. Był ładny, choć nieduży, ale nawet jakby był klitką to nie narzekałabym. Byłam szczęśliwa, gdy odbierałam kluczyk od mojego nowego nauczyciela z wiadomością, że jutro apel jest o 9 i należę do oddziału Z i jego pokój, gdybym czegoś potrzebowała jest na górze obok Saladyna. Zdjęłam niepotrzebną gumkę i wyszłam na korytarz. Akurat przechodził tamtędy Chris. Uśmiechnęłam się do niego i pomachałam mu.
- O rudzielec. - zaczepiłam go.
- O chudzielec. - odczepił się. - Dostałeś się co?
- Rzeczywiście dostałam się. - powiedziałam z naciskiem na "łam".
Chris odgadnął, o co chodzi dopiero po minucie stania i przypatrywania się mi nie spuszczając oczu.
- Jesteś tą dziewczyną z wczoraj. - zdziwił się.
- Tak i jestem w oddziale Z. - powiedziałam pełna satysfakcji.
- Tak jak ja. - westchnął znudzony.
- Pokonała cię kobieta. - wyszeptałam mu do ucha. - Wstyd.
- Nie rozgłaszaj tego. - warknął.
- Bo co? - spytałam.
- Bo tak. - odszedł wkurzony.
Usatysfakcjonowana udałam się do łazienki. Po prysznicu uśmiechnięta poszłam spać. Wysłałam tylko do taty i mamy SMS:
- Utarłam, im nosa :D!

Koniec cz.1
c.d.n?



Z serii przed Crazyx.
Elizabeth.

Nazywam się Elizabeth. Wszyscy znajomi mówią mi Eliza choć nie za bardzo to lubię. Moje nazwisko jest bardzo proste i brzmi ono March. Tak się składa że pojawiłam się na tym świecie 29 marca. Moje imię wzięło się od tego że mój ojciec badał przed moimi urodzinami planetę zwaną Ziemią i stamtąd wziął imię. Nigdy nie byłam na Ziemi i zastanawiam się jak tam jest. Tata mi za dużo o niej nie mówił. W ogóle on mało mówił i większość czasu poświęcał badaniom naukowym w swojej pracowni w Instytucie Badawczym Magix. Moja mama była sławną uczoną i rozwiązywała różne problemy w Instytucie Badań Chemicznych Magix. Od dziecka byłam córeczką mamusi i to po niej odziedziczyłam urodę czyli długie blond włosy i fiołkowe oczy. Niewiele mam z taty. Interesuję się jak on badaniami innych planet i mamy taką samą cerę. To wszystko. W wieku 10 lat wydarzył się okropny wypadek. W ciepły letni dzień mama z przyzwyczajenia podała mi inną kapsułkę. (Jestem chora na serce. Nie mogę tak szybko biegać jak moi rówieśnicy i muszę brać tabletki i inne wytwory medycyny.) Tak więc mama podała mi nie tą pigułkę. Moja mama o czym dopiero później się dowiedziałam przeprowadzała nielegalne eksperymenty. Chciała żeby każdy człowiek mógł łatwiej się farbować czy też malować. Pastylka, którą mi podała była naszym wspólnym doświadczeniem. Jeszcze nie testowałyśmy jej na nikim i niczym. Nieświadoma niczego połknęłam ten lek. Dopiero później zrozumiałyśmy że doszło do straszliwej pomyłki. Mama próbowała zmusić mnie do wymiotów ale było już za późno. Po półgodzinie zaczęłam widzieć jak przez mgłę. To było straszne gdy z kolejnym mrugnięciem nie mogłam spojrzeć. Bałam się że już nigdy nic nie zobaczę. Ani wschodu słońca. Ani zachodu. Oślepłam na pewien czas. Mama zmuszona mimo obawy o konsekwencje wezwała karetkę by nic mi się nie stało. Lekarz był bardzo miły. Szpital pachniał strasznie i było tam tak dziwnie. Dodatkowo nie mogłam widzieć. Dotykałam wszystkiego co podawał mi ojciec i próbowałam zgadnąć co to takiego jest. Doktor postanowił po naradzie z tatą spróbować przywrócić wzrok za pomocą starożytnego zaklęcia. Byłam taka szczęśliwa znowu widząc krótki zarost rodziciela i jego bujne wąsy. Tata i doktor byli bardzo zdziwieni i mieli rozdziawione twarze. Spytałam się ich dlaczego tak się na mnie dziwnie patrzą a lekarz tylko pokazał lustro. Podeszłam wtedy do niego i zamarłam. Moje tęczówki były dwukolorowe! Dolna część moich oczu była pomarańczowa gdy górna nie zmieniła się wcale. Dodatkowo przy użycia magii moje zewnętrzne pasemko zabarwiło się na kolor różowawy jakby była wpleciona w niego tasiemka. Doktor wypisał mnie do domu następnego dnia. Gdy spytałam o mamę tata zaczął płakać. Zapisał mnie na wizytę u zaprzyjaźnionej pani psycholog. Nie wiedziałam jeszcze dlaczego. Nie cackała się ze mną i najpierw walnęła prosto z mostu że moja ukochana matula została skazana na 7 lat więzienia jako że prowadziła nielegalne badania i mogła doprowadzić do uszczerbku na moim zdrowiu. Płakałam ponad kwadrans. Czekała cierpliwie aż wypłaczę się po czym rozmawiałyśmy. Trwało to sporo czasu. Gdy wróciłam do domu tata jak zawsze był w Instytucie. Nie było matki, która zazwyczaj robiła mi kolację. Ojciec nie zamierzał chyba przejąć jej roli. Spojrzałam do lodówki. Dzisiaj mama miała zrobić zakupy. Na stole znalazłam pieniądze od ojca. Żadnej kartki czy czegokolwiek. Zdał się na mnie. Kusiło mnie by wydać to na coś dużego ale musiałam zrobić zakupy. W domu przyrządziłam kolację. Tata wrócił nad ranem. Spytał tylko czy jestem głodna i czy zrobiłam zakupy. Potem po uzyskaniu odpowiedzi poszedł do łóżka by kilka godzin później gdy wyszłam do szkoły udać się do instytucji.Tata nie mógł znaleźć pracy. Wiedziałam o tym i martwiłam się kiedy skończą się pieniądze zaoszczędzone przez mą mamunię.

Kilka tygodni później (czas spędzałam na schemacie do szkoły, zrobić zakupy i do domu) po szkole postanowiłam pójść do matki. Nie wpuścili mnie i kazali przynieść zgodę ojca. Wróciłam zła do domu. Pukałam do gabinetu ojca ale ten nie otwierał. Możliwe że jeszcze nie wrócił. Wykonałam wszystkie domowe obowiązki i poszłam spać. Płakałam w kołdrę przytulając się do pluszaka od mamy. Tata nie wrócił rano. Zmartwiłam się i poszłam do Instytucji.Nie był u nich tego dnia. Zniecierpliwiona czekaniem poszłam do szkoły. Gdy wróciłam do domu zastałam gabinet otwarty. Tata nigdy nie pozostawiał go w tym stanie. Przestraszyłam się. Nie było żadnej najmniejszej rzeczy taty. Gdy odkryłam że nie ma też jego walizki zrozumiałam co się stało. Musiał poprzedniego dnia ustalić trasę i jak poszłam do szkoły spakował się i wyjechał. Zabrał wszystkie pieniądze. Usiadłam na podłodze nie wiedząc co zrobić. Udanie się na policję nie wchodziło w rachubę. Ojciec też mógł trafić do więzienia. Dodatkowo trafiłabym do domu dla niechcianych dzieci lub jakieś starej krewnej, która zostałaby straszną macochą.

Postanowiłam znaleźć pracę by zdobyć na moje utrzymanie. Tu w Magix było to w tamtym okresie trudne. A nawet bardzo. A już w szczególności dla dzieci. Nie skończyłam nawet przystępnego wtedy 13 roku. Praca pomocnika w kuchni czy też w bibliotece nie wchodziła w rachubę. Wszystkie takie stanowiska były już dawno zajęte przez licealistki i gimnazjalistów chcących pomóc rodzicom w trudnej sytuacji.Większość ofert w gazecie była albo nieaktualna albo wymagała skończenia osiemnastki. Wyruszyłam więc w miasto licząc że tam znajdę jakąś robótkę. Obeszłam większość restauracji, bibliotek i innych budynków aż zobaczyłam małą dziewczynkę wchodzącą do dużego budynku z napisem "Magix's Fashion in You". "Skoro weszła tam osoba młodsza od mnie musi być to miejsce pracy dla wszystkich" pewnie przemknęło mi przez głowę. Poprawiłam czarne okulary słoneczne i nieśmiało ale pewnie weszłam przez obrotowe drzwi.Na pierwszym piętrze było kilkanaście drzwi i żadnej informacji gdzie mogę ubiegać się o pracę. Dziewczynka obejrzała się na mnie. Parsknęła władczo i weszła po schodach na górę. Przyglądałam się jej chwilę nie mogą znaleźć nikogo gdy coś uderzyło mnie w plecy.
- Ała. - powiedziałam dość głośno.
- Przepraszam. Nie zauważyłam cię. - mruknęła przepraszająco dziewczyna w moim wieku. - Twoje oczy!
Złapałam się za okulary ale nie było ich na miejscu. Szybko podniosłam je z podłogi.
- Twoje oczy są super. - powiedziała do mnie nastolatka. - Szukasz pracy?
Pokiwałam głową i spróbowałam włożyć okulary. Dziewczyna zabrała mi je i zaczęła ciągnąć za sobą najpierw po piętrze potem po kolei na schodach,drugim piętrze,ciągu dalszym schodów aż trafiłyśmy na trzecie i ostatnie już pięterko.
- Zepsuła się winda. - powiedziała coś ciągnąc mnie w kierunku drzwi.
Próby opierania się były daremne więc zanim zdążyłam coś powiedzieć byłam w gabinecie u starszego mężczyzny z dziwnym akcentem i długimi wąsami.
- Kogoś mi tu przyprowadziła Vicki? - spytał.
- Jej oczy. - wyjaśniła mu i wskazała na moje przestraszone tym całym zamieszaniem ślepia.
- Czego chcesz dziecko? - teraz skierował pytanie do mnie.
- Szukam pracy. - uśmiechnęłam się zażenowana. - Umiem zmywać, prać, gotować, sprzątać, opiekować się dziećmi i inne rzeczy.
- Mogę ją zatrudnić ale ty ją wyszkolisz. - zwrócił się do niejakiej Vicki.
- Tak jest. - wykonała żołnierski gest.
- Do sprzątania potrzebne jest szkolenie? - spytałam zdziwiona.
Ten spojrzał z politowaniem na mnie a potem na Vicki.
- Jak się nazywasz? - wydusił w końcu.
- Elizabeth March. - wydukałam szybko.
- Więc od dziś zatrudniam cię jako modelkę. - powiedział podając mi jakiś formularz. - Witamy w ekipie.
- Modelkę?! - nie kryłam zaskoczenia. - Jak to? Ja się na tym nie znam.
- Ja cię nauczę. - machnęła ręką Vicki i skierowałyśmy się do wyjścia.

Tak zaczęła się moja praca z modelingiem. Bardzo szybko zrozumiałam o co chodzi z tym całym chodzeniem i pozami. Vicki twierdzi że jestem fotogeniczna ale ja myślę że po prostu wynika to z moich zainteresowań. Od lat uwielbiałam fotografię i razem z rodziną mam setki a nawet tysiące zdjęć. Postawienie się po drugiej stronie aparatu bywa trudne. Co do Vicki to została szybko moją najlepszą przyjaciółką. Tak jak ja jest modelką tylko że ona woli parkiet zamiast statycznych zdjęć. Vicki interesuje się modą w sensie urody. Ja interesuję się w sensie pracy. Mimo to czuję nasze pokrewieństwo dusz. Uzyskałam dzięki niej pracę w ciągu pierwszego roku aż w stu reklamach i kilku pokazach. Pierwszy rok był ciężki. Musiałam się wybić na tle innych. Użyłam do tego tęczówek i w końcu zatrudniono mnie na stałe. Zapomniałam wspomnieć o wyglądzie mojej psiapsiółki. Jej włosy są w kolorze szkarłatu przeplatanego z purpurą.Są długie jak moje ale o wiele gęstsze. Jej oczy są w kolorze dojrzałej jagody. A usta mają naturalnie makową barwę. Jest szczuplejsza ode mnie i odrobinę niższa. Ma na nazwisko Verse. Wspominała że ma liczne rodzeństwo. Część jest przyrodnia a część biologiczna. Jej mama ma dużo "gęb do wykarmienia" dlatego Vicki chce pomóc rodzicom pracując w agencji. Vicki twierdzi że jestem najmądrzejszą osobą w naszym budynku. Niektórzy rozpowiadają polotki że Vicki jest pusta. To nieprawda. Ona po prostu kocha być modna.

W wieku 15 lat przysłano mi ciekawą ofertę. Nie byle jaką bo od samej królowej. Dowiedziałam się że zwą ją Florą i że rządzi w królestwie Wubelandii. Zgodziłam się na pracę u niej nie wiedząc jaką i musiałam pożegnać się z Vicki. Tęskniłam za nią przez całą podróż pociągiem. Audiencję otrzymałam od razu po przyjeździe. Królowa wyjaśniła że mam reprezentować Wubelandię jako rzeczniczka i twarz jej państwa. Nie wiedziałam jeszcze wtedy że czeka mnie coś o wiele bardziej niesamowitego. Podróż, której nie miałam ani mogłam zapomnieć!

Koniec (cz.1)
c.d.n?
wstyd



Z serii przed Crazyx.
Talita.

Jestem Talita a dokładniej Talita II ponieważ moja babcia też nazywała się Talita. Przyjaciółki mówią mi Tali lub Talia co przypomina mi o mojej mamie. Była ona jedną z największych wieszczek Magicznego Wymiaru. Miała przydomek Boska. Z chwilą narodzin mojej matki jej moce przeniosły się na nią. Babcia została zamordowana przez złego króla gdy nie chciała zdradzić mu pozycji wroga. Moja mama miała wtedy koło dziesięciu lat. Dziadka nie znałam. Mama wspominała tylko że zmarł na raka czy coś takiego. Przychodząc na świat "zabrałam" moc mojej mamie więc przez pewien czas musiała utrzymywać nas z pensji taty, który był nauczycielem obrony przed czarną magią. Urodziłam się 9 Listopada w świetle świec. Mama postanowiła że przeniesiemy się do "państewka" Feniksus aka Phoenixus. Wspierałam finansowo swoją rodzinę odkąd skończyłam siedem lat. Wróżyłam przyszłość zakochanym. Zawód ten był trudny bo nie wiedziałam jak zareagują na to co im wywróżę. Niektórzy gdy dostawali złą wiadomość twierdzili że oszukuję i kłamię. Sprawiało mi to straszną przykrość. W szkole śmieli się ze mnie i moich mocy. Często obrzucano mnie wyzwiskami a gdy mówiłam o tym nauczycielom ci nic sobie z tego nie robili. Musiałam przenosić się koło siedmiu razy. Po ostatnich przenosinach stało się coś strasznego. Wywróżyłam księciu że jego ukochana popełni samobójstwo. Ten wymyślił że jeżeli mnie zabije przepowiednia się nie spełni. Chciał zmieniać los a to źle się kończy. Próbował mnie zabić ale tata w ostatniej chwili zareagował i wypchnął go z pokoju w którym przyjmowałam klientów. Następnego dnia szybko zapomniałam o księciu gdyż tego dnia były moje urodziny. Już kończyłam czternaście lat i byłam strasznie szczęśliwa. Wieczorem wyszłam z koleżankami na małą imprezę. Gdy wróciłam nie mogłam uwierzyć. Nasza przyczepa stała w płomieniach. Rzuciłam się na ratunek mając nadzieję że nikogo nie ma w środku po tym jak zadzwoniłam na Straż Feniksa. Przyjechali za późno. Już wtedy gdy stałam cała poparzona ściskając zwęglone resztki moich rodziców. Musieli spać gdy wybuchł pożar a potem zemdleć pod wpływem dymu. Obojętnie przyjmowałam rozkazy od strażników i klnąc na wszystko pojechałam do szpitala. Pogrzeb był bardzo piękny. Byłam ja, kilka koleżanek i kolegów mamy i taty oraz dużo klientów. Zanosiłam się łzami a inni nie wiedzieli co powiedzieć. Nie miałam im tego za złe. Straż postanowiła mnie przydzielić do domu "Dla niechcianych dzieci".
Uciekłam zanim do tego doszło. Strażnicy szukali mnie a gdy znaleźli rozpoczęła się gonitwa. Biegnąc nie zauważyłam gdzie biegnę i schowałam się w jakieś jak myślałam wypoczynkowej i niezamieszkanej przyczepie. Jednak nie była niezamieszkana. Na skórzanej czerwonej kanapie siedziała młoda ale już lekko pomarszczona kobieta z krótką fryzurą o kolorze obsydianu i figlarnymi niebieskimi oczami. Tak poznałam wspaniałą panią Valorez. Pani Valorez szybko ukryła mnie przed strażą pod warunkiem że dołączę do jej wędrownego cyrku. Jej pracownicy byli dla mnie bardzo mili. Akrobaci, treserzy czy też piękna grupa tancerek była dla mnie wspaniała. Ale zawsze są wyjątki. Takim wyjątkiem była Mahide. Mahide twierdziła że jest tak jak ja wieszczką ale to wszystko co robiła to były tylko wieśniacze sztuczki i proste triki. Była inteligenta i sprytna. Strasznie lisia. Zastanawiałam się czy sama już nie wie co jest prawdą a co kłamstwem. Konkurowałyśmy ze sobą już od pierwszego spotkania. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia ale wierzę w nienawiść. Nienawidziłam jej od chwili spojrzenia w jej oczy jak smoła i słomowate włosy. Piękna i wyrafinowana ale głupia i wredna. Nigdy nie lubiłam nikogo tak bardzo jak jej. Na jej widok miałam ochotę wyrzucić zjedzone dopiero śniadanie,obiad i kolację. Każde jej słowo było jak grad i ogień. Ona wiedziała o mojej nienawiści i z przyjemnością i zaciekłością odpowiadała tym samym uczuciem. Konkurencja ta trwała do pewnego ważnego momentu.

- Jak tam praca? - Marija uśmiechnęła się podając mi listy. - Ciężko co?
- Mahide zaczęła używać sprzętów do trzęsienia stołem i jego unoszenia by oszukiwać wieśniaków. - westchnęłam.
- To krucho. - gwizdnęła przeciągle.
- Bardzo. - jęknęłam. - Ja tak nie potrafię kłamać.
- Nie przejmuj się. - mruknęła. - W końcu się zdradzi.
- Co najmniej już dwa lata oszukuje i niby jak ma się zdradzić?
- Sprawiedliwości stanie się zadość. - mrugnęła. - Mam twoje zboczone pisemka.
- Gdzie? - rzuciłam się w kierunku jej torby.
- Zaraz zaraz. - machnęła ręką. - Może najpierw rozdam akrobatkom...
- Wiesz ile na to czekałam! - zdenerwowałam się. - Tą edycję specjalną możne dostać tylko stu chętnych.
- Przesadzasz. - wzruszyła ramionami. - Widziałam już z sto pięćdziesiąt takich.
- Ta jasne. - wydarłam jej torbę i zaczęłam szukać mojej przesyłki.
- Tylko nic nie wysyp. - westchnęła listonoszka.
- Mam. - wyjęłam dużą paczuszkę i potrząsnęłam rytmicznie. Otworzyłam ją szybko odwijając papier. W środku znalazłam moją wymarzoną serię figurek z Lidem i Leo w romantycznych pozach.
- To trochę nie teges. - Marija uniosła jedną z figurek gdzie moje chłopaki się całowali.
- Nie dbam o to. - wzruszyłam ramionami.
- A powinnaś. - mruknęła Marija zabierając torbę. - Lepiej jednak by klienci o tym nie wiedzieli.
Podbiegła do nas Alejagas.
- Masz klientkę! - krzyknęła do mnie.
- Wiesz że przyjmuję dopiero za godzinę. - zmarszczyłam brwi.
- To sama księżniczka z Wubelandii! - pisnęła. - I jej koleżanki czy tam służące
- Może poczekać. - odwróciłam się do wyjścia i pomachałam oddalającej się Mariji.
- Ma sporo kasy z pewnością. - jeszcze raz pisnęła Alejagas.
- No dobra. - skusiłam się. - Tylko przebiorę się w ciuchy bardziej robocze.
Ta decyzja była jedną z najważniejszych w moim życiu.

Koniec.
c.d.n?
wstyd



Z serii przed Crazyx.
Flushvexus.

- Daleko jeszcze mamo? - odważyłam się spytać mamy gdy odciski zabolały mnie straszliwie.
- Proszę wytrzymaj jeszcze chwilę. - uśmiechnęła się smutno. - Bardzo cię bolą kochanie?
Pokiwałam nieśmiało główką nie chcąc zbyt ją martwić. Jej lekko posiwiałe włosy w blasku księżyca zrobiły się jakby bardziej srebrne. Prześwitujące fioletowe włosy nie dawały teraz jak one tak silnego wrażenia. Spiczaste uszy strzygły nerwowo. W końcu po pewnym czasie jej niebiańskie oczy zrobiły się bardziej niebieskie co znaczyło że jej sokoli wzrok coś dostrzegł.
- Poczekamy na autostop. - doszłyśmy do betonowej autostrady.
- Co to autostop? - spytałam siadając na mokrej trawie.
- Zobaczysz. - mrugnęła do mnie życzliwie.
- Mamo twoja sukienka. - zachichotałam spoglądając na fruwającą w różne strony kwiecistą suknię przyozdobioną liśćmi winogronowymi.
Machnęła ręką i odpowiedziała śmiechem.
Zerknęłam na swoją sukienkę z liści buków. Była trochę poszarpana i mokra.
- Czy ciocia wie gdzie jesteśmy? - zapytałam zmartwiona mamę.
- Gilraen Faelivrin. - mruknęła do siebie moja mama. - Czy ona wie?
- Wie? - zdenerwowałam się zupełnie.
- Zostawiłam ją kartkę. - przypomniała sobie moja rodzicielka. - Od Ireth Faelivrin dla Gilraen wyrazy szacunku i setka buziaków. Ruszam z Flexus w podróż do Wubelandii. Tak napisałam ciotuni twej a mej siostrze.
- To dobrze. - zerknęłam na roztrzepaną mamę.
- Chyba ktoś jedzie. - mama pokazała palcem duże coś. - Do Wubelandii może nas podwiezie.
- Dlaczego tam jedziemy? - spytałam ale mama już ciągnęła mnie za rękę a w drugiej trzymała pakunki.
- Dobry wieczór. - ukłoniła się osobie siedzącej w dziwnej jeżdżącej rzeczy. - Szukamy podwózki.
Kobieta spojrzała na nas nieprzytomnie ale po chwili odezwała się opiekuńczym tonem.
- Proszę niech pani wsiądzie. - obdarzyła nas uśmiechem. - Chętnie zabiorę panie ale najwyżej do Wubelandii.
- Właśnie tam chcemy dojechać. - matka odpowiedziała uśmiechem. - Cieszymy się że pani chce nas zabrać. Czy nie przeszkadza pani...?
- Ależ nie. - zaprzeczyła rękoma. - Wsiadajcie.
Mama otworzyła drzwi dziwnego pojazdu i weszła do środka. Pomogła mi wsiąść i po chwili jechaliśmy już w stronę naszego nowego domu.
- Nie pomyślałam by umieścić bagaż pań w bagażniku. - usłyszałam głos kobiety w lekkich ciemnościach.
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnęła się matula. - Nie jest tego tyle. Czy mogłaby pani zapalić światło?
- Zapomniałabym. - kobieta jedną ręką kliknęła jakiś guzik prowadząc kołem pojazd. - Wie pani jak to jest wieczorem.
Światło rozświetliło jak się później dowiedziałam auto. Dostrzegłam dopiero wtedy że uszy kobiety nie są jak myślałam wcześniej szpiczaste jak moje i się przestraszyłam bo nigdy nie widziałam by jakaś osoba miała takie uszy. Dziwnie okrągłe bardzo mnie szokowały.
- Coś się stało? - spytała się kobieta. - Jak się nazywasz dziewczynko?
- Pierwszy raz widzi kogoś kogo nie jest elfem. - przytuliła mnie kobieta. - Nazywa się Flushvexus ale mówimy jej po prosto Flexus.
- Urocza dziewczynka. - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Szczerze to nigdy nie widziałam elfów a już zwłaszcza w tak małych gromadach.
- Oddzieliłam się od grupy z małą kilka dni temu. Nazywam się Ireth ale może mi pani mówić jak chce.
- Ja jestem Grezina. Mam córkę w podobnym wieku. Czy pani dobrze się czuje?
- Mam chorobę lokomocyjną ale proszę się tym nie martwić bo już rzuciłam na siebie czar. Martwię się bardziej o córkę ale widzę że dobrze to znosisz Flex.
Pokiwałam główką i zrobiłam się cała czerwona bo pani Grezina roześmiała się bez powodu.
- Moja też jest taka nieśmiała. - powiedziała do mojej mamy.
- Ciężko będzie jej z tą wstydliwością. - zachichotała w odpowiedzi.
- Wątpię. Z tego zazwyczaj się wyrasta. Proszę powiedzieć gdy będzie pani chciała się zatrzymać.
- Nie ma potrzeby. - ukochana mi mama pocałowała mnie w czoło.
Kichnęłam na co znowu wybuchnął chichot.
- Ile potrwa jazda tym czymś? - odważyłam się spytać.
- To auto. - wyjaśniła kobieta. - Jeszcze koło połowy godziny i miniemy granicę.
Ziewnęłam głośno więc mama objęła mnie ramieniem i szybko zasnęłam.
***
Gdy obudziłam się w moim pokoju poczułam rajską woń świeżej trawy i pięknych różanpanów. Przypomniała mi się nasza drewniana chatka i owocowo warzywne ciasto cioci. Pokój pomalowany był na zielono i przyozdobiony był małymi namalowanymi listkami i kwiatkami podobnymi do tych które rosły przy domu. Rozczesałam różowe włosy i wpatrywałam się w swoje jasne jak niebo ślepka. Zeszłam na dół w papciach i podeszłam do gotującej miętowe naleśniki z truskawkowym dżemem.
- Dzień dobry. - zaczęłam rozmowę.
Mama kaszlnęła mocno i przytuliła mnie do siebie.
- Witaj kochanie. - pocałowała moje czoło i podała naleśnik.
Ukradkiem wytarła resztkę krwi na wargach.
***
Potarłam swoje zielone plamki koło na czole i pod oczami. Swędziały mnie zazwyczaj gdy miało się stać coś złego. Zmartwiona zeszłam na dół.
- Ten ręcznik mamo. - spojrzałam przestraszona na umoczony w krwi ręcznik. - Co się dzieje?
- Nie mogę już tego ukrywać. - westchnęła moja rodzicielka. - Jestem bardzo chora.
- Umrzesz? - spytała się zmartwiona i zszokowana.
- Nie. - zaprzeczyła gwałtownie. - Będę tylko bardzo słaba.
Westchnęłam z ulgą.
- Mogę pracować za ciebie.
Roześmiała się smutno.
- Skończyłaś tylko siedem wiosen. Jesteś za młoda.
***
Mimo próśb mamy bym wybiła to sobie z głowy trafiłam na ofertę pracy do której nie potrzebowałam ani siły ani magii. Za zadanie miałam donieść do willi piękną suknię ponieważ krawcowi zepsuł się pojazd a zamówienie było na dzisiaj. Zmęczona idąc przez las usłyszałam spokojną melodię fortepianu. Wiedziona muzyką klasyczną dotarłam do pięknego budynku. Zapukałam ogromną kołatką w mosiężne drzwi. Wszystko później było zbyt szybkie bym zdążyła to zapamiętać. Otworzyła mi jedna z pokojówek - Helga po chwili rozmawiałam z
koniuszym Derdem i nagle stałam już przed pięknie ubraną dziewczyną w bogato umeblowanym i wystrojonym pokoju. Jej długa biała sukienka pełna brokatu i cekinów. Powłóczysta tkanina zasłaniała ramiona odziane w białe rękawiczki. Na głowie miała piękną kryształową koronę odzianą szmaragdami. Wskazywała ona na wysoką pozycję w społeczeństwie i status. Jej włosy były półdługie i kruczoczarne oraz stanowiły doskonałą otoczkę dla lawendowych oczu. Przypatrywała się mi jakiś czas aż odezwała się.
- Pracujesz w tym wieku? - jej głos był melancholijny a na twarzy widać było resztki z potoków łez. - Nie lubię gdy ktoś przeszkadza mi podczas grania.
Oszacowałam że musiała skończyć czternaście zim.
Wyjaśniłam jej moją sytuację i pogratulowałam doskonałej gry. Przyjęła to uśmiechając się życzliwie i przypatrując mi się dobrodusznie.
- Zostaniesz moją towarzyszką. - odezwała się po chwili przerwy. - Elfica Flexus...
***
Dziewczyna okazała się być drugą księżniczką Wubelandii - Dramą i córką hrabiny Malo. Pomogła mojej mamie umieszczając ją w przylegającej do hrabstwa chatce i oferując jej profesjonalnych lekarzy i pielęgniarki. Do moich obowiązków należało opiekowanie się nią w różnych formach. Czesałam ją, przytulałam, towarzyszyłam podczas wypraw konnych czy nawet słuchałam jak grała na swoim fortepianie. W "pałacu" było mi bardzo dobrze i jedyną osobą której przeszkadzałam była matka księżniczki Dramy hrabiny Malo. Miała mnie w wysokim poważaniu od szpiczastego noska po jej obcasy. Nie obchodziłam ją z całego serca. Może nie mogła znieść tego że jej córka uważa za swoją siostrę elfkę.
***
- Wiem że nie chcesz się ruszać z hrabstwa i wolisz żyć tu jak pod kloszem odgradzającym cię od świata. - zaczęła moja przyjaciółka pewnie. - Masz już skończone piętnaście lat więc powinnaś poznać świat. Księżniczka Crejzi wydaje mi się być dobrą osobą choć ta cała Elizabeth nie wydaje mi się być zbyt inteligentną dziewczyną. Nie chcę słyszeć żadnych odmów bo dla mnie to też nie jest łatwe. Hrabina wyjechała wczoraj w celach służbowych i nie wiem kiedy wróci. Jestem za stara by się mną zajmować. Skończyłam już przecież dwadzieścia dwa lata.
Wywróciłam oczyma ale postanowiłam się nie spierać. Moim przeznaczeniem było towarzyszyć trzeciej z księżniczek podczas jej misji na Magix.To miał być początek przygody.

Koniec cz.1
c.d.n?
wstyd



Czas na główną mą OC z Crazyx.

Z serii przed Crazyx.
Crejzi.

Edna jeszcze raz przyjrzała się kilku dziesiątce dzieci stojących w kolejce do urządzonka przy którym stała stara Kaque.
- Znowu to samo. - przyjrzała się stercie papierów stojących przed nią na biurku. - Oby w tym roku poszło szybciej niż w poprzednim.
- Nie narzekaj. - mruknął siedzący przed nią mężczyzna. - To że Dramę prześwietliliśmy jako ostatnią nie świadczy o wszystkim.
- Księżniczkę Dramę. - poprawiła ich dopiero co przybyła pani Mirsa.
Wszyscy spojrzeli za siebie z przerażeniem. Szefowa Ministerstwa Super Wubelandii z nikim się nie patyczkowała. Miała długie rude włosy zawsze związane w spory kok i okulary co nadawało jej poważny wygląd. Pracowała tam już spory czas. Awansowała krótko przed wyborem drugiej księżniczki co świadczyło o tym że na pozycji szefa jest już grubo czternaście lat. Nie była jednak stara. Miała dopiero koło trzydziestki. Nikt nigdy nie plotkował o niej bo wszyscy się jej bali. A nawet gdyby się nie bali nie byłoby zbyt o czym wszystkie obowiązki wykonywała wzorowo, była singielką, nie paliła ani piła. Dbała o siebie i nigdy nie zachowywała się w stosunku do nikogo złośliwie.
- Ile już przeszło? - spytała poprawiając leżącą na biurku stertę.
- Już 44 dziewczyny. - złożyła raport Edna. - Minęły dwie godziny od początku badań.
- Dwadzieścia dwie na godzinę. - Mirsa zerknęła na Wyrocznię. - W poprzednim roku były dwie mniej.
Wyrocznia dotknęła czoła następnej z dziewczynek. Jeżeli "barierka" by zawiodła ona miała pomóc zlokalizować następną księżniczkę. Pamiętała czasy poprzedniej królowej i miała pełno zmarszczek mimo to była nadal szanowana choć z większym powątpiewaniem patrzono w jej metody magii. Mirsa usiadła koło dwójki i zaczęła pisać raporty potrzebne do dokumentacji biura.

- Która osoba? - spytała po kilkudziesięciu minutach. Edna i Ralph spali. Chrząknęła i natychmiast się podnieśli.
- Teraz będzie druga grupa z regionu Wizin. Więc nie tak jak siedem lat temu w Rednor jest księżniczka.
- Pamiętaj że mimo wszystko ma ona już swoje lata i potrzebuje przerwy. - powiedziała jej szefowa patrząc z troską na zmęczoną Wyrocznię.

Crejzi przyparywała się reszcie dziewczynek. Jednej mama krzyczała do stojących przed nią dzieci:
- Przepuście ją! Moja córka musi być następczynią! Słyszycie berbecie, z drogi!
Ochroniarz wziął kobietę za rękę i po chwili siłą wyprowadził ją z budynku. Crejzi zrobiło się żal czerwonej ze wstydu rówieśniczki. Jej mama dawno wyszła wcześniej tłumacząc Crejzi:
- To taka formalność. Taka pani cię dotknie i przejdziesz przez bramkę i tyle. Sama na tym byłam gdy tak jak ty miałam siedem lat. Wszystkie siedmiolatki muszą przez to przejść. Masz tu chwilę tylko poczekać a ja niedługo przyjadę. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Tak więc Crejzi stała myśląc o obiecanym przez mamę torcie czekoladowym gdy wrócą do domu. Jeszcze tylko chwilka i będzie mogła go zjeść a z tatą pobawią się w cotygodniową zabawę. Może nawet siostra się dołączy i mama uśpi braciszka i się z nią będzie śmiać. Ciekawe co by powiedziała Priscilla gdyby to ona tutaj była. Jej starsza koleżanka pewnie by z kimś gadała tak samo jak inne jej koleżanki. Może by grały w jakąś grę.
Wreszcie drzwi się otworzyły. Z nich wychodzi jakaś pani. O co jej chodzi? Wybory księżniczki? Będzie musiała chodzić jak te dziewczyny z telewizji? Nie to były wybory miss... Nie martw się. Mama na tym była więc nic się nie stanie. Rząd zaczyna iść do przodu. Crejzi stoi w 2/3 tej dużej kolejki. Po chwili wchodzą do ładnego budynku. Na środku stoi bramka o której mówiła mama a obok starsza pani. Musi być ważna bo dotyka dziewczynkę z kolejki a potem przepuszcza dopiero przez urządzonko. Nic się nie dzieje. Tamta kobieta chyba wspominała że na księżniczkę będzie piszczeć.

Teraz jedna dziewczyna z jej sąsiedztwa. Bardzo bogata ale Crejzi jej nie lubiła. Miała taki arystokratyczny charakter i z nikim oprócz innych małych bogaczek się nie bawiła. Przechodzi przez bramkę. Nic się nie dzieje. Zaczyna krzyczeć że urządzenie jest popsute. Krzyczy na niewinną panią z wściekłością. Podchodzi jakiś pan w czarnym garniturze i ciągnie małą do wyjścia po drugiej stronie. Dziewczyna awanturując się znika. Nie może pogodzić się że nie jest tą "jedyną".

Jeszcze kilka chwil. Teraz kolej Crejzi. Z nieśmiałością podchodzi do Kaque. "Babka" delikatnie dotyka jej czółka i zamiera.

- Czy to możliwe? - patrzę na przyglądającą się mi małą dziewczynkę. Jej dwukolorowe włosy... Jej oczy są zupełnie jak u królowej.. Tak jak jej błyszczą. Pełne życzliwości i dobra. Tak... Takimi oczami patrzyła na nią królowa Beforii. Nigdy chłodne. Zawsze taki sam błysk. Te oczy... Mała chyba się przestraszyła więc szybko puszcza ją do bramki. Wie już jaki będzie wynik. Te pokłady mocy. Niewykorzystane przez nikogo. Nadal nie mogła zapomnieć tych oczu...

Crejzi przestraszyła się trochę tej pani. Coś długo trzymała rękę na jej czole a może jej się wydawało. No nic zaraz wróci do domu. Do rodziny i ciasta. Przechodzi i bramka zaczyna ostro piszczeć. Zaczyna się bać. Co się dzieje? Podchodzi do niej Edna.
- Poczekaj w tamtym pokoju. - wskazuje na drzwi niedaleko wyjścia. - Zaraz przyjdę. Uspokój się.
Crejzi przestała się trząść i poszła do pokoju w którym miała czekać.

Edna zerknęła jeszcze raz za dziewczyną.
- Ma oczy królowej. - stwierdziła. - Ale bez nich nie mogłabym powiedzieć by nadawała się na kogoś tak ważnego.
Gdy słyszy trzask zamykanych drzwi podchodzi do kolejki dziewcząt.
- Do domu! - rozkazuje krótko.
Słyszy to co poprzednio. "Jak to?" "Ja jeszcze nie byłam!!" "Urządzenie się myli." "Jaki tu mają szajs."
- Rozejść się. - tym razem mówi ostrzej i przerywa wszystkie komentarze. Dziewczyny rozlewają się po pomieszczeniu ale po chwili pozostaje jeszcze kilka topornych dziewcząt.
Jedna się odzywa potrząsając burzą falą czarnych włosów.
- Ja też jestem księżniczką albo to stare nie powiem co się myli.
Pozostałe podobne dziewczęcia w modnych ciuchach przytaknęły. Od tony makijażu na ich twarzach Ednie zrobiło się niedobrze.
- Próbujcie ale to nic nie da laleczki. Spadajcie! - warknęła bo miała serdecznie dosyć tych wszystkich pustych arystokratów przewijających się przez ten budynek.
Dziewczyny przeszły przez bramkę a potem fukając wyszły gdy bramka ani śmiała pisnąć.
Edna pogłaskała urządzenie. Sama stworzyła jej "serce". Było pod ziemią i przypominało ludzki organ. Była dumna z swojej części systemu. Działała bez zarzutu.
Mirsa odezwała się do niej i do Ralpha.
- Kończcie i możecie iść do domu. Ja się zajmę resztą.
Edna usiadła do dokumentów myśląc o kominku w jej domu i o tym że czeka na nią jej mąż.

Crejzi przyjrzała się jeszcze raz starszej pani przedstawiającej się jako Wyrocznia.
- Co tu się dzieje? - odważyła się spytać kobiety gdy ta się do niej uśmiechnęła. - Boję się. Mama zaraz przyjedzie.
- Twoja mama nie może przyjść... - powiedziała zmartwiona Kaque. - Zobaczysz ją dopiero za kilka dni.
- Jak to? - spytała przerażona siedmiolatka. - Miałam dziś wrócić do domu. Zjeść czekoladowe ciasto i bawić się z tatą.
Kaque pomyślała teraz o usterkach systemu. O tych dzieciach... Księżniczkach bez tronu. Samotnych i smutnych w pałacach.
***
Pierwsze wrażenie jakie wyrwał na niej pałac nie było za dobre. Za duży i zimny myślała oddzielona od rodziny na pewien okres. Na okres wyciszenia przed koronacją. Tak zwanego oczyszczenia. Po koronacji będą mogli ją codziennie odwiedzać.
- Do dyspozycji pani masz kilkanaście pokojówek, koło trzydziestu pokoi, kilka kucharzy. - odezwała się główna pokojówka May.
- A czy jest czekoladowe ciasto? - przerwała jej Crejzi.
- Natychmiast je każę przyrządzić pani. - odparła lekko zdziwiona May.
- Będę w sypialni. - odezwała się zmęczona całą procedurą Crejzi.
- Której pani? - zapytała May.
Crejzi westchnęła. Wolała być w swoim małym pokoiku w Wizine niż w tym pałacu w Paryz.
***
Siedziała na kanapie jedząc tort.
- To nie to samo. - załkała. - Już tęsknię...
Sypialnia miała dużo udogodnień ale Crejzi nie chciała być w tym dużym pokoju sama. Nie chciała pałacu!
***
Królowa Flora była wysoką ciemnobrązową pięknością. Okazała korona na jej głowie mimo wielu ruchów jakie zdążyła wykonać kobieta nie przesunęła się o ani odrobinkę. Koronacja przebiegała z fanfarami. Na początku Crejzi w eleganckiej sukience którą bała się ubrudzić lub przydepnąć podczas wchodzenia na schody świątyni uklękła przed majestatem jej wysokości. Hrabia de Malo wygłosił przemowę. Gdy dobiegła końcowi ku uciesze zgromadzonych (dziennikarzy i arystokratów) królowa wzięła symboliczną złotą koronę ozdobioną kryształami i nałożyła na głowę Crejzi mówiąc:
- Powitajcie nową,trzecią księżniczkę Wubelandii - Crejzi Lesniak.
Tłum zaczął wiwatować.
- Wiwat księżniczce Crejzi i królowej Florze!
Crejzi stała na chwiejnych nogach przed rzeszą różnych ludzi. W chwili gdy miała upaść podtrzymała ją królowa. Po koronacji miał miejsce jeszcze większy i jeszcze bardziej hałaśliwy i stresujący bankiet. Na tym bankiecie poznała jej "rywalkę" w drodze do tronu spokojną i wyjątkowo opanowaną o siedem lat starszą księżniczkę Dramę. Miała nienaganne maniery i była córką hrabiego Malo i jego żony. Crejzi nie spodobała sie jej matka. Wyglądała pięknie ale jednak wydawała sie zdolna do wszystkiego. Koniec cz.1 c.d.n bo mi klawiatura padła a na google długo nie pojadę



Z serii przed Crazyx.
Crejzi (Martha).

- Zanieść pani plecak do szkoły księżniczko? - lokaj Crejzi spojrzał na zapełniony książkami i przyborami tornister.
- Nie panie Rubsen. - Crejzi szybko i mocno zaprzeczyła.
Dodała w duchu "Jeszcze tego by brakowało". Rozpoczynał się drugi rok w elitarnej szkole w Rednor. Chodziło tu tony zadufanych w sobie
arystokratycznych dziewcząt. Na przerwach siedziała sama od czasu gdy spławiła jedną z nich. Nie oceniała ludzi po statusie tak jak tamta

"lala". Siedząc samotnie rysowała lub czytała by nie marnować wolnego czasu. Często też uczyła się nie mając weny lub książki. Pierwszy

rok jakoś jej zleciał. Teraz w różowym (a jakim?!) mundurku z fioletowymi wstążkami biegła na apel z przeładowanym plecakiem. Lekcje

rozpoczynały się już dziś co było dla Crejzi niepojęte. Nagle uderzyła w coś. Potem to coś okazało się kimś.
- Przepraszam. - Crejzi speszyła się i szybko podniosła swoją "podręczną" koronę. - Nic ci nie jest?
Wyciągnęła rękę do ciemnoskórej dziewczyny z drugiego roku. Otworzyła oczy ukazując niebieską kreskę pod brązowymi oczyma. Miała

zawiązaną pstrokatą chustkę na szyi. Potrząsnęła prostymi przed chwilą włosami i zwiała zanim Crejzi zdążyła się uśmiechnąć.
Crejzi westchnęła i zastanowiła się co jest z nią nie tak. Potem przypomniała się o apelu i zaczęła biec aż się za nią kurzyło.
***
- Witajcie moi drodzy uczniowie. - pani Liliana starsza singielka i wychowawczyni klasy drugiej A - Zgadnijcie co wam mam do
powiedzenia.
Jakiś bogaty rozrabiaka zza Crejzi krzyknął.
- W końcu znalazła pani chłopaka. Zaraz. To nie możliwe.
Większość klasy wybuchła śmiechem.
- Nie. - nauczycielka nie dała po sobie poznać jak zdenerwowały ją te słowa. - W tym roku dołącza do nas Martha St-
Dziewczyna która weszła do sali i była tą samą osobą którą potrąciła księżniczka przerwała kobiecie jakby nie chciała żeby ktoś znał
jej pełną tożsamość.
Delikatnie ukłoniła się reszcie klasy i usiadła w ławce koło Crejzi choć było jeszcze parę wolnych miejsc koło bogatych dziewcząt.
- Cześć. - odważyła się przywitać nastolatka.
Tamta nie odezwała się tylko delikatnie uśmiechnęła. Trwała to tak krótko że Crejzi nie mogła stwierdzić jaki to był rodzaj uśmiechu.Podczas resztę lekcji dziewczyna nie zamieniła z nią ani słóweczka.
***
Po tym jak wszyscy wybiegli na przerwę Crejzi usiadła i czekała na inspirację do rysunku. Nagle z łazienki dało się słyszeć "ciche"krzyki:
- Znowu się widzimy mutantko.
Crejzi nie cierpiała nietolerancji więc pośpieszyła do damskiej toalety szybkim krokiem.
W łazience była cicha nastolatka i "królowa" klasy Adie. Obie nie zauważyły wejścia nastolatki. Cicha dziewczyna patrzyła na Adie z
nienawiścią. Ta odwzajemniła się wzrokiem pełnym obrzydzenia.
- Zobaczysz że wszyscy dowiedzą się kim naprawdę jesteś! - krzyknęła ta z satysfakcją.
- Natychmiast przestań! - Crejzi zebrała w sobie siłę i odezwała się do pysznej arystokratki.
- Księżniczko. - Adie przestraszyła się znanej całej szkole Crejzi.
- Jeszcze raz cię z nią zobaczę to wylecisz z tej szkoły. - Crejzi spojrzała pierwszy raz na kogoś z góry. - Nie będę tolerować takiego zachowania wobec moich poddanych.
- Przepraszam. - Adie uklękła i ucałowała (dla pokazu bardziej niż szacunku) rękę księżniczki po czym wybiegła roztrzęsiona.
- Nic ci nie jest Martha? - Crejzi zwróciła się do dziewczyny. - Ona nic już nie zrobi tak naprawdę to straszny tchórz.
Martha wydała z siebie jakieś dziwne odgłosy.
- Coś ci jest? - Crejzi usiadła koło niej.
Ta zaprzeczyła gwałtownie. Po czym powoli zdjęła okrywający szyję zbędny element garderoby.
- Ty masz skrzela. - Crejzi powiedziała zaskoczona. - Jesteś syreną? Ale przecież nie masz ogona... Czy to możliwe że to ty jesteś córką Nimfy Wubelandii?
Martha pokiwała głową.
- Nie umiesz jeszcze dobrze mówić "po ludzku"? - księżniczka wreszcie zorientowała się dlaczego wcześniej Martha nie zamieniła z nią ani słowa.
Martha pokiwała zatroskana.
- Nie przejmuj się! - Crejzi podniosła się z podłogi. - Ja się tym zajmę.
Martha odrobinę zaskoczona wymamrotała z trudem:
- Dziękuję.
***
Martha zdradziła Crejzi swój wielki sekret. Była córką Nimfy Wubelandii pięknej Didilli i mermena Waterlila. Miała też zostać następną Nimfą. Potrafiła zamienić się w syrenę jeżeli tylko miała kontakt z wodą.
Nie chciała żeby ktoś o tym wiedział ponieważ jej matka nikomu nie mówiła kto jest ojcem jej córki.
Crejzi przypilnowała żeby Adie która widziała skrzela nikomu o tym nie śmiała powiedzieć.
Martha nauczyła się w końcu języka (wcześniej tylko rozumiała co inni mówią ale nie umiała nic powiedzieć) i razem
z Crejzi zostały najlepszymi przyjaciółkami.
***
Crejzi na chwilę zamilkła. Godzinę gadała już z jej najlepszą przyjaciółką w "zamkowym" ogrodzie.
- Co to takiego? - Crejzi wskazała na pierścionek przyjaciółki. - Dostałaś od kogoś?
- Ach tak. - Martha przypomniała sobie o biżuterii. - To od mojego ojca. Niedawno mama mi go zwróciła. Powiedziała że od teraz mogę go
używać.
- Używać? - Crejzi przypatrzyła się złotemu pierścionkowi z czterema kolorowymi oczkami (czerwonym,niebieskim,białym,zielonym). - W jakim sensie?
- Nie wiem. - dziewczyna zerknęła na niego a potem się roześmiała. - Patrz na to.
Martha krzyknęła i podrzuciła wysoko pierścień:
- Aktywacja. Wubelandia!
Ku zdumieniu obu dziewcząt w głowę Marthy uderzyło duże srebne berło z czterema klejnotami i rysunkami (płomienia,kropli,spiralami,kwiata).
- Ja nie chciałam. - Martha wydukała pierwsza.
- To musi mieć związek z żywiołami. - stwierdziła niepewnie czarodziejka literatury.
- Berło Żywiołów mojego ojca... - Martha mruknęła do siebie.
- Co takiego? - Crejzi usłyszała tą nazwę pierwszy raz.
- Jakiś czas temu ojciec pokonał grupę czarnoksiężników "Żywiolaki" i zamknął ich w berle. Możliwe że chodziło o to berło...
- Warto spróbować. - wykrztusiła zaskoczona przyjaciółka.
Nastolatka ściągnęła brwi po czym machnęła berłem krzycząc:
- Woda!
Berło zaczęło błyszczeć.
- Chyba się udało. - zaczęła Crejzi gdy nagle w jej ulubiony krzew różany uderzyła ognista kula. - Gaś to póki nic mu nie jest! Jak mogłaś wyczarować płomienie. Ratunku! Gdzie jest służba w takich momentach?!
***
- Jadę. - Crejzi w końcu postanowiła powiedzieć przyjaciółce o misji-wyprawie do Magix.
- Do domu? - zaśmiała się Martha.
- Nie. Do Magix.
- Do Magix? Po co? - Martha zdziwiła się. - To tak daleko.
- Zostałam wysłana do Magix przez królową.
- Sama jedziesz do Magix?
- Z "Flexus" i reprezentantką WB. No i zanim to nastąpi lecę na Omegę 2.
- Jako twój "mąż" jadę z tobą. Żadnych ale!
Crejzi westchnęła. Martha była strasznie uparta jeżeli chodziło o wyjazdy. Często nalegała by jechać ze mną. Wiedziała że ta będzie ją
nalegała aż do skutku...
- Możesz jechać.
Crejzi zaczęła w tym momencie nowy okres swojego życia wraz ze swoją przyjaciółką.
Okres Crazyx~!

Koniec cz.2



Rozdział 1 "Huragan Elizabeth".

Rower chociaż od godziny w ruchu nie przejechał ani metra. Działo się tak gdyż był od zawsze przytwierdzony do ziemi i choćby pedałująca na nim Elizabeth rozpędziła się na nim na maksimum swoich możliwości nie zmieniłaby tego stanu rzeczy. Zmęczona zeszła z tak znienawidzonego przez nią pojazdu. Dostała go od redaktora naczelnego magazynu zdrowia dla którego brała udział w sesji. Dowiedział się o tym dyrektor i kazał jej codziennie spędzić na nim przynajmniej półgodziny. Elizabeth jechała tylko i wyłącznie tyle minut co do sekundy i zsiadała. Nie cierpiała wymuszonego ruchu. Ale nie chciała denerwować szefa. Jeszcze by jej tego brakowało. Podeszła do lodówki. Wyjęła jogurt i zaczęła go pałaszować ze smakiem. Był o smaku poziomek. Usłyszała jak zegarofon jak zwała dziwne urządzenie które dostała w pakiecie z mieszkaniem zabrzęczał. Podeszła do niego i kliknęła jeden z przycisków. Przyrząd zaczął odczytywać wiadomość "Niniejszym przypominam o jutrzejszej misji. Sekretarka władczyni Wubelandii, Tress Anjou." Elizabeth złapała się za głowę. O jaką misję mogło chodzić? Cały terminarz miała zawalony a to bankietami a to pokazami a to reklamami gdy nagle walnęła pięścią w otwartą dłoń:
- Wyprawa do Magix. - wymamrotała akcentując ostatnie słowo. - No przecież.
Szybko pobiegła do swojej sypialni. Wyrzuciła całą zawartość z szafy i poczęła myśleć co spakować na następne kilka dni a może nawet tygodni. Spodnie latały po całym pokoju,sukienki wisiały na żyrandolu,nie było chwili by Elizabeth omal nie potknęła się o buty.
Do drzwi zadzwonił dzwonek. Cicho lecz natrętnie. Dziewczyna podniosła się i ruszyła do drzwi. Gdy otworzyła drzwi nie zobaczyła nikogo. Na wycieraczce leżała tylko paczka z kartką "Dla panny March. Apteczka podręczna by pani nie skaleczyła swych cudnych dłoni". Nastolatka przyzwyczaiła się już do przesyłek od nieznanego jej wielbiciela. Uznawała że było to bardzo miłe choć odrobinę przesadne. Wyglądało to na to że jest jest stalkerem. Jednak tak naprawdę nie szkodził jej wcale co więcej bardzo pomagał dlatego nie zamierzała zgłosić sprawy na policję. Odłożyła paczkę na łóżko i wróciła do pakowania ubrań. Z bólem stwierdziła że jej ulubione szpilki mają złamany obcas. Jednak jej stopy z ulgą przyjęły wiadomość że jutro ubierze buty sportowe. Może nie tak zjawiskowe ale strasznie wygodne. Gdy skończyła pakowanie spokojnym krokiem wyszła z domu. Zmierzała do ministerstwa by załatwić ostatnie formalności. Gdy tylko skończyła z wszystkimi urzędowymi sprawami poszła coś zjeść do małej kawiarenki na przeciwko urzędu. Usiadła przy stoliku który zajmowała jakaś osoba której twarz zasłaniała duża gazeta z aktualną datą. Nie kojarzyła jej za bardzo. Do stolika podszedł przystojny brunet. Złożyła zamówienie wymieniając z nim parę słów w stylu "ładnie tu". Po kilku minutach dostała wymarzony rogalik i kakao. Zaczęła go zajadać ze smakiem wpatrując się w gazetę. Co parę minut osoba za nią siedząca zmieniała stronę. Elizabeth próbowała zgadnąć kim ona jest. W chwili gdy miała wyjść gazeta opadła by odsłonić starszego od niej mężczyznę. Nie zwrócił on na nią uwagę więc przyjrzała mu się przez chwilę i odeszła. Wracając do domu próbowała skojarzyć skąd zna te brązowe włosy zasłaniające przynajmniej połowę twarzy i tę bardzo nieatletyczną budowę ciała.
- Pewnie ktoś z branży. - ucięła rozmyślania o obcym jej chłopaku.
Gdy była w domu przypomniało jej się. Ile to mogło być lat temu. Na pewno nie rok. Spotkała go na spotkaniu z fanami. Był jedyną osobą która jako wielbiciel do niej podeszła. Chyba był fotografem. Wyglądał trochę inaczej. Też wydoroślał. Gdy na jutro wszystko było już gotowe zgasiła światło i położyła się spać/ Ściskając maskotkę świnki wpadła w objęcia Morfeusza.
***
Obudziła się z krzykiem. Nie pamiętała o czym śniła ale musiało być to coś strasznego. Wydawało się jej że w jej śnie pojawiła się hrabina Malo i ruda dziewczyna w dziwnym przywodzącym na myśl klimaty związane z dżinami i magicznymi lampami. Jedyne co zostało jej w głowie to zdanie wyszeptane przez rudą:
- Morderczyni męża.
Ale nie miała czasu zajmować się snami bo zegar wybił już siódmą godzinę. Elizabeth nie miała zamiaru choćby chwilę się spóźnić. Miała godnie reprezentować Wubelandię. Zjadła szybkie ale pożywne śniadanie i szybko zrobiła toaletę,wzięła prysznic i po kilkunastu minutach stała już z walizką przed drzwiami wejściowymi. Omal nie spłaszczyła kolejnej paczki od nieznanego jej adoratora zawierającą książkę "na podróż". Czuła się źle opuszczając dom który wynajmowała już od dość sporego czasu. Zostawiła klucze u woźnej i wsiadła do autobusu prowadzącego na Dworzec Główny. Nie była gotowa na wyprawę choć wiedziała o niej od dłuższego czasu. Nadal nie chciała jechać z powrotem do Magix. Obawiała się że powrócą przykre jej wspomnienia związane z matką i ojczymem. Nie zauważyła że do autobusu na następnym przystanku wsiadł brzydki mężczyzna z walizką...

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Crazy Princess dnia 19-04-2015 00:25
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 2 z 2 < 1 2
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
~Vixen0
21:52:54 16.04.2024
Ciekawe czy będzie miał mega animacje, mam nadzieję że fabuła będzie tak dobra jak na początku Windą
~Vixen0
21:52:18 16.04.2024
Chce już 2025 rok aby obejrzeć ten sezon 9 dla nowego pokolenia XD
~Vixen0
21:52:01 16.04.2024
OMG
^Flamli0
21:43:22 16.04.2024
~kolec 257 16:19:42 16.04.2024 Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze
dobrze, że wytłumaczyłeś mi zasady poprawnej pisowni :]
~EmilyWinxClub0
18:40:09 16.04.2024
Przygotujcie się na to że reboot Winxa będzie totalnym pomieszaniem oryginalnego Winxa ze wszystkich sezonów, World of Winx oraz Fate.. aż głowa boli co oni nawyprawiali z tą marką
~EmilyWinxClub0
18:26:05 16.04.2024
W nowym komiksie stroje dziennie z 1/2 sezonu, na okładce Sirenix z 5 sezonu, w komiksie Sirenix z 8 sezonu w starej kresce, też bez zmiany koloru włosów i Selkie. Oni już stracili kontrole xd
~kolec 2570
16:19:42 16.04.2024
Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze.
~Vixen0
11:30:05 14.04.2024
Miałam ten magazyn placze
~Vixen0
11:29:48 14.04.2024
Ale nostalgia mi się włączyła
~Vixen0
11:29:40 14.04.2024
~Vixen0
10:29:25 14.04.2024
Same mocy. Powinno być samej
~Vixen0
10:28:55 14.04.2024
~Vixen0
10:28:50 14.04.2024
Ktoś tu zjadł literę
~Vixen0
20:06:25 13.04.2024
Zawsze można zamówić z zagranicy, ale to nie to samo bo nie każdy zna Włoski :>
~Vixen0
20:05:58 13.04.2024
Wielka szkoda że magazyny padły
^Flamli0
17:50:21 13.04.2024
~Vixen 14:06:57 13.04.2024 Wq to jeszcze komiksy w Polsce żyją ?
oj nie, od paru lat już nie ma
~Vixen0
14:08:44 13.04.2024
Najbardziej wspominam czasy Believixa
~Vixen0
14:08:01 13.04.2024
Ale ten czas leci :cry:
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.