Nowości
18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

23.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 3 sezonu i pełną wersję piosenki Enchantix po włosku

Użytkowników Online
 Gości Online: 1
 Brak Użytkowników Online

 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,045
 Najnowszy Użytkownik: ~NettaArt
Dzisiejsi Solenizanci
LucyHeartfilia
Zara

Twórczość
Opowiadania
❧  Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)  ☙

Strona 9 z 13 << < 6 7 8 9 10 11 12 > >>
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-03-2015 16:36
Atena zasnęła ze zmęczenia a Perseusz okrył jej ciało kocem zaniósł do łóżka, po czym sam czuwał.


I love you za to! To chyba był najlepszy moment w całym tym rozdziale. Szkoda tylko, że taki krótki, ale... Suuupcio!

Pomysł na cofnięcie się w czasie był oryginalny, chociaż okazało się, że ich kompanie tak naprawdę znajdują się niedaleko i wystarczyło nieco dalej poszukać xdd.
Hakate na wolności! Same "ochy" i "achy" xdd. To było bardzo ciekawe. Wymiana zdań Hekate i Alektro niby była tak zwyczajna, ale najbardziej mnie wciągnęła. Można zauważyć kolejną tajemnicę, którą odsłoni czas (mam nadzieję, że za niedługo, ale w pierwszej kolejności Atena i Perseusz xD).
No, to tyle ode mnie. Sorry, że tak późno, ale jakoś nie miałam czasu... Jeszcze raz przepraszam i pamiętaj, że nigdy nie zapomnę o Twoim opowiadaniu całus.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-03-2015 14:40
Pomysł na cofnięcie się w czasie był oryginalny, chociaż okazało się, że ich kompanie tak naprawdę znajdują się niedaleko i wystarczyło nieco dalej poszukać xdd.

W sumie racja XD. Dzięki, Smocza przytul .
Ps. Przypominam reszcie o ankiecie z Walentynek...

Rozdział 26 cz.2 "Jaka będzie więc przyszłość?"

- Gdzie, do jasnej, ciasnej, jestem? - wykrztusił z trudem Apollo rozglądając się po miejscu, gdzie się znalazł.
Było tutaj strasznie ciemno, ale gdy odwrócił się zobaczył, że jest w podziemnym "pokoju", który był okratowany. Jego pokój nie był oświetlony, ale na zewnątrz były "zawieszone" czerwone pochodnie. Z trudem podciągnął się do krat. Dotknął je. Były nie zbyt "silne" więc spróbował je wyłamać. Nagle usłyszał chrząknięcie.
- Nie próbuj. - powiedział szorstki głos. - Bo będę musiała ci coś zrobić.
Spojrzał w stronę, z której dochodził głos. Wychyliła się głowa Alekto. Musiała siedzieć obok i go obserwować od początku.
- Co tu robię? - spytał się z trudem.
Alekto nie odpowiedziała na początku. Podała mu tylko przez kratę kubek.
- Weź to. - powiedziała szorstko.
Odebrał kubek. Okazało się, że w środku jest woda. Zaczął pić.
- To mogło zawierać truciznę. - zauważyła kobieta.
- W takim razie dawno byście mnie zabili. - powiedział, gdy skończył pić.
- Jesteś zakładnikiem. - powiedziała spokojnie. - Więcej ci nie powiem.
Apollo odetchnął z ulgą. Jeżeli jest zakładnikiem to znaczy, że przynajmniej przez jakiś czas go nie zabiją. Zachowywała się nawet przyjaźnie.
- Czy wiesz, co się stało z moimi towarzyszami? - spytał po chwili.
Alekto westchnęła.
- Nie powinnam z tobą rozmawiać. - warknęła.
Po chwili jednak szepnęła.
- Są nieprzytomni, ale żyją. Powinno być dobrze.
- Jesteś miła. - zauważył.
Odwróciła się i wetknęła rękę do "więzienia". Podłożyła mu rękę pod gardło.
- Coś mówiłeś, Apollo? - zapytała drwiąco Alekto.
Apollo nic nie powiedział. Alekto odpuściła i usiadła na przeciwko więzienia. Apollo zamknął oczy i poszedł spać. Był zmęczony i myślał o tym wszystkim.
- Jaki jest ich cel? - przeleciało mu jeszcze przez głowę, zanim wpadł w objęcia Morfeusza.
***
Pierwsza obudziła się Atena.
- Jak się tu znalazłam? - zdziwiła się. - Pewnie lunatykowałam czy coś. Nie ważne. Trzeba pomyśleć, co dalej. Pewnie Iris się niedługo obudzi. Może ona wymyśli, co dalej?
Atena wyszła z namiotu. Zobaczyła, że przy ognisku siedzi Perseusz z worami pod oczami.
- Nie spałeś? - bardziej powiedziała niż spytała rzeczowo.
Po czym nie czekając na odpowiedź oparła go o swoje ramię.
- Potrzebujemy cię wyspanego.
- Nie musisz. - zaczął się jąkać zaczerwieniony Perseusz.
Atena westchnęła i powiedziała:
- Tymczasowo ja wiem, co jest najlepsze dla naszego oddziału. Poczekajmy jak wstaną. Ja muszę pomyśleć.
Perseusz w końcu zamknął oczy.

Iris i Nike wyszły godzinę później. Ta pierwsza była podtrzymywana przez Nike, ale usiadła przy ognisku.
- Trzeba zawiadomić dyrektorkę. - zauważyła rzeczowo. - Moje urządzenie popsuło się. Ale wasze chyba działają, co nie?
- Tak. - powiedziała Atena i szturchnęła Perseusza. - Wstań proszę, Śpiąca Królewno.
Perseusz podniósł się delikatnie. Atena włączyła jeden z przycisków i po chwili zaczęła już dzwonić do gabinetu w Alfei.
***
- Ktoś dzwoni. - do pokoju pani dyrektor weszła Gryzelda.
- Podaj to urządzenie i zostań tutaj. - powiedziała Faragonda.
Gryzelda wykonała rozkaz i po chwili po pokoju rozległ się głos, i pojawił się hologram Nike oraz reszty.
- Tragedia pani dyrektor! - zaczęła piszczeć Nike. - Wybuch!
- Poczekaj, Nike. - zauważyła Iris. - Niech lepiej ja opowiem to wszystko.
- Spokojnie. - zdenerwowała się Gryzelda. - Mów, Iris.
- Pani dyrektor, wczoraj rano zostałyśmy zaatakowane przez Alekto.
- Czy ktoś ucierpiał? - zmartwiła się Faragonda.
- Większość jest nieprzytomna. Niedługo powinna się obudzić Concordia. Duże rany mają Hermes i Artemida. Reszta nie jest tak ciężko ranna ale...
- Jakie ale? - spytała Gryzelda.
- Co się stało? - spytała zdenerwowana dyrektorka.
- Alekto porwała Apolla. - wyszeptała ciężko Iris.
- Musiała was śledzić od jakiegoś czasu. - powiedziała Gryzelda. - Nie martwcie się. Apollo jest zapewne zakładnikiem.
- Erynie powinny się z wami skontaktować. - powiedziała Faragonda. - Nie zabiją go. Mimo wszystko nie są niesprawiedliwe. Pozostaje czekać.
Iris przytaknęła niechętnie.
- Proponuję też zastosować środki anty-podglądające. - powiedziała Gryzelda.
- Przykro mi, ale jestem zajęta. - powiedziała smutno Faragonda. - Do widzenia, Iris.
- Do widzenia, pani dyrektor. - rozłączyły się czarodziejki.
***
- Nie martwcie się. - odezwał się piskliwy dostojny głos. - Ona zaraz powinna przylecieć i pomóc Artemidzie.
- Kto taki? - zdziwiła się Iris. - Zaraz... Frigg! Ametyst i Arachne! Moja słodka Mirai. Martwiliśmy się o was.
- Martwiłaś się o mnie, Ateno? - spytała się Arachne.
- Nie zbyt. - powiedziała Atena.
Arachne usiadła w kącie mrucząc:
- Nie martwiła się. Nie martwiła się. Nie martwiła się.
Ametyst przytuliła się do Nike. A Mirai wskoczyła na głowę Iris. Arachne wydęła policzki i usiadła obrażona obok Ateny.
- Gdzie jest Halia? - spytała się Frigg.
Iris wskazała namiot. Ale zaraz przypomniała sobie o czymś:
- Kto taki ma przyjść?
- Jak to kto? - zdziwiła się Frigg. - Przecież ma przyjść...
- Oto jestem - to ja. Teraz ma innego miejsca na Ziemi gdzie chciałbym być.
- rozległ się melodyjny śpiew. - Oto jestem - i tu pozostanę. Teraz już nic nie stoi nam na drodze. Oto jestem - to ja. Oto jestem - młody i silny. W tym miejscu, do którego należę.*
Oczom zebranych ukazała się mała Pixie. Trochę ciemna blondynka z kocimi niemal oczami w niebieskiej sukience.
- Kim jesteś? - spytała Iris.
- Och, proszę, zostań przy mnie, Diano. - zaczęła śpiewać Pixie - Och, proszę, Diano. Och, proszę, Diano.**
- Diana. - uśmiechnęła się Frigg. - Miło cię znowu widzieć.
Diana uśmiechnęła się jakby mówiła przez to nawzajem.
- Co tu się dzieje? - spytała się Iris. - I kim jest Diana?
Frigg i Diana podleciały przed Iris.
- To Diana. Pixie Artemidy. Pochodzi z Lunarium i przybyła tu na prośbę Concordii.
- Czemu ona śpiewała? - spytała zdziwiona Atena.
- Została przeklęta przez złą wiedźmę. - wyjaśniła Nike. - Skutkiem tego zamiast mówić musi śpiewać piosenki.
- Pomożesz Artemidzie? - spytała Iris.
Diana przytaknęła.
- Tobie zaś Frigg zostawiam Halię. - powiedziała potem do Frigg.
Concordia wyszła z namiotu.
- Diana! Jesteś. - uśmiechnęła się i przytuliła się do małej. - A co z twoją siostrą?
Diana rozłożyła ręce. Concordia zmartwiła się, ale zaraz spytała:
- Co chcecie zjeść?
***
- Jedzenie. - usłyszał szorstki głos Alekto.
- Dziękuję. - Apollo odebrał tackę z chlebem, ciastkami i ziemniakami. - Czy przypadkiem ciastek się nie powinno się dawać więźniom?
- Nie marudź. - obruszyła się Alekto. - Powinieneś być zadowolony i tyle.
Zaraz zaburczał jej brzuch.
Apollo oddał tackę.
- Masz. Też coś zjedz. - powiedział stanowczo.
- Te jedzenie jest żebyś nie zszedł i nie pokrzyżował nam planów. - wyjaśniła kobieta. - Nie ja mam jeść, a ty.
- Zjadłem połowę i jestem najedzony. - powiedział spokojnie. - Nie powinnyście mnie paść.
Alekto wzięła tackę i zaczęła wsuwać. Burczenie ustało.
- Nie macie za dużo jedzenia. - zauważył Apollo.
- Ależ oczywiście. - powiedziała Alekto. - Nie możemy za często wychodzić odkąd spotkałyśmy na zakupach was. Jedzenia jest przez was na styk.
Potem zamilkła, jakby wygadała za dużo.
- Denerwujesz mnie. - powiedziała zła.
- Czemu więc na przykład chłopak tutaj nie siedzi? - spytał Apollo.
- Siostry powiedziały, że jest za słaby na to, ale myślę, że po prostu uważają, że jest on ode mnie dojrzalszy i to z nim wolą ustalać plany... Zaraz. Co cię to obchodzi? Nie muszę ci tego mówić.
Apollo położył się na ziemi i znowu zmęczony po chwili zasnął.

Koniec cz.2 wstyd
* - http://www.tekstowo.pl/piosenka,bryan_adams,here_i_am__end_title_.html
** - http://www.tekstowo.pl/piosenka,paul_anka,diana.html


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 16-03-2015 15:31
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-03-2015 12:05
Hm... Alekto dziwnie zachowywała się względem Apolla. Może jej się spodobał xdd? Oby nie, bo według mnie wtedy będzie za dużo romansu.
Zadziwiłaś mnie. W życiu nie spodziewałabym się, że Atena pozwoli przespać się Perseuszowi na swoim ramieniu. To było takie sweet! Normalnie kocham Cię za to, dosłownie. Mam ogromną, ogromną nadzieję, że Atena coś poczuje do Perseusza i wzajemnie, i że szybko to nastąpi, bo już nie mogę się tego doczekać.
Z rozdziału na rozdział dowiaduję się coraz to nowych rzeczy o naszych czarodziejkach. Mam pytanie: ty masz już mniej więcej zarys tego opowiadania, czy wszystko piszesz "na świeżo"?
Ogólnie rozdział mi się spodobał i czekam na następny mruga.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-03-2015 15:12
Alekto i Apollo? Mi się akurat podoba ten pomysł.
Wreszcie zrozumiałam, o co chodziło z tym "włosy zawsze związane''. Kiedy Hekate była na wolności, bardzo spodobał mi się opis jej Enchantix'u. Wymiana zdań z Alekto także była ciekawa. Jedyne, co mnie zasmuciło, to angielski w zaklęciu "Podgląd Czasu''. Wydaje mi się, że popsuł czar, którego nadały mu element łaciny (?).


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 17-03-2015 16:49
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-03-2015 19:08
Hm... Alekto dziwnie zachowywała się względem Apolla. Może jej się spodobał xdd? Oby nie, bo według mnie wtedy będzie za dużo romansu.

Postaram się, by zostali na etapie zawieszonym między parą a przyjaciółmi.
Mam pytanie: ty masz już mniej więcej zarys tego opowiadania, czy wszystko piszesz "na świeżo"?

Jest tak, że mam zarys i łączę wątki zarysu między sobą "na świeżo".
Atena zyskała twoją sympatię, Smocza, widzę :3.

BlueFairy, dzięki za komentarz i opinię, ale gdzie ankieta :<... Co do łaciny i angielskiego... Nie rozumiem za bardzo, o co ci chodzi. Zrozumiałam tyle, że nie podobał ci się w tym czarze angielski. Czy podobała ci się łacina, bo nie za bardzo zrozumiałam xD?

Rozdział 26 cz.3 "Zaplanujmy przyszłość, zanim one to zrobią!"

Po paru działaniach, by nikt ich nie słyszał czy też obserwował dziewczyny i Perseusza, znowu usiedli zmęczeni. Urządzenie, które miała Atena na ręce, zaczęło buczeć i brzęczeć jak oszalałe. Tak samo z pozostałymi "bransoletkami" zebranych. Pojawił się "zepsuty obraz".
- Co się dzieje? - zdziwiła się Iris. - Ktoś chyba próbuje wejść na linię.
Po chwili wszystko się wyjaśniło. Na ekranach pojawiła się sylwetka Megajry.
- Chcę rozmawiać z liderem czy jak wam tam go nazywacie. - rzuciła krótko zanim ktokolwiek zdążył się odezwać.
Iris powstrzymując emocje wzięła "gadżet" z ekranikiem od Nike.
- To ja. - powiedziała niska czarodziejka "twardo".
- Kto by pomyślał, chociaż już wcześniej coś na to wskazywało. - powiedziała kpiąco Erynia. - Mniejsza... Jak wiecie mamy waszego jak mu tam... Apple? Apel? Chwilę... Ach tak. Apollo. Zupełnie niczym bóstwo, ale wracając do rzeczy. Zapewne chcecie wiedzieć, po co on nam i na co. Nie nie służy nam do igraszek i nie nie zabijemy go... No, przynajmniej na razie. Karmimy go, ale nie wyprowadzamy biedaczka na spacery. Jest też na smyczy. Więc pozwolę sobie odpowiedzieć na to, po co on nam. Więc. Przede wszystkim chciałam się zemścić za moją nogę. Bardzo mnie boli i serce wyrwałabym temu czarnuchowi, który mi to zrobił normalnie. Ale trzeba myśleć logicznie, prawda? Mamy asa w rękawie i gdy nie spodoba nam się czyjeś wasze zachowanie, to jeden ruch i wszystko będzie po naszej myśli. Ale żebyście nie myślały, że my takie złe, to damy wam czas na poddanie się i oddanie tych książek. Macie tak z miesiąc. Strasznie dużo czasu, ale im szybciej tym lepiej. Będziemy w tym czasie gromadzić energię przez zabijanie tych podrzędnych i żałosnych istot. Przeszkadzanie nam skończy się, chyba same wiecie czym. Będziecie zapewne zbierać książki. Fobos i Tyzyfone na pewno was powstrzymają albo chociaż poprzeszkadzają. Co by tu jeszcze? Coś jeszcze "niska" chcesz wiedzieć?
- Nie za bardzo rozumiem te wszystkie zasady. - powiedziała szorstko Iris. - Powtórz je mniej chaotycznie.
- Jak chcesz. - westchnęła tonem nauczycielki zwracającej się do leniwej uczennicy pokazującej, że uczennica nie wie nic. - Po pierwsze, nie przeszkadzacie nam, ale my wam tak. Po drugie, macie miesiąc na poddanie lub odbitkę. Po trzecie, mogę w każdej chwili was zawrócić. Jeżeli złamiecie jakąś zasadę to ten, no... Nypollo?Atorfo? Oczywiście, że Apollo, zginie.
- Dlaczego nam pozwalacie na działania? - zdziwiła się Atena.
- Och. Widzisz. - odezwała się rozmarzonym tonem. - My po prostu przy tej zemście chcemy się dobrze bawić. Życzę miłego dnia i pozdrawiamy naszą drogą Hekate.
- Zaraz. - odezwała się Iris, ale kobieta zdążyła już zniknąć z ekranów nic nie czujących maszyn.
- Musimy jak najszybciej znaleźć te książki i ostro skopać im tyłek. - powiedziała Atena.
Wszyscy się na nią ze zdziwieniem spojrzeli. Gdyby zdradziła, że jest córką małpy, mieliby te same miny.
- No co? - spytała spokojnie jak zawsze.
- Atena ma rację. - powiedziała Iris. - Dzielimy się i lecimy po następne książki.
- Przecież jesteśmy już podzielone. - zauważyła Nike. - Ja, Atena, Coco i Pers.
- Jaki Pers? - zdziwiła się Atena.
- To skrót od Perseusz. - uśmiechnęła się rozbrajająco Nike.
- Kto ci pozwalał nadawać mi jakieś pseudonimy? - zdenerwował się Perseusz.
- To nieważne. - przerwała ostro Iris. - Nike, zostajesz.
- Jak to? - spytała "młoda". - Przecież "mam nosa".
- Dlatego ja pojadę. - powiedziała Iris. - To zbyt niebezpieczne dla twojego poziomu magii. Masz tylko 14 lat po za tym.
- Nie miej mnie za dziecko. - powiedziała Nike. - Po za tym jesteś na stopniu przemiany!
- Jak śmiesz?! - zdenerwowała się Iris. - Czy ty zawsze musisz udowadniać, że masz ode mnie większą siłę magiczną?! Zawsze musiano mnie porównywać do ciebie! Przecież Nike ma już przemianę, a co z tobą Iris? Nic ze mną właśnie!
- Przestańcie. - wrzasnęła Concordia. - Apollo jest w niebezpieczeństwie i to on powinien być teraz naszym priorytetem! Powinniśmy wspólnie zdecydować o tym wszystkim.
- Macie rację. - powiedziała już spokojnie Iris. - Porozmawiajmy i przedyskutujmy to wszystko.
- Więc na nogach są tylko Iris, Nike, Perseusz, Concordia, ja i Pixie. - zaczęła Atena.
- Jedna Pixie pójdzie z nami. Reszta zostaje tak samo jak i Perseusz. Concordia, Atena idą. Teraz pytanie. Która Pixie idzie oraz mam iść ja czy też Nike? - spytała Iris.
- Wnioskuję, by poszła Arachne. - powiedziała Atena.
Natychmiast rzuciła się (Pixie) na nią.
- Puść mnie. - westchnęła Atena odlepiając Arachne od twarzy. - Po prostu przyda nam się twoja moc.
- Ja też tak myślę. - odezwała się Mirai. - Ja w razie czego przewidzę atak na chorych
- Racja. - powiedziała Iris. - Teraz kto głosuje na mnie?
Ręce podnieśli Arachne, Mirai, Perseusz oraz... Nike!
- Uważam, że wiesz, co robisz. - powiedziała Nike. - Jedź.
- To nie tak, że uważam cię za słabeusza. - uśmiechnęła się Iris. - Wiem, że jesteś silna i w razie czego obronisz nieprzytomnych.
- Czas szukać informacji, bo zaraz zajdzie słońce. - zauważyła Atena.
***
- Gdzie jest mama? - spytałam strażnika. - Kazała mi tutaj przyjść.
- Księżniczko Artemido, nie wiem, gdzie jest królowa Selene. - odpowiedział dziwnym tonem.
- O co chodzi? - spytałam go.
Nie zdążył mi odpowiedzieć, a do komnaty wszedł przedstawiciel "Rady". Nienawidziłam każdego człowieka, który należał do okropnego rządu Lunarii. Ci co należeli do rodziny królewskiej, mieli tylko pojęcie, że tak naprawdę "rodzina królewska" jest przykrywką dla nich, by nie ujawniły się ich chore ambicje i zbrodnie przeszłości. Moja mama tak naprawdę nie mogła nawet kichnąć poza pałacem bez ich zgody.
- Księżniczka Artemida Eleonare Luxmoon? - zabrzmiał mi w uszach głos surowego odzianego w białą szatę urzędnika.
- Tak, to ja. - odpowiedziałam.
- Proszę za mną. - powiedział odsłaniając trupią twarz.
Podążałam za nimi aż do podziemi. Stała już tam moja przybrana i ukochana mama.
- Artemido, wybacz. - mówi i oślepia mnie jej zaklęcie.
Potem przez mgłę widziałam gości z "Rady". Poczułam rozdzierający ból, a potem już zapadła ciemność.
Gdy obudziłam się poczułam się dziwnie... Jakbym urosła. Rozglądam się. Jestem w swojej komnacie. Podeszłam do lustra. Jestem o wiele wyższa niż dziś rano, zauważam ze strachem! Miałam przecież siedem lat, a czułam się starsza. Obok mnie jak zauważyłam ze zdziwieniem, siedziała mama przyglądając się moim wyczynom. Była smutna. Gdy powiedziałam do niej " Dzień dobry" zaczęła płakać:
- Przepraszam cię bardzo. Wybacz. Bałam się i nie zasłużyłam w sumie na wybaczenie.
- O co chodzi mamo? - spytałam w końcu.
- Minęło tyle czasu. - przytuliła mnie. - Kocham cię!
- Jest dziś 20 marca mamo? - spytałam. - Minął dzień, co nie?
- Minął rok. - powiedziała z trudem. - Przez rok byłaś uwięziona w swoim ciele.
- Jak to? - spytałam z przestrachem. - Co to znaczy?
Potem usłyszałam wycie. W mojej głowie. Mama kazała mi się położyć i powiedziała, że wszystko mi wyjaśni jak wstanę wraz z moim ojcem Endymionem.

Mój sen był dziwny. "Obudziłam się" w jakimś przedziwnym pomieszczeniu. Wyglądał jak jednostka dowodząca. Stała tam starsza ode mnie dość spora kobieta o płomiennych włosach i żółtych ślepiach z dziwną źrenicą.
- Co tu robisz? - spytałam. - W moim śnie.
- Hekate. Twoja nowa współlokatorka. - powiedziała chłodno nie patrząc mi w oczy.
- Współ... co? - zdziwiłam się.
- Zostałam zamknięta w twoim ciele na kilkanaście lat. - powiedziała twardo. - Będę przejmowała nad tobą kontrolę w pełnie. Wcześniej cię ostrzegę. Po za tym ważne jest to żebyś... Przenigdy nie rozpuszczała włosów! To bardzo ważne!
- Dlaczego? - spytałam.
- Po prostu! - rozpłynęła się wraz z pomieszczeniem.

Ale ta sytuacja nie miała się zmienić przez parę lat. Miałam żyć z nią. Osobą, która znała moje myśli, pragnienia i cele. Ja czułam jej smutek i złość. Utraciła swoją dumę. Jej ojciec ją wygnał. Ona wiedziała, że źle się czułam z tym, że nie wiedziałam kim jestem. Czy moje rodzice mnie porzucili? Jeżeli tak, to dlaczego? Na szczęście poznałyśmy osobę, która łączyła te dwa światy. Naszą ukochaną siostrę, Concordię...

Koniec cz.3 wstyd


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 20-03-2015 21:55
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-03-2015 22:09
Where is Hera and Zeus/Ares?!
Tak, będę teraz szpanować anglikiem, którego kompletnie nie umiem.
Wracając do tematu... Rozdział taki sobie, nic się nie działo, prócz końcówki. Tam działo się i to dużo. Jestem ciekawa, dlaczego akuratnie rozpuszczenie włosów przyzywa Hekate (bony, cały czas miesza mi się Hekate z hakatą... jakież to wkurzające... więc jeżeli kiedyś napiszę hakata, to wiedz, że chodzi mi o Hekate xdd). Robi się coraz ciekawiej!
Odpowiadając na Twoje pytanie:
Tak, Atena przypadła mi do gustu i to bardzo. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego xdd, ale i tak Hera and Zeus będą u mnie na pierwszym miejscy.
Lovciam i pozdrawiam całus!




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 26-03-2015 12:47
Coś dla Smoczej, by nie narzekała. Co do Hekate, to pieczęć jest właśnie w gumce, a dlaczego tam, to muszę zapytać "Rady". Love you too przytul .

Rozdział 37 "Mroczna Przeszłość - Hera"

- Gdzie są rodzice? - spytałam się bez ceregieli brata. - Powinni wrócić dawno temu.
- Widzisz, Hero. - zaczął Asklepios. - Nie wiem.
- Jak to? - zdziwiłam się. - Wyruszyli na wojnę, która dawno się skończyła, więc co z nimi?
- Mam być szczery? - spytał mnie łamiącym się głosem.
- Do bólu. - powiedziałam pewnie.
- Wszyscy mieszkańcy Domino, po prostu zniknęli. - powiedział.
- Rozpłynęli się? - spytałam niedowierzająco.
- Tak. Całe Domino jest skute lodem.
- To co teraz? - powstrzymałam dzielnie łzy.
- Muszę znaleźć dla ciebie opiekę. Nie mogę cię za długo sam wychowywać, bo prędzej czy później przyjdą władze i spytają o rodziców.
- Rozumiem. - przytuliłam go mocno.
Oboje zaczęliśmy łkać.
***
Miesiące z moim bratem przed Faragondą były w miarę spokojne. Trzymałam się z dala od problemów, czyli innych dzieciaków. Zaczęła wzrastać we mnie obojętność. Jedynie brat jeszcze zbierał mnie "Do kupy" i dzięki niemu przeżyłam tamten czas. Już wcześniej, gdy jeszcze żyli moi rodzice, nie utrzymywałam kontaktów z innymi dziećmi. Wytykano mnie za plecami palcami z powodu mojego pochodzenia. Jedyną radością oprócz mojego brata była wtedy muzyka. Uwielbiałam tańczyć do jego skrzypiec. Był to w sumie taki "słodko-kwaśny" okres mojego dzieciństwa.
***
Potem mój brat znalazł Faragondę. Okazała się być przyjaciółką mojej matki i jedną z świadków bitwy na Domino. Odniosłam miłe wrażenie za pierwszym razem, gdy ją ujrzałam. Jednakże zdenerwowało mnie to, że nie uratowała matki i nie mogła mi powiedzieć, co ostatecznie stało się z moją rodzicielką. Rozmawiałam z nią na jej temat co jakiś czas. Ojca nie znała. O mnie dowiedziała się w "ostatnich" słowach matuli. Nie było mi smutno z powodu jej "śmierci", ale tego, że tak naprawdę nie wiem, co się z nią stało, a może nawet, gdzie jest, bo przeżyła. Mogło stać się wszystko, ale ja nie wiedziałam. Faragonda i mój brat także. Potem "zaprzyjaźniłam się" też z panią Gryzeldą. W sumie nie była to normalna przyjaźń. Uczyła mnie ona kontroli magii i obrony przed czarną magią. Była znakomitą nauczycielką obrony. Myślę, że miałyśmy do siebie pewien sentyment. Z czasem zaczęłam nazywać ją pieszczotliwie "ciotunią". Na koniec do mojej "familii" dołączył Ares. Elf, którego uratowałam w lesie. Był zwariowany, zawadiacki i przekorny. Połączyła nas jakaś magiczna więź i z czasem zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Pomagał mi w chwilach smutku. Często wypłakiwałam mu się i myślę, że naprawdę jest mi potrzebny. Ares i ja pod wpływem siebie i otoczenia zaczęliśmy się zmieniać i kształtować swoje prawdziwe "ja". Objętość zmalała i teraz zrobiłabym wszystko, byle tylko moi bliscy byli bezpieczni. Może nie okazuję swoich uczuć jak powinnam, ale to chyba nie znaczy, że ich nie kocham jak powinnam? Jednak w moim sercu pojawiają się coraz to nowe rozterki. Najpierw, że skoro rodzice "nie żyją", a nie mają grobu, to gdzie upamiętnić ich "życie". Ale teraz najnowsza rozterka jest wielkim, zmiennokształtnym problemem o imieniu Zeus i sprośnych myślach. Kim jest? Co dla mnie znaczy? Zaczynam się strasznie denerwować, co dalej... Boję się zostać zraniona, więc chowam się w skorupie. Ten kto się przez nią prześlizgnie, na pewno mnie kocha... A może to wszystko jest bezsensu? Przestań tak myśleć! Boli mnie głowa. Racja, jestem nieprzytomna. Jestem teraz w swojej krainie wspomnień i snów. Chciałabym się obudzić...

Koniec cz.1
Przepraszam, że tak krótko wstyd .



Rozdział 37 "Mroczna Przeszłość - Halia"

- Dziś dzień ojca. - zachichotała jedna z dziewczyn przechodzących obok mnie. - Co ty dasz swojemu ojcu?
- Nie wiem. - powiedziała jej "psiapsióła" i zniknęły z mojego widoku.
Parsknęłam ze złości starając się myśleć, że jest to dzień taki jak inne. Najzwyklejszy na świecie. Mogłam zobaczyć się z ojcem rok temu, ale poszłam do "kumpeli". Dwa lata temu jeszcze obchodziłam go z nim, ale teraz był dla mnie "śmieciem". Mimo to bardzo chciałam żeby było tak jak dawniej. Mama rzadziej się śmieje i strasznie się o mnie, wręcz nad opiekuńczo, martwi, jakbym i ja miała gdzieś zniknąć. Czuję smutek z jej powodu, może gdybym nie poprosiła tatę żeby poszedł do tego klubu ze mną. Może wtedy nie poznałby tej kobiety i wszystko byłoby normalnie. Jak dawniej. Nie powinnaś się obwiniać! To wina tego złego człowieka.
***
- Halio ojciec chciał się z Tobą spotkać. Zanim wyjedziesz na Ziemię. - mówi moja mama. - Powinnaś się z nim spotkać. To już cztery lata. Wiem, że masz do niego żal o twoje dzieciństwo...
- Nie mam ojca. - przerwałam ostro. - Mam tylko ciebie, matko.
- Daj mi skończyć. - kontynuowała mimo to. - Myślisz, że to nie normalne, ale dużo ludzi się rozwodzi. Ale tak jest wszędzie. Nawet jeśli twój ojciec by ze mną się nie rozwiódł, to nadal by kochał tamtą kobietę, a nie mnie. Może zacząłby mnie nawet zdradzać. Nasz związek był skazany na porażkę, odkąd zaczęłaś chodzić do szkoły. Często się kłóciłam z twoim ojcem, ponieważ już nie umiał mnie kochać. Co nie znaczy, że nie kocha ciebie. Ułożył sobie po prostu życie z inną.
- Nie spotkam się z nim! Prędzej mi kaktus na głowie wyrośnie. - warknęłam ostro. - Mam własną wolę i nie chcę go widzieć, bo jest podłym tchórzem i okrutnikiem!
Trzasnęłam wtedy drzwiami i wyszłam. Wiedziałam, że już nie poruszy tego tematu, bo wie, że martwię się moim zadaniem z Alfeii. Może tam znajdę spokój, który mi zabrał...
***
- Moja pierwsza randka! - uśmiechnęłam się do siebie w lustrze. - Mam już piętnaście lat, więc mama mi pozwoliła. Co za ulga!
Miałam moją ulubioną czarną sukienkę, która połyskiwała pięknie przy słońcu. Białe getry i czarne szpilki dobrze do niej pasowały. Lekki różowy cień i różową szminkę. Nie specjalnie dziś miałam za to ułożone włosy. Powiedział, że ładnie wyglądam, gdy jestem sobą, więc nic z nimi nie robiłam. Uśmiechnęłam się raz jeszcze do lusterka. Potem zeszłam na dół do mojej rodzicielki.
- Nie jest za ciepło na getry? - spojrzała nieufnie mama, bo za oknem świeciło słońce i było ciepło. - Nie spocisz się?
- Mam brzydkie nogi. - roześmiałam się.
- Według mnie jesteś bardzo piękna. - powiedziała w odpowiedzi.
- Dziękuję. - cmoknęłam ją na pożegnanie w policzek. - Kocham cię. Pa, pa.

Szłam szybko aleją. Nie chciałam się spóźnić i zaczęłam się denerwować. Nagle niebo spowiła czarna chmura. Zdziwiona podniosłam w górę głowę. Ludzie zaczęli biec. Parasolki, które zanosili na plaże leżały teraz na ziemi porozrzucane w wszystkie kierunki.
- Pada... - usiadłam.
Obraz odbijał się niczym jak w lustrze. Podniosłam ręce i powiedziałam głośno do siebie.
- Pada deszcz. (Ilustracja do opowiadania mruga ) Jak to możliwe? Wiedziałam, że to moja wina, ale jednak... Jak?! Przecież cały dzień byłam szczęśliwa. Dobra, nieważne, idę na miejsce spotkań. Przez smugi deszczu dojrzałam straszną i smutną prawdę. Uciekł. Więcej się nie odezwał. Pewnie się domyślił... Czyli nigdy nie zaliczyłam pierwszej randki...
***
Minęłam w poczekalni ładną "faszjonistkę" o srebrzystych włosach i słonecznie pomarańczowych oczach. Oraz jej uroczą przyjaciółkę o ciemnej cerze i kocich oczach.
Weszłam do gabinetu. Czekała już tam pani dyrektor.
- Miło panią widzieć. - wypaplałam zawstydzona i, gdy dyrektor wskazała fotel, usiadłam pospiesznie.
- To będzie podróż, która zmieni twe życie. - przeszła do rzeczy. - Spotkasz osoby, które pokochasz.

Miała rację. Z czasem to się stanie.
Boli mnie głowa jak nic. Nie czuję nic. Chyba czuję, że jest tu Frigg. Kochana Pixie.

Koniec cz. 2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 26-03-2015 20:04
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-03-2015 11:31
Nie mogę się zgodzić z Gwiazdą, są opisy, tylko inne i dosyć rzadko. Ja się przyczepię do czegoś innego: ostatnio zauważyłam, że w najgorszym momencie, z nieuzasadnionego powodu, czas się zmienia. Zmianę narracji już mogę wybaczyć, ale czas...
Ale już dość tych skarg.
Fabuła jest ciekawa i wgląd w przeszłość bohaterek mi się podobał (aczkolwiek mogłaś to zrobić wcześniej - wiem, strasznie marudzę). Szczególnie spodobał mi się wątek z Artemidą.
Gdzie ankieta? Sorry, ale nie mam pojęcia, co napisać.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Sophie dnia 28-03-2015 12:51
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Honey
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-03-2015 15:50
Musiałam nadrobić sporo rozdziałów, bo trochę w akcji się zamotałam. Twoje opowiadanie jest takie, że jak nie przeczytasz wcześniejszych rozdziałów, to nie wiesz o co chodzi. Pełno w nim zwrotów akcji i za to je lubię :*. Minusem jest to, że czasami zmienia się osoba i w końcu nie wiem, z kogo punktu widzenia jest opowiadanie. Fobos i Concordia moja ulubiona parka, tak samo jak Hera i Zeus. Co do ostatniego rozdziału - trochę mało w nim akcji, ale z doświadczenia wiem, że nie łatwo pisać opowiadanie. Czekam na więcej, weny :3.


(c) Reboszka
Moja grafika/Moje rysunki/ Ask/Blog
http://ironman-another-story.blogspot.com/?m=1 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-04-2015 20:43
Honey... Co mam napisać... Trochę Ciebie rozumiem, bo zaczynam i pozostaje mi się starać i ćwiczyć... Co do opisów (tak jak napisała BlueFairy za co dziękuję) są rzadko i inne, bo inaczej nie potrafię xd. Najpierw piszesz, że akcja nie odpowiada Ci, a potem ,że fabuła ciekawa... Nie za bardzo rozumiem.
BlueFairy, a jak inaczej można przedstawić przeszłość, gdy są bohaterki nieprzytomne? Co do kolejności - gdy są nieprzytomne, a powinnam każdej dawać pięć minut, to pokazuję wspominki.
Honey, a znasz jakieś opowiadanie, że nie trzeba czytać wszystkiego xD? Przepraszam za ten trochę niemiły ton, ale straciłam wczoraj 3/4 napisanego rozdziału SZ... Co do zmian osoby, to daję drobne wskazówki z jakiego punktu widzenia jest opowiadanie... Mało akcji wynika z faktu, że to wspomnienia mellow...
Ps. Piszę więc z powodu marudzenia nad rozdziałem z akcją, ale do wspominek wrócę!

Przecinki, kochana, przecinki! //Cat



Poprawka : zapowiedź akcji xd!

Rozdział 38 "Koszmar Królowej Iluzji"

- Znalazłam już. - powiedziała Concordia do pozostałych. - Przeczytam:
Czy to lew? Czy to człowiek? Czemu tutaj taki skwar? Czemu rządzi tutaj czarnowłosa z pięknym nosem? Ja tam nie wiem. Po prostu mi się tutaj podoba. ~ Dla mojej przyjaciółki od zawsze twojej kumpeli.
- Proste. - ziewnęła Nike. - To sfinks w Gizie.
- Co to takiego ten sfinks? - spytała Concordia. - Czy to jakiś budynek?
- Sfinks to mityczne stworzenie, przedstawiane zazwyczaj jako lew z ludzką głową. - powiedziała tonem naukowca Atena. - Według mitu zadawał podróżnym zagadkę a tych co nie odgadli dusił.
- Niezbyt to humanitarne. - skrzywił się Perseusz.
- To tylko mit. - odparła Iris. - Jutro wyruszamy. Kładźcie się. Zostanę na warcie.
- Ja myślę że część tych wszystkich przygód i to że mamy takie imiona świadczy że jest w tym trochę prawdy. - rzuciła na odchodne Nike.
- Zastąpię cię Iris. - Concordia usiadła obok dziewczyny. - Musisz wypocząć.
- A ty nie? - spytała się sarkastycznie Iris.
- Ja śpiąc nie odpoczywam. - westchnęła Concordia i Iris ustąpiła.
***
- Masz kolację. - Apollowi mignęła Tyzyfone. - Jutro jadę w pościg.
- Dzięki Tyne. - Alekto odebrała talerze.
- Wrócę najpóźniej jutro. - Tyzyfone znowu przeszła przed więzieniem. - Pa.
- Hej ty. - odezwała się Alekto gdy tylko podała Apollowi talerz. - Skąd jesteś?
- Z Lunarium. - przerwał jedzenie. - Czemu pytasz?
- Z nudów. - odpowiedziała zmęczona. - Nudno tu.. Skąd ja znam tą nazwę?
- Może stąd że o niej słyszałaś. - mruknął sarkastycznie. - Może ktoś z twoich bliskich tam mieszkał?
- Chyba tak. - nie zauważyła złości w głosie więźnia. - Myślę tak ale przecież moimi jedynymi bliskimi są siostry i Fobos. Chyba był ktoś jeszcze...
- Nie pamiętasz? - zakpił Apollo i zamknął oczy.
- Nie. - odpowiedziała Alekto. - Nudno tu. Nie zasypiaj!
Ale Apollo już zapadł w sen.
- Ktoś pochodził z Lunarium.. - powiedziała do siebie przed snem. - Tylko kto?
***
- Wstawaj Nike. - Iris potrząsnęła leżącą obok nastolatkę. - Słońce już dawno wstało i muszę ruszać.
Nike jednak słodko chrapała. Iris westchnęła i zwróciła się do Ametyst.
- Opiekuj się nią. To nadal jeszcze dziecko. - po czym wyszła z namiotu.
Słońce świeciło za chmur.
- Dzisiaj ostatni dzień marca. - odezwała się Atena. - Nie mamy zbyt dużo czasu.
- Spakuję was a wy róbcie kanapki. - rozkazała Iris Concordii i Atenie.
Po mniej więcej kwadransie były gotowe. Perseusz wstał by się z nimi pożegnać i odprowadzić.
- Czy wy na pewno umiecie jeździć motorem? - próbował się upewnić.
- Nie za bardzo. - westchnęła Concordia. - Miałam tylko krótkie lekcje szkoleniowe.
- Powinno wystarczyć ale lepiej żeby to Atena wzięła Iris. - mruknął Perseusz.
- Dobrze. - zgodziła się Atena.
- Czekajcie! - rozległ się głośny pisk Arachne. - Zapomnielibyście o mnie.
- Nic takiego by się nie stało. - odparła Atena. - Wskakuj do plecaku Concordii by nie wypaść.
- Nie mogę jechać z tobą? - spytała słodko Arachne.
- Nie. - odrzekła chłodno Atena. - Jadę z Iris.
Concordia i Iris podały rękę na pożegnanie Perseuszowi. Atena podeszła i przytuliła się do Perseuszowi.
- To chyba Ziemianie robią na pożegnanie. - wyzwoliła go w końcu z uścisków.
Perseusz zrobił się cały czerwony. Dziewczyny włożyły kaski oraz plecaki i wskoczyły na motory. Po chwili ruszyły gdy z oddali Perseusz jeszcze zdążył krzyknąć:
- Rozkazuję ci wrócić Ateno!
- Może posłucham! - odkrzyknęła i po chwili chłopak zniknął za horyzontem. Skupiła się teraz na drodze bo odpowiadała teraz jeszcze za Iris.
***
- Jak tu gorąco!! - jęknęła Concordia z ogromnym kapeluszem,stertą butelek w plecaku i ogromnymi czarnymi okularami. - Przez wielkie litery!
- Proszę nie jęcz. - mruknęła Atena. - Nie tylko ty nie lubisz gorąca. Jesteśmy już blisko.
- Jaki duży.... - wyrwało się Iris gdy doszły na miejsce.
- Tłok? - spytała prawie poturbowana Atena.
- Nie. Chodziło mi o sfinksa. - pomogła jej wstać Iris. - Ale nie wiedziałam że będzie tyle ludzi skoro nie ma wakacji.
- Wszystko jest możliwe. - powiedziała Concordia.
- Będziemy musiały wrócić wieczorem. - odezwała się Frigg.
- Bo co zrobimy? - zapytała retorycznie Iris.
- Trudno. - powiedziała Concordia. - Trochę zobaczmy sobie tego lwa bo później może się przydać.
- Po za tym to piękne. - zauważyła Atena. - Zrobiono go tak dawno temu gdy nie było technologii.
- Racja. - uśmiechnęła się do siebie Iris. - Odpoczywajmy póki możemy.
***
- Meg jesteś? - rozległ się głos po ciemnym "pokoju" i rozbłysła kryształowa kula.
- A gdzie mam być? - rozległ się głos zirytowanej tym że właśnie zmieniano jej bandaż kobiety. - Fobos zmienia mi bandaż. Już się z nimi rozprawiłaś?
- Widzisz.. - zaczęła "Tyne". - Ja..
- Co ty? - zdenerwowała się Megajra - Mów prędko bo zaraz muszę zrobić sobie drzemkę.
- Zgubiłam się. - wydukała w końcu Tyzyfone - Otaczają mnie faceci z ręcznikami na głowach.
- Pewnie jest w Turcji. - parsknął śmiechem Fobos.
- Nie śmiej się młodziku! - zaczerwieniła się Tyne.
Megajra westchnęła i zaczęła podawać instrukcje jak trafić do Japonii.
***
- Nie ma zamiaru. - wydęła wargi Nike. - To nie czas na to.
- A kiedy będzie? - westchnął Perseusz. - To twój obowiązek.
- No dobra. - westchnęła nastolatka. - Ale nie matematykę!
- A co lubisz? - spytał Perseusz.
- Biologię. - powiedziała Nike. - Byłam z niej najlepsza.
- No racja. - uśmiechnął się pod nosem chłopak. - Jesteś w końcu czarodziejką "przyrodniczą".
***
- Wreszcie nikogo nie ma. - rozejrzała się po niedawno zaludnionym terenie. - Teraz tylko przyprowadzić dziewczyny.
- Jestem ja. - rozległ się głos za nią.
- Tyzyfone! - Iris obróciła się do kobiety. - Ty akurat nie jesteś tu mile widziana.
- Jak tam chcesz. - roześmiała się kobieta. - Iluzja Przestrzeni! Numer 321 : Sala Treningowa Specjalna.

Koniec cz.1
wstyd


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Cattie dnia 02-04-2015 18:40
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-04-2015 14:41
- Ja śpiąc nie odpoczywam. - westchnęła Concordia i Iris ustąpiła.

Jak to przeczytałam, to myślałam, że zaraz spadnę z krzesła. Bezcenne.
- Zgubiłam się. - wydukała w końcu Tyzyfone - Otaczają mnie faceci z ręcznikami na głowach.

To też mnie rozwaliło. Skąd ty bierzesz takie świetne pomysły?
Podobało mi się też, kiedy Atena przytuliła się do Perseusza i ta ich późniejsza wymiana zdań. Polubiłam tę parę.
Mam nadzieję, że Apollo i Alekto się w sobie zakochali. Uwielbiam takie zakazane uczucia.
To chyba tyle ode mnie. Weny!



BlueFairy, a jak inaczej można przedstawić przeszłość, gdy są bohaterki nieprzytomne?

Tak samo, jak np. przedstawiasz sny.


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-04-2015 21:32
Skąd ty bierzesz takie świetne pomysły?

Mam fazę na Wspaniałe Stulecie xd.
Co do przeszłości to twoja odpowiedź mnie zaskoczyła xD. Szacuneczek, że potrafisz tak inteligentnie odpowiedzieć.
- Będziemy musiały wrócić wieczorem. - odezwała się Frigg.

Poprawka - Arachne.

Rozdział 38 "Koszmar Królowej Iluzji - Sala Treningowa" cz.2

- Co się dzieje? - Iris rozejrzała się po zmieniającym się terenie.
Okrążyła je szara magia. Utworzyła się w kopułę i z mazi zmieniała się w twardą ziemię. Po chwili zaczęła zmieniać barwy i za kilka minut była to już normalna przestrzeń. Jednak gdy Iris mocno uderzyła w ziemię, powstała mała wyrwa, która po chwili naprawiła się sama z siebie.
- Nie zepsujesz jej. - roześmiała się złowieszczo Tyzyfone. - Pora na zabawę.
- Sama się baw. - wściekła się Iris. - Strażniczki Ziemi! Transformacja!
***
Okulary Iris zniknęły. Jej włosy związały się w eleganckie dwa kucyki. Pojawiła się cekinowa jasno niebieska sukienka i złote bransolety. Krótkie niebieskie buty na obcasach i seledynowe kolczyki "sople".
- Iris, czarodziejka powietrza!
***
- Divinitas* notus**. - Iris skrzyżowała ręce i wystrzeliła wiatr w wiedźmę.
Ta zgrabnie odskoczyła.
- Naucz się celności. - powiedziała wykonując teatralne gesty. - Iluzja gorączki!
Czar był zbyt szybki i trafił Iris w bok, gdy ta przygotowała się do skoku. Czar o kolorze ostrej pomarańczy pomału rozszedł się wraz z dreszczami po ciele dziewczyny. Po mało jej cera stawała się czerwieńsza, a pot gęściejszy. Iris zgrzytnęła zębami i westchnęła i z trudem wyszeptała:
- Contraveneno***.
Poty ustały ku zaskoczeniu Tyzyfone. Kolor jej skóry z pomidora wrócił do barwy podobnej do beżowej.
- Przeklęta wróżka. - wymamrotała pod nosem Tyzyfone. - Nie denerwuj mnie!
Wtedy Tyzyfone przypomniała sobie, że jej magia była tylko tanią grą. Pełna udawania i w rzeczywistości nic nie dawała. Udawana magia. Bez sensowna... Ale przecież są jeszcze eliksiry. Wyjęła z swojego magicznego (między uniwersami) kieszonkowego pochłaniacza żółtą buteleczkę ze znaczkiem 23.
- Wiatr Boreasza! - w tym czasie rzuciła czarem Iris.
Na to tylko czekała wiedźma. Wyjęła zawleczkę buteleczki i gdy wiatr był blisko, wyczarowała tarczę odbijającą i "popsikała" wietrzyk. Wiatr o żółtym zabarwieniu wrócił do Iris. Próbowała odepchnąć wiatr, ale była na to za słaba. Krzyknęła z bólu, gdy wiatr dotknął jej skóry. Był lekko żrący. Niefortunnie otwierając buzię "wtłoczyła" w swoje ciało kilka kropel. Substancja zawędrowała do płuc i utrudniała jej oddychanie. Tyzyfone uśmiechała się, jakby jej ból sprawiał jej przyjemność. W rzeczywistości w zadowolenie wprawił ją fakt "zwycięstwa". Ból wprawiał ją w niesmak, a nawet obrzydzenie.
- Odtrutka za księgę. - powiedziała ostro do dziewczyny.
- Nigdy. - wydukała w odpowiedzi Erynii. - Nie dam.
- W takim razie. - westchnęła kobieta wyjmując z galaktycznego "worka" następny w kolejności eliksir o kolorze różowym, a potem inne w innych kolorach tęczy.
Iris złapała się za brzuch, gdyż tam teraz dotarła odrobina substancji.
- Wymioty, gorączka, ospa. - przerzucała buteleczkami czarownica. - A to co? Smak kebaba? Czemu mam tutaj ketczup? Nie ważne... Masz ochotę na coś wirusowego czy bateriowego?
Iris ściągnęła brwi i opadła mimowolnie na ziemię.
- Czyli coś zwalającego na kolana? - zaśmiała się "kelnerka".
Nagle osłona zaczęła się kruszyć i nie zdążała z naprawianiem.
- Co tu się, do diaska, dzieje? - zdziwiła się Tyzyfone. - Moja iluzja.
Nagle spore odłamki zaczęły spadać, jakby walił się budynek. Tyzyfone szybko wpychała butelki z powrotem starając się, by żadnej nie zrzucić i nie rozpylić jakieś żrącej substancji. Gdy wypchnęła je w końcu do "kieszeni", nie było już połowy osłony, a oczom zebranych ukazały się w pełnej krasie przemienione Atena i Concordia. To one z zewnątrz wraz z Arachne musiały psuć "plac zabaw" wiedźmy.
- To koniec, Tyzyfone. - rozwścieczona Concordia rzuciła czarem w kobietę.
Tyzyfone wiedziała, że teraz nie ma czasu i miejsca, by walczyć z całą trójką.
- Bon voyage. - pożegnała się z dziewczynami i zniknęła, zanim doleciał do niej czar.
Atena i Concordia podleciały do zbolałej Iris. Ta wróciła do normalnej formy chwytając się za brzuch. Concordia wyczarowała szklankę pełną jakiegoś płynu i podała Iris.
- Co to? - spytała się z ciekawości.
- Usuwa zanieczyszczenia. - uśmiechnęła się Concordia. - Lekarstwo.
Iris wzięła łyk i skrzywiła się. Smakował jak znienawidzony przez nią tran, którym raczyła ją matka, gdy była chora. Ale zaraz poczuła się na tyle dobrze, że wstała.
- Musimy sprawdzić, o co chodzi z tym sfinksem. - powiedziała Atena. - Iris powinna odpocząć.
***
Atena i Concordia stały po chwili przed posągiem, podczas gdy Iris odpoczywała wraz z Arachne.
- Może odpowiedzi należy szukać w książce. - zasugerowała Concordia.
Atena wyjęła książkę, która zabłysła w księżycowym świetle. Po chwili wyrwała się z rąk Ateny i zaczęła uciekać w stronę twarzy wielkiego monumentu. Oczy sfinksa zabłysły i usta przemówiły:
- Kto śmie zakłócać mój spoczynek?
- Nazywam się Atena, a to Concordia. - powiedziała w miarę spokojnie zaskoczona dziewczyna.
- Dlaczego mi przeszkadzacie w śnie?!
- Szukamy księgi Muz. - wyjaśniła teraz Concordia.
- Jeżeli chcecie księgę Muz, musicie mi odpowiedzieć na pewną łamigłówkę. - zagrzmiał basowo stwór.
- A co jeśli nie odgadniemy? - spytały równocześnie czarodziejki.
- Odbiorę wam jedną z ksiąg. - powiedział sfinks.

Koniec cz.2 zawstydzony
c.d.n.

* boskość
** notus, - wiatr południowy; znajomy; przyjaciel
Chciałam taki "boski wiatr".
*** z hiszpańskiego:
(1.1) odtrutka, antidotum
(1.2) przen. środek zaradczy, antidotum

Mam zamiar po tym rozdziale zrobić specjal wielkanocny i primaaprilisowy xd.



Specjal primaaprilisowy.

(nie ma za wiele wspólnego z obecną akcją, dlatego nie traktujcie go poważnie mruga )
- Masz niedopięty rozporek. - powiedziała Nike do Concordii.
Ta spojrzała na spodnie z zamkniętym zamkiem.
- Prima aprilis! - roześmiała się Nike.
- Jaki prima aprilis? - spytała się Concordia. - Co to takiego?
- Prima aprilis to święto żartów u Ziemian. - nadeszła Iris. - Wtedy robi się dowcipy, a dana osoba nie powinna się gniewać, bo "prima aprilis".
- Rozumiem. - powiedziała Concordia i pogłaskała Nike po głowie. - Dałam się nabrać.
- Co tam porabiacie? - spytała Artemida.
- Widzisz. - Concordia zaczęła. - Właśnie dzwonili nasi rodzice, byśmy wracały na Lunarium...
- Co takiego?! - zdziwiła się Artemida. - Skoro tak mówisz, to idę się pakować.
Concordia nie wytrzymała i zaczęła się śmiać przez łzy.
- Prima aprilis. - uśmiechnęła się.
- Nie strasz mnie tak. Zapomniałam, że dziś jest już 1 kwietnia. - warknęła Artemida.
- Przepraszam. - mruknęła Concordia. - Chciałam, by było zabawnie.
- Nabrałam się. - mrugnęła Artemida. - Teraz ja kogoś muszę nabrać.
- Apollo muszę ci zdradzić pewien sekret. - Artemida zmartwiona podeszła do chłopaka.
- Co się stało?
- Przed chwilą Concordia zdradził,a że odchodzimy z powodu sytuacji na Lunarii.
- Szkoda. - Apollo westchnął. - A polubiłem tą robotę.
Artemida przytuliła go, po czym zaczęła chichotać.
- Prima aprilis! - pokazała mu język i poszła.
Apollo westchnął. Potem nabrał Perseusza (że pochodzi z rodziny królewskiej), który nabrał Oriona (jakaś fajna dziewczyna o niego pytała). Orion wkurzony tym całym "prima aprilis" (nie mógł się doczekać, by zobaczyć "laskę" ) nabrał Halię, że szef chce, by przyszła w niedzielę. Halia nabrała zaś Zeusa (że Frigg powiedziała, że go lovcia). Zeus nabrał Herę, że ma dziewczynę. Hera próbowała nabrać Atenę (że pochodzi z Andros), ale ta spojrzała na nią jak na wariatkę. Potem Atena nabrała Iris, że jest w ciąży. Iris wylała na Hermesa wodę (nie zimną). Nike śmiała się przy kolacji z wszystkich sytuacji, które opowiadali jej przyjaciele. Wzięła jedną kanapkę od Hermesa krztusząc się od śmiechu i zaraz zaczęło ją piec. Hermes dał do kanapki tabasco!

Koniec "specjalu". ninja



Specjal wielkanocny.
(Tak jak poprzednio luźno związany.)

1. Biust... Czy jest tam czy nie? Oto jest pytanie.

- W życiu tego nie założę! - zawołała Hera patrząc na koncept stroju, który przyniosła jej Jacqueline.
- Rzeczywiście. - jeszcze raz zerknęła na kartkę dziewczyna. - Masz na ten strój za mały biust.
- Nie o to chodzi! - zarumieniła się Hera. - On za dużo odsłania.
- Nogi i ramiona. - podeszła i spojrzała na szkic Noemi. - Dobrze, że to nie mój strój...
- Widzisz. - westchnęła Hera. - Kto wymyślał ten ordynarny kostium?
- Na początku pani Noriko. - mruknęła coś Jacqueline.
- Na początku? - spytała Hera. - Ktoś coś w nim poprawiał?!
- Zeus. - zaczerwieniła się dziewczyna. - Chciał spojrzeć na kartkę, a potem tą swoją męską, ale delikatną ręką, przepiękną kwiecistą kreską poprawił parę szczegółów nie spuszczając z kartelusza swoich lekko cyjanowych oczu, niczym morskie odmęty... Zaraz, gdzie się ona podziała?!
Noemi westchnęła.
- Najwyraźniej poszła do kuchni.
Jacqueline uśmiechnęła się do niej nieśmiało i poszła na salę.

Tymczasem...
- Czy on jeszcze żyje, moja droga Noriko? - spytał się z niepewnością w głosie Mamoru. - Ktoś go mocno pobił...
- Nie wiem, Mamoru... - westchnęła zarządczyni. - I nie mów do mnie per "moja droga", bęcwale ty!
I tak leżały sobie na ziemi w kuchni dwa "trupy"...
(Morał: Nie zadzieraj z tsunderkami.)

2. Potwór jak marmur.

W krainie koszmarów panował całkowity mrok.
- Fobosie? - rozejrzała się po Nightmare Concordia.
Nagle poczuła coś na plecach. Ledwie żywa odwróciła się i...
- Buuu. - powiedział jakiś potwór.
- Aaaa! - pisnęła głośno i przeciągle zaczynając okładać stworzenie.
- Przestań, bo to zaczyna boleć. - usłyszała stękający głos "potwora".
- Co to jest?! - wzdrygnęła się i złapała monstrum za głowę.
Odskoczyła ona od twarzy. To tylko Fobos w masce!
- Czemu mnie straszysz? - obraziła się i odwróciła od chłopaka zażenowana.
- To dziś nie Halloween? - złapał się za bolącą głowę.
- Wielkanoc. - warknęła Concordia. - Halloween jest w październiku.
- To wyjaśnia ich dziwne przygotowania! - uśmiechnął się do siebie Fobos. - Wiedziałem, że to podejrzane, że bawią się dziwnymi figurkami.
- Przepraszam, ale ja nadal tu jestem. - zauważyła nieśmiało Concordia.
- Chcesz, by coś było w związku z tym? - uśmiechnął się lubieżnie.
- Nie. - zaprzeczyła gwałtownie zarumieniona. - Ja tak tylko gadam.
- Chcesz znowu ubrać strój króliczka? - spytał swoim tonem.
- Chyba powinnam westchnąć "kiedy przestaniesz się ze mnie nabijać". - westchnęła.
Fobos wyczarował marchewkę i dał Concordii.
- Dla grzecznego króliczka. - powiedział.
- Ja ci dam grzecznego królika! - warknęła Concordia i zaczęła gonić uciekającego Fobosa. - Nie jestem taką niedojdą, by się ze mnie nabijać!

3. Normalna rodzina?

- Kiedy Fobos wstanie? - spytała się Megajra. - Zastawiłam ten stół na darmo?!
- Jesteśmy jeszcze my. - uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w kierunku ciasta Alekto.
Tyzyfone walnęła ją gazetą.
- Przestań, bo to niegrzeczne. - mruknęła pouczająco.
- Zaraz sama go obudzę. - wymamrotała wściekła Alekto. - To nonsens tak długo spać.
- I kto to mówi? - spytała się trochę kpiąco "Meg". - Przecież to ty zawsze najdłużej śpisz.
- A co to ma do rzeczy? - odbąknęła Alekto. - To nie na mnie czekacie.
- Co tu się dzieje? - spytał ze szczoteczką w ustach Fobos. - Wasze piski słuchać w całych podziemiach.
- Wesołego jajka. - uśmiechnęła się niemalże "Tyne". - Chodź na śniadanie.
- Mogę już zjeść ciasto? - spytała się Alekto. - Wszyscy są.
Nagle usłyszała w głowie podobny głos "wszyscy są, Alekto jedzmy już".
- Coś się stało? - spytała "Meg". - Boli cię głowa?
- Nie. - skłamała Alekto. - Nie wyspałam się, siostrzyczko.
- Proszę zjedz to ciasto, bo Fobos patrzy na nie jak na owcę. - podała jej talerzyk "Tyne".
- Wcale nie. - mruknął chłopak nakładając kawałek. - Nie jedźcie tyle, bo przytyjecie.
- Mamy w nosie kilogramy. - wzruszyły ramionami kobiety.

Koniec "specjali" wstyd .



Rozdział 39 "Zagadka sfinksa"

- Więc jak brzmi zagadka? - spytała Atena.
- Chwilę, myślę. - odrzekł sfinks.
- Nie mogłeś wymyślić zagadki przez tyle lat? - spytała sarkastycznie Atena.
- Ależ oczywiście, że wymyśliłem, ale odgadł ją Edyp - zdenerwował się potwór. - Nie potrzebowałem wymyślać zagadki, ale zjawiła się ta Muza...
- A to nie od nich przypadkiem wzięłaś pierwszą z zagadek? - spytała Atena.
- Skąd to wiesz?! - spytał ze złością w głosie potwór.
- To moja sprawa. - zakpiła Atena.
- Nie ważne. Będzie przyjemnie zetrzeć ten twój kpiący uśmieszek. - warknęła poczwara. - Co jest najsłodszą z trucizn? Jaka choroba sprawia, że śmiejesz się przez łzy? Przez co masz tyle sprzeczności? Co może pęknąć?
- Ile mamy czasu na rozwiązanie zagadki? - spytała cicho Concordia.
- Macie tylko kwadrans i trzy próby. - powiedział potwór. - Potem odbieram tą wiszącą w powietrzu książeczkę.
Dziewczyny odwróciły się i przyjęły pozę "na naradę".
- Jak myślisz, co to? - spytała Concordia.
- Nie wiem. Są różne trucizny. - westchnęła czarodziejka technologii.
- Może chodzi o ciąże? - spytała się wodną wróżką.
- Nie zbyt możliwe... - zaprzeczyła jej Atena. - Co ma trucizna do noszenia dziecka?
- Masz rację... - mruknęła potulnie. - Jakie są znane trucizny?
- 10 minut. - rozległ się z tyłu głos monstrum.
- Dobra. - powiedziała Atena. - Mamy dwie możliwości. A trzecia?
- Myślę, że ta zagadka zawiera "podtekst". - powiedziała Concordia starając się przybrać pewny ton. - Ukryte znaczenie.
- Niby jakie? - spytała się Atena.
- 5 minut. - znowu usłyszały głos.
- Może chodzi o na przykład jakieś uczucie? - zamyśliła się.
- Jak myślisz,jakie to uczucie? - zapytała ją Atena.
- Nie przyjaźń ani oddanie lub coś w tym stylu. - pomyślała głośno. - Nienawiść też, bo nie jest słodka...
- Ani radość czy smutek. - dołączyła się Atena.
- Mam to na końcu języka. - mruknęła któryś raz marszcząc brwi Concordia.
- Czas minął. - wrzasnął sfinks.
Dziewczyny prędko się obróciły. Atena zaczęła w miarę spokojnie.
- Ciąża lub cyjanek? - spytała sama zastanawiając się nad sensem pytania.
- Nie. Ostatnia szansa. - "uśmiechnął" się potworny monument.
- Miłość. - wykrzyknęła głośno Concordia. - Miłość potrafi zatruć. Przez miłość płaczemy i jest jak choroba. Pęknąć może serce i przez miłość mamy różne sprzeczne emocje.
Sfinks chwilę milczał.
- Zgadłaś, Lunarninko. - wydusił w końcu, a z jego ślepi "wydostała" się księga. W przeciwieństwie do poprzednich, miała nie skórzaną okładkę, lecz jak poduszka. Okazało się po dotknięciu, że to tylko "obudowa" czy też ochraniacz książki. Concordia przycisnęła księgę do piersi i usiadła z nią na ziemi. Sfinks zamilkł i cisza zapadła na tej piaskowej przestrzeni. Atena położyła rękę na jej ramieniu i powiedziała niemal szeptem:
- Już dobrze. Mamy ją i jest nasza. Schowaj ją i wracamy do Iris i Arachne.
Concordia uśmiechnęła się i wstała. Dukając "racja". Wyruszyły zobaczyć co u nastolatki i Pixie.
***
- Kim jesteś? - krzyknęła w przestrzeń Hera. Słyszałam trzepot czy inny odgłos, ale nie mogła do końca stwierdzić, gdzie znajduje się ta osoba w czarnej przestrzeni "Jej życia". - Pokaż gdzie jesteś!
W końcu zauważyła, że naprzeciwko leci coś małego. Czy to jakaś Pixie? Kojarzyła kształty, ale obiekt był za daleko, by go zidentyfikować. Przybliżał się pomału. Nie był wielki, więc nie mógł jej zagrażać. Czekała aż w końcu zniecierpliwiona zaczęła iść w kierunku stworzenia. W końcu rozpoznała stworzonko:
- Ares! - krzyknęła i zaczęła biec w kierunku elfa po ciemnym niekończącym się pokoju. Ares był coraz wyraźniejszy aż w końcu zderzyli się ze sobą i Hera wyciągnęła ręce, i mocno zaczęła go tulić.
- Przestań, Hera! - warknął duszący się Ares. - Udusisz mnie zaraz!
- Przepraszam. - puściła go w końcu. - Po prostu dawno cię nie widziałam... Czy to sen?
- Nie. - powiedział niepewny. - A raczej tak myślę. To taki obszar "zawieszenia".
- Jak tam? - spytała siadając na obsydianowej podłodze. - Wszystko dobrze?
- Było, dopóki nie zaczęłaś mnie dusić. - dotknął szyi.
- Nie przesadzaj. - nadęła policzki. - Możemy po prostu tutaj być sobą.
- Jak u ciebie? - spytał z mniejszą ostrością w głosie.
- Chyba mam przyjaciół. - położyła się na ziemi. - To dziwne patrzeć w takie "niebo".
Ares uczynił tak samo i położył się naprzeciwko nastolatki.
- Trochę. - potwierdził. - Dlaczego chyba?
- Boję się, że mimo wszystko mnie nie zaakceptowali. - westchnęła Hera.
- Niby dlaczego nie mieliby cię zaakceptować? - spytał.
- Nie wiem. Po prostu nie miałam tylu przyjaciół i nie wiem czy jestem według nich "normalna".
- Nie przejmuj się. - uśmiechnął się pod nosem.
Martwił się tak jak ona. Ale nie tym, że oni go nie zaakceptują. Tylko tym, że ona znienawidzi go z całego serca. Rasa to nie to samo co charakter czy planeta pochodzenia. Rasa to coś trudniejszego. Przede wszystkim takie pytania na przykład... Czy dziecko elfa leśnego i człowieka to elfka czy człowiek? Albo czy syn syreny i krasnoluda jest karłem czy morskim stworzeniem. Jak wygląda życie tych dwóch osób? Przecież syrena żyłaby w wodzie, a karzeł na lądzie. To kwestie, których nie da się ominąć. Wie, że Hera jest tolerancyjna, ale nie wybaczyłaby mu zapewne kłamstwa i oszukiwania jej. Chciał tylko ją chronić i starał się powstrzymywać, ale pokusa i pożądanie było silniejsze. Był tak samo "stary" jak Hera, ale nie wyglądali, jakby byli w tym samym wieku. Nie był nawet niski... Był malutki.
- Coś się stało Ares? - wyrwała go z rozmyśleń Hera.
- Nic takiego. - starał się pohamować łzy i począł przeklinać los za swoją rasę. Musi myśleć o niej jako o jego oddanej przyjaciółce. Nie może się dowiedzieć.

Koniec cz.1
88D (wiem, że krótka, ale wiecie jak to jest z czasem xD)


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 18-04-2015 14:59
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-04-2015 15:06
Nie myśl sobie, że zapomniałam o Twoim opowiadaniu. Ani na momencik! Byłam, czytałam, a nawet znalazłam czas na poprawienie xdd.
Pewnie będę się powtarzać - jak zawsze zresztą - ale co poradzę, że Twoje opowiadanie jest super? Naprawdę ciekawe pomysły. Specjale były fajne, bardzo mi się spodobały, w szczególności ten o Herze xdd.
Cóż, wypowiem się najwięcej o najnowszym rozdziale.
Wielkie "wow"! Zagadka naprawdę ciekawa. Wprawdzie nie dziwię się, że Concordia odpowiedziała poprawnie, w końcu można powiedzieć, że ona to wszystko przeżyła, więc zagadka w sam raz dla niej xD.
Rozmyślania Aresa były naprawdę... niezwykłe. Teraz nie dziwię się, dlaczego ukrywa przed Herą, że jest Zeusem (przedtem zastanawiałam się nad tym). Jestem niezwykle ciekawa, jak Hera dowie się prawdy i jak to przyjmie (krótko mówiąc czekam na wyznanie miłości xD).
Jeszcze raz powiem, że opowiadanie super. Rozdziały coraz ciekawsze i zaczyna być coraz więcej akcji. Pozdrawiam i życzę duuużo weny serce.




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 14-05-2015 17:21
Rozdział 38 cz.3 (pisany po raz drugi mellow ) "Odbicie i zapowiedź"

- Czy dobrze zrobiłam jadąc zamiast Nike? - myślała Iris. - Mimo wszystko dopiero co zdobyłam swoją moc, a ona ma już przecież Charmix. Gdyby nie Concordia i Atena mogło być już po mnie.
Spojrzała w lewo i dostrzegła dziewczyny.
- O wilku mowa. - uśmiechnęła się do siebie.
- Są z książką! - wrzasnęła jej do ucha szczęśliwa Arachne.
- Przecież widzę. - złapała się za biedne ucho.
Concordia uśmiechnęła się i podała książkę w "pokrowcu".
- Co to takiego? - Iris odebrała książkę i pogłaskała miękki ochraniacz.
Księga wydała coś na wzór mruczenia i poczęła się przytulać.
- Chyba cię lubi. - mruknęła Concordia do nastolatki.
Iris pociągnęła w kilku miejscach za puchowe szwy. W końcu puchowa "zbroja" księgi opadła miękko na piasek.
- Jaki tytuł? - spytała szybko zaciekawiona Atena.
Iris potarła rdzawe rogi, po czym dmuchnęła z całej siły w okładkę księgi. Kurz wzniósł się przy głośnym kichnięciu Iris. Po chwili mogli już przeczytać tytuł:
- Księga Aktywacji. - szepnęła niemal Iris.
Ta cała magia była według niej niesamowita. Rzadko miała szczęście dotykać takich niezwykłych ksiąg, mimo że dużo miała w " domku". Westchnęła na myśl o wybuchu i że niektóre zostały tylko pyłem. Książka niespodziewanie wyrwała się z rąk czarodziejki. Iris szarpiąc próbowała ją zatrzymać, ale ona podleciała trochę wyżej i otworzyła się. Kartki szybko się poruszały aż zatrzymały się na jednej ze stron. Książka posłusznie opadła znowu na kolanach wietrznej wróżki z głośnym przepraszającym mruczeniem.
- Podaj mi proszę okulary. - zwróciła się Iris do Pixie.
Ta podała tęczowe etui. Wzięła je od niej i założyła fioletowe okulary. Dotknęła pożółkłej strony. Była pusta. Po chwili jednak zanim zdążyła coś o tym powiedzieć, zaczęły się pojawiać litery. Jakby pisane magicznym piórem stopniowo pokazywały się czarodziejkom. Iris zaczęła czytać:

- Wy, czarodziejki o dobrych sercach, nie wiecie o pewnym złym sekrecie. Każdy z was, nawet faceci, muszą wyruszyć w podróż nie dla dzieci. W toni jeziora i legowisku potwora czeka na was nagroda. Jednak nie wiadomo czy wrócicie, ponieważ się zagubicie. We wspomnieniach, marzeniach i obawach, to nie trudna bowiem sprawa. Sala Emocji odkryje każdą waszą tajemnicę, nieważne czy się tego wstydzicie. Nie zabłądzicie jeżeli nie zapomnicie o realnym świecie. Powodzenia życzę w Sali Emocji, która mieści się w toni jeziora pilnowanego przez wielkiego potwora.

Wyrazy zatrzymały się na tym i po chwili wszystko zaczęło się zmywać.
- I co o tym powiecie? - spytała się Iris dziewcząt.
- Kiepskie rymy. - wyrwała się Arachne. - Bardzo złe.
- Nie o to mi chodzi. - westchnęła Iris. - Wiecie, co to znaczy? Musimy czekać aż wrócą. Zadzwońcie do nich.
- A co jeżeli nas podsłuchują? - spytała rzeczowo Atena.
- Masz rację. - złapała się za głowę Iris. - Wyruszymy jutro z rana.
***
Artemida rozejrzała się po przestrzeni. Było ciemno i czarno.
- Gdzie jestem? - nasunęło się jej na myśl.
Wstała i odwróciła się. Zobaczyła zwierciadła. Tony zwierciadeł. Podeszła do nich. Każde jej odbicie było inne. Jedna Artemida śmiała się, a inna płakała. Artemida odwróciła się tyłem do odbić. Potem wróciła do nich. Lustra zaczęły się łączyć aż stworzyło jedno ogromne. Artemida widziała się w pełnej krasie. Uśmiechnęła się do siebie i dotknęła odbicia. Zaczęło się z nim coś dziać. Pomyślała przez chwilę o Hekate, ale to nie była ona. Artemida w tafli lustra była mandarynkowo-włosą dziewczyną. Miała długą i bogatą suknię. Była obszyta małymi diamencikami i pięknie błyszczała. Wyglądała pięknie i idealnie pasowała do rękawiczek i korony na jej głowie. Znała tą koronę. Miała ją w dniu koronacji na księżniczkę Lunarium. W ręku trzymała pióro, które widziała w Muzeum Wojny Międzysłoneczno-księżycowej. Obraz począł się rozmywać, a gdzieś z daleka rozległ się głos:
- Jesteśmy tutaj, Artemido. Jesteśmy twoją rodziną. Wspaniałe z was i twojej siostry księżniczki.
Artemida upadła na podłogę z powodu głośności głosu. Wrzasnęła z bólu. Lustro zaczęło pękać. Wszystko zlało się ze sobą. Zamknęła oczy i jęknęła. Głos ucichł.
Artemida obudziła się w swoim pokoju. Siedziała nad nią Diana.
- Diana. - wyciągnęła do niej słabe ręce.
Pixie podleciała i przytuliła swoją "bliźniaczkę". Napisała jej na kartce, co się stało. Użyła czaru szokowego żeby ją obudzić, za co serdecznie przeprasza.
- Nie jestem zła, ale chętnie coś zjem. - pomału z pomocą Diany podniosła się z "łóżka".
***
- Posłuchaj mnie choć raz. - westchnęła Tyzyfone. - Meg, ja nie chciałam, by to tak wyszło...
- Gdybyś tylko się nie przechwalała. - warknęła Megajra. - I od razu ją zaatakowała, to dawno by była przynajmniej nieprzytomna. Za dużo się cackacie.
- I kto to mówi? - spytał Fobos. - Podobno nikogo w życiu nie zabiłyście.
- Spadaj, dzieciaku. - warknęła przeciągle zła przywódczyni.
- Czyli nie chcesz tabletek na ból? - spytał kpiąco. - Mam je wziąć?
- Daj. - mruknęła kobieta.
- Nie słyszałem magicznego słowa. - pomału ruszył w stronę obu kobiet.
- Abrakadabra. - wrzasnęła Megajra. - Dawaj, smarkaczu, bo się na tobie wyżyję.
Łyknęła tabletkę szybko i popiła podaną przez Tyzyfone wodą. Była na nią zła, bo to nie pierwszy raz jak czarodziejkom jakoś się udało. Wiedziała, że dziewczyny nie nadają się na zabójczynie, ale żeby zaraz przesadzać w drugą stronę.

Koniec cz.3 wstyd



https://docs.google.com/forms/d/11slwuP8O2iMaArErEB6_gzmk08SLDHJrQHLbYWou9uw/viewform?usp=send_form- wstyd Klikajcie...



Przypominam, że potrzebuję waszej pomocy :C..
http://www.winxblogger.pl/forum/viewthread.php?forum_id=72&thread_id=3320#101818.

Rozdział 39 "Diana na ratunek - czar szokowy".

- Zabierzcie ją. - Artemida usłyszała głos kogoś z "Rady" w swojej głowie.
- Coś się stało? - nakreśliła ręką umowny znak Diana, która zdążyła wyłapać to, że Artemida zacisnęła brwi.
W tym czasie Nike z Perseuszem siedzieli w namiocie robiąc "lekcje", a raczej próby Perseusza do nauczenia czegoś Nike. Pozostałe Pixie robiły kolację dla reszty (a raczej bałagan). Mirai siedziała grzejąc się przed ogniskiem wraz z Artemidą i jej wróżką.
- To chyba moje wspomnienia, co?! - usłyszała ostry głos Hekate. - Zostaw je w spokoju!!!
- Rozmawiam z moim "alter ego", kochanieńka. - pogłaskała Dianę po głowie. - Cichutko i nie gadajcie teraz.
Artemida zamknęła oczy. W jej mózgu "stała" ściana. Czuła ją tam, ale przed chwilą musiała trafić na "Dziurę" lub też czar szokowy pozwolił na przepływ informacji do "jej" półkuli czy też jej części umysłu. Spróbowała jeszcze raz coś usłyszeć.
- Nie jesteś już moją córką! - wrzasnął męski głos. - Jak śmiałaś ubrudzić naszą czystą, jak łza, krew tym wyczynem! Nie chcę cię więcej widzieć ty czarna owco!!!
- Zostaw moje wspomnienia!!! - Hekate wrzasnęła. - Nie pozwalam ci byś ich dotykała swoimi brudnymi łapami!
- Do kogo należy ten głos, Hekate? - spytała się jej "w duchu". - Czemu tak krzyczał? Czy to twój ojciec?
- Zamilcz! - krzyknęła jeszcze ostrzej Hekate. - Jakim prawem ja się pytam?!
- Kim jest ta osoba? - Artemida nie zlękła się jej tonu, bo do niego przywykła.
- Zamilknij na wieki! - usłyszała jej szloch i głośne stuknięcie o ziemię.
- Hekate?! - przestraszyła się Artemida. - Odpowiedz mi. Gdzie jesteś?
Hekate nie odpowiedziała na wołanie, tylko wydała skowyt jakim zazwyczaj informowała, że nie ma zamiaru rozmawiać z "współlokatorką". Artemida zniosła to jak cios w policzek. Hekate bardzo rzadko traciła opanowanie lub tak się obrażała. Mimo to nie chciała jej przepraszać. Wyglądałoby to jakby nie miała zamiaru znowu o tym mówić. Ale wtedy ona nie będzie mogła jej pomóc. Musi znać jej przeszłość, by miała lepszą przyszłość. Diana pociągnęła jej rękaw. Artemida wróciła na Ziemię.
- Co takiego, Diano? - uśmiechnęła się niespokojnie do Pixie.
Diana wzięła zeszyt i pokazała gryzmoły. Pewnie zdążyła to zrobić, gdy Artemida była "w sobie". Artemida przejrzała zlepki słów i pokiwała głową. Diana podniosła się i poleciała do namiotu Hery...
***
- Skręcimy tędy? - spytała Concordia patrząc na twarzyczkę Iris.
- Może być. - westchnęła czarodziejka patrząc na wyboistą ścieżkę. - W końcu tak będzie szybciej. Coco, jest już ciemno, więc nikogo nie powinno być, a już szczególnie na takich peryferiach jak tu.
Concordia zacisnęła mocniej ręce na kierownicy. Motorom wyrosły "skrzydełka".
- Od razu lepiej. - uśmiechnęła się Iris. - Dasz radę?
- Dam radę. - zacisnęła usta wodna czarodziejka starając się utrzymać na motorze.
Po chwili wróciły jej siły i dziewczyny szybko minęły tabliczkę informującą, że wkroczyły na terytorium Iranu.
***
Alekto wpatrywała się intensywnie w naszyjnik Apolla, który wyciągnął spod koszuli, gdzie wcześniej go trzymał.
- Konfiskuję. - magią przyciągnęła go do siebie.
- Ej! - warknął Apollo. - To nie jest nic magicznego. Zwyczajna pamiątka.
- Sama to ocenię. - odpowiedziała dojrzale Alekto i otworzyła pokrywę.
- Od Siriusa dla Apolla.
- Mówiłem, że to tylko pamiątka. - westchnął Apollo.
Alekto przyjrzała się zdjęciu. Stał tam średniego wzrostu blond chłopak z "kamiennymi" oczami. Obok stała młodsza wersja Apolla.
- Nosiłeś aparat, gdy byłeś młodszy. - zaśmiała się kobieta. - Nic dziwnego, że masz takie lśniące i proste zęby.
- Oddaj mi to. - wychylił rękę próbując odebrać medalion.
Alekto nagle poczuła coś dziwnego i nieoczekiwanego. Poczuła straszny smutek. Jej nos wypełnił dziwny zapach. Zapach osoby, która była jej bardzo bliska, ale nie pamiętała do kogo należał. Ta osoba musiała brać do ręki ten talizman. Zamknęła szybko pokrywę i spojrzała na zewnątrz przedmiotu. Na złotej pokrywie wyrzeźbiono półksiężyc.
- To z twojej planety? - zapatrzyła się za naszyjnik.
- Tak. - Apollo zrezygnowany usiadł. - Od mojego serdecznego przyjaciela.
- Jak to jest... - zaczęła Alekto nieśmiało. - ...mieć przyjaciela?
- Czemu mam ci odpowiedzieć? - spytał się chłopak.
- Nie chcesz, to nie. - obraziła się. - Chciałam, by nam się nie nudziło, ale jak nie chcesz ze mną gadać to sobie śpij lub coś innego równie nudnego rób.
- Jest już dawno noc. - zauważył.
- Nie gadam z tobą. - odwróciła głowę Alekto. - Ja też mam cię gdzieś.
- Przyjaciel... - zaczął Apollo mimowolnie. - ...to osoba, która troszczy się o ciebie, opiekuje się tobą, może za ciebie nawet zginąć i nigdy cię nie opuści. Sirius lubił mnie takim jakim byłem.
- Gdzie jest teraz? - spytała się Alekto zadowolona, że wygrała.
- Nie wiem. - westchnął Apollo. - Nie mam z nim kontaktu. Była trudna sytuacja na naszej planecie, więc musiał wyjechać.
- Czyli... - mruknęła do siebie czarownica. - na przykład siostry są moimi przyjaciółkami?
- Można tak powiedzieć. - mruknął zmęczony Apollo. - Idę spać.
- Nie. - warknęła Alekto. - Nie mam zamiaru znowu sama tu czuwać!
- Ty nigdy nie śpisz wieczorem?
- Czarownice są jak sowy. - uśmiechnęła się usatysfakcjonowana Alekto. - Hej, mówiłam już, że nie masz jeszcze lulać!
Ale Apollo pogrążył się już w swojej krainie snów. Śniły mu się czasy z Siriusem, gdy ten mieszkał jeszcze na Lunarium.
***
- I believe I can fly. I believe I can touch the sky*. - zanuciła Diana, gdy kładła wszystkie potrzebne "narzędzia" do czaru szokowego. Opanowała go niedawno i użyła z wynikiem dobrym na Artemidzie. Bała się trochę tego czaru, ponieważ działał na umysł i pomysł, by stosować go na Herze nie wydawał jej się dobry. Możliwe było, że czarodziejka muzyki będzie wrażliwsza na głosy, krzyki, hałasy, poza tym nie wiedziała co lub kto dostanie się do umysłu wróżki, by ją obudzić. Może wywołać odwrotny efekt i Hera zapadnie w śpiączkę. Diana jednak nauczyła się dzięki swojej "bratniej duszy" wiary w siebie. Delikatnie położyła rączki na czole Hery i skupiła się. Oby zadziałało, przemknęło jej przez myśl. Hera otworzyła oczy. Były one jednolicie różowe. Znaczyło to, że czar zaczął już działać.
***
- Hero! - Hera usłyszała za sobą głos. - Hero Heartbrave!
Nikt nie zwracał się do niej w ten sposób. Odwróciła się i ujrzała starszą kobietę. Jej krótkie włosy podobne do niej utwierdziły ją w przekonaniu, że musi być z nią spokrewniona, ale nie znała nikogo z rodziny mamy.
- Kim pani jest? - spytała się kobiety.
- Jestem...


c.d.n
* - http://www.tekstowo.pl/piosenka,r_kelly,i_believe_i_can_fly.html
Koniec cz.1



Rozdział 39 cz.2 "Zapomnienie o wszystkim, to moje marzenie."

- ...twoją babką. - dokończyła.
Hera podeszła do niej powoli. "Babcia" uśmiechnęła się do niej.
- Jak się pani nazywa? - spytała. - I co pani tu robi?
- Jestem Ruby. - dotknęła miejsca, gdzie rozchodziły się jej włosy. - Przyszłam cię obudzić ze snu, kochanieńka.
- Czy moi rodzice...? - zaczęła Hera. - Moi prawdziwi rodzice... Są jeszcze w tym wymiarze?
- Jesteś bardzo mądrą dziewczyną, Hero. - odezwała się jej babka po chwili ciszy. - Bardzo kochałam twoją mamę i bardzo przeżyłam jej ucieczkę. Przykro mi, ale nie wiem, co się z nią stało. Podczas walki wymieniłam z nią tylko parę słów. Przed moją śmiercią...
- Czy jestem ostatnią z Heartbrevów? - spróbowała inaczej Hera.
- Nie. Wiem, że jeszcze gdzieś w tym wymiarze płynie nasza krew. - pogłaskała ją po czubku głowy. - Hero, niesiesz moje dziedzictwo.
- Jakie to dziedzictwo? - Ruby zaczynała ginąć w czarnej przestrzeni i się rozmazywać.
Ruby już nie odpowiedziała, a Hera obudziła się z wrzaskiem. Diana podała jej okład z zimną wodą.
- Kim jesteś? - spytała się wróżki.
Diana przygotowana podała jej kartki, na których wyjaśniła pochodzenie i skąd się wzięła. Hera omiotła wzrokiem kartelusze przez nią po bazgrane i oddała je Pixie. Podniosła się z pomocą przyprowadzonej przez Pixie Nike. Kolację przygotowaną przez Perseusza jadła szybko i bez wrażeń smakowych. Ciągle myślała, czym mogło być rzekome dziedzictwo. Na pewno nie pieniędzmi. Więc czym?
***
Atena, Iris i Concordia zaparkowały na prowizorycznym parkingu niedaleko lasu około godziny później. Z uśmiechem przyjęły wiadomość o przebudzeniu Artemidy oraz lekko chwiejącej się jeszcze Hery. Diana opowiedziała o czarze (używając kartek i książki). Polegał on na wprowadzeniu osoby z przeszłości lub teraźniejszości mającą wywołać coś głębokiego, takiego jak wspomnienie z przyszłości, zwierzenia, proroctwa. Mógł też pokazać coś co wywołałoby szok jak zdrada ukochanego, złe demony przeszłości lub inne ciężkie do przyjęcia rzeczy. Nie dało się opisać działania szokowego, ponieważ miało ono charakter indywidualny. Zależało ono od osoby, na której używa się zaklęcie. Diana nie potrafiła też dobrze go wytłumaczyć. Ale Iris pozwoliła jej na dalsze działania.
- W grę chodzi bezpieczeństwo Ziemi. - powiedziała jej zanim oddaliła się, by spróbować przygotować się do następnego czaru. - Nie mamy czasu na to, by myśleć o skutkach, gdy w każdej chwili Erynie mogą kogoś zabić. Na przykład Apolla.
***
Dziewczyny zrobiły sobie małe święto. Były zadowolone z powrotu do reszty. Artemida i Concordia zasnęły przytulone do siebie, więc Perseusz z pomocą Ateny zanieśli je do jednego namiotu, by nacieszyły się sobą.
Nike i Iris gadały. W sumie gadała głównie Nike. Narzekała na Perseusza i jego sposoby nauczania. Perseusz zignorował ją i począł próbować zagadnąć Atenę. Ta nie zwracała na niego uwagi, ponieważ czytała książkę. Perseusz zdenerwował się i szturchnął ją. Atena odwróciła wzrok w jego stronę.
- O co chodzi? - spytała zniecierpliwiona.
- Porozmawiajmy, co? - spytał się Perseusz.
- O czym? - Atena spojrzała stęskniona na porzuconą powieść.
- O wszystkim. - wzruszył rękoma.
Iris i Nike pożegnały się z resztą i poleciły pilnować ogniska.
- Nie zasiedźcie się tylko. - mrugnęła dziwnie do Perseusza.
- Dobranoc. - mruknęła Atena.
- To jak? - spytał się Perseusz. - Nie chcesz ze mną gadać? Dlaczego?
- Nie potrzebuję tego. - Atena nie odwracała wzroku od okładki powieści.
- Każdy człowiek potrzebuje się komuś zwierzyć albo pogadać.
- Ja nie. Przywykłam do samotności. Wolę poczytać.
- Nie możesz cały czas czytać. - Perseusz powiedział głośno i pewnie. - To nie jest sposób na samotność.
- Skąd niby wiesz, że to jest na coś sposób? - Atena po raz pierwszy spojrzała na Perseusza.
- Tak sądzę. - odwrócił od niej wzrok. - Wydajesz się być do tego przyzwyczajona.
- No i co z tego, jeśli nawet? - spytała ironicznie.
- Jestem po to żeby ci pomóc. - zaczerwienił się.
- Jesteś po to... - powiedziała twardo. - Aby mnie chronić, a nie mi pomagać.
- Ja tylko chcę żebyś mi zaufała. - wstał z miejsca zajmowanego koło ogniska. - Ale jeżeli tego nie potrzebujesz, to tylko twoja sprawa.
Atena patrzyła zamyślona jak odchodzi. Przypominało jej to o tym, że nie ma przyjaciół ani zaufanych osób. Gardło ścisnęło jej się tak, jak wtedy, gdy ją obrażano. Skupiła się na książce. Wróciła skołowana do książki.
***
Hekate wpatrywała się bezmyślnie w przestrzeń. Siedziała w umyśle Artemidy. Nie lubiła tej bezczynności. Była wściekła. Artemida przegięła i dobrze o tym wiedziała. Nie pozwoli żeby odkryła tą bolesną prawdę. Hekate zaśmiała się cynicznie.
- Najpotężniejsza ze wszystkich jego dzieci, a jednak najsłabsza. Duma rodziny, a jednak czarna owca. - powiedziała do siebie, by nie zatracić się w obłędzie. - Córka tatusia, a jednak nie widziała go od kilku lat. Śmieszne.
Z jej oczu spływały gęsto łzy. Łzy porażki i utraconej dumy. Nikt nigdy nie przeżył w pełni tego co ona. Nawet Alekto. Jak chciałaby o wszystkim zapomnieć. O ojcu, Alekto, "Radzie", Concordii, Artemidzie i bólu.
- Nie mam sensu istnienia. - powiedziała do uszytej laleczki. - Co mam zrobić, Aleks?
Kukiełka nie mogła odpowiedzieć. Mogła na nią tylko patrzeć niebieskimi oczyma i potrząsać ciemnymi włosami. Hekate uśmiechnęła się do niej smutno. Wyszukała sznureczek i pociągnęła za niego. "Pokój" wypełniła znana Hekate melodia. A brzmiała ona mniej więcej tak:
- W głębinach jeziora skarb się skrył. Tym skarbem jesteś ty. Moja syrenko, powiesz mi? Czemu płyną ci po twarzy łzy? Jesteś przecie najpiękniejszą z gwiazd. Pamiętaj, że jesteś wśród nas. Zapomnij o świecie złym. I zanurz się wśród nas, nie myśląc o niczym.
Hekate zawsze przerażał ostatni mroczny ton piosenki. Po dziesiątym razie kiedyś zrozumiała, że piosenka nie była o syrenie. Była o smutnej dziewczynie, która została topielcem. Syreną była dziewczyna śpiewająca jej tą pieśń. Piosenka zawsze sprawiała, że miała ochotę spać.

Koniec cz.2



Rozdział 40

- Czy to na pewno bezpieczne? - Hera spytała się Diany.
- Zaufaj jej. - zaręczyła za nią Concordia. - Nic mu się nie stanie.
Hera spojrzała znowu na nieprzytomnego Zeusa.
- Bo nie chcę, by był bardziej zboczony niż ostatnio czy też już kompletnie zgłupiał.
- Czyżbyś się o niego martwiła? - zachichotała Frigg, która pojawiła się zza jej pleców.
- Żar-żartujesz?! - Hera złapała Pixie i zaczęła ciągnąć ją za policzki.
- Ałłałałała! - wrzasnęła wróżka. - To nie moja wina, że nie potrafisz się przyznać, że..
Nie dokończyła, bo Hera zakleiła jej twarz plastrem.
- A teraz wynocha na dwór się bawić. - Hera wyrzuciła Pixie z namiotu.
- Chyba to było trochę okrutne. - zauważyła Concordia.
- Trochę ma tylko urażoną dumę zapewne i tyle. - Hera machnęła ręką.
Diana potrząsnęła rękawem Concordii, by zwrócić jej uwagę.
- Gotowa? - spytała się Diany Concordia.
Diana przytaknęła i położyła rączki na twarzy chłopaka. Z jej palców zaczęły wyłaniać się małe iskierki, które niedługo zmieniły się w łunę magiczną. Oczy Zeusa pomału otworzyły się. Były jednolite. Diana uśmiechnęła się pod nosem i zmarszczyła brwi. Kilka minut nie otwierała, gdy nagle łuna zaczęła się robić coraz większa.
- Co się dzieje?! - Concordia potrząsnęła Dianą.
Łuna pękła i dziewczyny odleciały w stronę rogów namiotów. Concordia podniosła się z ziemi i podczołgała się do swojej wróżki. Hera otworzyła oczy i spytała ostro:
- Co to miało być?! Chciała mu wysadzić głowę? - złapała się za serce.
Diana podniosła się i wykonała serie gestów.
- Jak to? On nie jest... - szepnęła do niej.
- Co takiego? - spytała się Hera.
- Nic. Nie wyszło, bo z mężczyznami tak bywa. - zbyła ją Concordia.
Nie wiedziała, co o tym myśleć. Wierzyła swojej małej przyjaciółce, ale to co mówiła, brzmiało bardzo nieprawdopodobnie. Żeby Zeus miał być elfem?! I to do tego nie królewskim, a normalnym takim jak Pixie?! To brzmiało śmiesznie. Co miała zrobić? Spytać się go o to? Zostawić to, bo może to tylko jakaś pomyłka? Na razie, skoro nie jest pewna, nie musi mówić tego Herze.
- To co teraz? - Hera zagryzła wargę. - Co z nim?
Diana rozłożyła ręce. Nie warto było próbować jeszcze raz, bo mogło się to skończyć jeszcze gorzej niż teraz. Concordia nie wiedziała co zrobić.
- Musimy użyć czegoś, co by zaszokowało. - mruknęła Hera.
Concordia spojrzała na nią olśniona.
- Co? - spytała się Hera.
***
- Co to takiego, Alekto? Zachowujesz się ostatnio jak chora na umyśle. - mruknął Fobos.
- Nie zawracaj mi gitary, młodziku. - warknęła na niego.
- Mogę ci pomóc? - Fobos przysiadł koło niej.
Apollo otworzył oczy zmęczony.
- Nic mi nie jest, Fobos. To tylko zmęczenie. - uśmiechnęła się smutno.
- Rozumiem. - wstał. - Cicho coś dziś w bazie.
- A jak ma być pod ziemią? - zauważyła kobieta.
- Nie o to mi chodziło. Pa, pa. Wychodzę pozbierać trochę energii dla naszej królowej.
- Tylko nie przeholuj. - pokazała mu żeby się zniżył i szepnęła jeszcze. - Nikogo nie zabij niepotrzebnie.
- Jasne. - machnął ręką i zniknął z pola widzenia Apolla.
- Co tak się gapisz? - spytała. - Gadaj coś. Mężczyzna powinien zabawiać kobietę rozmową.
- Skąd ta naukowa mądrość? - spytał się jej.
- Mama mi powiedziała, a ona zawsze się znała na manierach. - powiedziała zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Matka? - spytał się Apollo. - Nie wydaje mi się, żeby się teraz wami interesowała.
- Ona nie żyje. - wyjaśniła starając się nie zdenerwować Alekto.
- Rozumiem. - Apollo zawstydził się.
- Chciałabym spędzić z tobą wieczność jako twoja przyjaciółka. - usłyszała głos w swojej głowie.
- Co się dzieje? Kto tak mówi?! - pomyślała wściekła.
***
- Pocałunek prawdziwej miłości, to jest to! - uśmiechnęła się do niej Concordia, gdy wróciły do namiotu po śniadaniu.
- Jakiej, kurczę, miłości?! - spytała zażenowana Hera.
- Przecież Zeus zdaje się ciebie lubić. - podchwyciła Frigg.
- A ty przypadkiem nie miałaś się zamknąć? - spojrzała na nią złowrogim wzrokiem.
Frigg uśmiechnęła się i odleciała w stronę Concordii.
- Diana zajmuje się kim innym. - zaczęła Concordia. - Myślę, że jedynym rozwiązaniem na to, by go obudzić, jest pocałunek.
- Naczytałaś się za dużo Śpiącej Królewny? - zakpiła Hera.
Concordia uśmiechnęła się i kontynuowała ostrym, cichym i spokojnym tonem.
- Ja tego nie zrobię. Iris i Nike nie powinnyśmy do tego zmuszać, bo nie należą do Magicznego Wymiaru w takim stopniu jak my. Spróbuj tylko prosić Artemidę, a ci kark ukręcę. Co do Ateny to zdążyłaś chyba zauważyć, że ona nie nadaje się do takiego rodzaju czynności.
- A co z tobą? - spytała nieśmiało przestraszona.
- Powiedzmy, że mam już kogoś pod okiem. - zawstydziła się Concordia.
- Pod okiem? - zdziwiła się Frigg. - Chodzi ci o te wory?
- Nie istotne. - wzruszyła ramionami.
- Muszę? - spytała jeszcze raz.
- Potraktuj to jak szybki kurs pomocy "usta-usta" - prychnęła Concordia. - Ty nie całujesz go teraz jak kochanka, a jak chorego, któremu chcesz pomóc. Wierzę, że dasz radę, moja droga. Liczę na ciebie. Idę.
Hera spojrzała jeszcze raz na ciało chłopaka i na jego niemiarowy oddech. Znowu zrobi coś wbrew sobie. Ale w końcu Zeus zdawał się być potrzebny w jej życiu. Zarówno jako ochroniarz jak i... No właśnie. Jako kto?
***
- Ostrożniej. - poinstruowała Iris Dianę. - Hermes jest najciężej ranny.
Diana wywróciła oczy. Iris co chwila mówiła coś do niej i nie mogła się skupić. W końcu jak zamilkła wykorzystała okazję. Delikatnie dotknęła jego skroni i skupiła się na jego umyśle. Wprowadziła potężną chmurę magiczną, co na zewnątrz wyglądało jakby robiła iskierki. Zamykając "Drogę" do jego mózgu stworzyła łunę. Westchnęła i zmarszczyła brwi. W końcu otworzyła oczy i opadła zmęczona na podłogę. Pot spływał po niej perliście.
- Zaczyna się? - spytała ją Iris.
Diana pokiwała lekko główką.

Koniec cz.1


[center]All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 21-05-2015 14:40
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Meredith
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-05-2015 21:17
Hera ma pocałować Zeusa?! Lepszego wątku już chyba nie mogłaś wymyślić! Jak to czytałam, to dusiłam się ze śmiechu. Podobał mi się jeszcze ten fragment:
- A co z tobą? - spytała nieśmiało przestraszona.
- Powiedzmy, że mam już kogoś pod okiem. - zawstydziła się Concordia.
- Pod okiem? - zdziwiła się Frigg. - Chodzi ci o te wory?

Podobała mi się jeszcze pieśń syreny. Taka przygnębiająca, a jednak piękna. Lubię takie klimaty. Ogółem rozdziały wypadły bardzo dobrze, weny!


prawdopodobnie zaczęłam wracać
] | dA | Wattpady[/b]

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 21-05-2015 20:02
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-05-2015 13:00
Dzięki za komentarz, Bluefairy Meredith xd. Poprawił mi nastrój. Myślałam też, że misja pocałunek będzie odebrana jako nudna. Piosenka syreny ci się podobała? Serio? Ja sama uważam ją za nieciekawą. Nawzajem!

Rozdział 40 "Misja kisu kisu rozpoczęta!" cz.2

- Moja głowa! - Hermes otrzepał się i wstał. - Gdzie ja jestem?!
Czarna przestrzeń powtórzyła jego słowa przeciągłym echo.
- Bracie, potrzebujemy pomocy! - rozległo się za jego plecami. - Vanduxowie napadli na zamek! Ludzie się burzą.
Hermes odwrócił się i zobaczył hologram płaczącej siostry.
- Nie wiem czy to słyszysz, ale pomóż. - kontynuowała otrzepując od wody swoje długie blond loki. - Eve i matka nic nie mówią, ale nie jest dobrze na Earthcie. Fiore cały czas beczy w ramionach Nicka. Wracaj, masz swoje obowiązki z Perseuszem. Co z tego, że jesteście najmłodsi z naszego rodzeństwa. Mama mówi, że tata złapał gruźlicę, ale nie jest pewna. Eartha i nasza rodzina was potrzebuje!
Hermes wrzasnął, ponieważ natężenie jej głosu było coraz wyższe. Ciągle powtarzało się to samo słowo:
- Pomóż, braciszku.
***
Temperatura Hery zwiększała się z każdą sekundą. Miała ochotę zakopać się w pościeli i udawać chorą, byle tylko tego nie robić. Gdy pierwszy raz pocałowała Zeusa, robiła to szybko i nie za bardzo to pamiętała, bo ważniejsze w tamtej chwili było, by jak najszybciej przywrócić mu akcję serca. Jego wilgotna skóra przypominała jej ciało wielkiego ślimaka. Wolałaby pocałować żabę. Bardzo długo wzbraniała się przed tym, by dotknąć go w tym intymnym miejscu jeszcze raz. Jego tors zaczął się szybciej unosić, co tylko przekonało ją do tego, że trzeba działać jak najprędzej. Przysunęła się do niego tak na styk i chwilę obserwowała jego nierówny oddech. Delikatnie pochyliła się nad jego ciałem, potem palcem otworzyła jego oko. Było jednolite, jakby był w stanie hipnozy. Dużo rzeczy przelatywało jej wtedy przez myśl. Tyle za i przeciw. Wstyd sprawił, że po chwili zarumieniła się jak dojrzały pomidor. Westchnęła, a jej klatka zaczęła się bardzo szybko unosić zdradzając szybkie bicie serca. Nachyliła się nad jego twarzą wolno i najpierw pocałowała jego nos, by przygotować się do ratowania. Podniosła się i szybko jeszcze raz skupiła się na istocie ratunku. Przystąpiła do próby szokowej. Nachyliła się szybciej niż wcześniej i przybliżyła swoje wargi do jego. Delikatnie dotknęła jego ust, jakby muskający motyl. Potem śmielej przylgnęła do nich, a jej temperatura gwałtownie wzrosła. Czuła się bardzo dziwnie. Poczuła jego ciepły i bardziej miarowy oddech. Miała ochotę jak najszybciej skończyć to, póki nie poczuje czegoś jeszcze. Gdy jego oddech stał się normalny, oderwała swoje delikatne wargi od jego mięsistych ust. Jej serce skakało w dziwnym tańcu. Podniosła się z nad twarzy i potrząsnęła Zeusem za koszulkę. Ten ziewnął i przyciągnął Herę łapiąc ją w uścisk. Wnerwiona Hera ugryzła go w ramię. Zeus obudził się z głośnym wrzaskiem.
- Ała! Co się tu dzieje?! - otworzył swoje oczy w kolorze nieba i spojrzał na dziewczynę.
Odskoczyła kopiąc go niezbyt mocno w nogę.
- Nawet gdy śpisz masz wypaczone myśli! - wrzasnęła. - Obudziłeś się, Śpiąca Królewno?
- Czemu mnie ugryzłaś? - Zeus przeciągnął się w mokrej od potu koszuli. - Ile tak spałem?
- Długo, tępaku. - powiedziała. - Pora żebyś wstał i coś zjadł.
- Co ty tu robiłaś? - wyrwało mu się.
Hera zbyła go i szybko wyszła z namiotu.
Zeus spojrzał na czerwony ślad po ugryzieniu.
- A miałem taki piękny sen. - westchnął wspominając i zaczął od rozruszania zwiotczałych kości.
***
Hermes obudził się z bólem na twarzy. Iris uśmiechnęła się do niego i podała mu tackę z jedzeniem.
- Proszę. Musisz odpoczywać, bo solidnie oberwałeś. - mruknęła życzliwie.
Hermes zjadł zamyślony myśląc o hologramie Nissy.
- Coś się stało? - spytała się go niska czarodziejka.
- W śnie moja siostra przekazała mi pewną wiadomość. - wymamrotał charcząc.
- Coś się dzieje na twojej planecie? - rozgryzła go pomarańczo-włosa.
Hermes pokiwał głową. Po posiłku rozciągał mięśnie nie odzywając się do przyglądającej się mu wietrznej wróżki.
- Martwisz się o nich? - zapytała, gdy przerwał.
Hermes znowu potwierdził. Iris zmarkotniała.
- Mógłbyś tam do nich jechać. - powiedziała zawstydzona martwiąc się o to, by jej nie wyśmiał.
- Mógłbym? - odezwał się do tej niziuteńkiej kapitanki.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się znowu. - Jakbym była w twojej sytuacji, nawet bez zgody szefa uciekłabym, by pomóc miejscu skąd pochodzę.
- Ty pomagasz miejscu skąd pochodzisz. - zauważył.
- Tak wyszło. - wzruszyła ramionami Iris. - Jedź, ale najpierw musimy zdobyć razem następną księgę. Liczę na twoją pomoc.
- Dobrze. - powiedział Hermes. - Na razie porozmawiam z bratem.
- Bratem? - zdziwiła się Iris.
- Przejęzyczyłem się. - uśmiechnął się nieszczerze Hermes. - Traktuję go już jak brata.
Iris pokiwała głową i poszła po chłopaka zastanawiając się nad osobą Hermesa i Perseusza.
***
Alekto spojrzała na siostrę udając, że jej słucha. Megajra wylewała potok słów z jej warg. Większość tego dotyczyła strategi zdobywania energii. Wiedziała, że Tyzyfone poprosiła ją, by poszła z nią o tym porozmawiać, by poczuła się ważna w drużynie, a nie tylko jak ta co pilnuje więźnia. Ale i tak nie zebrałaby tyle energii, co Fobos czy Tyne, którzy zaczęli traktować to jak swego rodzaju rywalizację. Ścigali się w zdobywaniu tej energii, bo nie mieli w sumie co innego do robienia. Nie musieli już śledzić czarodziejek przez magię, a robienie pułapek na razie nie było potrzebne, ponieważ czarodziejki zrobiły sobie przerwę. Megajra przejrzała i prześwidrowała ją oczami.
- Nie słuchałaś, co? - spytała ostro.
- Nie. - przyznała bez bicia Aleks. - Nudzę się, ale nie nadaję się do tego.
Megajra uśmiechnęła się do niej.
- Usiądź obok. - odezwała się swoim normalnym, lekko skrzeczącym głosem. - Czas na pogadankę.
Pogadanką nazywały gadaniem i dyskusją o wszystkim i niczym.
- Opowiem ci o zbieraniu energii. - powiedziała.
Alekto opadła na podłogę i usiadła w kucki. Megajra spojrzała się na nią i szybkim ruchem wyjęła dużą spinkę z jej włosów i obserwowała jak opadły one na twarz siostrzyczki jak kaskada.
- Czy wiesz, co się dzieje z tymi Ziemianami? - spytała kobietę.
Alekto zaprzeczyła. Megajra nie opowiadała jej o tym zbyt szczegółowo.
- Zabieram im szczęście. - uśmiechnęła się złowieszczo. - Zabieram im przyjaźń i miłość. Myślą, że mają zły dzień, ale tak naprawdę zabieram im to, a oni następnego dnia tego nie pamiętają, ponieważ mają zdolności regeneracji po mojej magii. Ale jeżeli zabiorę za dużo, to ludzie stają się zgorzkniali, a jak całe te emocje, to stają się źli. Najlepsze jest to, że tego nie zauważą. Fobos i Tyzyfone są od nich oddaleni nawet o kilometr i kradną wszystkie ich radości.
- To ciekawe. - uśmiechnęła się do niej Aleks. - Meg?
- Tak, Aleks? - zdziwiła się Megajra.
- Kim byłyśmy, zanim otworzyłyśmy oczy? - zapytała nieśmiało.
Megajra zamknęła oczy, ale nie mogła sobie przypomnieć nic, co nie związanego było z bólem. Wie, że mieszkała w Londynie, a potem w Paryżu znalazła Alekto, a w Szanghaju, ale co robiła przed tym?
- Nie wiem. - przestraszyła się. - Nie wiem nic o tym.
Zemdlała.
- Fobos! Tyzufone! - wrzasnęła przestraszona Alekto. - Megajra!!!

Koniec cz.2


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 21-05-2015 15:38
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Smoczy_Plomien
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-05-2015 20:11
Hehehe, jak jest kiss ZeusxHera, to trzeba skomentować, nie przepuszczę takiej okazji xD.
Wiem, że bardzo długo nie komentowałam, ale to nie znaczy, że nie czytałam, wręcz przeciwnie. Cały czas byłam na bieżąco z Twoimi rozdziałami.
Cóż, akcja znów nieco przyspieszyła, co niezbyt mi się podoba, ale jeszcze jestem w stanie to zdzierżyć. Pomysły wciąż masz świetne, serio, ale jednak uważam, że rozwijasz za wiele wątków na raz. Jak dla mnie, to powinnaś rozpocząć maksymalnie dwa i doprowadzić je do końca, bo już wyszedł Ci taki misz-masz. Powiem szczerze, że ja się już w tym wszystkim pogubiłam. Za dużo się dzieje. Masz rozpoczęty wątek z księgami, Apollem, przeszłościami praktycznie wszystkich po kolei i jeszcze coś zaczęło dziać się z Hermesem i Perseuszem. Nie wspomnę o wątkach miłośnych, ale one to są tak po drodze, więc nie przeszkadza mi to zbytnio.
Akcja z Herą i Zeusem nawet mi się podobała, ale jak zaczęłaś opisywać tą jego oślizgłą od potu skórę, to trochę mnie to zniesmaczyło. Reakcja Hery oczywiście standardowa, ale wciąż pokładam ogrom nadziei, że będzie pocałunek, ale taki prawdziwy. Wiesz o co chodzi, prawda?
Co mogę jeszcze powiedzieć? Jest dużo śmiesznych akcji i tekstów, za co ogromny plus. Dobrego humoru w opowiadaniach nigdy za wiele.
Więc chyba tyle ode mnie. Chciałabym, abyś przystopowała trochę z tymi wątkami i po prostu zaczęła z dwa, doprowadziła je do końca, a dopiero potem zaczęła następne (możesz np. wymyślić 2 sezon).




(c) ja, hehe

Zapraszam:
- moje opowiadanie - Zmierzch bogów
- mój blog - W zakamarkach mojej duszy
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-07-2015 13:03
Cóż, akcja znów nieco przyspieszyła, co niezbyt mi się podoba, ale jeszcze jestem w stanie to zdzierżyć.

Coś nie mogę nikomu dogodzić...
Co do wątków to mam je na tak 3 sezony XD. Rzeczywiście jest ich dużo, a nawet zaczynają przerastać formę xd. Myślę, że dokończę księgi jako ten sezon 1, a zdobywanie Believixu pozostawię na następny sezon.
Akcja z Herą i Zeusem nawet mi się podobała, ale jak zaczęłaś opisywać tą jego oślizgłą od potu skórę, to trochę mnie to zniesmaczyło.

Miałam zamiar pokazać sprzeczne uczucia Hery. Z jednej strony obowiązek, a z drugiej niegrzeczny . Nie przejmuj się, bo jak zauważyłaś, Hera musi skończyć z Zeusem xd. Są dla siebie w końcu stworzeni. Poczekaj jeszcze na truu lofff.
Postaram się zwolnić (nie wiem jeszcze jak), może skupię się na samym zdobywaniu ksiąg zajmując jemu większość miejsca.

To tyle. Zaczynam pisać, moi drodzy :*!



Jako usprawiedliwienie podaję, że sama bolałam, że przez cały piątek i większość dzisiaj nie mogłam dotknąć komputera i musiałam leżeć chora w łóżku.

Rozdział 41 "Misz masz, a czegoś brak"

- Więc obudziło się ile Śpiących Królewn? - spytała się Iris Nike.
- Wstali Hermes i Zeus. - odpowiedziała wróżka. - Hera, Concordia, Perseusz, ja, ty Nike...
- Została Halia i Orion. - zauważyła spokojnie Atena. - Diana powinna podładować siły.
Diana zaprzeczyła i zanim ktoś coś do niej coś powiedział, ruszyła do namiotu Oriona. Atena zerknęła na Concordię. Ta ruszyła za swoją bliźniaczką.
- Tak jakoś smutno. - odezwała się Artemida. - Gadałybyście coś.
Atena podniosła wzrok. Zobaczyła, że Artemida nie wygląda dobrze.
- Połóż się, Artemido. - wróciła do powieści naukowej. - Wyglądasz niedobrze, co może być skutkiem ubocznym czaru.
Artemida podniosła się i poszła się zdrzemnąć do namiotu.
***
Orion obudził się z silnym bólem brzucha. Nie zauważył małej wróżki, która siedziała koło niego. Złapał się za brzuch. Dopiero po chwili spojrzał na szturchającą go za rękę Dianę, podającą mu lek przeciwbólowy. Wziął szybko dwie tabletki, które po kilku minutach uśmierzyły jego ból. Dopiero wtedy wykrztusił:
- Kim jesteś?
Pixie w szalonym podnieceniu zaczęła wywijać kartkami, co tylko jeszcze bardziej zdezorientowało Oriona. Chłopak potarł oczy, po czym do namiotu weszła Concordia.
- Jak się czujesz? - troskliwie spytała.
- Co to za małe coś? - zapytał jakby był zaspany i wskazał palcem Dianę.
- To moja Pixie. - Concordia podała mu szklankę z wodą.
Orion pomału sączył napój. Wzdrygnął się, gdy jego organizm przez chwilę nie chciał przyjąć wody. Oddał szklankę i chrząknął chcąc pobudzić swoje struny głosowe.
- Dzięki. Odpocznę jeszcze trochę. - powiedział czarodziejce.
Concordia uśmiechnęła się i wyszła z Dianą z namiotu.
Orion opadł na ziemię z powrotem. Wziął poduszkę i odwrócił na drugą stronę. Położył głowę na niej i zaczął rozmyślać:
- Eve jest taka denerwująca. - mruknął do siebie wspominając krzyk, który go obudził. - Żeby się tak drzeć bez powodu. Nawet we śnie nie mogę jej zdzierżyć!
***
- Czemu wszystko jest czarne?! - Halia rozejrzała się się po ciemnej jak noc ogromnej przestrzeni. - Co to za pokój?!
Halia odwróciła się i zobaczyła drewniane drzwi.
- Zobaczę, co jest za nimi. - jak pomyślała, tak zrobiła.
Był to ogromny pokój pełen portretów. Dopiero po chwili zrozumiała, że jest to drzewo genealogiczne. Pobiegła do portretu podobnego do tego, co pokazywała jej matka. Był to portret najmądrzejszej z jej rodu - Seaweedów, a jej praprapraprababki. Zauważyła schody prowadzące na dół, gdzie biegła linia od jej przodkini. Poczęła schodzić mijając piętra aż dotarła do swojej matki i ojca. Starła kurz z portretów jej rodziców. Dotarła na piętro, gdzie wisiał jej portret, a z niego rozchodziły się trzy linie na dół i jedna w bok. Próbowała zetrzeć kurz z portretu jej przyszłego partnera, ale za każdym razem obraz tylko się jeszcze bardziej rozmazywał. Spojrzała więc na trzy dolne linie zostawiając w spokoju linie biegnące od jej partnera do góry. Ze zdziwieniem odkryła, że przy jednym z portretów widniał krzyż.
- O co tu chodzi?! - spytała się przestraszona sama siebie. - Co się tu dzieje?!
Nagle cały pokój zaczął się walić. Halia biegała w tą i tamtą póki kamienie nie odgrodziły jej drogi powrotnej. Halia złapała się za głowę załzawiona, gdy ogromny głaz spadał w kierunku jej czaszki. Z krzykiem odkryła, że to wszystko musiało być czymś podobnym do snu. Przy jej ramieniu siedziała mała wróżka w uroczej sukience.
- Kim ty? - zaczęła, ale przerwało jej wtargnięcie do pokoju Oriona.
- Co tu się dzieje? - spytała się odrobinę przymulonego chłopaka.
- One ci wyjaśnią. - mruknął spokojnie.
- Jak się czujesz, Orion? - spytała życzliwie.
- Słabo. - mruknął i podał jej dłoń.
***
Siedziała opierając się o kamienną ścianę niedaleko pochodni oświetlającej szarą i nieprzyjazną, pustą przestrzeń będącą jakimś korytarzem z kilkunastu. Apollo spojrzał na nią strasznie pobłażliwie i z góry. Alekto nie przejęła się ani trochę. Szampan, który wypiła, by zaszumieć te głosy w głowie uderzył ją na tyle, że nie rozróżniała już emocji na twarzy chłopaka. Jej czarna, lekko lśniąca, ponieważ obsiana cekinami, sukienka pasowała do jej obecnego stanu tak samo jak zwichrzone włosy i rozmazana maskara.
- Czego tak się lampi chłopczyk? - spytała wylizując resztki z kieliszka.
- Nie rozmawiam z pijanymi kobietami, które znajdują spokój tylko w kieliszku. - wywrócił oczyma.
- Rozumiem. - roześmiała się swoim diabolicznym głosem. - A ty jak byś się zachował w tej sytuacji?
- Jakiej? - zdziwił się chłopak.
- Zewsząd otoczona jestem wrogami, a moja siostra jest chora. - zaczęła melodyjnym głosem odsłaniając ostre ząbki. - W swojej głowie słyszę głosy i nie wiem nic o swojej przeszłości. Jedyne co mam, to moja rodzina i ten szampan.
Chwyciła butelkę i przekręciła próbując zapewne przeczytać etykietę. Odpuściła to sobie po chwili i odłożyła puste naczynie oblizując swoje krwistoczerwone wargi.
Apollo spojrzał jeszcze raz na nią, a potem opadł na ziemię. Zasnął znudzony.
Alekto zakręciła jeden z kosmyków palcami i oparła swą głowę na ramieniu.
***
- Masz coś? - Iris spytała się spokojnej Ateny szperającej w informacjach znalezionych w Internecie.
- Potwór z jeziora. - powiedziała Atena i pokazała na zamieszczoną na stronce mapie.
- No racja. - do namiotu wychyliła głowę Nike. - Chodzi o potwora z Loch Ness.
- Że kogo? - do namiotu wleciała Mirai. - To na Ziemi są potwory?!
- To tylko legenda. - machnęła ręką Iris. - Podobno w wodach jeziora Loch Ness w Szkocji żyje ogromny stwór wodny przypominający trochę dinozaura, trochę wieloryba, a trochę rybę.
- Coś jak Yeti? - spytała się Pixie.
- Tak jak ten Yeti, o którym ci opowiadałam. - uśmiechnęła się wróżka.
**
Następnego dnia pierwsza obudziła się najmłodsza czarodziejka z Ameryki. Związała afro w prosty kok i zaczęła pakowanie rozmyślając nad tym, co czeka ją i jej przyjaciół. Iris wstała zaraz po niej i wypakowała to, co zdążyła już zapakować, ponieważ zawierało głównie niepotrzebne i dziwne klamoty. Nike opierała się żeby nie robić tego, ale niziutka dziewczyna nie odpuściła sobie tego. Nike zmuszona do zachowania ładu wyszła na powietrze i zaczęła czyścić swoją deskę. Jako trzecia, a raczej trzeci, wstał Hermes, a zaraz po nim Perseusz. Chłopcy zaczęli szykować potrzebne ubrania na drogę. Następni obudzeni oprócz pakowania, zajęli się przyrządzeniem kanapek i czegoś do picia (z wyjątkiem oczywiście Ateny). Wszystko szło w miarę sprawnie, tak więc koło godziny dziewiątej byli już spakowani i planowali podróż. Nike postanowiła jechać wysoko w chmurach na desce. Concordia jechała z Artemidą na motorze w parze tak jak Atena i Perseusz, Halia i Orion, Zeus i Hera oraz Hermes z Iris. Małe pakunki na drogę Nike postanowiła mocno przywiązać do deski. Pixie weszły do plecaków dziewcząt, które były ich bratnimi duszami (znowu z wyjątkiem utrzymującej, że tak nie jest Ateny). Jednak nie wiedzieli, co zrobić z najważniejszą kwestią, czyli ciężkie, ale ważne przedmioty, które używali na co dzień lub inne muszące zostać klamoty. W końcu Atena wpadła na kodujące zaklęcie, działające jak wpisywanie hasła do komputera, by zobaczyć pliki uprzednio ustawiając wokół siebie bardzo silną osłonę, przez którą nic z wewnątrz nie widać. Dziewczyny i chłopcy wyruszyli niedługo po tym. Nike szybko sunęła w chmurach często musząc się cofać, by zbytnio nie przeganiać innych. Urozmaicała więc czas tworzeniem w powietrzu kwiatków. Iris prowadziła auto na czele pilnując, by Hermes przypadkiem nie pomylił jej brzucha z płaską klatką piersiową, bo nie chciała nie potrzebnie się na niego złościć. Halia trzymała lekki dystans od jej partnera nie pozwalając, by chwycił ją za mocno. Perseusz cały czerwony, co zauważyła tylko Arachne, obserwował (a raczej starał się, by nie oglądać tyłu Ateny) mijane lasy, łąki i rzeki. Artemida przylgnęła do Concordii i miło ogrzewały się nawzajem. Hera ledwo utrzymywała się na motorze nie chcąc za bardzo przytulać się do pleców Zeusa. Motory i deska Nike szybko przemieszczały się najczęściej na rzadko uczęszczanych drogach i trasach, tak że godzinę później przesiadali się na prom. Gdy zachodziło słońce, zastanawiali się jak przepłynąć Morze Północne. W końcu Concordia wyczarowała motorówki na parę. Jedynie Nike jechała na swojej desce. Gdy sowy zaczęły huczeć, Iris wraz z resztą przyglądały się lśniącym w księżycowym blasku wodom jeziora Loch Ness.

Koniec cz.1
wstyd



Rozdział 42 "A więc Loch Ness"

Tafla jeziora połyskiwała w stronę chłopców i dziewcząt przyciągając ich jakby była zaczarowaną bramą do innej krainy. Concordia zafascynowana substancją na drzewach koło jeziora nie zauważyła zapadni pod nią.
- A!!!! - reszta usłyszała wrzask po tym jak dziewczyna zniknęła im z pola widzenia.
Artemida przerażona podbiegła do miejsca gdzie przed chwilą była jej siostra. Wcisnęła głowę do otworu ale było za ciemno by mogła stwierdzić głębokość miejsca gdzie spadła Concordia.
- Coco! - wrzasnęła ale usłyszała tylko własne echo.
- Co teraz? - spytała Nike przyglądając się nadchodzącym za nią chłopcom.
- Za nią! Do tej dziwnej nory!- zarządziła dziarsko Iris.
Dziewczyny niepewnie wskakiwały do dziury i znikały reszcie z pola widzenia. Chłopcy zmartwieni ruszyli za nimi.
***
- Witajcie. - Iris zanim otworzyła oczy usłyszała melodyjny głos. - Wstawajcie bo czeka was trudna misja z której wrócić możecie lub nie.
Iris przyglądała się niebieskiemu duchowi próbując załapać ostrość.
- Zwierciadło Snów to lustro waszych koszmarów. - zaczęła eteryczna kobieta. - Z Komnaty Marzeń wyjść nie chcecie a o Tiarze Wspomnień nie zapomnicie.
Postać zniknęła jak to tylko duchy potrafią. Iris wstała i rozejrzała się po przestrzeni. Reszta też rozglądała się nie wiedząc co się dzieje. Byli w pięknym kryształowym labiryncie. Iris chciała podejść do reszty ale nagle znikąd wyrosły wysokie i zimne kamienne ściany. W ostatnim momencie zatrzymała się i nie uderzyła w mur głową.
- Słyszycie mnie?! - wrzasnęła z całej siły ale odpowiedziało jej tylko puste echo.
Złapała się za gardło i ruszyła jedyną drogą w celu znalezienia wyjścia. Jej obcasy stukały głośno o kryształową drogę. W pewnym momencie doszła do ślepej uliczki. Na kamiennej ścianie wisiało wielkie lustro w antycznym stylu. Podeszła do niego. Zobaczyła że po drugiej stronie stoi cała jej drużyna. Spróbowała przejść do nich ale lustro najwyraźniej odgradzało ją od reszty. Iris krzyknęła ale reszta musiała ją nie słyszeć. Zobaczyła że o czymś mówią więc zamilkła.
- Szkoda mi trochę Iris ale godnie zastąpisz jej miejsce. - uśmiechnął się do Nike Perseusz.
- Ja szczerze zawsze uważałam ją za słabeusza. - odezwała się Concordia.
Oczy Iris rozszerzały się z sekundy na sekundę.
- Okazała się po prostu nieudolna. - rzuciła Artemida. - Nike okażesz się z pewnością lepsza.
- Nie potrzebują mnie? - wycedziła z wielkim żalem Iris.
- Tak się cieszę że byłaś z nami. - mruknął życzliwie Orion. - Na Nike można zawsze liczyć.
- I jesteś o wiele silniejsza. - dodała Halia.
- Jesteście za mili. - powiedziała szczęśliwa Nike.
- Będziemy tacy silni z twoim Charmixem. - powiedziała spokojnie Atena.
- O wiele. - przytaknął jej Zeus.
- Raz się z tym głupkiem zgadzam. - burknęła zarumieniona Hera.
Iris złapała się za serce zanim usłyszała gwóźdź do trumny.
- Nigdy jej nie potrzebowaliśmy w naszej grupie. - ogłosił Hermes. - Czułem się taki głupi chroniąc tą niską okularnicę.
Iris osunęła się na ziemię. Czuła się jak lalka. Kompletnie pozbawiona uczuć.
- To nie jest prawda! - usłyszała głos w swojej głowie.
- Kto mówi? - pomyślała.
- To ja, Mirai. - odezwał się znowu życzliwy i miły jej sercu głos. - To nie mogą być twoi przyjaciele. To tylko iluzja. Przyjaciele zawsze będą cię potrzebować bo choć możesz być słaba ciałem jesteś silna duchem. Nie jesteś do zastąpienia tak samo jak ja czy reszta naszych przyjaciół. Iris zawsze pozostaniesz Iris i zawsze będziesz częścią naszej drużyny. Jesteśmy w końcu Strażniczkami Ziemi!
Iris podniosła się z kryształowej podłogi.
- Nike nigdy nie chciałaby mnie zastąpić bo jest moją bliską przyjaciółką. Hermes nigdy nie udawał że mnie lubi i szanuje. Reszta też we mnie wierzy. Nawet Hera!
Lustro rozsypało się na setki kawałków. Ściana na której stało fałszywe zwierciadło zniżyła się i odsłoniła resztę drogi. Iris zaczęła biec.
- Co się dzieje z resztą? - myślała przestraszona.
***
Nike dotknęła tafli lustra i zdziwiła się gdy okazało się że zanurzyła w zwierciadle rękę niczym w wodzie lub magicznej barierze. Cała weszła przez ogromne lustro i znalazła się w Japonii. A raczej tak przypuszczała. Wszystkie sklepy były opustoszałe. Co prawda półki były wypełnione po brzegi towarami ale od pięciu minut nie spotkała żadnej osoby. To było niemożliwe na tłocznych i gęstych ulicach Tokio.
- Może była jakaś katastrofa na przykład bombardowano stolicę? - próbowała jakoś to wszystko sobie wytłumaczyć. - Ale wszystko jest doskonale zachowane. Nie ma tylko nikogo.
Bezpańskie koty przebiegały koło zdumionej Nike.
- Czemu nikogo nie ma? - spojrzała pytająco na zwierzaki ale te tylko mruczały i warczały na nią nic nie rozumiejąc. - Boję się.
Nike chodziła bardzo długo jak się jej zdawało w końcu przemieniła się i ruszyła prosto przed siebie. Po godzinnym locie zorientowała się że nie ma w obrzeżach miasta ani żywego ducha. Wzleciała wyżej i w końcu gdy przestała oddychać cofnęła się niżej. Cała Ziemia opustoszała zrozumiała w końcu gdy po wyczerpującym locie zwiedziła kilka stolic.
Postanowiła dołączyć do reszty świata gdy usłyszała głos.
- Nie jesteś sama!
- Nie jestem sama. - powtórzyła Nike.
- Głośniej! - rozpoznała głos Ametyst.
- Nie jestem sama!!! - wrzasnęła Nike.
- Dalej mała! - Pixie nie zamierzała odpuścić.
Nike weszła do sklepu muzycznego i wzięła mikrofon.
- Nigdy nie będę już samotna! - rozbrzmiał jej głos.
- Nadal za cicho. - skrytykowała ją wróżka.
- Nie będę sama! - zaśpiewała Nike nagłośniając magią urządzenie.
Obraz pękał jak szkło.
- Mam przyjaciół!!! - wydusiła resztką głosu z ogromną siłą.
Obudziła się na zimnej posadzce z kryształów. Na ścianie na przeciwko wisiało resztką sił popękane lustro.
Nike uśmiechnęła się sama do siebie i próbowała podziękować Pixie ale nie mogła wykrztusić słowa. Za mocno krzyczała i nie mogła pobudzić strun głosowych.
***
Atena obudziła się z przedziwnym uczuciem. Jedyne co pamiętała to to że dosłownie moment temu dotykała jakieś powierzchni.
- Znaleźliśmy cię w końcu. - usłyszała przyjazny głos Perseusza. - Taki robot jak ty to prawdziwy skarb.
Atena chciała zaprotestować ale spoglądając na swoje ciało gdy wstawała odkryła że rzeczywiście jest androidem!
- Co się dzieje? - spytała metalicznym głosem. - Czemu jestem urządzeniem?
- Co się dzieje? - zdziwił się Perseusz. - Zapomniałaś o tym kim jesteś?
- Nie jestem człowiekiem? - sprecyzowała pytanie.
- Oczywiście że nie. - roześmiał się chłopak. - Sam ciebie stworzyłem.
- Dlaczego ja tego nie pamiętam? - zdziwiła się.
- Może coś ci się poprzestawiało w danych. - pomachał jej ręką przed oczami. - Nie masz uczuć więc czemu masz odczuwać brak czegoś?
- Nie mam uczuć. - Atena spojrzała na stosy kabli które miały być jej ciałem. - Więc dlaczego czuję brak? Co z miłością i przyjaźnią?
- Głuptasie. - pogłaskał ją po głowie Perseusz. - Nie możesz się z nikim przyjaźnić ani nikogo kochać. Jesteś w końcu robotem a nie człowiekiem. Nikt cię nie może pokochać ani zaprzyjaźnić się z tobą.
- A co z tobą? - czułam się coraz bardziej pusta.
- Nie kocham cię. - powiedział jej "stwórca". - Jesteś robotem.
- Nie słuchaj go! - usłyszała zdenerwowany głos w swojej głowie. - Jesteś wrażliwa, pomocna, mądra i uczynna. Nie ufasz sobie ale ufasz przyjaciołom. Potrafisz być przyjaciółką a wszyscy z naszej drużyny akceptują cię taka jaka jesteś. Nie możesz być robotem ponieważ jesteś moją bratnią duszą. Pamiętasz nasz konkurs szycia? Tak się starałam by dobrze wypaść że nie zauważyłam ile znaczyła dla ciebie wygrana. Nie pomyślałam o tym że nie powinnam używać swoich mocy a ty byłaś na siebie wściekła. Ja bardzo cię kocham. Tak bardzo że nikt nie jest w stanie pojąć tej miłości. Ty też mnie kochasz chociaż nie chcesz się do tego przyznać. Miłość jest dla ciebie niepojęta ale kochasz. Kochałaś swoich rodziców a co ze mną? Czy ta potrzeba wzajemnej ochrony to nie jedna z form miłości. Mogę zginąć za ciebie a nie ginęłabym za robota. Obudź się z tej obłudy i fałszu. Jesteś stuprocentowym człowiekiem o niezmierzonym sercu. Kto chciałby ginąć dla robota? Nie okłamuj się myśląc że tak będzie prościej bo nie będzie. Musisz nauczyć się czym jest przyjaźń i miłość kochana. Wstawaj z tego koszmaru!!
Atena rozejrzała się i dostrzegła kabel podpięty do prądu. Chwyciła za niego.
- Nie rób tego. - złapał ją za ramię "Perseusz". - Jeżeli odetniesz prąd to zginiesz.
- Jak mogę zginąć skoro żyję martwa. - Atena pociągnęła mocno za wtykę. Obraz zgasł pomału ale gdy z powrotem otworzyła oczy wróciła do swojego ciała.
- Dziękuję Arachne. - wyrwało się jej ale odetchnęła z ulgą.
Korytarz nie był już dla niej taki zimny jak wcześniej.

Koniec cz.1



Rozdział 42 cz.2 "Labirynt potworów naszych uczuć"

Hera przypomniała sobie słowa eterycznej kobiety patrząc na taflę lustra. Nie miała zbytniego pojęcia jak miałoby wyglądać jej "lustro koszmarów". Jej zwierciadło skrzyło ciepłymi iskrami i piekło ją w rękę. Nie chciała przechodzić przez nic złego. Westchnęła parokrotnie starając się tak nie denerwować. Przeszła lekko przez ramę mającą rolę bramy do jej najgorszych fantazji. Otwierając oczy pierwszym co widziała była ona sama siedząca w fotelu za biurkiem Faragondy.
- Nie wierzę że tak mnie zawiodłaś. - starsza dyrektorka tuptała ścieżkę za jej plecami. - Rozumiem że jesteś młoda ale nie mogę tolerować czegoś takiego.
Hera próbowała się odezwać ale nie mogła nic powiedzieć. Jej sobowtór milczał smutno przypatrując się filiżance z kawą stojącą na biurku jej "matki".
Faragonda przeszła przez Herę i dotknęła barku jej klona.
- Zostajesz wygnana. - powiedziała bardzo twardo.
Hera zaczęła krzyczeć ale żadna z pań nie reagowała. Hery wyszły z gabunetu starszej kobiety mijając Gryzeldę odwracającą przed nimi twarz. Była wściekła i poirytowana.
Hera starała się uspokoić i mówić sobie że to tylko wizja i nie musi tak to się skończyć. Może z resztą pokonać Erynie. Ale mimo to czuła się strasznie wyprana i słaba. Hera numer dwa przemieniła się i zaczęła lecieć. Hera ruszyła za nią. Klon usiadł przy dwóch wbitych w ziemię głazach. Hera spojrzała na jej zamglone oczy po czym dopiero zerknęła na tak jak przypuszczała nagrobki. Druga Hera starła z nich kurz chuchając mocno. "Prawdziwa" Hera zamarła z przerażenia i mocno krzyknęła.
- To nie jest prawda! Kłamstwa! Koszmary nie jawa!!
Potrząsnęła głową tak energicznie że krople potu opadły na ziemię a jej kok rozpuścił się. Padła na ziemię i zaczęła wyrywać sobie włosy. Roztrzęsiona wyszeptała:
- To nie tutaj leżą moi rodzice. Uspokój się. Jesteś racjonalną młodą kobietą. Stres nie może być ci straszny. Nie mogę się uspokoić! Jesteś córką wielkiej Freyi Hidebrave z Domino oraz Zenga de Loin z Melodii. Masz rodzinę i nawet jeżeli to prawda nie możesz się tym tak przejmować. (tu nastąpił koniec wyrywania biednych cebulek). Masz misję i są osoby które cię potrzebują. Ze zdziwienia mrugnęła bo pomyślała przez chwilę że jeden z nagrobków zaczął pękać.
- Ares tak bardzo cię potrzebuję. - załkała i ugryzła się w wargę. - Czemu tak gwałtownie reaguję? Wszystko mnie boli i kręci mi się w głowie.
Padła ze zmęczenia na mokrą od zaczynającego padać deszczu glebę. Była cała brudna. Nie mogła się poruszyć. Koszmar zaczął ogarniać ją ze wszystkich stron.
***
- To było tak realistyczne. - Perseusz usiadł na kryształowym podłożu. - Naprawdę czułem się tak jakby mnie sprzedali.
- Przestań. - warknął zdenerwowany Hermes. - Nasi rodzice nigdy by tego nie zrobili. Matka i ojciec nas kochają.
- Wiem ale mimo to. - Perseusz jęknął. - Dobrze że przeszliśmy przez to we dwoje bracie.
Hermes uśmiechnął się dobrodusznie i podał mu dłoń.
- Boję się bardziej o innych. - zauważył spokojnie. - Co może teraz widzieć mała Iris?
- Czemu się tak o nią martwisz? - zaciekawił się Perseusz. - Wydaje się być niezbyt problemową osobą.
- Może dla ciebie. - parsknął Hermes. - Myślę że skrywa dużo negatywnych emocji. Możliwe że ma kompleksy.
- Może już przeszła ten etap? - wzruszył rękoma Perseusz. - Tak jak i my.
- Morze jest głębokie i szerokie. - warknął Hermes.
Perseusz nadął się i przyspieszył kroku.
***
Hekate nie wytrzymała.
- Rusz się wreszcie! Oglądanie lustra nic nie da! - powiedziała do współlokatorki cierpko.
- Hekate. - ucieszyła się Artemida. - Wróciłaś do mnie.
- A co miałam zrobić? - wysyczała złośliwie. - To nie tak że chcę ci pomóc z tym. Po prostu chcę już mieć to za nami.
Artemida wzięła głęboki oddech i weszła do zwierciadła. Była na Lunarium. Dokładniej w sali tronowej pałacu. Światło znikało z pokoju który pomału ginął w ciemnościach. Złote okucia tronu przestały życzliwie mrugać w stronę czarodziejki księżyca. Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Księżyc zniknął za chmurami by po chwili wrócić. Jednak był inny. Jego łuna nie dawała pięknego srebrnego blasku który tak ubóstwiała księżniczka i jej przybrana siostra. Był koloru jeszcze świeżej krwi a jego łuna zapowiadała najgorsze. Do sali z głośnym hukiem weszła jej rodzina. Rodzina królewska. Concordia miała na sobie piękną sukienkę przypominającą te co nosiły kapłanki opiekujące się Melissą. Świętym kwiatem dzięki któremu Lunaryjczycy nie potrzebowali słońca. Fioletowa sukienka z motywem księżycowym podkreślała jej smukłą figurę i nogi. Jej ojciec nie miał na sobie jak za zwyczaj szat królewskich i korony a normalne ubranie typowe dla mieszkańców planety pod opieką księżyca. Matka też nie miała żadnego insygnia świadczącego o jej pozycji lecz swoją dumną postawą informowała pozostałych zakapturzonych mężczyzn z "Rady" o tym że panuje nad tą planetą. Artemida podbiegła do nich ale szybko zorientowała się że nic nie może tu zrobić. Potrafiła przejść przez Concordię. Jej droga siostra wystąpiła przed jej rodziców.
- Jestem gotowa ponieść karę za ten czyn. - odrzuciła trzymaną w ręku krótką różdżkę. - Nie zabijajcie jednak królowej i króla! Cała wina jest moja. To ja nie dopilnowałam Artemidy i Hekate.
Jej smętna twarz umiejąca przelać potoki łez bez żadnych śladów zdradzała jednak przez makijaż niedawno "pocące się" oczy. Jeden z członków "Rady" wycelował w nią duże złote berło. Artemida wyskoczyła do przodu w ostatnim momencie ale nic nie mogła poradzić. Czar opętał ciało Concordii. Pomału ssał z nią życie. Jej włosy robiły się coraz bardziej szare. Jej skóra bledsza a wargi czerwieńsze. Po chwili na ziemi zamiast kapłanki księżyca leżała wymizerowana czarodziejka płynów. Cała biała oprócz krwistoczerwonych ust. Król i królowa nie mogli osłonić Concordię gdyż ta zanim wystąpiła nałożyła na nich bardzo ciężkie do obejścia zaklęcie ochronne niknące dopiero po śmierci właściciela.
Członek "Rady" uśmiechnął się.
- Teraz czas na wasze głowy. - powiedział do władców szorstko.
Artemida dostała ataku serca pod siłą realizmu tego co widziała przed chwilą. Opadła miękko na zimną posadzkę. Gdy wstała usłyszała głos w głowie.
- Więc obudź mnie, kiedy to wszystko się skończy. Kiedy będę mądrzejszy i starszy. Cały ten czas szukałem siebie. I nie wiedziałem, że się zgubiłem* - w głowie zabrzmiała Artemidzie znajoma z radio piosenka.
Przypomniała sobie że Diana tam na mnie czeka i wierzy że pokonam swoje koszmary. Wstała z podłogi i podeszła do ciała Concordii.
- Żyjesz. - szepnęła czule i dobrotliwie do ucha starszej siostry.
Łuna księżyca zmieniła kolor a Concordia nabrała rumieńców. Z jej serca zaczęła świecić mocne światło.
- Brawo Artemido. - usłyszała w swojej głowie obcy ale poniekąd znajomy lekko piskliwy głos. - Będzie dobrze.
Artemida obudziła się w normalnym stanie i tylko lekko pobrudzonych szortach na kryształowych płytkach.
- Ciekawe co z Coco. - podniosła się z ziemi i zaczęła powoli iść korytarzem. - Oby była bezpieczna.
- Też się o nią boję. - mruknęła do niej Hekate. - Pamiętaj że jest taka krucha i emocjonalna.
- Ma jednak złote serce. - uśmiechnęła się do siebie Artemida. - Pora w nią uwierzyć.

Koniec cz.2



Rozdział 42 cz.3 rLabirynt odtrąceniar1;

Concordia zamknęła oczy i przekroczyła magiczną barierę lekkim krokiem. Była w bardzo nowoczesnej sali z dużym panelem na środku.
- Żadnej żywej duszy. - pierwsze przemknęło jej przez myśl. - Trzeba sprawdzić ten panel.
Dotykowy panel uruchomił się samoczynnie i pokazał dwie ikonki. Jedna była podpisana jako start wizji, druga jako stop. Concordia trzęsącą ręką dotknęła pierwszego z nich. Pojawił się napis na dużym ekranie.
- Zobaczysz dwie wizje na twoją przyszłość. Nie możesz nic pominąć. Jedynie zatrzymać na chwilę, ale im dłużej będziesz zatrzymywać, tym boleśniejsza będzie wizja. Radzimy usiąść na fotelu za panelem. Jeżeli odwrócisz wzrok obraz stanie, póki nie będziesz patrzeć dalej.
Zaczęło się kilkunastu sekundowe odliczanie i obraz pojawił się na ekranie. Kamera pokazywała Erynie, ją i jej siostrę. Zagryzła wargę, przygotowując się na najgorsze. Megajra zaczęła walczyć z nią, używając trzęsień ziemi i innych zaawansowanych czarów. W tym czasie Alekto i Tyzyfone ruszyły na Artemidę. Tyzyfone stworzyła wokół Artemidy łańcuchy iluzji. Alekto wysłała w jej stronę ciemną mgiełkę. rConcordiar1; ruszyła w ich kierunku, ale Megajra widząc to, zakradła się i złapała ją za szyję. Concordia opanowała się, by nie nadusić stopu i zatrzymać potworny seans. Kamera zbliżyła się na twarz nieprzytomnej Artemidy. Concordia rozpłakała się pod wpływem piękna już zmarłego ciała. Umierała jak anioł. Uduszona przez diabły. Poczuła w ustach metaliczny smak krwi. Przegryzła wargę. Złapała to miejsce i wbiła się w miękki fotel. Teraz kamera zbliżyła obraz na jej zwłoki. Na szyi widoczne były czerwone ślady po uduszeniu.
- Wyglądam tak jak matka. - nasunęło się jej na myśl podczas łkania. - Kiedy ten seans się skończy?!
Pojawił się (na ekranie) napis rszeroki uśmiechziękujemy za oglądanie. Gdy będziesz gotowa, kliknij start, by obejrzeć następną z wizjir1;.
Concordia wstała z fotela i przeszła się po pomieszczeniu.
- Przerwa. - postanowiła najpierw uspokoić nerwy przed następną z traum.
***
Halia zanuciła następną z pieśni, myśląc, co może, ją czekać, po drugiej stronie zwierciadła. Chciała się przygotować na urazy. Doszła do wniosku, że wizja dotyczyć będzie jej mocy. Niezbyt spokojna weszła do lustra. Znalazła się w domu Strażniczek Ziemi! Reszta siedziała na sofie i normalnie rozmawiała. Wszyscy oprócz Ateny śmiali się i gadali, jak gdyby nic nigdy się nie stało.
- Halia gdzie byłaś? - odezwała się Iris, która pierwsza zauważyła wchodzącą dziewczynę. - Czekaliśmy na ciebie.
- Przepraszam. - zdziwiła się Halia. - Zabłądziłam.
Wolała, nie tłumaczyć się przyjaciołom pamiętając, że wszystko, co ją teraz otaczało, miało być koszmarem. Jej najgorszym snem.
Czas płynął szybko, ale spokojnie. Rozmawiała z resztą i śmiała się z opowieści Nike, historyjek Perseusza, a nawet sucharów Oriona. Nie zauważyła, że Frigg niespokojnie wygląda za okno. Niebo zaczęło robić się ciemniejsze, bardziej pochmurne i straszniejsze.
- Nadchodzi burza. - zauważyła spokojnie Atena. - Będzie to chyba duże wyładowanie elektryczne.
Halia wyjrzała przez okno. Pioruny błyskały blisko. Grzmoty były tak głośne, że nie usłyszała żadnych rozmów. Odwróciła się do zebranych. Nie było nikogo. Nawet jej małej Frigg. Zrozumiała, o co chodziło z tą wizją. Jej moc była tak nieokiełznana, że została sama. Wyszła z domu. Zanuciła piosenkę jej dziadka:
- Deszcz spada obficie. I w nim utopić troski chcę. Niech obmyje mnie należycie. Oczyści mnie z grzechu, jakim jestem ja sam...
Jej włosy były całe mokre. Sukienka, którą miała na sobie przemokła. Widać było jej gołą skórę. Śpiewała w deszczu, myśląc, jak zakończyć burze, wichury i niepogodę. Jej suche wargi zbladły z zimna.
- Pomogę ci. - usłyszała za sobą znajomy głos.
Odwróciła się i oprócz znikającego małego portalu z uśmiechem dostrzegła swoją kulturalną Pixie. Frigg natychmiast kichnęła i wytworzyła małą fikuśną kurteczkę przeciwdeszczową.
- Nawet nie wiesz jak tutaj znaleźć właściwy portal. - rzuciła na przywitanie. - Dodatkowo prawie wpadłam w kilka pułapkowych czarnych dziur.
- Tak się cieszę, że jesteś. - Halia przytuliła ją mocno.
Niebo rozjaśniło się i pojawiła się tęcza.
- Tak niewiele ci potrzeba. - zaśmiała się Frigg. - A teraz spokój, bo pognieciesz mi sukienkę, a już przemokła trochę od tego deszczu.
Frigg nagle odwróciła główkę w jednym kierunku i wydała okrzyk zadowolenia.
- Co się stało? - spytała się jej dziewczyna.
- Mamy chyba nowy portal. -mrugnęła. - Na bank jest on powrotny.
Używając magii, otworzyła wyrwę i razem ze swoją rbliźniaczkąr1; wróciła do kryształowego labiryntu.
***
Orion otrząsnął się z dopiero co przeżytego koszmaru. Nie przypuszczał, że tak wiele znaczy dla niego uroda. Ten sen wydawał się absurdalny. Czy naprawdę mógłby stać się brzydki i naprawdę wszyscy przestaliby go lubić? Zaczął zastanawiać się nad swoją osobą. Przez myśl przemknęła mu zaśnieżona Halia. Nie chciał się nią przejmować, ale zdążył się już zdenerwować co dzieje się z arogancką nastolatką.

Koniec cz.3
(wstyd )


Rozdział 43 rPośpiesz się i pomóż mir1;

Zeus przyjrzał się, swojemu odbiciu w lustrze. Ukazywało, jego prawdziwe oblicze. Oblicze, nielubiącego Pixie i złośliwego elfa. Dawno nie widział, prawdziwego siebie. Nie chciał, być tą osobą, którą widział w lustrze. Chciał, być taki, jak Hera. Nie chciał, być małym, człekopodobnym stworzeniem. Szpiczaste uszy, były dla niego przekleństwem. Dlaczego, urodził się taki, a nie inny?
- Jestem zabawką losu. - westchnął i przeszedł przez taflę lustra.

Pierwszym co go uderzyło, był chłód. Wszechogarniający świat, zimny wiatr. Po chwili miał gęsią skórkę. Rozejrzał się. Znajdował się, w lesie gdzie stacjonowała drużyna, po wybuchu rprezentur1; od czarownicy iluzji. Chmurka, wydobywająca się z jego ust zirytowała Zeusa. Odwrócił się, gdy usłyszał tak mu drogi szorstki głos:
- Jesteś śmieszny.
Hera miała na sobie, zielony sweterek, glany i długie dżinsowe spodnie. Włosy, miała upięte w dwie kitki. Wywracała oczami, przyglądając się czemuś zasłoniętemu przez drzewa. Przybliżył się i zmroziło go to, co zobaczył. Rzeczą, a raczej osobą, do której mówiła Hera, był on sam. Dziewczyna prychnęła na jego elfią wersję. Teraz skojarzył, co miało pokazać zwierciadło.
- Zeusie, a raczej Aresie nigdy nie mogłabym zakochać się w kimś tak dziwnym i okropnym jak ty. Sam fakt, że zakochałeś się we mnie, napawa mnie obrzydzeniem. Jesteś innej rasy. Gorszej od mojej. Nie bądź śmieszny z zamiarem przekroczenia granic dzielących nasz świat. Musisz wiedzieć, że nigdy nie pokochałabym człowieka takiego jak ty a co dopiero elfa. Rasa dużo zmienia, ale nawet gdybyś był człowiekiem, nie mogłabym z tobą być. Jesteś po prostu głupim zboczeńcem.
Zeus przytrzymał się pobliskiego drzewa.
- Ja wiem. - szepnął do niesłyszącej go rHery". - Ale będę cię zawsze chronić, ponieważ tak mocno cię kocham. Nie obchodzi mnie to, że mnie nie lubisz. Jestem tak zaślepiony tym uczuciem, że nie zauważam tego, co czujesz do mnie. Liczę, że pozwolisz trwać przy twoim majestacie i pozwolisz mi ci służyć. Przepraszam, że opętywała mnie momentami żądza bycia kimś więcej, ale już nie pozwolę skazić twoich ust. Co ja plotę? Chyba mam gorączkę.
Opadł miękko na trawę. Z oczu zaczęły mu płynąć łzy. Obudził się kilka minut po.
- Co tu się działo? - zdziwił się, przypominając sobie, o swojej mowie i nagłej chorobie. - Czy to możliwe?
Spojrzał na znikającą za krzakiem czarną smugę.
- Wirus koszmarów. - skojarzył ją szybko ze znanymi mu z podręczników rpasożytami". - To była tylko jego cząstka, ale nie udało mu się mnie opętać.
Odetchnął i po chwili przeszedł przez pojawiający się wąski portal.
***
Coco spokojniejsza opadła twardo na krzesło za biurkiem i niepewnie i z wahaniem kliknęła startujący guzik. Po odliczaniu pojawiło się jej ciało. To które znała z poprzedniego widzenia. Jej włosy i oczy zdawały się jeszcze bledsze. Kamera ruszyła do góry. Ze strachem rozpoznała uśmiechającą się postać panującego nad koszmarami czarnoksiężnika. Jego dłoń była metr nad jej umierającym ciałem. W jej stronę unosiły się kłęby przypominające jelltar i inne substancje.
- Pomóż. - usłyszała jej czy też swój cichy szept.
Chłopak uśmiechnął się tylko bardziej.
- Fobosie. - szept był jeszcze cichszy i słabszy. - Myślałam że jednak...
- Co jednak? - chłopak z mrocznym uśmiechem dotknął jej bezbarwnej twarzy. - Nic nie znaczyłaś. Moja urocza zabawko.
Jego tak piękne według Concordii szczupłe wręcz wykute w marmurze palce zacisnęły się na jej blado-kakaowej szyi. Po chwili jęczenie ustało. Na szyi pozostały ciemnoczekoladowe ślady wskazujące na uduszenie. Chłopak otrzepał spodnie i zniknął z zasięgu ekranu.
- Zabaweczka. - nieustające koło takich samych myśli oplotło umysł czarodziejki płynów. - Bez znaczenia.
Seans się skończył. Drzwi za fotelem otworzyły się z rozmachem. Concordia podniosła się i na trzęsących się nogach niby z waty przeszła przez nie szybko.
***
Zeus znalazł się w wielkim kryształowym pomieszczeniu. Na diamentowych fotelach siedziała już reszta jego drużyny. Iris uśmiechnęła się do niego, gdy tylko wszedł.
- Jak tam? - spytała. - Wszystko dobrze.
Zeus pokiwał głową i opadł na miękką puchową kanapę.
- Brakuje teraz tylko Hery. Jeszcze ona i zaliczymy pierwszy etap. - zauważyła Atena. - Czy wiecie, ile upłynęło już czasu?
- Nie da się tutaj tego określić. - powiedziała Nike. - Mogło równie dobrze minąć parę minut, jak i wiele godzin.
- Oby nie za dużo. - mruknęła Iris. - Apollo nie może wiecznie czekać.

- Coś długo jej nie ma. - stwierdziła Hera po dłuższym czasie. - Może coś się z nią stało.
Zeus przypomniał sobie smugę, która zaatakowała go i wzmocniła efekt, jaki wywołała u niego iluzja.
- A co jeśli opętała ona Herę?! - przestraszył się i podniósł się z kanapy.
Nie słuchając nikogo, przebiegł z powrotem przez portal.

Znalazł się w rubinowej komnacie. Jego wzrok spoczął na obrazie z jednego z rpokojów".
Hera była opleciona przez czarnego wirusa i przytwierdzona do ziemi.
- Skruszył ją, tak jak się obawiałem. - ściągnął brwi. - Muszę uratować księżniczkę przed smokiem!
Wybrał odpowiedni portal i po chwili znalazł się w budynku Alfeii. Był w pokoju dyrektor Faragondy.
- Gdzie znajdę Herę? - wybiegł szybko z pokoju. - Tak gdzie się znajdowała, widać było drzewa, więc jest gdzieś na zewnątrz. Pewnie w lesie. Muszę zmienić, postać.
Kilka błysków i zamiast chłopaka na ziemi stał majestatyczny czarny sokół. Leciał szybko, przeglądając drzewa wzrokiem. Po chwili lotu wypatrzył wzrokiem swoją ukochaną panią. Szybko zmienił postać. Stał teraz na ziemi w swojej rludzkiejr1; formie. Hera leżała bezbronna na ziemi. Smuga była twardsza i oplotła wszystko oprócz twarzy nastolatki. Rozwścieczony chłopak zmienił się w dużego dzikiego kota z ostrymi pazurami. Drapał ostrożnie czarnego pasożyta, by nie uszkodzić nastolatki. Po chwili pędy puściły czarodziejkę. Hera była nieprzytomna i osłabiona. Zeus wziął ją w ramiona. Teraz pozostało zlokalizować portal. Problem jednak szybko zniknął. Pewnie wirus blokował pojawienie się drogi powrotnej. Zeus wyniósł Herę z jej piekła i po chwili wraz z resztą znajdowali się w kryształowej poczekalni.

Koniec cz.1



Rozdział 43 cz.2 rPoznajcie pragnienia i zostańcie na zawszer1;.

- Nic jej nie jest? - spytała z troską Concordia, pochylając się nad Herą. - Wygląda nieciekawie.
- Jest tylko osłabiona. - Zeus uspokoił czarodziejkę. - Zaraz powinna wstać i będzie mogła przystąpić do drugiej części.
- Czym miała być druga część? - spytała się Nike reszty. - Oby nie było tak okropnie, jak przed chwilą.
- Nie martw się. - pogłaskała ją po głowie Iris. - Będzie odwrotnie. Zobaczymy spełnienie naszych największych pragnień.
- Jaka tu trudność? - zdziwił się Perseusz. - Czy to nie wspaniałe?
- Jak poprzednio... - zaczęła ze spokojem Atena. - Celem jest to, żebyśmy nigdy nie opuścili tego labiryntu. To będzie łatwiejsze, nawet powiedziałabym, proste jak bułka z masłem zadanie, ale mimo to wyjście z Komnaty Marzeń będzie wiązało się z pewnym dla was smutkiem, że to pozostanie tylko tam.
- A dla ciebie nie? - zapytał ją chłopak.
- Nie. - potwierdziła. - Ja nie odczuwam smutku.
Concordia przyjrzała się dokładniej Atenie. Nie wiedziała co o niej myśleć. Czuła, że dużo przeszła i nie miała łatwej przeszłości, ale mimo to nie potrafiła jej zrozumieć. Większość podzielała punkt widzenia Concordii względem Ateny. Przyglądali się jej, gdy z odpowiednią dla niej chłodnością wstała i odezwała się bez żadnych śladów uczuć.
- Zróbmy to nareszcie.
Podnieśli się i podeszli do dziewczyny. Znikąd pojawiły się drzwi. Różniły się od siebie diametralnie. Jedne drewniane zarośnięte mchem, drugie nowoczesne, szklane, niemal przezroczyste, trzecie przypominały akwarium, czwarte błyszczące w kolorze srebra, piąte były przystrojone typowymi dla Japończyków rysunkami, szóste ozdobione chmurkami, słoneczkami, piorunami i kropelkami deszczu, siódme nutkami, ósme firmamentami cechującymi elfy, dziewiąte proste i zwyczajne a dziesiąte wielkie i rozległe drzwi przywodziły na myśl zamek. Tak suto były ozdobione złotem. Atena stanęła przed nowoczesnymi drzwiami. Reszta znalazła swoją parę drzwi. Po chwili ich wątpliwości się rozmyły, bo na drzwiach pojawiły się ich imiona. Atena pociągnęła za klamkę nie obawiając się swojego rmałego nieba".
***
- Ale mnie boli głowa. - taka była jej pierwsza myśl, gdy otworzyła po raz pierwszy oczy. Oceniła, gdzie się znajduje. Wyglądało to na jej dom. A przynajmniej tak by wyglądał, jakby jakiś miała. Był urządzony w eleganckim, lecz prostym stylu. Podniosła się z kolorowego wygodnego łóżka i przyjrzała się dacie na stojącym na komodzie zegarku. Według niego minęło już kilka lat od misji na Ziemi. Przetarła oczy i postanowiła jak najprędzej załatwić nagłą potrzebę. Wyszła z pokoju i rozejrzała się po korytarzu. Odrzuciła możliwość, że pokój, na którym
widniały typowe dla dzieci rysunki, był łazienką. W końcu wybrała pokój z białymi drzwiami. Zgadła i po chwili po rtymr1; stała przed lustrem i była w szoku. Wyglądam dojrzale i kobieco. Pierwsze nasunęło się jej na myśl. Piżama, którą na sobie miała, nie była w jej guście.
- Pewnie od kogoś prezent. - posunęła się do pomyślenia.
Poprawiła włosy i umyła twarz. Była pełnoletnia z pewnością. Podobał się jej wygląd.
- Nie przytyłam. - pomyślała i od razu się zganiła. - Nie przywiązuj się do tego miejsca, bo to tylko fantazja. Czysta abstrakcja. Wyszła z łazienki już w bardziej przyziemnym nastroju. Po chwili chodzenia w tą i tamtą poczuła, że coś
potrąciła. Coś okazało się kimś. Była to mała dziewczynka. Mogła mieć koło pięciu lat. Jej oczy błyszczały jak ogniki, choć były ciemnobrązowe a włoski związane w kitki koloru słonecznej marchewki wesoło chybotały od lewej do prawej i z powrotem. Mała wstała z podłogi i otrzepała lawendową sukienkę.
- Przepraszam. - odezwała się, kucając, Atena. - Nie zauważyłam cię.
- Nic się nie stało mamo. - dziewczynka machnęła rączką. - Tata i ja mamy niespodziankę!
- Ach tak. - starała się zabrzmieć naturalnie.
Dziecko pociągnęło ją za skraj piżamy i poczęło ciągnąć za sobą po schodach. Atena próbowała nie przewrócić się podczas schodzenia na parter domku. Mała poprowadziła ją do pokoju muszącego być kuchnią. Znajdujący się tam mężczyzna stojąc tyłem do niej i małej smażył naleśniki. Atena nabrała na nie mocną ochotę. Musiała czuć to, co miała czuć w przyszłości, a nie teraz. Jedyne co jej zostało z teraźniejszości to myślenie i uczucia. Duch pozostał taki sam, ale to nie było do końca jej ciało. Poznała po chwili, przyglądania się mężczyźnie, kim jest.
Była pewna. Może wyglądał dojrzalej, ale rysy i mimika pozostała taka sama. Nieogolona twarz rozpromieniała na widok Ateny.
- Mamo mamy dla ciebie śniadanie. - odezwała się, śmiejąc, mała. - Tata i ja.
- Miałaś ostatnio ciężko w pracy więc Megan wpadła na ten pomysł. - podniósł Megan z łatwością i cmoknął w policzek.
- Dziękuje. - Atena wysiliła się na uśmiech. O dziwo poczuła, że był szczery.
Odebrała talerz i poczęła szukać gdzie usiąść. rTatar1; patrzał na to spokojnie, po czym pociągnął ją za rękę.
- Naprawdę jesteś zmęczona. - posadził ją za stolikiem w salonie. - Jedz na zdrowie.
Pocałował ją w czoło.
- Mamo mam prośbę. - odezwała się Megan.
- Tak kochanie? - spróbowała się odezwać matczynym tonem.
O dziwo udało się to jej.
- Czy mogę iść jutro do Henricka? - dziewczynka poprosiła ze szczenięcymi oczkami.
Atena zerknęła na rjejr1; męża. Pokiwał głową. Uczyniła tak samo, jak on. Mała podskakiwała radośnie aż opadła na kanapę przed telewizorem. Atena obserwowała ją z niekłamaną uciechą i niedowierzaniem.
Atena była w szoku, ale nie okazywała tego rjejr1; rodzinie. Po pierwsze nigdy by nie pomyślała, że tym, czego tak pożąda, jest rodzina. To marzenie wydawało się dla niej takie proste i nieciekawe. Myślała, że zawsze marzyła, żeby być kimś wielkim. Na przykład naukowcem czy odkrywcą. A jej skrytym marzeniem było mieć męża i dziecko. Spoglądnęła, zajadając, na siedzącą przed telewizorem, dwójkę. Megan wydawała się jej uroczą i słodziutką, ale mądrą dziewczyną. Co do jej ojca... Dlaczego akurat on?! Jest tyle mężczyzn w Magicznym Wymiarze więc dlaczego? Jej usta zacisnęły się przez chwilę. Dlaczego akurat Perseusz?! Może dlatego, że on ją pocałował. Nie całowała się z nikim, więc jej ciało, zakodowało coś sobie. To śmieszne! Skończyła jedzenie i jeszcze raz przyjrzała się mężowi i córce. Nie byli jej, ale i tak zakiełkowało w niej uczucie do nich. Megan odwróciła się w kierunku matki i zrobiła grymas. Atena nie mogła się pohamować i zaczęła się śmiać. Nie pamiętała, kiedy tak rechotała, bo tak tylko można było nazwać odgłosy wydobywające się z jej ust. Megan uśmiechnęła się do rodzicielki promiennie. Atena wstała od stołu i usiadła obok małej i jej taty. Perseusz przyciągnął ją do swojego boku i w uścisku we trójkę oglądali film. Atena czuła od małej woń pomarańczy. Skarciła się w myślach. Zaczęła się dawać omamić swoim fantazjom. Należało szukać wyjścia, a nie. Jej piżama... Atena przypomniała sobie, co jej się nie spodobało, w koszuli nocnej. Jeden guzik skrzył i był większy od reszty, czym zaburzał, wewnętrzne poczucie symetrii dziewczyny. Znała już drogę powrotną. Wiedziała jak wrócić, ale... Pocałowała Megan w czółko a Perseusza w policzek. Tak bardzo nie chciała ich opuszczać. Westchnęła i pociągnęła za duży guzik. Świat się rozmazał. Obudziła się w kryształowym pokoju podobnego do poprzedniej poczekalni. Usiadła na sofie. Była pierwsza, ale czy ostatnia?
***
Pierwszym co poczuła Artemida była woń truskawek. Pierwszym co zobaczyła, była zatroskana twarz Concordii.
Pierwszym co dotknęła była filiżanka. Pierwszym co posmakowała była kawa z mlekiem. Pierwszym co usłyszała, był delikatny głos siostry:
- Dobrze się czujesz?
Artemida potaknęła. Nie zdziwiła się, że znalazła ją tu w Komnacie Marzeń. Przyjrzała się jej. Jej włosy były bardziej puszyste i długie. Wyglądała dojrzalej niż zazwyczaj. Miała worki pod oczami. I o zgrozo! Wielki brzuch. Przez chwilę myślała, że po prostu przytyła, ale zrozumiała, że kobieta jest po prostu w ciąży. Nie wiedziała co o tym myśleć.
- Widzę, że jesteś strasznie zmęczona. - odważyła się zauważyć czarodziejka.
- Aż tak to widać? - spytała się Concordia z uśmiechem.
Artemida zerknęła na nią. Mimo tego wszystkiego nadal wyglądała przepięknie jak zawsze. Zaprzeczyła więc gwałtownie. Concordia nagle zastygła i przerwała picie herbaty.
- Lidia kopnęła. - pogłaskała się po brzuchu. - Nora w ogóle nie kopała, a ma taki charakterek jak ojciec. Myślę, że Lidii będzie bliżej do mnie nie wiedziała co powiedzieć. Concordia wróciła do niej i zdziwiła się:
- Coś się stało w domu lub pracy? - zapytała zaniepokojona.
Szybko potrząsnęła głową i dodała:
- Nie. Tylko się zamyśliłam.
- Rozumiem. - uspokoiła się Concordia. - Nora wyszła ze swoim ukochanym tatą do parku.
- Zazdrosna? - spytała się Artemida.
- Trochę. - zaśmiała się kobieta. - Ma z nim dobry kontakt. Trochę sobie mnie pobłaża.
- Nie martw się. - Artemida wróciła do picia kawy.
- Chcesz jeszcze trochę? - odezwała się jej siostra. - Ja chętnie napiję się melisy.
- Czemu nie. - odezwała się po chwili i podała jej puste naczynie.
Concordia podeszła do blatu nieopodal stolika, przy którym siedziały. Artemida miała szansę się rozejrzeć. Pomieszczenie, w którym się znajdowała, przypominało jej kuchnię ojca Coco - Liberatiasa. Taka sama tapeta i wystrój. Takie same zapachy. Jedna rzecz jej nie pasowała w postawionej przed nią kawie. Miała fioletowy kolor!
Concordia nie zauważyła tego, czy co?
- Ładny ma kolor. - powiedziała do niej, niby mrucząc.
- Tak. Brązowa kawa jest dobra na wszystko z rana. - odpowiedziała w podobnym tonie i napiła się.
Czyli to droga powrotna? Może powinna spytać o coś Concordię? Zaraz. To tylko fantazja więc ta może powiedzieć, że wygrały a nic takiego się nie stanie...
- Kocham cię siostrzyczko. - mruknęła i napiła się płynu.
Atena obudziła ją szczypnięciem.
- Ał! - krzyknęła z bólu.
Atena bez słowa usiadła z powrotem na sofie. Artemida sama wstała z podłogi i usiadła obok niewzruszonej jej warknięciem dziewczyny.
***
Hera złapała się za głowę. Próbując wstać, uderzyła się w górę łóżka.
- Dwupiętrówka? - stwierdziła ze zdziwieniem.
Rozejrzała się. Leżała na dwupiętrowym łóżku. Obok niej leżał na niej mały chłopczyk z pięknymi włosami kropla w kroplę podobnymi do niej. Różniły się tylko tym, że były krótsze. Miał miałką żółtą niemal cerę. Otworzył oczy. Były koloru nocnego nieba i błyszczały w nich małe gwiazdeczki.
- Dzień dobry mama! - odezwał się do niej i przytulił.
Hera zarumieniła się. Nie zdarzyła się w jej życiu taka sytuacja, że obce jej dziecko tuliło się do niej i mówiło mama.
- Kim jesteś? - chciała zapytać, ale ugryzła się w język.
- Zróbmy jedzenie mama. - chłopczyk wstał i ubrał małe paputki. - Papy nie ma dziś w domu.
- Dobrze. - wyjąkała i wstała z łóżka tym razem ostrożnie i bezboleśnie.
Była w dziecięcym pokoju. Ruszyła za dzieckiem. Na drzwiach widniał napis rFeus". Feus... Co to za dziwne imię?! I czemu brzmi prawie jak Zeus?!
- Feusie. - spróbowała nazwać chłopaka.
- Co mama? - zerknął na nią pytająco.
- Co chcesz dziś zjeść? - spytała się machinalnie.
- Śniadanie. - odparł Feus.
- Bardzo, żeś mi pomógł. - Hera westchnęła w myślach.
- Najpierw się umyć. - przypomniał sobie malec. - Papa mówi, że jak nie będę mył ręce, to mnie zjedzą bakterie.
Hera weszła za dzieckiem do łazienki. Przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Mogła mieć już dwadzieścia parę lat. Nie zmieniła się zbytnio. Jedynie urosła i dojrzała.
- Mama myj ręce! - przerwał jej rozmyślania Feus.
Hera umyła ręce i twarz, a potem pomogła to zrobić synowi. Po wytarciu wyszli z łazienki i ruszyli dalej korytarzem. Feus zaprowadził ją do kuchni. Hera zabrała się za robienie kanapek. Feus przyglądał się jej i czasami coś podał lub wyrzucił.
- Jedzmy. - uśmiechnęła się w miarę normalnie do Feusa i usiadła z nim za stołem.
Jedząc rozglądała się po swojej rKomnacie Marzeń". Wyglądała jak zwykły i uroczy domek rodzinny. Zawiodła się, że jej fantazje są takie... Normalne!
- Kuzynka ma przyjść! - odezwał się Feus. - Ale Nora nie. Nora jest głupia!
- Dlaczego tak myślisz? - spytała się chłopca, choć kompletnie nie miała pojęcia kim może być Nora.
- Bo Nora się ze mnie śmieje mama. - mruknął naburmuszony.
- Powiem, żeby tego nie robiła. - powiedziała do Feusa.
- Ona i tak będzie to robić, bo to Nora. - Feus nie dał się przekonać. - Wolę Lidię. Ona przypomina mi ciocię Coco.
Hera wydedukowała, że Nora i Lidia muszą być córkami Concordii i jakiegoś mężczyzny. Nie mogła sobie wyobrazić, jaki miałby być mąż rCoco".
- A kto ma jeszcze przyjść? - zapytała, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Henrick może przyjść. - zastanowił się malec. - Wszyscy poza Norą! Nawet Diva!
- Rozumiem. - powiedziała, ale nic nie pojmowała. - Nora może ci dokucza, bo cię lubi.
Feus spojrzał na nią dziwnie.
- Nora z wszystkimi się droczy. - stwierdził stanowczo. - Poza jej papą nikogo nie słucha.
- A ty wolisz mamę czy tatę? - zaśmiała się z rozumowania chłopczyka.
- Z mamą mogę się przytulić. - odezwał się po chwili. - A z papą się pobawić. Nie wolę nikogo.
- Rozumiem. - poczochrała jego włoski.
- Urocze z niego stworzenie. - nasunęło się jej na myśl. - Tylko czemu wydaje mi się kogoś przypominać?
Muszę poszukać drogi powrotnej. Przypomniała sobie o misji. Feusiku musimy się rozstać... Jak mogę wrócić? Może... Tamta mydelniczka. Pokazałam Feusowi by jej użył a on gapił się na mnie dziwnie jakby jej nie było.
- Idę do toalety. - odezwała się do rFeusikar1; i pocałowała go w czółko. Ruszyła korytarzem. Weszła do łazienki i dotknęła mydelniczki.
- Dom. - skupiła się na myśleniu o jej drużynie.
Po chwili znajdowała się w czymś, co przypominało jej poprzednią poczekalnię. Na sofach siedziały Atena i
Artemida. Artemida łypała na Atenę złośliwym wzrokiem. Ta czytała gazetę leżącą na ametystowym stoliczku. Usiadła koło Artemidy. Ta uśmiechnęła się do niej.

Koniec cz.2
wstyd


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad

Edytowane przez Crazy Princess dnia 26-06-2015 20:57
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~LadyCherrie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 03-07-2015 10:48
Dawno nie napisałam, więc myślę, że czas najwyższy się do tego zabrać. Widzę, że trochę musiałaś poczekać zanim się tego doczekałaś, ale postaram się teraz częściej pisać. Opowiadanie jak dla mnie jest świetne. Rozdziały też mają odpowiednią długość. Jak dla mnie wszystko na plus. Najbardziej spodobały mi się marzenia czarodziejek. Kto by przypuszczał, że Atena marzy o rodzinie i naprawdę podoba się jej Perseusz. W przypadku Hery, to mi trochę szkoda, że nie było Zeusa w domu, bo jestem ciekawa, jaka byłaby reakcja Hery, gdyby Zeus chciał ją pocałować :hahahaha:. Co do Artemidy, to widzę, że umieściłaś w nich Coco i pokazałaś, że jest w ciąży. O mój Boże, nie mogę się doczekać kiedy przedstawisz jej marzenia i marzenia a pozostałych. Po tym fragmencie widzę, że marzenia są ze sobą połączone.
- Ona i tak będzie to robić, bo to Nora. - Feus nie dał się przekonać. - Wolę Lidię. Ona przypomina mi ciocię Coco.
Hera wydedukowała, że Nora i Lidia muszą być córkami Concordii i jakiegoś mężczyzny. Nie mogła sobie wyobrazić, jaki miałby być mąż Coco".

Teraz powrócę do mojej ulubionej czarodziejki i jej 'tajemniczego' męża.
- Rozumiem. - powiedziała, ale nic nie pojmowała. - Nora może ci dokucza, bo cię lubi.
Feus spojrzał na nią dziwnie.
- Nora z wszystkimi się droczy. - stwierdził stanowczo. - Poza jej papą nikogo nie słucha.

- Lidia kopnęła. - pogłaskała się po brzuchu. - Nora w ogóle nie kopała, a ma taki charakterek jak ojciec.

To chyba rozwiało wszelkie wątpliwości co do tego kim jest mąż Coco. Błagam cię, nie pomijaj marzeń Coco. Muszę to przeczytać przewraca oczami. A tak w ogóle, to wymyśliłaś fajne sposoby na wydostanie się z Krainy Marzeń. Weny! Dodaj kolekny rozdział/ część jak najszybciej i nie zapomnij opisać marzeń Coco! Ciekawe jaka będzie jej reakcja na to, że jest w ciąży.
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Strażniczki Ziemi (mój Winx Club)
~Crazy Princess
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-07-2015 12:08
Cieszę się że wróciłaś LadyCherrie.

Rozdział 44 rJa wiem, że to się nie spełni, ale marzenia mnie wypełniają".

Concordia

Orion kichnął. W powietrzu unosiły się opary, ciemnoniebieskiej substancji. Zakręciło mu się, w głowie.
- Te drzwi wyglądały zwyczajne, ale kto wie co znajdę w mojej rKomnacie Marzeń". Obym nie znalazł tu nic dziwnego... Aj!
Rozmyślenia przerwała mu własna rwywrotkar1; na dywan. Ze zdziwieniem odwrócił się, próbując odkryć przyczynę, tej zawstydzającej figury.
Na podłodze leżała mała piłeczka w kolorze pstrokatym. Orion wstał i rozejrzał się wokół. Znajdował się w pokoju pełnym książek.
Stał tam stylowy stół i parę krzeseł. Orion usiadł za stolikiem i pomyślał:
- Może zaraz tymi drzwiami wejdzie superpiękność z jedzeniem.
Coś poruszyło się za drzwiami. Orion chciał już pochwalić się za intuicję, gdy do pokoiku weszła mała dziewczynka z talerzykiem pełnym ciasteczek.
- Tatia! Mam siastka! - podrygiwała wesoło, kładąc tacę z wypiekami. - Mama nam zośtawiła.
Orion przeżył szok, gdy mała przytuliła go i szepnęła.
- Kosiam cie tata. - po czym podzieliła ciastka na rcieść dla mnie i cieść dla taty". I zaczęła zajadać swoją część słodyczy.
Orion złapał się za głowę, a mogło być tak pięknie, a zamiast "biuściatej" piękności ma ją. Przyjrzał się dziewczynce. Gęste blond włosy z ciemniejszymi pasmami związane miała w krótki warkoczyk. Jej niebieskie oczy wyglądały znajomo i błyszczały jak iskry. Krótka sukieneczka delikatnie przylegała do ciała, a butki błyszczały, jakby były niedawno pastowane. Orion dałby jej nie więcej jak 3,5 roku.
- Tata! Siastka! - pociągnęła go mocno za rękaw bluzy. - Diva je, tata je.
- Już dobrze. - pogłaskał ją szybko po głowie i zaczął jeść. - Mmmm, jakie dobre!
- Mama dobzie gotuje. - Diva przytaknęła. - Ja tez tak bede.
Orion zastanowił się, kim może być, matka dziewczyny. Czy to kruczoczarna lekarka? A może blond modelka? Albo śliczna brunetka kucharka?
- Tata. - przywróciła go z powrotem Diva. - Czy moge o coś zapytaś?
- Wal śmiało Diva. - uśmiechnął się do dziewczynki.
- Czy... Moge wyjść za Hioba? - krzyknęła niespodziewanie.
- Co kochanie? - zdziwił się Orion. - Za Hioba?
- Tiak. - złapała się za czerwone policzki Diva. - Henrick by sie zgodził. Bylby druzbom czy tiam siwiadkiem.
- Chyba świadkiem. - poprawił ją Orion i zamilkł. Nie miał pojęcia co powiedzieć na takie wyznanie i to w dodatku o nieznajomym mu niejakim Hiobie. - A czy Hiob się zgodził?
- Zgodzi się. - Diva popatrzyła na niego wzrokiem kobiety, za którą obracają się mężczyzni, a nawet femme fatale*. - Wyjde za niego.
Orion nie wiedział, że los miał pokazać, że Diva nie będzie femme fatale a kobietą mającą przepłakiwać noce przez zło wyrządzone przez mężczyznę. A jej tragiczny los miał zmienić życie jego rodziny.
Nie wiedząc co spotka Divę szępnął tylko czule:
- Na pewno.
Diva położyła się z pełnym brzuszkiem na kanapie i po chwili drzemała już sobie, spokojnie śniąc o byciu księżniczką. Orion zerknął na ostatnie ciastko z części jego córki i spojrzał na dziecko. Wziął ciastko i zakrztusił się, jedząc. Obraz zaczął się rozmazywać. Padł na miękki mebel.

- Nie szczypniesz go? - spytała zirytowana Artemida. - Ma tam leżeć przed tymi drzwiami?
Atena odwróciła wzrok od lektury i zerknęła na drzemiącego chłopaka.
- Nie trzeba. - odpowiedziała po chwili mimo niezadowolenia czarodziejki księżyca.
Artemida zerknęła na Herę, ale ta odwróciła wzrok. Nastolatka zniecierpliwiona skupiła się i posłała wiązkę energii w tyłek Oriona.
Ten podskoczył. Artemida niewinnie się uśmiechnęła, a potem odwróciła głowę w przeciwnym jemu kierunku. Orion złapał się za tył i rzucił karcące spojrzenie w jej stronę. Usiadł koło Ateny, jęcząc.
***
Zeus obudził się w eleganckim, wieczorowym fraku. Stał pod krawatem z teczką w ręku. Znajdował się na ścieżce. Okolice były niezbyt zamieszkane. W oddali widać było kilka domków. Zeus postanowił iść dalej ścieżką. Jego eleganckie buty lekko stukały o kamienie pod sobą.
Po chwili doszedł do furtki. Spojrzał na napis obok niej. Pisało tam rHera i Zeus Heartbrave'owie". Pod spodem było dopisane rZ synem Feusem.r1; Zdziwiony Zeus otworzył furtkę.
- Papa! - nie zdążył rozejrzeć się po ogrodzie, gdy mały chłopiec wskoczył na niego.
Ostatkiem sił utrzymał się i chwycił Feusa w ramiona.
- Feus nie rób tak! - usłyszał głos nadbiegającej kobiety.
Nie wierzył własnym oczom. Biegła ku niemu Hera. Ale już nie była tą samą nastolatką, którą znał. Była kobietą. Jej długie włosy były rozpuszczone, a podkrążone oczy świadczyły o nieprzespanych nocach. Wyglądała piękniej niż wtedy gdy ją ostatnio widział.
- Nic się nie stało. - stanął w obronie chłopczyka. - Tylko tęsknił, prawda?
Feus pokiwał głową i przywarł mocniej do ciała mężczyzny.
- Nie może się rzucać na ciebie, gdy tylko wrócisz z pracy. - nie dała się przekonać Hera. - A co jeśli by cię wywrócił.
- Nie martw się. - uśmiechnął się delikatnie.
- Ktoś też tęsknił. - pocałowała go przepełniona tęsknotą.
Zeus nie wiedział co powiedzieć. Zakrył czerwoną jak burak twarz. Na szczęście Feus odwrócił uwagę matki.
- Bleee. Mama co ty robisz z papą?!
- Kiedyś zrozumiesz. - powiedziała do chłopaka.
- Kiedy? - spytał się rFeusik".
- Jak będziesz duży. - odparła lekko sfrustrowana Hera.
- A kiedy będę duży? - zapytał niestrudzony.
- Kiedy skończysz osiemnaście lat. - zdenerwowała się kobieta.
- A ile mi zostało? - westchnął i zszedł z ojca.
- Kilkanaście lat. - jęknęła zirytowana.
- Papo? - odezwał się do ojca.
- Co kochanie? - pogłaskał go po głowie.
We trójkę zaczęli iść w stronę domu.
- Nora musi przyjść na imprezę? - spytał obrażony.
Hera westchnęła i mruknęła coś w stylu rznowu to musimy powtarzać".
- Feus wiem, że macie trudną relację. Głównie dlatego, że Nora jest specyficzna i starsza od ciebie o rok, ale spróbuj się z nią zaprzyjaźnić. Jestem z ciocią Coco, bardzo blisko, dlatego będziesz często, widywał Norę i Lidię. Postaraj się dla mnie. Nora to dobra dziewczyna tylko ma taki charakterek...
- Słuchaj synku. - Zeus wypowiedział te słowa z trudem i niepewnością. - W życiu spotkasz wiele ludzi. Zarówno dobrych, jak i złych. Wśród nich przyjaciół, wrogów i tę specjalną osobę, jaką jest dla mnie twoja mama. Dasz radę rzakumplować sięr1; z Norą jak się postarasz.
Myślał, że jego rgadkar1; była trochę bezsensu, ale malec wydawał się rozumieć, o co chodziło rpapie".
- Piłeś? - spytała po cichu na ucho Zeusa jego żona.
Wywrócił oczami. Hera przeprosiła za zapytanie o taką rzecz. Otworzyła drzwi i weszli do domu. Feus zdjął buciki i podał tacie laczki. W środku laczek siedziała mała myszka. Miała dziwny jaskrawoniebieski kolor i duże czerwone oczka. Piszczała i biegała po pantoflu.
Zeus zorientował się, że jest to droga powrotna. Ale... Czy musiał wracać? Nie... Nie powinien myśleć o zostaniu. To nie wchodzi w rachubę...
Feus spojrzał na niego zdziwiony.
- Papa, laczki. - przypomniał zamyślonemu ojcu.
- Ach, racja. - odezwał się po chwili i złapał małą piszczącą myszkę.
Obraz zaczął się rozmywać.

- Ma dziwnie zadowoloną gębę. - Hera prychnęła w kierunku leżącego koło relfichr1; drzwi Zeusa. - Pewnie myśli o czymś zboczonym.
Kilka sekund potem wpadła na pewien pomysł.
- Ateno Zeus nie powinien tak długo leżeć na ziemi. - zamruczała słodko do czarodziejki technologii. - Mogłabyś go obudzić? Na pewno mu się to spodoba.
- Dobrze. - uległa przekonywaniom Atena, a raczej chciała nie gadać dłużej z czarodziejką. - Osawaka**!
Małe urządzonko w kształcie osy prosto z palca dziewczyny poleciało w kierunku nastolatka. Jednak nie ugryzła chłopaka, a wciągnęła go, na małą srebrną linkę. Zaczęła go przenosić w stronę kanap. Umieściła go ostrożnie obok Hery.
- Nie o to mi chodziło. - zauważyła nastolatka.
Atena machnęła ręką, nie odrywając wzroku, od czytadła.
***
Concordia otworzyła oczy i spojrzała przez firankę rzęs na otoczenie. Była w nieposprzątanym i ekscentrycznie wyglądającym pokoju. Na całej podłodze były porozwalane różnego rodzaju sukienki. Poza tym pokój był oklejony różnymi rodzaju plakatami. Obok w kącie stała sztaluga z zaczętym obrazem olejnym przedstawiającym lilie.
- Kogo to pokój? - zapytała sama siebie, podnosząc się z łóżka. - A raczej... Gdzie jestem?
Przeciągnęła się i wstała. Włożyła znalezione na podłodze kapcie z pomponikami i skierowała się do drzwi. Już miała złapać za klamkę, gdy drzwi same się otworzyły, prawie uderzając ją w nos. Do pokoju wbiegła mała dziewczynka z czarnymi loczkami i oczami jak awenturyny wyróżniającymi się na tle jasnej cery. Jej spodnie na szelkach były trochę za duże za to koszulka była w sam raz, a nawet za mała. Przedstawiała małego kotka.
- O lalala, sorki mama. - odezwała się do zdziwionej kobiety. - Nie wiedziałam, że już wstałaś.
- Nie szkodzi. - wyjąkała zażenowana tą dziwną sytuacją Concordia. - Nie uderzyłaś mnie.
- Nora by tego nie chciała. - mruknęła, kiwając głową.
- Lepiej... Pójdę się umyć i coś zjeść. - w końcu powiedziała po chwili.
- O lala więc ja też tak zrobię. - pociągnęła ją za rękę i wyciągnęłaby wejść z matką do łazienki.
- No to, co dziś jemy? - pomogła sześciolatce umyć rączki i twarz.
Mała przyjrzała się jej. Wzruszyła ramionami i wytarła się w różowy ręczniczek.
Nora wyszła z kobietą na korytarz. Niedługo potem siedziały w kuchni i zajadały się jajecznicą.
- Mamo wiesz... - zaczęła dziewczynka po kilku minutach stukania w stół. - Taty i Lidii nie ma, więc chce ci coś, powiedzieć.
- Mów śmiało skarbie. - uśmiechnęła się Concordia. - Coś cię trapi?
- Nie... - zastanowiła się Nora. - Nawet wręcz przeciwnie. Feusik nie chce mnie zaprosić na imprezkę.
- Feusik? - pomyślała Concordia. - Czy to możliwe, że Hera i Zeus?
- A ja muszę iść. - dokończyła rNorcia". - Żeby... O lalala, rozkręcić tę imprezę.
- Nie powinnaś się wpraszać. - zauważyła jej mama.
- Tata nie zawsze był grzecznym typem. - odparła jej córka, posyłając jej zadziorny uśmieszek. - Ale jak tata się nie zgodzi, no to nie pójdę.
Concordia westchnęła. Jej dziecko wydawało się niezbyt kulturalne. Przyjrzała się dokładniej małej i odkryła zdumiewającą rzecz. Już wie, gdzie widziała te, przepiękne włosy... Czy mogła posunąć się do takich fantazji?!
- Nie jesz mama? - oderwała ją od własnych myśli.
Włożyła jajecznicę do ust. Była strasznie ostra!
- Wody... - zdążyła poprosić Norę.
Ta odeszła od stolika i podała mamie szklankę z życiodajnym płynem.
- Co dodałaś do śniadania? - spytała odrobinę zła na swoje dziecko.
- Trochę tabasco. - znowu wzruszyła rękoma i usiadła z powrotem na swoje miejsce.
- Po co?! - wołała w głowie Concordia. - Prawie spaliłam sobie język!
Nora jadła dalej, jakby w ogóle nie czuła, smaku diabelnie ostrej potrawy.
Concordia złapała się za głowę. Jak różni mogą, być krewni? I to do tego tak bliscy...
- Oby Lidia okazała się milsza... - zmartwiła się niedoszła matka. - Ale mimo że moja córka ma charakterek, już ją kocham. Jeżeli naprawdę będę miała szansę ją urodzić... O czym ja myślę?! Muszę wracać do reszty.
- Mamo czy ty... - Nora znowu przerwała natłok myśli swojej rodzicielki. - Jesteś zła dlatego, że nie jestem tak grzeczna i miła jak Lidia?
- Dlaczego miałabym być zła. - pogłaskała ją po głowie. - Przecież jesteś moją kochaną córunią!
Nora wyglądała na uspokojoną. Coco, uśmiechnęła się szeroko. Nora była według niej słodziutka.
- O lalala, ale ckliwy moment! - zaśmiała się.
Jej ton głosu zrobił się wyższy.
Concordia spojrzała na ostatni kęs jajecznicy.
Zabłyszczał tęczowo.
Jęknęła i patrząc na Norę zjadła go bez mrugnięcia okiem.

Koniec cz.1
* - Femme fatale, kobieta fatalna r11; związek frazeologiczny oznaczający kobietę przynoszącą mężczyźnie porażkę i zgubę. Zwrot femme fatale jest zwyczajowo używany do opisania kobiet, za których przyczyną rozpadają się małżeństwa, a także kobiet wykorzystujących swoją pozycję społeczną lub cechy osobiste do wykorzystywania mężczyzn na różne sposoby ze szkodą dla nich.
** - (według Google tłumacza) Osa robotnica.



Rozdział 44 "Zamieszanie w głowie".

Halia otworzyła pomału oczy. Oślepiło ją białe światło przed nią. Po chwili jej ostrość wróciła do normalności. Stała przed lustrem w pięknej białej sukience. Jej brzuch był zaokrąglony. Bardzo zaokrąglony. Była już po dwudziestce. Jej włosy były gęściejsze niż zazwyczaj. Była dojrzalsza jeżeli chodzi o wygląd. Przyjrzała się zdziwiona. Na ramieniu miała dziwną... Szramę? Nie wiedziała co to mogło być ale miało kształt gwiazdy a w środku wygenerowano już farbą małe serce z inicjałami H x O.
- W ciąży szykuję się do ślubu. - stwierdziła okropnie zażenowana.
- Już jestem. - jakaś ręka złapała ją za ramię.
Krzyknęła przestraszona. Kobieta stała teraz koło niej.
- Przepraszam że panią przestraszyłam pani Halio ale czy ta suknia ślubna pani odpowiada? Bo jeżeli nie poszukam coś innego. Jest jeszcze taka kremowa i czerwona.
Halia przyjrzała się sobie. Jej włosy rozpuszczone były przykryte białym welonem przyozdobiony diamencikami. Był długości jej włosów i można było jeszcze zasłonić twarz. Suknia była za kolana i miała jeszcze tren. Biała suknia o której marzyła z kropelkowym wzorem i złotą biżuterią. Była idealna.
- Strasznie mi się podoba. - przyznała w końcu.
- Pani narzeczony za nią zapłaci jutro więc nie musi się pani o nic martwić. Jeszcze pani chłopiec by na tym ucierpiała.
Halia odruchowo złapała się za duży brzuch.
- Zapiszę ją na państwo Starsong dobrze?
Halia pokiwała głową ale zaraz pomyślała:
- Starsong skąd ja kojarzę to nazwisko... I dlaczego nie na Seaweed?
- Nie może się pani pewnie doczekać. - przerwała jej kobieta. - Jeszcze tydzień. Pani matka czeka na panią w drugim pokoju. Czy chce pani może jeszcze chwilę pooglądać suknię? Osobiście uważam że wygląda pani świetnie.
Halia złapała ją za rękę widząc świecącą się na jej ręku łańcuszek.

Atena jeszcze raz potrząsnęła leżącą na kryształowej posadzce przed "pogodowymi" drzwiami. Halia w końcu oprzytomniała i podniosła się powoli.
- To był tylko taki sen. - mruknęła do siebie i złapała za głowę.
Atena uśmiechnęła się do niej delikatnie i pomogła usiąść obok siebie.
- Taki sen. - potwierdziła markotniej, myśląc.
***
Iris obudziła się stojąc w korytarzu jakiegoś domu. Spojrzała na siebie.
- Jestem wyższa! - uśmiechnęła się do siebie. - A przynajmniej normalnego wzrostu.
Rozejrzała się. Na ścianie wisiały zdjęcia. Na pierwszym była Iris i Hermes w tradycyjnych japońskich strojach połączonych z strojami wieczorowymi. Jedno z nich przedstawiało roześmianą Iris w cieniu drzewa. Była w ciąży. Na jeszcze innym stała trzymając za rękę Hermesa i małą dziewczynkę w tęczowej spódniczce i biało czarnej koszulce. Miała brązowe włoski związane w warkoczyk i turkusowe duże oczęta. W ręku trzymała srebrne berło a w tle za łąką była piękna tęcza. Iris przyglądała się tym zdjęciom rodzinnym z nietypową dla niej melancholią.
- Ładne fotki ale co na nich robi Hermes? - zdziwiła się. - I gdzie mój partner?
Ostatnie ze zdjęć wiszących na ścianie zabłyszczało tęczowym światłem.
- Te jest przekrzywione. -mruknęła i zanim jeszcze poprawiła zdjęcie przyjrzała się zdjęciu.
Była na nim cała drużyna SZ.
- Ale co tu robią Erynie i ich pomagier? I jakiś facet koło Artemidy? I dziwny blondyn?
Nie zdążyła się dobrze przypatrzeć gdy cały obraz jej się rozmazał.

- Iris. - szepnęła na jej ucho w miarę głośno Concordia. - Pora wstawać.
- Nie śpię Nike! - Iris zerwała się gwałtownie wywracając "Coco".
- Nic ci nie jest. - złapała ją za rękę i pomogła wstać.
- Nie. - Concordia i Iris poszły usiąść na kanapy.
***
Nike przeskoczyła szybciutko przez kamyki na strumyku. Spacerowała z Iris oraz jej mężem Hermesem. Szli przez park niedaleko ich domu. Za nią skakała córeczka Iris - Rainve. Niejaka Rose Mary nad którą opieką obiecała Iris jej matce szła za nią za rękę.
- Nike ty się nigdy nie zmienisz. - usłyszała śmiech kobiety. - Ty i Rainve tak się nie różnicie.
Rose Mary przewróciła się na jednym z kamieni. Nike podeszła i pomogła jej wstać. Dotknęła jej zakrwawionego kolonka i od razu się zagoiło. Nike nie mogła wyjść ze zdziwienia. Rose Mary spojrzała niedaleko jej szklanymi oczami. Wyciągnęła rękę do przodu i dotknęła nosa Nike. Jej brązowe włosy zmieniły się na srebrne.
- Dziękuję. - szepnęła.
Iris pomogła jej wstać i ruszyli dalej. Broszka Iris skrzyła na tęczowo.
Rainve złapała teraz za rękę Nike.
- Ciociu fajnie że się zgodziłaś u nas na jakiś czas zostać. Zrobię moją popisową szarlotkę.
Nike uśmiechnęła się do niej a z jej oczu popłynęła łza.
- Nie zjem szarlotki. - zasmuciła się.
Złapała broszkę Iris i cały świat się rozmazał.

- Szarlotka,szarlotka. - nie przestawała szeptać leżąca na podłodze Nike.
- Jakiś szok ma czy coś? - zapytała zirytowana Hera. - Może marzyła sobie a do snu wkradł się jej Zeus. Ej! Nie łap mnie gdy śpisz bęcwale ty!

Koniec cz.2 wstyd


All I ever wanted was the world.


I'm like porcelain
Credit dla Arii za av :3
Moja grafa/// Strażniczki Ziemi (OP) /// Winxowe AMV /// Wattpad
52292437 http://crazyxreversium.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 9 z 13 << < 6 7 8 9 10 11 12 > >>
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

~EmilyWinxClub0
16:27:24 22.03.2024
W świecie 8 sezonu Winx, nie są potrzebne żadne używki, oni mają tam niezłą fazę i bez tego xD
~EmilyWinxClub0
16:26:02 22.03.2024
Co to za idiotyczny, może nawet trochę psychodeliczny komiks xD ludzie boją się dziwnych stukrotek, które ożywiły się bo Flora z Miele się przytuliły xD i po co tu Cosmix w ogóle
~EmilyWinxClub0
14:05:14 19.03.2024
Oczywiście z oczywistych powodów, ale po tym jak potraktowali i zniszczyli oryginalnego Winxa satysfakcja jest większa
~EmilyWinxClub0
14:03:23 19.03.2024
Miło widzieć jak Nickelodeon jest obecnie anulowany
^Flamli0
17:42:02 18.03.2024
Zapraszam na nowy komiks :> KLIK
~February0
13:23:33 18.03.2024
Aż oczy odpoczywają jak patrzy się na taką okładkę!
~Misiekoslavsky0
12:50:31 16.03.2024
Nostalgicznie wygląda!
^Flamli1
12:14:21 16.03.2024
okładka nowego magazynu we włoszech
~EmilyWinxClub0
13:43:04 15.03.2024
I dlatego, że wszyscy nie cierpią kreski z 8 sezonu .. Do dziś nie wiem co im strzeliło do głowy, żeby tak wybielić Florę, Laylę i Stellę
~EmilyWinxClub0
11:59:53 15.03.2024
Przynajmniej w komiksach Winx i Trix mogą nosić swoje kuse stroje jeszcze, tylko nie wiadomo w jakim czasie się to wszystko rozgrywa, więc pewnie jest to robione ze względu na reboot z akcją gdzieś na początku luźną
~EmilyWinxClub0
11:58:16 15.03.2024
Komiksy ze starą kreską są lepsze dla oka i może byłyby fajne gdyby miały więcej stron
^Flamli0
19:29:29 14.03.2024
Spróbuj wchodząc dokładnie tak: https://winxblogger.pl/
~Stellka0
18:45:17 14.03.2024
Zgłaszam problem techniczny. W przeglądarce mobilnej Safari nie wysyłają się wiadomości na SB smutny
^Flamli0
18:08:59 14.03.2024
zapraszamy na kolejny komiks ze "starą" grafiką po 8 sezonie :> KLIK
~Vixen0
5:32:49 14.03.2024
:p
~Vixen0
5:32:44 14.03.2024
Ale i tak nie mam punktów za tamty rok
~Vixen0
5:32:16 14.03.2024
XD kawa mnie nie budzi I źle widziało się na oczy
~Vixen0
5:31:42 14.03.2024
Dobra jednak dopiero za miesiąc ze
~Vixen0
5:31:04 14.03.2024
Wczoraj wybił mi kolejny rok na wb. Mogę prosić o punkty?
~Vixen0
19:35:19 13.03.2024
:pony:
~Vixen0
19:35:10 13.03.2024
WB życiem
*Lunaris0
16:45:44 13.03.2024
Prawie tak samo jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że gen alpha tworzy swoje pierwsze memy
*Lunaris0
16:41:57 13.03.2024
ngl, poczułam się staro
*Lunaris0
16:41:48 13.03.2024
Jakim cudem 2015 był już 9 lat temu o.o
~February0
15:41:02 13.03.2024
Ej ja nie miałam na myśli nic negatywnego że to post sprzed 9 lat, strona żyje i ma się dobrze, chciałam ożywić shoutbox ;/
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.