Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,052
 Najnowszy Użytkownik: ~blumica

Twórczość
Opowiadania
❧  Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)  ☙

Strona 13 z 13 << < 10 11 12 13
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 27-06-2016 23:33
Hej kolec! Próbowałam napisać luźniejszy rozdział, ale wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że mimo to będzie się Ci podobał. Dziękuję za komentarz!

Trochę to trwało. Sprawy rodzinne i szkoła. Wybaczcie.

Rozdział 58 " Wszystko zmierza ku końcowi. Tak?"

Powiedzieć, że Iris była wnerwiona nie oddawało stanu nastolatki. Była jak pryskający lawą wulkan. Nie krzyczała na nich, ale widzieli to w jej oczach. Nie wiedzieli co dodać, by wyjaśnić swoją porażkę, więc tylko wszyscy jedli kolację w ciszy. Cisza z każdą, z chwili robiła się coraz bardziej niezręczna. W końcu Iris wydusiła:
- Wybaczacie, ale ja muszę się uspokoić.
Wyszła z pokoju pośpiesznie i padła na łóżko. Zamknęła oczy. Nie mogła uspokoić myśli.

Tak minęła noc. Tak minął też jej dzień. Jak i kolejny. Wszyscy członkowie Strażniczek Ziemi myśleli tylko, o Klejnotach. Tymczasem Tyzyfone odpoczywała w szpitalu. Mimo jej woli czasami wazon przy jej łóżku stojący na bialutkim jak wszystko stoliczku wypełniał się różnej maści kwiatami. Raz były jasne. Raz ciemne. Wyglądało to tak jakby dawały jej dwie różne osoby, co było dla niej niemożliwe. Jednak dni płynęły, a ona wciąż dostawała kolejne bukieciki. Mimo próby wypytania pielęgniarki, o tego, który jej przynosi te "badyle", ta milczała jak zaklęta, jakby to miało być jej zemstą za wcześniejsze jej humorki.

Hera jeszcze raz zerknęła w kalendarz. Nie zauważyła jak zleciało tyle dni. Martwiła się, o to co się dzieje. Francine od dłuższego czasu nie chciała współpracować z Nike. Jednak Atenie i Halii udało się połączyć więzią z dwójką nowych dziewczyn. Klejnotem Ateny została Akira Mei, która ewidentnie zakochała się w Apollo. Była porządną i całkiem ułożoną nastolatką, która chodziła do drugiej klasy gimnazjum. Przypadła jej do gustu jak i nowa przyjaciółka Halii. Erne Chili jak się okazało pochodziła z planety Hermesa i Perseusza. Nie miała magicznych mocy jak jej rodzice dlatego, by udowodnić im swoją wartość zobowiązała się do tego, że spędzi sama rok na innej planecie. Zatrudniła się jako kelnerka i w końcu udało jej się wynająć mieszkanie. Nadal jednak nie udało się dziewczynom aktywować transformacji Ziemskich Czarodziejek. Próbowały bezskutecznie, co przypomniało Herze, o tym, że nie pamięta kiedy ostatnio widziała jakąś Erynię, a już w szczególności poza Tyzyfone, no i jeszcze ich pomagiera, który przypominał jej niedożywionego wampira. To było dla niej podejrzane. Jak to mówili tu na Ziemi... Ach tak. To jest taka cisza przed burzą. Tego się obawiała, dlatego zaczęła ostro trenować. Codziennie starała się, by czerpać coraz więcej mocy z Klejnotu i umieć ją wykorzystywać, w czym pomagała jej dzielnie Noemi. Rozmyślenia przerwała jej zirytowana Jacqueline, pytając:
- Długo się będziesz gapić? Sala czeka!
Hera zerknęła na tatuaż. Cały błyszczał. Co jeżeli jednak miała rację? Spojrzała na dziewczynę i przeciągle westchnęła. Ta wybuchła:
- No co?!
- Nic. - mruknęła jeszcze raz wzdychając. - Tak tylko myślę o tym, że zakochałaś się w tym głupku.
- Nie mów tak na niego. Zeus jest taki cudowny!
- Ty go nie znasz jak ja. - spojrzała na nią gniewnie. - Ten facet jest nie do zniesienia. Najpierw udaje takiego miłego i fajnego, a potem co? Okazuje się, że ciebie nagle okłamał. Wtedy jesteś w kropce, bo mimo wszystko on nie przestaje być miły. Mimo wszystkich twoich wybuchów on nadal jest gotowy uratować ci życie, a potem uśmiechnąć się jakby nic wcześniej nie zrobił. Wtedy nie wiesz czy się na niego gniewać, ale co go to. Nadal pozostaje taki sam... Co? Jesteś w szoku?
Spojrzała na zdziwioną twarz dziewczyny, która wskazała jej coś palcem i wtedy Hera spytała:
- On jest za mną prawda?
- No wiesz Herciu. - usłyszała jego zadowolony głos. - Nie wiedziałem, że tak ciepło o mnie myślisz. Jeszcze nigdy nie byłem taki wzruszony.
Jacqueline oddaliła się pośpiesznie czując, że to nie jest właściwy moment na to, by tam stała. Hera momentalnie się odwróciła i wypaliła:
- Nie wolno podsłuchiwać ty rudy kretynie!
- Tak się składa, że mówiłaś całkiem głośno i to na korytarzu. - uśmiechnął się zadziornie. - Wiesz, że nie powinnaś tak krzyczeć, a potem się mnie czepiasz. Możesz jednak śmiało kontynuować jaki jestem wspa.....
Nagle złapał się za brzuch, w który uderzyła z całej siły pięścią dziewczyna. Parsknęła na niego i zniknęła jednak wcześniej pokazując mu język. Kaszlnął i westchnął. Przez chwilę pożałował tego, że zamiast poczekać na to, co jeszcze powie ten zaczął ją drażnić. Zastanawiał się, w ogóle jak doszło do tej rozmowy między dziewczynami.

Tymczasem, gdy Hera była w pracy Concordia i Artemida postanowiły wybrać się na zakupy. Bardziej chodziło jednak o to, że szukały swoich przyszłych partnerek w walce. Pomyślały o tym, że poza szkołą sporo nastolatek można znaleźć w centrach handlowych. Dlatego też wybrały się tam razem z Apollem, który teraz poszedł po napoje podczas, gdy one czekały na ławce i obserwowały dziewczyny wokół. Tatuaże wciąż nie reagowały. Artemida zaczęła się nudzić, gdy nagle Apollo przyniósł dla nich picie. Wzięła swojego truskawkowego shake, a jej siostra czekoladowego. Apollo wziął dla siebie shake waniliowego. Artemida nagle dostrzegła Akirę, która z plecakiem i jakąś dziewczyną wychodziła z jednego z modowych sklepów. Pomachała jej jak opętana. Ta odmachała i skierowała, w jej stronę swoje kroki wraz z koleżanką o związanych w kok czarnych włosach. Obie dziewczynki miały na sobie granatowo (koszula), czarno (spódnica i buty), białe (podkoszulka i skarpetki) mundurki. Gdy tylko podeszły bliżej Artemida poczuła dziwne ciepło. Concordia dotknęła jej ramienia. To był ich tajny znak, by nie musiały patrzeć na tatuaże. Akira od razu się przywitała swoim:
- Siemanko, co u was?
Odpowiedziała Concordia, bo Artemida stanęła jak wryta. Apollo też po chwili mruknął pozdrowienie. Akira wyraźnie patrzyła tylko na jego twarz. Trochę zirytowana Concordia spytała miłym tonem:
- Akiro jak nazywa się twoja koleżanka?
- Ach. - oderwała wzrok od znudzonej twarzy Apollo wpatrującego się gdzieś w dal. - To jest Cleo.
- Hej. - odezwała się sama dziewczyna. - Chodzę z Akirą do klasy.
- Hej. - uśmiechnęła się Concordia. - Jesteśmy koleżankami przyjaciółki Akiry czyli Halii. Ja jestem Concordia, a to jest Artemida. Tam jeszcze siedzi Apollo.
- Miło poznać. - odpowiedziała uśmiechem Cleo. - Może pójdziecie z nami do knajpki obok na sushi? Będzie nam bardzo miło, co nie Akira?
- Strasznie. - wyjąkała widząc, że Apollo w końcu zainteresował się tym co mówią gimnazjalistki. - To jak, chcecie?
Concordia niepewnie spojrzała na Artemidę. Ta pokiwała szybko głową. Opowiedziała, więc na pytanie twierdząco. Wyrzucili puste pojemniki po shake'ach. Dziewczyny zaciągnęły ich do wspomnianej restauracji. Tam każdy zamówił swoje sushi, każdy płacąc za siebie i usiedli wszyscy w jednym kącie pałaszując je ze smakiem. Nagle Artemida poczuła się niekomfortowo i odeszła, by pójść do toalety. Po chwili Cleo poczłapała za nią z błyskiem w oku. Nie zważając na to poszła oddać potrzebę. Gdy wyszła zobaczyła, że ta myje swoje dłonie. Gdy miała wychodzić ta nagle pociągnęła ją do siebie i niemal krzyknęła jej do ucha:
- Jesteś wróżką?!
- Yyy. - Artemida nie wiedziała co odpowiedzieć dziwnej nastolatce. - Co ty mi tu...
- No, bo wiesz babcie opowiadały mi o mojej dalekiej dalekiej prababce Klio. Nauczyły mnie jak rozpoznaje się aurę czarodziejki. To dar, który przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nie chcę się chwalić, ale jesteśmy wyjątkowym rodem dlatego właśnie przez całe moje życie szukałam takiej wróżki, by uzyskać wszystkie dane, no wiesz takie jak data urodzenia i śmierci....
- O czym mi tu mówisz?! - skrzywiła się srebrnowłosa. - Ja jeszcze żyję!
- Nie mówię o tobie. - spojrzała tak zdziwiona, że sprowokowała Artemidę do zażenowanego uśmiechu. - Chodzi mi o Klio. Przecież musisz coś o niej wiedzieć, prawda?
- Powinnam mieć takie informacje dzięki jej książce, ale nie jestem pewna....
- Masz jej książkę?! - wrzask Cleo obudziłby umarłego. - Co za czad.
- Dobra, dobra. Tylko bądź już cicho. - Artemida warknęła. - Myślałam, że czeka mnie dużo pracy z tobą, a będę miała sporo pracy bibliotecznej.
- Czemu powiedziałaś, że czeka nas dużo pracy?
- Widzisz, jesteś moim Klejnotem.
- Aha. To oto ci chodziło. Spoko luzik. Tylko znajdź mi informację o mojej przodkini, a ja mogę ci pomóc.
Artemida westchnęła. Z jednej strony jej leniwa natura była bardzo zadowolona, a z drugiej na myśl o przeglądaniu książek ziewała i liczyła na ekscytację z wprowadzaniem swojej partnerki w nowy i nieznany świat magii. Tu zaś... Nie trzeba było chyba wiele jej tłumaczyć. Dziewczyny wróciły do stolika, gdzie opowiedziały o zbliżających się starciach i sytuacjach w życiu gimnazjalistek.

Iris ucieszyła się na wiadomość, o tym, że dziewczyny znalazły swoje partnerki. Jednak ona nawet nie miała pojęcia kim może być jej klejnot. Jej zmartwienie zauważył Hermes i powiedział jej:
- Na pewno niedługo ją znajdziesz.
- Może. - odpowiedziała nadal nieprzekonana. - Wszystko zmierza, ku końcowi. Niedługo rozpocznie się ostateczna bitwa. Nie wiem, czy uda nam się wygrać. Z pewnością jednak nie poddamy się tak łatwo!
- Tak trzymać. - uśmiechnął się i chwycił ją za dłoń. - Chcesz się przejść?
- Czemu nie. - Iris wydukała zaskoczona. - W sumie i tak nie mam teraz za wiele do roboty.

Mirai zadowolona zeszła z jej głowy, gdy byli już na zewnątrz. Czekała chwilę, aż znikną jej z oczu. Teraz nadszedł jej czas. Poleciała na najbliższe drzewo gdzie usiadła i skupiła się. Trafiła do krainy pełnej baniek. Tak zawieszona pomiędzy gwiazdami spoglądała w kolejne banki. Mruczała przy tym:
- Nie to nie jej. Ta też nie. Te związane z przyszłością Coco. Nie no. Gdzie ona jest?
Wreszcie dostrzegła bańkę o fioletowym zabarwieniu z mglistym wizerunkiem Iris. Zamknęła oczy i wpłynęła w znany sobie świat. Ze smutkiem zauważyła, że wszystko wokół zszarzało od ostatniego czasu. Przyszłość wciąż rysowała się w niejasnych barwach. Iris miała kilkadziesiąt baniek przyszłości. To i tak mniej, niż choćby Artemida, ale jednak. Nie cierpiała czarnych bąbelków, które zaraz jak weszła do tego świata lgnęły do niej jak ćmy do światła. Nie były jednak na szczęście tak liczne jak żółte. Zaraz. Dostrzegła więcej zielonych baniek. Ucieszyła się. Czasami jak się nudziła to tu przychodziła i analizowała możliwe przyszłe losy jej siostry. Nagle wszystko wokół niej pochłonęła czerń. Przestraszona wypuściła jedną z zielonych kulek (po dotknięciu baniek te zmieniały stan). Próbowała ją złapać, ale ta pękła na tysiące kawałków, które zmieniały barwę na coraz ciemniejszą. Wykrztusiła zszokowana:
- Nie. Nie!
Odwróciła się czując czyjąś obecność. Jej dech stał się płytszy. Nagle wśród tej czerni dostrzegła wpatrujące się w nią ślepia. Odsunęła się. Nagle dziwne stworzenie zbliżyło się. Szybko przygotowała najmocniejszy znany czar. Usłyszała cichy chichot. Potworek wzniósł się wyżej. Zanim się spostrzegła był za nią. Po chwili zaczęła spadać. Próbowała wzlecieć, ale jej skrzydła były sklejone jakąś ciemną i lepką ciecz. W końcu uderzyła w ziemię, a raczej rząd ciemnoszarych chmur. Wypluła kłęby magicznej chmurki przypominające ze smaku mokrą watę cukrową. Gdy wstała stworzenie było już widoczne, bo maź nie zdążyła nic zrobić z niebieskawym niebem pełnym gwiazd. Było z trzy razy większej od niej, by po chwili zmienić się w czarnego węża. Oplotło ją . Próbowała się wyrwać. Wtedy usłyszała jego głos:
- Iris nie będzie szczęśliwa. Już ja tego dopilnuję. Tylko spróbuj jej o tym powiedzieć.
Nagle wzniosło się w stronę zielonych bąbli. Mirai warknęła i z całej siły spróbowała wznieść się w górę. Udało jej się w końcu. Nie musiała nawet, bo zaraz monstrum wróciło. Ogonem oplotło jedną z zielonych baniek. Syknęło jakby chcąc bardziej wcielić się w węża:
- Powiedz tylko coś, a temu bąblu coś się stanie.
Mirai przestraszona patrzyła jak połyka kulkę. Tą kulkę, która przedstawiała ciężarną Iris i Hermesa. Nie mogła pozwolić, by coś jej się stało. Rzuciła się na stwora. Jednak był za silny. Gdy tylko go dobywała ten odrzucał ją używając ogona. W końcu mruknął:
- Żegnaj żałosna Pixie. Słowo, a kulka zniknie.
Zniknął z kulą, a Mirai wrzasnęła pełnym bezsilności głosem:
- Nie jestem Pixie!
Opadła na chmury i zaczęła łkać. Nagle otworzyła oczy i była już w normalnym świecie. Concordia wzięła ją w dłonie, a teraz spytała:
- Wszystko w porządku?
Zaprzeczyła i wtuliła się w czarodziejkę. To był jeden z najgorszych dni jej życia. Concordia nie pytała więcej licząc, że sama zacznie opowiadać, ale widać nie miała ochoty. Dlatego pozwoliła jej zasnąć w swych dłoniach. Potem włożyła ją do kaptura od czarnej bluzy. Apollo już na nią czekał. Ubrała kask i złapała mocno chłopaka. Ruszyli. Concordia upewniła się, że wszystko w porządku z cherubinką. Myślała, o tym gdzie zacząć szukać jej Klejnotu. Miała małe szanse, choć o tej porze jeszcze nastolatki chodziły po mieście. Wcześniej musiała iść z siostrą i jej partnerką do domu, bo ta ją o to poprosiła. Zaś Concordia nie potrafiła odmawiać. Zwłaszcza zaś swojej siostrze. Wiedziała jak ją przekonać, ale czasami udawało jej się być stanowczą. Po za tym wszystkim obiecała Iris, że zrobi zakupy. Apollo zgodził się pomóc. Domyśliła się, że chodziło, o to, że niekomfortowo się czuł w towarzystwie nowych dziewczyn. W końcu znaleźli miejsce. Po chwili szli już jedną z tłocznych ulic Tokio. Concordię to miasto przytłaczało. Bardzo szybko się zmieniało i było tak różne. Nie lubiła zmian. To przypomniało jej o Siriuszu. Jednak szybko odtrąciła tego rodzaju myśli. Miała zapomnieć o nim dawno temu. Tak samo z Fobosem. Jednak jak się kogoś kocha to się o nim nie zapomina. Tak mówił jej tata. Dostrzegła, że Apollo jej się przygląda. Spytała:
- Przepraszam. Mówiłeś coś?
- Tak. - westchnął chłopak. - Czy myślisz, że Akira coś mi....
- Tak. - powiedziała. - Jednak to twoja sprawa co z tym zrobisz Apollo. To gdzie masz tą listę zakupów?
- Proszę. - podał jej kartkę. - Pójdźmy tam. Iris wspomniała, że tam jest teraz sporo promocji.
- Masz na coś ochotę? - spytała go. - Ja bym chętnie zjadła gofry.
- Możemy się przejść na gofry. - mruknął. - Hej Coco. Mam takie pytanko.
- Mów śmiało. - włożyła do koszyka zakupowego masło. - Słucham.
- Widzisz... - Apollo nie wiedział jak zacząć. - Ta Akira jest miła, ale ja nie czuję żebyśmy pasowali do siebie.
- Apollo. - westchnęła Concordia. - Nie możesz z nią się spotykać z litości.
- No wiem, ale co jeśli to miłość mojego życia? - ten nie dawał się przekonać. - Może jednak warto spróbować.
- Próbuj, ale cię ostrzegałam. - groźnie włożyła sok pomarańczowy. - Lepiej nie cierpieć.
Apollo wzruszył rękoma. Nagle zagapił się i wpadł na kobietę w czarnej bluzie, okularach i długich czarnych włosach. Pomógł jej zebrać zgubione produkty. Ta uśmiechnęła się perliście i odeszła. Apollo podskoczyła temperatura. Jednak starał się zachować spokój. Concordia uśmiechnęła się do siebie, gdy nagle poczuła coś dziwnego. Jakąś wyjątkowo dobrą aurę. Udała się w tym kierunku, bez słowa wytłumaczenia dla Apollo, który stał kilka metrów dalej przy dziale z warzywami. Concordia w poszukiwaniu aury dotarła do działu z muzyką i elektroniką. Tam dostrzegła dwie kłócące się dziewczyny. Wyglądały jak lustrzane odbicia poza tym, że jedna z nich miała długie, a druga krótkie włosy i różnymi ciuchami. Ta z krótkimi włosami miała na twarzy wytatuowaną gwiazdkę, a długowłosa serduszko. Stanęła obok i nasłuchiwała. Dziewczyna z sercem warknęła:
- Nie mam zamiaru znowu słuchać tego rockowego pienia.
- Ta oczywiście, że lepiej będę słuchała twoich przesłodzonych popowych boy bandów. - odparła ta. Obie trzymały w ręku płyty muzyczne. Nie chciały odpuścić. Concordia wzięła się w garść i podeszła do dziewcząt pytając:
- Wszystko ok?
- Co cię to obchodzi młoda? - warknęła krótkowłosa. - Nie potrzebujemy żeby na nas się gapić.
- Wiecie, że możecie pójść na kompromis i kupić coś, co wam obu, by się podobało.
- No właśnie Haruhi. - dziewczyna z dłuższymi włosami i piwnymi oczami mruknęła. - Możemy kupić muzykę klasyczną.
- Czemu mamy słuchać jakieś młodej cudzoziemki? - prychnęła Haruhi. - Jak zawsze jesteś taka miła Hikari.
- To nie chodzi kto wam to mówi, a co mówi! - zauważyła głośno nastolatka. - Nie lubię słuchać kłócących się sióstr, bo sama bardzo kocham moją siostrzyczkę. Po za tym to jestem najwyżej dwa lata młodsza.
- No dobra bierz ten klasyk i idziemy od tej dziwaczki. - Haruhi odeszła.
Hikari wybrała i odwróciła się do Concordii mówiąc:
- Dziękuję. Moja bliźniaczka jest bardzo uparta. Bardzo.
- Ja też mam upartą siostrzyczkę. Młodszą. Chyba teraz jednak nie czas na pogaduszki.
- Racja. - zaśmiała się. - Jeszcze mi ucieknie. To do widzenia! Pewnie się jeszcze zobaczymy.
Gdy tylko kobieta poszła Apollo, któremu w końcu udało się znaleźć Concordię zaczął gadać, o tym, że nie powinna była go tak zostawiać i tak dalej. Przeprosiła go, uśmiechając się ujmująco, więc nie mógł się na nią długo gniewać. Concordia pomogła mu w dalszych zakupach. Nagle poczuła, że coś się rusza w kapturze jej bluzy. Przypomniała sobie o Mirai. Widząc, że nikt nie patrzy zerknęła na nią. Rozkopywała się śpiąc. Poczuła się lepiej, od jakiegoś czasu nie czuła się tak dobrze. Apollo spytał ją:
- Możemy pogadać o takiej ważnej sprawie?
- Nie chcę już gadać o Akirze. - Concordia warknęła biorąc siatkę z zakupami. - To twoja...
- Chodziło mi o gofry. - obraził się Apollo. - Nadal masz ochotę?
- Skoro tak nalegasz. - zachichotała dziewczyna. - Sorki. Po prostu sprawiasz takie wrażenie, że ciągle się tym zadręczasz.
- Nie no. - wzruszył rękoma. - Tak jednak nie jest mi źle.
Tak, więc poszli w kierunku całonocnej budki z goframi.

Koniec cz.2



Rozdział 59 "To co miało się stać."

Hera przetarła oczy zaraz po tym jak wyłączyła budzik. Nie spała wyjątkowo długo, ale wstanie nie przyszło jej z jakąś trudnością. Nałożyła pantofle i przeciągając się poszła do łazienki. Zeszła w piżamie przedtem zerkając na śpiącego chłopaka. Tam nie znalazła nikogo. Spojrzała na godzinę na zegarku w salonie. Okazało się, że musiała przestawić swój budzik na godzinę wcześniej i było teraz półgodziny po piątej, a nie szóstej. Westchnęła. Wróciła do pokoju. W końcu po chwili myślenia zajrzała do szafy i wyjęła biały T-shirt i spodenki prawie do kolan. Poszukała i w końcu znalazła stare sportowe buty oraz świeżo wyprane skarpetki. Poszła do łazienki i po szybkim prysznicu była już gotowa do wyjścia. W pośpiechu wpakowała do kieszeni swój odtwarzacz muzyki i wyszła pobiegać. Minęła Iris, która z zamkniętymi oczami poczłapała do łazienki. Świeże powietrze napłynęło jej do płuc. Skręciła w stronę lasu. Biegła wciąż rozmyślając. Gdy nagle w coś uderzyła. Złapała się za głowę zastanawiając się jak mogła nie zauważyć jednego z drzew, gdy usłyszała zmartwiony głos:
- Obiecałaś coś innego...
Hera z przestrachem spojrzała na Noemi. Nastolatka wyglądała jak siedem nieszczęść. Była brudna i trochę poraniona. Z jej oczu błyskała złość. Hera spytała zaskoczona:
- Co się stało?!
- Zaatakowano panią Noriko! - krzyknęła ta wściekła. - Jest teraz w szpitalu!
- Co takiego? - Hera nie dowierzała. - Przecież Atena obiecała otoczyć....
- Barierą ochronną! - dokończyła za nią Noemi nie spuszczając z tonu. - Tak, ale przedarł się za nią ktoś i ją zaatakował we własnym domu. Twierdzi, że był to nieopalony mężczyzna, o kruczych włosach.
- Fobos. - mruknęła bardziej do siebie Hera. - Ja nie wiem...
- Myślałam, że mogę ci zaufać! - nic nie dawało żadne tłumaczenie, bo dziewczyna nadal krzyczała. - Atena mnie tu przywlokła, ale ja nie mam zamiaru siedzieć z wami w tym domu!
- Wybacz.- Hera złapała ją za rękę, ale ta się jej wyrwała. - Nie pomyślałam, że znajdzie się jakiś sposób...
Noemi odeszła od niej. Oddaliła się znikając wśród drzew. Hera poczuła olbrzymi ból w klatce piersiowej. Padła na ziemię. Nie mogła wstać. Trwała tak przez parę minut póki jej stan się nie poprawił na tyle, że mogła wstać. Chwiejąc się skierowała się w stronę domu, gdy znowu zaskoczył ją nowy głos:
- Gdzie ona jest?
Odwróciła się jeszcze bardziej zaskoczona. Zza drzewa wyszła na przód Jacqueline. Zadała pytanie ponownie uparcie wpatrując się w czarodziejkę. Hera zerknęła po raz setny na tatuaż, który uparcie skrzył. Po chwilę zgasła nutka, ale reszta znaku nadal nie przestawała błyszczeć. Jednak było tak jak myślała. Co teraz miała zrobić. Wymamrotała tylko:
- Chodźmy do domu.
Megajra uśmiechnęła się do siebie. Wszystko szło zgodnie z planem. Teraz wystarczyło tylko czekać. Wpatrywała się w kulę jak sęp, który czeka na to jak umrze jego ofiara. Fobos siedział obok, ale dla niej zdawał się w tej chwili nie istnieć. Próbował ją zmusić do tego, by spojrzała na niego ciągłym chrząkaniem, ale ta wciąż zbywała go. Odpuścił sobie w końcu i opierając nogi na stole, który zaskrzypiał straszliwie oparł się o zakurzony fotel. Wszystko go dobijało. Nie wytrzymywał mając przy sobie siostry wariatki. Jednak te nie zmieniały się z dnia na dzień. Codziennie zanosił kwiaty Tyzyfone, gadał z Alekto w Nightmare, ale przede wszystkim siedział w tym salonie i czekał na to, aż Megajra coś mu rozkaże. Ostatnio zleciła mu pobicie matki Klejnotu na przestrogę, więc poszedł i trochę obił kobietę. Czuł się głupio bijąc ją, ale siostra była wreszcie z niego zadowolona. Parsknął i czekał na reakcję siostry. Ta jednak uparcie wpatrywała się w magiczną kulę czekając na coś. Nagle dostrzegł Concordię. Nieświadomie napiął się jak struna. Widocznie to teraz ona i jej siostra miały się stać celem Megajry, która odlepiła oczy od przedmiotu i spojrzała na niego. Syknęła swoim strasznym wzrokiem:
- Nie dawno poznały swoje partnerki, więc się nie przejmą jeżeli je rozdzielimy, prawda?
- Jesteś pewna, że mam to zrobić...
- Oczywiście. - warknęła przerywając mu. - Chyba, że nie chcesz już nam pomagać braciszku.
- Zajmę się tym. - wymusił uśmieszek. - Dziś będziesz miała dwa Klejnoty z głowy.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - prychnęła. - Ruszaj, więc niczym cień.
Fobos ukłonił się i po chwili stał się częścią cienia, który był w domu niemal wszędzie. Poruszał się unikając światła słonecznego. Z każdą chwilą przyspieszał. Szło mu to z trudem, bo ten dzień był jednym z cieplejszych i promienie słońca oświetlały wielkie kawały ziemi. Był niczym cień. Tak na niego mówiono. Zarówno dawniej jak i teraz. Nie chciał niczego, co teraz się działo, ani tego co miało się według niego stać. Nie było jednak odwrotu. Sunął ulicami Tokio tak, że nie widział go nikt. Zauważył szpital, w którym leżała Tyne. Jednak dziś nie miał czasu na to, by tam zajrzeć. Kobieta wydawała mu się tak zwyczajna jak leżała na tym szpitalnym łóżku. Wreszcie dotarł na miejsce. Centrum handlowe, gdzie Meg widział Coco i jej srebrnowłosą przyjaciółkę. Rozejrzał się. Nie mógł znaleźć żadnego kąta do przemiany. Tłum był zbyt duży i gęsty. Najwyraźniej była to jedna z szczytowych godzin na zakupy. Dostrzegł kątem oka znak prowadzący do toalet. Udał się tam po pomniejszych rzucanych przez ozdobne drzewka cieniach. Na szczęście jedna z kabin była wolna. Wdarł się tam i ukryty przed ciekawskimi spojrzeniami zmienił swoją formę na normalną. Znów był tylko młodym mężczyzną. Nie przejmował się jak siostry, że będą wszyscy się na niego gapić. Zawsze mógł zrzucić swój wygląd na to, że jest przebrany za jakąś postać. Jednak dziś musiał wyglądać, choć trochę inaczej, bo czarodziejki go znają aż za dobrze. Wymamrotał najprostsze zaklęcie jakie znał dotyczące zmiany postaci. Był teraz opalonym blondynem. Jedynie czarne jak węgiel oczy uparcie nie dały się zmienić na niebieskie. Odpuścił sobie po paru próbach czując, że nic się z nimi nie zmienia jak to czuł, w przypadku włosów i cery, którą zresztą mógł zobaczyć. Wyszedł i podszedł do lustra. Nagle zza niego z jednej z kabin wyszedł znany mu już blondyn. Apollo umył ręce nawet na niego nie patrząc i zniknął za rogiem. Fobos szybko zrobił jak on i poszedł za nim. Musiał dostać się do Klejnotu i odciągnąć go od "właścicielki". Wpakował do ust gumę i luzackim krokiem szedł parę metrów od chłopaka starając się, by nadal być dla niego niewidzialnym. Ten brnął dalej w tłum, aż doszedł do jednej z ławek gdzie siedziały Concordia i Artemida oraz Cleo. Od razu zrobił się bardziej spięty widząc, że nastolatka przez chwilę na niego spojrzała. Rozmawiali o czymś, co chwila się śmiejąc. Fobos usiadł na ławce z drugiej strony, trochę z lewej tak, by nie być frontem do grupy nastolatków. Przyglądał się swojemu celowi. Nastolatka była z pewnością młodsza od niego parę lat. Po za tym nie była szczególnie brzydka. Wydawała się być całkiem bystra... Musiał się dowiedzieć jak ją podejść tak, by wyszli razem z galerii. Najpierw musi poczekać, aż oddalą się od niej jej nowi kumple. Musi w końcu jakoś zdobyć ten Klejnot. Nagle Artemida wstała i mówiąc coś do Concordii odeszła razem z Apollo w kierunku toalet. Nadszedł czas, ale koło dziewczyny wciąż siedziała Concordia. Jednak taka okazja pewnie nie nadarzy się drugi raz. Podszedł do dwójki dziewcząt z uśmieszkiem. Powiedział do młodszej dziewczyny starając się nie patrzeć na Coco:
- Czy mógłbym cię gdzieś zaprosić?
Dziewczyna odpowiedziała sporym rumieńcem. Najwidoczniej udało się mu ją zauroczyć. Spojrzała się na swoją towarzyszkę, która nic nie powiedziała wciąż patrząc zamyślona na chłopaka. Musiał działać szybko. Chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął mówiąc beztroskim tonem:
- Dobrze. To cię porwę.
Ta nie oponowała i po chwili zaczęli znikać zdziwionej czarodziejce płynów z oczu. Nagle dotarło do niej skąd zna chłopaka i poderwała się najszybciej jak mogła. Biegła szybko starając się wśród tłumu nie stracić ich z pola widzenia. Jednak nie mogła ich dogonić, bo tłum napierał na nią. Szła, więc najszybciej jak mogła w całym zbiegowisku obserwując oddalających się i kierujących w stronę wyjścia Cleo i Fobosa. Była ogromnie wściekła, że nie zareagowała już wtedy, gdy ten chwycił ją za rękę. Nie mogła pozwolić, by coś stało się Klejnotowi Artemidy. Idąc minęła się z siostrą i ich kompanem. Bez wyjaśnienia spojrzała na nich, a ci po prostu zaczęli iść za nią. Gdy zrównały się Artemida spytała:-
- Co się dzieje?
- Porwał ją. - Concordia nie próbowała się rozwodzić nad wyjaśnieniami. - Są tam!
Wskazała na blond czuprynę chłopaka i czarny koczek nastolatki. Byli coraz bliżej wyjścia, a dystans zmniejszył się może parę metrów. Concordia przestraszyła się, że na zewnątrz Fobos zniknie gdzieś z nastolatką w zaułku i będzie za późno. Gdy w końcu wyszli z galerii rozejrzeli się, ale nigdzie nie dostrzegli chłopaka z dziewczyną. Nagle usłyszeli krzyk z jednej z bocznych uliczek. Czym prędzej tam pobiegli. Tam zobaczyli, że dziewczyna ciężko oddychając patrzy się na powalonego na ziemię chłopaka. Gdy zobaczyła starsze dziewczyny szybko do nich pobiegła i schowała się za nimi. Chłopak podniósł się. Był bardzo zdenerwowany. Z jego oczu błyskały pioruny. Wpadł w furię. Rzucił mgłę tak, że osłonił uliczkę od świata zewnętrznego. Wrócił z powrotem do swojego normalnego wyglądu. Wrzasnął na cały głos:
- Przybywajcie najmroczniejsze z roślin i wyssijcie każde dobro!
Z gruntu zaczęły wychodzić czarne pnącza. Artemida i Concordia szybko się przemieniły. Concordia chwyciła Cleo i uniosła ponad pnącza. Apollo wyjął miecz i zaczął ścinać coraz to nowe tworzone przez Fobosa rośliny. Artemida skupiła się i w odpowiedniej chwili, gdy Apollo utorował jej drogę ta podleciała na tyle blisko ile mogła i krzyknęła:
- Księżycowy blask!
Oślepiło Fobosa na tyle, że nie kształty roślin były teraz rozmazane jak i kształty ludzi. Złapał się za głowę. Wyrecytował na szybko jakieś zaklęcie leczące. Odzyskał wzgląd, by zaraz zobaczyć lecącą w jego kierunku energię. Nie zdążył nic zrobić. Odrzuciło go na parę metrów. Uderzyła go w klatkę piersiową. Wstał się i otrzepał. Artemidę akurat unieruchomiło jedno z jego pnączy, przez to, że zawiązało się na jednej z jej nóg. Próbowała się wyrwać, ale czary nic nie dawały. Fobos powrócił do tworzenia roślin. Apollo nie mógł się dostać do dziewczyny, przez zagradzające mu drogę pnącza. Pomocnik Erynii wystrzelił w górę. Dostrzegł oddaloną od niego Concordię i gimnazjalistkę. Popędził w tym kierunku, gdy drogę zagrodził mu mężczyzna zmagający się z jego wytworami swoim mieczem. Wdał się z nim w walkę. Osłaniał się przed jego zamachnięciami szybkimi tarczami konstrukcji mgły. Skupił się i uderzył go, gdy ten się odsłonił. Jedno z pnączy owinęło się wtedy wokół jego dłoni gdzie miał miecz. Od razu poczuł się gorzej. Wypuścił ostrze, które z brzękiem upadło na ziemię. Pnącze dopadły już go i nie mógł się ruszać. Fobos popędził dalej, by jak najszybciej wypełnić powierzone mu zadanie przez Megajrę. Concordia, gdy tylko go dostrzegła przestała strzelać jedną ręką do zbliżających się do niej pnączy i skierowała swoje zaklęcia w jego stronę, wciąż trzymając drugą z rąk zaniepokojoną, ale i podekscytowaną Cleo. Fobos osłonił się przed każdym z jej czarów. Wystrzelił mgliste pociski prosto w stronę miejsca gdzie powinno być serce Cleo. Concordia nie zdołała jej obronić, bo jedno z pnączy złapało ją za drugą rękę. Cleo zemdlała. Concordia próbowała wyrwać się z uścisku rośliny, ale ta nic sobie z tego nie robiła. Przerażona patrzyła jak z dziewczyny wychodzi przepiękny biały klejnot w kształcie gwiazdy o powierzchni podobnej do agatu. Fobos miał już skoczyć, gdy nagle coś mocno złapało go za rękę z tyłu. Poczuł kopnięcie i uderzył w ziemię. Spróbował się podnieść, ale coś stało na nim. Odwrócił się najszybciej jak mógł i posłał czarną energię w stronę atakującej go osoby. Odrzuciło ją na parę metrów. Wstał i zobaczył kobietę o włosach koloru czerwieni, oczach takich jak jego siostry i skórze równie jasnej jak jego. Żadne z pnączy nawet jej nie dotknęło. Rozsuwały się i rosły wokół niej. Kobieta wyszczerzyła swoje wampirze kły i rzuciła się na niego. Zdołał w ostatniej chwili rzucić magiczną tarczę, w którą uderzyła. Odrzucił ją ostatkiem sił. Ta ponowiła atak i tym razem upadł z powrotem na ziemię. Pnącze nie tykało jej i jego, więc uderzył w grunt. Jego głowa zaczęła tak mocno boleć, że nie mógł wstać. Złapał się za nią. Tymczasem Hekate rzuciła się w stronę Concordii i Cleo. Pnącza od razu oswobodziły dziewczyny. Uspokoiła się trochę, by zacząć szukać, gdzie jest Apollo. W końcu dostała się do niego. Rośliny jednak znowu zaatakowały dziewczyny. Najpierw pomogła wstać Apollo i podała mu miecz, a potem wróciła do nich i szybko zbliżyła do pnączy, które nie zdążyły się odsunąć. Ścisnęła jedno z nich, a te zaraz obumarło. Tak działo się z pobliskimi pnączami, aż w końcu wszystkie z roślin były martwe. Po chwili, gdy zawiał wiatr zmieniły się w popiół. Nie było najmniejszego śladu po nich. Fobos spróbował wstać, ale Hekate znowu zaczęła go deptać, po brzuchu. Concordia złapała ją za rękę i pociągnęła w swoim kierunku. Zdziwiona zeszła z chłopaka. Apollo przyniósł pieczęć zawartą w gumce, którą Coco nałożyła siostrze na włosy związując je w kucyk. Jej włosy zmieniły barwę na srebrzystą, a cera stała się z powrotem mleczna. Wróciła do siebie. Otworzyła oczy i spytała:
- Wygrałyśmy?
- Wszystko już dobrze. - Concordia ją przytuliła. - Nie musiałaś tego robić...
- Nie dałybyśmy sobie rady. - westchnęła ta w odpowiedzi. - Wszystko w porządku z Cleo?
Cleo podeszła do niej i uśmiechnęła się. Nie zauważyli jak chłopak podniósł się. Miał już wracać, gdy nagle mgła stała się czarna jak noc. Wszystko zaczęło wirować wkoło. Zaczął wiać bardzo mocny wicher. Concordia nie widziała, bo jej fryzura zasłaniała pole widzenia krążąc pod wpływem wiatru. Z czarnego rzędu mgły wyłoniło się czarne małe puchate stworzonko. Podfrunęło do Fobosa i ugryzło go zanim zdołał cokolwiek zrobić. Syknął z bólu, ale po chwili poczuł się o wiele lepiej. Napłynęła do niego fala energii. Stworzenie zaczęło wirować wokół niego osłaniając go przed atakami dziewcząt oraz Apollo. Chłopak doszedł do siebie i był o wiele silniejszy. Dziwne stworzenie nim odeszło rzekło:
- Nie możesz przegrać, skoro masz mi pomóc.
Nim ten coś powiedział odeszło. Artemida złapała Concordię za rękę i powiedziała:
- Połączmy siły.
Ta przytaknęła i razem krzyknęły:
- Morska poświata!
Konwergencja uderzyła w chłopaka z szybkością rakiety. Nie odrzuciła go, ale mocno oberwał, tak, że nie mógł ruszyć jednym ramieniem. W ramach rewanżu wystrzelił w ich kierunku serię mrocznych pocisków. Apollo nie zdążył odrzucić jednego z nich i skończył leżąc na ziemi. Concordia zdołała powstrzymać je wraz z Artemidą, ale wyraźnie była już zmęczona. Czarodziejka księżyca spojrzała na Cleo. Gdyby tylko mogła się przemienić w czarodziejkę, o wyższej mocy. Wtedy udałoby się powstrzymać tego okropnego mężczyznę. Concordia odskoczyła w bok i zaatakowała jednym ze swoich najsilniejszych czarów:
- Morze płynów!
Chłopaka zalała czerwona fala. Była strasznie lepiąca. Kruczoczarne włosy chłopaka zlepiły się, zasłaniając mu pole widzenia. Skupił się na innych zmysłów. Usłyszał niespokojny oddech Concordii. Skierował, więc zdrową rękę w drugą stronę i krzyknął:
- Otchłań mroku!
Strzelił w Cleo, która nieostrożnie odsunęła się od Artemidy. Poczuła przeszywający ból i zataczając się upadła na betonowy grunt. Po chwili Klejnot wyszedł z jej ciała i zaczął skrzyć wśród wszechobecnego mroku. Artemida ugryzła się w wargi. Przyszedł czas. Concordia zajęła się Fobosem. Substancja przestawała działać, a ten powoli odzyskiwał zdolność widzenia. Artemida wyczuła aurę magiczną Klejnotu. Była naprawdę mocna. Musiała tylko się z nim połączyć. Concordia już nie wytrzymywała. Po chwili, tak nagle po prostu się poddała. Opuściła tarczę. Artemida z otwartymi szeroko oczyma patrzała jak ta leci w tył pod wpływem czaru ich przeciwnika. Nawet nie spojrzała na Fobosa, który miał taką samą minę jak ona. Była niczym wulkan. Miała teraz ochotę zabić tego, który śmiał dotknąć jej ciepłą i miłą siostrę. Nagle wszystko zawirowało. Była teraz w miejscu pełnym gwiazd. Odwróciła się i zobaczyła swój Klejnot. Powiedział jej:
- Wystarczy tylko słowo, a pomogę ci. Musisz uwierzyć w siebie.
Zamknęła oczy i wróciła do siebie. Nie wierzyła, w to, co się stało. Udało jej się skontaktować ze swoim "kamieniem szlachetnym". Teraz tylko trzeba było dokonać transformacji... Tylko?! Spojrzała na Fobosa, który wciąż nie doszedł do siebie. Jednak po chwili wyczuł, że na niego patrzy i spojrzał na nią tymi swoimi martwymi oczami czarniejszymi od węgla ze Śląska. Westchnęła i zaczęła krzyczeć:
- Nie mogę wybaczyć osobie, która próbuje zniszczyć osoby, które kocham! Myślisz, że kim jesteś?! Nie pozwolę ci ci na to, żebyś robił co tylko ci się podoba i krzywdził innych! Jesteś tchórzem, który myśli, że wolno mu wymierzać sprawiedliwość! Z pewnością pokonam taką osobę jak ty! Inaczej nie jestem Strażniczką Ziemi! Ochronię swoich bliskich wierząc w siebie! Strażniczka Pewności Siebie to ja! Believix!
Otoczyła ją niesamowicie silna moc. Wszędzie było ciepło. Wniknęła do jej ciała. Już nie była czarodziejką Enchantixu. O nie. Była teraz najprawdziwszą wróżką Believixu. Nie przypatrywała się sobie tylko od razu rzuciła się do walki. Krzyknęła z całej siły:
- Księżycowy łuk!
Czar uderzył w Fobosa z ogromną siłą. Odrzuciło go na kilkanaście metrów w tył. Nie podniósł się po nim. Artemida szybko podleciała do Concordii. Kucnęła i zaczęła potrząsać dziewczyną. Na szczęście oddychała. Uspokoiła się. Concordia jak tak spała wyglądała na naprawdę zmartwioną. Artemida bała się tego, że nie wie jak naprawdę jej siostrzyczka się czuje. Zawsze uśmiechała się w jej obecności delikatnie, ale wiedziała, że martwi się byle głupstwami. Musi jakoś ją pocieszyć. Nagle wpadła na pomysł. Musi zadzwonić z domu. To na pewno sprawi jej radość. Przypomniała sobie o Apollo. Ten miał parę zadrapań na twarzy, ale tak to wszystko było z nim w porządku. Ni stąd ni zowąd zaczął pochrapywać cichutko. Uśmiechnęła się. Podniosła się i podeszła do miejsca gdzie leżał nieprzytomny chłopak. Nagle coś ją ugryzło. Złapała się za to miejsce. Zataczając się usiadła na ziemi. Gdy otworzyła oczy chłopaka już nie było. Zdziwiona rozglądała się czy nie zostawił jakiegoś śladu. Jednak nie znalazła nic. Przypomniała sobie o przedziwnym stworzeniu, które pomogło mężczyźnie w walce. Stwierdziła, że to ono stoi za zniknięciem pomocnika Erynii. Wkurzyła się, ale w końcu doszła do wniosku, że z takim chłopem były by same problemy, gdyby go wzięli na zakładnika. Faceci byli by zazdrośni, mógłby jakoś zacząć szpiegować, coś zrobić jakby był ktoś nieostrożny. Jak tak myślała to nawet trochę była wdzięczna, że kłopot znikł zanim się pojawił. Tak, więc w o wiele lepszym nastroju nagle zorientowała się, że nawet nie zerknęła do biednej Cleo. Od razu pobiegła do miejsca gdzie ją ostatnio widziała. Na całe szczęście wciąż tam leżała. Uklękła koło niej i ostrożnie potrząsnęła. Ta otworzyła oczy i spytała:
- Czy wszystko już...?
- Tak! - uśmiechnęła się. - Udało mi się! Właściwie nam!
- Juhu. - szepnęła. - Czy mogłabyś mi pomóc wstać?
Artemida podała jej dłonie. Ta wstała, ale zaraz straciła równowagę. W ostatnim momencie Artemida ją złapała. Westchnęła i powiedziała:
- Polecisz ze mną do domu. Tylko co z Coco i Apollem?
- Czujemy się lepiej. - powiedziała Concordia. - Apollo dołączy do nas później ze swoim motorem.
Chwila minęła, gdy nagle Artemida krzyknęła:
- Wystarczy, że użyję skrzydeł Believix! Zoomix!
Pojawiły się nowe skrzydła w kształcie litery X. Concordia widząc, że ta trzyma na rękach Cleo złapała ją za ramię. Wtedy ta wreszcie mogła dokonać teleportacji dzięki nowej mocy. Po chwili były już przed domem. Concordia uśmiechnęła się i powiedziała:
- Jestem z ciebie dumna. Wyglądasz cudownie!
Artemida wreszcie spojrzała na siebie. Włosy były teraz związane w bardzo długi kucyk sięgający prawie do jej kostek. Polubiła też krótkie różowe spodenki z pomarańczowymi wstążeczkami oraz długie różowofioletowe buty na obcasie. Na rękach miała jasno różowe bransoletki, a szyję zdobił prosty naszyjnik z księżycem o tym samym kolorze. Bluzka miała rękawki niemal do łokcia i była jasnofioletowa, a pod miała dodatkowo jasnoróżową koszuleczkę na ramiączkach sięgającą trochę do pępka. Całości dopełniały półksiężycowa opaska, no i wielkie fioletowoniebieskie skrzydła z półksiężycami. Artemidzie spodobał się nowy wygląd, ale jednak musiała się do niego przyzwyczaić. Weszły do domu. Concordia mruknęła:
- Ciekawe co z Apollo.

Tymczasem Apollo jeszcze raz spróbował sobie przypomnieć gdzie zostawił na ogromnym parkingu swój jednoślad. Wiedział, że stoi na specjalnym miejscu wyłącznie dla motorów, ale zapomniał gdzie ono było. Przypomniał sobie, że musiało być gdzieś koło wejścia, które prowadziło na górę, do sklepów. Tylko, że takich wejść było parę. Zostały mu już tylko dwa. Westchnął i kierując się przeczuciem poszedł w kierunku gdzie powinno być jedno z nich. Niespodziewanie usłyszał damski głos:
- Apollo!
Odwrócił się, by zobaczyć Akirę. Było mu miło, że go najwyraźniej lubiła, ale wolał sobie odpuścić wszelakie związki. Akira jednak o tym najwyraźniej nie wiedziała, bo z uśmiechem na ustach podeszła do mężczyzny, pytając:
- Czego szukasz?
- Mojego motocykla. - przyznał chłopak. - Gdzieś tu musi być.
- Pokażę ci gdzie go widziałam. - odparła zadowolona. - Idź za mną.
- No dobrze.
Dziewczyna zaczęła iść w drugą stronę, gdzie znajdowało się ostatnie wyjście. Chłopak mruknął:
- Dobra. Dalej już znajdę.
Jednak ta nie odpuściła i szła przed nim, wskazując mu drogę. Westchnął. Nadal nic. Nie chciał być nieuprzejmy, więc pełen bezsilności poszedł za dziewczyną. Rzeczywiście zaprowadziła go do miejsca gdzie stały motocykle, w tym jeden z nich należał do niego. Wsiadł na motor i założył kask. Podziękował Akirze i miał już odjeżdżać, gdy ta go spytała onieśmielona:
- Czy mógłbyś mnie podwieźć? Mieszkam koło sklepiku "Tsugi".
Trochę zdziwiony Apollo podał jej kask. Odwdzięczyła się uśmiechem i usiadła za nim. Włożyła swój kask i niezbyt mocno złapała chłopaka. Po chwili sunęli już ulicami Tokio. Akira w trakcie jazdy mocniej przycisnęła się do chłopaka i odpłynęła. Apollo starał się nie myśleć o dziewczynie. Skręcił w następną uliczkę. Rozglądał się nie chcąc przeoczyć znanego mu już szyldu. W końcu go zauważył. Zatrzymał się na parkingu obok. Akira zeszła z pojazdu oddając kask. Jeszcze raz podziękowała. Tym razem jednak zamiast uśmiechu chłopak dostał całusa w policzek. Nie wiedział co o tym myśleć. Gdy dziewczyna zniknęła za rogiem z powrotem dołączył do ruchu ulicznego. Teraz już myślał tylko o tym, że chce być już w domu.

Koniec cz.1



Przepraszam za błędy w tym i poprzednim rozdziale. Wybaczcie.... Następnym razem powinnam znaleźć szans na przeczytanie przed wstawieniem.

Rozdział 59 "Złamane serce?"

Jacqueline jeszcze raz powtórzyła sobie w głowie to co właśnie usłyszała od Hery. Poza nią w salonie siedziała właśnie czarodziejka muzyki oraz Atena wraz z Perseuszem. Nadal nie rozumiała tego, o co chodziło dziewczynie. Dla pewności spytała:
- Jesteś ochroniarzem Noemi? Jak miałabyś ją niby bronić. Wiem, że jesteś silna, ale jak miałabyś stawić czoła młodemu mężczyźnie i do tego starszemu.
- Nie używam siły fizycznej... To znaczy nie zawsze. - poprawiła się i starała subtelnie wytłumaczyć blondynce to, że jest czarodziejką. - Widzisz to jest tak, że...
- Jak to możliwe, by nie używać siły fizycznej? - ta od razu chciała się dowiedzieć wszystkiego. - Twierdzisz, że władasz jakąś mocą umysłu? Kiedy ostatnio byłaś u lekarza?
Nagle odezwała się Atena, która odłożyła właśnie popijaną zieloną herbatkę, w filiżance delikatnie stukając o bla. Powiedziała pewnym dla siebie i spokojnym głosem:
- Hera jest po prostu czarodziejką. Dokładniej czarodziejką muzyki. My oto wróżki jak nas czasem nazywacie potrafimy wytwarzać specjalną energię znaną jako moc. Nikt jeszcze w pełni nie udowodnił skąd się ona bierze. Wiadomo, że życiodajną siłą dla naszego wymiaru stał się Smok. To właśnie ogień spowodował, że nasz świat jest taki, a nie inny. Żyjemy nie tak daleko od was. Kiedyś byłyśmy nawet na Ziemi gdzie nawet się rodziłyśmy. Jednak teraz pozostały nas tylko cząstki tu. Nazywamy się Strażniczki Ziemi. Wyznaczono nas, by powstrzymać trzy wrogie wiedźmy chcące zniszczyć Ziemię. Zwą się Eryniami i mają pomocnika. Nie zwyciężą jednak póki na Ziemi żyją osoby posiadające Klejnoty. Magiczne artefakty, które zawierają nieskończoną moc Believixu. Tak wielką, że zdołamy pokonać naszego wroga i uratować tą planetę. Jedną z tych osób jest Noemi.
Jacqueline raptownie podniosła się z fotela. Wycofała się przestraszona, gdy poczuła, że w coś uderzyła. Był to nie kto inny, niż Zeus. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Wszystko to prawda. Nie bój się.
Od razu temperatura podskoczyła jej o kilkanaście stopni. Policzki przybrały różaną barwę. Pokiwała głową i wróciła na miejsce gdzie przed chwilą siedziała. Płonęła zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Wtedy właśnie trzasnęły drzwi i do środka weszły Concordia i Artemida w swojej nowej przemianie trzymając na rękach nie czującą się za dobrze Cleo. Jacqueline spojrzała na jej Believix i jej usta otworzyły się szeroko. Szczególnie zdziwiły ją sporej wielkości skrzydła zachowujące się zbyt prawdziwie, by były sztuczne. Artemida też zdziwiła się obecnością obcej jej nastolatki. Wróciła jednak bez słowa do swoich ciuchów i spytała oszołomioną resztę:
- Gdzie Iris?
- Na górze? - odpowiedziała jej najspokojniejsza z grupy czarodziejka technologii. - Gratuluję.
Artemida podziękowała i poprosiła, by zwolnić kanapę. Posłuchano jej i po chwili mogła już położyć tam słabą jeszcze koleżankę. Potem pobiegła jak na skrzydłach przez schody do pokoju Iris gdzie spodziewała się ją zastać. Concordia ujrzała zdziwioną Jacqueline i spytała jej się:
- Jak się nazywasz? Wszystko dobrze? Przynieść wody?
Ta pokiwała głową, ale nic nie powiedziała. Hera odpowiedziała za nią przedstawiając ją czarodziejce płynów. Poszła do kuchni, by nalać do szklanki życiodajnego płynu dla niespodziewanego gościa. Przyniosła ją i podała Jacqueline. Blondynka napiła się. Piła możliwie jak najdłużej, by przeciągnąć niezręczną ciszę. Po czym spytała się (jak sądziła liderki) Ateny:
- Co ja mam z tym wspólnego?
- Podejrzewam, że też jesteś Klejnotem. - wypaliła Hera. - Możliwe, że tak jak Noemi masz w sobie niezwykłą moc.
Nie odzywała się przez chwilę, by w końcu rzucić:
- Bzdura. Nie mam w sobie niczego specjalnego... To znaczy nie mam żadnej mocy.
- Musisz uwierzyć w siebie! - Iris wbiegła do pokoju wyraźnie rozpromieniona. - Wtedy wszystko staje się możliwe.
- Nie wszystko. - prychnęła w jej kierunku. - Kim ty niby jesteś okularnico?
Hera miała ochotę zdzielić koleżankę po łbie. To ona miała, przecież karcić Iris za jej głupotę.
- Jestem liderką! - ta przyjęła dramatyczną pozę i zerknęła na nią swoim strasznym spojrzeniem. - Radzę nie odzywać się tak do nieznajomych skoro ich nie znasz. Po za tym musiałaś mnie już widzieć. Znam panią Noriko.
- Iris? - zawahała się chwilę zanim powiedziała. - Nie zapamiętałam cię i tyle...
- Dobra, dziewczęta. - Iris zignorowała wredną dla niej kobietkę. - Czas żebyśmy przebudziły w sobie moc Believix. Jednak wciąż pozostaje pewna przeciwność. Jest nią Francine. Uparcie nie chce nam pomóc. Dlatego, że Nike i Halia musiały być takie niedelikatne...
- Już przeprosiłam. - oburzyła się Nike, która z innymi osobami weszła do pokoju. - Jesteśmy już wszyscy.
- Kim jest Francine? - spytała się pokojówka. - Z tego się domyślam to Klejnotem czy tam czym innym. Nie zwariowała i nie dołączyła do was? Dlatego się wściekacie?
- Tak w skrócie. - mruknęła Iris. - Jest modelką. Jest bardzo drażliwa niczym He.... To znaczy podobno jest nieprzyjemna w kontakcie.
- Zajmę się nią. - odezwała się znowu po chwili. - Pod pewnym warunkiem.
- Jaki to warunek? - czarodziejka wiatru zaciekawiła się. - Tylko nie taki z czapy.
- Nie, nie. - zaraz zaprzeczyła ta. - Chodzi mi tylko, o to, że Hera ma czuwać przy Noemi przez dwadzieścia cztery na dobę. To samo jeżeli chodzi o jej rodzinę. Niech ktoś pilnuje pani Noriko i Mamoru. To niewybaczalne, co się stało...
- Masz rację. Zawiodłam na całej siły. - westchnęła Hera. - Jednak teraz nawet nie spuszczę jej na chwileczkę drobną, a kogoś poproszę o ochronę jej domu.
- Swoją drogą to teraz dopiero jest problem z ochroną dziewczyn. - zauważyła Concordia. - Część musi być w domu, a część być pilnowana w swoich domach. Do tego nadal nie ustaliłam gdzie jest mieszkanie bliźniaczek, mimo, że obleciałam połowę Tokio. Mikstura niewidzialności pomału się kończy... Zaś nie znam na tyle silnego zaklęcia, by pozwoliło mi na tak długą ilość czasu pozostać niewidoczną na Ziemian.
- Dlaczego nie objedziesz miasta motorem? - spytał się Apollo, który właśnie, co wrócił do domu. - Zawsze mogę ci pomóc.
- Na motorze jesteśmy ograniczeni do dróg. - odparła ta zaraz po tym jak go powitała. - Tokio jest naprawdę rozległe. Nie mam pojęcia co zrobić.
- Spróbuję popytać na mieście. - odezwała się Cleo cicho. - Jak wyglądają te bliźniaczki?
- Jedna ma tatuaż w kształcie serca, a druga gwiazdy. Obie mają czarne włosy z tym, że ta z sercem ma długie, a z gwiazdą krótkie. Miały na imię Haruhi i Hikari... Ta z długimi była milsza i to właśnie była Hikari.
- Kojarzę je. - podniosła się tak, by już nie leżeć. - Czasami mijam je w drodze do szkoły... Nie jestem pewna czy, o nie ci chodzi. Jednak one z pewnością są bliźniaczkami. Jak chcesz możesz sprawdzić czy to te.
- Dobrze. - uśmiechnęła się w podzięce. - Dzięki.
- Nie ma problemu. - odparła ta. - Pozwólcie, że się trochę zdrzemnę... W sumie mogę u was zostać.
- To dobrze. - pogłaskała ją po głowie. - Jutro jak będziesz szła do szkoły to pójdę z tobą. Może rzeczywiście się czegoś dowiem.
Cleo zamknęła oczy i po chwili już spokojnie spała. Jacqueline odezwała się do Nike:
- Młoda daj mi namiary na tą"wredotę".
Wyciągnęła z nadąsaną miną komórkę. Weszła w kontakty. Pokazała na ekranie jej numer. Ta wklepała go do komórki. Spojrzała na godzinę. Zaraz miała być szesnasta. Pomyślała:
- Idealna wręcz pora, by zająć się jakąś wkurzającą modelką.
Francuzka usłyszała jak po pokoju rozległo się "Oh no!". Przeprosiła menadżera i poszła odebrać komórkę. Wyjęła ją z torby. Na ekranie zobaczyła jakiś obcy numer. Zastanowiła się chwilę czy odebrać. W końcu bardziej z ciekawości, niż braku ostrożności odebrała połączenie. Usłyszała znany jej głos:
- Hej, co tam?
- Jacqueline? - rozpoznała znany jej głos. - Myślałam, że ci nie dałam telefonu. Po co dzwonisz? Dawno się nie widziałyśmy, nie? W sumie tylko raz jak była ta sesja w kafejce...
- Chwila, chwila dziewczyno. - zaśmiała się ta w słuchawkę. - Nie pędź. Nie dawałaś mi numeru, ale go dostałam od pewnej twojej koleżanki. Dzwonię w całkiem ważnej sprawie. Proszę wysłuchaj mnie... Zanim ci to powiem jeszcze chciałam spytać co u Josette?
- Jej stan poprawił się trochę, po ostatnich lekarstwach. - odparła ta nie sądząc, że o to spyta. - Miło, że pytasz. Jednak nie mam za wiele czasu...
- Dobra przejdę do rzeczy. - odparła ta szybko. - Widzisz... Powinnaś dać szansę tej czarodziejce. Może nie są jakieś super kompetentne i godne zaufania, ale znam jedną z nich i to fajna dziewczyna. Może nie są jakieś idealne, ale no weź kto jest. Wiem, że zraniły cię, ale obie wiemy, że nie jesteś jakąś świętoszką. To jak? Druga szansa? Jak coś to też jestem Klejnotem, więc możesz tylko trzymać się mnie.
- No nie wiem. - wyszeptała w słuchawkę. - Josette ma tylko mnie. Jeżeli coś mi się stanie... Obiecałam jej, że zaopiekuję się nią. Wiesz, że to przez nią wplątałam się w ten cały modeling.... Skoro jednak ty tak twierdzisz... Jutro wpadnę, ale nic nie obiecuję!
- Spoko. - mruknęła ta. - Pozdrów Josette.
Podała jeszcze adres i rozłączyła się. Schowała telefon do kieszeni wiedząc o tym, że wszyscy się na nią gapią. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Na szczęście w moich żyłach płynie francuska krew, więc wasza niedobra wredotka mnie polubiła i mamy ze sobą całkiem miłe stosunki. Swoją drogą to wszystko musi być snem...
- Nie no! - krzyknęła Nike. - Kurczę. Byłaś mega!
Po czym wyściskała dziewczynę. Tylko westchnęła i wyrwała się jej. Concordia podniosła się z miejsca. Zerknęła tylko na chichoczącą Artemidę. Wyszła cicho z pokoju. Skierowała się na zewnątrz. Wyszła, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadła na ziemi pod drzewem. Przycisnęła podbródek do podciągniętych kolan i pociągnęła nosem. Dziś tak bardzo brakowało jej Fobosa. Czuła się okropnie. Trochę po części z tego faktu, że musiała posłużyć się Akirą, by znaleźć swój Klejnot. Jednak wciąż nie mogła się pogodzić z tym, że Fobos po prostu ją opuścił. Wiedziała, że nie mogą być teraz razem. Jednak serce wciąż jak głupie pragnęło, by się zjawił w tym momencie. Chciała bliskości, którą nie mogła jej dać nawet ukochana siostra. Zaczęła cicho łkać. Czuła się jak idiotka, ale łzy nie przestawały lecieć. Co jeśli Fobos nie dołączył do Erynii? Co jeśli zrobiła coś, co zaprzepaściło ostateczną szansę, że się zmieni na dobre. Wspominała jego dotyk, oczy, głos... Wszystko.... To było dla niej o wiele za wiele. Znowu miała złamane serce. Znowu przeżywała najprawdziwszy ból i ciążącą bezsilność. Próbowała zapomnieć o obu chłopakach. Oczywiste, że kochała ich obojga. Jednak teraz nie mogła się pozbyć uczuć dotyczących Fobosa, tak jak to zrobiła z... Nie chciała nawet powtarzać w myślach imienia jej wielkiej i pierwszej miłości. Wtedy zalewała ją fala bólu, a tego miała już wystarczająco dużo. Usłyszała delikatny szept:
- Wszystko w porządku?
Podniosła wzrok licząc na zobaczenie siostry, ale to nie była ona. Kiwnęła głową i schowała twarz tak, by nie mógł widzieć jej łez. Jednak Apollo nie dał się nabrać. Usiadł koło niej i nadal cichym i spokojnym tonem spytał:
- Coś się stało? Chodzi o Klejnot?
Zaprzeczyła, choć przez chwilę chciała dla spokoju pokiwać głową. Jednak w jej stanie z pewnością zorientował się, że kłamie. Nie odzywali się przez jakiś czas. W końcu wyjąkał:
- Straciłaś przyjaciela?
- Co? - zdziwiła się trochę, ale dała chłopakowi kontynuować.
- Ja czuję się źle, bo straciłem niedawno przyjaciela. - zmieszał się. - Myślałem, więc...
- W sumie masz trochę racji. - odparła. - To była dla mnie bardzo ważna osoba.
Siedzieli w ciszy. W końcu odezwał się:
- Nie martw się. Jesteśmy tu z tobą. Czy ten przyjaciel zginął?
- Nie. - zaprzeczyła. - Jednak teraz nie możemy rozmawiać.
- Zawsze, więc możecie do siebie wrócić prawda?
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie mogła mu odrzec, że to przecież jej wróg, który pewnie do końca życia zostanie uwięziony w Erebie.
- Możesz płakać ile chcesz. - powiedział delikatnym głosem. - Jednak to nie zmieni nic. Jeżeli jest, choć tycia szansa musisz ją wykorzystać. Nic jeszcze nie jest stracone, póki żyje.
- Zrób tak i ty. - podniosła się i odeszła kawałek, by zaraz się odwrócić. - Dzięki, że starałeś się pomóc.
Apollo siedział na ziemi i zaczął rozmyślać o Alekto. Ciekawiło go co teraz robiła, bo mimo wszystko myślał, że kobiety są po prostu doszczętnie zranione, a nie złe.... Przynajmniej tak myślał, ale ostatnio wydawały mu się straszniejsze i mroczniejsze, niż dawniej. Tymczasem jeszcze musiał załatwić sprawę z Cleo. Co prawda był bezpieczny do czasu, aż ta wyzna mu uczucia. Jednak nadal nie wiedział jaką ma jej dać odpowiedź, a dzień ten zbliżał się nieubłaganie. Westchnął. Wpakował się w prawdziwe tarapaty. Przynajmniej tak sądził, bo nie miał zbyt wielkiego obycia z dziewczynami. Co prawda pozostawał w dobrych relacjach z Concordią i Artemidą, a Alekto nazwała go przyjacielem, ale... Artemida go lubiła, bo podzielał jej hobby, zaś Concordia była miła dla wszystkich, którzy byli mili dla Artemidy i innych jej bliskich. Jeżeli chodzi o Alekto to była tak samotna według niego, że zaprzyjaźniła się z nim i do tego była pokręconą wiedźmą... Przeklął cicho. Gdyby tylko ktoś mógłby zdecydować za niego. Jednak to była tylko jego decyzja. Nie dziewczyn. Wrócił do domu widząc pierwsze pojawiające się gwiazdy. Większość poszła już na patrole i do łóżek. Na dole siedzieli już tylko Atena i Perseusz. Pomyślał, że ci mieli bardzo dobrą więź. Tego im zazdrościł. Atena dostrzegła pierwsza chłopaka. Spytała z grzeczności:
- Byłeś na spacerze?
- Siedziałem trochę na dworze skoro taka ładna pogoda. - odparł. - Idę do siebie jak coś.
- Do jutra. - powiedział Perseusz.
- Śpij spokojnie. - odezwała się jeszcze Atena.
Wyszedł z pokoju. Atena wróciła do popijania herbaty i słuchania monologu Perseusza. Opowiadał jej o Earthcie. Tak naprawdę czytała już o niej parę książek, ale lubiła słuchać chłopaka i obserwować jego niezwykle zmienną mimikę. Dowiedziała się paru nowych rzeczy. Gdy chłopak przerwał spytała go:
- Czy jesteś gotowy?
Nie spodziewał się tego pytania. Zrozumiał, o co pyta dziewczyna, ale nie był pewny co odpowiedzieć. W końcu wydusił:
- Jestem gotowy, by cię chronić.
- Ja nie jestem gotowa. - przyznała. - Wydaje się, że minęło sporo czasu, ale to dla mnie za mało, by przygotować się na taką bitwę. Erynie są silne i niebezpieczne. Niektóre ich zachowania są przewidywalne, ale potrafią też zaskoczyć. Nie wiem, co zechcą użyć byle tylko nas pokonać. Akira niedługo mi pomoże. Jest inteligentna, więc zna znaczenie naszej misji. Jednak ta mądrość rodzi też pewien sceptycyzm, który osłabia jej wielką moc. Gdyby tylko zdołała uwierzyć...
- Nie martw się. - uspokoił ją. - Z pewnością uda wam się.
Uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie. Usiadła obok chłopaka na kanapie. Wyznała lekko drżąc:
- Boję się śmierci. Nie chcę umrzeć.
- Nie umrzesz. - wyszeptał pod wpływem chwili. - Dlatego, że będę cię bronił.
Zamknęła oczy i chwilę tak trwali, póki do pokoju nie weszła Cleo, która wróciła z łazienki. Wtedy Atena mruknęła "Dobranoc" i uciekła do siebie. Perseusz zerknął z dziwnym nawet dla siebie wyrzutem. Cleo wzruszyła rękoma. Chłopak tak jak Atena usunął się z pokoju. Cleo rozłożyła się na kanapie. Minęło parę minut i już smacznie spała.

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Crazy Princess dnia 27-06-2016 23:34
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-07-2016 15:46
Przyznam, że rozdział był bardzo długi i również tak, jak pozostałe bardzo przyjemnie się go czytało. Zauważyłem też, że bardzo się namęczyłaś pisząc te opowiadanie. Wiem, że przy wszystkich poświęcasz czas i wypociny na takie rozdziały, ale jednak uważam, że ten był szczegółowy. Bardzo mi się on podobał, a to dlatego, że strasznie fajnie były tamte wątki opisane. No i rzecz ujmując jestem pełen podziwu i życzę ci żebyś miała dużo więcej takich ciekawych opowiadań.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-07-2016 04:06
Dziękuję pięknie za komentarz. Inne moje opowiadania znajdziesz tu:

https://www.wattpad.com/user/CocoandArtemida

Za wszelkie błędy w tym rozdziale przepraszam, ale jestem nieżywa... Do spania czas....

Rozdział 60 "Proszę o rozmowę..."

Jacqueline była na nogach już koło godziny szóstej. Wstała i zeszła na dół. Otworzyła lodówkę i ze zdziwieniem przyglądała się jej zawartości. W końcu przypomniała sobie, że przecież nie wróciła do domu tylko zawędrowała za Herą tu. Zamknęła ją nie chcą wyjść na niegrzeczną i udała się do salonu. Siedziała tam dziewczyna, która przyniosła jej wody. Przypomniała sobie jej imię z lekkim trudem. Teraz ta wyraźnie, ale cicho płakała. W dłoni ściskała pudełko chusteczek i łkała. Blondynka nie pocieszała wiele osób. Jednak nie potrafiła patrzeć na to jak ta się zanosi płaczem. Przysiadła bezgłośnie obok. Czekała, aż zauważy ją nastolatka. Momentalnie wytarła twarz i spytała uprzejmie:
- W czymś ci pomóc?
- Mi nie trzeba. - odparła wpatrując się w swoją lawendową bluzeczkę. - Może jednak ja mogę ci pomóc?
Obie spojrzały na siebie, by zakłopotane odwrócić wzrok. Concordia nie chciała nikomu pokazywać jak płacze, ale teraz nie mogła kłamać w żywe oczy. Wykrztusiła:
- Potrzeba mi jedynie czasu. Czasami tylko on leczy rany.
Chciała odrzec, że rozumie, ale zdała sobie sprawę jaki byłby to banał i tak naprawdę nie prawda. Czas nie uleczył jej ran. Wciąż pamiętała o tym jak ojciec powiedział jej prawdę, o tym, co się stało z matką. Mimo upływu lat wciąż pozostało to wspomnienie jak wyjaśnił jej, że matka poświęciła dla niej życie. Życie, które mogła zachować i je straciła wyłącznie z jej powodu. Nie powiedziała, więc nic tylko siedziała tam obok niej, tak by nie była samotna w salonie. Jednak długo nie trwało, gdy na dół zeszła Nike. Tuptając niczym mały słoń, gdy schodziła weszła do pokoju. Przywitała się z siedzącymi dziewczynami i nie zauważając wcale napięcia spytała:
- Kto robi śniadanie?
- Wstałaś dziś wcześnie. - zauważyła ta. - W sam raz na lekcję Historii Magii.
- Nie! - zaczęła ta przeciągle zawodzić. - Dlaczego, choć raz nie może być Geografii?
- Z tego już przerobiliśmy wiele lekcji. - Atena ubrana tak jakby zaraz szła do biura wpadła na chwilę, by zaraz pójść do kuchni. - Zrobię coś do jedzenia.
Jacqueline chcąc ulotnić się z pokoju, gdzie zaczynała się kłótnia o przedmiot powędrowała za Ateną do kuchni i pomogła jej zrobić kanapki. Nie gadały ze sobą, ale to im jakoś nie przeszkadzało. Gdy weszły do salonu byli już wszyscy, którzy nie mieli patrolu. Poza wspomnianymi już osobami na fotelu rozsiadła się Iris oraz na kanapę przysiedli się Perseusz z Hermesem. Iris wtrącała się do czytanej przez Concordii historii magii powietrza, co rusz zadając pytania na które nie mogła żadna z nich znać odpowiedzi, a książka milczała na nie jak zaklęta. Widząc dziewczyny Concordia zręcznym ruchem dłoni z pomocą telekinezy odłożyła książki obok. Zdołała już przerobić z czarodziejką trochę lekcji. Jacqueline dziwnie się czuła, w towarzystwie tylu ludzi. Śniadania jadła wyłącznie sama. Czasami kolację udało jej się zjeść z opiekunką, ale nie zdarzało się to często, bo ta miała sporo na głowie. Obiady zaś jadła w kawiarence. Czasami z kimś kto też miał przerwę czyli często Noemi. Szybko przywykła do tego, że w tym domu nie było normalnie. Co chwila słyszała jakieś sprzeczki, ale też i natykała się na nagłe czułości. Oderwała się od myślenia o tym wszystkim, bo dało się usłyszeć dzwonek od drzwi. Atena spytała:
- Listonosz?
- Był wczoraj. - szybko wyrzuciła z siebie Nike. - To musi być Francine.
W podskokach niemal przewracając stół pobiegła otworzyć drzwi. Rzeczywiście, gdy tylko je otworzyła do środka wparowała Francuzka. Burknęła powitanie i zdjęła prześliczne różowe butki i płaszczyk. Była jak zawsze modna, ale i wyjątkowo nieuprzejma. Zniknęła z pola widzenia Nike zanim zdążyła jej coś powiedzieć. Wpadła do salonu. Widząc Jacqueline po raz pierwszy rozpromieniała. Ta podeszła, by ją powitać. Wyściskały się i wtedy dopiero modelka powiedziała wszystkim "Dzień dobry". Rozejrzała się po pokoju. Widząc nieznajome twarze spojrzała oczekująco, w kierunku Nike, która wparowała do pokoju. Zorientowała się dopiero po paru chwilach, ale przedstawiła wszystkich jak należało. Francine lustrowała resztę spojrzeniem ze swojej pufy. Założyła nogę na nogę i spytała:
- Czy mogę na was liczyć?
- Tak. - zanim Nike się odezwała Iris zasłoniła jej usta. - Wybacz za tamte nieprzyjemności. Wiele rzeczy wciąż jest dla nas nowych, a jak już zobaczyłaś Nike jest od nas zdecydowanie młodsza.
- Trochę. - Concordia odezwała się w jej obronie. - Mimo to jednak popełniłyśmy błędy.
- Rzeczywiście. - ta wydawała się być udobruchana. - Jednak proszę żeby nasza współpraca była życzliwsza. Zarówno z mojej i waszej strony.
- Oczywiście. - wydusiła z siebie w końcu Nike. - Słowo skauta.
- Nie byłaś skautem. - zauważyła zaraz Iris.
- No to słowo surfera, alpinisty i fotografa. - mruknęła Nike. - Nie wzięli mnie do skautów.
- Aha. - powiedziała obojętnie Francine. - Proszę, więc o ochronę i zapewniam pomóc w miarę moich możliwości.
Nike zasalutowała w jej kierunku, po czym powiedziała poważnie:
- Przyrzekam chronić cię za cenę życia.
- To dopiero. - uśmiechnęła się zadziornie. - Do zobaczenia zatem na planie.
- Czekaj! - krzyknęła za nią Nike. - Poczekaj, bo ci nie pomogę!
Jednak ta wyszła już. Czarodziejka natury czym prędzej pobiegła do swojego pokoju i wzięła swoją deskę. Przemieniła się i wskoczyła na nią. Unosząc się na niej ruszyła za samochodem, z którym przyjechała blondynka. Iris chciała jej jeszcze o czymś przypomnieć, ale wyleciało jej z głowy i odpuściła. Concordia też po chwili wyszła. Miała zmienić Apollo, który gdy tylko wzeszło słońce poszybował, by z kolei zmienić Artemidę, która pilnowała Akiry jak oczka w głowie. Leciała najszybciej jak mogła. Osiągnęła maksymalną prędkość, gdy nagle dostrzegła na dole przechadzającego się po ulicy czarnowłosego mężczyznę o jasnej karnacji. Obniżyła lot, by mu się przyjrzeć. Serce zabiło jej z bólu, gdy odkryła, że nie jest to ta osoba, którą chciała zobaczyć. Śmiejąc się z siebie, w duchu zaraz wróciła na obraną wcześniej trasę. Dotarła na miejsce, które podała jej czarodziejka technologii. Dom był bardzo przeciętny, by nie powiedzieć nudny. Wyglądał jak inne, które dziś widziała z wyjątkiem tego, że ogródek przed nim był dosyć zaniedbany. Gdyby tylko patrzeć na niego doszłaby do wniosku, że ludzie, którzy tu mieszkają wyjechali gdzieś na urlop. Miała ochotę wyrwać parę chwastów, które obrastały kwiaty zabierając im wodę i szansę na przeżycie, ale nie było na to czasu. Apollo był za domem. Wpatrywała się w okno, gdzie znajdował się pokój nastolatki. Pokiwała im parę razy. Apollo pożegnał się z Concordią. Ta jeszcze raz pomachała do dziewczyny licząc, że nie zauważy ją nikt inny i udała się przed dom. Jej normalne ciuchy nie wzbudzały podejrzeń, bo prostym czarem stworzyła nieistniejący, ale wiarygodny i schludny szkolny mundurek w granatowo czerwonych barwach. Stała i czekała, aż w końcu z domu wybiegła Akira razem z swoim szkolnym plecakiem, w mundurku mieszczącej się nie daleko szkoły. Gadały o niczym idąc drogą, którą ta codziennie chodziła z i do szkoły. Concordia bacznie rozglądała się licząc na to, że jednak dostrzeże bliźniaczki. Mijały dziewczęta w ich grupie wiekowej, ale nawet nie znalazły jednej z nich. Zbliżały się do budynku, gdy wreszcie je dostrzegła. Nadchodziły z innej strony, ale z łatwością je rozpoznała. Zauważyła je dlatego, że usłyszała, że znowu się kłócą. Wyglądało na to, że były bardzo kłótliwe, w stosunku do siebie. Przystanęły niedaleko bramy i kontynuowały sprzeczkę. Concordia przypilnowała, by Akira poszła na lekcje, po czym podeszła niepewnie do bliźniaczek. Wyglądały jeszcze bardziej podobnie, niż ostatnio z powodu mundurków. Jednak tatuaże i włosy sprawiały, że mimo podobieństw dało się je z łatwością rozróżnić. Mruknęła cicho powitanie. Pierwsza zauważyła ją Hikari:
- Widzimy się znowu. Co tam?
Haruhi przestała na nią krzyczeć i skierowała niemiłe słowa w stronę czarodziejki:
- Nie chcę się z tobą zadawać.
- Chciałam tylko porozmawiać. - starała się brzmieć najżyczliwiej jak tylko mogła. - Nie chcę przeszkadzać, ale...
- Już przeszkadzasz. - warknęła krótkowłosa nastolatka. - Nie potrzebujemy tutaj takich dziewcząt w pobliżu.
- Daj spokój. - kolejna sprzeczka była tylko kwestią czasu wraz z kwestią Hikari. - Dlaczego wszystkich musisz traktować z góry?
- Po co wszystkich bronisz?! Nikt ci się za to jeszcze nie odpłacił. Pewnie mała chce pieniądze.
- Nie chcę żadnych pieniędzy. - Concordia krzyknęła dogłębnie urażona. - Może nie jestem bogata, ale nie mam zamiaru prosić kogokolwiek o jeny. Chcę tylko porozmawiać. Po szkole.
- Nie mów, że masz zamiar nas jakoś wykorzystać. - Haruhi prychnęła. - Mogę sobie wyobrazić jak wiele mogłabyś chcieć od nas wyciągnąć.
Concordia miała ochotę wybuchnąć, ale zamiast tego maskując wściekłość uśmiechem spytała:
- Czy nie mogę was o to prosić? Tylko jedna rozmowa?
- Oczywiście. - miła bliźniaczka zerknęła na zdenerwowaną siostrę. - Widzimy się później.
- Jestem Concordia. - rzuciła jeszcze widząc oddalające się siostry. - Do zobaczenia.
Zniknęły jej z pola widzenia. Oparła się o bramę i zaczęła rozmyślać skąd pilnować Klejnotów. Przerwali jej natarczywi młodzi chłopcy. Wyrwała się im, ale była trochę zdenerwowana kontaktem z nimi. Przywykła do braku zainteresowania z tej strony jej osobą, ale najwidoczniej tu w Japonii się tak wyróżniała, że się nią zainteresowano. Nie lubiła być w centrum uwagi. Usiadła, więc na pobliskim drzewie skąd było widać budynek i zaczęła cicho nucić.

Hera była furią. Furią w czystej postaci. Zeus zaproponował szefowi, że urządzą z okazji jej zatrudnienia tutaj przez ten czas "imprezowy dzień". Miała przez ten cały czas być, w centrum uwagi. Calusieńki. Fotki i rozmowy z klientami. Jeszcze może czego pomyślała. Przy okazji spisując na kartce sposoby na zamordowanie jakieś osoby bez konsekwencji. Mimo wszystko, choć Zeus zasługiwał na śmierć nie zasługiwała na to, by trafić za to za kraty. Pozbycie się tego zbędnego mężczyzny dla tego planety byłoby czymś dobrym. Tak rozmyślając i przegryzając zapakowany posiłek czekała na to, aż do pokoju wejdzie Noemi. Chciała z nią pogadać. Tym razem na spokojnie i wyznać wszystko, co powinna. Skończyły jej się pomysły i zjadła wszystko, a ona jeszcze nie przychodziła. Zerknęła na salę. Chodziła w tą i we w tą z tacą roznosząc posiłki i puszczając uśmiechy do klientów. Dostrzegła ją i posłała piorunujące spojrzenie. Zjeżyła się zaraz i wycofała. Westchnęła i opadła na krzesło. Nagle usłyszała niepokojący dźwięk. Był to jakby cichy krzyk. Dobiegał z zewnątrz. Zerwała się z miejsca i wybiegła na dwór. Tam zobaczyła ją w całej okazałości. Teraz wydawała jej się jeszcze bezwzględniejsza i podlejsza, niż wtedy, gdy pierwszy raz ją poznała. Jej czarne włosy szalejące na wietrze i żółte oczy błyszczące zimnym blaskiem sprawiły, że mimowolnie się wzdrygnęła. W swoich szponach ściskała panią Noriko. Nie było nawet śladu wyrzutów sumienia na jej twarzy. Hera przestraszyła się, że kobieta nie żyje, ale udało jej się dostrzec delikatne ruchy klatki piersiowej. Skoncentrowała się i wyczuła Klejnot. Skupiła się i powiedziała:
- Każdy z nas ma rodzinę. Nie pozwolę skrzywdzić rodziny bliskiej mi osoby. Puść ją, bo inaczej poznasz mój gniew. Strażniczki Ziemi! Believix!
Moc i energia otoczyły ją zewsząd. Minęła chwila i była już czarodziejką. Zaatakowała pierwsza nie czekając na ruch Megajry. Kobieta nie odskoczyła. Skąd mogła znać jak potężna jest jej moc. Odrzuciło ją na parę metrów. Wypuściła w locie z rąk nieprzytomną kobietę. Podniosła się. Wypowiedziała coś cicho, a brzmiało to jak przekleństwo. Jej ubrania zmieniły się. Była znowu taka jak wtedy, gdy nakryła ją na zbieraniu energii z Zeusem. Wyglądała na potężniejszą, niż wtedy, ale Hera wiedziała, że nie może się jej bać. Zamknęła oczy i skoncentrowała się na swojej mocy. Wytworzyła ochronną barierę wokół siebie. Potem użyła całej swojej mocy, by zaatakować podnoszącą się z ziemi przeciwniczkę. Znowu upadła. Osmolona i zdenerwowana wstała zaraz, by odpłacić się pięknym za nadobne. Hera osłabiona trochę po czarze nie zdążyła odskoczyć. Czar uderzył w nią z niewyobrażalną siłą. Próbowała go zatrzymać, ale z każdą chwilą coraz bardziej traciła kontrolę, gdy nagle usłyszała głos:
- Dasz radę.
To był on. Przybył, bo wiedział, że go potrzebuje. Od razu wstąpiły w nią nowe siły. Czuła się lepiej, bo on był przy niej. Nie zdołała powstrzymać czaru, ale osłabiła jego działanie. Tylko ją uderzył i odebrał jej trochę sił. Megajra nie dawała nawet przez chwilę za wygraną. Z coraz to nowymi atakami uderzała ją raz za razem. Nagle złapała za swój naszyjnik. Szepnęła niemal bezgłośnie:
- Tylko 5%. Tornado w zasięgu wzroku.
Znikąd zawiał potężny wicher. Hera złapała się i przykryła twarz dłońmi, bo pył wpadał jej do oczu. Z miejsca przed którym stała czarownica zaczęło w ich kierunku się zbliżać tornado. Wysokie niczym budynek, o ogromnej sile i ciemnej barwie. Rozejrzała się. Podbiegła do pani Noriko i chwyciła ją na ręce. Nie wiedziała co zrobić, gdy z każdą chwilą wiatr stawał się bliższy i silniejszy. Zeus nie pytając o zgodę zmienił postać w kopułę, która ukryła kobiety przed porywistym żywiołem. Hera bez wahania zaczęła rzucać na niego zaklęcia wzmacniające. Czuła, że słabnie z każdą chwilą. Dotknęła czerwonej bryły i przekazała mu część swojej energii. Po takiej utracie chwiejąc się usiadła na ziemi. Pani Noriko mimo braku przytomności wydawała się być w doskonałym stanie. Zeus dzielnie walczył z porywami wiatru, ale w końcu nie wytrzymał. Wrócił do ludzkiej postaci i zaraz został wessany. Hera złorzecząc złapała nieprzytomną kobietę i zaczęła lecieć starając się uciec przed tornadem. Jednak słabła z momentu na moment. Znowu niespodziewanie usłyszała głos:
- Wierzę w ciebie.
Jednak tym razem był to zdecydowanie głos kobiecy. Noemi przesłała falę energii sama nie będąc tego świadomą do czarodziejki. Ta korzystając z niej wysłała czar neutralizujący w kierunku środka kolumny powietrza. Udało jej się zniszczyć trąbę powietrzną. Znikąd w jej dłoni pojawił się świstek papieru. Na próżno szukała wzrokiem Erynii, bo ta już znikła. Przeczytała "To tylko groźba". Na dole dopisano jeszcze innym pismem "To jeszcze potrwa". Zeus ku jej wielkiej uldze nie był zraniony, ale trochę poobijany już tak. Oddała kobietę w ręce chłopaka, po czym zastanawiając się chwilę nad podarciem papierka schowała go do kieszeni bluzy. Tam leżeć miał jeszcze przez jakiś czas. Tymczasem chciała wrócić na salę, ale zatrzymała ją Noemi. Powiedziała:
- Wybacz, że taka byłam, ale naprawdę martwię się o nich. Pani Noriko dopiero, co wyszła ze szpitala, a znowu ją coś spotyka. Jednak tym razem pokazałaś, że można tobie zaufać.
- Najwidoczniej jednak nie jestem taka zła. - zaśmiała się cicho. - Wybacz jeszcze raz.
- Wybaczam. - odparła.
Potem razem poszły jeszcze najpierw napić się herbaty.

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-07-2016 15:34
Bardzo mi się podoba, jak robisz, że jedne rozdziały są ciekawe, inne jeszcze ciekawsze, a niektóre mało fascynujące. Nie powiem, że mi się nie podobało, ponieważ w tych mało ciekawych rozdziałach masz zabawne scenki i to mi się w tych opowiadaniach podoba. Tu najbardziej mnie rozbawiła końcówka. Dzisiaj trochę krótko skomentuje, bo choćbym chciał coś więcej dodać, to nie mogę, ponieważ nie mogę nic więcej do komentowania znaleźć. Jeśli chodzi o błędy to za dużo ich nie znalazłem i zastanawiam się czemu tak wcześnie wtedy wstałaś?
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-07-2016 05:09
Nie wstałam wtedy wcześnie tylko od godziny koło drugiej pisałam z przerwami (po to, by posłuchać muzyki czy przeczytać jakąś mangę). Wybaczcie, ale teraz będzie pewnie mało fascynująco i akcja powinna stać się ciekawsza dopiero, gdy będzie zbliżać się koniec tego sezonu. Teraz staram się tak naprawdę tylko odpowiednio wypchać pustkę między poprzednimi wątkami, a końcowym, co skutkuje tym, że nie idzie mi najlepiej. Mimo to nie chcę od razu po wprowadzeniu nowych postaci je porzucić nie mówiąc, o nich nawet słowa. Mam nadzieję, że mimo wszystko zarówno Tobie jak i innym przypadną one do gustu, a obecna nuda zostanie wynagrodzona przez końcówkę sezonu. Proszę o dalsze komentowanie i dziękuję za wszelkie opinie.



Rozdział 60 "Sekta i spirytyzm?!"

Spokój panujący wokół zakłócił dźwięk dzwonka. Concordia zeszła na dół myśląc, że ten jest tym ostatnim dla dziewcząt. Tym razem miała rację. Po paru minutach stania dostrzegła dziewczyny. Szły, rozmawiając z innymi uczennicami. Czekała, aż podejdą. Haruhi niechętnie pożegnała się z koleżankami i ruszyła do niej wraz z siostrą. Zaproponowała, że pogadają podczas, gdy będą wracały do domu. Haruhi wzruszyła tylko rękoma, ale Hikari zachowywała się cały czas przyjaźnie. Zastanawiała się tylko, która z dziewczyn jest jej Klejnotem. Skrycie miała nadzieję, że jednak Hikari, bo obawiała się tego, że nie umiałaby pracować z wyraźnie wrogo do niej nastawioną starszą od niej dziewczyną. Ta ją przerażała momentami. Zaczęła ona:
- Czy mogę wam pokazać coś, co sprawi, że zupełnie zmienicie pogląd na otaczający was świat?
- Wiedziałam. Sekta. - kobieta, której się skrycie bała złapała bliźniaczkę. - Hikari idziemy.
- Nie to nie tak. - próbowała je powstrzymać rozumiejąc, że zawiodła nawet nie zaczynając i to na całej linii. - Chodzi o coś innego. Tylko, że to musi być sekret inaczej nie będę mogła wam tego powiedzieć.
- Jeżeli to sekta to skończysz w szpitalu. - odparła ta wciąż nieufnie. - Chodźmy, więc przez las. Tam chodzi tyle osób, że nawet gdybym tam kogoś zabiła to nawet nie istniałoby dziesięć procent szansy, by ktoś mnie nakrył. Co innego z wykryciem, ale wciąż.
Skręciły, więc w tam wciąż jednak zmierzając w kierunku domu młodych kobiet. Po paru minutach Concordia stanęła w miejscu i wyszeptała najefektowniejszą według niej w tej sytuacji formułkę. Nad dziewczynami znikąd wyrosła chmura i nim się obejrzały z nieba zaczął spadać śnieg. Spadał na ziemię, a ciepło nie topiło go. Po chwili na ziemi znajdowała się kilkucentymetrowa warstwa śniegu. Nie mogąc uwierzyć Hikari złapała spadające śnieżynki i dotknęła je językiem. Był bez smaku, ale za to zimny. Haruhi oniemiała tylko na chwilę. Concordia zatrzymała opad, pozwalając chmurze zniknąć. Zaraz jak zniknęła śnieg zaczął się rozpuszczać w błyskawicznym tempie. Po momencie wszystko było takie jakie je zastali. Dziewczyna z tatuażem gwiazdki momentalnie się otrząsnęła. Spytała wprost:
- Co to za sztuczka?
- To nie jest sztuczka. - ta zaprzeczyła wręcz gwałtownie. - To magia.
- Magia? - spytała zachwycona Hikari. - Taka prawdziwa magia? Jesteś wróżką?
- Wolę określenie czarodziejka. - odparła. - Potrzebuję waszej pomocy.
- Magia nie istnieje. - prychnęła jej towarzyszka. - To był trik.
- Czyi trikiem będzie i to. - zdenerwowała się doszczętnie Concordia, choć sama pewnie na miejscu dziewczyny była by bardzo sceptyczna. - Prawda?
Dotknęła bez ostrzeżenia jej dłoni i jak ją odsunęła to skóra w tym miejscu gdzie ją dotknęła była niebieska. Z zaskoczenia i strachu nastolatka wrzasnęła i potrząsnęła dłonią. Concordia znów ją dotknęła i wróciła do normalności. Ta z powodu wrażeń oparła się o pobliskie drzewo, a jej nogi wciąż się trzęsły tak jakby były z waty. Concordia nie czekając. zaczęła wszystko wyjaśniać. Poprosiła je. o pomoc. Hikari się zgodziła natychmiast, ale jej siostra nie wydawała się być skora do pomocy. W końcu jednak pod presją siostrzyczki ugięła się. Nie miała innego wyjścia. Tak to sobie później tłumaczyła. Pomyślała by gdzieś to zgłosić, ale bała się zemsty dziwnej "czarodziejki", o imieniu jak z zeszłej epoki. Usiadły wszystkie w kręgu, bo Concordia chciała czegoś spróbować. Skupiła się i uwolniła z siebie nadmiar energii. Czuła jak się unosi. Zaczęła lewitować wciąż siedząc po turecku. Uniosły się jej włosy i zaczęła z niej bić jasnofioletowa aura. Poczuła energię mieszczącą się tuż koło niej. Nie mogła jej jednak dosięgnąć, choć była tak blisko. Odpuściła sobie po nieudanych próbach przybliżenia się do niej. Wróciła z powrotem na ziemię i do dziewczyn. Zamyślona nie odpowiadała na zaczepki Haruhi, ani na pytania Hikari. Odprowadziła je tylko do domu, a potem zaszyła się niedaleko. Siedząc na drzewie niedaleko domku dziewczyn próbowała znów wpędzić się w poprzedni stan, ale szło to jej zdecydowanie ciężej. Coś jej nie grało. Energia wydawała się być skupiona, ale też wewnętrznie rozproszona. Było to ciężko jej oddać słowami i nie wiedziała jak spytać się o to Ateny, którą uznawała za najbystrzejszą w grupie, choć nie powiedziała tego na głos nie chcąc nikogo urazić. Nagle dotarło do niej coś odmiennego, niż to co zazwyczaj miała szansę poczuć. Była to czarna energia. Nie mogła ustalić skąd się bierze, ale z każdą chwilą zaburzała coraz bardziej jej "czucie". Była ona podobna do energii, którą czuła od Hekate, czy też Fobosa, ale o wiele silniejsza. Nie zawierała w sobie żadnej harmonii. Była jak szalejąca burza. Concordia ze strachu spadła z drzewa. Uderzając mocno głową w ziemię.

Otworzenie oczu przyszło jej z trudem. Jak je otworzyła zdziwiła się. Nie była blisko domu bliźniaczek. Nie była nawet na zewnątrz. Leżała na swoim łóżku. Do tego w "Strażniku Nadziei", jak pieszczotliwie nazywała ich obecny dom Nike. Wokół nie było nikogo w pobliżu. Przestraszyła się, ale na szczęście zaraz do pokoju weszła niosąc kubek z herbatą Artemida. Omal nie wypuściła kubka wybuchając z niespotykaną radością:
- Wszystko jest w porządku?
- Tak? - nie była pewna odpowiedzi. - Czy wszystko, w porządku...?
- Tak. - uspokoiła ją natychmiast siostra. - Atena pilnuje domu. Pewnie chcesz się dowiedzieć co się stało. Spadłaś z drzewa uderzając głową w ziemię. Na szczęście w nieszczęściu akurat nie spadłaś z wysokiej gałęzi i masz tylko parę zadrapań. Znaleźli cię Akira z Apollo. Akira chciała z tobą pogadać na temat bliźniaczek. Wiesz jaka potrafi być ciekawska, wraz z Apollo, który miał odprowadzić ją do domu, udała się, więc tam gdzie mieszkają. Jak chce potrafi wydobyć informacje, po za tym widziała, jak idziesz z nimi w tamtym kierunku. Coś się stało wtedy?
- Można powiedzieć, że medytowałam. - zaczęła niepewnie. - W pewnym momencie wokół nagromadziła się zła energia, której się przestraszyłam. Ona była taka... Przeciwna wszelkiej równowadze.
- Ostatnio coraz więcej dziwnych takich zdarzeń. - Artemida usiadła koło jej łóżka. - Muszą mieć one jakiś związek z Eryniami.
- Jak do tego doszłaś? - zachichotała Concordia. - To już wiem. Swoją drogą ile minęło czasu?
- Jest już wieczór. - odparła po prostu. - Idziesz na dół na kolację?
- Dam radę.
Ostrożnie podniosła się i postawiła nogę na ziemi. Nie sprawiło jej to tak wielkiego trudu. Asekurowana, mimowolnie przez siostrę zeszła na dół. Byli tam wszyscy. Co do osoby. Klejnoty, dziewczyny, chłopcy i Pixie oraz Mirai. Spytała się zaskoczona:
- Coś się dzieje?
- Narada. - uśmiechnęła się Iris. - Już wszystko dobrze na szczęście... Zmartwiliśmy się, ale na szczęście widać miałaś sporo szczęścia.
- Podejrzanie dużo. - cicho stwierdziła Atena.
Słyszeli ją tylko Akira i Perseusz. Jednak jej słowa sprawiły, że zaczęli szukać czegoś w całej tej sprawie. Iris kontynuowała:
- Jesteśmy tu już prawie wszyscy. Niestety mimo wielu moich prób nie udało się natrafić na choćby ślad mojego Klejnotu. Jest mi przykro to mówić, ale postanowiłam... Postanowiłam, że dla waszego dobra porzucam poszukiwania i zamierzam zająć się organizacją treningów mających przygotować nas do ostatecznej bitwy.
- Kiedy ona nastąpi? - spytała Jacqueline zaraz po tym jak upiła łyk zielonej herbaty. - Jak mamy się niby do niej przygotować, skoro nie będziemy bezpośrednio walczyć?
- Nie wiem. - Iris wciąż myślała o tym, co postanowiła. - Jednak ostatnio w mieście nasilają się przypadki znajdywania wycieńczonych i wyglądających niczym "wampiry lub uschnięte kwiaty" ludziach. Są agresywni oraz wyjątkowo słabowici. Nie muszę chyba wam mówić, kto za tym stoi. Dowodzi to tylko, że Erynie wiedzą już o tym, że przygotowujemy się do tego, by je sprać. Co do drugiego pytania to chodzi wyłącznie, o kwestie duchowe. Chcemy tylko uświadomić wam to, że magia istnieje. Tylko wierząc możecie nam tak pomóc.
- Nadal nie wiem, która z nas jest tym całym Klejnotem. - prychnęła Haruhi przewracając oczyma. - Kiedy się o tym dowiem?!
- Ja chyba wiem. - zaczęła nieśmiało Concordia. - To wy obie jesteście Klejnotem.
- Co...? - Hikari nie kryła zaskoczenia. - Jak to my obie?!
- Widzicie... - siliła się na spokojny ton czarodziejka. - Wiem, że to nie jest łatwe do uwierzenia, ale każda z was ma tylko połowę Klejnotu. Tylko jeżeli obie uwierzycie będę mogła wam pomóc. Jeszcze nie udało mi się skontaktować z Klejnotem, ale...
- Pff. - zachichotała Francine. - To brzmi jakbyśmy byli wszyscy na jakimś seansie spirytystycznym.
- Daj spokój. - zganiła ją Jacqueline. - Wiem, że to nie jest normalne, ale to nie znaczy, by zaraz...
- To poważna sprawa. - odparła głośno Atena. - Dajcie każdemu się wypowiedzieć.
- Zacznijmy może od tego, gdzie skończyłam. - mruknęła Concordia. - Postaram się znaleźć drogę wykluczającą to, że musi być zagrożenie, by skontaktować się z Klejnotem.
- Ta. - mruknęła Halia. - Mi się udało w taki sposób, że rozmawiałam z Erne.
- Tak? - nie dowierzała Concordia. - Po prostu?
- To nie takie proste. - szybko odrzekła. - Wymaga to dużego skupienia i ciszy.
- Dobrze. - odetchnęła. - Nie chcę na siłę sprowadzać nieszczęścia.
- Za to w walce jest łatwiej. - stwierdziła tym razem głośno Atena. - Za to coś, by się mogło stać.
- Dobrze to proszę Cię jutro Concordio, byś skupiła się na połączeniu z Klejnotem. - chrząknęła Iris. - Reszta powinna skupić się na samej transformacji i spróbować wykonać kilka ćwiczeń na koncentrację, które sprawdzą nie siłę, a umiejętności wykorzystania mocy i kontrolę. Zaczniemy z samego rana.
Nagle rozległo się pukanie do wejściowych drzwi.
- Erynie? - Hikari złapała za rękę Haruhi. - Nie jestem gotowa.
- One nie pukają. - rzuciła szybko żartobliwe Nike. - Maniery to one nie mają mimo, że nie są z tej epoki.
- Ja otworzę! - zanim ktokolwiek zdołał zareagować, Artemida podniosła się i podeszła do drzwi.
Otworzyła je. Wyglądało na to, że kogoś się spodziewała. Udało się usłyszeć z holu Concordii jedynie:
- Co to za kompetencje!
Potem nastąpiło głośne trzaśnięcie drzwiami. Artemida wróciła wyraźnie zdenerwowana. Atmosfera zrobiła się nieprzyjemna. Nieświadoma tego Iris spytała:
- Kto to?
- Głupek. - warknęła ta w odpowiedzi. - To znaczy... Pomyłka.
- Aha. - mruknęła w odpowiedzi i zwróciła się w kierunku reszty. - Ktoś chce jeszcze coś powiedzieć?
Hera uniosła minimalnie dłoń. Iris udzieliła jej głosu. Z uśmieszkiem i złością w oczach spytała :
- Jak ja mam sobie poradzić z dwoma dziewczynami?
- Nie wie tego nikt. - odpowiedział Orion. - Ja tam radzę sobie nieraz z trzema naraz to nie wiem jak...
- Nie nabijaj się. - zezłościł się Zeus. - Hera się martwi, a ty traktujesz to w taki sposób.
- Wyluzuj. - wzruszył rękoma, ale zląkł się. - Chciałem tylko ją rozbawić.
- To ci się nie udało. - powiedział jeszcze chłopak.
- Chłopcy! - krzyknęła Iris, by zwrócić na siebie ich uwagę. - Teraz jak nigdy będziemy musieli pracować jako zespół, a nie grupa ludzi, których seria przypadków złączyła ze sobą.
- Jednak my jesteśmy taką grupą. - westchnęła Concordia. - Działanie w zespole to nie będzie coś łatwego.
- To, że nie jesteśmy tacy sami nie czyni nas słabszymi. - odezwała się Atena. - Jesteśmy tu wszyscy, bo każdy z nas jest inny i jeżeli każdy z nas zrobi to, co umie najlepiej będziemy mogli dokonać tego, co trzeba. Nie wierzę w przypadki, ale wierzę w nas. Jesteśmy czymś nowym na tej planecie. Nie rozumiemy jej tak jakbyśmy chcieli, ale za to mamy siebie. Nie mam zamiaru przegrać jak i wy. Nie mam też zamiaru się poddać.
- Atena ma rację. - Iris była pod wrażeniem mowy Ateny. - Zamiast skupiać się na naszych słabościach powinniśmy wykorzystać nasze możliwości. Zdążyłam już poznać każdą z was i wiem, że macie w sobie siłę. Siłę, która nie podda się tym czarownicom. Mamy szansę pokonać naszego wroga, ale musimy działać wspólnie. Od tej pory nie chcę żadnych kłótni. Jesteśmy drużyną. Niech nie będzie tu żadnych solistów. Tylko działając wspólnie i łącząc siły uzyskamy największą moc. Concordia! Wiem, że jesteś niepewna swoich możliwości, ale wszyscy w ciebie wierzymy. Nikt nie jest idealny, więc nie bój się popełnić błędu. Artemida! Wiem, że też w głębi serca boi się, co nas czeka, ale starasz się to ukryć. Nie ma nic złego w tym, że się boisz, ale w tym, że nie próbujesz zwalczyć tego strachu. Hera! Nie ukrywaj prawdziwych uczuć. Wszyscy już wiemy, że na siłę próbujesz udawać silną i niezależną. Nie ma nic złego, w poleganiu na kimś, ani okazywaniu uczuć. Atena! Nie martw się, o to, że czasami nie umiesz okazać tego, czego naprawdę chcesz. Wszyscy doceniamy twoje starania i dziękujemy za to, że tu jesteś, dlatego nie wymuszaj na siebie pozytywnych emocji i uśmiechaj się kiedy tylko chcesz nie patrząc na innych. Płacz kiedy chcesz, ale nie ukrywaj tego przed nami, bo chcemy otrzeć twoje łzy. Nike! Doceniamy twoje starania. Proszę byś działała zgodnie z sercem, ale starała się traktować tą sprawę poważnie. Kocham cię. Halia! Podczas walki możesz wyrażać swoje silne emocje. Twoja słabość może wtedy stać się siłą.Chłopcy! Jestem niezmiernie wam wdzięczna i proszę o dalszą ochronę. Nie starczyłoby mi czasu, by powiedzieć wam wszystkim to, co czuję. Jednak tak jak chłopcom wdzięczna jestem Klejnotom i Pixie. Oczywiście i naszej niepowtarzalnej cherubince.
- Co za żenująca mowa. - mruknęła Hera. - Dajże spokój.
- Przytulamy Herę! - roześmiała się Iris i przylgnęła do niej. - Dalej!
Poza Francine, Jacqueline i Haruhi wszyscy jak stali czy też siedzieli podeszli do nastolatki i ją grupą przytulili. Hera próbowała się wyrwać, ale sama nie mogła dać im radę. Pozwoliła, więc na to, by zostali tak przez chwilę, ale zaraz krzyknęła:
- Starczy zboczeńce!
Odkleili się i wrócili na miejsca. Hermes odezwał się:
- Za to my Iris dziękujemy ci za to, że nas wszystkich scalasz. - mówiąc to wpatrywał się w jej oczy. - Nie zadręczaj się przeszłością i patrz w przyszłość.
- Dzięki. - mruknęła w odpowiedzi rumieniąc się. - Starałam się, by to zabrzmiało pozytywnie, a wyszło jak wyszło...
- Takie mocne dwa na dziesięć. - prychnęła Hera. - Nie wiem jak wy, ale ja padam i jeżeli jutro mam ćwiczyć to muszę iść do łóżka.
Czekała chwilę na aprobatę reszty. Iris uznała, że ma rację i się rozeszli. Klejnoty miały spać na matach w pokojach. Tylko Cleo uparła się, że chce spać na kanapie, bo w piątkę będzie jej zbyt tłoczno. Artemida zgodziła się na to. Hera poszła pod prysznic. Dokładnie się opłukała. Letnia woda zmyła wszystkie brudy. Wytarła się i umyła zęby. Przebrała w piżamę i udała do pokoju, gdzie na ziemi spały już Noemi i Jacqueline. Zeus słysząc, że wchodzi obrócił się na bok tak, by być do niej plecami. Hera zgasiła światło. Położyła się na łóżku, ale nie mogła zasnąć. Spytała się chłopaka:
- Nie śpisz?
- Jestem zmęczony. - odparł. - Jednak nie śpię.
- Zżera cię stres i tyle.
- Tak jak i ciebie prawda?
- Może.
Nie cierpiała tego, że ten tak łatwo odgadywał jej uczucia, nawet jeżeli przed resztą je skrzętnie ukrywała. Wsłuchiwała się chwilę w tykanie zegara. Wciąż nie mogła się zrelaksować myśląc, o jutrze.
- Zeus?
- Hm? - usłyszała jego zaspany głos.
- Od jakiego czasu to się ciągnie?
- Pomyślmy. - zdawało jej się, że zrobił się nerwowy. - Chyba od tego momentu jak cię poznałem.
- Niemożliwe.
- Serio. Tylko, że tego wieczoru tydzień przed tym jak miałaś wyjechać to sobie uświadomiłem.
- Ta... Już ci uwierzę.... Zeus?
- Co Herciu?
- Jesteś głupi wiesz.
- Wiem. - uspokoił się. - Śpij dobrze. Czeka nas ciężki dzień.
Hera jednak zamiast zasnąć zaczęła rozmyślać o tym dniu, w którym to wszystko się podobno zmieniło. Co takiego zrobiła? Pamiętała tą noc.

Hera wybiegła z gabinetu Faragondy wściekła. Ta zastanawiała się nad tym, by przydzielić jej kogoś. Jej. Najlepszej ze swojej grupy wiekowej pod względem siły fizycznej, o czym wiele razy jej udowodniła. Nawet raz udało jej się pokonać Codatortę na miecze, choć ten twierdził, że oszukiwała. Przydzielenie jej ochrony było by upokarzające. Dyrektorka nie wyznaczyła jeszcze nikogo, ale było to kwestią czasu. Nie chciała polegać na jakimś facecie. Chciała udowodnić kobiecie, że potrafi zadbać o siebie, ale ta uparcie powtarzała, że będzie tak jak ustali. Dodatkowo Gryzelda stwierdziła, że zbyt unosi się gniewem i taka osoba mogłaby ją stonować. Jak próbowała jakoś przekonać opiekunkę to jeszcze dostała od niej ochrzan za to, że krzyczy. Wpadła do pokoju i głośno trzasnęła drzwiami. Opadła szybko na łóżko i się na nim rozłożyła. Ares podfrunął do niej. Spytał się z uśmieszkiem:
- Coś znowu zmalowałaś?
- Daj spokój. - odwróciła się. - To takie niedorzeczne!
- Co takiego? - przekrzywił głowę. - Czyżby jednak cię nie wysyłali?
- Nie no, aż tak źle nie jest. - szybko odparła. - Chodzi, o to, że jakiś facet ma mnie bronić. Rozumiesz? Mnie!
- Ochrona nie zaszkodzi... - elf mruknął. - Nie chcę, by coś ci się stało.
- Jednak one nawet mnie nie wysłuchały. - kontynuowała wyrzucając z siebie słowa jak pociski. - Wyobrażasz sobie, że prawie dostałam szlaban, bo niby wrzeszczę? Nie mów jeszcze, że stajesz, po ich stronie, bo mnie normalnie załamiesz.
- Nie kwestionuję twoich sił. - szybko sprostował. - Chodzi mi, o to, że zawsze warto jednak mieć kogoś, co by cię ubezpieczał...
- Dam sobie radę. - zmarszczyła czoło. - Nie potrzebuję nikogo.
- No wiesz...
- No dobra. - poprawiła się widząc jego niezadowolenie. - Poza panią Faragondą, Gryzeldą i bratem.
- Wiesz co.... - nie przestawał wpatrywać się w nią. - To ja mogę wrócić tam skąd mnie przywiało, nie?
- No może w ostateczności troszkę cię potrzebuję. - zachichotała. - Taką małą troszeczkę.
- Kto, by ci tak pomagał i wytrzymywał z tobą jak nie ja?
- Ok. - w końcu odpuściła. - Potrzebuję cię.
- Coś za cicho. - droczył się dalej.- Słyszałem tylko ok.
- Nie będę się powtarzać ty przebrzydłe stworzenie. - chwyciła za poduszkę i zaczęła go gonić po pokoju próbując trafić. - Chodź no tu, a skończysz marnie!
Śmiejąc się goniła po pomieszczeniu. Ares robił zręczne uniki, ale w końcu się zmęczył. Usiadł na łóżku i powiedział:
- Pas. Wygrałaś. Teraz mnie oddaj jakiejś innej czarodziejce.
- Nie no. - trąciła go w główkę. - Czasami się przydajesz. Tak czasami czasami z podkreśleniem czasami.
Ares okrążył ją w koło i spytał:
- Nie jest już lepiej?
- Tak. - westchnęła. - Dzięki. Kocham cię głupolku ty!
- Nie traktuj mnie jak dziecko! - obraził się. - Spróbuj mnie tylko złapać łamago!
- Zaraz ci pokażę rudzielcu!
Znowu rozpoczął się kolejny pościg za chłopakiem. W końcu już kompletnie zmęczeni usiedli na łóżko. Hera spytała się Zeusa:
- Lecisz do swojej dziury?
- Nie chce mi się. - ziewnął i przeciągnął się. - Mogę dziś spać u ciebie, nie?
- Nie widzę problemu.
Przykryła się kołdrą zaraz po tym jak wróciła z łazienki w piżamie i zgasiła światło. Zeus położył się na jej głowie. Odezwał się niespodziewanie:
- Nie opuszczę cię po kres moich dni i będę chronił.
- Trzymam za słowo. - uśmiechnęła się. - Czeka mnie ciężka misja.
- Będę cię chronić. - ten powtórzył raz jeszcze i ucichł.
Herze to zapomnienie przypominało dziecięcą obietnicę w tamtej chwili i nie odpowiedziała nic zasypiając zadowolona.

Co takiego zrobi? Czy powinna porzucić to co było dawniej? Wtuliła się w kołdrę, która była na tyle cienka, że nie potęgowała ciepła. Uspokoiła się wspominając te szczęśliwe momenty z Aresem. Teraz jednak ten obraz tamtego elfa rozrabiaki zderzył się z mężczyzną, który ewidentnie się z nią droczył. Gdyby Zeus nie był Aresem wszystko byłoby inaczej, ale wtedy przestał by być kim jest. Zmęczona własnym tokiem rozumowania odpłynęła.

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-07-2016 15:57
Rozdział był interesujący. Widzę, że wstawiłaś tam też odrobinę magi. Czytając opowiadanie zastanowiło mnie, czy nie było tam małego błędu. Zamiast zdania:
z nieba zaczął spadać śnieg.
Nie powinno być:
Z nieba zaczął padać śnieg.
Po przeczytaniu tego opowiadania zdziwiło mnie, że anime w formie pisemnej może być lepsze od filmowego. Ja to za anime specjalnie nie przepadam, ale kiedy widzę ile trudu w to poświęcasz, to przez to wolę bardziej czytać niż oglądać, ponieważ bardziej sobie wyobrażam przedstawioną w tym sytuację i to wydaje się być lepsze od filmu, czy seriali. Nie obraź się, jak ci to tak skomentowałem, ale pomimo iż chciałem coś więcej napisać, to nie mogłem tego inaczej ująć, bo nie chcę, aby zdania wychodziły mi bez sensu i miały za dużo powtórzeń.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-08-2016 04:31
Kombinowałam, ale mi coś ucinało posta. Proszę przeczytać tu następny rozdział:
https://docs.google.com/document/d/1_ANafgJH2mJBpYufow7PT1cpK-odT5u8PgExPn8C1R8/edit?usp=sharing.


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Crazy Princess dnia 14-08-2016 04:36
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-08-2016 20:43
Zastanawiałem się, czy przeczytać na raty, bo bardzo długi był ten rozdział. Zdecydowałem jednak, że go przeczytam w całości. Zdziwiło mnie, że napisałaś, że to będzie ostatni rozdział tej części, gdyż wszystkie opowiadania, które dobiegały końca serii miały koniec w najlepszych momentach, a tu wyszło co innego i to mi się najbardziej podobało. Czytając ten rozdział miałem odczucie tak, jak bym czytał pierwsze rozdziały. Dopiero gdzieś tak przy czwartym, czy piątym akapicie zaczęło mnie wciągać i przyznaję, że nawet ciekawy był ten rozdział. Chyba to było najlepsze ze wszystkich, bo nie pamiętam już poprzednich.
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 13 z 13 << < 10 11 12 13
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

~February0
15:10:03 25.04.2024
Ktoś jest chętny na spontaniczne spotkanie w Warszawie w ten weekend? (dajcie znać jeśli takie rzeczy nie na shout box uśmiech)
~February0
15:08:33 25.04.2024
Rzucam mega randomowe hasło które właśnie wpadło mi do głowy w trakcie pracy xd
^Flamli0
21:14:14 24.04.2024
ukazały się pierwsze strony komiksu fate, data wydania została przesunięta na 31 lipca
~Radi0
13:49:16 24.04.2024
Jak w winxie. Kreska tak zrobiona, że boje się że udziecinnili ten serial
~clax70
10:37:27 24.04.2024
Nowy sezon Odlotowych Agentek już 12 maja KLIK
~EmilyWinxClub0
16:53:23 22.04.2024
Tak czy siak, czasy kreski ręcznej z 1 sezonu minęły bezpowrotnie, teraz Bloom wygląda jak popular girl from high school, która dorabia w międzyczasie jako modelka, a nie zwyczajna dziewczyna
~EmilyWinxClub0
16:46:27 22.04.2024
Przyczepię się jeszcze do twarzy w animacji, bo po 3D jakie zaserwował nam Rainbow mam stres pourazowy do tych ich za wielkich oczu i pstrokatych nosów w połączeniu z komediową, zbyt żywą mimiką twarzy
~EmilyWinxClub0
16:42:22 22.04.2024
5-6* mam nadzieję, że to tylko testy bo jeśli użyją takiej animacji do gotowego produktu, to reboot padnie szybciej niż powstawał
~EmilyWinxClub0
16:40:20 22.04.2024
Widać, że animacja to jest dalej ta sama plastelina z sezonów 4-5 tylko podrasowana, ale niestety dalej źle to wygląda, zwłaszcza włosy i płynność
~EmilyWinxClub0
16:39:02 22.04.2024
Flora wygląda jakby była żywcem wycięta z Mia i Ja. Nie jestem całkowicie przekonana do tej transformacji jeszcze
~clax70
15:19:57 22.04.2024
Znalazłem taki concept art z reboota
~clax70
15:13:07 22.04.2024
*transformacja
~clax70
15:12:51 22.04.2024
Ta transformacją wygląda bardzo fajnie, ale w tych filmikach coś mi nie pasuje z twarzą Bloom
^Flamli0
8:53:50 22.04.2024
^Flamli0
8:51:20 22.04.2024
^Flamli0
8:50:43 22.04.2024
^Flamli0
8:50:35 22.04.2024
uwaga uwaga, mamy transformację z reboota i pierwszy fragment!
^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
~Vixen0
21:52:54 16.04.2024
Ciekawe czy będzie miał mega animacje, mam nadzieję że fabuła będzie tak dobra jak na początku Windą
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.