Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,050
 Najnowszy Użytkownik: ~Betty
Dzisiejsi Solenizanci
julitka0148625

Twórczość
Opowiadania
❧  Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)  ☙

Strona 12 z 13 << < 9 10 11 12 13 >
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 22-02-2016 00:04
Czy ty mi tu sobie żarty stroisz? Jeszcze nie czytałem tak dobrego rozdziału w Twoim wykonaniu. Akcja była bardzo dynamiczna i zwariowana. Bardzo podobała mi się ta wstawka z czarownicą w roli głównej na początku. Dobrze, że Hera dowiedziała się, kim naprawdę jest Zeus. Przynajmniej wie na czym stoi.

Oczywiście nie obyło się bez drobnych potknięć:
1)
Nie chciała jednak to przyznać
chyba powinno być "Nie chciała jednak tego przyznać

2)
Tylko najpierw trzeba zniszczyć klejnoty. Strażników Ziemi od setek lat. Każdy klejnot ma swoją Strażniczkę. Magiczną przewodniczkę i właścicielkę jego mocy. Bez nich te durne wróżki przegrają
tutaj przecinki zamiast kropek. Tam gdzie trzeba.

3)
Bez nich te durne wróżki przegrają. Tylko moc klejnotów może je zniszczyć.

Z kontekstu tych zdań wynikałoby, że moc klejnotów, której czarodziejki są strażniczkami i użytkownikami może je zniszczyć. Logiczne? Jak dla mnie trochę nie bardzo.

Ode mnie na razie tyle. Życzę dużo weny i zapału do pracy. Zapraszam do swoich tematów.
Pozdrawiam.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Suzanne dnia 22-02-2016 09:43
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-03-2016 03:18
Nie. Naprawdę uważam ten rozdział za nudny. Co do tego, że akcja była zwariowana muszę się zgodzić. Widać mam inny gust, niż moi czytelnicy Xd. Cieszę się, że się podobało. Mój błąd. Nie zauważyłam tego potknięcia... Ojejku, Powinno być "Tylko najpierw trzeba zniszczyć klejnoty związane z Strażnikami Ziemi od setek lat itd." Co do ostatniej pomyłki. Nie wiem jak wyszło, że wstukałam takie bzdurne zdanie. Ostatnie zdanie odnosi się do Erynii, co nie podkreśliłam nawet trochę. Teraz wydaje się to w miarę logiczne nie? Klejnoty dodają SZ siłę, więc te chcą je chronić, a Erynie zniszczyć. Muszę wreszcie znaleźć dla twoich tematów czas... Dziękuję za wszystko, Skeni :] .



Rozdział 54 "Tyzyfone i ta głupia bariera"

Hera minęła w korytarzu Halię. Zatrzymała się i powiedziała, odwracając się:
- Przepraszam za to, jak to się zachowałam. Zdenerwowałam się sytuacją z tą głupią Erynia.
Halia przystanęła i tez zwróciła się w jej stronę.
- Trochę głupio to wyszło... Przepraszam. Ja też mam ostatnio złe dni. Szczególnie w takim czasie, no wiesz?
- Nic się nie stało. - Hera odetchnęła z ulga. - Cofam wszystkie złe słowa. Zapominamy?
- Zapominamy. - Halia chwyciła za jej wyciągnięta dłoń. - Oby to się już nie zdarzyło.
Obie się uśmiechnęły. Hera klepnęła ja w ramie i wyszła z domu, mówiąc:
- Z ciebie to spoko babka, ale muszę już spadać.
Z przewieszoną przez ramię kurtką pobiegła do miejsca, gdzie stał Zeus ze swoim motorem. Wsiadła na niego i założyła kask, a chłopak odpalił go z łatwością. Włosy wystające z kasku powiewały na wietrze. Jechali z spora prędkością do miejsca, gdzie czekała na nich Noemi i gdzie pracowali. Hera nerwowo rozglądała się po mijanych łąkach i lasach. Nie chciała dać po sobie tego poznać, ale obawiała się, ze Erynia wróci i zrobi coś jej, Zeusowi i Noemi. To by było straszne. Włosy jej się zjeżyły na głowie. Próbowała myśleć pozytywniej, ale nic to nie dawało. Nie przestawała się trząść jak osika. Myślała o tym, ze Tyzyfone z niewielka trudnością mogła wbić ja w ziemie. Nie zauważyła jak się zatrzymali na parkingu najbliżej kawiarenki. Zeus przyglądał się jej pewnie jak nie schodziła zamyślona z motoru. Zdenerwowało ja to. Poczuła, że chłopak łapie ją za dłoń:
- Jestem tu. Nie jesteś sama.
- Kto by tam cię potrzebował. - wymamrotała w odpowiedzi i wyrwała dłoń z uścisku. - Chodźmy, bo Noemi zacznie się denerwować.
Zeus westchnął, ale poszedł za zirytowana nastolatką. Gdy tylko znaleźli się w środku kawiarenki, powitała ich nastoletnia żydówka. Jej uśmiech zakrywał (dokładniej tylko próbował, co mu kompletnie nie wychodziło) to, że nastolatka była widocznie zdenerwowana. Pociągnęła ich za sobą do szatni. Minęli po drodze Jacqueline. Powiedziała "Dzień dobry", przy tym strasznie się rumieniąc. Zeus zdawał się jej nie zauważać, a jego oczy tkwiły w podskakującym kucyku Hery. W pewnym momencie powiedziała wnerwiona:
- Hola, hola, to jest szatnia dla dziewczyn, więc fora ze dwora zboczuchu przebrzydły i idź myć mi lepiej gary.
Zasalutował, pokazując jej język i odszedł zamyślony. Tak naprawdę nie miał ochoty na żadne żarty. Noemi uspokoiła się, widząc jak nastolatek odchodzi:
- Trochę boję się chłopaków. - powiedziała później Herze.
- Czego tu się bać? - zdziwiła się Hera. - Ani mądre to, ani silne.
- Już tak nie mów na niego. - Noemi odparła. - To nieładnie obmawiać kogoś za plecami.
Herze zrobiło się głupio, spuściła wzrok i zaczęła nerwowo chodzić w te i tamta stronę.
- Czy ja zginę, gdy się przemienisz? - usłyszała ciche pytanie Noemi.
- Coś ty. - Hera zareagowała szybko. - To one chcą cię zabić.
- Co ja im takiego zrobiłam? - nastolatka spojrzała na czarodziejkę zmęczonymi oczyma. - Dlaczego?
- One nie chcą zniszczyć ciebie, ale klejnot. - zabrała się do tłumaczenia Hera. - Jednak jesteś z nim połączona nierozerwalna więzi. To jedna z najsilniejszych i najrzadszych rodzajów więzi zależnych, jak twierdzi Atena. Rozdzielić was możne tylko jedna rzecz.
- Śmierć. - głos Noemi rozległ się po pomieszczeniu i odbijał się od ścian, tworząc echo. - Tak jednak się nie stanie, bo mam ciebie.
Herze ugrzęzła wielka gula w gardle. Chciała ją uspokoić, ale wiedziała, że ta obietnica może być obietnicą bez żadnego pokrycia. Noemi zarumieniła się i powiedziała:
- Nie musisz mi nic przyrzekać. Rozumiem sytuację.
Hera uśmiechnęła się niepewnie. Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wpadła Jacqueline. Jej włosy były w nieładzie, więc podeszła do swojej szafki i wyjęła stamtąd szczotkę do włosów. Zaczęła się czesać i gdy zauważyła, że obie dziewczyny się jej przyglądają spytała zła:
- Może najpierw zapłacicie za przyglądanie, skoro macie zamiar tak wbijać we mnie swoje spojrzenia, co?
Obie zaraz się zmieszały. Jacqueline wyszła, dodając:
- To strasznie niegrzeczne.
Hera wzruszyła rękoma, gdy ta wychodziła. Noemi klasnęła w dłonie, mówiąc:
- To do roboty. Trochę na sali jest klientów, a nie zamierzamy chyba zostać do późna, co nie?
Przyznała jej rację i zaczęła się przebierać do pracy. Noemi nie potrafiła uspokoić kołatania serca. To wszystko działo się dla niej o wiele za szybko. Bała się śmierci, po części dla tego, że nie chciała martwić jej rodzinę i przyjaciół. Jej wiara dawała jej jednak siłę, by przeciwstawić się temu strachowi. Nie wiedziała, co ją może czekać, ale powierzyła swoje życie Herze. Jej przyjaciółce.
Tyzyfone jeszcze raz uderzyła ręką w osłonę. Zaczęła piec. Skończył jej się eliksir, który wypróbowany na tej barierze nic nie dał. Buchała ze złości. Ogromnej wściekłości, której nie potrafiła uspokoić. Jeszcze raz walnęła w nią całą swoją siłą. Teraz na prawdę ją bolały dłonie. Odpuściła i usiadła na ławce najbliżej osłony. Musi poczekać na to, że w końcu ona puści i wtedy zniszczy te czarodziejki oraz klejnot. Wtedy będzie mogła pokazać się Megajrze. Zastanawiała się, co się dzieje u sióstr i Fobosa. Nie chciała okazać słabości, więc odpuściła kontakt mentalny z chłopakiem. Obserwowała przechodzących ludzi. Wszyscy się gdzieś śpieszyli. Zabiegane matki z dziećmi, zmierzający do pracy ojcowie i ubrane w mundurki nastolatki śpieszące się do szkół. Zaśmiała się. To wszystko wydawało jej się takie głupie. Każdy był ograniczony przez jakiś plan. Ona zaś mogła tu siedzieć i czekać. Co prawda nie do końca z własnej woli, ale znajdowała sobie chwilę odpoczynku. Podszedł do niej jakiś starszy chłopak, z kolczykami na całych uszach i toną tatuaży. Jego głos też wydawał się jakiś ostry i chrapliwy:
- Masz na coś ochotę, co lala? - "wyszczekał" jak zwykła określać Tyzyfone do niej bardzo irytujące ją pytanie. - Znam fajną miejscówkę.
Kobieta wywróciła oczyma. Chłopaka zainteresował zapewne jej "mroczny" strój. Dobrze, że nałożyła kamuflaż na oczy. Nagle pomyślała o swoim zadaniu i odparła:
- Jest coś, na co mam ochotę. - dodając w myślach "frajerze".
Kilkanaście minut później Tyzyfone rozprostowała kości. Obejrzała się jeszcze raz za chłopakiem, który leżał w jeden z ślepych uliczek. W ostatnim momencie przerwała wysysanie czarnej energii. Przez parę dni będzie musiał biedak spędzić w szpitalu i tyle. Zasłużył sobie. Tyzyfone zrobiło się nie dobrze na wspomnienie tego, że mężczyzna próbował ją "przytulić". Jednak nie miała czasu na przejmowanie się jakimś Ziemianinem. Trzeba było usiąść z powrotem na to same miejsce i czekać. Teraz to sobie mogła czekać. Była pełna energii. Wystartowała. Zaczęła biec, w stronę ławki. Po raz pierwszy przemknęło jej przez myśl, że ta Ziemia jest przynajmniej w jednej rzeczy pożyteczna. Zastanowiła się, ile jeszcze będzie musiała czekać na to, by czary ustały. Każdy kolejny dzień był dla niej coraz trudniejszy do przetrwania. Nudziło się jej i choć nie chciała przyznać z chęcią wszamała, by cokolwiek byle sytego. Nadszedł ten czas. Musi coś ukraść. Zaczaiła się w jednym z niedostępnych miejsc i rzuciła czar niewidzialności. Póki ktoś w nią nie uderzy lub zobaczy coś lewitującego mogła być spokojna. Rozejrzała się po ulicy, unikając coraz to większego tłumu, w końcu wypatrzyła najbliższy sklep spożywczy. Skierowała się tam. Na zewnątrz wystawiono tonę owoców i parę warzyw. Ostrożnie wypchnęła do kieszeni pomarańczę, a w drugą kiść winogron. Odeszła równie szybko, co przyszła z powrotem do tamtego miejsca. Gdy niewidzialność zniknęła i już zjadła skradzione owoce wróciła na ławkę. Tłum robił się coraz rzadszy, ale to ją nie obchodziło. Przypomniała sobie jakieś odległe wspomnienie. Wtedy też kradła, bo w domach dziecka się nie przelewało. Jednak to stare czasy i nie ma sensu je rozpamiętywać. Obok niej usiadł młody mężczyzna, o wygładzonych czarnych włosach. Co rusz poprawiała je przy podręcznym lusterku. Najpierw Tyzyfone pomyślała, że jest próżny jak nikt. Potem jednak coś jej nie pasowało. Mężczyzna trzymał mały bukiecik kwiatów. "Czeka na kogoś", wywnioskowała. Jednak tak siedzieli, a nikt nie przychodził. Widziała jak twarz mężczyzny marnieje w oczach. W końcu zapytała (mówiąc sobie, że i tak nie ma co robić):
- Na kogo pan tak długo czeka?
Nie odpowiedział najpierw. Potem się zreflektował. Spojrzał zmieszany na kobietę:
- Na dziewczynę. Jest prześliczna. Ma długie brązowe loki i uroczą trójkątną twarzyczkę...
- Czy to nie przypadkiem ona? - Tyzyfone wskazała palcem na jeden z oddalonych budynków, w którym na zewnątrz siedziała odpowiadająca opisowi kobieta, a na przeciwko jej brodaty mężczyzna. Koło nich na stoliku leżał olbrzymi bukiet róż. - Co?
Zaraz zamarł i ugryzł się w wargę. Tyzyfone czekała na łzy, ale zamiast tego ten wstał i zamaszystym ruchem ręki podał jej swój mały bukiet mówiąc:
- Dla pięknej damy.
Nie wiedziała jak zareagować. Trochę, bardzo głęboko w sercu, było jej żal chłopaka. Jednak przynależność do Erynii wiązała się z pogardą dla wszystkich Ziemian, bo to przez nich były teraz takie jak były. Chłopak odebrał ciszę jako zgodę, więc zostawił jej bukiecik na kolanach i odszedł. Obojętnie zerknęła na niego, po czym mruknęła zamyślona:
- Co za jędza.

Hera kończyła już nocną zmianę, gdy udając się na parking, zobaczyła ją. Kobietę, która w każdej chwili marzyła o zniszczeniu klejnotów, jak mniemała. Zacisnęła dłonie w pięści, czując złowrogie przeczucie. Było jednak za późno. Na szczęście był z nią Zeus, ale też Noemi, którą dla ochrony miała wziąć "na pidżama party" do domu. Karta Tyzyfone aktywowała się i znajdowali się teraz na czarnej ogromnej przestrzeni. Pośrodku stała zaś ona. Bogini mścicielka. Krzyk rozdarł powietrze i Hera poczuła, że znowu może latać. Spojrzała na Zeusa i on już wiedział, co trzeba zrobić. Zabrał Noemi do tyłu i zmienił się w dużą czerwoną ścianę. Tyzyfone rozpostarła dłonie nad swoją głową. Czarna kulka poszybowała w stronę Hery. Napięła mięśnie i rzuciła najsilniejszą tarczę jaką miała. Kulka nie chciała się odbić, ale też Hera nie pozwalała jej przedostać się poza osłonę. W końcu pękła, gdy czar skurczył się, ale nawet wtedy bardzo ją zabolał. Syknęła głośno i zaraz rzuciła kontratak. Powietrze rozjaśnił czar:
- Melodia wiatru!
Czarodziejka muzyki wiedziała, że nie idzie jej łączenie różnych mocy, ale ten czar nawet jeśli trochę da jej wytchnąć. Tyzyfone nagle jakby oślepła. Coś chyba wpadło jej do oczu, bo co rusz próbowała je otworzyć i zaraz się zamykały. Nie zdążyła rzucić ochrony, gdy coś odrzuciło ją na parę metrów. W końcu widziała, co się dzieje. Szybko podniosła się i rzuciła bardzo szybką czarną strzałę. Przeleciała tuż koło ucha Hery. Widać było, że spływają po niej krople potu. Bardzo gęste. Wrzasnęła kolejny czar, tym razem szybszy, ale słabszy. Trafiła czarownicę w głowę, ale nie dawała po sobie poznać, żeby sprawił jej choć lekki ból. Nagle Hera zobaczyła, przy niej Noemi.
- Odsuń się, natychmiast! - krzyknęła, chroniąc się przed następnym urokiem.
- Chcę dać ci siłę! - usłyszała tylko w odpowiedzi.
Jeden z czarów niebezpiecznie się do niej zbliżał, a ta się nie ruszała.
Koniec cz.2 (wybaczcie błędy i nudę :C )


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 13-04-2016 13:37
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-03-2016 17:03
Crazy Princess,
Ten rozdział nie był aż taki ciekawy. Akcja tak naprawdę fajnie rozkręciła się dopiero w dwóch ostatnich akapitach. Powiem ci, że masz dar do kończenia w najfajniejszym momencie. Wybacz to porównanie, ale jesteś troszkę jak Polsat. W najciekawszym momencie robisz przerwę na reklamy.
Zalecane ponowne czytanie rozdziału przed publikacją.
1)
Jechali z sporą prędkością.
Powinno być "Jechali ze sporą prędkością"
2)
Powiedziała "szeroki uśmiechzień dobry"
Skąd wzięła się ta emotka? Przyznam się szczerze, ze raz też mi się to zdarzyło i za Chiny ludowe nie mogłem tego zlikwidować.
3)
Jednak jesteś z nim związana nierozerwalna więzi
Zdanie nielogiczne. "Jednak jesteś z nim połączona nierozerwalną więzią".
4)
... obie dziewczyny się jej przyglądają spytała zła.
proponuję: "... obie dziewczyny się jej przyglądają, spytała rozzłoszczona".
5)
... że nie chciała martwić jej rodzinę i przyjaciół.
Chyba powinno być "Nie chciała martwić swojej rodziny i przyjaciół"

Uff... trochę tego napisałaś. Miło było poczytać, weny!
Pozdrawiam.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Lunaris dnia 05-03-2016 18:43
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 12-03-2016 22:54
Skeni, ty niedobry znajdowaczu kłamstw. Napisałam, że ten rozdział jest pełny błędów. Wiem, że tam są błędy. Mimo to dzięki za komentarz. No właśnie. CP jak Cyfrowy Polsat i Crazy Princess XD. Przepraszam, ale wtedy nie miałam czasu na przeczytanie, a chciałam się z wami podzielić... Też pozdrawiam :) ! (Postaram się przeczytać rozdział przed publikacją tutaj).
Już 55 rozdział. Co to za magiczna liczba!

Rozdział 55 "Walka o zielony klejnot"

Hera skoczyła. Czas jakby zamarł. Zeus zamarł, patrząc na zbliżającą się do jego ukochanej kulę mocy. Wtedy Hera usłyszała delikatny szept, w jej głowie:
- Chcę, żebyś to ty była moją właścicielką.
Tyzyfone przyglądała się, jak kula odbija się, od niewidzialnej tarczy. Hera wróciła do swojej normalnej formy. Poczuła jak po jej ciele rozchodzi się dziwne ciepło. Nagle straciła grunt pod stopami. Unosiła się, w powietrzu. Zewsząd zaczęła otaczać ją melodia. Delikatne dźwięki harfy, dźwięczenie dzwonków i słodkie odgłosy fletu. Zamknęła oczy. Nagle znalazła się w miejscu, które zdawało się być pomiędzy światami. W miejscu, gdzie nie było czegoś takiego jak grawitacja czy czas. To miejsce, gdzie panuje absolutna harmonia i nie ma dobra czy zła. Zawieszona pomiędzy wymiarami kraina ta zwie się Harverse. Hera znajdowała się tysiące metrów nad ziemią. Widziała na dole tylko wielką połać zieleni. Zawieszona w powietrzu wpatrywała się w ogromną liczbę gwiazd nad nią. Każda miała inną barwę. Niczym tęcza, ale zdarzały się też gwiazdy w odcieniach szarości. Z daleka rozległ się ten sam melodyjny głos:
- Moja pani, Noemi, ci uwierzyła, bo chciałaś ją uratować.
Hera czekała na dalsze słowa od klejnotu jej przyjaciółki.
- Dlatego zostaniesz Strażniczką. Wierzę, że podołasz temu zadaniu. Przyrzeknij mi, że za cenę życia będziesz chronić Noemi.
- Obiecuję! - wykrzyczała Hera, próbując uspokoić nerwy. - Ochronię ją za cenę życia!
Zawiał potężny wiatr. Hera zasłoniła się przed nim ramionami. Gdy otworzyła oczy jej ciało, nadal unoszące się nad ziemią, zaczęło skrzyć niczym gwiazda. Tyzyfone od razu zrzedła mina. Przyglądała się, gdy Hera krzyknęła pewna siebie:
- Nie zniszczysz tego klejnotu, zła wiedźmo. Dlatego że najpierw musiałabyś zadrzeć ze mną. Ze Strażniczką Ziemi!
Poczuła nieskończoną moc, płynącą od uśmiechniętej Noemi. Wypełniała ją całą. Krzyknęła w przepływie radości:
- Strażniczki Ziemi! Believix!
Jej ciało zmieniło się przez chwilę, w eteryczną zieloną wróżkę. Jej całe ciało było jak zielona przezroczysta maź z brokatem. Nagle jednak poczuła, że coś jest nie tak. Wróciła z powrotem do swojej formy. Powiedziała do siebie, patrząc na swoją dłoń:
- Czemu to nie działa?
Ten moment chciała wykorzystać stojąca nieopodal Erynia. Przyspieszyła i już wymierzyła pięść rozbłyskającą magiczną poświatą, gdy poczuła przy karku zimno stali. Odskoczyła z pomocą magii. Złapała się za miejsce, gdzie ten durny rudzielec trzymał miecz. Parę sekund. Tyle dzieliło ją od śmierci. Spojrzała na niego z furią w oczach. Zeus potrząsnął Herą, mówiąc:
- Przemień się szybko w Believix!
Hera wymamrotała słowa przemiany jeszcze raz. Jednak zamiast tego na jej ręce pojawiła się złota bransoletka, z małym zielonym kryształem pośrodku tak podobnym do klejnotu Noemi. Cichy szept:
- Musisz powiedzieć inne słowa przemiany, by przemienić się w czarodziejkę Believixu. Taki jest mój warunek.
Sprowadziły ją one na ziemię. Miała Believix, ale nie mogła z niego skorzystać. Patowa sytuacja. Pomyślała o Enchantixie i powiedziała:
- Strażniczki Ziemi! Enchantix!
Po chwili była znowu czarodziejką muzyki. Jednak była zdenerwowana sprawą Believixu. Oddychała powoli. Zeus próbował ją ochronić, przed kolejnymi czarami Tyzyfone, w końcu jednak jeden z nich go uderzył, wtedy nie wytrzymał i krzyknął:
- Hera Heartbrave jaką znam, nigdy się nie poddaje!
Dodał jej sił. Znowu poczuła moc. Znowu wiedziała, że ma siłę do robienia tego, co jej starsze koleżanki. Potem zdobędzie Believix. Krzyknęła, licząc na nieuwagę kobiety:
- Potęga muzyki!
Kobieta wymamrotała zaklęcie obronne, ale było za późno. Czar dosięgnął jej i trafił prosto w miejsce, gdzie było położone w środku serce. Tyzyfone wrzasnęła z bólu, gdy nagle przestała czuć cokolwiek. Jej ręka i usta zdawały się same poruszać, gdy mówiła:
- Czerwony księżyc.
Jej oczy były teraz całkowicie czarne. Skóra zabarwiła się na czerwonawy kolor. Nakreśliła w powietrzu koło. Pojawiła się czerwona obręcz. Hera kazała Noemi wycofać się jak najdalej. Ta posłusznie usłuchała. Uspokoiła się jak tylko usłyszała szybkie kroki dziewczyny. Spojrzała szybko na Zeusa, ten kiwnął. Hera rzuciła zawczasu najszybciej jak mogła, najsilniejszą z jej tarczy. Wtedy czarownica uśmiechnęła się, w nietypowy sposób. Koło zaczęło się wypełniać. W powietrzu była teraz czerwona energia, w kształcie koła. Z wnętrza koła wysunęła się ogromna skręcająca się we wszystkie strony, niczym wąż moc. Zbliżała się z prędkością szybkiego auta. Hera poczuła ogromny nacisk na tarczę. Zacisnęła zęby. Zalała ją kolejna fala potu. Zeus podszedł i delikatnie złapał ją, za wyciągnięte przed siebie ramię. Spojrzała na niego i delikatnie się zaczerwieniła. Znowu czuła się silniejsza. Jednak energia, nie dawała za wygraną. Nie wiedziała, czym była, ale wiedziała, że jeśli ją przepuści, to coś zrobi wiele szkód. Musiała ją zatrzymać albo coś stanie się jej, no i mu. Próbowała nie myśleć o dziwnym zachowaniu Tyzyfone i tym, że tarcza nie przetrzyma długo takiego czaru. Próbowała się skupić na tym, że musi dociec, dlaczego ten kamyk wystawia ją na próbę i jak ją rozwiązać.
Poczuła, że Zeus puścił jej rękę. Spojrzała na niego. Zaszokowana obserwowała, jak staje, przed krawędzią bariery i zamienia się w spory czerwony mur. Powiększając się zła energia dotknęła go. Ściana zdawała się bladnąć. Hera nie wytrzymała i spuściła gardę. Podbiegła do ściany i krzyknęła:
- Zeus, przestań!
Gdy tylko dziwna energia rozpłynęła się w powietrzu, chłopak wrócił do siebie. Był blady, niczym kreda. Nawet jego niebieskie oczy zdawały się stracić na barwie. Hera wydała z siebie okrzyk przerażenia, gdy zobaczyła go w takim stanie. Szybko podbiegła do niego i złapała, zanim ten upadł na ziemię. Zerknęła z pośpiechem na Tyzyfone. Jej oczy zamknęły się na dłuższy czas, a potem otworzyła już "normalne", żółte oczy. Zachwiała się i upadła na ziemię. Wszystko wokół zaczęło się rozpływać. Wrócili. Byli z powrotem w Tokio. Na Ziemii. Hera westchnęła z przerażeniem, szukając wzrokiem Noemi. Ta podbiegła i patrząc na nieprzytomną kobietę, powiedziała Herze:
- Musimy jak najszybciej wracać do domu. Tam mu pomogą?
Hera, z lekkim wahaniem, przytaknęła zamyślona. Wpatrywała się w twarz chłopaka. Nikłe słowa nie dotarły do uszu Noemi:
- Przepraszam za to, że jestem tylko zwykłą, ludzką dziewczyną.
Hera rozejrzała się wokoło. Mijali ją setki ludzi. Tak nigdy nie znajdzie się w domu z mężczyzną. Pozostała jej jeszcze jedna rzecz. Czar niewidzialności. Wytłumaczyła Noemi, o co chodzi. Nikt nie zauważył, jak z ulicy zniknęły trzy osoby. Za to ktoś podszedł do nieprzytomnej leżącej na ziemi Tyzyfone. Mężczyzna potrząsnął ją delikatnie i spytał:
- Czy wszystko z panią dobrze?
Był to mężczyzna, który niedawno dał Erynii bukiecik kwiatów. Wyjął telefon i zadzwonił, na alarmowy numer. Wszystkiemu przyglądała się niezauważona przez tłum czarnowłosa postać. Obserwowała jak "Tyne" zostaje zabrana przez dwójkę mężczyzn, na noszach. Parsknęła i niczym cień rozpłynęła się w mroku.

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 13-04-2016 22:20
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-03-2016 13:28
O rajciu! Ten rozdział był chyba najfajniejszy jak dotąd. Błędów brak, a akcja też dobrze przemyślana. Coraz bardziej widać, że więź pomiedzy Herą a Zeusem zaczyna iść troszkę w tym zakazanym kierunku. Najbardziej widać to, kiedy Zeus zmienia się w mur, aby ją chronić. Widać, że ich ciągnie ku sobie. Najbardziej zdziwiło mie, że Hera pomimo zdobycia Believix'u miała dostęp do Enchantix'u. Przyznam się szczerze, że to trochę dziwne, bo Winx po zdobyciu ziemskiej mocy straciły Enchantix bezpowrotnie.

Tyle ode mnie
Pozdrawiam.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Lunaris dnia 13-03-2016 14:08
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-03-2016 00:33
Jej. Cieszę się, że ci się podobał. Martwiłam się oto, że jest trochę za krótki. Staram się ich zmiany w relacji pokazywać powoli, w miarę oszczędnie, ale za to uczuciowo. Co do Enchantixu to zmiana w czarodziejkę Believix nie doszła jeszcze do skutku, bo dziewczyna nie użyła swojej nowej transformacji. Prawdę mówiąc, najpierw zaplanowałam utratę Enchantixu, ale wtedy walka nie potoczyłaby się w taki sposób. Dziękuję za komentarz i proszę, o dalsze rady uśmiech .



Rozdział 55 "Czy to była melisa?"

- Hera. - cichy szept obudził czarodziejkę. - Chodź.
Otworzyła oczy i odwróciła się, by spojrzeć na Iris. Stała zmartwiona w drzwiach. Wszystko wskazywało na to, że przygotowuje się do spania. Hera prychnęła i odwróciła się z powrotem w jego stronę. Leżał i nadal nie odzyskał przytomności. To, że żyje zdradzały tylko miarowe oddechy. Nadal nie odeszła od niego, od czasu kiedy go tu przyniosła. Robił podobne rzeczy dla niej. Tak sobie to tłumaczyła. Wiedziała jednak, że zaczyna coś się dziać. Nie mogła tego powstrzymać. Tak chciała, żeby to się nie wydarzyło, ale się stało. To wszystko ją przytłaczało...
- Idziemy na kolację. - pociągnięcie drobnej dłoni wyrwało ją z rozmyśleń. - Zeus jeszcze musi odpocząć.
- Nie zgadzam się. - powiedziała i zaraz dodała, gdy tylko usłyszała burknięcie brzucha. - Boli mnie brzuch. Sama sobie coś zjedz.
- Co by powiedział na to Zeus?! - Iris wydawała się być podenerwowana. - Nie rozumiesz, że to, że ranisz siebie nie oznacza, że tylko ty jesteś raniona?!
- Iris. - Hera odwróciła się do rozzłoszczonej czarodziejki wiatru. - Pozwól mi tu przy nim czuwać. To mimo wszystko mój najlepszy przyjaciel.
Dało się słyszeć bardzo głośne westchnięcie.
- Ostatni raz przynoszę ci jedzenie. - Iris powiedziała naburmuszona. - Zobaczysz jeszcze.
- Dzięki. - Hera uśmiechnęła się delikatnie. - To tylko dziś.
Wiedziała jednak, że jeszcze w ich drużynie wiele będzie chorób, momentów wahania się pomiędzy życiem i śmiercią... Może nie przeżyć. Zdawała sobie z tego sprawę. Bardziej jednak o siebie bała się o niego. Uratowała mu życie, ale czy tak będzie zawsze. Czy zawsze będzie miała szansę, by go chronić. Ostatnio to ona musiała liczyć na niego. To tylko bardziej ją przekonywało o tym, że nie zasługuje na to wszystko. Na to, że tu jest, to że Faragonda wychowała ją jak własną córkę. Gdyby tylko jej brat tutaj był. On potrafił dodać jej otuchy w najgorszych chwilach. Na nim mogła się wesprzeć. Wtedy gdy walił się jej cały świat. To jest to. Nadszedł czas, by do niego zadzwonić. Spojrzała na komunikator. Szybko wstukała numer tego na kim mogła liczyć. Czekała. Brak odpowiedzi. Może jednak dziś się nie uda. Nie zamierzała się poddać. Kolejny telefon. W końcu usłyszała zdenerwowany męski głos:
- Hera, co się dzieje?! Ktoś umarł czy co?
- Nie. - zaprzeczyła cicho. - Tylko trochę się zagubiłam bracie. Powiedz mi, czy nadal nie wierzysz w siebie?
- To samo pytanie mogę zadać tobie. Czy nadal nie wierzysz w miłość?
- Co ty gadasz? - spytała i oparła się o oparcie krzesła. - Wiesz, że to nie prawda.
- Tylko się boisz, prawda? - jego głos był cichy. - Hera, wiem o wszystkim. Proszę, przestań udawać, że jesteś silna. Jesteś tylko szesnastolatką. Zacznij tak się zachowywać. Mam teraz ważne doświadczenia. Pamiętaj o tym, że...
- Krew jest woda jest słodka, ale krew gęsta*. Pamiętam.
- Nie to. - głos Asklepiosa był teraz milszy dla ucha. - To, że zawsze możesz dzwonić, ale wtedy gdy tylko nie mam doświadczeń.
- Czyli nigdy. - zachichotała. - Dzięki, powodzenia.
Zanim usłyszała odpowiedź, wyłączyła się. To jej już wystarczyło. Brat zawsze dawał jej silnego emocjonalnego kopa. Cichutkie pukanie przypomniało jej o głodzie. Burczenie w brzuchu zagłuszyło odgłos otwieranych drzwi. Do pokoju weszła Concordia i podała jej talerz z kanapkami. Jej delikatny uśmiech od razu wprawił ją w lepszy nastrój. Jej przyjaciółka emanowała dobrocią na wszystkie strony. Spojrzała na chłopaka. Jego oddech wydawał się być głębszy. Zabrała się za jedzenie. Wszyscy mówili jej coś innego. Nie wiedziała kogo słuchać. W głowie miała jeden wielki bałagan. Tylko jedno się nie zmieniło. Dziwne uczucie względem tego rudego dziwaka.
Tymczasem w starym zniszczonym domu gdzieś na skraju Tokio pewien młody mężczyzna rozmyślał o ostatnich wydarzeniach. To wszystko było dla niego jak sen. Fobos postanowił udać się do jedynego miejsca, które mógł nazwać "Domem". Nightmare powitało go z tym samym chłodem. Coś jednak nieustannie trzymało go tu. W miejscu gdzie mógł robić wszystko i nic równocześnie. Wszystko było niczym jedna wielka halucynacja. Nudziło mu się. Udał się do komnaty gdzie mógł przenikać sny. Usłyszał cichutki śmiech. Zabrzmiał strasznie złowieszczo. Odezwał się, starając nie stracić rezonu:
- Meg? Alekto? Tyzyfone? To wy?
- Nie. - głos znowu się odezwał. - Jestem pomocniczym duszkiem tej krainy.
- Nie słyszałem o tobie. - Fobos zaczął się rozglądać. - Pokaż się, bo sam cię znajdę, a wtedy nic ci już nie pomoże.
Zjawiła się przed nim mała puchata kulka. Wydała z siebie rząd odgłosów i powiedziała:
- Chcę ci coś pokazać, panie.
Fobos od razu odzyskał odwagę. Te małe coś nie mogło mu zagrozić. Spokojnie podążył za małą kuleczką. Szli korytarzami, gdy dotarli do jednego ze ślepych zaułków. Małego stworzonka zdawało się to jednak nie obchodzić. Dotknęła ściany, a potem znikąd pojawiły się drzwi. Stworzonko popchnęło Fobosa delikatnie w stronę drzwi. Ten śmiało je przekroczył. Czarne stworzenie, gdy tylko ten zniknął wydobyło z siebie cienki głosik:
- Tak łatwo go oszukałam, a przecież jest...
Zamiast dokończyć zdanie jednak się zaśmiało i rozpłynęło w powietrzu. Fobos obrócił się w ciemnym korytarzu, jednak nie słysząc jego lub jej głosu tylko wzruszył ramionami. Nagle uderzył w coś. Rozjaśnił bardziej korytarz. Przed nim stanęły ogromne czerwone drzwi. Wyryto na nich różne symbole. Pośrodku wielkiego koła powyżej jego głowy widniał wizerunek czaszki. Fobos wzdrygnął się. Nie wiedział dlaczego. Taki symbol był dla niego czymś normalnym. Był w końcu czarnoksiężnikiem. Coś było nie tak. Spróbował je otworzyć. Nie dało się. Parę czarów przeszyło powietrze. Nadal nic. Pstryknął, w akcie desperacji, ale drzwi tylko delikatnie drgnęły. Uciekł stamtąd. Ile tylko miał sił w nogach. To nie było jego Nightmare. Pytanie tylko co. Zatrzymał się dopiero, gdy znów zobaczył znane sobie korytarze. Rozejrzał się, ale nigdzie nie widział malutkiego nieznajomego. Przez myśl przeszło mu, że to był sen. Jednak sen w krainie koszmarów byłby czymś absurdalnym. Poza tym sam dotykał tych drzwi. To nie może być tak, że to tylko iluzja. Gdy dotykał swoich wytworów to czuł, że nie są one prawdziwe. Jednak te drzwi... To nie było coś normalnego nawet tu. Poczuł przerażenie. Nawet tu nie mógł czuć się pewnie. Trzeba było, by jakoś ochłonąć. Droga do tego była dla niego tylko jedna. No może nie do końca, ale zawsze skuteczna. Przekroczył jedne z drzwi. To był jej sen, a to znaczy, że musiały być z reguły dobre. Przyjemne i odprężające. Chyba, że dotyczyły jej ojca. Liczył jednak, że nie będzie on o nim. Stało się jednak coś dla niego nieoczekiwanego. Ona śniła o nim. Chciał wrócić, ale jednak nie mógł się oprzeć, by zobaczyć o czym będzie ten sen. Machina ruszyła. Wszędzie widać było spokój i harmonię. Siedziała na trawie. Promienie słońca świeciły na jej jasnobrązową skórę. Wokół niej latały ptaki. Wszystko wyglądało bardzo przesadnie słodko. Jednak mu to nie przeszkadzało. Jeżeli chodziło o nią, to mógł to znieść. Jednak coś zbliżyło się do tego radosnego świata. Ciemność zapanowała wszędzie. Concordia wstała z ziemi, w tej swojej białej sukience. Podszedł do niej on. We własnej osobie, ale zaraz wszystko się zmieniło. Zastąpił go inny chłopak. Fobos uznał, że ta dziewczyna ma najdziwniejsze sny jakie kiedykolwiek widział, w swojej normalności. Był teraz uspokojony, więc postanowił opuścić jej sen. Przez chwilę pomyślał, że chciałby porozmawiać o tym, że widział sen Concordii z nią, ale zdał zaraz sobie sprawę, że już nie będzie ją spotykać w Nightmare. Od razu zrzedła mu mina.
Tak samo jak Herze, gdy zauważyła, że Zeus jeszcze się nie obudził. Zdenerwowała się na niego. Palcem zaczęła go pukać po czole. Trochę ją to rozbawiło. Ten spał sobie w najlepsze, a ona zaczęła go pstrykać. Nie było to wyjątkowo dojrzałe, ale ją wyjątkowo rozśmieszyło. Zaśmiała się i powiedziała:
- Twoje nowe ciało nie jest takie złe.
- Miło wiedzieć, ale przestań, ok? - usłyszała jego głos i zamarła. - To trochę irytuje.
Zdawało się, że bucha z niej para. Była bardzo czerwona. Wydała z siebie dziwny głos. Zeus spod kołdry wydał z siebie głośny chichot.
- Jestem teraz zła, że się o ciebie trochę martwiłam. - schowała głowę w dłoniach. - Sorki, za tamto za to nie uderzę cię następnym razem.
- No to dopiero. - Zeus podniósł się z łóżka. - To co byś musiała mi zrobić, żebyś przestała mnie bić. Wyjść... To znaczy wyjdę może z pokoju, by się umyć.
- Na pewno wszystko jest ok? - Hera spojrzała na chłopaka. - Jak nie to zostań jeszcze w łóżku.
- Nie martw się już o mnie. - chłopak podniósł się, ale zaraz zasłabł i usiadł na łóżku z powrotem. - Albo jeszcze chwilę odpocznę. Mogę prosić o...
- Herbatę z skruszoną Pixie. - Hera zerknęła na chłopaka, ale zaraz odwróciła wzrok. - Dziewczyny, by mnie zabiły za to.
- Nawet to pamiętasz. - Zeus przeciągnął się. - Z cukrem wystarczy.

Koniec cz.2 (Wybaczcie, ale to chyba będzie czas przez parę rozdziałów, gdy będzie nuda.)
* Tak bardzo nie ściągnięte z Hey Brother (Avicii).


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 13-04-2016 22:29
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-03-2016 16:49
Wiesz ja również nie uważam, że masz za krótkie opowiadania. Osobiście stwierdzam, że mogą być takiej długości i myślę również, że w następnym rozdziale uda ci się napisać coś, żebym umiał skomentować. Jeżeli będzie nudny to trudno, ale musisz wiedzieć, że ja nie lubię krytykować innych, dlatego mam nadzieję, że będą tam przynajmniej dwa zdania, które mnie zaciekawią. Zaznaczę ci zdania, które mi się podobały.
Usłyszał cichutki śmiech. Zabrzmiał strasznie złowieszczo. Odezwał się starając nie stracić rezonu:
- Meg? Alekto? Tyzyfone? To wy?
- Nie. - głos znowu się odezwał. - Jestem pomocniczym duszkiem tej krainy.
- Nie słyszałem o tobie. - Fobos zaczął się rozglądać. - Pokaż się, bo sam cię znajdę, a wtedy nic ci już nie pomoże.
Zjawiła się przed nim mała puchata kulka. Wydała z siebie rząd odgłosów i powiedziała:
- Chcę ci coś pokazać panie.
Fobos od razu odzyskał odwagę. Te małe coś nie mogło mu zagrozić. Spokojnie podążył za małą kuleczką. Szli korytarzami, gdy dotarli do jednego ze ślepych zaułków. Małego stworzonka zdawało się to jednak nie obchodzić. Dotknęła ściany, a potem z nikąd pojawiły się drzwi. Stworzonko popchnęło Fobosa delikatnie w stronę drzwi. Ten śmiało je przekroczył.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Skeni
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-03-2016 21:56
Cóż ci ja mogę powiedzieć? Idzie ci coraz lepiej. Zdarzają ci się drobne błędy językowe, ale poza tym całkiem zacny rozdzialik. W pierwszej części trochę się nudziłem, ale druga i trzecia są pozwalające. Popieram Kolca. Ten fragment był zdecydowanie najfajniejszy
Usłyszał cichutki śmiech. Zabrzmiał strasznie złowieszczo. Odezwał się starając nie stracić rezonu:
- Meg? Alekto? Tyzyfone? To wy?
- Nie. - głos znowu się odezwał. - Jestem pomocniczym duszkiem tej krainy.
- Nie słyszałem o tobie. - Fobos zaczął się rozglądać. - Pokaż się, bo sam cię znajdę, a wtedy nic ci już nie pomoże.
Zjawiła się przed nim mała puchata kulka. Wydała z siebie rząd odgłosów i powiedziała:
- Chcę ci coś pokazać panie.
Fobos od razu odzyskał odwagę. Te małe coś nie mogło mu zagrozić. Spokojnie podążył za małą kuleczką. Szli korytarzami, gdy dotarli do jednego ze ślepych zaułków. Małego stworzonka zdawało się to jednak nie obchodzić. Dotknęła ściany, a potem z nikąd pojawiły się drzwi. Stworzonko popchnęło Fobosa delikatnie w stronę drzwi. Ten śmiało je przekroczył.

A ten był najśmieszniejszy:
Tak samo jak Herze, gdy zauważyła, że Zeus jeszcze się nie obudził. Zdenerwowała się na niego. Palcem zaczęła go pukać po czole. Trochę ją to rozbawiło. Ten spał sobie w najlepsze, a ona zaczęła go pstrykać. Nie było to wyjątkowo dojrzałe, ale ją wyjątkowo rozśmieszyło. Zaśmiała się i powiedziała:
- Twoje nowe ciało nie jest takie złe.
- Miło wiedzieć, ale przestań ok? - usłyszała jego głos i zamarła. - To trochę irytuje.
Zdawało się, że bucha z niej para. Była bardzo czerwona. Wydała z siebie dziwny głos. Zeus spod kołdry wydał z siebie głośny chichot.
- Jestem teraz zła, że się o ciebie trochę martwiłam. - schowała głowę w dłoniach. - Sorki, za tamto za to nie uderzę cię następnym razem.
- No to dopiero. - Zeus podniósł się z łóżka. - To co byś musiała mi zrobić żebyś przestała, mnie bić. Wyjść... To znaczy wyjdę może z pokoju, by się umyć.
- Na pewno wszystko jest ok? - Hera spojrzała na chłopaka. - Jak nie to zostań jeszcze w łóżku.
- Nie martw się już o mnie. - chłopak podniósł się, ale zaraz zasłabł i usiadł na łóżku z powrotem. - Albo jeszcze chwilę odpocznę. Mogę prosić o...
- Herbatę z skruszoną Pixie. - Hera zerknęła na chłopaka, ale zaraz odwróciła wzrok. - Dziewczyny, by mnie zabiły za to.
- Nawet to pamiętasz. - Zeus przeciągnął się. - Z cukrem wystarczy.
.
Czy mam rozumieć, że wątek Fobosa i Ateny? Jeśli tak to szkoda, a jeśli nie to fajnie. Faktem jest, że to twoje opowiadanie i poprowadzisz historię jak będziesz chciała. Tyle ode mnie, czekam na nexta. Weny!
Pozdrawiam.


~Skeni~

(c) by IcyJus, prezent na osiemnastkę (23.12.16)

Zapraszam na:
Blog z opowiadaniami
Moje Śpiewy
Podkłady instrumentalne
Wattpad "Detroit: w pogoni za tożsamością"
Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 29-03-2016 00:31
50002892 opowiastkapl.blogspot.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-04-2016 03:11
Kolec, powiem szczerze, że denerwują mnie takie słowa w stylu "nie lubię krytykować innych". Ogólnie mnie tak zdenerwowałeś, ale nie mogę być jakoś na Ciebie zła. Mimo wszystko skomentowałeś, a komentarze są dla mnie naprawdę istotne. Wracając. Zadaj sobie pytanie "Po kiego grzyba umieszczam tu moje wypociny?". Po to by usłyszeć, co trzeba poprawić czy zmienić. Dzięki temu mi pomagacie, a nie mnie dołujecie. Oczywiście słuchałabym tylko o tym, że się podoba, ale to by było strasznie sztuczne. Nie zaznaczaj fragmentów, by tylko "przedłużyć" swój komentarz, bo to bez sensu. Nie wiem co takiego Ci się tam podobało, więc nie daje mi to nic. Pewnie jak to przeczytasz to się wnerwisz, ale wolę wyrazić swoje zdanie. Nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać, ale jeżeli masz coś mi do powodzenia, co Ci się nie podoba, to wal śmiało nawet na PW lub GG. Pozdrowienia!
Skeni, błagam tylko nie ty... Nie zaznaczaj mi tu nic. Serio. Proszę. Dziękuję za komentarz uśmiech . Nie wiem, co rozumiesz przez "najtrafniejszy". Naprawdę wiem, że pisanie komentarzy jest trudne, ale nawet błahe "bo to takie fajne" wystarczy. Czarna kreaturka, niestety muszę Cię rozczarować, nie jest nawet jedną z Strażniczek Ziemi. Dziękuję za wszystko!
Tylko nie obraźcie się za te niemiłe słowa ode mnie wstyd . Trochę tylko irytuje się brakiem Smoczej... Smocza, odezwij się x"D. Napiszę Ci nawet cały rozdział o Zeusie i Herze, tylko wróć!



Rozdział 56 "Maggie. Nie kłamiesz?"

Noemi odłożyła na chwilę instrument i zerknęła na wchodzącą do pokoju Herę. Dlaczego oni się nie zejdą spytała się wcześniej reszty, ale nie dostała jednoznacznej odpowiedzi. Może jednak Hera miało prawo czuć się samotna, ze swoim uczuciem. Próbowała uporządkować myśli, ale nie była do końca pewna czy dobrze zrozumiała całą tą pokręconą sytuację, o której mówiła Iris. Przerwało jej zapytanie czarodziejki muzyki, jakże pokazujące kim jest:
- Grasz, Noemi? Czemu nie powiedziałaś? Jak ty wzięłaś te skrzypce, że ja ich nawet nie zauważyłam?
- Mam swoje sposoby. - wysiliła się na uśmiech. - Zastanawiam się, co tam u pani Noriko.
- Na pewno dobrze. - ta odparła szybko. - Czy mogłabyś zagrać na nich?
Noemi westchnęła. Gra na skrzypcach wymagała od niej koncentracji, a teraz miała jej tyle ile kot napłakał. Bała się, że jej matka będzie się czuć samotnie. Co prawda była już dorosła i dojrzała, ale jednak nie pamiętała, kiedy ostatnio ta spała sama w ich mieszkaniu. Pewnie nie zaprosiła pana Mamoru, jak ta ją poprosiła i teraz sama tam siedzi. Przerwało jej niecierpliwe mruknięcie. No tak. Hera pewnie już chce iść do Zeusa. Odetchnęła, przyciągając do siebie drewniany instrument. Parę chwil i już po pokoju rozszedł się niczym szept harmonijny głos. Melodia nie pędziła, ale też nie sprawiała, że czuło się sennie. Hera wpatrywała się w nią, niczym mała dziewczynka. Nie mogła wiedzieć, że jej ojciec przepięknie grał. To, że każdego dnia robił to dla niej, byle mogła zasnąć. To, że ta chwila była dla niej niczym powrót do dawnych lat. Jednak teraz jej priorytetem była herbata. Wstała, a zaraz po tym Noemi skończyła swoją grę. Wiedziała, że nie jest wybitną skrzypaczką, ale ten instrument kiedyś należał do matki pani Noriko. Czuła się tak zaszczycona, że nawet jeżeli nie znosiła początkowego rzępolenia wydobywającego się z niego, przez niedoświadczoną amatorkę, nawet nie chciała myśleć o tym, by nie nauczyć się na nim grać. Marzyła, o tym, by pewnego dnia jej matka. Prawdziwa matka, choć nie tej samej krwi pękała z dumy słysząc tą melodię. Z żalem usłyszała dziś niezgodną nutkę, którą nie mogła wyczuć reszta, bo nie widziały nut mamy pani Noriko. To wszystko sprawiło, że jeszcze mocniej chciała doprowadzić jej grę do perfekcji. Na pewno pewnego dnia mówiła sobie. Wtedy poczuje, że... Przerwało jej szarpnięcie niezbyt dużej dłoni i niemalże pisk Iris:
- Spójrz, co się dzieje z tobą!
Zerknęła na swoją klatkę piersiową. Zaskoczona dotknęła miejsca, gdzie wystawało coś twardego i zielonego. Przeszła przez nią natychmiast fala gorąca. Do pokoju wróciła Hera i złapała się za głowę, gdy tylko zobaczyła kawałek klejnotu. Potem spytała:
- Co przed chwilą robiłaś?
- Rozmyślałam o mojej grze. - przyznała się. - Czy to jest to, o czym myślę?
- Nie to tylko taka ozdóbka. - Hera podeszła do niej i dotknęła szlachetnego kamienia. - Tak to jest to i dlatego chcę wiedzieć, co sprawiło, że go poruszyłaś.
Popchnęła go w głąb Noemi. Ruszył się kawałek, ale zaraz wrócił z powrotem z większym impetem, bo na chwilę rozbłysł oślepiając stojącą obok dziewczynę. Zrobiła zdenerwowaną minę, ale nie spróbowała jeszcze raz. Wzruszyła rękoma, ale była naprawdę podenerwowana całą tą dziwną sytuacją jednak znowu pomyślała o trzymanym kubku i mruknęła:
- Zajmę się tym, ale na górze. Dobrze?
Noemi niepewnie pokiwała głową i pomaszerowała nadal wpatrując się w dziwny obiekt, który podobno od zawsze mieścił się w jej wnętrzu. Nie wierzyłaby w niego, gdyby go teraz nie widziała. Myślała pewnie, że chodzi o jakąś metaforę, a tu proszę. Najprawdziwszy z prawdziwych klejnotów. Hera podała herbatę chłopakowi podczas, gdy ona rozglądała się uważniej po pomieszczeniu. Wcześniej prawie zjadły ją nerwy związane z tym, że teraz tyle może się wydarzyć. Dostrzegła wpatrzony w nią wzrok Hery i się zaczerwieniła delikatnie, by zaraz mruknąć:
- Bardzo ładny pokój.
Hera mruknęła coś w niezrozumiałym pewnie dla niej też języku i przysunęła się do nastolatki. Paznokciem trąciła klejnot. Ten wydał dziwny odgłos. Przypominał jej tą, której uczyła się, by jak najlepiej zagrać na skrzypcach.
Hera też na to wpadła, gdy tylko to usłyszała, ale nadal kontynuowała "badanie". Pociągnęła tym razem klejnot w jej stronę, ale ten nie dał za wygraną, więc w końcu puściła go, patrząc na niego nienawistnie. O ile można było odczuwać takie uczucia do dziwnego i kapryśnego artefaktu, to na pewno czuła coś takiego do jego "uosobienia", z którym sobie rozmawiała podczas ostatniej walki. Mówi jedno, a potem robi drugie. Tak tylko skwitowała całą sytuację sobie, ale nie mogła się powstrzymać przed ochotą, by następnym tylko razem przemówić mu o jego dziwnej według niej osobowości. Zerknęła na Zeusa, ale ten zdawał się być nieobecny i tylko popijał swoją herbatę gapiąc się w dal. Nie mogła, więc liczyć na jego pomoc. Zebrało jej się na następne westchnięcia, ale wiedziała, że nie ma sensu teraz marnować na nie czas, bo musi znaleźć rozwiązanie, by z powrotem klejnot wrócił na swoje miejsce, a Noemi mogła spokojnie wrócić do swojej rodziny bez trochę odmiennego wyglądu. Pozostanie jakoś zasłonić miejsce, ale z tym wiązało się trochę roboty i umiejętności. Tu mogła skierować się do tylko jednej osoby. Niechętnie uspokajając Noemi wyszła z pokoju i skierowała się do pomieszczenia, gdzie o ile dobrze wiedziała siedziała sobie i coś robiła. Nie ważne co. Byle tylko mogła jej się przydać. Wiedziała, że w kwestiach związanych z ubraniami mogła liczyć szczególnie na księżniczkę Lunarium. Zapukała do drzwi i po krótkiej odezwie weszła do pokoju. Artemida oparła nogi o komódkę i siedząc na krześle z wyciągniętymi w górę nogami przeszukiwała jakieś modowe pisemko. Hera nie chciała się kierować do niej po pomoc, ale z drugiej strony ponad dumę ceniła sobie to, by Noemi zachowała w tym wszystkim spokój ducha, który mógł dać jej tylko dom. Coś o tym wiedziała. Teraz jednak to miejsce było dla niej domem. Może nietypowym, ale jednak. Artemida zerknęła wreszcie zza magazynu pomiędzy kolejnym mlaśnięciem spowodowanym tym, że żuła sobie gumę nieznanego pochodzenia i smaku. Wymruczała niejako przepraszająco do przybyłej czarodziejki:
- Myślałam, że to Coco. Sorki.
- Nie szkodzi. - powiedziała beznamiętnie Hera. - Tylko chciałam cię prosić o przysługę.
Co za to będę miała chciała odpowiedzieć księżycowa czarodziejka, ale w myślach skarciła się. To musiało być coś ważnego skoro Hera się do niej zwróciła z pomocą. Przez większość czasu zgrywała nie wiadomo to jak dobrze poradzić sobie dobrze twardzielkę. Jednego nie umiała jej nie przyznać. Była doprawdy silna pod względem fizycznym. Z łatwością powalała Zeusa, za pomocą swoich różnych ciosów. Naprawdę przez to budziła u niej pewien rodzaj respektu, ale przypomniała sobie o tym, że ta nie lubi jak widać czekać. Powiedziała:
- Spoko, o ile mogę coś zrobić to ci pomogę.
W odpowiedzi ta gestem kazała iść za nią i szybkim krokiem zaczęła iść do jej pokoju. Artemida nie lubiła jej niekiedy śpiesznego chodu, ale tego dnia nie była jakoś wyjątkowo zmęczona i nie rzuciła prośbą w stylu:
- Zwolnij, kobieto.
Raz tylko zdarzyło jej się westchnąć. Artemida przyjrzała się wystawiającemu i na pewno nie będącemu na właściwym miejscu klejnotowi, by powiedzieć:
- Będę musiała przekopać szafę, więc to trochę potrwa. Jakiś szal pewnie wystarczy, ale może trochę zbyt się rzucać poblask. Może jednak coś innego wymyślę. Podziękujesz później.
Odeszła tak szybko jak przyszła, więc Noemi nie zdążyła nawet skomplementować jej stylu. Wywarła na niej poczucie, że jest beznadziejnie ubrana, nawet o tym nie wiedząc. Jak w tamtej chwili zazdrościła jej tego, że miała na sobie takie ciuchy. Dopiero pomruk Hery przywrócił ją do świata żywych. Zerknęła na jej zamyśloną twarz i przerwała ciszę mówiąc:
- Jesteś dobrą osobą.
- To jasne. - dołączył Zeus. - Hera jest najlepszą dziewczyną na świecie.
- Nie ci to oceniać, zboczeńcu. - spaliła buraka. - Dzięki, Noemi. Wybacz, że tak się wszystko potoczyło, że teraz musisz przebywać z dala od domu, z notowanym dziwakiem w jednym pokoju i nieporadną osobą taką jak ja.
- Nie jesteś nieporadna. - potrząsnęła głową Noemi. - Każdy potrzebuje czasem pomocy. Nie we wszystkim można być doskonałym!
Uśmiechnęły się do siebie. Herze od razu poprawił się humor.
Gdy w Strażniku Nadziei Artemida przetrząsała swoją szafę tak Atena przesuwała palcami po książkach, które stały w tak zwanym "gościnnym pokoju". Zajmowały półtorej ściany, ale wątpiła, że znajdzie tu coś ważnego. Większość opowiadała jej już znane dzieje czarodziejek. Nie była sama pewna, czy nawet sama wie czego dokładnie szuka. Do czego mogła się jej przydać książka o Klejnotach, gdy Iris już jej mówiła o nich, z starej książki jej matki, ale tam było tyle rzeczy, że większość z nich ograniczono do paru linijek. Wolała czytać długie nawet przesadnie długie informacje, niż takie ograniczone. Odwróciła się po usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju. Nie zdziwiła się osobą, którą zobaczyła tylko spytała się:
- Coś potrzebujesz, Perseusz?
Ten się zarumienił. Nie mogła wiedzieć, jaka odpowiedź wpadła mu do głowy, więc tylko czekała z chłodnym wyrazem twarzy. Ten w końcu wykrztusił już w miarę spokojny:
- Myślałem, że może ci się przydać pomoc. Cokolwiek robisz tu z tymi książkami.
- Szukam czegoś o Klejnotach. Więcej informacji jak o tej dzisiejszej sytuacji. Pani Faragonda wspominała mi coś o tym, że dała matce Iris parę takich ksiąg, ale wiesz, że jednak uchowała się tylko część z nich, reszta to dostarczone niedawno od dyrektorki podstawowe encyklopedie i inne tego typu książki i coś ode mnie. Może jednak zaszyła się w nich, choć trochę szersza informacja o naszych Klejnotach, która może nam się niedługo przydać... Perseusz, czy ty mnie słuchasz? Nudzę cię?
Perseusz otrząsnął się i zaraz spalił ogromnego buraka. Właśnie wygłupił się na maksa. Szybko zaczął potakiwać głową i dodał:
- Wszystko co mówisz jest zawsze bardzo ciekawe.
Znowu się zarumienił. Chciał uderzyć się głową w ścianę. Sam nie wiedział od kiedy zaczął robić z siebie takiego głupka, a już zwłaszcza przy Atenie. Przekrzywiła trochę głowę z lekką zaciekawioną miną. W końcu odparła:
- Sprawdź proszę prawą stronę, a ja lewą. Najpierw tylko pobieżnie.
Sama zabrała się za swoją stronę i zagłębiła się w poszukiwaniach. Nie zauważyła kiedy zaczęła się zbliżać do chłopaka i uderzyła go ramieniem w ramię. Cichutko syknął. Natychmiast przeprosiła i spytała po paru minutach o to czy nadal go boli. Po tym jak uzyskała negatywną odpowiedź lustrowała półki wzrokiem dalej tym razem półki wyższe. Czasami zaciekawiona brała książkę do rąk, ale już po paru spojrzeniach okazała się tą niewłaściwą. Nie traciła jednak wiary i nadziei, choć naprawdę skazała zawczasu poszukiwania na porażkę. Jednak oderwał ją od czytania głos chłopaka:
- Myślę, że coś mam. Spójrz.
Atena sceptycznym wzrokiem objęła okładkę strony i spytała się go:
- "Przepowiednie z zarań lat"? Serio? To czytała pewnie moja i twoja babcia.
- Spójrz na ten fragment. - nie dał się zniechęcić chłopak i pokazał palcem na jedną ze strof wiersza "Ziemia". - Teraz przeczytaj na głos i powiedz, że nie miałem racji.
Chrząknęła i zaczęła czytać starając się nadać swojemu głosu ton dawnych przepowiadaczy przyszłości:
- W jej sercu tkwi połowa. Szlachetny kamień przyniesie jej zgubę. Jej lustrzane odbicie zamrze z przejęcia. Gdy ta uduszona zostanie z swej winy. By chronić swoją krew zginie zabita przez czyste zło.
- No i? - głos chłopaka drżał z przejęcia i uparcie wpatrywał się w dziewczynę, o krótkich pomarańczowych włosach. - Ciekawe, nieprawda?
- Um. - zaczęła niepewnie Atena. - Możliwe, że to może mieć z nami jakiś związek, ale pamiętajmy, że te wiersze nie były nieomylne. Dobra, to zacytuję ci co innego, posłuchaj. W komnacie tego co stworzył umysł, mieści się miejsce, gdzie mieszka ona. Ma za pomoc szereg swych cór i synów. Jednak tylko dwójki z nich serce prawdziwe bije. Jego czerń i jej krew obalą jednak swą matkę, wraz z pomocą małego kwiatu, który nie da później kwiatów.
- Wiem, że te wierszy wyglądają jakby były pisane przez osoby mające coś z psychiką. - westchnął. - Jednak niektóre, z nich naprawdę się sprawdziły, więc może powinniśmy bardziej uważać na powierzone nam "Klejnoty". Bo może się stać tak jak w tym wierszu i on zginie.
- To przecież wiadomo. - zarzekła się Atena. - Klejnoty będziemy strzec jak oka w głowie. To nasze zadanie. Wybrano nas do tego. W końcu jesteśmy Strażniczkami Ziemi. Wracajmy do szukania, bo może jednak jest tu coś jeszcze. Nie chcę zawieść Iris.
- Rozumiem. - pokiwał głową i spojrzał jeszcze raz na przejrzane już książki. - Co myślisz o tym drugim fragmencie?
- Co masz na myśli? - zdziwiła się dziewczyna. - W niego też mam uwierzyć.
- Nie, po prostu pomyślałem, że może on też może mieć związek z naszą przyszłością.
Teraz to Atena zamarła na słowo naszą i znowu przypomniała sobie obrazy z Komnaty Marzeń. Zakręciło jej się w głowie, ale zaraz przywołała się do pionu i powiedziała do Perseusza:
- Jeżeli te przepowiednie się sprawdzą, to normalnie nazwę córkę imieniem ich autorki.
- Haha, o ile będziesz ją mieć. - zaśmiał się, ale wcale nie było mu do śmiechu. - Swoją drogą jak ma ona na imię?
Atena otworzyła książkę i zamarła, po czym odłożyła ją na bok i mruknęła:
- Maggie.
Liczyła na to, że Perseusz nie zechce tego sprawdzić osobiście.

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 01-05-2016 22:31
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-04-2016 13:05
Przepraszam, jeżeli cię to zdenerwowało i tak, jak napisałaś nie chcę wydłużać swojego komentarza, tylko informować o tym co mi się najbardziej podobało, a co mniej. W tym rozdziale, jeżeli chcesz poznać moją opinię, to bym bardziej rozpracował początek, ale też nie przesadził, żeby nie było za dobrze, bo wtedy miałbym problemy z komentowaniem, a jak wiadomo od jakiegoś czasu zaczęły mnie interesować opowiadania. Jeżeli chodzi o zaznaczanie fragmentów, to je zaznaczam, bo wtedy jest mi łatwiej się wypowiadać, a przy okazji osoby wiedzą co mi się podobało, a co muszą dopracować. Jeżeli ta wypowiedź cię zdenerwuje, to nie miej mi tego za złe, bo staram się jak najlepiej komentować.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-04-2016 00:36
Nie gniewam się, ale tylko chcę ci pomóc. Innym też mogą nie podobać się takie komentarze, choć tego nie powiedzą. Tylko jeszcze raz ci mówię, że nie wiem, co ci się podobało xdd. Wiem, że ten fragment, ale co konkretnie. Możesz je sobie zaznaczać, jak chcesz, ale mógłbyś chociaż dopisać na przykład w tym ostatnim, no nie wiem, na przykład "Podobała mi się tu czarna kulka, bo lubię dziwne czarne kulki". Od razu wiadomo mi by było, o co chodzi. "W tym rozdziale...". Brawo kolec. To była właśnie krytyka. Nie wolno bać się wyrazić swoje zdanie. Nie ma nic w tym złego, póki się nie jest wrednym. To chcą czytać autorzy. To, że zacząłeś się interesować opowiadaniami zauważyłam, bo gdzie najechałam to coś od ciebie. Nie przejmuj się. Z komentowaniem jest jak z pisaniem. Trzeba dużo ćwiczyć :) .



Rozdział 56 "Dziwna historia i rzeczywistość."

Perseusz zerknął z ukosa na czarodziejkę. Zastanawiał się czemu ta tak zbagatelizowała słowa wróżby. Może on też był takim realistą, ale wiedział, że niektórych rzeczy się po prostu nie lekceważy. Taką rzeczą były "Klejnoty". Wytężył wzrok, patrząc w oddalone górne półki i niepewnie chwycił jedną z ksiąg. Wyjął ją, by zaraz po dmuchnięciu usłyszeć bardzo głośne kichanie. Odwrócił się. Atena zaczęła przewlekle kaszleć. Od razu skojarzył sobie coś i otworzył małe okno na górze ściany. Atena przytrzymała się krzesła i jeszcze raz zaczęła mocno kasłać. Perseusz podszedł do niej. Delikatnie nakłonił ją do usiedzenia na meblu. Wyjął z kieszeni chusteczki. Dziewczyna wzięła je i zaczęła głośno wydmuchiwać nos. Upewnił się, że wszystko jest w porządku i nie ma już na książce więcej kurzu, po czym przeprosił nastolatkę. Nie odpowiedziała. Wykonywała ćwiczenia na oddechy. Chłopak miał ochotę odłożyć wstrętną księgę, ale gdy tylko zobaczył tytuł, od razu zmienił zdanie. Przeczytał głośno tytuł, który brzmiał "Klejnoty, czyli czarodziejskie artefakty magiczne czarodziejek". Atena wstała i go mocno uściskała, całując go przy tym w policzek. Wyrwała książkę i, nie zważając na zastygłego zarumienionego chłopaka, zaczęła ją kartkować. Po czym wypadła z pokoju, mówiąc jeszcze:
- Perseusz, jesteś świetny!
Chłopak pomacał ręką powietrze, by zlokalizować oparcie krzesła i ostrożnie na nim usiąść. "Kobieta zmienną jest" pomyślał, by zaraz sam zacząć robić ćwiczenia na oddechy. Atena wyrażała setki emocji na raz. Iris, gdy tylko ją zobaczyła, spytała:
- Dziewczyno, pali się?! Hera z Zeusem się zeszli czy co?!
Atena zdała sobie sprawę ze swojego zachowania i spróbowała spoważnieć, ale nadal ekscytowała się strasznie tym, że udało się im coś znaleźć. Podała czarodziejce wiatru książkę. Ta uśmiechnęła się i otworzyła ją na jednej z pierwszych stron. Wzrokiem przejrzała jeszcze kilka stron. Powiedziała do Ateny:
- Przyprowadź resztę, proszę. Dobra robota.
Ta bezzwłocznie poleciała na górę. Najpierw wpadła do pokoju "sióstr". Artemida zerknęła na nią zza jednego z magazynów i spytała:
- Atena, co jest?
Concordia też się ocknęła z rozmyśleń i spojrzała na nastolatkę. Ta tylko mruknęła:
- Zejdźcie na dół.
Artemida westchnęła i odłożyła swoje pismo na stolik. Concordia włożyła papcie i wyszła z nią z pokoju. Dziewczyna ruszyła w kierunku pokoju Zeusa i Hery. Zapukała, by usłyszeć ciche "Proszę". Gdy tylko weszła do pokoju zobaczyła jak Hera pochrapuje, trzymając głowę na łóżku Zeusa. Ten w pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że ktoś wszedł do pokoju i odwrócił wzrok od śpiącej dziewczyny. Zerknął pytająco na nowo przybyłego gościa. Atena zerknęła, że na łóżku obok leży Noemi w piżamie. Powiedziała w miarę cicho:
- Jak chcesz to je budź. Znalazłam coś o klejnotach.
Pozostawiła go, by się zastanowił i zbiegła jeszcze do reszty osób. Gdy tylko wróciła do salonu zobaczyła śpiącą w pozycji siedzącej na miękkim fotelu Iris. Obok siedziała ziewająca Artemida i Concordia, która popijała kawę. Zaraz dołączył jeszcze Perseusz z kubkami kawy. Zeszli wszyscy z wyjątkiem Hery. Zeus szedł powoli. W pewnym momencie Noemi pozwoliła mu się podeprzeć przez to, że chwycił ją za ramię. Atena wstała i ustąpiła chłopakowi miejsca. Widząc to, wstał i Perseusz. Jako jedyni stali. Halia szturchnęła mocno chrapiącą dziewczynę. W odpowiedzi ta wydała z siebie dziwny mamrot i obróciła się w kierunku drugiej strony fotela. Szturchnęła jeszcze mocniej, a ta tylko mruknęła:
- Daj mi się wyspać, Nike.
W końcu westchnęła i popieściła ją w miarę słabym piorunem. Wtedy ta podskoczyła i wrzasnęła:
- Dobra już nie śpię!
Iris sięgnęła po leżące na stole okulary, prawie strącając przy tym kubek Hermesa. Ten tylko położył go dalej. Następnie ziewnęła przeciągle i rozejrzała się wokoło. Spytała sennie:
- Gdzie jest ta książka?
Atena odparła spokojnie jak to miała w zwyczaju:
- Siedzisz na niej.
Iris zrozumiała swoją gafę i szybko podniosła się, by zaraz znowu usiąść tym razem z książką w dłoniach. Zaczęła czytać pierwszą ze stron:
- Ta książka zawiera tajemnice, które niedługo wejdą w obieg, ale teraz zostały zapomniane przez czas. Kiedyś my Ziemskie Czarodziejki żyłyśmy z ludźmi w zgodzie. Każdego dnia chroniłyśmy ziemię przed atakami potworów. Jednym z nich była zła bogini, o martwych oczach i sercu czarnym jak noc. Ona chciała żeby ten świat był pod jej dyktaturą. Wiedziałyśmy, że pewnego dnia, by go zwyczajnie zniszczyła. Nie mogłyśmy dopuścić do czegoś takiego. Walczyłyśmy, ale była za silna. Przeżyło niewiele wysłanych na wojnę z nią czarodziejek. Po każdej z nich zostały tylko skrzydła. Podobno wyrywała je im, by łatwiej było je pokonać. Nigdy nie miałyśmy tak silnego wroga. To wszystko sprowadziło nas do tego, że postanowiłyśmy poprosić wiedźmy o pomoc. Tylko ich czarna magia mogła pokonać tak bezwzględnego wroga jakim była ona. Jednak i one na nic się zdały. Też poległy. Tak więc z najsilniejszych czarodziejek i wiedźm została tylko garstka. Ta właśnie garstka postanowiła połączyć siły i stworzyć coś co ochroni ziemię przed potęgą tego złego bóstwa. Po raz pierwszy w dziejach użyłyśmy skrzydeł naszych zmarłych przyjaciółek. Na początku nie planowałyśmy, by użyć je jako broń.

Iris przerwała i przełknęła ślinę.

Chciałyśmy zrobić coś dla naszych sióstr. Odprawiłyśmy coś co przypominało nam ludzkie pogrzeby. Starłyśmy je na proszek i położyłyśmy na słońcu niedaleko miejsca, gdzie niegdyś wszystkie wspólnie cieszyłyśmy się życiem na Ziemi. Płakałyśmy nad nimi. Nad ich końcem. W cieniach drzew kryły się czarownice i przyglądały nam. Podeszły i rzuciły na te magiczne proszki czar. Podniosły się z ziemi i zaczęły wirować. Złączyły się w klejnoty. Serca Strażniczek. Strażniczek Ziemi. Każda z nich jak żyła chroniła jakąś część tego świata. Wiedźmy dotknęły je, a te zniknęły. Zaczęłyśmy się bić, ponieważ nie rozumiałyśmy, co zrobiły nasze dawne rywalki. Dopiero później w wyniku wszystkich wydarzeń dowiedziałyśmy się, że nasze przyjaciółki niejako odrodziły się jako te kryształy. Udało nam się wygnać złą boginię. Odtąd przez setki lat czarodziejki chroniące tą planetę łączyły się z ludźmi bardzo silną więzią. Tą więź może rozerwać tylko śmierć. Ta odmiana Believixu zostaje nieodwracalnie stracona w przypadku śmierci klejnotu. Nigdy nie da się jej odtworzyć. Jeżeli posiada się dwa klejnoty, co jest możliwe, ale rzadko spotykane śmierć tylko jednego jest jak śmierć dwóch. Takie są odwieczne zasady. Nie ważne, co się stanie, nigdy nie zapomnijcie o waszych klejnotach. One poświęcają przez wieki swe życie tylko po to, by my i Ziemia była bezpieczna. Proszę okażcie im należyty szacunek. Powstały w okropny sposób, ale spełniają piękną, choć smutną misję. Im bardziej właścicielka klejnotu wierzy w nas tym ten ma większą moc. Dzieje się tak dlatego, że stworzono go z pomocą naszych towarzyszek, które posiadły jego moc. Oznaką, że klejnot wybrał was na użytkowniczkę swojej mocy jest tatuaż. Jego wygląd odnosi się od tego czego jesteście Strażniczką. Niektóre nie udało się dobrze oddać, ale dobrze spełniają swoje zadanie. Pomagają w znalezieniu klejnotów. Wskazują kierunek. Póki nie są uśpione. Te tatuaże rozbłyskają wyłącznie wtedy, gdy klejnot wyjdzie z ciała swojej nosicielki. Czyli w przypadku zagrożenia życia lub wtedy, gdy jest on uradowany. Dzieje się to dlatego, że mają wspomnienia naszych dawnych przyjaciółek. Może wam to pomóc w dokonaniu transformacji. Do niej są potrzebne specjalne słowa, bo inaczej się nie uda. Uważajcie na.

- Na kogo? - Noemi wyraźnie roztrzęsiona z powodu opowieści spytała.
- Nie wiem, tu się urywa. - Iris wzruszyła ramionami. - Może coś jest na drugiej stronie.
Odwróciła kartkę i kontynuowała.
- Ona wróci. Wiem to. Pewnego dnia. Strzeż się.
- To wygląda jakby ktoś zrobił to specjalnie. - Orion wzdrygnął się i przeszły po nim ciarki. - Przynajmniej coś wiemy o tej, delikatnie mówiąc, dziwnej historii.
- Delikatnie mówiąc to możliwe, że ktoś czytając tą książkę pił kawę. - Iris przyjrzała się uważniej plamie. - Czyli najzwyczajniej mógł być to zwyczajny wypadek w pracy.
- W pracy? - spytał się Perseusz. - Mówisz, że może ktoś po prostu zrobił to niechcący?
- No, a nie? - zdziwiła się. - Tak, w ogóle to teraz nie ważne, bo to nie jest wyjątkowo istotna informacja.
- Jak nie? - zdziwił się Zeus. - To coś mówi o powrocie tej złej bogini, a ty na to tylko "to nie jest istotna informacja".
- Nie bądź taki nieprzyjemny. - wydęła policzki i odwróciła się do niego plecami. - Uważam tylko, że teraz już mamy dosyć problemów, by przejmować się tym zakrytym końcem zdania za plamą od jakiegoś czarnego napoju.
- Ta historia jest chora. - odezwała się Nike. - Teraz mogę iść spać?
- Jasne. Spadaj. - machnęła dłonią Iris, a sama zaczęła mrugać oczyma. - Co się tak patrzycie?
- Wiesz, jak chcesz to też idź spać, bo taka nieżywa nam tu nie będziesz potrzebna. - mruknął Hermes. - Noemi, czy wszystko jest z Tobą w porządku? Zbledłaś.
- Zdałam sobie sprawę, że noszę w sobie coś, co powstało z skrzydeł jakiejś zabitej czarodziejki. - ugryzła się w wargę. - To trochę, no wiesz... Bardzo dziwne.
- Nie bądź taka zmartwiona. - Artemida klepnęła ją po plecach. - Ja żyję w jednym ciele z krwiożerczą wampirzycą. To o wiele gorsze.
- Artemida, to poważne! - zganiła ją Concordia. - Jak ty byś się czuła w takiej sytuacji?
- Bywało gorzej. - wzruszyła ramionami. - Wiem, że u Ziemian w średniowieczu taka historia mogłaby być jakąś bajką na dobranoc.
- Niekoniecznie. - mruknęła Halia. - Artemida, nie powinnaś tak sobie gadać o tym, co jest gorsze. Każdy inaczej wszystko przeżywa. Ta historia była naprawdę niespotykana jak na nasze dzieje. Wiemy, że już wcześniej wyrywano czarodziejkom skrzydła, ale jeszcze nigdy nie służyły do wytworzenia czegokolwiek, a jedynie osłabienia czarodziejek, czy ewentualnie odebrania im mocy. Wiesz jednak, że czary są różne. Tym razem to była czarna magia. Czarownice eksperymentowały już z innymi magicznymi rzeczami. Jednak takie coś było czymś nowym.
- No dobra. - warknęła ta w odpowiedzi. - Nikt, przecież nie oczekuje od nikogo żeby wiedzieć o wszystkim. Tylko mówię, co myślę. To, że tu na Ziemi też powstawały takie historie, napisane przez zwyczajnych ludzi.
- Nikt tu nikogo nie obraża. - starała się pomóc teraz jej siostra. - Chodzi tylko o to, że czasami musisz uważać na słowa, kochana.
- Możemy więc położyć się spać? - ziewnęła Iris. - Wiecie, że sen jest ważną częścią życia? Mam wodę zamiast mózgu i jak zaraz się nie położę, to zacznę opowiadać jakieś brednie, a nie zachowywać się jak świetna liderka, którą jestem.
Zeus i Orion parsknęli na tą uwagę śmiechem, ale zreflektowali się pod jej strasznym spojrzeniem jeszcze straszniejszym z podkrążonymi oczami.
- Hermes, zanieś mnie. - mruknęła i jeszcze raz przeciągle ziewnęła. - Nie czuje nóg.
Ten westchnął i zabrał ją na plecy. Prawie uderzając w ramę drzwi wyszedł z nią z pokoju.
- Dobra, to dobranoc. - uśmiechnęła się Halia. - Orion...
- Nie mam zamiaru cię nieść. - ten warknął, patrząc na nią spode łba. - Jesteś za...
- Nie o to, baranie! - krzyknęła. - Chciałam ci tylko życzyć dobrych snów. Fajnie, że jak próbujesz być dla kogoś miły, to ten tylko gada o twojej wadze.
Zanim przeprosił, ta już pognała pędem do łóżka.
- Coco. - Artemida przytuliła się do dziewczyny. - Zanieś mnie.
- Nie. - powiedziała zdenerwowana zachowaniem nastolatki. - Dobranoc wszystkim!
Zeus powiedział do Noemi:
- Dziś prześpię się na dole. Proszę, przykryj ją kołdrą.
- Nie ma sprawy. - odparła i zniknęła za drzwiami.
Patrzył na wychodzących Atenę i Perseusza, by paść zmęczonym i od razu zasnąć ze zmęczenia.

Tymczasem Tyzyfone otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju, w którym się znalazła. Wyjąkała zdumiona:
- Gdzie ja jestem, do kroćset?
Pomalowane na biało ściany, takie same łóżka i szafeczki koło nich. Po jakimś czasie domyśliła się gdzie jest. To mogło być tylko jedno miejsce. Dostrzegła wreszcie zegar na ścianie, który wskazywał na godzinę trzecią. Z powrotem położyła się na łóżku. Westchnęła. Była sama w jakimś szpitalu. Spojrzała na przyłączone do niej przewody. Zastanowiła się, czy koniecznie są jej potrzebne. W końcu stanowczo oderwała je wszystkie i wstała z łóżka. Trochę chwiejnie podeszła do okna. Spojrzała na swoje ciuchy. Zmarszczyła brwi. Cichy szept i znowu była w swoich zwyczajnych ciuchach. Skupiła się i straciła grunt pod stopami. Przeniknęła przez szybę. Wzniosła się wysoko ponad chmury. Leciała w przestworzach. Myśląc o tym tylko jak zdobyć klejnot i rozdeptać każdą jego cząstkę.

- Alekto, czemu mnie nie poznajesz?
Znowu go usłyszała, ten głos. Podeszła do lustra i przyglądała się swojemu odbiciu. Teraz nagle wrócił. Po tym wszystkim. Rozbiła z wściekłością lustro. Te nie mogło krzyknąć, ale drasnęło ją jednym z kawałków. Szybko zatamowała krwawienie i widząc, co zrobiła, naprawiła zwierciadło przez podniesienie cząstek i scaleniem ich w jedną z powrotem. Teraz musi zrobić coś przez co na zawsze pozbędzie się tego głosu. Ten nie dawał jej spokoju, bo zaraz znowu usłyszała, jakby szept mówiący do niej:
- Nazwałaś mnie siostrą, nie pamiętasz.
- Nie pamiętam! - wrzasnęła do lustra. - Nie pamiętam.
Osunęła się na ziemię. Czuła jak zatraca się w szaleństwie. Wszystko to, bo nie chciała zapomnieć o tamtej osobie. Nie ważne, że jedynymi osobami, które kochała były jej siostry i nietypowy brat. Tamta osoba była dla niej zbyt cenna, by się jej wyprzeć. Spróbowała się uspokoić przez oddechy, gdy nagle usłyszała:
- Jeżeli udajesz, że ze mną się nie przyjaźnisz, to niech będzie, jak mówisz.
Wtedy zrozumiała, ale nagle poczuła, jakby coś co uderzyło w jej głowę. Jakby czarna kulka, uderzyła ją z całej siły. Gdy wstała, nie słyszała już nic poza własnym oddechem i biciem serca.

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 01-05-2016 22:50
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-04-2016 12:48
Już myślałem, że będę musiał napisać, że poprzednie rozdziały są lepsze od tego, ale tego nie zrobię, ponieważ ten również mi się podobał tak samo, jak poprzednie. Z początku było mało ciekawe, ale potem już zaczęło się rozkręcać.
Wyjął z kieszeni chusteczki. Dziewczyna wzięła je i zaczęła głośno wydmuchiwać nos. Upewnił się, że wszystko jest w porządku i nie ma już na książce więcej kurzu, po czym przeprosił nastolatkę.
Od tego momentu do końca rozdziału zaczęło mi się podobać, ponieważ uważam, że dopiero od tych fragmentów zaczęła się akcja rozwijać.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 24-04-2016 15:16
Kolec, dzięki za komentarz uśmiech! Widzę poprawę. Widzisz, ja zaczynam się chyba poprawiać w pisaniu (przynajmniej w porównaniu z początkiem), a ci idzie lepiej z komentowaniem! Dobrze to słyszeć. Było mało ciekawe, bo musiało się rozkręcić XD! Okej. Trzeba chyba rozkręcać akcję szybciej, co? Czekam na dalsze opinie. Jeszcze raz dzięki za znalezienie czasu.

Rozdział 57 "Robi się coraz dziwnej."

- Alekto! - Fobos potrząsnął leżącą na ziemi kobietą. - Żyjesz?
Kobieta podniosła się z posadzki z drewnianej spleśniałej podłogi. Złapała za głowę i wyjąkała:
- Co tu się dzieje?
- Jak co tu się dzieje? - odparł zdenerwowany chłopak. - Usłyszałem, jakby coś się stłukło i przyszedłem tu sprawdzić, czy wszystko jest w porządku!
- Serio? - zerknęła na niego, przechylając głowę. - Nie pamiętam niczego, co dzisiaj robiłam.
- Zmęczenie? - na to pytanie nie usłyszał odpowiedzi. - Dobrze się czujesz?
- Raczej tak. - spojrzała na swoje dłonie. - Tylko tutaj mam jakiś bandaż.
- Dobra, nie ważne. - Fobos westchnął. - Dobrze, że nic ci nie jest i tyle. Chodźmy już spać, bo nie wstaniesz rano.
Pokiwała głową i wyszła z pokoju, który kiedyś był łazienką. Fobos zerknął na lustro. Dotknął go i przeszyły go dreszcze. Nie. Zdawało mu się. Tutaj, przecież spotkał Alekto. Nikogo innego. Uspokojony poszedł kłaść się spać. Padł na łóżko, które niebezpiecznie zatrzeszczało. Spanie na podłodze jednak wykluczył. Jeżeli ta rudera się zawali, to przynajmniej nie spadnie na ziemię. Tak powinno być bezpieczniej. Kręcił się chwilę w łóżku, ale nie mógł zasnąć. Wstał i wyjął z plecaka paczkę gum. Parę wpakował do ust resztę schował z powrotem. Znowu położył się na łóżku i nasłuchiwał. Może jednak mu się nie przewidziało i widział coś lecącego w stronę łazienki. Jednak nie słyszał nic. Spróbował wyczuć je swoją czarną magią, ale poczuł tylko energię bijącą z Megajry i Alekto. Prychnął. Zrzucił to wszystko na zmęczenie, ale obawy zostały.

Nie mogła zasnąć. Policzyła już wszystkie gwiazdy, ale nadal mimo zmęczenia nie udawało jej się zasnąć. Wiedziała, że teraz nie ma co się obawiać powrotu do Nightmare. No właśnie. Oznaczało to, że miała rację i Fobos mógł ją oddzielić od jego świata, ale tego nie zrobił. Co jeśli to on ją tam przyłączył? Zaczęła rozważać wszystkie wydarzenia, które ją spotkały. Nie rozumiała dlaczego on tak bardzo chciał jej towarzystwa, a teraz ją opuścił. Nie popełniała żadnego błędu prawda? Tęskniła. Tak, choć czasami mówiła sobie, że to dlatego, że się przyzwyczaiła do tego niezwykłego świata. Świata gdzie wszystko mogło być poniekąd możliwe. Tam wystarczyło, że pstryknął i już. Dostawał co chciał. Co on czuł, że tak postanowił? Ona wiedziała, że czuł do niej to samo. Wybrał, więc to co chciały jego siostry. Nienawiść do reszty świata i chęć zemsty. Wiedziała, że nie był zły. Tylko nie zaznał miłości. Jego siostry były zbyt przepełnione złymi emocjami, by pokazać mu siłę miłości. Oczywiste, że na pewno go kochały, ale wolały pogrążać się w gniewie, niż zacząć nowe życie. Tak się nie da. Fobos musi wiedzieć, że to nienawiść i gniew skończą się na tym, że umrą złe i samotne w swoim pragnieniu zemsty. Co jeśli zemszczą się na Ziemi? Znajdą nowe ofiary? Zatracą się w pustce? Coco chciała go zobaczyć i porozmawiać, jednak on był daleko. Pewnie w jakiejś okropnej kryjówce, gdzie wszystko mogło się zawalić lub nie dochodziło światło. Nie chciała, by to się skończyło tak, że mężczyzna tak jak siostry będzie pogrążony w tym, by zniszczyć Ziemian. On taki nie był. Musi coś zrobić. Jej ciało zadrżało, gdy usłyszała cichy głos w głowie:
- Uda ci się to. Poczekaj tylko.
Zerknęła na swój tatuaż. Serduszko w środku na chwilę zamigotało. Dotknęła go i uśmiechnęła się do siebie. Musi zacząć coś robić. W końcu użalanie się nad sobą nie sprawi, że znajdzie swój klejnot. Tym razem udało jej się zasnąć.

Nike miotała się w łóżku przez sen.
- Co to ma być? - zobaczyła twarz Francine. - Ta sukienka nie jest nawet średniej jakości.
- Panno Francine, ale to jedyne na co nas w tym momencie stać.
- Nie kłam, Richard. Tylko chcesz żeby ta cała Katline zajęła moje miejsce.
- Kathy! To nie tak. Francine, bądź profesjonalistką. Jutrzejszy pokaz jest dla nas ważny. Masz tu adres i pamiętaj. Nikt nie jest niezastąpiony.
Nike spojrzała na kartkę i jeszcze raz przeczytała adres. Spróbowała ją chwycić, ale wszystko zaczęło się oddalać. Teraz leciała w przepaść. Widziała twarze wokół siebie. Twarze swoich przyjaciół. Nagle wszystko ustało i znalazła się w białej przestrzeni. Rozejrzała się po rajskim świecie i zaczęła biegać po łąkach. Rwała kwiaty. Śmiała się. Wszystko było takie piękne. W kółko biegały tańczące marchewki. Nagle słońce zasłoniły czarne chmury. Nie ciemne, a czarne. Nie widziała nigdy takich chmur. Poczuła, że się dławi i ktoś co chwila szepcze strasznym głosem:
- Przeklinam cię.
Wstała z wrzaskiem. Uspokoiła się, że to był tylko sen. Wyjęła zatyczki i zerknęła na Iris. Nagle coś sobie przypomniała. Szybko chwyciła długopis i nabazgrała adres. Chwilę posłuchała chrapania Iris, by znowu włożyć zatyczki i wrócić do spania. Jak wstała nie pamiętała już ani tego, co śniło jej się za pierwszym razem, ani za drugim.

Hera otworzyła oczy. Do pokoju wpadało delikatne jeszcze światło. Zerknęła w stronę miejsca, gdzie powinien leżeć Zeus. Jednak go nie było. Odłożyła na bok koc. Szybko zeszła na dół, bijąc się z myślami. Nagle cofnęła się i spojrzała na swoje łóżko. Nie było tam Noemi. Może jest na dole? Przemknęło jej przez myśl. Szybko więc schodziła schodami, by szybko pozbyć się złych myśli. Jednak na dole zauważyła tylko śpiącego na kanapie Zeusa. Przestraszyła się. Jeszcze pobiegła do innych pokoi na parterze i innych piętrach. Nie było jej. Obudziła Zeusa mocnym szarpaniem. Ten mruknął:
- Miałaś mnie nie bić.
Jednak ona zamiast rzucić jakąś kąśliwą lub przepraszającą uwagę szybko niemal krzyknęła:
- Nie mogę znaleźć Noemi!
- Jak to? - Zeus powoli zaczynał kontaktować. - Sprawdziłaś czy nie ma jej w domu?
- Tak. - w tym samym tempie potrząsnęła głową. - Szybko musimy ją znaleźć. Może być blisko domu, ale i tak grozi jej niebezpieczeństwo, gdy jest sama.
Zeus westchnął:
- Mam iść w piżamie?
Jednak jak tylko zobaczył jej poważny i zmartwiony wzrok, zaraz wstał i razem potykając się o własne nogi, wybiegli z "Strażnika Nadziei". Przemieniła się i pofrunęła ponad domy. W lesie dojrzała światło przypominające jej czar magiczny. Krzyknęła o nim do chłopaka. Ten zmienił się w czerwonego kruka i dołączył do niej, wznosząc się ponad drzewa. Płynęli w powietrzu. Nie tracili wysokości czy szybkości. Hera zacisnęła wargi. Poczuła złą energię. Jej skrzydła były dla niej zbyt wolne. Zobaczyła w końcu ją siedzącą na ziemi i drżącą jak osika. Odsuwała się od czegoś, co było poza zasięgiem jej wzroku. Jednak i bez tego z łatwością mogła zgadnąć, że nie było to coś, a ktoś bardzo jej znany. Przecięła powietrze wytwarzając spory powiew wiatru. Zdekoncentrowała przeciwniczkę, która zaskoczona odskoczyła na chwilę do tyłu. Stanęła przed nastolatką, a zaraz obok niej stał Zeus. Tyzyfone zacisnęła dłonie w pięści. Jej plan legł w gruzach. Te czarodziejskie dziewczę wstało zbyt wcześnie. Udało jej się wywabić dziewczynę z domu, podając się za jej matulę, zaprowadzić w las, gdzie miała spotkać ojca, a miała zniszczyć klejnot umieszczony w tej Ziemiance. Teraz jednak musiała stoczyć bój. Tak stali, szczerząc kły do siebie oblani blaskiem słońca, gdy czarownica zdecydowała się na pierwszy ruch.
- Iluzja ciemności. - rzuciła się w stronę czarodziejki i jej chłopczyka.
Ta jednak przygotowała się na to i odebrała czar na ochronną tarczę. Odpowiedziała kontratakiem, rzucając cios:
- Huk melodii!
Uderzyła ją w twarz. Policzek jej spuchł. Wtedy zdecydowała się działać odwrotnie. Wpadła na coś nowego. Uśmiechnęła się szaleńczo do samej siebie i skoczyła. Hera ze zdziwieniem patrzyła jak ta rzuca się w stronę chłopaka. Nie był na to gotowy. Zmęczony po bitwie i senny. Złapała go za kark. Drugą rękę przyłożyła mu niczym lufę pistoletu do głowy. Z palców błyskały czarne iskry. Hera już chciała uderzyć w nią z całą nagromadzoną nienawiścią, ale ta ją ostrzegła:
- Hola, hola. Jedno zaklęcie i twój kochaś skończy źle. W najlepszym przypadku zostanie kaleką do końca życia. Oddaj dziewczynę z klejnotem, a dalej będziecie mogli żyć w szczęściu.
Zeus potrząsnął głową, na ile pozwalała mu zaciśnięta dłoń wiedźmy. Hera miała wrażenie, że jest w jakimś odległym świecie. To co się działo, musiało być snem. Okropnym i potwornym snem. Jednak to była rzeczywistość. Szara i okrutna rzeczywistość. Noemi podniosła się i pytająco spojrzała na nią. Nie. Nie może jej oddać. Porzucić. Wiedziała, że skazałaby ją na pewną śmierć. Nie chodziło już nawet o klejnot. Tylko o nią. Nie wybaczyłaby sobie, jakby coś się stało tej miłej i mądrej dziewczynie. Tyzyfone jednak miała kogoś w garści. Nie mogłaby żyć dłużej bez Aresa. Myślała, że ktoś przybędzie jej z pomocą. Ocali ich wszystkich jednak czarownica wydusiła:
- Tik tak. Zegar tyka. Dawaj klejnot, bo chłopak znika.
Zaśmiała się ze swojego żartu. Wtedy Hera zrozumiała, że to ona musi coś zrobić. Czuła się bezsilna. Zostało jej jedne rozwiązanie. Tylko to wydawało jej się czymś przez co uratuje ich oboje. Musi dokonać transformacji. W ten sposób ocali ich dwoje. Tylko jak tego dokonać. Zaraz klejnot poruszył się, gdy Noemi grała na skrzypcach. Po za tym to mnie wybrał na jego Strażniczkę. Czy to oznacza to, co myśli? Nazwa musiała być związana z muzyką. Czuła to. Jednak bała się pomylić. Czas mijał. Tyzyfone nie wytrzymała i krzyknęła:
- Niech giną oboje!
- Nie. Ja Strażniczka Muzyki Ludzkich Serc nie pozwolę ci na to! Believix!
Powietrze przeszyło silne fioletowe światło, które odrzuciło Tyzyfone i dało szansę na ucieczkę Zeusowi. Przez ciało Hery przeszło niewyobrażalne ciepło. Zaczęła się przemieniać. Zamiast piżamy miała teraz na sobie fioletową bluzkę na ramiączkach sięgającą do bioder nad którą na jej szyi wisiał naszyjnik zakończony zielonym klejnotem, pod bluzką mieściły się ciemnoniebieskie krótkie spodenki i szarawe długie buty na podwyższeniu. Poza naszyjnikiem we włosach miała wpiętą spinki w kształcie nutki i serduszka oraz na ręce przywdziała prześwitujące delikatnie zielonkawe rękawiczki sięgające od łokcia do początku nadgarstka na których znajdowały się perłowe bransoletki. Jej skrzydła były zdecydowanie węższe na dole i ostro zakończone w jasno fioletowo niebieskim kolorze. Włosy pozostały w kitce, ale po bokach twarzy miała wypuszczone parę pasm, w przeciwieństwie do codziennej fryzury. Spojrzała na nową siebie i po chwili krzyknęła:
- Serio?! Kto wymyślił tak dziwną nazwę?! Palę coś z bezsilności, a tu ziu?! Jestem czarodziejką Believix?!
Jej krzyki przerwał wymierzony w nią czar. Uskoczyła na bok i spojrzała na wnerwioną Tyzyfone. Była wściekła na nią. Hera spróbowała wykonać czar, ale był tak słaby, że nawet nie doleciał do jej wroga. Zacisnęła zęby, gdy usłyszała głos Noemi i Zeusa:
- Skop tej czarownicy tyłek!
Hera uśmiechnęła się i krzyknęła:
- Klejnocie, użycz mi swojej mocy.
Ciało Noemi zabłyszczało niczym latarnia. Hera pofrunęła w jej stronę, gdy oślepiło ono na chwilę wiedźmę. Noemi zemdlała, a z jej ciała wydostał się klejnot, który przy zaskoczeniu Hery zmienił się w łuk. Zerknęła na Zeusa i spytała:
- Co teraz? Nie mam strzał.
Zaś Tyzyfone zbliżała się nieubłaganie zaciskając pięść z przygotowanym czarem. Jeden skok i w jej dłoni wylądowała ogromna czerwona strzała. Napięła łuk z całej siły myśląc o tym czy nie rani chłopaka i wypuściła strzałę, gdy podła kobieta była koło trzech metrów przed nią. Poleciała prosto w kierunku jej serca. Tyzyfone nie zdążyła wyszeptać nawet początku zaklęcia, gdy ta uderzyła ją w klatkę piersiową z niespotykaną szybkością. Odbiła się jak piłka i wróciła do właścicielki, która patrzyła jak kobieta zaczyna się krztusić z nieznanego jej powodu i osuwa się na ziemię, złorzecząc. Noemi patrzyła na to z przerażeniem, ale też podziwem. Hera zastanowiła się czy nie podlecieć do kobiety, ale zbyt się bała. Z drugiej strony nie chciała jej zostawiać na pewną śmierć. Nagle przypomniała sobie słowa jej matki:
- Hero, wojna to straszna rzecz. Wiele ludzi z niej nie wraca i umiera. Proszę, nie idź na żadną wojnę, gdzie zbroczysz sobie sumienie czyjąś krwią. Jeżeli masz chronić kraj, pamiętaj o tym, że każdy bez wyjątku zasługuje na życie. Nie ważne jak zły. Nawet niech żyje w więzieniu, ale żyje. Nie możesz się stać taka jak one. Jak Prastare Wiedźmy.
Odczekała chwilę. Patrzyła jak Zeus wraca do swojego, a raczej wymyślonego codziennego ciała. Nadal był słaby, ale nie krwawił. Podeszła do wiedźmy, która wyglądała jak śpiąca kobieta opalająca się na słońcu i powiedziała po chwilowym wahaniu:
- Strażniczki Ziemi! Zoomix!
Jej skrzydła zmieniły kształt na podobny do litery "x". Zerknęła na Zeusa i Noemi:
- Chodźcie. Czas odstawić ciebie i tą złą kobietę tam, gdzie ktoś się nią zaopiekuje.
Podbiegli do niej i nagle znienacka mocno przytulili. Noemi powiedziała:
- Jesteś świetna!
- Bezkonkurencyjnie, Herciu! - dodał Zeus.
- Hej, hej. - odparła Hera. - Nie jestem super. To wszystko zdarzyło się przez jeden wielki przypadek i z twoją pomocą, a ty kretynie nie zdrabniaj mojego imienia!
Uderzyła go w ramię zanim kapnęła się, że wszystko zaczyna wracać do normy, więc zaraz odwróciła się i zrobiła obrażoną minę. Westchnęła wyjątkowo długo, by dać temu elfowi do pomyślunku i złapała Noemi za dłoń, mówiąc:
- Pani Noriko czeka. Zeus wziąłbyś naszą złą królową na ręce czy ją jakoś inaczej złapał, bo ja nie mam jak to zrobić?
- Spokojnie. - Zeus wziął kobietę na dłonie i sapnął znienacka. - Wyglądała na zdecydowanie lżejszą. Tym razem musimy zrobić tak żeby nie wyszła z szpitala tak prędko, bo nie mogę dźwigać ją za każdym razem.
- Chyba znam taki szpital. - wymamrotała Noemi. - Możemy po prostu powiedzieć, że jesteśmy z jej rodziny i by ktoś stał koło jej łóżka.
- No nie wiem czy ktokolwiek poza jej siostrami i tym wampirem będzie chciał ją pilnować...
- Szybko! - przypomniał się Zeus. - Zaraz ją wypuszczę na tą trawę i zostawię.
- No okej. - Hera złapała go za rękę. - Tokio!
Po chwili zdziwiona przelatująca mewka japońska patrzyła jak miejsce, gdzie słyszała z daleka ludzkie głosy jest puste, a nigdzie wokół nie ma już nikogo poza zwierzętami.

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 01-05-2016 23:02
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-05-2016 23:23
Jestem! Hehe, zdaję sobie sprawę jak bardzo się z tego cieszysz xd. Na początku wyjaśnię w skrócie, czemu tak długo nie pisałam. A otóż zaczęłam nadrabiać Twoje rozdziały, gdy dokładnie 16 kwietnia mój laptop strzelił focha, wyłączył się i więcej się nie włączył (akurat przed egzaminami trzecich klas, gdzie miałam trzy dni wolnego!). Od razu kupiłam nowy komputer, ale musiałam na niego czekać, gdy wreszcie przywiozłam go do domu, to okazało się, że Internet w nim nie działa, więc nic nie mogłam zrobić, a na następny dzień się zepsuł xd. Więc kolejne dwa dni musiałam czekać. Oto moja historia, a teraz rozdziały.
Dużo się wydarzyło od mojego poprzedniego komentarza. Widzę, że akcja idzie w ruch. Mamy już dwa Klejnoty, w tym jeden już przekonany. Powiem Ci, że spodziewałam się, że któryś Klejnot będzie jakąś wyniosłą postacią z nie wiadomo jakim charakterkiem (ta modelka się tak zapowiada), ale spodziewałam się, że trafi się taka osóbka Herze, a nie Nike. Jednak może to i dobrze. Nike też przyda się osobny wątek, więc czekam z niecierpliwością na rozwinięcie jej akcji.
Atena wreszcie zaczyna pokazywać więcej emocji, bardzo się z tego cieszę, ale i tak czekam na wątek miłosny AtenaxPerseusz. Ja chcę ich więcej!
Serio? "Strażniczka Muzyki Ludzkich Serc"? Nie było niczego lepszego? Jeżeli chodzi o mnie, to trochę się na Tobie zawiodłam. Spodziewałam się powalającego z nóg hasła, a tu taki banał (który nawet się nie rymuje czy coś)... Ale przynajmniej reakcja Hery była odpowiednia do tego stanu rzeczy, więc jak najbardziej wybaczam Ci to xd.
Jeżeli chodzi o Zeusa/Aresa, to jestem bardzo ciekawa, jak ich dalsze relacje potoczą się. Widać, że Hera coraz bardziej zbliża się do niego i tak naprawdę nie może bez niego żyć (jej słowa), ale to jeszcze nie "to" (wiesz, o co chodzi).

Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Masz wielkie pole do popisu, wymyśliłaś świetną fabułę i liczę, że wykorzystasz to w stu procentach. Powodzenia!




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-05-2016 20:12
Jej! Gdy tylko zobaczyłam twój post, to skakałam wewnętrznie do nieba serce . Tęskniłam za twoimi bogatymi rad komentarzami. Współczuję problemów z komputerem i teraz tak myślę, że też muszę skomentować "Zmierzch bogów" xdd. Może Hera też będzie mieć wyniosłą osobę? Hmm? Szczególnie wątek przyda się Halii. Wychodzi obecnie, że jest taka bezpłciowa i sama nie jestem pewna jej charakteru, co mnie martwi. Z dawnych planów miała być śmieszką, ale tą rolę poniekąd przejmują Iris z Nike. Hah. Smocza, będzie ich dużo, spokojnie. Co do hasła... Sama nie jestem zadowolona. Może powinnam "pójść" w kierunku pomysłu tego, że będą wykrzykiwać hasła w stylu Sailor Moon? Typu "Każesz wybierać mi pomiędzy dwoma kochanymi osobami. Tak postępuje tylko tchórz i nieudacznik. Zraniłaś już za wiele bliskich osób. Ja, Hera, Strażniczka Muzyki, która płynie w każdym z ludzkich serc, nie pozwolę byś panoszyła się tu! Believix!". Jednak to by było długie, no i trochę mało oryginalne...
Heus jest pełną parą XD. Dziękuję, Smocza :cry: . Dzięki za wszystko, bo dzięki tobie między innymi mam siłę dalej pisać i dzięki tobie to opowiadanie jest takie, a nie inne!





Co myślicie o tym: https://www.facebook.com/StrazniczkiZiemi/? Warto się zająć tworzeniem czegoś takiego?


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 02-05-2016 22:02
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-05-2016 14:13
Piszesz coraz to lepsze rozdziały, dlatego też muszę przyznać, że bardzo przyjemnie mi się czytało. Sam początek był nawet fajny, połowa też była dobra, ale za to trochę gorsza od początku. Najbardziej mi się jednak podobała końcówka, ponieważ uważam, że tam się dużo więcej działo i było to bardzo ciekawie opisane. Dobrze, że tak to opisujesz, bo bardzo przyjemnie mi się czyta twoje opowiadanie.
Edytowane przez Sophie dnia 06-05-2016 10:53
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-05-2016 22:18
Kolec 257, widzę, że idzie ci już lepiej z komentowaniem. Jednak uważaj na powtórzenia typu "bardzo przyjemnie mi się czytało" i "bardzo przyjemnie mi się czyta twoje opowiadanie". To tak na przyszłość. Dziękuję za komentarz. Miło wiedzieć, że jednak ludzie czytają te moje wypociny.


Rozdział 58 "Tyle wątków?"

Otworzyła oczy. Poczuła, że jest przywiązana do jakiegoś łóżka. Szarpnęła z całej siły, gdy usłyszała krzyk:
- Proszę się nie ruszać!
Kobieta w białym kitlu podeszła do niej i powtórzyła:
- Nie ma się pani ruszać, bo będę musiała zastosować odpowiednie środki ostrożności, a to na pewno będzie mocno bolało.
Warknęła do niej niczym jakieś zwierzę, ale przestała się miotać. Kobieta odpowiedziała jej w podobnym tonie, a potem dopiero powiedziała:
- Ma pani gościa.
Tyzyfone od razu mocno się skrzywiła. To z pewnością nie mogły być siostry albo Fobos. Nie odparła nic na słowa pielęgniarki, więc ta wzięła to za zgodę. Do pokoju wszedł znany już jej mężczyzna. Usiadł obok jej łóżka. Zapadła nieprzyjemna cisza. W końcu przerwał ją, pytając:
- Kogoś się pani spodziewa?
- Nie. Moja rodzina mieszka za miastem i nie mogą przyjechać. - odparła od niechcenia.
- Jak się pani czuje? - spytał ją przechylając głowę w bok. - Ostatnio jak chciałem panią odwiedzić, to okazało się, że panią przeniesiono lub coś w tym stylu.
- Przestań mówić "pani". - zdenerwowała się kobieta. - Po prostu Tyzyfone i nie pamiętam, abym ciebie tu zapraszała.
- Chciałem tylko dowiedzieć się, czy wszystko z panią w porządku. To znaczy z tobą, Tyzyfone. Jednak jeśli nie chcesz mnie widzieć, to po prostu wyjdę. Nie chcę przeszkadzać.
- Bez znaczenia. - warknęła i odwróciła się plecami. - Nic nie ma znaczenia. Teraz mnie zamknęli w tym bezsensownym ziemskim ośrodku i nic z tym nie zrobię.
- Wszystko na pewno dobrze?
- Nie. Nic nie jest dobrze. Powinnam była wypełnić swoje zadanie, a nie...
Oprzytomniała, że zaczyna mamrotać o jej misji. Szybko odparła:
- Miło, że przyszedłeś, ale chyba już jestem tak zmęczona, że zaczynam paplać. Proszę. Idź i nie wracaj. Nie potrzebuję twojej dobroci. Zatroszczę się o siebie sama.
Ostatnie zdanie zdradzało jej gniew, choć siliła się na spokojny i słodki ton. Usłyszała westchnięcie i odgłos zamykanych drzwi. Zamknęła oczy i zatonęła w wspomnieniach z dawnych lat. Z czasów, które minęły kilkaset lat temu.

O tych czasach myślała też czesząca burzę włosów Alekto. Rzadko rozpuszczała wystylizowane w dziwne fryzury zazwyczaj koki włosy. Rytmiczne ruchy przerwała z momentem, gdy usłyszała otwieranie drzwi.
- Fobos? - spytała chłopaka. - Coś się stało?
- Sama musisz to zobaczyć. To mnie wykańcza. - wymamrotał. - Chodź ze mną do Nightmare.
- Jest już ranek. - odparła i odwróciła się od niego, by wrócić do rozczesywania kołtunów z jej włosów.
- To pilne. - warknął i pobiegł, by wyrwać jej szczotkę. - Nie wiem czemu, to tam jest i to mnie strasznie denerwuje.
Kobieta westchnęła, by zachichotać:
- Nasz Fobosik się przestraszył czegoś w jego krainie?
Przyciągnął ją do siebie zdecydowanym ruchem i wycedził przez zęby:
- Powtórz to!
- Ojeny. - warknęła i wyrwała się mu. - Możemy iść...

To samo powiedziała do Iris jej "siostrzyczka" i wcisnęła w dłonie nabazgrany na kartce adres. Iris odparła do niej:
- Co to ma być?
- Widzisz... - zaczęła niepewnie Nike. - Jak to przystawiłam do klejnotu, to zamigotał, więc jestem pewna, że to on opanował umiejętności pisania. Może magią. No i teraz mam tam iść.
- Jak tam chcesz. - wzruszyła rękoma. - Muszę się śpieszyć, bo się spóźnię. Podrzucę cię. O ile wiem to Halia ma wolne i chętnie się z tobą przejdzie.
Zerknęła na siedzącą na kanapie znudzoną dziewczynę. Zauważyła jej wzrok i po chwili odpowiedziała:
- Chętnie się przejdziemy. Orion nie ma już z kim filtrować, więc się pewnie z nami zabierze.
- Świetnie. - z holu dobiegł jeszcze jej głos. - My idziemy!
Usłyszały trzask drzwi. Halia wyszła z pokoju i skierowała się na górę, gdy Nike usiadła na kanapie i nadeszły ją złe myśli. Nie czuła się jakby to, że Francine jest jej Klejnotem, jest dobre. Ona jej nie cierpiała, a ją przecież też nie urzekła. Prawdę mówiąc, wolałaby już nie mieć żadnej asysty, niż mieć ją. W szkole poznała już wiele takich dziewczyn i miała ich naprawdę serdecznie dość. Jednak trzeba zdać się na los, bo zawiedzie resztę i znaleźć jakiś sposób, by ta dziewczyna im pomogła. Westchnęła. Delikatny dotyk na jej dłoni uświadomił jej, że to już pora, by iść. Musi się zmierzyć z strachem. Parę słów i wzniosła się w niebo. Jeszcze raz zerknęła na kartkę. Mniej więcej orientowała się, gdzie będzie mogła znaleźć tą ulicę, choć Tokio było istnym labiryntem. Zdała się na swój instynkt już chyba setny raz.

Kroki rozniosły się po korytarzu. Odwróciła się z prędkością światła, by wymówić zaciskając zęby:
- Karolina.
- Jestem Kathy! - nastolatka podeszła do Francine z zdenerwowaną miną, zaciskając pięści.
Ta tylko wzruszyła oczyma i spojrzała na towarzysza kruczowłosej dziewczyny. Był wysoki, a jego brązowe włosy przysłaniały część twarzy.
- Wiesz, że firma Deha i Deus to jedna z najgorszych? - spytała ją, obejmując mężczyznę wzrokiem, któryś już raz.
- Na pewno lepsza, niż Loki. - wykrztusiła lekceważącym głosem. - Dasz mi teraz przejść na pokaz, bo nie mam ochoty słuchać dalszych twoich zniewag. Liczę na owocną współpracę, a nie na ciągłe kłótnie. Powinnaś to dawno zrozumieć. Nasze agencje współpracują, więc proszę zamknij się jak masz co chwilę obrażać mnie i mojego pracownika. Wiedz, że myślę zmienić pracę, więc niech twój agent da mi spokój.
Odeszła i nie odwróciła się, gdy Francuzka zaklęła dowiadując się, o jej agencie i tym, że jednak nie do końca jest jej taki lojalny jak, by ona chciała. To jedyne, co wymagała od innych Francine. Dlatego każdy objaw tego, że jej agent szuka kogoś nowego, by przenieść się na inną osobę traktowała jako osobistą zdradę. Bała się jednak poruszyć ten temat z nim, choć i tak często kłóciła się z nim, gdy dowiadywała się o tym, że ma współpracować z modelkami, którymi ten próbował już coś obiecać. Wiedział przecież, że nie była taka głupia jak on myślał! Na razie musiała pozostać w tej sytuacji, bo musi przecież zdobyć pieniądze. Na ten cel. To najważniejsze. Obróciła się i zaczęła iść, w kierunku gdzie była garderoba, gdy usłyszała ten głos. To Nike krzyknęła do niej:
- Znowu się spotykamy! Niemożliwe.
Ta zmarszczyła brwi i lekko wpieniona odpowiedziała:
- No właśnie niemożliwe, co nie?

Podczas, gdy obie dziewczyny przygotowywały się na pokaz, Alekto wreszcie dotarła do dziwnych drzwi i nagle mruknęła:
- Wiesz, mógłbyś to trochę inaczej zrobić.
- Ja tego nie zrobiłem! - ten odparł zdenerwowany. - To dlatego ciebie tu przytachałem. To pojawiło się samoistnie. Zaprowadziła mnie tu taka czarna kulka, co dużo piszczała, a potem wyparowała.
- Co ty ćpałeś? - spytała, nie dowierzając. - No i skąd wziąłeś narkotyki?
- Nie ćpałem! - wrzasnął. - Byłem całkowicie trzeźwy, nie paliłem niczego.
- Skąd wiesz, że to nie iluzja?
- Ty też to widzisz, co nie? - westchnął. - Można to dotknąć. Nie mogę tego jednak otworzyć.
- Nie martw się, braciszku. - walnęła pięścią w otwartą dłoń, by potem uderzyć całą swoją mocą.
Odbiło ją na dziesięć metrów. Usiała i zaczęła chuchać w dłoń. Fobos podbiegł do niej i podał jej dłoń:
- Nie mówiłem?
- No to lipa. - wzruszyła ramionami. - Czy to coś złego ci zrobiło? Co z tego, że to tutaj jest?
- No nic, ale... - zawahał się. - Czyli według ciebie mam to tak po prostu zostawić w spokoju?
- Tego nie powiedziałam. Możesz to przecież obserwować. Na pewno się nie ruszy.
Wstała i dodała:
- Chyba, że to chodzące drzwi, co?
Fobos czuł już się lepiej, choć zła energia, która emanowała z drzwi jeszcze przez długi czas miała nie dawać mu spokoju.

Halia ziewnęła przeciągle. Siedzieli teraz w kawiarni naprzeciwko studia, ale nie mieli za wiele do roboty. Zdążyła już przeczytać najświeższą gazetę, a Orion przesiadł się do grupy dziewcząt. Z nudów policzyła nawet do dwustu, ale zaraz potem uznała to tylko za stratę czasu, który i tak nie umiała spożytkować. Mama pouczyła ją żeby nie rozmyślała za dużo, bo to tylko doprowadza ją do złych emocji. To była prawda. Halia potrafiła godzinami myśleć o wyrządzonych jej krzywdach i denerwować się zamierzchłymi sprawami, co doprowadzało ją do wściekłości. Ta zaś nie była przez nią pożądana, bo kończyła się zarówno emocjonalną jak i prawdziwą burzą. Myślenie o pozytywnych sprawach nie było dla niej tak zajmujące. Rozglądała się, więc po pomieszczeniu omijając stolik Oriona, bo ten wpędzał ją w istny szał samym swoim istnieniem. Szczególnie jego naturą casanowy. Szybko wyrzuciła go z głowy, bo do jej stolika zbliżyła się z uśmiechem kelnerka i uprzejmie ją spytała:
- Czy chce coś pani zamówić?
Halia zorientowała się, że jest trochę zażenowana. Wtedy zdała sobie sprawę, że siedzi tu już dłuższy czas bez niczego i nawet nie zajrzała, by zobaczyć co tu mają. Odpowiedziała z uśmiechem:
- Przepraszam. Po prostu to moje roztargnienie.... Poproszę kawę z mlekiem i cukrem.
- Nic się nie stało. - tamta odparła nadal z "bananem" na twarzy. Wtedy też nastolatka zerknęła na ramię, by zobaczyć, że tatuaż zaczął błyszczeć. Zakryła go dłonią. Kelnerka odeszła. Halia zorientowała się po chwili, co się stało.

Nike podeszła do Francine szykującej się do wyjścia. Zaczęła niepewnie:
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Bardzo chętnie, ale najpierw muszę skorzystać z łazienki.
Odparła z tym swoim strasznie wymuszonym uśmiechem. Nie dawała jednak za wygraną i udała się za Francuzką, by jak jej powiedziała umyć dłonie. Dostrzegła złość w jej oczach. Czekała aż skończy i jak ta myła ręce kontynuowała niestrudzenie:
- Chcę z tobą pogadać.
- O czym? - ta fuknęła jednak dodając słodszym tonem. - Mów kochana.
- Jestem czarodziejką. - odparła.
Zdziwiła się swoją bezpośredniością, ale już się stało. Ta złapała się za głowę, by zaraz spytać:
- Wszystko z tobą w porządku?
- Patrz, więc co mam zamiar zrobić. - warknęła i zaciągnęła ją na korytarz.
Zaczęła już parskać bez żadnych oporów, gdy nagle spojrzała na nią osłupiona. Nike podeszła bowiem do rośliny rosnącej tam w doniczce i sprawiła, że rozrosła się tak, że dotykała teraz z łatwością sufitu.
- Wariatka! - wrzasnęła momentalnie Francine.
Nike powstrzymała ją od dalszych krzyków ruchem dłoni. Dokładnie zamykając jej usta dłonią.
- Chcesz pogadać czy nie? - spytała ją bardziej stanowczo. - Mam dosyć już podchodów.
Dała jej za wygraną, bo bała się w duchu. Mimo to przez chwilę myślała żeby jej uciec. Potem jednak zdecydowała się iść za tą "pomyloną dziewczyną" i zobaczyć co takiego chce. Wyszły z budynku i udały się do kawiarni naprzeciwko, gdzie ta nieobliczalna gimnazjalistka usiadła koło najwyraźniej zamyślanej dziewczynie o włosach niczym wodorosty. Zanim zdążyła coś powiedzieć Nike powiedziała do Halii:
- Poznaj Francine, która za bardzo mi nie wierzy, ale nie można jej wymienić na inną. Francine to Halia.
- Ja się nie zgadzam na żadne szantaże. - zaczęła ta, gdy przerwała w momencie, gdy do stolika dosiadł się przystojny blondyn.
- To Orion. Taki nasz lowelas. - przedstawiła go. - Modelka Francine.
Mruknął powitanie. Był wyraźnie niezadowolony. Strażniczki domyśliły się, że podrygi do tutejszych dziewcząt najwyraźniej spełzły na niczym.
- Witaj w ekipie. - Nike z uśmiechem dotknęła jej ramienia. -Pozwól, że ci wszystko wyjaśnię zanim wezwiesz policję.

Koniec cz.2
Ps. Smocza nie zabij mnie tylko za chyba wiesz co.... wstyd


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 13-05-2016 16:00
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-05-2016 14:43
Wiem, że bardzo byś chciała, żebym ci napisał nad czym musisz popracować, ale w tym rozdziale tego nie zrobię, ponieważ całe opowiadanie bardzo mi się podobało i przyjemnie się je czytało. Wiem, że za krótko tutaj trochę napisałem i za to przepraszam, ale nic więcej tu nie mogę dopisać, bo tak bardzo mi się podobało.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-05-2016 21:27
Kolec bardzo dziękuję za komentarz! Nadal musisz uważać na powtórzenia. Nie przepraszaj. Po prostu nadal próbuj się rozwijać uśmiech !

Rozdział 59 "Wszystkiego się pomału rozwija."

Francine przejechała ręką po włosach. Wierzyła tym dziewczynom, ale to wszystko było takie niezwykłe. Dlaczego teraz? Dlaczego ona? Wszystko mieszało się jej w głowie. Miała ochotę uciec od nich, ale zbyt się bała, że mogą coś jej zrobić. Przyglądała się jej towarzyszom. Brązowowłosej nie bała się tak bardzo, ale jednak wydawała się jej zbyt szalona. Za to zielonowłosa, gdy nikt nie patrzył ją piorunowała spojrzeniem, aż drżała. Nie wiedziała czemu tak jej nie lubiła. Bo tak musiało być skoro tak się w nią wgapiała. Za to ten blondyn... Przystojniak, ale wynikało z rozmów dziewczyn, że straszny z niego pies na baby. Nie lubiła takich, więc dała sobie z nim spokój.
- Rozumiesz wszystko? - spytała ją niejaka Halia. - Powtórzyć, coś Francine?
- Nie. - zaprzeczyła i upiła łyk soku pomarańczowego. - Wszystko jest dla mnie jasne niczym słońce. Muszę tylko uwierzyć, że nie jesteście psychopatkami i nagle macie więcej mocy.
- Radzę ci mnie nie denerwować. - odparła tamta marszcząc brwi. - Skoro rozumiesz niebezpieczeństwo to teraz Nike będzie chodziła z tobą do pracy.
- Serio? - Nike spytała ucieszona. - Będę mogła odpuścić sobie z nauką?
- Czy tak powiedziałam? - wnerwiła się. - Po prostu nie będziesz miała tyle na nią czasu, co zazwyczaj.
- Nie mam zamiaru z nią chodzić za rączkę. - Francine warknęła. - Nasza agencja zapewnia nam odpowiednią ochronę, więc....
- Ty nie wiesz, o czym mówisz prawda? - odezwał się Orion. - Te kobiety chcą cię zabić. Są bardzo potężnymi czarownicami i nie mają zamiaru się cackać.
- Nie słyszę sprzeciwu. - Halia dodała. - Iris jeszcze ci to może wbić do główki. To nie jest prośba. Prędzej czy później będziesz musiała się z tym pogodzić.
- Rozumiem. - powiedziała w końcu, bo chciała mieć już spokój. - Nie muszę z nią gadać, tak?
- Wiesz co? - Nike wykrztusiła. - Przecież mamy taką unikalną więź...
- Nike. Widzisz tą dziewczynę? - przerwała ją Halia. - Tamta uśmiechnięta dziewczynę z pieprzykiem i fioletowym warkoczem.
- Ciężko jej nie dostrzec. - odparła czarodziejka roślin. - Coś z nią nie tak? To ukryta Erynia? Mam coś z nią zrobić?!
- Nie żartuj. - potrząsnęła głową błyskawicznie. - To mój Klejnot.
- Zazdroszczę ci! - wyjąkała ta zanim się zreflektowała się. - Nie bierz tego do siebie Francine!
- Właśnie, że już wzięłam. - podniosła się ta z kanapy. - Nie wyobrażam sobie naszej współpracy!
- Grozi ci śmierć, nie rozumiesz. - wyszeptała próbując nie krzyczeć. - One chcą cię zabić!
- Wy mnie nie lubicie. - wydusiła. - Ja was. Nie starajmy się na siłę.
Potem wybiegła. Nike jeszcze krzyczała za nią, ale ta już wypadła z kawiarni. Podniosła się i chciała iść za nią, ale Halia złapała już ją za rękę i powiedziała stanowczo:
- Nic na siłę. Sama mi to kiedyś powiedziałaś. Musimy ją przekonać, a nie zmusić.
Ta się po chwili poddała. Nie chciała robić afery. Halia kontynuowała:
- Wybacz. To pewnie wina tego, co ja robiłam. Następnym razem postaram się być dla niej milsza.
- Wpierw to ona mogła być milsza. - mruknął chłopak. - To nie jest wina tylko jednej osoby...
- Jak myślisz. - westchnęła tylko ta. - Nie wiedziałam, że będziesz mnie tak bronić.
- To nic nie znaczy. - wyjąkał. - Czasami każdy ma gorszy dzień.
- Ja mam gorszy dzień codziennie. - powiedziała bardziej do siebie, niż przyjaciół. - Trochę posiedźmy i wracajmy. Trzeba, by porozmawiać dzisiaj z naszą liderką...

Hera uśmiechnęła się i już po chwili mogła odpocząć. To była już ostatnia godzina jej zmiany. Mogła odpocząć. Musiała jeszcze poczekać na Noemi, która pomagała sprzątać stoliki. Dziś to była jej kolej. Tak jak Zeusa, w kuchni na zmywanie. Uśmiechnęła się na myśl, o tym, że nie będzie ją nękał, choć przez chwilę. Wtedy do szatni weszła rozchichotana Jacqueline. Gdy tylko ją zobaczyła spoważniała i zaczęła się przebierać. Hera zerknęła na błyszczący tatuaż. Tym razem lśnił płomień. Przez głowę przeleciało jej sto myśli. Przecież Noemi znajduje się stosunkowo daleko jak na to, by jej znak błyszczał. Chyba, że.... Zaśmiała się na tą myśl. Wprowadziła tym w zdziwienie jej koleżankę. Spytała się ta udając obojętną:
- Czemu to coś tak błyska? Oraz co cię tak rozśmieszyło, co?
- Nie słyszałaś o tym nowym trendzie w robieniu tatuaży? - Hera starała się brzmieć na pewną tego co mówi. - Teraz takie się robi. Nie są one stałe, ale świetnie, co nie? Śmiać się nie mogę? Nie bój się. Nie z ciebie.
Ta nie odpowiedziała. Hera zerknęła na jej rany. Nie były już takie "świeże". Najwidoczniej ostatnio ojciec jej nie bił. To dobrze. Przerwała ciszę pytaniem:
- Zeus powiedział ci coś miłego?
Dostrzegła rumieńce na jej twarzy. Nie wiedziała czemu, ale wydusiła:
- Nie chcę cię martwić, ale on... On ma już kogoś kogo lubi.
- Co? - w jej głosie dało się słyszeć ból, choć nie chciała zdradzać jak bardzo ją to zabolało. - Jesteś pewna Hera?
Hera poczuła się głupio. Nie powie jej przecież, że zdaje się, że stracił głowę dla niej, bo.... Hera zastygła. No właśnie dlaczego? Nie słyszała już nawet głosu Jacqueline:
- Kto to taki? Od kiedy? Myślisz, że to wzajemne? W sumie jak miało, by nie być wzajemne.... Jest jeszcze szansa prawda?
Hera spojrzała na nią dopiero, gdy spytała:
- Czy ona też go kocha?
Spróbowała powiedzieć coś sensownego, ale brzmiało to gorzej, niż jąkanie. Odparła dopiero po chwili:
- Nie wiem. Mówił mi tylko, że ktoś mu się podoba.
Skłamała. Jak mogła nie znać tej osoby? Miała ogromny żal do siebie, ale wyznanie wszystkiego nastolatce było, by dla niej za ciężkie. Ta wyraźnie się uspokoiła i powiedziała do niej:
- Spróbuję walczyć.
Odpowiedziała uśmiechem. Gdy wyszła znowu pogrążyła się w myślach. Przerwał je dotyk jej ramienia. Noemi spytała jej przestraszona zachowaniem czarodziejki muzyki:
- Wszystko u ciebie jest w porządku?
- Nic nie jest w porządku. - odpowiedziała, ale zaraz dodała. - Nie czuję się za dobrze. To pewnie zmęczenie i się najwyraźniej podziębiłam.
- Zrozumiałe. - uśmiechnęła się dodając jej otuchy. - Chodźmy już, bo zaraz mam... to znaczy pani Noriko zmieni zdanie.
Hera wstała i starała się ukryć, że w jej głowie i sercu rozgrywa się prawdziwa burza.

Atena ziewnęła. Była tu już jakiś czas, a do zamknięcia nie zostało za dużo czasu, mimo to nie czuła się na siłach. Spojrzała na zegar. Ostatni kwadrans i będą mogli zamykać. Dziś było sporo osób, żeby pożyczyć lektury do szkoły. Dostrzegła Perseusza. Odkładał jakąś książkę na półkę. Spojrzała na dział. Były to regały z książkami o psychologii i poradniki. Zaciekawiła się czego szukał tam chłopak, ale jakoś nie czuła się pewnie, by zapytać, bowiem gdy tylko dostrzegł, że go widziała tam od razu się zarumienił. Ostatnio coś często jego twarz przyozdabiały czerwone wypieki. Jej towarzysz, w ogóle robił się coraz dziwniejszy. Nie przeszkadzało jej to... No dobrze. Trochę zaczynało być to irytujące. Nagle przyszło jej na myśl. Może w kimś się zakochał? Z pewnością nie, w Herze. Wiadomo, że ją i Zeusa łączył bardzo dziwny związek... Concordia? Artemida? Raczej nie Halia. Iris też odpada. Z pewnością nie Nike. Nie sądziła, by gustował w młodszych. Kto został? Chyba już nikt. Chyba, że wpadła mu w oko jedna z osób, które tu przychodziły. Zanim zauważyła podszedł do jej biurko. Spytał się jej:
- Zamykamy już?
- Jeszcze parę minut. - powiedziała, choć chciała już iść. - Może jeszcze ktoś...
Jak na potwierdzenie tych słów przeleciała jakaś osoba. Niczym pędziwiatr zniknęła z jej pola widzenia. Wyjąkała zdziwiona:
- Widziałeś?
- No. - potwierdził. - Chyba jakaś dziewczyna. Poczekajmy trochę. Swoją drogą, dziś...
- Dziś? - zerknęła na niego pytająco, a jego policzki znów zrobiły się lekko szkarłatne. - Coś się dziś stało?
- Widzisz... - zaczął niepewnie. - Dziś wyglądasz...
Jego wypowiedź przerwało nadbiegnięcie zziajanej dziewczyny. Podała Atenie tom "Miłość, która już nie nadejdzie" i wyjąkała pomiędzy kolejnym sapnięciem:
- Wybacz... Nie powinnam... Tak późno...
- Spokojnie. - uspokoiła ją Atena. - Jeszcze z dwie minuty do zamknięcia. Poza tym wiadomo, że to nie zawsze o tej zamkniemy. Bardzo dobry gust. Proszę podpisać tutaj.
- Dziękuję. - nastolatka z czarnymi prostymi włosami wypisała kartę biblioteczną i oddała Atenie. - Uwielbiam tą autorkę.
Jej brązowe oczy się śmiały tak jak i Ateny. Atena podała jej książkę i po wymienieniu "Dobranoc" ta poszła w swoją stronę, z książką. Atena spojrzała na chłopaka, który patrzył się na nią z niedowierzaniem. Spojrzała na niego pytająco, by usłyszeć:
- Twój tatuaż skrzył jak gwiazda!
Atena uśmiechnęła się do siebie i powiedziała mu:
- Jeszcze tutaj wróci. W końcu musi oddać tą książkę.

Koniec cz.1


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~kolec 257
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 19-05-2016 13:37
Staram się unikać powtórzeń, ale jak widzisz, gdy nie jestem w stanie zastąpić tego innym synonimem, to wolę się powtórzyć, żeby zdanie miało sens. Z poprzedniego rozdziału, jak sama widziałaś było krótko, bo nie mogłem znaleźć więcej fragmentów, które mogłem skomentować. Ten rozdział podobał mi się nieco mniej od poprzedniego, ale też był ok. W tym rozdziale najbardziej podobał mi się ten fragment, bo przynajmniej trochę się wydarzyło:
- Właśnie, że już wzięłam. - podniosła się ta z kanapy. - Nie wyobrażam sobie naszej współpracy!
- Grozi ci śmierć, nie rozumiesz. - wyszeptała próbując nie krzyczeć. - One chcą cię zabić!
Rozumiem też, że nie zawsze się musi dziać, ale też dodam, że gdyby się dało, to czy by mogło być tutaj trochę komedii? Również tak jak poprzednie rozdziały bardzo przyjemnie się go czytało, ale myślę, że z kawałkiem humoru byłoby lepsze.
Edytowane przez Victoria dnia 02-10-2016 10:45
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 12 z 13 << < 9 10 11 12 13 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
~Vixen0
21:52:54 16.04.2024
Ciekawe czy będzie miał mega animacje, mam nadzieję że fabuła będzie tak dobra jak na początku Windą
~Vixen0
21:52:18 16.04.2024
Chce już 2025 rok aby obejrzeć ten sezon 9 dla nowego pokolenia XD
~Vixen0
21:52:01 16.04.2024
OMG
^Flamli0
21:43:22 16.04.2024
~kolec 257 16:19:42 16.04.2024 Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze
dobrze, że wytłumaczyłeś mi zasady poprawnej pisowni :]
~EmilyWinxClub0
18:40:09 16.04.2024
Przygotujcie się na to że reboot Winxa będzie totalnym pomieszaniem oryginalnego Winxa ze wszystkich sezonów, World of Winx oraz Fate.. aż głowa boli co oni nawyprawiali z tą marką
~EmilyWinxClub0
18:26:05 16.04.2024
W nowym komiksie stroje dziennie z 1/2 sezonu, na okładce Sirenix z 5 sezonu, w komiksie Sirenix z 8 sezonu w starej kresce, też bez zmiany koloru włosów i Selkie. Oni już stracili kontrole xd
~kolec 2570
16:19:42 16.04.2024
Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze.
~Vixen0
11:30:05 14.04.2024
Miałam ten magazyn placze
~Vixen0
11:29:48 14.04.2024
Ale nostalgia mi się włączyła
~Vixen0
11:29:40 14.04.2024
~Vixen0
10:29:25 14.04.2024
Same mocy. Powinno być samej
~Vixen0
10:28:55 14.04.2024
~Vixen0
10:28:50 14.04.2024
Ktoś tu zjadł literę
~Vixen0
20:06:25 13.04.2024
Zawsze można zamówić z zagranicy, ale to nie to samo bo nie każdy zna Włoski :>
~Vixen0
20:05:58 13.04.2024
Wielka szkoda że magazyny padły
^Flamli0
17:50:21 13.04.2024
~Vixen 14:06:57 13.04.2024 Wq to jeszcze komiksy w Polsce żyją ?
oj nie, od paru lat już nie ma
~Vixen0
14:08:44 13.04.2024
Najbardziej wspominam czasy Believixa
~Vixen0
14:08:01 13.04.2024
Ale ten czas leci :cry:
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.